[muzyka]
Katherina nerwowo tupała stopą o podłogę w Gospodzie Pod Świńskim Łbem. Dostała przed kolacją
informację o pierwszym spotkaniu Zakonu Feniksa na którym miała się stawić
praktycznie jak najszybciej. Wykręciła się z kolacji pod pretekstem ćwiczenia
nowych zaklęć i miała nadzieję, że wypadła przekonująco.
Siedziała obok matki, która
starała się zachować spokój, ale widziała jak nerwowo drżą usta Caroline.
Powoli przybywało więcej osób. Przywitała się już z Doreą i Charlusem, którzy
teraz rozmawiali z Paulem i jej ojcem, kiwnęła głową do Tobiasa Levena, Moody
zjawił się z kilkoma innymi aurorami chwilę temu. Profesor Dumbledore rozmawiał
ze swoim bratem i teraz Katherina rozumiała dlaczego właściciel Gospody wydawał
się być taki znajomy. Było też wiele osób których nie znała. Jako jedni z
ostatnich weszli Stephanie Pronton i Edward Meadows. Parkes myślała, że może
przyjdzie ktoś z jej przyjaciół, ale widocznie tylko ona była w Zakonie
Feniksa.
Miała nadzieję, że jej rodzice w
końcu zauważą, że nie jest taka słaba jak im się wydaje.
Jej dziadkowie rozmawiali z
dziadkami Jamesa, którzy byli widocznie czymś podenerwowani. Wywnioskowała już
z zachowania obecnych, że wydarzyło się coś złego.
Naliczyła, że w sali jest ponad
trzydzieści osób i kiedy do Gospody weszła rudowłosa para, jeden z aurorów
zablokował drzwi, a Dumbledore podniósł rękę, aby uciszyć zebranych. Do niego
dołączył Alastor Moody.
– Witam na pierwszym zebraniu Zakonu Feniksa
po Wielkanocy. Nasza organizacja powiększyła się o cztery osoby. Chciałbym
powitać Artura i Molly Weasley'ów, Edwarda Meadowsa i Katherinę Parkes. Zadaniem
Zakonu Feniksa jest walka z Lordem Voldemortem i Śmierciożercami. Zajmujemy się
również zbieraniem informacji i rekrutowaniem nowych członków. – Dumbledore
uśmiechnął się lekko, kiedy przedstawiał nowych członków. – Arturze i Molly, od
was oczekujemy przede wszystkim informacji i uczestnictwa w misjach, gdzie
obserwujemy śmierciożerców. Oczywiście Molly ze względu na to, że ostatnio
rodzina wam się powiększyła i macie małe dzieci, będzie lepiej jeżeli nie
będziesz brała udziału w misjach. Liczymy jednak na twoje umiejętności przy
innych działaniach Zakonu. Drogi Edwardzie... Kilkanaście lat temu nie mieliśmy
do ciebie zaufania ze względu na twojego ojca. Jednak w świetle ostatnich
wydarzeń doceniamy twoje zaangażowanie i liczymy na twoje działania w
Australii. Mamy nadzieję, że w razie potrzeby przybędziesz nam z pomocą tutaj.
Katherina Parkes to nasza najmłodsza członkini. Za dwa i pół miesiąca kończy
Hogwart. Jest bardzo zdolna i wraz z Alastorem Moodym zaproponowaliśmy jej
dołączenie do Zakonu Feniksa. Do końca szkoły będziesz uczestniczyła w
spotkaniach, poznasz nasze metody działania i po skończeniu szkoły będziesz
mogła aktywnie działać w organizacji.
– Dzisiaj miał miejsce atak na mugoli w Holland
Park. Aurorzy zdołali dotrzeć na miejsce bardzo szybko, ale niestety są ranni i
ofiary. Udało nam się złapać czterech Śmierciożerców, trzech zdołało uciec. –
Powiedział Moody ochrypłym głosem, a Katherinie przebiegły po ciele dreszcze. –
Jedenastu mugoli jest w szpitalu, a trzech zabito. To pierwszy taki przypadek
ataku w centrum miasta. Śmierciożercy do tej pory wybierali wioski, które są w
całości zamieszkane przez mugoli. Minister Magii skontaktował się już z
Premierem i ochrona miasta będzie wzmocniona. Biuro Aurorskie będzie
patrolowało okolice. Nie wykluczamy otworzenia nowej jednostki, kiedy podobny
atak znów będzie miał miejsce. Brakuje nam aurorów jak i członków Zakonu. Na
następnym spotkaniu z pewnością będzie więcej nowych twarzy. Chciałbym jeszcze,
żeby każdy z was przemyślał, kto mógłby do nas dołączyć. Potrzebujemy osób,
które nie będą się bały misji, lub które będą miały dostęp do różnych informacji.
Niestety aurorzy mimo wysokich umiejętności nie są całkowicie skuteczni. Były
plany, aby obniżyć wymagania dla rekrutów na kursy, ale musimy trzymać
odpowiedni poziom. Więc pamiętajcie, żeby dobrze przemyśleć swoich kandydatów.
Nie chcielibyśmy mieć szpiega w swoich szeregach.
– Ostatnie nasze misje wytropiły kilku śmierciożerców.
Jedynie od kilku udało się wydobyć informacje przed procesem. Wiadomo już, że
nawet osoby zajmujące wysokie stanowiska Ministerstwa Magii są zwolennikami
Voldemorta. W naszym Departamencie również nie brakuje takich osób. Do tej pory
nie udało się nam uzgodnić, kto może stanowić problem, więc ci z was, którzy
pracują w Ministerstwie Magii, miejcie oczy i uszy dookoła głowy. Jeżeli kogoś
podejrzewacie, to przekażcie nam te informacje. – Powiedział Charlus Potter i
spojrzał przez chwilę na Moody'ego jakby wahał się przed kolejną wypowiedzią. –
Obecny Minister Magii obiecał nam, że jeżeli dostarczymy dowody, na to, że
osoby pracujące w Ministerstwie są Śmierciożercami, to odbędą się procesy.
– Warto dodać, że niektórzy powoli przekonują
się do ideologii Voldemorta. Nie działają w szeregach, ale są otwarci na
zmiany, które proponuje Voldemort. Takie
osoby warto obserwować, ale nie można im nic zrobić. – Zabrał głos ojciec
Katheriny. – Myślę, że po prostu chcą być bezpieczni w razie niebezpieczeństwa.
