13.03.2019

*55 cz. 1*

Jane weszła za Charlusem Potterem, Edgarem Bonesem, Lily i Katheriną do jadalni. Czuła na lędźwiach dłoń Syriusza, który tym gestem, chciał ją pospieszyć i zirytowało ją to, bo prawie wpadła na swoją szwagierkę.
Usiadła i patrzyła wyczekująco na aurorów. Wyczuwała, że przynoszą złe wieści.

– Dostaliśmy dziś zgłoszenie od Lyalla Lupina. Znalazł mogiłę swojej żony – powiedział Charlus i na chwilę wstrzymała oddech. Spojrzały na siebie z Lily. Czuła, że jej twarz wyraża takie samo przerażenie, co u rudowłosej.
– A Remus? – zapytała Katherina drżącym głosem i wyczuła, że blondynka walczy o to, żeby się nie rozpłakać.
– Nie ma go – odpowiedział ojciec Jamesa. – Przeprowadzimy teraz przesłuchania. Musicie mi powiedzieć o wszystkim, co myślicie, nawet jeżeli dotyczy to Zakonu. Do Biura zabierzemy tylko wygładzone zeznania, ale Dorea i Caroline już odwiedzają pozostałych członków i wypytują o niego, więc będą prowadzone dwa śledztwa.
– Ale jak zginęła? Jak wygląda dom? – dopytywała Parkes i Potter posłał w jej stronę zniecierpliwione spojrzenie.
– Katherina, na miejscu są aurorzy z Działu Analitycznego i Moody. Przekopują teren, zbierają dowody, a jutro otrzymamy wyniki sekcji zwłok. Ustalimy coś i damy wam znać. Teraz wyjdźcie do salonu. Zaczniemy od Jamesa. – Wstała z miejsca i poklepała Katherinę po ramieniu, bo blondynka nie wstawała. Odwróciła się do niej i dostrzegła, że Parkes ma łzy w oczach.
– Chodź, wypijemy herbatę – szepnęła i wyprowadziła ją prosto do kuchni, a nie do salonu.
– Nie mogę w to uwierzyć, Jane – wyznała cicho i otarła spływające łzy. – Myślałam, że ona jest gdzieś u znajomych, a Remus wiesz... Stało mu się coś złego tam, gdzie miał misję. Merlinie...
– Spokojnie, Katy. – Objęła ją i uspokajająco głaskała jej plecy. Rozumiała reakcję przyjaciółki, chyba tylko Katy, Syriusz, James i Peter znali rodziców Remusa. Ona jedynie znała Lyalla Lupina, ale poznała go dopiero w pracy i ich kontakty były czysto zawodowe. Dopiero ostatnio pozwoliła sobie na prywatną rozmowę z nim, kiedy Remus nie wrócił po styczniowej pełni i jej poziom zmartwienia osiągnął apogeum.
Odeszła do blatu i zalała liście zielonej herbaty. Postawiła kubek przed Katheriną, która wyglądała na załamaną.
Siedziały i w ciszy piły herbatę. Po upływie kilkunastu minut w drzwiach pojawił się Charlus i poprosił Katherinę.
Jane siedziała dalej i czekała na swoją kolej. W głowie porządkowała myśli i przypominała swoją ostatnią rozmowę z Remusem. Tę w której go ostrzegała.
Jako jedyna z przyjaciół miała dostęp do sprawdzonych informacji na temat wilkołaków i słyszała też plotki dotyczące nadchodzących zmian. Oczywiście dowództwo wiedziało od niej i Emmeliny o planach Abraxasa Malfoy'a, ale przyjaciołom o tym nie mówiła, bo to jeszcze nie były pewne dane. Wtedy powiedziała o tym Remusowi, bo to go dotyczyło i domyślała się, że ma kontakt z innymi wilkołakami, więc chciała, żeby wiedział.
– Jane, gotowa? – Z zamyśleń wyrwał ją Edgar Bones. Kiwnęła głową i wyszła, zabierając ze sobą kubek z niedokończoną herbatą. Usiadła blisko aurorów i z początku Charlus zadał kilka podstawowych pytań dotyczących jej osoby. Później zapytał o to, kiedy i gdzie ostatnim razem widziała Remusa.
– To na pewno było wtedy? – zapytał ją, a ona odpowiedziała, że tak. – Dobrze, zatem na tym etapie oficjalne przesłuchanie dla Biura zakończyło się.
– Dlaczego tak krótko? – spytała zdziwiona, gdy Edgar schował pergamin do czarnej teczki, a z niebieskiej wyciągnął kolejny.
– Bo ktoś widział go później. Możliwe, że wezwiemy cię jeszcze raz, gdy będzie więcej wiadomo. – Kiwnęła głową. – Wiesz, że miał misję?
– Domyślaliśmy się tego, bo... – Zamilkła zanim powiedziała o tym, że chłopaki przestali towarzyszyć mu w czasie pełni. – Często znikał. W końcu przestał uczestniczyć w zebraniach.
– Co mówił wam o misji?
– Nic... To znaczy... Wie pan. Katherina, James i Syriusz domagali się od niego informacji, ale on ich zbywał. Zaczęliśmy snuć domysły i podejrzewaliśmy, że szuka wilkołaków. Natomiast ja... Zaczynałam mieć pewność, że on ich odnalazł i wtedy, trzynastego listopada rozmawiałam z nim w mojej sypialni – wyznała i upiła łyk herbaty, aby zwilżyć gardło. – Ostrzegłam go, że Malfoy urządził u nas w departamencie awanturę, że nic się nie robi, aby ograniczyć te ataki. Minister Minchum nie zgodził się, aby zajął się tym, więc na chwilę mieliśmy spokój. Później Paul mi powiedział, że Umbridge gromadzi dokumenty związane z atakami i praktycznie non stop wysyłało go do Archiwum. Powiedziałam Remusowi o tym, że mogą być drastyczne zmiany. Praktycznie może nie być żadnej pomocy dla wilkołaków. Remus nie przejął się tym za bardzo, bo wtedy to były tylko plotki, ale wolałam go ostrzec. Obiecałam, że jak już będzie coś pewnego, to mu powiem, ale już go później nie widziałam.
