[muzyka]
Był wściekły jak diabli. Ledwo,
co wszedł do Wielkiej Sali, Syriusz powiedział mu, że Katherina go szukała i
potem poszła do Paula. Darował sobie posiłek.
Ostatnie dni były jedną wielką
porażką. Thomas i Larry wrócili rano do Niemiec, a oni jedyni rozumieli jak
bardzo czuje się źle z powodu informacji na temat jego ojca. Katherina... Nie
chciał nawet o niej myśleć, ale rozum miał inne plany. Był na nią wściekły.
Ostatnie miesiące biegała między nim a Paulem. Miotała się między jednym a drugim
i nawet nie chciała przyznać, że tak jest. Z jej perspektywy było wszystko w
porządku, a jednak każdy wkoło widział to inaczej. A on w tym wszystkim
wzbudzał współczucie, bo mimo wszystko nie potrafił tego zakończyć.
Fakt, niby ostatnio zerwała kontakt
z Paulem, ale ten ranek okazał sie być decydujący. Zrezygnował z posiłku, bo
chciał to skończyć, póki nie zdążył się rozmyślić. Wiedział, gdzie ją zastanie,
bo nawet nie chciała się z tym kryć.
James nic mu nie powiedział,
tylko spojrzał na niego z przepraszającą miną. A to nie on powinien mieć taki
wyraz twarzy. Tylko Katy. Bo ostatnie tygodnie, mimo że powierzchownie były
bardzo dobre, to tak naprawdę okazały się być złe. Na domiar złego Parkes
umyślało się prywatne śledztwo i zdobyła dane jego ojca.
I ta wiadomość go załamała, bo
mimo wszystko nie chciał wiedzieć.
Zawsze był on, mama i dziadkowie.
Jego ojca nigdy miało nie być.
Ale Katy zniszczyła obraz jego
rodziny i nikt, nie rozumiał dokładnie, co się dzieje w jego głowie. Nawet on
sam.
– Will, ty już po śniadaniu? – Przekleństwo
wyrwało mu się z ust, gdy na pierwszym piętrze wpadł na Jane. Gdyby Hogwart
wiedział, co jest między nią a Paulem, to byłaby kolejną osobą godną
pożałowania. Jej szare, duże oczy wzbudzały nagłą sympatię. Po nich było widać,
że Jane jest wrażliwa i dobra.
– Idę do Parkersona. Katy tam jest od rana. –
Jej oczy zrobiły się bardziej okrągłe i po chwili zalśniły w nich łzy. Przez
chwilę miał wrażenie, że nie jest zrozpaczona, lecz wzruszona.
– Idę z tobą. – Pociągnęła nosem, zapewne po
to, żeby się nie rozpłakać. – Katy, ci coś powiedziała?
– Dwa dni temu podobno miała urwać z nim
kontakt, a dziś u niego siedzi. – Powiedział ze złością. – To chyba mówi samo
za siebie. Dałem jej wybór i chyba wybrała.
– Och, Will. – Rzuciła miękko Jane, a on
spojrzał na nią zdziwiony. Kolejna osoba patrzyła na niego z litością i
zaczynał tego nienawidzić.
– Zastanawiam się, co się musi stać, żebyś
zaczęła krzyczeć. Zawsze jesteś taka spokojna, Jane. Nawet teraz. Wiesz, że
przez pewien czas zmieniałyście się z Katy w gabinecie Paula? Czasami miałem
wrażenie, że na siebie wpadałyście. – Pokręcił głową zupełnie nie rozumiejąc. –
Jesteś lojalna wobec niej, ale to nie działa w drugą stronę.
– Och, Will. – Elliot miała na ustach mały
uśmiech. – Do niedawna miałam takie odczucia. Ale kilka dni temu usiadłam nad
jeziorem i pomyślałam nad tym szerzej. Znam Katherinę dłużej i lepiej niż ty.
Chyba nawet James nie zna Katy, tak jak ja. Przyjaźnimy się prawie od początku
i gdyby Katherinę coś łączyło z Paulem, to najpierw przyszłaby do mnie, a nie
do niego. Ich relacja nie ma takiego charakteru jak myślisz.
– Ludzie się zmieniają Jane, a ty jesteś zbyt
naiwna. – Kartney przystanął przed drzwiami do sali i otworzył je. Na końcu
sali znajdowały się drewniane schody i drzwi, które prowadziły do gabinetu
Paula. – Przekonamy się?
– Gdybym była mniej miła, to bym się z tobą
założyła o sto galeonów. – Mruknęła pod nosem blondynka.
– Gdybym był w mniej podłym nastroju, to bym
przyjął zakład. – Odpowiedział jej równie cicho i przeszli ramię w ramię przez
salę. Pozwolił sobie na zaniechanie manier i wszedł na schody jako pierwszy.
Poczekał z otwarciem drzwi, dopóki nie poczuł, że Jane jest za nim. Nie bawił
się w pukanie, bo po co? Otworzył drzwi. Myślał, że nie poczuje się gorzej, ale
jednak. Wziął głęboki oddech, żeby nieco się uspokoić. Miał ochotę pokonać
dzielącą ich odległość, oderwać Parkersona od Katheriny i dać mu w twarz.
Ale zdołał przejść przez próg ze
spokojem. Za nim weszła Jane i zaszlochała głośno na widok płaczącej Katheriny,
wtulonej w Paula.
Jego dziewczyna spojrzała na nich opuchniętymi oczyma i roześmiała
się przez łzy.
Teraz to miał ochotę przyłożyć i
jej.
– Już wiesz? – Zapytała Jane, a Katy kiwnęła
głową zapłakana. Dosłownie go zamurowało, kiedy Elliot podeszła do przyjaciółki
i przytuliła ją mocno. Spojrzał na Paula, który patrzył na nie. Był
zdecydowanie mocno poruszony i jego wzrok przepełniony był czułością. Stał tak
dłuższą chwilę, nie wiedząc jak się zachować. Miał nadzieję, że faktycznie Jane
zacznie krzyczeć, rzucać przedmiotami i wyżywać się na tej dwójce. Coś
zdecydowanie było nie tak i stał po prostu zszokowany zachowaniem Elliot.
– Will? – Katy spojrzała na niego ponad
ramieniem przyjaciółki. – Szukałam cię rano.
– Lepiej pogadajcie na zewnątrz. – Jane
odsunęła się od niej i uśmiechnęła się lekko. – Dobrze mu to zrobić. Myśli, że
wybrałaś Paula.
– Co? – Parkes otarła szybko łzy i spojrzała
na niego zdziwiona. – Wrócimy za chwilę.
Podeszła do wciąż milczącego
Williama i mimo że nie chciał, to chwyciła go za rękę. Wyprowadziła go do sali
i tam usiadła przy biurku. Poczekała chwilę, aż Kartney wreszcie usiądzie i
zrobił to. Usiadł naprzeciwko niej i czekał aż, to ona zacznie mówić. To nie on
musiał się tłumaczyć. Spojrzał na nią, kiedy westchnęła. Uśmiechała się do
niego delikatnie, a jej opuchnięte od płaczu oczy wyrażały najczystszą
szczerość, która zaczęła łagodzić jego gniew.
– Paul to mój brat. – Zaśmiała się nerwowo i w
jej oczach zalśniły łzy. – Zorientowałam się rano. Byłeś pierwszą osobą do
której chciałam z tym iść. Syriusz powiedział, że widziałeś się z Olivią, a
potem gdzieś zniknąłeś. Ostatnie dni były dla nas trochę ciężkie. Byłeś na mnie
obrażony, więc stwierdziłam, że nie będę cię dalej szukała, tylko od razu pójdę
do Paula, bo za pięć dni kończy tutaj pracę i pewnie do lipca nie będę go
widziała. Nie mogłam tracić więcej czasu. Cały czas był pod moim nosem!
– Merlinie Katy! – Czuł jak jeden, duży kamień
spada z jego serca.