– Musimy przede wszystkim skutecznie ocenić
sytuacje. Nie możemy kogoś winić za to, że się boi i nie opiera się poglądom
Voldemorta. Musimy wyłapywać osoby, które już w tym siedzą i działają. Musimy
wyłapywać również ich informatorów. – Zagrzmiał Moody i wyjął z wewnętrznej
kieszeni swojego płaszcza kilka zwoi pergaminów. – Tutaj są raporty z ostatnich
misji, które omówimy. Później rozdzielimy kolejne misje, które już
indywidualnie będą omawiane w następnych dniach.
– Zazwyczaj po każdym spotkaniu są trzy misje
i omawiane są bez reszty członków. W razie niepowodzenia krąg podejrzanych o
szpiegostwo się zmniejsza. Jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji, ale na wszelki
wypadek tak to działa. – Wytłumaczył szeptem do ucha Katheriny Tobias Leven. –
Podobnie jak w biurze aurorów. Im mniej osób zna szczegóły tym lepiej.
– Założę się, że Śmierciożercy działają
podobnie. – Odszepnęła mu, a on cicho się roześmiał i pokręcił głową.
– Właśnie nie. Są pewni swojego zwycięstwa i
wszyscy szczycą się tym, że Voldemort docenia ich czystość krwi i tak dalej.
Oczywiście żółtodzioby mają ograniczony dostęp do informacji, ale
Śmierciożercy, którzy już działają bardzo czynnie wiedzą znacznie więcej.
Próbowaliśmy mieć kilku szpiegów, ale nie udało się. Nikt nie jest na tyle
odważny, żeby atakować i zabijać mugoli, i mugolaków. – Po ciele Parkes
przebiegł złowrogi dreszcz. A więc jest już tak źle, że próbowali wysłać kogoś,
żeby był Śmierciożercą i dostarczał informacji. – Przemyśl, i to głęboko, kto
mógłby być w Zakonie i dostarcz listę jutro Dumbledore'owi. Od lipca może nasza
przyszłość wyglądałaby nieco barwniej.
– Tak... Sęk w tym, że moja lista i wasza
lista zapewne się pokrywa. – Drgnęła gdy chwycił jej ramię i zniżył głowę by spojrzeć
jej prosto w oczy.
– Dlatego mówię, żebyś przemyślała naprawdę
głęboko, Parkes. – Puścił jej ramię, w momencie, gdy zorientowała się, że
wstrzymała oddech. – A teraz chodź, wraz z moim partnerem wytłumaczymy ci
powoli przebieg misji.
– Partnerem? – Zaschło jej nagle w ustach, bo
nie sądziła, że Tobias jest tego typu facetem. Musiała wyglądać na naprawdę
zszokowaną.
– Działamy razem jako aurorzy. Poza tym
przyjaźnimy się, cóż, jakieś trzynaście lat. Poznasz wreszcie Edgara Bonesa.
*******
Lily od kilku dni starała się być
cieniem Dorcas, mimo że ta próbowała ją niejednokrotnie zgubić. Wstawała nawet
chwilę wcześniej, żeby nic jej nie umknęło, bo po powrocie z przerwy
Wielkanocnej, znów zamknęła się w sobie. Ruda starała sobie wmawiać, że po
prostu Meadows stara nie rzucać się w oczy, żeby uciec od ciekawskich spojrzeń.
Ale kiedy dzień wcześniej rozmawiała z Jess, Jane i Katheriną, wspólnie doszły
do wniosku, że za chwilę Dorcas zostanie bez rodziny. Jej matka czekała na
wyrok, babcia miała wrócić do Francji, a ojciec do Australii. Postanowiły być
bliżej niej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Zdziwiła się, gdy wstała, a
przyjaciółka szykowała się do wyjścia. Były tylko we dwie w dormitorium.
– Poczekasz na mnie? Szybko się ubiorę i
zdążymy na śniadanie. – Meadows spojrzała na nią i przygryzła wargę.
– Jane mnie niedawno obudziła. – Zaczęła
brunetka i usiadła obok Lily. – McGonagall poprosiła mnie żebym przyszła do
niej przed śniadaniem. Wydaje mi się, że wiem co usłyszę.
– Oh, Dor... – Evans chciała ją chwycić za
dłoń, ale ta szybko wstała i założyła na siebie kamizelkę.
– Do zobaczenia później. – Wszeptała Dorcas
lekko łamiącym się głosem i wyszła z dormitorium.
*******
Katherina pomachała Lily, która
prawie wbiegła do Wielkiej Sali. Już nie biegła, ale szybkim marszem
przemierzyła dzielącą ich odległość. Usiadła obok Jane i nalała sobie wody.
Wypiła ją duszkiem i zabrała się za jedzenie.
– Widzę, że ktoś tu ma apetyt. – Jess podała
jej tosty.
– Spieszyłam się, żeby was złapać. Czemu nie
poczekałyście? Miałyśmy uważać na Dor. – Rzuciła Evans z wyrzutem.
– Obudziłam ją zaraz po tym jak McGonagall
powiedziała mi, że ma do niej przyjść. Od razu wiedziała o co chodzi i
poprosiła nas, żebyśmy na nią nie czekały i żebyśmy się uczyły bez niej. – Jane
spojrzała na nią z przepraszającą miną. –Też się o nią martwimy Lily, ale ona
nas odtrąca. Możemy być jedynie w pobliżu, ale nie uda nam się być jej cieniem.
– Wiem. Rano była chłodna. Nie wiem już co mam
robić. – Ukryła twarz w dłoniach i po chwili na nie spojrzała. – Myślałam, że
po czasie spędzonym z ojcem będzie lepiej. Ale on niebawem wyjedzie, a jej
babcia już jest we Francji.
–Wydaje mi się, że wiem co zrobić. – Szepnęła
Katherina i spojrzała na przyjaciółki z obawą. – Dorcas mnie znienawidzi.
