Dwa tygodnie śledztwa
w sprawie rzezi na ślubie Winsborn nie przyniosły wielu odpowiedzi. Tobias brał
udział w przesłuchiwaniu gości, którzy mieli więcej szczęścia i zdążyli uciec.
Z ustaleń Moody'ego wynikało, że napastników było około dwudziestu, może kilku
więcej. Największym problemem było to, że śmierciożercy byli zamaskowani, więc
nadal pozostali anonimowi.
Przez ten czas udało
im się ustalić nazwiska ofiar, a trzy dni temu odnaleziono nadpalone zwłoki
mężczyzny. Brakowało mu małego palca u prawej ręki, tego samego, który otrzymał
Moody zaledwie półtora tygodnia wcześniej.
Mieli ciało
dwudziestej dziewiątej ofiary, Fredricka Winsborna, ich kolegi po fachu, który
dla niektórych młodszych aurorów był też mentorem i dużym autorytetem.
Podejrzewali, że w
ciągu kilku następnych dni uda im się odnaleźć ciało trzydziestej ofiary, Ann
Winsborn.
Przeglądał listę
nazwisk, które Edgar otrzymywał od panny Cay. Był zdumiony, że przez te kilka
miesięcy udało jej się zebrać ponad dwadzieścia nazwisk. Najdziwniejsze było
to, że kilka nazwisk było zupełnie im nieznanych i teraz musieli je sprawdzić,
a potem zdać raport Moody'emu.
Zamknął czarną teczkę
i włożył ją do szuflady zabezpieczonej zaklęciem.
Wyszedł z małego
pokoju, który służył mu za gabinet i zdziwił się, gdy zauważył, że Torin
szykuje się do wyjścia.
– Wychodzisz gdzieś? –
zapytał brata.
– Na randkę –
odpowiedział brunet widocznie zadowolony. Uśmiechnął się równie szeroko, co
brat i oparł się o futrynę.
– Co to za
szczęściara? – spytał i gdyby wiedział, co zaraz usłyszy, to inaczej zacząłby
tę rozmowę.
– Jessica. –
Zakrztusił się przełykaną śliną, gdy Torin to powiedział.
– Cay?
– To chyba jedyna
Jessica, którą oboje znamy – rzucił żartobliwie jego brat.
– Za ile musisz wyjść?
– zapytał i gdy ten odpowiedział mu, że za pół godziny, to kazał mu siąść. –
Jessica Cay? Przecież ona jest od ciebie młodsza o osiem lat!
– No i co z tego? Jest
te kilka lat młodsza, ale to dobra dziewczyna. Jest zabawna, pełna życia, ale
też tak wrażliwa, że gdybym mógł, to otoczyłbym ją kocem i nie wypuścił –
zaczął wymieniać brat, a on zaczął się irytować. – Poza tym... To chodząca
siekiera teraz, a co będzie za kilka lat?
– Chwileczkę... Za
kilka lat? Ty tak poważnie? – Zdziwił się, bo jednak sądził, że brat planuje z
nią krótkotrwałą relację.
– Co mam ci
powiedzieć? Czas założyć rodzinę. Mam dwadzieścia osiem lat i poczucie, że
zabieram się za to za późno. To dopiero nasza pierwsza randka, ale przecież
widzę się z nią trzy razy w tygodniu od dwóch miesięcy i zrobiła na mnie
świetne wrażenie. Tydzień temu byliśmy po treningu w Belfaście i było miło,
więc umówiliśmy się na dziś. Na taką oficjalną randkę – Gdy Torin przestał
mówić, to przez chwilę milczał. Nie podejrzewał, że bratu zachce się zakładać
rodzinę przed trzydziestką. Wiedział, że kiedyś będzie tego chciał, ale nie
sądził, że to będzie teraz. I to jeszcze z Jessicą Cay.
– Na jakim etapie
jesteście?
– To dopiero pierwsza
randka. Już się znamy jakiś czas, więc pewnie niedługo zacznie tu bywać – zapowiedział
Torin, a on prawie przeklął.
– Słuchaj... Ona
prawie otarła się o śmierć na tym ślubie. To była jej dawna przyjaciółka i
cóż... Jess słynie z tego, że odreagowuje takie wydarzenia w dziwny sposób i
zazwyczaj ma to bardzo dramatyczny finał... – zaczął mówić, starannie
dobierając słowa.
– Trafiała do tej pory
na dupków, a ja dupkiem nie jestem. Poza tym... Jak na osobę, która prawie w
ogóle jej nie zna, to masz strasznie wiele do powiedzenia o niej – rzucił brat
z nutką irytacji w głosie i wstał z kanapy. – Daj jej szansę.
*******
Siedziała w tym samym
barze przy zatoce w Belfaście co ostatnio. Adalbert wyszedł dosłownie przed
chwilą i teraz sama czekała na to aż zjawi się Torin. Na ich pierwszej randce.
Przełknęła głośno
ślinę i poczuła jak z nerwów ściskają jej się wszystkie wnętrzności. Zamówiła
sobie piwo, żeby chociaż czymś zająć dłonie i nieco się uspokoić.
Barmanka nalewała
trunek i co chwilę na nią zerkała. Po chwili Jess zauważyła, że na ustach
brunetki czai się uśmieszek.
– Fajne soczewki –
rzuciła do niej, podając kufel z piwem.
– Dzięki –
odpowiedziała i pociągnęła ze szkła kilka dużych łyków. Odstawiła szklanicę na
blat baru. Brunetka nadal łypała na nią z zaciekawieniem i rozbawieniem.
– Ciężki dzień? –
zapytała ją, a ona pokręciła głową.
– Pierwsza randka –
mruknęła i uśmiechnęła się lekko, gdy barmanka zaśmiała się.
– Nie mogłaś tak od
razu? – spytała i nalała jej kieliszek wódki, który następnie podsunęła bliżej
niej. – Na koszt firmy.
– Dzięki – powtórzyła
i opróżniła kieliszek. Cieszyła się, że mugolski alkohol działał na czarodziei
słabiej niż na przykład Ognista. Była pewna, że jak przyjdzie Torin, to będzie
tylko delikatnie podpita.
– Lepiej?
– Coś ty! Jestem
zdenerwowana jak cholera… – urwała, słysząc, że drzwi się otwierają. Odwróciła
się w ich stronę, ale weszło przez nie dwóch starszych mężczyzn, więc ponownie
zwróciła się w kierunku barmanki. – Nienawidzę czekać.
– Dużo się spóźnia? –
zapytała ją brunetka.
– Właśnie nie.
Przyszłam trochę wcześniej – wyznała zawstydzona i dziewczyna zaśmiała się
dźwięcznie. Znów usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i teraz jedynie zerknęła
przez ramię. – O rany! Idzie!
– Nie mów?! – zdziwiła
się barmanka, a Jess zmrużyła brwi i spojrzała na nią pytająco. – O,
dziewczyno!
– Co?
– Nic… To znaczy… –
zaczęła mówić coraz ciszej. – Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę. Marzyłam o
nim od pierwszego dnia pracy tutaj.
– Marzyłaś? – spytała
Jess, uśmiechając się trochę złośliwie.
– Potem zobaczyłam go
z bratem i zapragnęłam ich obu. Naraz – wyznała wcale niespeszona i Cay
wybuchnęła głośnym śmiechem.
– Hej, zaczęłaś beze
mnie? – Usłyszała i trochę było jej przykro, że nie zdążyła odpowiedzieć
barmance. Zsunęła się z wysokiego stołka i objęła go lekko na przywitanie.
– Cześć, musiałam coś
włożyć w ręce – odpowiedziała i miała nadzieję, że makijaż daje radę i nie
widać przez niego rumieńca, bo poczuła ciepło na policzkach. Miałaś nie
gadać to, co ci ślina na język przyniesie!