– Wiem! To jakiś obłęd! Ale chciałabym z wami
o tym porozmawiać później. – Spojrzała na niego przepraszająco i chwyciła jego
dłonie. – Wiem, że nie powinnam się wtrącać w sprawie twojego ojca. Wiem, że
nie chciałbyś wiedzieć, ale mimo wszystko gryzłoby cię to przez całe życie,
dlatego jak tylko Maria powiedziała mi o tym, że przyjaźniła się w twoją matką,
to dopytałam o niego. Potem zdecydowałam się, że jednak ci powiem, bo
przynajmniej teraz wiesz, że twój ojciec zmarł, zanim twoja mama mu
powiedziała, że jest w ciąży. Przykro mi William, że odebrałeś to w inny
sposób. Chciałam po prostu, żeby cię to już nigdy nie martwiło. Żebyś nie żył z
pewnością, że ojciec nie chciał cię znać, lub, co gorsza, ktoś wykorzystał twoją
matkę. Tak nie było. Maria mi powiedziała, że byli dla siebie idealni. Twój
ojciec z pewnością bardzo by cię kochał.
– Katy... – Powiedział miękko i chwycił jej
dłonie.
– Twoi dziadkowie żyją, co zamierzasz zrobić?
– Zapytała, a on chwilę milczał.
– Nic. Nie mieli pojęcia o tym, że mają wnuka.
Może i będę spokojniejszy z myślą, że tata zmarł zanim mama mu powiedziała. Nie
będę niepokoił obcych mi ludzi. Sam nie czuję, żeby to było potrzebne dla mnie.
– Dostrzegł, że spodziewała się innej odpowiedzi, ale jedynie kiwnęła głową.
– Przez cały ten czas, jak Paul był w
Hogwarcie nie poczułam niczego niestosownego. Fakt, poczułam, że jest między
nami jakaś więź i wreszcie wiem, co to jest, ale nigdy nie pomyślałam o nim
jako o materiale do romansu. Chciałabym żebyś wiedział. – Czuł się jak kretyn.
Jeszcze kwadrans temu był na nią wściekły i miał ochotę zakończyć z nią
związek. Był przekonany o jej nieszczerości wobec niego, a tak naprawdę mówiła
mu cały czas prawdę. Tylko on był zbyt zazdrosny i uparty.
– Obiecuję, że już nigdy tak się nie zachowam.
Tylko zawsze mi mów, co myślisz, Katy. Nigdy już nie zwątpię w twoją szczerość.
– Uśmiechnęła się do niego szeroko i wstała ze swojego miejsca, po to, by
usiąść mu na kolanach i pocałować go czule.
*******
Lily była mocno zdziwiona, kiedy
weszła do sali, gdzie mieli dodatkowe zajęcia i zobaczyła, że nie tylko ona
była zaproszona na to spotkanie. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy dostrzegła
Dorcas, którą nie widziała od wczorajszego wieczora. Siedziała ze spuszczoną
głową, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Jane i Katy o czymś szeptały
do siebie, Jess przeglądała Proroka Codziennego, a James i Remus śmiali się z
czegoś. Syriusz stał obok Pottera, ale cały czas patrzył na brunetkę. Lily od
kilku dni obserwowała, to, jak jej przyjaciółka cichnie, gaśnie w oczach i
staje się bardziej nerwowa. Ale dostrzegła, że i Black to zauważa. Na początku
jedynie było zdziwienie, ale teraz widziała, że Syriusz zaczyna się martwić.
Zamknęła za sobą drzwi, zwracając
tym samym na siebie uwagę. Spojrzeli na siebie z Jamesem w tej samej chwili, a
on się do niej uśmiechnął, kontynuując rozmowę z Lupinem.
Poczuła to głupie łaskotanie w
brzuchu i miała nadzieję, że się nie zarumieni.
Od jakiegoś czasu łapali się z
Jamesem na przyglądaniu. Nadal nie rozmawiali. Tylko patrzyli się na siebie. A
ona zaczynała głupieć.
No bo przecież z nią zerwał,
znała nawet prawdziwy powód i po dość mocnych przemyśleniach uznała, że to był
bardzo głupi powód, ale dostrzegła w nim odrobinę rycerskości.
Minęło trochę czasu,
zdystansowała się, nie krzywiła się już nawet na jego widok, zweryfikowała
swoje plany na najbliższy rok, zrobiła krok naprzód.
A on śmie się teraz do niej
uśmiechać.
A ona czuje, że zbliża się
trzęsienie ziemi i zniszczy to, co zdążyła w te dwa miesiące odbudować, po
huraganie, który jej podarował na urodziny.
– Coś się stało? – Minęła chwila nim ogarnęła
swoje myśli i ponownie zastanowiła się nad celem spotkania. Katy kiwnęła głową
i uśmiechnęła się szeroko. Evans spojrzała na nią jak na wariatkę, bo trochę
tak wyglądała. Ostatni czas był dla nich trudny, więc naprawdę musiało stać się
coś dobrego.
– Voldemort nie żyje? – Zapytała, a Katy
spojrzała na nią z powątpieniem.
– To ty byś nam przyniosła te dobre nowiny, a
nie ja. – Parkes machnęła ręką. – Trzeba czekać na Paula i Willa.
– Dostałam wybitnego z eseju? – Zgadywała dalej
Lily, a Jess parsknęła śmiechem.
– Dogadali się? – Syriusz gwizdnął cicho. –
Tego się nie spodziewałem.
– Albo się pozabijali. – Parsknął James.
– Sądzę, że Katherina nie byłaby tak
szczęśliwa. – Stwierdził Remus i zbliżył się do dziewczyn.
– Jesteśmy po treningu Katy, wiesz, że musimy
teraz coś zjeść, bo padamy. – Jęknął Syriusz. – Mogłabyś pośpieszyć chłopaków.
– Och, zamknij się. Jęczysz jak baba, Black. –
Zrobiło się dziwnie cicho po tej uwadze Dorcas. Zapewne dawniej Syriusz, by
odpowiedział jakąś złośliwością, ale obecnie stał zdziwiony, bo w głosie
Meadows nigdy nie było tyle jadu i agresji. Częściej było dużo ironii, złości,
ale nigdy nie było tak negatywnego wydźwięku.
– Dor... – Katherina podeszła do przyjaciółki
i coś jej szepnęła do ucha, ale Lily nie dosłyszała. Meadows ponownie spuściła
wzrok i pokręciła głową.
– Zostanę... To dla ciebie ważne. – Zdołała
usłyszeć szept brunetki. W ciszy czekali aż Will i Paul wyjdą, i na szczęście
nie trwało to długo. Katherina nagle odzyskała dobry humor i gdy chłopaki
podeszli bliżej, jej prawie opadła szczęka, gdy blondynka przykleiła się do
boku Paula. I aż pisnęła.
Poczuła się jakby cały
wszechświat wybuchnął.
Zakryła usta, gdy zaczęła się
nerwowo śmiać i spojrzała na przyjaciół. Oprócz Jane, Willa i Katy, to wszyscy
na nią spojrzeli na nią jak na idiotkę. Nawet Dorcas.
– Nie wierzę! – Powiedziała podekscytowana i
wskazała na nich ręką. – Spójrzcie na nich!
– Tak, Lily. – Katherina parsknęła śmiechem. –
Przedstawiam wam mojego brata.
– Jaja chyba sobie robisz. – Parsknął James i
spojrzał na Paula ze złością.
– Mają taki sam kolor oczu i nawet włosy też
mają kręcone. – Powiedziała cicho Jane.
– Kiedy tak w ogóle się zorientowałaś? –
Zapytała Katy, nie zwracając uwagi na Jamesa. Elliot zarumieniła się.
– Paul zmieniał koszulę i dostrzegłam znamię
na piersi. Kilka razy jak na mnie spojrzał, czy coś powiedział miałam dziwnie
znajome uczucie. Pomyślałam o tym trochę i mi się złożyło. Dużo się tobą
interesował... – Zaczęła, ale Potter jej przerwał.
– ...Jak to: Paul zmieniał koszulę... Jane, do
cholery, sypiasz z nauczycielem? – Wybuchnął, a Black parsknął śmiechem.
