30.05.2018

*42*

Mecz Zjednoczonych z Puddlemere z Armatami z Chudley trwał już z dwie godziny i miał nadzieję, że rezerwowy szukający przestanie zwodzić przeciwnika, i w końcu złapie tego cholernego znicza.
Już w Hogwarcie zauważył, że kiedy grał na pozycji ścigającego, to i tak mimowolnie rozglądał się za złotym zniczem, a kiedy go dostrzegał przez dosłownie sekundę był ogłupiony i miał ochotę lecieć go złapać.
W ciągu tych dwóch godzin zdążyli wypróbować wszystkie zwody jakie ćwiczyli na treningach i w większości kończyły się one punktami dla Zjednoczonych.
Czuł przyjemne zmęczenie, zniecierpliwienie i lekki ból prawego ramienia po zderzeniu z jednym ze ścigających z drużyny przeciwnej. Jeden z pałkarzy Armat oberwał przypadkowo tłuczkiem i z nosa ciekła mu krew, dlatego starał się nie marudzić, bo jednak mógł skończyć gorzej.
Usłyszał głośny gwizdek oznajmujący zakończenie meczu i zwolnił. Po chwili wylądował na miękkiej trawie obok jednego z pałkarzy i przybił sobie z nim piątkę, bo wygrali mecz.
Był ciekawy, czy następnego dnia trener Miro będzie ich chwalił, czy też zbiorą opieprz. Mecz był wygrany, to fakt, ale jednak rywalizowali z Armatami, a to nie był wymagający przeciwnik. Mogło im się wydawać, że dobrze grali, ale nie mieli porównania, jak poradziliby sobie z mocniejszym przeciwnikiem.
Sędzia ogłosił wynik meczu: trzysta dziesięć do pięćdziesięciu.
Uścisnęli sobie dłonie z przeciwną drużyną i ruszyli do swojej szatni, gdzie pewnie czekał już trener.
Tak jak myślał, pochwalił ich za wygraną i kazał uzdrowicielce, która miała kontrakt z drużyną, opatrzyć kontuzjowanych zawodników.
Ucieszył się, kiedy kobieta zaczęła od niego. Nie miał wybitego barku, ani żadnego złamania i dostał jedynie eliksir, który miał uśmierzyć ból ramienia. Był ohydny w smaku, ale kiedy wyszedł spod prysznica nie czuł już nieprzyjemnego ucisku w prawej ręce.
James wyszedł do szatni, gdzie część zawodników jeszcze się ubierała, a reszta już czekała, żeby o jednej porze teleportować się do siedziby ich klubu, gdzie mieli świętować zwycięstwo. Miał nadzieję, że jego przyjaciele już tam są, bo nie uśmiechało mu się spędzanie tego czasu tylko z ludźmi z drużyny.
Nic do nich nie miał, wydawali się być w porządku i na luzie, ale czuł, że niektórym nie podoba się to, że opuszcza treningi, które kolidują z jego zajęciami na kursie. Miał pewność, że dopóki Limus jest trenerem, to nie wywali go przez to, bo przecież nie widział w tym problemu. No i wśród graczy potrzebny był ktoś z Zakonu. Wprawdzie do tej pory nie usłyszał niczego, co wskazywałoby na jakieś powiązania ze śmierciożercami, ani żaden z rezerwowych nie miał wypalonego Mrocznego Znaku, ale musiał być bardzo uważny.
– Potter, zbieramy się! – Krzyknął na niego Lars Fawley, który wychodził z szatni. Rogacz podniósł się z ławki i wyszedł za nim. Dołączył do niego i do Zacka Barnesa.
– Teleportujemy się łącznie? – Zapytał ich James, a obrońca zaśmiał się i poklepał go po ramieniu.
– Wybacz, stary! Jak pojawię się sam, to będę miał więcej szans na wyrwanie jakiejś panienki! – Wypalił Zack i machnął im ręką zanim teleportował się z cichym trzaskiem.
– A mówią, że pałkarze to psy na baby. – Mruknął jakby do siebie Lars i pokręcił głową z dezaprobatą. – Widzimy się w Puddlemere, Potter!
*******
Syriusz kręcił się po zatłoczonej sali i szukał kogoś, z kim mógłby miło spędzić czas. James kilka razy wspominał mu, że na imprezach po meczach zawsze dopadają go jakieś chętne panny, które liczą na "małą przygodę" z zawodnikiem quidditcha, nawet z tym rezerwowym.
Jeszcze przed meczem luźno rzucił, że podepnie się pod Pottera i może któraś z dziewczyn rzuci na niego okiem, i zainteresuje się nim. Nie spodziewał się, że Katherina zacznie mu wybijać ten pomysł z głowy. Zdziwił się natomiast, gdy Jessica popatrzyła na niego jak na idiotę i stwierdziła, że nie potrzeba mu Jamesa, żeby wyrwać jakąś chętną dziewczynę.
Miała rację. Był cholernym Blackiem i zawsze miał to, co chciał.
Uśmiechnął się pod nosem, gdy jakaś szatynka, która stała obok szukającego zmierzyła go spojrzeniem. Nie speszyła się, kiedy ich oczy spotkały się. Uśmiechnęła się do niego zalotnie i uniosła drink w geście toastu, a on pociągnął łyk Ognistej ze swojej szklanki, i doskonale wiedział, że szatynka zdaje sobie sprawę z tego, że ma na nią ochotę.
– Co ja ci, do cholery, powiedziałam? – Przed jego oczami pojawiła się wściekła twarz Katheriny i urwał kontakt wzrokowy z dziewczyną, z którą zdecydowanie chciał spędzić trochę czasu tej nocy. Warknął na Parkes rozdrażniony, gdy uchwyciła się jego ramienia.
– W taki sposób nikogo nie poderwę. – Rzucił, a ona uśmiechnęła się uroczo do któregoś z graczy.
– Jakoś mnie to nie obchodzi. – Powiedziała i westchnęła, kiedy spojrzał na nią nie kryjąc zirytowania. – Nie rób głupstw tylko po to, żeby zrobić na złość Dorcas!
– Nie robię nikomu na złość. Jakbym chciał to zrobić, to bym poprosił kogoś życzliwego, żeby dał jej znać, że zaczynam się z kimś spotykać, a tego nie robię. – Odpowiedział starając się nie podnosić głosu.
– Syriusz... – Szarpnęła go lekko, żeby na nią spojrzał. Wlepiła w niego błyszczące bursztynowe oczy i zmiękł. – Daj jej jeszcze trochę czasu... Nie zaczynaj czegoś teraz.
– Katy. – Pokręcił głową i mimowolnie uśmiechnął się leniwie. – Mam swoje potrzeby i chcę umilić sobie czekanie. Tylko tyle.
– Na pewno? – Miała minę, jakby podejrzewała, że ją okłamuje. Zaśmiał się głośno i przykrył dłonią jej dłoń.
– Mhm. – Mruknął gardłowo i posłał jej uwodzicielski uśmiech. – Może odwiedzisz mnie dziś wieczorem w pokoju?
– Syriusz! – Próbowała się od niego odsunąć, ale przytrzymał ją przy swoim boku, a ona trzepnęła go wolną ręką w ramię. Wybuchnął głośnym śmiechem, bo nie spodziewał się, że będzie aż tak oburzona.
– No dobra, możemy zrobić to w salonie. – Szturchnął ją lekko w żebra, ale nie wydawała się być rozbawiona. – Naprawdę muszę ci mówić, kiedy żartuję?
– Po prostu... – Zaczęła cicho i objął ją ramieniem, bo wyglądała jakby miała się rozpłakać. – Tak bardzo chcę waszego szczęścia i nadal mam nadzieję, że ono naprawdę będzie wasze. Powiedz mi jak z niej zrezygnujesz na dobre... Powiedz mi jak zdecydujesz, że zaczniesz szukać kogoś na poważnie. Będę musiała się do tego przygotować psychicznie.
– Będziesz musiała też schować pazury, Katy. – Rzucił powoli. Chwilę milczał, bo rozczuliła go wiara blondynki w to, że kiedyś znów będzie z Dorcas. – Obiecuję, że ci powiem, maleńka.
*******
Obudziła się trochę później niż sądziła, że się obudzi. Nie usłyszała budzika i trochę ją to zdziwiło. Pomimo zmęczenia ciężko było jej usnąć i po skończonym weselu wypiła szklankę wody z kilkunastoma kroplami Eliksiru Słodkiego Snu. Jedyny sposób na zaśnięcie.
Te kilka tygodni wcześniej obawiała się tego, że będzie na ślubie ciotki sama i wpadnie w naprawdę żałosny stan. Potem napisała do Williama i ten zgodził się być jej partnerem, i wtedy pomyślała, że będzie świetnie, bo to w końcu dobry znajomy, no i z pewnością nie będzie przygnębiona.
Na początku przyjęcia bawiła się fantastycznie. W środku, równie dobrze. Ale im bliżej było końca i im więcej wypiła, tym impreza stawała się dla niej męczarnią. Może czułaby nawet wstyd, ale Kartney’owi udzielił się nastrój i czuła, że rozumie jej strach. Babcia planowała wyjazd do Anglii na lipiec, a tylko dzięki niej jeszcze nie zwariowała. Dodatkowo, William przywiózł kilka plotek z Anglii i naprawdę ciekawiła ją dziwna relacja Syriusza i Katheriny.
Syriusz… Kolejny powód do jej frustracji. Prezent urodzinowy dołączył do przesyłki od Jamesa. Dostała od niego długie kolczyki z opalem ognistym, zdecydowanie były od kompletu z bransoletką, którą dostała na Boże Narodzenie. Nie było żadnego liściku, ale „Życzymy ci wszystkiego najlepszego…”, które napisał jej Rogacz, musiało być też od Blacka.
Kilka dni temu, kiedy Lily odpisała na jej list poczuła jeszcze większą frustrację i gniew. Tknięta dziwnym przeczuciem zapytała ją wcześniej, co dostała od Blacka na urodziny. Okazało się, że kolczyki w takim stylu, co jej, tylko że pasowały do bransoletki, którą Ruda dostała na Boże Narodzenie. Jak o tym myślała, to miała ochotę wrzeszczeć. Zachował się jak dupek. W dni, kiedy jej myśli były bardziej obiektywne niż subiektywne, nie myślała tak o nim. Przecież to ona się od niego odcięła, więc nie powinna się dziwić, że zaczął ją traktować jak koleżankę. I tak był dupkiem!
