Dziwne uczucie
towarzyszyło jej przez cały poranek i dopóki nie dotarła na Kamienne Wzgórze
nie umiała określić, co to jest.
Jessica wyszła z
sypialni Katheriny, gdzie trwały przygotowania panny młodej do uroczystości. Przez
chwilę stała oparta o drzwi i masowała się po mostku, mając nadzieję, że ścisk
gardła ustąpi i duży ciężar na piersi, który czuła od rana, zelżeje, ale tak
się nie stało. Odetchnęła głęboko i zeszła na parter. Przywitała się z
dziadkami Katheriny i wyszła na podwórze, gdzie miała czekać na przyjazd
Petunii i Vernona Durlsley'a.
– Myślałem, że
przyjdziesz po mnie. – Usłyszała za sobą i uśmiechnęła się z wdzięcznością,
kiedy Adalbert podał jej lampkę szampana.
– Nie chciałabym, żeby
jej siostra poczuła się nieswojo od samego początku... – Zaczęła cicho, a
McSweeney roześmiał się.
– Nie tylko ty
chodziłaś na mugoloznastwo. – Przypomniał jej i objął ją w pasie. – Chyba nie
sądziłaś, że zostawię cię z tym samą? Przyda ci się wsparcie.
– Dzięki. – Uśmiechnęła
się szeroko i spojrzała na bramę przed sobą. – Powinni tu być lada moment.
– A jak Lily?
Panikuje?
– Coś ty! Wczoraj była
spokojna i myślałam, że może tuż przed zacznie się denerwować, ale póki co jest
dobrze. Gdybyś ją widział... Wygląda pięknie. – Ostatnie słowa wyszeptała i
spojrzała w niebo, żeby odpędzić napływające łzy. Suknia rudowłosej była w stylu
klasycznym z dekoltem w łódkę i sięgała kilka cali powyżej kostki, a miękka
koronka idealnie dopasowała się do kształtu sztywnego materiału, z którego wykonana
była podszewka. Jak wychodziła to jeszcze nie była uczesana, ale Dorcas mówiła
coś o koku w stylu hiszpańskim.
Drgnęła, kiedy brama
zazgrzytała cicho i otworzyła się powoli.
– Ford Cortina
czwartej generacji. – Powiedziała Jess na widok wjeżdżającego granatowego
samochodu. – Podobno bardzo dobry model. Dużo osób go kupuje.
– Od czego zaczniemy?
– Cay prawie się roześmiała słysząc lekkie zdenerwowanie w głosie przyjaciela i
ścisnęła mocniej jego ramię.
– Przedstawimy się.
Pochwal jego samochód. Potem trzymaj się mnie. – Odpowiedziała mu szybko i
pociągnęła go lekko w stronę samochodu, który właśnie zaparkował. Sama czuła
zdenerwowanie, bo głównie od niej zależało samopoczucie Petunii. Z obserwacji
wywnioskowała, że siostra Lily nie lubi jakiejkolwiek odmienności, więc rano
zmieniła kolor włosów z różowego na ciemny blond oraz kolor oczu na piwne.
Zdecydowała się też na ubranie ciemnozielonej sukienki do ziemi z długimi
rękawami, które zasłaniały jej tatuaże. Oczywiście postanowiła, że zmieni
sukienkę jak tylko Petunia opuści przyjęcie.
Uśmiechnęła się
przyjaźnie, kiedy z samochodu wyszedł szwagier Evans. Obszedł on samochód i
otworzył drzwi przed żoną. Pani Dursley wyglądała na zdenerwowaną i Jess wcale
jej się nie zdziwiła. Razem z Lily nieraz rozmawiała na temat jej relacji z
siostrą i podejścia Petunii do magii. Dodatkowo, Ruda na panieńskim wygadała
się, że jej siostra chciała być częścią tego świata.
Blondynka prezentowała
się perfekcyjne. Ciemnogranatowa garsonka przylegała do jej szczupłego ciała i
Jess odniosła wrażenie, że jest uszyta z tego samego materiału, co garnitur jej
męża. Petunia nerwowo poprawiła kobaltowy fascynator jedną dłonią, a drugą
podała mężowi.
– Dzień dobry! –
Podeszła do pary i wyciągnęła dłoń do Petunii. – Jestem Jessica Cay, a to
Adalbert McSweeney. Cieszymy się, że możemy was poznać.
Starała się nie
zwracać uwagi na przerażenie wymalowane na ich twarzach.
– Piękny samochód. –
Powiedział Bert ściskając dłoń Vernona. – Mam nadzieje, że podróż przebiegła
bez komplikacji.
– Tak. Myśleliśmy, że
dojazd będzie gorszy. – Odpowiedział Dursley i na chwilę zapadła krępująca
cisza.
– Wejdźmy do środka.
Uroczystość niedługo się zacznie. – Gestem ręki wskazała na schody, i kiedy
Petunia z mężem ruszyli się, dołączyła do nich, a Adalbert trzymał się z tyłu.
– Lily tu mieszka? –
Zapytała pani Dursley wyraźnie zainteresowana budynkiem, a Jess pokręciła
głową.
– Nie. To dom jej
przyjaciółki Katheriny. Katy jest też kuzynką Jamesa. – Wyjaśniła i lekko
zdenerwowała się na widok drwiącego grymasu na twarzy blondynki. Pewnie
sądziła, że Lily mieszka w jakiejś norze. – Pewnie w normalniejszych czasach
ślub odbyłby się w rodzinnej posiadłości Jamesa, czy chociażby w Kwat... Tam
gdzie teraz mieszka, ale lokalizacje te muszą pozostać nieznane, a Kamienne
Wzgórze nie jest aż tak bardzo chronione i dlatego zdecydowano się na ślub
tutaj.
– Oczywiście. –
Skwitowała cierpko Petunia. Jess rzuciła szybkie, spanikowane spojrzenie na
Adalberta. Kiwała głową znajomym osobom, które mijała i przeprowadzała przez
salon gości. Miała ochotę jęknąć głośno, kiedy do pomieszczenia wszedł Alastor
Moody w swojej szacie aurora. Przystanął na ich widok i magiczne oko
przeskakiwało wzrokiem to na siostrę, to na zięcia Lily.
– Petunia i Vernon
Dursley'owie. Rodzina panny młodej. – Powiedziała szybko i wtedy na nią
spojrzał. Kiwnął głową i odsunął się, robiąc im miejsce do przejścia.
– Udanej zabawy. – Mruknął
kiwając jeszcze raz i odszedł.
– To szef Biura
Aurorów. Przyszły szef Jamesa. Duża szycha... – Wytłumaczyła chcąc nieco
uspokoić małżeństwo. Wyglądali na przerażonych i wcale nie dziwiła się, że tak
zareagowali na widok aurora. – To taki rodzaj policji tylko... w naszym
świecie. W sumie to tajni agenci... James Bond?
– Jessica Cay! –
Odetchnęła z ulgą słysząc głos Łapy. Naprawdę miała ochotę postawić mu w tym
momencie pomnik, bo zaczynała pleść głupoty.
– Syriusz! – Objęła go
lekko i zmierzyła spojrzeniem. – Burgundowy to zdecydowanie twój kolor!
– Dzięki. Jak zawsze
jestem tobą oczarowany. – Obdarzył ją uśmiechem i spojrzał z zainteresowaniem
na Dursley'ów.
– Och, to jest właśnie
siostra Lily, Petunia i jej mąż Vernon. – Przedstawiła ich i już miała
kontynuować, ale Black chwycił dłoń pani Dursley.
– Syriusz Black. –
Ucałował jej dłoń i Jess zdziwiła się, bo z zainteresowaniem spojrzał w
niebieskie oczy Petunii. – Wygląda pani czarująco.
– Ekhm. – Vernon
zakaszlał i Black szybko puścił rękę jego małżonki, jakby przyłapano go na
czymś złym. Uścisnął dłoń bruneta i stanął u boku Cay.
– James prosi cię na
chwilę. – Powiedział Syriusz, a ona spojrzała na niego zaskoczona.
– Adalbert zaprowadzi
was już na miejsca. Zaraz do was dołączę. – Zwróciła się do siostry i szwagra
Lily. Złapała Blacka za ramię i poprowadziła do środka domu. – Musiałeś to
robić?
– Co robić? – Zapytał
z miną niewiniątka i rzuciła mu sceptyczne spojrzenie, gdy przepuścił ją w
drzwiach.
– Wygląda pani
czarująco? Jestem oczarowany? Miało nie być nic o magii!
– Przecież to nie było
o magii. – Zaprzeczył a ona jęknęła.