– Toś się obudził chłopie. – Zaczął się śmiać,
ale przestał na widok wzroku jaki posłała mu Dorcas.
– Nie sypiamy ze sobą... Jeszcze. – Powiedział
Paul, a Jane zarumieniła się też na szyi. – Jesteśmy razem.
– Pojawiasz się nie wiadomo skąd, gnębisz
Katherinę, potem dobierasz się do Jane, a teraz jesteś bratem Katy? Dobra
bajeczka, ale nie nabierzesz jej rodziców. Jak tylko się dowiedzą, to możesz
pakować walizki do Azkabanu, bo pewnie dadzą ci jeszcze kilka miesięcy za
kontakty z uczennicą i... – Przerwała mu Dorcas.
– Och, weź się zamknij i ty, Potter. –
Zeskoczyła z ławki, stanęła przed nim i patrzyła na niego ze złością. –
Zachowujecie się jak dupki, ty i Black. Katherina przez kilka tygodni starała
się udowodnić, że to nie Will jest jej bratem. Tymczasem ty o wszystkim
wiedziałeś i zamiast namówić jej rodziców do powiedzenia jej prawdy, to kryłeś
razem z nimi i okłamywałeś ją. Poza tym, to Paul nie jest nauczycielem, a
pracownikiem Ministerstwa. Nie mamy wystawianej oceny z jego zajęć, więc nie
robią nic nieetycznego. A teraz spójrz na nich. Oczy mają jak Ognista, a włosy
i twarz to pieprzone kupidyny. Jane mówi też o znamieniu na jego piersi. Trudno
coś takiego podrobić. Zapewne zaraz uraczy was opowieścią jak do tego doszło.
Pozwól im wyjaśnić i potem rób awanturę, jeśli uznasz to za słuszne.
– Mówcie. – Lily miała ochotę przywalić
Jamesowi, gdy zrobił taki gest, jakby łaskawie pozwolił im mówić. Patrzył z
niechęcią w oczy Dorcas i czuła, że cisną mu się na usta niemiłe słowa.
Chwyciła Dorcas pod ramię i odciągnęła od niego.
– Uspokój się, Dor. Nie wyżywaj się na przyjaciołach.
– Szepnęła jej Evans. Nie odpowiedziała jej, co uznała za dobry znak.
– Więc? – Zapytał James, a Paul westchnął i
usiadł na ławce.
– Zacznę od tego, że dzieciństwo spędziłem
trochę w izolacji. Teraz, z perspektywy czasu, widzę to wyraźnie. Maria czyli
moja niby –matka, wybierała i dopuszczała do nas osoby, które według niej mogły
być godne zaufania i nie węszyłyby. Mój ojciec podobno nie żył i nie zdążyła mu
powiedzieć o mnie. Wyjechała na wschód, żeby uciec przed wszystkim i zacząć
życie na nowo. Okazałem się zdolnym dzieciakiem i załatwiła nauczanie indywidualne,
co pozwoliło mi ukończyć wcześniej szkołę. Wmówiła mi też, że miałem brata
bliźniaka, który zmarł. Mam nawet fotografię ze szpitala, taką samą jaką ma
Katherina. Jakieś cztery lata temu zaczęła dziwnie się zachowywać, ale nic nie
podejrzewałem, bo czasami jej odbijało w kwestii bezpieczeństwa i nie ufała
nikomu. Zapewne wtedy rodzice Katy wpadli na jej trop i podsunęła im Williama.
Półtora roku temu musiałem mieć zrobiony komplet badań, żeby dostać się na
kursy. Marie często oddawała krew, bo ma grupę 0, co znaczy, że jest
uniwersalnym dawcą. Mi wyszła grupa AB i zdziwiłem się, bo raczej nie
powinienem mieć takiej grupy krwi. Zrobiłem kilka dodatkowych badań i wyszło to
samo. Potem zrobiłem testy genetyczne. Spłukałem się, ale przynajmniej miałem
pewność. Zapytałem ją i dala mi odpowiedź. Rodzice Katheriny mieli myśleć o
karierze, a z dwojgiem dzieci by nie wyszło. Mieli zostawić najstarsze dziecko,
a ja podobno urodziłem się drugi, więc mnie oddali. Nie podała żadnych danych,
jedynie wymsknęło jej się imię Katy. Zdecydowałem się na kurs w Anglii i dostałem
po pewnym czasie pracę w Ministerstwie Magii, w Departamencie Przestrzegania
Praw Czarodziejów. Wiedziałem, że Katy jest na szóstym roku, ale nie znalazłem
sposobu, żeby ją odnaleźć. Dane są chronione, a ja byłem żółtodziobem. Zdolnym,
ale jednak świeży i w dodatku z Bułgarii. Przed wakacjami pracowałem w Archiwum
i podsłuchałem rozmowę Charlusa Pottera z Robertem Parkesem. Ojciec Katy mówił,
że mają misję z Zakonu Feniksa i muszą przerwać poszukiwanie syna, a podobno
wpadli na jakiś trop i ktoś ma dla nich informacje. Nie powiem, tak się
zdziwiłem, że miałem go pod nosem, że kilka teczek wypadło mi z rąk. Myślałem,
że mnie zabiją jak mnie złapali. Wybrnąłem z tego, bo słyszałem wcześniej
plotki o Zakonie i powiedziałem, że chce się przyłączyć, i tak się zaczęło. Poznałem
kilku aurorów i innych członków Zakonu, ale jeszcze nigdy nie spotkałem
Caroline. Roberta spotykałem czasami w pracy. We wrześniu dowiedziałem się, że
potrzebują kogoś do prowadzenia zajęć. Przygotowałem program i zgłosiłem się.
Dostałem tę fuchę i mogłem poznać Katy. Cóż... Wiedziałem już, że jednak mnie
nie oddano, tylko Maria zabrała mnie ze szpitala. Nie sądziłem jednak, że
Katherina o niczym nie wie. Zacząłem prowadzić zajęcia, ona spotykała się z tym
całym Gregorym, miała problemy i była zawieszona. No nie tak wyobrażałem sobie
moją siostrę. Przykręcałem jej śrubę, bo myślałem, że może moja pozycja coś
zmieni. Jednocześnie narzekałem na nią do McGonagall, że jest wyrywna i
pyskata. Myślałem, że jest taka zawsze. Wszyscy trzymaliście się blisko i
martwiliście się o nią. I zrozumiałem, że powierzchownie ją oceniłem. Bo jedna
osoba mogłaby oszaleć na punkcie tamtej Katheriny, ale nie ósemka. Jako nauczyciel miałem wgląd do waszych ocen
i postępów. Do końca szóstego roku Katy miała bardzo dobre oceny i dobrą
opinię. Dopiero od września coś było nie tak. W połowie listopada już była
spokojniejsza i spuściłem z tonu. Katherina zaczęła mi ufać i poznawaliśmy się
powoli. Po świętach wszystko już działo się szybko. Dowiedziała się, że ma
brata bliźniaka i myślała, że to Will. Pomagałem, rozmawiałem, pocieszałem i
podsuwałem pomysły. Dowiedziałem się, że Maria będzie na finałach, jako że nadal
była pielęgniarką w Magicstadt, powiedziałem o tym Jane, a ona Katy. Ja z kolei
powiedziałem Maria, co ma mówić. Czas gonił, ale dała radę.
– Dlaczego jej nie powiedziałeś? – Zapytał
James nadal patrząc na niego nieufnie.
– Był czas, a ona ma być aurorem, James. Miała
wskazówki, zrobiła przesłuchanie i przebadała materiał. Rozwiązała zagadkę...
Sądziłem, że zorientuje się, kiedy już otwarcie mówiłem, że jej brat jest
blisko. – Popatrzył na nią z czułością a ona uśmiechnęła się.
