"Asfodelus" Lily
przeczytała nazwę na karteczce i od razu wymamrotała pod nosem: kilka białych
kwiatów o sześciu płatkach rośnie na jednej gałązce, nerw oraz pręciki koloru
cynamonowego, dodajemy do Wywaru Żywej Śmierci i Eliksiru Wiggenowego.
Odwróciła pergamin na drugą stronę i przeczytała dokładnie to samo, co
powiedziała pod nosem. Chwyciła następną karteczkę, odczytała roślinę, podała
jej wygląd i zastosowanie, a następnie sprawdziła odpowiedź.
Od ponad miesiąca, codziennie po
kolacji poświęcała chwilę czasu na powtórkę z Eliksirów. Była pewna, że poradzi
sobie z tym przedmiotem najlepiej, dlatego skupiała się na innych przedmiotach,
a Eliksiry powtarzała przed snem. Szło jej bardzo dobrze.
Odłożyła ostatnią karteczkę i
zaznaczyła w notesie, że dziś ponownie dała sobie radę z rozpoznawaniem roślin.
Powoli już odczuwała zmęczenie i senność, ale musiała poczytać kilka stron o
tym jak pozyskiwać składniki na eliksiry. Codziennie po pięć składników,
czytane trzy razy, a potem sprawdzenie ile zapamiętała. Tego dnia musiała
powtórzyć wszystkie składniki z książki. W tym przypadku lepiej żeby ktoś inny
sprawdzał jej wiedzę, ale dziewczyny o tej porze już się nie uczyły i pewnie
spały. Tak, sen dla nich to podstawa. Ona przez ten ostatni tydzień spała
najwyżej po pięć godzin.
– Stresujesz się? – Drgnęła, kiedy z
zamyślenia wyrwał ją James. Spojrzała na niego, kiedy podchodził i usiadł obok
niej. Wziął do ręki karteczki i uśmiechnął się, gdy przeczytał kilka z nich. –
Przeraża mnie twój sposób nauki.
– Jest przejrzysty. Rozłożyłam sobie materiał,
żebym codziennie się uczyła, a na tydzień przed jedynie powtarzała i
ewentualnie douczała się. – Mruknęła i zabrała mu z dłoni karteczki. – To już
umiem. Jutro pierwsze egzaminy, chyba się domyślasz, że już nic więcej nie mogę
zrobić.
– Od tygodnia się tego domyślam, a ty i tak
zamiast odpuścić, zrelaksować się i odpocząć, to codziennie katujesz się nauką
do późna. – Rozłożył się wygodnie na kanapie, a ona zarumieniła się pod jego
przenikliwym spojrzeniem.
– Nie potrafię się zrelaksować. To zbyt duży
stres. – Wyszeptała, kiedy odłożyła wszystkie pomoce naukowe do pudełka.
– Właśnie wszystko pochowałaś, a jak
wchodziłem to miałaś powtórzyć coś z tej śmiesznej książki. – Spojrzała na
niego i usiadła, niestety nie tak wygodnie jak on.
– Pewnie jak wrócę do dormitorium to ją wyjmę
i przewertuję. – Uśmiechnęła się z zakłopotaniem. James roześmiał się, ale dość
szybko spoważniał, choć nie całkiem. Bacznie go obserwowała, jak przybliżył się
do niej i nieco pochylił. Instynktownie odsunęła się nieznacznie i pisnęła z
niedowierzaniem jak szybko zabrał ze stolika jej pudełko.
– Przechowam to i oddam po egzaminach. –
Uśmiechnął się huncwocko, a ona prychnęła.
– To moje notatki i ich potrzebuję, bez nich
oszaleję. Eliksiry mamy dopiero w piątek. – Jęknęła i miała nadzieję, że
wygląda naprawdę żałośnie.
– A więc w piątek wieczorem je odzyskasz,
Evans. – Patrzyła na niego uważnie i zmrużyła oczy, kiedy on uśmiechnął się
złośliwie.
– Przyznaj Potter, że od dawna marzyłeś o tych
notatkach. Pewnie wrócisz do siebie i przez te cztery dni będziesz uczył się
ich na pamięć. – Posłała mu równie złośliwy uśmieszek, a on pokręcił głową.
– Jakby się głębiej zastanowić, to równie
dobrze można przyjąć, że jest to tylko pretekst, aby spędzić z tobą trochę
czasu. No wiesz, bez nich jesteś niespokojna. Kiedy je oddam, będziesz bardzo
wdzięczna, zaproponujesz mi spacer, wycieczkę do kuchni lub partyjkę szachów, a
ja nie mam serca, żeby ci odmawiać, więc się zgodzę na te kilka chwil sam na
sam. – Ostatnie słowa wyszeptał, a ona znów się zarumieniła. Czuła ciepło
wypełniające jej brzuch i wiedziała, że jest niedobrze. Za każdym razem jak
była w jego towarzystwie miała takie przeczucie.
