11.08.2018

*47 cz. 1*

[muzyka]
Tobias słuchał uważnie Charlusa Pottera i Roberta Parkesa, którzy przedstawiali szczegółowy plan Kamiennego Wzgórza, uwzględniającego miejsce, w którym odbywać się będzie ślub Jamesa i Lily.
Posiadłość Parkesów była dobrze chronionym przez zaklęcia miejscem, ale dopóki nie zostanie na nie rzucone zaklęcie Fideliusa, to nie było to miejsce nie do zdobycia. Wystarczyłoby zapewne czterech bardzo dobrych czarodziejów, żeby w pięć minut dostać się tam, ale akurat ten czas jest wystarczający na ucieczkę lub do zwarcia szyku i obrony Kamiennego Wzgórza.

Ochrona nie miała być widoczna. Wraz z kilkoma członkami Zakonu Feniksa mieli być ubrani w szaty wyjściowe i zachowywać się tak jakby byli tylko goścmi. Miał pewność, że jedynie Moody będzie wyjątkiem i zapewne będzie stał gdzieś z boku, i obserwował bawiących się gości.
Teraz przeszli do planu ewakuacji. Ci, którzy czuli się pewnie w teleportacji będą się pewnie od razu teleportować, ale dla reszty zostaną zorganizowane dwa świstokliki, stworzone przez Moody'ego, dlatego potem unikną też kłopotów przed Urzędem Świstoklików. W pierwszej kolejności zostanie poinformowane Biuro Aurorów, a potem aurorzy z Zakonu Feniksa wkroczą do akcji.
Powtórzyli plan raz jeszcze, i kiedy wiedzieli jakie mają zadania, to zwinęli pergaminy i Charlus schował je do teczki.
– O dacie i miejscu uroczystości goście dowiedzą się na kilka dni przed, więc mamy nadzieję, że rzeczywiście ten plan nam nie będzie potrzebny. – Powiedział Charlus i spojrzał na Moody'ego. – Na dziś już koniec?
– Tak, jesteście wolni. – Potwierdził Moody i rozległo się szuranie kilku krzeseł. – Leven, zostań jeszcze chwilę.
Nie zdziwił się, że Alastor chce z nim jeszcze pomówić. Powiedział mu o swoich obawach dotyczących Jess i miał sprawdzić, jak zdobywa te nazwiska. Wiedział, że nie będzie zadowolony, bo nic nie ustalił ani z rozmowy, ani z obserwacji.
Poczekał aż drzwi za panem Bonesem się zamkną i podszedł bliżej Szefa.
– Wiesz już jak zdobywa te informacje? – Zapytał patrząc mu uważnie w oczy i naprawdę poczuł wstyd, że nie udało mu się tego ustalić.
– Nie wiem. Obserwacja i rozmowa z nią nic nie dały.
– Co mówiła?
– Że działa sama i nie robi niczego złego. Jak ją śledziła, to faktycznie nie robiła niczego złego. Po pracy idzie do tego lokalu, co go kupili i jest tam zawsze z Adalbertem, albo Katheriną. Potem wraca do mieszkania i siedzi tam, albo u sąsiada. Sprawdziłem go. To mugol i w Londynie ma zostać do stycznia. Kiedy pracuje, to nie zauważyłem, żeby jakiś klient przychodził do niej regularnie. – Wzruszył bezradnie ramionami, bo naprawdę nie wiedział, jak ona to robi. – Może po tym ataku ma jakiś szósty zmysł?
– Może. – Mruknął Moody i chwilę milczeli. – Chyba nie pozostaje nam nic innego jak jej odpuścić.
– Odpuścić? – Zdziwił się mocno. – Coś jest w niej ewidentnie nie tak. Coś mi nie gra...
– ...i od prawie roku ją obserwujesz, i nie możesz się dowiedzieć, co to jest. – Przerwał mu warknięciem Alastor. – Czas odpuścić.
Co to, to nie.
*******
William rozłożył się na kanapie w salonie mieszkania, które wynajmowali z Henrym oraz Larrym. Upił ze szklanej butelki kilka łyków wody i otarł pot z czoła. Odchylił się i brał głębokie wdechy, żeby uspokoić szybko bijące z wysiłku serce.
Spojrzał w kierunku drzwi i zaśmiał się na widok ubłoconego Pottera.
– Znów próbowali mnie złapać. – Mruknął i rzucił w niego syklem, bo to była wygrana w wyścigu. Ścigali się, kto najszybciej dotrze do ich mieszkania, które znajdowało się na Bronxie.
– Co zrobiłeś? – Zapytał, chociaż domyślił się jaka będzie odpowiedź. Nieraz Henry miał problem z mugolami, którzy chcieli go złapać i gdzieś wywieźć. Przemieniał się wtedy znów w człowieka w środku pojazdu i modyfikował mugolom pamięć.
– To co zawsze. – Wyszczerzył do niego zęby. – Trzeba znów zmniejszyć dystans, bo Central Park to nadal za daleko na wyścig. Co powiesz na Park Świętej Marii? W prawdzie jestem szybszy od normalnego szopa, ale z sokołem nadal nie mam szans na równym dystansie...
– Ale masz nie zwalniać. – Rzucił w niego butelką z wodą i przeszedł do kuchni. – Turner nadal jest zachwycony?
– Taa... Ostatnio stwierdził, że moją bronią może być słodycz. Będę zabijał tym jak słodziutko wyglądam. – Kartney zaśmiał się, słysząc sarkazm w głosie przyjaciela. – Nadal nie rozumiem jak to możliwe, że zamieniam się w szopa! Owszem, jest zależność pomiędzy patronusem i animagiczną postacią, ale jak dowiedziałem się, że twoim patronusem jest kruk, a zamieniasz się w sokoła, to miałem nadzieję, że ze mną będzie tak samo. Merlinie, szop... Już wolałbym być kaczką, albo gęsią!
– Ciesz się, że ci się w ogóle udało. – Powiedział posępnie, bo Larry'emu nie udała się przemiana i jego kurs już nie obejmował nauki animagii. – Widziałeś się z ojcem?
– Tak. Potwierdził datę świstoklika i przekazał informacje. Usiądziesz wreszcie? – Blondyn kiwnął głową, ale usiadł dopiero wtedy, kiedy obrał sobie jabłko. – Kilka porwań, ze dwa morderstwa na czarodziejach i kilkanaście na mugolach. Olbrzymy i wilkołaki póki co siedzą w ukryciu. Voldemort odwiedza niektórych czarodziejów i proponuje dołączenie do jego szeregów. Jacyś Bonesowie odrzucili już tę ofertę. Ach, i ojciec kazał przekazać ci list. Poznaję pismo Jamesa...
– Oj, dawaj to! – Prawie wyrwał mu kopertę z rąk i przyglądał się jej chwilę, jakby miała wybuchnąć.
– Żeby zacząć czytać, to trzeba ją otworzyć. – Podsunął mu konspiracyjnym szeptem Henry, a on pokazał mu środkowy palec i wyszedł z kuchni do swojego pokoju. Rzucił się na duże łóżko i rozerwał kopertę.

