[muzyka]
Lily Evans brała głębokie wdechy,
a potem głośno wypuszczała powietrze. Stresowała się bardzo konkursem, który
miał się zacząć lada chwila. Jedyne co ją pocieszało, to fakt, że nie
ośmieszyła się wywarem tojadowym. Slughorn skontaktował się ze swoim byłym
uczniem Damoclesem Bulbym i dowiedział się, że receptura wywaru tojadowego
ciągle jest udoskonalana, ponieważ nie działa jak powinna. Gdyby Lily zrobiła
wywar, to nikt nie wiedziałby, czy eliksir jest poprawnie zrobiony. Postawiła
na Wywar Żywej Śmierci i Eliksir Wiggenowy. Oba eliksiry były trudne do
wykonania. Była pewna, że ten drugi uda jej się zrobić poprawie, bo robiła go
po ataku na Hogsmeade. Jednak Żywa Śmierć... Mogła pogrzebać jej szanse na finał.
– Merlinie! Lily, wyluzuj. – Dorcas objęła
przyjaciółkę. – To tylko konkurs. Najwyżej się ośmieszymy.
– Łatwo ci mówić... Ty masz wszystko
przygotowane od kilku dni, a ja? Przedwczoraj się zdecydowałam, po wiadomości
od Slughorna. Mam nadzieję, że szczury będą ze mną współpracować. – Ruda wzięła
jeszcze jeden głęboki wdech. Wszyscy uczniowie biorący udział w konkursie czekali
w sali wejściowej na informacje do jakich sal mają iść.
– Damy radę. – Powiedziała Katherina. Lily
trochę jej zazdrościła, bo razem z Dorcas miały godzinny test, a potem
praktyczne wykorzystanie zaklęć, które mogło zająć raptem kilkadziesiąt minut,
dodatkowo Dorcas musiała przedstawić swój projekt. A ją czekał test i
maksymalnie cztery godziny nad kociołkiem.
Jane chyba jako jedyna nie
pokazywała, że się stresuje. Swoją drogą nie miała powodu, bo magiczne zwierzęta
były jej pasją zanim nauczyła się mówić. Tak przynajmniej twierdził jej brat Mick.
Jess z kolei bała się, że dostanie się do finału konkursu. Wolała czas
przygotowań poświęcić na projekty.
Evans wyprostowała się nagle
widząc, że do sali wchodzi Dumbledore wraz z nauczycielami. Uczniowie trzech
szkół uciszyli się. Każdy chciał to mieć już za sobą.
– Witam w pierwszym etapie konkursu. Życzę wam
jasności i otwartości umysłu. Po tym etapie, z każdego przedmiotu zostaną
wywołane dwie osoby z poszczególnych szkół. Spotkacie się na finał, a jutro
opiekunowie opowiedzą wam, jak będą wyglądać finały. Teraz proszę o podejście
do opiekunów. Zaprowadzą was do sal, gdzie odbędą się konkursy. Powodzenia!
*******
Siedziały we czwórkę przed salą,
gdzie odbywał się konkurs z eliksirów. Lily
miała wyjść lada moment. One już dawno skończyły, zdążyły się przebrać, zjeść i
trochę odpocząć. A teraz czekały na Evans. Potem musiały przejść do sali
wejściowej, gdzie mieli być podani finaliści. Czekały też z opowieściami na
Lily. Jess przeglądała Czarownicę i niekiedy wyrywała jakieś strony z ciekawymi
stylizacjami. Katherina skubała kanapki, które wzięła dla Lily z kuchni. Dorcas
i Jane razem przeglądały Proroka Codziennego. O ataku na Hogsmeade pisano do
tej pory. Cały czas publikowano nazwiska śmierciożerców, ale nie wiadomo było
kiedy zaczną się procesy.
Drzwi otworzyły się skrzypiąc
niesamowicie. Pierwszy wyszedł Snape i pośpiesznie opuścił korytarz, kilku
innych uczniów nie śpieszyło się, tak jak Ślizgon. Dostrzegły Rude włosy upięte
wysoko na głowie. Kilka pasem włosów wydostało się z koka. Lily miała
zaczerwienioną twarz. Jak zauważyła przyjaciółki, to przyśpieszyła, uśmiechnęła
się szeroko i przybiła z każdą "piątkę".
– Test był banalny. – Zaczęła i chwyciła
podaną przez Katy kanapkę. – Sprawdzali nam, kiedy przygotowywaliśmy eliksiry.
Ledwo się wyrobiłam z dwoma eliksirami, ale Slughorn przed wyjściem powiedział
mi, że byli pod wrażeniem. Wywar Żywej Śmierci powalił trzy szczury i jednego
kota, a Eliksir Wiggenowy zadziałał jak powinien i żadne ze zwierzątek nie
ucierpiało. Było kilka amortencji, ale chyba tylko jednej Francuzce się udało.
Snape zrobił Wywar Żywej Śmierci, który był idealny.
– A ty zrobiłaś dwa. Zobaczysz, że będziesz
najlepsza. – Katherina podała jej kolejną kanapkę. W sumie z nich wszystkich
Lily bała się najbardziej, a poradziła sobie śpiewająco.
– A wy jak tam? – Zapytała Ruda?
– Test był prosty. Miałam pytanie o patronusa.
Swoją drogą Syriusz przed wejściem powiedział mi, że jakby było pytane o
patronusa lub bogina, to żebym napisała w co się ucieleśnia w moim przypadku.
Napisałam, że to kot, a przy praktycznym, zapytali, czy mogłabym pokazać. Udało
mi się za pierwszym razem, na szczęście. Potem był bogin. Nawet nie wiecie jak
mi wstyd. Ze skrzyni wyszedł mój ojciec, w jednej ręce miał skórzany pas i
zapewne, gdyby chciał uderzyć to metalową spiączką, w drugiej ręce trzymał
gruby, długi patyk.. – Katherina zaczerwieniła się. Dopiero na piątym roku
mieli do czynienia z boginami, wtedy też wezwano do szkoły jej rodziców i
pracowników Departamentu do Przestrzegania Praw Czarodziejów. – Profesorka z
Francji podeszła i zapytała, czy potrzebuję pomocy. Musiałam znów się
tłumaczyć, że tata nigdy na mnie ręki nie podniósł, a po prostu boję się, bo
byłam świadkiem jak sąsiad stłukł swoją córeczkę. Mniejsza z tym, poradziłam
sobie dobrze z boginem. Miałam pytania typu, co bym zrobiła, gdybym była w
takiej sytuacji. Było ciężko, bo nie do końca wiedziałam, co bym zrobiła.
