[muzyka]
Nie pamiętał, kiedy to się
zaczęło. Tak naprawdę. W stu procentach.
Pierwsza była Katherina. Od
początku ich nauki, najpierw przyklejona do boku Jamesa, z którym się
wychowywała. Nie akceptował jej towarzystwa, bo spędzała z nimi cały dzień.
Nawet Potterowi to przeszkadzało i wtedy Katherina w końcu zaprzyjaźniła się, z
początku z Jane, dopiero potem znalazła wspólny język z Lily i Dorcas.
Na drugim roku były już
przyjaciółkami i im odpuściła. Oczywiście nadal była obecna w życiu Jamesa.
Czasami miał wrażenie, że blondynka wie więcej niż on. Że to jej powierza swoje
najskrytsze tajemnice i nadal mu przeszkadzała.
Na trzecim roku, kiedy okazało
się, że James dokucza Lily, ponieważ coś do niej czuje, oddaliła się od kuzyna
i to on był wtedy najbliższy Rogaczowi. Wiedział, że Potter jej potrzebuje, ale
sposób jaki sobie wybrał, na podryw jej przyjaciółki, sprawił, że Katy zaczęła
się oddalać.
Wakacje przed czwartym rokiem.
Wtedy sobie wszystko poukładali i Katherina trzymała się na dystans od tego,
jak James próbuje poderwać Lily. Wtedy też wrócili do szkoły znów
"sklejeni". I tak było do końca piątego roku. Nawet wtedy Katherina
przez chwilę była skłócona z Lily, bo zaczęła rozumieć Rogacza. Rozumiała go
najlepiej. To ona skleiła ich dwie paczki. Mimo, że nie chciał tego przyznać wówczas,
na czwartym roku, to teraz mógł bez problemu zapewnić, że to wtedy stali się
przyjaciółmi.
A kiedy na piątym roku dostrzegł
Dorcas, Katy stała mu się jeszcze bliższa.
Pamiętał doskonale, jak po
incydencie ze Snape'm, przesiedział z Dorcas pół nocy. Rozmawiali, odkrywając
przed sobą swoje prawdziwe oblicza. Chciał porozmawiać o Jamesie i Lily, ale
nie zaczęli wtedy tego tematu.
Siedział jak zauroczony jej
osobą. Tym jaka jest twarda. Wiedział o niej o wiele więcej niż by się
spodziewała, sekret łączący ich rodziny, o którym on wiedział, a ona nie. Może
dlatego łatwiej mu było ją zrozumieć? Wtedy Katherina wspierała go i gdyby nie
ona, pewnie nie odważyłby się na poważny związek z Dorcas.
Potem dołączyła Lily z Jane. Tak
zaczęła się ich przyjaźń. Kiedy rozstał się z Dorcas było jasne, że dużo się
zmieni, ale kiedy James zerwał z Lily, zmieniło się wszystko. Nawet Jane i
Jess, które były bezstronne już nie przystawały, by porozmawiać. Na szczęście
odpowiadały jeszcze na przywitanie.
Mijał drugi tydzień odkąd James
zerwał z Lily. Zbliżały się Walentynki, pierwsze konkursy i bal. Nadal nie miał
partnerki. Bo była tylko jedna dziewczyna, z którą tak naprawdę chciał iść.
Obserwował Dorcas prawie w każdej
wolnej chwili. Z początku była sama. Rzadko ktoś z nią spędzał dzień. Potem dużo
była z Lily. Teraz widywał ją z jakimś Julesem. Wiedział tylko tyle, że jest z
Francji i bierze udział w konkursie z zaklęć. I wiedział, że nie uczą się
razem. Spacerowali po zamku i błoniach. Miał nadzieję, że tylko go oprowadzała.
I właśnie do tego była mu
potrzebna Katherina. Do uspokojenia. Tylko ona trzymała się od tego wszystkiego
z daleka. Słyszał jak Dorcas jej dogryzała, a ona ich obroniła. Że to nie z nią
się rozstali i że to ich sprawa, że nie chce tracić przyjaciół tylko przez to,
że jej dwie przyjaciółki są zranione.
– Podobno mnie szukałeś. – Blondynka usiadła
obok niego na kanapie. Był piątkowy wieczór, więc Pokój Wspólny był pełen
uczniów. Kanapa przy kominku, która była najbardziej oblegana, była przez niego
zajęta już od godziny. Spławił nawet Jamesa, tylko po to, żeby w spokoju
porozmawiać z Katheriną. Jego jedyną nadzieją. Żałował bardzo swojej decyzji.
