Katherina wyszła z Kwatery
Głównej całkiem spóźniona na spotkanie z Samem. Ostatnio kontaktowała się z nim
tylko listownie i miała nadzieję, że nie będzie chciał zakończyć z nią
współpracy. Chłopaki z Fatalnych Jędz wydali płytę tuż przed Świętami i nie
minął nawet miesiąc, a w Proroku już wyczytała świetne recenzje. Jessica z
kolei marudziła, że w Czarownicy zajmują tak dużo miejsca, że skrócili dział
modowy, który tak sobie chwaliła.
Od miesiąca uczęszczała na lekcje
teleportacji i powoli przekonywała się do niej. Nadal znikała i pojawiała się z
trzaskiem, ale lądowała już normalnie. Tobias poradził jej, żeby powiedziała,
że jest na kursie aurorskim, to wtedy więcej ją nauczą i miał rację. Obecnie
uczyła się tego, jak teleportować się w marszu, jak już to opanuje i będzie
teleportowała się bez dźwięku, to wtedy będzie uczyła się teleportacji w biegu.
Powiedziała o tym Syriuszowi i Jamesowi, stwierdzili że to świetny pomysł, żeby
nauczyć się tego wcześniej. Podobno na drugim roku kursu teleportacja była w
programie, ale w piątkę woleli uczyć się pewnych rzeczy wcześniej.
Dostawali miesięczny plan zajęć i
nawet nie było tak źle, jak sądziła że będzie. Wycisk był, ale była uparta i
nie poddawała się. Uczyła się nowych technik kradzieży, maskowania i tropienia,
i była nawet niezła. Gorzej szło jej z teorią walki. Glamson, auror, który
uczył ich tego, uwziął się na nią i te zajęcia były dla niej po prostu przykre.
Cieszyła się, że nie ma tam punktów, jak w Hogwarcie, bo za sam fakt, że była
kursantką odejmowałby jej co zajęcia po pięćdziesiąt punktów. James i Syriusz
namawiali ją, żeby poszła do Moody'ego ze skargą, albo choćby do wujka, ale nie
chciała. Glamson nabijał się z niej, że powinna wróżyć z fusów, bo tego się
przecież uczyła w Hogwarcie i często podważał to, że dostała się na kursy, bo
przecież była zawieszona w prawach ucznia. Nie zamierzała biec do wujka, czy
Moody'ego i się skarżyć na niego. Na szczęście testy mieli z innymi aurorami, a
i od początku Wielka Czwórka miała najlepsze wyniki.
Wielka Czwórka – tak określali
ją, Jamesa, Syriusza i Franka Longbottoma. Co z chłopakami ćwiczyła już prawie
rok, to Frank dołączył do nich dopiero w październiku, tuż po jego pierwszej
misji w Zakonie Feniksa. Alicja Brown śmiała się, że Wielka Czwórka ma maskotkę,
bo też do nich dołączyła w ćwiczeniach. Była świetna, Katherina to wiedziała,
ale brakowało jej trochę brawury i śmiałości. Jednak była pewna, że będzie
dobrym aurorem.
Ogólnie cały rok był wydawał się
być mocny. Było ich czterdzieści dwie osoby. Moody warczał, że musieli obniżyć
poprzeczkę, ale z tego co widziała na zajęciach, to raczej wszyscy dawali sobie
radę.
W Dziurawym Kotle zjawiła się z
półgodzinnym spóźnieniem i jak tylko weszła do pubu przykleiła na usta
przepraszający uśmiech. Samuel siedział przy większym stoliku i pił Kremowe
Piwo. Czarna skórzana kurtka dodawała mu uroku niegrzecznego chłopca, ale
pasowało mu to. Objęła go mocno i ucałowała w gładki policzek.
– Prawie nie poznałam mojego
pracodawcy. – Rzuciła lekko i usiadła naprzeciwko. Obserwowała go uważnie i
musiała stwierdzić, że sława zdecydowanie mu służyła. Brązowe włosy były
dłuższe niż u Syriusza. Miał je trochę nastroszone i potargane. Na palcach
błyszczały mu dwa pierścienie, a na przegubie nosił skórzaną bransoletę. Niegrzeczny, jak diabli.
– Zastanawiałem się właśnie kim
jesteś. Urosłaś i czuję się jak goblin. – Mruknął głębokim, zachrypniętym
głosem, a ona przekrzywiła głowę i starała się ocenić jego wzrost.
– Nadal jesteś wyższy, Sam. – Uśmiechnęła
się, gdy barman Tom podał jej Kremowe Piwo i otworzyła je o blat. – Nauczyłam
się tego na kursie.
– Przydatna umiejętność. –
Parsknął śmiechem i podsunął jej dwa pergaminy. – Spóźniłaś się trochę, a
musimy coś załatwić.
– Zwalniasz mnie? – Spojrzała na
niego nieufnie i chwyciła pergamin. Uśmiechnęła się szeroko na widok nowej
umowy.
– Będzie tak, jak do tej pory,
Katy. Pięcioprocentowy zysk z kawałków, które poprawiasz, dziesięć procent
jeżeli to twoje kawałki będą przez nas poprawiane i piętnaście procent z kawałków,
które napiszesz sama od początku do końca. Zmienia się jedynie to, że wydaliśmy
dużą płytę, puszczają nas w rozgłośniach i mamy więcej koncertów, i przez to
musimy podpisać nową umowę, bo stara nie uwzględniała takiej sławy. – Podsunął jej pióro, kiedy ona nadal
czytała umowę. Chwyciła je i podpisała nie zastanawiając się dłużej.
– Dzięki. – Mruknęła i odsunęła w
jego stronę jedną wersję umowy.
– Interesy z tobą to czysta
przyjemność. – Schował pergamin i uśmiechnął się lekko. – Mam nadzieję, że nie
wkurzysz się na mnie, ale ma nóż na gardle.
– Co?- Zmarszczyła brwi, kiedy
wyszeptał do niej z lekką desperacją. Odwróciła głowę w stronę wejścia do
Dziurawego Kotła i głośno wciągnęła powietrze. – Ale z ciebie dupek, Sam!
– Katy, wysłuchaj go, proszę. –
Chwycił jej dłoń, kiedy gwałtownie wstała z krzesełka. I tak nie uciekłaby, bo
Gregory podszedł już do stolika.
– Cześć. – Powiedział uciekając
przed jej morderczym wzrokiem. Usiadła na krzesło, gdy Sam pociągnął ją lekko w
dół.
– Wynoś się! – Syknęła na
Nurmana. Była cała czerwona na twarzy i miała dużą ochotę sięgnąć po różdżkę,
żeby rzucić w niego jakimś złośliwym zaklęciem. – Hej! Czy to nie twoje
nazwisko znajdowało się w Proroku z dopiskiem, że jesteś śmierciożercą?
– Katy...- Sam spojrzał na nią
karcąco, a jej odjęło mowę.
– Daj mi wyjaśnić, proszę. –
Gregory spojrzał na nią błagalnie szarymi oczami i znów spojrzała na Sama,
który też tak na nią patrzył.
– Czy ty wiesz, co on mi zrobił?
– Wokalista Fatalnych Jędz kiwnął głową. – A wiesz, że jeszcze nie miał
procesu? Czy ty czasami nie masz zakazu zbliżania się?
– Katherina, proszę. – Jęknął
zbolałym tonem, a ona spojrzała na niego hardo. – Myślałem, że polecisz z tym
do gazet! Myślałem, że Wywar jest dobrze zrobiony i że nikt nic nie wykryje!
Ojcu udało się wyprostować to z tą listą, ale dorwali się do tego, że nadal
czekam na wyrok i nie mam życia... Ludzie myślą, że jestem śmierciożercą!
– Och, jak mi przykro!- Syknęła i
wiedziała, że jest już purpurowa na twarzy. – Ty nie masz życia? Gdybym nie
skojarzyła faktów, to nie miałabym szansy na kurs! Dolałeś mi do Ognistej Wywar
Iluzji, Greg! Czy ty wiesz jak się czułam upokorzona i wściekła, jak mnie
zostawiłeś? Zasłużyłeś sobie na to!
– Jestem gotowy odpowiedzieć za
to, co ci zrobiłem, ale cholera! Nie chcę, żeby mieli mnie za śmierciożercę!
Proszę Katy, wycofaj to.- Spojrzała na niego, jakby dostała w twarz i sama się
sobie dziwiła, że jeszcze się na niego nie rzuciła.
– Nie, Greg. Zrobiłeś mi świństwo,
nawet nie wiem dlaczego, a ty mnie prosisz o coś takiego? Musisz sobie sam
poradzić. – Powiedziała spokojnym tonem i miała wstać, ale chłopak ukrył twarz
w dłonie i wymamrotał coś, czego do końca nie usłyszała. Spojrzała na niego,
niepewna swojego słuchu. – Co?