Cześć Horusie!
Lily suszy mi głowę, abym oficjalnie potwierdził datę ślubu i resztę planów związanych z moim ożenkiem, jak i kawalerskim, także piszę.
Kawalerski odbędzie się w tym samym dniu, co masz świstoklik. Ruda naważyła kilka eliksirów dzięki którym następnego dnia będziemy rześcy, ale wydaje mi się, że nie będzie to potrzebne, bo nie planujemy zbytnio szaleć.
Ślub jest o piętnastej następnego dnia i impreza będzie trwała do północy, ale możliwe, że się wydłuży.
I tutaj zaczynają się schody.
Będzie wielu ludzi, ale może zdarzyć się tak, że drogi Twoje i Katheriny się skrzyżują. Wraz z Lily bylibyśmy wdzięczni, gdybyś unikał ją jak ognia, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, jak zachowa się, gdyby doszło do waszej konfrontacji. Naprawdę nie wiem, co zaszło między wami, ale nadal nienajlepiej reaguje, kiedy słyszy twoje imię, dlatego będziemy wdzięczni, jeżeli nie będziesz wchodził jej w drogę.
Mamy nadzieję, że nie jesteś urażony. Lily prosi, żeby przekazać Ci, że moja kuzyneczka też dostanie informację, żeby zachowywać się porządnie w Twojej obecności.
Cieszymy się, że udało Ci się załatwić wolne i będziesz z nami w tym dniu!
Do zobaczenia wkrótce!
Rogacz.