– Ja miałam tylko szczegółowy test o
magicznych zwierzętach. Pytania też typu, co bym zrobiła, gdyby ugryzła mnie
Bahanka. Co bym zrobiła, gdybym spotkała Mantykorę... – Zaczęła Jane.
– Ja bym uciekała. – Wtrąciła Jess i zaśmiały
się.
– Napisałam tak. – Przyznała się Jane. –
Innymi słowami oczywiście, ale wynikało z tego, że bym uciekała. Ale dobrze
sobie poradziłam.
– Ja z kolei umówiłam się z Grace z
Ravenclawu, że napiszę słabiej od niej. Odpowiedziałam tylko na połowę pytań,
więc na pewno nie będę w finałach. – Jess wzruszyła ramionami.
– U mnie test był też prosty. Chyba za dużo
poświęciłyśmy czasu na teorię, bo każda z nas twierdzi, że było łatwo. –
Meadowes wspięła się na schody i mówiąc złapała delikatną zadyszkę. –
Praktyczne wykorzystanie zaklęć, więc też dałam radę. I przedstawienie
projektu. Zainspirowałam się Mapą Huncwotów i wykonałam pergaminy do pisania
wiadomości. Wiecie, na jednym piszecie, a na drugim się pojawia. Całe
szczęście, że nie musiałam dawać listy zaklęć. Opowiadałam tylko jakiego typu
zaklęcia użyłam w danym kroku. Swoją drogą wiecie, że jest ponad trzydzieści
zaklęć ukrywających? Dużo się naszukałam odpowiedniego zaklęcia, bo pergaminy
albo się paliły, albo znikały. Nie mam pojęcia jakie były inne projekty, więc
nie wiem jak wypadłam na tle innych osób. Jutro na spotkaniu mamy pokazać swoje
cudeńka. Mam nadzieję, że nikt nie poprosi mnie o listę zaklęć, bo nie lubię
odmawiać, ale też nie zamierzam się dzielić, z kimś kogo nie znam, swoim
dorobkiem.
– Takie rzeczy są rzadkie, więc wiadome, że
zaklęcia są trudne. W sumie w niepowołanych rękach, mogłoby to być
niebezpieczne. – Powiedziała Lily, a brunetka kiwnęła głową.
– No dokładnie, o to mi chodzi. Ludzie myślą,
że to niepotrzebne, bo przecież czarodzieje potrafią szybko się ze sobą
skontaktować, ale myślę, że znalazłyby zastosowanie. Tylko trochę strach.
Jednak nie chciałabym, żeby mój pomysł przyczynił się do jakiejś katastrofy. –
Skrzywiła się na widok Blacka, który nie krył zadowolenia. Głośno rozmawiali o
czymś z Jamesem, Williamem i Remusem. Co chwilę wybuchał śmiechem, a ją ten
dźwięk denerwował niesamowicie. – Widzę, że komuś tu dobrze poszło.
– Oj Dorcas, przecież wiesz, że są
inteligentni. – Katherina chwyciła ją za łokieć i poprowadziła jak najdalej od
Huncwotów. – Nam też poszło dobrze i dlatego nie będziesz psuła sobie humoru.
– Dzięki. – Mruknęła Lily, która też miała
skwaszoną minę. Minął tydzień od ataku na Hogsmeade, a James nawet nie zapytał
o to jak się czuje i czy nic jej nie jest. Tłumaczyła sobie, że przecież nie są
razem, że nie obchodzi go to, ale i tak czuła żal. Odciął się od niej. Tak jak
chciał, korzystał z ostatnich miesięcy w Hogwarcie. A dla niej szkoła mogła się
skończyć choćby jutro.
– Jules pytał, czy dołączysz do nas wieczorem.
– Szepnęła jej Dorcas, a Lily nagle sobie przypomniała.
– Dziś jest Klub Ślimaka, zapomniałaś? –
Zapytała ją Ruda. Spotkanie miało się odbyć w Walentynki, ale Slughorn odwołał
po ataku na wioskę.
– Cholera... Ty też zapomniałaś. Z kim idziecie?
– Zapytała Meadows pozostałe przyjaciółki.
– Z Jess. – Jane wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Głośno tego nie powiedziała, ale jak Syriusz zapraszał ją półtora tygodnia
temu, to mu odmówiła. Wtedy parsknął śmiechem, a po chwili całkiem poważnie
powiedział, że nie musi się przed nim kryć z orientacją.
– Ja z Willem. – Katy puściła im oczko nie
kryjąc radości. Pierwsza randka skończyła się dość nietypowo i miała nadzieję,
że na drugiej będzie lepiej.
– Cholera. – Brunetka rozejrzała się w tłumie
i nagle zaczęła skakać. – Jules! Ej, Jules!
– Dor... – Lily zaczęła szeptem, bo domyśliła
się co knuje jej przyjaciółka. Nie słuchała jej, tylko poszła do zbliżającego
się Francuza.
– Wiesz, zapomniałam, że wieczorem mam
spotkanie u profesora Slughorna. – Powiedziała uśmiechając się delikatnie.
– Wystawiasz mnie? – Zaśmiał się do niej, a
ona pokręciła szybko głową.
– Nie... Jeżeli masz jakieś oficjalne ubranie,
to miło jeśli je założysz wieczorem, bo cię zapraszam. Tylko... – Odwróciła się
na chwilę, by posłać Lily przepraszające spojrzenie. Evans zarumieniła się
bardzo. – Myślę, że twój kolega, ten co był z nami w Hogsmead mógłby
towarzyszyć Lily.
– Dorcas... – Jules podniósł rękę, żeby na
chwilę uciszyć brunetkę. – Czy ty masz chłopaka?
– Eee... – Zająkała się i usłyszała parsknięcie
śmiechu za sobą. Dzięki Katherina. –
Tak właściwie to nie. Możesz być spokojny. Tobie ani twojemu koledze nic się
nie stanie.
– Dobrze wiedzieć. To o której? – Zapytał ją,
z rozbawieniem obserwując jej zakłopotanie.
– Dwudziesta pod Wielką Salą? – Zaproponowała,
a on kiwnął głową. – To do zobaczenia.
– Dzięki. – Uśmiechnął się do niej, a ona
pierwszy raz poczuła czystą radość, że się z nim zobaczy wieczorem. Odwrócił
się do niej i odszedł w stronę uczniów z Beauxbatons.