– Wmawialiście mi, że łączy nas coś więcej i
przez to chyba, nie mogłam dobrze o tym pomyśleć. Dziś rano podpisywałam pracę
dla Paula. – Zaśmiała się i otarła łzę. – Napisałam swoje nazwisko, a potem
zaczęłam pisać jego nazwisko, jako osoby sprawdzającej. Cały sęk w tym, że niektóre
literki pisze jak mój ojciec. Napisałam ponownie moje nazwisko i
przekształciłam literkę "s" w "r". Marie zrobiła to samo z
aktem urodzenia. Zmieniła literkę "s" na "r" i dopisała
końcówkę "son". Wpisała też imię i resztę danych swoich. Po urodzeniu,
akt musiał zawierać tylko nazwisko Parkes, bez danych rodziców inaczej nie
dałoby się zrobić tego przekrętu. Dzięki temu miał prawdziwy akt urodzenia i
nie wzbudzał podejrzeń przy przeprowadzce za granicę. Tak myślę.
– Dobrze myślisz. – Paul kiwnął głową. –
Rozmawiałem z Marią i wiem, że planowała to zrobić. W akcie urodzenia mam
wpisane, że ojcem jest Thomas Parkerson, mugol. Jak ktoś pytał, co się z nim
stało, to mówiła, że zginął w wypadku samochodowym, zanim dowiedziała się o
ciąży. Miała spokój i trzymała mnie w częściowym ukryciu w Bułgarii. Rodzice
Katy zaczęli węszyć i zmarła matka Willa, więc wykorzystała sytuację.
Powiedziała im, że to Natalie porwała dziecko po tym jak poroniła. Zrobiła też
testy. Regularnie robiła mi badania, więc nie dziwiło mnie, że chce mojej krwi.
Nie wiem jak to możliwe, że rodzice Katheriny nie dali się nabrać.
– Na początku wierzyli, ale Will spędzał z
nimi wakacje i ciocia powiedziała mamie, że nie czuje matczynej miłości.
Polubiła Willa i to bardzo, ale nie była to bezgraniczna miłość matki do
dziecka. Porozmawiała z wujem i chyba też miał podobne odczucia, chociaż raczej
jest racjonalistą i na papierze miał napisane, że jest ojcem. Na szczęście
posłuchał intuicji i szukali dalej. W sumie nadal szukają. – Powiedział James.
Pokręcił głową i zaśmiał się, próbując zatuszować niezręczność. – Przepraszam.
Faktycznie jestem w gorącej wodzie kąpany. Co zamierzacie?
– Wracam w przerwie Wielkanocnej do domu. Paul
do nas dołączy i porozmawiamy z rodzicami. Na pewno będą testy, ale to tylko
dla formalności. Wrócę do Hogwartu, Paul będzie nadal pracował w Ministerstwie,
będzie kończył kurs i zapewne będzie budował więź z rodzicami. – Katherina
uśmiechnęła się do Jamesa z wdzięcznością, bo uwierzył, choć to dość
nieprawdopodobna historia.
– Nam pozostało czekać do lipca. – Potter
spoglądał to na nią, to na Paula. – Rzeczywiście jesteście do siebie bardzo
podobni. Przecież nasza rodzina oszaleje.
– Pomyśl o moich dziadkach, James. – Katherina
zaśmiała się i z oczu pociekły jej łzy.
– Uhm... – Dorcas chrząknęła i zeskoczyła z
ławki, na której siedziała. Zaczęła mówić cicho i patrzyła tylko na Katy. – Nie
miej mi za złe. Naprawdę cieszę się, że wreszcie się ułożyło, ale ja już muszę
iść. Naprawdę się cieszę.
– Wiem Dor... Porozmawiamy później. – Lily spojrzała
ostrzegawczo na Syriusza, który otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale dobrze
odczytał ukrytą wiadomość w jej spojrzeniu i nie odezwał się. Było słychać, że
Meadows jest przykro, że nie potrafi się cieszyć ze szczęścia Katheriny. Parkes
też to rozumiała i nie zdziwiła się, jak chwilę później brunetka wyszła z sali.
– Co się z nią dzieje? – Zapytał Syriusz i
spojrzał na Evans, a ona tylko wzruszyła ramionami.
– Ciężki okres. – Black nie skomentował tego,
bo nie wypadało. Mimo wszystko, miała ochotę się roześmiać, że mężczyźni tak
reagują na ten temat. Ale Dorcas dzięki temu miała kilka dni spokoju od
ciekawskich oczu, które zdawały się obserwować każdy jej ruch. Ponownie
spojrzała na Katy i Paula, którzy zaczęli wtajemniczać ich w swoje wspólne
plany na lipiec. Mimo, że nikt nie powiedział tego na głos, było wiadomo, że
ich paczka liczy jedną osobę więcej.
*******
Nie potrafiła powstrzymać się od
płaczu, kiedy przyszedł czas ich rozstania. Byli jedynie na etapie całowania i
zaczęła żałować, że ich romans nie jest na poważniejszym poziomie. Cóż... Jane
nie miała pewności, że gdy skończy Hogwart, ona i Paul znów będą razem.
Obiecali pisać do siebie przez najbliższe dwa miesiące, ale skąd miała
wiedzieć, że jej odpisze?
Pozostało jej tylko płakać w jego
ramionach. Przyszli go pożegnać, a ona mimo że przygotowywała się kilka dni na
ten moment, to i tak nie była gotowa na rozstanie.
Poczekała aż każdy pożegna się z
nim. Przez te kilka dni, kiedy było wiadomo, że on i Katherina to bliźniaki ich
paczka jakby na nowo się zbliżyła. W dziewiątkę spędzali popołudnia. Brakowało
tylko Dorcas, ale było to zrozumiałe. Jane i Katy zapewniały Paula, że gdyby
nie jej osobiste problemy, to starałaby się go poznać. Obiecały, że w lipcu na
pewno ta dwójka nadrobi zaległości. Parkes chciała, żeby był dobrze przyjęty w
paczce, ale nie musiała się o to martwić, bo zyskał ich sympatię już na
zajęciach. Teraz była to tylko kwestia lepszego poznania.
Powóz czekał i wiedziała, że nie
można już tego dłużej przeciągać. Gładził ją dłonią po plecach i niechętnie się
od niego odsunęła. Spojrzała mu w oczy, starając się ukryć strach przed tym, że
go traci.
– Będę tęskniła. – Wyszeptała. Położył dłoń na
jej policzku i ucałował ją w czoło.
– Też będę tęsknił. – Ledwo słyszała, co do
niej szepta. – Chyba cię kocham, Jane.
– Ja ciebie też. – Odpowiedziała zanim
pocałował jej w usta.
I wiedziała, że na pewno odpisze
i poczeka na nią do lipca.
*******
Syriusz stał na peronie z
Jamesem. Zdążyli się pożegnać z Katheriną, Lily, Williamem i Remusem. Jessica i
Jane zostały w Hogwarcie. A Dorcas... Wiedział, że coś jest nie tak, bo całą
podróż spędziła na korytarzu i szybko stracił ją z oczu, kiedy pociąg zatrzymał
się w Londynie. Nie był pewny, czy w ogóle pożegnała się z przyjaciółkami.
Zaczynał poważnie martwić się o
nią. Dziwiło go, że ich rozstanie przeżyła w miarę spokojnie. Spodziewał się,
że będzie zrozpaczona, ale ona była chodzącą wściekłością i nigdy by nie
pomyślał, że potrafi doprowadzić ją do takiego stanu. Potem pojawił się Jules i
sam był chodzącą furią. Meadows ciskała gromami w jego stronę i jednocześnie
flirtowała z Francuzikiem. Był zazdrosny jak cholera, wściekły jak cholera i
kochał ją bardziej niż kiedykolwiek.
Chciał powrotu i zaczął walczyć o
swoje. W sumie to nie walczył. Po prostu odstraszał wszystkich facetów i modlił
się, żeby Voldemort szybko został pokonany, bo wtedy mógł o nią zawalczyć.
A od dwóch tygodni widział, że
coś jest nie tak. Lily tłumaczyła to niby –okresem, ale raczej tak długo by to
nie trwało. Na zajęciach siedziała cicho, na posiłki rzadko przychodziła...