– Syriusz... – Przystanęła
przed drzwiami do pokoju, gdzie przygotowywał się pan młody.
– Oj, no dobrze. Byłem
ciekawy, czy naprawdę tak przesadnie reaguje i Ruda miała rację. Jej siostra
zareagowała tak, jakbym ją obraził. Tylko nie wspominaj o tym Lily, dobrze? –
Parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Widocznie się rozluźnił i otworzył przed
nią drzwi.
– Widziałaś Lily? –
Potter prawie od razu ją zaatakował jak weszła do pokoju.
– Widziałam. –
Odpowiedziała i starała się nie roześmiać, kiedy zaczął się na nią patrzeć
wyczekująco.
– I? – Dopytywał.
Wzruszyła ramionami i podeszła do okna.
– I dobrze. Nie martw
się, nie ucieknie. – Puściła mu oczko i wyjrzała na ogród. – Dursley'owie już
są. Powinnam do nich wracać, bo Adalbert z nimi został, a nie jest tak
przygotowany jak ja.
– A jak wygląda? –
Zapytał James, jak już odsunęła się do okna i wracała do drzwi. – Jess...
– Nie powiem nic na
temat sukni! – Zaśmiała się.
– Nic? – Pokręciła
głową, słysząc żałość w jego głosie. – A szybko się ściąga?
– Na brodę Merlina, James!
– Rzuciła zawstydzona, a Black roześmiał się i klepnął przyjaciela w ramię.
– Najwięcej jest
frajdy, jak się trzeba trochę namęczyć. – Jęknęła, gdy usłyszała Syriusza.
– Uhm... Będę o tym
pamiętała. – Pokręciła głową na widok szczerzących się do niej Pottera i Blacka.
– Ale teraz będę udawała, że tego nie słyszałam.
– Od kiedy jesteś taka
grzeczna, Jess?
– To te okulary.
Poczekaj kilka godzin, a zmienię się znów w bestię i będzie jak dawniej. –
Rzuciła złośliwie do Łapy. – Macie pięć minut, panowie. Widzimy się na dole!
– Jess!
– Tak, James? –
Odwróciła się, kiedy stała już w drzwiach.
– Na pewno wszystko z
nią dobrze? – Uścisk w jej piersi wzmocnił się. Rogacz znów wyglądał na
niepewnego.
– Tak. Nie denerwuj
się. Lily wygląda pięknie, w dodatku wcale się nie denerwuje i jest naprawdę
szczęśliwa. – Oczy jej się zaszkliły, gdy brunet uśmiechnął się do niej z
wdzięcznością. Pomachała jemu i Syriuszowi, i wyszła na korytarz.
Schodząc na parter
zdała sobie sprawę z tego, co to za dziwne uczucie towarzyszy jej od samego
rana.
To była zazdrość.
*******
– Gotowa? – Dorcas
spojrzała na Lily. Przyjaciółka kiwnęła głową i chwyciła w dłonie bukiet z białych
róż.
– Gotowa. –
Odpowiedziała i Meadows otworzyła drzwi na korytarz. W milczeniu zeszły do
salonu. – Cieszę się, że będziesz tam stała obok mnie.
– Ja też. – Uścisnęła
dłoń rudowłosej i po chwili odsunęła się, żeby stanąć za nią. – Chociaż
strasznie żałuję, że suknia nie ma trenu i welon nie jest długi. Przynajmniej
miałabym czym zająć dłonie. Denerwuję się, Lily.
– To mój ślub. –
Przypomniała jej Evans, a ona zaśmiała się.
– Widzisz? Jestem
prawdziwą druhną. Gdybyś się denerwowała, to ja bym była spokojna, a tak to ty
jesteś spokojna, więc na mnie przeszły nerwy. – Wygładziła materiał sukienki na
biodrach i dwiema dłońmi chwyciła swój mniejszy bukiecik.
– Idziemy? – Zapytała
Ruda drżącym głosem, a ona kiwnęła głową.
– Tak. – Powiedziała
to prawie w tym samym momencie, gdy Lily postawiła krok przez próg drzwi
wychodzących na ogród. Serce zabiło jej mocniej, gdy usłyszała pierwsze dźwięki
skrzypiec. Szły alejką w stronę namiotu, i kiedy do niego weszły goście już
stali i patrzyli w ich stronę. Uśmiechnęła się do babć, które stały w tłumie
gości i powoli kroczyła za przyjaciółką. Delikatnie rozglądała się i wymieniała
uśmiechy ze znajomymi.
Weszła za Lily na
lekkie podwyższenie i spojrzała wreszcie na Jamesa, który już trzymał
narzeczoną za lewą dłoń.
– Wyglądasz pięknie. –
Raczej wyczytała z ruchu jego ust niż to usłyszała i mimowolnie uśmiechnęła się
szeroko. Miała wielką ochotę zerknąć ponad ramię Rogacza, ale nie zrobiła tego.
Czuła wielkie zdenerwowanie i wiedziała, że to nie dlatego, że to ślub jej
przyjaciółki.
*******
– Droga rodzino,
drodzy goście! – Evans drgnęła słysząc donośny głos mistrza ceremonii i
odwróciła się w jego kierunku, chociaż miała ochotę patrzeć tylko na
narzeczonego.– Zebraliśmy się tutaj, aby świętować ślub Jamesa oraz Lily,
którzy w obecności rodziny i bliskich wymienią się przysięgami małżeńskimi.
Chwyćcie się za dłonie.
Lily odwróciła się do
Pottera i wyciągnęła w jego stronę prawą dłoń, którą chwycił. Uśmiechnęli się
do siebie i na znak mistrza ceremonii zaczął mówić.
– Ja, James... Biorę
ciebie, Lily, za moją żonę, ślubując ci miłość i wierność. Przysięgam
uroczyście, że zawsze będę przy tobie, na dobre i na złe, w bogactwie i w
biedzie, w zdrowiu i w chorobie, póki śmierć nas nie rozłączy. – Serce biło jej
szybko i poczuła, jak oczy zaczynają ją delikatnie szczypać.
– Ja, Lily, biorę
ciebie, Jamesie, za męża i ślubuję ci miłość oraz wierność. Przyrzekam, że
zawsze będę przy tobie, na dobre i na złe, w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i
chorobie, póki śmierć nas nie rozłączy. – Powiedziała starając się, żeby głos
nie drżał jej ze wzruszenia. Patrzyła w roziskrzone oczy Jamesa, mając
nadzieję, że wygląda równie pewnie swoich uczuć i podjętej decyzji, jak i on.
– Jako symbol
łączącego was związku, wymieńcie się obrączkami. – Usłyszała urzędnika i
zapadła cisza.
– Syriusz! – James
odwrócił się do Łapy, który drgnął i nerwowo zaczął grzebać w kieszeni, z
której po chwili wyciągnął czarne pudełeczko, i podał je urzędnikowi. Potter
chwycił mniejszą obrączkę i starał się delikatnie ją włożyć na jej palec.
– Przyjmij tę
obrączkę, jako dowód mojej miłości i wierności.
– Przyjmij tę
obrączkę, jako dowód mojej miłości i wierności. – Powtórzyła wkładając obrączkę
na jego palec.
– Na mocy danej mi
przez Ministerstwo Magii udzielam wam ślubu. – Spojrzała na mistrza ceremonii,
który wyciągnął różdżkę i złoty sznur na chwilę owinął ich złączone dłonie. –
Ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować!
Zrobiła pół kroku i
stanęła na palcach, żeby pocałować Jamesa. Przymknęła oczy, kiedy ich usta
dotknęły się. Poczuła jak Rogacz uśmiecha się, gdy usłyszeli głośne brawa.
Odsunęli się od siebie i stanęli przodem do gości. Potter chwycił jej rękę i
uniósł ich splecione dłonie do góry. Nie zdziwiła się, kiedy zebrani
zareagowali z większym entuzjazmem. Spojrzała raz jeszcze na Pottera i widok jego
szczęśliwej twarzy, tylko utwierdził ją w przekonaniu, że podjęła właściwą
decyzję.
*******
– Chodź! – Katherina
jęknęła, gdy Jessica pociągnęła ją za dłoń w stronę zbierających się panien, bo
Lily miała rzucać bukietem. Dorcas, która stała wraz z Williamem z innej strony
namiotu podeszła do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Bitwa o bukiet? –
Trąciła ją biodrem i roześmiały się. Zaczęły się poprawiać, jakby szykowały się
do jakiegoś wyścigu, a Jane pokręciła tylko głową na ich poczynania.
