Jego misja nie przebiegła, tak
jak tego oczekiwał i czuł, że zawiódł Zakon Feniksa. Charlus Potter wprawdzie
nie powiedział mu tego wprost, ale słyszał w jego głosie, że jest zawiedziony.
W Peak District nie znalazł innych wilkołaków i pełnię musiał spędzić w zimnej,
wilgotnej jaskini. Jego obrażenia po tych dniach były większe niż zazwyczaj, bo
w napadzie szału porozwalał trochę skał i rzucał się o ściany.
Już zapomniał jak to jest bez chłopaków.
James i Syriusz towarzyszyli mu odkąd zostali animagami, a Peter już od półtora
roku nie wałęsał się z nimi w czasie pełni. Nie miał do niego żalu. Był mały i
bał się, że może mu się coś stać. Jedynie Łapa lub Rogacz potrafili zapanować
nad wilkołakiem, ale to chyba dlatego, że znali go doskonale. Wiedzieli gdzie
uderzyć, wiedzieli co zrobić i jak zareagować, gdy straci kontrolę.
Potter wypuścił go z gabinetu,
wcześniej mówiąc mu tylko tyle, że ma zachować w tajemnicy to, czy kogoś
spotkał, czy też nie. Wiedział, że chłopaki od razu się zorientują, że był sam,
ale nie chciał mu tego mówić. W salonie James i Syriusz nabijali się z Petera,
który dostał pracę w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.
– Coś mnie ominęło? – Wszedł do
salonu siląc się na swobodny ton. Łapa od razu do niego poszedł i klepnął go po
przyjacielsku w ramię. Lunatyk zacisnął zęby, bo nadal był obolały po pełni.
– To, co zawsze. Peter odwalił
niezłe głupstwo, ale jesteśmy już przyzwyczajeni do tego. – Parsknął śmiechem i
Remus spojrzał na Glizdogona pytająco. Przyjaciel jeszcze bardziej zmarkotniał
i zaczerwienił się.
– Przyjęli mnie do pracy. Nie
sądziłem, że potrzebne mi są języki obce. – Remus parsknął śmiechem i pokręcił
głową.
– Jak byk masz napisane w
wymaganiach: minimum dwa języki obce! – James pomachał jakimś świstkiem pergaminu
tuż przed oczami Petera. – Mogę cię nauczyć podstaw francuskiego...
– ...Chyba pocałunku. – Parsknął
śmiechem Łapa i dostał po głowie od Rogacza. – Człowieku, on angielskiego nie
ma dobrze opanowanego. Pamiętasz? Remus mu poprawiał wszystkie eseje, bo miał
dużo błędów!
– Merlinie, Glizdek... – Zaczął
Potter i patrzył na niego z powątpieniem. – Zapisz się na jakieś lekcje. Na
Pokątnej jest pełno ogłoszeń i módl się, żeby cię nie wywalili.
– Łatwiej będzie jak zmieni
pracę. – Mruknął Syriusz drwiąco i przez chwilę wydawało mu się, że Peter
patrzy na niego na złością.
– Dam sobie jakoś radę, dzięki za
wsparcie. – Potter spojrzał przepraszająco na Petera.
– Znasz nas, Glizdek. Lubimy
nabijać się z takich sytuacji. – Rogacz uśmiechnął się zawadiacko i oddał mu
pergamin. – A tak serio, to zapisz się chociaż na francuski. Może jak zobaczą,
że się uczysz, to cię zostawią.
– Zawsze możesz jeszcze
powiedzieć, że znasz amerykański i australijski. – Podsunął mu Łapa i kąciki
ust Remusa uniosły się do góry.
– Nie pomagacie, chłopaki. –
Powiedział Remus i usiadł na fotelu. – Na twoim miejscu powiedziałbym prawdę.
Lepiej żeby wylali cię teraz, niż potem bez wypłaty.
– Znowu będę musiał szukać pracy.
Matka mnie zabije. Przesiedziałem już prawie osiem miesięcy na jej garnuszku. –
Westchnął chłopak i zrobiło mu się trochę przykro. Ponownie się uśmiechnął, gdy
do salonu weszła Katherina i rzuciła mu się na szyję.
– Remusie! Jak misja? – Zapytała
od razu i syknęła cicho, gdy przejechała palcem obok jego nowego zadrapania na
policzku.
– Bez sensu. Zimno i wilgotnie. –
Powiedział i skrzywił się.
– A jakieś wilkołaki? – Dociekała
i postanowił, że uśmiechnie się tajemniczo.
– Może. – Uderzyła go lekko w
ramię i spojrzała, jakby oczekiwała odpowiedzi. – Tajemnica, Katy.
– Och, dobrze. – Zrozumiała
chyba, że ma zakaz mówienia, ale zdziwił się bardziej, że chłopaki nie
dociekali.
– Jestem ciekawy jak to wygląda.
No wiecie... Stado wilkołaków, czy się biją między sobą, czy biegają sobie, tak
jak my w Hogwarcie. – Powiedział Peter ożywionym tonem.
– Jak widać Remus żyje, więc albo
ich nie spotkał, albo tańczył i wył przy świetle księżyca. – Rzucił ironicznie
Łapa, a James i Katy parsknęli śmiechem. Pewnie wyobrazili sobie, jak jako
wilkołak tańczy. – Dodajcie do tego obrazka te sznurki z kwiatami na szyi.
– I spódnicę z traw! – Syriusz
zaśmiał się głośno, gdy Katy podłapała temat. – Na następną pełnię Jess uszyje
ci świetną kieckę!
– A właśnie, gdzie Jess?
Myślałem, że może mnie przywita. – Lupin spojrzał na Katherinę, a ona wzruszyła
ramionami.
– Pewnie z Barabaszem. – Black i
Potter parsknęli śmiechem. – Nie potrafię inaczej go nazywać! Boję się, że jak
się z nim spotkamy to wiecie... Pomylę się.
– Wpadnę do niej jutro w
przerwie. – Rzucił Remus. – A Jane?
– Z moim bratem. Wróciła wczoraj
wieczorem. – Katy uśmiechnęła się lekko. Od początku wiedział, że Parkes jest
zachwycona tym, że Jane spotyka się z Paulem. – Paul też miał misję i wrócił
godzinę przed tobą. Poszli na randkę, bo wczoraj były Walentynki.
– Ej... A oni nie będą mieć jakoś
teraz rocznicy? – Zapytał nagle Syriusz, a Katy westchnęła uroczo. – Merlinie!
Rok temu śmierciożercy byli w Hogsmeade.
– Ponad rok temu zerwałeś z
Dorcas... – Podsunęła mu Katy, a on uśmiechnął się złośliwie.
– A ty ponad rok temu migdaliłaś
się z Williamem, gdzie tylko się dało. – Odwarknął i zapadła cisza. Blondynka mocno
się zaczerwieniła i jej dłonie delikatnie drżały. Kiwała przez chwilą głową,
jakby robiła to zupełnie nieświadomie. Dostrzegł jak broda kilka razy jej się
zatrzęsła.
– Dobranoc. – Rzuciła i zanim
zdołali coś powiedzieć wyszła z salonu.
– Mamy postęp. – Mruknął cicho
James, a Black przeklął i wyglądał jakby naprawdę było mu przykro. – Ciesz się,
Łapo. Wiesz, że mogła cię zabić?
– Doceniam, że tego nie zrobiła. –
Remus patrzył na Syriusza, a ten patrzył na wyjście z salonu z miną zbitego
psa. – Jak myślicie... Jak długo będę musiał myć po niej naczynia, żeby mi
wybaczyła?
– Użyj uroku osobistego. Podobno
żadna ci się nie oparła. – Podsunął mu Glizdogon, a James walnął go w głowę i
jęknął zażenowany.
– Glizdek! To moja kuzynka!
Trochę szacunku! – Upomniał go, a Black parsknął śmiechem, gdy Peter zrobił
zawstydzoną minę i wymamrotał przeprosiny.
*******
– Fabian mi powiedział, że zdolna
z ciebie bestia. – Powiedział Paul głaskając jej nagie plecy. Pościel
zaszeleściła cicho, gdy odwrócił się na bok. Poczuła, jak na ramionach pojawia
się gęsia skórka, kiedy przytulił się do jej boku.
Jeżeli tak miały wyglądać jej
powroty z misji, to chyba poprosi dowództwo o kolejną wyprawę.
– Opowiadał jak uciekałam przed
olbrzymami? – Zapytała Jane, a Parkes zatrząsł się od śmiechu.
– Ominął szczegóły. – Otworzyła
powieki i spojrzała w jego bursztynowe oczy. – Moody był z ciebie zadowolony.
– Naprawdę? – Niedowierzała temu,
co usłyszała. Paul kiwnął głową.
– Po waszych raportach, Gideon
musiał jeszcze zostać i jako kierownik waszej misji zdał dokładniejszy raport.
Ojciec powiedział mi tylko tyle, że są z ciebie zadowoleni. – Chłonęła każde
jego słowo. Nie spodziewała się, że po pierwszej misji ktoś ją pochwali. –
Oceniłaś poprawnie zagrożenie i w porę uciekliście przed plemieniem Gwidona.
Kiedy miałaś jakieś wątpliwości, mówiłaś o nich i Fabian z Gideonem mogli w
porę zareagować lub uspokoić twoje wątpliwości. Nie grasz w gierki i nie
próbujesz na siłę zbawiać świata, a to przydatne cechy na misjach.