Skrzywił się i zrzucił pergamin na podłogę. Kiedy przekazano mu informację o dacie ślubu ucieszył się, bo wiedział, że w końcu mu się uda spotkać z Katheriną. Przecież nie opuściłaby ślubu Jamesa i Lily. Przez chwilę nawet myślał, że byłaby zdolna do tego, żeby użyć na sobie Eliksiru Wielosokowego, ale wydawało mu się, że będzie znał większość gości i szybko zorientowałby się, która z nieznanych mu dziewcząt jest panną Parkes. A teraz dostał list, w którym Evans i Potter proszą go, żeby trzymał się od niej z daleka. Pocieszające było dla niego to, że Katy zostanie tak samo potraktowana. Miał też przeczucie, że ona będzie miała więcej zakazów niż on, bo jednak była charakterna.
Odkąd się rozstali nie mógł zrozumieć jej złości. Oboje przecież skupili się na swoim rozwoju, wydawało się, że jest wszystko dobrze, a ona nie odpisywała, unikała go jak ognia, a od przyjaciół wiedział, że na dźwięk jego imienia wścieka się.
Teraz był już zdenerwowany jej zachowaniem, bo wydawało mu się, że jest rozsądniejsza i potrafi zachować się dojrzale.
*******
Katherina poczuła lekką satysfakcję na widok Severusa Snape'a czekającego na nią w opuszczonym budynku niedaleko szpitala św.Munga. Kiedy dostała od niego wiadomość o spotkaniu, zdziwiła się. Widzieli się zaledwie cztery dni wcześniej, oboje nie powiedzieli sobie żadnych konkretów i trochę obawiała się tego, z jakimi wieściami przyszedł. Darowała sobie uśmiech na przywitanie, bo już dawno zorientowała się, że chłopak raczej nie wyraża pozytywnych emocji. Zadziwiające było dla niej to, że Lily przyjaźniła się z kimś tak ponurym, skrytym i wręcz emanującym negatywną energią.
– Snape. – Kiwnęła mu głową i spojrzała wyczekująco. Jakoś na samą myśl o użyciu jego imienia, wzdrygała się.
– Parkes. – Również kiwnął i przez chwilę milczeli. Tak jak prosił ją Dumbledore, była uważna i skupiona, żeby w razie czego, szybko zastosować oklumencję, ale chłopak tylko przypatrywał jej się uważnie. – Przypomnij mi jakie są warunki tej współpracy?
– Informacje za informacje? – Zapytała, nie wiedząc do czego pije.
– Żeby była jasność. – Wysyczał i czuła, że jego kamienna twarz ukrywa wściekłość. – Narażam się, żeby wydostać od kogoś ważniejszego jakieś konkretniejsze informacje i w zamian chcę wiedzieć, co się dzieje u Lily. Powoli pnę się w hierarchii, dostarczam ci szczegóły, mając nadzieję, że to, co mówisz jest prawdą. Tymczasem zataiłaś to, że oni biorą ślub w sobotę!
– Miałam ci powiedzieć przy następnym spotkaniu! Sama dokładną datę poznałam z tydzień temu... – Zaczęła, ale zamilkła i uciekła wzrokiem przed jego spojrzeniem. – Kiedy się dowiedziałeś?
– Wczoraj wieczorem.
– Skąd? – Spojrzała mu w oczy i naprawdę miała nadzieję, że usłyszy coś, co ją uspokoi.
– Nasza wtyczka jest naprawdę dobra, Parkes. Ostatnie ostrzeżenie. Jeśli jeszcze raz zataisz przede mną coś tak ważnego, to obiecuję ci, że nasza współpraca się skończy. – Wycedził przez zaciśnięte zęby. Pisnęła, kiedy szybko obrócił się i teleportował bez żadnego dźwięku.
– Snape! Snape! – Krzyknęła w powietrze i zaklęła siarczyście, bo były Ślizgon nie pojawił się. Przecież już cię nie słyszy, kretynko. – Nie, nie, nie... Obedrą mnie ze skóry...
Serce biło jej bardzo szybko przez całą drogę na Kamienne Wzgórze. W sumie to dość szybko przebyła cały dystans, bo teleportowała się pod samą furtkę jej rodzinnego domu.
Otoczenie nie zmieniło się ani trochę i nie było widać tego, że za cztery dni odbędzie się tu ślub Jamesa i Lily. Dopiero na piątek zaplanowano rozstawienie namiotów, krzeseł, stołów i dekoracji.
Wpadła do domu i miała nadzieję, że ojciec już wrócił z pracy. Przeklęła, kiedy zderzyła się w przedpokoju z mamą.
– Katherina! Wyrażaj się! – Skarciła ją rodzicielka, ale po chwili uśmiechnęła się do niej radośnie. – Nie mówiłaś, że będziesz.
– Nie sądziłam, że muszę się zapowiadać. – Mruknęła z przekąsem. – Jest tata?
– W gabinecie. – Odpowiedziała. – Stało się coś?
– Zabijecie mnie. – Powiedziała całkowicie poważnie i zapewne dawniej zachwyciłaby się, na widok tego, jak jej matce mina rzednie. Przeszła koło niej i zapukała do gabinetu. Weszła, nie czekając na to aż usłyszy "proszę".
– Katy! – Ojciec spojrzał na nią znad papierów i twarz rozjaśniła mu się na jej widok. – Nie mówiłaś, że wpadniesz.
– Czy ja naprawdę muszę się zapowiadać do was? Przecież mówiliście, że nie macie problemu z tym, żebym przychodziła tu kiedy chcę! – Popatrzyła to na tatę, to na mamę i wiedziała, że widać po niej rozczarowanie.
– Katherina. – Ton mamy przywrócił jej myśli na właściwy tor. – Czy jest coś, o czym chciałabyś nam powiedzieć.
– Tak. – Przyznała i głośno wypuściła powietrze, jakby to miało dodać jej odwagi. – Jak wiecie mam informatora...
– Tak? – Wzniosła oczy ku sufitowi, gdy mama jej przerwała.
– Nie musisz mnie poganiać, ani zachęcać do mówienia, kiedy tego nie potrzebuję. – Rzuciła nie kryjąc lekkiej złości. – Przecież nawet się zacięłam przy tym, że mam informatora, właśnie się z nim widziałam i wiedzą, że w sobotę jest ślub Jamesa i Lily. Niestety był zdenerwowany i nie zdążyłam zapytać, czy wie... Czy czegoś... Nie odwalą.
– Kiedy się dowiedział? – Zapytał ojciec, a ona w duchu podziękowała Merlinowi za to, że Robert Parkes to konkretny człowiek.
– Wczoraj wieczorem. – Nigdy nie sądziłaby, że razem z ojcem będą sobie posyłać porozumiewawcze spojrzenia. Teraz patrzyli na siebie i wiedziała, co on myśli. Bo myślała tak samo.
– Czegoś nie ro... – Zaczęła matka cicho, a Katherina urwała kontakt wzrokowy z ojcem i spojrzała w bursztynowe oczy kobiety.
– Wczoraj rano James i Lily rozesłali gościom dokładną datę. – Powiedziała drżącym głosem. – Czyli... Czyli szpieg, to ktoś z listy gości. Mój informator nie ma jeszcze dostępu do wielu informacji i mówi o nim w liczbie pojedynczej, więc można też założyć, że to osoba z Zakonu. Wtedy krąg podejrzanych jest mniejszy. Dobrze kombinuję?
– Dobrze, córeczko. – Miała wielką nadzieję, że z tej odległości jej ojciec nie zauważył łez wzruszenia, które pojawiły się w jej oczach, gdy usłyszała dumę w jego głosie.
*******
Kiedy Lily powiedziała, że na ślubie pojawi się jej siostra i bardzo się boi jak zareaguje na te wszystkie magiczne rzeczy, i musi znaleźć kogoś, kto "zaopiekuje się" siostrą oraz szwagrem, to bez wahania zgłosiła swoją kandydaturę. Jess widziała, że przyjaciółce ulżyło. Jako jedyna z paczki kontynuowała mugoloznastwo po SUMach, dodatkowo do jedenastych urodzin chodziła do mugolskiej szkoły i wiele rzeczy pamiętała. Poza tym, zaraz po tym, jak ustaliły, że to Jess będzie siedziała obok Petunii na ślubie, to teleportowała się do Surrey i w ciągu następnych kilku dni obserwowała Dursley'ów.
Miała od rudowłosej kilka przydatnych informacji na temat Petunii i Vernona, więc uzupełniła jedynie tę listę o kilka dodatkowych punktów, i praktycznie od początku października pogłębiała wiedzę na temat zainteresowań siostry Lily. Gorzej było ze szwagrem Evansówny, bo kompletnie nie miała pojęcia czym są świdry, ale na szczęście jej problem został szybko rozwiązany.
Doskonale pamiętała jak szybko biło jej serce, kiedy pierwszy raz zapukała w drzwi nowego sąsiada. Tim był bardzo pomocny i udzielił jej najważniejszych informacji o świdrach. Nie wiedziała, dokładnie jakimi świdrami zajmuje się Vernon. Sąsiad pokazał jej kilka dziwnych przedmiotów i przypomniało jej się, że w firmie Dursley'a znajdowało się stoisko z podobnymi przedmiotami.
