[muzyka]
James siedział z Henrym w
gabinecie dziadka i obaj siedzieli z nietęgimi minami. Wzięli ze sobą kilka
smakołyków, które co chwile przegryzali. Nagle w kominku buchnęły zielone
płomienie i z kominka wyszedł Robert, a następnie Caroline Parkes.
– Wesołych świąt! – Przywitali się radośnie.
– Ależ wyrosłeś Henry! – Caroline przytuliła
chłopaka i przyglądała mu się z nieukrywaną radością. – Dziś wielki dzień, co?