– Cieszę się, że chłopaki są
zadowoleni. – Czuła, że jej policzki są zarumienione. – Cały czas ich myliłam.
– Potrafię ich rozróżnić jak są
osobno. Chyba tylko Moody dokładnie wie, który to który. Podobno nawet państwo
Prewett i Molly ich mylą. – Elliot parsknęła śmiechem. Rozluźniła się, bo
przynajmniej miała pewność, że nie tylko ona ma ten problem.
– Myślałam, że będzie gorzej.
Prawie każda misja moich przyjaciół kończyła się atakami, a ostatnio? Co by
było, gdyby Moody nie odwołał Jamesa i Syriusza? Moody stracił oko, Tobias
prawie się wykrwawił, a Edgara prawie uduszono. To prawda, Paul? Zakon ma
szpiega?
– Co najmniej jednego. Może
dwóch. – Przyznał i przeszły ją dreszcze.
– Ale kto? I dlaczego? – Pod
powiekami zebrały jej się łzy. Żaden z członków Zakonu Feniksa nie wydawał jej
się podejrzany. Nie każdy był miły i życzliwy, ale widziała, że oni wszyscy
mieli wspólny cel – doprowadzić do upadku Voldemorta i powstrzymać szerzące się
zło.
– Kilka osób podejrzewa Jessikę i
Syriusza. – Załkała głośniej, gdy to usłyszała. – Syriusz ma oparcie w
Potterach, moich rodzicach i w Dumbledorze, ale Dumbledore ufa każdemu
członkowi Zakonu, więc dla Moody'ego, to powoli bez znaczenia.
– To jakieś brednie! Syriusz
odciął się od rodziny i nie zdradziłby nigdy Jamesa, oni są jak bracia! A Jess?
Ona chyba nigdy nie poznała żadnego Ślizgona. Jest trochę inna, ale na pewno
nie donosi śmierciożercom. – Zapewniła go cicho, a on otarł jej policzki.
– Opuściła już dwa zebrania,
Jane. Po śmierci siostry trochę się zmieniła, nie uważasz? Moody'emu wydaje się
to podejrzane, że szybko otrząsnęła się z tego i żyje tak, jakby niczym się nie
przejmowała. Zupełnie jakby nic się nie stało.– Otworzyła usta, żeby zacząć
bronić przyjaciółkę, ale nakrył jej wargi dłonią. – Cii, mam świetną intuicję,
Jane. I ta intuicja mówi mi, że to nie Jess jest zdrajcą.
– To już wiem. Coś jeszcze? –
Zapytała go, a on pogładził jej policzek.
– Chyba najwyższa pora
porozmawiać z przyjaciółką, Jane. Zachowanie Jessiki jest trochę podejrzane i
lepiej, żeby to się szybko zmieniło. – Blondynka powoli kiwnęła głową.
– Mogę wziąć Katy? Ona ma większą
siłę przebicia. – Paul pokręcił głową ze zrezygnowaniem i przytulił ją mocno.
– I pomyśleć, że walczyłaś z
olbrzymami. – Parsknęła śmiechem, gdy rzucił tą złośliwą uwagę.
– Ja przed nimi uciekałam, Paul. –
Przypomniała mu z dumą w głosie.
*******
Kiedy Remus Lupin wpadł do niej w
czasie wczorajszej przerwy, to odetchnęła z ulgą. Nie zdążyła pożegnać się z
nim przed misją i w czasie pełni prawie nie spała, bo bała się o niego, chociaż
jednocześnie była ciekawa, czy pozna innego wilkołaka. Zapytała go o to, ale
nie odpowiedział wprost, więc zrozumiała, że pewnie ma zakaz z góry. Próbowała
go tez wypytać o misję Jane, ale podobno nic nie wiedział, bo wpadł na nią
rano, kiedy wychodziła do Ministerstwa.
Z przyjaciółmi nie widziała się
już od prawie trzech tygodni. Gdyby nie fakt, że nadal mieszka z Adalbertem, to
nie wiedziałaby o wielu sprawach związanych z Zakonem i z przyjaciółmi. Nie
potrafiła wymyśleć sensownej wymówki na sobotni wieczór, więc kiedy Remus
przekazał informację od Jane, że ta chce się z nią spotkać, to głowiła się
przez cały dzień, czy argument "chcę się spotkać z przyjaciółkami"
przemówi do Barnabasza. I tak już był zły o to, że znów w sobotę poszła do
pracy, ale musiała. Za równy miesiąc miał się rozpocząć szczyt Międzynarodowej
Konfederacji Czarodziejów i w pracowni było prawdziwe urwanie głowy. Pracownicy
Ministerstwa zamawiali nowe szaty urzędnicze, ważniejsze osoby zamawiały
również szaty wyjściowe, nowe peleryny i tiary. Jeżeli kiedyś narzekała na
sierpień i uczniów, tak teraz przeklinała Międzynarodową Konfederację
Czarodziejów.
Lubiła szyć i pracować, ale
jednak nawał pracy i nadgodziny nie sprzyjał związkowi. Barnabasz martwił się o
nią i wolał, żeby każdą wolną chwilę spędzała z nim, bo miał na nią oko.
Wiedziała, że walczy lepiej od niej, bo przecież był mężczyzną. Nawet Emma wspominała,
że w szkole dobrze radził sobie na lekcjach obrony. Nie lubiła go zawodzić, a
czuła, że robi to zbyt często.
Zdenerwowała się bardzo, kiedy on
i jego znajomi wyśmiewali się z Gregory'ego Nurmana, i żeby uniknąć kłótni
wyszła nie żegnając się z nim. Następnego dnia długo płakała i przepraszała go,
bo czuła, że jednak on ma rację. Starał się ją chronić jak najlepiej, nieraz to
powtarzał. Nie chciał, żeby podzieliła los Jocundy i była mu wdzięczna, że tak
o nią dba.
Nie umawiała się z nim na sobotę,
ale gdy wychodziła z pracowni, to nie zdziwiła się na jego widok. Uśmiechnęła
się przepraszająco i pocałowała go w usta.
– Przepraszam, że musiałeś
czekać. – Kąciki jego ust lekko się uniosły i objął ją w talii.
– Za dużo pracujesz, Jess. Mam
wrażenie, że Malkin wykorzystuje to, że jesteś tak mało asertywna. – Poprowadził
ją w stronę Dziurawego Kotła, gdzie zazwyczaj spędzali wieczory z Peterem i
Emmą.
– Przecież wiesz, że chcę się
nauczyć dobrze tego fachu, a ona jest najlepsza. – Mruknęła cicho, ale wiedziała,
że ją dosłyszy. Był dość uważnym słuchaczem.
– Przestań nastawiać się na
sukces, Jess. Ta stara baba zdominowała tę branżę i nie przebijesz się. – Zacisnęła
usta i przez chwilę nic nie odpowiedziała.
– Gdzieś muszę pracować. – Nie
wiedziała, czy dosłyszał, bo nic już nie powiedział. – Zostanę tylko chwilę.
Dziś widzę się z dziewczynami.
– Koniecznie dziś? – Poczuła, jak
trochę się spina.
– Nie widziałam się z nimi już
dawno, a Katy była u Lily i chciałabym wiedzieć, co u niej. – Powiedziała,
delikatnie uśmiechając się do niego. Przepuścił ją w drzwiach do zatłoczonego
pubu i usiedli przy stoliku, przy którym siedzieli już Peter z Emmą.
– Mamy szkic Rity! – Szatynka
ścisnęła mocniej torebkę. Wyglądała na podekscytowaną.
– Jaki szkic? – Zapytała Jess, a
Peter parsknął śmiechem.
– Taki mały artykuł. – Spojrzała
na Barnabasza zdziwiona. Machnął ręką i pocałował jej policzek. – Popracujemy
nad tym, a ty leć już może do tych twoich przyjaciół.
– Och... – Zaczęła zdziwiona, że
tak szybko jej odpuścił. Uśmiechnęła się promiennie i pocałowała go w usta na
pożegnanie. – Do zobaczenia!
*******
Wziął od Jamesa szklaneczkę z
Ognistą Whisky i rozejrzał się po salonie, gdzie zostało już niewielu członków
Zakonu Feniksa. W ostatnim miesiącu ataki zdarzały się bardzo rzadko i Moody
był pewny, że to cisza przed burzą i zapewne w połowie marca, gdy w kraju
będzie wielu czarodziejów z całego świata, będą działy się straszne rzeczy.
Biuro Aurorów było zawalone
robotą. Aurorzy przewidywali do jakich wypadków może dojść i robili plany
działania w razie zagrożenia. Ogólnie w całym Ministerstwie wyczuwało się
nerwową atmosferę.
Ich kurs też nie był przyjemny. Powinni
już od półtora miesiąca zacząć naukę w terenie, ale przesunięto to na kwiecień
i nadal mieli jedynie zajęcia teoretyczne. Glamson, który biegał od Biura
Aurorow do budynku w którym odbywały się kursy, widocznie miał już dość. Wcześniej
poniewierał Katheriną, a obecnie nie zostawiał na nikim suchej nitki, ale coś
mu mówiło, że może to być celowe działanie. Czuł, że im bliżej końca pierwszego
roku kursu, tym większa będzie presja i pewnie kilka osób wyłamie się.