– Co masz... – Zaczęła Lily, ale urwała, gdy
Parkes wstała od stołu i uśmiechnęła się nerwowo. Serce biło jej mocno z
nerwów. Dorcas była jej przyjaciółką i przekonywała się to najlepsze
rozwiązanie. Odeszła dosłownie kilka kroków dalej i wcisnęła się na miejsce
między Syriuszem a Jamesem.
– Cześć. – Mruknął James, a ona kiwnęła głową
i poczuła że zbiera ją na mdłości. – Jesteś strasznie blada, stało się coś?
– Mamy problemy. – Wyszeptała i spojrzała smutno
na Syriusza, który mocno się zdziwił.
– Nie mów tylko, że zorientowali się, jak
wygraliśmy razem finał? – Na chwilę ją zmroziła, bo już kompletnie zapomniała o
tej sytuacji. Pokręciła głową i wzięła głęboki oddech.
– Tu chodzi o Dorcas. – Chwyciła jego dłoń i
mocno ścisnęła. – My już nie możemy jej pomóc. Zostałeś tylko ty.
*******
Był kretynem. Głupim kretynem,
który słuchał Jamesa Pottera. Gdyby nie sześć lat szczęśliwej przyjaźni, to nie
nazywałby go swoim najlepszym przyjacielem. Stał przy murku w Sali Wejściowej,
a w głowie kotłowało mu się od myśli. Dorcas od prawie trzech tygodni
zachowywała się bardzo dziwnie i w końcu Katherina mu powiedziała, co jest tego
przyczyną. Patrzył na Parkes nie wierząc do końca w to, co mówiła. Ale aż tak
dziwne zachowanie jego byłej dziewczyny, mogło być spowodowane niemałymi
problemami.
– Tak naprawdę ona została z tym wszystkim
sama. Staramy się ją wspierać, ale udaje, że wszystko jest w porządku, a sam
doskonale zauważyłeś, że daleko jej od normalności. – Katherina spojrzała na
niego błagalnie. – Boimy się, że kompletnie się odetnie i ją stracimy. Nie
musisz być dla niej nawet miły. Wkurzasz ją i może aż tak ją zdenerwujesz, że
wreszcie przestanie udawać, że jest dobrze.
Zamilkła na chwilę, a on poczuł
się nieco urażony. Nie musiał być nawet miły? Na brodę Merlina!
– Naprawdę myślisz, że jestem takim dupkiem,
Katy? – Zapytał ją, a ona otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale uciszył ją
gestem ręki. – Gdyby to tylko ode mnie zależało, to dzień w dzień walczyłbym o
to, żeby do niej wrócić.
– Trochę to romantyczne, ale przede wszystkim
to głupie! Do diabła, Syriuszu z tym wszystkim! Ona prędzej czy później będzie
w Zakonie. Jesteś kompletnym idiotą skoro twierdzisz, że ona od tego ucieknie!
– Warknęła rozdrażniona. Nozdrza mu lekko zadrżały. Od kilku miesięcy Katherina
mu to powtarzała i okazało się, że ma rację.
– Powinienem ciebie słuchać zamiast Jamesa. –
Mruknął zrezygnowany, a ona uśmiechnęła się pokrzepiająco.
– Co zamierzasz zrobić? – Zapytała, a on
wyciągnął z kieszeni swetra starannie złożony kawałek pergaminu.
– Będę knuł coś niedobrego. – Mrugnął do niej
okiem i dostrzegł w jej oczach łzy. Zdziwił się gdy uścisnęła go mocno i
ucałowała w policzek.
– Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham,
Syriuszu. – Uśmiechnął się do niej, czując ciepło wypełniające jego pierś.
Poczochrał jej włosy, zanim od niego odeszła i jeszcze chwilę czekał, zanim
użył Mapy Huncwotów. Tak, zdecydowanie powinien słuchać Katheriny.
*******
Stała przy oknie i patrzyła na
las. Mgła jeszcze nie opadła, a ciemne chmury powoli poruszały się po niebie,
zapowiadając deszcz. Kilku uczniów spacerowało po błoniach i wydawało jej się,
że widzi jakiś ruch na boisku do quidditcha, ale nie była pewna, bo widziała
jedynie zarys pętli, reszta boiska i trybuny były schowane za jedną z wież.
Według McGonagall jej ojciec miał się zjawić w trakcie śniadania, aby z nią
porozmawiać i pożegnać się. Opiekunka Gryfonów nie powiedziała nic na temat jej
matki, ale wiedziała, że jak ojciec wyjeżdża, to już jest po procesie. Oparła
czoło o zimny mur i czekała...
– Cześć Meadows. – Drgnęła przestraszona, gdy
usłyszała Syriusza. Odwróciła się powoli i poczuła strach. On jeszcze o niczym
nie wiedział.
– Nie wchodź mi w drogę Black, bo nie mam
ochoty się kłócić... Nawet z tobą. Idź sobie, po prostu. – Ostatnie słowa prawie
wyszeptała. Patrzył na nią i dostrzegła małą zmarszczkę na czole. – Proszę.
– Wiesz, że raczej cię nie posłucham? –
Zapytał uśmiechając się do niej delikatnie. Podszedł bliżej bardzo powoli i
pewnie jeszcze miesiąc temu już by od niego uciekała, a teraz po prostu się
poddała i stała nieruchomo. – Katherina wszystko mi opowiedziała.
– Och... – Nie wiedziała co więcej powiedzieć.
Poczuła jak wszystko się sypie i nie panowała nad drżeniem ramion. Syriusz
podszedł jeszcze bliżej, bardzo powoli i objął ją lekko.
– Daj już temu spokój, Dor. Po prostu się
poddaj. – Wyszeptał, a ona przytuliła się do niego mocniej, całym ciałem, jakby
tylko on mógł ją uratować. Odpowiedział jej równie mocnym uściskiem, ale i tak
chciała by ją zgniótł swoimi ramionami. Zaczęła głośno płakać i schowała głowę
w zagłębieniu jego szyi, a on głaskał ją po głowie. – Nie wierzę, że nie
przyszłaś z tym do mnie Dor.
– Po tym wszystkim, co ci miałam powiedzieć? –
Zapytała szlochając cicho.
– To co Katherina. Chciałbym, żebyś mi o
wszystkim opowiedziała jak się uspokoisz. – Powiedział i kiwnęła głową.