– Świetnie wyglądasz –
powiedział Torin, aczkolwiek nie uszło jej uwadze to, iż po jej wypowiedzi
uniósł do góry brwi i uśmiechnął znacząco.
– Dziękuję. – Przez
chwilę patrzyli na siebie w milczeniu i miała wielką ochotę się roześmiać z
jego miny, bo wyglądał, jakby na coś czekał. – Odwdzięczyłabym ci się
komplementem, ale nadal masz na sobie kurtkę.
– Fakt… – Zaśmiał się
i ściągnął z siebie odzież wierzchnią. – I?
– Jednak w kurtce
lepiej. – Pokazała mu język i zachichotała, gdy spojrzał na nią spode łba. –
Usiądziemy przy stoliku?
– Jasne. Od dawna
lubisz się przekomarzać? – zapytał ją, kiedy już usiedli.
– Chyba odkąd potrafię
mówić, czyli jakieś siedemnaście, może osiemnaście lat. Nawet nie wiesz jak
czasami trudno utrzymać mi język na zębami. Szczególnie przy klientach. Często
prowadzę w myślach konwersację z nimi, jeżeli trafiam na tych, którzy nie lubią
pogawędek – powiedziała i znów się speszyła, gdy zorientowała się, że za szybko
i za dużo mówi. Leven jedynie uśmiechał się, a oczy iskrzyły mu z rozbawienia.
– A ty?
– Ja? – zaśmiał się –
ja mam trójkę młodszego rodzeństwa, więc powiedzmy, że od czasu, gdy mój
młodszy brat nauczył się mówić. Czyli ponad dwadzieścia lat.
– To więcej niż mam
teraz – zauważyła – trójka rodzeństwa?
– Taa… Brata już
znasz, ale mam jeszcze dwie siostry, są bliźniaczkami. Trevina i Tiernan są już
na drugim roku w Hogwarcie.
– Ojej, to dość duża
różnica wieku. Ale czy ja dobrze usłyszałam, że ich imiona też są na literę
„t”? – spytała.
– Taki rodzinny fetysz
– powiedział, a ona jęknęła z przesadnym obrzydzeniem. – Rodzice też mają
imiona na „t” i stwierdzili, że to świetna myśl przewodnia przy wyborze imion
dla nas.
– Nie powiem,
pomysłowe. Wybierali tak na oślep czy za twoim imieniem kryje się jakaś
historia?
– I to jaka historia!
– powiedział z dużym podekscytowaniem, więc spojrzała na niego wyczekująco,
żeby zaczął opowiadać. – W naszej okolicy, w średniowieczu grasowały wilkołaki
i co pełnię, wybierano jedną osobę, która oddawana była im w ofierze. Sądzili,
że lepsze to, niż atak wilkołaków na wioski, gdzie mogłoby zginąć więcej osób.
Wybierano osoby starsze oraz chorowite. Jednego miesiąca wybrano piękną
Blaithin, bo chorowała przez wiele tygodni, a wędrowni kupcy nie mieli dla niej
lekarstwa. Wiadomo było, że bez odpowiedniego eliksiry umrze, więc wybrano ją
na ofiarę, aby ukrócić jej męki. Jednak w Blaithin zakochał się miejscowy kowal
o imieniu Torin, który wyruszył do najbliższego miasta, aby szukać lekarstwa
dla swej ukochanej. Wierzył też, że jeżeli ją ocali, to jej rodzice oddadzą mu
jej rękę. Dość szybko znalazł to lekarstwo i czym prędzej wrócił do wioski, a
było to w dniu pełni. Dowiedział się, że Blaithin wybrano na ofiarę i
zostawiono ją przywiązaną w lesie do drzewa. Od razu ruszył tam, wypluwając
sobie po drodze płuca, aby zdążyć przed księżycem. Znalazł ją w gąszczu i
uwolnił z węzłów. Praktycznie wlał w nią lekarstwo i zaczęli uciekać z powrotem
do wioski, ale księżyc był już na niebie. Słyszeli wycie dobiegające zewsząd,
ale dzielnie uciekali. Na skraju lasu, wycie stawało się coraz bliższe. Torin
wiedział, że razem nie mają szans, więc przestał uciekać i wolał za Blaithin,
żeby się ukryła w jednej z ziemianek, a on spróbuje zmylić trop wilkołakom.
Ruszył znów w las, łamiąc przy tym jak najwiecej gałęzi, robił wszystko, aby
ściągnąć na siebie te krwiożercze bestie i udało mu się. Dopadły go i zaczęły
kąsać. Myślał, że nastał dla niego koniec. – Ale nie umarł. Zamienił się w
wilkołaka i później razem z nimi grasował po okolicy.
– A co z Blaithin? –
zapytała go, czując się urzeczona całą tą historią.
– Szukała go potem i
odnalazła. Kochała go tak mocno, że pragnęła być z nim zawsze, więc ją
przemienił. Mieli razem wiele wilczych dzieci – dokończył historię, a ona
westchnęła wzruszona.
– To bardzo piękna
historia – stwierdziła i nieco się zdziwiła, gdy wyszczerzył do niej zęby.
– Dzięki, sam ją przed
chwilą wymyśliłem – przyznał. Jess warknęła na niego z lekkim oburzeniem i
rzuciła w niego serwetką.
– Ale z ciebie palant!
Uwierzyłam w to!
*******
– Odprowadził cię? –
Usłyszała, wchodząc do mieszkania i pisnęła wystraszona.
– Zawsze tak będzie?
Zawału prawie dostałam – wymamrotała Jessica i kiedy wreszcie Bert włączył
światło, spojrzała na niego karcąco. – Tak, odprowadził.
– To dobrze. –
Uśmiechnęła się na jego odpowiedź. Rozebrała się z kurtki oraz butów i
przysiadła się do niego na kanapie. Roześmiała się na widok okrągłej tarczy w
której tkwiły jej sztylety.
– Widzę, że świetnie
się bawisz – zauważyła i podniosła się z kanapy, aby wyjąć sztylety. Podała mu
jeden i uśmiechnęła się, gdy rzucił nim i trafił blisko środka. Ona nie miała
tyle szczęścia i ściana za tarczą miała kolejną dziurę w kolekcji. – Moi
rodzice cię zabiją za to, że sprawiłeś mi takie zabawki.
– To nie są zabawki,
Jess, chociaż rzucanie nimi do celu jest w pewien sposób relaksujące –
stwierdził, a ona mruknęła w odpowiedzi. – Jak było?
– Myślę, że dobrze.
Popełniłam kilka podstawowych błędów. Za szybko i za dużo mówiłam. Merlinie,
znów się poczułam, jakby nic złego się nie wydarzyło – westchnęła nieco
przygnębiona, ale i tak uśmiechnęła się na wspomnienie tego wieczoru. – Napiszę
do Dorcas i jak jutro pójdę po różdżkę, to wyślę list. Miałam jej na bieżąco
przesyłać jak się sprawy mają, a kolejna randka w piątek, więc może już będę
miała od niej odpowiedź?
– Pewnie będzie, o ile
od razu odpisze. Muszę ci coś powiedzieć, Jessie – zaczął Adalbert i poczuła
jak z nerwów zaciskają się jej wnętrzności, bo ton jego głosu był bardzo ostrożny.
Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na niego ponaglająco. – Złożyłem wymówienie
w pracy.
– Bert? – zapytała, bo
wiedziała, że to nie koniec wiadomości.
– Od kwietnia ruszam z
rupieciarnią – oznajmił, a ona uśmiechnęła się delikatnie.
– To cudownie –
zapewniła, ściskając jego dłoń. – Wyrobisz się z otwarciem?
– Tak. Część
asortymentu jest już sprawdzona, posortowana i wyceniona, więc kwestia
wystawienia towaru. W poniedziałek mam mieć zamontowane półki i ladę –
powiedział – nie jest ci przykro?
– Nie... Nie czuję się
jeszcze gotowa. Niech moja część nadal stoi pusta, od czasu do czasu odkurzana.