Zamarła tak jak inne
dziewczęta, gdy Lily odwróciła się tyłem i kilka razy zamachała bukietem. Kiedy
wypuściła go z rąk, śledziła wzrokiem tor lotu, a kątem oka dostrzegła ruch w
grupce. Wyciągnęła dłoń mając nadzieję, że złapie kwiaty, ale było za późno i
poczuła muśnięcie roślin na opuszkach palców.
– Mam! – Jess
krzyknęła głośno i jej ręka wraz z trzymanym bukietem wystrzeliła do góry.
– Było blisko. –
Powiedziała Dorcas do jej ucha i uśmiechnęła się lekko, trochę zawstydzona. –
Pogadamy później?
– Jasne. Baw się
dobrze. – Pogłaskała jej ramię i postanowiła nie obserwować przyjaciółki, która
odeszła w stronę Williama. Lily przytulała właśnie Cay i obie roześmiały się z
czegoś, co powiedziała blondynka.
– ...i dziękują za
opiekę nad Petunią. Jak się żegnała, to nie wyglądała na przerażoną. –
Usłyszała głos rudowłosej.
– Całe szczęście, że
interesuje się sztuką, to Adalbert zajął ją, gdy James poprosił mnie przed
uroczystością. Przepraszam na chwilę, ale muszę zmienić sukienkę i zdjąć
okulary. Wrócę za chwilę. – Ostatnie słowa powiedziała do Adalberta i szybko
poszła w kierunku domu. Katy chwyciła Lily pod rękę i poprowadziła w stronę
stołu, gdzie państwo młodzi siedzieli wraz drużbą.
– Witaj w rodzinie,
kochana. – Powiedziała cicho do przyjaciółki.
– Dzięki, Katy. Tak
szczerze, to chyba nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie ty. – Parkes wydała z
siebie ciche "ooo" słysząc słowa Rudej.
– Przyprowadziłam ci
żonę, kuzynie. – Klepnęła Jamesa w ramię i odwrócił się do nich. Przewróciła
oczyma, kiedy praktycznie od razu objął żonę i pocałował ją w usta. Stanęła
obok Syriusza, starając się, żeby zasłonił ją przed Kartney'em, który stał
kilka jardów dalej wraz z Dorcas. Przez całą uroczystość była świadoma jego
wzroku na sobie. Zręcznie go unikała i tylko w trakcie życzeń nie udało jej się
zignorować go, i gdy prawie przypadkiem znalazła się w jego towarzystwie
posłała mu mordercze spojrzenie, i dołączyła do Jess, Berta oraz siostry i
szwagra Lily.
– W porządku? – Black
spojrzał na nią z góry na ona kiwnęła głową. Dostrzegła jak z niepokojem zerka
w kierunku Meadows i Kartney'a, którzy zajęli swoje miejsca po lewej stronie
Lily. Oni mieli swoje miejsca po prawej stronie Jamesa i cieszyła się, że ich
stół był prostokątny, bo dzięki temu były małe szanse na to, że będzie zerkać
na blondyna.
– Jasne. –
Odpowiedziała dopiero wtedy, kiedy odsunął jej krzesełko i usiadła na nim.
Zajął miejsce między nią a Jamesem. – Myślałam, że zapomniałeś o obrączkach.
– Rozproszyłem się w
czasie przysięgi i zapomniałem, że mam je podać. – Przyznał, a ona roześmiała
się.
– Czy powód twojego
rozproszenia ma niebieskie oczy, czarne włosy, długie nogi i imię: Dorcas? –
Rzuciła złośliwie i nie zdziwiła się, gdy zareagował śmiechem. Nie musiał nic
odpowiadać, bo z pierwszego rzędu widziała dokładnie, że jego oczy były
utkwione w brunetce, która stała za Lily.
Obserwowała uważnie
jak goście zajmują swoje miejsca przy okrągłych stołach ustawionych bliżej
ścian namiotu. Środek był pusty i było tam miejsce do tańczenia, a po prawej
stronie było miejsce z dużą szafą grającą oraz sprzętem muzycznym dla zespołu.
Spojrzała na wejście
do namiotu, gdzie stali bliźniacy Prewett wraz z Tobiasem Levenem i rozmawiali
o czymś zawzięcie. Blisko wyjścia siedzieli jej dziadkowie razem z Bonesami.
Obok Amelii było miejsce wolne, więc domyśliła się, że Leven towarzyszył
rudowłosej kobiecie. Zerknęła na dwa stoliki dalej gdzie siedzieli przyjaciele.
Jess nadal trzymała w dłoniach bukiet, który złapała, ale jej wzrok wydawał się
jakby nieobecny. Przebrała się w srebrną sukienkę na grubych ramiączkach i
dostrzegła, że jej oczy są znów żółte.
Podniosła wzrok na
Syriusza, który kilkukrotnie stuknął łyżeczką w kieliszek z szampanem,
zwracając na siebie uwagę zebranych.
– Drodzy nowożeńcy i
szanowni goście! – Przemówił z uśmiechem na twarzy, i kiedy na nią zerknął,
wiedziała, że jest w swoim żywiole. – Czasami wracam myślami do pierwszej
podróży do Hogwartu. Pamiętam jak pociąg już jechał, a ja szukałem jakiegoś
wolnego przedziału aż w końcu znalazłem przedział, w którym siedziała rudowłosa
dziewczyna. Nie miała nic przeciwko temu, żebym się przysiadł. Rozmowa zupełnie
nam się nie kleiła, ale na szczęście w drzwiach przedziału pojawił się chłopak,
który szukał swojej kuzynki, aż w końcu stwierdził, że ma dość i jak będzie
chciała to sama go znajdzie, i dosiadł się do mnie. Jak widzicie, miałem to
szczęście i byłem obecny przy ich pierwszym spotkaniu, i zdecydowanie nie
zanosiło się na to, że kiedyś ta dwójka weźmie ślub. Przyjaźnimy się z Jamesem
od pierwszego dnia szkoły. Byłem świadkiem tego jak dokucza Lily, często nawet
sam brałem w tym udział, bo to była naprawdę świetna zabawa! Nie jestem pewny
komu najpierw się zwierzył ze swoich uczuć, mnie czy Katy? To nieważne. Byłem
obok, kiedy bez skutku próbował poderwać Lily na wiele sposobów, dziwiąc się,
że ani razu mu nie przywaliła. Byłem obok, kiedy między nimi doszło do
porozumienia. Byłem obok, kiedy zaczęli chodzić na randki. Byłem obok, kiedy
byli parą. Byłem obok, kiedy James oświadczył się Lily i jestem obok nich
teraz. Jestem naprawdę szczęśliwy, że w końcu do siebie dotarliście i byłem
tego wszystkiego świadkiem, bo wiem, że oboje jesteście w dobrych rękach. Życzę
wam wszystkiego dobrego! Za Lily i Jamesa!
– Za Lily i Jamesa! –
Katherina powtórzyła wraz z resztą gości i upiła łyk szampana. Syriusz usiadł
na miejscu i uścisnęła mu pod stołem dłoń, dając do zrozumienia, że spodobała
jej się przemowa.
– Ja niestety nie
miałam tak dużego szczęścia i nie byłam świadkiem ich pierwszego spotkania. –
Zaczęła swoją przemowę Dorcas i Parkes uśmiechnęła się lekko. Przyjaciółka odkaszlnęła
cicho i kontynuowała głośniej. – Miałam jednak to szczęście, że to mnie
pierwszej zwierzyła się Lily z tego, że czuje do Jamesa coś więcej. Od tamtej
pory minęło trochę czasu i bywało między nimi różnie, ale... Ale jak widać
wszystko dobrze się skończyło. I nie wiecie jak się cieszę, bo nie wyobrażałam
sobie nikogo innego przy boku mojej najlepszej przyjaciółki! Bądźcie
szczęśliwi, kochani! Za nowożeńców!
– Za nowożeńców! –
Powtórzyła Katy opróżniając kieliszek do dna. Muzyka rozbrzmiała i James wraz z
Lily wyszli na parkiet.
– Chodź zatańczymy. –
Black ujął jej lewą dłoń i wstała od stołu. Dała się poprowadzić na środek
namiotu i dołączyli do młodej pary, i kilku innych par, które zaczęły tańczyć.
– Dobra przemowa. –
Powiedziała mu i spojrzała mu w oczy. – Właśnie sobie zdałam sprawę z tego jak
dużo opuściłam. Przecież też mogłam być tego świadkiem, ale odłączyłam się
wtedy od niego i usiadłam w przedziale z Jane i innymi dzieciakami, a jego
zostawiłam samego. A nigdy nie zostawiałam go samego.
– Może gdybyś z nim
wtedy była, to zajęlibyście inny przedział? Nie warto gdybać. Byłaś z nim potem
i... – Zaczął a ona mu przerwała, czując łzy wypełniające oczy.