Niby Potter go uspokajał, że jak tylko ta cała sytuacja z Voldemortem się
skończy, to dziewczyny im wybaczą i zrozumieją. Ale nie zanosiło się na szybki
koniec, wręcz przeciwnie. Wyczuwało się wojnę. I coraz bardziej tracił
nadzieję. Jak pojawił sie Jules zrozumiał, że ją traci. Że Dorcas nie będzie na
niego czekała, tak jak myślał. Rusza dalej, bez niego.
– Stęskniłem się. – Starał się brzmieć
żartobliwie. Dodać sobie odwagi i nie pozwolić na drżenie głosu.
– Chyba nie za mną. – Spojrzała na niego
uważnie. – Chodzi o Dorcas, tak?
– Merlinie... – Jęknął głośno. – Co u niej?
– Wszystko dobrze. – Uśmiechnęła się
złośliwie.
– Katy... Błagam pomóż mi. Wiesz dobrze, że to
nie jest tak, jak wygląda. Nie mogę ci powiedzieć. – Odwrócił się w jej stronę.
– Jaki ma teraz stosunek do tego? Spotyka się z kimś? Nie zawala nauki? Jak się
zachowuje jej babcia? Jak przygotowania do konkursu? Z kim jutro idzie do
Hogsmeade?
– Kiedyś mi się odwdzięczysz piękną historyjką
na temat tego, co cię zmusiło do takiej, a nie innej decyzji. Ja zapewne
poczuję wenę i napiszę piosenkę, która będzie hitem – Odwróciła się również w
jego stronę i zaczęła opowiadać. – Nadal nie chce o tobie rozmawiać i nie lubi
wzmianek o tobie. Powoli jej mija złość na ciebie. Prawie cały wolny czas
spędza w książkach. No może nie cały. Uczy się lepiej, na konkurs ma już gotowy
projekt, więc tylko powtarza formułki i zbiera materiały na finał, bo na pewno
się dostanie. Z babcią ma dobry kontakt. Stephanie się zmieniła. Kilka razy z
nią rozmawiałam i wydaje się być naprawdę miłą babcią. Julesa zna z Francji.
Jest jej rywalem, ale spotyka się z nim, bo pokazuje mu Hogwart. Mówi, że nie
chce zaczynać czegoś nowego, ale z nią nigdy nie wiadomo, jak wiesz. Więc na
twoim miejscu zaczęłabym się martwić. To z nim jutro idzie do Hogsmeade, ale
będzie z nimi Lily, więc raczej to nie randka.
– Dzięki. – Ścisnął jej rękę. – A bal? Wie już
coś?
– Bal? Raczej nie ma jeszcze partnera. Ale nie
liczyłabym, że pójdzie z tobą. – Pokazała mu język, ale szybko straciła humor.
– Syriusz, naprawdę mam nadzieję, że miałeś bardzo ważny powód.
– Nie drąż. A ty? Z kim idziesz? – Zapytał ją.
– Jakbyś nie miała z kim...
– Nie traktuj mnie tak! – Zmrużyła oczy. –
Przyjaźnimy się i wiesz dobrze jak cenię sobie szczerość. Nie obchodzi mnie
jaki jest powód, bo i tak postąpiłeś głupio. Zraniłeś ją bardziej niż James
zranił Lily. I doskonale wiem, że to się łączy, bo jesteście jeszcze głupi. Im
dłużej się trzymasz od niej z daleka, tym mniejsze masz szanse na powrót.
Jeżeli nie chcesz do niej wracać, z powodu tej jakże ważnej dla ciebie sprawy,
to zachowuj się tak, jak chciałeś, żeby wyszło! Miałeś podobno cieszyć się
życiem, być wolnym od zobowiązań, psocić! A co tymczasem robisz? Piątkowy
wieczór spędzasz na kanapie z miną zbitego psa! I jeszcze prosisz mnie, żebym
poszła z tobą na bal! Chcesz być wiarygodny, to wyrwij sobie jakąś wilę! Jeżeli
chcesz do niej wrócić, to o nią zawalcz.
– Nie mogę, zrozum. – Usiadł prosto i spojrzał
w kominek z zaciętą miną.
– To bądź dupkiem. – Wzruszyła ramionami. – I
nie chcę być tajnym szpiegiem. Przyjaźnimy się i chcę żebyście byli razem, ale
nie zamierzam donosić ci na Dorcas. Ma prawo układać sobie życie.
– Umówmy się tak: ja będę pytał, ty nie musisz
odpowiadać. – Błysnął szelmowskim uśmiechem. – A co z Lily?