– Czy zauważyłaś jakieś zmiany w jego zachowaniu? – zapytał ją teraz Edgar, gdy tylko skończył notować.
– Nic takiego... Może był bardziej małomówny. Nawet nie wiedzieliśmy, że rzucił pracę – odpowiedziała, zastanawiając się nad jego zachowaniem w ostatnich miesiącach. – Możliwe, że było coś więcej, ale tłumaczyłam to sobie tym, że jest na misji i nie może nam nic powiedzieć. Naprawdę nie ma po nim żadnego śladu?
– Ciągle szukamy, na pewno powiemy wam co ustaliliśmy, gdy raport z miejsca będzie gotowy – obiecał Potter i położył jej dłoń na ramieniu. – Zrobimy wszystko, żeby go odszukać.
Ale czy się uda?
*******
Teleportowała się z Adalbertem do Cargan, niewielkiej mieściny w Irlandii Północnej. Na pobliski las i mały teren wokół niego rzucono zaklęcia antymugolskie, bo było to miejsce treningu Torina.
Jess była trochę zdenerwowana, bo musiała opuścić Kwaterę Główną. Miała nadzieję, że pan Charlus nie będzie zły, no ale przecież te treningi były, jakby nie patrzeć, związane z ich zadaniem w Zakonie, więc wierzyła, że jej się nie oberwie za nieobecność.
Doszli do miejsca spotkania i dopiero wtedy wyciągnęła małe lusterko. Cofnęła zaklęcie, które codziennie rano rzucała, aby jej oczy były w normalnym kolorze, a nie żółte. Nie wiedziała, czy brat Levena wiedział o jej potwornej części urody, więc wolała go nie zszokować i nie pokazywać kłów.
Odetchnęła z ulgą, gdy udało jej się nie odczarować zębów, a jedynie oczy. Schowała okulary do futerału, który wsadziła do kieszeni, na którą miała rzucone niewykrywalne zaklęcie zmniejszająco–zwiększające, ale nie mówiła o tym głośno, bo używanie tego zaklęcia nie do końca było legalne.
Przygładziła kurtkę, żeby się nie marszczyła i uśmiechnęła się promiennie do Adalberta, bo ten patrzył się na nią z podobną miną.
– Pomyślałabyś te kilka lat temu, że tu wylądujemy i będzie się nami zajmował sam Biały Róg? – zapytał ją.
– Nie podjudzaj mnie, Bertie. Staram się do tego podchodzić profesjonalnie i odpycham od siebie to, że to ten Biały Róg... Jak pomyślę o tym, że te plakaty zostały w Portree, to mi słabo. Też się czujesz zażenowany, że zasypiałeś, a on się na ciebie gapił? – Miała ochotę walić głową w coś twardego za każdym razem, jak przypominała sobie, że kiedyś plakaty z nim ozdabiały jej pokój.
– Czuję się zażenowany, bo wydaje mi się, że to dzięki niemu odkryłem, jak to ze mną jest – powiedział wcale nie speszony i dostrzegła, jak puścił jej oczko, więc zrozumiała, że żartował. – Daj spokój, Jess. Dobrze wiem, że gdybyś miała teraz możliwość cofnąć się w czasie i zrobić coś z tymi plakatami, to dodałabyś kilka nowych i rzuciła Zaklęcie Trwałego Przylepca.
– Ej! – Szturchnęła go, ale nie zaprzeczyła.
Pojawił się wreszcie Torin, który skończył swój trening na Nimbusie 1500. Kazał im wystartować i zrobić rundkę wokół lasu, bo chciał znów zmierzyć jej czas.
Gdy wzbiła się w powietrze, zauważyła mieniącą się błękitną, cienką linię tuż pod nimi, która wyznaczała drogę ich wyścigu.
Usłyszeli, że mogą startować i pochyliła się bliżej trzonka miotły.
Jej kurtka ze smoczej skóry zdecydowanie była lepsza na treningi, niż kurtka puchowa. Starała się zastosować wszystkie uwagi, jakimi uraczył ją Torin kilka dni temu, aby przyspieszyć. Pochyliła się, jak najbliżej potrafiła i nawet zaczęła trochę naśladować Adalberta, który był te kilkanaście jardów przed nią. Nie wszystko udawało jej się odtworzyć, bo dopiero zaczęła się rozciągać i jeszcze nie była tak gibka.
Wiatr uderzył ją z zachodniej strony i wyleciała poza tę linię, i wiedziała, że będzie miała przez to gorszy czas. Obniżyła wysokość lotu, mając nadzieję, że tuż nad drzewami ten wiatr będzie wiał słabiej i wyszczerzyła zęby w uśmiechu, gdy dostrzegła, że McSweeney zrobił to samo.
Wylądowała miękko na ziemi, tuż obok Berta i Torina, i spojrzała na Levena wyczekująco.
– I jak?
– Pojętna z ciebie uczennica, Jess. Półtora minuty lepiej – pochwalił ją, a ona rozpromieniła się. – Ale najcięższa praca przed tobą, bo o wygranej decydują sekundy, a do Adalberta nadal masz prawie minutę.
– A jak wypada Bert w porównaniu z innymi? – zapytała, bo to, że od niej był szybszy nie oznaczało, że był wystarczająco szybki, aby dostać się do czołówki.
– Nie udało mu się dostać do finału w grudniu, ale nie było aż tak źle - odpowiedział. – Teraz może mu się udać.
