Od jej spotkania z
Severusem Snape'em minęło sześć dni i od tamtego czasu nie potrafiła usiedzieć
w miejscu.
Naprawdę dużo myślała
o tym, kto mógł powiedzieć o ciąży Lily i miała tylko jednego podejrzanego.
Obserwowała Syriusza,
kiedy tylko się dało i dziękowała Merlinowi za to, że zbliża się ślub Paula i
Jane, bo odwołała randki z Larsem, tłumacząc tym, że musi im pomóc. W tym
czasie starała się mieć oko na Blacka, ale kilka razy wyszedł gdzieś i nie
miała pojęcia, gdzie się udał. Raz nawet nie wrócił na noc, a kiedy go
zapytała, gdzie był, to odpowiedział, że przedłużyło mu się spotkanie z
koleżanką.
Wtedy pomyślała, że
już chyba lepiej, żeby szpiegował niż miał jakąś pannę. Było jej głupio, że
wpadła na coś takiego, ale nie potrafiła sobie wyobrazić przy nim kogoś innego.
Lily z kolei
twierdziła, że to świetnie, iż zaczął się z kimś spotykać i nawet chciała go
umówić z kilkoma koleżankami z kursu. Katherina musiała mocno gryźć się w
język, żeby nie powiedzieć Potter, że przez te ciążowe hormony wpada na złe
pomysły.
Kolejne spotkanie
Zakonu dobiegało końca i musiała dorwać Moody'ego, bo nie chciała załatwiać
tego u taty czy wujka. Jednak dotyczyło to rodziny i potrzebowała obiektywnego
spojrzenia.
– Prosimy jeszcze
Caradoca Dearborna, Adama Vance'a i Lily Potter – powiedział Charlus i Parkes
spojrzała na przyjaciółkę, która już szła w kierunku jadalni. Katherina od razu
wstała i przepchała się do jedynej osoby, która na pewno jej nie zignoruje.
– Tobias... –
pociągnęła go za łokieć i uśmiechnęła się przepraszająco do Edgara i Amelii.
– Co się dzieje? –
zapytał ją, gdy rozejrzała się, czy czasami nikt im się nie przysłuchuje.
– Lily nie może mieć
teraz misji – szepnęła zbliżając się nieco, aby mógł ją dosłyszeć.
– Wiesz, że wezwanie,
to niekoniecznie misja? – kiwnęła głową, bo doskonale o tym wiedziała, ale
wolała mieć pewność, że Potter nie dostanie misji.
– Wiem, ale jeżeli to
misja, to nie bierzcie Lily – rzuciła i wzięła głęboki wdech, mając nadzieję,
że słowa, które miała wypowiedzieć nie wywołają u niej płaczu. – Ona jest w
ciąży.
– Co?!
– Miałam najpierw iść z
tym do Dumbledore'a, ale jego nie ma, a dziś ją prosicie. Jeżeli to misja, to
weźcie mnie zamiast niej. Błagam... – urwała patrząc na niego błagalnie. Gdyby
Lily spotkało to, co ją w czasie pierwszej misji, to umarłaby na samą myśl o
tym, że mogła temu zapobiec.
– Dzięki, Katy...
Pójdę to załatwić – uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i wróciła do
przyjaciół. Syriusz patrzył na nią z wyraźnym rozbawieniem i miała ochotę
walnąć go w ten zadowolony wyraz twarzy.
– Już się za nim
stęskniłaś? – zapytał, patrząc na zegar. – Nie rozmawiałaś z nim tylko godzinę.
– Oj, przestań –
fuknęła, na co tylko się roześmiał. Obserwowała uważnie, jak Tobias rozmawia z
Alastorem. Moody spojrzał na nią magicznym okiem i z tej odległości nie
potrafiła odczytać jego miny. Przygryzła policzek, gdy auror podszedł do wujka
i jej ojca.
– Prosimy jeszcze Mary
Macdonald! – zagrzmiał auror i Parkes spojrzała teraz na Levena. Z ruchu jego
ust wyczytała "przepraszam".
– Dobranoc – rzuciła
Katherina i wstała z kanapy, nie czekając nawet na reakcję przyjaciół.
Czerwona na twarzy
wyszła z salonu do swojej wieży, gdzie zamierzała nieźle wyżyć się na
ćwiczebnym gargulcu, wyobrażając sobie, że to jej ojciec.
*******
Jessica bardzo się
cieszyła, że Adalbert uszanował jej wolę i również w tym roku nie był nachalny,
pytając, czy spędzi Wigilię z nim, jego mamą i ciocią. Od roku ten czas nie
należał do jej najulubieńszych dni w roku i obawiała się, że przypadkiem mogłaby
coś palnąć przy pani Malodorze na temat Berta, a nie chciała, żeby się
martwiła. Z kolei ciotka chłopaka, Leticia, zwyczajnie działała jej na nerwy i
tylko to, że pomagała siostrze oraz siostrzeńcowi od zawsze, sprawiało, iż Jess
starała się być dla niej miła, kiedy jakimś sposobem nie udało jej się uniknąć
towarzystwa kobiety.
Pojawiła się w
Kwaterze rano i ku uciesze Syriusza zajęła się gotowaniem. Adalbert był z nią
przez kilka godzin, ale kiedy upiekła dwa ciasta i paszteciki, to zebrał się do
Portree razem z jedzeniem, które przyszykowała. Ugotowała zupę i ucieszyła się,
gdy domownicy razem z nią zjedli.
Około godziny
szesnastej Syriusz wybył do Tonks, a James i Lily do rodziców. Jane od dwóch
dni była już w Kamiennym Wzgórzu, bo przecież pojutrze miała mieć ślub.
Katherina natomiast od rana była u Larsa, a potem miała udać się do rodziców na
kolację.
Cay w ostatnim liście
wypytała Williama jaki ma rozkład dnia w czasie przyjazdu i ten wieczór miał
spędzić z dziadkami, zatem Parkes mogła być w domu bez nerwów, że ktoś popsuje
jej humor.
Uśmiechnęła się pod
nosem, kiedy pomyślała o jutrzejszym dniu. Z radością przyjęła zaproszenie
Katheriny na obiad i nie mogła się doczekać aż Kartney pozna Fawley'a. Była
pewna, że blondyn wyraźnie się wścieknie, ale nic nie zrobi, bo przecież będzie
w domu rodzinnym Katy, a jej rodzice nic nie wiedzą, jak to było między nimi.
Gdyby nie miała pewności, że będzie dużo jedzenia, to kupiłaby popcorn.
Była w trakcie
dekorowania ciast świątecznych, kiedy usłyszała cichy śmiech za sobą.
– Wszystko na ostatnią
chwilę? – zapytał Fabian i odwróciła się w jego stronę, tworząc dłońmi kulkę z marcepanu.
– Błagam, powiedz, że
jesteś po pracy, a nie przed – powiedziała, dostrzegając, że ma na sobie
brązowy trencz.
– Jestem po pracy, ale
mam tu jeszcze trochę spraw. A ty? – Zerknął za nią podejrzliwie i zdjął
trencz. – Myszkujesz?
– Tylko w spiżarce,
więc pełen legal, panie władzo! – Uniosła ręce do góry w uspokajającym geście.
– Co to?
– Marcepan. Właśnie
dekoruję ciasta, bo wreszcie nikt nie plącze się po kuchni...
– Jakbym słyszał
własną matkę – parsknął, a ona walnęła go w ramię.
– Oho! Przypominam ci
mamę? – zapytała udając oburzenie i odwróciła się w stronę blachy z ciastami. –
Pomożesz mi?
– Jasne!
– Ale ostrzegam... Te
ciasta trafiają jutro na stół, więc postaraj się. – Przesunęła w jego stronę
jedno ciasto i na blacie pomiędzy nimi ułożyła ulepione wcześniej figurki.
Uśmiechnęła się, gdy praktycznie przed samym dotknięciem ciasta przypomniał
sobie o umyciu dłoni.
– Gdzie w tym roku
będziesz na kolacji? – zapytał ją po chwili ciszy i westchnęła.
– Dokończę gotować i chyba
gdzieś się położę. Trochę boję się sama wracać wieczorami – powiedziała i
odsunęła się na dwa kroki, żeby zobaczyć jak z większej odległości wyglądają
marcepanowe choinki ułożone na cieście.
– Myślałem, że
spędzisz Święta z przyjaciółmi.
– Jutro będę na
obiedzie u Katy, a pojutrze sam wiesz... W Wigilię wolę być sama, albo z kimś,
komu nie przeszkodziłby mój wisielczy humor, jeśli taki by był. – Wzruszyła
ramionami i zaczęła układać bałwana z białych kulek.
– Co złego wydarzyło
się w Wigilię, że jej tak nie lubisz? – Ręce na chwilę jej znieruchomiały, gdy
zastanawiała się nad odpowiedzią.
– Wigilia była dla nas
ważniejsza niż wszystkie inne dni. Dodatkowo moja siostra wyszła tego dnia za
mąż, więc to był szczególny czas. – Uśmiechnęła się smutno wspominając Jocundę
i Charliego jako nowożeńców. – Od roku wszystko jest inne. Okres świąteczny już
mnie tak nie cieszy, jak kiedyś. Wszyscy są z rodzinami, z ludźmi z którymi się
długo nie widzieli, a ja... Ja muszę przesyłać świąteczne prezenty dla rodziców
i Joanny w połowie listopada, bo wszystko jest takie niewiadome. Staram się
widzieć pozytywy, bo w Święta potrzeba dużo jedzenia, więc siedzę w kuchni od
kilku dni i gotuję, co bardzo mnie uspokaja. Po tych kilku godzinach stania
przy garach jestem zmęczona i nie czuję tego wszystkiego tak mocno. Powiedzieć
ci coś w sekrecie?
– A to nie były
sekrety? – zapytał, a ona pokręciła głową.
– Nie... Adalbert i
Katy poniekąd wiedzą, co mi siedzi w głowie. Chociaż Katy dużo mniej, ale
Bert... – Machnęła ręką i zaczerwieniła się na myśl, którą chciała mu wyjawić.
– Ale to ma zostać między nami.
– Wszystko zostanie w
tej kuchni. Jestem w służbowych ciuchach, więc powiedzmy, że to będzie
tajemnica zawodowa.
– Czyli nasza rozmowa,
to tak naprawdę przesłuchanie? – zapytała i trochę ucieszyło ją to, gdy
roześmiał się na głos. – Było mi smutno, gdy dostałam zaproszenie od Jane i
Paula. Nie chodzi mi o to, że biorą ślub, chociaż zazdroszczę im tego bardzo i
jest mi przykro, że zawsze muszę coś spieprzyć z chłopakami. Bardziej chodzi mi
o datę. Merlinie... Będę musiała odpuścić toasty, bo jak się upiję na smutno,
to będzie kiszka.
– Nie ma czego się
obawiać, Jess. Z tego, co nam wiadomo, to nie będzie długa impreza i będą sami
swoi, więc może nawet trochę się ucieszysz?
– Ale ja się cieszę! –
zaprzeczyła gwałtownie. – Jednocześnie też czuję duży niepokój, smutek i
zazdrość.
– Zazdrość?
– Zakładają rodzinę! –
Machnęła rękoma sfrustrowana. – Powinnam urodzić już dwójkę dzieci i wyjść za
mąż! W odwrotnej kolejności, oczywiście.
– Oczywiście. –
Zaśmiał się i Cay w napięciu czekała na to, co powie, bo zdecydowanie widziała
w jego brązowych oczach, że zbiera myśli. – Naprawdę tego chcesz?
– No może nie teraz...
– zaczęła cicho. – To znaczy... Poczekaj, zbiorę myśli.
– Nigdzie się nie
wybieram. – Usiadł na krześle, a ona zaczęła układać sobie w głowie pewne
sprawy.
Czy chciałaby mieć
teraz rodzinę? Oczywiście. Marzyła o świetnym mężu, dzieciach, domie w górach i
do trzeciego roku szkoły myślała, że jak zostanie absolwentką Hogwartu, to ona
i Bert pobiorą się, ale domyśliła się, że nic z tego, więc musiała zweryfikować
swoje marzenia.