– Wiesz, co mi
powiedziała Lily po ślubie? Że gdyby nie ja, to pewnie by to tego nie doszło. –
Black roześmiał się i otarł palcem jedną łzę, która spłynęła jej po policzku.
– Nie rycz, Katy.
Rozmażesz się i pomyślą, że cię zmuszam do towarzyszenia mi. – Przewróciła
oczyma słysząc jego uwagę i oparła głowę na jego ramieniu. Zdziwiła się, kiedy
zrobił taki ruch, że przesunęli się w inną stronę parkietu. Syknęła, kiedy
nadepnął na jej stopę. – Przepraszam, ale miałem dbać o to, żebyś nie wpadała
na pewnego osobnika i właśnie to robię.
– Dzięki, ale pamiętaj,
że nie musisz mnie niańczyć przez całe przyjęcie. – Uśmiechnęła się do niego. –
Mógłbyś pogadać z Dorcas... Wam nie kazano trzymać się od siebie jak najdalej.
– Nigdy im tego nie
zapomnisz, co? – Spojrzała w jego szare oczy i niechętnie kiwnęła głową. Łapa
zaśmiał się cicho, a ona skrzywiła się. Nadal jedynie Jess wiedziała, co tak
dokładnie zaszło między nią a Williamem. Nie powinna się dziwić, że reszta
przyjaciół świetnie się bawi, widząc jej reakcję na jego imię. Nadal nie
potrafiła zachować kamiennej twarzy, gdy ktoś przy niej mówił o nim. I
wiedziała, że nieprędko to się zmieni.
*******
Uśmiechnął się pod
nosem, gdy Katherina po raz kolejny zapewniła go, że jest cudowną osobą
towarzyszącą, ale powinien ją na chwilę opuścić. Od jakiś dwóch godzin bawili
się praktycznie tylko w swoim gronie. Czasami tańczył z Jane, czy Jess, dwa
razy tańczył nawet z Lily. Pewnie tańczyłby z nią częściej, ale tak się
złożyło, że to Evans była najbardziej rozchwytywaną dziewczyną tej imprezy.
– Idę pogadać z...
kimś. Odpocznę chwilę! – Parsknął śmiechem, bo niby się tłumaczyła, ale
brzmiała i wyglądała, jakby mówiła coś w stylu "masz mnie z głowy, zabaw
się!".
– Dzięki! Do potem! –
Odkrzyknął jej i odprowadził ją w stronę stolików, i dopiero tam puścił jej
ramię. Nie zdziwił się, kiedy bez zastanowienia ruszyła w stronę Tobiasa
Levena. Odwrócił się w stronę parkietu. Nie musiał się nawet rozglądać, bo już
wcześniej zdał sobie sprawę z tego, że jego wzrok jest chyba zaprogramowany na
to, żeby ją szukać. Tańczyła teraz z Henrym Potterem, więc pewnym krokiem
ruszył przed siebie przez parkiet. Dostrzegł, jak jej oczy rozszerzyły się ze
zdziwienia. Pewnie zrozumiała, co zamierza zrobić.
– Mogę odbić? –
Zapytał uprzejmie kuzyna Jamesa, a ten kiwnął głową i podał mu dłoń Dorcas. –
Cześć, Meadows.
– Cześć, Black. – Miał
ochotę uśmiechnąć się szeroko, ale powstrzymał się. Przyciągnął ją do siebie i
zaczął prowadzić w rytm piosenki Celestyny Warbeck. Dawno nie czuł takiego
podekscytowania.
– Dobra przemowa. –
Powiedział po chwili ciszy.
– Twoja była lepsza. –
Przyznała brunetka, a on skromnie wzruszył ramionami. Szczerze mówiąc nad
przemową spędził jeden wieczór i powiedział wszystko, czym chciał się podzielić
z gośćmi. Korciło go, żeby dodać kilka rzeczy, ale nie chciał ściągnąć na
siebie gniewu Evans.
– Pięknie wyglądasz. –
Wyszeptał i już nie błądził wzorkiem po całym namiocie, a spojrzał w jej
niebieskie tęczówki. Zbiła go trochę z tropu, kiedy nie spuściła wzroku i
podziękowała za komplement.
Przez ponad rok
wysyłali sobie jedynie prezenty urodzinowe, czy świąteczne bez żadnych
osobistych wiadomości. Doskonale wiedział i rozumiał, że wyjechała nie tylko na
kursy. Planował trzymać się od niej na dystans, ale, gdy zobaczył ją zaraz za
Lily, to wiedział, że nic z tego. W popielatej, długiej sukience wyglądała jak
druga panna młoda i przez głowę przeszła mu głupia myśl, że to mógłby być
podwójny ślub.
– Ładne kolczyki. –
Rzucił mając nadzieję, że w końcu rozmowa wskoczy na bardziej osobiste tory i
nie będą dla siebie przesadnie uprzejmi, jak jacyś znajomi. – Ale opale ogniste
pasowałyby bardziej.
– Nie przepuścisz
okazji na małe uszczypliwości, co? – Mimowolnie parsknął śmiechem i pogłaskał
ją po plecach. – Myślałam, że bardziej indywidualnie podchodzisz w sprawie
prezentów.
– Ależ podchodzę, moja
droga. Wuj zostawił mi kilka skarbów, a ja w nich chodzić nie będę. – Kolejny
raz wzruszył ramionami. Obiło mu się o uszy, oczywiście to plotki z drugiej
ręki, że Dorcas trochę się zdenerwowała, kiedy dostrzegła podobieństwo
prezentów jej i Lily. – Na szczęście mam wiele przyjaciółek i na nich te
błyskotki wyglądają lepiej. Już nie mogę się doczekać, aż Jess otworzy swoje
perły...
– Dając perły, dajesz
łzy. – Przerwała mu i zdziwił się, bo mówiła dość poważnie.
– Jess aż tak nie
wierzy w przesądy... Raczej wierzy we wszelkie wizje, układy gwiazd i inne
takie, a to... To głupi zabobon. – Wzruszył ramionami i rozluźnił się, kiedy
Dorcas uśmiechnęła się delikatnie. – Kiedy wracasz?
– Jutro o dziewiątej
mam świstoklik. – Odpowiedź ta zawisła między nimi i przez dłuższą chwilę
milczeli. Piosenka Celestyny skończyła się i kolejny raz go zaskoczyła, bo nie
odsunęła się od niego, tylko w jego ramionach czekała pierwsze dźwięki
następnego utworu. – Wiesz... Nie wiem, czy powinniśmy razem tańczyć.
– Co? – Łobuzerski
uśmiech czaił się w kącikach jej warg i nie miał pojęcia o co jej chodzi.
– Cóż... Ostatni raz
tańczyliśmy na balu i zaraz po naszym tańcu poszedłeś do Rogacza, żeby mu
przyłożyć... Teraz mogłoby wyjść trochę dziwnie. – Wytłumaczyła chichocząc
między słowami. Roześmiał się na cały głos i przyciągnął ją bliżej. Starał się
zignorować szybciej bijące serce, kiedy brunetka przytuliła się do niego
mocniej i oparła brodę na jego ramieniu.
*******
– ...i wynajmuję małe
mieszkanko w Sydney. Dzięki gorgulcowi, który dostałam od Katheriny jest
jeszcze mniejsze, ale przynajmniej mam na czym ćwiczyć zaklęcia. – Przechadzała
się z Syriuszem pod ramię po ogrodzie i opowiadała mu o życiu w Australii. –
Umiem tworzyć świstokliki, ukrywać różne przedmioty, zaklęcia obronne,
maskujące, tworzące iluzję... Jeszcze nie jestem w połowie kursu, ale już
zaczynam myśleć o najważniejszym egzaminie kończącym. Będę oceniana z całych
trzech lat i jeszcze czeka mnie zadanie specjalne.
– Zadanie specjalne? –
Zapytał, a ona kiwnęła głową.
– Tak. Muszę
przygotować coś, co albo upewni komisję, że zasługuję na dobrą ocenę, albo w
razie niepowodzenia sprawi, że zdam. Mam już kilka rzeczy, które wymyśliłam lub
powieliłam, więc mogłabym przedstawić im takie moje małe portfolio. Tak w
skrócie wygląda moja nauka. – Ostatnie zdanie wypowiedziała cicho, bo już nie
wiedziała, co dodać. Tak naprawdę czuła, że każde słowo, które wypowiada jest
sztuczne, a nagły słowotok pusty. Kurs był jej pasją i chociaż na zajęciach
była uważna, zainspirowana i podekscytowana, tak teraz czuła, że nie potrafi
tego wyrazić.