– Jestem gejem, Katherina. –
Wyjęczał strapiony, a ona patrzyła na niego dłuższą chwilę i miała pustkę w
głowie.
– Myślał, że zaczniesz się tym
chwalić i będzie miał spokój, bo kilka osób coś podejrzewa. – Wyjaśnił cicho
Sam.
– Merlinie, czy wy... – Zaczęła
wskazywać między nimi, a szatyn pokręcił głową.
– To, że podobają mi się też
chłopcy, to nie znaczy, że lecę na każdego. – Katy kiwnęła głową i spojrzała ze
współczuciem na Nurmana.
– Mogłeś mi powiedzieć o
wszystkim i wtedy chwaliłabym cię na prawo i lewo, Greg. Dokonałeś niewłaściwego
wyboru. Jest mi przykro, że jesteś podejrzewany o bycie śmierciożercą. Sam
musisz posprzątać ten bałagan, ja nie jestem ci nic winna. – Powiedziała cicho
i spojrzała na jego żałosną minę. – Przykro mi, naprawdę. Będę się już zbierała. Trzymajcie się, chłopaki.
– Do zobaczenia. – Samuel ścisnął
jej dłoń, widziała, że jest zawiedziony, ale była wdzięczna, bo więcej nie
próbowali jej przekonać. Zebrała pergamin z umową i wyszła na zimne powietrze.
Teleportowała się w najbliższym
zaułku i wchodząc do Kwatery Głównej miała nadzieję, że nie spotka nikogo w
drodze do swojej wieży.
Opadła na wielki fotel i rzuciła
kawałkiem drewna do kominka. Żal jej było Grega, ale nie mogła uwierzyć, że
posunął sie do takiego świństwa tylko po to, żeby zamydlić oczy społeczeństwu.
Nadal czuła gniew, że ją tak potraktował.
Poczuła łzy pod powiekami, gdy
zdała sobie sprawę z tego, że to co zrobił, tak odbiło się na jej życiu.
Gdyby nie to, pewnie nie
zaczęłaby sypiać z Williamem.
Gdyby nie to, nie zeszłaby się z
nim.
Gdyby nie to, nie zaszłaby w ciążę.
Gdyby nie to, byłaby szczęśliwa.
Gdyby nie to, nie miałaby
połamanego serca.
*******
Był już prawie koniec stycznia, a
ona nie miała czasu na nic. Prawie trzy miesiące spotykała się z Barnabaszem i była
szczęśliwa. Chodziła do pracy, kończyła ją o czasie, a kiedy wychodziła on
codziennie na nią czekał. Czasami marudził, że za dużo pracuje i powinna
odpuścić, ale na szczęście długo na nią nie czekał. Zaraz po powrocie z
Francji, gdzie spędzał Święta, stali się prawie nierozłączni. Często spotykali
się z jego znajomymi i nie mogła się doczekać, aż jej chłopak w końcu znajdzie
czas, żeby poznać lepiej jej przyjaciół. Znał już Katherinę i Adalberta,
wiedziała, że kojarzy ze słyszenia Jamesa, Syriusza i Paula, ale raczej to, co
o nich słyszał nie było przyjemne, bo dziwnie się krzywił, gdy coś mówiła o
przyjaciołach.
Myślała, że odpocznie w sobotę,
ale umówili się ze znajomymi Barnabasza na zakupy i małą wycieczkę po Londynie.
Patrzyła nerwowo na zegarek, bo o
dziewiętnastej miała zebranie Zakonu i musiała za chwilę się zbierać. Spojrzała
na niego znad butelki Kremowego Piwa i uśmiechnęła się, gdy opowiadał z
ożywieniem o Francji. Ze smutkiem przyjęła wiadomość, że jego rodzice
postanowili tam zostać, bo boją się, że może im się stać coś złego, tak jak
Jocundzie, bo Barnabasz nadal pracował w Proroku.
– Muszę już iść. – Przerwała mu
cicho, a on na nią spojrzał z wyrzutem.
– Musisz, Jess? – Zapytał, a ona
kiwnęła głową i dopiła Kremowe. – Nie podobają mi się te twoje cotygodniowe
spotkania z przyjaciółkami.
– Wiem, ale muszę dbać o
przyjaźń. – Powiedziała czując lekkie wyrzuty sumienia, że zataja przed nim to,
że jest w Zakonie Feniksa. Jego przyjaciółka Emma spojrzała na nią z wyraźną
niechęcią. Powiedziała nawet Barnabaszowi, że szatynka chyba jej nie lubi, ale
stwierdził, że jej się wydaje i tak naprawdę Emma kibicuje ich związkowi. Jaka szkoda, że tego nie pokazuje.
– Dobra leć, kochanie. Jestem
taki dobry, że cię puszczam. – Posłała mu uśmiech i cmoknęła w usta na pożegnanie.
– To do zobaczenia jutro! – Pożegnała
się z resztą i wyszła na ulice Poole. Zimny i wilgotny wiatr wiał od kanału La
Manche. Weszła do zaułka i teleportowała się do Kwatery Głównej. Przeszła przez
furtkę i uśmiechnęła się na widok Remusa Lupina, który czekał na nią przy
ścieżce.
– Dobrze cię widzieć. – Objął ją
lekko i uśmiechnął szczerze. – Dawno nie rozmawialiśmy. Wszystko dobrze?
– Tak. Przestałam robić
nadgodziny, bo jestem zajęta z Barnabaszem po pracy i przerwę spędzam na
dodatkowej robocie, żeby nie zostawiać dużo rzeczy na następny dzień. –
Podziękowała mu, gdy przepuścił ją w drzwiach i przeszli do salonu. Od razu
wytłumaczyła się też, dlaczego nie spędza przerw w Esach i Floresach.
– Ona żyje! – Parkes przytuliła
ją mocno i kiedy się odsunęła, to spojrzała na nią uważnie. – Nic się nie
zmieniłaś.
– Oj, przestań. Widziałyśmy się
niedawno. – Rzuciła lekko i objęła Jane. – Cześć chłopaki. Adalbert już jest?
– Mhm, Moody go magluje. –
Powiedziała, a ona skrzywiła się. Szef Biura Aurorów nadal ją przerażał.
Usiadła na krześle z jadalni, które przyniósł Syriusz i zwróciła się do
Katheriny.
– To prawda, że będziesz w Rosji?
– Parkes kiwnęła głową i jej twarz rozjaśniła się od szczerego uśmiechu.
– Mam wziąć Lily kilka rzeczy, no
i wreszcie się spotkamy! – W jej oczach zalśniły łzy, ale zmarkotniała, gdy
spojrzała na Jamesa, który szeptał coś do Remusa. – Ministerstwo odrzuciło jego
wniosek. Mi się udało tylko dlatego, że dziadkowie mają tam daleką krewną i jak
podróżowali, to wiele razy się u niej zatrzymywali. Wysłała mi oficjalne
zaproszenie i dzięki temu, że jednak mam tam jakąś rodzinę, to dostałam zgodę
na wyjazd do Rosji. Mam nadzieję, że w dwa dni dam radę nadrobić te pół roku.
– Nie mogę uwierzyć, że jest taki
problem z wyjazdami. – Mruknęła Jess smutno. Czasami myślała nad tym, żeby udać
się do Hiszpanii i chociaż na chwilę zobaczyć się rodzicami i małą Jo.
– My jesteśmy w gorszej sytuacji,
bo jesteśmy na kursach. Wczoraj byłam przesłuchiwana i po powrocie też mnie to
czeka. Moody nie chce mnie faworyzować, więc nawet nie próbuje tego oddalić. Dał
tylko jednego ze swoich ludzi, żeby nie wzbudzać podejrzeń. – Katherina zamilkła,
gdy do salonu wszedł Alastor Moody.
– Wszyscy już są? – Zagrzmiał, a
Cay poczuła jak włoski jej się jeżą na szyi. Chyba wszyscy byli, bo stanął przy
drzwiach i spojrzał na nich z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Chwilę zatrzymał
na niej wzrok, nie wytrzymała i spojrzała na swoje splecione dłonie, a gdy znów
na niego zerknęła, to na szczęście się na nią nie patrzył. – Ciężko mi w to
uwierzyć, ale w zeszłym tygodniu nie było żadnego ataku! Nasi informatorzy
twierdzą, że to przez pogłoski, że mają wtyki w Ministerstwie!
– Pragniemy powitać w naszych
szeregach Marlenę McKinnon i Emmelinę Vance! – Charlus Potter uśmiechnął się lekko
do dwóch dziewczyn, które stały obok Amelii Bones. Blondynka zrobiła się
czerwona na twarzy, a szatynka stała sztywno i nerwowo ścisnęła usta.