Chłopcy przewijali się
przez jej życie, ale do skończenia szkoły żaden nie porwał jej na tyle, żeby chciała
czegoś więcej. Później nie było lepiej i nawet już nie miała ochoty
rozpamiętywać Barnabasza.
Miała też marzenia,
które bardzo powoli spełniała.
Była w Zakonie i bycie
z kimś spoza tej organizacji, było trudne.
Miała też Adalberta i
była pewna, że żaden chłopak nie zrozumie tego, iż Bert jest dla niej bardzo ważny.
– Wydaje mi się, że na
dzień dzisiejszy, nie ma faceta, który zaakceptował to wszystko, co się teraz
dzieje – wypowiedziała, ale nie do końca była pewna, czy kiedykolwiek pojawi
się ktoś taki.
*******
Przekroczył próg domu
państwa Parkes z mocno bijącym ze zdenerwowania sercem. Chyba wszyscy
przyjaciele zdołali mu napisać, że Katherina ma chłopaka. Od Jamesa wiedział,
że to pałkarz z jego drużyny, więc poniekąd obarczał winą Pottera, bo domyślił
się, iż to on ich zapoznał. Od ostatniego listu Jamesa, czyli od jakiegoś
tygodnia, myślał praktycznie tylko o tym, że Parkes spotyka się z jakimś tępym
osiłkiem.
Był wdzięczny
dziadkom, a szczególnie babci, że przestali poruszać temat Katheriny.
Parkesowie im wytłumaczyli, że dla dobra poszukiwań syna, postanowili udawać,
że łyknęli haczyk i powiedzieli, że prawdopodobnie Natalie porwała dziecko.
Dziadkowie byli bardzo źli, ale zrozumieli ich działania. W końcu szukali syna
kilkanaście lat. Kiedy to się wyjaśniło, jego babcia inaczej spojrzała na
Katherinę i była nią oczarowana. Nie dziwił się temu. Została stworzona do
tego, żeby ją uwielbiać.
– William! – Caroline
Parkes przywitała go ciepłym, serdecznym uśmiechem i otwartymi ramionami. –
Czym cię karmią w Stanach? Co wizytę jesteś coraz wyższy!
– Wołowiną. – Objął ją
mocno, czując radość z jej widoku. – Wesołych Świąt!
– I nawzajem,
kochanie. – Pogładziła jego policzek i zawołała męża. – Potterowie już są. On i
Charlus nie potrafią odpuścić sobie nawet dzisiaj.
Kobieta odsunęła się
od niego i przywitała się jeszcze z jego dziadkami. Zaprosiła ich do salonu,
gdzie byli już goście i domownicy.
Puścił dziadków
przodem, mając nadzieję, że to da mu trochę więcej czasu na szybką obserwację
pomieszczenia. Wypatrywał burzy blond loków, ale nie było jej.
– Will! – Pierwsza
dostrzegła go Lily i prawie od razu porwała go w ramiona, bo miała najbliżej.
– Małżeństwo ci służy,
pani Potter – uśmiechnął się szeroko, gdy się od niego odsunęła i przesadnie
zmierzył ją wzrokiem, wiedząc, iż na pewno wkurzy Jamesa. – Nie myślałaś o
rozwodzie?
– Bo to raz? –
odpowiedziała pytaniem Ruda i pisnęła, gdy James przyciągnął ją do siebie
blisko.
– Powinieneś mnie
wspierać i mówić jej, że poślubienie mnie było najlepszą decyzją w jej życiu...
– Oj, nie przesadzaj.
Dokonywała ważniejszych wyborów... Na przykład, co dziś włożyć. – Łapa
wyciągnął do niego rękę i puścił mu oczko, bo Potter zasłonił uszy Lily.
– Poczekam aż wy
przedstawicie mi wasze przyszłe żony. Nie liczcie na to, że będę wam robił
reklamę – zagroził ze złośliwym uśmiechem, na co Syriusz roześmiał się.
– Przyjaźń z tobą jest
skuteczną antyreklamą mojej osoby – dociął mu i zaczęli się przepychać z
Jamesem.
– Zestresowani? –
zapytał obejmując Jane. Z Paulem wymienił się jedynie skinieniem głową. Nigdy
nie byli wielkimi przyjaciółmi, ale odkąd rozstał się z Katheriną ich stosunki
trochę się ochłodziły. Może też przez to, że zgodnie z tym, co obiecali sobie z
Katy nie mówił o kulisach ich rozstania, a jej brat starał się wyciągnąć to z
niego.
– Wcale – powiedziała
Jane, ale słyszał nutkę zdenerwowania w jej głosie. Parkes objął narzeczoną i
ta uśmiechnęła się do niego rozpromieniona. Parsknął śmiechem, gdy Łapa
zarzucił lewą rękę na jego ramię, a prawą dłonią poczochrał mu włosy.
– Może się sparujemy?
– Odczep się! – Odepchnął
go lekko. – Remus cię rzucił?
– Chyba... – mruknął
Syriusz i uśmiech zniknął z jego twarzy. – Nie mamy od niego żadnych wieści.
Profesor Dumbledore twierdzi, że wszystko jest w porządku, ale on tez już dawno
nie widział Lupina, więc nic nie wiemy. Remus ma być jutro, więc mam nadzieję,
że w końcu się dowiemy.
– Uhuhu... Czy my się
znamy? – Odwrócił się słysząc niski, uwodzicielski głos Jess. Wystarczyło mu
jedno spojrzenie, by stwierdzić, że ta kpi sobie z niego.
– Jessica! – Podszedł
do niej i objęli się trochę niezręcznie. – Jak tam brwi?
– Na swoim miejscu! –
Uniosła grzywkę i zauważył, że faktycznie brwi jej odrosły. – Tęskniłam za
nimi, ale Lily pomogła mi je wyhodować.
Uśmiechnął się lekko
widząc jak dziewczyny obejmują się, a spojrzenia, którymi się wymieniły
przepełnione były czułością.
Co wizytę, praktycznie
od razu, jak znajdował się w ich towarzystwie uczucie tęsknoty stało się wręcz
nie do zniesienia i tym razem nie było inaczej.
O dziwo, kontakt się
nie urwał i pisali do siebie regularnie. Może z Paulem i Jess nie było jak
dawniej, no i oczywiście z Katheriną, ale z resztą dogadywał się świetnie i
czuł, że ich przyjaźń nie osłabła. Z niektórymi, tak jak na przykład z Dorcas, miał
nawet bliższe relacje niż, gdy był Hogwarcie.
Poczuł nagłe
podekscytowanie, gdy usłyszał dobiegające głosy z przedpokoju. Najwidoczniej
ktoś przybył i z tego, co wiedział brakowało już tylko Katy i jej chłopaka.
Gdyby nie to, że jego dziadkowie rozmawiali z Paesegoodami, to w salonie byłoby
kompletnie cicho.
– Wesołych Świąt! –
Serce dosłownie mu podskoczyło, gdy usłyszał wesoły głos Katheriny. Odwrócił
się i jego wzrok od razu powędrował do złączonych dłoni jej, i wysokiego
bruneta. Nie zdziwił się, że nie przywitała się z przyjaciółmi bardziej
wylewnie, bo przecież widzieli się niemal codziennie.
Była chyba jeszcze
piękniejsza niż ostatnim razem. Trochę rozczarowało go to, że spięła włosy w
niedbałego koka, bo uwielbiał, gdy miała je rozpuszczone.
– Cześć, Katy –
powiedział i dostrzegł grymas na jej twarzy, kiedy na niego spojrzała.
– Cześć... Lars, to
jest William. – Poczuł ukłucie zazdrości, bo spojrzała na Fawley'a czułym
wzrokiem. Kartney wyciągnął do niego dłoń i się przedstawił. Chłopak wyglądał
na trochę zdziwionego, i kiedy Katherina zaczęła mu tłumaczyć kim jest dla jej
rodziny, zaczął gromić ją wzrokiem.
Jak to możliwe, że w
ogóle o nim nie wspomniała swojemu chłopakowi?
Czuł się, jakby był
wściekły, ale wiedział, że to uczucie jest dalekie od choćby złości. Był
zdruzgotany i krtań ścisnęła mu się z żalu.
Zerknął na Syriusza,
który już nie patrzył na niego z zainteresowaniem, jak wcześniej. Teraz w jego
spojrzeniu dostrzegł zrozumienie. Black skinął delikatnie głową na blondynkę,
jakby chciał mu coś przekazać.
– Katy? – odezwał się
zanim pomyślał, co chce zrobić. – Możemy porozmawiać w cztery oczy? Proszę...
– Och... – Wydawało mu
się, że jest zdziwiona jego prośbą i serce zabiło mu mocniej, kiedy obdarzyła
go olśniewającym uśmiechem. Poczuł ogarniającą go radość, że jego modły
wreszcie zostały wysłuchane i wreszcie porozmawiają. – Nie.
*******
Była wdzięczna samej
sobie, że od razu, gdy weszła do domu zapytała mamę o to ile pozostało czasu do
rozpoczęcia obiadu. Wiedziała, że spotkanie Williama będzie trudne i zapewne
będzie musiała z nim zamienić kilka słów. Nie myliła się.
Całą swoją uwagę
chciała skupić na Larsie, który trzymał mocno jej dłoń, ale jak tylko weszła do
salonu czuła, że przepada. Była zdziwiona, że nogi nie odmówiły jej
posłuszeństwa i chociaż wydawało jej się, że są jak galareta, nie zachwiała
się, ani nie potknęła ani razu. Gdy tam weszła od razu przykuł jej wzrok, a gdy
się odwrócił przez jakieś dwie sekundy gapiła się w jego przystojną twarz
okoloną blond włosami, które były dłuższe niż przy ich ostatnim spotkaniu.
Szybko spojrzała na
Larsa, starając się, aby jej wzrok był maślany. Poczuła się źle z tym, że tak
reaguje na Williama i teraz musi udawać, aby zachować twarz, i nie pokazać po
sobie, że jest zdenerwowana.
Przestawiła szybko
Kartney'a i wytłumaczyła Larsowi kim on jest dla ich rodziny.
– Katy? – W myślach
jęknęła, gdy się do niej zwrócił i spojrzała na niego, starając się, aby był to
obojętny wzrok. – Możemy porozmawiać w cztery oczy? Proszę...
– Och... – Zamrugała
szybko totalnie zbita z tropu i poczuła dziwne ciepło rozlewające się w jej
piersi. Czekałam na to tyle czasu.
Uśmiechnęła się szeroko, nie kryjąc tego, jak bardzo jest usatysfakcjonowana. –
Nie.
Jessica, która stała
za nim zaczęła kaszleć i znała ją już na tyle dobrze, że wiedziała, iż tak
maskuje parsknięcie śmiechu.
– Chodź, skarbie.
Oprowadzę cię po domu – zaproponowała Larsowi i pociągnęła go do przedpokoju. –
Zaraz wrócimy!
Minęli drzwi od
gabinetu ojca i poprowadziła go w głąb domu. Uwielbiała tę część, która została
odnowiona po powrocie dziadków, bo było tam mnóstwo rzeczy przywiezionych z
wielu zakątków świata. Dzięki opowiadaniu o nich, jej zdenerwowanie minęło i
chociaż nadal czuła lekki niepokój, to wiedziała, że da radę.
Pokazała mu też swój
ulubiony pokój z którego rozpościerał się piękny widok na podwórze przed domem.
Obiecała, że pokaże mu ten widok wiosną i latem, kiedy wszystkie drzewa i
krzewy pokryte są zielonymi liśćmi.
Wrócili po kilkunastu
minutach i ucieszyła się, kiedy wpadła na mamę, która kazała im iść do jadalni.
Aż przystanęła zaskoczona na widok Alastora Moody'ego, który siedział pomiędzy
jej wujkem i dziadkiem. Powitała go z lekkim uśmiechem i już miała usiąść obok
babci, ale ta kazała im siąść dalej.