– Może nie będę czuł presji związanej z tym, żebym starał się zapamiętać ludzi, skoro będziesz ze mną, Jessie – powiedział Bert i aż wymruczała "ooo", i pogłaskała go z czułością po policzku.
– Zabierzmy się za ćwiczenia. Jeszcze masa rzeczy do zrobienia! Adalbert, wznieś się wyżej i przeleć się do Torr. Sam zmierzysz sobie czas. – McSweeney kiwnął głową i zaczął zapinać sobie kurtkę. – Z powrotem też zmierz.
– Jasne! Widzimy się niedługo!
Patrzyła jak odlatuje i zaczęła się stresować, że została sama w towarzystwie Torina.
Na szczęście nie było tak źle. Praktycznie od razu zaczęli ćwiczyć w powietrzu. Pokazywał jej różne pozycje, które należy wykonać, aby zmniejszyć opory powietrza w locie i próbowała też je zrobić, ale nie zawsze jej wychodziło. Cierpliwie tłumaczył jej te wszystkie terminy, jakimi zwykł nazywać te ćwiczenia i korygował jej błędy.
Adalbert wrócił i wtedy już we trójkę ćwiczyli przez kolejne półtora godziny.
Dawno nie była aż tak zmęczona fizycznie, ale przynajmniej dzięki temu lepiej jej się spało.
Kolejny dzień przyniósł ból w jej mięśniach. Odczuwała dyskomfort nawet w pośladkach, gdy siedziała i miała nadzieję, że będzie dużo klientów w pracowni, bo nie miała zamiaru siadać przez co najmniej najbliższą dobę.
Weszła do sklepu Madame Malkin frontowymi drzwiami i uśmiechnęła się do szefowej, która wycierała miękką ściereczką blat lady.
– Dzień dobry!
– Jess, kochanie, myślałam, że dziś nie przyjdziesz – zaczęła kobieta, a ona zmarszczyła brwi zdziwiona. – Och, dziecko, jeżeli nie czujesz się na siłach, to zrozumiem, w końcu to twój przyjaciel.
– Co ma pani na myśli? – zapytała słabym głosem i czuła, jak krew odpływa z jej mózgu.
– Merlinie! – Szefowa zakryła usta prawą dłonią, a lewą wyciągnęła spod lady Proroka Codziennego. Jessica podeszła do niej na miękkich nogach i chwyciła gazetę.

TAJEMNICZA ŚMIERĆ ŻONY PRACOWNIKA MINISTERSTWA MAGII
W środę, 9 stycznia br. jeden z pracowników Ministerstwa znalazł w ogrodzie zakopane ciało żony. Kiedy dokonał tego makabrycznego odkrycia, od razu wezwał aurorów, którzy zaczęli śledztwo w tej sprawie.
– Minęło dopiero kilka godzin i czekamy na wyniki sekcji zwłok, więc póki co, nic nie jest wiadome! A teraz zbierajcie wasze parszywe tyłki! – powiedział naszemu reporterowi Szef Biura Aurorów, Alastor Moody, który oglądał miejsce zbrodni.
Z informacji od świadków wiemy, że nieszczęsnym wdowcem jest Lyall Lupin, który pracuje w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami.
Dzień wcześniej zgłosił aurorom zaginięcie żony (Hope Lupin) oraz syna (Remusa Lupina).
Oprócz śledztwa w sprawie zabójstwa Hope Lupin, aurorzy prowadzą również śledztwo w sprawie zaginięcia Remusa Lupina.
Każdy, kto widział lub posiada informacje na temat miejsca pobytu zaginionego, proszony jest o zgłoszenie się do Biura Aurorów.

Jessica musiała przytrzymać się kontuaru w czasie czytania artykułu Rity Skeeter.
Spojrzała na zdjęcie Remusa z podpisem "ZAGINIONY" i poczuła napływające łzy.
– Tak myślałam, dziecko. – Madame Malkin objęła ją i pocieszająco głaskała ją po plecach. – Przyjdź dopiero w poniedziałek, Jessie. Dam sobie radę.
*******
Nadal wydawało mu się, że w ciągu ostatnich kilku dni niewiele się dowiedzieli. Tak jak na początku sądzono, Hope Lupin zmarła od Morderczego Zaklęcia. Ojciec Jamesa niewiele mówił, zapewne dlatego, żeby nie stworzyć niepotrzebnych plotek, ale jego milczenie niestety temu nie zapobiegło i Prorok Codzienny barwnie opisywał postępy w śledztwie.
Denerwowało go to, bo przytaczano wypowiedzi osób, które nie miały do czynienia z Lupinami. Miał nadzieję, że szybko dowiedzą się nowych faktów, żeby zamknąć usta wszystkim tym, którzy teraz powtarzali te głupie plotki.
Syriusz wszedł do kuchni i od korytarza czuł, że gotuje Jessica. Z początku myślał, że to może Lily, bo Potter również była świetną kucharką, ale Cay zdecydowanie wymiatała. Jej potrawy były takie jak ona, barwne i intensywne.
Zdziwił się, widząc, że prawie cała paczka siedzi przy stole w milczeniu. Black skinął głową i mruknął cicho przywitanie.
– Niech to szlag! – przeklęła Jessica, kiedy garnek, który chciała przenieść, upadł na podłogę. Machnęła różdżką na zmiotkę, która zgarnęła jedzenie z podłogi i wyrzuciła je do kosza. Dziewczyna podniosła garnek i spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami. – Wszystko psu na budę!
– Jess, mamy już zupę – powiedział łagodnie Adalbert i posadził ją na krześle. Syriusz zajął wolne miejsce obok niej i wyciągnął garnek z jej dłoni. Podał go McSweeney'owi, aby ten włożył go do zlewu.
– Ale Syriusz będzie głodny – wyjąkała i uśmiechnął się lekko.