Nadal był zdziwiony, że Katherina
tak dobrze sobie radzi z Glamsonem. Była w pierwszej trójce na kursach, a auror
gnoił ją i zawalał dodatkowymi pracami, jakby ledwo dawała sobie radę. Musiała
pisać eseje na temat jakiś podstawowych zaklęć, sprawdzał jej wiedzę częściej
niż innym i wypadała wtedy świetnie, ale i tak znajdował coś, do czego się
przyczepiał. James miał ochotę obić mu twarz, kiedy na ostatnich zajęciach
zasugerował, że bez niego na pewno nie dostałaby się. Blondynka stała jedynie
wyprostowana i kiedy mówił jej w twarz, że jest głupia i zginie jako pierwsza w
nadchodzącej wojnie, to nawet nie mrugnęła powieką. Patrzyła na aurora z
całkowitym spokojem, zachowując kamienną twarz, czym chyba bardziej go
denerwowała. Myślał, że po zajęciach Katy będzie fukała na niego i będzie
wściekła, ale wzruszyła jedynie ramionami, i powiedziała, że odbije to sobie na
egzaminach.
Potter wrócił do niego z Peterem
i Katheriną. Pettigrew przyznał się w pracy do tego, że nie zna żadnego języka
obcego, ale nie wywalili go. Pracował przy organizacji szczytu Międzynarodowej
Konfederacji Czarodziejów. Chyba przez tydzień chodził zdenerwowany, bo nie
mogli znaleźć noclegów dla delegacji, które przybędą.
– Adalbert już poszedł? –
Zapytała Katy, a on kiwnął głową. Brunet wyszedł jak tylko zakończyło się
spotkanie.
– Czego chciał Moody i twój
ojciec? – Zapytał ją, bo Alastor wezwał ją do gabinetu, a widział też, że
Robert Parkes tam wchodził.
– Chciał mi przypomnieć, że
jestem na kursach i spodziewał się, że moje zachowanie się poprawi. Ojciec z
kolei wyraził swoje niezadowolenie, bo Glamson mu opowiadał, że cechuje mnie
wysoka niesubordynacja. Jak już jestem na tych kursach, to chociaż dobrze
byłoby, gdybym nie przyniosła mu wstydu. – Black objął ją ramieniem, gdy
dostrzegł w jej oczach łzy. Spojrzał ponad jej ramieniem na Jamesa, który
wyglądał na wściekłego.
– Powiedziałaś im jak jest? – Zapytał
Rogacz, a ona pokręciła głowa.
– Jeszcze niecały miesiąc i
skończymy zajęcia z tym palantem. To naprawdę nic. Przynajmniej mam dobrą
szkołę życia. – Uśmiechnęła się do nich lekko. Wiedział, że nie przejmuje się
Gloamsonem, tak jak oni, ale jednak opinia Moody'ego i ojca była dla niej
bardzo ważna. – Jess znów nie było. Myślałam, że po ostatnim spotkaniu
zrozumie, że powinna się zjawiać. Mama chce ją nauczyć kilku rzeczy, ale ona
codziennie jest zajęta z Barnabaszem.
– Wiesz jakie są początki. –
Powiedział James i wypił łyk Ognistej. – Jeszcze trochę i odkleją się od
siebie.
– No nie wiem. – Mruknęła cicho.
Widać było, że ma wątpliwości i powoli on je zaczynał mieć. Po zajęciach
obserwował Jess na Pokątnej. Obserwował jak wychodzi od Madame Malkin,
zazwyczaj już w obecności Barnabasza. Nie pasowało mu coś w zachowaniu Jess.
Nie słyszał co do siebie mówili. Widział jedynie, że Cuffe coś mówił, ona robiła
się smutna, on znów coś mówił i wyglądał na obrażonego. Raczej na tym etapie
znajomości i związku oboje powinni mieć szczęśliwe miny, a od kilku dni
widział, że jego przyjaciółka jest po prostu smutna.
– Słyszałem, że Lily do ciebie
napisała. – Rogacz parsknął śmiechem, gdy Peter się odezwał. Katherina
spojrzała w jego oczy z zainteresowaniem.
– Dzięki, Glizdek. – Warknął na
niego. – Napisała mi co u Dorcas.
– Naprawdę? Przecież wszystko ci
mówię! – James zaśmiał się, kiedy Katherina się oburzyła.
– Wiem, ale Lily widziała się z
nią i może jest coś, o czym ci nie pisze. – Posłała mu spojrzenie pełne
powątpienia.
– Dorcas pisze mi o wszystkim. – Zapewniła
go i nawet jej uwierzył, bo jednak informacje w liście od Evans i to, co mówiła
mu Katherina było zgodne.
*******
W Australii zdecydowanie lubiła
weekendy. Spędzała je w Thundelarra, albo w Woollongong u babci lub ciotki
Alsephiny, która zaczęła przygotowania do swojego drugiego ślubu. Ojciec
powiedział jej kiedyś, że jest bardzo podobna do niej i musiała przyznać, że ma
rację, chociaż ciotka była znacznie niższa od niej i miała urocze dołeczki, gdy
się uśmiechała.
Ślub zaplanowano na pierwszy weekend
maja, więc zostały niecałe dwa miesiące do tego wydarzenia. Obiecała pomóc i
miała nadzieje, że jednak babcia znajdzie jej coś do pracy.
Nie zdziwiła się, gdy dostała
zaproszenie. Zdziwiła się dopiero wtedy, gdy Grace i Alsephina zaczęły
intensywnie szukać jej osobę towarzyszącą. Miała nadzieję, że jak poskarży się
babci, to ostudzi ona nastroje córki i synowej, ale nie zanosiło się na to.
Meadows podejrzewała, ze Betula uwielbia w czasie niedzielnych obiadów słuchać
jak próbuje przemówić do rozumu macosze i ciotce, że partner nie jest jej
potrzebny. Chciała mieć spokój i w końcu powiedziała, że na pewno z kimś
będzie, ale woli sama sobie wybrać partnera. Myślała, że wtedy dadzą jej
spokój, ale nie. Zasypywana była pytaniami, czy już kogoś znalazła i czy to
tylko kolega.
Myślała, żeby zaprosić Moongyu'a
z którym trzymała się dość blisko na kursie, ale po ich ostatnim spotkaniu na
którym mieli się uczyć, musiała wykreślić jego imię z listy potencjalnych
kandydatów na partnera. Chłopak był sympatyczny i bardzo zdolny. Lubiła go i
nawet myślała, że chyba już czas na ponowne randkowanie, ale kiedy została z
nim sam na sam, naszły ją wątpliwości. Całował świetnie, to musiała przyznać. Z
początku było miło, ale gdy prawie zdjął z niej bluzkę, to zrezygnowała. Odprawiła
Koreańczyka z kwitkiem i do tej pory nie mogła mu spojrzeć w oczy, no i
przestali się do siebie odzywać.
Nie potrafiła określić tego, co
czuje. Czuła, że brakuje jej bliskości drugiego człowieka, ale nie za wszelką
cenę. Lubiła go, ale gdy ją całował poczuła się strasznie, bo zdała sobie
sprawę, że to i tak nie wyjdzie, a nie chciała go oszukiwać. Dawniej robiła to
nieraz. Schadzki z chłopakami nie były jej obce. Jak tylko czuła się źle sama
ze sobą, to te kilka chwil z facetem dawały jej radość. Teraz czuła narastającą
frustrację i wyrzuty sumienia. Pozornie wszystko było ładnie i pięknie. Miała
świetny kontakt z rodziną, na kursach dawała z siebie wszystko, a z
przyjaciółmi z Anglii nadal pisała. Tęskniła strasznie, ale nie czuła, żeby ich
więź zelżała przez dzielącą ich odległość. Ale i tak czuła się źle sama ze
sobą. Nie lubiła swoich myśli o matce i Syriuszu. Nienawidziła tego, ze odkąd
przybyła do Australii, to bez Eliksiru Słodkiego Snu nie potrafi zasnąć.
Wiedziała, że tak długie zażywanie eliksiru może być dla niej niebezpieczne,
ale odmierzała sobie małe dawki i dodatkowo rozcieńczała je z wodą, bo chciała
jedynie bez problemu zasypiać.
Weszła do domu ciotki i starała
się wyglądać na zadowoloną. Nie zdziwiła się widząc babcię, która stała w
przedpokoju i przykładała do ścian próbniki z kolorami. Uśmiechnęła się na jej
widok.
– Kość słoniowa, czy ecru? –
Spojrzała na dwa próbniki i westchnęła.
– Kość. – Odpowiedziała, a Betula
zrobiła taką minę, że wiedziała iż tylko potwierdziła jej decyzję. – Jak po
spotkaniu?
– Jak zawsze. Zakon podobno ma
jakiegoś szpiega, ale niestety nic więcej nie wiem. Mam nadzieję, że Doge
przekaże mój list Dumbledore'owi. – Chwyciła ją pod ramię i poprowadziła do
kuchni.
– Też szukasz partnera, że
pisałaś do Dumbledore'a? – Zapytała złośliwie, a babcia trzepnęła ją w ramię.
– Trochę szacunku, dziecko. –
Upomniała ją, ale i tak się nie przejęła. Spojrzała na niewielki stosik kopert
i szukała jednego listu, którego treść chciała znać od razu. Serce zabiło jej
mocniej, gdy zauważyła znajome pismo Williama. Nie zwracała uwagi na to, co
mówi babcia, tylko od razu dorwała się do listu.
Droga Dorcas,
pierwsze półrocze zakończyło się dla mnie bez większych problemów.