Założyła szlafrok i przeszła do salonu. Ucieszyła się, gdy zauważyła, że William nadal śpi. Miała nadzieję, że nie będzie bardzo zmęczony, bo za kilka godzin miał powrotny świstoklik i godzinę po przybyciu do Stanów, miał zacząć zajęcia.
Cieszyła się bardzo, kiedy opowiadał jej, że na kursie radzi sobie bardzo dobrze. Był ambitny i jednak robił wszystko, żeby z jak najlepszym wynikiem skończyć kurs, i wrócić do Anglii. Dzięki temu, że pod okiem profesora Dumbledore'a stał się animagiem, jego kurs miał trwać cztery, a nie pięć lat. Wydawało jej się nawet, że wczoraj powiedział, że odlicza dni, kiedy jego nauka się skończy i wróci, aby walczyć o Katy.
Nauka latania i korzystania z anatomii jego animagicznej postaci były dla niej bardzo interesujące. Była ciekawa jakie to uczucie zmienić się w zwierzę. Syriusz czasami opowiadał jej o tym. Mówił, że na początku to był dla niego szok, bo słyszał dużo wyraźniej, widział w innych kolorach i miał naprawdę czuły węch. Poczuła, że się rumieni, na myśl, gdy czasami rzucał jej uwodzicielski uśmiech i szeptał do ucha "w powietrzu czułem tylko twój zapach, kochanie". Rogacz kilka razy śmiał się, że chyba dopiero po półtora roku, Blackowi udało się uspokoić ogon, tak to, non stop nim machał.
– Ale masz twardy sen. – Drgnęła, gdy usłyszała głos Kartney’a. Położyła dwa kubki z parującą kawą na stole i zaczęła robić kanapki. – Twój budzik jest naprawdę nieznośny.
– Byłam zmęczona. Wiesz… Przygotowania i cała reszta… – Mruknęła. Cała reszta – nowa nazwa dla Eliksiru Słodkiego Snu?
– A jak humor? – Zapytał ją delikatnie, a ona wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko.
– Na trzeźwo zawsze jest dużo lepiej. – Położyła na stół talerze z kanapkami i usiadła naprzeciwko niego. – Normalnie tak się nie rozklejam, ale babcia wyjeżdża, niedługo egzaminy, ciotka wyszła za mąż, no i cała reszta.
– A wiesz, że Frank i Alicja się zaręczyli? – Zapytał, a ona uśmiechnęła się i kiwnęła głową. W jej oczach zalśniły łzy, kiedy pomyślała o jeszcze jednych zaręczynach.
– Wiesz, że Jane i Paul też? – Spytała konspiracyjnym szeptem.
– Nie wiedziałem, czy o tym wiesz, a nie chciałem być pierwszym od którego uzyskasz tę informację. – Rzucił radośnie przeżuwając kęs kanapki.
– Napisali do mnie list. Szkoda, że się wstrzymują ze ślubem. Chyba tylko ślub bliskich przyjaciół zmusiłby mnie do szybkiego pojawienia się w Anglii. – Wyznała, a on kiwnął głową ze zrozumieniem.
– Może to będzie Syriusz i Katy? – Zapytał niby żartobliwie i wyraźnie usłyszała zazdrość w jego głosie. Mimowolnie parsknęła śmiechem.
– Daj spokój… Znam Katherinę i znam Syriusza. Tak szybko nie spiknęliby się. Za jakieś dwadzieścia lat, może i tak. Ale nie teraz. – Uspokoiła go, a raczej siebie. – Byłam trochę w szoku, kiedy Lily napisała mi, że się rozstaliście.
– Dowiedziałaś się tego od niej? – Wyglądał na mocno zdziwionego i kiwnęła głową w odpowiedzi. – To miało nam wyjść na dobre…
– I wyszło? – Spojrzała na niego wyczekująco, gdy milczał. Teraz z kolei wyglądał, jakby czegoś jej nie powiedział i długo czekała na jego odpowiedź.
– Nie mam pojęcia. – Spuścił wzrok na kubek z kawą zawstydzony i w myślach przeklęła, bo już na tyle go znała, że wiedziała, iż będzie przygnębiony do końca dnia.
*******
Jeżeli miałaby wybrać swoje miejsce na Ziemi to pierwszą lokalizacją była jej ukochana Szkocja. Dokładniej to Góry Kaledońskie. Będąc dzieckiem, miała ochotę brać namiot i rozbijać go na każdej górze oraz w każdej dolinie. Teraz myślała, że mogłaby wybudować kilka domków... Koniecznie z łazienką. Bo taka wygodna jestem!
Drugą lokalizacją było Hogsmeade lub ulica Pokątna, tylko przez to, że to były stricte czarodziejskie miejsca w Anglii.
Zaraz po drugim śniadaniu odkryła, że znalazła trzecią lokalizację – Paryż.
Pierwsze cztery dni w Paryżu spędziła na pokazach, które odbywały się w ramach Which Witch. W międzyczasie odwiedzała też różnych dostawców tkanin, tych których polecała Madame Malkin, oraz tych całkiem nieznanych. Nawiązała kilka nowych kontaktów i niektórym obiecała, że z pewnością będzie od nich zamawiała materiały.
Piąty dzień spędzili na spacerowaniu, odwiedzaniu galerii i licznych sklepików artystycznych w siódmej dzielnicy, w której mieściły się również czarodziejskie lokale. Nie zdziwiła się, kiedy już pierwszego dnia Adalbert zabrał ją na ulicę Lisette de Lapin, która była ukryta przed mugolami i można było do niej wejść przez Francuskie Ministerstwo Magii oraz inne przejścia rozmieszczone w siódmej dzielnicy.
Z mugoloznastwa wiedziała, że Paryż to miasto katakumb i że właśnie w nich ma swoją siedzibę Francuskie Ministerstwo Magii. No może nie zajęli całego podziemia, ale zapewne znaczną część.
Spacerowali po bulwarze wzdłuż Sekwany i naprawdę cieszyła się, ze wyrwała się z Anglii. Starała się nie wpadać w przygnębienie, bo przecież obiecała Adalbertowi dobrą zabawę przez najbliższe trzy lata, a ona zawsze dotrzymywała danego słowa. Poza tym i tak nie miała pewności, czy to wszystko nie skończy się wcześniej.
Wizje Adalberta zawsze się sprawdzały, ale zastanawiała się czy jego proroctwa uwzględniają wojnę. Chłopak zapewniał ją, że uwzględniają, ale miała cień niepewności, a raczej nadzieję, że jednak...
– ...to naprawdę fantastyczna dziewczyna. Od pierwszego dnia przyjęła mnie pod swoje skrzydła, pokazała miasto z tej najpiękniejszej strony, dzięki niej poznałem wiele osób bez których nie byłbym taki, jaki jestem teraz. Na pewno się polubicie... – Usłyszała podekscytowany głos McSweeney'a i przystanęła, żeby przyjrzeć mu się uważnie.
– O czym ty pieprzysz? – Zapytała, nie zważając na to, że nie brzmi uprzejmie.
– O Juliette. – Przypomniał jej, a ona westchnęła czekając na kolejne pochwalne litanie na temat tej francuskiej dziewczyny. Słyszała już o niej wcześniej, ale z początku uznała, że sobie ją wymyślił, a potem jak zobaczyła ich zdjęcia razem, to wmawiała sobie, że ich relacja nie jest tak bliska jak jej wmawiał. Wiedziała, że spotkają się z paroma znajomymi Adalberta, ale nie spodziewała się bomby jaką jej przygotował. – Będzie nam towarzyszyła w podróży...
– ...Co będzie nam robiła? – Krzyknęła oburzona zwracając na siebie uwagę kilku przechodniów.
– Rano przysłała mi sowę, że wywalczyła wolne i za chwilę powinna tu być. – Uśmiechnął się do niej, jakby chciał ją udobruchać, a ona poczuła narastającą złość.
– Wyciągnąłeś mnie z Anglii na trzy tygodnie i myślałam, że to będzie tylko nasza wyprawa! – Nie dbała o to, że brzmi totalnie bez sensu i mówi podniesionym tonem. – Nie pomyślałeś, co będzie jeśli przypadkiem powiem za dużo?
– Nie pomyślałaś, że wiem za dużo? – Usłyszała obok siebie spokojny, melodyjny głos. Spojrzała na szatynkę, która pojawiła się nagle, nie wiadomo skąd. Adalbert objął ją i długo trzymał przy sobie, a Jess stała i obserwowała ich czułe przywitanie, i dopiero po chwili zorientowała się, że ma otwarte usta.
– Ona wie? – Nie zdołała ukryć drżenia głosu i nie czuła już złości. Czuła się zawiedziona.
– Jess... – Brunet schylił się i spojrzał jej prosto w oczy. Drgnęła, kiedy położył dłonie na jej ramionach, jakby chciał ją uspokoić. – Juliette jest taka jak ja.
– O–Och. – Cay spojrzała zmieszana na dziewczynę ponad jego ramieniem. Nie wyglądała na znudzoną, zdegustowaną, czy zażenowaną jej reakcją. Wręcz przeciwnie. Uśmiechała się do niej miło, trochę przepraszająco.
– Uwierz mi, jak się upalę to mam niezłe wizje. – Puściła jej oczko, a następnie wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Tak tu o tym mówią. Blondynka pokręciła głową już prawie całkiem udobruchana. – Miałeś rację. Jessie jest przeurocza. I słodka...
– Nawet nie próbuj jej podrywać, Juliette! – Ostrzegł ją McSweeney, a szatynka zbyła go machnięciem ręki. Zdziwiła się, bo kiedy zaczęli iść w stronę mostu Inwalidów, przez który mieli przejść na Pola Elizejskie, a Juliette była kilka kroków przed nimi, Bert nie spieszył się, żeby ją dogonić. – Jesteś zła?
– Już nie. – Odpowiedziała mu cicho. Rozluźniła się, gdy objął ją ramieniem w talii i pochylił się tak, że dotykał ustami jej włosów.
– Juliette nie wie wszystkiego, Jess. – Wyszeptał i poczuła jak gardło jej się ściska z utrapienia. W odpowiedzi zdołała jedynie wtulić głowę w jego ramię, mając nadzieję, że nie widział jej łez.