Jak coś, to trzymaj tam graty, jakbyś się nie mieścił – zaproponowała i
przytuliła się do jego boku. – Cieszę się, że otwierasz. Czasami miałam
wrażenie, że odkładasz otwarcie ze względu na mnie.
– Zawsze było jakieś
"ale", które nie pozwalało mi na ten krok, a teraz? Brakuje mi czasu
na wszystko, praca, treningi, jakieś krótkie wizyty w Zakonie, zlecenia
obrazów, dopieszczanie rupieciarni... Ludzie umierają, mam więcej zleceń na
obrazy i będę mógł je malować, gdy będę na swoim i zyskam na czasie, który jest
tak cenny. Ostatnio znów się mijamy, a nie chcę, żebyś rezygnowała ze spotkań z
Torinem, no i wreszcie nie wywiniesz się z malowania, Jess. Dokupiłem jeszcze jedną
sztalugę i sporo materiałów. Nasza współpraca będzie piękna – rzucił
sarkastycznie, a ona parsknęła śmiechem.
– Umiesz postawić na
swoim – stwierdziła, kręcąc głową. Szkicować i rysować uwielbiała, ale uważała,
że jest za mało cierpliwa do malarstwa.
– Mam jeszcze jedną
wiadomość. Ucieszysz się – zaczął i podekscytowała się, gdy od razu zaznaczył,
że to coś radosnego. – W niedzielę jest pierwszy wyścig.
*******
Musiała porozmawiać z
Petunią na osobności, a nie chciała składać siostrze dwóch wizyt w krótkim odstępie czasu, więc poprosiła
Syriusza o uratowanie ich w opresji.
Nie czuła się komfortowo,
gdy po skończonym deserze usłyszeli pukanie do drzwi i pojawił się Black. Po
krótkiej wymianie uprzejmości z gospodarzami, James, Vernon i Syriusz wyszli na
podjazd, aby porozmawiać na temat samochodów, bo ich przyjaciel miał jako takie
pojęcie na ten temat.
Chłopaki zapewnili ją,
że będą grzeczni i nie urażą uczuć Dursley'a i wierzyła, że naprawdę nie palną
czegoś o magii, albo nie przyjdzie im do głowy popisywanie się swoimi umiejętnościami
przed jej szwagrem. Nie chciała mieć gorszych relacji z siostrą. Te i tak nie
należały do najlepszych.
– Masz ochotę na
pudding? – zapytała ją Petunia, a Lily pokręciła głową. Pewnie jeszcze jakiś
czas temu zjadłaby dokładkę, ale czuła, że pali ją zgaga, więc musiała odmówić.
– Zdziwię się, jeśli nie będzie lubił słodyczy. Mogłabym jeść tylko słodkie.
– Ja wręcz odwrotnie.
Zaraz mnie mdli, albo pali w przełyku. Jess zrobiła mi na urodziny pyszny tort
czekoladowy. Miałam problem z tym, żeby zjeść ćwiartkę kawałka. Nie sądziłam,
że tak szybko zmienią mi się smaki – wyznała i uśmiechnęła się, gdy Petunia
usiadła obok niej z dużą porcją puddingu. – W ogóle nie widać po tobie, że to
już szósty miesiąc.
– Po tobie nic nie
widać, a to już prawie piąty – zauważyła siostra.
– Wiesz... Nie jest
dobrze. Moja uzdrowicielka twierdzi, że to przez stres – zaczęła ostrożnie. –
Słyszałaś coś o jakichś zaginięciach, pogryzieniach przez dzikie zwierzęta,
atakach, zgonach w dziwnych okolicznościach?
– Mhm... – mruknęła
Petunia, zajadając się deserem.
– Nie wiem, jak ci to
powiedzieć, ale w moim świecie dzieję
się dużo niedobrych rzeczy. Te wszystkie sytuacje to w większości sprawka złych
czarodziei, Petuniu – wyznała cicho i nie zdziwiła się, gdy siostra odstawiła
talerzyk na stół. Obserwowała jak czerwone plamy zalewają jej szyję, a
następnie policzki, więc nie myśląc, chwyciła ją za dłoń. – Wiem, że miałam ci
nie mówić nic o moim świecie, ale boję się też o ciebie. Oni zaczęli się nami
interesować, bo jestem... Jestem z rodziny niemagów, a oni chcą się pozbyć
takich czarodziei jak ja. Władza jest po naszej stronie, ale jak widzisz te złe
rzeczy się dzieją.
– Ale co ja i Vernon
mamy z tym wspólnego, Lily? My jesteśmy normalni.
To ty jesteś sama–wiesz–jaka! – syknęła cicho Petunia, jakby bała się
wypowiadać słów związanych z magią.
– Odkąd wróciłam, ktoś
donosi im na mnie i na Jamesa. Mieszkamy w domu, który jest dobrze zabezpieczony,
ale ktoś nas tam podsłuchuje i wynosi informacje. Kilka miesięcy temu ktoś
porwał naszego przyjaciela i tak przeprowadził całą akcję, że przez jakiś czas wiele
osób było przekonanych, iż to on szpiegował i pewnie nadal tak sądzą, a to nie
jest prawda – zapewniła Lily i zorientowała się, że to nie jest odpowiedź na
pytanie Petunii. – Boję się, że chcąc dorwać mnie, zabiorą się za was. Pozwól
mi rzucić kilka zaklęć. Nie odczujecie żadnej różnicy. Po prostu, gdy będziecie
w niebezpieczeństwie, to zostaniecie zaalarmowani i zyskacie trochę czasu na
ucieczkę, i na miejscu pojawi się ktoś od nas. Proszę, Tuniu.
– Czy to konieczne?
Naprawdę coś nam grozi?
– Mam nadzieję, że
nie, ale nie mam pojęcia do czego będą zdolni – powiedziała i czekała na
decyzję siostry. Petunia długo milczała i wyglądała, jakby w myślach toczyła
wojnę.
– Dobrze, ale to, co
chcesz zrobić ma dawać o sobie znać tylko, gdy będzie nam coś zagrażało –
zgodziła się Dursley, a Lily wypuściła głośno powietrze i z szerokim uśmiechem
na ustach, uścisnęła kościstą dłoń siostry.
*******
Od pogrzebu dziadków
minęły ponad dwa tygodnie i prawie codziennie zasypiała z myślą, że musi jakoś
pomóc Tobiasowi. Problem polegał na tym, że przez ten czas nie zdołała nic
zauważyć, a i też nijak nie mogła zaaranżować tak sytuacji, aby zostać z
Adalbertem sam na sam.
W końcu wpadła na
pomysł, jak zwabić go w pułapkę, ale do tego potrzebowała Jess i jej
zabieganie.
Katherina zauważyła,
że Cay znów ma ostatnio dużo zajęć. Tłumaczyła to tym, że w kwietniu jest
otwarcie rupieciarni Berta, a i ma kilka swoich projektów, ale Parkes czuła, iż
jest coś jeszcze, o czym przyjaciółka jej nie mówi. Może wcześniej nie byłaby
zaniepokojona, ale odkąd Leven zwrócił uwagę na McSweeney'a i jego dziwne
zachowanie, to zaczęła się martwić o przyjaciółkę, bo ta spędzała czas głównie
z Adalbertem.
Wróciła do Kwatery
Głównej po szybkiej randce z Larsem. Z nim też ostatnio się mijała, ale to
dlatego, że zaczął się sezon i prawie codziennie miał treningi, które
pochłaniały wiele jego czasu, bo przecież zakwalifikowali się do Mistrzostw
Europy. W duchu przeklinała los, ona wreszcie, pierwszy raz od kilku tygodni,
miała więcej luzu, a on akurat miał mniej czasu. Ale dawali radę.
Zdziwiła się, gdy na
korytarzu wpadła na Jess.
– Wychodzisz już? –
zapytała po krótkim przywitaniu.