– Czekam na ojca. Dziś wraca. Nie
powinieneś... – Zaczęła powoli, ale jej przerwał.
– ...Cii, Dorcas. Potem będziemy się martwić.
– Chwilę tak trwali i po pewnym czasie uspokoiła się. Odsunęła się od niego i
rękawem otarła twarz. Chciała oprzeć się o parapet i zerwać kontakt ich ciał,
ale Black objął ją ramieniem w pasie i kciukiem głaskał jej wcięcie w talii.
Czekali i nie odzywali się do siebie. W myślach zaczęła się modlić, żeby nikt
tędy nie przechodził. Zapewne plotka o tym, że ona i Syriusz stoją sobie objęci
obiegłaby Hogwart z prędkością światła. Spojrzała na niego dyskretnie,
zastanawiając się, co będzie potem. Odszedł od niej, każde poszło w swoją
stronę, a raczej próbowało znaleźć swoją nową drogę. Po tylu tygodniach całkiem
dobrze im szło, potem, jak już miała wszystko zaplanowane, zaczął na nowo być
obecny w jej życiu. Teraz miała zbyt wiele na głowie i miała nadzieję, że Black
szybko da jej spokój...
– Merlinie, wiesz, że prawie słyszę twoje myśli?
– Zapytał ją, a Dorcas spojrzała na niego zdziwiona i spięła się bardziej. –
Nie myśl o tym. Po prostu przestań... Teraz z tobą będę, a jak już będziesz
spokojna to wtedy pomyślisz, co zrobić ze mną. Nieważne ile to potrwa.
– Ale ludzie... – Zaczęła i zamilkła, gdy
zrobił sceptyczną minę.
– Pieprzyć ludzi. Nie byliśmy tylko parą.
Byliśmy też przyjaciółmi. Czas sobie o tym przypomnieć, Dor. – Kiwnęła lekko
głową, czując jak w jej piersi rozlewa się ciepłe uczucie. Odwróciła wzrok, bo
Syriusza wzrok potwierdzał to, co ona myślała. To będzie bardzo ciężka
przyjaźń.
Odsunęła się gwałtownie od
Syriusza, gdy chimera przesunęła się i zauważyła znajomą sylwetkę. Podeszła
szybko do wychodzącego na korytarz ojca i przytuliła się do niego.
– Cześć tato! – Zrobiła krok w tył i próbowała
się uśmiechnąć.
– Cześć, córeczko. – Edward spojrzał na nią i
wzruszyła się. Mimo krótkiego czasu jaki ze sobą spędzili udało im się stworzyć
więź. Widziała w jego oczach miłość i do tej pory sądziła, że tylko przy nim, w
tej trudnej sytuacji może sobie pozwolić na okazanie prawdziwych emocji. Drgnęła,
gdy poczuła na plecach ciepłą dłoń Syriusza.
– A to...? – Jej ojciec spojrzał na niego
pytająco i brunetce zrobiło się trochę słabo. Bała się reakcji ojca, no bo w
końcu jej matka zabiła Blacków.
– Syriusz Black, jestem... – Wyciągnął dłoń do
Edwarda i zakrztusił się.
– ...moim przyjacielem. – Dokończyła szeptem
unikając wzroku ojca. – To jest mój tata, Edward Meadows.
– Cóż, nie sądziłem, że kiedykolwiek pana
poznam. – Spróbował zażartować Syriusz, ale nastała krępująca cisza. –
Przepraszam, po prostu się stresuję.
– Nie ma czego. Jestem tylko ojcem Dorcas. –
Edward wzruszył ramionami.
– No właśnie. – Mruknął Black pod nosem i jej
ojciec spojrzał na nią z uniesioną brwią. Kolejna wspólna cecha, zauważyła i
dodała do listy "wspólnych cech" jaką sobie stworzyła w głowie.
– Chwila... To o tobie opowiadała Stephanie?
Jesteś synem Walburgi i Oriona Blacków? – Patrzył a to na nią, a to na
Syriusza, który miał nietęgą minę.
– Tak, to ja. – Odpowiedział w końcu, a Dorcas
poczuła jak jego dłoń powoli przesuwa się z pleców na jej talię. Zaschło jej w
ustach i czuła rozlewające się ciepło na jej ciele, gdy przez chwilę ją tam
głaskał. – Trochę dziwna sytuacja.
– Tak, Stephanie mi powiedziała, że raczej nie
będziesz miał żalu do Dorcas o tą sytuację. – Black kiwnął głową.
– Nie, nie mam żalu. Nie wiem jak mój młodszy
brat, ale myślę, że zrozumie tą sytuację, tak jak ja. – Brunetka wciągnęła głęboko
i głośno powietrze, bo zapomniała o Regulusie. Syriusz jakby wyczuł jej nagłe
spięcie i pogłaskał ją w talii. – Spokojnie Dor, załatwię to.
– Wracając do twojej matki. – Edward sięgnął
do kieszeni i spojrzał na dłoń Blacka, która nadal ją głaskała. Ojciec ponownie
spojrzał na nią z uniesioną brwią i poczuła, że jest czerwona na twarzy.
Wyciągnął z kieszeni kopertę, ale nie otworzył jej. – Elizabeth jest już po
procesie. Skazano ją na pocałunek dementora za zabójstwo czterech osób,
oszustwa i fałszerstwo. Przykro mi.
– Wiem. – Zdołała wyszeptać i starała się
pohamować napływające łzy. Poczuła jak ramię Syriusza mocniej przyciska ją do
siebie i szczerze w duchu przyznała, że jest jej to teraz bardzo potrzebne.
– Rzeczy z domu o które prosiłaś są już u
Stephanie. Cała reszta została sprzedana razem z posiadłością. Elizabeth...
Bardzo żałowała, że to dotyczyło też ciebie Dorcas, naprawdę żałowała. Twoja
skrytka w banku jest już utworzona i nie jest pusta, ale to dowiesz się, kiedy
przyjdzie ci list z Gringotta. – Wysunął do niej dłoń z kopertą. – Mama zostawiła
ci list.
– Dziękuję. – Wzięła go i bez słowa schowała
do kieszeni swetra. Patrzyli na siebie przez chwilę i widziała, że ojciec jest
smutny.
– Za godzinę mam Świstoklik do Australii.