Tim wyjaśnił jej, że świdrów używa się przy różnych pracach i remontach. Wierci się dziurę w różnych materiałach i dzięki nim można powiesić szafkę lub obrazek. Pamiętała, że mówił też o większych świdrach do wydobycia jakiejś ropy, ale nie sądziła, żeby mąż Petunii zajmował się tak wielkimi wiertłami.
Potem przeszli do trwającego od kilku lat kryzysu naftowego.
– Naprawdę jestem zdziwiony, że tak mało wiesz o świecie, Jess. – Powiedział szatyn, a ona uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
– Opuściłam naszą społeczność jakieś pół roku temu. Wielu rzeczy jeszcze nie wiem i nie rozumiem. – Nie lubiła tego, że musi go okłamywać. Był szczery, otwarty i pomocny, a ona, żeby usprawiedliwić swoją niewiedzę na wiele tematów, skłamała, że mieszkała w wiosce Amiszów, ale postanowili z Bertem uciec ze wspólnoty i wylądowali w Wielkiej Brytanii. Wypadła na tyle przekonywująco, że nawet nie pytał o brak jej amerykańskiego akcentu. – Mam nadzieję, że będę głównie rozmawiała z siostrą przyjaciółki. Czasami uzupełniam księgi w zakładzie, więc ekonomia jest mi bliższa niż te świdry.
– Zawsze możesz porozmawiać o pogodzie. – Podsunął, a ona roześmiała się.
– Na szczęście nie zostają na weselu, więc tematy do rozmowy nie powinny mi się wyczerpać. – Wstała z krzesła w jego kuchni i założyła na stopy kapcie. – Jak coś to pochwalę jego samochód i zapytam ile ma koni mechanicznych, i czy dużo pali.
– Pojętna z ciebie uczennica. – Pochwalił ją. Blondynka mimowolnie uśmiechnęła się uroczo.
– Dzięki za pomoc. Wpadnę do ciebie w niedzielę lub poniedziałek i opowiem jak było. – Obiecała i pomachała mu ręką zanim odwróciła się do drzwi.
– Do zobaczenia! – Rzucił i przytrzymał jej drzwi, kiedy wychodziła.
Weszła do swojego mieszkania i odetchnęła z ulgą. Stresowała się w obecności chłopaka, że wypali coś, co ujawniłoby jej odmienność.
– Jess... – Pisnęła, kiedy nagle przed nią pojawił się Adalbert. – Znów u niego byłaś?
– Nie strasz mnie tak! – Upomniała go i ostrożnie nacisnęła włącznik od światła. Nadal bała się tego, że jakimś cudem prąd ją kopnie, choć Tim zapewniał ją, że jest odizolowany od kontaktu. – Muszę o czymś rozmawiać z Petunią. Lily na mnie liczy.
– Jess... – Spojrzał na nią takim wzrokiem, jakby uważał, że kłamie.
– Oj, no dobra. Jest też miły i chyba mnie lubi. – Przyznała i zdziwiła się, kiedy McSweeney westchnął ciężko, i wyglądał na zaniepokojonego.
– Jesteś czarownicą, a on mugolem. – Przypomniał jej, a ona przecież doskonale o tym wiedziała.
– Remusa mama też nie jest czarownicą... – Urwała swoją wypowiedź, bo i tak to nie miało powiązania. Tim był tylko sąsiadem.
– Jessie... Jest wojna. Dodatkowo jesteś czystej krwi, a związek z mugolem mógłby przysporzyć i tobie, i jemu wielu problemów. – Mówił ostrożnie, a ona zmrużyła oczy podejrzliwie.
– Twoja krew jest czystsza, Bert, a umawiasz się z półkrwi czarodziejem. To tylko sąsiad... Poza tym... O czym ty mówisz? Jakie problemy? – Zapytała i chłopak uciekał wzrokiem przed jej spojrzeniem. – Bert? W coś ty się wpakował?
– W nic. Moja praca przyciąga wielu dziwnych typów... Podobno to tylko plotki, ale w każdej plotce jest ziarno prawdy. Rozmawiałem już o tym z dowództwem, ale uspokoili mnie, że dotychczasowe ofiary nie mają jakiś większych kontaktów z mugolami. – Wyszeptał, a ona kiwnęła głową, chociaż nie do końca rozumiała, co chce jej przekazać.
– Wiesz, że jakby chcieli wybić każdego czarodzieja, który ma sąsiada mugola, to zginęłaby prawie cała populacja czarodziejów w Anglii? – Posłała mu sceptyczne spojrzenie. – Tim i ja tylko rozmawiamy. Nie oczekuj ode mnie tego, że kiedy ty będziesz się gdzieś świetnie bawił, to ja będę siedziała tutaj sama. Też potrzebuję rozrywki. Nawet jeśli jest to zwykłe siedzenie u sąsiada i słuchanie płyt, czy rozmowy na temat samochodów, chociaż nadal w głowie mi się nie mieści, jak to możliwe, że paliwo się pali, powstaje energia, która odpycha tłok i napędza wał, i dzięki temu samochód jedzie? Przecież to czarna magia jest!
– Jess?
– Tak?
– Lily wisi ci butelkę najlepszej Ognistej dostępnej na rynku.
*******
Siedziała w salonie w domu Enid i Algiego Longbottomów, gdzie mieszkała jej babcia Betula. Dorcas dzielnie znosiła surowe spojrzenie babci Meadows i babci Pronton, które odebrały ją z Ministerstwa Magii, gdzie dostała się z Australii za pomocą świstoklika. Wiedziała o tym, że ojciec poinformował je o tym, że wylądowała w szpitalu, ale nie wdał się w szczegóły. Zapewnił jedynie, że jest wszystko dobrze i uczestniczy już nawet w zajęciach.
Czuła, że ma czerwone policzki ze wstydu i milczenie, które zapadło, dodatkowo potęgowało jej odczucia.
– No powiedzcie coś. – Powiedziała niemal błagalnie patrząc to na Betulę, to na Stephanie.
– Chodzisz do Dimeru? – Zapytała Betula, a ona kiwnęła głową. Swoją opowieść skończyła na tym, że prawie trzy tygodnie temu zaczęła terapię. – To dobrze, dziecko. Była trzecim terapeutą, do którego trafiła Alsephina.
– Ciocia była u niej na terapii? – Meadows spojrzała zdziwiona na babcię.
– Uciekliśmy z kraju z dnia na dzień. Zostawiliśmy tu wszystko, a ona dopiero co skończyła Hogwart, nie pamiętam już nawet ile razy Aurorzy przeczesywali nasz dom, albo wpadali w środku nocy... Przyjaciele się od nas odwrócili, ten chłopak zerwał zaręczyny, ojciec poszukiwany śmierciożerca, nic dziwnego, że nie dawała sobie na początku rady. – Uchyliła delikatnie usta ze zdziwienia, bo nie sądziła, że jej ciotka była pacjentką Miriam. – Potrafiła całymi dniami chodzić w pidżamie... Siłą zaciągnęłam ją na dwie terapie, które nie przyniosły żadnych efektów. Dopiero Dimeru dała sobie z nią radę. W prawdzie przez pół roku nic się nie odzywała, ale potem zrozumiała, że potrzebuje pomocy. Rozmawiasz z nią? Czy też milczysz?
– Rozmawiamy... Nie za dużo, ale trochę mówimy. – Przyznała znów czując wstyd.
– Najważniejsze, że chcesz. Nieważne ile to będzie trwało Dorcas. – Stephanie poklepała ją po dłoni, na co uśmiechnęła się z wdzięcznością. – Teraz nie musimy o tym rozmawiać jeśli nie jesteś gotowa.
– Dzięki. – Mruknęła niemrawo. Myślała, że babcie darują sobie słowa wsparcia, ale widocznie myliła się. – Nie wiecie, czy Alicja już jest? Mamy razem udać się na panieński.
– Chyba jeszcze jej nie ma. Miałam pytać, czy sama się teleportujesz. – Pronton widocznie odetchnęła z ulgą. – Dużo się zmieniło od roku i o tej porze lepiej nie podróżować samotnie.
– Mhm... Zauważyłam po kontroli w Ministerstwie, że dużo się zmieniło. – Zdziwiła się, kiedy obie babcie zerknęły na siebie szybko, jakby coś przed nią ukrywały. – Nie jestem już dzieckiem, możecie mi powiedzieć, co się dzieje.
– Francuskie Ministerstwo Magii naciska na Minchuma w sprawie Najwyższej Szychy, ponieważ nadal go nie odnaleziono. Cóż... Nawet nie ma pewności, czy nadal żyje. Chcą, żeby podjąć bardziej rygorystyczne kroki , i żeby aurorzy przesłuchali rodziny, którym udowodniono popieranie Voldemorta w czasie Pierwszej Wojnie Czarodziejów. W Australii jesteś bezpieczna, ale raczej nie wpadaj na pomysł, żeby zrobić nam niespodzianki, bo całkiem możliwe, że już wkrótce zaczną się przesłuchania. – Wyjaśniła jej Stephanie.
– Wy nie macie żadnych nieprzyjemności? – Zapytała, a Betula roześmiała się, jakby opowiedziała dość dobry dowcip.
– Zaraz jak tu przybyłam, udałam się do Gringotta, bo nadal mamy tam skrytkę. Gobliny były gotowe mi otworzyć, bo one nie mieszają się w politykę, ale strażnik z Ministerstwa zaprosił mnie na przesłuchanie. – Dorcas parsknęła śmiechem, bo domyśliła się, że babcia nie współpracowała. – Wspomniałam coś o Moodym i Dumbledorze, głupiec sądził, że kłamię i wezwał aurorów. Na szczęście był tam młody Bones i sprawa rozeszła się po kościach. Merlin jeden wie, co by się stało, gdyby ktoś odciągnął od pracy wielkiego Alastora i to bez powodu.