– Już moja wersja była bardziej prawdopodobna.
– Powiedziała z małą chrypką, ale on tylko uśmiechnął się zadowolony z siebie.
– To jak Evans, randka w piątek po Eliksirach?
– Zapytał niby od niechcenia, lekkim tonem, ale ona widziała, że czeka na jej
odpowiedź i jest to pytanie na serio. Chwilę trwało nim odpowiedziała. Czuła,
że na tym etapie James to kłopoty. Czuła też, że cokolwiek zrobi, będzie tego
żałowała. Prędzej czy później. Wybrała prędzej.
– Ja z kolei nie mam serca, żeby ci mącić w
głowie James. Teraz skupiam się na mojej najbliższej przyszłości, a jest ona w
Rosji, nie w Anglii. Między nami jest teraz dobrze, jesteśmy prawie
przyjaciółmi i wolę, żeby tak wyglądała nasza relacja. Więc nie, nie będzie
randki w piątek po Eliksirach. W sumie to w ogóle nie będzie randki. – Czekała
chwilę aż coś jej odpowie. Dostrzegała, że intensywnie nad czymś myśli i kiedy
uśmiechnął się, niby niewinnie, wiedziała, że musi być ostrożna.
– Czyli jak dobrze rozumiem, jesteśmy teraz
przyjaciółmi? – Zapytał spokojnie, a ona kiwnęła głową. – Wiesz Lily... Przyjaciele
spędzają ze sobą czas, rozmawiają, więc mogę na to, od czasu do czasu, liczyć?
– Tak, James. – Odpowiedziała, czując, że
przez ostatnie trzy tygodnie w Hogwarcie nie będzie mogła się od niego
odpędzić.
– Mówisz to tak, jakby to był przykry obowiązek
tej relacji. – Pożalił się, a ona spojrzała na niego z powątpieniem. – A
mógłbym cię prosić o pomoc lub o przysługę? Oczywiście jako przyjaciel.
– Oczywiście jako przyjaciel. – Odpowiedziała
i dostrzegła jak drgnęły mu kąciki ust. Co on kombinował?
– Te próbki eliksirów, co Katy nam dała...
Skończyły mi się a chciałbym jeszcze przed kursami sobie powtórzyć i prosiłbym
cię o pomoc. Oczywiście po egzaminach. – Dodał a Lily westchnęła ciężko.
– Chciałam wtedy już nic nie robić. Ale dobra.
Możesz na mnie liczyć przez te kilka dni. – Powiedziała i ziewnęła. – Chyba już
idę.
– Czekaj. – Złapał ją za dłoń i pociągnął z
powrotem na kanapę, gdy wstała. Opadła nieco bliżej niego, ale na szczęście
jedynymi częściami ciała jakimi się dotykali, były ich dłonie. Potter puścił
jej dłoń, nawet nie zdawała sobie sprawy, że im się przypatrywała chwilę.
Ponownie podniosła na niego wzrok i wyczekiwała tego, co sie zdarzy.
– Kiedy zaczynasz kurs w Rosji? – Zapytał, a
ona pomyślała chwilę nad odpowiedzią,
– Dziesiątego lipca, ale siódmego mam
Świstoklik. Będę tam trochę wcześniej
– Chciałbym cię prosić o małą przysługę. –
Zaczął niewinnie. Zbyt niewinnie jak na niego. Spojrzała na niego podejrzliwie
i dodał. – Oczywiście jako przyjaciel.
– Słucham. – Starała się nie roześmiać, bo już
wiedziała w co gra. Zamknęła mu drzwi, a teraz próbował wejść wszystkimi
oknami.
– Pójdziesz ze mną na ślub Kevina? Pierwszego
lipca mamy Świstoklik do Stanów. – Westchnęła ciężko, pokręciła głową z
niedowierzaniem, wstała z kanapy i spojrzała na niego z góry.
– Oczywiście jako przyjaciel, Potter. –
Spodziewała się tego, że uśmiechnie się do niej, jakby wygrał los na loterii.
– Prawdziwa z ciebie przyjaciółka Lily, bałem
się, że pójdę sam. – Również wstał i stanął naprzeciwko niej. Nie zdążyła się
cofnąć, gdy pochylił się i pocałował jej policzek – oczywiście jako przyjaciel.
– Śpij dobrze, Evans.