Miała nadzieję, że
Beatrisha nie dostrzegła jej grymasu, gdy zauważyła, że są trzy wolne miejsca
obok jej ojca, no i Williama.
– Siądziesz obok
Willa? – zapytała Larsa, bo po pierwsze nie chciała siadać obok Kartney'a, a po
drugie nie chciała, żeby Fawley siedział obok jej mamy.
– Jasne! – Odsunął jej
krzesło i uśmiechnęła się z wdzięcznością, gdy po chwili usiadł obok niej.
Odetchnęła z ulgą, gdy siedząca na przeciwko Jess zaczęła rozmowę z Larsem na
temat kilku ostatnich dni.
Chłopak miał trochę
więcej spraw na głowie, bo Departament Magicznych Gier i Sportów w końcu ustalił
jak będą wyglądały rozgrywki w przyszłym sezonie.
Spięła się, gdy
William zapytał Larsa o drużynę i jej obecny chłopak skupił swoją uwagę, na jej
byłym chłopaku.
Nachyliła się do przodu,
gdy to samo zrobiła Cay.
– Mogłam wziąć
popcorn. – Przyjaciółka puściła jej oczko i zaczęła popijać wino, bacznie
obserwując chłopaków. Spojrzała na Syriusza, który wydawał się być równie
rozbawiony i zafascynowany rozmową chłopaków, jak Jess.
– Skreślam was z listy
prezentów – rzuciła cicho i rozluźniła się, kiedy odpowiedzieli jej śmiechem.
Odwróciła głowę w
stronę wejścia do jadalni, gdy dobiegły ją głosy z przedpokoju.
Wydawało jej się, że
już wszyscy są, ale dostrzegła te trzy wolne miejsca obok babci.
– Ktoś jeszcze
przyjdzie? – zapytał Paul zdziwiony i oboje spojrzeli wyczekująco na ojca.
Robert zrobił jedynie tajemniczą minę i odsunęła krzesło, żeby wstać i iść
zobaczyć, kto przyszedł. Gdy podniosła się z miejsca, do jadalni weszła wysoka
brunetka z paterą ciasta w dłoniach.
– Wesołych Świąt!
– Dorcas!
*******
Już dawno odkryła, że
babcia Stephanie potrafi załatwić chyba wszystko. Wystarczyło, że dawała jej
znać, co potrzebuje, a ona w ciągu kilku dni dawała jej odpowiedź, iż
zorganizowała to, o co prosiła.
W tym roku, grudzień
był dla niej intensywnym miesiącem. Miała egzaminy półroczne, skupiała się na
sesjach z Miriam i przygotowywała się na spędzenie Bożego Narodzenia we Francji
i w Anglii. Dwa dni przed świstoklikiem były bardziej intensywne, bo dostała
wyniki egzaminów i świętowała zakończenie kolejnego etapu jej kursu. Następny
dzień spędziła w Thundelarra razem z braćmi i ciotką Alsephiną.
Do Francji dotarła
dzień przed Wigilią i cieszyła się, że babcia miała skrzaty domowe, bo przez
kilka godzin zwiedzały Paryż, i nie musiały martwić się o gotowanie, czy
dekorowanie domu.
W Wigilię zjadły obiad
ze znajomymi babci, i kiedy kobiety wyszły, Dorcas zauważyła przy drzwiach
wejściowych spakowane dwie walizki, z czego jedna należała właśnie do niej.
Do Londynu przybyły
półtora dnia wcześniej niż planowała, z czego była bardzo szczęśliwa. Ucieszyła
się jeszcze bardziej, gdy babcia Betula przy kolacji oznajmiła, iż zaproszono
ją na jutrzejszy obiad u Parkesów i już wysłała sowę do Beatrishy Paesegood, że
pojawią się we trójkę.
Tego dnia znów miała
problem z zaśnięciem, ale wreszcie powód był zupełnie inny niż dotychczas. Nie
mogła doczekać się spotkania z przyjaciółmi. Szczególnie z Syriuszem, któremu
była winna rozmowę.
Ubrała wełnianą,
krótką sukienkę i grube rajtuzy, i kiedy zobaczyła matkę Katheriny żałowała, że
nie wybrała czegoś bardziej eleganckiego. Przywitała się z kobietą i odebrała
od niej paterę z ciastem, gdy ta poprosiła, żeby zaniosła ją do jadalni.
– Wesołych Świąt! –
Uśmiechnęła się szeroko wchodząc do pomieszczenia i poczuła sie nieswojo, gdy
kilkanaście par oczu skierowało na nią wzrok.
– Dorcas! – usłyszała
kilka radosnych, ale też zaskoczonych głosów i pierwsza dopadła ją Katherina,
która odebrała od niej ciasto i położyła je na stole. Blondynka uścisnęła ją
mocno, i gdy ją puściła wymieniła się szybkimi uściskami z Jane, Lily i Jess.
Przecisnęła się do Jamesa, który również wstał i pisnęła, gdy przy uścisku
uniósł ją do góry.
– Cześć, Dorcas. –
Syriusz machnął do niej ręką i odpowiedziała mu tym samym gestem. Przywitała
się szybko z Williamem i Paulem, i wreszcie Katherina przedstawiła jej Larsa.
Starała się być obiektywna w pierwszej ocenie, ale niestety wcześniej
dostrzegła minę Kartney'a i jej obiektywizm szlag trafił.
Z czystej sympatii do
Williama, postanowiła nie lubić Larsa.
Rachela Kartney
trąciła swojego męża i przesunęli się o miejsce, żeby mogła usiąść obok
blondyna.
– Pisałaś, że będziesz
dopiero jutro – powiedział z lekkim wyrzutem.
– Babcia zrobiła mi
niespodziankę i zamówiła świstoklik na wczoraj. Przepraszam, że wam nie dałam znać,
ale chciałam z nimi spędzić trochę czasu, żeby dziś skupić się tylko na was –
zwróciła się do przyjaciół i wytarła chusteczką nos. Do tej pory odnotowała
tylko jeden minus podróży. Przez dużą różnicę temperatury nabawiła się kataru.
– Jak egzaminy? –
zapytała ją Jane i zaczęła opowiadać o tym, że ostatnie trzy tygodnie były dla
niej wyjęte z życia.
*******
Po obiedzie i deserze,
ojciec Katheriny poprosił Dorcas do gabinetu i miał nadzieję, że zaraz okaże
się, jak to będzie z kawalerskim Paula, bo Parkes chciał zaprosić jeszcze
Larsa.
– Przykro mi –
powiedział Fawley i naprawdę wyglądał, jakby mu było przykro. – Jutro rano mam
trening.
– Żartujesz sobie? –
zapytała Katherina, a on pokręcił głowa.
– Nieważne, czy
świątek, piątek, czy niedziela... Taki mamy harmonogram i musimy się go
trzymać. Czasami żałuję, że nie jestem nadal rezerwowym. – Black spojrzał na
Jamesa, który wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Nie szalejcie za bardzo.
– Już idziesz? – Parkes
wydawała się być aż nazbyt zmartwiona, że Lars ich opuszcza. Chłopak pożegnał
się z nimi i razem z Katheriną odeszli do reszty gości.
– Rezerwujemy Kwaterę
– rzucił szybko Syriusz i zaśmiał się, gdy Lily zaczęła protestować.
– To niesprawiedliwe!
Dor właśnie się dowiaduje, gdzie to jest, więc mogłaby się tam udać... – Rzucił
jej krzywe spojrzenie, chcąc przekazać jej, że nie obchodzi go to. – Jess,
powiedz coś!
– Macie jedzenie w
spiżarce i Ognista chłodzi się od rana – powiedziała znudzonym tonem Jessica i
razem z Jamesem zaśmiali się, gdy wzruszyła ramionami, kiedy Potter wbiła w nią
gniewny wzrok. – Striptizerka będzie o dwudziestej. Dokładnie taka jaką lubisz,
James.
Kolejny raz wybuchnął
śmiechem, gdy Cay zaczęła dogryzać Lily wymieniając cechy wyglądu rzekomej
striptizerki.
– Wiedziałeś, że ma
chłopaka? – zapytał Williama, który stał trochę z boku i z lekkim uśmiechem
obserwował dziewczyny.
– Nie brałem tego na
poważnie – odpowiedział blondyn i poklepał go po ramieniu. – Czy ten facet ma
jakieś wady?
– Jedną. – Kartney
jęknął i spojrzał na niego wyczekująco. – Nie jest w Zakonie i z tego, co wiem,
jeszcze długo nie będzie.
– Dlaczego?
– Totalnie ma gdzieś
politykę. Temat dla niego nie istnieje. – Chciał wyjaśnić, że pewnie ma to
związek z dziadkiem chłopaka, ale do salonu wróciła Katherina i posłała mu
takie spojrzenie, jakby wiedziała doskonale o czym rozmawiają. Uśmiechnął się
niewinnie i zaczął wypytywać Williama o kurs.
Ucieszył się, gdy Paul
wrócił do salonu i powiedział, że mogą już udać się do Kwatery, i zostawić
dziewczyny tutaj. James coś szeptał na ucho Lily i przewrócił oczyma na ten
widok.
– Syriusz? – Szczerze
się zdziwił, gdy usłyszał Dorcas wypowiadającą jego imię. Odwrócił się w jej
stronę i nie tylko on patrzył się na nią z ciekawością. Jej policzki delikatnie
się zarumieniły i tylko to zdradziło, że jest zawstydzona. – Porozmawiamy w
cztery oczy?
Jess parsknęła
śmiechem i mruknęła pod nosem coś, co brzmiało jak "powtórka z
rozrywki".
– Jasne –
odpowiedział, chociaż cisnęła mu się taka odpowiedź, jaką udzieliła Parkes, gdy
Will też poprosił ją o rozmowę. – Wyjdziemy do ogrodu?
– Ubierzcie się! –
Rzucił Katherinie krótkie spojrzenie, zanim wyszli do przedpokoju i nie zdziwił
się, widząc, że jest bardzo zadowolona.
Wziął z wieszaka swoją
kurtkę i nie czekając na Dorcas wyszedł z domu, i dopiero na zewnątrz się ubrał.
– Dzięki, że się
zgodziłeś – mruknęła Meadows i rozejrzała się po podwórzu. W końcu wskazała na
schody. – Usiądziemy może?
– Chodź. – Zszedł ze
schodów i od razu skręcił w prawo, idąc tam, gdzie rosły krzewy róż. W październiku
też tam siedzieli i rozmawiali. Za pomocą zaklęcia oczyścił ławkę z kurzu i
kropel wody, po czym usiadł na niej.
– Uhm... – Przysiadła
obok niego praktycznie na samym skraju ławeczki. – Dzięki.
– Powtarzasz się –
mruknął i wyciągnął przed siebie długie nogi. Nawet na nią nie patrzył. Nie
zamierzał jej tego ułatwiać. Przecież sama chciała porozmawiać, dlatego czekał
aż zacznie mówić.
– Jak kurs? – zapytała
i miał wielką ochotę z niedowierzania parsknąć śmiechem, ale powstrzymał się.
– Dobrze... W styczniu
będziemy spędzać trochę czasu w Biurze Aurorów, żeby potem wybrać, czym chcemy
się zająć. Katy na pewno ci pisała – powiedział i nie zdziwił się, gdy kiwnęła
głową. Doskonale wiedział, że Parkes jej o tym pisała, bo czytał ten list.
Przypadkowo, oczywiście. – A ty?
– Świetnie –
wymruczała i zauważył na jej twarzy grymas. – A tak, poza tym, to...?
– To świetnie. Nie
opuszczam zajęć, ostro ćwiczymy z Jamesem, Frankiem, Alicją i Katheriną,
czasami wybieram sie na przejażdżki motocyklem i działam w Zakonie, ale póki co
jest w miarę spokojnie... – zaczął wymieniać powoli mając już dość tej
niezręcznej sytuacji. W myślach przeklinał, że kolejny raz zgodził się na
rozmowę z nią, a było jeszcze gorzej niż ostatnio. – I nie wiem, czy pamiętasz
czarnego kota z białą plamką na szyi. Miał na imię Muszek i przez jakiś czas
był twoim pupilem. Nie żyje.