Wiedział, że poniekąd martwi się o jego głód, ale tu chodziło też o coś innego. Już jakiś czas temu stwierdził, że gotowanie ją uspokaja, ale te trzy dni stania przy garach zaczynały być już denerwujące nawet dla niego. Całe szczęście, że ostatnio wiele osób przewijało się przez Kwaterę, to chociaż byli nakarmieni, ale obawiał się, że ich zapasy szybko się skończą, a do tej pory kupowali tyle jedzenia, aby wystarczyło dla dziesięciu osób. Musiał szepnąć Dorei słówko o lepszej organizacji w tym temacie.
Oczywiście nie wadziło mu to, że Zakonnicy tu jadali, ale ktoś się skusił na zapas jego czekoladowych ciasteczek i wolał uniknąć podobnej sytuacji w przyszłości.
– Wiadomo już coś? – zapytał Peter i spojrzał na Jamesa, tak jak pozostali.
– Nie. Pewnie chce w spokoju cokolwiek ustalić, bo za bardzo się pieklimy. Nawet nie pozwolili nam tam wejść... – zamilkł i ukrył twarz w dłoniach z frustracji. Jego też zabolało, że nie mogli wejść do domu Remusa. Byli tam tuż po tym, jak pan Lyall wezwał aurorów. Widzieli kupkę wykopanej, ciemnej ziemi i kawałek niebieskiego materiału sukienki Hope Lupin. Chcieli wejść do domu, ale przybył Moody i jego ojciec. Od razu zaczęły się pytania, co oni tu robią i skąd się dowiedzieli. Ledwo się opanowali, żeby nie powiedzieć czegoś związanego z Zakonem, bo przecież doskonale wiedzieli, że od kilkunastu dni codziennie byli pod domem Lupinów. Charlus od razu zawołał do siebie Edgara i powiedział Moody'emu, że przesłucha przyjaciół Remusa, a Szef miał się zająć Lyallem.
Jak pomyślał, że ona cały czas tam leżała, to czuł się słabo. Zakopano ją tak blisko ścieżki i schodów. Przechodzili tam wiele razy, ale wtedy był śnieg i nie mogli zauważyć tego, że w trawniku był ubytek.
Podziękował Jessice, kiedy postawiła przed nim talerz z gorącą zupą. Już miał zacząć jeść, ale w drzwiach do kuchni stanął ojciec Jamesa.
– James, Katherina i Lily, chodźcie do jadalni – powiedział i wymieniona trójka wstała od stołu.
– Straciłem apetyt – mruknął odsuwając od siebie talerz. Miał nadzieję, że kiedy zacznie się zebranie, dowiedzą się czegoś konkretnego.
*******
Moody powiedział mu, żeby usiadł, ale wolał stać za Lily i trzymać dłonie na jej ramionach. Obecność jego, Rudej i Katy świadczyła o tym, że chodzi o tego kogoś, kto na nich donosił.
– Macdonald zgodziła się, Potter. Po zebraniu umówcie się na kilka spotkań, żeby ją wtajemniczyć. Wręczysz Limusowi wypowiedzenie dopiero pierwszego lutego, myślimy, że do tego czasu Macdonald nauczy sie czegoś – zaczął Moody. – Enid już wróciła i zapytaliśmy ją o tamten dzień. Nie słyszała waszej rozmowy na temat ciąży, ale...
– Tak? – zapytała Katherina, kiedy Szef zawahał się.
– Ale w drzwiach wejściowych minęła Lupina, który w pośpiechu opuszczał Kwaterę – powiedział jego ojciec i spojrzał na nich oskarżycielsko.
– Co insynuujecie? – spytał nie kryjąc oburzenia.
– Enid jest ostatnią osobą, która go widziała, a informator Katheriny od początku mówił, że informacje na wasz temat pochodzą od kogoś wam bliskiego. – Głos jego ojca był praktycznie bez emocji. Spojrzał na matkę, która patrzyła na nich współczująco. – Przykro mi, James, ale wszystko wskazuje na to, że zdrajcą jest Remus.
– Wszystko?! – prychnął i cofnął się na krok od Lily, żeby nie wrzeszczeć jej do ucha. – To tylko dwie poszlaki!
– Siadaj, Potter! – warknął Moody, ale znów go nie posłuchał, tylko wlepił w niego wściekłe spojrzenie. – Na miejscu nie było żadnych śladów, ani włamania, ani bójki, niczego! Nie było obcych odcisków! Jego matka zmarła pod koniec listopada. W tym czasie twierdził, że jest ona u krewnych.
– Miał misję, aby odnaleźć tworzące się stado wilkołaków i Dumbledore twierdzi, że na pewno mu się udało. Żył z nimi przez jakiś czas i zjawiał się tylko na weekendy, żeby zdawać raporty, ale tak naprawdę nie było tam niczego konkretnego, bo dowodził Greyback, a od miesięcy go nie było – zaczęła mówić jego mama i coś mu zaświtało.
– Co mówi profesor? – zapytał z nadzieją, bo teraz tylko zdanie dyrektora go obchodziło.
– Dumbledore nie jest pewien, James. W końcu, gdy w grę wchodzą uczucia, człowiek jest zdolny zrobić wszystko – odpowiedziała po chwili ciszy.
– Uczucia? – zająknęła się Katherina.
– Remus poznał kogoś – rzuciła jego matka i aż przeklął głośno. – Ona też jest wilkołakiem.
– Dziewczyna? – jęknęła Parkes. – Nie wierzę...
– Przykro nam – powiedziała mama, a w nim aż zawrzało. – Nie przewidzieliśmy tego, że do nich dołączy.
*******
Tego wieczora miała już dość Levena, który w czasie zebrania stał obok niej. Wujek Charlus powiedział, co ustalono w sprawie Remusa i miała już ochotę pobić kilka osób, gdy te zaczęły głośno wyrażać swoje oburzenie.