*******
– Zjedz coś, Katy. – Parkes spojrzała na Jane,
która patrzyła na nią z troską. Za godzinę miały mieć pierwszy owutem, z
Transmutacji. Część teoretyczna miała trwać osiemdziesiąt minut. Następnie od
czternastej zaczynali część praktyczną. Domyślała się, że stres w końcu i ją
dorwie. Nie spodziewała się, że tej nocy będzie słabo spała, a po czwartej
poczuła mdłości, które trwały już kilka godzin. Bała się jeść cokolwiek. Niby
na zapach jedzenia żołądek się nie skręcał, ale wolała nie ryzykować. Do tej
pory piła tylko wodę i czuła, że jeszcze chwilę i jej pęcherz tego nie zniesie.
Drgnęła, gdy poczuła jak ktoś
całuje czubek jej głowy. Uśmiechnęła się lekko na widok Willa, który usiadł
obok niej. James, Remus i Syriusz zajęli miejsca po drugiej stronie stołu.
Ostatnimi czasy jadali znów razem. Powoli bywało jak dawniej. James i Lily
zaczęli ze sobą rozmawiać. Wydawało się, że Dorcas i Syriusz są na dobrej
drodze do powrotu do siebie, ale wolała nie wypowiadać tej myśli na głos.
– Ale jesteś blada. – Kartney spojrzał na nią
uważnie, a ona jedynie wzruszyła ramionami.
– Właśnie jej mówię, żeby coś zjadła. Nerwy
dały o sobie znać. – Jane podstawiła jej pod nos tosty, a Parkes znów pokręciła
głową.
– Mogę się stresować, to nie problem, ale
mdłości już są problemem. – Skrzywiła się na widok góry jedzenia, jaką
zamierzał zjeść Syriusz. – Dobrze, że Łapa nie ma takich problemów.
– Ej, w przeciwieństwie do was nie opuściłem
treningu. – Uśmiechnął się, jakby miał dostać zaraz medal.
– Zatrzymuj siły na mecz finałowy quidditcha.
Byłem u McGonagall i nie da się go przełożyć nawet o dzień. – Potter pokręcił
głową i przerwał, żeby nałożyć sobie jajecznicę. – Na szczęście udało się
zarezerwować boisko na weekend, to będziemy mieć trening. Przyjdź Katy,
poćwiczysz ucieczkę i uniki.
– Jasne. Całe szczęście, że nie gram w
drużynie, bo po tym wszystkim będę potrzebowała dwóch dni snu.
– Wyśpisz się w lipcu. Masz być na meczu i nam
dopingować. – Spojrzała na Syriusza i pokręciła głową. – Po meczu będziemy
opijać ostatni mecz i owutemy.
– Katy będzie piła wodę. – Zaśmiała się
Dorcas, a blondynka zgromiła ją wzrokiem.
– Tobie coś powiedzieć. – Westchnęła na widok
zdziwionej miny Jamesa. – Babcia mi powiedziała, że mają na mnie oko i lepiej,
żebym była grzeczna do skończenia Hogwartu. Dlatego jedyne o czym mogę tu
myśleć, to Piwo Kremowe.
– My z Jamesem musimy trzymać fason do testów
na kursy. Postanowiliśmy tylko w ten jeden dzień po meczu dać sobie wolne od
obowiązków. Następnego dnia pewnie będziemy umierać. Ale to nasze ostatki
tutaj. – Wzruszył ramionami, a Lily spojrzała na Dorcas i zachichotała. – Co
Lily?
– Dorcas zamierza intensywnie się odmóżdżyć po
tym wszystkim. – Odpowiedziała mu, a Meadows machnęła ręką, jakby to było nic.
– Zapraszam na poranny trening, działa równie
dobrze, co alkohol. – Mruknęła Parkes.
– Wolimy długie spacery. – Skrzywiła się Jess.
– Powiedzcie mi, po co ja to robię?
– Może ci się przyda. – Odpowiedziała Jane, a
Cay powtórzyła to za nią kilka razy.
– Jeszcze trochę, to i może mnie przekonasz. –
Zaśmiał się Remus.
– Pisałam do Madame Malkin. Zaczynam zaraz od
lipca. Na szczęście da mi wyższą stawkę niż rok temu. – Uśmiechnęła się
radośnie. – Nie mogę się doczekać już końca!
– Ja bym tu jeszcze została. – Westchnęła
Lily, a Dor pokiwała głową.
– Wydaje mi się, że musimy już wychodzić.
Zostało pół godziny, a muszą przygotować salę. – Katherina poczuła jak kurczy
jej się żołądek i miała nadzieję, że nie będzie znów wymiotowała. Will objął ją
ramieniem i pomógł wstać od stołu. W ciszy wychodzili z Wielkiej Sali i powoli
się uspokajała.