– Lily radzi sobie gorzej od Dorcas. –
Zasmuciła się. – Płacze, wścieka się, potem analizuje wszystko od początku. Czeka
aż James się stęskni za nią i wróci. Gdyby była mniej dumną osobą, to by go
namawiała na ratowanie związku, ale na szczęście nie poniży się tak. I nie
radziłabym ci rozmowy z nią. Dorcas przemyślała, to co powiedział James przy
zerwaniu i obarcza winą ciebie.
– Wszystko się pieprzy. A ty? Słyszałem, że
ostro się przygotowujesz. – Zmienił szybko temat.
– Pewnie od Williama. Plotkary. – Pokręciła
głową. – Ty i James odpuściliście sobie. A przypominam, że masz konkurs i
chcesz iść na takie same kursy jak ja, więc spożytkuj czas wolny i rusz tyłek.
– Mogę go ruszyć z tobą? – Zapytał, a ona
uderzyła go w ramię.
– Jakbym cię nie znała, to bym pomyślała, że
mnie podrywasz. – Wstała z kanapy i spojrzała na niego z góry. – Jutro cię
widzę o szóstej trzydzieści. A jak chcesz się ze mną uczyć, to będziemy się
zgadywać na zajęciach.
– Dzięki Katy. – Ścisnął jej rękę. – Jesteś
najlepsza.
– Powiedz to mojemu kuzynowi. – Uśmiechnęła
się. – Idę pogadać z Jane. Do jutra!
*******
– Czego chciał Black? – Katherina ledwo weszła
do dormitorium, kiedy Dorcas ją zapytała.
– Jesteśmy razem na konkursie. Poza tym też będzie
składał dokumenty na kurs aurorski. Mamy sobie pomagać. – Wzruszyła ramionami i
usiadła obok Jane.
– Tak długo? – Meadows usiadła naprzeciwko, a
Parkes ponownie wzruszyła ramionami.
– Omawialiśmy przygotowanie. Oprócz tego
rozmawialiśmy na inne tematy, no wiesz, jak to przyjaciele. – Pokazała jej
język, a brunetka prychnęła.
– Idę na kolacje. – Wyszła z sypialni,
trzaskając lekko drzwiami.
– Przejdzie jej. – Katy machnęła ręką i
odwróciła się do Jane. – W sumie chciałam porozmawiać. Coś przeanalizować i
uzyskać bezstronne zdanie, czy dobrze myślę, czy nie.
– Co znowu zbroiłaś? – Jane zamknęła książkę i
też się do niej odwróciła.
– Merlinie! Nic. – Uśmiechnęła się lekko. –
Dziwnie się czuję. Chciałam, żebyśmy się trochę oddalili od siebie z Williamem.
I to wszystko jest takie sztywne. Nadal spędzam z nim czas, rozmawiamy, ale nie
klei się.
– Katy, nie będzie tak luźno jak wcześniej.
Oboje boicie się, że zrobicie coś, co nagnie granicę jaką wytacza przyjaźń.
Dopóki nie wiedziałaś o jego uczuciach, czułaś się swobodnie, pozwalałaś sobie,
bo myślałaś, że to nic nie znaczące. On sobie zapewne pozwalał, bo jednak nie
oszukujmy się, ale myślę, że kiedy z nim flirtowałaś czy droczyłaś, to czuł się
przyjemnie. Wykreśliłaś wyraźnie granice waszej znajomości, więc nie dziw się,
że teraz oboje się boicie je nagiąć. Co sprawia, że czujecie małe pole manewru
i jest drętwo. – Parkes kiwnęła głową.
– Tak, do tego doszłam już z trzy dni później.
Chodzi o to, że ja wam nie powiedziałam wszystkiego. W sumie sama do końca nie
wiem... Ale ja chyba chcę czegoś więcej z Williamem. – Uśmiechnęła się lekko,
kiedy Jane cicho pisnęła.
– Wreszcie się przyznałaś! Widziałam, że coś
jest między wami. A kiedy nam powiedziałaś, to obserwowałam was czasami. I
cieszę się, że wreszcie zaczynasz się odnajdywać w swoich uczuciach Katy. –
Przyjaciółka ścisnęła ją za rękę. – Poukładaj je sobie.
– Ja sobie je układam, ale nie wiem ile mi to
zajmie. Myślisz, że to będzie głupio, jeśli pójdę, zaproszę go na jutrzejszy,
walentynkowy wypad do Hogsmeade, bez ułożenia sobie wszystkiego? – Katherinie
zadrżał głos.