Gdyby nie mapa Huncwotów, to czasami zastanawiałby się, czy jeszcze żyje.
Dostrzegł ją. Stała koło jednej z
kolumn i zaczął iść w jej stronę. Musiał się dowiedzieć od niej, co się dzieje.
Przepychał się między uczniami i
jednocześnie starał się nie spuszczać z niej wzroku. Odwróciła się, tak, że
widział jej profil. Był już naprawdę blisko i wtedy podszedł do niej jakiś
mężczyzna. Przytuliła się do niego na chwilę a on chwycił rączkę jej kufra.
– Przepraszam, że musiałaś czekać, kochanie. –
Odpowiedziała mu coś, ale nie usłyszał, bo zaczęli się oddalać. Stał tylko jak
sparaliżowany, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.
Tak dużo czasu poświęcał na jej
obserwacji i odstraszaniu potencjalnych chłopaków, i przeoczył jednego z nich.
Tylko skąd, do cholery
wytrzasnęła dużo starszego faceta? Gdzie, do cholery go poznała? I dlaczego
Katherina mu o tym nie powiedziała?
– Nie będę dźwigał twoich bagaży. – Spojrzał
na Jamesa i zastanawiał się chwilę nad tym, czy mu powiedzieć o tym co widział.
– Widziałem Dorcas z jakimś facetem. Była z
nim dość blisko. Mógł mieć z czterdzieści lat. – James gwizdnął i podrapał się
po głowie.
– Przykro mi, stary. – Black parsknął cicho. –
Wiem, że to moja wina.
– Już nie da się tego naprawić. – Szepnął do
siebie i chwycił swój kufer. Myślał, że przerwa Wielkanocna u Potterów to
będzie świetna zabawa, ale wiedział, że i tak cały czas będzie miał w głowie
Meadows...
W ramionach tego faceta.
*******
Była mocno zdziwiona, gdy Will
oznajmił, że jedzie do dziadków i wróci dopiero w niedzielę. Jej rodzice
zrozumieli, że stęsknił się za dziadkami i zaprosili ich na obiad w Wielkanoc.
Nie mogli się pożegnać na te
kilka dni, tak jakby chcieli, więc tylko mu pomachała. Matka spojrzała na nią z
troską i Katherina miała nadzieję, że rodzice nie powiedzą czegoś, co ją
zdenerwuje.
– Schudłaś. – Uśmiechnęła się słabo do matki.
– Zaczęłam biegać z chłopakami. – Wzruszyła
ramionami i spojrzała wyczekująco na ojca.
– Nadal kursy aurorskie? – Zapytał, a ona
kiwnęła głową. Jego mina była bardzo niezadowolona.
– Mamy dla ciebie niespodziankę w domu. –
Caroline uśmiechnęła się z radością, a Katy odwzajemniła gest.
– Też mam dla was niespodziankę. O osiemnastej
będziemy mieć gościa. – Chwyciła matkę pod ramię i udały się w głąb peronu,
żeby za jedną ze ścian teleportować się na Kamienne Wzgórze.
Nigdy nie lubiła tego uczucia. Ze
wszystkich środków transportu uwielbiała Błędnego Rycerza i proszek Fiuu.
Teleportacja, choć szybka, była dla niej nieprzyjemna. W wakacje miała iść na
dodatkowy kurs, bo na szóstym roku czuła, że ledwo zdała.
Chwyciła ramię ojca i przez
chwilę czuła niemiłe szarpnięcie w brzuchu. Otworzyła oczy i odgarnęła włosy z
twarzy. Spojrzała to na ojca, to na matkę.
– Remontujecie drugą część domu? – Zapytała i
zaklaskała w dłonie jak mała dziewczynka. Uśmiechnęła się promiennie i pobiegła
w stronę domu, zostawiając rodziców w tyle. Wpadła do środka i krzyknęła, bo
prawie wpadła na dwie osoby stojące w korytarzu.
– Moja mała Katy! – Siwy staruszek porwał ją w
ramiona zanim zdołała cokolwiek powiedzieć. Nadal przewyższał wzrostem jej ojca
i zdziwiła się, że ma jeszcze siłę by ją podnieść.
– Dziadziuś! – Przytuliła się mocno do dziadka
i gdy ją opuścił, przytuliła mocno staruszkę obok. – Babcia! Wy jesteście tą
niespodzianką!
– Ty kiedyś też byłaś, moja droga. – Babcia
uszczypnęła ją w policzek, a ona zaśmiała się. Dziadkowie Paesegood byli jej
jedynymi, żyjącymi dziadkami.
– Zniknęliście na wiele miesięcy. Gdzie
byliście? – Zapytała, gdy usiedli w salonie, a jej rodzice dołączyli do nich.
– Kupiliśmi kawałek ziemi z domkiem w
Hiszpanii. Spodoba ci się tam, na pewno. – Dziadek mrugnął do niej okiem. –
Zakon Feniksa nas znalazł i postanowiliśmy wrócić na stałe do Anglii.
Zapomnieliśmy o prezencie na siedemnaste urodziny. Babcia uznała, że domek ci
się przyda. Choćby na małe wypady, żeby nabrać sił.
– Merlinie! Dziękuję! – Uśmiechnęła się
jeszcze szerzej i uścisnęła ich dłonie. – To dlatego remontujecie drugą część
domu?
– Rodzina się powiększa, moja droga. – Jej
babcia uśmiechnęła się tajemniczo. – Trzeba się jakoś pomieścić. I to tak, żeby
nawzajem sobie nie przeszkadzać.
– O tak... Już zapomniałem jak to mieszkać z
teściami. – Zaśmiał się ojciec Katheriny i podał wszystkim szklanki z Ognistą
Whisky.
– Robercie! – Babcia Katy wyjęła jej szklankę
z dłoni. – Nie zamierzasz mi chyba rozpijać wnuczki?
– Trisha, Katy już urosła. – Upomniał ją mąż,
a ona zacmokała niezadowolona.
– Mają ją na oku. – Zwróciła się do blondynki
całkowicie poważnie. – Jesteś już w Zakonie moja droga, a potem będziesz na
kursach, och to pewne. Wiadomo jakie miałaś problemy i uważnie cię obserwują, w
razie jakbyś zrobiła jakąś głupotę. Lepiej żebyś do końca szkoły nie została
przyłapana na czymś, co może splamić twoje nieco już nadszarpnięte, dobre imię.
– I tak cię nie posłucha. Pół wakacji
próbowałem jej przemówić do rozsądku. – Katy spojrzała na ojca i już miała mu
odpowiedzieć, ale jak zawsze uprzedziła ją babcia.
– Używałeś złych argumentów, mój drogi. –
Parkes ją uwielbiała. Jej babcia była wróżbitką i intuicja rzadko ją zawodziła.
Potyczki jej ojca z teściową były miłe dla ucha i bardzo zabawne. Jej ojciec
twardo stąpał po ziemi i wielu rzeczy do siebie nie dopuszczał, z kolei babcia
była całkowitym przeciwieństwem.
– Ty Katy też miałaś jakąś niespodziankę. –
Blondynka spojrzała na matkę i uśmiechnęła się lekko.
– To później. Pozwolicie, że pójdę się
rozpakować i odpocząć? – Wstała z fotela i za pomocą czarów przetransportowała
kufer do swojej sypialni.
Uwielbiała w swoim domu to, że
nie musiała spieszyć się z kąpielą. Straciła rachubę czasu, wyszła z łazienki,
ubrała się w coś wygodnego i poczuła lekki stres.
Nie przygotowała sobie żadnej
przemowy i teraz zamierzała mniej więcej poćwiczyć co powie. Stanęła przy dużym
lustrze i zaczęła ćwiczyć.
– Mamo, tato, poznajcie mojego brata. To Paul.
Tak tato, wiem, że potrzebujesz dowodu, dlatego jeszcze dziś możemy udać się do
Munga. Nie mamo, jestem pewna... – Jęknęła głośno i opadła na łóżko. Poczuła
się głupio i zamknęła oczy, zażenowana swoimi umiejętnościami aktorskimi.