– Och, nie. Wróciłam
się po kurtkę, bo zapomniałam wziąć z ćwiczeń – odpowiedziała. – Syriusz mówił,
że masz randkę.
– Bo miałam, ale Lars
musiał lecieć na trening – powiedziała i nagle przypomniała sobie o swoim
pomyśle. – Ostatnio robiłam kilka zdjęć, zerkniesz?
– Jasne – zgodziła się
Cay od razu i poszły w stronę wieży Katheriny.
– Co robisz wieczorem?
– zapytała, chcąc zagaić rozmowę. Przyjaciółka sapnęła pod nosem i Parkes
spojrzała na nią zdziwiona. – O czym nie chcesz mi powiedzieć?
– Mam randkę –
mruknęła Jess. Katy pisnęła z entuzjazmem.
– Czemu nie mówiłaś,
że się z kimś spotykasz? Kto to jest? Ktoś z Zakonu? – dopytywała.
– To dopiero nasze
drugie spotkanie – powiedziała Cay. Katherina myślała, że ta zamilkła bo weszły
do saloniku i będzie kontynuowała, ale tak nie było.
– Powiedz mi coś o
nim!
– Nie, Katy. Wybacz,
ale chcę to rozegrać na spokojnie – Jess usiadła na kanapie, a Parkes
przestawiła sobie fotel tak, aby być naprzeciwko przyjaciółki. Zaczęła się na
nią patrzeć proszącym wzrokiem. – Nie patrz tak na mnie, to początki. Nawet się
nie całowaliśmy.
– Mogłabym ci coś
doradzić – zaproponowała, a przyjaciółka parsknęła krótkim śmiechem.
– Ty? – zapytała Jess
kpiąco. – To znaczy... Spójrz na siebie, a potem na mnie. Twoje sztuczki nie
zadziałają u mnie. Ja muszę naprawdę się postarać, żeby ktoś mnie wziął na
poważnie. Do tego dodaj jeszcze mój wygląd, Katy. Myślisz, że ilu facetów
potrafi zaakceptować, to jak chcę wyglądać? Ty wystarczy, że się do kogoś
uśmiechniesz, a potem oczarujesz rozmową. Ja potrzebuję czegoś więcej. No i
Dorcas mi doradza, a nie chcę korzystać z wielu porad na raz, bo będzie
katastrofa. A uwierz mi. Facet to prawdziwe pole łajnobombowe.
– Hej! Porady Dorcas
są fajne, a moje już be? – oburzyła się Parkes. Nie sądziła, że Jess tak o niej
myśli. Też musiała się postarać, żeby zainteresować płeć przeciwną.
– Dorcas wyrwała
Syriusza Blacka! – powiedziała Cay takim tonem, jakby Meadows co najmniej
wynalazła kamień filozoficzny. – Poza tym... I tak miała z niektórymi ciężko.
Przez te plotki o jej rodzicach, niektórzy woleli trzymać się od niej z daleka,
ale umiała ich poderwać. Nie ma co się kłócić Katy o to, która z was jest
lepsza w te klocki, bo w mojej ocenie jest to Dor. Zrozum, że naprawdę chciałabym
już stworzyć coś poważnego, ale zaczynam lubić te oczy, lubię moje tatuaże i
moje włosy, i nie chcę tego zmieniać. On to akceptuje i chyba nawet to lubi,
ale ma też rodzinę, a już mam na pieńku z jego bratem, i naprawdę chcę to
rozegrać na spokojnie. Inaczej niż zawsze. Nawet Adalbert stara się nic nie
mówić, bo co jeszcze wiesz... Moja randka odbierze coś zabawnie, to jego brat
już nie.
– Rozumiem – mruknęła
nieco udobruchana Katherina. – Poradzę ci tylko jedno. Tylko nie udawaj, Jess.
– To była pierwsza
rada od Dorcas – zachichotała Jess – napisała, że póki co dobrze mi idzie, ale
muszę jeszcze kilka rzeczy poprawić.
– Ale przecież nie
było od niej listów od pogrzebu – zauważyła Katy.
– Korzystam z poczty
na Pokątnej. Jest dużo szybsza. A piszemy cóż... O pierdołach. Bez imion.
Naprawdę, tylko o moich randkach piszemy – zapewniła Jess, a Parkes zmrużyła
oczy. – To co z tymi zdjęciami?
*******
Obecność niektórych
członków Zakonu Feniksa na kolacji nieco ją zaniepokoiła. Myślała, że zjedzą
ten posiłek we czwórkę z Jess, Bertem i Syriuszem, ale pojawili się też Amelia,
Gideon, Edgar i Tobias. Cay nie widziała problemu z tym, że przygotowała małą brytfannę
zapiekanki, a potrzeba było dużo więcej porcji.
Katherina doskonale
wiedziała o tym, że jedzenia nie da się wyczarować, ale można zwiększyć jego
ilość i tak też zrobiła Cay. Kolejny raz była pod wrażeniem umiejętności
kulinarnych przyjaciółki, bo ona nie umiała choćby połowy tego, co potrafiła
zrobić z jedzeniem Jess. Kolejny raz obiecała sobie w myślach, że niedługo
zacznie uczyć się tych wszystkich zaklęć, które ułatwiają życie w domu.
– Uch, nie wspomniałam
ci, ale mam nową różdżkę – powiedziała do niej Jess, a Parkes zdziwiła się. –
Teraz mam cedrową z włosem testrala. Trochę krótka, bo jedynie osiem cali, a
stara miała dwanaście i pół. Dziwnie leży, ale przyzwyczaję się.
– A co ze starą było
nie tak? – zapytała Katy.
– Była po babci i nie
słuchała się mnie za bardzo. Adalbert zauważył pewne zależności przy
ćwiczeniach i stwierdził, że problemem może być różdżka. Dziś na ćwiczeniach
wytrzymałam dłużej, no i czułam, że jakoś lepiej mi idzie, więc to chyba była
dobra decyzja. Muszę ją jeszcze wyczuć, ale dam radę. – Skończyła mówić i
zaczęła jeść swoją porcję.
– Słyszałem o
patronusie – zaczął Syriusz, a Parkes spojrzała na niego zdziwiona. O czym ja jeszcze nie wiem?!
– O patronusie? –
zapytała Katherina.
– Umhm... –
wymamrotała z pełnymi ustami Jess i przełknęła – zmienił mi się z lisa na
wilka.
– Na wilka?! –
powiedział z dziwnym zdumieniem Edgar.
– Wilka? – powtórzył
za nim Syriusz i Gideon jednocześnie.
– Tak – potwierdziła
Jess. Katherina patrzyła z jeszcze większym zdziwieniem, jak chłopaki i Amelia,
jak jeden mąż wlepili wzrok w Levena, który właśnie popijał sok dyniowy.
– Na wilka? – dopytał
auror, a Jessica warknęła i odchyliła się na krześle.
– Merlinie, tak, na
wilka! – powiedziała ze zdenerwowaniem – co z wami nie tak?
– Nie, nic – mruknął
Gideon i znów zaczął jeść. Wilk...
Katy jęknęła cicho i poczuła, jak oczy ją zapiekły od napływających łez.
– Patronusem Remusa
też był wilk. To chyba nie przypadek? – zapytała cicho.
– Naprawdę? – zdziwiła
się Cay i przez chwilę milczeli. Katy zerkała na Jess, która nieco
poczerwieniała na policzkach. – Ja już pójdę.
– Znów, Jess? – jęknął
Syriusz. – Zostań.
– Nie może, ma randkę.
– Parkes otworzyła usta, gdy usłyszała głos Levena. Skąd on do cholery to wie? Spojrzała, to na niego, to na Jess,
która teraz miała mocno różowe policzki. Czy
oni...? Jak mogła tego nie zauważyć?!
– Spotykasz się z
kimś? – zapytał z entuzjazmem Syriusz, a Cay jęknęła.