Musimy się już pożegnać. – Syriusz momentalnie ją puścił i od razu przytuliła
się mocno do ojca. Głaskał ją chwilę po głowie i kiedy się odsunął, ucałował
jej czoło. – Jestem szczęśliwy, że jesteś moją córką Dorcas. Jesteś silna i mądra.
Zdaj spokojnie owutemy, dostań się na kursy i w wakacje przyjedź do Australii.
– Dziękuję, przyjadę na pewno. Pozdrów
wszystkich. – Odsunęła się od niego i poczekała aż pożegna się z Syriuszem.
Spodziewała się zwykłego uścisku dłoni, ale Edward uścisnął chłopaka i poklepał
go po plechach.
– Opiekuj się nią. – Pewnie myślał, że ona
tego nie usłyszy, ale dosłyszała, co jej ociec mruknął Blackowi. Ten jedynie
kiwnął głową i stanął obok niej.
– Będę tęsknić, tato. – Powiedziała zanim chimera
zasłoniła go. Pomachała mu dłonią i poczuła jak po policzkach zaczynają spływać
jej łzy.
– Ja też. – Odpowiedział, odwrócił się i
zaczął wchodzić po schodach do gabinetu Dumbledore'a. Z cichym trzaskiem
chimera zasłoniła przejście, a Syriusz znów ją przytulił mocno.
– Jestem przy tobie. – Usłyszała jego
zapewnienie, chociaż nie musiał tego mówić. Znów płakała długo w jego ramionach
i miała gdzieś, czy ktoś ją zobaczy i zacznie rozsiewać plotki.
*******
Ostatnimi czasy rzadko zdarzało
się, aby razem spędzały czas. Lily przez ostatnie tygodnie starała się być
cieniem Dorcas, Katherina też miała małe problemy z Paulem i Willem, no i
Jane... Odkąd wyjechał Paul miała więcej czasu, który i tak poświęcała nauce.
Ona z kolei w ostatniej chwili zgłosiła się do pisania owutemów. McGonagall o
dziwo wyglądała na zadowoloną, że się zgłosiła. Sama jej przyznała, że nic nie
traci, możliwe nawet, że kiedyś jej się to przyda. I teraz starała się
powtórzyć te kilka lat nauki. Na dwa miesiące przed egzaminami. Codziennie
przed snem, jak dopadały ją wątpliwości, to powtarzała sobie, że nic nie traci.
Oprócz nerwów, oczywiście.
Usłyszała jak Katherina udaje, że
kaszle. Podniosła na nią wzrok i zdziwiła się, gdy to na nią patrzyła.
– Czy jest coś o czym chciałabyś mi
powiedzieć? – Jess spojrzała na nią zdziwiona i pokręciła powoli głową.
– Nie? – Zapytała, bo kompletnie nie wiedziała
o co jej chodzi.
– A imię Adalbert coś ci mówi? – Katherina
uniosła jedną brew do góry i Jess westchnęła ciężko. Popatrzyła się z wyrzutem
na Jane, która miała przepraszającą minę.
– Przepraszam... Myślałam, że Katy wie!
Sprawiała wrażenie jakby wiedziała. – Jane z kolei spojrzała z wyrzutem na
Katherinę, która wzruszyła ramionami. Nie poczuła skruchy.
– Taki już mój przyszły zawód. – Uśmiechnęła
się lekko. – A co z Remusem.
– Nic. – Odpowiedziała Jess zgodnie z prawdą.
Po ataku w Hogsmead już nie zapraszał ją na randki. Fakt, kilka razy spędzili
ze sobą czas, ale z jej strony było to koleżeńskie spotkanie.
– Myślałam, że skoro już wiesz o nim, no i to,
że sam stara się być bliżej ciebie... – Zaczęła powoli i Jess mimowolnie
westchnęła.
– Katy... To nie wypali. Co z tego, że wiem?
Znam go na tyle, by wiedzieć, że to nie ruszy. Zawsze będzie się bał, że w
końcu się wystraszę. Poza tym z mojej strony jest to tylko zauroczenie. Remus
jest fajnym facetem i imponuje mi jego mądrość, ale kiedy dowiedziałam się o
nim całej prawdy, to byłam zła na was wszystkich, że mi nie powiedzieliście, a
nie tylko na niego. Jest mi przykro, że tak jest i on o tym wie. Wydaje mi się
też, że pochlebiało mu moje zainteresowanie, ale raczej nie jestem dobrym
materiałem na dziewczynę dla niego. – Katy wyglądała jakby jej tyrada jej nie
przekonywała.
– I twoje spojrzenie na to, nie ma związku z
tym, że jakiś Adalbert do ciebie napisał? Poza tym, dlaczego przez prawie rok
nic a nic o nim nie wspomniałaś? – Cay zamknęła oczy i starała sobie
przypomnieć za co lubi Katherinę. Tak, za to że się martwi o przyjaciół, za to
że jest szczera, nie bawi się w gierki i nie owija w bawełnę... Dopóki to
zachowanie nie dotyczy jej samej.
– Szukasz dziury w całym, Katy. Bert i ja
znamy się od małego, bo to mój sąsiad. Cztery lata temu pokłóciliśmy się, on
skończył szkołę i wyjechał do Japonii. Teraz napisał, bo wraca. Koniec
historii. – Wytłumaczyła spokojnie Jess. Czuła jak powoli jej cierpliwość się
kończy.
– Jane mówiła, że poszło o pałkarza Puchonów. Między
wami coś było. – Cay parsknęła śmiechem, gdy Katherina zmrużyła oczy.
– Nie to co myślisz. To była przyjaźń. Fakt,
jest ode mnie starszy o cztery lata i wtedy byłam jeszcze dzieckiem. Bardziej
traktowaliśmy się jak rodzeństwo. – Blondynka wzruszyła ramionami mając
nadzieję, że Katy odpuści.
– Kręcisz. Po tylu latach wraca i chce się
spotkać... – Zaczęła Parkes a Jess jej przerwała.