– Jeśli chcesz go zaprosić, to sobie nie
układaj. Daj się porwać. Ufam swoim oczom Katy i myślę, że ty już jesteś pewna,
ale się boisz. – Elliot uśmiechnęła się do niej. – Więc się nie bój i chodź ze
mną na kolację. W Wielkiej Sali jak zwykle dołączysz do Williama i jego
kolegów, i pewnie Huncwotów jeśli będą. Poczujesz co powinnaś zrobić.
*******
– Thomas mi powiedział, że uczysz się
animagii! – Zaszczebiotała szatynka prawie prosto do jego ucha.
– Mówiliśmy o tym trochę zbyt głośno. – Jęknął
Thomas z drugiej strony. – Przepraszam, stary.
– Jak ci idzie? – Zapytała i już miał
odpowiadać, ale kontynuowała. – Pewnie ciężko. Wujek mówił, że to trudne do
opanowania, więc mogę sobie wyobrazić, że niezły masz wycisk. Ja przygotowuję
się do obrony przed czarną magią i już padam. Konkurs za tydzień, a ja cały
czas kuję te formułki i czuję się wyczerpana. A ty? Skąd masz tyle siły i
energii? A to konkurs, a to animagia. Ale nadal nas łączy, to, że lubimy być
zajęci.
– Szczególnie z kimś. – Larry puścił mu oczko,
co zostało źle zinterpretowane.
– Jak chcesz, to możemy jutro się pouczyć. –
Spojrzał na nią, nie wiedząc w co gra. Przysunęła się do niego i chwyciła pod
ramię, spróbował się odsunąć, ale było zbyt tłoczno. Uśmiechnęła się słodko i
powiedziała bardzo głośno. – Byłoby nam dobrze, jak kiedyś.
*******
Jane i Katy patrzyły na to z
mieszanymi uczuciami. Jane o dziwo się cieszyła, bo widziała reakcję Katheriny.
Parkes z kolei starała się zachować zimną krew i nie wydłubać oczu Olivii. I
Williamowi.
– Jest za ciasno i nie może się odsunąć. –
Wyszeptała jej do ucha Elliot. – Widzę, że wiesz co zrobić, więc idź. Zabiorę
ci coś do jedzenia, to zjesz jak wrócisz.
– Wiesz Jane. Na czwartym roku chciałam, żeby
Mick mnie zauważył, bo bardzo chciałam żebyśmy były choćby przyszywanymi
siostrami. Znasz mnie najlepiej. – Uśmiechnęła się słabo i wzięła głęboki
wdech. Poprawiła włosy, które dziś miała związane.
– Wyglądasz pięknie jak zawsze. Gdyby Will
zauważył, że jesteś, to by tu co chwilę patrzył, ale ta zołza wyraźnie
ogranicza jego pole widzenia. – Parkes zaśmiała się z uwagi Jane. Zrobiło jej
się trochę lepiej i wstała od stołu.
– Połamania nóg. – Usłyszała jeszcze zanim
odeszła od Elliot. Szła powoli i czuła siłę. Wiedziała, że to ona jest górą, że
William z nią zaraz wyjdzie. Uwielbiała czuć się tak pewnie, tym bardziej, że
nie lubiła Olivii, nie ufała jej. I była zazdrosna, za każdym razem jak
pojawiała się obok Williama.
– Cześć. – Uśmiechnęła się do Thomasa i
Larry'ego. Pewnie jakby przyszła wcześniej, to ona byłaby na miejscu Olivii.
Ale musiała porozmawiać z Jane i wyszło, jak wyszło.
– Katy! – Larry rozweselił się na jej widok.
Domyśliła się już wcześniej, że wiedzą coś o niej i Williamie. Obserwowali ich
zawzięcie i wymieniali dziwnymi uśmiechami. Nie przeszkadzało jej to. Jakby nie
patrzeć, mieli rację. – Spóźniłaś się.
– I nie ma miejsca. – Dodała Olivia obdarzając
ją uroczym uśmiechem. Odwzajemniła go i spojrzała na Kartney'a całkowicie pewna
swojej decyzji.
– Nie chciałam się przysiadać. – Przygryzła
lekko wargę widząc, że Will, tak jak ona, ledwo trzyma uczucia na wodze. –
Musimy pogadać William.
– Jasne. – Zdziwiła się szybkością z jaką
wstał, prawie przewrócił przy tym, dalej uwieszoną jego boku, Olivię. –
Zobaczymy się jutro.
– Przepraszam chłopaki. – Machnął im ręką i
miał już odchodzić, ale Olivia nie dawała za wygraną.
– To co z tą wioską, Will? – Chwyciła go za
rękę.