Słuchała jeszcze raz tego, że zdradzał informacje dotyczące misji z udziałem młodych Zakonników, swoich bliskich znajomych i przyjaciół.
Tobias, co chwilę na nią sykał, gdy tylko otwierała usta, żeby coś powiedzieć.
– Lupin od roku rozpracowywał tworzącą się watahę Greybacka i kilka miesięcy temu ich odnalazł. Podejrzewamy, że tam jest. Ze względu na ostatnie wydarzenia związane z wilkołakami, apelujemy, żebyście byli ostrożni w czasie pełni, bo ataki mogą być na tle personalnym – powiedział wujek i poczuła ukłucie w sercu, gdy ludzie zaczęli szeptać między sobą. Spojrzała na Jamesa i Syriusza, którzy mieli chyba takie same miny, jak ona. – Tak, Remus Lupin jest wilkołakiem i posiada informacje, które poważnie mogą nam zaszkodzić!
Prychnęła głośno, ale i tak zostało to zagłuszone przez niezrozumiałe krzyki oburzenia.
– Gdzie idziesz? – zapytał ją Leven, gdy odwróciła się i zrobiła pierwszy krok.
– Nie będę słuchała tych bzdur! – syknęła i wyszła z salonu. Nie doszła nawet do drzwi od swojego saloniku, gdy usłyszała za sobą kroki.
– Nie możesz tak sobie wychodzić w połowie spotkania! – krzyknął za nią Tobias. Korciło ją, żeby zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale nie zrobiła tego.
– Czy chcieli poruszyć jakiś inny temat? – spytała i gdy wszedł za nią do wieży, zamknęła drzwi.
– Tylko to – odpowiedział i parsknęła pod nosem.
– Już dość usłyszałam przed spotkaniem! Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Jak mogliście powiedzieć im wszystkim, że jest wilkołakiem?! No jak, do cholery?! – krzyknęła ze łzami w oczach.
– Usiądź, Katy – powiedział, a ona jeszcze raz prychnęła, ale usiadła i przyjęła od niego chusteczkę. – Byłem za tym, żeby nie mówić o jego likantropii, ale nasze decyzje nie zawsze są zgodne z tym, jak chce większość. Moody jest przekonany, że informacje wychodziły od Remusa, bo głównie obrywało się waszym rówieśnikom, ale według mnie Lupin nie działał sam.
– Remus nie jest zdrajcą – powtórzyła po raz któryś już tego wieczora.
– Katy... – zaczął, ale zamilkł i westchnął. – Myślałaś o mojej propozycji?
– Nie zgadzam się.
– Mam nowy fakt – powiedział i zamarła, skupiając się na tym, co zaraz jej powie. – Remus dużo im pomagał przy tej całej rupieciarni. Sprawdzał różne magiczne przedmioty. Był blisko Adalberta przed zaginięciem, może ich współpraca była związana też z czymś innym?
– Naprawdę, tak sądzisz?
– Mam wiele poszlak, Katy, i je sprawdzam, ale to jest trudne, bo mam inne sprawy na głowie w Biurze i w Zakonie, dlatego proszę cię o pomoc. Idzie ci świetnie na kursach, więc mogłabyś w nieustawionej praktyce sprawdzić swoje umiejętności. Jesteś blisko niego, dzięki przyjaźni z Jessicą, więc możesz trochę powęszyć. Nie wykluczam, że się mylę, ale mówiłem ci ostatnio. Wolę dmuchać na zimne – zapewnił ją i wzięła głęboki oddech. Doceniła jego szczerość i nie bawił się w żadne gierki, żeby ją podejść i wypytać o Adalberta. Otwarcie jej mówił o swoich podejrzeniach, chociaż według niej to już była paranoja. Ale z drugiej strony, dowiedział się o McSweeney'u więcej niż ona zdołała, przez ich półtoraroczną znajomość. Ciekawiło ją, dlaczego on i Jess są tacy tajemniczy. Była zaintrygowana jego wizjami i tym, co się z nim dzieje w czasie transu.
– Zastanowię się – powiedziała cicho, nie do końca wierząc, że te słowa wychodzą przez jej gardło.
*******
W niedzielny wieczór była umówiona z Larsem, z którym nie widziała się od kilku dni. Zbliżały się rozgrywki Mistrzostw Europy w Quidditchu, więc jej chłopak miał więcej spraw na głowie.
Chociaż ostatni tydzień był dla niej beznadziejny, to ucieszyła się na jego widok. Prawie cały wieczór spędziła wtulona w niego, bo to przynosiło jej ukojenie. Oczywiście, Lars wiedział o zaginięciu Remusa, ale wiedział o tym jedynie z gazet. Musiała naprawdę bardzo uważać, żeby mu nie powiedzieć o tym, co ona wie i o jakie rzeczy jest podejrzewany jej przyjaciel.
– Zostaniesz na noc? – zapytał ją, gdy zegar wybił dwudziestą pierwszą. – Tak rzadko się widzimy.
– Zostanę – odpowiedziała, bo jeszcze przez kilka godzin chciała czuć to ukojenie.
– Tęsknię za naszymi spotkaniami na Pokątnej – mruknął głaskając jej plecy.