– Zabiję cię. – Mruknęła Lily, kiedy Dorcas
stanęła obok niej. Ale widziała, że Lily jest jej wdzięczna. Wiedziała, że
James przyjdzie z nową koleżanką, a Ruda przynajmniej skupi się na swoim
towarzyszu. Bo w Hogsmead nawet miło im się rozmawiało. W sumie ona nie chciała
tam być, a i on też nie krył niezadowolenia, że robi za przyzwoitkę.
– Cicho. – Katherina wzięła je pod ramię i
spojrzała na wchodzącego do sali Dumbledore'a. W ręce trzymał pergamin, który
zawiesił na ścianie.
– Gratuluję wszystkim finalistom. Jutro o
godzinie szesnastej odbędzie się spotkanie z opiekunami odnośnie finału. –
Uśmiechnął się do nich i wraz pedagogami opuścił salę.
– Taki podniosły moment, a oni sobie poszli? –
Powiedziała z przekąsem Dorcas. Czekały aż tłum się przerzedzi, żeby podejść do
listy. Przedostała się jako pierwsza i zaczęła czytać na głos przyjaciółkom. –
Siódmy rok zielarstwo to Remus Lupin i Alicja Brown, transmutacja wiadomo, że
Will i Potter. Jane gratulacje, zdeklasowałaś wszystkich i, jesteś razem z
jakimś Ślizgonem. Katherina... Tu pisze, że masz remis z Blackiem...
– Co? – Parkes spojrzała na nią zdziwiona. –
Był możliwy remis?
– Na to wygląda... Lily Evans! – Dorcas
zaklaskała w dłonie. – Masz finał ze Smarkerusem. No i Jess... trzecie miejsce.
Twoja Grace ma drugie. A teraz fanfary dla mnie. Byłam najlepsza z Hogwartu,
ale jednym punktem wyprzedził mnie mój kolega Jules jeśli mam patrzeć na inne
szkoły.
– Bratasz się z wrogiem, Meadows? – Odwróciła
się powoli do młodego Blacka. Czego od niej chciał?
– Nie jest wrogiem. – Odpowiedziała nieufnie.
Regulus spojrzał powyżej jej ramienia na listę. Uśmiechnął się i znów na nią
spojrzał.
– Słyszałem, że dobrze walczysz na pięści. –
Mimowolnie się uśmiechnęła. Jej mały wypadek w czasie obrony Hogsmeade znała
chyba cała szkoła. Upuściła różdżkę i nie miała czasu jej podnieść, toteż z
jednym śmierciożercą rozprawiła się za pomocą pięści. Był chyba mocno zdziwiony
jej nietypowym atakiem, bo zdołała się przed nim obronić i zyskała czas na
odnalezienie różdżki w śniegu. Potem go rozbroiła, a któryś z aurorów rzucił
zaklęcie paraliżujące.
– Chcesz się przekonać? – Zapytała, ale nie czekała
na odpowiedź. – Gratuluję bycia najlepszym ze wszystkich na szóstym roku z eliksirów.
– Gratuluję, że powiedziałaś to na jednym
wydechu. – Dorcas zaśmiała się głośno. Spojrzała na swoje przyjaciółki, które
stały nieopodal i przyglądały im się podejrzliwie. Odchrząknęła i poprawiła
sobie pasek od torebki na ramieniu.
– Starałam się. Muszę lecieć, do potem. Bo
pewnie idziesz na spotkanie do Slughorna? – Zapytała i w myślach zastanawiała
się, po co w ogóle pyta.
– A chcesz mi towarzyszyć? – Młody Black
wyraźnie bawił się rozmową z nią.
– Akurat mam już towarzystwo. – Czuła się
coraz bardziej nieswojo.
– To dobrze, bo musiałbym ci odmówić. Dziś
sobie daruję Klub Ślimaka. – Uśmiechnęła się równie życzliwie co on.
– No to cześć. – Machnęła ręką i nie czekając
aż odpowie ruszyła do swoich przyjaciółek. Zrobiła minę, która zdawała się
mówić "chodźmy stąd jak najszybciej". Nie zatrzymała się obok nich,
jedynie zwolniła, żeby ich nie zgubić. Czasami widywała Regulusa Blacka, nawet
rozmawiała z nim przed świętami na Klubie Ślimaka. Od prawie dwóch lat starała
się go nikać.
Pamiętała doskonale jak obudziła
się w którejś z sal. Była wtedy na piątym roku i spędzała Wielkanoc w
Hogwarcie. Tego dnia głowa dopiero zaczynała ją boleć, czuła mdłości i
potwornie chciało jej się pić. Gdzieś niedaleko przy ławce przysypiał on.
Wiedziała, że coś między nimi zaszło, mimo że całkowicie był ubrany. Była
strasznie obolała i na jednej z ławek znalazła swoje majtki. Pierwszy raz wtedy
tak przeholowała. Pamiętała, choć niedokładnie, że on wcześniej stracił głowę.
Miała nadzieję, że tego nie pamiętał... Wystarczyło, że ona wiedziała co się
stało. I próbowała zapomnieć.
*******
Lily jak najszybciej starała się
dotrzeć do Wielkiej Sali na kolację. Slughorn w ekspresowym tempie zdobył dla
niej składniki na veritaserum i dzięki temu zaczęła pracę nad eliksirem zgodnie
z planem. Potrzebowała pełnych czterech tygodni na uwarzenie Eliksiru Prawdy i
na szczęście ostatnie mieszanie eliksiru wykona na finale. Dużo ryzykowała, ale
czuła, że da radę. Musiała codziennie o tej samej porze schodzić do lochów,
żeby postępować zgodnie przepisem. Finaliści z Eliksirów mieli do dyspozycji
małe sale, gdzie każdy mógł przygotować w spokoju po jednym trudniejszym
eliksirze. Potem na finale znów miał być test, oraz warzenie eliksiru. Znów
cztery godziny i Lily zdecydowała się uwarzyć Eliksir Spokoju. Dopiero przy
rozpoczęciu prac nad veritaserum uświadomiła sobie, że konkurs pozwoli jej
rozwinąć umiejętności. Po pierwsze miała dostęp do wielu składników, po drugie
miała dostęp do działu Ksiąg Zakazanych, gdzie było więcej informacji na temat
niektórych roślin, a po trzecie sprzęt. Evans cały czas była podekscytowana, bo
palniki, kociołki, mieszadła a nawet fiolki, były dużo lepszej jakości niż te,
co używała przez sześć lat nauki w Hogwarcie. Przy warzeniu zaawansowanych eliksirów
ważna była temperatura, oraz regulacja płomieni. Nawet materiał z jakiego
zostały wykonane mieszadła miał znaczenie. A ona miała do tego dostęp i prawie
każdą wolną chwilę spędzała w swojej salce, gdzie na drugim palniku mogła
ćwiczyć nad Eliksirem Spokoju.