– William? – Parkes odwróciła się do niego, a
on przepadł.
– Nie. – Rzucił przez ramię i podążył za
blondynką. Wyszli z Wielkiej Sali w ciszy, zrównał się z nią dopiero na dziedzińcu.
– Czy ty przed chwilą byłaś zazdrosna?
– Tak. – Odwróciła się do niego i uniosła
nieco podbródek. Widziała, że się zdziwił, ale powoli uśmiechnął się z
satysfakcją. Roześmiała się cicho na ten widok.
– O czym chcesz pogadać? – Spróbował być
poważny. – Czy tylko chciałaś zaznaczyć teren?
– Chciałabym, żebyś poszedł jutro ze mną do
Hogsmeade. – Powiedziała na wydechu, wolała nie komentować jego zaczepnej uwagi.
Widziała jak dołeczek na jego policzku robi się głębszy i jeszcze bardziej
uroczy.
– Zapraszasz mnie na randkę? – Kiwnęła głową i
uśmiechnęła się do niego równie szeroko jak on. Spuściła wzrok zakłopotana.
Myślała, że będzie łatwiej, ale fakt, że William nie ukrywa radości i jest
rozbawiony sytuacją, sprawiał, że poczuła nieśmiałość.
– Tak William. Spędzisz ze mną kilka godzin.
Pójdziemy do Trzech Mioteł i napijemy się kawy, czy co tam robią ci, co chodzą
na randki. – Powiedziała odczuwając dużą ulgą. – Nie chcę tylko przyjaźni. I
może dlatego jestem zdenerwowana i trochę się plątam, ale chcę czegoś
poważnego. Ale boję się tego, co może wyniknąć.
– A co z naszymi przyjaciółmi? – Zapytał, a ją
opuścił humor.
– Dziewczyny wiedzą, co było i zapewne będą
wiedziały, co będzie. Ale James... – Pokręciła głową. Tego nie przemyślała.
– Czyli nadal lekka tajemnica? – Zapytał
krzywiąc się.
– To nie będzie trwać wiecznie. – Spojrzała na
niego przepraszająco. Wszystko się ułoży.
– Katy. – Objął ją delikatnie. Wtuliła twarz w
jego szyję. – Też przez to przechodzę i wiem, że tak będzie lepiej. Poza tym
James patrzy na nas jak na rodzeństwo. Więc widzi mniej niż inni, ale jest
ryzyko, że nie dowie się tego od nas.
– Ej... Póki co randkujemy. Przyjaźnimy i
randkujemy. – Odsunęła się od niego, a on ją znów przyciągnął ze śmiechem.
– Póki co. – Powtórzył za nią i pocałował ją w
skroń. Czuła, że się czerwieni, ale nie potrafiła ukryć uśmiechu. Póki co.
*******
– Mogę się dosiąść? – Zapytał Remus i nie
czekając na odpowiedź Jess, usiadł naprzeciw niej.
– Jasne, proszę. – Mruknęła z sarkazmem i
wyprostowała się. – Słucham?
– Długo mam się kalać przed tobą, Jess? –
Mruknął pod nosem, ale ona i tak usłyszała. Parsknęła śmiechem i pokręciła
głową.
– Po prostu próbuję pracować, a nic nie idzie
po mojej myśli. Muszę skończyć jeszcze dziś, żeby jutro kupić w Hogsmeade
materiały. Myślałam, że tutaj szybciej mi pójdzie, ale jest jeszcze gorzej. –
Przetarła oczy, a tusz delikatnie jej się rozmazał. – Nie musisz się przede mną
kalać. Wyjaśniliśmy sobie wszystko.
– A ja mam wrażenie, że mimo twoich zapewnień
nie jest jak dawniej. – Czekał dłuższą chwilę nim mu odpowiedziała.
– Ty masz konkurs i owutemy, a ja staram się
dopracować swoje pomysły. Oboje jesteśmy zajęci, ale przecież czasem rozmawiamy
przed zajęciami. Cóż, jeśli masz wrażenie, że cię unikam, to muszę cię
rozczarować, ale tak nie jest. Po prostu, ty masz się czym zająć, ja mam się
czym zająć, a fakt, że posypało się mocno po rozstaniu Jamesa i Lily, sprawił,
że ciężko jest na siebie wpaść. – Lupin uśmiechnął się delikatnie z natłoku
słów, które szybko wypowiedziała.
– Pójdziesz ze mną jutro do Hogsmeade? –
Zapytał zupełnie nie komentując jej wcześniejszego wywodu. Cay otworzyła nieco
usta, zdziwiona.