*******
Powoli był już zmęczony tym, że jedynie dwa lub trzy dni w tygodniu widzi się z Dagny. Miał ochotę spędzać z nią więcej czasu, ale musiał pracować, mieszkał nadal z rodzicami, spotykał się z przyjaciółmi i działał w Zakonie. Gdyby poświęcał jej więcej czasu, to zostałoby to zauważone. Póki co, dowództwo trzymało w tajemnicy to, że spotkał drugiego wilkołaka i jest duże prawdopodobieństwo, że tworzy się stado.
Cieszył się, że hotel w Ingleton jest tani, bo dzięki temu Zakon bez problemu mógł opłacić jej pobyt. Nie wiedział, czy w dni, w które się nie widzą spędza tam czas, ale w ciągu tych kilku tygodni ani razu nie opuściła spotkania z nim.
Pokazał jej jak wezwać Błędnego Rycerza i dzięki temu mogła szybko przemieszczać się, aby kontynuować poszukiwania.
Nienawidził dźwięku skrzypiących drewnianych schodów i za każdym razem jak szedł do jej pokoju, miał ciarki na karku. Zapukał pięć razy w charakterystyczny sposób i Alohomorą otworzył drzwi. Nie zdziwił się, kiedy zobaczył ją siedzącą na fotelu. Uśmiechnęła się na jego widok i serce zabiło mu szybciej. Położył plecak na krześle i cały zesztywniał, gdy podeszła do niego, i objęła go.
– Czym sobie zasłużyłem? – Zapytał, gdy się odsunęła i zaczął wyjmować różne rzeczy z plecaka.
– Dzięki za mapy i pergaminy. Myślę, że jestem blisko. – Wzięła do ręki puszkę z ciastkami, które dopiero wyłożył na stolik. – Owsiane?
– Wybacz, Acus jest na wakacjach, ale jak wróci to poproszę, żeby zrobiła coś pysznego. – Powiedział robiąc przepraszającą minę. Ciasteczka owsiane jego mamy zdecydowanie nie umywały się do tego, jakie wypieki serwowała Jess.
– Powiesz mi coś o niej? – Zapytała siadając na fotelu. Pytał Dumbledore'a o to, jakich informacji jej udzielać i dostał przyzwolenie na powiedzeniu jej jedynie minimum danych. Bez imion i nazwisk, bez dat, bez adresów. Same ogólniki.
– Acus dobrze gotuje, ale o tym się już przekonałaś. Jest strasznie dziewczęca i słodka, ale nie w denerwujący sposób. Jest też rozczulająca. – Uśmiechnął się i przypomniał sobie jak zaczęła piszczeć, i cieszyć się jak mała dziewczynka, gdy Jane i Paul ostatniego kwietnia poinformowali ich o zaręczynach. – Pełna empatii, współczucia i zrozumienia. I świetnie się ubiera.
– To też wiem. – Rzuciła lekko i żeby podkreślić, że mówi prawdę poprawiła materiał bluzki, która odsłaniała jedno ramię. – Modnie i wygodnie. Powiedz Acus, że dziękuję za te rzeczy. Oni wszyscy wiedzą, że jesteś wilkołakiem?
– Przyjaciele? Tak. Organizacja? Tylko dowództwo. – Cały czas mu niedowierzała, że jest tak wiele osób w jego otoczeniu, które wiedzą, że jest zarażony likantropią i nie traktują go przez to gorzej.
– Ta organizacja... Wiem, że nie wolno ci mówić. Ona walczy, żeby wilkołaki miały szanse? – Mówił jej tylko pobieżnie o Zakonie, tyle ile pozwolili mu Moody i Dumbledore, ale widocznie nie zrozumiała. Angielski jednak nie był jej ojczystym językiem i dopóki go nie spotkała, nie miała szansy na intensywniejszą naukę. Nadal mówiła prostym językiem i krótkimi zdaniami, ale zauważył też, że więcej rozumie ze słuchu.
– Tu nie chodzi o wilkołaki, Dagny. – Zaczął starając się nie brzmieć smutno i przygnębiająco. – Tu chodzi o cały nasz magiczny świat. Ten zły czarnoksiężnik chce, żeby czarodzieje przestali się ukrywać przed mugolami. Uważa, że to mugole muszą się podporządkować czarodziejom.
– Podpo... – Miała minę, która świadczyła o tym, że nie rozumie tego słowa.
– Podporządkować, czyli dopasować... Chodzi o to, że mugole muszą się słuchać we wszystkim czarodziejów...
– Rozumiem. – Obdarzyła go ciepłym, radosnym uśmiechem. – Podporządkować.
– Dobrze. – Poczuł rozlewające się ciepło w piersi, gdy kilka razy powtórzyła to słowo z ekscytacją. – Wiesz... Chęć pokazania się mugolom da się zrozumieć. Ale on chce zabić osoby, które nie są z rodzin całkowicie magicznych...
– Mugolskiego pochodzenia i tych od mugoli. – Wtrąciła, a on kiwnął głową.
– Ta organizacja walczy z nim, żeby nie doszło do śmierci niewinnych osób. – Powiedział i skrzywił się. W tym mnie. – A ten zły czarnoksiężnik chce mieć wilkołaki po swojej stronie, bo tak będzie siać większy terror.
– Rozumiem. – Zdecydowanie uwielbiał, kiedy jej twarz naznaczona bliznami rozjaśniała się od uśmiechu.
– Mówiłaś, że wpadłaś na coś? – Zapytał ją, mając nadzieję, że jednak w końcu udało jej się do kogoś dotrzeć.
– Myślę, że jestem na tropie. Poznałam mężczyznę, który obiecał pomóc. Dałam mu dziesięć galeonów na początek. Myślę, że jak coś będzie miał, to będzie chciał więcej. – Nie powstrzymał się przed przekleństwem. Nie chciał znów prosić dowództwo o pieniądze, a znając życie, facet będzie chciał pewnie ze sto galeonów za przekazanie informacji. – Ale będę nadal szukała. Mam się z nim spotkać za tydzień.
– Jak wyglądał? – Zapytał z ciekawości, mając nadzieję, że odpowie mu pełnym zdaniem.
– Niski, trochę gruby, łysy, po czterdziestce. O! I blizna tu... – Miał ochotę jęknąć, gdy pokazała na skroń.
– To jest skroń. Miał bliznę na skroni. – Powiedział wolno i wyraźnie, a ona parsknęła śmiechem niezrażona. Z początku jej śmiech brzmiał dla niego trochę złowieszczo, ale po tych kilku tygodniach był już przyzwyczajony, do jej szorstkiego brzmienia. Głównie przez jej dziwny akcent.
– Po norwesku jest prawie tak samo! Co dziś czytamy? – Zapytała z nieukrywaną ciekawością.
– Historię Hogwartu. – Rzucił jej księgę na nogi, a ona posłusznie otworzyła książkę i zaczęli swoją kolejną lekcję języka angielskiego.
*******
Odebrała Jessicę, Adalberta oraz ich koleżankę Juliette z Australijskiego Ministerstwa Magii kilka godzin po ostatnim egzaminie praktycznym z zaklęć lokalizujących. Wyniki z egzaminów miała dostać sowią pocztą dopiero za dwa dni, więc tak jak planowała z Melissą i kilkoma innymi znajomymi z kursu, tego dnia mieli się porządnie odstresować.
Co do tego, czy przyjaciele z Anglii będą chcieli z nią balować, nie miała wątpliwości. Podróżowali już półtora tygodnia, a Jess miała tyle ubrań w kufrze, jakby podróżowała od miesiąca, ale plusem tego było to, że nie marudziła, iż nie ma w co się ubrać…
– Nie wiem, w co się ubrać... – Jęknęła Cay i przykładała do siebie, co chwilę inne sukienki, czy bluzki. Dorcas mimowolnie uśmiechnęła się do swoich myśli. Ona od zawsze wiedziała, że czarny jest dla niej i kiedy zauważyła w kufrze przyjaciółki czarną sukienkę, to już wiedziała, co założy. Sukienka sięgała jej poniżej kolan i była naprawdę obcisła. Cieszyła się, że ma długie rękawy, bo przynajmniej nie zmarznie aż tak bardzo. Jessica jak tylko ją zobaczyła, to oznajmiła, że zostawia jej to wdzianko, bo Meadows wygląda w tym znacznie lepiej niż ona.
– Włóż cokolwiek… Twój kufer to jedna wielka kopalnia ciuchów w których zdecydowanie wyglądasz świetnie. – Mruknęła Juliette z charakterystycznym francuskim akcentem. Cay zarumieniła się i w końcu z kupki ubrań wybrała jeden kombinezon. Wyszła na chwilę do łazienki, żeby się przebrać i wróciła. – No widzisz.
– Mam nadzieję, że nogi mi nie odpadną. – Jess zaczęła wkładać wysokie, skórzane kozaki i Meadows gwizdnęła, gdy blondynka wyprostowała się.
– Sama to sobie uszyłaś? – Zapytała ją, a ona pokręciła głową.
– Kupiłam w Paryżu. – Powiedziała udając snobistyczny ton. Bordowy żakardowy kombinezon sięgał jej do połowy ud. Długie rękawy opinały jej szczupłe ręce, lewe ramię było odsłonięte, zarówno przez materiał, jak i włosy, które Cay przerzuciła na prawe ramię.
– Merlinie, jesteście już gotowe? – Zapytał zniecierpliwiony Bert, który siedział na kanapie w salonie i od kilkunastu minut miał zamknięte oczy. Teraz uchylił jedną powiekę, czekając jaka padnie odpowiedź.
– Maruda z ciebie. My kobiety, musimy więcej czasu spędzić na przygotowaniach. Mógłbyś chociaż docenić to, że nie przyniesiemy ci wstydu, kiedy stąd wyjdziemy. – Rzuciła Juliette malując przy tym usta czerwoną szminką. Jej przygotowania zdecydowanie trwały najkrócej. Do spodni z wysokim stanem, założyła obcisły biały golf i wzorzystą kamizelkę. – Każdy będzie ci zazdrościł, że masz przy sobie trzy ślicznotki.
Meadows chwyciła malutką torebkę i wepchała w nią różdżkę. Stanęła obok Jessiki i spojrzała na nie w odbiciu dużego lustra. Też założyła buty na wysokim obcasie, dlatego nadal nad nią górowała.
– Czuję się przy was jak dziecko. – Mruknęła blondynka, kiedy ona dla żartu podparła się o jej ramię. – Wiesz, że Katy tak urosła, że ma tyle wzrostu co Bert?