Zajęła miejsce obok Dorcas i
uśmiechnęła się do niej promiennie.
– Evans, przerażasz mnie. – Katherina
pokręciła głową. – Masz romans z kociołkiem i nie wiem czy to zdrowe.
– Katy, gdyby twój finał wyglądał jak mój
finał, to by cię tutaj pewnie nie było. – Wytknęła jej Lily. Katherina i Jane
nie musiały nic przygotowywać. Jane miała być wpuszczona na dwie godziny do
sali, gdzie miały być magiczne zwierzęta. Wcześniej miała dostać kartkę z
zadaniem do zrobienia. Także codziennie Elliot czytała książki Newtona
Skamandera, żeby wiedzieć jak obchodzić się z niektórymi zwierzętami. Z kolei
Katherina miała też dostać z początku kartkę z zadaniem do wykonania. Potem
miała pokonać trudności, które napotka w drodze po zwycięstwo... Wiedziała
jedynie, że nie pojawi się nic, czego nie było na zajęciach i bardzo
skrupulatnie przeglądała wszystkie podręczniki do obrony przed czarną magią z
jakich się uczyła. – Poza tym, sama dużo spędzasz czasu na nauce.
– Ale z ludźmi. – Parkes uśmiechnęła się. Z
chłopakami codziennie biegała i w sumie cieszyła się, bo narzucili jej swoje
tempo, wydłużyli dystans i choć ciągle było jej trudno nadążyć, to czuła, że
robi postępy. Po swoich zajęciach szybko odrabiała prace domowe i ćwiczyła z
chłopakami walkę. Syriusz oraz James dołączyli do niej i Williama, i pod okiem
Paula doskonalili swoje umiejętności. Po kolacji oddawała się lekturze.
Siedziała często w Pokoju Wspólnym i to był prawie jedyny czas, kiedy była z
Willem sam na sam. Jeszcze przerwy między zajęciami spędzali razem. Mało ich
było, ale wreszcie ich znajomość zaczynała być poprawna. Poznawali się coraz
bardziej, spędzali czas z Thomasem i Larrym, spacerowali, to był jedyny czas,
kiedy odpuszczali sobie naukę. Doceniała te chwile i mimo, że miała napięty
harmonogram, to czuła, że ma czas na wszystko. Nie zawalała nauki, nie zawalała
konkursu, nie zawalała przyjaźni. Mimo wszystko czuła spokój. Chociaż odpuściła
sobie jedną rzecz. Jej brat bliźniak. A raczej obalenie teorii, że William nim
jest. Wiedziała, że nie jest i zdecydowali, że po szkole od razu zgłoszą się do
św.Munga, żeby zrobić odpowiednie testy. Miała nadzieję, że rodzice pokryją
koszty, bo były drogie. No ale rodzice... Dumbledore przekazał jej informację,
że powiadomił jej rodziców o ataku, nawet się zmartwili. Ale ciągle byli na
jakiejś super tajnej misji i nie wiedziała, czy nawet to jest prawda.
Uśmiechnęła się pod nosem, bo
walka uczniów w Hogsmeade została nagrodzona przez Dyrektora. Gryffindor
łącznie zdobył dwieście dwadzieścia punków, Ravenclaw sto sześćdziesiąt,
Hufflepuff sto dwadzieścia, a Slytherin sześćdziesiąt. Katy dowiedziała się, że
Ślizgonka, która siedziała z nią na zajęciach broniła uczniów w Miodowym
Królestwie wraz z prefektami z szóstego roku. Dodatkowo profesor McGonagall
była dla niej miła i chyba całkowicie wybaczyła jej zachowanie z początku roku
szkolnego.
Poza tym Dumbledore powiedział
jej jeszcze, że muszą ukrywać jej umiejętności i żeby zbytnio nie wychylała się
na zajęciach, bo mogło jej grozić niebezpieczeństwo. Miał rację, więc od razu
zgodziła się, żeby to Moody zebrał laury za nią, bo aurorzy pojawili się
dosłownie chwilę po tym, jak jej zdolności wzięły nad nią kontrolę.
Od marca raz w tygodniu miała
pojedynkować się z kimś z Zakonu Feniksa. Moody chciał, żeby byli to aurorzy,
ale dyrektor postawił warunek, że muszą być oni członkami Zakonu Feniksa. Czekała
na sobotę, bo wtedy miała mieć pierwszy pojedynek. Dopóki nie opanuje swoich
zdolności.
Wyłączyła się na chwilę i
przypomniała sobie, jak dostała eliksir od Slughorna. Pomfrey pobrała jej krew,
dała do wypicia eliksir, a następnego dnia pobrała jej ponownie krew i
Katherina mogła opuścić Skrzydło. Od razu wezwał ją do siebie Dumbledore...
– ...i dlatego lepiej dla
ciebie, jeśli nie rozniesie wieść o zdolnej uczennicy. Stanowisz dla nich
poważne zagrożenie. – Moody patrzył na nią i gdy usłyszał, co powiedział
Dumbledore, prychnął.
– Będzie stanowiła zagrożenie
jeśli zacznie nad tym panować, a póki co, nie potrafi tego. Na szczęście
myślisz racjonalnie i dziewczyna pouczy się z bardziej zaawansowanymi w walce.
Tylko, żeby się nie wypaliła, bo wtedy już nie będzie tak spektakularna. –
Zaczynała nie lubić Moody'ego. Jak ją odwiedził w Skrzydle Szpitalnym był
bardziej przystępny. A teraz traktował ją jakby przypadkowo się tu znalazła.
– Sęk w tym, że niektórzy
uczniowie widzieli mnie w akcji na zajęciach. Wśród nich byli Ślizgoni, a oni
na pewno mają jakiś kontakt ze śmierciożercami. – Powiedziała, a Dumbledore
machnął ręką.
– Jeżeli na zajęciach będziesz
udawała, że nic takiego nie ma miejsce, to szybko o tym zapomną. Może nawet
lepiej jeśli kilka razy potknie ci się noga. – Stwierdził Dumbledore. Moody
chrząknął znacząco i Albus chwilę odczekał nim znów przemówił. – Jest jeszcze
jedna sprawa. To znaczy dwie. Pani Pomfrey wezwie cię do Skrzydła Szpitalnego
pod koniec tygodnie, ponieważ przyjadą medycy ze św.Munga, żeby cię przebadać.
Druga sprawa jest bardziej poważna. Musisz zastanowić się i masz czas na
odpowiedź do czerwca. Chcemy, żebyś dołączyła do Zakonu Fe...