– Skończyły Hogwart dwa lata
przed nami, były w Ravenclawie. – Szepnęła Jessica do Katheriny, która patrzyła
na nie z lekkim zainteresowaniem.
– Skąd to wiesz? – Zapytała ją
Parkes, a ona wzruszyła ramionami.
– Rzuciły mi się w oczy. –
Odszepnęła jej i uśmiechnęła się do Edgara Bonesa, którego dopiero co
zauważyła.
– Kontynuując... Mamy nowe
informacje o miejscach, gdzie mogą być zebrania śmierciożerców i przez
najbliższe dwa tygodnie będziemy sprawdzać te miejsca. Od naszych informatorów
ze Stanów Zjednoczonych wiemy, że śmierciożercy werbują olbrzymy, więc my też
musimy wysłać delegację do ich naturalnych siedlisk! W połowie marca odbędzie
się szczyt Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów i podejrzewamy, że to
wtedy dojdzie do zwiększenia częstotliwości ataków. Minister Magii poprosił o
wsparcie z innych państw i oby przyjechali tu z aurorami, bo Biuro może nie dać
rady. – Powiedział Charlus, a w tym czasie Moody znów lustrował wszystkich
wzrokiem.
– Przepraszam za spóźnienie, psze
pana. Cholibka, nie mogłem tu trafić! – Cay szybko spojrzała na wejście do
salonu i szeroko uśmiechnęła się na widok Hagrida. Musiał się schylić, żeby
wejść do pomieszczenia, ale na szczęście sufit był tak wysoki, że mógł się
wyprostować.
– Za chwilę skończymy i przejdziemy
do szczegółów. – Powiedział Dumbledore uśmiechając się do gajowego, który
przesunął się i stanął blisko dziewczyn. Uśmiech nie schodził z jej ust, gdy
zauważył je, kiwnął na nie głową. – Teraz zostaną omówione misje, więc
niektórzy z was będą już wolni. Pamiętajcie o zaklęciach ochronnych!
– I umyjcie zęby wieczorem. –
Mruknął Syriusz pod nosem i razem z Katheriną parsknęły śmiechem. Dyrektor
powtórzył jeszcze, żeby proponowali kogo mogą jeszcze zwerbować do Zakonu
Feniksa. Kiedy oficjalna część spotkania zakończyła się, część osób opuściło
salon. Podeszła do Hagrida i uścisnęła mu dłoń, a raczej on prawie połamał jej
paliczki. Zacisnęła szczęki, żeby nie jęknąć.
– Cieszę się, że tu jesteś. –
Powiedziała, a on zaśmiał się i nieco nachylił.
– Dla mnie to prawdziwy zaszczyt,
niech skonam... – Uśmiechnął się i dostrzegła w wyrazie jego twarzy wzruszenie.
– Dumbledore super gość, sam do mnie przyszedł.
– Hagridzie, można cię prosić? –
Dyrektor Hogwartu poprosił go do jadalni. Cay przywitała się z dyrektorem i
kiedy odchodzili, zdziwiła się, że do jadalni idą też Remus i Jane. Rozejrzała
się za resztą przyjaciół i dostrzegła, że został tylko Adalbert i Peter z ich
paczki. Przeszła obok Enid Longbottom i kiedy ta ścisnęła jej ramię,
uśmiechnęła się nerwowo. Nadal nie lubiła, gdy okazywali jej współczucie na
każdym kroku, a pani Longbottom, co spotkanie rzucała jej współczujące
spojrzenia i klepała po plecach, jakby miała mówić "dasz sobie radę,
kochanie", a ona dawała sobie radę, chociaż czuła przez to wyrzuty
sumienia.
– Mam nadzieję, że Syriusz
dostanie pierwszą misję. Biedak czuł się strasznie.- Westchnęła i spojrzała na
Adalberta uważnie. – Czego chciał Moody?
– Porozmawiać o mojej misji. –
Odpowiedział, a ona zdziwiła się.
– Przecież maglowaliście to
jeszcze przed świętami. – Zauważyła, a on kiwnął głową i chwilę zastanawiał się
nad odpowiedzią.
– Nowe okoliczności. – Kiwnęła
głową, jakby coś przez to rozumiała, ale nie rozumiała nic. – Jutro po południu
mam spotkanie z panem Elfiasem, przyjdziesz też na Pokątną?
– Jasne, Bert. Tutaj nigdy nie
mam odwagi, żeby do niego podejść, a jestem ciekawa jak wygląda lokal i chcę
się upewnić się, że na pewno przetrzyma go dla nas. Jak w pracy?
– Nawet dobrze. Typy spod ciemnej
gwiazdy nadal się zjawiają, ale przynajmniej nikt już nie wypytuje. – Westchnął
ciężko. – Zbieramy się już? Muszę jeszcze popracować, a tobie przyda się trochę
odpoczynku.
*******
Jane, Hagrid, Emmelina Vance,
Gideon i Fabian Prewettowie oraz Moody pochylali się nad mapą Wielkiej Brytanii
i auror tłumaczył ich misję. Na drugim końcu stołu Dumbledore dał jakąś teczkę
Remusowi i cicho mu coś tłumaczył.
Przez chwilę nie mogła uwierzyć,
że właśnie została przydzielona do poważnego zadania, ale szybko skupiła się i
zaczęła słuchać Moody'ego.
Musieli dotrzeć do olbrzymów
wcześniej niż śmierciożercy, ale jednak Szef Biura Aurorów twierdził, że "te
sukinsyny już się przyłączyły". Mieli zacząć od Gór Kaledońskich, potem
przejść na Grampiany, Penniny i na Góry Kambryjskie. Potem mieli udać się do
Irlandii i tam mieli zahaczyć o Wicklow, Kerry oraz Donegal. Dowiedziała się,
że Emmelina jest pracownicą Wydziału Istot w Ministerstwie Magii, więc
wiedziała, że oprócz niej i Hagrida, ktoś jeszcze ma większe pojęcie o
olbrzymach.
– ...Dacie im te pieprzone
podarunki, posłodzicie i obiecacie kawałek Gór Kambryjskich. – Spojrzała na
Moody'ego czując lekki strach. Oby te
podarki się świeciły i były duże, bo bez tego pourywają nam głowy. – Gideon, jesteś szefem na tej misji.
– Dzięki szefie. – Odpowiedział
jeden z bliźniaków. Kiedy Moody wyszedł z jadalni, zajął jego miejsce i
spojrzał na Emmelinę. – Jakieś wieści od olbrzymów w ostatnim czasie?
– Zaobserwowano jedynie to, że
częściej zmieniają swoje kryjówki i niestety przesuwają się bliżej zaludnionych
terenów. Myślę, że albo wyczuły, że wkrótce świat się o nie upomni, albo
śmierciożercy już mają je w kieszeni, tak jak mówił Moody. – Odpowiedziała
szatynka i wskazała na Penniny. – W Derbyshire, Biuro Dezinformacji musiało
modyfikować pamięć sześciu mugolom, a czarodzieje z tego terenu potwierdzili,
że kilka olbrzymów przechadzało się na skraju Peak District.
– Wyruszamy na misję za dwa dni o
siedemnastej. Weźcie tylko jedne, ciepłe ubrania na zmianę i jedzenia na dwa
posiłki. W czasie drogi będziemy uzupełniać prowiant w mugolskich wioskach,
albo coś upolujemy. – Elliot spojrzała na niego przerażona. Jak to, upolujemy? – Zjawicie się tutaj
o piętnastej i powtórzymy cały plan, który przekazał nam Moody. Vance,
przygotujesz najważniejsze informacje o olbrzymach, bo my z Fabianem, potrafimy
jedynie z nimi walczyć. Elliot, ty będziesz odpowiedzialna za raportowanie i
ochronę dokumentów, jasne?
Kiwnęła głową i nastała chwila
ciszy, bo Prewett spojrzał na Hagrida i uśmiechnął się łobuzersko.
– Hagridzie, ty będziesz z nimi
mówił jako pierwszy. Obawiamy się, że mogą nie zrozumieć naszych zamiarów. Na
początku trzeba ich wypytać o to, czy ktoś u nich był, co proponował i czy już
zajęli stanowisko. Mam nadzieję, że odczytasz, czy są zainteresowani naszą
propozycją, czy mamy zwiewać. Miło by było, gdyby Emmelina lub Jane doszły do
zdania, więc postaraj się tak pokierować rozmowę, żeby dziewczyny też się
włączyły. – Gideon mówił spokojnie, a Hagrid cały czas mu przytakiwał.
– Ma się rozumieć, chłopaki.
Bedzie trudno, niech skonam. Bede sie starał, żeby dziewczyny też gadały. – Rubeus
kiwnął mocniej głową.
– Co mam powiedzieć na kursach? –
Zapytała Jane, bo jednak nie wiadomo ile im to zejdzie.