– Jutro wybieram się po materiały i pozałatwiać
inne babskie rzeczy, nie jestem pewna czy to cię zainteresuje, Remusie. –
Wypowiedziała te słowa jakby zaczepnie. Wiedział, że wystawia go na próbę i
zamierzał przez nią przejść pomyślnie.
– Nie ma sprawy. Pomogę ci... Będę nosił
dzielnie twoje zakupy. – Uśmiechnął się szeroko, kiedy parsknęła śmiechem.
– Nie wiesz na co się piszesz... Nagle
nabrałam ochoty na większe zakupy. – Oparła się wygodnie na krześle i chwilę
patrzyła ze zmrużonymi oczyma na Lupina. – To będą naprawdę duże zakupy.
– Jak sama dałabyś radę, to ze mną na pewno
się uda. – Blondynka znowu parsknęła krótkim śmiechem. Zebrała pergaminy do
torby i wstała ze swojego miejsca. Przystanęła chwilę nad Remusem i uśmiechnęła
się uroczo.
– Sama bym nie dała rady, głuptasie. Jane ze
mną idzie. – Puściła mu oczko i opuściła bibliotekę. Nie przewidział tego, że
Jess może mieć inne zobowiązania, a jego plany randki nie udadzą się.
*******
Dorcas wykonywała dziwne ruchy
rękoma, ni to machanie, ni trzęsienie, wszystko w połączeniu z lekkimi
podskokami, miało ją rozgrzać. Nieudolnie. Lily patrzyła na nią z lekkim
uśmiechem. W tym dniu robiła raczej za przyzwoitkę, więc wolała ubrać się cieplej.
Dorcas od prawie dwóch tygodni nie –umawiała –się –z –Julesem. Tylko z jakiegoś
innego powodu teraz marzła, tylko po to, żeby wyglądać ładniej, a jednak
dodatkowa warstwa ubrania i grubsza kurtka, zgubiłaby jej sylwetkę. A teraz
zapewne w duchu przeklinała się za swoją głupotę, i że pusta Dorcas, wygrała z
tą zawsze ułożoną Dorcas.
– Jak za pięć minut nie przyjdzie, to idziemy
same. – Lily zagroziła przyjaciółce, a ta kiwnęła głową. Uczniowie już powoli
wyruszali do Hogsmeade, a one nadal czekały na Francuza. Evans spojrzała na
drzwi wejściowe, bo właśnie ujrzała Francuza idącego z innym chłopakiem. Dorcas
spojrzała na nią i zauważyła, że czerwieni się mocno i oczy jej się zaszkliły.
Podążyła za wzrokiem przyjaciółki.
– O nie, Evans! – Szepnęła do niej i chwyciła
za rękę. – Uśmiechnij się do cholery i zostaw wszystko mnie. Co za kretyn!
– Nie mów, że ciebie to nie rusza! –
Odszepnęła jej Ruda, ale uśmiechnęła się posłusznie. W środku się w niej
gotowało. Za kolegą Dorcas, szli James i Syriusz z jakimiś dziewczynami. Z
dużej odległości wzięła je za bliźniaczki, ale jak odległość zmniejszyła się,
dostrzegła różnice w wyglądzie.
– Są prawie identyczne. – Szepnęła cicho i
uśmiechnęła się zbyt promiennie do Julesa. – Cześć, to jest moja Lily, o której
opowiadałam. Lily, to z kolei jest Jules.
– Cześć miło mi. – Ruda nadal uśmiechała się,
prawie czas. Uścisnęła mu dłoń. Odprężyła się nieco, kiedy spojrzała mu w oczy.
– Witaj Lily. – Francuz z kolei wskazał na kolegę
stojącego obok. – Dorcas, Lily, to Jacques.
– Hej. – Powiedziały obie jednocześnie. Ich
reakcją na to był dziewczęcy chichot.
– Miło mi was poznać. – Uścisnął dłoń najpierw
Dorcas, a potem Lily.
– Człowiek bez twarzy. – Rzuciła Meadows z
uśmiechem, bo szalik zakrywał dużą część jego twarzy, a czapka naciągnięta była
po same brwi. Jedynie oczy miał odsłonięte.
– Cześć. – James i Syriusz właśnie ich mijali.
– Cześć James. – Rzuciła Dorcas starając się
nadal uśmiechać.
– Cześć Syriusz. – Lily z kolei siliła się na
wywołanie uśmiechu. Wyszedł jedynie grymas, zapewne obrzydzenia.