– Jak to?! – Spojrzał
na nią, gdy wreszcie jej głos stał się mocniejszy i bardziej emocjonalny.
– Został otruty.
– Żartujesz sobie?
– Skądże – powiedział
i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Że też cię to interesuje... Miło się
rozmawiało. Chłopaki na mnie czekają.
Wstał i ruszył w
stronę Willa, Paula i Jamesa, którzy wyszli już z domu.
– Syriusz? – Zatrzymał
się, słysząc jej cichy głos. Spojrzał na nią przez ramię. Stała z lekko
rozchylonymi ustami i oczami wypełnionymi łzami. Wielkie, niebieskie oczy
patrzyły na niego z bezradnością.
– Black, rusz dupę! –
Odwrócił się, gdy James do niego zawołał.
– Zostań, proszę... –
Przystanął, chociaż jakaś część chciała iść dalej. Nie potrafił zignorować jej
błagalnego tonu.
– Spotkamy się na
miejscu! – krzyknął, i gdy zauważył, że Potter kiwnął głową ponownie odwrócił
się w jej stronę. Brunetka powoli ruszyła w jego stronę i zatrzymała się ze dwa
jardy przed nim.
– Przepraszam cię tak bardzo...
Schrzaniłam. Ta cała sytuacja to tylko i wyłącznie moja wina. Przepraszam, że
nawaliłam, że zostawiłam ciebie i Muszka, że rzuciłam to wszystko, że nie
pisałam, że nie potrafię skleić sensownego zdania, ale... O Merlinie... –
Patrzył na nią totalnie zamroczony jej nagłą wylewnością. Zaczęła dziwnie
oddychać i objęła się ramionami. – Nic mi nie jest. Nic mi nie jest...
– Dorcas? – zapytał
zmartwiony, gdy zaczęła powtarzać, że nic jej nie jest. Pokonał dzielącą ich
odległość i objął ją. Było bardziej niż dziwnie, bo była spięta i ręce trzymała
wzdłuż tułowia. – Jest w porządku, Dor.
Powoli jej ciało
rozluźniało się i odetchnął z ulgą czując, jak jej dłonie dotykają jego łokci,
i przesuwają się w górę ramion.
– Merlinie... Udało mi
się... – wyszeptała z niedowierzaniem, jakby osiągnęła jakiś sukces i odsunął
się od niej, nie kryjąc zdziwienia. – Dziękuję.
Zrobił krok do tyłu i
wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, który miał wyrazić to, jak bardzo
jest zdezorientowany w sytuacji, bo nie chciał przeklinać, a na usta cisnęły mu
się same niecenzuralne słowa.
Dorcas cofnęła się
natomiast do ławki i usiadła na niej, klepiąc miejsce obok siebie. Nie
wyglądała już tak nieporadnie, jak wcześniej, ale nadal dostrzegał, że dużo
brakuje jej do normalności, dlatego spoczął obok niej.
– W sierpniu trafiłam
do szpitala, bo uzależniłam się od Eliksiru Słodkiego Snu i spędziłam tam
miesiąc – wyznała, i gdyby nie to, że mówiła całkowicie poważnie, sądziłby, iż
żartuje. – Miałam problemy z zaśnięciem i śniły mi się rzeczy, o których nie
chciałam śnić. Na początku brałam go od czasu do czasu, ale później nie było
dnia, żebym się nim nie wspomagała. W sierpniu przeholowałam i dopiero po
trzech dniach się obudziłam. To było straszne Przez dziesięć dni czułam się,
jakbym miała umrzeć. Powiedz coś.
– Merlinie... –
wyszeptał i spojrzał w jej bezbronne oczy. Chciał ją objąć, ale uniosła dłoń,
zatrzymując go. Chciał ją jakoś wesprzeć, okazać jak bardzo mu przykro, więc
kiedy chwyciła jego rękę, zaczął głaskać wierzch jej dłoni. – Co się z tobą
dzieje, Dor?
– Nie poradziłam
sobie. – Pociągnęła nosem i otarła łzy chusteczką, którą trzymała w drugiej
ręce. – Miriam mówi, że to kryzys psychiczny... Miriam to moja uzdrowicielka.
Chodzę do niej na terapię. Pomaga mi uporządkować swoje życie. Wiesz...
bezsenność, ataki paniki i ogólny lęk. Popieprzyło mi się wszystko.
– Czy to przez...
– Elizabeth? –
Dokończyła jego pytanie i kiwnął głową. – Poniekąd tak, ale ogólnie, to całe
moje życie wymaga przepracowania. Czasami jest ciężko, bo mam te ataki, no i
wstyd mi mówić o niektórych sprawach, ale Miriam twierdzi, że dobrze mi idzie.
Cóż... Na pewno zanotuje postęp, jeżeli powiem jej, że w końcu komuś o tym
powiedziałam.
– Nikt nie wie? – zapytał
i pokręciła głową.
– Wiedzą babcie, tata,
Grace, bliźniaki i ciocia, ale nie potrafię z nimi szczerze o tym porozmawiać.
Przez ponad rok mieli jakąś wizję mnie, zadowolonej z życia i byli zszokowani,
że tak się porobiło. – Westchnęła ciężko i znów wytarła nos. – Wiem, że
wyjechałam i obiecywałam ci coś innego, ale było mi strasznie ciężko. Tęskniłam
każdego dnia i marzyłam o powrocie, ale z drugiej strony...
– Tak?
– Z drugiej strony w
końcu mam rodzinę. – Zamilkła i spojrzała na niego, jakby szukała zrozumienia.
Ścisnął mocniej jej dłoń, bo rozumiał. Rozumiał, jak nikt inny. – Jest mi
przykro, że znalazłam ją tak późno i tak daleko. I jest mi też przykro, że tak
wyszło między nami, ale gdybym została, to chyba i tak by nam nie wyszło.
Zakopywałabym dalej problemy i byłabym sfrustrowana. Nie potrafiłabym sobie z
nimi poradzić. Przepraszam, że dopiero teraz robię to jak powinnam, ale
wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że jest aż tak źle.
– Nie przepraszaj, Dor
– wyszeptał i chociaż kolejny raz łamała mu serce, to poczuł się dużo lepiej,
niż przez ostatnie miesiące. – Cieszę się, że bierzesz się w garść. I
przepraszam, że byłem czasami dupkiem.
– Ta biżuteria
doprowadza mnie do szału – wyznała szybko i parsknął śmiechem. Tym razem wysłał
jej złote kolczyki wkrętki z opalem ognistym.– Błagam, powiedz, że Lily dostała
coś innego.
– Przykro mi. –
Dziewczyna jęknęła. – Wuj zostawił mi tego naprawdę sporo i jeszcze przez dwa
lata na gwiazdkę i urodziny mam zapas prezentów.
– Jesteś bardzo
hojny...
– Ja w tym chodzić nie
zamierzam – zapewnił i Meadows uśmiechnęła się delikatnie.
– Postaram się być
lepsza... – zaczęła, ale przerwał jej.
– Skup się na sobie
Dorcas i nie przejmuj się mną – poprosił i chwycił jej drugą dłoń. – Twoje
życie jest teraz tam i nie patrz na mnie. Nie jesteś mi nic winna, więc jeżeli
nie będziesz czuła potrzeby, to nie pisz. Zawsze będziesz dla mnie ważna.
– Dziękuję. – Ścisnęła
mocniej jego palce. – Mógłbyś nie mówić o tym innym? Zaraz jak wrócę, to
napiszę długi list i poproszę Lily, żeby dała wam go do wglądu. Powiedziałabym
im nawet dzisiaj, ale nie chcę psuć ślubu Jane i Paula.
– Jasne – zapewnił i
przez chwilę milczeli. – W sumie, to też chciałbym ci coś powiedzieć... Nie
chciałbym, żebyś zaczęła mieć o mnie złe zdanie.
– Już się boję.
– Częściej znikam i
niedługo pewnie będę jeszcze bardziej tajemniczy, więc jak ktoś ci w liście
napisze, że dzieje się coś dziwnego, to się nie zdziw – zapowiedział, bo Moody
miał jednak wobec niego swoje plany. – Muszę robić pewne rzeczy.
– Rozumiem. – Kiwnęła
głową i westchnęła. – Chyba powinniśmy już kończyć. Porozmawiamy jeszcze jutro?
– Na pewno – zapewnił
i pomógł jej wstać. Był jej wdzięczny za to, że nie puściła jego dłoni, dopóki
nie odprowadziła go do bramy, skąd teleportował się do Kwatery Głównej.
*******
Jane uśmiechnęła się z
wdzięcznością do Katheriny, która pomogła jej z zapięciem srebrnego, cienkiego
łańcuszka. Popatrzyła w swoje odbicie w dużym lustrze i wygładziła materiał
sukni na biodrach.
– Wyglądasz pięknie –
powiedziała Parkes obejmując ją w talii. Elliot oparła czoło o głowę przyjaciółki
i wzięła głęboki oddech.
– Dziękuję. –
Spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Niecałe pół godziny dzieliło ją od
zaczęcia ceremonii, a jej rodzina się spóźniała. Była bardziej niż
zaniepokojona tym, że jeszcze ich nie ma, ale Syriusz obiecał, iż sprawdzi, co
się dzieje.
– Nawet nie wiesz, jak
się cieszę, że to ty za niego wychodzisz, Jane. Nie zaakceptowałabym żadnej
innej dziewczyny – zapewniła Katy i Elliot zaśmiała się cicho.
– Marzyłyśmy o tym,
żeby być siostrami – przypomniała jej.
– Jesteśmy siostrami,
więc jeżeli o to tylko ci chodzi, to nie musisz wychodzić za niego za mąż –
zażartowała przyjaciółka i uderzyła ją lekko w ramię. Obie obróciły się w
stronę drzwi, gdy te otworzyły się. Uśmiech nieco jej osłabł, gdy zauważyła
panią Caroline.
– Już gotowe? –
spytała kobieta i Jane kiwnęła głową. Pani Parkes podeszła do nich i dostrzegła
w jej oczach łzy. – Chciałabym ci coś podarować, Jane.
Elliot spojrzała
zdziwiona na Katherinę, gdy ta podała mamie drewniane pudełko.
– Dostałam to w dniu
ślubu od Dorei. To pamiątka po Katherinie Parkes, babci Paula, Katy i Jamesa. –
Caroline otworzyła pudełeczko i aż westchnęła widząc piękną, srebrną bransoletę
wysadzaną rubinami i diamencikami. – Jestem bardzo szczęśliwa, że to tobie mogę
ją przekazać.
– Coś starego –
wyszeptała Katherina zapinając na jej nadgarstku bransoletę. – Pójdę już do
Paula. Zostawiam cię w dobrych rękach.
– Wiadomo już coś? –
zapytała Elliot, gdy jej przyjaciółka wyszła z pokoju.
– Syriusz już wrócił.
Mick zapewnił, że zjawią się niedługo. – Kiwnęła głową uspokajając się trochę.
– Jane, chciałabym, żebyś zawsze miała pewność, że macie w nas wsparcie.
Chętnie zajmę się wnukami, ale nie naciskam. Wszystko w swoim czasie. Lepszej
synowej nie mogłam sobie wyśnić dla mojego zagubionego synka i byłabym
szczęśliwa, jeśli zechciałabyś mówić na mnie "mamo".
Jane wytarła
zbierające się w kącikach oczu łzy i przytuliła się do Caroline, która nie
przejmowała się łzami na policzkach. Katherina wiele razy mówiła, że wylewność
ma po mamie i teraz rozumiała, co ma na myśli.
– Dziękuję, mamo. –
Parsknęła krótkim śmiechem, gdy Parkes załkała głośno i uścisnęła ją jeszcze
mocniej.
– Rozmażesz się,
dziecko. – Jane przyjęła od niej chusteczkę i zaczęła wycierać sobie łzy,
starając się, aby nie zniszczyć delikatnego makijażu.