– ... Załóżmy, że z dniem końca szkoły kłócisz
się z Willem. On wyjeżdża do dziadków, ty do domu, dostajesz sowę, że masz
kursy i na szybko starasz się coś powtórzyć. Will z kolei dostaje list ze
Stanów, że go przyjęli i jedzie na testy praktyczne. Od razu wie czy się dostał,
czy nie. Przez kilka lat się mijacie. Ty masz swoje kursy, on ma swoje kursy w
Stanach i rzadko jest w Anglii. Wraca po kilku latach. Chciałabyś się z nim
zobaczyć? – Zapytała szybko i dość długo czekała na odpowiedź. Parkes patrzyła
na nią z lekko rozchylonymi ustami.
– Katy? – Lily pomachała jej dłonią przed
oczyma. Pokręciła głową, jakby wyrwana z myśli.
– Ja... Na śmierć zapomniałam, że chce mieć
kursy w Stanach. – Wyszeptała drżącym głosem. Jess zauważyła, że oczy nieco jej
się zaszkliły.
– Przepraszam, Katy... Po prostu... Moje
przemyślenia nie mają związku z Adalbertem. Remus i on, to tylko przyjaciele i
z żadnym nie będzie nic więcej. Tak po prostu jest. – Uśmiechnęła się lekko, a
Parkes kiwnęła lekko głową.
– Też przepraszam. Do tej pory miałam dobry
dzień w byciu przyjaciółką, a tak bardzo bym chciała, żebyś ty i Remus byli
szczęśliwi. – Jęknęła z rezygnacją. – Kiepska ze mnie swatka.
– Ale ja jestem szczęśliwa i póki co nie czuję
potrzeby żeby z kimś być. Wreszcie wiem, co chcę robić i chcę się temu
poświęcić. Kiedyś na pewno spotkam kogoś z kim chciałabym być, ale na siłę nie
szukam. – Chwyciła Katherinę za dłoń i ścisnęła ją. – A ty i William na pewno
przetrwacie te kilka lat.
– Nie wierzę! – Wyszeptała Lily i wszystkie
spojrzały na wejście do Pokoju Wspólnego. Nie tylko one zwróciły uwagę na parę,
która weszła przez portret Grubej Damy. Syriusz i Dorcas podeszli do nich. Cay
spojrzała na Meadows z troską. Jej twarz była nieco opuchnięta i zaczerwieniona
od płaczu. Na szczęście teraz nie płakała, ale widać było, że mocno się
powstrzymuje.
– Chodźcie do dormitorium do chłopaków. Musimy
porozmawiać. – Syriusz mocniej objął brunetkę ramieniem i poprowadził w stronę
schodów do męskich dormitoriów.
*******
Jeszcze nigdy nie był w Gospodzie
Pod Świńskim Łbem. Wszedł tylnim wejściem, bo o tej porze było już zamknięte i
Dumbledore mówił, że kilkadziesiąt osób wchodzących od frontu budziłoby
zainteresowanie. Ominął kałużę błota, ale i tak poczuł, że ubrudził podeszwy.
Myślał, że początek maja będzie ciepły, ale mylił się. Padało od kilku dni,
czasami z przerwami na wiatr i burze. Fakt, dzięki takiej pogodzie siedział i
się przygotowywał do owutemów, testów teoretycznych oraz praktycznych, no i nie
ciągnęło go, żeby wyjść z zamku. Miał ochotę nawet ominąć poranne bieganie, ale
Katherina i Syriusz się uparli, i chcąc nie chcąc, on i James zwlekali się z
łóżek. Ale przynajmniej potwierdzało się to co zaobserwował. James potrafił
postawić do pionu Syriusza, a i Black jako jedyny sprawiał, że Potter bierze
się za przygotowywania. No i zauważył, że w sumie James nie potrzebuje aż
takiego rygoru jak oni. Byli zdolni, ale Rogacz miał doskonałą pamięć i
zazdrościł mu tego. Naprawdę niewiele czasu potrzebował na zapamiętywanie
czegokolwiek. Nawet z Historii Magii mimo że połowę zajęć przesypiał. Fakt,
ziewał przy recytowaniu dat, ale bezbłędnie podawał formułki o które go pytali.
Gdyby nie to, że Eliksiry i Zielarstwo szły mu nieco gorzej, byłby lepszy od
Remusa.
Wytarł buty i starał się już nie
myśleć o codzienności. Teraz musiał się skupić. Jego pierwsze zebranie w
Zakonie Feniksa. Robert Parkes zaproponował mu dołączenie do tej tajnej
organizacji, po Bożym Narodzeniu. Oczywiście od razu się zgodził i
Parkes natychmiast powiedział mu czego od niego oczekuje. Miał się nauczyć od
podstaw jak wyciągnąć od kogoś informacje i jak pozyskać zwolenników. Miał
nadzieję, że może będzie miał jakąś misję, ale rozwiał jego
wątpliwości. Póki był w Hogwarcie nie mógł brać udziału w misjach Zakonu,
jedynie miał uczestniczyć w zebraniach. Potem, gdy wyjedzie w lipcu do Stanów
Zjednoczonych, miał zbierać informacje, przekazywać je i szukać popleczników. Z
tego, co donosili członkowie Zakonu w Stanach, Voldemort powoli znajduje tam
swoich popleczników. Byli pewni, że to Anglia jest miejscem, które będzie
atakowane. Póki kraj nie ugnie się pod jego terrorem, inne kraje będą
bezpieczne.
Stanął jak wryty na widok burzy
blond loków. Katherina stała obok Paula i jakiegoś Aurora, i śmiała się z
czegoś. Ogólnie, z tego co widział ludzie byli raczej rozluźnieni i zdziwił
się, bo jednak myślał, że będzie panowała grobowa cisza i smutny nastrój. Jakaś
ruda para pokazywała innej parze zdjęcia swoich dzieci, również rudych.
Pierwszy dostrzegł go Paul i kiwnął na niego głową. Zaczął podchodzić i Katy
odwróciła się, obdarzając go uroczym uśmiechem.
– Właśnie mówiłam Tobiasowi i Paulowi, że
dałam McGonagall listę z kandydatami. Założyliśmy się, że będzie jedenaście
nowych członków ode mnie. – Stanął obok niej i zmarszczył zdziwiony czoło. – To
już moje drugie spotkanie.
– I nic mi nie powiedziałaś? – Zapytał ją
czując ukłucie złości. Wzruszyła ramionami i nie spodziewał się jej
uszczypliwego tonu.
