[muzyka]
Lily otworzyła oczy i niechętnie
spojrzała na budzik. Było tuż po szóstej, a ona już jakiś czas leżała
rozbudzona na swoim łóżku. Odsłoniła kotary i spostrzegła, że Katheriny nie ma
w łóżku. Zapewne biegała na błoniach. Myślała, że blondynka szybko zniechęci
się do codziennego treningu, ale dzielnie wstawała bardzo wcześnie i, mimo
aury, biegała. Rudowłosa szybko wykonała poranną toaletę i z powrotem usiadła
na swoim łóżku. Czuła dziwny skurcz przed zbliżającymi się urodzinami. Chociaż
miała ten komfort, że zdecydowała się na świętowanie tego w pierwszą sobotę po
dniu jej urodzin. Nadal nie wiedziała jaki charakter ma mieć impreza. Nie wiedziała, czy zaprosić
Syriusza... Wiedziała, że to rozzłościłoby Dorcas. Najchętniej by nic nie
organizowała, tylko poszła w niedzielę do Huncwotów na Piwo Kremowe, a dzień
wcześniej z dziewczynami wypiłaby coś wieczorem. I to według niej było
najlepszym pomysłem.
– O, Lily. – Do dormitorium weszła Katherina.
Ubrana nieco zbyt lekko jak na taką pogodę, ale widocznie było jej ciepło. – Co
tak wcześnie?
– Tak wcześnie? – Evans uniosła brwi
rozbawiona.
– Mam powód. Muszę wypaść świetnie na testach.
– Blondynka podeszła do szafy i wyjęła z niej szatę. Odwróciła się do Lily. –
Wszystko dobrze?
– Ja też muszę wypaść świetnie. W konkursie,
na owutemach. – Ruda skinęła głową na swój egzemplarz "Eliksirów
leczniczych".
– Jaki masz pomysł na pierwszy etap? – Katy
przysiadła się do niej.
– Sama chciałabym wiedzieć. – Lily ukryła
twarz w dłoniach. – Mam do wykorzystania cztery godziny na uwarzenie eliksiru,
a ja nie mam pojęcia co wybrać. Musi to być coś skomplikowanego, żebym się
wybiła, ale jednocześnie nie może być czasochłonne.
– Wiesz dobrze, że niektóre rzeczy dla ciebie
mogą wydać się łatwe, a tak naprawdę są trudne...
– Sęk w tym, że reszta uczestników jest albo
dobra, albo lepsza ode mnie. Severus bierze udział, a on na pewno przygotował
coś mocnego. – Myślała przez chwilę zawzięcie nad kilkoma eliksirami. –
Myślałam o veritaserum, ale ciężko zdobyć składniki. Slughorn powiedział, że na
finał postarają się załatwić składniki, które będziemy potrzebować i będziemy
mieć więcej czasu na uwarzeniu eliksiru. Myślałam też o amortencji, ale to takie
typowo kobiece, a nie chcę być widziana w takim świetle. Chcę w przyszłości być
mistrzynią eliksirów, więc muszę dowieść, że mam jakieś zadatki.
– Merlinie! – Katherina krzyknęła. Widać było,
że wpadła na genialny pomysł. – Lily! Konkurs będzie się odbywał na kilka dni
przed następną pełnią! Wywar tojadowy!
– Tak... – Lily uniosła brwi próbując zrozumieć
o co chodzi blondynce. – Nie... Nie, Katy... Remus sam bierze udział w
konkursie i mogę go osłabić.
– A kto mówi, że go osłabisz? Dumbledore na
pewno ma jakiegoś innego znajomego wilkołaka, a poza tym Remus już będzie po
swoim konkursie z zielarstwa. Masz prawie trzy tygodnie na zdobycie wszelkich
informacji. Jesteś bystra, umiesz łączyć wątki, poza tym... Możesz zrobić coś
dobrego. – Katy wyglądała na podekscytowaną.
– Wywar tojadowy nadal jest w fazie testów, to
po pierwsze. Po drugie jestem uczennicą i nikt o zdrowych zmysłach nie będzie
testował na sobie mikstury zrobionej przez jakiegoś podlotka. – Lily pokręciła
głową.
– Lily... Dobrze wiesz, że wywar tojadowy nie
zrobi nikomu krzywdy. To trudny eliksir, ale bezpieczny. Nikogo nie otrujesz,
nie zabijesz. Może lekkie dolegliwości żołądkowe. – Parkes próbowała przekonać Lily.
– Poza tym... Belby był w klubie Ślimaka i myślę, że Slughorn...
–O nie! Nie będę grała nieczysto. W bibliotece
jest dziennik Belby'ego, mam każdy jego wywiad z Proroka, gdzieś w kufrze...
Jeden z najzdolniejszych uczniów Slughorna, nie dziw się, że interesowałam się
jego karierą po szkole.
– Nie dziwię się. – Katherina mimowolnie się
zaśmiała, ale mina jej zrzedła, kiedy zorientowała się, że Jess siedzi na
łóżku. W ciężkim szoku. – Merlinie! Jess, co słyszałaś?
– Wszystko. – Oczy jej się zaszkliły, kiedy
Katy praktycznie wpadła do jej łóżka i potrząsnęła ją za ramiona.
– Dokładnie powiedz co słyszałaś! – Cay
odepchnęła ją mocno od siebie.
– Wszystko! To, że Remus jest wilkołakiem! Jak
mogłyście mi nie powiedzieć! – Krzyknęła zrywając się na nogi. – Wiedziałam!
Wiedziałam, że nikogo już nie dopuszczacie do siebie! Oferowałam wam moją
przyjaźń! W zamian otrzymałam tylko wasze fałszywe zainteresowanie! Wiedziałam!
– Jess, to nie tak! – Lily krzyknęła próbując
ją zatrzymać w drzwiach, kiedy ta wychodziła z dormitorium.
– Co się tak drzecie? – Dorcas wyszła ze
swojego łóżka z wkurzoną i zaspaną miną.
– Jess usłyszała, że Remus jest wilkołakiem. –
Katherina szybko wyszła za Lily i Jess, a za nią wybiegła Dorcas.
W Pokoju Wspólnym zastała Jessicę
wyrywającą się z uścisku Katy i Lily. Próbowały ją zaciągnąć z powrotem do
dormitorium.
– Jess, Jess, Jess... – Dorcas próbowała
wymusić z blondynką kontakt wzrokowy. – Błagam cię, wróćmy do dormitorium,
wszystko ci wyjaśnimy. To nie jest miejsce, ktoś może zejść, usłyszeć, a tego
byśmy nie chcieli. Dumbledore...
– Stary kretyn! – Wrzasnęła Cay i kopnęła
mocno Katherinę w piszczel.
– Co do diabła, tu się dzieje? – Syriusz
wyszedł ze schodów prowadzących do dormitoriów męskich. Lily odwróciła się na
chwilę i wtedy Jess się wyrwała, i prawie biegła na schody do męskich sypialń.
– Łap ją, Łapo! – Dorcas krzyknęła na niego,
na szczęście złapał ją w pół i odciągnął na środek Pokoju Wspólnego.