– Żartujesz? – Brunetka spojrzała na McSweeney’a, który wstał z kanapy i stanął obok niej. W butach na obcasie była minimalnie od niego niższa. – Ale nadal jest niższa od Williama.
– Jakby to teraz miało jakiekolwiek znaczenie. – Prychnęła Jess dziwnie się przy tym krzywiąc. Chciała pociągnąć ten temat, ale byli już trochę spóźnieni. Wrócę do tego później.
*******
Hipogryf uderzał kopytami o podłogę tuż obok jej głowy i to ją obudziło. To znaczy, obudził ją pulsujący ból w skroniach, plecach, ramieniu i uchu, ale z początku myślała, że to naprawdę hipogryf. Po chwili do tej listy musiała dodać bolące stopy.
Leżała jeszcze chwilę czując piaski Sahary na języku i jęknęła głośno, gdy przewróciła się na plecy, i promienie południowego słońca oślepiły ją, mimo że miała nadal zamknięte powieki.
– Auć! – Wyrwało jej się, kiedy przypadkowo uderzyła się dłonią w twarz, którą chciała osłonić oczy. Usłyszała chichot Dorcas i lewą dłonią pomacała podłogę. – Przecież miałam spać obok ciebie.
– Z początku ze mną spałaś, ale potem poszłaś do toalety i w drodze powrotnej widocznie musiałaś odpocząć. – Głos Meadows brzmiał aż nazbyt żywo i radośnie.
– O nie… Dorcas, czy my…? – Zapytała, gdy przypomniała sobie, jak grubo po północy wskoczyły na jeden ze stolików i tańczyły do piosenki mugolskiej piosenkarki Glorii Gaynor.
– Wstań. Dostaniesz eliksir, potem weźmiesz prysznic i zrobię jakieś śniadanie. – Usłyszała melodyjny głos Juliette, która też brzmiała na wypoczętą. Dorcas jej nie odpowiedziała, ale zaczęła głośno nucić piosenkę do której wydawało jej się, że tańczyły.
– Co do diabła… – Mruknęła, kiedy podniosła się z podłogi i ramię mocniej ją zaszczypało. Spojrzała na nie i jęknęła. – No nie…
– Spójrz na ucho. – Adalbert uśmiechnął się szeroko i poklepał ją po plecach. Podeszła do lustra i zobaczyła swoje ucho.
– Merlinie… Kiedy? – Zapytała patrząc na cztery nowe kolczyki w małżowinie usznej. – Przed, czy po kąpieli w oceanie?
– Zastanawiałam się właśnie, czy będziesz pamiętała kąpiel. – Dorcas podeszła do niej i wręczyła fiolkę z eliksirem. – Po kąpieli w oceanie. Wydawało mi się, że jesteśmy już w całkiem dobrym stanie, zauważyliście jakieś otwarte studio…
– …Straszna speluna… – Dodał Adalbert.
– …Bert trochę oczyścił to miejsce i Juliette nas wydziarała. Mnie też! – Pisnęła brunetka i odwróciła się do niej, odsłaniając kark.
– Ładna. – Powiedziała głaskając opuszkiem palca wytatuowaną jaskółkę. Cay spojrzała ponownie na swoje lewe ramię na którym miała duży kwiat czerwonej róży z kilkoma zielonymi listkami. Usłyszała jak Adalbert odchrząknął i z zainteresowaniem patrzyła, jak ściąga koszulę z lewego ramienia i pokazuje jej prawie identyczny tatuaż. Już drugi taki sam…
– Musicie je sobie szybko posmarować, dzieciaki. To był mugolski sprzęt. – Juliette wepchnęła się między nią i bruneta, wcisnęła w jej dłonie słoiczek z maścią, i wypchnęła ją do łazienki. – Przypominam wam też, że mamy napięty grafik!
*******
Siedziała w gabinecie w Kwaterze Głównej, bo profesor Dumbledore poprosił ją, aby zaczekała tam na niego.
Delikatnie wypytała Edgara i Tobiasa, czy nieobecność Jess oraz Adalberta poniesie za sobą jakieś konsekwencje. Wprawdzie Bert mówił jej, żeby się nie martwiła i wszystko załatwił, ale nie była do końca pewna, co miał na myśli, więc wolała się upewnić, bo jednak obawiała się, że dowództwo odbierze to źle, i jej przyjaciółka znowu będzie miała kłopoty.
Mocno się zdziwiła, kiedy Leven oznajmił jej, że Moody mu powiedział, że McSweeney z nim rozmawiał i tak do miesiąca może ich nie być w kraju. Tobias był zdumiony, że udało im się załatwić pozwolenie na wyjazd do tylu krajów, ale Katherina na szczęście wiedziała jak Adalbertowi udało się to wszystko zorganizować.
Będąc we Francji, a potem w Japonii nawiązał wiele kontaktów i teraz kilku jego dobrych znajomych wysłało mu oficjalne zaproszenia. Do Francji jechali na pokazy mody i otwarcie kilku wystaw. Do Rosji jechali na premierę jakiejś sztuki i nawiązanie współpracy z osobą zajmującą się znajdowaniem artefaktów. W Australii mieli znaleźć osobę od której Jessica będzie zamawiała wełnę z merynosów australijskich, czy jakiejś innej owcy. McSweeney spędził w Japonii półtora roku i miał odwiedzić tam swoich mentorów oraz nauczyć się czegoś związanego z malarstwem, a Jess z rysunkiem. Na początku nie wiadomo było, czy dostaną pozwolenie na Hiszpanię, bo w formularzu w pozycji „cel podróży” wpisał: wakacje. Na szczęście udało się. Chyba tylko dlatego, że jednak te kilkanaście dni mieli napięty grafik, w którym pełno było wydarzeń kulturowych, spotkań biznesowych czy szkoleń, no i Madame Malkin oddała Jessice swoje zaproszenia na pokazy we Francji.
Z tego co powiedziała jej babcia, to Jess miała się spotkać w Vitorii z ojcem, a dzień później z matką. Państwo Cay obawiali się o zebranie małej Joanny z bezpiecznej kryjówki, więc przyjaciółka nie mogła zobaczyć się z siostrzenicą.
Przestraszyła się, kiedy z zamyślenia wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi i do gabinetu wszedł profesor Dumbledore. Był sam, więc miała pewność, że znowu nie przydzielili jej żadnej misji. Skrzywiła się, bo podejrzewała, że po jej wypadku na pierwszej akcji ojciec odsuwa ją od części zadań.
Dyrektor Hogwartu usiadł na fotelu za biurkiem i spojrzał na nią uprzejmie zza okularów połówek.
– Jak ci minął dzień, Katherino? – Och, pogawędka. Uśmiechnęła się delikatnie, bo jednak miała do tej pory do czynienia z konkretnymi osobami, które nie traciły czasu na kurtuazje.
– Dziękuję, dość dobrze. Od miesiąca uczę się oklumencji i już potrafię się bronić za pomocą czarów. – Powiedziała i stwierdziła, że brzmi jak trochę niedouczona osoba, ale Leven uspokajał ją, że teorię wytłumaczą jej na kursach, wtedy z pewnością będzie mówiła o oklumencji, jak ktoś inteligentny. Na szczęście Zakon oczekiwał praktyki, a nie teorii.
– Cieszę się, że masz chociaż ten jeden sposób opanowany, bo możliwe, że będzie ci to potrzebne do zadania, które ci powierzam. – Powiedział i położył obie dłonie na biurku. Przechodzimy do konkretów.– Mój nowy informator postawił warunek swojej współpracy. Poprosił o ciebie.
– O mnie? – Zapytała zastanawiając się, kto, u licha, może chcieć z nią współpracować?
– Tak, o ciebie. Cóż… Zgodziłem się na układ: informacje za informacje. – Parkes spojrzała na niego starając się ukryć oburzenie. Mam zdradzać Zakon? – Informacje, które będziesz przekazywała nie będą dokładne. Na pewno przed spotkaniem będziesz przygotowywała sobie, co powiedzieć tej osobie. Będziesz mu przekazywała informacje o tym, co się dzieje z Lily Evans. Czy jest bezpieczna, jak sobie radzi na kursie…
– …Kto chce informacji o Lily? – Zapytała i już nie kryła wzburzenia. Kto, do cholery, chce wiedzieć, co u niej?
– Severus Snape. – Odpowiedział dyrektor, a ona wciągnęła głośno powietrze.
Smarkerus… No jasne.
*******
Lily biegła spóźniona na ogłoszenie wyników egzaminów końcowych pierwszego roku kursu. Razem z Crystal musiały kupić kilka rzeczy na ich podróż na Syberię. Bert i Jess byli u niej prawie dwa tygodnie temu, i gdy tak opowiadali o Paryżu, o tym, że będą w Australii, Japonii i dwa dni w Hiszpanii, to stwierdziły z Crystal, że skoro mają tyle wolnego, to wybiorą się na kilkudniową wycieczkę. Miała o tyle dobrze, że jej współlokatorka miała koleżankę, która pochodziła z Kamczatki, więc Tatiana razem ze swoim chłopakiem Saszą, mieli zostać ich przewodnikami po Syberii.
Wpadła do sali, gdzie według ogłoszenia miało odbyć się spotkanie i na szczęście wszyscy stali, więc szybko wmieszała się w tłum i odnalazła swoją grupę. Stanęła obok Azalii, Rosjanki, która kurs odbywała w grupie obcokrajowców. Zaraz po skończeniu trzyletniego szkolenia chciała wyjechać do Chin i tam pracować.
– Pan Zinin poprosił przedstawicieli grup i przekazuje im wyniki. Za pół godziny ma być spotkanie, żeby wpisać się do grup ze specjalizacjami. Nadal kurs uzdrowicielski? – Zapytała ją Rosjanka z tym charakterystycznym akcentem, a Lily kiwnęła głową. Już miesiąc wcześniej podjęła ostateczną decyzję, że przez kolejne dwa lata będzie na kursie uzdrowicielskim. Zauważyła, że do ich grupki wraca Nikolaj, a w ręce trzymał kilkanaście kopert, które zaczął bez słowa rozdawać.
Plusem tego, że jej nazwisko zaczynało się na literę „e”, było to, że w takich sytuacjach nie musiała długo czekać. Prawie wyrwała chłopakowi kopertę ze swoimi wynikami i drżącymi rękoma wyjęła pergamin.