Lepiej wychodziła jej improwizacja i wypadała wtedy naprawdę przekonywująco.
Usłyszała pukanie do drzwi i po chwili wszedł ojciec.
– Spodziewasz się kogoś wcześniej? Dziadek
zauważył z okna salonu, że ktoś idzie. – Powiedział jej ojciec i odwrócił głowę
nasłuchując. – Właśnie puka.
– Czekaj! – Katy zerwała się dopiero po
chwili, kiedy dotarło do niej, że możliwe, iż Paul jednak pojawi się wcześniej.
Wyszła z pokoju i zbiegła ze schodów, akurat w momencie jak ojciec otworzył
drzwi. Parkerson spojrzał na Roberta, a potem, ponad jego ramieniem, na nią.
– Mam wolne, czy praca naprawdę nie może
poczekać? – Zapytał jej ojciec nawet nie witając się z chłopakiem.
– Dzień dobry, Katy mnie zaprosiła. –
Powiedział blondyn i wszedł do przedpokoju. Katherina podeszła do niego wolno i
uśmiechnęła się lekko. Objęła go i ucałowała w policzek. Dopiero, kiedy
usłyszała nieco podniesiony głos ojca, zorientowała się jak to wygląda z boku.
– Katherina! Czy ty się umawiasz z tym
chłopakiem? – Och, doskonale znała ten ton i to spojrzenie. Było źle. Bardzo
źle.
– Tato, to nie tak... – Zaczęła go uspokajać,
ale Parkes wszedł jej w słowo.
– Czy wiesz, że jak ktoś się dowie, to mogą
cię wywalić z Hogwartu? To był twój nauczyciel! – Na tą uwagę parsknęła i
darowała sobie uspokajanie ojca. Zdecydowanie lepiej się kłócili.
– Paul to pracownik Ministerstwa, więc nawet
jeśli, to nie obowiązywał go regulamin dla nauczycieli! – Krzyknęła i umilkła,
gdy usłyszała jak Paul wzdycha ciężko.
– Merlinie, nie tak cię wycho... – Zaczął
mówić jej ojciec, ale zamilkł, gdy usłyszeli dźwięk tłuczonej porcelany.
Spojrzeli na drzwi od kuchni, gdzie stała jej matka i miała doskonały widok na
całą scenę. Ręce trzymała przed sobą, jakby nadal myślała, że trzyma tacę z filiżankami
z herbatą. No tak, siedemnasta.
Tyle, że herbata rozlała się po
parkiecie, kiedy taca spadła i filiżanki się potłukły.
A jej matka krzyknęła.
Oczy miała szeroko otwarte i
podeszła powoli do Katheriny i Paula. Patrzyła to na nią, to na niego.
– Mamo, to jest Paul. Paul, a to jest właśnie
mama. – Przedstawiła ich sobie cicho.
– Dużo o tobie słyszałem. – Gardło miał
strasznie ściśnięte i Katy czuła, że to będzie dla nich wszystkich płaczliwe
popołudnie. Caroline położyła z czułością dłoń na jego policzku i pogłaskała go
bardzo delikatnie.
– Mój synek... – Wyszeptała i zaszlochała
głośno, kiedy padli w sobie objęcia.
– Tato, Paul to mój brat, którego szukaliście.
– Katy spojrzała na ojca, który kiwnął tylko głową. Bez słowa podszedł do żony
i przytulił ją. Blondynka patrzyła na obejmującą się trójkę ze wzruszeniem.
– Tak długo cię szukaliśmy, przepraszam. – Wyszeptał
jej ojciec, a ona poczuła się, jakby ktoś ugodził ją nożem w plecy.
Zawsze chcieli mieć syna. – Podsunął jej jakiś cichy głosik w
głowie. Chciała się wycofać cicho do salonu, ale wyszli jej dziadkowie.
– Wszystko dobrze, Katy? – Zapytała jej
babcia.
– Zaprosiłam tylko mojego brata. – Wyszeptała
ledwo słyszalnie i poczuła zbierające się łzy. – Lepiej zostawię ich samych...
Minęła babcię, która chciała ją
jeszcze zatrzymać i przez salon wybiegła do ogrodu. Przeszła do miejsca, gdzie
plac się kończył i ukryła się w gęstszych zaroślach. Łapała głośno powietrze,
jakby zaraz miało jej braknąć tlenu i nie potrafiła powstrzymać łez.
Nigdy nie będzie wystarczająco
dobra.
Nigdy nie będzie synem.
*******
James kończył jeść obiad z
rodzicami i Syriuszem. Wiedzieli już co u siebie, tylko jedno nie dawało mu
spokoju. Czy jego rodzice się zeszli?
Fakt, mógł o to zapytać, ale
wolał ich jeszcze chwilę obserwować.
– A co u Dorcas? – Zapytała jego matka, a
Syriusz przypadkowo uderzył widelcem w talerz.
– Całkiem dobrze. – Odpowiedział James, a
Black spojrzał na niego zdziwiony.
– Całkiem dobrze? Coś się z nią dzieje złego.
Jest całkiem nieobecna i bardzo nerwowa. – Powiedział Syriusz a Rogacz machnął
ręką.
– Odkąd się rozstaliście jest taka. – Matka
Jamesa spojrzała na Blacka, mając nadzieję, że będzie kontynuował i nie
zawiodła się.
– Była taka tylko dla mnie. Teraz ciska
gromami nawet w swoje przyjaciółki. Fakt, przeprasza je od razu, a jak nie, to
same jej wybaczają. Coś jest z nią nie tak. Widziałem ją z jakimś starszym
facetem, mówił do niej "Kochanie". – Zrobił obrzydzoną minę i odsunął
od siebie talerz. Charlus i Dorea spojrzeli po sobie z niepokojem.
– Mówiłem ci, że odwala jej tylko po to, żeby
zrobić ci na złość. – Powiedział spokojnie James, a Syriusz parsknął śmiechem.
– Ciekawe, czy też będziesz taki spokojny, jak
Lily zacznie paradować z jakimś facetem pod twoim nosem. – James otworzył usta,
żeby odpowiedzieć, ale jego matka odłożyła głośno sztućce na talerz, tak jak
wcześniej zrobił to Syriusz.
– Nie jesteś już z Lily? – Zapytała surowo, a
on spojrzał w talerz i westchnął.
– James. – Powiedział jego ojciec i syn
podniósł głowę.
– Przecież mówiłeś, że tak będzie lepiej! –
Charlus zmarszczył brwi.
– Powiedziałeś mu, że ma zerwać z Lily? –
Zapytała oburzona Dorea. – Charlus! Jak mogłeś!
– Nic takiego mu nie powiedziałem! – Wbił
wzrok w syna, a James wstał z miejsca zdenerwowany.
– Powiedziałeś żebym ją przygotował. Że
sytuacja jest zła i... – Zająknął się, a ojciec pokręcił głową zrezygnowany.
– Miałem nadzieję, że podszkolisz ją w walce i
przygotujesz do bycia w Zakonie Feniksa, żeby była świadoma z czym to się
wiąże. Wiedząc to, byłaby bardziej bezpieczna niż jakby weszła do Zakonu z
biegu, bez wiedzy o nim. – Wytłumaczył jego ojciec i spojrzał na niego karcąco.
– O to chodziło? Mieliśmy je przygotować do
Zakonu? – Zapytał Syriusz, a Charlus kiwnął głową. Black przeklął głośno.
– Syriusz! – Skarciła go Dorea, a on roześmiał
się znów ponuro.
– Przepraszam stary. – Mruknął James ze
skruchą. – Myślałem, że właśnie o to chodziło. Żeby trzymać je z dala od tego
syfu.
Syriusz machnął ręką i bez słowa
wstał od stołu. Charlus i Dorea patrzyli na swojego syna, który siedział ze
spuszczoną głową.
– James, synku. – Spojrzał na matkę zdziwiony.