– Damy radę. Pamiętaj tylko żeby oddychać i
poprawnie odpowiedzieć na pytania. – Parsknęła śmiechem. Gdyby to było takie
łatwe.
*******
– Bardzo dobrze... Na tym zaklęciu zakończył
się dla pani test praktyczny z Zaklęć i Uroków. Wyniki z owutemów dostanie pani
w pierwszym tygodniu lipca. – Pracownica Ministerstwa Magii wpisała coś do
notatek przed sobą i spojrzała na Dorcas. – Od siebie mogę jedynie dodać, że
jeżeli na innych przedmiotach była pani tak dobra jak dziś, to może pani spać
spokojnie.
– Dziękuję. Chciałam się jeszcze upewnić, czy
wyniki zostaną przesłane do Instytucji w której odbędę kursy. Z tego co wiem,
wyniki już będą ustalone na początku przyszłego tygodnia, a rozesłane tydzień
później... – Zaczęła Meadows, próbując sobie przypomnieć dokładne daty.
– Tak. Jeżeli uczniowie zgłosili taką prośbę
do swoich opiekunów, wyniki z owutemów są natychmiastowo wysyłane do wskazanych
Instytucji. – Kobieta uśmiechnęła się do niej życzliwie i spojrzała w dokumenty.
– W pani przypadku są to trzy kursy.
– Dokładnie. Przepraszam, ale chciałam się
upewnić. – Meadows zrobiła zakłopotaną minę.
– Może pani spać spokojnie, wszystko mamy
zanotowane. – Kobieta wstała i uścisnęła jej dłoń. – Gratuluję panno Meadows i
życzę dalszych sukcesów. Niech pani poprosi kolejną osobę.
– Do widzenia! – Brunetka wyszła z sali i
kiwnęła głową na Katherinę, która wchodziła po niej. Za nią wyszedł ktoś
jeszcze i parsknęła śmiechem, gdy James prawie się potknął na wejściu.
Przystanęła i odetchnęła z ulgą.
– I jak ci poszło? – Zawołała do niej Lily.
Stała z Jess, Jane, Remusem, Williamem i Syriuszem.
– A jak myślisz? – Uśmiechnęła się szeroko i
podeszła do przyjaciół. – Nie wierzę, że to już koniec.
– Musimy jeszcze czekać na Katy i Jamesa.
Idziecie na trening? – Zapytał Syriusz, a ona pokręciła głową.
– Muszę wysłać list do taty i pójdę spać.
Jutro wielki finał! Potem będziemy świętować. – Zapewniła go z lekkim
uśmiechem. – Jess, właśnie, jak poradziłaś sobie ze skrzynią?
– Alohomora nie dała rady, więc użyłam
Bombardę. – Cay zarumieniła się lekko i wzruszyła ramionami nieco zawstydzona.
– Od Lily wiem, że trzeba było użyć Sezam Materio, ale zapomniałam o tym.
Wydaje mi się, że reszta poszła mi lepiej.
– Najważniejsze, że znalazłaś rozwiązanie. A,
że było trochę huku i drzazg, to chyba nic. – Meadows puściła jej oczko, a
blondynka uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.
– Nie liczę na wysokie oceny, ale jestem dumna
że spróbowałam. No i rodzice też się cieszą. Chociaż to mam z głowy. –
Popatrzyła na Jane, która kiwała głową. – Idziemy do biblioteki oddać wszystkie
książki. Nie ma sensu zostawiać to na ostatnią chwilę. Tak, pamiętamy, żeby
wziąć też wasze.
– Naprawdę oddajecie już wszystkie książki? –
Remus spojrzał na nie zdziwiony.
– Spokojnie Remusie, mamy listę co ciekawszych
tytułów. Zapewne wszystko wykupię już pierwszego dnia wakacji. – Zaśmiała się
Lily, bo Lupin ją przejrzał. – Ale zostało nam osiem dni w Hogwarcie. Zapewniam
cię, że czytanie to ostatnie, czym chciałabym się zająć.
– To widzimy się później! – Jess i Jane
pomachały im i odeszły.
– Ja chyba pójdę wysłać list tacie. Dopiszę,
że już po wszystkim i zapytam, kiedy mogę do niego pojechać. – Na jej twarzy
pojawił się lekki grymas. Fakt, jej relacja z ojcem póki co była bezbłędna. Ale
mimo jego zapewnień, bała się spotkania z jego nową rodziną. – Też zobaczymy
się później.
– Leć... Ja poczekam na Katy. – Powiedziała
Lily i zarumieniła się, kiedy Dorcas uniosła brwi... Tak, na Katherinę...