– Newton Skamander załatwił wam
alibi. Razem z nim odwiedzacie olbrzymy w Himalajach. Dostaniemy od niego
raport i wspomnienia, żebyście się nauczyły, i jak ktoś będzie pytał, to będziecie
opowiadała ciekawą bajeczkę. – Razem z Emmeliną kiwnęły głową. Miało to sens. –
Podejrzewamy, że zajmie nam to maksymalnie trzy tygodnie.
– Dodam od siebie, że ja i Gideon
będziemy tylko od tego, żeby chronić wam tyłki, jak dojdzie do wyrywania głów.
– Powiedział Fabian niby żartobliwym tonem, ale Jane wiedziała, że mówi prawdę.
Olbrzymy wolały wszystko rozstrzygać siłą.
– Jakieś pytania? – Zapytał ich,
ale wszyscy odpowiedzieli "nie". – To widzimy się w poniedziałek o
piętnastej w Kwaterze Głównej. Weźcie tylko jedzenie i ubrania. My zajmiemy się
resztą.
Gideon zwinął mapę, złożył resztę
pergaminu i schował do skórzanej teczki, którą podał Jane. Wyszli prawie bez
słowa i zdziwiła się, że w salonie zostali już tylko domownicy, Paul i Peter.
Pożegnała się z Emmeliną i usiadła obok blondyna.
– Jess już poszła? – Uśmiechnęła
się do chłopaka, bo splótł jej dłoń ze swoją.
– Wyszli z Adalbertem zaraz po
zebraniu. Mieliśmy pogadankę z Charlusem o następnej misji. – Powiedziała
Katherina popijając czerwone wino.
– Mamy obserwować teren wokół
dworu Malfoy'a. – James podał jej lampkę wina i usiadł po drugiej stronie.
– Ja z kolei dostałam informacje,
które mam przekazać Rudej, no i poinstruowano mnie, jak mam się zachowywać w
Rosji. – Pomachała jej teczką w której zapewne miała instrukcje. – Nie wiem jak
przez to przebrnę do jutrzejszego popołudnia. Dobrze, że tak ustawili ten
grafik, że od środy zaczynamy zajęcia w tym tygodniu. Wy będziecie mieć swoją
misję, a ja bez problemu i strachu będę u Lily.
– Jak tam, Łapo? – Zapytała Jane,
a Black parsknął śmiechem.
– Charlus nas uspokaja, że będzie
raczej spokojnie, bo to u Malfoy'a, a po artykule w Proroku zrobił się bardzo
ostrożny i głupotą będzie zaatakowanie Moody'ego. – Wzruszył ramionami niby
nonszalancko, ale widziała, że był trochę spięty. Domyślała się dlaczego –
Moody nadal mu nie ufał. – A ty Jane?
– Och, ja mam wycieczkę w góry. –
Odpowiedziała lakonicznie i gdy opróżniła kieliszek, spojrzała na Paula. –
Idziemy do mnie? Chcę jeszcze napisać listy do dziewczyn i spakować prezent dla
Lily.
*******
Patrzyła jak Barnabasz gra w
Eksplodującego Durnia razem z Peterem Blottingiem i było jej trochę przykro, bo
jej chłopak przegrał już z dwadzieścia galeonów, a nie wygrał ani jednego. Ona
siedziała obok Emmy na drugim końcu saloniku i próbowała coś zaprojektować.
– Strasznie się z tym męczysz,
Jess. – Powiedziała Squiggle w czasie, gdy skrobała jakiś nowy artykuł. – Że
też chce ci się w to bawić.
– To samo próbuję jej powiedzieć.
Marnuje się tylko u tej Malkin. – Powiedział Cuffe i głośno przeklął, gdy znów
przegrał cztery galeony.
– Dużo się uczę. Doświadczenie
jest mi potrzebne, jeśli planuję otworzyć swój biznes. – Odpowiedziała Cay
spokojnie.
– O ile otworzysz ten swój
biznes. – Mruknął jej chłopak niby pod nosem, ale dosłyszała. Spojrzała na
niego z niedowierzaniem i już miała otwierać usta, żeby coś powiedzieć, ale
wtrąciła się Emma.
– Nie miej takiej miny, Jess.
Twoja siostra też tego nie pochlebiała, ale w końcu dała ci spokój. Prawda jest
taka, że Madame Malkin zdominowała tą branżę i będzie ci ciężko ją przebić, a
wątpię, żebyś chciała całe życie chciała spędzić na szyciu ubrań. Barnabasz
jedynie chce żebyś uniknęła rozczarowania. – Cay spojrzała na nią zdziwiona, bo
pierwszy raz szatynka nie użyła w wypowiedzi wywyższającego się tonu głosu. –
Powinnaś mu być wdzięczna, że tak dba o ciebie i się martwi. To dobry facet i
powinnaś bardziej brać pod uwagę jego zdanie.
– Przestań, Emmo... Jess sama
zdecyduje, nieważne czy rozczaruje mnie swoim wyborem. – Powiedział nieco
nieśmiałym tonem Barnabasz i Jess uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
– W sumie to muszę już uciekać.
Spotykamy się z Bertem w sprawie tego lokalu na Pokątnej. – Zaczęła zbierać
węgielki i arkusze pergaminu do teczki.
– Musisz, Jess? Widujesz się z
nim codziennie, jest dużym chłopcem i załatwi swoje sprawy. – Spojrzał na nią
błagalnym spojrzeniem i zawahała się chwilkę. – Chciałbym spędzić czas ze swoją
dziewczyną.
– Ja chciałabym obejrzeć lokal,
bo będę współwłaścicielką. – Spojrzała na niego i poczuła wyrzuty sumienia, gdy
posmutniał.
– Właśnie nie wiadomo jeszcze,
Jess... – Spojrzała na niego ostro. – Przepraszam, wiem, że jestem nieuprzejmy,
ale chcę tylko twojego dobra. Zostań proszę. Twój przyjaciel na pewno ci wszystko opowie.
– Dobrze, zostanę. – Powiedziała
i ponownie rozpakowała swoje rzeczy.
– Z nim nie zginiesz, Jessico. –
Szepnęła do niej Emma i uśmiechnęła się uprzejmie.
– Och odłóż już te bazgroły!
Potrzeba mi kibica! – Rzucił lekko Barnabasz, a ona westchnęła, odłożyła
ponownie projekt nad którym pracowała i podeszła bliżej, żeby oglądać kolejną
partyjkę Eksplodującego Durnia.
*******
Evans spakowała ostatni prezent
do kuferka i otarła łzy po liście od Jane. Katherina leżała wyłożona na łóżku w
sypialni gościnnej pani Smirnov. Przekazała jej wszystkie informacje z Zakonu,
zabrała raport, który kończyła jeszcze dzisiaj, potem Lily odpakowała prezenty
od przyjaciół i przeczytała od nich listy. Musiała jeszcze napisać kilka słów w
listach, które przekaże Katherinie, ale i z tym uporała się szybko.
– Wreszcie! Jestem już tutaj trzy
godziny i do tej pory nie wiem, co u ciebie. – Parkes podniosła się z łóżka i
przysiadła na fotelu przy stoliku. Lily schowała do jej teczki listy i usiadła
na drugim fotelu.
– Wszystko dobrze, kursy są
świetne i wiesz, sądziłam, że w czasie przygotowań do konkursu miałam dostęp do
wielu przyrządów i składników, a teraz wiem, że to był jedynie czubek góry
lodowej. – Nalała im herbaty z czajniczka. – Miałam egzaminy w grudniu i jestem
w czołówce, więc mam pewność, że idzie mi tak świetnie, jak mi się wydaje.
– A poza kursem? – Zapytała
delikatnie i nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu.
– Dobrze. – Odpowiedziała celowo
przeciągając samogłoski.
– Hej, "dobrze" w
sensie, że dobrze, czy że spotykam się z Rosjaninem? – Parsknęła śmiechem,
kiedy w końcu jej przyjaciółka zaczęła być bezpośrednia.
– Jest dobrze, Katy. Jest mi trochę
przykro, że nie mogę być w Anglii i działać, ale jestem gotowa, żeby w każdej
chwili odpowiedzieć na wezwanie, gdyby moja pomoc była potrzebna. – Powiedziała
szczerze, ale i tak blondynka patrzyła na nią podejrzliwie. – No powiedz, co ci
siedzi pod tymi lokami.
– James też chciał cię odwiedzić.
– Wypowiedziała te słowa takim tonem, jakby bała się jej reakcji. Lily jedynie
otworzyła usta i poczuła jak ciarki przechodzą po jej ciele.
– Nie dostał pozwolenia? –
Zapytała ją i miała nadzieję, że to jedyny powód dlaczego nie mógł.