Zapewne nie zdziwi Cię fakt, że zebrałem ze wszystkich zajęć najwyższe oceny.
Przemiany nie są już dla mnie problemem, ale nadal dużo nauki przede mną.
Cieszę się, że mieszkam z Henrym i Thomasem, dzięki nim szybko
zaaklimatyzowałem się w Stanach i tylko czasami czuję się tam naprawdę źle.
Następny wypad do Anglii planuję na Wielkanoc. Chyba odwiedzę jedynie
dziadków, a z Parkesami i przyjaciółmi spotkam się na zebraniu.
Wyjeżdżając, myślałem, że będzie łatwiej z podróżami, ale nie sądziłem,
że przez te kilka miesięcy tak dużo się zmieni. James napisał mi, że chciał
odwiedzić Lily, ale nie dostał zezwolenia na wyjazd. Katherinie się udało, bo
ma tam jakąś daleką ciotkę, ale podobno strasznie ją maglowali na
przesłuchaniach. Jednak pod tym względem kursy aurorskie nie są zbyt dobre, bo
każdy wyjazd musi być zgłaszany do Biura i są przesłuchania.
W Stanach nadal jest spokojnie i nie zanosi się na wojnę. Wydaje mi
się, że po tym, co miało miejsce ponad pięćdziesiąt lat temu MACUSA stara się
jak może, żeby nie doszło do podobnych ruchów.
Słyszałem, że w Australii też nic się nie dzieje, więc cieszę się, że
jesteś tam bezpieczna. Mam nadzieję, że u Ciebie drugie półrocze zaczęło się
równie dobrze jak u mnie.
Nie chcę Cię trzymać dłużej w niepewności – z przyjemnością odwiedzę
Cię w maju i potowarzyszę Ci na ślubie Twojej ciotki. Napisz mi na kiedy i
gdzie umówić świstoklik oraz jakiego koloru wybrać koszulę.
Przekaż pozdrowienia całej rodzinie!
Uściski,
William.
Babcia głośno zakaszlała i Dorcas
spojrzała na nią nie kryjąc wielkiego uśmiechu. Miała wielką nadzieję, że Will
wyrwie się na dwa dni do Australii i nie zawiódł jej. W sumie to upiekła dwie
pieczenie na jednym ogniu, bo nie dość, że spotka się z przyjacielem, to
jeszcze będzie miała spokój od komentarzy macochy i ciotki.
– Dobre wieści? – Usiadła
naprzeciwko wlepiając w nią niebieskie oczy.
– Załatwiłam sobie towarzystwo na
ślub. – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i westchnęła, trochę zbyt tęsknie.
Babcia spojrzała na nią uważnie i wiedziała, co to oznacza. Zawsze tak na nią
patrzyła zanim zaczynała temat dziadka i jej matki oraz ucieczki do Australii.
Udawało jej się ją zbywać, ale wiedziała też, że kiedyś będzie musiała stawić
temu czoła. Miała ochotę całować stopy ciotki, bo wparowała do kuchni i
przerwała niezręczną ciszę panującą w pomieszczeniu.
– Dorcas! – Z radością poderwała
się z krzesła i ucałowała policzek Alsephiny. Szczęście jej ciotki było
zaraźliwe, chociaż jak dłużej z nią przebywała, to powoli miała dość tej
beztroski. – Masz już kawalera?
– Kawalera nie mam. – Uśmiechnęła
się złośliwie. – Ale mam towarzystwo na twój ślub, więc możesz być spokojna.
Nie upiję się i nie będę zadręczała uczestników moimi rozterkami.
– Chwała niech będzie Merlinowi!
– Brunetka zaśmiała się i stanęła obok matki. – Czemu jesteś taka spięta?
– Och... – Betula machnęła ręką.
– Informacje od Doge'a nie są radosne.
– Obawiam się, że trzeba się
będzie przyzwyczaić do złych informacji. – Uśmiech zniknął z twarzy Alsephiny i
wyglądała na zaniepokojoną. – Przekazałaś list do Dumbledore'a?
– Hej! Jaki list? – Zapytała
Dorcas patrząc to na babcię, to na ciotkę. Te spojrzały na siebie i Betula
westchnęła ciężko.
– Przestaję uciekać, Dorcas. –
Wyszeptała babcia, a ona otworzyła usta ze zdziwienia i poczuła ciarki na swoim
ciele. Zostawiała ją?
*******
Widziała, że Barnabasz trochę się
denerwuje i przez to sama zaczęła być dziwnie nerwowa. Wreszcie udało jej się
namówić chłopaka na popołudnie z jej przyjaciółmi i na początku była bardzo
podekscytowana. Niestety im bliżej było spotkania, tym mniej pewnie się czuła.
Na domiar złego, nie pomagał
fakt, że się spóźniają. Cuffe zdążył wypić już jedną szklankę Ognistej i
właśnie dolewał sobie kolejną. Jak zawsze czekał na nią po pracy i już wtedy
był w kiepskim humorze. Mówił, że jedna z dziennikarek nie trzyma terminów, a
naczelny zostawił wszystko na jego głowie i wyjechał na urlop, żeby wrócić tuż
przed szczytem Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Ona sama miała
urwanie głowy, więc rozumiała jego zirytowanie.
Uśmiechnęła się szeroko i
odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła grupkę osób wchodzących do Dziurawego Kotła. Wstała
od stolika i przywitała się z każdym z osobna. Ostatni raz widziała ich prawie
dwa tygodnie wcześniej na zebraniu Zakonu Feniksa. Przedstawiła ich
Barnabaszowi i usiadła obok chłopaka, kiedy już się zapoznali. Syriusz i James
poszli po coś do picia, a reszta zajęła wolne miejsca. Przez chwilę siedzieli
cicho, ale w końcu znów uśmiechnęła się lekko i postanowiła rozpocząć rozmowę.
– Jak tam kursy? – Zapytała
patrząc na Katherinę, która wydawała się być lekko zdziwiona.
– Och, końcem marca mam testy i
zaczynamy praktyczne zajęcia. – Odpowiedziała i wydawała się być trochę
zakłopotana. – A wy jak tam? Wyglądacie na zmęczonych.
– Bo pracujemy. – Odpowiedział
Barnabasz ostrym tonem i spojrzała na niego zdziwiona.
– Wiesz... Szczyt coraz bliżej i
jest straszne urwanie głowy. – Odpowiedziała po chwili cicho i ponownie
odetchnęła z ulgą, gdy wrócili James i Syriusz z tacą szklanek oraz dwoma
butelkami Ognistej. Black rozlał jedną butelkę na osiem szklanek i usiadł obok
Parkes.
– To pod spotkanie! – James
wyszczerzył zęby w uśmiechu i Jess wyciągnęła rękę po szklankę.
– Co ty robisz, Jess? – Barnabasz
posłał jej zdziwione spojrzenie. – Przecież nie pijesz.
Katherina i Syriusz parsknęli
śmiechem, a ona zarumieniła się.
– Dziś się napiję. –
Odpowiedziała cicho i uniosła szklankę w geście toastu. Upiła łyk alkoholu i
kątem oka zerknęła na chłopaka, który nie wyglądał na zadowolonego.
– Jak treningi James? – Zapytał
nagle Adalbert i nie mogła się powstrzymać, żeby posłać przyjacielowi uśmiech
wdzięczności. Potter zaczął opowiadać o quidditchu i o drużynie. Póki co,
trenował ze składem rezerwowym, ale trener obiecał, że w maju, jak będą mieć
mecz z Armatami z Chudley, to będzie grał cały rezerwowy skład.
– Słyszałam, że masz nową miotłę!
– Przerwała mu nagle, bo James posiadał najnowszego Nimbusa. Chłopak uśmiechnął
się dumnie, a ona jęknęła. – Żartujesz?
– Od kilku tygodni nic nie je. –
Westchnął Syriusz i parsknęli śmiechem.
– Ale warto. – Powiedział Rogacz
i przez chwilę miał rozmarzoną minę. – A co u ciebie Jess?
– Och, czuję się, jakby znów był
sierpień. Jeszcze jutro idę do pracowni, bo jest mnóstwo zamówień. – Machnęła
ręką i upiła kolejny łyk Ognistej.
– Masz jakieś nowe projekty? –
Zapytała Elliot, a ona pokręciła głową.
– Ostatnio nie mam do tego głowy.
– Wzruszyła ramionami, unikając wzroku przyjaciół. Nastała trochę niezręczna
cisza.
– A ty czym się zajmujesz,
Barnabaszu? – Zapytał Black tak uprzejmie, że się zdziwiła.
– Piszę w Proroku. – Odpowiedział
jej chłopak, a ona spojrzała na niego mocno zdziwiona. I tylko tyle? Cuffe
nalał sobie kolejną szklaneczkę ze swojej butelki i spojrzał w jej oczy, jakby
nie widział nic złego w swojej wypowiedzi.
– Barnabasz pracował z Jocundą.
Zajmuje się zbieraniem i sprawdzaniem informacji. Czasami też pisze. –
Wytłumaczyła szybko i poczuła, jak jej żołądek się ściska, gdy Syriusz i
Katherina wymienili się szybkimi spojrzeniami.
– To gdzie jest wasz lokal? –
Zapytał Paul i miała ochotę go uściskać. Adalbert posłał jej dziwne spojrzenie,
a ona dopiła Ognistą.
– Kilka budynków przed
Gringottem, obok sprzętu do quidditcha. – Powiedział McSweeney, a Black
zagwizdał.