– Cieszę się, że sobie
tak świetnie radzisz. Z kursem i ogólnie. – Uśmiechnęła się do niego i miała
nadzieję, że nie wygląda to sztucznie. Odwróciła od niego wzrok, czując gorąco
na policzkach. – Nie pesz się...
To
wstyd...
– Lily opowiadała mi o
Grace, bliźniakach i twojej ciotce. O ojcu nie wspomnę, wiem, że to spoko
gość... Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, kiedy dowiedziałem się, że tak szybko
złapałaś z nimi dobry kontakt. Chociaż z opowieści Rudej wynikało też, że twoja
babcia to równa babka... – Trochę się rozluźniła i parsknęła śmiechem.
– Gdyby nie ona, to po
tygodniu wróciłabym do Anglii. – Poczuła rozlewające się ciepło na wspomnienie
pierwszych dni spędzonych z babcią w Australii. – Jest cudowna i nie zrozum
mnie źle, ale to na ślubie Alicji i Franka było nawet śmieszne.
– No dzięki! – Łapa
roześmiał się głośno i przysiedli na ławce. – Nie jest ci zimno?
– Och, nie. –
Spojrzała w jego szare oczy i rozluźniła się trochę. – Babcia musiała przejąć
rolę głowy rodziny. Nie było im łatwo w Australii i stała się bardzo twarda. No
a ty... Ty jesteś Blackiem, podobno nie do końca ci ufają i chyba przypominasz
jej to przed czym uciekała. Chociaż mogę się mylić... Nie znam jej do końca tak
dobrze.
– Jakieś złote rady na
jej złośliwości? – Ucieszyła się trochę, że nie skomentował jej tłumaczeń.
Czuła niezręczność tej rozmowy, ale też domyślała się, że ich spotkanie właśnie
takie będzie. Niezręczne.
– Staraj się jej nie
odpowiadać. Szybko się znudzi. Chyba. – Wzruszyła ramionami nie wiedząc jakiej rady
ma mu udzielić. – A co u ciebie?
– Kurs idzie mi
świetnie. W Zakonie też całkiem dobrze, gdyby nie to, że dawno nie miałem misji
i trochę osób dalej mi nie ufa. – Teraz on wzruszył ramionami i spojrzał przed
siebie. – Jakoś to wszystko leci...
Spojrzała w stronę
namiotu i między nimi zapanowała cisza. Przygryzła dolną wargę i zaczęła
zdrapywać lakier z kciuka. Co chwilę zerkała na jego szlachetny profil, ale
szybko odwracała wzrok.
– Wracamy już? –
Zapytała, czując ucisk w piersi. Spojrzała na niego i kiwnął głową. Dostrzegła,
jak mocno ma zaciśnięte szczęki, ale nie odezwała się już ani słowem w czasie
drogi powrotnej. Muzyka nieznośnie zaczęła dźwięczeć w jej uszach, kiedy weszli
do dużego namiotu.
– Baw się dobrze,
Dorcas. – Zrobił krok w jej stronę, ale zatrzymał się nagle i przez chwilę
zawiesił na niej wzrok. Wyglądał, jakby chciał jej jeszcze coś dodać, ale nie
powiedział już ani słowa. Drgnęła, kiedy lewą dłonią pogładził jej prawe ramię
w geście pożegnania.
– Ty również,
Syriuszu. – Kiwnęła głową i uniosła podbródek do góry, ale chyba tylko po to,
żeby dodać sobie odwagi. Uśmiechnęła się gorzko, kiedy odwrócił się i dumnym
krokiem ruszył w stronę stołu, gdzie siedzieli Charlus i Dorea Potterowie. Pewnie
gdyby ciut dłużej stał i tak na nią patrzył, to wybuchnęłaby płaczem.
– Dorcas? – Usłyszała Williama
mimo że w uszach szumiało jej niemiłosiernie i ucisk w jej piersi stawał się
coraz gorszy.
– Wyprowadź mnie... –
Wystękała przez ściśnięte gardło. Objął ją w pasie i miała wrażenie, że
praktycznie wynosi ją z namiotu, bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
*******
Uśmiechała się leniwie
obserwując tańczących gości. Dość szybko zrobiło się ciemno na zewnątrz i taka
aura bardziej jej pasowała. Czuła dziwny spokój i delektowała się w nim, bo
jednak wcześniej była lekko zdenerwowana. Ale
nie taki diabeł straszny, jak go malują...
Parsknęła śmiechem, bo
Syriusz i Jess chyba chcieli pobić rekord w kręceniu nią wokół jej własnej osi,
czego skutkiem było to, że Cay dziwnie trzymała się ramion Blacka i chyba
czekali aż jej błędnik uspokoi się.
– Cześć Katherina! –
Wyprostowała się, kiedy przed nią stanął Lars Fawley, pałkarz z drużyny Jamesa.
– Cześć Lars! –
Uśmiechnęła się szeroko do niego i chwyciła jego dłoń, gdy poprosił ją do
tańca. – Myślałam, że trener wam dziś odpuści!
– Rezerwowym
odpuścił... – Przyciągnął ją do siebie, a ona zmarszczyła brwi zaskoczona. –
Mój pierwszy trening w podstawowej drużynie.
– Żartujesz? –
Słyszała od Pottera wiele razy, że Fawley jest bardzo dobrym pałkarzem. Dostał
się do drużyny trochę później od Jamesa i widocznie kuzyn miał rację, co do
osądu, bo podobno dopiero po roku trenowania w rezerwowych trener Limus
rozważał transfer do drużyny podstawowej. – Gratulacje!
– Dzięki. W ostatni
piątek miesiąca jest mój pierwszy mecz. Wpadniesz z Jamesem? – Zapytał a ona
zachichotała cicho.
– Wiesz... Nasza
sytuacja trochę się zmieniła i nie wiem, czy znajdzie się miejsce. – Puściła mu
oczko.
– Jestem pewny, że uda
wam się odnaleźć w nowej sytuacji. Jego żona z pewnością będzie chciała się
przypodobać rodzinie... Możesz to wykorzystać.
– Niestety, pokochałam
ją i przyjęłam do tej rodziny na długo przed ślubem... ba! nawet na długo przed
tym, jak uzmysłowiła sobie, że z Jamesa fajny facet, więc obawiam się, że nie
będę obserwowała, jak dwoi się i troi, żeby zyskać aprobatę najukochańszej
kuzynki Jamesa. – Skrzywiła się, jakby bardzo ubolewała nad tym, że
zaakceptowano Lily. Spojrzała w bok na przytulonych nowożeńców, którzy kołysali
się w rytm piosenki.
– Udziela się nastrój,
co? – Spojrzała znów na bruneta i kiwnęła głową lekko speszona, ale uczucie to
szybko minęło. Jego ciemne, brązowe oczy przypominały jej trochę oczy Jamesa.
Były ciepłe, żywe i miały w sobie figlarny błysk.
– Nawet nie wiesz, jak
bardzo. – Przyznała. Przez całe przyjęcie, jak tylko patrzyła na nowożeńców, to
czuła rozczulenie.
– Słuchaj,
Katherina... – Zaczął powoli, wyrywając ją z rozmyślań.– Umówisz się ze mną?
– Och... – Wymsknęło
jej się i zachichotała cicho ze swojej reakcji. – Czemu nie?
*******
– Merlinie, jestem
padnięta! – Lily ziewnęła głośno i podparła się o jedną kolumnę. – Dziękuję, że
wytrwaliście do końca!
– Ruda! Nie byłbym
sobą, gdybym wyszedł wcześniej! – Jęknęła cicho, kiedy Syriusz oparł się o nią
i nieco jej ciążył na ramieniu. – Poza tym, obiecałem Rogaczowi jedną małą,
rzecz.
– Ej, kawalerski był
wczoraj! – Jess podniosła głowę ze stołu i czknęła. – Nie chcę striptizerki!
– Merlinie, ona żyje.
– Katherina dosiadła się do Cay i podała jej szklankę wody. Chyba tylko Parkes
była najbardziej trzeźwa z tego towarzystwa. No i James, ale właśnie otwierał
butelkę Ognistej Whisky, więc wiedziała, że niedługo to się zmieni.
– Żono... – Uśmiechnął
się do niej uroczo wręczając szklaneczkę z trunkiem. Chwyciła zimną szklankę i
poczekała aż Rogacz poleje każdemu. – Syriuszu...
– Dziękuję, Jamesie. –
Lily znów jęknęła, bo gdy Łapa się ukłonił, to pociągnął ją lekko na dół. –
Czym byłoby wesele bez pieśni o mężnym Odonie...