– Niestety. Gdyby nie ciotka
Dorsa, to odbierałabyś wszystko od pani Longbottom. – Ruda powoli kiwała głową.
Zrobiło jej się miło, że James chciał ją odwiedzić. I to bardzo miło. – Może ty
nas odwiedzisz?
– Myślałam, żeby odwiedzić Anglię
we wrześniu. – Teraz to ona miała taki ton, jakby bała się reakcji.
– We wrześniu, Lily? – Parkes
patrzyła na nią urażonym wzrokiem.
– Boję się, Katy. Jeżeli odwiedzę
Anglię w ciągu tych kilku miesięcy, to obawiam się, że tutaj nie wrócę. –
Wyszeptała i w oczach zalśniły jej łzy. – Tęsknię za wami bardzo i chciałabym w
pełni działać w Zakonie, ale kurs tutaj jest świetny i nauczyłam się tutaj
wiele rzeczy. Fakt, na drugim i trzecim roku jest już ten sam program, co w
Anglii, ale nie da się przenieść, bo pytałam już o to. Jedynie mogłabym
zrezygnować, a to bardzo źle wygląda w papierach.
– Rozumiem, Lily. – Katy ścisnęła
jej dłoń i zdziwiła się. Katherina dawniej poruszyłaby niebo i ziemię, żeby ją
ściągnąć z powrotem do Anglii.
– Jak sobie dajesz radę? –
Spytała ją podejrzliwie, a blondynka machnęła ręką.
– Na kursie jestem w pierwszej
czwórce i nawet mam pomoc finansową. – Uśmiechnęła się zakłopotana. – Wiesz,
miałam dobrą opinię, owutemy też poszły mi świetnie, no i testy wstępne też
świetnie wypadły. Tata nadal nie może zaakceptować tego, że się dostałam i nie
chcę brać od rodziców pieniędzy na utrzymanie. W sumie to nawet dobrze na tym
wychodzę. Wyprowadzka do Syriusza była dobrym posunięciem. Jak James się
wprowadził, to już w ogóle! Dużo ćwiczymy i podoba mi się to.
– A sprawy osobiste? –
Uśmiechnęła się delikatnie, a Katherina wzruszyła ramionami.
– Kurs, Zakon, rodzina i
przyjaciele. To są moje sprawy osobiste i godzę to wszystko ze sobą. – Evans
otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale Katy jej przerwała zbolałym głosem. –
Błagam Lily, chociaż ty nie pytaj o Willa.
– Chciałam zapytać o Jess. –
Mruknęła Ruda, a przyjaciółka zarumieniła się.
– Ma chłopaka. To dopiero ich
początki, więc spędza z nim prawie każdą wolną chwilę. W święta była zdołowana,
bo wiesz... Rodzice się ukrywają, a jeszcze wtedy Jocunda i Charlie mieliby
rocznicę ślubu. Teraz... Boję się o nią, bo to chyba za szybko, ale z drugiej
strony... Nie wiadomo jak to będzie. – Dokończyła szeptem i nagle jej oczy
rozszerzyły się. – Nie uwierzysz! Widziałam się z Gregiem!
– Co? – Patrzyła na nią oburzona
i poczuła jak pierś ściska jej się ze złości. Parkes kiwnęła głową.
– Sam zorganizował to spotkanie. Powiedział
mi dlaczego dolał mi Wywaru Iluzji do Ognistej. – Lily spojrzała na nią zaciekawiona.
Katherina nie wydawała się być wzburzona, więc domyśliła się, że zrozumiała
Nurmana. – On woli chłopaków. Myślał, że to nagłośnię, jeśli wiesz... Zostawi
mnie po wszystkim. Jego ojciec wyprostował w Proroku to, że był na tej liście,
ale wywęszyli to, że wlał substancję odurzającą "córce wysoko postawionego
urzędnika Ministerstwa" i znów podejrzewają go o bycie śmierciożercą.
Poprosił mnie o to, żebym wycofała sprawę. Nie Lily, nie zgodziłam się.
– To dobrze, Katy. Mógł lepiej
pomyśleć o konsekwencjach. – Dostrzegła w bursztynowych oczach przyjaciółki
dziwną zawziętość.
– Tak, mógł... – Wyszeptała
smutnym głosem i zapatrzyła się w podłogę. Lily patrzyła na nią zmartwiona.
Utwierdziła się jedynie, że nie tylko ona i Dorcas się zmieniły.
Zaczęła bać się tego, co zastanie
jak będzie w Anglii.
*******
James siedział z rodzicami,
Dumbledorem, Edgarem, Tobiasem, Moodym, Paulem, Marleną i Syriuszem w jadalni w
Kwaterze Głównej. Lewa ręka i wybity bark paliły go niemiłosiernie i czuł, że
krew z rany na głowie już nie płynie tak bardzo jak pół godziny wcześniej. Black
leżał na podłodze a Marlena McKinnon, która kilka miesięcy wcześniej została
uzdrowicielką, opatrywała mu rany po zaklęciu tnącym. Udało jej się poprawnie
użyć zaklęcia leczącego rany, ale i tak musiała sobie pomóc esencją z dyptamu.
Dorea podawała jej czyste bandaże i Syriusza ręce, łydki i tułów były nimi owijane.
Część ran, choć drobnych nadal pokrywała jego ciało.
Starał się nie patrzeć na Moody'ego,
którego twarz była zakrwawiona. Marlena najpierw zajęła się jego prawym
okiem... A raczej brakiem tego oka. Prawie zwymiotował, gdy udało im się
teleportować do Kwatery Głównej i zobaczył w przedpokoju jak zmasakrowany jest
auror. Marlena robiła co mogła, żeby uratować oko Moody'ego, ale okazało się,
że jest tak zniszczone, że zostanie mu dziura w oczodole. Inne jego rany były
lekkie i kazał zająć się z Blackiem.
Syriusza niósł od samej bramy i
kiedy poprawiał chwyt, to poczuł ból w ręce i usłyszał trzask łamanej kości.
Dorea podeszła do niego i polała
na ranę jego głowy kilka kropel esencji. Syknął, gdy go zapiekło i poczuł jak
zrasta mu się tkanka. Spojrzał w jej niebieskie oczy i ścisnął lewą dłonią jej
rękę.
– Wszystko dobrze, mamo. – Powiedział
zachrypniętym, skrzeczącym głosem, żeby ją uspokoić. Kiwnęła tylko głową i
usiadła na krześle obok Charlusa. Widział, że stara się nie denerwować i
odsunąć od siebie nieprzyjemne wspomnienia, ale wiedział też, że nie da rady.
Misja, która miała być wycieczką
krajoznawczą, okazała się być piekłem.
Pierwszego dnia zajęli dobrą
pozycję do obserwacji, rzucili najpotrzebniejsze zaklęcia ochronne i siedzieli
na tyłkach, gapiąc się na ziemie, gdzie prawdopodobnie znajdował się dwór
Malfoy'a.
W połowie drugiego dnia podeszło
ich z dziesięciu śmierciożerców. Moody posłał do diabła dwóch z nich, zdążył
wysłać patronusa do Charlusa, ale zanim nadeszły posiłki, to on dostał Incarcerousem i gdyby nie Syriusz, to
pewnie liny udusiłyby go. Wtedy to Black oberwał Sectumsemprą i cieszył się, że Snape'a tam nie było, bo pewnie jego
przyjaciel wykrwawiłby się szybciej niż zdążyłby powiedzieć
"Smarkerus". Teleportował się razem z Moodym i Syriuszem do Kwatery,
kiedy było już więcej aurorów. Chwilę później przybyli Bones i Leven. Jego
matka czekała już w jadalni z Marleną i Paulem. Widział jak bardzo były
przerażone. Ojciec zjawił się, kiedy "nagle wszystko ustało", a
Dumbledore chwilę po nim. Moody coś warczał, tak żeby słyszał tylko Charlus i
wiedział, że nie jest dobrze, bo ojciec prawie kłócił się z szefem.
Marlena podeszła do niego i
obejrzała wybity bark i złamaną rękę. Wiedział, że nie będzie to dla niego
przyjemne, kiedy zacznie rzucać na niego te wszystkie skomplikowane formułki,
ale zniósł to. Musiał zamknąć oczy i zacisnąć zęby, ale dał radę.
Podeszła do Blacka i wycelowała w
niego różdżką.
– Rennervate! – Odetchnął z ulgą, gdy Syriusz gwałtownie otworzył
oczy i zaczął kasłać. Jęknął głośno, gdy Marlena pomagała mu wstać z podłogi i
usiąść na krześle.
– Dziękuję. – Jego przyjaciel
posłał lekki uśmiech dziewczynie i podparł się łokciami o stół. Panowała cisza,
która zakłócana była przez jego świszczący oddech.