– Puść mnie, ty szmato! – Meadows mimowolnie
parsknęła śmiechem na trafne określenie z ust Cay.
– Uspokój się... – Nadal ją przytrzymywał.
– ...Ty... – Jessica zaczęła znów się wyrywać,
kiedy zauważyła, że do Pokoju Wspólnego wchodzi Remus.
– Puść ją, Syriusz. – Remus podszedł powoli do
nich i był trochę zdziwiony jak dostał od niej kilka ciosów w ramiona.
– Jak mogłeś! – Krzyknęła ostatni raz
uderzając go w ramię. – Dlaczego mi nie powiedziałeś, do cholery? Chora matka?
Dobre sobie! A tak naprawdę jesteś... jesteś...
– Och... – Katherina westchnęła obserwując jak
Remus chwyta w swoje dłonie twarz Cay i całuje ją. Nie trwało to długo. Jessica
odsunęła się od niego i chwilę się zastanawiała nim Lupin dostał otwartą dłonią
w twarz.
– Jess! – Blondynka szybko wróciła do
dormitorium dziewcząt, a Lily pobiegła za nią.
– U was zawsze ten sposób działał. – Lupin
pokręcił głową patrząc w stronę sypialń dziewczyn.
– Zapomniałeś ile razy dostaliśmy z Jamesem? –
Syriusz parsknął śmiechem, ale przestał kiedy zauważył, że Katy i Dorcas
jeszcze są w Pokoju Wspólnym.
– Jak się dowiedziała? – Remus spojrzał nieco
surowiej na dziewczyny.
– Na mnie nie patrz, obudziły mnie jej
wrzaski. – Meadows podniosła ręce.
– Rozmawiałyśmy z Lily o konkursie z
eliksirów, zaproponowałam eliksir tojadowy, że mógłbyś go wypróbować, no i, że jakbyś
nie chciał to Dumbledore na pewno zna innego wilkołaka. – Katherina podeszła
wolno do Remusa. – Przepraszam, ale zapomniałyśmy, że może usłyszeć i że nie
wie.
– Nie tak powinna się dowiedzieć, doskonale o
tym wiesz. – Spuściła głowę słysząc gniew w jego głosie.
– Jest w szoku, na pewno się uspokoi, wtedy
porozmawiacie i będzie dobrze. – Meadows próbowała nieco załagodzić napięcie
między Remusem a Katheriną. – Poza tym... Jess to nasza przyjaciółka i powinna
wiedzieć...
– Nie tobie o tym decydować. – Dorcas zatkało,
kiedy usłyszała hardą wypowiedź Syriusza. Pociągnął Remusa za ramię.
– To nasza przyjaciółka. – Parkes spojrzała na
Blacka z niedowierzaniem.
– Wasza
przyjaciółka. Nie usprawiedliwiajcie tak tego, że powinna wiedzieć. Powinna się
dowiedzieć od Remusa, on jedynie mógł zadecydować, kiedy i jak jej to
powiedzieć. Wy możecie jej zdradzać jedynie swoje sekreciki, nikogo innego. –
Katy spojrzała z urazą na Syriusza.
– Masz rację, ale nie zapominaj, że do tej
pory była przyjaciółką Remusa i z tego co widzę, to chyba nawet coś więcej,
więc nie zamykaj ją tylko w naszym babskim kręgu. Czasu nie cofniemy. Nie
zrobiłyśmy z Lily tego specjalnie i mam nadzieję, że Remus zdaje sobie z tego
sprawę.
– Tak Katy. Ale mogłyście być bardziej
rozważniejsze. – Syriusz nie dawał Remusowi dojść do słowa.
– Chodź Katy. Pogadamy z Remusem później, bo
póki jest tutaj ten głąb, to bez nerwów nie da się racjonalnie tego tłumaczyć.
Po zajęciach cię porywamy Remusie. – Dorcas zaczęła odchodzić do schodów.
– Jaka teraz mądra jesteś Meadows. – Syriusz
prychnął śmiechem. – Żebyś ty zawsze taka wyrozumiała była.
– Och, daruj sobie. – Odwróciła się do niego
mimowolnie. – Do tej pory towarzystwo Jess jakoś ci nie wadziło, gadałeś z nią,
pomagaliście sobie jak było trzeba, a teraz co? To nasza przyjaciółka? To, że
między nami wszystko się skończyło nie powinno wpływać na jakiekolwiek inne
relacje, a ty się zachowujesz jakby koniec naszego związku, oznaczał koniec
całej paczki jaką tworzyliśmy.
– Przyganiał kocioł garnkowi. – Black znów się
zaśmiał. – Kiedy ostatnio gadałaś z Jamesem, co?
– Fakt, dawno. Bo całą każdą wolną chwilę
spędzam nad książkami, bo się uczę. Ale też nie mam okazji, bo zawsze jesteście
razem, a z tobą nie mam ochoty, ani rozmawiać, ani cię oglądać. – Spojrzała na
niego ze złością. Widziała, że i on nie jest zbyt spokojny. Czuła dziwne
uczucie w brzuchu, kiedy tak na nią patrzył. Błagała w myślach o jego podkulony
ogon... Tyle mógł teraz zdziałać, tyle powiedzieć. – Ogarnij się Dorcas... To
palant.
– Co? – Black spojrzał na nią ze zdziwieniem,
a ona pisnęła. Nie miała tego wypowiadać na głos.
– Jesteś palantem Black, nie mam ochoty z tobą
dyskutować. – Odwróciła się i szybko pobiegła do siebie.
– Przynajmniej ze sobą rozmawiacie. – Remus
parsknął śmiechem, kiedy Katherina to powiedziała.
– Jakbyś była facetem, to bym ci przywalił. –
Parkes spojrzała na Blacka z niedowierzaniem, ale zreflektował się. –
Przepraszam. Ale mnie ona wkurwia.
– I vice versa. Swoją drogą... Tak między wami
iskrzyło, że dziwiłam się, że nie zaczęło się palić. – Katy uniosła brwi do
góry, a Syriusz tylko machnął ręką i poszedł do dormitorium Huncwotów.
– Siądź i powiedz mi dokładnie, jak to się
stało. – Katherina usiadła obok Remusa na kanapie.
– Wróciłam z biegania i Lily już nie spała.
Zaczęłyśmy rozmawiać o konkursie, bo Lily nie wie jaki ma zrobić eliksir. Coś,
co robi się w kilka godzin, ale żeby też było trudne i efektowne. Pełnia wypada
kilka dni po konkursie, dlatego powiedziałam jej o eliksirze tojadowym.
Zasugerowałam też, że powinna poprosić ciebie o pomoc. No wiesz, jak działa.
Stwierdziła, że masz swój konkurs i nie chce cie wykorzystywać. Wtedy
powiedziałam, że Dumbledore ma na pewno jakiegoś innego znajomego wilkołaka.