– To widzimy się jutro chłopaki! – Brunetka
pomachała ręką do nich i kiedy się z nią pożegnali, odwróciła się i poszła w
stronę sowiarni. Za zakrętem pozwoliła sobie na chwilę radości. Roześmiała się
głośno i wesołym krokiem przemierzała korytarz. Cieszyła się też, bo dziś już
miała nie przebywać w towarzystwie Syriusza. Ich relacja niebezpiecznie się
zmieniała. Spędzali całą paczką więcej czasu, w sumie nawet we dwoje zdarzyło
im się gdzieś iść. Niby to tylko ich wspólny cel, ale napięcie między nimi było
wyczuwalne.
Była świadoma tego wszystkiego,
ale też dopuszczała do takich sytuacji, bo tylko z nim czuła się naprawdę
dobrze. Przy nim nie myślała o przygnębiających sprawach. Fakt, niedługo miało
się to skończyć, dlatego rano stwierdziła, że powoli trzeba go od siebie
odsuwać.
Za osiem dni każde miało pójść w
swoją stronę. A ona w tajemnicy przed przyjaciółmi planowała nową drogę. Była
już u McGonagall, potem u Dumbledore'a... Teraz czekała tylko na to, aż
dostanie listy z Instytucji, gdzie zgłosiła się na kursy. I wtedy miała zadecydować
co dalej. Czy pozostać na starej ścieżce, czy zaryzykować i iść w nieznane.
– Dor! – Zatrzymała się i poczekała chwilę aż
dogoni ją Syriusz. A już miała nadzieję, że dziś go nie zobaczy. Uśmiechnął się
do niej i objął ją w pasie ramieniem. Chcąc nie chcąc zaczęła iść razem z nim.
– Pomyślałem, że ci potowarzyszę.
– Myślałam, że poczekasz na Jamesa. –
Usłyszała jego cichy śmiech i przymknęła oczy, starając się to zapamiętać.
– Chciałem się upewnić, że wszystko w
porządku. – Wyczuła w jego głosie troskę i poczuła ucisk w sercu.
– Jest lepiej niż sądziłam, że jest. Dziękuję,
że pytasz. – Wyszeptała, a on parsknął śmiechem.
– Zastanawiam się, kiedy będziesz miała dość.
Codziennie cię o to pytam, a ty odpowiadasz i mi dziękujesz. – Dorcas
przystanęła i uśmiechnęła się lekko.
– Jak poczuję, że jest naprawdę dobrze, to
pewnie zacznie mnie to denerwować. Póki co skłania mnie to do zastanowienia się
nad moim stanem i wiem, że jeszcze długo nie będzie dobrze. Teraz jestem
zadowolona, bo bałam się, że zawalę egzaminy. Za niecałe trzy tygodnie zobaczę
się z tatą. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie uda nam się dogadać i nawet
czuję, że za nim tęsknię. – Zamrugała szybko, bo poczuła zbierające się łzy. –
A w dodatku jestem w Zakonie Feniksa.
– Jeśli o to chodzi. – Black zawahał się
chwilę i drgnęła, gdy chwycił jej dłonie. – Muszę mieć pewność, że wiesz, że to
co się stało w Sylwestra było tylko po to, żeby cię ochronić. Ojciec Jamesa
powiedział mu, że myślą o tym, żebyśmy dołączyli do Zakonu i powinniśmy was
przygotować. Rogacz zrozumiał to tak, że lepiej będzie jeśli będziemy was
trzymali od tego z daleka. Wiedziałem, że jak będę zwlekał, to będzie mi trudno
z tobą zerwać, więc musiałem działać szybko. Przepraszam, nie powinienem tego
zrobić w ten sposób... Nie powinienem tego robić w ogóle.
– Syriusz... – Meadows powoli czuła
ogarniające jej uczucia i bała się. Tak bardzo bała się mówić cokolwiek.
Wiedziała, że jego wypowiedź nie jest jeszcze skończona, że zapewne będzie to
najpiękniejszy moment w jej dotychczasowym życiu. Ale co z tego? Jego piękne
słowa trafią na afront z jej strony. I mimo, że marzyła od pięciu miesięcy o
tej chwili, nie chciała go ranić. Lada chwila miała dostać list z kursów z
Francji, Anglii i...
