Czuła potrzebę wyjścia z zamku i
przewietrzenia umysłu. Może nie było to mądre posunięcie, bo padał deszcz i
wiał wiatr, a ona narzuciła na siebie jedynie cienki płaszczyk, który nie
chronił ją przed chłodnym powietrzem i deszczem. Od tygodnia dusiła się w
zamku, a kilkuminutowy spacerek do szklarni na zielarstwo nie wystarczał jej w
zupełności.
Siedziała na trybunie i patrzyła
w niebo. Twarz miała mokrą od deszczu, ale nie przejmowała się tym. Po powrocie
zamierzała przebrać się w coś ciepłego i wypić Eliksir Pieprzowy, żeby się nie
przeziębić.