– A tak ogólnie, to jak się odnajdujecie w Zakonie? – Miała nadzieję, że wysłucha opowieści o tajnych misjach, czy innych ekscytujących działaniach.
– Kontaktuję się tylko z Potterami lub Moodym, bo nadal mieszkam we Francji. Tutaj mogłabym mieć zapewnioną jakąś ochronę, a tam muszę liczyć na siebie. Jak wiesz, dom jest dobrze chroniony, ale nie wszędzie jestem bezpieczna. – Stephanie uśmiechnęła się do niej smutno. – Jakie to dziwne, że wojna jest o to samo, ci sami ludzie ją prowadzą, a jednak wszystko jest inne. Kompletnie nie wiemy czego się po nim spodziewać.
– W dodatku, w Zakonie jest szpieg i nie wiadomo, kto nim jest. Alastor ma na oku kilku ludzi, ale do tej pory nie zostali przyłapani... – Co babcia Stephanie wyglądała na zmartwioną, tak babcia Betula miała taki ton, jakby ją to ekscytowało. – Osobiście obstawiam młodego Blacka...
– ...Młodego Blacka? – Wyjąkala Dorcas i szybko zerknęła na Pronton, która pokręciła głową, i naprawdę chciała wierzyć, że ma na myśli "nic jej nie mówiłam".
– ...Smarkacz często znika. Niby szuka jakiegoś kota, ale od miesiąca, jak tu jestem to go nie znalazł. Jestem pewna, że się wymyka, żeby donosić, ale nikt go jeszcze nie złapał na gorącym uczynku. Prawie całe dowództwo wierzy, że jest czysty, ale Moody i kilku innych ludzi mu nie ufa. – Betula przez chwilę przyglądała jej się uważnie, a ona starała się zachować spokojny wyraz twarzy. – A ty co sądzisz, Dorcas? Odniosłam wrażenie, że tworzyliście dość zżytą paczkę, więc poznałaś go nieco.
– Nieco... – Przyznała cicho. – Myślę, że to nie on. Nigdy nie zdradziłby Jamesa. Nie zdradziłby przyjaciół.
– Może i nie... Ale czy zdradziłby Zakon? To jednak Black. Krew to... – Zaczęła tak nieprzyjemnym tonem głosu, że włoski na karku Dorcas zjeżyły się.
– ...Krew nic nie znaczy. – Powiedziała hardo czując narastającą złość. Dostrzegła w oczach Meadows skruchę i wiedziała, że babcia zrozumiała aluzję do tego, co właśnie działo się z nią. – Pójdę poszukać Alicji. Zobaczymy się jutro na ślubie.
*******
– Kto wpadł na ten pomysł? – Parkes usłyszała jak Jess dosłownie mruczy i zauważyła, że masażystka właśnie wcierała olejek w jej plecy.
– Chyba ja, ale całkiem możliwe, że ty mi to podsunęłaś. – Przyznała i roześmiała się na widok błogiej miny przyjaciółki. Postanowiły, że wieczór panieński urządzą w mieszkaniu Cay i McSweeney'a. Wynajęła mugolskie kosmetyczki i już od ponad godziny były pod ich opieką. Na wstępie powiedziała im, że mogą mówić dużo bzdur, więc, żeby się nie zdziwiły, no i dziewczyny musiały obiecać, że do czasu wyjścia mugolek nie będę używały magii. Fakt, mogła wynająć takie usługi ze świata czarodziei, ale wtedy nie mogłyby rozmawiać swobodniej, bo jednak po skończonej wizycie, na kobiety zostanie rzucone zaklęcie Obliviate, a z czarownicami mogło nie pójść jej tak łatwo.
– Tego mi było trzeba. – Alicja chwyciła w lewą dłoń szklankę z kremowym piwem i obserwowała jak jedna z kobiet maluje jej paznokcie u drugiej ręki. – Jak wrócę do domu, to mąż mnie nie pozna.
– Merlinie, jak to brzmi! Już jutro będę miała męża. – Myślała, że Evans będzie bardziej zestresowana swoim ślubem, ale widocznie luz i optymizm Jamesa przeszedł na nią, bo w ogóle nie wyglądała na zdenerwowaną. Wydawało jej się nawet, że przyjaciółka jest zrelaksowana jak nigdy. – I to jeszcze Potter.
– Kto by pomyślał, co? – Spojrzały na siebie z Dorcas, wymieniając się porozumiewawczymi uśmieszkami. – A tak się zastrzegała, że nie pójdzie z nim na randkę...
– ...A potem, że do niego nie wróci. – Dodała blondynka.
– A tu wróciła i jak to było? Nie minęła nawet minuta ich spotkania, a już byli zaręczeni? – Jane dołączyła się do kpienia z rudowłosej, która zaczerwieniła się lekko.
– Nie mogę uwierzyć, że tak mu to ułatwiłaś. – Meadows chyba chciała brzmieć tak, jakby była zawiedziona postawą Lily, ale nie wyszło jej.
– Oj, dajcie spokój. Po pierwsze, to może były dwie, lub trzy minuty, a po drugie, to zazdrościcie. Ty mogłabyś przestać być masochistką, wróciłabyś do Anglii póki Łapa nie przedstawił nam nikogo nowego, a ty w końcu wzięłabyś Paula pod ołtarz, a ty odpuściłabyś w końcu Kartney'owi... A ty Jess... Do ciebie, to nie mam siły. Który w końcu? Bert, Sam, Fabian czy sąsiad? Nie za dużo tych chłopców, Jess? – Katy poczuła ukłucie w sercu i lekką złość na wspomnienie Williama, i już miała się odezwać, ale głos zabrała Cay.
– Oj Lily, ja mam jeszcze czas i rozważam kilka opcji. – Dyplomatyczność jej wypowiedzi chyba nie zachwyciła Evans.
– A właśnie, Katy... Mogłabyś odpuścić Willowi. – Ton głosu Dorcas był bardzo delikatny i ostrożny, więc nie posłała jej morderczego spojrzenia. Wydaje mi się, że bardzo tęskni za tobą i to rozstanie nie wyszło mu na dobre...
– ...I bardzo dobrze! – Rzuciła hardo. Sam tego chciał, to ma! – Na szczęście na ślubie mam się do niego nie zbliżać, to...
– Katy! – Spojrzała w zielone oczy Lily i widziała, że przyjaciółce jest przykro. Jej też było bardzo przykro, gdy Evans wzięła ją przed panieńskim na rozmowę i poprosiła, żeby trzymała się od Kartney'a na bezpieczną odległość, bo nie chciałaby, aby na jej ślubie doszło do jakiejś sceny. Gdybyś wiedziała, to sama byś mu scenę urządziła. – Jego też poprosiliśmy, żeby trzymał się z daleka.
– Jakby to coś zmieniało. – Mruknęła pod nosem Parkes. – Wy naprawdę myślicie, że zrobiłabym wam coś takiego w dniu ślubu?
– Jasne, że nie! Chcieliśmy mieć tylko pewność. – Evans wyglądała na mocno zawstydzoną. – Wybaczysz?
– Oj, przecież wiesz, że tak. – Katherina przewróciła oczyma, a Ruda rozweseliła się.
– O co tak naprawdę poszło między nim a tobą? – Zapytała Dorcas znów tym delikatnym tonem i po raz kolejny chwilę odczekała, żeby nie zareagować nerwowo.
– Musimy się skupić na kursach. Oboje mamy ciężki program, a związek na tak dużą odległość nie jest dobrym rozwiązaniem. Ot, cała historia. – Wzruszyła ramionami.
– I dlatego masz żądzę mordu w oczach jak słyszysz jego imię? – Dopytywała brunetka.
– Padło o kilka słów za dużo w liście i nie odpuszczę. – Tu akurat mówiła prawdę. Padło za dużo słów.
– A wyszło ci to na dobre? Bo jemu na pewno nie i... – Wiedziała, że poczuje wyrzuty sumienia, kiedy przerwie Meadows.
– Nie obchodzi mnie to, czy mu to wyszło na dobre. Jestem w pierwszej czwórce na kursie, a pewnie gdyby Moody pozwolił mi, żebym pokazała tam te cholerne moce, to byłabym najlepsza. Powoli układają mi się relacje z rodzicami i ojciec chyba przekonuje się do tego, że będę aurorem. Fakt, w Zakonie nie mam misji od roku, ale mam inne zadanie, z którego się wykazuję. Mi wyszło to rozstanie na dobre. – Znów wzruszyła ramionami i opróżniła szklankę z Ognistą. – Ach, i już wiemy, co zrobić, żeby odpalić te moje moce, a jednak przez długi czas nie potrafiłam tego dobrze zrobić.
– A nie myślisz, co by było, gdybyście byli razem? Nie myślisz o nim? Nie żałujesz? – Parsknęła śmiechem, bo Dorcas widocznie nie dowierzała.
– Nie. Nie. Ani trochę. – Odpowiedziała po kolei i uśmiechnęła się do przyjaciółki trochę złośliwie. – Kto jak kto, Dor, ale myślałam, że ty zrozumiesz, że czasami dla dobra samej siebie lepiej coś zakończyć.
– Widzisz, Katy... – Brunetka widocznie posmutniała i spuściła wzrok na swoje dłonie. – Ja już nie jestem pewna, czy to było mądre posunięcie.
Katherina spojrzała na Jess, która spojrzała na nią i wyglądała, jakby to, co usłyszała było czymś fantastycznym.
Wydawało jej się też, że obie w głowie mają jedną myśl: trzeba porozmawiać z Syriuszem.