–...Dobrze. – Przerwała
Dumbledore'owi. Wydawało jej się przez chwilę, że Moody wyglądał na zadowolonego.
– Przemyśl to dokładnie. Nie
śpiesz się z odpowiedzią. – Polecił dyrektor, a ona kiwnęła głową.
– Panie profesorze. Moi rodzice,
wujostwo, wujostwo Jamesa, oni wszyscy są w Zakonie Feniksa. Moi dziadkowie
zostali zamordowani, bo byli członkami Zakonu Feniksa w pierwszej wojnie.
Rodzice nie ukrywali tego przede mną. Co chwilę są gdzieś na misji, czasami nie
wiem nawet czym żyją. Wiem czym to grozi, jestem tego świadoma i odpowiedź moja
brzmi: tak, będę członkiem Zakonu Feniksa. Jestem całkowicie do waszej dyspozycji. – Powiedziała twardo. Panowie
spojrzeli po sobie i głos zabrał Moody.
– Dość otwarcie mówisz o
istnieniu Zakonu...
– Och, na Merlina. Rozmawiam o
tym tylko z przyjaciółmi. Samo wychodzi. Idzie wojna, na początku morderstwa mugoli,
a teraz ataki na czarodziei, logiczne, że o tym mówimy. Jesteśmy tu bezpieczni,
ale potem? Zakon przynajmniej daje nam możliwość przeciwstawieniu się złu. –Poczuła
piekące łzy pod powiekami. – Jesteśmy bandą, która po szkole jest narażona na
niebezpieczeństwo. William, ja i James. Nasze rodziny należą do Zakonu, poza
tym nasi ojcowie są pracownikami Ministerstwa. Dorcas Meadows... Jej babcia też
jest ważna i też należy do Zakonu. Stephanie Pronton pochodzi z rodu, który
jest wpisany w wielką dwudziestkę ósemkę i nazywana jest zdrajczynią krwi! Kto
następny... Jessica Cay, jej siostra pisze odważne teksty w proroku. Nie muszę mówić o
Lily Evans, która jest cholernie zdolną czarownicą pochodzenia mugolskiego.
Syriusz Black to zdrajca krwi. Rodzice Jane wprawdzie nie należeli do Zakonu, ale nie popierają Voldemorta, a sama Jane chciałaby działać. Zapewniam, że temat
Zakonu Feniksa nigdy nie był poruszany lekkomyślnie i bez odpowiednich środków
bezpieczeństwa. Zaklęcia wyciszające, szepty. Jesteśmy ostrożni, bo wiemy, że
może to zaszkodzić naszym bliskim.
– Czy twoje przyjaciółki myślą,
żeby przyłączyć się do Zakonu Feniksa? – Katherina chwilę nie odpowiedziała.
Otworzyła się przed nimi i nawet nie skomentowali.
– Tak. Są odważne, co pokazały w
Hogsmeade. Są również zdolne i to też pokazały. – Chwilę milczała. Dziewczyny
były brane pod uwagę. Zatem jeszcze inni uczniowie mieli dostać taką
propozycję. Nagle pomyślała o Jess. Musiała przygotować przyjaciółkę na to...
Wiedziała, że Cay odmówi, bo wydaje się jej, że nie jest dobra.
– Mamy co jakiś czas zebrania w
Hogsmeade. Będziesz informowana wcześniej i do końca twoje nauki tutaj twoje
członkostwo w Zakonie będzie polegało na uczestnictwie w spotkaniach. Poznasz
ludzi, relacje z misji, więcej rzeczowych informacji na temat tego, co się
dzieje. Nauczysz się struktury tej organizacji i jak skończysz szkołę, to wtedy
będziesz miała więcej do roboty. – Wytłumaczył Moody, a ona kiwnęła głową.
Dumbledore wstał z krzesła. – Oczywiście wszystko tajne. Nie było tej rozmowy.
Kiwnęła głową, pożegnała się i wyszła.
Nawet jak o tym myślała, to czuła
uścisk w żołądku. Była członkiem Zakonu Feniksa... Ona pierwsza. Spojrzała na
Jamesa. Oboje trzymali się na dystans. Mimo, że spędzała z nim czas, to nie
rozmawiali ze sobą jak dawniej. Jej James... Poczuła łzy pod powiekami, gdy
zdała sobie sprawę jak bardzo się od siebie oddalili.
– Hej, co jest? – Zapytała Jess widząc, że
Katherinie pociekło kilka łez z oczu. Otarła policzki i machnęła ręką.
– Wrócę późno. – Wstała z ławki, nie czekając
na odpowiedź przyjaciółek. Przeszła tylko kilkanaście kroków dalej i usiadła
obok Jamesa. Położyła mu głowę na ramieniu i zamknęła oczy. – Tęskniłam za
tobą, James.
*******
Od ponad godziny siedzieli w
kuchni i pili powoli kakao. Skrzaty uzupełniały braki w kubkach, ale Katherina
przestała już pić, bo czuła, że jej pęcherz eksploduje. Nadrabiali czas,
wylewali żale i pretensje. Wytłumaczyła mu wszystko, co się działo,
przeprosiła. A on myślał, że jest na niego zła o zerwanie z Lily, przeprosił za
to, że w nią nie wierzył. Martwił się, bo w pewnym momencie czuł, że juz jej
nie zależy na wtajemniczaniu go w swoje życie. Była jeszcze jedna sprawa, o
której musiała mu powiedzieć.
– James... Ty wiesz, że moi rodzice myślą, że
Will, to ich syn? – Zapytała cicho. Miała nadzieję, że pokręci głową, ale on
kiwnął lekko.
– Nie wiedziałem, że wiesz Katy. – Spuścił
wzrok. Kolejna tajemnica.
– Dowiedziałam się w święta. Ale ja wiem, że
to nieprawda. – Powiedziała twardo i zdziwiła się, kiedy Rogacz uśmiechnął się
delikatnie.
– Twoi rodzice też to wiedzą. – Otworzyła usta
ze zdziwienia, a Potter się roześmiał. – William potrzebował pomocy, poza tym,
ktoś ich prowadził złym tropem. Świadomie go podjęli. Misje dla Zakonu Feniksa,
to tylko przykrywka dla ciebie. Twoi rodzice często dostawali nowe informacje i
je sprawdzali.
– Czyli oni nadal szukają mojego brata? – Zapytała
i kolejny raz tego wieczoru zaczęła płakać. – Merlinie... Skąd ty to wiesz?
– Powiedzieli mi, bo miałem na ciebie uważać.