– Nie kłamałeś mówiąc, że to
świetna lokalizacja. – Mruknęła Jess żałując, że nie poszła z nim obejrzeć
lokalu.
– Jeszcze nie widziałaś swojej
przyszłej pracowni? – Zapytała ją Jane, a ona pokręciła głową.
– Jeszcze będzie miała go dość. –
Bert parsknął śmiechem. – Pewnie miesiąc spędzimy na porządkowaniu go, a potem
kolejny na wykańczaniu i urządzaniu wnętrza.
– Damy radę. – Cay uśmiechnęła
się do niego szeroko.
– O ile dojdzie do tego, że
będziecie mieć ten lokal. – Było jej wstyd, bo nie tylko ona spojrzała na
Barnabasza zdziwiona. Chłopak westchnął ciężko i upił łyk alkoholu. – Prawda
jest taka, że przestałaś rysować, jesteś cały czas zmęczona pracą i nawet nie
masz czasu na przyjaciół. Poza tym niedługo pewnie będzie wojna, więc ciężko
wtedy otworzyć swój interes. No i na Pokątnej są już dwa sklepy z szatami, więc
trzeci raczej nie będzie miał racji bytu.
– Po pierwsze to wydaje mi się,
że Jess ma jedynie chwilowy zastój i jak przyjdzie wiosna, to znów zacznie projektować.
Po drugie, już jest wojna, a jakoś
nie narzeka na brak pracy. Oczywiście będzie gorzej, ale ubrania zawsze są
potrzebne. Po trzecie, to Jess nie będzie miała jakiegoś sklepu z szatami. Wystarczy spojrzeć na jej prace, by wiedzieć, że jej
butik będzie jedyny w swoim rodzaju. – Jessica mocno się zarumieniła, kiedy
Katherina zmrużyła oczy i patrzyła na Barnabasza, jakby był idiotą. Nie
wiedziała, co wstąpiło w jej chłopaka i nawet nie miała pojęcia, co powinna
powiedzieć. Syriusz otworzył kolejną butelkę Ognistej i jak tylko nalał jej do
szklanki, to od razu ją chwyciła.
– Wypiłaś już chyba wystarczająco
dużo, Jessica. – Powiedział Barnabasz ostrzegawczo, a Adalbert wciągnął głośno
powietrze.
– Wiesz, Jess sama zdecyduje,
kiedy skończy. – Powiedział McSweeney prawie takim samym tonem jak jej chłopak
i przez chwilę mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami.
– Nic mi nie będzie od dwóch
szklanek. – Zaczęła ostrożnie i chwyciła pod stołem dłoń chłopaka, ale odsunął
ją szybko. – Raczej ataku tutaj nie będzie i będę wracała z Adalbertem, więc
nic mi się nie stanie.
– Jak chcesz. – Powiedział
obrażonym tonem i spojrzała na swoją szklankę zastanawiając się nad tym czy
pić, czy też nie. Chłopak szybko opróżnił szklankę i wstał z miejsca. – Będę
się już zbierał. Muszę jeszcze popracować.
– Miło było cię poznać. – Jane
uśmiechnęła się go niego niezręcznie, a Remus i Paul pokiwali jedynie głowami.
Adalbert wydawał się być zmartwiony, a James, Katy i Syriusz mieli zażenowane
miny. Czuła że sama ma podobną minę. Wstała również od stolika, żeby pożegnać
się z nim i gdy pocałował ją w usta, to ją zatkało. Oczywiście, całowali się i
to nie raz, ale było coś niepokojącego w tym pocałunku, bo wydawał się zbyt zaborczy.
Odsunęła się od niego, policzki paliły ją ze wstydu. Barnabasz kiwnął głową na
jej przyjaciół i skierował się w stronę wyjścia.
– Co to, kurwa, było? – Zapytała
oburzona Katherina, gdy tylko usiadła.
– Nic. – Mruknęła pod nosem i
potarła skronie. – Ostatnio jest straszne urwanie głowy z tym szczytem. W
dodatku Barnabasz został z pracą sam, bo naczelny ma wolne.
– Zachowuje się jak dupek. Nie
pozwala ci się nawet napić... – Zaczął Syriusz trochę ostro i odwróciła wzrok.
– On się po prostu martwi.
Pracował z Jo i nie chciałby, żebym skończyła tak jak ona. – Podniosła na niego
wzrok i poczuła się przez chwilę, jakby była na jakimś przesłuchaniu. Nie
wyglądali na przekonanych. Spróbowała się uśmiechnąć. – Jest dobrze, naprawdę.
Remus wstał od stołu i spojrzał
na nią z góry.
– Za godzinę mam być w Kwaterze,
a muszę się jeszcze przygotować do misji. Uważaj na siebie, Jess. Mam nadzieję,
że na następnym spotkaniu będzie mniej spięty. – No jak już Lupin miał taką
uwagę, to wiedziała, że jest źle. Ponownie uśmiechnęła się, jakby nic się nie
stało i wstała, żeby uściskać przyjaciela.
– Też na siebie uważaj. –
Odsunęła się i kiedy reszta przyjaciół żegnała Remusa, to dopiła Ognistą ze
szklanki. Była strasznie zmęczona minionym tygodniem i miała nadzieję, że
Adalbert zrozumie jej błagalne spojrzenia. Tak jak myślała, chłopak zrozumiał o
co jej chodzi i powiedział, że oni też się będą zbierać. Katy trochę marudziła,
że mogliby jeszcze zostać.
– Po szczycie odbijemy to sobie.
Obiecuję. – Zapewniła ją Jess i uścisnęła ją jako ostatnią. Parkes spojrzała na
nią z wyrzutem, ale już nie namawiała ją do zostania. Wyszła z Adalbertem z
pubu i chwyciła go pod ramię. – Bardzo było źle?
– Było tragicznie, Jess.
*******
Od dwóch dni przebywał w Ingleton.
Było to kolejne miejsce, gdzie były donosy o obecności wilkołakach w pobliskich
lasach. Remus spacerował po skalistych wzgórzach i lasach, ale nie natknął się
na żadne ślady. Nawet nie wiedział czego za bardzo szukać, bo chyba jeszcze
nigdy wilkołaki nie tworzyły stada.
Czasami zdawało mu się, że widzi jakieś osoby, które z daleka wyglądały, jakby
były słabe, ale gdy podchodził bliżej, to okazywało się, że to mugole.
Wychodził z hoteliku, w którym
spędzał noce i wpadł na postać w kapturze. Syknął z bólu i wymamrotał
przeprosiny. Minął tą osobę i skierował swoje kroki w kierunku rzeki. Uszedł
może z kilkadziesiąt jardów, kiedy zorientował się, że ktoś za nim idzie.
Zwolnił nieco kroku i przeszedł przez most.
Tajemnicza postać nadal za nim
szła, więc ruszył w głąb lasu. Kiedy miał pewność, że oboje są w ciemnych
zaroślach, ostrożnie wyjął różdżkę i odwrócił się szybko.
– Kim jesteś? – Osoba zatrzymała
się i przez chwilę wyglądała, jakby skamieniała. W końcu uniosła dłonie do
kaptura i powoli go zdjęła.
Zaschło mu w gardle na widok czarnowłosej
kobiety, której twarz naznaczona była kilkoma bliznami. Podeszła do niego
powoli, jej ciemne oczy i uśmiech miały w sobie coś zwierzęcego.
– Jestem Dagny. Szukałam cię od
dwóch księżycy*.
*******
Nie spodziewała się tego, że
Barnabasz będzie na nią czekał, gdy wyjdzie z pracy. Uśmiechał się do niej jak
gdyby nigdy nic i zaczął coś gadać o planach na jutrzejszy dzień. Nie odzywała
się do niego przez całą drogę, którą przebyli do Dziurawego Kotla. Nie zdziwiła
się, gdy w pubie zauważyła Emmę z Peterem. Przywitała się z nimi dość chłodno i
usiadła po drugiej stronie stolika.
– Jak wczorajsze spotkanie? –
Zapytała Squiggle, a chłopak machnął ręką.
– Dobrze. – Odpowiedział a jej
wymsknęło się parsknięcie. Szatynka i Peter spojrzeli na nią zdziwieni.
– Byłam świadkiem czegoś innego.
– Powiedziała czując, że zaczyna się denerwować.
– Och, no dobrze. Opowiem już jak
było. – Barnabasz nachylił się nad stół i zaczął opowiadać. – Starałem się nie
być uprzedzony, ale to banda rozpieszczonych dzieciaków, którzy traktują
wszystkich z góry.
– Słucham? – Jess spojrzała na
niego oburzona, a on zrobił zdziwioną minę.
– Mówię tylko jakie odniosłem
wrażenie, Jess. Od początku byli do mnie źle nastawieni... – Zaczął spokojnie.
– ... zachowywałeś się, jakby
ktoś cię zmuszał do spędzania z nimi czasu, więc się nie dziw, że było
niezręcznie. – Wypaliła zdenerwowana, a on westchnął udręczony.
– Doskonale wiesz, że wczoraj
byłem zmęczony, więc mogłabyś nie zrzucać na mnie tego, że twoi znajomi nie są
wyrozumiali. Wiem, że ty w wielu rzeczach im ustępujesz i jesteś na każde ich
zawołanie, i wtedy są dla ciebie mili, ale wystarczyło, że wczoraj miałem
gorszy dzień, i uznali mnie za złą partię dla ciebie. – Powiedział z nutką
oskarżenia w głosie, a ona westchnęła ciężko.