– Nareszcie! –
Uśmiechnęła się szeroko, gdy usłyszała pukanie do drzwi, i gdy te otworzyły
się, zauważyła Micka. Brat wszedł do pokoju, a za nim ich ojciec. Po ich minach
od razu stwierdziła, że nie mają dobrych wieści.
– Przykro mi... – powiedział
Mick. Caroline uścisnęła jej dłoń w pocieszającym geście i zostawiła ich
samych.
– Co powiedziała?
– Niewiele. –
Spojrzała na brata i westchnął ciężko. – Jest obrażona, że jej nie
powiedziałaś.
– I co teraz mam
zrobić? – zapytała, czując panikę. Spojrzała na ojca, jakby szukała u niego
ratunku i prawie załkała, gdy otrzymała go.
– Rób swoje i nie
przejmuj się nią, kochanie. Jestem tu z Mickiem. To wystarczy.
*******
Od kilku minut był już
gotowy, żeby wyjść i wziąć ślub. Ojciec zostawił go samego, gdy dowiedział się,
że Syriusz wrócił już z Conwy, gdzie mieszkała rodzina Jane. Miał nadzieję, że
nic poważnego się nie stało i jeszcze dziś zostaną małżeństwem.
– Mogę? – Katherina
zajrzała do pokoju i zaśmiał się, gdy nie czekając na odpowiedź weszła do
środka. – Syriusz powiedział, że zaraz będą, więc jeśli chcesz to możemy już
iść.
– Chodźmy.
– Czekaj! –
powiedziała i złapała go za dłoń, gdy ruszył w stronę drzwi. – Nie tak szybko,
braciszku.
– Jakieś rady?
– Wiesz dlaczego
ostatnim razem jej nie wyszło, Paul... Nie popełnij tego samego błędu. Zawsze
miej jej zdanie i pragnienia na uwadze. Masz jej nie skrzywdzić, bo nie chcę
siedzieć w Azkabanie za bratobójstwo – ostrzegła go i uśmiechnął się do niej
rozczulony. Kochał w niej to, jak bardzo kocha i troszczy się o dobro Jane.
Przestała patrzeć na niego groźnie i wyglądała na rozanieloną. – Masz
szczęście, że to właśnie ta uczennica wpadła ci w oko. Kocham cię, braciszku.
– Ja ciebie też, Katy.
– Przytulił ją mocno i kiedy odsunęli się od siebie, Katy chwyciła go pod
ramię.
– Chodźmy... Jeszcze
babcia musi się nachwalić, jaki przystojny kawaler z ciebie wyrósł. – Puściła
mu oczko i wyprowadziła go z pokoju. – Przyszykuj się też na to, że będzie
marudziła, iż najmłodsze najpierw bierze ślub, ale to przytyk w moją stronę,
nie w twoją.
– Dzięki, że zgodziłaś
się stanąć obok mnie. – Oboje z Jane stwierdzili, że będą trochę
niekonwencjonalni i Katherina będzie jego drużbą, a u Jane będzie to Mick.
– To jedyne słuszne
miejsce dla mnie i wykopałabym każdego, kto stanąłby koło ciebie – zapewniła poważnie.
– Chociaż u mnie, jak coś, to będzie Jess.
– Planujecie już? –
zapytał zdziwiony. W sumie nie zdziwiłby się, bo Lars był w porządku i Katy
wreszcie wyglądała na szczęśliwą.
– Coś ty! – Machnęła
drugą ręką i zaśmiała się. – Przecież spotykam się z nim ze dwa miesiące!
Weszli do dużego
salonu w drugiej części domu. Tej, która od Nowego Roku miała być dla niego i
Jane. Spojrzał na Katheriną, mając zamiar ją zapytać, o to, czy już wie.
– Tata mi powiedział o
tym, że to będzie wasze gniazdko. Będzie mi was brakowało w Kwaterze –
powiedziała szybko i odsunęła się od niego, gdy podeszli do nich dziadkowie.
– Ależ ty przystojnie
wyglądasz, wnusiu – wyszczebiotała babcia, a Katy puściła mu oczko, jakby
chciała rzec "a nie mówiłam?". Podziękował babci i pochwalił również
jej wygląd. Myślał, że będzie zdenerwowany, ale był spokojny i szczęśliwy.
Jego intuicja jeszcze
nigdy go nie zawiodła i myśląc o Jane, zawsze był pewny swoich uczuć, i nie bał
się. Od kilku miesięcy wiedział, że oświadczyny były dobrym pomysłem, a dziś
obudził się z pewnością, że ślub to kolejna świetna myśl.
– Może już się
ustawimy? – zaproponowała Katherina po chwili i stanęli obok Urzędnika, który
stał na małym podwyższeniu przed kominkiem. Dwie kolumny krzeseł oddzielone
były szerokim granatowym dywanem. Goście zajęli swoje miejsca i spojrzał po
zebranych. Weszła jego mama i zajęła miejsce obok ojca. Zauważył, że wolne są
jeszcze trzy krzesła, ale przestał się martwić, jak tylko zobaczył Jane
wchodzącą do salonu.
Uśmiechnął się
szeroko, gdy usłyszał dźwięki spokojnej muzyki i Elliot zaczęła iść w jego
stronę. Ojciec prowadził ją z prawej strony, a u jej lewego boku szedł Mick.
Szybko zerknął na Jess
i trochę się zdziwił, bo jako jedyna patrzyła na niego i posłała mu uśmiech.
Jane wyglądała tak
perfekcyjnie, że aż gardło mu się ścisnęło. Włosy miała upięte w kok i dostrzegł,
że te same kwiaty, które miała w bukiecie zdobią jej uczesanie. Prosta suknia,
pokryta była koronką i spodobało mu się to, jak skóra na ramionach oraz
obojczykach odznacza się pod ażurem.
Poczuł rozczulenie,
gdy Jacob Elliot zatrzymał się tuż przed podwyższeniem i schylił się, żeby
ucałować czoło Jane.
– Oddaję ci rękę mojej
córki. – Podał mu prawą dłoń narzeczonej i wycofał się do wolnego krzesła w pierwszym
rzędzie. Elliot stanęła przed nim, a za nią ustawił się Mick.
– Droga rodzino i
przyjaciele – zagrzmiał mistrz ceremonii. – Zebraliśmy się tutaj, aby świętować
ślub Paula oraz Jane, którzy w waszej obecności wymienią się przysięgami
małżeńskimi.
Złoty sznur oplótł ich
złączone dłonie i urzędnik zwrócił się do nich, że mogą zaczynać.
– Jane, biorę cię za
żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość do końca naszych dni. Obiecuję
robić wszystko, żebyś każdego dnia budziła się i zasypiała szczęśliwa. Pragnę
dzielić z tobą dobre i złe chwile – wypowiedział słowa, które układali przez
ostatnie kilka dni. – Nigdy w ciebie nie zwątpię, zawsze będziesz miała we mnie
wsparcie i obiecuję być najlepszym tatą dla naszych dzieci.
– Paul... – zająknęła
się Jane. Dostrzegł, że jest onieśmielona i miał nadzieję, że urzędnik dosłyszy
jej przysięgę. – Biorę cię za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość do
końca naszych dni. Obiecuję robić wszystko, żebyś każdego dnia budził się i
zasypiał szczęśliwy. Pragnę dzielić z tobą dobre i złe chwile. Nigdy w ciebie
nie zwątpię. Zawsze będę cię wspierać i będę najlepszą mamą dla naszych dzieci.
– Na mocy nadanej mi
przez Ministerstwo Magii udzielam wam ślubu, czego świadkami są tutaj zebrani
goście! Wymieńcie się obrączkami, symbolem łączącego was związku. – Złoty sznur
zniknął z ich dłoni, a Katherina wysunęła się i poczekała aż wezmą obrączki z
poduszeczki.
– Jestem cały twój –
powiedział cicho i założył obrączkę na serdeczny palec u jej dłoni.
– Jestem cała twoja –
odpowiedziała Jane, zakładając mu złoty krążek na palec.
– Ogłaszam was mężem i
żoną! Możesz pocałować pannę młodą! – Zagrzmiał mistrz ceremonii i pochylił
się, aby ucałować swoją żonę.
Usłyszał brawa i
mimowolnie uśmiechnął się, przyciągając do siebie Jane. Ktoś gwizdnął głośno i
odsunęli się od siebie niechętnie. Podziękowali urzędnikowi i stanęli
naprzeciwko gości.
Zaczęto im gratulować
i w pewnym momencie zaczęły już go boleć policzki od ciągłego uśmiechu. Zerknął
z lekkim niepokojem na Jane, kiedy dostrzegł, że jej mama nie pojawiła się, ale
nie dostrzegła jego spojrzenia.
Ostatnią osobą, która
składała im życzenia był Adalbert, który na tą okazję założył kilt. Z tego co
wiedział, był to prezent gwiazdkowy od Jess. Podziękowali mu i kiedy odszedł do
Cay, on odsunął się od Jane.
– Są tu jakieś panny?
– zapytała blondynka i zauważył, że Katy przewraca oczyma i pociągnęła na
środek Jessikę oraz Dorcas. Jane zamachnęła się dwa razy i dopiero za trzecim
razem wypuściła bukiet z rąk. Śledził wzrokiem tor lotu kwiatów i parsknął śmiechem,
gdy wleciał wprost w dłonie Jess.
– Znowu? – zdziwiła
się Katherina nie kryjąc zdziwienia, a Szkotka jedynie wzruszyła ramionami. –
Który to już? Trzeci?
– W całym życiu?
Czwarty – przyznała i uściskała się serdecznie z jego żoną.
*******
– Jane i ja
spotkałyśmy się po raz pierwszy w pociągu do Hogwartu i była to przyjaźń od
pierwszego wejrzenia, nawet jeśli któraś z nas trafiłaby do Slytherinu! –
zaczęła swoją przemowę Katherina i Lily wtuliła się w Jamesa, który podał jej
kieliszek z wodą. – Tiara Przydziału umieściła nas obie w Gryffindorze i już
wtedy wiedziałam, że to przyjaźń na całe życie. Przeżyłyśmy razem piękne chwile
w szkole. Pełne śmiechu, szczęścia, ale też smutku i łez. Robiłyśmy wiele
rzeczy razem i byłaś moim ulubionym prefektem, Jane! Zawsze pragnęłam, żeby u
twojego boku stał ktoś równie mądry i dobry, co ty i padło na nauczyciela!
Potter wybuchnęła
śmiechem razem z przyjaciółmi. Katherina jedynie zachichotała i puściła oczko
swoim rodzicom. Ciocia Caroline chichotała cicho, a wujek Robert kręcił głową,
ale widać było, że jest rozbawiony.
Katherina spoważniała
i wzięła głęboki oddech.
– Okazało się, że Paul
jest moim bratem i bardzo obawiałam się, że kiedyś będę musiała wybierać, ale
na szczęście nie zrobiliście mi tego. Gdy ktoś mnie pytał, co najlepszego jest
w Paulu, to odpowiadałam, że to, iż jest moim bratem. Dzis ta odpowiedź się
zmienia! Najlepsze jest w nim to, że jest mężem Jane. – Katy uśmiechnęła się
czule do nowożeńców i Lily była pewna, że obie przyjaciółki mają łzy w oczach.
Nie tylko one. Dorcas pociągnęła nosem, a Jess nawet nie bawiła się w
wycieranie mokrych policzków. – Jesteście odpowiednimi osobami na odpowiednim
miejscu i marzę o tym, żeby i mnie połączyło z kimś równie wielkie uczucie, jak
wasza miłość! Za Paula i Jane!
Lily uniosła kieliszek
do góry i upiła łyk wody. Spojrzała na Jamesa, gdy dyskretnie pogłaskał jej
brzuch i ucałowała go w policzek. Westchnęła, gdy muzyka została podgłośniona.
Potter wyjął kieliszek z jej dłoni i odłożył go na stolik. Poprowadził ją w tę
część salonu, przeznaczoną do tańczenia i wtuliła się w niego.
– Mam ochotę im
wszystkim powiedzieć - wyszeptał James zniecierpliwiony, a ona pokręciła głową.