– Charlus chciał, żebyśmy was przygotowali,
żebyście były gotowe dołączyć do Zakonu. Wiem, nie powinienem słuchać Jamesa,
ale nie wiesz nawet jak bardzo się o ciebie boję Dorcas. Dodatkowo teraz jesteś
w rozsypce i się zbierasz, po tym co się stało z twoją mamą i chciałbym być
przy tobie. Chciałbym wrócić. I wiem, że masz swoje plany, że chcesz wyjechać
na kursy do Francji, i nie chcę, żeby mój powrót do ciebie był na moich
warunkach, tylko na twoich. Pojadę tam z tobą. Złożyłem dokumenty na kursy
aurorskie we Francji. Możemy być razem. – Przybliżył się do niej, a ona cofnęła
się i delikatnie wysunęła swoje dłonie z jego.
– Lepiej będzie jeśli zostaniesz w Anglii. – Powiedziała
cicho i miała nadzieję, że nie złamie mu serca. – Szło mi naprawdę dobrze bez
ciebie. Fakt, teraz muszę się pozbierać, ale chcę to zrobić z pomocą bliskich,
a nie głównie za twoją sprawą. Chcę nauczyć się żyć sama ze sobą. Nie chcę,
żeby teraz, na tak wczesnym etapie mojego życia, moje szczęście było
definiowane tym, z kim jestem. Jesteś mi bardzo bliski, potrafisz do mnie
dotrzeć i jestem ci wdzięczna, że byłeś przy mnie. Przez ostatnie miesiące
wydarzyło się bardzo dużo i na nowo muszę zastanowić się kim jestem i co chcę
dalej robić. Przykro mi.
– Rozumiem Dorcas. – Wyszeptał. Widziała, że z
trudem próbuje zachować spokój. Przybliżyła się do niego i delikatnie objęła.
– Jestem taka rozdarta... Ale to najlepsze
teraz dla mnie. – Powiedziała patrząc na niego i jednocześnie głaskając jego
kark. Uśmiechnął się do niej smutno i to przygnębiło ją jeszcze bardziej.
Wtuliła się w niego, miała nadzieję, że ją zrozumie. Miała ochotę prosić go by
czekał, ale w ciągu trzech lat mogło wydarzyć się wiele. Mogła jedynie mieć
nadzieję, że ich drogi, kiedyś znów się zbiegną.
*******
Nie było sensu chodzić co chwilę
dolewać sobie Ognistą, więc stwierdziła, że na tej imprezie butelka będzie cały
czas z nią. Nie doszło jeszcze do tego, że piła z gwinta. Nadal sobie dolewała
do szklanki bursztynowy płyn i popijała.
Gryffindor wygrał z Ravenclawem.
James postanowił, że ostatni mecz w szkolnej karierze zagra na pozycji
szukającego i teraz prawie wszyscy Gryfoni świętowali razem z nim. Wyciszyli
Pokój Wspólny i w sumie zostali uczniowie od piątego roku wzwyż. Remus i Jane
pilnowali, żeby nikt z młodszych uczniów nie pojawił się w salonie. Potem Jane
przejęła kontrolę nad porządkiem i Remus mógł dołączyć do świętowania. Elliot
popijała z Katy Piwo Kremowe i pilnowała, żeby niepełnoletni uczniowie nie pili
mocniejszych trunków. Ciężko było ale jej się udawało.
Jess szalała z Lily do ostatniego
przeboju Fatalnych Jędz. Przed imprezą zjadły sytą i tłustą kolację, żeby móc
sobie pozwolić na dłuższe świętowanie. Miały jedynie nadzieję, że następnego
dnia jednak kac będzie znośny.
Został tylko tydzień do
opuszczenia szkoły i dużo spacerowały, żeby jak najwięcej zapamiętać z tego
czasu. Katherina od rana miała zawieszony na szyi aparat i żartowali, że już
zrobiła więcej zdjęć niż przez cały ostatni rok. Myślała, że blondynka daruje
sobie imprezę, ale widocznie wizyta u Pomfrey jej pomogła. Przez ostatnie dwa
tygodnie prawie nie jadła z nerwów i miała mdłości. Rano, kiedy myślały, że
skoro już po wszystkim, Katherina znów czuła się niedobrze i postanowiła iść do
Pielęgniarki, która dała jej eliksir, który miała stosować jak tylko poczuje,
że jej niedobrze. Na śniadaniu przyznała, że poczuje się lepiej jak już
dostanie się na kurs. Nie była pewna czy poradziła sobie z Zielarstwem i Eliksirami.
Potrzebowała Powyżej Oczekiwań z przynajmniej pięciu przedmiotów. Zdawała pięć
owutemów i żałowała, że dla bezpieczeństwa nie zdawała owutemu z Historii
Magii.
Odwróciła głowę w stronę Jamesa,
który ciężko opadł na kanapę obok niej. Uśmiechnęła się szeroko na widok jego
samozadowolonej miny.