– Tak. Umawiam się...
– zaczęła Cay.
– Z moim bratem –
dokończył za nią, a przyjaciółka znów jęknęła.
– Potrafię mówić sama
za siebie!
– Umawiasz się z jego
bratem?! – spytała Katherina i przez chwilę patrzyła na Tobiasa, a potem znów
spojrzała na Jess. – To jego miałaś na myśli?
– Wyślijcie mi pomoc –
mruknęła Jessica w stronę drugiego końca stołu. Amelia uśmiechnęła się do nich.
– A więc dane ci było
poznać słynnego Białego Roga? – zapytała Bones i teraz to Katherina jęknęła, a
Syriusz zakrztusił się sokiem dyniowym.
– Umawiasz się z Białym
Rogiem?! – Parkes chyba nigdy nie widziała, żeby Black był czymś tak
podekscytowany. – Mogę iść z tobą?
– Na brodę Merlina!
Wszyscy przestańcie! – krzyknęła przyjaciółka i chociaż przez chwilę była
rozbawiona jej reakcją, to jak zobaczyła łzy w jej oczach, zrobiło jej się
przykro. Cay wstała i spojrzała z wściekłością na Tobiasa. – Po co się
odzywałeś?! Teraz nie będę mieć spokoju! A żeby ci ta zapiekanka w gardle
stanęła!
Jess odsunęła krzesło
i odeszła od stołu. Leven wyglądał na zdziwionego.
– Przecież i tak byś
zaraz wypaplała – rzucił, kiedy przełknął. Jessica stała już w drzwiach i Katy
wciągnęła głośno powietrze, gdy ta warknęła coś pod nosem i gwałtownie
odwróciła się do nich.
– I żebyś dostał
rozwolnienia!
I wyszła.
Parkes z trudem
zacisnęła usta, żeby się nie roześmiać, chyba tak jak pozostali przy stole.
Pierwszy nie wytrzymał
sam Tobias. Wybuchnął głośnym śmiechem i pokręcił głową kilka razy. Spojrzał w
swój talerz i ostrożnie wziął kęs zapiekanki, jakby bał się, że słowa Jess
miały w sobie jakąś moc.
Katherina chyba jako
pierwsza przestała się śmiać i przez myśl przeszła jej dziwna myśl, bo jeszcze
nigdy nie słyszała takiego śmiechu u aurora.
*******
Parkes stała obok
McSweeney'a i udawała, że słucha z uwagą jego uwag na temat zdjęć.
Tak jak myślała, Jess
stwierdziła, że Adalbert na pewno lepiej jej pomoże, bo ma więcej doświadczenia
i będzie miał wiele uwag, co do jej fotografii.
Tu jej przyjaciółka
się nie myliła. McSweeney już chyba kwadrans czasu rozwodził się nad światłem,
cieniem i ostrością. Wiele ujęć pochwalił z czego była dumna, ale w sumie to
nie słuchała go jakoś uważnie.
Kątem oka upewniła
się, że zamknęła drzwi do wieży i nie ucieknie jej tak łatwo.
– Mogę o coś zapytać?
– spytała, przerywając mu. Spojrzał na nią takim wzrokiem, że jakiś cichy
głosik w jej myślach podpowiadał jej, żeby tego nie robiła. – Twoje wizje...
Mogę je zobaczyć?
– Katy – mruknął
ostrzegawczo i cofnął się o krok. – Nie chcesz tego robić.
– Oj, po prostu babcia
mi mówiła kilka rzeczy i myślałam, że może nie wiesz o tym – zaczęła
niezręcznie. – Myślałam, że to bujdy. Wiesz, że przed śmiercią w kryształowej
kuli zobaczyła trzydzieści nagrobków? Cóż... To się już raczej spełniło i teraz
weryfikuję to, co mi mówiła na temat wróżbiarstwa.
– Moje wizje nie
kwalifikują się za bardzo pod wróżbiarstwo – powiedział lakonicznie i złożył
wszystkie zdjęcia w jedną kupkę.
Kiedy zaczął je chować
do teczki, wyciągnęła różdżkę.
– To przyjemne dla oka
ujęcia... – zaczął.
– Przepraszam cię, ale
muszę – powiedziała, celując w niego różdżką. – Legilimens!
Poczuła
się zupełnie inaczej niż na ćwiczeniach z Levenem. Zewsząd otaczała ją ciemność
i siłą woli chciała wedrzeć się głębiej, żeby znaleźć choćby jedną wizję, tę
dotyczącą jego ojca, ale nic się nie działo.
Poczuła
ucisk w głowie i pisnęła. Miała wrażenie, że leci i zasypały ją różne sceny.
Widziała
dobrze ubranego chłopaka, idącego przez peron, gdy był bliżej dostrzegła
kowbojki.
Widziała
Adalberta przy Jess, gdy wróciła Jane, czy w czasie ich wspólnych spotkań.
Zasypywały
ją sceny jej i jego, ale widziane z perspektywy jej samej.
–
Protego! –
krzyknęła, kiedy zrozumiała, że to nie w jego głowie była. Musiała zamrugać
kilka razy nim odzyskała ostrość widzenia. Leżała na podłodze, a nad nią stał
Bert z wyciągniętą różdżką.
– Tylko spróbuj zrobić
to jeszcze raz... – wysyczał wściekły. Nie musiał kończyć.
Widziała w jego
oczach, co ją czeka.
*******
Weszła do mieszkania i
nie zdziwiła się, że Adalbert na nią czeka.
– Odprowadził mnie –
powiedziała, uprzedzając jego pytanie. Uśmiechnął się smutno i kiedy dalej się
nie odzywał, przyjrzała mu się uważnie. – Coś się stało?
– Tak – odpowiedział,
gdy podeszła w jego stronę. – Miałem nieprzyjemną... Wizję.
– Możesz mi
powiedzieć? – zapytała, czując jak po jej ciele przechodzą ciarki. Rzadko
zdarzało się, żeby aż z takim niepokojem reagował na wizje.
– Nie, ale... Chyba
będzie dobrze jeśli nauczę się oklumencji, Jess. Boję się, że ktoś może użyć na
tobie legilimencji, a wiesz... Zakon – powiedział jakoś dziwnie i tylko kiwnęła
głową. Zdziwiła się, kiedy wstał i wyciągnął różdżkę?
– Ale tak teraz? –
spytała zaskoczona.
– I tak chodzimy spać
przed drugą, a nawet nie ma północy. Katy opowiadała ci o oklumencji, tak? –
zaczął, a ona nie wiedziała na czym się skupić. Coś jej nie grało w jego
zachowaniu i nie potrafiła się w pełni skupić na tym, co mówi. – Jess?
– Tak, to obrona przed
tym kimś, kto wchodzi w nasze myśli – odpowiedziała i kiwnął głową.
– Legilimencja wymaga
kontaktu wzrokowego, niektórzy potrzebują też do tego różdżki. Po prostu musisz
być skupiona na wzniesieniu jakby muru wokół twoich myśli i jak poczujesz, że
ktoś się wdziera w twój umysł, to wtedy skupiasz się jeszcze bardziej. Jednym z
pierwszych sposobów jakich czarodziej się uczy, to zaklęcie tarczy i myślę, że
zaczniemy od tego Jess. Postaraj się zepchnąć myśli gdzieś daleko i gdy uderzę,
użyj zaklęcia tarczy – powiedział, a ona spojrzała na niego z przerażeniem. –
Nie zrobię ci krzywdy... Wiesz, że bym nie mógł.
– Wiem, ale nie
rozumiem, czemu dziś? Czemu akurat teraz, tak nagle? – zapytała.
– Bo się boję – wyznał
i dostrzegła w jego oczach łzy. – Nie chcę, żeby ktoś cię zranił.
– Hej, przecież będę
żyła długo i szczęśliwie – spróbowała go rozśmieszyć, ale nie udało się.