Nie sądził, że usłyszy czułość w jej głosie. – Rozumiem, że robisz pewne
rzeczy, żeby chronić swoich bliskich. Mam nadzieję, że jakoś to odkręcisz.
Tak...
Gdyby wiedział jak.
*******
Dorcas dziękowała niebiosom za
to, że na jej drodze pojawiła się Lily Evans. Fakt, bardzo się zdziwiła jak
zobaczyła znajomą, rudą czuprynę przy jednym ze stołów w Dziurawym Kotle. Podeszła
do niej i szczerze porozmawiały. To znaczy Lily była szczera. Spieniężyła to,
co mogła i dowiedziała się, że nie może zostać u siostry, więc całą przerwę
Wielkanocną postanowiła spędzić w Dziurawym Kotle.
Tylko nikt jej nie powiedział, że
aktualnie nie jest to zbyt bezpieczne miejsce dla młodej, samotnej dziewczyny.
W czasie przerwy Wielkanocnej, Dorcas
poczuła się pewnie w obecności ojca, myślała, że zajmie jej to dużo więcej
czasu. Że dopiero przy następnym spotkaniu będzie mogła z nim porozmawiać bez
stresu.
Lily obiecała, że postara się nie
rzucać w oczy i przez te kilka dni starała się wychodzić na Pokątną lub
zamykała się w sypialni i uczyła się, a Edward i Dorcas mogli się poznawać.
Opowiedziała mu z grubsza co działo się w jej życiu przez te kilkanaście lat.
Głównie opowiadała o nauce, przyjaciołach, o ciotce Julie.
Zdziwiła się, bo z ojcem miała
więcej wspólnego, niż na początku sądziła.
Wiedziała o tym, że wygląd
odziedziczyła po nim, ale nie spodziewała się, że siostra Edwarda i ona są do
siebie bardzo podobne. Gdyby nie znaczna różnica wieku mogłyby się podawać za
siostry.
Były jeszcze trzy kwestie, które
chciała poruszyć nim następnego dnia wróci do Hogwartu.
– Zauważyłam, że nosisz obrączkę. – Wskazała
palcem na serdeczny palec jego lewej dłoni. Fakt, grubego złotego prążka nie
dało się nie zauważyć. Mężczyzna potarł ten palec i dłuższą chwilę myślał co
odpowiedzieć.
– Ożeniłem się dziewięć lat temu. Ma na imię
Grace. – Uśmiechnął się lekko.
– Jak zareagowała na mnie? – Zapytała z lekką
obawą. Doskonale sobie zdawała sprawę, z tego, że ojciec ma w Australii własne
życie. Wiedziała, że przez osiemnaście lat zdołał się odkochać w jej matce i
zakochać pewnie w niejednej kobiecie. Kilka dni tłumaczyła sobie, że przecież
miał do tego prawo. Że jej matka sama sobie zgotowała taki los. I przy okazji
jej samej się oberwało.
– Nie może się doczekać aż cię pozna. –
Spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Dor, kochanie. Poznałem twoją matkę jak
miałem tyle lat co ty. Byliśmy ze sobą trzy lata, kiedy jej choroba powróciła i
zżyła się z moim ojcem. Grace wiedziała o okolicznościach, które wygoniły mnie
z Anglii. Wiedziała, czemu nie mogę pracować, na takim stanowisku jakim był
chciał. Mimo, że minęło tyle lat, jako syn zmarłego śmierciożercy nie jestem
wiarygodny. Sam nie mogłem uwierzyć, gdy Stephanie do mnie napisała. Grace
przekonała mnie, że muszę się z nią spotkać i gdyby nie ona, pewnie nadal byś o
mnie nie wiedziała.
– Będę musiała jej podziękować. – Uśmiechnęła
się lekko. Poczuła że oczy zaczynają ją szczypać od napływających łez. – Cieszę
się, że po tym co przeżyłeś, spotkałeś ją. Wierzę, że jest cudowną kobietą...
Chciałabym jeszcze wiedzieć... Czy oprócz mnie, masz jeszcze jakieś dzieci?
Nie patrzyła na niego i lekko
drgnęła, gdy poczuła jak chwyta jej dłoń. Spojrzała zdziwiona i widziała w jego
oczach strach, i wzruszenie.
– Masz dwóch braci. – Drugą dłoń przyłożyła
sobie do ust i kilka łez pociekło jej po policzku. – Dorcas...
– Nie tato... – Pokręciła głową i pociągnęła
nosem. – Przez kilkanaście lat myślałam, że jestem tylko ja i ciocia. Po
prostu... Nie mogę uwierzyć, że nie jestem sama.
– Córeczko... – Objął ją ramionami, a ona
wtuliła się w jego ramiona. – Już nigdy nie będziesz sama.
*******
Jane uważnie obserwowała Jessikę,
która trzymała przed sobą błękitny pergamin ozdobiony na rogach złotymi
ornamentami. Sądząc po długości zwoju, treści było dużo, a Cay bladła coraz
bardziej. W pewnym momencie dłonie zaczęły jej drżeć i jak skończyła czytać,
zwinęła starannie pergamin, i schowała do torebki. Gdy sięgała po kielich ręce
nadal jej drżały i to wtedy Jane postanowiła, że się wtrąci.
– Jess, wszystko w porządku? – Zapytała
delikatnie. Cay spojrzała na nią nieco wystraszona, ale kiwnęła głową. – Wyglądasz
na nieco roztrzęsioną.
– Dostałam list od osoby, która nie odzywała
się do mnie od prawie czterech lat. – Powiedziała cicho i upiła kolejny łyk soku.
– I nie mam pojęcia co robić.
– Wiesz, nie chcę wyjść na ciekawską, ale
mogłabyś nieco mnie wtajemniczyć. – Elliot nachyliła się do niej, a ona
parsknęła śmiechem.
– Mówi to ta, która ukrywała jakiś czas romans
z nauczycielem. – Rzuciła z przekąsem Jess, a Jane przewróciła oczyma.
– Tylko przez jakiś czas, powiedziałam wam
przecież. A ty... Co się stało cztery lata temu? – Zapytała i blondynka
westchnęła.
– Ma na imię Adalbert. Byliśmy przyjaciółmi
odkąd pamiętam. Cztery lata temu się pokłóciliśmy, skończył Hogwart i wyjechał.
– Jess uśmiechnęła się smutno na to wspomnienie, ale nie kontynuowała opowieści
dopóki Jane się nie odezwała.
– O co poszło?
– To było typowe. Poszło o chłopaka. – Parsknęła
śmiechem i pokręciła głową. – Pokłóciliśmy się, gdy dowiedział się, że umówiłam
się z Archibaldem Barcley'em, pałkarzem Hufflepuffu. Byli współlokatorami, my
się przyjaźniliśmy i wyszło, jak wyszło.
– Był zazdrosny? – Jess chwilę się zastanowiła
nad doborem słów.
– Chyba można tak to ująć. – Powiedziała wolno
i wygładziła delikatnie rękaw swojego swetra.
– Czego od ciebie teraz chce?
– On wrócił i chce się ze mną spotkać. –
Blondynka poczuła ucisk w żołądku. Bert opisał niezbyt dokładnie, co się działo
z nim przez te cztery lata, ale ona już to wiedziała od jego matki. – Kiedyś
byłam z nim naprawdę blisko, Jane.
– Więc co zamierzasz? – Elliot uśmiechnęła się
lekko, widząc, że Jess wydaje się mniej przerażona.
– Nie wiem jak dotrwam do wakacji. On wrócił,
mieszka póki co u mamy, więc napiszę do niego, że spotkamy się jak skończę
szkołę. Pewnie będziemy pisać od czasu do czasu. Przyjdzie lipiec, spotkamy się
i porozmawiamy. – Wyliczyła spokojnie po kolei plan działania.
– Widzisz Jess... To nie było takie straszne.
– Cay spojrzała w szare oczy Jane i uczucie przerażenia powróciło.
*******
Merlinie,
znów się spóźniłam.
Mam nadzieję, że długością Wam
zadośćuczyniłam.