Później jeszcze coś się zgadało o Belby'm i dopiero wtedy zauważyłam, że Jess
siedzi i chyba nie wierzyła w to, co usłyszała. – Katherina spojrzała na Lupina
przepraszająco. – Zaczęła się wściekać, jak zwróciłam na nią uwagę i w dość
nerwowy sposób pytałam co słyszała.
– Jak można być tak nierozważnym? – Lupin
schował twarz w dłoniach.
– Byłyśmy rozważne przez prawie pół roku. Jess
z nami mieszka i czuła, że coś jest nie tak. Ile razy było tak, że
rozmawialiśmy o pełni i jak zauważyliśmy, że idzie Jess nagle była cisza? Poza
tym... Spędza z nami prawie każdą chwilę i zapomniałyśmy w tamtym momencie z
Lily, o tym, że może usłyszeć. Zapomniałyśmy, że nie wie o tobie wszystkiego. –
Chwyciła jego dłonie i położyła na swoich kolanach. – Mówiłam ci już dawno, że
powinna wiedzieć. Widziałam jak na ciebie patrzy i nie mów, że ten pocałunek
był tylko żeby ją uciszyć. Lubicie się, a teraz, kiedy ona o tym wie, to może
wam się uda nieco przyspieszyć sprawy. Tylko musisz postarać się z nią porozmawiać.
– O ile będzie chciała. – Remus zapatrzył się
w kominek.
– I myślę, że William też powinien się
dowiedzieć. Tym razem od ciebie. – Katy spojrzała na niego i uśmiechnęła się
lekko, widząc jak kiwa głową. – Będzie animagiem, też może być przy tobie.
– Załatwię to po swojemu, Katy. Ty masz tylko
dopilnować, żeby Jess się przede mną nie schowała. – Wstał z kanapy, a Parkes
roześmiała się.
– Masz mapę, więc nigdzie się nie schowa. –
Również wstała i wróciła do dormitorium. Dziewczyny były już ubrane w mundurki.
Jess z hardą miną patrzyła na Katy, kiedy podchodziła do niej i potem usiadła
obok niej.
– Nie wiem, co ci powiedziały dziewczyny, ale
teraz kolej na moje kazanie. – Zaczęła łagodnie i spojrzała ostrożnie na Lily.
– Nie zamierzam tłumaczyć się z Remusa, ale masz rację. Nie do końca
traktowałyśmy cię jako przyjaciółkę, głównie przez problem Remusa. Widzę też, co się dzieje między nami, dziewczyny.
Wszystkie mamy jakieś sekreciki, coś czego nie chcemy powiedzieć sobie
nawzajem. Musimy poważnie porozmawiać. Przez cały dzień pomyślcie o czym
chcecie powiedzieć, a co chcecie zachować dla siebie. Sama mam kilka tajemnic,
które zaczynają mnie zżerać. Więc mogę zacząć. Dziś po kolacji.
– Ale ja nic nie mam. – Lily zmarszczyła brwi
i myślała gorączkowo przez chwilę. –Naprawdę.
– Dlatego daję czas do wieczora, bo może
jednak coś jest. – Katy spojrzała na Jane i Dorcas, które widocznie aprobowały
pomysł Katheriny.
– I po zajęciach proszę cię, żebyś pozwoliła
Remusowi na wyjaśnienia. – Jess kiwnęła głową, już nieco uspokojona.
*******
Lily gorączkowo szukała w czasie
obiadu czegoś, z czego mogłaby się zwierzyć dziewczynom, ale na nic nie
wpadała. Fakt, miała małe problemy w swoim życiu, ale to takie jakie ma każdy i
nie uważała tego za tajemnicę. Dorcas obok niej siedziała z nosem w książce. W
każdej wolnej chwili widziała swoją przyjaciółkę w towarzystwie jakiegoś
tomiska. Katherina jadła obiad w towarzystwie Williama i jego znajomych.
Siedziała obok blondyna i co chwilę śmiała się, z czegoś co powiedzieli jej
kompani. Dostrzegała, że Parkes ma teraz bardzo dobry okres. Opanowała nieco
szalejące hormony, znajdywała czas na prawie wszystko, co chciała robić i
wyglądała na naprawdę szczęśliwą.
Ruda zauważyła jak kilka miejsc
dalej siedzi James i do niej macha. Wskazał ręką na drzwi i wstał. Odłożyła
niedopity sok i podążyła za Potterem. Była ciekawa dlaczego nie podszedł i po
prostu nie powiedział jej czego chce... A
może to jakaś niespodzianka przed urodzinami? Pomyślała i uśmiechnęła się
pod nosem. Wyszła z Wielkiej Sali i podeszła wolno do Jamesa, który oparł się o
balustradę schodów.
– Chodź. – Wyszedł do sali wejściowej nie
czekając na Lily. Przysiadł na ławce i czekał, aż dziewczyna się do niego
dosiądzie.
– Czy to naprawdę takie bardzo ważne, że
musiałam wychodzić? Tu jest cholernie zimno, a zaraz mamy transmutację, James.
– Ruda opadła obok niego wzdychając ciężko.
– Tak, myślę, że to ważne. – Odwrócił się do
niej i wziął głęboki oddech. – Lily, dużo myślałem o nas i stwierdziłem, że
powinniśmy się rozstać.
– Ej, ej... Chwila... Co? – Spojrzała na niego
zdziwiona nie wiedząc co mówić. – Jak to, ROZSTAĆ?
– To ostatnie miesiące w Hogwarcie,
najbezpieczniejszym miejscu w Anglii i chciałbym jeszcze trochę poszaleć, a ty
tylko suszyłabyś mi głowę za pojedynkowanie się, włóczenie się z Syriuszem...
Z Syriuszem.
– ... Odkąd jest sam widzę, że i mi by się
przydał odpoczynek od związku. Długo o tym myślałem i zdecydowałem, że tak
będzie dla nas lepiej. Przepraszam Lily.
Odwróciła od niego wzrok. Czuła
niemiły ucisk w klatce piersiowej i oczy zaczęły ją szczypać, od napływających
łez. Tylko nie płacz, głupia? Wzięła
jeden głęboki oddech i ze świstem wypuściła powietrze. Bądź twarda.
– Tak będzie dla ciebie lepiej, James. –
Spojrzała na niego hardym spojrzeniem i dodała już bardzo zdenerwowanym i drżącym
tonem. – Jesteś tego pewien? Czy ty
naprawdę tego chcesz?
– Tak. Chcę być znów wolny. – Uciekł wzrokiem
pod intensywnością jej spojrzenia. Lily powoli się podniosła i spojrzała na
niego. Kontur jego postaci rozmazał się nieco, kiedy łzy znów napłynęły do
oczu.
– Mógłbyś mieć chociaż na tyle przyzwoitości,
żeby ze mną zerwać kilka dni po moich urodzinach, a nie na kilkanaście godzin
przed. I skoro myślałeś o tym tak długo, to mogłeś sobie darować ostatnią
schadzkę w Pokoju Życzeń! – Wycedziła nieco podniesionym głosem. Odwróciła się
i szybko go opuściła. Stanęła dopiero przy drzwiach do Wielkiej Sali. Oddychała
szybko i starała się odpędzić od siebie rozpacz... Weź się w garść! Do licha, Evans! Godzina transmutacji, tylko godzina!