Szanowna Pani Evans,
informujemy, że Komisja Edukacyjna zapoznała się z wynikami egzaminów z części teoretycznych i praktycznych, i całość roku zalicza na ocenę: Wybitny.
Pragniemy Pani pogratulować uzyskanego wyniku. Jesteśmy dumni, że w pełni wykorzystała Pani dostępne narzędzia i wiedzę prowadzących, aby rozwijać swój talent.
Drugi pergamin zawiera wyniki z poszczególnych przedmiotów. Pierwsza ocena, to wynik części teoretycznej, a druga ocena dotyczy części praktycznej.
Życzymy dalszych sukcesów w dziedzinie warzenia eliksirów.
Wydział Eliksirów i Alchemii
Moskiewskiej Komisji Edukacyjnej
w składzie:
Zinin Iwan – przewodniczący komisji
Repnin Agrafiena – zastępca komisji
Popow Wassa – sekretarz komisji
Lowitz Siergiej – członek komisji
Fahlberg Karl – członek komisji


Uśmiechnęła się szeroko, gdy zobaczyła ocenę ogólną z całego roku i wyciągnęła drugi pergamin.

Wydział Eliksirów i Alchemii
Moskiewskiej Komisji Edukacyjnej

Kursant: Evans Lily
Wynik Egzaminów Końcowych po pierwszym roku kursu: WYBITNY

Antidota – Wybitny/Wybitny
Eliksiry poziom zaawansowany –Wybitny/Wybitny
Eliksiry Lecznicze – Powyżej Oczekiwań/Wybitny
Niewykrywalne Trucizny – Powyżej Oczekiwań/Powyżej Oczekiwań
Popularne Trucizny – Wybitny/Wybitny
Kamienie o właściwościach magicznych – Wybitny/Wybitny
Rośliny o właściwościach magicznych – Wybitny/Wybitny
Zwierzęta o właściwościach magicznych – Wybitny/Wybitny
Wybrane fakultety:
Zaklęcia i uroki – Wybitny/Wybitny
Podstawy Alchemii – Powyżej Oczekiwań/Wybitny
Historia Eliksirów* – Powyżej Oczekiwań

Pierwsza ocena – egzamin z części teoretycznej
Druga ocena – egzamin z części praktycznej
*przedmiot kończący się egzaminem teoretycznym.

– I jak, Lily? – Zapytała ją Azalia, ale chyba znała odpowiedź, bo Evans szczerzyła się jak głupi do sera.
– Wybitny! – Zapiszczała i pokazała jej pergaminy.
– Nie wierzę… Mieli czas, żeby do każdego wypisywać indywidualne listy. Ja mam o tym, że mają nadzieję, że w kolejnych latach kursu będę dalej doskonaliła talent i podwyższę swe umiejętności. – Rosjanka pokazała jej list, a Lily uśmiechnęła się na widok oceny: Powyżej Oczekiwań. Azalia wyznała jej kilka tygodni wcześniej w czasie nauki, że była przedostatnia na liście rekrutacyjnej. Oczekiwała oceny Zadowalającej z egzaminów końcowych.
– Gratuluję! To lepiej niż oczekiwałaś. – Uśmiechnęła się do niej i szybko przeczytała to, co Komisja Edukacyjna napisała w jej liście. – Miło z ich strony. Myśleli o nas przez chwilę.
– O tobie pewnie trochę dłużej, w końcu masz Wybitnego. – Lily oddała jej pergamin i spojrzała na Nikolaja, który ogłosił, że mają przejść do innej sali na zebranie.
Dziewczyny ruszyły wraz z tłumem na korytarz. Przecisnęły się bliżej lewej strony korytarza i skręciły w drzwi do sali o numerze 31.
Przez chwilę omawiała wyniki z innymi uczestnikami kursu, gratulowali sobie i rozmawiali o tym, jakie specjalizacje wybiorą.
Syknęła z bólu, kiedy Azalia szturchnęła ją łokciem w żebra, gdy wszedł Iwan Zinin. Pod prawą pachą trzymał obszerną teczkę, a w lewej dłoni trzymał laskę, którą się podpierał od czasu, kiedy jedna z trucizn wylała się na jego prawą nogę.
Położył na biurku teczkę i wyciągnął z niej kilkanaście skoroszytów.
– Proszę o ciszę! – Powiedział głośno swoim tubalnym głosem i nie było już słychać żadnych szeptów. Przez jego krzaczaste wąsy nie było widać uśmiechu, ale policzki uniosły się delikatnie do góry i wokół lekko zmrużonych oczu pojawiło się więcej zmarszczek. – Gratuluję wszystkim zdania pierwszego roku kursu! Szczególnie tym, którzy otrzymali ocenę Wybitną i Powyżej Oczekiwań! Będę was do siebie kolejno prosił i wspólnie wypełnimy formularz dotyczący wybranej specjalizacji! Chciałbym uciąć plotki, które krążą wśród was! Jeżeli tylko jedna osoba zdecyduje się na którąś ze specjalizacji, to ta specjalizacja zostanie otwarta! Mamy szerzyć wiedzę, a nie blokować dostęp do niej! Proszę do mnie: Andersen Nikolaj!
Lily patrzyła jak blondwłosy chłopak idzie do pulpitu i przez około trzy minuty wpisuje swoje dane, i szepce o czymś z Mistrzem Eliksirów.
Wierciła się przez ten czas na swoim miejscu, bo ona była kolejna na liście. Nikolaj odszedł na swoje miejsce, a Zinin podpisał formularz, schował go do skoroszytu, a następnie zamknięty skoroszyt odłożył do pustej teczki.
– Fajardo Iago! – Wezwał następnego kursanta, a rudowłosa spojrzała ze zdziwieniem na Azalię.
– Pewnie ma wymieszane teczki. – Rzuciła Azalia i Evans wzruszyła ramionami, i dalej czekała. Kolejne osoby były wyczytywane w porządku alfabetycznym. Jako ostatnia poszła Azalia Woronow. Wróciła na swoje miejsce po chwili, a pan Zinin schował skoroszyt z jej formularzem do teczki i zamknął ją.
– Plany z zajęciami danych specjalizacji, otrzymacie państwo w dzień rozpoczęcia drugiego roku kursu. Życzę wszystkim udanych wakacji! Do zobaczenia drugiego lipca! – Nikolaj w imieniu całej grupy podziękował, a kiedy pan Zinin zaczął zakładać marynarkę wstała ze swojego miejsca i poszła do pulpitu.
– Przepraszam, nie zostałam wyczytana. – Powiedziała i uśmiechnęła się, gdy spojrzał na nią zdziwiony.
– Widocznie nie zabrałem pani skoroszytu z biura. Teraz jestem umówiony na spotkanie z Komisją Edukacyjną, ale niech pani przejdzie do biura i zapyta o panią Mawrę Rohow. Zna język angielski, więc na pewno się panią zajmie. – Powiedział uprzejmie i Lily podziękowała mu. Miała wielką nadzieję, że nie ma dużej kolejki, bo musiała zrobić pranie, posprzątać i spakować się na jutrzejszą podróż w góry Ural.
– Co powiedział? – Azalia czekała na nią na korytarzu.
– Mam iść do biura, bo zapomniał mojego skoroszytu. – Skrzywiła się. Nigdy nie była w biurze, ale słyszała wiele plotek o tych, którzy tam się udali. Wprawdzie nikt nie zaginął, ale niektórzy twierdzili, że woleliby wykraść jajo smokowi niż iść załatwić coś do biura.
– Widzimy się wieczorem na Kremlu? – Zapytała Rosjanka, a Ruda kiwnęła głową.
– Gdzie dokładnie?
– Pod dzwonnicą Iwana Wielkiego. – Odpowiedziała Woronow i Lily znów kiwnęła głową. W piwnicach dzwonnicy znajdował się bar prowadzony przez czarodzieja i było to bardzo popularne miejsce wśród kursantów. Za kilkanaście sykli można było nieźle się wstawić. Po egzaminach były promocje dla kursantów i ci, którzy ukończyli egzaminy z oceną Wybitną pili za darmo. – Dziś sporo zaoszczędzisz, Lily!
Evans pożegnała się z Rosjanką i skierowała swe kroki do biura Wydziału.
Zdziwiła się, bo kolejka składała się z czterech osób i nawet spytała się, czy czekają do pani Rohow. Jeden z chłopaków zaczął coś do niej mówić, ale z tej całej wypowiedzi zrozumiała jedynie: niet. Spróbowała za pomocą prostych znanych słów powiedzieć, że wchodzi i wiedziała, że jej wypowiedź brzmiała zapewne: ja iść Rohow. Dziewczyna z kolejki uśmiechnęła się do niej i wskazała ręką na drzwi, jakby mówiła: idź.
No to poszła. Zapukała i weszła do biura. Zdziwiła się, kiedy zauważyła podłużny kontuar z ponumerowanymi stanowiskami. Na pięć okienek, trzy były zajęte przez starsze kobiety, które obsługiwały trzech kursantów.
Ta z okienka z numerkiem cztery spojrzała na nią z zainteresowaniem.
– Pani Rohow. – Powiedziała głośno i wyraźnie.
– Rohow…! – Odwróciła się i krzyknęła coś w stronę kilku kobiet, które stały przy szafkach z tyłu biura. Młoda kobieta podeszła do okienka numer pięć i Lily do niej dołączyła.
– Dzień dobry, pan Zinin powiedział, żebym tu przyszła, bo zapomniał skoroszytu z moim formularzem, a mam zapisać się na specjalizację. – Powiedziała od razu Ruda, a pani Rohow uśmiechnęła się.
– Nazwisko? – Zapytała ją i Lily podała dane. Rosjanka ponownie odeszła w stronę szafek i po chwili wróciła z jedną teczką. Otworzyła ją i przeglądała pergaminy.
– Ale pani skończyła kurs. – Powiedziała powoli, a ona poczuła jak krew odpływa z jej mózgu i przez chwilę patrzyła na nią spanikowana.
– Nie, przecież dostałam się na pełne trzy lata. – Odparła Evans, a kobieta znów przeszukała pergaminy.
– Tak, dostała się pani na trzy lata. Nie dostaliśmy informacji, że podejmuje pani kurs. Zobacz, pani. – Podała jej trzy pergaminy i zaczęła na nie po kolei wskazywać i tłumaczyć powoli. – Tu jest tekst o rocznym kursie, bo wygrała pani konkurs. Tu odpowiedź z pani szkoły, że przyjmuje pani nagrodę i przyjeżdża w lipcu. Tutaj, jest pismo, że pani dostała się na pełny kurs, ale nie mamy odpowiedzi od pani. Odpisała pani, kiedy dostała list z informacją o pełnym kursie?
– Nie. – Powiedziała Lily cicho i musiała to powtórzyć głośniej. Myślała chwilę nad pismem, które dostała w czerwcu rok temu. Nie wydawało jej się, żeby czytała coś o potwierdzeniu podjęcia kursu. – To co teraz?
– Dobrze, że pani tu jest wcześnie, a nie w lipcu. Wypełni pani kilka formularzy zgłoszeniowych i szef rozpatrzy pani zgłoszenie. Widzę dobrą ocenę, to będzie pewne, że przyjmą panią. – Kobieta uśmiechnęła się i zaczęła kompletować egzemplarze pustych pergaminów. Powoli zaczęła jej tłumaczyć, co i gdzie wpisać, ale Evans przestała ją słuchać zaraz po pierwszym pergaminie. Nic nie dzieje się bez powodu, Lily. Może to znak? Przecież tęsknisz, a kursy są takie same… Sama mówiłaś Dorcas, że żałujesz… Mogłabyś wrócić do Anglii… Mogłabyś wrócić do…
– Uzupełniamy, chto? – Usłyszała, wyrywając się z osłupienia i spojrzała w niebieskie oczy urzędniczki.
– Niet. – Odpowiedziała Lily drżącym głosem i obdarzyła ją szerokim uśmiechem. Przeprosiła panią Rohow, pożegnała się i wyszła z biura. Oparła się o zimną ścianę korytarza i lekko uderzyła potylicą o mur.
Na brodę Merlina! Wracam!