– Ty mi też nic nie powiedziałeś, że dziś
wychodzisz na spotkanie. – Paul parsknął śmiechem i usłyszał jeszcze jak Katy
szepta – Uznaję, że jesteśmy kwita.
– Jestem Tobias Leven, chyba nie mieliśmy
jeszcze okazji. – Zwrócił się do niego młody Auror i Will uścisnął mu dłoń.
– William Kartney. – Uśmiechnął się lekko do
niego.
– Cóż, przyszedł Edgar to do niego dołączę.
Pewnie potem już nie zdążymy porozmawiać, to się pożegnam. – Uścisnął dłoń jemu
i Paulowi, a Katherinie ramię. – Dbaj o siebie, Katy.
– Ty o siebie też! – Odpowiedziała mu i
odprowadziła go wzrokiem.
– Dbaj o siebie, Katy? – Powtórzył za nim cicho,
a Parkes westchnęła ciężko.
– Daj spokój, jest jakieś sześć lat starszy, poza tym
daje mi wskazówki na co zwrócić uwagę w przygotowywaniu się do testów. Moje
zdolności są już prawie opanowane, ale chcą mnie przyjąć w równej walce, tak
jak wszystkich, a nie dlatego, że tylko dobrze się pojedynkuję. Gdyby nie
obecność moich rodziców i wujostwa, to bym cię inaczej przekonała. – Mrugnęła
do niego okiem i roześmiał się. Paul wydał z siebie dźwięk jakby był
obrzydzony. – Jane!
– Jane? – William parsknął śmiechem, gdy brat
Katy odwrócił się w stronę wejścia. Elliot wyglądała na równie zdziwioną, ale
po chwili uśmiechnęła się i zarumieniła delikatnie.
– Och, jakie to urocze. – Zakpiła Katherina,
gdy jej przyjaciółka podeszła wolno.
– Cześć. – Uśmiechnęła się do nich i widać
było, że nie bardzo wie jak ma się zachować.
– Cześć, Jane. – Tak, Paul wiedział jak się
zachować. Will poczuł się nieco nieswojo obserwując ich. Parkerson pogłaskał ją
delikatnie po policzku i po chwili przytulił ją krótko.
– Ale wylewnie. – Skomentowała Katherina, a
Paul rzucił jej ostre spojrzenie.
– Są tu rodzice i Dumbledore. Nie za bardzo
wiem jak to przyjmą, bo cóż... Nie do końca wiadomo, czy nie złamałem jakiegoś
regulaminu. – Skarcił szybko Katy, a ona machnęła ręką. Od początku starała się
im mówić, że nie zrobili niczego złego, ale i tak ta dwójka miała małego
stracha.
– Złamaliśmy. – Poprawiła go Jane i znów się
do siebie uśmiechnęli. Zamilkli, gdy niedaleko nich stanął Moody wraz z dwójką
Aurorów. Co chwilę rzucał im dyskretne spojrzenia, ale pewnie każdych nowych
członków obrzucał badawczym spojrzeniem. Zaczęli rozmawiać o szkole i nauce,
potem Katy i Paul pogrążyli się w rozmowie na rodzinny temat i się wyłączył.
– Och to cudownie! – Szybko spojrzał na
Katherinę, która miała łzy w oczach i szeroki uśmiech na twarzy. Spojrzał na
nią pytająco, a ona jeszcze szerzej się uśmiechnęła. – Ojciec i Paul złożyli
wniosek o zmianę nazwiska Paula! Niedługo będzie Parkesem!
– Trochę z tym zachodu będzie. Wiesz, trzeba
zmienić dokumenty ze szkoły, z ministerstwa, ze szpitala. Ale chciałbym mieć
już to za sobą. – Powiedział dosyć spokojnym tonem, ale widać było, że też się
cieszy. – I przeprowadziłem się do rodziców. Nadrabiamy czas... Jest mi
przykro, że ciebie nie ma Katherina. Babcia stara się opowiadać trochę o tobie,
ale mówiła, że dużo ją ominęło.
– Jeszcze dwa miesiące. – Uśmiechnęła się do
niego i ścisnęła jego dłoń. Nagle usłyszeli jak ktoś się kłóci i odwrócili się,
żeby spojrzeć na ganek przy wejściu.
– Co wy do cholery tu robicie? – Stali
niedaleko i widzieli jak James patrzy ze złością na Lily i Dorcas. Remus i
Syriusz spojrzeli na siebie szybko porozumiewawczo.
– Merlinie, James, daruj sobie kazania. –
Meadows wzięła na siebie konfrontację z Potterem. W przeciwieństwie do chłopaka
wydawała sie jedynie lekko poirytowana. Nawet nie podniosła tonu głosu. Odkąd
zakopała z Syriuszem topór wojenny i tak jakby, zaczęli się przyjaźnić, była dużo
spokojniejsza. Odbyli szczerą rozmowę w dormitorium chłopaków, a potem w
dormitorium dziewcząt, Meadows przeprosiła je i podzieliła się z nimi swoimi
emocjami. Wszystkie wtedy długo płakały, ale dobrze im to zrobiło. Czasami
wspólnie się uczyły z Huncwotami. James i Lily nadal mało ze sobą rozmawiali,
ale dostrzegał, że Rogacz patrzy na nią maślanym wzrokiem, a i ją czasami
udawało się przyłapać na obserwowaniu chłopaka.
– Czy wy sobie zdajecie sprawę, że to
niebezpieczne? – Lily i Dorcas spojrzały na siebie, a potem na Rogacza i
kiwnęły głowami ze zdecydowaniem. James jęknął ze zrezygnowaniem i przeczesał
dłonią włosy. Spojrzał na Syriusza, jakby szukając ratunku, ale on patrzył na
Dorcas takim wzrokiem, że znów mu się zrobiło nieco nieswojo.
– Twój ojciec miał rację James. – Powiedział
jedynie, minął ich i wszedł do sali. – Przepraszam za to.
– Przyzwyczaiłam się, że się to na nas odbija.
– Katy uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. Odsunęła się nieco na bok i
pociągnęła za sobą Kartneya. Nachyliła się tak, żeby nikt jej nie słyszał,
tylko on. – Obiecasz mi coś Will?