Podeszła do swojego miejsca,
dopiero jak trochę się uspokoiła. Dorcas podniosła na nią wzrok i po chwili jej
oczy otworzyły się szerzej.
– Nie, Lily. – Powiedziała jakby nie wierząc.
– Powiedz, że zmarła ci sowa, że skręciłaś kostkę i dlatego tak ukrywasz, że
coś cię boli i ci to nie wychodzi... Nie mów tylko, że on też?
– Porozmawiamy później. – Lily zabrała swoją
torbę i ponownie skierowała swe kroki w stronę wyjścia. Minęła Jamesa, który
dopiero wracał. Ona przynajmniej miała odwagę patrzeć na niego. On idąc,
patrzył jedynie na podłogę.
*******
Zdecydowanie... Zrób to jak z
plastrem, Lily.
Ruda trzymała paczkę w dłoniach i
bała się, że jak ją otworzy, to wybuchnie. Dostała ją dzień wcześniej i
wiedziała, że to od Petunii. Ale czego od niej chciała jej siostra? Drżącymi
palcami odkleiła taśmę z pudełka i otworzyła je ostrożnie. Bomby nie było.
Odetchnęła z ulgą i wyjęła z paczki dwie koperty, jedną dużą i grubą, a drugą
znacznie mniejszą i cieniutką. Na pierwszej widniało 2, a na drugiej 1.
– Taka perfekcyjna, a tak mało pedantycznie
zapakowała. – Mruknęła do siebie Lily. Patrzyła na koperty, które położyła na
łóżku. Miała chwilę spokoju od dziewczyn. Poprosiła je o godzinę samotności w
dormitorium. Starała się być twarda i wiedziała, że jak zacznie mówić, to
zacznie płakać. Póki nie mówiła, to tak jakby nic się nie stało.
Czuła, że zły dzień nie skończył
się jeszcze... Przynajmniej dla niej.
Otworzyła cienką kopertę. Wyjęła
kartkę papieru, zapisaną w bardzo porządny sposób. Pismo Petunii było jak od
linijki. Lily zawsze się zastanawiała, jak to jest możliwe, że jej siostra
miała tak doskonałe pismo? Równe odstępy między słowami, taka sama wielkość
liter i ich wspaniały kształt.
Lily,
Piszę, bo udało się do końca doprowadzić do końca sprawy, związane ze
śmiercią rodziców.
Samochód był sprawny w czasie podróży i tata nie popełnił żadnego
błędu, dlatego pieniądze z polisy zostaną wypłacone zgodnie z umową.
Zgodnie z testamentem dom w Cokeworth jest mój, natomiast dom w Gaddley
należy do Ciebie.
Ciężko mi pisać, ale "podróż życia" rodziców, koszty pochówku
i koszty doprowadzenia do końca wielu problemów sprawiły, że zostało mało
pieniędzy po podziale na nas dwie. Nawet jeśli doliczyć pieniądze z polisy.
Dlatego postanowiliśmy z Vernonem sprzedać dom rodzinny i przeprowadzić
sie do Surrey. Póki co, mieszkamy u jego rodziców, aby zarobić więcej na własny
dom.
Chciałam Ci również napisać, że w święta wzięliśmy skromny i cichy ślub
cywilny. Żałuję, że nie mogłaś być obecna.
W drugiej kopercie masz pieniądze oraz akt własności drugiego domu, z
kopiami potrzebnymi do sprzedaży, jeśli byś się zdecydowała. Dołączyłam również
miesięczne koszty utrzymania domu, żebyś mniej więcej wiedziała na ile ci wystarczy
pieniędzy, dopóki nie znajdziesz pracy.
Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania, to pisz.
Pozdrowienia,
Petunia Dursley.
Ruda odłożyła list nieco
niedowierzając jego treści. Chwyciła drugą kopertę i musiała uważać, żeby
pieniądze nie wysypały się. Ułożyła je w kupce obok siebie i zaczęła przeglądać
dokumenty.
Akt własności podpisała jeszcze
rok temu, ale zostawiła go Petunii, żeby zajęła się wszelkimi formalnościami.
Spojrzała raz jeszcze na kupkę
pieniędzy. Liczyła, że będzie więcej. Musiała część pieniędzy wymienić na te
używane przez czarodziei. Koszty utrzymania domu pochłonęłyby te oszczędności w
dwa lata. Fakt, z magią mogła nieco obniżyć koszty, ale życie, pomoce
naukowe... Wszystko kosztowało, a ona przez dwa –trzy lata miała kończyć kursy.
Całkiem możliwe, że dopiero po czterech latach znalazłaby coś dobrze płatnego,
żeby móc spokojnie opłacić rachunki dużego domu. Wiedziała, że działa pod wpływem
chwili, ale zaczęła odpisywać Petunii.
Siostrzyczko,
Gratuluje Wam na nowej drodze życia i życzę Wam wiele szczęścia w
tworzeniu rodziny.
Odsyłam Ci dokumenty, ponieważ chciałabym Cię prosić, żebyś sprzedała
dom w Gaddley. Jak skończę szkołę zjawię się do ciebie po pieniądze, żebyś nie
musiała przesyłać tak dużej kwoty.
Mam nadzieję, że nie sprawiam Ci trudności.
Do zobaczenia,
Lily.
*******
Dorcas bujała się na krześle w
bibliotece. Oczekiwała spokoju od dziewczyn po rozstaniu z Syriuszem i
postanowiła dać Lily kilka godzin spokoju. W sumie to sama potrzebowała chwili
bez nikogo, żeby lepiej skupić się na nauce. Dziś wreszcie zdobyła ostatnie
zaklęcie do swojego projektu. Miała jeszcze sporo czasu i postanowiła zrobić
sobie kilka dni na mniejszych obrotach.
Katherina miała rano rację.
Zaniedbały siebie nawzajem. Wszystkie pochłonięte nauką, swoimi problemami, lub
ucieczką od tego wszystkiego. Tajemnice, sekreciki, niedomówienia. Zaczęły być
w tym dobre.
– Cześć. – Otrząsnęła się z przemyśleń, kiedy
usłyszała nad sobą ciepły głos. Przestała bujać się na krześle i spojrzała na
chłopaka. Pamiętała go z Francji.
– Cześć. – Uśmiechnęła się uprzejmie. –
Potrzebujesz czegoś? Często tu bywam i już mniej więcej orientuję się gdzie, co
leży.
– Chciałem się dosiąść i porozmawiać. Jestem Jules,
nie wiem czy mnie pamiętasz. Jak byłaś w Beauxbatons, to mieliśmy razem kilka
zajęć. – Nadal nad nią stał.
– Tak, kojarzę cię. Chociaż dziwię się, że ty
mnie poznałeś. Trochę się zmieniłam. – Na krótko zapanowała cisza. – Ale
siadaj, proszę.
– Dzięki. – Opadł na krzesło naprzeciwko niej.