15 komentarzy:

  1. Wyjątkowo otworzyłam sobie Worda i piszę tam ten komentarz, bo jak tak czytałam to chciała się wypowiedzieć o większości fragmentów, a w ten sposób mi łatwiej przeszukiwać tekst, także nie przynudzając:
    Fajnie, że dałaś wzmiankę o tym opisie meczu, całkiem przyjemnie się to czytało i fajnie było dowiedzieć się, że to jego granie oprócz sprawiania mu przyjemności ma też jakiś większy sens: poszukiwanie śmierciożerców.
    Syriusz bardzo mi się nie podobał. Tzn podobała mi się jego kreacja, idealnie się wpisuje w to, jak chcesz go przedstawić, jestem pod wrażeniem, ale nie podobało mi się to jaki tutaj jest i jak się zachował. Też ma swoje potrzeby?! Też mi coś, typowy facet, który myśli nie tą częśćią ciała co powinien. Albo kocha Dorcas i chcę z nią być i robi wszystko by ją odzyskać, albo sobie używa. Nie może tu myśleć o Dorcas, a tam zatapiać się w ramionach jakiejś randomowej laski. Dobrze, że ma Katy, strażniczkę jego cnoty i związku! Serio, bardzo nie podobało mi się jego zachowanie i podejście do życia, miałam ochotę wstać i przywalić mu solidnego plaskacza.
    Dorcas i te jej rozterki miłosne i bycie urażoną księżniczką też mnie zaczynają już drażnić, niby go kocha, niby chce z nim być a obraża się o prezenty, w końcu chciała trochę wolności, czasu na przemyślenia i w ogóle, sama też nie zachowuje się fair zapraszając jednego z jego najlepszych kumpli na wesele. Martwi mnie trochę to, że widać, że nie czuje się tutaj dobrze, ale mimo wszystko nie chce wracać. I te jej kłopoty z zaśnięciem, zaraz stanie się eliksiromanką!
    Jess jak zwykle rewelacyjna! Taka dziewczęca, trochę słodka idiotka, trzpiotka, a trochę rozsądna kobieta, która broni swojego terytorium przed jakąś laską Adalberta. Zaintrygował mnie ten fragment o tym, że ona też jest taka jak on. Ciekawa jestem co z tego wyniknie, bo wiem, że nigdy nie robisz nic tak by sobie było, tak o! Ach… No Adalbert, nie wiem dlaczego, ale on mnie tak strasznie, strasznie irytuje i tak bardzo go nie lubię. Chyba tylko Barabasza nie lubiłam bardziej. Fajnie, że odwiedzili tyle krajów i dobrze to wykorzystali i fajnie, że mogłaś ich spotkać z Dorcas i Lil.
    Remus jak zawsze rewelacyjny. Coraz bardziej to on staje się dla mnie trochę Colinowaty! (Ach zapomniałabym, Will!! <3 Wrr, mój kochany przejaw Colina, chociaż tutaj jakoś tak mało tego było. Ale cieszę się na wzmiankę o nim i mam ochotę piszczeć jak mała dziewczynka). Wracając do Remusa, to jak zawsze ujęło mnie jego szarmanctwo, jego dobre maniery, inteligencja i podejście do życia. Czyżby szykował się jakiś romansik z Dagny? Bardzo ciekawa jestem jak rozwiniesz ten wątek, bo łapie się na tym, że jak czytam to co raz bardziej go wyczekuję. Dagny też jest świetnie zrobiona, te jej próby nauki języka, ta jej naiwność i niedowierzanie. Chapeau bas!
    O Katy się za bardzo nie wypowiem, wiesz dlaczego. Mogę tylko powiedzieć, że ostatnio mi jej bardzo mało i zaczęłam za nią tęsknić.
    Lily jak zawsze prymuska, ale czy Ty ze wszystkich musisz alkoholików robić? :P Kolejna co myśli o tym, żeby się upić. I to jeszcze za darmo! No wiesz Ty co? Jestem z niej dumna, że tak świetnie sobie poradziła na kursach i zgarnęła takie super oceny, chociaż trochę mi smutno, że jednak nie zostanie w Rosji. To znaczy fajnie, że może wrócić, i w ogóle, że tak się udało to rozegrać jej, i że w sumie przeżyła fajną przygodę, ale trochę mi będzie brakowało tego rosyjskiego akcentu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz całościowo: rozdział był mega, nie wiem jak ty To robisz, że udaje Ci się ich wszystkich tak ładnie przeplatać, że praktycznie o nikim nie zapominasz, i że nawet jak przez chwilę jest kogoś więcej, tak jak ostatnio Jess, czy wcześniej Katy, to potem to trochę ukracasz i poświęcasz więcej czasu innym. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i momentu gdy mój Remus albo Will wejdą na tapetę.
      Niby nic takiego się nie wydarzyło tutaj, ale wiem, że przynajmniej w kilku miejscach robiłaś sobie podwaliny do kolejnych ważnych wątków i jestem ciekawa co z tego wyniknie i jak to poprowadzisz. Czekam z niecierpliwością na resztę.
      Co do błędów, to już o tym gadałyśmy, więc pewnie wiesz co masz zrobić, ale z notki na notkę widzę, że coraz lepiej Ci to wychodzi, i że większość sama wyłapujesz.
      Chciałam Cię jeszcze tylko pochwalić za to, że tak dobrze odrabiasz zajęcia z geografii, że oni nie chodzą sobie tak o, tylko, że dokładnie sprawdzasz co gdzie jest, jak dojść z miejsca w miejsce, i w ogóle. Bardzo mi się to podoba.
      Kurczę, planowałam się nie rozpisywać, a wyszła mi grubo ponad strona w Wordzie. Czekam na dalsze rozdziały, i zapraszam niedługo na nową notkę do mnie!

      Buziaki,

      Lika

      P.S. tam mi zabrakło znaków, więc wstawiam to w kolejnym komentarzu.

      Usuń
    2. Jak to mam w zwyczaju, odniosę się do większości tego, co napisałaś :)
      Bardzo bałam się sceny z meczu. Nie chciałam już wprowadzać nowych nazwisk zawodników, bo w kontekście przyszłych wydarzeń nie są one ważne, dlatego jest w takim skrócie.
      Tak jak pisałam pod rozdziałem 38, na jego dyspozycyjność jest przymykane oko, bo jego obecność w drużynie ma drugie dno i tylko trener oraz dowództwo Zakonu o tym wiedzą.
      Z Syriuszem, nie jest do końca tak jak myślisz. Nie ma wcześniejszych rozdziałów z roku 5 czy 6, gdzie wyobrażam sobie, że był bardzo charyzmatyczny i potrafił zbajerować niejedną (nawet starszą) uczennicę. W rozdziale 45 i 46 pojawią się dwie, może trzy sceny, które będą podobne do tej sytuacji, ale to nie zdradzam.
      Taka prawda, że Dorcas nie odpisuje na jego listy i trochę już stawia na niej krzyżyk, bo jednak ma małe nadzieje na to, że oni w końcu będą razem. Prezenty są z czystej przyzwoitości, ale też ze złośliwości. Ona od święta też mu wyśle upominek, ale żeby: hej, co u Ciebie? to już nie :)
      Teraz ich relacja przypomina trochę: mamy wspólnych przyjaciół, zachowajmy pozory. Wydaje mi się, że gdyby nie to, że tworzyli paczkę, to oboje ucięliby tę znajomość :) takie życie.
      On niby poukładany jest, ale ma te 19 lat i daj mu czas. Niech popełni parę błędów, bo kto ich nie robi?
      Fajnie, że zauważasz to wiecznie miotanie się Dorcas. W 45 lub 46 zacznie się wszystko powoli wyjaśniać.
      Jess jest bardzo zaborcza względem Adalberta. Wynika to z tego, że oni są bratnimi duszami. I ona, i on wiedzą, że tak jest (wizje, które ma są o nim, ale też o niej). Dodatkowo on ma te swoje tajemnice, które Jess pomaga mu utrzymać w sekrecie, odwraca od nich uwagę i jednak im mniej osób o nich wie, tym dla niego lepiej. Jest przez to bardzo uczulona na punkcie tego, jak blisko dopuszcza do siebie inne osoby.
      Wydaje mi się, że Bert Cię irytuje, bo jest tak, że co on powie, to Jess robi. I te jego tajemnice! :D Jak pisałam w komentarzach pod ostatnim postem, to zacznie wychodzić na jaw wiosną 1980 r., a potem w 1981 i 1983 lub 1984 r.
      Poczekaj spokojne, myślę, że trochę mu odpuścisz.
      Remus, to chyba jedyna postać z kanonu do której podchodzę bardzo ostrożnie i nie pozwalam sobie na jakieś wielkie odstępstwa w jego życiorysie. Jego wilkołactwo i to, co działo się wcześniej, wykreowało go na bardzo rozsądną osobę.
      Nie odpowiem Ci, czy będzie coś między nim a Dagny. Na pewno pojawi się fascynacja (w sumie już to można zaobserwować), no i on oswojony wilczek, a ona dzika wilczyca :P
      Katy w przyszłych rozdziałach będzie miała swoje sceny i wydaje mi się, że będziesz zadowolona. :)
      To, że Lily miała wtedy alkohol za darmo, to nie znaczy, że ją wynosili z lokalu. Była pełna kulturka i pamiętaj: to Rosja. U nich picie, to sport narodowy. Oj, nie jest tak wielkim prymusem, miała kilka Powyżej Oczekiwań.
      Myślałam, że będziesz bardziej zadowolona z tego, że wraca. :( Wątek Rosji i tego kursu będzie miał duuuuuże znaczenie, no i Ruda jest mi jednak potrzebna w Anglii :)
      Co do Jess, Berta i Juliette, to oni są artystami, a moja polonistka z liceum dużo razy powtarzała, że artyści są bardziej tolerancyjni, otwarci na nowe doświadczenia i (żartobliwie) lubią używki :P No a Dorcas, to Dorcas (i wszystko wiadomo :D).
      Cieszę się, że Ci się spodobał ten rozdział. Masz rację, robię sobie bazę pod ważne wydarzenia, a zacznie dziać się więcej i to już od następnego rozdziału.
      Remus będzie w 43 i 44, a Will pojawi się też w 44 – już nawet piszę jego perspektywę :)
      Jak mnie nie stać na wakacje, to odpalam Google Maps i podróżuję za darmo :D Znasz mnie już tyle lat i wiesz jak kocham jeździć, i zwiedzać, nie tylko po Polsce :)
      Błędy poprawię tak do godziny 16:00. Jestem dumna, że jest ich mniej w porównaniu z ostatnim rozdziałem.
      No i: nadal szukam Bety :D (ten tekst będzie chyba powielany do końca tego opowiadania, chyba że wcześniej znajdę Betę).