– Idziemy? Strasznie zmarzłam, a pod Trzema
Miotłami dają świetne grzane Kremowe! Założę się, że nie piliście nigdy
lepszego piwa! Ale najpierw pójdziemy do Miodowego Królestwa na czekoladę! –
Chwyciła Julesa pod ramię i ruszyła za Syriuszem i Jamesem. – Kolego bez
twarzy, uracz swoim ramieniem moją piękną rudowłosą!
– Dam sobie radę, Dorcas. – Evans pokręciła
głową i dodała cicho. – W przeciwieństwie do ciebie, umiem się ubrać.
– Jakby co, służę pomocą. – Usłyszała ciepły
głos tuż obok ucha, drgnęła delikatnie i spojrzała na Jacquesa. Chłopak śmiał
się cichutko. Ruda ruszyła za nimi niewiele się odzywając. Prawie nie uważała
na drogę, bo była zajęta świdrowaniem pleców Jamesa i tej idiotki, która szła z
nim pod ramię. Chichotała głośno i co chwilę poprawiała lśniące, długie brązowe
włosy.
Zdziwiła się, bo Dorcas doskonale
udawała, że nie rusza ją zachowanie Syriusza. Był chyba w bliższej znajomości
ze swoją partnerką, bo czasem jego dłoń, zjechała na pośladki dziewczyny.
– Kurwa! – Krzyknęła Evans, kiedy
niespodziewanie poślizgnęła się i wylądowała tyłkiem na oblodzonym odcinku
drogi. Starała się zamortyzować upadek dłońmi, ale niewiele jej to pomogło.
– Lily! – Dorcas odwróciła się do niej i
parsknęła śmiechem. Nieczęsto słyszała z ust Rudej przekleństwa. – Nic ci nie
jest?
– Skądże. – Evans chwyciła wyciągniętą dłoń
Jacquesa, wstała i otrzepała ubranie ze śniegu. – Dupa mnie tylko boli.
– Lily! – Meadows zanosiła się ze śmiechu wraz
z kolegami. – Uwierzcie, nie zawsze jest tak pruderyjna. Prawie zawsze jest
uprzejma i złego słowa nie powie.
– Dobra, chodźcie do Hogsmeade. – Ruda
zaczerwieniła się. Nie często rozładowywała złość w ten sposób i teraz było jej
głupio. Dorcas jeszcze chwilę się śmiała i poklepała ją po ramieniu. Spuściła
głowę i starała się modlić w myślach o szybki powrót do dormitorium.
*******
Pub pod Trzema Miotłami był dość
oblegany. Zdarzały się jeszcze wolne stoliki, ale niektórzy stali przy oknach w
małych grupkach i pili na stojąco. Katherina usiadła przy jedynym wolnym
stoliku dla dwóch osób. William poszedł zamówić Piwo Kremowe, a ona miała zająć
stolik. Poszczęściło jej się, bo akurat, para Ślizgonów, która zajmowała to
miejsce udała się do wyjścia. Obrzucili ją jeszcze pogardliwym uśmieszkiem i
zadowoleni wyszli z pubu. Usiadła na krzesełku i zdjęła kurtkę oraz szalik.
– Myślałem, że dłużej będziemy czekać. – Kartney
podstawił przed nią parujące grzane Piwo Kremowe.
– Przedtem siedzieli tu Ślizgoni, więc uwierz
mi, ale te miejsca są najlepsze. Oni nie sadzają tyłków byle gdzie. – Upiła łyk
piwa i jęknęła. – Ale to jest pyszne!
– Mhm. – Odpowiedział jej, kiedy sam brał łyk.
– Zmarzłem.
– Dziwisz się? Pół dnia chodzenia od sklepu,
do sklepu. I Wrzeszcząca Chata, i kaplica mugoli. Hogsmead jest piękne zimą.
Ale przed Świętami, kiedy są ozdoby. W Walentynki jest tu za czerwono i różowo.
– Upiła jeszcze jeden łyk piwa i dodała. – Też zmarzłam.
– Ciekawy jestem gdzie zgubiłaś czapkę. –
Pokręcił głową. Jak wychodzili z zamku, Katherina miała czapkę, ale zgubiła ją
w którymś ze sklepów.
– Pewnie jest w którejś z torb. – Machnęła
ręką. – Mam kaptur.
– Mogliśmy wziąć większy stolik. – Powiedział
nagle, a zanim się obejrzała zatrzymał ją. – Nie odwracaj się, bo parskniesz
śmiechem. Najpierw weszła Lily z Dorcas i dwóch chłopaków. Zaraz za nimi
Syriusz, James i ich partnerki. Zaczną pewnie walczyć o jedyny czteroosobowy
stolik.