– Jess i Bert już skończyli tą cięższą część remontu i ostatnio zajmują się czymś innym – westchnęła cicho. – Praktycznie już się nie widuję tak często z przyjaciółmi, jak do tej pory. Gdyby nie to, że mam kurs z Jamesem i Syriuszem, i to, że mieszkamy razem, to z nimi też bym się mijała. Niby nic nam się nie dzieje, Lars, ale życie ostatnio tak bardzo się skomplikowało. A najgorsze jest to, że wcale nie zapowiada się na poprawę. Nie ma Remusa, Jess i Bert chodzą własnymi ścieżkami, Syriusz chyba kogoś poznał, James i Lily... Oni się cieszą małżeństwem, tak jak Paul i Jane. Jest jeszcze Peter, którego nie cierpię, ale nawet on ma masę spraw na głowie w Ministerstwie. Ty z kolei szykujesz się do Mistrzostw. Dorcas jest w Australii i tęsknię za nią tak bardzo, ale przynajmniej jest tam bezpieczna.
– A ty jesteś zajęta kursem i martwisz się o nas wszystkich, kochanie. Zobaczysz, że wkrótce będzie wiadomo, co z Remusem. Jess i Bert niedługo znów zajmą się lokalem. Syriusz kiedyś ci przedstawi dziewczynę. James, Lily, Jane i Paul założyli własne rodziny, ale ty zawsze będziesz ich częścią, więc nie martw się, wkrótce będą mieć więcej czasu dla innych. Z Dorcas macie kontakt listowny, odwiedza was kiedy może i pewnie też kiedyś ją odwiedzisz. Niestety u mnie nie zapowiada się na szybkie zmiany, chyba, że wcześniej odpadniemy z grupy, wtedy już w maju będę mniej zalatany. – Ucałował jej skroń i poczuła czułość w jego słowach. – Spróbuj się nie martwić i zaśnij, Katherina. Jutro czeka cię pierwszy dzień praktyki z aurorami w Biurze. Musisz być skupiona i wyspana.
– Dziękuję. – Wtuliła się w zagłębienie jego szyi i starała się uspokoić myśli. – Nastawisz budzik na szóstą?
– Tak wcześnie?
– Ostatnio odpuściłam sobie treningi. Masz rację, muszę wziąć się w garść i przeczekać to, na co nie mam wpływu. Nie mogę zaniedbywać swoich obowiązków – powiedziała, czując wewnętrzną siłę do działania. Zamartwianiem się nic nie zdziała, ale treningami, nauką i ćwiczeniami, owszem.
*******
Starała się być silna, idąc w poniedziałek do pracowni Madame Malkin, ale ciężko jej było.
Nie wierzyła, że to, co mówił na ostatnim spotkaniu Charlus Potter jest prawdą. Według niej Remus był ostatnią osobą, która mogłaby być zdrajcą. Nie przystałby do wilkołaków, przynajmniej nie do Greybacka, po tym, co ten mu zrobił te kilkanaście lat temu.
Przez pierwsze dwie godziny było mało klientów i gdy szefowa wróciła z banku Gringotta zaczęły omawiać projekt sukni ślubnej, który zrobiła dla klientki. Starała się przelać na papier wizję panny młodej oraz jej matki i miała nadzieję, że jej się to udało, i obie panie będą zadowolone.
Zbliżało się południe i Madame Malkin poprosiła ją, aby wyszła z zaplecza, bo przyszły umówione klientki.
Założyła okulary i uśmiechnęła się zanim wyszła do sklepu.
– To moja podwładna Jess. Przygotowała projekt sukni, tak jak panie prosiły – powiedziała szefowa, a ona aż przystanęła, gdy zobaczyła z jaką klientką ma do czynienia.
– Ann? – zapytała. Patrzyła na blondynkę i nie wierzyła, że tutaj przyszła. Przecież Winsbornowie ubierają się u Twilfitta i Tattinga.
– Jessica Cay! – zaszczebiotała radośnie jej była przyjaciółka, kiedy się do niej odwróciła. Jess uśmiechnęła się niemrawo, gdy Winsborn podeszła do niej i objęła ją mocno. – Słyszałam, że świetnie sobie radzisz i powiedziałam mamci, że suknia ślubna zaprojektowana oraz uszyta przez ciebie na pewno przyniesie mi wiele szczęścia!
– To zależy od człowieka, a nie od sukni, kochanie – powiedziała pani Winsborn i przywitała się z Jess serdecznie. – Dawno cię nie widziałam, moja droga. Mam nadzieję, że twoja rodzina jest zdrowa.
– Też mam taką nadzieję – mruknęła, zanim ugryzła się w język. – Czyli przed nami wielki dzień!
– Już za miesiąc! – Ucieszyła się Ann i Jess mimowolnie się uśmiechnęła.
– Zbierz miarę z panny Winsborn. Ja pokażę projekty i próbki materiałów. Wstępnie już coś wybierzemy, bo czas nagli. – Madame Malkin poprosiła do kontuaru panią Winsborn, a Jessica poprosiła Ann, aby stanęła na podwyższeniu i zaczęła zbierać z niej miarę.
– Nie spodziewałam się, że twoje marzenia się spełnią, Jess – zaczęła cicho Winsborn. – Gdyby kilka lat temu ktoś mi powiedział, że będziesz mi szyła suknię ślubną, to bym go wyśmiała.
– Moje marzenia jeszcze sie nie spełniły – odpowiedziała całkiem szczerze. Chociaż to wszystko, czego pragnęła było już w zasięgu jej wzroku, to droga do tego była bardzo daleka. – Nie wiedziałam, że jesteś zaręczona. To ktoś ze szkoły?
– Nie. Poznałam Simona w lutym zeszłego roku. Pracuje w Biurze Dezinformacji – powiedziała Ann z dumą i czułością. – Nie sądziłam, że zakocham się w człowieku, którego przyprowadzi mi ojciec.
– Twój tata to zaaranżował? – zapytała i spojrzała w roziskrzone niebieskie oczy blondynki.
– Tak... Po tym artykule Jocundy miał trochę problemów. Wiesz, jaki jest jego szef. Tata znał już wcześniej Simona, bo z nim współpracował i wiedział, że jest mugolakiem. Wiem, to samolubne z jego strony, że tak postąpił, ale nie wybrał mi byle kogo – zapewniła ją Ann i Jess była pewna, że ma rację. Pierwszy raz widziała Winsborn w takim wydaniu. – Simone jest cudowny. Jesteśmy razem naprawdę szczęśliwi.