14 komentarzy:

  1. Droga SBlackLady,
    Bardzo to było miłe i przyjemne, że się tak wyrażę :) fajnie, że całość skupiała się na jednym temacie, a mianowicie - ślub, ślub, ślub!!!! :D bardzo przyjemna odskocznia od tematów pracy, nauki i wojny. Nie mogę się doczekać drugiej części i tego jak opiszesz samo wydarzenie :)

    Leven to jest jednak straszny uparciuch... Nawet Moody już każe odpuścić, a ten dalej swoje! Dobrze pamiętam, że Jess po prostu kłuje ludzi i ogląda ich przedramiona i stąd ta jej magiczna moc wywiadu? Leven, taki inteligentny, mógłby wpaść na to, że Jess ma możliwość zobaczenia ciała swoich klientów... Wierzę, że niedługo do tego dojdzie i chociaż w tej jednej kwestii jej odpuści :)
    Miło było w końcu spotkać się z Williamem, muszę przyznać, że chyba poniekąd rozumiem jego złość i brak zrozumienia dla zachowania Katy, aczkolwiek mam nadzieję że w najbliższym czasie ona go uświadomi w czym tak bardzo przegiął, i wtedy dostaniemy od niego nieco skruchy. I naprawdę cieszę się, że Katy faktycznie się wszystko układa, mimo tego że jej serce zostało zmiażdżone. Nie pomyślałam tak o tym wcześniej, ale wydało mi się to bardzo prawdziwe i wierzę, że ona też tak uważa, a nie tylko mydli dziewczynom oczy :)
    Chcę trochę romansu dla Jess, ładnie proszę :D
    Dorcas zaczyna ogarniać swoje życie? Załapała w końcu czego tak naprawdę chce i potrzebuje? Mam nadzieję i oczywiście czekam na konfrontację z Syriuszem.

    To wesele zapowiada się baaaaardzo ciekawie, pod bardzo wieloma względami :D
    Na razie ode mnie tyle, jak jeszcze o czymś pomyśle to dopiszę :)

    Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo czasu na pisanie, choć podejrzewam, że trwające obecnie upały w ogóle temu nie służą :D
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Od dwóch dni w kółko odtwarzam piosenkę, dzięki :D

      Usuń
    2. Hej, hej!
      Tak, Jess kłuje ludzi i to cała tajemnica :P
      Leven spodziewa się czegoś bardziej spektakularnego i z pewnej odległości też nie może dostrzec, co ona dokładnie robi, a Jess jest w tym naturalna, i nawet jego tak potraktowała, ale jako że nie ma Mrocznego Znaku, to nawet nie odczuł tego bardzo boleśnie :)
      Ach tak, uparciuch z niego straszny i nie odpuści jej, przez co będzie miała z Bertem małe problemy jak coś się wyda, ale to jeszcze kilka rozdziałów.
      Co do Katy i Williama to pogadają sobie trochę za kilka rozdziałów, a potem będzie dłuuugo nic. Katherina jest strasznie ambitna, chce wykazać się głównie przed ojcem, że to nie było jej widzi misię ten kurs, a poważna decyzja i dąży do tego, żeby być aurorem. Pewnie byłaby nieszczęśliwa, gdyby kurs okazał się dla niej klapą, ale jednak układa jej się bardzo dobrze.
      Jej serduszko powoli się scala i możliwe, że zabije szybciej :)
      A co do Jess, to ona będzie długo szukała szczęścia i jeszcze nie wiem, czy znajdzie
      go sama z sobą, czy do pełni szczęścia będzie potrzebny jej facet. :)
      Dorcas jeszcze nie do końca jest przekonana o sensie terapii. Chodzi na nią, ale jeszcze nie czuje się gotowa. Jeszcze myśli, że sama się ze wszystkim upora, ale niestety to się nie uda.
      Też nie mogę się doczekać aż zacznę pisać część drugą, bo w sumie tylko na Dorcas i Syriusza mam w głowie pełny pomysł, i tak już bym chciała coś napisać, a nie mam jak ;(

      Mam nadzieję, że część druga też będzie lekka i przyjemna. Obiecuję, że nie będzie żadnych ciężkich scen. To dopiero w 48 :D

      Ta piosenka jest genialna i żałuję, że nie mogę jej słuchać non stop :(

      Pozdrawiam również i do następnego! :*

      Usuń
  2. Dzisiaj będzie bardzo króciutko:

    Rozdział generalnie mi się bardzo podobał, było parę niedociągnięć i jest jeszcze kilka błędów, ale ogółem in plus.