Brunetka miała teraz lepszy widok na jego twarz. Nie był bardzo przystojny, ale
duże piwne oczy przykuwały uwagę rozmówcy, miało się wrażenie, że da się z nich
wyczytać wszystkie emocje. Teraz, kiedy wokół oczu utworzyły się drobne
zmarszczki, zdawało się, że jest wesoły. – Słyszałem, że jesteś dobra z zaklęć.
– Naprawdę? – Zdziwiła się.
– Tak się składa, że reprezentuję moją szkołę
w zaklęciach. – Uśmiechnął się do niej, a Meadows zmrużyła oczy.
– W takim razie nie wiem, czy mogę z tobą
rozmawiać. Mogę odnieść wrażenie, że chcesz wybadać rywalkę. – Zebrała ze
stolika wszystkie notatki i schowała do torby, którą przycisnęła mocno do
piersi. – Chyba, że teraz.
– A więc pracowałaś tak ciężko nad projektem?
– Zapytał, a ona kiwnęła głową.
– Też. Lubię wymyślać lub odtwarzać jakieś
pomysły. To pasjonujące i odstresowujące. – Zaśmiała się lekko. – A jak ci się
podoba Hogwart?
– Już wiem czemu było ci tak śpieszno. Jest tu
bardzo przyjemnie. Tylko woźny wydaje się dziwny. Wiesz... w sumie to chciałem,
żeby ktoś mnie oprowadził po Hogwarcie. To co nam pokazali po przyjeździe, to
chyba taka oficjalna wersja. Chciałbym zobaczyć jak jest naprawdę. Byłabyś
chętna mi pokazać jeszcze lepszy Hogwart? – Dorcas chwilę przyglądała mu się
uważnie. Duże, piwne oczy niemal błagały ją o to, żeby się zgodziła. Ale czy to
nie za szybko? Przecież minął dopiero miesiąc... Dokładnie to następnego dnia
minie miesiąc, więc chyba nie powinna tak szybko. Stop! Dorcas, to tylko oprowadzanie kolegi po zamku, nie randka.
– Jasne. Postaram się streścić co ważniejsze.
– Uśmiechnęła się, kiedy zauważyła u niego, że cieszy się z jej zgody. – Wiesz.
W sumie to muszę już lecieć. Zaraz jest kolacja, a chcę zjeść wcześniej, bo na
wieczór mam plany.
– Leć, leć. Mam nadzieję, ze twój chłopak nie
będzie miał nic przeciwko, że w sobotę pokażesz mi Hogwart. – Dorcas wstała od
stolika i nieco się spięła.
– Nie będzie miał, nie obawiaj się. – Starała
się nadal brzmieć uprzejmie. – To do soboty. Jakbyśmy się nie spotkali, to może
od razu ustalimy, że zaczynamy o dziesiątej przed Wielką Salą?
– Jasne. – Uśmiechnął się i pomachał książką.
– Ty już leć, ja mam jeszcze lekturę. Do zobaczenia, Dorcas.
– Do soboty! – Rzuciła juz luźniej i wyszła na
kolację.
*******
– Porozmawiamy o tym w końcu? – Zapytał William, kiedy Katherina odłożyła pióro od
swojej pracy domowej. Wyprostowała się i chwilę trwało nim na niego spojrzała.
– Dobrze. – Usiadła nieco wygodniej i czekała,
aż zacznie. Przez ostatnie kilka dni zachowywali się normalnie. Żadne nie
komentowało tej rozmowy, aż do teraz.
Wiedziała, że jakby chciała to mogłoby
zostać tak jak było. Ale czy chciała?
Lubiła go. Tęskniła za nim w
ciągu dnia, jak nie byli obok siebie. Lubiła rozmawiać z nim. Lubiła to jak się
czuła w jego towarzystwie. Lubiła nawet takie momenty jak te, kiedy odrabiała
zadania, a on przysiadł się i zajął swoimi sprawami. Lubiła, że był obok niej.
I lubiła to, że serce jej szybciej bije przez niego. I lubiła to co jej
powiedział niedawno. Lubiła zatapiać się w to wspomnienie przed snem, na
zajęciach, jak gdzieś szła, jak jadła, jak biegała, jak ćwiczyła z Paulem.
Prawie non stop analizowała to w myślach. I dochodziła zawsze do jednego
wniosku: podobało jej się to.
– Wiem, że się wyrwałem z tym wyznaniem.
Przepraszam, ale nic nie poradzę. Zrozumiem jak zdecydujesz, żebyśmy wiesz...
przestali... – Parkes kiwnęła głową i uśmiechnęła lekko.
– Tak będzie lepiej. – Dostrzegła, że nieco go
tym zraniła. – Zależy mi na naszej przyjaźni, więc niech będzie jak było, ale
bez dodatkowych korzyści.
– Nie masz mi za złe? – Kartney przysunął się
nieco, a Katy poczuła przerażenie.
– Nie. Jesteśmy już duzi i chyba sobie z tym
poradzimy. Wiem, że może być ci ciężko i pewnie byłoby ci łatwiej, gdyby mnie
nie było w pobliżu, ale nie chcę tego. – Czuła narastający ucisk w klatce
piersiowej i czekała. Ale nie wiedziała na co. Przyglądali się sobie i zaczęło
jej się robić już słabo. Już zaczynała tęsknić za jego dotykiem, za jego ustami
na jej ciele.
– Katy, jesteś gotowa? – Jess pojawiła się jak
na zawołanie. I tak z opóźnieniem zareagowali na jej obecność. Katherina szybko
odsunęła się od Willa i zebrała pośpiesznie swoje rzeczy do torby.
– Tak, jestem. – Wydyszała i wstała równie
szybko. Przystanęła na chwilę i spojrzała na blondyna. Patrzył przed siebie i
widziała, że jest nieco zdezorientowany. – Do jutra Will, śpij dobrze.
– Dobranoc Katy. – Spojrzał na nią i
zrozumiała, że popełniła błąd. Nie tak powinna wyglądać ich rozmowa. Przeszła
przez kanapę i dołączyła do Jess. Kiedy były już przy schodach Parkes usłyszała
parsknięcie Jess.
– Śpij dobrze Will? – Blondynka jęknęła i czekała
z odpowiedzią aż dojdą do dormitorium.
– Jess, odpuść na chwilę. – Katherina rzuciła
torbę na swoje łóżko. W dormitorium były już wszystkie.
– Co masz odpuścić? – Zaciekawiła się Dorcas,
a Cay przysiadła obok niej.
– Chyba zaczniemy od Katheriny. – Jessica
obserwowała przyjaciółkę, która siadała na łóżku Jane.
– Chodź Lily. – Czekały aż Ruda zajmie miejsce
obok Dorcas. – Nie myśl Jess, że chciałam to ukryć. Bo właśnie to chciałam wam
powiedzieć dzisiaj. Od połowy listopada sypiam z Williamem. Kilka razy w
miesiącu.
Zapanowała cisza. Dziewczyny
patrzyły na Katherinę, która nagle poczuła zmieszanie. Jednak nakrycie przez
Syriusza było mniej niezręcznym momentem.