– Gratuluję! Gryffindor z pewnością już
płacze, że stracił tak świetnego szukającego. – Stuknęła się z nim szklanką i
upiła łyk trunku.
– Spokojnie, zostawiam im godnego następcę. –
Zaśmiał się i westchnął głośno. – Dawno nie rozmawialiśmy.
– To prawda.
– Przepraszam Dorcas. Namieszałem sporo. Mam
nadzieję, że wszystko u ciebie gra. – Była lekko podpita i wiedziała, że on
też, ale czuła, że i tak mówi szczerze, i pewnie niedługo odbyliby podobną
rozmowę.
– Powoli się układa. Teraz czekam na listy z
kursów i zobaczę co dalej. – Wzruszyła ramionami i dolała sobie Ognistej. – Ty
oczywiście już jesteś pewny swoich kursów.
– Wyjdę na próżnego jeśli przyznam ci rację.
Dlatego powiem tak: na pewno będę na testach i potem się okaże, czy mnie
przyjmą. – Zaśmiała się lekko i jej wzrok powędrował do Syriusza, który z
ożywieniem o czymś opowiadał Remusowi. – Łapa mi mówił, że złożył papiery do
Francji i od ciebie będzie zależało, gdzie je będzie robił.
– Lepiej będzie jeśli zostanie. Ja nadal nie
wiem, czy wyląduję we Francji. Niby tam mam już miejsce, ale nadal się waham. –
Przyznała mu, a on kiwnął głową i przez chwilę milczeli.
– Nie mogę uwierzyć, że to przeze mnie to
wszystko się spieprzyło, Dor. – Popatrzyła na niego a on kręcił głową z
niedowierzaniem. – Gdyby nie ja, to byście byli już dawno zaręczeni.
– Co? – Odsunęła się nieco od niego i patrzyła
uważnie. Po kilku sekundach wyrwała się z szoku. – O czym ty, do diabła,
mówisz?
– Syriusz chciał ci się oświadczyć w
Sylwestra.
*******
Oderwał wzrok od listu i poczuł
lekką panikę. Powinien się cieszyć, ale nie panikować. Dostał oficjalne pismo z
Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów w Stanach Zjednoczonych. Jego
wyniki z owutemów oraz opinia ze szkoły już dotarły i na tej podstawie został
zaproszony na egzamin wstępny. Jeżeli go zda ma miejsce na kursie aurorskim.
Miał nadzieję, że się dostanie, bo już mu mało brakowało do zostania Animagiem
i tam miał pewność, że jego umiejętności z Transmutacji zostaną rozwinięte.
Niestety kurs w Anglii nie dawał mu takiej gwarancji i tylko dlatego, wybrał
Stany Zjednoczone.
– Co tam masz? – Katherina usiadła na miejscu
obok niego i podał jej list. Szybko go przeczytała i dostrzegł jak przez chwilę
uśmiech znika z jej twarzy. Kiedy oddawała mu pergamin, uśmiechnęła się i
ścisnęła mu rękę.
– Wiedziałam, że ci się uda. – Spojrzał na nią
z powątpieniem i westchnęła ciężko. – Tak, smutno mi, że wyjedziesz, ale są
przecież sowy i Świstokliki. Poza tym nawet jakbyśmy zaczęli tutaj kursy, to i
tak przez trzy lata mielibyśmy dla siebie mniej czasu.
– W Stanach kursy trwają pięć lat. –
Przypomniał jej, a ona zrobiła nieszczęśliwą minę. – Trzy i pół roku wykładów i
doskonalenia zaklęć, a potem półtora roku stażu w biurze aurorskim. Potem
egzaminy i jak je zdam, będę Aurorem.
– Ja nim będę trochę szybciej. – Uśmiechnęła
się lekko i przytuliła do jego boku. – Uda nam się.
– Wiem... – Zaczął, ale przerwał mu pisk
Dorcas, która siedziała po drugiej strony stołu. W oczach miała łzy i wyglądała
na szczęśliwą.
– Dostałam się! – Krzyknęła i uścisnęła Lily,
która siedziała obok niej.
– Przecież miałaś pewne miejsce. – Syriusz spojrzał
na nią z lekkim uśmiechem. Było mu żal Blacka. Opowiedział im, jak kilka dni
temu rozmawiał z Meadows na temat ich przyszłości i wytłumaczyła mu, że lepiej
będzie jeśli każde pójdzie w inną stronę. Było już pewne, że zostanie w Anglii,
ale zamierzał robić częste wycieczki do Francji. James śmiał się, że szybko
straci fortunę po wuju, bo przecież podróż Świstoklikiem nie należy do tanich.
Łapa miał nadzieję, że Dorcas zmieni zdanie, jeśli będzie jej udowadniał, że
nadal mu zależy.