– Kiedyś na pewno, ale
do tego czasu, wiele się może wydarzyć. Gotowa? – zapytał nagle i nawet nie
zdążyła otworzyć ust i usłyszała – legilimens!
Błysnęło jasne,
oślepiające światło, zamknęła na chwilę oczy.
Otworzyła jedno oko,
chcąc podejrzeć poczynania Berta.
– I? – zapytała.
– Legilimens! – zawołał i nadal gapili się na siebie. Nie wiedziała,
czy on był bardziej zdezorientowany, czy ona.
– Bert?
– Legilimens!
– A ty to potrafisz,
tak w ogóle? – zapytała, gdy znów nic nie poczuła, a on patrzył na nią z coraz
większym szokiem.
– Tak i to całkiem
nieźle. Ale ty... – wskazał na nią tak, jakby nie wiedział, co powiedzieć. –
Nic się nie dzieje, Jess.
Dobry wieczór!!! <3
OdpowiedzUsuńBoziu, majówka się skończyła, powinnam wziąć się za naukę. Ale tak mi się nie chce. Taka zmęczona tym poniedziałkiem jestem :( No cóż, może samo wejdzie do głowy. A jak nie, to może się zmobilizuję i coś tam wbiję. Wybiorę najważniejsze. To, co tłustym drukiem.
Do rzeczy! Wołtosz, skończ narzekać!
Jeja... Brutalnie zaczynasz. Ten palec cały czas mi się z Peterem kojarzy.
Wymiana zdań Torina i Tobiasa na temat Jessici była ciekawa. Widać, że bracia mają całkiem inne charaktery. Swoją drogą fajnie to zabrzmiało "zacznie tu bywać" :D Biedny Tobias. Choć ja go tam z bobasami shippuję póki co :P Wujcio kochany <3 A Torin niech zakłada rodzinkę i Tobias dzieciaczki będzie pilnował <3 Tak. Ta wizja mi się podoba. I jeszcze Tobias będzie chodził wtedy pod dyktando "matki Polki" Jessici :D Dobra, wracam na ziemię :P
"Potem zobaczyłam go z bratem i zapragnęłam ich obu. Naraz" - KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM. Rozwalił mnie ten tekst. Jest taki prawdziwy. Z Tobiasem i Torinem też tak mam. I z Mikaelsonami. I z Salvatore'ami. I w ogóle no. Nieważne. Po prostu chyba bardzo chłopców kocham :')
Chcę poznać damskie miniwerscje Levenów!!! Muszą być naprawdę słodkie *_*
Z chwili na chwilę coraz bardziej kocham Torina. Za tą historyjkę to już w ogóle. Ma chłop gadane. Pasują do siebie. Aż się boję pomyśleć o ich dzieciach. Biedny trochę ten wujcio Tobias.
Uwielbiam sposób, w jaki przedstawiasz relacje Lily i Petunii. Naprawdę. Są takie prawdziwe i szczere, po prostu je czuję. Czuję, że to są siostry i że w pewien sposób Petunia kocha Lily. Na początku ich rozmowa toczyła się naprawdę dobrze. Potem trochę Tunia się uniosła, ale koniec końców jednak chyba coś zrozumiała, że się zgodziła. Zawsze jak myślę o Petunii, to przypomina mi się scena z ostatniej książki, gdzie mówi ona, że straciła siostrę i zazwyczaj wtedy jej wybaczam, że brzydko mówiła o Lily. Jeszcze z chęcią o nich poczytam, jeśli coś naskrobiesz :)
"– Dorcas wyrwała Syriusza Blacka!" - no pozamiatane :D XD
AHAHAHHAHAHAHAHAHAHHAAHHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH. To chyba moje najdłuższe hahaha. Scena przy zapiekance mnie po prostu rozbroiła na łopatki. Wszystko w niej było IDEALNE :D Wszystko. Przede wszystkim pojawienie się Tobiasa z hasłem "ma randkę" i życzeniem rozwolnienia. Awwwwwwww. Kocham Cię za tą scenę, naprawdę <3 <3 <3 <3 <3 :'D
O kurczaczki. Katherina z tą legilimencją poszalała. A potem Jess :O Odporna na legilimencję? No proszę, proszę :)
Masz rację, ta część jest wyjątkowo lekka bym powiedziała :) Mnie się bardzo podobała, taki miły przerywnik, odskocznia od wszelkiego zła. Miała notka jedną wadę. Za mało Katheriny i za mało Syriusza :P Reszta była super :D
Kochanieńka, zdrowiej! :* Nie daj się choróbskom! Niech siła będzie z Tobą! :*
A oprócz zdrówka życzę weny :) I czasu :) <3 Co bym w maju jeszcze drugą część przeczytała :D
Buziaczki! :*
Dzień dobry!
UsuńPierwszy dzień po choćby kilku dniach wolnego jest zawsze najgorszy, a że w dodatku był to poniedziałek, to cóż... Wczorajszy dzień powinien być przez Ciebie znienawidzony :P
"Wybiorę najważniejsze" i potem się okazuje, że tak jakby wszystko jest najważniejsze :D
Mam nadzieję, że wtorek jest dla Ciebie łaskawszy :D
Och, boję się, że jak zacznę się rozpisywać o braciach Levenach, to popłynę. :P Między nimi jest wiele różnic, ale chyba znajdziesz w przyszłości kilka podobieństw. Może gdyby Tobias nie był aurorem, to dałoby się już teraz je dostrzec. No zobaczymy :D
Jeju, widzę, że ty też jesteś tą osobą, która po 1-2 randkach to już widzi ludzi na ślubnym kobiercu. :D Tobiasa z dzieciakiem na rękach będziesz miała niedługo, obiecuję! :D
Hahahaha :D Teraz sobie wyobraź, że znasz taką parę braci w życiu realnym. Jeden lepszy od drugiego (i nawet nie jesteś w stanie powiedzieć, który jest lepszy :P). Na szklanym ekranie jest to jeszcze znośne, ale tak normalnie? Wolę sobie nawet nie wyobrażać :D
Tutaj obiecam, że Tiernan i Trevina się pojawią (tak, że będą mieć ręce i nogi, i nawet coś powiedzą :P), i w sumie to będzie za dwa lata czasu blogowego :)
Hahaha :D Widzę, że nieźle się zapędziłaś z tymi planami odnośnie Jess i Torina :P
Bardzo się cieszę, że postanowiłam przeczytać tak "po latach" Pottera z takim przeświadczeniem, żeby nie pomijać niczego, tylko faktycznie skupić się na lekturze. Jednak jestem trochę starsza i są momenty, gdzie mój odbiór treści jest zupełnie inny. Między innymi, inaczej odbieram teraz relację Lily i Petunii, i postaram się jak mogę wcisnąć gdzieś ten wątek, bo jednak w takim moim gówniarskim zamyśle nie było na to miejsca. :P
Hej, to że Dorcas wyrwała Syriusza, to argument, który bardzo ciężko przebić. :P
Serce mi rośnie, że ktoś docenia te moje krótkie sceny humorystyczne :D Dziękuję <3
Postaram się, oj naprawdę się postaram, żeby część drugą szybko napisać, żeby trochę wyjaśnić Katherinę. :P
O tak, Jess jakimś cudem jest odporna na legilimencję, a dlaczego i jak to jakoś się zacznie wyjaśniach koło 65 tak myślę
Katheriny będzie więcej w części drugiej, także tak jakby całościowo, to będzie jej sporo w jednym poście. Co do Syriusza, nie mogę obiecać. :P
Mam nadzieję, że szybko mi minie, bo kto to widział, żeby chorować w maju? :/
Dzięki wielkie! :* :*
Buziaki! :*
Był łaskawszy, do momentu w którym uświadomiłam sobie, że naprawdę muszę się uczyć :D
UsuńJeju, na naprawdę kocham Jess i Torina razem. A jednocześnie wciąż mam w głowie Jess i Remusa no i nie wiem no :( Ale ten rozdział był taki słodki! Obie pary są takie omfg na swój sposób, ale jeszcze nie wiem, którą wolę. No i patronus Jess... Co Ty i to opowiadanie ze mną robicie :P
Też tak mam, że po latach patrzę na to wszystko zupełnie inaczej. Były momenty, których jako dziecko nie do końca rozumiałam, a teraz jednak wiele się zmieniło. To niesamowite, czytać tą samą książkę kilka razy i za każdym razem z tych samych kartek wyłapywać coś zupełnie nowego <3
Żaden miesiąc nie jest dobry na choroby, więc liczę na to, że szybko choróbsko Ci odpuści :P
Ściskam! :*
To się ucz! :D
UsuńJa to ogólnie kocham Jess ze wszystkimi. Ma flow z wieloma osobami i teraz jak notki są takie już poważniejsze, i trochę straszniejsze, to przy niej może być luz. :D
Co do Jess i Remusa, to Lupin musiałby jakimś cudem dać nogę, a tak jakby nie może.