No i na Williama. Sami powinni ci o tym powiedzieć, ale się bali, bo jesteś
narwana. Mama mi powiedziała, że chcieli ci powiedzieć w wakacje, kiedy
myśleli, że są blisko odnalezieniu syna. Tylko, że zjawił się William, a ty
doskonale wiesz jak się zachowywałaś. – Zaśmiała się i otarła oczy. A więc jej
rodzice nie dali się zmylić. Jaka była głupia, powinna bardziej w nich wierzyć.
– Teraz akurat są na misji dla Zakonu. Mają dużo roboty.
– Merlinie, James... – Chwyciła jego dłoń. –
Tak bardzo się bałam ci to powiedzieć... Spotykam się z Williamem. To się
zaczęło zanim się dowiedzieliśmy. Byłam przekonana, że to nieprawda, ale jego
babcia brzmiała tak przekonująco, że bałam się komukolwiek powiedzieć. Sama
trochę węszyłam, ale tylko po to, żeby udowodnić, że nie jest moim bratem.
– Twoi rodzice nie powiedzieli im, że chcą to
wykorzystać dla zmyłki. Tak było dla nich lepiej Kate... O całej sprawie
wiedzieli tylko moi rodzice i dziadkowie. Widzieli go po urodzeniu. To bardzo
smutne, ale nie mogę uwierzyć, że nic nie wiedziałaś przez te siedemnaście lat.
– Potter mocniej uścisnął jej dłoń, ale nagle ją puścił i spojrzał na nią groźnie.
– Coś ty powiedziała? Spotykasz się z Williamem? Od kiedy?
*******
Potter stał na schodach do
dormitorium i próbował się uspokoić. Katherina mu wszystko opowiedziała, ale i
tak był wściekły na Williama. Był wściekły, bo kryli się przez prawie cztery
miesiące. Do tej pory nic nie dostrzegał w ich zachowaniu. Ale im dłużej tam
stał i myślał, to zauważał, że Katherina dużo spędza z nim czasu, to jego prosi
o pomoc, to z nim była w Hogsmeade i to on siedział przy niej prawie cały czas
jak była w Skrzydle Szpitalnym. Wszedł do pokoju i głośno trzasnął drzwiami.
Gotowało się w nim i chłopaki wyczuli jego nastrój. Wymierzył różdżkę w stronę
leżącego na łóżku Kartney'a.
– Levicorpus! – Blondyna poderwało nagle z
łóżka i zawisł w powietrzu do góry kostkami.
– James, odbiło ci? – Remus już miał użyć
przeciwzaklęcia, ale Potter rozbroił go. Podszedł powoli do Williama i
przyłożył koniec różdżki do jego nosa.
– Skrzywdzisz ją, to będziesz miał ze mną do
czynienia. – Syknął i mocniej dźgnął go w nos.
– Nie skrzywdzę jej, James. Kocham ją. – Przez
chwilę patrzyli sobie w oczy. James w końcu westchnął, odsunął się i rzucił
przeciwzaklęcie. Chłopak runął na łóżko, a Syriusz wybuchnął śmiechem.
– Rogaczu... Ja się obawiam, że będzie na
odwrót. – Poklepał przyjaciela po ramieniu, żeby nieco go uspokoić.
– O co chodzi? – Zapytał Lupin wycierając
swoją różdżkę.
– William i Katherina spotykają się. –
Powiedział Black i usiadł na łóżku Blondyna, który otwierał usta, żeby coś
powiedzieć.
– To ty wiedziałeś? – Rogacz spojrzał na
Syriusza oskarżycielsko, a ten nawet nie wydawał się poruszony.
– Katherina wiedziała, że się wściekniesz...
Poza tym, wtedy to nie było na poważnie. – Łapa spojrzał na chłopaka obok
siebie. Uniósł brwi i zapewne czekał na wyjaśnienia.
– Spotykamy się na poważnie. – Potwierdził, a
Black klasnął w ręce i krzyknął z radości. Potter zgromił go wzrokiem i w
ubraniu położył się na łóżku. – Przestań James. Katherina nie będzie wiecznie
sama, tylko przez to, że tobie coś się nie podoba.
– Nie podoba mi się to, że dużo osób
wiedziało, a mi nie raczyliście o tym powiedzieć. – Warknął James, ale powoli
złość ustępowała. – Nie jesteście rodzeństwem. Rodzice Katy nadal szukają syna.
– Cholera jasna, o co chodzi? – Zapytał
ponownie Lupin. Chłopaki spojrzeli na niego zdziwieni, James westchnął.
– Usiądź Remusie, to długa historia. – Lunatyk
usiadł obok Pottera gotowy wysłuchać opowieści.
*******
Dorcas szła ze śniadania w
świetnym humorze. Dyrektor szkoły ogłosił, że bal odbędzie się osiemnastego
marca... Dziewięć dni przed finałem. Jules już wcześniej zaprosił ją na bal, a
ona się zgodziła. Zdziwiła się nieco, kiedy Regulus Black podszedł do stołu
Gryfonów i zaprosił ją. Nie wiedziała w co pogrywał, ale nie odpowiedziała mu,
że ma już partnera, tylko, że się zastanowi. Nie próbowała się oszukiwać i
wmawiać, że nic nie obchodzi ją Syriusz. Tak, miała nadzieję, że dotrze do
niego wiadomość, iż ma zaproszenie od jego młodszego brata. Nie sądziła, że
dotrze w aż tak szybkim tempie. Usłyszała jego wołanie, na ostatniej prostej do
portretu Grubej Damy.
– Czego chcesz Black? – Odwróciła się powoli i
założyła ręce na piersi. Patrzyła na niego jakby nie miała ochoty z nim
rozmawiać. Miała ochotę... I to wielką. Zmierzyła go wzrokiem i starała się
zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
– Słyszałem, że mój młodszy braciszek zaprosił
cię na bal, a ty się zastanawiasz. Mam nadzieję, że wiesz jaki on jest. –
Powiedział niby obojętnie, ale widziała troskę w jego oczach.
– Tak... Doskonale wiem jaki jest. –
Przeciągała samogłoski, kiedy to wypowiadała i starała się mieć rozmarzony
wyraz twarzy. Miała nadzieję, że chwyci aluzję, bo przyznała mu się do nocy z
Regulusem.
– On nie jest taki jak ja i chyba będzie
lepiej, żebyś poszła z kimś innym. – Nie pociągnął tematu, ale widziała jak zacisnął
na chwilę szczękę. Czyżby go bolało, że nie skonsumował związku?
– Black... Co cię to obchodzi z kim idę?