– To widać – stwierdziła Cay, kiedy skończyła zapisywać wymiary, a blondynka posłała jej zdziwione spojrzenie. – Nigdy tak się nie zachowywałaś w stosunku do innych chłopców.
– Nie tylko ty się zmieniłaś, Jess – wyszeptała Winsborn i na chwilę zapadła niezręczna cisza. – Co nowego u ciebie?
– Uch, dużo się wydarzyło – odpowiedziała lakonicznie. – Adalbert wrócił do Anglii i zamieszkaliśmy razem. Chcemy też otworzyć coś swojego.
– Ten Puchon? – spytała ją i w odpowiedzi kiwnęła głową. – Niebywałe...
– Co takiego?
– Nie wierzę, że potrafiłaś jemu wybaczyć, a mnie nie.
*******
Pierwszy dzień praktyki w Biurze Aurorów minął mu zbyt szybko. Razem z Katheriną, Syriuszem oraz Andym trafili do Działu Analitycznego. Nazwa tego działu nie do końca zgadzała się z tym, co tam robiono, bo tam działy się naprawdę różne rzeczy, niekoniecznie ze sobą związane.
Pierwszego dnia jedynie siedzieli na tyłkach i obserwowali, jak aurorzy wykonują swoją pracę. Na początku nie wiedział, gdzie spojrzeć, bo praktycznie każdy z nich zajmował się czymś innym.
Widział, jak jeden auror sprawdzał lupą zdjęcia i obszernie opisywał je na czystym pergaminie. Kolejny przeglądał zeznania. Jeszcze inny czytał donosy i przekazywał je do aurorów z Działu Ogólnego, którzy mieli sprawdzić wiarygodność tych informacji.
Cieszył się, że jest w grupie z Katheriną, bo jego kuzynka pytała dosłownie o wszystko. Była przy tym tak urocza, że aurorzy nie kazali jej się zamknąć, tylko odpowiadali na jej pytania.
– A pan, czym się tutaj zajmuje? – zapytała jakiegoś dość młodego aurora. Chłopak podniósł na nią wzrok i wyciągnął do niej rękę.
– Walt Beamish, zajmuję się fałszerstwami i grafologią – odpowiedział i ruchem dłoni nakazał im, aby się zbliżyli. Syriusz praktycznie stanął za nim i pochylił się nad biurkiem. On, Katherina i Andy byli bardziej subtelni i stanęli po drugiej stronie. – Mam tutaj list, który dostała jedna z naszych ofiar kilka dni przed śmiercią. Nie jest podpisany i sprawdzam, czy pismo z listu zgadza się z pismem naszego podejrzanego.
– Świetne... Mogę? – zapytał Black, a Walt przesunął oba pergaminy, aby przyjaciel mógł się przyjrzeć.
– I? – zapytała Katherina pochylając się nad blatem, żeby też dostrzec pismo. James uśmiechnął się lekko i zerknął na Andy'ego. Westchnął cicho rozdrażniony, gdy zauważył, co właśnie robi kolega i zdzielił go dłonią w tył głowy, za to, że gapił się na tyłek Katheriny.
– Wydłubię ci oczy, stary! – zagroził mu cicho.
– To nie jest to samo pismo – stwierdził Black.
– Świetnie. A teraz? – Walt wyciągnął z teczki kolejną karteczkę i Katy znów się pochyliła nad biurkiem. James rzucił Andemu ostrzegawcze spojrzenie, ale chłopak na szczęście już nie patrzył na Parkes.
– Też nie – wyrwała się z odpowiedzią Katherina i Walt kiwnął głową.
– I tak przez cały dzień sprawdzasz czyjeś bazgroły? – spytał Andy, a Beamish kiwnął głową.
– Te bazgroły to czasami jedyne, co mamy. Moja pierwsza sprawa była takim przypadkiem. Zostałem wezwany do rozkładającego się trupa. Kobieta wisiała na strychu ze trzy tygodnie. Zostawiła po sobie jedynie list pożegnalny. Poinformowaliśmy rodzinę o jej śmierci i byli święcie przekonani, że nie mogłaby się zabić, bo przecież była taka szczęśliwa. Dostałem jej dziennik i dałem go wraz z listem staremu wyjadaczowi, Vance'owi. Wystarczyło mu niecałe pięć minut, żeby stwierdzić, że to było morderstwo upozorowane na samobójstwo – opowiadał Walt, a Syriusz przysunął sobie krzesło bliżej i usiadł. On i Katherina również usiedli i spojrzeli na niego wyczekująco. – Kluczem był dziennik. Vance'owi wystarczyły cztery notki z dziennika i list, by odkryć duże nieścisłości. Nasza ofiara była osobą, która myślała nad każdym zapisanym słowem. Praktycznie nic nie skreślała, starannie zapisywała swoje przemyślenia. Całkiem przyjemnie czytało się ten dziennik., bo było dosłownie, jak opowiadanie. Z kolei jej list pożegnalny był pełen krótkich zdań i urwanych myśli. Było kilka skreśleń. Sądząc po tym, co było w dzienniku, to jej list na pewno, nie wyglądałby tak chaotycznie.
– Pisała pod czyjeś dyktando – powiedział James, zastanawiając się, czy znaleziono mordercę.
– Kto zabił? – zapytała Katherina. Uśmiechnął się, bo znał już ten ton głosu. Parkes była mocno zaciekawiona.
– Były mąż – odpowiedział auror. – Powtarzam to każdemu w Biurze. Piszcie dzienniki lub pamiętniki, bo charakter pisma dużo o was mówi, i wtedy łatwiej mi sprawdzić, czy jakaś notka była pisana pod dyktando kogoś innego, albo czy ktoś przypadkiem nie sfałszował pisma.