– Nie Katy. – Jess potrząsnęła głową. – Czego
innego byłam świadkiem przed chwilą.
– Bo od tego się zaczęło. – Blondynce
zaszkliły się oczy. – Głupia McGonagall jeszcze wymyśliła te korki. Pomagał mi
cały czas ogarnąć siebie. Był zawsze obok. Starał się mnie zrozumieć i mi
pomóc, i zrobił to.
– Czemu? – Odzywała się tylko Jess.
– Bo mnie kocha. – Parkes zaśmiała się i
otarła kilka łez. – On się we mnie zakochał!
– Nie, nie... Czemu mu pozwoliłaś? – Zapytała
Lily. – Nas odtrącałaś, chciałaś sama się ze wszystkim uporać.
– Nie pytał czy chcę pomocy. Po prostu zawsze
się zjawiał i mi pomagał. Nie musiałam go prosić, on nie musiał pytać.
Merlinie... On dokładnie wiedział jak się ze mną obchodzić. – Zaśmiała się
krótko i pokręciła głową. – Kilka dni temu powiedział, że się we mnie zakochał,
a kilkanaście minut temu powiedziałam, że koniec z sypianiem ze sobą. Że będziemy
się przyjaźnić.
– Na Merlina... – Dorcas patrzyła na nią z
niedowierzaniem. – On cię kocha, ty się śmiejesz teraz i płaczesz, i gadasz
jaki to nie jest rycerski. A ty mu przyjaźń zaproponowałaś? Czujesz coś do
niego.
– Nie... – Blondynka zmarszczyła brwi.
– Stop. – Powiedziała stanowczo Jane. – Nie
rozmawiajmy o tym. Nie analizujmy. Wiemy o tym i na tym skończymy. Niech
Katherina sama się tym zajmie, bo my jej nie pomożemy. Jedynie zaszkodzimy.
Jeżeli będziesz chciała z nami porozmawiać, poradzić się, to przyjdź i zapytaj.
My mamy odhaczone, wiemy o tym, co było między wami, ale nie będziemy się
mieszać.
– Jane... – Parkes przytuliła Elliot. Chyba
tylko William znał ją lepiej niż Jane.
– Tak, to dobry pomysł. – Mruknęła Lily. –
Jeszcze chcesz nam coś powiedzieć?
– Tak Lily. To co wam powiem jest dość dziwne.
Ale musicie mi zaufać, że jest tak jak przeczuwam. – Parkes wzięła głęboki
wdech. – William nie przez przypadek trafił akurat do mojej rodziny. Moja mama
urodziła jeszcze jedno dziecko. Mam brata bliźniaka, którego ktoś porwał po
narodzinach. Rodzice szukali przed kilkanaście lat i dopiero cztery lata temu
udało im się znaleźć chłopca. Oni myślą, że to William. Ale to wszystko tak się
kupy nie trzyma, że nie mogę uwierzyć, że rodzice w to wierzą. Kiedy nakrył nas
Syriusz, to wiedziałam, że będziemy musieli w końcu powiedzieć, że robimy to co
robimy. W święta dowiedzieliśmy się wszystkiego i nie mogłam wam powiedzieć
wtedy, choć chciałam. James na pewno o wszystkim wie i nie wyobrażam sobie jego
reakcji.
– Walić go. Rób co chcesz jeśli wiesz, że to
nieprawda. Przecież nawet to widać, że nie jesteście spokrewnieni. Poza tym.
Widać po nim, że jest starszy. Jak to tłumaczą? – Zapytała Lily.
– Nie tłumaczą. Ostatnio widziałam rodziców w
Boże Narodzenie, a dowiedziałam się dzień później, jak już wyjechali. Dopiero
na Wielkanoc się z nimi spotkam. Ciągle mają te misje. Piszą do Dumbledore'a i
to od niego William wie, co się z nimi dzieje. Rozumiecie? Ja nie mam żadnych
informacji od nich. – Spojrzała na przyjaciółki i kontynuowała. – Próbuję na
swoją rękę obalić te ich absurdalne dowody. W sumie chcę zrobić testy, są
kosztowne, ale już mam tyle pieniędzy. Tylko też dopiero w Wielkanoc je
zrobimy, jak będziemy mogli opuścić Hogwart. Pomrfey musiałaby powiadomić
rodziców. Nie chcę też dostać się do Londynu jak będzie wyjście do Hogsmeade,
bo McGonagall ma mnie nadal na oku. I to tyle co chciałam wam powiedzieć.
– Mocne. – Lily uśmiechnęła się słabo. – U
mnie z kolei Petunia wzięła ślub cywilny w święta, muszę sprzedać dom, żebym miała
na życie po szkole i potwierdzę wasze domysły. Tak, James ze mną zerwał przed
południem. Chce korzystać jeszcze w szkole przed końcem, a ja bym go...
– Ograniczała. – Dokończyła za nią Katy. – Czy
nie wydaje wam się to dziwne, że James i Syriusz zerwali z wami prawie w tym
samym czasie? Dając prawie ten sam powód?
– Black całował się z kuzynką Franka i jest
głupi. James też jest głupi. – Mruknęła Meadows tracąc jeszcze bardziej humor.
– Coś mi tu nie pasuje. – Parkes zmarszczyła
brwi. – Znam Jamesa i to do niego nie podobne.
– Też tak myślałam. – Mruknęła Lily i otarła
łzy. – Nawet nie sądziłam, że teraz mógłby mnie zostawić. Poznałam całą jego
rodzinę, kilka dni temu nawet... Kochaliśmy się, a on mi mówi, że woli jeszcze
poszaleć. Zostałam sama.
– Zaczynam dostrzegać plusy samotności. –
Dorcas objęła ramieniem przyjaciółkę. – Skupiam się na nauce.
– Zaczynasz wariować. – Katy spojrzała na nie
i pokręciła głową. – Naprawdę nie widzicie w tym podobieństwa?
– James doszedł do tych wniosków odkąd Syriusz
jest sam i odkąd mają więcej wolnego czasu.
– Czekaj, czyli jeśli Syriusz nadal byłby ze
mną, to James byłby z tobą? – Meadows się spięła, gdy Lily kiwnęła głową. – Black
jest popieprzony, wszystko psuje.
– Dlaczego dla was wszystko jest czarno białe?
– Warknęła Katherina. Wstała gwałtownie z zaciętym wyrazem twarzy. – Cholera,
znam ich już tak długo. Jamesa przez całe życie. Teraz jak zerwał z Lily widzę,
że chodzi o coś innego. Syriusz też nie podał prawdziwego powodu. Okłamali was.
– Katy, proszę cię. Pozmienialiśmy się
wszyscy. Nie widzisz tego? – Dorcas jęknęła.
– Co innego widziałam rano. Iskrzyło jak
cholera i zapewniam, że po żadnym z was nie było widać niechęci, mimo tego, że
tak się staraliście to ukryć. – Katherina założyła ręce na piersi i patrzyła na
nią nieustępliwie.