A co do wilka, to hm... Aż jestem zdziwiona, że nie wspomniałaś o czymś jeszcze, ale jeśli się nie zorientowałaś, to nie będę nic pisała! :P
Jeju, ja to mam listę z książkami, które czytałam w dzieciństwie czy tak maks do skończenia gimnazjum i które wiem, że na swój sposób mnie ukształtowały, i obiecałam sobie, że do 30 je przeczytam. Póki co, odhaczyłam tylko Pottera, a przede mną jeszcze kilkanaście pozycji. Ale mam na to jeszcze pięć lat, więc wyrobię się ;D
Jestem ciekawa, co takiego w nich odnajdę :D
Grudzień, styczeń i luty są dobre na choroby, bo wtedy zima, więc i tak się leży w ciepełku :D
Mam nadzieję, że Twoje słowa zadziałają jak antybiotyk i faktycznie szybko puści. :*
Buziaki! :*
No nie! Jak tak możesz?! Teraz nie będę mogła przestać myśleć o tym, o czym nie pomyślałam :O Daj mi jakąś podpowiedź, prooooooooszę! :O
UsuńTeż mam taką listę :D I jeszcze mam listę książek, które przeczytałam, a chciałabym przeczytać po angielsku :D Nie wiem, po co, ale czerpię z odhaczania tych list niemałą satysfakcję :D
Eeee, nie :p Może kiedyś sobie przypomnisz :D (ale jak coś to jest w tym fragmencie, co mowa o patronusie :P)
UsuńTakiej listy nie mam, ale sobie obiecałam, że przeczytam Pottera po angielsku i nawet mam już za sobą część pierwszej.
Co najlepsze, nie wiem czy wiesz, ale w polskim tłumaczeniu w pierwszej części, Hagrid mówi Harry'emu coś w stylu, że "Lily i James byli najlepsi w czarach w czasach szkolnych" jakoś tak, a w wersji angielskiej jest napisane, ze Lily i James byli "head girl and head boy", dopiero chyba w drugiej części przetłumaczono to head boy, jako prefekt naczelny. I takie smutałki, bo w niewielu fanfikach (prowadzonych kanonicznie) Lily i James faktycznie razem są prefektami naczelnymi. :D
I właśnie po tym stwierdziłam, że przeczytam po polsku Pottera, bo ciekawe jak dużo takich smaczków się znajdzie. :D
NIE MÓW MI TYLKO, ŻE REMUS NIE ŻYJE.
UsuńNie wiedziałam o tym tłumaczeniu! A to mi ciekawostkę strzeliłaś teraz <3 Chyba częściej zacznę w oryginałach :'D
Jeżu, jeszcze żyje, spokojnie :D
UsuńCóż, na pewno kiedyś się zorientujesz, co miałam na myśli. :D
Albo ktoś niżej się zorientuje :P
HA! A to Cię zaskoczyłam! :P
Czy patronusem Tobiasa jest wilk? Wybacz, ale chyba nie dam Ci spokoju XD
UsuńCieplutko :P
UsuńPrzypomnij sobie jaką animagiczną postać przybiera :D
Wilczek, ojoj *_* Doprawdy nie mam pojęcia, jakim cudem moje wilcze serce pominęło ten szczegół :(
UsuńPóki co, to było o tym raz (po tym, jak Jess zaatakował wampir), ale w przyszłości będzie tego więcej. :)
UsuńWitam! Dawno mnie tu nie było, niestety przez nawał nauki obydwie z Furią kompletnie opuściłyśmy blogosferę na jakiś czas, ale w końcu mam trochę czasu, by wrócić. Swoją drogą, po 2 miesiącach nieobecności liczyłam na zasypanie mnie nawałem rozdziałów do nadrobienia, a tu wcale nie tak dużo ;)
OdpowiedzUsuńA co do treści - bardzo się cieszę, że dziś było dużo Jess. Szkoda trochę, że nie pociągnęłaś odrobinę tej randki, chciałabym zobaczyć, jak ona tak naprawdę zachowuje się przy takim facecie, jak Torin, w sensie nawet nie przy samej rozmowie. Np. jak się zachowa, jak zostanie złapana za rękę, przelotnie pocałowana... Po tym pieprzonym Barabaszu mam niejasne wrażenie, że mogłoby to nie być do końca swobodne. Fajny moment z obiadem w kwaterze, widać było jak na dłoni, że Jess zależy na tej relacji, a Tobias potraktował ją bardzo oschle w ogóle nie myśląc o jej uczuciach. Rozczuliły mnie łzy w oczach Jess. Bardzo podobała mi się rozmowa braci Leven na temat Jess. Zdziwiłaś mnie, że Torin myśli o niej na poważnie, ale podoba mi się ta perspektywa. Mam nadzieję, że zaczniesz przedstawiać Torina też w innych interakcjach, a nie tylko z nią i z bratem, wtedy mogłybyśmy dokładnie ocenić charakter tego faceta. A jakbym ja miała wybrać, którego wolę (Torina, czy Tobiasa) to pewnie wybrałabym aurora. Nie ma w nim nic z takiego lekkoducha, jest typowym twardzielem, chłodnym, zdystansowanym - coś mnie niesamowicie pociąga w takich charakterach (mamy plan z Furią wprowadzić u nas takiego faceta, ale to jeszcze kilka rozdziałów, zanim się pojawi xd).
Scena z Petunią i Lily była urocza, mimo tych chmur ciemnych, które wisiały cały czas nad ich głowami. Mam nadzieję, że z wiekiem zaczną się do siebie zbliżać i nie skończysz ich wątku kanonicznie.
Wątek Katheriny w tym rozdziale nie przypadł mi do gustu. Nie chcę oceniać Berta, czy ma on coś za uszami, czy nie, ale ona jako przyjaciółka zachowała się okropnie. Cieszę się, że jej się nie udało wedrzeć do jego umysłu i dostała swego rodzaju nauczkę. Niech się nie panoszy ta dziewczyna za bardzo. Nie wiem, co mi dzisiaj stało, zwykle lubię fragmenty Parkes, ale tu wyjątkowo zalazła mi za skórę. Teraz nawet denerwująca wydaje mi się zazdrość o korespondencję Cay i Meadowes. Nieładnie, Katy, oczekuję jakichś przeprosin i tłumaczeń w stronę Berta, choć pewnie takie nie nastąpią. Dziwna umiejętność Jess w kwestii oklumencji (swoją drogą to niesamowicie zabawne, bo kiedyś razem z Furią miałyśmy w planach zrobić z naszej Dorcas Naturalnego Oklumentę, w momencie kiedy nasz Syriusz pretenduje na Naturalnego Legilimentę, ale zrezygnowałyśmy z tego przed ustaleniem, że wysyłamy ją na misję do MM xd). Ciekawam, jak to wytłumaczysz :D
No, rozpisałam się u Ciebie, a tu czas siadać do własnego rozdziału. Mam nadzieję, że w tym tygodniu coś się jednak ukaże ;) Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenie pod następnymi postami <3
Drama
Cześć!