– Bredzisz... Nikt nie powiedział
o tobie złego słowa po tym, jak wyszedłeś obrażony nie wiadomo, o co. –
Warknęła na niego.
– Ale zaczną mówić. Jestem tego
pewien, że tak będzie, bo zaczęłaś żyć po swojemu i nie podoba im się to.
Patrzą na ciebie z wyższością i chcą mieć kogoś do popychania, bo wtedy im się
wydaje, że świat do nich należy. W ich oczach jesteś słodką, nawiną idiotką i
nie podoba im się to, że z moją pomocą zaczynasz być odpowiedzialna i mniej
naiwna. – Poczerwieniała mocno, gdy spokojnym tonem tłumaczył jej swoje zdanie.
– Ale oczywiście ja jestem tym złym, bo jako jedyny boję się, że coś ci się
stanie, tak jak Jocundzie.
– Przepraszam. – Wymamrotała
cicho i uśmiechnęła się lekko, gdy pocałował ją w policzek, dając tym samym
znak, że się nie gniewa. Barnabasz poszedł do baru i spojrzała nieśmiało na
Emmę, która wyglądała jakby przed sobą miała dziecko.
– Nie zasługujesz na niego.
–Powiedziała karcącym tonem. – Przyjaciele manipulują tobą, jak chcą, a obrywa
się Barnabaszowi, który jeszcze ma cierpliwość, żeby wyprowadzić cię na prostą.
Przestań żyć w świecie fantazji i marzeń, że będziesz taka jak twoi przyjaciele
i coś osiągniesz w życiu. Tacy jak ty, nigdy nie znajdą się na górze. On jest
najlepszym, co cię w życiu spotkało. Czas, żebyś dorosła i zasłużyła na ten
związek.
*******
Od zawsze wiedział, że marzec
jest ciężkim miesiącem w jego rodzinie. Dawniej, trzynastego marca w jego domu
przebywało wujostwo z Katheriną. Nie pytał rodziców, czy w czasie ostatnich
siedmiu lat, gdy uczył się w Hogwarcie, w ten dzień, w Barnsley obecni byli
Parkesowie.
Nie wrócił po zajęciach do
Kwatery Głównej. Katherina dorwała go zanim wyszli z sali, gdzie mieli wykłady
z teorii maskowania. Poczekali na Syriusza i we trójkę teleportowali się do
Barnsley. Przepuścił w drzwiach kuzynkę i kiedy zdjęli buty skierowali swoje
kroki do salonu. W sumie, to nie zdziwił go widok Parkesów i dziadków Katy.
– Mówiłam, że nasze dzieci też
przyjdą. – Dorea uśmiechnęła się delikatnie do niego i wstała, żeby się
przywitać. Przeszła ostrożnie wzdłuż ściany i podeszła do barku z którego
wyjęła trzy szklanki do whisky. Odkąd pamiętał, jego mama omijała szerokim
łukiem tą część salonu, gdzie znalazła ciała swoich rodziców.
Usiadł obok Katheriny, która
nerwowo patrzyła na ojca. Od prawie siedmiu miesięcy mieszkała u Syriusza i z
rodzicami widywała się w czasie zebrań Zakonu Feniksa oraz czasami na obiedzie.
Nadal nie rozumiał, czemu wujek jest w stosunku do niej tak krytyczny i tak nie
podoba mu się to, że jest na kursach.
Ojciec nalał im alkoholu.
– Myślałam, że nigdy nie dojdzie
do tego, że w tym dniu będę z wami piła. – Katherina uśmiechnęła się smutno i
stuknęła się szklanką z Doreą.
– To już dwadzieścia trzy lata. –
Babcia Katy pokręciła głową, jakby w to nie wierzyła i upiła łyk wina. Tata
złapał mamę za dłoń, kiedy jej broda zaczęła drżeć. Spojrzał na Łapę, bo miał
nadzieję, że może chociaż on nie ma tak posępnej miny, ale i jemu udzieliła się
atmosfera.
– Za Katherinę i Jamesa! –
Dziadek Katy uniósł kieliszek do góry.
– I za naszą siostrę! – Dodał wuj
Robert i stuknęli się szklankami.
Nienawidził trzynastego marca.
*******
*księżycy – użyte celowo, Dagny jest z innego kraju i będzie popełniała kilka błędów w wypowiedziach. (Poprawnie: księżyców).
*******
*księżycy – użyte celowo, Dagny jest z innego kraju i będzie popełniała kilka błędów w wypowiedziach. (Poprawnie: księżyców).
Kurczę, aż nie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńJestem przeszczęśliwa, że było tu wiele Remusa, i że wreszcie jakaś wzmianka o moim cudownym Williamie, co świadczy, że niedługo się pojawi na chwilkę (tzn, wiem kiedy się pojawi, ale teraz mam na to namacalny dowód).
To co chcę powiedzieć, to to, że bardzo podobały mi się trzy rzeczy:
- leniwy poranek Jane i Paula, fajnie, to przedstawiłaś, bo ona mi się zawsze wydawała taka delikatna, grzeczna, ułożona, a tu proszę. Nago! W łóżku! I to z facetem! Bardzo ładnie nakreśliłaś tło całej sceny i czytając to, czułam się trochę jakbym tam obok nich, w tym łóżku leżała. Albo chociaż siedziała na kanapie i to oglądała.
- po drugie podoba mi się to jak probujesz przedstawić Kate, jako taką silną kobietę, która się nie skarży nikomu, że ją źle traktują, i która sama stara się sobie ze wszystkim poradzić, ale z drugiej strony też nie robisz z niej cyborga i pokazujesz, że ma uczucia, i też nie jest jej łatwo, o czym świadczyła jej reakcja na wzmiankę o Willu. Mistrzostwo.
- po trzecie: dopiero teraz doceniam Twoją kreację Barabasza. Chyba aktualnie to najbardziej dobitna osoba w Twoim opowiadaniu, taka o której myśli się jeszcze po przeczytaniu. I chociaż wyjątkowo go nie lubię i wkurza mnie, że Jess przy nim zachowuje się jak mała dziewczynka, to świetnie to robisz, i dobrze, że ktoś taki się pojawił. Jest tak cholernie aroganckim, zadufanym i zapatroznym w siebie egoistą, że krew mnie zalewa, gdy czytam jak Jess go broni i się mu podporządkuje. Takie trochę ukazanie toksycznej relacji. Ale zauważam, że powoli i ona widzi, że coś chyba jest nie tak i czasami stara się mu postawić. Szkoda, że na razie niekonsekwentnie i to zawsze ona jest tą przepraszającą stroną.
Nie mogę się doczekać Willa (ale to klasycznie), i tego o co chodzi z Remusem i tą laską. Umiesz trzymać w niepewności.
Do następnego ;)
Ojej, jak mi miło, że Ci się podoba :* chociaż wiedziałam, że jak jest tu tyle Remusa, to docenisz to :)
UsuńLika, spokojni, grzeczni ludzie też TO robią :)
Uwielbiam pisać o Jane i Paulu, bo to najbardziej spokojna para, i relaksuję się, kiedy o nich piszę, czy myślę, co dalej. Miło mi, że miałaś takie odczucia, co do tej sceny, bo tworząc ją chciałam głównie przekazać, że Jane jest bardzo szczęśliwa, nie ma żadnych większych obaw o swój związek, kocha Paula i jednak ona ceni sobie spokój, i ten związek dostarcza jej tego :)
Katherina umie oddzielić życie prywatne od całej reszty. Jednak jest bardzo zdeterminowana, żeby osiągnąć cel. Ona też wie, jak wyglada ten zawód, bo wuj i ciotka są aurorami, i nie warto robić sobie większych wrogów na starcie.
Wzmianka o Barnabaszu: WOW
Mam wielki uśmiech, bo dostrzegłaś, że to mocne objawy toksycznej relacji. Nie masz pojęcia jak duży research zrobiłam, żeby powoli nakreślić i zbudować całą to relację.
W następnym rozdziale (może nie dosłownie) jest wytłumaczone dlaczego jest trochę zaślepiona. Jess głupia nie jest i ma dobrą intuicję (np. Akcja z Luciją Dołohow), po prostu Barnabasza poznała w gorszym czasie (już prawie to wyjaśniłam :D)
Will będzie pojawiał się czasami, ale tak tylko na chwilkę. Myślę, że od 55-60 rozdziału będzie go więcej, ale to jeszcze czas pokaże :)
A co do Remusa i Dagny, to tym wątkiem rozpocznę rozdział 40 :)
Tak, ja wiem jak zachęcić Cię do czytania nowych postów :P
Dzięki za komentarz!