– Dobrze Katy, idź węsz, pani auror. Jestem
pewna swojego, a ty swojego. Nie przekonasz mnie. Dla mnie to się skończyło, bo
Black to niedojrzały palant, a jeśli ty widzisz w tym drugie dno, to już twój
problem. – Wzruszyła ramionami.
– Dlaczego nie odpuścisz sobie? – Zapytała
cicho Jane. – Chociaż raz pokaż nam teraz, że nie jesteś twarda Dorcas.
Przecież widzimy...
– Wiem, co widzicie. Skończyłaś Lily? – Ruda
kiwnęła głową. – Jak chcecie to sobie pozwolę na tę chwilę słabości. Ale tylko
dziś i potem nie będzie o tym gadania. Teraz jestem na etapie gniewu. Bo to co
mi zrobił nie jest przyjemne. Miałam wszystko zaplanowane. Skończę Hogwart,
zacznę kurs, będziemy planować wspólną przyszłość. Ufałam mu, że zawsze
będziemy razem, tak mnie przecież o tym zapewniał. A teraz? Mijam go codziennie
na korytarzu, w Pokoju Wspólnym, widzę go w czasie zajęć, posiłków. Dlatego tak
się wyobcowałam i zaszyłam w książkach. Bo wszystko diabli wzięli i szlag mnie
trafia. Będzie zdawał na kursy aurorskie, a przez pierwsze pół roku niektóre
zajęcia są łączone z kursami z zaklęć. Niedługo znajdzie sobie pewnie
dziewczynę, poza tym mamy wspólnych znajomych. Dojdą jakieś śluby, zajęcia
wspólne, jakieś wypady. Staram się ograniczyć z nim kontakt. Boję się, że po
skończeniu szkoły będę czuła większą tęsknotę, większy ból, kiedy będzie nadal
blisko. Myślałam, że to nieuniknione, ale to, że jestem cholernie dobra z zaklęć
daje mi inne możliwości. Postanowiłam, że będę zdawała na kursy we Francji. Po
skończeniu szkoły wyjeżdżam. Palę mosty.
– Dorcas! – Lily spojrzała na nią zszokowana.
– Nie decyduj o tym tak pochopnie!
– Oj Lily. Myślę o tym non stop i jestem coraz
bardziej pewna, że robię dobrze. W moim przypadku wyjazd do Francji jest jak
najbardziej właściwym rozwiązaniem. Mają najlepszy program w całej Europie, a
ja chcę być najlepsza. – Meadows popatrzyła po przyjaciółkach. – Do końca
szkoły nie znajdę nikogo, kto były w stanie mnie tutaj zatrzymać.
– Opuścisz nas? – Jessica wyglądała na
zasmuconą.
– To nieuniknione, że się rozstaniemy. Zacznie
się dorosłość, poza tym widzicie co się dzieje na świecie. Będziemy mieć mało
czas, niezależnie czy będę w Anglii czy we Francji. Jane też zacznie swoją
przygodę z magicznymi zwierzętami, a jak wiemy najlepsze kursy są we wschodniej
Europie i w Afryce. – Elliot kiwnęła głową. – Widzicie? Nie tylko ja was
opuszczę. Ale są listy, Świstokliki, damy radę. To wszystko.
– Miałaś się rozkleić. – Mruknęła Katy. – To
był zły pomysł.
– Jeszcze Jane nam została. – Jess spojrzała
na Elliot, która jeszcze przez chwilę milczała.
– O moich rodzicach wiecie, w sumie to głównie
mnie pcha do wyjazdu i robienia tego co kocham. Jest jeszcze coś, ale nie chcę
żebyście mnie źle zrozumiały. – Wzięła głęboki oddech. – I potraktujcie to, tak
jak potraktujecie Williama i Katy. Nie wtrącajcie się, nie wnikajcie. Żadnych
aluzji. Chcę żeby to się samo rozwinęło w spokoju.
– Nie mów! – Katherina klasnęła w dłonie i
zapiszczała.
– Nic się przed tobą nie ukryje. – Jane
uśmiechnęła się a na policzku wykwitł rumieniec. – Spotykam się z Paulem Parkersonem.
– Jane! – Lily patrzyła na nią karcąco. – To
nauczyciel!
– Nie wiadomo właśnie, jak to jest z nim. Jest
pracownikiem Ministerstwa i jego zajęcia nie są oceniane. – Podrapała się po
kolanie nieco zażenowana. – Boję się iść do Dumbledore'a i zapytać. Jesteśmy
dość blisko ze sobą, ale nie wiem, jak to będzie, kiedy już oficjalnie się coś
ogłosi. Poza tym, nie planowałam mieć kogoś jeszcze w szkole. Otarłam się o
ślub i byłam zaręczona. Nie wiem co mną kierowało, kiedy Jack mi się
oświadczał.
– Kochałaś go. Gdyby Black mi się oświadczył,
to miesiąc temu jeszcze bym się zgodziła. – Dorcas zaśmiała się krótko.
– A teraz? – Katy uniosła brwi.
– Merlinie... Tak Katy nadal go kocham i są
momenty, że mam nadzieję, że podejdzie i przeprosi, a to mi wystarczy. Ale to
nie wystarczy. Wbrew pozorom to nie skończyło się miesiąc temu. To trwało od
dłuższego czasu. Ja chciałam stabilizacji, a on nie. Mógł zakończyć, to mniej
boleśnie, ale zrobił inaczej i ciężko to wybaczyć. – Urwała, żeby zaśmiać się z
pogardą. – On nawet nie chce wybaczenia. To się urwało i nawet nie mogę iść do
niego pogadać. Oprócz chłopaka, straciłam też przyjaciela.
– Wybaczyłabyś mu. – Jessica spojrzała na nią.
– Gubisz się w tym, co mówisz. Raz chcesz go zabić, teraz nie. Poniekąd go
bronisz, a innym razem...
– Wiem o tym! – Żachnęła się Dorcas. – Nie
chcę o tym gadać. Ta sprawa też ma być taka jak u dziewczyn. Nie gadajmy. A ty
Jess? Rozmawiałaś z Remusem?
– Nie. – Cay wyprostowała się. – Jutro po
zajęciach mamy się spotkać.
– Co zamierzasz? – Zapytała Katherina. – On
coś do ciebie czuje.
– Nie zamierzam nic. Do tej pory oferował mi
tylko przyjaźń, mimo, że miał świadomość tego, że chcę czegoś więcej. A teraz,
kiedy wiem, że nie ufa mi tak, jak ja jemu, nie zamierzam nic. Odcinam się od
tego. Chyba, że po jutrzejszej rozmowie zdecyduję coś innego. – Jess otarła łzę
z policzka. – Im więcej czasu go znam, tym bardziej jestem przekonana, że dana
jest nam tylko przyjaźń. Zasługuje na kogoś takiego jak Katy. Ambitnej, pięknej
i zabawnej dziewczyny.