      Też się rozpisałam, ale chociaż podróż mi zleciała!
      Dzięki za tak długi komentarz, uwielbiam takie! <3
      Do następnego i do jutra!
      SBlackLady <3

      P.S. Wyszła ponad 1 strona w Wordzie :D

      Usuń
  2. W przeciwieństwie do poprzedniczki, ja cieszę się niezmiernie na powrót Lily do Anglii. Wyjechała, przeżyła fajną przygodę, ale tak naprawdę ta Rosja nie oferowała jej nic takiego, dla czego warto tyle się męczyć i tęsknić. Z jednej strony myślałam, że ta pomyłka to będzie dla niej straszny cios, a powrót do kraju niemal jak kara, ale rozegrałaś to duuuużo lepiej! Fajnie, że to była jej decyzja, że miała szansę zostać, ale jednak wybrała inaczej. Tak czekałam na jej spotkanie z przyjaciółmi, na konfrontację twarzą w twarz z Jamesem! Zrobiłaś mi tym piękną niespodziankę ❤ co do sceny z Syriuszem również nie mogę się zgodzić z moją przedmówczynią - doskonale pamiętam tą wzruszającą chwilę, gdy Syriusz i Dorcas się pożegnali. To ona go odrzuciła, to ona się odcięła, nie potrafiła zrozumieć i wybaczyć. Dor ewidentnie ma problemy sama ze sobą i to na tym powinna się skupić, a nie na zdenerwowaniu na to, jak traktuje ją Black. Tu znowu wspomnę, że ja przecież uwielbiam postać Dorcas Meadowes niemal w każdym opowiadaniu i jej związki z Syriuszem, ale akurat u Ciebie coraz bardziej skłaniam się ku stwierdzeniu, że oni chyba jednak nie są dla siebie stworzeni. Moje nowe marzenie odnośnie przyszłości w tej historii to związek Blacka z Katy xdd co do Jess, to była urocza w tej swojej zazdrości o Berta i błagam równocześnie - zacznij w końcu odkrywać te ich wspólne tajemnice, bo nie wytrzymam ;) mi też podoba się Remusowa fascynacja Dagny, chciałabym dla niego jakiegoś wichru namiętności :D trochę tylko nie rozumiem tej "ukrytej" misji Pottera w drużynie. Przecież jakby dowództwo Zakonu chciało wysłać jednego swojego człowieka w każde miejsce, gdzie mógłby żyć incognito jakiś śmierciożerca i go obserwować jakiś czas, to szybko by im ludzi zabrakło. No chyba, że są po temu jakieś poważniejsze powody, których dowództwo nie zdradziło Jamesowi, a Ty czytelnikom, bo inaczej to to wydaje mi się trochę bez sensu marnowanie czasu i potencjału.

    Tak jak mówiłaś wcześniej, rozdział rzeczywiście jest świetny! Teraz już nie mogę doczekać się kontynuacji wątków. Mam też nadzieję na trochę więcej Katheriny, bo chyba ją ostatnio troszkę zaniedbałaś xd
    Serdeczne pozdrowienia ślę ❤
    Drama

    Ps. Zapomniałam dodać, że zmiana szablonu mobilnego też super. Bardzo ładnie to wygląda teraz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, wróciłam i odpieram argumenty :D
      po pierwsze nie mówiłam, że się nie cieszę z powrotu Lily, bo ja też się cieszę jak cholera, tylko ten rosyjski akcent moim zdaniem był mega i tego mi będzie brakowało. No i jednak na pierwszym roku program Rosji i Anglii bardzo się różnił, więc warto było tam pojechać. Teraz faktycznie, nie ma różnic zbyt wielkich, i jeśli może wrócić, bez "psucia" sobie papierów, to oczywiście głupotą byłoby nieskorzystać. W końcu to pewnie sygnał od losu :)
      Zgadzam się w 100 procentach, że to ona go odrzuciła i się odcięła, ale z drugiej strony on ciągle chce do niej wrócić, mówi, że ją kocha, że o nią walczy, a tutaj myśli o, no nie oszukujmy się, zaspokojeniu swoich potrzeb. Chyba osoba zakochana i walcząca o miłość tak nie robi? Chodzi mi tylko o to, że albo powinien definitywnie stwierdzić: słuchaj stara, masz rację, z nami koniec, nic już z tgo nie będzie, albo na prawdę zacząć się starać. A Dorcas właśnie wkurzyła mnie tym, że sama chciała by dał jej spokój i go odrzuciła, a jednak narzeka jaki to on zły i niedobry, bo w prezencie wysyła jej to samo co innym. Bardzo niefajnie. Martwi mnie też to, że widać ewidentnie, że Dor ma jakieś problemy zdrowotne. Mam nadzieję, że SBlackLady szybko ją z tego wyciągnie :)
      Jeśli chodzi o Jamesa, to mi akurat podoba się ta wstawka o tym, że dzięki meczom może obserwować innych zawodników. O ile znam SBlackLady to wiem, że ona na pewno ma w tym jakiś większy cel, więc to nie jest tylko marnowanie czasu i potencjału. Plus ja to sobie też tłumaczę trochę tak, że wyrazili na to zgoddzę pod takim warunkiem, bo raz, że wtedy mają jakieś zabezpieczenie, dlaczego James może grać, gdyby innym członkom się to nie podobało, a dwa, że może to coś dobrego przyniesie. Nigdy niewiadomo...

      W ogóle uwielbiam się z Tobą nie zgadzać i wchodzić w polemikę. Bardzo się cieszę,że często mamy tak odmienne zdanie, bo to też pokazuje, że każdy odbiera to opowiadanie na swój sposób i inaczej interpretuje, a to chyba największe uznanie dla autora.

      Pozdrawiam gorąco :)

      Lika

      Usuń
  3. Jeeej! A tak bałam się, po reakcji Liki, że jednak nie powrót Lily nie zostanie przyjęty z entuzjazmem! Dzięki wielkie! Teraz wiem, ze nie było czego się bać 😁
    Skoro teraz już wiadomo, co było według mnie takie „wow” w tym rozdziale, to domyśl się, co może być „bombą” w *43* 😁
    Kurczę, muszę wrócić do tych kilku rozdziałów sprzed pożegnania Syriusza i Dorcas. Wydaje mi się (nie pamietam czy tak to przekazałam), że fakt, odrzuciła go i odcięła się, ale wybaczyła mu. Bardziej chciała uporządkować swoje życie i myślała, że sam wyjazd wystarczy. Niestety to nie wychodzi :)
    Jestem teraz w takim momencie kreowania tych postaci, że poważnie zastanawiam się, czy faktycznie, tak już zawsze osobno wyjdzie im na dobre... Na szczęście mam jeszcze trochę czasu na decyzję w tej kwestii 🙂
    Wydaje mi się, że za jakieś 10 rozdziałów wystaruję z pierwszą tajemnicą Berta, więc jak wiatry będą wiały tak, jak do tej pory, to pod koniec tego roku jeden sekrecik wyjdzie na jaw 🙂
    Misja Jamesa w Zakonie jest niejasna, bo Zakon póki co miota się. Ma swoich ludzi, to tu, to tam, ale niczego nie znajdują. Takie szukanie igły w stogu siana i raczej to do pokazania, że dowództwo nie wie, co robić, żeby było bliżej końca wojny. Hmm... dodam, że to nie będzie trwało wiecznie i powoli sytuacja będzie coraz bardziej napięta 😊 No i dodam (żebyś nie myślała, że nic nie szykuję), że będzie nawiązanie do takiego rzucania ludzi w kilka miejsc na przeszpiegi w rozdziale 45 lub 46 🙂
    Trochę żałuję, że tak przeciągam, bo odnoszę wrażenie, iż jest to odbierane tak, jakbym trochę nie miała pojęcia, co z tym zrobić, ale uwierz mi.
    Teraz buduję maszynę i niedługo ona ruszy. 🙂

    Postaram się, żeby było więcej Katy w przyszłości. W następnych dwóch notkach są sceny z jej perspektywy, ale chyba je jeszcze je przejrzę, bo to juz dwie osoby za nią tęsknią! 😁

    To z szablonem, to przez przypadek! Blogspot wysłał informację o cookies i musiałam wstawić kod w szablon, ale na wersji mobilnej nie wyskakiwało powiadomienie. Coś zmieniłam i wyszło 😂 chyba zostanę informatykiem 😁

    Dziękuję bardzo za miłe słowa i tyle przemyśleń 🙂 niektóre wątki mam otwarte na zmiany i po takich komentarzach, zdarza mi się zmienić los niektórych bohaterów, a teraz to juz naprawdę poważnie zastanawiam się, co zrobić z relacją Syriusza i Dorcas 😊

    Uściski i trzymam kciuki za sesję! ❤️❤️
    SBlackLady

    PS Lika czuje się oburzona, że się z nią nie zgadzasz w wielu kwestiach. 😂 Zapowiedziała, że w sobotę wyrazi tutaj swe oburzenie 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale super, że wątek związku Syriusza i Dor nie jest sprawą pewną i zamkniętą! Będę czekać na to, co zdarzy się tam dalej.

      A niech wyraża! Będę bronić swoich racji xd
      I dzięki za trzymanie kciuków, przyda się ❤
      Drama

      Usuń
    2. A napiszę Ci (niech stracę 😛), że Dorcas i Syriusz spotkają się w rozdziale 47 lub 48 😁

      Ok., to poczekaj aż Lika wróci z Sabatu jaki sobie urządziłyśmy 😁 ja muszę zaopatrzyć się w popcorn 😂

      Studenty muszą się wspierać 💪💪💪

      Usuń
  4. Bardzo się cieszę, że jest mowa o Dorcas i Syriuszu! I mam ogromną nadzieję, że w końcu los ich ze sobą spiknie, bo jakby inaczej? Syriusz i Katy kompletnie mi do siebie nie podchodzą i naprawdę będę podłamana jeżeli coś będzie między nimi! O nieee, tylko nie to!

    No i Remus w tym rozdziale był świetny, nie wiem czemu, ale zapadł mi w pamięci. Uwielbiam jego postać.

    Życzę dużo, dużo weny i pozdrawiam❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Dorcas i Syriusz spotkają się w 47 lub w 48 (może w obu?), a co przyniesie to spotkanie, okaże się :)
      W sumie, też całą blogową karierę (10 lat) Syriusz był głównie do pary z Dor i dlatego cały czas się waham, co z nimi zrobić :)
      Remus ostatnio pojawia się częściej i cieszę się, że to, jak teraz go prowadzę przypada Wam, Czytelnikom, do gustu. Mam nadzieję, że jego dalsze losy też będą tak odbierane.