    Cieszę się, że pojawił się wreszcie William, bo za nim mega tęskniłam. Ciekawa jestem jak zachowają się z Katy na ślubie Jamesa i Lily, mam nadzieję, że jednak dojdzie między nimi do jakiejś konfrontacji i coś sobie wreszcie wyjaśnią, oczyszczą atmosferę, zbudują grunt by do siebie wrócić... Cokolwiek

    jess jest świetną przyjaciółką i uwielbiam to jej podchodzenie do zadania i zaangażowanie we wszystko co robi, jest w tym na serio rewelacyjna.

    Katy i spotkanie z Sevem mnie mega zaintrygowało, ta wtyczka jest tak strasznie blisko nich i robi się tak mega niebezpiecznie, jestem ciekawa co z tego wyjdzie.

    Dor wydała mi się taka nijaka tutaj, taka wyprana z emocji w rozmowie z babcią, ciężko coś stwierdzić, ale nawet mi się podobała i mam nadzieję, że dziewczyny faktycznie powiedzą Syriuszowi.

    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    Pozdrawiam serdecznie

    Ślę uściski,

    Panna Czarownica

    http://magicznarewolucja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się doczekać aż wrócę i poprawię wszelkie niedoskonałości tego rozdziału :)

      Obawiam się, że zniszczę Twoje marzenia, ale Will i Katy jeszcze przez długo nie dojdą do porozumienia.
      Ogólnie to ostatnio doszłam do wnisoku, że gdyby Jess była lepsza w zaklęciach, to byłaby naprawdę świetnym aurorem. Ma zajebiaszczą pamięć do twarzy, zdarzeń i tego co ktoś powie. Poza tym jest sprytna i potrafi nieźle kłamać.
      Tak, wtyczka jest bardzo blisko i już niedługo powinie jej się noga, ale minie kilka rozdziałów nim sprawa się rozwiąże.

      No Dorcas to taka mimoza ostatnio, ale tak szczerze, to jak ona ma sie zachowywać jak wszyscy oczekują, że weźmie tyłek w garść a ona nie dość ze sie wstydzi, to nie czuje sie gotowa na jakieś zmiany, i chodzi na terapię, żeby jej nie truli? :D No i w dodatku przyjaciółki nic nie wiedzą o tym, że ma problemy, więc jeszcze nie do końca na poważnie bierze to, co się z nią dzieje.

      Dzięki za komentarz!
      Buziole! :*

      Usuń
  3. Tak bardzo chcę już Dorcas i Syriusza razem no !
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co, niestety nie do końca jestem pewna jak poprowadzę ten wątek, więc nie wiadomo jak to z nimi będzie :)
      Rozdział postaram się wstawiać do końca tego tygodnia, ale tez pewna nie jestem czy dotrzymam terminu :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Znowu to zrobiłam i chyba masz teraz prawo mnie zabić... po raz nie wiem który już notkę przeczytałam, jak tylko się ukazała, a komentowanie zostawiłam sobie "na jutro" i ot - co z tego wyszło. Kilka tygodni. Daruj, postaram się poprawić pod następnym postem.

    A co do tekstu, to bardzo miło czytało się o przygotowaniach do ślubu Jamesa i Lily. Dobrze, że ktoś z głową na karku myśli o ochronie Kamiennego Wzgórza. Mam nadzieję, że obejdzie się bez szczególnych niebezpieczeństw i najgroźniejszym, co będzie można na tym weselu spotkać będzie bazyliszkowy wzrok Katy po przypadkowym spotkaniu Willa. Wieczór panieński wyglądał bardzo fajnie, dziewczyny dawno się nie widziały, szczególnie z Dorcas, więc mogły się trochę nagadać. Szkoda tylko, że wszystkie przestały być ze sobą szczere. Tak naprawdę żadna nie będzie w stanie pomóc innej, bo nie znają całej sytuacji i jeśli chodzi o Dor, Katy i Jess. Dobrze jedynie, że Meadowes przyznała się do błędu, jakim było rozstanie z Syriuszem. Widzę, że z tego skroi się niedługo niezła akcja, ale jeśli chodzi o Blacka to ja dalej jestem #teamKaty!!!

    A w następnym rozdziale bardzo liczę na zmieszanie z błotem, obrzucanie gnojem i wbicie w ziemię głową w dół Williama przez Katherinę. Kochana, nie zawiedź mnie ;P dobra Liko, żartowałam, nie zabijaj xd

    Pozdrawiam serdecznie i czekam przesłodkiego, ociekającego miodziem Jily ❤
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uszanowanko!
      Coś ty, nie zabiję Cię. Blogowanie to nie całe życie i nie ukrywam, że wyczekiwałam Twojego komentowania, ale nie miałam żadnych negatywnych myśli :)
      I teraz sobie przypomniałam, że miałam wejść do Ciebie i Furii, i odpowiedzieć na komentarz, bo miałam parę uwag, ale to pewnie we wrześniu, o ile nie zapomnę. :/

      Rozdział był tak dawno, nawet nie mam zarysu części drugiej i postaram się odpowiedzieć Ci tak, jak teraz uważam, że będzie wyglądał rozdział.
      Pierwsze do czego się odniosę to to, że masz rację, dziewczyny zrobiły się strasznie skryte względem siebie. Ale też zauważ:
      * Lily i Jane są praktycznie szczere wobec reszty
      * O tym, co się stało u Katy wie Jess
      * Dorcas jest na etapie "wstydzę się, że tak zrąbałam", a z rodziną rozmawia w sposób wymijający. W drugiej części będzie bardziej szczera, a z czasem, kiedy wreszcie uporządkuje swoje myśli będzie w stanie o tym rozmawiać.
      No i w drugiej części, któraś z przyjaciółek domyśli się na czym polega relacja Jess i Berta, chociaż jeżeli przyłożyć do tego całość jej (i jego) "sekretów", to mała rzecz, ale nieco jej ulży.
      No i jednak jest to trochę realistyczne, nie sądzisz? Przynajmniej ja mam taką relację z moimi przyjaciółkami, które są porozrzucane po praktycznie całej Polsce. Widujemy się raz na jakiś czas, ale każda ma jakieś problemy i sekreciki, których się wstydzi, lub twierdzi, że da sobie sama radę, albo jeszcze uważa, że nie będzie komuś zawracała głowy. Tak się niestety dzieje. Oczywiście zawsze w pewnym momencie wszystko się wali, nagle są szczere rozmowy, łzy, itd. :D No życie :D
      W głowie mam całą scenę między Syriuszem i Dorcas, i czekaj na październik. Wiem, że w pewnym stopniu Was rozczaruję, ale w pewnym sensie wydaje mi się, że będzie fajnie :)

      Katherina jest słowną osobą, tak samo jak William, więc jak mają zakaz zbliżania się, to niestety, ale nie będzie mieszania z błotem. Ale spojrzenia bazyliszkowe będą! Oj tak! Też mam małego cykora przed Liką, więc muszę uważać na to, o piszę :P

      Zaspoileruję, ale nie planuję żadnych "atrakcji" na ślub, aczkolwiek może będzie jakieś małe zamieszanie, ale nie obiecuję :D

      W sumie, to nie mogę się doczekać października aż pojawi się część druga, ponieważ to będzie ostatni rozdział sielankowy i wreszcie zacznie się groźniejsza część opowiadania.