UsuńNa szczęście dawno nic się nie pojawiało, więc hurra! Nie masz żadnych zaległości!
Współczuję Wam strasznie tego nawału nauki, ale jeszcze trochę i wakacje!
Więcej randek Jess (w sumie, to może jedna góra dwie w najbliższych rozdziałach) będą pociągnięte bardziej w tym kierunku. Jednak wtedy to była ich pierwsza randka, więc no rączki jeszcze były przy sobie, ale kolejne już takie nie będą. Ej! Ale pamiętaj, że ona dość blisko była jeszcze z Timem mugolem i wtedy było jej swobodnie. :)
Jess bardzo zależy, żeby zbudować z kimś trwałą i zdrową relację, a jej ostatnie związki kończyły się dramatycznie. Tobiasa teraz tłumaczyć nie będę, bo musiałabym wyprzedzić niektóre fakty, no ale nie pierwszy i nie ostatni raz ją tak potraktował. :/
Wiem, że to trochę dziwne, że Torin już deklaruje, że myśli o Jess poważnie, ale no raz, to zna ją "jako znajomą/koleżankę" kilka miesięcy, a dwa, to nie wydaje mi się, żeby jego jakieś wcześniejsze relacje z kobietami były długotrwałe. Z Jess zaczyna się spotykać z myślą, że chce ją potraktować jak najbardziej poważnie, a czy z tego dzieci będą, to się jeszcze okaże. :D
Torin pojawi się jeszcze nieraz, ale czy będzie u kogoś oprócz Jess i Tobiasa w najbliższej przyszłości, to nie wiem. Trochę mi się teraz ci bohaterowie mijają. :/
Jakbym ja miała wybrać, to tez bym wybrała Tobiasa. <3 Zawsze w mym serduszku.
O tak, on taki jest często, ale zdarzają mu się momenty cieplejsze (np. z Bonesami, czy choćby czasami przy Katherinie), no chłopaka trzeba lepiej poznać. :P
Och, nie mogę się doczekać! Scott u Was jest świetny, że ojeju, ale on trochę taki zawadiaka. Niebezpieczny, ale zawadiaka :D
Wątek Petunii i Lily kanonicznie, to zakończył się śmiercią Lily :P Także nie, tego nie będzie :P
Raczej to będą neutralne stosunki, nie będzie wiało chłodkiem. :)
Cieszę się, że tak wypunktowałaś Katherinę. Teraz staram sie szybciutko pisać część drugą, żeby nieco przybliżyć, co jej siedzi w głowie i co dalej zamierza.
Co do tej zazdrości o korespondencję, to aż mi się miło na serduszku zrobiło, że wychwyciłaś to. Katy ma trochę rys na charakterze, które niestety dają teraz mocno o sobie znać. Ale cieszę się, że je widać, bo w perspektywie przyszłych rozdziałów jest to bardzo ważne. :)
U Jess ta dziwna umiejętność jest cechą nabytą, ale o tym będzie więcej trochę później, bo tutaj zdradzę, że na razie ona i Bert zachowają to dla siebie (no prawie). :)
Tłumaczenie mam już w sumie gotowe, tylko jeszcze trochę minie nim to opiszę.
Dziękuję Ci bardzo za kolejny komentarz, który jest tak wnikliwy i dociekliwy, bo jednak mam czasami wątpliwości, co do fabuły, ale teraz wiem, że idę w dobrą stronę i będzie widoczny sens pewnych zdarzeń. :) :*
Ojeju! To trzeba było najpierw siąść do swojego rozdziału, a potem jakbyś wstawiła, to wtedy do mnie! :p
Miłego pisania, wielu inspiracji i zagięcia czasoprzestrzeni życzę! :*
Ściskam mocno i do zobaczenia u Ciebie!
Buziaki! :*
Czołem!
OdpowiedzUsuńJa znowu będę się streszczać:
Zacznę od tego, że ja cały czas jestem #teamLeven ale kurde nie ten! Tobias, nie Torrin! TOBIAS!! Scena między braćmi fajna, czułam tę nitkę zazdrości ze strony Tobiasa, ale pewnie się doszukuję tego co chciałam widzieć xD
Scena randki bardzo mi się podobała, ten fajny kontakt między Jess a barmanką, bardzo mi się to podobało. Opowieść Torina była mega, sama w to uwierzyłam, więc to zakończenie było mega śmieszne i bardzo mi się podobało. Mówiłam to już parę razy, ale bardzo lubię Jess za to, że jest taka szalona i otwarta, taki lekkoduch trochę (takie wrażenie sprawia dla innych).
Scena z Petunią - majstersztyk. Przez chwilę miałam wrażenie, jakby zaraz miały się ze sobą pogodzić i od tego czasu żyć jak siostra z siostrą i spotykać się na cotygodniową herbatkę. To co mi się nie podobało, to to, że gubiłam perspektywę. Myślę, że lepiej by było jakbyś czasami w opisie dialogu wstawiła: Petunia/Lily/rudowłosa, bo czasami musiałam wracać i odliczać, która to mówiła. Dobrze, że starsza siostra zachowała rozsądek i zgodziła się na zaklęcia.
Katy - podstępnisia i trochę mi się nie podoba ostatnio, we wszystkim chce być najlepsza, to jak zareagowała na info o Dorcas, wiem że to trochę żartobliwe, ale mimo wszystko nie leży mi to. A potem jeszcze ta scena z Bertem. Nie wiem co chciała osiągnąć, ale no nie. Tak się nie robi z przyjaciółmi. Dobrze, że Jess ma Berta, który chce ją przestrzec przed złem i nauczyć oklumencji. Ciekawe czemu nie działa? intrygujące zakończenie.
Wrócę jeszcze na momencik do sceny z kuchni - mam nadzieję, że Tobias dostał tego rozwolnienia :D
Podsumowując: udany rozdział, ciekawa jestem co dalej. Masz parę literówek, i po raz kolejny gubię się w perspektywie, nie wiem czy to moja kwestia, ale zastanow się nad tym.
Ślę uściski,
Panna Czarownica
Ahoj!
OdpowiedzUsuńJesteś już coraz bliżej bycia na bieżąco! :D
Szczerze to sama musiałam przeczytać ten rozdział bo jak przez mgłę pamiętałam, co tu było. ;D
Tobias nie jest zazdrosny. No może chyba o to, że Torin umawia się z myślą o przyszłości, o rodzinie itd.
Jess umie chyba z każdym zagadać, no ale to akurat na plus, bo pracuje w usługach, więc wiesz. :P
Cieszę się, że randka z Torinem Ci się spodobała. :D Lubię gościa!
Przypomnij mi dziś/jutro czy kiedyś o tym fragmencie z Lily i Petunią, to przejrzę i postaram się naprawić, żeby grało. Jednak teraz jedno oko mi się zamyka i czuję, że wyleci mi to z głowy. :D
Myślę, że jeszcze wiele razy będziesz miała podobne odczucia, co do Katheriny. Sporo namiesza, i niby chce dobrze, ale jak wyjdzie... Tego nie zdradzę.
Hahahah :D Tobias nie dostał rozwolnienia. ;P
Cieszę się, że dostrzegasz w Bercie troskę u Jess i szukałam tutaj zdania, że "ale nadal go nie lubię", i ja nie wiem, czy ty zgubiłaś czujność, czy zaczęłaś go lubić.
Myślę, że do 65 trochę się wyjaśni, czemu Jess tak, a nie inaczej reaguje na legilimencję. :D
Gubienie się w perspektywie jest raczej moim problemem.
Postaram się poprawić na przyszłość, ale ja już się staram od kilku lat i wiesz jak jest :P
Buziaki! :*