Buziam :*
SBlackLady
O nie ;.( usunął mi się wielki kawał komentarza, w którym mieszałam z błotem Barabasza! Bo znów postanowiłam poświęcić na to sporą jego część. Ten facet denerwuje mnie do granic możliwości. Kochana, zrób z nim w końcu porządek, zanim dostanę białej gorączki! Niedługo Jess będzie potrzebowała pisemnej zgody na oddychanie... Tak by się chciało go walnąć w gębę z jednej strony, a potem z drugiej tak, żeby się do ściany przykleił. Bert miał całkowitą rację, było tragicznie, ale na pewno nie ze względu na przyjaciół... ehh, szkoda gadać. A ci jego znajomi, Emma i Peter to wcale nie lepsi. Jeszcze dziewczynę wpędzą w niepotrzebne poczucie winy tym gadaniem od rzeczy! A tak pomijając już ten temat to zaintrygował mnie wątek Remusa i tej nieznajomej. Kto to? Skąd wie o Remusie i czy ma dobre intencje? Cieszę się, że Jane została pochwalona przez bliźniaków. Należało jej się. Mam nadzieję, że to nie jej jedyna misja w najbliższym czasie. Co do Dorcas, to bardzo zdziwiło mnie, że to akurat Will ma być jej partnerem na wesele. I ona jeszcze jakoś tak zbyt bardzo się ucieszyła na tą wiadomość. Oby to było czysto koleżeńskie spotkanie, bo Williama to nienawidzę bardziej, niż Barabasza. Mam nadzieję, że Katy wytrzyma na tym kursie i niedługo miną te zajęcia, na których jest gnojona bez powodu. Bardzo jej kibicuję!
OdpowiedzUsuńO niektórych wątkach może zapomniałam, bo po raz kolejny piszę komentarz kilka dni po przeczytaniu, ale musisz mi to wybaczyć. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu majowego ❤
Drama
O nie!
UsuńBędę bronić Williama własną piersią, niczym Reytan w XVII wieku rozchłestam swoją koszulę w celu obrony go! Owszem, zachował się w mniemaniu Katy jak ostatnia świnia, ale to dalej jest William i ja złego słowa na niego powiedzieć nie dam! Co to to nie! :P
A z Barabaszem i jego znajomymi to powiem Ci, że z ust mi to wyjęłaś. Sama komentarz wyżej na niego pomstowałam i rękami i nogami podpisuję się pod tym co napisałaś!
Za co Ty tak lubisz tego Williama?
UsuńWielka szkoda, że się usunęło, bo całym sercem popieram mieszanie z błotem Barabasza. To jest akurat ta z postaci, co ma wzbudzać takie odczucia, więc cieszę się, że się z nim nie polubiłaś.
UsuńOd wątku Remusa i tajemniczej dziewczyny zacznę kolejny rozdział, dlatego tutaj nic nie zdradzę :)
W okolicach rozdziału 43-44 Jane będzie miała kolejną misję i to w tym samym składzie, zatem wtedy też będzie miała okazję się wykazać swoją wiedzą i umiejętnościami.
Póki co, Dorcas i William mają koleżeńskie relacje, ale co będzie dalej? :D
Katherina jest ambitna i jednak niektórzy będą zdziwieni tym, jak bardzo się zmieniła. No nie ukrywajmy, zmieniła się i to bardzo. W sumie, jest to jedyna z postaci na którą mam w całości opracowany plan i mam nadzieję, że Cię nie zawiodę, i spodoba Ci się to, co dla niej przygotowałam. :)
Jestem w stanie wybaczyć Ci bardzo wiele :) Cieszy mnie to, że jesteś tu ze mną, pod każdym rozdziałem, to bardzo motywujące do pisania :)
Dziękuję za komentarz i również życzę miłej majówki :*
SBlackLady
Kochana Liko... :D Uwielbiam to, jak kochasz Williama :D
UsuńDramo, to ty nie wiesz? Łobuz kocha najbardziej. :D Gdybym nie wiedziała o Williamie zbyt dużo (w końcu go stworzyłam), to bym też się baaardzo dziwiła Lice, no ale się nie dziwię aż tak bardzo :)
Sama nie wiem...
UsuńZachował się jak ostatni cham, ale ja go w swoim wyobrażeniu utożsamiam mocno z moim ukochanym Collinem i Markiem Darcy. I to dlatego :D
Przeczytałem rozdział już kilka dni temu, ale dopiero teraz znajduję czas na krótki, niewyczerpujący komentarz. Ostatnio wybiłem sobie dwa palce, poza tym prawie zemdlałem(prawdopodobnie dlatego że nie jadłem nic cały dzień, kompletnie o jedzeniu zapomniałem:D). No nieważne, wybacz, że będzie tak krótko, ale naprawdę ciężko pisać z niesprawnymi palcami.:p
OdpowiedzUsuńChciałbym powiedzieć, że naprawdę ładne, dokładne zakładki z bohaterami. Co do rozdziału, cóż, najbardziej lubię babcię, bo jest niesamowicie ciepłą i ciekawą osobą. Podoba mi się rozwijanie pasji Jane, już chyba na prawie ostatecznym stadium. Trzymam kciuki za jej sukces! Rozdział świetny, czekam na więcej!
Adios, następnym razem napiszę coś o wiele dłuższego, wybacz. :c
Ojej, bardzo mi przykro z powodu odniesionej kontuzji :/ Mam nadzieję, że nie boli za bardzo i szybko wrócisz do zdrowia!
UsuńDziękuję, że doceniasz podstrony z bohaterami :) Zaczęłam już pracę nad streszczeniem i nawet nie streściłam pierwszego rozdziału, i mam nadzieję, że wyrobię się do końca roku :D Idzie straaaasznie opornie.
Miło, że polubiłeś babcię Betulę :)
Fakt, Jane jest prawdziwym freakiem jeśli chodzi o magiczne zwierzęta i staram się jak mogę, żeby między innymi ważnymi wydarzeniami wspominać o jej kursie oraz pracy :)
Wybaczam, przecież długość nie jest ważna ;P
Dziękuję za miłe słowa, zdrowiej szybko i do następnego!
SBlackLady
Hej! Nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło, gdy zobaczyłam komentarz od Ciebie! :) Wciąż trudno mi uwierzyć, że jeszcze ktokolwiek z dawnych czytelników do mnie trafia. ;>
OdpowiedzUsuńTyle lat minęło, nie wiem kiedy, a nagle widzę, że obecny świat blogów o Lily jest taaaki inny niż ten, który pamiętam. I o wiele mniejszy. Dlatego z przyjemnością przeczytam Twoją opowieść! Zwłaszcza, że piszesz, że to alternatywna wersja i tutaj nie skończy się to śmiercią głównych bohaterów. Przeczytałam prolog i pierwszy rozdział, zapowiada się ciekawie. Będę stopniowo nadrabiać zaległości ;D
Pod jakimi adresami wcześniej pisałaś? Po takim czasie krucho z moją pamięcią ;p A ten blog powstał w czasie, kiedy mnie w blogosferze w ogóle nie było, więc chyba jedynie starsze opowiadania mogę kojarzyć :)
Powoli pracuję nad streszczeniem swojego bloga. To niełatwe, bo za każdym razem mam ochotę sobie przyłożyć za tak dziecinne notki. :p Ale wiadomo, sentyment i przywiązanie pozostały :) Poważnie myślę o rozpoczęciu nowego opowiadania, mam sporo pomysłów. Niech tylko już będzie po magisterce i biorę się za to na poważnie :D Jeszcze nie wiem, co dokładnie zrobię z tym obecnym, ale na pewno coś się na nim jeszcze pojawi ;>
Dziękuję bardzo za komentarz! Pozdrawiam!
Ewelina z www.pamietnik-rudowlosej-milosci-rogacza.blogspot.com
Hejka!
UsuńMasz rację, blogsfera się zmieniła. Dawniej było mnóstwo blogów na onecie, blog.pl, czy mylog, a teraz już te domeny nie istnieją i wiele świetnych historii przepadło ;(
Dawniej miałam kilka adresów, a jedyny jaki pamiętam to: rudzielec-i-rozczochraniec no i kociol-pelen-amortencji (oba adresy były na onecie no i przeprowadziłam się na blogspot).
Rozumiem chęć przyłożenia sobie za dziecinne notki. Ja się nieźle spięłam, usunęłam stare rozdziały (akcja na szóstym roku nie była wartka) i poprawiłam część rozdziałów, ale warto było, bo na nowo pokochałam to opowiadanie (w międzyczasie dorosłam i wiele rzeczy mi się tutaj nie podobało).
Też zaczęłam pracę nad streszczeniem, ale również mam taki sam "problem" jak ty – praca magisterska :D Także, powodzenia! Trzymam kciuki!
Również dziękuję za komentarz i rewizytę! Czekam na info o nowym projekcie, mam nadzieję, że to znów będzie coś o Huncwotach!
Pomyślności!
SBlackLady
PS. W linkach znajdziesz trochę pozycji do czytania (sami Huncwoci + Lily lub jakaś inna bohaterka). Te na samej górze są aktualnie prowadzone i są naprawdę dobre :)
UsuńNiestety nie pamiętam tego adresu (rudzielec-i-rozczochraniec) :( Szkoda. Wtedy tyle było opowiadań, że trudno coś konkretnego sobie przypomnieć.
UsuńDoskonale rozumiem tę chęć poprawy swoich dawnych rozdziałów. :) Też na początku myślałam o tym, ale im więcej czytałam, tym bardziej się upewniałam, że to praktycznie trzeba by napisać na nowo. I... Właśnie to zamierzam zrobić. ;> Lily wciąż we mnie siedzi, ale zasługuje na dojrzalszą historię ;)
Zaglądnęłam na kilka linków u Ciebie - faktycznie, jest co czytać! Cudownie ;>
Powodzenia z pracą magisterską! Pozdrawiam!
Ewelina :)
(www.pamietnik-rudowlosej-milosci-rogacza.blogspot.com)
W takim razie nie mogę się doczekać Twojego nowego opowiadania! :D
UsuńDzięki za wsparcie, mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i końcem czerwca zostanę magistrem :)
Również pozdrawiam!