– Co ci zaproponowali, Black? –
Odezwał się Moody takim tonem, że Dorea i Marlena wzdrygnęły się, a Jamesowi
przeszły ciarki po całym ciele i kompletnie go zatkało. Łapa spojrzał na aurora
i skrzywił usta w zgorzkniałym uśmiechu. Zacisnął mu się żołądek, gdy usłyszał,
co odpowiedział przyjaciel.
– Będziesz musiał mi dać
veritaserum, bo i tak nie uwierzysz, Moody.
Na miejscu Katy nie odezwałabym się do Sama do końca życia! Jak on mógł doprowadzić do tego spotkania za jej plecami?! Przyjaciele tak nie postępują nawet wtedy, gdy uważają, że jest po temu dobry powód. Nie dziwię się zupełnie reakcji Katy, a co więcej, zgadzam się całkowicie z tym, że nie zdecydowała się pomagać Gregowi. Głupi był, to niech teraz za to płaci. Fragment z Lily taki trochę smętny. Te jej rozterki w kwestii powrotu do Anglii i wartościowanie - przyjaciele, czy "coś, co dobrze wygląda w papierach", jest po prostu denerwujące. Niechże się ona zdecyduje, co jest ważniejsze i niech się tego trzyma. Deklaracje w stylu "jak się coś zacznie dziać, to przybędę" są bardzo naiwne, bo:
OdpowiedzUsuń1. To wojna i wszystko dzieje się nagle.
2. Nikt nawet nie zdąży jej poinformować.
3. Pewnie jej przyjaciele uznają, że lepiej jej nie narażać.
4. Nie ma jej, kiedy Zakon mógłby przydzielić jej misję na miarę jej zdolności.
5. A jej umiejętności bitewne nie są na tyle rozwinięte, żeby przeważyć szalę zwycięstwa.
Ale już dość, nie wyżywajmy się na biednej Lily.
Ostatnia akcja moim skromnym zdaniem przekazana w telegraficznym skrócie. Brakowało mi odrobinę więcej opisu samego wydarzenia i uczyć Jamesa związanych z walką i rannymi przyjaciółmi. Wydawało się, jakby cała sytuacja opisana została z perspektywy osoby, której z pozostałymi nic nie łączy, która się nie przejmuje bardziej, niż wymaga tego widok dużej ilości krwi. I ciekawam bardzo, co ma znaczyć ostatnie zdanie Syriusza!
Przepraszam, że trochę pomarudziłam. Patrząc z perspektywy całego rozdziału, to fajnie i lekko się go czytało. Cieszę się, że publikujesz z taką częstotliwością, pomimo czekającej za rogiem magisterki. Niecierpliwie czekam na kolejne wpisy! Pozdrawiam serdecznie ❤
Drama
Hej :)
UsuńSam nie do końca wiedział, co zaszło między nią a Gregiem, ale o tym będzie pózniej (jakoś 40-41 rozdział).
Lily łapie doła tylko w obecności przyjaciółek i wtedy po prostu bardziej odczuwa to, że nie jest na miejscu. Jednak w listach brzmi bardziej optymistycznie niż w czasie spotkania ;)
Wojna już jest, ale to dopiero taki początek. No i póki co, ataki są jedynie w czasie niektórych misji Zakonu Feniksa, a w kraju nie jest jeszcze tak źle (nie ma godziny policyjnej, mało zaginięć i morderstw ostatnio, Ministerstwo nie jest przejęte), więc ciężko jej zrezygnować z Rosji :) po prostu nie jest jeszcze tak źle, żeby jej pomoc była potrzebna.
To jest magiczny świat, nie ona jedna jest poza granicami i są sposoby na szybkie przekazanie informacji, jak i szybkie przemieszczanie się :)
Wiem, że ostatni fragment jest bardziej streszczeniem, ale już nic z tym nie zrobię ;) sceny walki trochę mi nie leżą. W przyszłych rozdziałach będzie kilka opisów walki, ale to już tam będzie naprawdę kicha. Czasami też, będzie taki zimny, bezemocjonalny opis ataków lub misji :)
Ostatnie zdanie Syriusza - tego się dowiesz w następnym rozdziale! :D
Całe szczęście, że udało mi się napisać naprawdę dużo tekstu, kiedy miałam wenę i ferie :) teraz tylko czasami siądę i napiszę kilka akapitów, bez stresu, że wszędzie terminy mnie gonią i myśli, że nie zaniedbuję też bloga :)
Mam nadzieję, że u Ciebie i Furii wena dopisuje, bo ciekawi mnie final próby odbicia chłopaków ;)
Czekam z niecierpliwością na nowość u Was :D
Również pozdrawiam!❤️
Do następnego!
SBlackLady
Rozdział 1 - Najbardziej podobały mi sięw nim opisy, szczególnie pierwszy akapit, w którym tak pięknie przedstawiłaśnam wyglą Lily - wystarczyło kilka zdań, a już mogłem sobie wyobrazić młodą dziewczynę.
OdpowiedzUsuńTylko tak - wyhaczyłem jeden błąd. Drugi akapit; (...)miał zabrać ją, oraz innych uczestników, obozu do hotelu." Przed "obozu" nie powinno być przecinka, wierzę, że to po prpstu pomyłka.
Szczerze mówiąc trochę przestraszyłem się długością PIERWSZEGO rozdziału, ale... lepiej długo niż krótko, takei jest moje zdanie. Świetnie przedstawiłaś poszczególnych bohateró, wplotłaś emocje. No i smutno mi się zrobiło, gdy przeczytałem o śmierci rodziców i kontaktach z Petunią - siostry już ze sobą nie gadały.:C
Rozdział 2 - Bardziej podobał mi się 1, ale zauważyłem też lekką poprawę w długości, o wiele lepiej to wyglądało... jak na moje. Generalnie spotkano z Doreą(?) jak najbardziej na tak, szczególnie tajemnicza końcówka.
Rozdział 3 - O matko, najlepszy moment z Andromedą. Dawaj więcej postaci epizodycznych!
– Tak, chodzę. Uważam, że to wartościowy przedmiot – Potwierdziła i przeszyła go takim spojrzeniem, że jeszcze trochę, i może by się jej przestraszył.
hahaha, chyba sama w to nie wierzy.
albo trzymał pan o kilka razy za dużo pałkę w ręce!
o nie, źle mi się to skojarzyło. XDDDD
Rozdział 4 - Katherine ma wyjątkowy talent do pakowania się w kłopoty, masakra. W ogóle to doszedłem do wniosku, że jestem niezadowolony, że Syriusz jest młodszy od reszty. To nawet smutne.
R5 - ale ją upokorzył, masakra. XDDDD w sumie zabawnie, musiała mieć mnóstwo malinek.
Przestanę komentować rozdziały, bo nie mogę się skupić na czytaniu, powrócę pod koniec i wszystko zgrabnie podsumuję.
Muszę dodać cś do R10 - STO PUNKTÓW, O MATKO. W sumie to trochę przesadzona kara, ja też bym się odwrócił plecami, ewentualnie po prostu bym odszedł.
Szkoda, że musiała wyjśc z sali, dobrze, że chociaż pokazał tę pracę.
O masakra, niezłe rzeczy robią w tych dormitoriach. :D W ogóle to mega lubię twój styl przestawienia Hogwartu i młodzieży - to normalnie, że nastolatki uprawiają seks albo nie wiem, chlają. Większość opowiadań potterowskich robi z nich świętoszków, a tutaj mamy realną wizję, świetnie.
Co do tych zaręczyn, cóż, takie czasy wśród arystokratycznych czarodziejów. Oni zawsze byli zacofani, haha.
CZY ONI SĄ RODZEŃSTWEM? MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE I ZAKTUALIZOWAŁAŚ ZAKŁADKĘ BOHATEROWIE, BO MÓWI, ŻE JEDNAK NIE SĄ.
Dorcas faktycznie trochę przesadza, całowanie to nie seks. xDDk
Wybacz, znowu zapomniałem komentować. Ogólnie to strasznie dużo tych wymogów na aurora, mega realistycznie przedstawione. Wątpię, że Kejti da radę, pewnie nie poradzi sobie z ocenami i w ogóle do tych testów nie przystąpi, ewentualnie nie zda za pierwszym razem i uda jej się za drugim. No, nie widzę jej przyszłości w samych pozytywach.
UsuńBiedna Jessica została wylosowana do run, współczuję jej. Nie chciałbym startować w przedmiocie, z którym nie czuję się pewnie, a jeszcze rok temu nauczyciel historii zmusił mnie do wzięcia udziału w kilku konkursach historycznych. Lubię to, ale nie czuję potrzeby konkurowania z innymi, no przepraszam. Ale ona mogła zgłosić sprzeciw, no cóż, szkoda, że tego nie zrobiła.