– Zależy co. – Spojrzał na nią uważnie, a ona
chwilę myślała.
– Jak się rozstaniemy... Nieważne jakby to
popaprane było, druga strona da sobie spokój i po prostu nie będzie między nami
wojen, nikt nie będzie walczył, a im się powie, że tak jest lepiej i to wspólna
decyzja. Nie chciałabym, żeby znów przez to przechodzili. Zróbmy to jak
dorośli. – Mówiła wolno i wiedział, że stara się starannie dobrać słowa.
Parsknął śmiechem, ale jej poważna mina wskazywała mu, że nie robi sobie
żartów.
– Obiecuję Katy. – Szepnął, a ona uśmiechnęła
się lekko i ścisnęła dłoń. Wróciła z powrotem do przyjaciół, a on jeszcze chwilę
stał i zdał sobie sprawę, że Moody się na niego patrzy. Kilka sekund nie
spuszczali z siebie wzroku, aż w końcu auror chyba się do niego uśmiechnął,
albo skrzywił, i odwrócił się w stronę swoich rozmówców. On też wrócił do
przyjaciół, akurat w momencie, kiedy do sali weszli Frank, Alicja i Meredith, a
Dumbledore zablokował za nimi drzwi. Katherina zaczęła sie rozglądać, a gdy
skończyła wyglądała na zdziwioną.
– Dlaczego nie ma Jess? Była siódma na mojej
liście.
*******
Jak zawsze, zapraszam do
komentowania.
Pozdrawiam,
SBlackLady.
Rozdział super długi! Bardzo miło czytało mi się fragment o pogodzeniu się Syriusza z Dorcas. Dobrze, że jednak postanowił ją wspierać, a ona nie odrzuciła tej pomocy. A że w ich przypadku od przyjaźni do miłości krótka droga, to myślę, że niedługo się zejdą. W końcu chłopcy już odpokutowali swój błąd i mogliby wszyscy nareszcie pójść za głosem serca. Żal mi Dorcas, z powodu jej matki. Cokolwiek by nie zrobiła złego, to żadne dziecko nie jest w stanie sobie samo z tym poradzić. A jeśli chodzi o Zakon Feniksa to zastanawiam się, jakie misje mogą być przygotowane dla tak młodych ludzi, jeszcze niemal dzieci. W końcu to nie zabawa i w każdej chwili będą narażać życie. Tutaj przecież nie wystarczy po prostu dobrze się pojedynkować. Jestem ciekawa tych rozdziałów po skończeniu Hogwartu.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to bardzo się cieszę, że czytasz naszego bloga! Już nie mogę się doczekać Twojego komentarza ;) i bardzo fajnie, że poinformowałaś mnie o swoim nowym rozdziale.
Na kolejny wpis czekam z niecierpliwością! Serdecznie pozdrawiam
Drama
Hej,
Usuńdziękuję za komentarz- jak zawsze odpowiem. :D
Sytuacja z Dorcas będzie trochę ciężka. Prawie od zawsze sama sobie radziła ze wszystkim i właśnie sytuacja z jej matką pokazała jej, że czasami po prostu nie da przez wszystko przejść samemu. Naprawdę poświęciłam dużo czasu, przeglądałam jakieś porady psychologiczne, czytałam historie osób, które poznawały późno swoich biologicznych rodziców i starałam się, żeby ta postać wypadła bardzo wiarygodnie. Mam nadzieję, że się udało. :)
Co do Zakonu Feniksa... "Wtedy to były czasy", powiedziałaby moja babcia. Wydaje mi się, że mimo młodego wieku, ludzie (tak do lat 80.) byli dojrzali. Z resztą, są sytuacje, które sprawiają, że człowiek musi dorosnąć, musi walczyć.
Po skończeniu Hogwartu, najbardziej będą narażone postacie, które zostaną w Anglii, więc głównie na nich się skupię. Myślę, że tak rok "po Hogwarcie" zacznie się mocny terror.
Myślę, że do przyszłej niedzieli wstawię Wam komentarz-epopeję na blogu :)
Również pozdrawiam!
Iiiiiii udało się! Jest 30! Jestem już poza połową, jestem z siebie dumna :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Katherina poszła po pomoc w sprawie Drocas do Syriusza. Dziewczynie takiego silnego ramienia potrzeba było. Nawet się ucieszyłam, że nie podejmowali żadnego głębszego tematu dotyczącego ich związku, bo sytuacja, w której jest dziewczyna nie jest dobrym momentem na takie rozmowy. Mam nadzieję, że po wyjeździe z Hogwartu uda się coś naprawić.
I proszę, James nie ochronił Lily odchodząc od niej. Sama wstąpiła do Zakonu. Założę się, że Potter teraz pluje sobie w brodę, że popełnił błąd. Ciekawe ile czasu mu zajmie, żeby wziąć się za naprawianie tego.
Ciekawa jestem Adalberta, intryguje mnie jego postać. Swoją drogą Jessica idealnie pokazuje na mój opanowany stan, z rozdziału na rozdział zżywam się z nią coraz bardziej :D
Kolejny świetny rozdział, niby są teraz dłuższe notki, a ja mam wrażenie, że czytam je szybciej, bo tak wciągają :D
Pozdrawiam Cię serdecznie! :*
Zdecydowanie jesteś za połową i mam nadzieję, że szybko pójdzie z resztą :)
UsuńKatherina zdecydowanie podjęła dobrą decyzję, żeby pójść do Syriusza z tym, co się dzieje z Dorcas. Facet poniekąd też w tym siedzi, więc fajnie, że jest dla niej wsparciem.
Oj tak. James będzie długo żałował swojej decyzji, ale szczerze powiem, że choć z początku żałowałam, że tak poprowadziłam ten wątek, to później wyszła z tego całkiem słodka historia :D Aż sie nie mogę doczekać, aż będziesz czytała te rozdziały po Hogwarcie :D
Adalbert to człowiek tajemnica. Moja przyjaciółka go nie lubi, ale Drama, czy Elizabeth (dwie stałe czytelniczki) lubią go. Mam nadzieję, że nie będziesz go nienawidzić :)
Uff... Ulga, że długości nie czuć, bo coś się dzieje ;)
Buziaki :*