– To ich dzień...
Wystarczy, że wiedzą twoi rodzice – odszepnęła mu, przypominając sobie, jak w
trakcie wigilijnej kolacji wymsknęło mu się, że w przyszłym roku ich rodzina
powiększy się. Cieszyła się bardzo, że Syriusz spędził Wigilię u Andromedy, bo
była pewna, że szybko rozniosłyby się wieści. – Merlinie... Wzruszyłam się.
– Na naszym ślubie
mniej płakałaś – zauważył James i mruknęła tylko "hormony". Czasami
aż ją korciło, żeby sprawdzić, jak wiele jej wybaczy, jeśli powie, że to przez
hormony. Na szczęście miała na to jeszcze siedem miesięcy. – Po przyjęciu
odstawię cię do Kwatery i z Syriuszem wybierzemy się do Remusa.
– A Peter? Nie widział
się z nim?
– Od prawie dwóch tygodni.
Dumbledore nas uspokajał, że wszystko w porządku, ale też nie miał ostatnio od
niego wieści... To do niego niepodobne – mruknął Potter i westchnął. Oparł
brodę o jej skroń i pogłaskał jej plecy, zapewne czując, że się spięła. Nie
mówili głośno o nieobecności Remusa, czy mamy Jane, żeby nie psuć nastroju, ale
dostrzegła kilka zaniepokojonych spojrzeń.
Zamknęła oczy i
zaczęła liczyć oddechy, aby rozluźnić się.
Na szczęście aksamitny
głos Franka Sinatry i ramiona Jamesa, sprawiły, że szybko zapomniała o
zmartwieniach.
Witaj serdecznie! :*
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że wrzuciłaś rozdział, bo przyznam się szczerze, że trochę się stęskniłam :D :P
Standardowo, by niczego nie pominąć, będę komentować wszystko na bieżąco :) A więc zaczynam!
My, czytelnicy, wiemy, że Syriuszowi można ufać. W końcu czytaliśmy scenę, w której po spożyciu veritaserum powiedział, że jest oddany Zakonowi. Katherina tego nie wie, a to wielka szkoda, bo naprawdę ciężko mi na myśl o tym, że ktokolwiek może podejrzewać Blacka o zdradę :( Dla mnie jest to niczym nóż wbity w plecy. Mam nadzieję, że szybko się dowiemy, kto jest zdrajcą (choć z pewnością jeszcze trochę potrzymasz nas w niepewności). Jestem ciekawa, czy to którakolwiek z osób, które kiedyś już w swoich przypuszczeniach pod poprzednimi komentarzami wymieniłam.
Bardzo mi się spodobał wątek, w którym Katie podeszła do Tobiasa i powiedziała mu o tym, żeby nie dawali Lily misji (ej, ale ona przecież Evansówną już nie jest!). Przyjaciółka na MEDAL, naprawdę. Wiem, że chciała ją zastąpić po pierwsze dlatego, by ochronić Lily przed tym, co spotkało ją samą. Ale wiem, że też miała powód by powiedzieć „weźcie mnie” zamiast „weźcie kogokolwiek innego”. Zależy jej na misji i już powoli sama się wkurzam, że żadnej nie otrzymuje. Założę się, że by sobie naprawdę dobrze poradziła!
O, i rozmowa Jessici z Fabianem też mi do gustu przypadła. Całkowicie wczułam się w te wszystkie przemyślenia dziewczyny. Wiadomo, cieszy się, że Jane się pobiera, a jednocześnie czuje jakieś ukłucie zazdrości i moim zdaniem jest to takie całkowicie naturalne. W końcu jednak tak samo jest człowiekiem i ma pragnienie szczęścia. Szkoda, że święta nie są dla niej najszczęśliwszym okresem w życiu. Mam marzenie, by kiedyś w jej życiu pojawiła się osoba (a może już się pojawiła, tylko jeszcze ona i my tego nie wiemy?), która to zmieni <3
No proszę! I mamy też pierwsze spotkanie Katheriny i Williama po takim czasie! Jejciu, jak on mi działa na nerwy… I to jego ukłucie zazdrości… Całe szczęście, że jest w tej Ameryce i wszyscy na co dzień mają od niego spokój! Amen! Ale cóż… Katherina bezbłędnie mu odmówiła, i jeszcze ten jej szeroki uśmiech :D BOMBA! Choć szczerze powiem, że liczyłam na jakąś rozmowę. Mogłaby potoczyć się ciekawie.
Na Brodę Merlina, co za COMBO! Katherina i William! Syriusz i Dorcas! Co to się dzieje!
UsuńJak można postanowić kogoś nie lubić?! I jeszcze powodem jest co? Sympatia do Willa! Ja tam nie mam do niego już ani krztyny sympatii -_- (Panno Czarownico, jeśli to czytasz to proszę, nie myśl o mnie jak o źle wcielonym). Aaaaaa! Jest winna rozmowę Syriuszowi. Czekam na to! Alleluja!
Ta rozmowa była IDEALNA. No byłaby idealniejsza, gdyby się jakoś pocałowali, albo coś, ale naprawdę na to nie liczyłam. A dostałam i tak bardzo wiele. Z początku chciałam pacnąć Syriusza w głowę za to, że był trochę niemiły, ale jednak może miał powody. A ich relacja weszła na wyższy poziom, tak szczerze nie rozmawiali chyba jeszcze nigdy. I te słowa Syriusza… By martwiła się o siebie, by nie zwracała uwagi na niego… Domyślam się, że te słowa wymagały od niego wielkiego wysiłku. W końcu gdzieś w głębi serca ją kocha i dałby wszystko, by móc z nią być. Ale właśnie te słowa pokazały, jak bardzo ją kocha. Tak, że da wszystko, by ona była szczęśliwa, nawet jeśli oznaczałoby to jego cierpienie. Choć myślę, że po tej rozmowie trochę mu ulżyło. Tak chociaż trochę.
Ojejciu, Caroline skradła moje serce z tym swoim podejściem do Jane! Naprawdę! Aż się rozczuliłam <3 Szkoda, że prawdziwa matka nie potrafi się tak zachować… Obraziła się niczym w przedszkolu. A czego ona się spodziewała po tym, co wyprawiała?! I widać, że wyżej ceni uczucia swoje, niż dziecka. Ugh. Jej zachowanie to jedna wielka ŻENADA!
Nosz kurcze blade, ROZMAZAŁAM SIĘ! Ten ślub był najpiękniejszym ślubem w historii tego opowiadania i autentycznie uroniłam kilka łez! Przysięgi były przecudowne! Olaboga! No i mnie w sumie nie dziwi, że Jessica złapała bukiet :P A chciałam jeszcze powiedzieć, że ten nietypowy dobór świadków był strzałem w dziesiątkę :D <3 No i jeszcze ta rozmowa Katheriny z Paulem. Idealna siostra i przyjaciółka <3 Kocham po prostu! A potem przemowa! Boziu, naprawdę cudny ślub. Naprawdę.
I zakończyłaś Lily i Jamesem <3 Och, ale czekam już, żeby ogłosili wszystkim o ciąży. Dobrze, że nie zrobili tego podczas ślubu, ale no święta były na przykład… Niech nie czekają na moment idealny, bo takowe nie istnieją. Jeju, ja wiem, niecierpliwa i wymagająca jestem :P
Ten rozdział był niesamowicie dobry i warto było na niego czekać :) :*
Przeczytałam Proroka i rozumiem Twoją decyzję. Z jednej strony mi smutno, bo będę musiała długo na rozdział czekać. Z drugiej jednak wiem, co to znaczy wypalenie się podczas blogowania i nie życzę Ci tego. Dlatego pisz w swoim tempie, a jeśli ktoś zapyta, kiedy rozdział, to odpowiedz, że w swoim czasie :) Planuj sobie wszystko na spokojnie, żebyś później była zadowolona z tego, co napisałaś. Piszesz przede wszystkim dla siebie ;) A my tu sobie poczekamy grzecznie, bo na tak świetne rozdziały warto czekać!
Pozdrawiam Cię serdecznie i cieplutko w te śnieżne dni!
Przesyłam buziaki! :*
Uszanowanko!
UsuńJa, żeby też niczego nie pominąć, też odpowiem na bieżąco. :D
Veritaserum nie do końca jest skuteczny, to zależy od tego jak człowiek postrzega rzeczywistość... No ale w to mam zamiar się wgłębić, kiedy indziej.
Katherina raczej myśli, że Syriusz powiedział o tym komuś i poszło na zasadzie plotki. Nie chcę pisać, kiedy będzie wiadomo o zdrajcy, bo tego rozdziału jeszcze nie mam zaplanowanego, ale to będzie jakoś w okolicach 60, a kto to będzie, to się okaże. :)
O Jeżu! Już poprawiam tą Evans, cały czas zapominam, że to już Potter! :D
O tym, dlaczego Katherina nie ma misji, będzie w 56 lub 57 rozdziale, jeżeli nic mi się nie przesunie. :)
Jess jeszcze długo będzie miała takie odczucia. Teraz poświęci całą swoją uwagę Adalbertowi i nieprędko ktoś zawróci jej w głowie.
Katherina raczej będzie starała się trzymać od niego z daleka, także trochę czasu minie.
Postanowić kogoś nie lubić, to jest tak rzucone ironicznie. :D Raczej nie będę w to później wnikała, jak Dorcas odbiera Larsa, ale gdybym miała taki zamiar, to na pewno przy Williamie starałaby się nic nie mówić na temat Fawley'a, żeby go umyślnie nie ranić.
Syriusz i Dorcas zamknęli definitywnie ten rozdział w ich życiu. Czas ruszyć naprzód. Black miał duże powody, bo gdyby wiedział wcześniej, co się z nią dzieje, to na pewno inaczej by to rozegrał. Ale to było też trochę jej potrzebne. Najpierw opierdziel od Katy teraz od niego :p
Aż tak szczerze faktycznie nie rozmawiali, bo jednak dopiero teraz Dorcas zaczyna rozumieć, co się dzieje. O tak, Syriusz tu jest tak kochany, że to taki plusz i folia bąbelkowa dla serduszka <3
No matka Jane się nie popisała, ale no życie. :)
Szczerze powiem, że nie miałam w ogóle pomysłu na ślub Jane i Paula, i Panna Czarownica jest świadkiem, że wczoraj o tej porze, pisałam chyba scenę Syriusza i Dorcas, i dawałam jej znać o postępach, i pisałam jej też, że nie mam pojęcia jak rozegrać ślub. :D Ale jakoś poszło i późno w nocy udało mi się skończyć rozdział.
Cieszę się wielce, że ci się podobało, bo naprawdę bałam się tego ślubu. :)
Na szczęście ślub był w naprawdę małym gronie (prawie trzydzieści osób), więc Katherina mogła pozwolić sobie na taką przemowę :P
Dziękuję bardzo za zrozumienie <3 Jednak chcę uniknąć wypalenia, więc mam nadzieję, że ta decyzja jest właściwa.
Trochę czuję się przerażona, bo już mam ochotę zacząć pisać i pewnie będzie mi dziwnie, jeżeli szybko skończę i nie wstawię, ale muszę poczuć trochę tego luzu związanego z dalekim deadlinem :)
Również pozdrawiam cieplutko :*
Buziaki :*
O tak, tak było jako żywo, więc tym bardziej można podziwiać, że SBlackLady tak ładnie wybrnęła z tego ślubu i wyszło jej to mega uroczo. Ale to zdolna bestia jest więc cóż poradzić :D
UsuńŚlę uściski,
Panna Czarownica
#potwierdzoneinfo :P
UsuńDzięki <3
Nigdy bym nie pomyślała, że ten ślub sprawił Ci taką trudność, bo w ogóle tego nie czuć :P Co do Dorcas i Syriusza, to cały czas jak o nich myślę, to w głowie pojawia mi się cytat z serialu Life Sentence "It was meant to be. It just wasn't meant to be forever". I jak o tym myślę to mi smutno, ale oni wiedzą co robią. A że nadzieja umiera ostatnia, to wciąż liczę na zwrot akcji. A co do tego fragmentu o veritaserum to mam nadzieję, że mi tego nie zrobisz, że to nie Syriusz jest szpiegiem, bo ja tego nie przeżyję wtedy :(
UsuńTrochę przybliżę zajęcia z kursu aurorskiego i tam trochę będzie o veritaserum, i Syriusz zacznie mieć wątpliwości, co do osądu Moody'ego. :)
UsuńO Jeżu... Cytat świetny i zdecydowanie tu pasuje.