O matko, strasznie podoba mi się jej pomysł na przyszłość; praca u Madame Maklin to w porząku wybór.
Za długo byłaś potulna Dorcas. Piękne zakończenie rozdziału, poza tym świetny... przekaz z kotem. Wydaje mi się, że coś w tamtym momencie pokazała, zakończyła dziwny etap w swoim życiu, ale jednocześnie coś w sobie zmieniła.
W ogóle tak mało tutaj Severusa(CIESZĘ SIĘ, WYPIERDOL TEGO SUKINSYNA), że prawie zapomniałem o jego istnieniu. Kocham Twoje opowiadanie, stworzoną przez Ciebie rzeczywistość, och!
Ten list of Petunii był okropny, nie chciałbym się dowiedzieć w tak głupi sposób, że moja sisterka wzięła ślub, masakra. Poza tym ta sprzedaż domu całkowicie odcięła ją od mugolskiej rodziny, ten domek w Gaddley... no to trochę smutne, wygląda jakby chciała się od wszystkiego odciąć.
O nie, śmierciożercy w wiosce. Zobaczymy jak się rozwiną sprawy. xD
trochę mnie denerwuje fakt, że Dorcas cały czas kocha Syriusza, nie mogła go wypelnićz tego umysłu? wiem, że chciała dzielić z nim przyszłość, ale naprawdę mogłaby się ogarnąć, dziewucha
Wiesz, teraz kiedy jestem już na rozdziale dwudziestym ósmym zauważyłem, że wcale tak dużo tych postaci nie jest. Na początku czytania trochę się przeraziłem, bo ciężko było się połapać, ale dużo pomogła zakładka Bohaterowie i ogólnie łatwo się w to wszystko wczułem.
łał, nie wiedziałem, że Molly będzie w pierwszym Zakonie Feniksa, myślałem, żę zajmowała się w tym czasie domem i dziećmi. XD O ile je miała! ale to dobrze, będzie ciekawiej!
31 rozdział przynosi nową czcionkę, chyba odrobinę lepszą, acz mniejszą. Nie wiem, i tę i tamtą dobrze się czyta.
O MATKO! KATA W CIĄŻYYY, WIEDZIAŁEM JAK JUŻ CZYTAŁEM O TYM, ŻE SIĘ ŹLE POCZUŁA. Ciekawe jak z tego wybrniesz, aczkolwiek sądzę, że jednak poroni.
Czyli jednak poroniła... W sumie to darzyłem Williama sympatią, ale okazał się największą świnią na świecie. Można być dupkiem, można nawet mieć dziewczynę w dupie, ale zachować siętak wrednie?
łał, nie podejrzewają o śmierciożerstwo Bellatriks? haha, ale Gregory już jest. XDDDD
Dobra, dawaj scenę jak Syriusz rucha Dorkę i Will na to patrzy, bo po prostu mam dość tego gościa. Kejti mogłaby nieco powiedzieć na temat jego przyrodzenia, może trochę ciekawostek.
Dobra, mamy 37. Już nie będę komentował treści samego rozdziału, raczej podsumuję wszystko. Trochę słabo, że nie mogłem obserwować zmian w Twoim stylu, bo przeczytałem notkę, że niedawno je pisałaś od nowa, ale... i tak widzę dużą poprawę. I to taką gwałtowną! Gdzieś w środku opowiadania zauważyłem, że nagle zaczęłaś pisać niesamowicie dojrzale i ładnie, dodatkowo wszystko pięknie nam przekazujesz. Postacie zarysowane idealnie, a jest ich dużo, więc to z pewnością jakieś utrudnienie, kochana. Co by tu powiedzieć? Opisy jak najbardziej na tak, przemyślenia bohaterów także, generalnie zostanę tutaj na STAŁE. Będę czytać do końca, teraz o wiele chętniej, bo na początku liczba rozdziałów mnie odstraszyła, prawdopodobnie pozostałych potencjalnych czytelników też. :D Na twoim miejscu dodałbym zakładkę "Streszczenie", w którym wypisałbym każdy rozdział w skrócie, np. w dziesięciu zdaniach. W ogóle to chyba nie przeczytałem w końcu Prologu, tylko zacząłem od pierwszego rozdziału. XDDDD
Dobrze, powiadamiaj mnie o rozdziałach tutaj: https://robin-mroczne-czasy.blogspot.com/
i przy okazji zapraszam do czytania! <3
Trzymaj się!
O nie, przekroczyłem limit znaków. A myślałem, że to jakieś 200 znaczków, może nawet mniej.
O Merlinie! Pojechałeś z tą długością :D Niezły poemat przeczytałam :) Moja odpowiedź również będzie w dwóch komentarzach, bo też się nie zmieściłam :D
UsuńJestem wdzięczna, że wypunktowałeś wszystko, więc będzie mi łatwiej odpowiedzieć. Uwielbiam odnosić się do komentarzy, więc też będziesz miał trochę do poczytania w odpowiedzi :D
Rozdział 1: Och... Miło mi, że opisy Ci się podobają – staram się :) Ten przecinek to akurat błąd przez nieuwagę (przecinek powinien być po słowie "obozu", a nie przed).
Te rozdziały, które pisałam praktycznie od nowa, to zlepek kilku postów, które były dawniej dlatego jest tak dużo treści. Też mam dużo bohaterów, więc to jakoś tam się przekłada czasami na długość rozdziałów.
A do rodziny Lily wrócę później :)
Rozdział 2: Oj, nie dziwię się. Początki zawsze są takie luźne i lekkie, a potem, to już różnie bywa :D
Rozdział 3: Uwielbiam Andromedę, ale nie wiem, czy będzie często pojawiała się w przyszłości – ale kiedyś będzie, obiecuję!
Cieszę się, że rozumiesz moje poczucie humoru :D
Rozdział 4: Katherina wtedy miała po prostu gorszy czas w swoim życiu. Dopiero pod koniec szóstego roku w Hogwarcie miała jakieś pierwsze problemy, ale no tak wyszło :) Hormony i te sprawy :D
Syriusz nie jest młodszy. W listopadzie 1977 obchodzi osiemnaste urodziny (jest starszy od Rogacza o jakieś pięć miesięcy – on ma osiemnaste urodziny w marcu 1978).
Rozdział 5: To nie były malinki, tylko reakcja organizmu na obecność toksyny w Wywarze Iluzji – co się okazało potem, że to nie było naprawdę, tylko takie "zwidy" miała :)
Rozdział 10: McGonagall była wściekła i trochę ją poniosło :)
Plusem tego, że poprawiłam rozdziały jest to, że jestem już dużo starsza od bohaterów i wiem, jak to było, jak się było w ich wieku. Dodatkowo, jak już skończyło się te osiemnaście lat, to wujostwo chętniej dzieli się z pikantniejszych wspomnień z młodości (która przypadła w latach 50-80 i to za czasów komuny), dużą inspirację czerpię z popkultury z tamtego okresu, no i rewolucja seksualna (lata 60-70). :D
To nawet nie chodzi o zacofanie z tymi zaręczynami. Pracuję nad rozdziałem z perspektywy rodziców Katheriny i Paula (na przełomie osiemnastu lat życia) i zdradzę, że po prostu matka Katheriny i matka Henry'ego stwierdziły, że tak będzie romantycznie :D
Nie, nie są rodzeństwem :D
Czy Dorcas przesadziła? Ona byłaby skłonna wybaczyć dużo Syriuszowi, ale gdyby wyraził skruchę i chociaż pokazał, że jednak jest mu przykro, że ją zranił. Tymczasem on olał to, że jej zrobiło się przykro itd. itd., i dlatego tak zareagowała.
W książkach było trochę informacji o aurorach i na tej podstawie starałam się zbudować pełniejszy obraz. Auror to wysoko wyszkolony czarodziej, więc kwalifikacje też muszą być wysokie.
Co do Katheriny na kursie, najbliżsi w nią nie wierzą i przez to może wydawać się, że nie da rady.
Zachęcam Cię do przeczytania dodatków – zdradzę, że w II jest opisana sytuacja, która jest kluczem do relacji między nią a jej rodzicami (głównie ojcem). Będę do tego nawiązywała kilka razy w przyszłych rozdziałach :)
Jessica w sumie bardziej czuła presję ze strony przyjaciół. Wiesz, byli oni i ich ambicje, żeby zajść jak najwyżej i była też ona. Oczywiście dumna była, że McGonagall tak ją wyróżniła, ale ona nie miała takich ambicji jak jej przyjaciele i trochę obawiała się, że przyjaciele jej nie zrozumieją. Na szczęście zrozumieli :)
UsuńMi też się podoba jej pomysł na przyszłość. Strasznie lubię o niej pisać, taka niepozorna :D
Severus wkrótce będzie :P Epizodycznie, ale będzie.