Niestety, ale teraz moje
rozdziały będą przypominać siódmy sezon Gry o Tron. Zdarzenia będą działy się
szybko, będzie lekkie zagięcie czasoprzestrzeni, ale nie ma co się rozdrabniać
i ciągnąć w nieskończoność.
No i ostatnimi czasy polubiłam
bardziej Jess, i wreszcie mam pomysł na tą bohaterkę. Mam nadzieję, że Wam się
spodoba. :)
Jeśli są jakieś pytania lub macie
jakieś spostrzeżenia, to piszcie. Odpowiem i wszystko wyjaśnię. :)
Pozdrawiam ciepło!
SBlackLady
Syriusz za szybko wnioski wyciągasz. Jestem mega ciekawa co tam szykujesz dla Jess. Rozdział super jak zawsze i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oj tak,
UsuńSyriusz i James są w bardzo gorącej wodzie kąpani :D
Miło mi, że się rozdział podoba :)
Pozdrawiam również! :*
Konfrontacja Paula z rodzicami Katy była dość emocjonująca. Wiedziałam, że rodzice będą zdziwieni, więc nie spodziewałam się takiego czułego powitania. Ale to, że Katy poczuła się zazdrosna o kogoś, kogo jej rodzice znają od kilku minut zawaliło mnie z nóg. Ciekawa jestem, dlaczego Syriusz nie dostrzegał podobieństwa pomiędzy Dor a jej ojcem. Chyba zbyt zaślepiła go zazdrość. Ciekawa jestem, co oni teraz z Jamesem zrobią. Zawalczą o Lily i Dor? Mam nadzieję. A czy one im wybaczą? Lily tak, Dorcas nie sądzę. Ale w sumie zrobili to na własne życzenie. "Trzymanie z dala od bagna" wcale nie oznaczało, że one byłyby bezpieczne. Czy związek Jane z Paulem przetrwa???
OdpowiedzUsuńCzekam na następne wpisy i pozdrawiam serdecznie ❤
Drama
http://zawsze-oddani-zawsze-silni.blog.pl/
Hej!
UsuńKaty nie poczuła się zazdrosna o Paula.
Chodziło bardziej o to, jak potraktowali ją. Bardziej była zła.
Bo przecież oni go szukali wiele lat, ona go przyprowadza, bo tak jakby go znalazła i oni tego nie dostrzegają.
Poza tym całe życie czuła, że jest odrzucana. Miała dobrze się uczyć, być miła pójść po szkole od razu do pracy w Ministerstwie tam gdzie rodzice by jej załatwili. W zamian szukają jej męża i głównie ojciec nie akceptuje tego, że chce zostać aurorem.
Tak to wszystko wygląda z jej punktu widzenia i powoli ma już dość tego traktowania.
Podobieństwo między Dor a ojcem jest małe. Jedynie kolor włosów (u Edwarda początki siwizny) i niebieskie oczy. Poza tym Edward mignął mu szybko i widział jedynie jego profil.
Mogę jedynie zdradzić, że Black sam się zorientuje, że się mylił i to ojciec Dorcas.
Tak, też mam nadzieję, że dość szybko wszyscy się pojednają... Zobaczę jak to będzie, bo mam kilka scenariuszy :)
Również pozdrawiam :*
SBlackLady
Trochę jeszcze boczę się na Williama za to, jak traktował Katy w ostatnich rozdziałach, ale łagodnieję powoli, bo przynajmniej sytuacja między nimi wróciła do normy :)
OdpowiedzUsuńAch, te niewinne spojrzenia Lily i Jamesa *_* Fajnie, że Lily rozumie, dlaczego James z nią zerwał. Widać, że wciąż ma do niego żal, ale przynajmniej już nie ma tej wrogości.
" – Nie sypiamy ze sobą... Jeszcze." - czyli może coś dostanę więcej od tej dwójki gołąbeczków *_*
"Oczy mają jak Ognista, a włosy i twarz to pieprzone kupidyny." - ja wiem, że Dorcas była nieźle wkurzona jak to mówiła, ale nie potrafiłam się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem <3
Jak się cieszę, że wreszcie wszystko się wyjaśniło z Paulem. Jak domyślałam się, że on jest bratem Katy, tak chyba nigdy nie pomyślałabym, że on o tym wiedział! :O To żeś mnie w maliny wpuściła! :D
"Mimo, że nikt nie powiedział tego na głos, było wiadomo, że ich paczka liczy jedną osobę więcej." - mam nadzieję, że na dłużej <3
W ogóle mam pytanie, jaki stopień pokrewieństwa łączy Katherinę i Jamesa? Wiem, że są kuzynostwem, ale chyba przeoczyłam moment, w którym wiadome jest, które z ich rodziców jest rodzeństwem? Czy to jakieś dalsze kuzynostwo?
Jak mi szkoda Syriusza, gdyby tylko wziął się na odwagę... Sam powinien zapytać Dorcas, co się dzieje, okazać troskę... Jestem ciekawa, kiedy się dowie, że ten facet to tak naprawdę ojciec Dorcas.
Jestem zła na rodziców Katheriny i Paula. Ja wiem, oni swoje przeszli, wiem, że strata dziecka to okropne przeżycie, które na zawsze zostawia na człowieku piętno. Ale ojciec mógłby zejść już z dziewczyny. Mam wrażenie, że nie dostrzega w niej żadnych pozytywnych cech, co jest bardzo przykre :/
Co do sytuacji u Potterów. Ja odczytałam zachowanie Charlusa tak samo jak James :( Wiadomo, James i Syriusz w gorącej wodzie są kąpani, mogli najpierw pewne sprawy przemyśleć, ale... Ojciec mógłby też trochę rozszerzyć temat podczas rozmowy z synem i wytłumaczyć mu, o co chodzi.
Mam nadzieję, że teraz, jak już coś niecoś wiedzą, to uda im się odkręcić sytuację. Co do Jamesa i Lily jestem spokojna, ale jeśli chodzi o Syriusza i Dorcas... Cóż, Black będzie musiał się mocno postarać.
Smutno mi, że Lily praktycznie całkiem sama spędza święta :(
" – Ożeniłem się dziewięć lat temu. Ma na imię Grace. – Uśmiechnął się lekko." - ciekawe, skąd znam to imię, jakieś takie bliskie mi się wydaje :D ^_^
Czy poznamy bliżej Grace i braci Dorcas? :)
No proszę, kolejna nowa postać :O Czy to oznacza, że szanse Remusa u Jess są teraz mniejsze? :(
Dużo pytań zadałam, przepraszam :D A rozdział był tak wciągający, że na jednym wdechu przeczytałam :D
A jeszcze tylko jeden i będę miała okrąglutką 30, ale super <3
Zaczęły się dłuższe rozdziały, a u Ciebie dłuższe komentarze <3
UsuńNo tak czasami jest, że czyjaś złość może nas śmieszyć, a jednak komentarz Dorcas taki był :D
Co do Jamesa i Katheriny, to poniekąd historia ich rodziny przedstawiona jest w dodatkach, ale w skrócie: Jamesa mama (Dorea) i Katheriny ojciec (Robert), to jest rodzeństwo. Ogólnie to Katherina i James dostali imiona po swoich dziadkach- rodziców Dorei i Roberta :)
Syriusz sądził, że to przez niego Dorcas tak się zachowuje i przez nadmiar nauki, w końcu finały konkursu i owutemy. Nie sądził, że to może być coś takiego.
Katherina i jej ojciec to temat rzeka :D I w sumie dopiero dodatek który pojawi się z perspektywy jej rodziców wyjaśni kilka aspektów. No ale fakt. Katy czuje się bardzo niedoceniona.
Z tego co pamiętam to Charlus powiedział, żeby przygotował Lily. Tu bardziej chodziło, że ona też będzie w Zakonie. No ale już czasu nie cofnę :P
OOO fakt! Ty też masz Grace :D
Co do Adalberta- jest tak jak mówi Jess ;)
Byle do 30!
Buziaki :*