– O kurczę! – Katherina odwróciła się tak,
żeby lepiej widzieć i chwyciła za piwo. Obserwowała tą scenę z
zainteresowaniem. Zgodnie z przewidywaniami Williama, zaczęli kłócić się o
stolik. Głównie Dorcas i Syriusz skakali sobie do gardeł. Oprócz nich, i
towarzyszy tych dwojga, nikt więcej ich nie obserwował. Starali się z całych
sił, cicho kłócić się o stolik.
– Patrz, oni w ogóle nie mają pojęcia, co się
dzieje. – Katy poczuła oddech na szyi i mimowolnie zadrżała. William przestawił
sobie krzesło i siedział obok niej. – Spójrz na Jamesa, pewnie myśli, że Lily
jest na randce. Z kolei Ruda jest czerwona, do końca jej nie rozgryzłem, czy ze
złości się czerwieni czy z zawstydzenia.
– Wiedziałam, że nie chcieli z nimi zerwać!
Syriusz się przyznał, ale James szedł w zaparte. – Wyszeptała obserwując ich
nadal. Ale racja, towarzysze jej przyjaciół, nie za bardzo odnajdywali się w
sytuacji. Już myślała, że Dorcas i Syriusz zaczną na siebie krzyczeć, ale całą
sytuację zmącił przeraźliwy wrzask dziewczyny, która wbiegła do pubu.
– Śmierciożercy! Śmierciożercy w wiosce! –
Wykrzyczała jąkając się od płaczu. Z wargi ciekła jej krew, a kiedy w pubie
wybuchła wrzawa, zemdlała, prosto w objęcia Julesa.
O mój Boże. Totalnie uwielbiam relację Katy-William. I mam ochotę płakać przy każdym fragmencie o Syriuszu i Dorcas. A tym zakończeniem mnie zabiłaś, życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńHej :)
UsuńKatherina i William to moja ulubiona para. Uwielbiam o nich myśleć i pisać o nich, więc mam nadzieję, że się dobrze czyta akurat "ich momenty". :)
Nie płacz na fragmentach o Dorcas i Syriuszu. Będzie ich dużo i boję się, że się odwodnisz, albo co gorsza- będziesz chciała zwrot pieniędzy za chusteczki :P
Mogę śmiało powiedzieć, że rozdział będzie jakoś za tydzień (na pewno przed 21). Wena nie opuszcza, mam ferie na studiach, to korzystam i piszę.
Tylko brak mi weny na poprawę rozdziałów...
No nic :D
Do następnego!
Bardzo się cieszę z nowego rozdziału, dawno Cie tutaj nie było i fajnie, że wróciłaś! Co do rozdziału - bomba! Karherina to świetna postać, a połączenie jej z Willem po prostu świetne, fajnie się to wszystko czyta! Jednak Dorcas i Syriusz.. Boże mam nadzieję, że jednak się zejdą! Bardzo ogromną nadzieję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny! Mogłabyś mnie powiadamiać u mnie na blogu? :) Przy okazji zapraszam na nowe rozdziały!
http://meadowes-black.blogspot.com/
KOCHAM! KOCHAM! KOCHAM!
OdpowiedzUsuńMerlinie, jaki cudowny rozdział! Czytałam trochę przy śniadaniu, trochę w drodze do pracy. Zakochałam się.
Katherina i William przyprawiają mnie o dreszcze! *_* Uwielbiam ich razem, zwłaszcza teraz, gdy ona przyznała się do swoich uczuć! <3
I jeszcze ta rozmowa Katheriny z Syriuszem...
Jak ja się cieszę, że ona dostrzega, że za tym zerwaniem kryje się coś więcej. To jest właśnie prawdziwa przyjaciółka <3
Mało miałam Jess i Remusa, ale daję im czas, muszą pewne sprawy ułożyć i zobaczymy, jak się potoczy :)
No i nareszcie zaczyna się coś dziać, jeśli chodzi o Voldemorta! Swoją drogą ciekawie by było, jakby teraz James i Syriusz tak heroicznie rzucili się do obrony Dorcas i Lily, zamiast tych swoich partnerek :D
Super rozdział! Widzimy się wieczorem pod kolejnym :*
Katherina zna Jamesa całe życie, później zaprzyjaźniła się też z Syriuszem i ona naprawdę dobrze ich zna, dlatego od samego początku wiedziała, że coś jest nie tak :)
UsuńPartnerki Rogacza i Łapy zostały w pubie, więc jakby nie patrzeć, idąc na zewnątrz, a zostawiając je w środku w jakiś sposób je bronili :)
Buziaki :*