SBlackLady
Witaj z powrotem! Idzie mi wolniej, ale... Bałam się, czy dobrnę do 35, a tu już jestem na 39, więc się cieszę jak dziecko! :D Pielęgnuj truskawki, bo zbiory coraz bliżej *_*
OdpowiedzUsuńBędę komentować każdą scenę z osobna, bo na telefonie jest to zdecydowanie wygodniejsze, więc mogę się unosić przy rzeczach, które będą wytłumaczone gdzieś kilka linijek niżej :D Wybacz :D
Jejciu, ja wiem, że nie powinnam, ale to taką radochę mi daje, że oni się z Petera nabijają. To jest po prostu zabawne XD Cieszę się, że Remus wrócił, choć mam wrażenie, że to nie koniec jego misji :) A Syriusz i Katherina... Och, czasami właśnie takie głupie sprzeczki, taka żartobliwa uszczypliwość wypowiedziana w złym momencie potrafi sprawić ból. Mam nadzieję, że to się za bardzo na nich nie odbije, bo szkoda by było, jakby przez taką drobnostkę przestali się do siebie odzywać.
Kocham Jane i Paula razem *_* Jacy uroczy *_* I Paul taki delikatny <3 Ojojojojoj! Rozpływam się! Nie wiem, czy dobrze myślę, ale może to Peter jest donosicielem? Taki niewinny, niepozorny... Sama nie wiem...
Ugh, ten Barabasz! Jak on mi na nerwy działa! Jeśli ktokolwiek wykorzystuje to, że Jess jest mało asertywna, to właśnie on!
Ten palant, który się uwziął na Katherinę jest palantem! Ugh! Ble. Nie mogę z niego.
Tuturututu, Syriusz coś często obejmuje Katherinę. Będzie coś z tego? Hmmm...
Dorcas i William... Towarzystwo na wesele. W sumie musiała kogoś wybrać. James jest za blisko z Syriuszem. Ale nie lubię jej wyboru, bo aktualnie nie lubię Williama. Nie wiem, co by musiał teraz zrobić, żeby nabić u mnie punkty...
Spotkanie z Adalbertem można określić tylko cytując dwie wypowiedzi Katheriny :D Sama dibrze wiesz, które :D Cieszę się, że przyjaciele Jessici na niego naskoczyli :D Drań z niego u tyle. Wielce się martwi, a tylko dołuje Jessicę i obniża jej poziom wartości. I to jeszcze tak na forum. Nieznośny typ. Choć kreowanie go idzie Ci świetnie :*
Tak myśląc o nim, to myślę o Umbridge. Są fani Gryffindoru, są fani Slytherinu, ale landryny nie lubił nikt. Z Barabaszem jest chyba podobnie, bo nie wiem, jak można go lubić!
Jestem bardzo ciekawa Dagny. Bo Remus szuka wilkołaków, a tu nagle się okazuje, że sam jest poszukiwany. Intrygujesz mnie dziewczyno, tego się nie spodziewałam :D
O matko, jeszcze więcej Barabasza... Wiesz, ja chyba nie mówiłam na serio o tych mdłościach przy oku Moody'ego. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj scenę z 6 części HP, w której Hermiona przeprasza bardzo Harry'ego, ale idzie się wyrzygać :)
Niebezpieczna cecha, którą zauważyłam na domiar złego: Barabasz wmawia Jessice, że jego przyjaciele robią coś, co tak naprawdę robi on. On traktuje ją z wyższością, a mówi, że to oni. I tylko o Jo wspomina, co wydaje mi się, że nie pomaga. Jego jedyna karta przetargowa to fakt, że bez niego Jess skończy jak Jo. Gówno prawda. Dziewczyna bez niego poradzi sobie świetnie! Kibicuję jej, żeby uwolniła się z tego związku jak najszybciej.
Czy ja dobrze zrozumiałam z kontekstu, że 13 marca to rocznica śmierci dziadków Katy i Jamesa?
Ale jak opisywałaś, że Dorea tak idzie przy samej ścianie... Nie dziwię się, też bym tak chodziła.
Kochana! Powiem teraz coś, czego jeszcze aż tak dobitnie nie podkreślałam. Chciałam Ci pogratulować tego, że tak świetnie kreujesz swoich bohaterów. Manipulujesz czytelnikami. Są osoby, które wszyscy uwielbiają jak na przykład Katherina (nie liczę jej wpadek, bo każdy zalicza czasem glebę). Są osoby, których ludzie nienawidzą, jak Barabasz. Są osoby, co do których ludzie sami muszą podjąć decyzję, jak Adalbert. To jest naprawdę świetne. Podziwiam to, jak kształtujesz charaktery tych ludzi. Każdy jest całkiem inny, ma swoje własne cechy, są oryginalni. Wiesz kiedy podkreślać ich wady i zalety i w jaki sposób.
Brawo! :*
Póki co, zmykam spać, bo jak zwykle komentuję po nocach :) Dobranoc, a jutro pijemy szampana <3
Aloha!
UsuńCzuję, że w tym tempie, to w Święta już będziesz na bieżąco! Chociaż jak masz do wyboru przeczytać rozdział lub dokładkę serniczka, to wybierz serniczek. Ale koniecznie ten bez rodzynek! :D
Wow... Ja na telefonie nie mogę na bieżąco komentować scen i zawsze odpalam sobie rozdział na komputerze i zmniejszam sobie okno, obok mam notatnik lub Worda i piszę :D
Czasami, jak jestem na wyjeździe to zapisuje na kartkach komentarze i potem przepisuję :D
No każdy ma swoje sposoby :D
Ja ogólnie jestem osobą, która się trochę tak wręcz z czułością nabija z bliskich, więc tutaj Huncwoci mają coś ze mnie :P Syriusz już bardziej te szpileczki wbija, no ale taki już jego urok :D
Niee. Misja Remusa skończy się dopiero w 51 rozdziale, także jeszcze łohoho przed Tobą :D
Katy długo jeszcze będzie drażliwa, jeśli chodzi o Williama, ale woli jednak wyjść niż kogoś zabić. Tym bardziej, że tylko Jess wie, że ona była w ciąży. Rozumie, że mogą sobie z niej tak żartować, więc woli wyjść i się uspokoić. Trochę nam dorosła ta dziewczynka :D
Paul i Jane to takie misie kolorowe. Czasami ich nazywam najnudniejszą parą tego opowiadania i w sumie ich razem opisuję, jak naoglądam się jakichś romansów :D
Barnabasz jest trochę potrzebny Jess. Dzięki niemu trochę przejrzy na oczy ;)
W sumie, to wtedy miałam w głowie myśli o jakimś małym romansiku między Blackiem a Parkes, ale na szczęście mi się odwidziało. :)
Dorcas patrzyła też na kwestie z podróżą do niej. Ktokolwiek z Anglii mógłby mieć problemy z dostaniem świstoklika. James jest na kursach, więc miałby przesłuchania, no ogólnie trochę dużo zachodu. William z kolei ma trochę inne zasady, jest w Stanach, no i Dorcas akurat w tym momencie ma bliższy kontakt z Williamem. Więc tak wyszło :)
Jeju. Przez chwilę myślałam, że Adalbert czymś zawinił, a chodziło o Barnabasza. No palant z niego, co tu dużo mówić :D
Ja Umbridge nie lubię, choć ma u mnie malutki cień sympatii za miłoć do kotów :P Ale gdybym mogła to bym ją udusiła D
Dagny też szukała wilkołaków i myślała, że to Remus jest odpowiedzialny za to całe stado itd. Po prostu źle zacierał za sobą ślady i doprowadziły ją do niego. Ale potem ona już wiedziała, że on też szuka stada :)
Hahahaha :D Powodów do użycia tej sceny z 6 części będziesz miała jeszcze kilka :) No ale to w przyszłości.
W sumie, Barnabasz-Jess to typowy przejaw toksycznej relacji. Chciałam to poruszyć, bo w sumie rok temu trochę w tym siedziałam, bo moja bliska koleżanka miała podobny problem. Nie w tym stopniu, dużo delikatniej, ale i tak nieźle popierdzielone to było. No i w sumie Jess na tym poziomie była osłabiona, więc była łatwym celem.
Czy poradzi sobie świetnie? Na pewno lepiej, ale marzenia niestety będzie przekładać.
Tak, 13 marca była rocznica śmierci dziadków Katy i Jamesa, i w sumie opis tego jest w dodatkach (zakladka Esy i Floresy. I dodatek to prolog bloga, a w II dodatku jest o ich śmierci.)
Jak przeczytasz, to dowiesz się dlaczego Dorea tak reaguje. Nie będę Ci spoilerowała ;)
O mamo! Strasznie dziękuję! Czasami boję się, że wyjdą mi jakieś kserokopie postaci i będą do siebie podobne.
Z życia jedynie wiem, że istnieją naprawdę dziwne przyjaźnie, które są trwałe :)
W sumie, to najmilszy komentarz od Ciebie *.* chyba nie usnę :D
Szampan się chłodzi i czeka!
Byle do 40!
Dobranoc, Kochana :*
Na serniczek to jeszcze sobie tydzień poczekam :( Fuj, rodzynki! Najlepszy serniczek to serniczek z brzoskwiniami <3
UsuńO, jak już będę na bieżąco to zajrzę i do Esów i Floresów :) Kochana, po co spać jak w nocy można pisać :D Ja osobiście najwięcej skrobię właśnie między 23 a 3 w nocy, gdy jest cisza i spokój *_*