      Dziękuję za miłe słowa :)
      Również życzę weny i do następnej (u Ciebie lub u mnie ;))!

      Pozdrawiam!❤️
      SBlackLady

      Usuń
  5. Dzień doberek! :D To znowu ja, tęskniłaś? :D
    Ogólnie to chciałam powiedzieć, że rozdział przeczytałam już o 14:00. Dziś zrezygnowałam z edukacji na rzecz wygrzewania pod kołderką choróbska, które mnie dopada i postanowiłam, że skoro i tak nie jestem zdatna do użytku, to przeczytam chociaż jeden rozdział przed pójściem do pracy (żeby niepójście było takie łatwe…).
    Więc rozdział przeczytałam. W Wordzie napisałam cudny komentarz na ponad jedną stronę i… Zamknęłam go bez skopiowania treści i zapisania pliku :’)
    Także komentarz piszę jeszcze raz i mam nadzieję, że wyjdzie równie ładny, bo z poprzedniego byłam naprawdę dumna -_-

    A więc zaczynam od początku!

    Pierwszy rozdział, jaki u Ciebie czytałam, także zaczynał się właśnie meczem quidditcha. Wtedy byłam pod wrażeniem tego, w jaki sposób go opisałaś, teraz także jestem :) Gdybym miała w skrócie opisać Twój opis: krótko, zwięźle i na temat. Nie rozprawiałaś o lataniu w tę i we w tę, co mogłoby zanudzić czytelnika, ale też nie pominęłaś ciekawszych elementów gry, dzięki czemu zachowałaś klimat i magię meczu :) Brawo! :*
    Jak ja kocham relację Katheriny i Syriusza teraz! Wiem, że zawsze byli blisko, ale widać, że od kilku rozdziałów są jeszcze bliżej. Podejrzewam, że łączy ich ogromny zawód miłosny i cieszę się, że mają siebie nawzajem i nie są w tym wszystkim sami. Nawet jeśli Katy nie mówi za dużo na temat Williama, to i tak myślę, że wiele dla niej znaczy rozmowa z kimś, kto ją rozumie. Ale jaka z niej shipperka Dorcas z Syriuszem! Żeby aż tak, to bym nie pomyślała :D Cieszę się bardzo. Dzięki niej Syriusz pozostaje przy zdrowych zmysłach. Może gdyby go nie powstrzymywała przed robieniem głupot, już dawno znalazłby sobie jakąś panienkę dla zaspokojenia potrzeb, dla zagłuszenia tęsknoty za Drocas. Nie miałabym mu tego za złe, ale mimo wszystko cieszę się, że póki co do niczego nie doszło (i mam nadzieję, że nie dojdzie).
    Oj, a Dorcas i William to mnie powoli do szału doprowadzają! Jeszcze jak są razem i jedno drugie próbuje nakręcić na negatywne myślenie (Will w szczególności). Oboje podjęli pewne decyzje. Nawarzyli sobie piwa, to teraz muszą je pić. Nie wiem, czego oni oczekują od swoich byłych połówek. Dorcas sama zerwała kontakt z Syriuszem, nie odpisywała na jego listy. To jak on ma ją traktować? Robić z siebie wciąż debila i pisać do niej, jak gdyby nigdy nic? Czemu on miałby traktować ją jako kogoś więcej niż koleżankę, skoro ona jego traktuje praktycznie jak powietrze? Ja wiem, Syriusz też mógłby się bardziej postarać, powalczyć dłużej, ale nie można mieć mu tego za złe. Myślę, że on sam nie do końca wie, co począć w danej sytuacji. A już ja dam Willowi walczenie o Katherinę! Niech tylko spróbuje! Wejdę do komputera i go rozerwę!
    Juliette… Kim jest Juliette i co ona robi i dlaczego niszczy mój wyczekany moment Jessiki i Adalberta?! Nie wiem, co o niej myśleć. Widzę, że wokół postaci Berta pojawia się coraz więcej dziwnych wątków, niewyjaśnionych spraw, ale nie dopytuję, bo obiecałaś, że wyjaśnią się one w ciągu następnych kilkunastu rozdziałów. Będę czekać (chyba cierpliwie) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się wątek Dagny. Cieszę się bardzo, że Remus poznał kogoś „swojego”. Może poznać trochę inne życie, zobaczyć, jak żyją inne wilkołaki. Nie shippuję go z Dagny, ale mimo wszystko bardzo lubię ich wspólne sceny :) No i to, jak Dagny się powoli oswaja… Świetnie Ci to idzie, opisywanie tego wątku. Fajnie, że Remus poznał najpierw kogoś, kto jeszcze nie do końca był po żadnej ze stron, bo łatwiej mu było przekonać go do swojej racji. No i jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się jego misja, bo jeszcze trochę przed nim jest pracy.
      Widzę, że Jessica ma kły na Williama i bardzo dobrze. Cieszę się, że nie jestem sama :D Swoją drogą nieźle zabalowała w Australii. Nie zdziwił mnie nowy tatuaż, to takie w jej stylu. Fajnie, że utrzymujesz jej charakter :D Ale szkoda, że nie zobaczy ona małej Jo :( Ale rozumiem, względy bezpieczeństwa :( Szkoda też, że nie opisałaś jej spotkania z Lily, no ale Ruda niedługo wraca i myślę, że jeszcze moje potrzeby zostaną zaspokojone.
      No proszę, proszę! Severus wkracza do akcji! Jestem ciekawa, po co mu informacje o Lily. Czy idziesz zgodnie z kanonem i po prostu on wciąż się w niej kocha, czy może jednak kryje się za tym coś więcej? Już widzę Katherinę, jak patrzy na niego zniesmaczona :D Ale wydaje mi się, że podoła temu zadaniu i zyska dla Zakonu Feniksa sporo cennych informacji :D
      AAAAAAAAA LILY WRACA AAAAAA! *_* Ale się cieszę :D Szczerzę się jak głupia do sera :D Będę miała teraz Jamesa i Lily <3 Już nie mogę się doczekać, naprawdę! Jestem podekscytowana! Jestem ciekawa, czy od początku tak planowałaś jej powrót, czy jednak gdzieś w trakcie pisania zmieniłaś zdanie? :)

      Kochana, rozdział jak zwykle świetny! Póki co pędzę do nauki, ale mam nadzieję, że szybko się uwinę i jeszcze tu wrócę dzisiaj :D Do zobaczenia pod rozdziałem czterdziestym trzecim! :*

      Usuń
    2. Uszanowanko!
      Wreszcie chwila oddechu i mogę odpowiedzieć ;)
      Od kilku lat nie chorowałam tak, żeby leżeć, także trochę Ci zazdroszczę, bo marzę o calutkim dniu w pidżamie ze źródełkiem gorącej herbaty z imbirem, cytryną i miodem. Albo chociaż winem grzanym :D
      Pocieszę Cię: dobrze, że zamknęłaś tak komentarz, a nie np. rozdział :D
      Rozprawianie o lataniu w tę i we w tę zostawiam na inne rozdziały, a że jestem z tego nogą, to wolałam tak właśnie poprowadzić mecz. No i to jednak wszystko z perspektywy Jamesa, dla którego quidditch to nie tylko wiatr we włosach i muchy w zębach, ale dobre ustawienie, żeby podać, obserwacja innych zawodników. Też zabawa, ale już myślenie bardziej "techniczne i logiczne".
      Katherinę ten temat zżera od środka i dzięki Merlinowi za Jess, do której zawsze może się zwrócić. Też nie chce za dużo mówić, choćby Syriuszowi czy Jamesowi, bo gdyby się domyślili, to łolaboga! Kolejna wojna.
      Katy zdecydowanie lubi jak bliscy są szczęśliwi, no i jednak jak się miało swoją ulubioną parę, to ma się jeszcze nadzieję, że będą razem. Tym bardziej, że przecież pod koniec siódmego roku Syriusz i Dorcas znów byli ze sobą blisko. Nie jako para, ale potencjał był.
      No a Black trochę tak chce, trochę nie chce zapomnieć. Wydaje mi się też, że ma lepsze rzeczy do robienia niż szukanie sobie nowej laski. Przynajmniej teraz.
      Will i Katy podobno na coś się umówili, w kwestii znajomych, więc pewnie dlatego tak, a nie inaczej się zachowuje.
      A co do Dorcas, to niby tak... Ale tak szczerze Ci powiem, że z autopsji wiem, iż no fakt... Podjęło się pewne decyzje, rozum mówi, że to koniec, ale w głębi serca ma się nadzieję, że znaczyło się dla tego kogoś naprawdę dużo i tak łatwo nie odpuści. Nawet jeśli nie chcę się ciągnąć tej relacji dłużej. To głupie, jak najbardziej, ale niestety tak jest. :D
      Syriusz zrobił jedną rzecz źle: posłuchał ją.
      Juliette to przyjaciółka Adalberta. Przecież przez te cztery lata nie był pustelnikiem :P I spokojnie, łączy ich wspólna pasja: sztuka, i zdecydowanie Juliette chciałaby czegoś więcej z Jess :D
      Wiesz co... Jak piszesz o Dagny, to mam w myślach taki mem, nie pamiętam dokładnie treści, ale to jest na zasadzie: kiedy Twój kolega po kilku pierwszych odcinkach Gry o Tron mówi, że Ned Stark zasiądzie na Żelaznym Tronie. Chyba przestanę to komentować, bo nie chcę zaspoilerować :D Wiadomo jak skończył Ned.
      Severus jak najbardziej kocha Lily. Tego nie mogłabym mu odebrać. Martwi się o nią, to na pewno. I póki co, słyszy tylko plotki. Dopiero później, jak będzie w bliższym kręgu będzie wiedział więcej i jego współpraca z Katheriną będzie poważniejsza.
      Katherina póki co tak na niego patrzy. Możliwe, że kiedyś pojawi się szacunek... Póki co, nadal jedzie na opinii wyrobionej w Hogwarcie.
      Wiedziałam, że ten rozdział się spodoba i już nie mogę się doczekać, aż zajrzę do 43, bo tam też już skomentowałaś :D
      Jak zawsze cieszę się, że Ci się spodobało :D No ale w końcu Lily wraca, nie mogło być inaczej :D
      Buziaki :*

      Usuń
    3. Nie wiem, kim jest Ned i jak zakończył -_- Przepraszam :D Po prostu nie oglądałam serialu, bo w głębi duszy liczę na to, że kiedyś wreszcie przeczytam książki :D

      Usuń
    4. To koniecznie przeczytaj :)
      Ned to fajna postać. Rozsądna, honorowa, uczciwa... Niestety koniec końców nie miał głowy do polityki. :)

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

Theme by Lydia | Land of Grafic