Cóż... Mam w planach jeszcze kilka ślubów i chyba bardzo się boję opisywać to, bo obawiam się problemów w przyszłości z tymi ślubami :P
Matuchno, ile ja już przysięg wymyśliłam :P
Hej!
OdpowiedzUsuńRozmowa Dorcas i Syriusza tak bardzo mnie wzruszyła! Bardzo się cieszę, że udało im się porozmawiać, na spokojnie i bez spięć, ale jako ich ogromna fanka czuję oczywiście zawód, że nie wydarzyło się coś więcej... Chociaż z drugiej strony to początek czegoś dobrego, mam przynajmniej taką nadzieję! :) No i trzymam kciuki za Dor, która w końcu przyzna się do swoich problemów. Oby wszyscy jej pomogli!
A tak poza tym James i Lily... są niesamowicie słodcy! Uwielbiam ich, tak sobie myślę, że na pewno stworzę o nich parę miniaturek :)
Pozdrawiam i życzę weny! ;*
Cześć!
UsuńJestem na tak, jeśli chodzi o miniaturki o Lily i Jamesie! :D
Zamknięcie pewnych spraw przez Syriusza i Dorcas, będzie miało w sumie same pozytywne skutki, bo przecież gorzej być nie może ;)
Mam nadzieję, że ten lukier między Jamesem i Lily utrzyma się jeszcze długo, bo właśnie takich ich uwielbiam <3
Dziekuję ślicznie! :*
Również pozdrawiam i czekam na nowość u Ciebie!
Buziaki! :*
Przeczytałam już dawno a teraz wracam i komentuję, ale nim zacznę, to muszę powiedzieć trzy słowa do Ady: jak Ty możesz tak brzydko mówić o Williamie?! Ja go zawsze niczym Reytan jendości Polski (no dobra, może przesadziłam z tym porównaniem, ale i tak go będę bronić).
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro, że Kate tak podejrzewa Syriusza, rozumiem jej poudki, ale kurczę, są przyjaciółmi na dobre i na złe, chyba powinni sobie ufać? Czysto teoretycznie, przecież gdyby się wydało, że ktoś spoza Zakonu o tym wie, to pierwsze podejrzenie padłoby na Syriusza, a on jako przyszły auror chyba nie byłby na to na tyle głupi, by to zrobić, co? Najłatwiej założyć, że ktoś to podsłuchał, szkoda, że Katy tak nie łączy tych wątków.
Jessica jest strasznie pogubiona i ja ją totalnie rozumiem, mam nadzieję, że w jej życiu się niedługo poukłada chociaż trochę. Fajnie, że znalazł się ktoś spoza ich paczki z kim mogła normalnie porozmawiać, to z pewnością pozwoliło jej odświeżyć umysł i trochę podniosło ją na duchu. Mam nadzieję, że wkrótce i ją czeka coś dobrego i tu nieśmiało szepnę, że ja dalej jestem #teamLeven i weź to pod uwagę :D
Potem była scena mojego kochanego Williama, słodki jeżu jak ja Ci za to dziękuję! Oby go więcej, ja nie wiem jak można go nie lubić. Widać, że mu zależy na Katy, jej na nim z późniejszego opisu chyba też. Ta cała sytuacja była mega niekomfortowa, i widać, że on strasznie tęskni i że mu źle bez nich w tej Ameryce, niech no już wraca no i niech porozmawia wreszcie z Katheriną. Przecież kiedyś musi to nastąpić. Nie będę się dłużej nad nim rozwodzić, bo bym mogła pisać i pisać, i zaraz mnie inne cytelniczki zjedzą, ale chcę więcej. I znowu zajechał mi Colinowatością :D
Larsa to ja nie lubię, a o Katy już się wypowiedziałam trochę powyżej.
Cieszę się, że Dorcas udało się do nich przyjechać, to na pewno dla niej bardzo ważne i jej pomoże. Widać, że jej terapia przynosi efekty i jestem z niej przeokropnie dumna, że zebrała się na odwagę i porozmawiała z Syriuszem. Z niego, mimo że na początku miałam go ochotę zdzielić, w końcu to przez niego to wszystko z nimi się porobiło, to też jestem dumna. Okazał troskę, zrozumiał, zachował się jak facet. A scena z nimi wyszła Ci super, taka niezręczna, ale szczera i oddana, zagubiona, ale czująca siłę. Wszystko było perfekto (wiem, że kiedyś się jej obawiałaś, więc Ci trochę słodzę, ale nie za bardzo, bo popadniesz w samozachwyt). Mam nadzieję, że jeszcze chwila i im się też ułoży, i że Dor pokona swoje demony.
Ślub mimo, że mały i skromny był bardzo ładny. Szkoda mi Jane, że jej matka się na nią wypięła, ale to silna babka i ma duże wsparcie, więc da radę. A teraz ma jeszcze super faceta u swojego boku i fajną nową rodzinę. Jess złapała bukiet, czy ona sobie jakoś czarami nie pomaga? :P
Przysięgi i potem przemowa Katy - chapeaux bas! Bardzo mi się podobało.
Widzę, że Syriusz zaczął coś podejrzewać, że z Remusem coś jest nie tak, mam nadzieję, że zdążą rozwikłać zagadkę nim stanie się mu coś naprawdę niedobrego.
I na koniec wisienka na torcie - James i Lily, jak zwykle słodcy i uroczy. I te dogryzki ich względem siebie i przyjaciół, bardzo mi się to podoba i widać, że wszyscy tworzą super paczkę, aż im się zazdrości. Dobrze, że póki co nikomu nie powiedzieli, bo to ewidentnie czas Jane i Paul, gdyby to zrobili w święta, albo i na ślubie, to trochę ukradliby im blasku, a tego byśmy nie chcieli :D.
Ciekawa jestem jak daleko Lily zabrnie z tym tłumaczeniem wszystkiego hormonami.
Jeszcze na koniec dodam, że ładnie budujesz relacje między nimi i podziwiam, że Ci to wszystko tak ładie wychodzi, i że Twoje dialogi nie są takie sztywne i płaskie jak moje :D.
Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją przerwę,
ślę uściski,
Panna Czarownica
i oczywiście zapomniałam popropsować za Siniatrę, więc robię to oficjalnie i propsuję mocno!
Usuń"Przeczytałam już dawno" – jakieś 4-5 godzin temu :P
UsuńJeżu, Liko... Gdzie się podziały twoje zdolności matematyczne?
Trzy słowa? :P "jak Ty możesz tak brzydko mówić o Williamie?!", to osiem słów ;)
No Katy nie do końca tak myśli, no ale bardziej się nad tym pochylę w następnym rozdziale. No i Katy nie jest głupia i łączy wątki, ale o tym będzie później, więc spokojnie, będziesz zadowolona z jej dedukcji. :)
Chyba najfajniejsze w Jess jest to, że ona jest strasznie świadoma tego, że jest pogubiona, ale mimo wszystko stara się być optymistką, bo wie, że kiedyś jednak będzie szczęśliwa. Niedługo chyba przestaniesz być #teamLeven, gdy zacznie węszyć :P Ja znów mówię, że jakby się teraz spiknęli to byłby to chyba najdziwniejszy paring ;P
Od Williama zacznę przyszły rozdział, także wielb mnie! :D Kiedyś wróci, ale to jeszcze troszkę.
Niewątpliwie jesteś jego jedyną najwierniejszą fanką :D
No przez Syriusza (trochę przez Jamesa) się rozstali, ale jednak później doszli już do porozumienia i to miało naprawdę dużą szansę na związek. O tak, bardzo się jej obawiałam, bo jednak Dorcas dopiero zaczyna pracę nad sobą i jeszcze wiele jest spraw nad którymi musi popracować, a nawet nie jest świadoma istnienia tych problemów, ale będzie wytrwała w dążeniu do zdrowia psychicznego.
Jane się poszczęściło, ze trafiło na tak wspierajacych ludzi i zdecydowanie jest jej łatwiej.
Jess nie pomaga sobie czarami i "klątwa bukietowa" będzie dla niej naprawdę frustrująca :D
Remus za nic nie przepuściłby ślubu przyjaciół, więc tu już jest duży niepokój o niego. Swoją drogą, jestem zaskoczona, ze nie marudzisz na brak Remusa w tej notce :P
Lily nie będzie jakoś bardzo wredna dla Jamesa, ale na pewno będzie musiał ją dokarmiać późno w nocy :P Mam nadzieję, że uda mi się dla rozluźnienia dać kilka takich ciążowych sytuacji ;)
Powiem Ci, że ja też mam wrażenie, że dialogi są sztywne. Ty dodatkowo jesteś jeszcze bardziej samokrytyczna niż ja, więc uwierz mi, że nie jest tak jak myślisz. :P
Dzięki wielkie <3
Już czuję, że będzie ciężko mi tutaj nic już nie wstawić w Styczniu, ale potrenuję swoją cierpliwość :P
Sinatra zawsze na propsie <3 Jeszcze kiedyś będzie, obiecuję <3
Ściskam i buziam! :*
Mogę, bo mogę! William świństwo zrobił! Dopóki nie przeprosi, nie wybaczę! I SBlackLady ma rację! To było więcej niż trzy słowa :D A Drama z pewnością poprze moje zdanie o tym młodzieńcu! Ale jeszcze tak powiem, odnośnie nadziei, która umiera ostatnia. Mam wciąż nadzieję, że za jego czynami kryje się coś więcej i że będę na siebie zła za to, że go skreśliłam. Już wolę być zła na siebie, a nie na niego, uwierz, że ciężko mi z tym :(
UsuńDzwonię po Władymira, bo chyba wojna się szykuje :P
UsuńNo widzisz, ja wierzę, że jego Colinowatość nie wzięła się znikąd, i że to dobry chłopak jest, tylko coś mu mocno na mózg padło.
Usuńwiem, że więcej niż trzy słowa, ale to chwyt psychologiczny, inaczej byście nie przezcytały i nie wywołałoby efektu <3
I William, mimo że zachował się jak ostatni kretyn jest dobrym człowiekiem i ja nie dam go obrażać. Każdemu trzeba dać drugą szansą, a Katy nawet nie chce z nim porozmawiać i usłlyszeć co spowodowało takie podejście. Nie podoba mi sie to o!
Ejejejejej! Droga Liko, czy ty byś chciała rozmawiać z chłopakiem, który rzucił Cię (listownie, czyli na nasze: w SMSie lub w wiadomości na fb) po tym, gdy poroniłaś Wasze wspólne dziecko?
UsuńMożna go jeszcze lubić, to fakt, ale no już wjechanie na Katherinę, że nie chce z nim pogadać? Ona powinna (i mogła) go zniszczyć. Na nic więcej niech nawet nie liczy!
Tak. Chociażby po to by mu wówczas wygarnąć, że jest złamasem.
UsuńDalej będę go bronić, bo mocno wierzę, że on miał ku temu jakiś powód. Nie wiem, może jakaś cegła mu spadła na łeb jak to pisał albo coś.
Wydaje mi się, że Katherina mogłaby go zabić, gdyby w końcu zaszczyciła go rozmową, także zastanów się poważnie, czy tego chcesz ;)
UsuńNo i w tym przypadku nie ma dobrego powodu.
Facet jest fajny, no ale jego fajność nie obejmuje relacji Katy-Will. :p
Hurra!!! Nareszcie mam sojuszniczkę w moim Klubie Planowania Morderstwa Williama ze Szczególnym Okrucieństwem xd i muszę jedynie nadmienić (Adrianno!), że jego uczynek był niewybaczalny i żadne błahe przepraszam nic tu nie zmieni!