– Och, nie... –
Jęknęła Evans niby z zawodem, a Black zacmokał uciszając ją. Nie rozumiała do
końca dlaczego tak smutną pieśń śpiewa się nawet w trakcie wesel czarodziejów,
ale doceniła to, że Syriusz poczekał z odśpiewaniem jej aż przyjęcie się
skończy. Chociaż wydawało jej się, że Hagrid podśpiewywał ją z profesorem
Slughornem, ale mogła się mylić. Była pełna podziwu, bo Black nawet w stanie
chwiejnym oraz plączącego się języka pamiętał wszystkie zwrotki. Ona ledwo
spamiętała refren, ale Jess obiecała jej, że kiedyś nauczy ją kilku wersów.
– "I Odo, bohater, przyniesiony do domu, do miejsca, które chłopcem
będąc znał, złożony na spoczynek z kapeluszem na lewej stronie i różdżką na pół
złamaną, a przez to smutek się stał." Widzisz, Lily! Nie bolało! –
Powiedział głośno do jej ucha i stuknął się z nią szklaneczką. – Wasze zdrowie!
– Jess! – Evans spojrzała
szybko w stronę Jessiki, która zalana była łzami.
– To takie... Smutne!
Chciał się wykazać, żeby rodzice byli dumne, wieś... Może nawet zrobił to dla
jakiejś dziewczyny i po... poległ! – Pociągnęła nosem i wtuliła się w ramię
Katheriny, która głaskała ją po włosach. – To takie niesprawiedliwe!
– Ciii... Chodź...
Położymy się już. – Parkes wstała z blondynką od stołu. – Pożegnaj się ładnie.
– Piękny ślub. – Evans
uśmiechnęła się, kiedy Jess potknęła się idąc w stronę Jamesa, ale na szczęście
zdążył ją złapać. Cay wspięła się na palcach i przytuliła do Rogacza, a potem
ruszyła w jej kierunku. – Naprawdę piękny ślub. I bukiet nawet złapałam!
– No chodź już. – Katy
chwyciła pod ramię przyjaciółkę i ruszyły ku wyjściu z namiotu.
– James! – Lily
odwróciła się znów w stronę Jess, która wyglądała jakby sobie coś przypomniała.
– Jest tylko jeden suwak! Poradzisz sobie!
– James! – Ruda
spojrzała z oburzeniem na Pottera, a Black parsknął śmiechem i nieco jej
ulżyło, kiedy w końcu zdjął rękę z jej ramienia, i podszedł do Rogacza, który
szczerzył tylko zęby.
– My chyba też już
pójdziemy, co Jane? – Evans zrobiła smutną minę, gdy Elliot kiwnęła głową, ale
nic nie mówiła, tylko pożegnała się też z nią i Paulem. – Zobaczymy się na
obiedzie! Do jutra!
– Dasz radę? – James
przytrzymywał Syriusza, który kiwał głową.
– Tak, stary! Remus
nas terepo... On wszystko załatwi. – Spojrzała na Lupina, który kiwnął głową.
– Już nieraz
teleportowaliśmy się łącznie...
– Właśnie to! –
Wybełkotał Łapa, a Rogacz uśmiechnął się do niej pobłażliwie.
– Prześpimy się w
Kwaterze. – Lunatyk przejął Syriusza i odprowadzili ich aż do furtki. Brunet
podśpiewywał jakieś pojedyncze wersy pieśni o mężnym Odonie, a oni domawiali
szczegóły jutrzejszego obiadu w Kwaterze Głównej.
– Śpijcie dobrze! I
uważajcie na siebie! Dajcie znać przez dwukierunkowe lusterko jak będziecie na
miejscu! – Oderwała się od Syriusza, który prawie zmiażdżył ją w uścisku
zapewniając jak to dobrze zrobiła wychodząc za Jamesa i pomachała im dłonią.
– Już zaczęła
matkować... – Otworzyła usta ze zdziwienia słysząc komentarz Blacka, ale nie
zdążyła okazać oburzenia, bo teleportowali się z cichym trzaskiem.
– Ale to dobrze, że
się martwisz. – James objął ją w pasie i zamknęła oczy wdychając jego zapach.
Pisnęła, gdy odsunął się nieco i wziął na ręce. Ruszył żwirową drogą w stronę
domu, a ona wtuliła twarz w jego szyję.
– James! James! – Usłyszała głos Lupina dochodzący z wewnętrznej
kieszeni marynarki bruneta.
– Wyjmiesz?
– Jasne. – Wyjęła
lusterko i spojrzała na twarz Lupina, zamiast swoje odbicie. – Już na miejscu?
– Tak. Dostaliśmy się bez problemu, ale Syriusza czeka noc na kanapie! –
Potter parsknął śmiechem i zaczął wchodzić po schodach. – Dobranoc, kochani! I jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
– Dobranoc, Remusie! –
Lily pożegnała go i schowała lusterko z powrotem do kieszeni. James otworzył
drzwi łokciem i wszedł do środka. W salonie znów otworzył drzwi łokciem do
drugiej części domu, w której Evans jeszcze nie była i wszedł na piętro.
– To tutaj. – Otworzył
kolejne drzwi i wniósł ją do pokoju oświetlonego przez jedną świecę. Delikatnie
ułożył ją na dużym łóżku i przysiadł na materacu obok. Ziewnęła kolejny raz i
uśmiechnęła się do niego leniwie. Stopami zdjęła pantofelki i zrzuciła je na
podłogę.
– Nareszcie. – Jęknęła
czując ulgę na bolących stopach. Podniosła się i odwróciła plecami w stronę
Jamesa. – Pomożesz?
– Oczywiście. – Chwilę
trwało nim rozsunął suwak i pomógł zdjąć jej suknię. Evans delikatnie odłożyła
ją na fotel i wróciła do Rogacza ubrana w samą bieliznę. – Mówiłem ci, że
wyglądałaś dziś pięknie?
– Yhym... Dziękuję. –
Usiadła mu na kolanach i złożyła na ustach czuły pocałunek. Odsunęła się na
odległość kilku cali i zaczęła skubać kołnierzyk jego koszuli. – Naprawdę
jestem padnięta.
– Ja też, Lily. –
Pocałował ją w czoło i wstał razem z nią. – Kładź się do łóżka. Zaraz dołączę.
– Jesteś kochany,
James... – Ułożyła się wygodnie pod ciepłą kołdrą i miała ochotę mruczeć. –
Rano będę wyglądała okropnie, więc się nie przestrasz. Nie chce mi się zmywać
ma... makijażu.
– Mój oddech rano może
cię zabić... Nie chce mi się myć zębów. – Zaśmiała się cicho, gdy chłopak
położył się z drugiej strony łóżka i przyciągnął ją do siebie.
– Dobranoc, Evans. –
Powiedział cicho James głaszcząc nagą skórę jej pleców.
– Potter...
– Co?
– Teraz jestem Potter.
– Przypomniała mu i pocałowała go w szyję.
– Dobranoc, Potter.
Droga SBlackLady :)
OdpowiedzUsuńPo 1. piękna muzyka, na bank będzie mi już dziś towarzyszyć do końca wieczoru :)
Po 2. rozdział był uroczy, czytając słyszałam w głowie takie ciągłe "ooooooooooo"... i pełen uśmiech na twarzy :)
Po 3. to jest moja 5 próba napisania komentarza. Sama nie wiem co o tym do końca sądzę. Piszę i kasuję... Chyba da się wyczuć, że było Ci z tym rozdziałem ciężko. Gdyby pojawił się bliżej części pierwszej to myślę, że wypadłby dużo lepiej.
Ja naprawdę bardzo czekałam na ten ślub. A teraz z jednej strony naprawdę mi się podobało i cieszę się razem z bohaterami, że ślub był piękny, przebiegł bez przeszkód, a Lily i James w końcu już zawsze będą razem. A z drugiej strony nie wzbudził takich emocji jakich się spodziewałam... Ani sama ceremonia, ani działania poszczególnych bohaterów, ani spotkanie Syriusza i Dorcas (choć ten fragment chyba najbardziej coś ruszył w środku). I tak chyba mam takie poczucie niedosytu, chyba chciałam więcej. Kurcze, nie chcę żeby wyszło na to, że mi się nie podobało, bo to nie tak. Po prostu coś nie do końca mi zagrało, nie wiem... Spróbuję przeczytać jeszcze raz, tym razem najpierw cofnę się 2, 3 rozdziały wcześniej i przeczytam ciągiem, może wtedy wypadnie jakoś tak pełniej :)
W każdym razie, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!! Liczę na więcej akcji i na to, że popchniesz nieco do przodu przynajmniej niektórych bohaterów :D
I strasznie przepraszam za taki marny komentarz. Obiecuję się poprawić jak przeczytam rozdział drugi raz! :)
Pozdrawiam serdecznie
Elizabeth
Hej!