– Och, ale... – Szczęśliwa mina zniknęła z
twarzy Dorcas. Pojawił się natomiast niepokój i dostrzegł, że nie tylko Syriusz
patrzy na nią wyczekująco. Nerwowo przełknęła ślinę i mimo że mówiła do całej
paczki, patrzyła tylko na Blacka. – Dostałam się na trzyletnie kursy w Australii.
WOW! Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńHej,
UsuńDziękuję, staram się bardzo :)
Pozdrawiam :*
SBlackLady
Rozmowa Jamesa z Dorcas zawaliła mnie z nóg! Dor w końcu dowiedziała się, że Syriusz chciał się oświadczyć... Aż mi się płakać chciało, tak mi szkoda tego chłopaka. Ona powinna dac mu szansę, w końcu kochali się bardzo i tworzyli udany związek. Ciekawa jestem, jak dalej potoczy się ich historia. A to, że James wyprosił to wesele u Lily, to naprawdę niesamowite. Może tam coś ruszy w ich relacji.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, ale mam strasznie dużo nauki na studiach. Mimo tego nie mogłam się powstrzymać, żeby nie przeczytać Twojego rozdziału i od razu skomentować. Czekam na kolejne wpisy i pozdrawiam serdecznie ❤
Drama
http://zawsze-oddani-zawsze-silni.blog.pl/
Hej,
Usuńteż mi było smutno jak to pisałam, ale tak sobie wymyśliłam (w następnym rozdziale, będzie trochę więcej powodu do płaczu- taki mały spoiler).
Cieszę się, że Cię zaciekawiłam tym, co będzie dalej. Sama się nie mogę doczekać!
Rozumiem brak czasu :) Ucz się i oby szło gładko do sesji.
Ja Wam obiecuje komentarz na blogu (mam już mały zarys w notesie), ale to po weekendzie jak odbiorę nowy sprzęt :)
Również bardzo pozdrawiam :*
SBlackLady
Dopada mnie nostalgia, gdy uświadamiam sobie, że póki co Hogwart się kończy :')
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Dorcas i Syriusz odbyli poważną rozmowę. Nie wiem, co będzie dalej, ale jestem dobrej myśli. Bardzo im kibicuję :)
James był w tym rozdziale cudowny, jak się droczył z Lily <3 Ach, czasem mam wrażenie, że na mnie działa mocniej niż na nią :D Fajnie, że zgodziła się na ślub, może akurat coś się podzieje :D Najważniejsze, że są na dobrej drodze do dogadania się <3
Co do Katheriny, to wydaje mi się to mało możliwe, ale tak mi przeszło przez myśl, że może być w ciąży.
A jak już przy niej jesteśmy, to zauważyłam taką zabawną sprawę. Jej związek z Williamem na samym początku był najmniej dojrzały ze wszystkich parringów, a skończyli chyba najbardziej poważnie :D Super, cieszę się, lubię ich razem :) <3
Póki co, żegnam się :( W tygodniu znowu będę pojedyncze rozdziały podejmować, bo jak zwykle między poniedziałkiem a czwartkiem nie będę wiedziała, jak się nazywam, a na weekend przyjeżdża siostra. Mam nadzieję, że wybaczysz :* Obiecuję jednak, że będę się starała brnąć do przodu :)
Pędzę przygotować się na jutro.
Dobranoc :*
James i Lily :D Aż mam szeroki uśmiech jak o nich myślę. Będą uroczy :D
UsuńKatherina i William chyba skończyli tak poważnie, bo jednak Kartney to dość poważny facet, no i ona ogarnęła się, żeby komisja miała podstawę do tego, żeby przyjąć ją na kursy. Całe szczęście że to ambitna bestia, bo pewnie nie byliby długo razem :)
Nie mogę się doczekać kolejnych komentarzy. Mam nadzieję, że dobrniemy chociaż do 35 :)
Trzymam kciuki za ten tydzień, żeby nie był tak męczący jak opisujesz :) No ale na szczęście siostra przyjedzie to odreagujesz całe zło tego tygodnia :)
Buziaki :*
Do 35 z całą pewnością! Tydzień co prawda ciężki, ale za to przyjemnie się zaczyna, bo idę wreszcie powzdychać do Newtona na wielkim ekranie dzisiaj, a później przyjemny weekebd z siostrą :) Więc nie jest najgorzej. Wciąż mam ambicje do końca roku być na bieżąco :D
UsuńJa z kolei mam nadzieję, że do końca roku będziesz na bieżąco :D
UsuńE, to jednak tydzień nie taki zły, jak powzdychasz do Newtona :D