– Jess... Też jesteś ambitna. Tylko masz inny
talent. Nie uważaj siebie za mniej wartościową, tylko dlatego, że nie obierasz
takiej drogi jak my. – Katy wskazała dłonią na siebie i przyjaciółki. – Nam
połamią różdżki i jesteśmy do niczego. No ja jeszcze mogę pisać, bo to mi
wychodzi. Ale w świecie mugoli byłoby nam ciężko. Ty jako projektantka dasz
sobie radę wszędzie, a my będziemy cię wspierać.
– Dokładnie. – Dorcas uśmiechnęła się i podała
jej z szuflady mały notesik. – Znalazłam kilka zaklęć, które możesz wykorzystać
na tkaninach. Jakbyś miała problem, to chętnie pomogę.
– Jesteście kochane. – Cay wzięła notesik od
Meadows i uśmiechnęła się z wdzięcznością. – Macie u mnie sukienki na wszystkie
uroczystości, dopóki utrzymam igłę i różdżkę. Naprawdę. Pisałam do rodziców, że
nie będę pisała owutemów. Wspierają mnie, tak jak i wy, chociaż podobno Jocunda
trzyma dla mnie wakat w Proroku Codziennym. Nie wiem czego tak się obawiałam.
– Trzeba brać byka za rogi. Wbrew pozorom
jesteśmy odważne i twarde. Nie chowamy głowy w piasek. Robimy co chcemy, albo z
akceptacją innych albo bez. – Lily oparła głowę o ramię Dorcas. –
Najważniejsze, że my siebie nawzajem wspieramy i akceptujemy. Jesteście moją
rodziną.
*******
William uśmiechał się lekko do
Remusa, który przed chwilą mu powiedział, że jest wilkołakiem.
– Wiem. – Odpowiedział Kartney, a Syriusz
parsknął śmiechem. – Domyśliłem się, kiedy ostatnio rozmawiałem z Jessicą.
Spokojnie, nie powiedziałem jej tego.
– Och, dowiedziała się przypadkowo rano. –
Lupin skrzywił się i spojrzał na niego uważnie. – Zrozumiem, jeśli będziesz
chciał zmienić dormitorium.
– Daj spokój. – Machnął ręką. – Dumbledore
wie?
– Oczywiście. To dla mnie została posadzona
Wierzba Bijąca. Gdyby nie on, to pewnie siedziałbym teraz w domu. Rodzice nie chcieli,
żebym szedł do Hogwartu. – Mruknął Lupin i usiadł na swoim łóżku. – Pod Wierzbą
Bijącą jest tunel, który prowadzi do Wrzeszczącej Chaty i tam spędzam pełnie.
– Tylko początek. – Powiedział Syriusz i James
parsknął śmiechem. – Towarzyszymy Remusowi w czasie przemian od piątego roku.
– Przecież to niebezpieczne! – Spojrzał na
nich jak na idiotów, a Potter znów parsknął śmiechem.
– Nie dla zwierząt. – Uśmiechnął się do niego
zawadiacko. – Co nie Łapo?
– Jasne Rogaczu. – Przytaknął Black, a jego
oświeciło.
– Jesteście animagami! – Spojrzał na nich z
podziwem, a James kiwnął głową.
– Oczywiście to tajemnica, dziewczyny wiedzą,
ale gdyby to się wydało, to mamy przerąbane. – Powiedział Potter. – Mieliśmy
piętnaście lat, gdy się to nam udało. Syriusz zmienia się w psa, ja w jelenia,
a Peter w szczura.
– Merlinie... Daliście radę w wieku piętnastu
lat, a ja nadal tego nie potrafię i to z pomocą Dumbledore'a. – Skrzywił się, a
James klepnął go po ramieniu.
– Dasz radę. Nam to zajęło dwa lata. –
Wyszczerzył zęby do Remusa. – Towarzyszymy mu w czasie przemian, chyba dzięki
tym wypadom tak dobrze znamy teren wokół zamku.
Kartney spojrzał na Remusa, który
uśmiechał się delikatnie. Podejrzewał, że chłopaki nie mają nic do tego, że ich
przyjaciel zamienia się raz w miesiącu w niebezpieczną bestię, ale musiał
przyznać, że był pełen podziwu.
Zrobili bardzo dużo, żeby
wspierać go w tym czasie, a nie każdy przyjaciel byłby do tego zdolny.
*******
Cześć!
Trochę mi zeszło z rozdziałem, dlatego teraz już nic nie obiecuję. Czasem siadam i coś piszę, ale na efekty trzeba długo czekać.
Mam nadzieję, że szybko tu wrócę z nowym rozdziałem i zmianami. No ale bywa różnie.
Trzymajcie się ciepło,
SBlackLady.
Jakiś czas temu wpadłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że historia bardzo mi się spodobała! Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału! Sama niedawo zaczęłam tworzyć, założyłam bloga o tematyce Dorcas i Syriusza, jeśli znajdziesz chwilkę czasu to zapraszam serdecznie - http://meadowes-black.blogspot.com/ i skrycie liczę na szczerą opinię :)
OdpowiedzUsuńKocham! Nie masz pojęcia jak się ciesze że dalej wrzucasz posty :D Sposób w jaki opisujesz emocje bohaterów chwyta za serce. Uwielbiam twoją Dorcas i Syriusza, są dla siebie stworzeni! Jestem tez ciekawa jak potoczą się losy Willa i Katy. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńNo i kolejny rozdział za mną :D Jak ja kocham wieczory takie, jak ten, kiedy wiem, że nie mam żadnych obowiązków i mogę spędzić czas na robieniu tego, co naprawdę sprawia mi przyjemność <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Jessica i William poznali wreszcie prawdę o Remusie. Jessica co prawda mogłaby dowiedzieć się w nieco inny sposób, ale prawda i tak jest lepsza. Mam nadzieję, że wyjaśni sobie pewne sprawy z Lupinem.
Szkoda mi Lily. Podwójny kop, bo jak to się mówi, biednemu zawsze wiatr w oczy wieje. Nie dość, że James z nią zerwał, to jeszcze te stosunki z siostrą... Dobrze, że ma przyjaciółki.
A co do dziewczyn, to jestem naprawdę szczęśliwa, że wreszcie otworzyły się przed sobą. Lepiej późno, niż wcale. Kibicuję im, żeby było dalej już tylko lepiej :)
A długość rozdziału pokochałam <3 Buziaczki :*
Też lubię takie wieczory *.* Ogólnie lubię być leniwą bułeczką :D Usiąść, napisać coś, albo poczytać, tudzież obejrzeć czy posłuchać.
UsuńNo Jess mogłaby się inaczej dowiedzieć. Istniało kilka scenariuszy tego, ale ostatecznie ten, co jest w notce pasował mi do całości jej historii. :)
U Lily, do tej pory, pech zawsze był podwójny. To raczej nie był ostatni raz, jak życie ją tak skopie :)
Aż sprawdziłam ile stron... 15! :D
I jeszcze dziesięć rozdziałów przed Tobą i koniec szkoły! :D Zacznie się życie! :D
Ja naprawdę nie mogę się doczekać, aż będziesz na bieżąco :D
Buziaki! :*