OdpowiedzUsuńW pierwszym fragmencie znów scena zazdrości Katheriny i już się miałam na nią zdenerwować, ale doszłam do wniosku, że ona przecież dokładnie taka jest i bez tej impulsywności - nie byłaby sobą, gdy byłaby inna ;)
Podobała mi się rozmowa bliźniaka z Jess. Wyszła naturalnie, mimo ciężkiego tematu i strasznie grząskiego gruntu. Scena William-Katy-Lars z dwóch perspektyw to mistrzostwo. Zdecydowanie nie mogłaś ująć lepiej stresu Katheriny, jej lęku i usilnych prób poradzenia sobie z tą chwilą. Kto spotkał kiedyś swojego byłego przypadkowo na chodniku, ten wie, ile samozaparcia wymaga ustanie na nogach i wyjście z sytuacji bez uszczerbku na własnej godności.
Szczerość w rozmowie Dorcas z Syriuszem mnie poruszyła, bo pomimo wszystko się jej jeszcze nie spodziewałam. Może w końcu u Dorcas dokona się przełom i teraz terapia nabierze tempa. Cieszę się, że mogła pojawić się na świętach i ślubie.
No i sam ślub... przysięga była taka urocza, pasowała do nich jak ulał. Nie wiem, czy w swoim opowiadaniu stworzyłaś kiedyś wcześniej tak świetną, zgraną parę. Dołączam się do słów Katy po samej ceremonii - Jane zasługuje na wszystko, co najlepsze. DOBRZE, że w końcu brak Remusa kogokolwiek zaniepokoił. Czekam niecierpliwie na odkrycie chłopaków odnośnie jego nieobecności i mam nadzieję, że oni będą mogli później zasnąć, gdy zdadzą sobie sprawę, że przez ich zajmowanie się swoimi problemami on jeszcze dłużej
siedział w niewoli i niewyobrażalnie cierpiał.
Dzięki za ten rozdział, zaspokoił wszystkie moje czytelnicze potrzeby. Na następny poczekam, ile będzie trzeba, nie musisz się spieszyć! Pozdrawiam serdecznie i życzę oddechu i nowej fali w pracy twórczej ❤
Drama
Uhuhu, ja tu widzę, że się organizacje jakieś tworzą... Gdybym była tylko czytelniczką, a nie autorką, to zapewniam, że też byłabym w KPMWzSO. No, ale piszę to opowiadanie i do wszystkich głównych postaci mam sentyment, także chyba muszę sobie stworzyć swój własny klub ;(
UsuńHahaha :D Katy wreszcie zaczyna znów być taka wyrywna, jak kiedyś <3 Nie mogę się doczekać aż wreszcie pęknie z tej frustracji. :D
Oj, tak. Spotkanie z Williamem było dla Katheriny ciężkim przeżyciem, ale na szczęście miała u swojego boku Larsa, więc miała kim się zająć. ;) Trochę dla własnej przyjemności, a trochę, żeby utrzeć nosa byłemu. :P
Szczerze powiem, że w przypadku Dorcas, to nie wyobrażam sobie, żeby to ktoś inny był na miejscu Łapy. Jednak to było jej pierwsze wyznanie komuś jej bliskiemu. Z rodziną w Australii starała się zmienić temat lub odpowiadała lakonicznie. W głębi serduszka wie, że są bardzo do siebie podobni i zaczęcie od niego dodało jej odwagi, do tego, by potem porozmawiać o tym z bliskimi. Terapia nabierze tempa, ale będzie bardzo długotrwała. W końcu musi poukładać całe swoje życie.
Nie no, ja chyba zacznę pisać zarobkowo przysięgi :D Cieszę się, że udało mi się zauroczyć Cię :)
Jane i Paul to jedyna tak świetnie zgrana para. Są chyba najdojrzalsi z głównych bohaterów (no może jeszcze Remus) i nie wyobrażam sobie, żeby mieli innych partnerów. Stworzyłam ich specjalnie dla siebie :P
Jak to będzie z Remusem, to jeszcze się zastanawiam. Mam kilka pomysłów i muszę w końcu któryś wybrać. Będzie trochę zamętu z tym, tak myślę. :)
Cieszę się, że tak spokojnie przyjmujecie to moje zwolnienie tempa. Jak tylko pomyślę, że mam tak dużo czasu to czuję przerażenie, bo głowę mam pełną pomysłów, ale niestety myślę już nawet o rzeczach, które będą w 1981-1983 roku, a w 54 dopiero zacznie się 1980. Ale mam czas :D Nigdzie mi się nie spieszy (chciałam skończyć opowiadanie w tym roku, a chyba skończę w 2020 o ile nie w 2021 ;P). Ok, nie marudzę.
Dziękuję bardzo za komentarz i miłe, podbudowujące słowa <3
Pozdrawiam cieplutko i widzimy się (niedługo, mam nadzieję) u Ciebie i Furii :)
Buziaki :*
Plany wielkie, jak widzę! My z Furią też co rusz wpadamy na nowe pomysły, choć już wszystko do końca mamy zaplanowane i teraz musimy wciskać nowe wątki pomiędzy stare. Możesz spokojnie kończyć w 2021, lubię to opowiadanie i szkoda by było, gdyby koniec nastał w tym roku. Hahaha �� jak ja sobie przeliczę ilość rozdziałów zaplanowanych u nas i naszą słabą częstotliwość pisania nowości, to nam ciężko będzie zamknąć się w 5-ciu latach xd
UsuńJuż niedługo zapraszamy do nas na D17. Myślę, że ucieszy Cię ten wpis ��❤
Właśnie zaraz siadam do spisywania miesiąc po miesiącu, co się będzie z kim działo, bo już zauważyłam, że o czymś zapomniałam. Jednak stary system planowania mi się nie sprawdził do końca ;/
UsuńJejku, nawet nie pisz o końcu Waszego opowiadania, bo mi się przykro robi, że mogłoby się to skończyć ;D
O tak! Dorcas bardzo mnie ucieszy :D
Nie mogę się doczekać! <3
KPMWzSO - czuję się dumna, że należę do tej organizacji 😍
OdpowiedzUsuńKochana SLadyBlack,
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytam rozdział z takim poślizgiem, ale ostatnie kilka tygodni to taki deficyt czasu, że ledwo ogarniam swoje obowiązki, a co dopiero przyjemności takie jak spokojne przeczytanie i skomentowanie nowego rozdziału. Ale w końcu dopadła mnie grypa, więc chyba pozwolę sobie na przeczytanie tych kilku ostatnich rozdziałów jeszcze raz :D
Ten najnowszy rozdział podoba mi się bardzo :) Katy swoim 'Och.... Nie." podbiła moje serce, Will zdecydowanie na to zasłużył! Chociaż, jestem naprawdę ciekawa co takiego chciałby jej powiedzieć po tym co się wydarzyło. Dorcas po raz kolejny nadłamała też moje serce, ale jestem z niej bardzo dumna, że zebrała się na odwagę i była szczera. W końcu zachowała się względem Syriusza tak jak na to zasługiwał od samego początku. W twoich planach istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że ta dwójka się jeszcze zejdzie? Czy już definitywnie mam się pogodzić z faktem, że Syriusz będzie szukał kogoś innego? Bo na razie, wciąż trzymam się resztek nadziei, jak Katy :D
Jess odbyła bardzo interesującą rozmowę. Fabian się chyba nigdy wcześniej w opowiadaniu nie pojawił osobiści, będzie teraz wpadał częściej? :) Wydaje mi się, czy tam mogło się pojawić jakieś wzajemne zainteresowanie? :) Bardzo bym chciała, i bardzo niecierpliwie czekam, żeby Jess mogła w końcu w kimś szczęśliwie zakotwiczyć swoje romantyczne uczucia. Także składam oficjalny wniosek o udany wątek romantyczny u Jess, bardzo proszę o szybkie rozpatrzenie :)
Jane i Paul są tak słodcy i uroczy, sam miód po prostu! Jak się o nich czyta to człowiek ma wrażenie, że to są czyste ucieleśnienia dobra na tym świecie. Moja romantyczna dusza wychowana na Jane Austen jest bardzo usatysfakcjonowana <3 Żeby nie było, każde wspomnienie o państwie Potter też za każdym razem wywołuje uśmiech na twarzy. Także dzięki za to :)
Tak jak wspominałam, chyba czeka mnie kilka nieoczekiwanych dni wolnego, więc natchniona tym rozdziałem, chyba przeniosę się te kilka wpisów wstecz, tak jak kiedyś już rozmawiałyśmy :) Tylko muszę sprawdzić od którego rozdziału miałam czytać (jak tak teraz piszę ten komentarz to najchętniej cofnęłabym się do rozdziału nr 1 i poczytała jeszcze raz o Syriuszu i Dor i Katy i Willu!) :D
Jak przeczytam to na pewno będę się odzywać :)
P.S.Frank Sinatra bardzo przyjemnie dopełnia ten rozdział, szczególnie w części ślubnej :) To jest olbrzymia zaleta czytania opowiadania na spokojnie w domu na laptopie, jest podkład muzyczny :D A nie jak trzy poprzednie, na telefonie, we fragmentach w drodze do pracy czy między trzecim a czwartym budzikiem z rana... A z drugiej strony, co zrobić jak człowiek po prostu musi się dowiedzieć co będzie dalej ;D
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że w najbliższym czasie jeszcze znajdziemy trochę czasu, żeby wymienić ze sobą kilka wiadomości :)
Elizabeth
Jak cudownie Cię tu widzieć, Elizabeth! Cieszę się, że znalazłaś chwilkę i szkoda, że to choroba :(
UsuńCieszę się, że Katy i Dorcas spodobały Ci się w tym rozdziale :D Co William chciałby jej powiedzieć? Cóż... Liczy raczej na koleżeńską pogawędkę i czuje, że na osobności Katy mogłaby być mniej złośliwa (oczywiście, że tak by nie było ;P).
Co do Syriusza i Dorcas, to mam zaplanowane tak około 2 lata czasu blogowego i Dorcas do tego czasu będzie w Australii. Szczerze nie wiem, jak dalej to pociągnę.
Teraz Syriusz skupi się na Zakonie i byciu dobrym na kursie. Raczej jakoś nie będzie szukał dziewczyny, ale właśnie z takiego nieszukania, czasami wychodzą fajne związki. Kto wie, co tam będzie... :)
Jess i Fabian pierwszy raz tak gadali sam na sam. Wcześniej w pakiecie miała jeszcze Gideona :P Bliźniaki będą jeszcze nieraz, a czy coś będzie więcej to hmm... Dużo większe szanse niż na związek Jess z Tobiasem :D
Oddalam ten wniosek i rozpatrzę go ponownie, gdy fabuła mi na to pozwoli :P
O tak, młodzi państwo Parkesowie no i Potterowie, to czysty miód <3
Wydaje mi się, że te rozdziały miały być od 47 cz. 1, ale pewna w 100% nie jestem.
Jeżeli chcesz poczytać o Syriuszu i Dorcas, to napisałam dodatek niedawno i jest w Esach i Floresach :D Myślę, że Ci się spodoba :)
Kolejny raz czuję się uradowana, że muzyka Ci się podoba :D Oby tak dalej :)
Życzę Ci zdrowia no i więcej czasu wolnego :D
Ale jak najbardziej rozumiem to zabieganie, więc wpadaj, jak tylko okoliczności pozwolą :)
Buziaki :*
Dodatek jest przeczytany już dawno, wczoraj po napisaniu komentarza przeczytałam go jeszcze raz na szybko żeby sobie odświeżyć w głowie :) Oni są tam tak uroczy, te ciche podchody... ;D wkurzony James xD Rozdziały z czasów szkolnych mają jednak zupełnie inny klimat, jakiś taki dziwny sentymenty we mnie wywołują...
UsuńMożesz mieć rację z tym rozdziałem 47, ale dla bezpieczeństwa zacznę od 44 lub 45 :D
Dzięki za życzenia, do przeczytania mam nadzieję niedługo :)