Zależy ci nagle, żeby to był jakiś porządny facet? Nie martw się, podniosłam
poprzeczkę. – Powiedziała zirytowana, a on parsknął śmiechem.
– Ostrzegam cię, bo to Ślizgon, poza tym to
mój brat i trochę wiem jaki jest. Jak dla mnie, to możesz iść choćby z tą ciapą
z Huffelpuffu. I tak cię nie zauważę, Meadows. – Wysyczał, a ona zmrużyła oczy.
Niedoczekanine...
– Mam nadzieję. Postaram się być dla ciebie
niewidzialna, Black. – Odwróciła się na pięcie i poszła do portretu Grubej
Damy. – Kryształowe kielichy.
Przeszła przez Pokój Wspólny i
udała się prosto do dormitorium. Miała nadzieję, że znajdzie tam Jessicę, bo
bardzo jej potrzebowała. Weszła w bojowym nastroju do sypialni i zdziwiła się
nieco, widząc wszystkie swoje przyjaciółki. Zamknęła drzwi i spojrzała hardo w
oczy Cay.
– Masz mi uszyć taką sukienkę, żeby mu szczęka
opadła. Ma myśleć o mnie i śnić o mnie. A potem ma błagać mnie o powrót. –
Powiedziała unosząc brodę do góry. Katherina zapiszczała jak mała dziewczynka i
klasnęła w dłonie. Lily z kolei otworzyła usta zdziwiona. Jane jedynie
uśmiechnęła się ze zrozumieniem, a Jessica podeszła wolno do przyjaciółki.
– Ile jesteś w stanie pokazać? – Przez chwilę
poczuła wątpliwość, ale widząc reakcję przyjaciółek, potrafiła jedynie
uśmiechnąć się słodko.
– Tyle ile będzie trzeba. – Jess chwyciła metr
krawiecki i szybko zebrała miarę.
– Zamówię materiały już dziś. Mam projekt
bombę i lepiej żebyś powiedziała babci, że będziesz miała dość nowoczesną
suknię... Hogwart może nie być gotowy na ten projekt. – Wymamrotała Jess i
wyjęła katalog z próbkami materiałów od Madame Malkin.
Hogwart może nie był gotowy?
Najważniejsze, że ona jest gotowa... Szykuj
się Black, nie zapomnisz tego balu... Nigdy.
– Jak już jesteśmy wszystkie, to muszę wam
powiedzieć nowinę! – Tak, Dorcas zauważyła, że Katherina jest chyba
najszczęśliwszą osobą na świecie. Śniadanie zjadła w towarzystwie Huncwotów.
Siedziała między Jamesem a Syriuszem i dosłownie buzia jej się nie zamykała.
Jak ją obserwowała, to miała wrażenie, że aż słyszy jej dźwięczny głos.
Wydawała się taka odprężona. James z początku był spięty, ale powiedziała mu
coś i się rozluźnił... Wróciła zbyt późno i wyszła za wcześnie, żeby im
opowiedzieć, co działo się po kolacji. Miała ochotę interweniować, kiedy
poprzedniego wieczora Katherina popłakała się na ramieniu Jamesa. Sam Potter
był zdziwiony i chyba to sprawiło, że zostawiła ich samym sobie. Rogacz objął
kuzynkę i szeptał jej coś we włosy. Pokiwała głową, otarła łzy i roześmiała
się. Po chwili wyszli pośpiesznie z Wielkiej Sali.
– Jak to coś z Potterem, to nie dzięki. – Ruda
spojrzała na nią sceptycznie.
– Nie bądź zazdrosna. – Mruknęła Dorcas.
Rozumiała też Lily i jej uczucia. Sama łapała się na tym, że zazdrości Katherinie
kontaktu z Syriuszem, z Huncwotami. Przez prawie dwa lata się przyjaźnili i
przez ich rozstanie reszta cierpiała. Ale
z ciebie idiotka, Meadows.
– Oczyściliśmy między sobą atmosferę. –
Zaczęła ostrożnie Parkes. Lily nie odzywała się, a nawet nie zrobiła żadnej
zniesmaczonej miny, więc blondynka już śmielej kontynuowała. – Powiedziałam mu
o Williamie. Wściekł się, co było do przewidzenia, nawet mu groził jak wrócił
do dormitorium. Och, kochany jest. James wiedział o tym, że mam brata. I teraz
nowina... Moi rodzice wiedzą, że nie jest to William. Oni nadal szukają!
– Merlinie! Katherina! – Lily pierwsza się
zerwała, żeby uściskać ją. Potem wszystkie otoczyły ją i chwilę stały tak
przytulone. Chyba nie takich wieści się spodziewały od Jamesa Pottera.
– Czyli nie będziecie się już kryli? –
Zapytała Jessica, kiedy usiadła przy małym biurku. Gmerała chwilę w swoich
projektach, ale widać było, że słucha dziewczyn.
– W sumie to nie jesteśmy razem. Ale fakt, nie
będziemy się kryli z tym, że się ze sobą spotykamy. – Odpowiedziała Katherina.
Cały czas się uśmiechała. – Will mówił, że mieli wczoraj poważną rozmowę. James
się wściekł jak się dowiedział, że Syriusz wiedział. Remus też mi zaczyna
suszyć głowę, chociaż domyślał się, że Will próbuje mnie poderwać. Przez
następne dni będziemy sobie na spokojnie wyjaśniać sprawy, które jeszcze wyjdą
na wierzch. Poza tym to ćwiczenie razem nam dobrze robi. Jak dostaniemy się we
trójkę na kursy aurorskie, to będzie nam razem łatwiej.
– Po konkursie chciałabym do was dołączyć. –
Powiedziała Dorcas, a Parkes zrobiła zdziwioną minę.
– Ale masz nie psioczyć na Blacka. Jemu też
powiem, żeby się powstrzymał. Nie chcę takiej sytuacji, że mam wybierać, które
z was jest ważniejsze. – Brunetka kiwnęła entuzjastycznie głową. – Może
wszystkie się dołączycie?
– Jasne. – Lily starała się uśmiechnąć, ale
nie wyszło jej. – W kwietniu myślę, że będzie dobrze. Jeszcze miesiąc... No i
to tylko kilka razy w tygodniu. Poza tym jak już będzie więcej osób, to fajnie.
Nie lubię sytuacji sam na sam. Wtedy czuję się dziwnie...
– ...Black mnie dziś zaczepił jak wracałam. –
Westchnęła Dorcas. – Palant z niego.
– Nie mogę się doczekać aż skończy się szkoła.