      Trochę mi głupio, że dopiero za ponad miesiąc coś opublikuję, ale wole na spokojnie teraz napisać kilka rozdziałów i odpocząć też trochę, więc chwilkę jeszcze poczekasz.

      Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy u Ciebie i Furii :D
      Również pozdrawiam!
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Wy sobie uważajcie, bo Lika czuwa i nie da złego słowa na Willa powiedzieć i będzie go bronić. Także ostrożnie mi tam!

      Usuń
  5. I znowu ja! Chciałaś, żebym zwolniła... A to mi kopa dało, żeby przyspieszyć. Może dlatego mama mówi, że ze mnie niezła Mała Mi? :D
    Jakoś tak tu krócej, ale pewnie dlatego, że rozdział jednak podzielony na dwie części (tak mnie w maliny wpuszczać, niby już mało zaległości, a jednak wciąż dużo).

    Cieszę się, że ślub jest zorganizowany tak, by przebiegł bezpiecznie. Mam nadzieję, że faktycznie taki będzie :)
    Oj, a już myślałam, że Tobias jej odpuścił, a tu proszę... Mógłby trochę wyluzować... A może to on jest szpiegiem i teraz szuka kozła ofiarnego, by odwrócić od siebie uwagę? Wątpię w swoje podejrzenia... Ale przecież jakieś wytłumaczenie musi być na to, co on robi!
    WILLIAM MA CZELNOŚĆ TWIERDZIĆ, ŻE KATHERINA NIE ZACHOWUJE SIĘ DOJRZALE?! To on zerwał z nią listownie wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowała! Nosz! On u mnie chyba już nie zapunktuje nigdy! Aaaaaaaaaaaaagrh! Wrzeszczę z wściekłości, bo go nie lubię, a kiedyś go tak kochałam!
    Jejciu, mam nadzieję, że na tym ślubie naprawdę się nic nie stanie... Ale wreszcie tata Katy był z niej dumne *_* Nie powiedział tego na głos co prawda, no ale jednak <3
    Dobry wybór, jeśli chodzi o niańkę Dursley'ów. Katy i Dorcas z pewnością by się do tego nie nadawały, a Jane... Właśnie! GDZIE MOJA JANE I JEJ KOCHANY MIŚ KOLOROWY?
    Właśnie sobie uświadomiłam, że tęsknię i mi smutno teraz :(
    Babcia Meadowes to twarda sztuka, ale w tym wypadku trochę za twarda. Tekst o "krwi" był nie na miejscu... Zwłaszcza, że matka Dorcas była jaka była. Dobrze, że Dor jej nie uwierzyła, jeśli chodzi o podejrzenia ze szpiegostwem Syriusza.
    "Ty mogłabyś przestać być masochistką, wróciłabyś do Anglii póki Łapa nie przedstawił nam nikogo nowego, a ty w końcu wzięłabyś Paula pod ołtarz, a ty odpuściłabyś w końcu Kartney'owi... A ty Jess... Do ciebie, to nie mam siły. Który w końcu? Bert, Sam, Fabian czy sąsiad? Nie za dużo tych chłopców, Jess?" - Lily to ja :D Z wyjątkiem oczywiście Williama!
    "Gdybyś wiedziała, to sama byś mu scenę urządziła." - NIECH WSZYSCY SIĘ DOWIEDZĄ, ŻE WILLIAM TO DEBIL! PROSZĘ! CZY JA PROSZĘ O TAK WIELE?
    TAK! TRZEBA POROZMAWIAĆ Z SYRIUSZEM, NIECH ZEPNIE DUPSKO, WEŹMIE DORCAS W OBROTY, A KATHERINIE TRZEBA FACETA PORZĄDNEGO ZNALEŹĆ!
    AMEN.

    Kochana, świetny rozdział, zresztą jak zwykle :D Wczuwam się mocno :D Nie mogę uwierzyć, że niedługo będę na bieżąco... :O
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mała Mi <3 Też ją shipujesz z Włóczykijem?
      Uwielbiałam tę dwójkę <3 Boziu, Włóczykij to moja pierwsza miłość. :P
      Tobias bardzo poważnie bierze swoją pracę, no i to, że jest w dowództwie Zakonu. Hm... Czy Moody'emu udałoby się przeoczyć, to, że ktoś z jego bliskiego otoczenia szpieguje? No zobaczymy...
      William i Katherina obiecali sobie, że jeżeli się rozstaną, to nie wpłynie to na przyjaciół i poniekąd tak jest. Myślał po prostu, że i ona odpuści, przejdzie nad tym, i chociaż zaszczyci go krótką rozmową. No nie wyszło. :P
      Katherina wielu rzeczy jeszcze nie rozumie i nie dostrzega. Teraz na szczęście udało jej się zauważyć uznanie w oczach ojca, ale niestety niedługo znów jej podpadnie. :(
      Dorcas może jeszcze nadrobiłaby urokiem osobistym, ale Katherina zapewne zaczęłaby się z nimi kłócić :P Jeszcze Jane dałaby radę, ale Jess to jedyny słuszny wybór. :D
      Jane i Paul rzadko bywają, chyba w 48 będzie coś więcej. Taaak! Będzie tam coś więcej :D
      Betula nie zna Syriusza, ponadto pojawiła się akurat wtedy, jak Syriusz zaczął trochę znikać, pojawiły się plotki i je posłuchała. Krew w tym kontekście odnosi się też do motta Blacków i to jak on był wychowywany. Ona znała tę rodzinę, tam wszyscy od pokoleń mieli fioła i fakt, niektórzy się wyłamywali z tego, ale to i tak rzadkość. No a Dorcas, tak naprawdę nie była wychowywana przez matkę, a ojciec jest dobrym człowiekiem. :P
      Lily to też ja :D Wszystkie jesteśmy Lily ;P
      Wszyscy się dowiedzą, ale najpierw sytuacja polityczna w Anglii musi się trochę uspokoić. Daj mi kilka lat, nie będziesz zawiedziona. :D
      Szampan się chłodzi, jak będziesz przy 50 to polecę po truskawki, żeby były jak już będziesz "na bieżąco" :D
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Tak, Mi i Włóczykij to jedyny słuszny ship :D
      Kilka lat... Wyobraź sobie, jak jęczę teraz i cierpię... Mam nadzieję, że spiorą go na kwaśne jabłko i warto będzie czekać!

      Usuń
    3. Ok. Teraz (jak się jest na bieżąco) to jest koniec listopada 1979 r. Planuję, że wszystko się wyda jakoś w okolicach kwietnia-sierpnia 1982 r. Ale taka pełna konfrontacja Katheriny i Williama z rozmową o tym, będzie trochę wcześniej. :D Więc jeszcze około dwudziestu rozdziałów. :D

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

Theme by Lydia | Land of Grafic