Relacja Lily i Petunia. Starałam się, żeby wyszło to naturalnie. Jak wiadomo z sagi, kiedy Lily dostała list z Hogwartu i zaczęła tam naukę, to Petunia odwróciła się od niej. Minęło kilka lat, siostry zaczęły dorastać, zmarli rodzice, coraz mniej było rzeczy, które je łączą. Dodatkowo Vernon to twardo stąpający po ziemi mugol i może Petunia obawiała się jego reakcji na siostrę dziwoląga? Ale o tym będzie za kilka rozdziałów :) Napiszę jeszcze tyle, że często w opowiadaniach o Huncwotach, motywem przewodnim w ich relacji jest nienawiść Petunii do Lily i cierpienie oraz ubolewanie Rudej nad stratą siostry. U mnie będzie troszkę inaczej.
Dorcas długo będzie miała w serduszku Syriusza. Tak naprawdę, to jego pierwszego obdarzyła prawdziwym uczuciem i w niektórych osobach siedzi to dłużej. Znam to z autopsji ;D
Jak to dobrze, że już ogarniasz postacie! Jak zaczęłam pisać (miałam 13 lat) miałam taki dość "oryginalny" pomysł. Wiesz... Cztery przyjaciółki i czterech Huncwotów. Pomysł na szczęście nie wyszedł, ale postacie pozostały, no i dołączyły też inne postacie, które zrobiły się ważne :D
Kochany, w sadze Molly zabiła Bellatriks Lestrange, nigdy w nią nie wątp :D I tak, akurat jak dołączyła do Zakonu, to dopiero co urodziła bliźniaków :D
Rozdział 31: czcionka była wypadkiem przy pracy, ale już naprawiłam :D
No z Katheriną i Williamem wyszło jak wyszło. :/
Bellatriks da o sobie znać, a lista w Proroku zawierała nazwiska, które najczęściej się powtarzały :)
Widzę, że William nieźle zaszedł za skórę czytelnikom :D Dobrze, że jest tak rzadko :D
Katherina będzie starała się zręcznie omijać temat jego osoby. Tak naprawdę mogłaby go zniszczyć w oczach przyjaciół, ale jednak wie, że muszą trzymać się razem. Zmieniła się, co nie? :D
Wiesz, ja się trochę cieszę, że nie musiałeś czytać tych początków, bo zapewne uciekałbyś w podskokach.
Miło mi, że dostrzegasz dojrzałość w tym opowiadaniu. Trochę mi się dorosło i staram się urealnić to opowiadanie. Co do streszczenia – jestem bardzo słaba w streszczeniach, dodatkowo mam dużo postaci i czuję, że to ciężki orzech do zgryzienia, ale pomyślę o tym, chociaż niczego nie obiecuję :)
Co do informowania o rozdziałach – informuję jedynie przez e-maila (formularz kontaktowy pod Archiwum). Chciałam dodać subskrypcję bloga, ale niestety nie mogę tego zrobić :(
Nawet nie wiesz jak wielką przyjemność sprawiła mi Twoja opinia :) Cieszę się, że zyskałam nowego czytelnika i to takiego, który pisze takie obszerne komentarze :D
Będę bardziej uważała na przecinki i mam nadzieję, że przyszłe rozdziały nie zawiodą Cię :)
Wesołych Świąt! :*
SBlackLady
Będę komentować każdą scenę z osobna, bo czytam na telefonie :D
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam, bo obiecałam, że będę rano, a nie wyszło :(
No proszę! Ja Grega już dawno wrzuciłam do worka z tymi złymi. Co prawda nie dałaś nam jeszcze żadnych dowodów na to, że tak nie jest. Ale jak tak jęknął, że jest gejem, to aż parsknęłam, bo wyobraziłam sobie jego zbolałą minę.
Cieszę się, że Katherina mu nie pomogła, bo jednak zrobił jej ogromne świństwo.
Co do jej rozmyślań, to być może trochę racji w tym jest, że gdyby nie Greg, to sytuacja z Williamem by się nie wydarzyła. Ja myślę, że to by się potoczyło, tylko trochę inaczej, może trochę później, ale jednak. To tylko takie moje przemyślenia w stylu "co by było gdyby".
Cieszę bardzo, że Jess jest szczęśliwa, ale jakoś ciężko jest mo przekonać się do jej związku z Barnabaszem. Niby nic do niego nie mam, ale jakoś tak no. Chyba wyobrażam ją sobie u boku kogoś innego. Nie mam dla niej inengo kandydata, ale póki co ciężko mi zaakceptować Barnabasza jako jej chłopaka.
Szkoda, że James nie może do Rosji się udać :( Ale z drugirj strony się cieszę, bo mam nadzieję na takie bardzo intensywne, wytęsknione przywitanie :)
No i mamy Hagrida! I stworzyłaś go idealnie, tak w takim typowym Hagridowym stylu jest przedstawiony <3
Cieszę się, że powoli wszyscy dostają jakieś misje. Mam nadzieję, że ta z olbrzymami nie będzie zbyt niebezpieczna, bo tak właśnie brzmi.
No nie! Nie wierzę, że Jess nie poszła oglądać tego lokalu! Powinna zostawić ich i iść! Barnabasz powinien jej kibicować, wspierać w spełnianiu swoich marzeń! Zauważyłam, że ona nie jest zbyt asertywna. Raz uległa niezbyt fajnej koleżance i mam wrażenie, że teraz jest to trochę powtórka z rozrywki. Już teraz mam coś do tego gościa i przestaję go lubić.
Ludzie się zmieniają, to fakt. Ale to dlatego, że po prostu wydarzenia, które przeżywają wpływają na to, kim są. Lily nie ma się czego obawiać. W Anglii zastanie po prostu swoich przyjaciół. Nawet jeśli będą trochę inni, wciąż będą to jej przyjaciele. Oprócz Jamesa, on będzie kimś więcej :D Mam nadzieję, że szybko wróci, bo tęsknię bardzo za nią w towarzystwie całej reszty.
Aż mnie ciary przeszły i coś wywróciło mi się w żołądku, gdy tak opisywałaś te rany. Fajnie też, że nawiązujesz do kanonu. Mówię to w takim kontekście, że tworzysz historię dla czegoś, co potem było w książkach. Tu np. tłumaczysz, w jaki sposób Moody stracił oko. Oj, gdyby Lily to widziała... Oj, wyobrażam sobie jej łzy w oczach, jak delikatnie ujmuje twarz Jamesa w dłonie... Już mnie fantazja ponosi! :D
Świetny rozdział, naprawdę! <3
Pozdrawiam Cię, kochana! :*
Nieważne kiedy, ważne, że jesteś :)
UsuńGreg miał motyw, nie zrobił tego dla rozrywki. Aczkolwiek nadal to jest złe.
Katherina chętnie by mu pomogła, ale gdyby nie zrobił jej takiego świństwa. Dla niego to było bardzo wygodne, ale dla niej? Gdyby nie pojęła tego, że to wtedy w Hogsmead to Wywar Iluzji, to nie mogłaby liczyć na kurs. Zapewne :D
Tak szczerze powiem, że masz rację. W sumie chciałam to potoczyć powoli, ale żeby wydarzenia, które dla niej przygotowałam miały miejsce, to musiałabym pociągnąc akcję od szóstego roku, a tego już nie chciałam robić :P Dlatego musiałam sobie pomóc :)
Powiem Ci, że James zobaczy się z Lily w 43 rozdziale i chyba będziesz zadowolona z ich powitania. :)
James niewątpliwie będzie kimś więcej dla niej.
Ogólnie to powiem Ci jeszcze raz szczerze, że cieszę się, iż te rozdziały pisałam będąc na piątym roku studiów. Całkiem dużo jest z moich relacji z przyjaciółmi, czy dawnymi przyjaciółmi. Ludzie się pozmieniali, sama też się zmieniłam, ale spotykamy się raz, dwa razy w roku i mimo dzielącej nas odległości jesteśmy dla siebie nadal przyjaciółmi. Chociaż faktycznie bardzo się pozmienialiśmy :)
Taka obawa jest chyba naturalna. Lily też się zmieniła, ale ona tego tak nie zauważa :D
O matko! Pomyśl co to będzie jak Moody straci nogę! Ach! To już za jakieś 10-14 rozdziałów! :D Nie mogę się doczekać!
Już niedługo będziesz miała Jamesa i Lily spotkanie (tożto już za sześć rozdziałów :P).
Dziękuję jeszcze raz za miłe słowa! Serduszko mi rośnie!
Buziaki :*
Boże, już nie mogę się tego spotkania doczekać, toż to ja ich kocham w każdym wydaniu! To są takie słodkie gołąbeczki! *_* Ugh, aż na samą myśl jest mi niedobrze, bo po reakcji coś czuję, że krwawo to opisałaś...
Usuń