UsuńChyba jeszcze żadna piosenka, którą linkuję Ci się nie spodobała <3 Moje ego jest połechtane, bo to chyba znaczy, że mam dobry gust muzyczny! :D
Nie wiem, czy czytałaś Proroka Niecodziennego. Miałam zupełnie inny zarys tego rozdziału, ale stwierdziłam, że niektóre rzeczy po prostu wydarzą się za szybko.
No i postanowiłam też, że rozdział 48 będzie w pewnym sensie kontynuacją 47 (nie chciałam już dawać trzeciej części, ani część drugą rozpisywać na 20 stron, bo wyszedłby bardzo słodko-gorzki rozdział).
Mam nadzieję, że 48 bardziej przypadnie. :)
No i może poczekaj chwilę z tym czytaniem rozdziałów pod rząd (tak gdzieś myślę z 5-6 dni).
Nawiązałam współpracę z Betą Katją i całkiem możliwe, że niektóre opisy zmienią się, i będą bardziej trafne. :)
Dziękuję za opinię :)
Postaram się, żeby 48 trochę wyjaśniła to, czego w 47 cz. 2 nie potrafiłam przekazać. :)
Buziaki!
SBlackLady
Ach!
UsuńI Masz u mnie jedną scenę (domyśl się jaką). Bardzo poważnie myślę, żeby była w 48 :P
<3
Ja doskonale wiem jaką :) czekam! <3
UsuńTo się w takim razie wstrzymam na razie, może przy 48 zrobię sobie nieco dłuższą lekturę :)
Kochana SBlackLady,
OdpowiedzUsuńCzytałam rozdział i mimowolnie się uśmiechałam, był taki słodziutki, ale nie przecukrzony. Nim zacznę komentować powiem tylko, że cieszę się, że było mało morderczych spojrzeń Katy i Willa.
Po pierwsze super soundtrack, taki bardzo mój <3
Po drugie może przelecę po kolei wszystkich bohaterów:
Jess bardzo mnie urzekła. To jak podeszła do sprawy opieki nad siostrą Lily, jak się tym przejmowała i jak bardzo chciała dobrze widać na prawdę mnie urzekło. Rozbawił mnie ten fragment z Syriuszem i oczarowaniem. A i na koniec tym tekstem o suwaku skradła moje serce. To co też mi się bardzo podobało to to, że umiała nazwać swoje uczucia i swoją zazdrość. Któż z nas nie był by wówczas zazdrosny?
Katy ma u mnie plusa za to, że nie zabiła mi spojrzeniem Willa. Podoba mi się to jak się dogadują z Syriuszem, na serio tworzą ze sobą świetny duet. Wiesz, przypomina mi to trochę pewną relację w moim życiu :D. Katy jest dobrą osobą i trochę mi przykro, że tak odebrała prośbę Lily i Jamesa, ale z drugiej strony ją rozumiem. Mam nadzieję, że sprawy z Willem szybko się jej dobrze ułożą. (Tu odrazu dodam, że znowu za mało mi Willa).
Dorcas jest tak bardzo pogubiona i jest mi jej najzywczajniej w świecie szkoda. Owszem, nie jest ostatnio moją ulubioną bohaterką, ale mi jej szkoda. Momentami czułam się jakbym była na jej miejscu i zastanawiam się czy opisując ją i Jess nie myślałaś zbyntio o mnie :D. Scena z nią i Syriuszem faktycznie przełamała rozdział i dodała mu dużo barwy. Bardzo fajnie opisałaś tą niezręczność między nimi i to krążenie wokół siebie.
Syriusz u Ciebie jak zawsze rewelacyjny, a przemowa powaliła mnie na kolana. Naprawdę była dobra.
Za mało mi Remusa i państwa młodych w tym rozdziale.
A teraz o samym rozdziale: faktycznie Elizabeth ma rację. Jest on dobry, bardzo mi się podobał, ale chyba też spodziewałam się większego efektu wow. Przyjęcie było bardzo fajne, ale chyba zabrakło mi trochę więcej scen zabawy, trochę inaczej sobie to wyobrażałam. Bardzo dobrze tutaj zagrała ta scena z Dorcasem i Syriuszem, odwaliłaś tym kawał dobrej roboty. Bardzo też podobała mi się końcówka, była dynamiczna i dobrze prowadziłaś akcję.
Zdarzyło Ci się troszkę błędów, ale to wiemy czemu i pewnie niedługo ich nie będzie.
Trzymaj się cieplutko,
Ślę uściski,
Panna Czarownica
Kochana, zapewniam, że na pewno 6 piosenek (z 8 z playlisty) będzie na moim weselu (o ile będzie, oczywiście). Ogólnie to jeszcze zauważcie (Elizabeth, ty też :P), że piosenki są właśnie z "tamtych lat" (nawet i wcześniejszych :P). Taka ciekawostka.
UsuńCo do Jess, to wiesz, że myślę bardzo przyszłościowo i ona powoli zaczyna czuć, że coś jest z jej życiem nie tak. Póki co, jej postać może być trochę chaotyczna, ale później to wszystko się wyjaśni, obiecuję :) Ogólnie ona jako jedyna miała najwięcej szans na to, żeby w miarę normalnie postąpić z Petunią, a i o tym będzie wspomniane.
Wszelkie podobieństwa do Twojej obecnej sytuacji... hmm... Kochana... Przypomnij sobie w jakiej sytuacji ja jestem. Trochę taka Dorcas :P Bez uzależnienia, chyba, że kawa. I turecki serial :D
Na dobrą sprawę, wiele scen można skomentować "znam z autopsji". To chyba normalne, jak się żyje wśród ludzi :D
A, że obecnie Twoje i moje życie to ściernisko (no u mnie już są fundamenty San Francisco), to chyba tylko pozwala dobrze wczuć się w sytuację.
No jeszcze pod względem Dorcas to mogłabym nagiąć się i powiedzieć ok, ale radziłam Ci się jak ten wątek poprowadzić, i wiesz, że to byłoby za szybko, gdybym opisała to tak, jak mam w głowie.
Mam nadzieję, ze rozumiesz, o co mi chodzi (czyt. wiele osób przez to przechodzi :P)
Remus, Jane, Paul, praktycznie wszyscy będą w 48. Zgrabnie ich połącze ;)
Mam nadzieję, że dalsze wesela (kiedy to moi bohaterowie będą mieć mniej zmartwień) wyjdą mi lepiej :D
Dzięki wielkie za komcia!
Misie tulisie <3
SBlackLady
Jak ja się cieszę, że nic złego nie stało się podczas tego wesela! Zasługiwali na spokój w najważniejszych momentach życia. Rzeczywiście, młoda para nieco znikła w tłumie opisywanych bohaterów, ale to zupełnie nie przeszkadzało całości. Z ich fragmentów najbardziej podobało mi się zaniechanie nocy poślubnej xd to w gruncie rzeczy było bardzo słodkie.
OdpowiedzUsuńScena Dorcas i Syriusza była... hmmm... dziwna. Sama czułam, jak mi ciążą wnętrzności z każdym niepotrzebnym słowem, którego ani jedno nie chce mówić, ani drugie słuchać. Udało Ci się zachować klimat niezręczności i naprawdę dobrze się to czytało. Chciałam krzynąć im: "koniec tego pitolenia o niczym i do rzeczy!". Chociaż było tak sztywno, że nawet jakby rozmowa wskoczyła z tematem na odpowiednie tory, to i tak nic by z tego nie wyszło... Czy to był jedyny ich kontakt podczas tego pobytu Dorcas w Anglii? Bo ja mam nadzieję, że tak i Black nie dostanie szansy na dobre przypomnienie sobie tego uczucia, które kiedyś ich łączyło (#teamKaty).
Najbardziej pozytywnym aspektem rozdziału była Jess. Jest przeurocza i kocham ją coraz bardziej z każdą kolejną sceną z jej udziałem.
Jedna uwaga: w scenie żegnania gości mamy tak wiele opisów tego, co ktoś zrobił, o co się oparł itp, że ciężko zorientować się, kto bierze udział w dialogu. Nieco mylące były też momenty, w których po wypowiedzi bodajże Syriusza po myślniku pojawiało się przykładowo "Lily westchnęła". Sugerowało mi to, że autorką wypowiedzi była ona i dopiero po przeczytaniu kilku kolejnych zdań zorientowałam się, że to tak naprawdę był Syriusz (może pomyliłam konkretne osoby w przykładzie, a chciałam żebyś zrozumiała, o co mi chodzi, bo pojawiło się to że 2 czy 3 razy). Ale nie przekmuj się, nie przeszkadzało to w odbiorze.