– Dodała Lily i usiadła po turecku na łóżku. – Wiecie... Dużo ostatnio myślałam
i stwierdziłam, że chyba zrobię jak Dorcas. Rzucam wszystko i robię coś dla
swojej przyszłości. Wysłałam podanie na kursy we Francji, Rosji i w Stanach
Zjednoczonych. Końcem czerwca dostanę odpowiedzi zza granicy, czy się dostałam,
a z Anglii dopiero na początku lipca. Jeśli wcześniej gdzieś się dostanę, to
nawet nie otwieram listu z Anglii.
– Lily, nie rób czegoś takiego, tylko dlatego,
że z Jamesem ci nie wyszło. – Poradziła smutno Jane, a Evans pokręciła głową.
– Jestem dobra w tym, co robię, to dlaczego
nie mogę się uczyć na lepszych kursach? Myślałam, że po szkole będę z Potterem
i nie zastanawiałam się nad innymi możliwościami rozwoju. Chcę być lepsza i to
jest powód mojej decyzji. Myślę o swoim rozwoju, a nie o tym, żeby odciąć się
od Pottera. –Wyjaśniła twardo, a Dorcas parsknęła śmiechem.
– Ja tam kierowałam się również izolacją od
Blacka. – Katherina zaśmiała się słysząc wyznanie przyjaciółki. – No co? Nie
wiecie jaka to tortura mijać go na korytarzu.
– Wiem. – Spojrzały na siebie z Lily i się zaśmiały.
– Powinnyśmy założyć jakiś klub pokrzywdzonych.
– Ale na szczęście zostały jeszcze niecałe
cztery miesiące szkoły. Bal, finał, przerwa Wielkanocna, potem będzie ciepło,
owutemy, chwila odpoczynku i koniec szkoły. Damy radę Lily. Będziemy trzymały się
razem i jakoś nam się uda. Będziemy patrzyły jak Katherina i William romansują,
jak nasza Jane podrywa nauczyciela i jak Jess bierze się za Remusa. – Ostatnie
zdania zawierały dużą dawkę sarkazmu.
– A my dwie samotne, będziemy się cieszyły, że
nie mamy takich problemów... Co ubrać na randkę, czy się malować, obejrzał się
na inną, za mało się uczy. My będziemy się śmiały, kiedy będziemy tego słuchać.
– Przybiły sobie piątki.
– Ale wy jesteście nieszczęśliwe. – Jessica
spojrzała na nie z troską, a Dorcas wzruszyła ramionami.
– Jess... Najważniejsze, że sobie z tym
radzimy. Potrzeba czasu, żeby przeszło, a ten czas jeszcze nie nadszedł. –
Wytłumaczyła Lily i otworzyła książkę, znak, że koniec rozgrzebywania ran.
Wróciły do swoich zajęć. Dorcas usiadła na swoim łóżku i wyjęła księgę z
zaklęciami. Ale nie miała do tego głowy. Nagle Francja wydała jej się za bliska
Anglii... Poza tym planowała powrót, a czuła, że potrzebuje wielu lat, na
zdystansowanie się i odkochanie.
Kocham! Twoje opowiadanie naprawdę dobrze się czyta, jest mega wciągające. Ciesze się, że znalazłaś czas i częściej wstawiasz rozdziały :D
OdpowiedzUsuńTrochę się zdziwiłam, że sprawa Willa i Katheriny tak szybko się wyjaśniła, ale mam nadzieję że może chociaż im się ułoży ;) Pozdrawiam!
Hej!
UsuńSzczerze przyznam, że od początku miałam w głowie inne rozwiązanie ich sprawy, ale ostatnio pomyślałam o tym dokładnie i całość wyglądała bardzo naiwnie. Przede wszystkim mieli ukrywać się przed Jamesem (który wiedział, że Katy ma brata, ale to nie Will). No ale wiadomo, tu ktoś zobaczy, to ktoś tam szepnie. Poza tym James to Huncwot- choć nieco ostatnio pogubiony i mniej uważny niż inni- i tak by się dowiedział. Dlatego mocno myślałam nad innym rozwiązaniem, bardziej prawdopodobnym i takie uznałam za słuszniejsze :) W sumie w moim wcześniejszym scenariuszu wyjaśniłoby się to po balu, czyli według czasu z ostatniej sceny z rozdziału to niecałe trzy tygodnie :D
Dziękuję, że ze mną jesteś- bo chyba ty mnie komentujesz co notkę, może pomyślisz o jakimś nicku, żebym miała pewność, że to jednak moja wierna Czytelniczka? :D
Również Cię pozdrawiam!
SBlackLady
Hej, muszę przyznać ci rację i pochwalić, ze dbasz o realizm. Wiele autorek wymyśla jakieś intrygi nawet się nie zastanawiając jak niedorzeczne są, także plus dla ciebie ;)
UsuńCzytałam już wiele blogów o Huncwotach i ten jest jednym z niewielu sensownie napisanych, z ciekawą fabułą, wyrazistymi postaciami. Wciągnęłam się totalnie i chce wiedzieć co dalej będzie się działo ze wszystkimi bohaterami! Mam nadzieję, że wena cię nie opuści. Nawet jeśli rzadko wstawiasz rozdziały, bo rozumiem że brak czasu jest uciążliwy, ważne że dalej się starasz i nie porzuciłaś bloga ;)
Bardzo mi miło, że odpowiadasz na moje komentarze, a jeśli pozwolisz, wolę być anonimową wierną czytelniczką xD
Hej, wybacz, że tak późno odpisuje- dopiero dziś weszłam na maila, a tu powiadomienie.
UsuńCieszę się, że mam Anonimową Wierną Czytelniczkę :P
Niedługo sesja się kończy, zostanie mi tylko praca, więc chyba będą częściej rozdziały :)
Pozdrawiam! :*
Już prawie wymarzona 25!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że Katherina i James porozmawiali ze sobą, poza tym taki opiekuńczy James to najlepszy James <3 I to jak się rzucił na Williama było boskie :D Tak sobie to właśnie wyobrażałam.
Niech Syriusz się ogarnie i walczy o Drocas bardziej! Bo jak nie, to wskoczę do komputera i skopię mu tyłek!
Ale ta suknia... Aż się nie mogę doczekać, aż ją opiszesz :D
Gratuluję kolejnego świetnego rozdziału!
25 so close! :D
UsuńJames jeszcze raz będzie się rzucał na Williama i tu zaspoileruję: to się jeszcze nie wydarzyło i na pewno do tego czasu będziesz na bieżąco :)
Łapa ma czego żałować, zdecydowanie :D
Dzięki wielkie <3