Długość rozdziału poniekąd zrekompensowała mi czekanie (nie powinnam się wypowiadać na temat tego, bo u nas znów zastój xdd). Na kontynuację czekam niecierpliwie i serdecznie pozdrawiam ❤
Drama
Miałam spore wątpliwości, co do tego jak poprowadzić rozdział.
UsuńChciałam napisać coś, co wprowadziłoby małą panikę, ale to trochę nie pasowałoby do Jamesa i Lily (zarezerwowałam to dla kogoś innego, ale nie wiem, czy wykorzystam, no i jak coś, to nie Jess mam tu na myśli :P)
Scena Syriusza i Dorcas miała być zupełnie inna, ale to byłoby za szybko, więc odłożę to w czasie. Tak naprawdę Dorcas musi sobie dużo rzeczy poukładać, a Syriusz niestety nie wie, co tak naprawdę siedzi w jej głowie i dlatego wyszło jak wyszło.
I tak, to jedyny ich kontakt. W 48 Dorcas już wraca do Australii.
Ogólnie to przez najbliższe dwa lata czasu opowiadaniowego, na pewno nie będą mieć okazji do odbudowania relacji. Co później? Nie mam pojęcia. :D
Dla Katheriny mam już historię ułożoną i tak szczerze powiem, że tak dużo osób jest #teamKaty, że pojawiają się myśli... I nie wiem, co z tym fantem zrobić.
Taaaak... Nadal mam problem z tym, żeby dobrze opisać z kogo perspektywy jest scena.
Na szczęście nawiązałam współpracę z Betą Katją i mam nadzieję, że uda jej się mnie ogarnąć :D
Ten rozdział jeszcze nie jest poprawiony, więc pewnie w niedługim czasie się to troszkę zmieni.
Obym to wypracowała :D
Kontynuacja będzie pewnie jakoś piątek-sobota, więc ja się muszę zabrać do roboty. :(
Ej, ale Wy wstawiłyście trzy rozdziały i to w krótkich odstępach czasowych, i myślałam, że będzie nowość szybciej :P
Zbierzcie się do kupki i naskrobcie coś.
Chociaż jak to ma być Dorcas, to niech Furia dopieści, bo mam dość duże oczekiwania, co do niej :D
Dziękuję ślicznie za komentarz! <3
Buziaki :*
SBlackLady
Czyżby z tą paniką chodziło o Jane i Paula? 😏 Nad dalszymi losami Katheriny myśl intensywnie, chociaż z drugiej strony... bardzo jestem ciekawa Twojej pierwotnej wersji, bo skoro już jest ustalona, to na pewno pomysł już od dawna kiełkował i dojrzewał. Jeśli chodzi o nią, to przyjmę wszystko, co nam zaserwujesz ❤ A jeśli chodzi o naszą nowość, to będzie to James i Furia zapowiada go na weekend. Ale czy to na 100% pewne, tego nie wiem.
UsuńŚciskam mocno 😘
Drama
Nic już nie powiem o panice :D
UsuńCo do Katy, to jestem w trakcie zlepiania wszystkich szczegółów i notuję wszystko uważnie, bo jak przyjdzie czas na odkrycie kart, to musi to być pokazane przejrzyście. To już ten etap, że dzieje się tak dużo i muszę zapisywać ważne szczegóły :D
Przyjmę od Was wszystko, nawet Jamesa (a po ostatnim rozdziale jestem na niego trochę obrażona :P)
To do weekendu! I u mnie, i u Was :D
Buziaki :*
Witam i o zdrowie pytam! Ostatni rozdział na dziś, obiecuję! :D
OdpowiedzUsuńLeki trochę postawiły mnie na nogi, a drzemki sprawiły, że teraz spać nie mogę, więc... zrobiłam sobie kakałko z bitą śmietaną i cynamonem i stwierdziłam, że dokończę rozdział czterdziesty siódmy, a później powtórzę sobie do wejścióweczki i zmuszę się do snu :)
Zacznę od tego, że ten rozdział był naprawdę uroczy! Cały przeczytałam z uśmiechem na ustach, rozczuliłam się <3
Naprawdę bardzo się cieszę, że cała ceremonia przebiegła bez zakłóceń i przede wszystkim: bezpiecznie.
Na początku myślałam, że będą jakieś bardziej osobiste przysięgi, ale tak klasycznie też było dobrze. A mowa Syriusza! Aaaaaaaach! Po raz kolejny skradł moje serce, chyba nie oddam go już nikomu <3
Szkoda, że między Dorcas a Syriuszem było tak trochę sztywno, ale jakby nie patrzył - to zrozumiałe. Na przełomie kolejnych rozdziałów liczę na więcej rozdziałów z tą dwójką w roli głównej :D
No i też cieszę się, że Petunia faktycznie pojawiła się na ślubie siostry, bo miałam jednak co do tego wątpliwości, czy może nagle wszystkiego nie odwoła, ale na szczęście przyjechała :)
Oj, coś czuję, że po takiej sielance zaraz nam czymś mocnym przywalisz. Aż jutro będę się chyba bała przeczytać rozdział czterdziesty ósmy.
Czterdziesty ósmy! Masz pojęcie?!
Jak pierwszy raz tu zajrzałam, to właśnie był wstawiony czterdziesty ósmy. Wtedy powiedziałam sobie "nie ma bata, nie będę tyle nadrabiać". A jednak wchodziłam jeszcze kilka razy. Pojawiła się Noc Duchów, a gdy wrzuciłaś czterdziesty dziewiąty, stwierdziłam, że raz kozie śmierć. Nawet nie wiem, czy mi się spodoba, a ja już o nadrabianiu myślę. No i zobacz, gdzie wylądowałam? :D
Dobranoc, kochana, pędzę powtórzyć co trzeba i spać :D Jeszcze tylko dwa dni i do domciu *_* Aaaaaa, rozpiera mnie chyba energia :D
NOX!
Dobrze, że Ci się polepsza, ale Jeżu! Jak takie rzeczy się pije, jak się jest chorym to przytulę jakieś przeziębienie lub leciutką anginę. :D
UsuńMam takie pytanie: czy ty się wysypiasz i na którą ty masz zajęcia? :D
Ogólnie wydaje mi się, że czarodzieje mogą w sumie wymyślać swoje przysięgi i tak też przyjęłam w dodatkach (III i IV w podstronie Esy i Floresy). Tutaj postawiłam na to, że jednak Lily jest mugolaczką i w tym porządku zostało to przeprowadzone. No i Petunia była na ślubie, więc trochę to zapunktowało, że ślub był dla nich "tradycyjny" i nie czuła się tak bardzo obco. :)
Syriusz to kradziej serc <3 moje skradł je już dawno i łobuz nie chce oddać :P
Syriusz i Dorcas będą jakoś w 53 lub 54 i wydaje mi się, że będzie trochę lepiej.
Nie róbmy z Petunii takiej złej do szpiku kości. :)
Nie no... Od razu nie przywalę czymś mocnym. W sumie to tak do 50 jest taki spokój po całym ślubie. :D
Merlinku słodki... Jak to szybko minęło :D Już czuję Twój oddech na karku, jeszcze chwilę i będziesz na równi <3 :D
Ale cieszę się bardzo, że zostałaś i komentujesz każdy rozdział, bo niektóre posty czytałam razem z Tobą, i nie dość, że wyłapywałam błędy, to jeszcze przypominałam pewne sceny <3
Owocnej nauki i dobrej nocy życzę!
Buziaki :*
Czy ja się wysypiam? Hmmm... Wydaje mi się, że tak :D Ja ogólnie jestem osobą, która mało snu potrzebuje do sprawnego funkcjonowania. Dla mnie położenie się spać o drugiej w nocy i wstanie o szóstej trzydzieści jest czymś naturalnym i wbrew pozorom nie chodzę przy tym jak zombie :D A zajęcia lub pracę zaczynam o godzinie ósmej :D I najszybciej kończę dobę o godzinie dziewiętnastej :D Taki trochę ze mnie pracoholik, wiecznie coś robię, ale żeby nie było! Czasami też leżę i gapię się w sufit, mam coś z leniuszka jak każdy człowiek :D
UsuńOj, jestem ciekawa, gdzie ten Syriusz te wszystkie serca trzyma i co z nimi robi... Rozkochuje je na wszelkie sposoby... *_*
Boziu, też bym tak chciała, ale niestety należę do śpiochów :D
Usuń