– Zajmujesz się też fałszerstwem? – zapytał go James i chłopak zaśmiał się.
– Oczywiście, że tak. Potrafię podrobić pismo każdego pracownika Biura, ale tą umiejętność mogę wykorzystać jedynie w wyjątkowych sytuacjach – zapewnił ich. – Zazwyczaj to nudne zajęcie, ale zdarzają się perełki, które zapamiętam na bardzo długo. Z całą pewnością warto ślęczeć czasami nad czymś bezsensownym, żeby potem mieć sprawę, w której pismo to niesamowicie silny dowód. Niestety w dobie samopiszących piór jest to nieco utrudnione, dlatego...
– Zawsze miej przy sobie swoje pióro – dokończył razem z Katheriną i Syriuszem.
– To już wiecie. W końcu szkoła Pottera.
– Ale zasada Parkesa – rzuciła dumnie Katherina. Walt spojrzał na nią zdziwiony.
– Nasz dziadek był Niewymownym. To on odkrył, że samopiszące pióra zapamiętują charakter pisma i kilka osób to wykorzystało, żeby sfałszować dokumenty – wytłumaczył mu James.
– Widzicie... Grafologia to całkiem ciekawa sprawa. Wiecie też, że inaczej piszecie w różnych stanach emocjonalnych? – I zaczął opowiadać im o tym, że czasami da się poznać, czy ten kto pisał list był smutny, zdenerwowany, czy radosny na podstawie wielkości liter, ich kształtu czy odstępów między słowami.
Obiecał sobie, że po powrocie do Kwatery zerknie na listy od Lily i spróbuje określić samopoczucie Rudej w chwili pisania do niego.


Część 2


Prorok Niecodzienny

5 komentarzy:

  1. Przeczytałam, bardzo mi się spodobało <3 Coś więcej napiszę jutro/dziś (jak kto woli :P). A chciałam powiedzieć, że bardzo spodobało mi się to podzielenie rozdziału na pół, bo jednak łatwiej było mi przeczytać cały post, gdy był krótszy, a nie jakąś tam część i potem szukać, na czym to ja skończyłam ;) Także jestem na tak z tymi podziałami :D

    Ściskam mocno! :*

    Ciąg dalszy nastąpi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to od początku! :D

      Dzień dobry! :* (ach, jak ja kocham te moje czwartkowe poranne okienka..., w sam raz na kubek gorącej kawy i blogspota... <3)

      Bardzo dużo było o Remusie, co bardzo mi się spodobało (#teamLupin), a jednocześnie mi smutno, bo samego Remusa w roli głównej nie było, no i smutne rzeczy były opisywane :(
      Pragnę tutaj na wstępie poprosić o więcej Jane :D (Paula też).
      Nie wierzę w to, że to Remus jest szpiegiem, po prostu nie wierzę i już. Jest przyjacielem i można mu ufać! Amen.
      Musi się udać odnalezienie Lupina. Po prostu musi i już. Amen.
      Katherina strasznie mi się w tym rozdziale spodobała (ale to chyba nic nowego :P). Jest taka twarda, a jednocześnie wrażliwa i w ogóle taka, że ochy i achy. Moment, w którym się wściekała o to, że podejrzewają Remusa i o to, że powiedzieli wszem i wobec, iż jest wilkołakiem... Mistrzostwo. W ogóle cała Katherina to mistrzostwo :D
      Leven zarazem irytuje mnie tymi swoimi podejrzeniami, a jednocześnie mocno gościa szanuję za to, że właśnie jest taki bezpośredni, no i wyznaje zasadę Moody'ego #stałaczujność, więc myślę, że ta dociekliwość i podejrzliwość jest bardziej zaletą, choć niezwykle mocno wkurzającą. Swoją drogą, jestem bardzo ciekawa, czy Katherina zgodzi się pogrzebać troszkę w przeszłości i teraźniejszości Adalberta. Wiem, że to bardzo niegrzeczne, bycie wścibskim, ale ja bym się zgodziła, nawet jeśli nie z podejrzliwości, to z czystej ciekawości :D
      Jak już jesteśmy przy Katherinie, to jeszcze wspomnę, że Lars u mnie punktuje coraz bardziej. Jest w stosunku do niej taki opiekuńczy i kochany... Chciałabym ich więcej, bo póki co tak jakoś super mocno ich nie shippuję, ale już coraz bardziej. Jeśli ta ich relacja jest rzeczywiście taka, na jaką wygląda, to jest dużo dojrzalsza, niż relacja Katherina-William (i, o dziwo, nie mówię tego z przekąsem XD).
      No dobra, to lecimy z Jess :D
      Fragmenty z nią jak zwykle czytało się bardzo przyjemnie. Tekst Adalberta o tym, że plakat Torina (per Thotina syna Thraina syna Throra :D Zawsze chciałam napisać, z kim mi się ten gościu kojarzy XD) pomógł mu odkryć, kim tak naprawdę jest - mega :D Nie taki, żeby się zwijać ze śmiechu, ale parsknęłam, naprawdę :D
      Szkoda mi Jess, że musiała dowiedzieć się o Remusie z gazety, ale też wiem, że gdyby ktoś miał możliwość, z pewnością by ją powiadomił o zaginięciu chłopaka. Ale Madame Malkin pokazała klasę i cieszę się, że wypuściła ją do domu. No i Jess rozlewająca zupę... Ten fragment skrycie skradł moje serce, bo tak szczerze pokazał bezsilność Jess i reszty przyjaciół w związku z zaginięciem Remusa. Taka prosta scena... A naprawdę mnie poruszyła na swój sposób.
      Nonono... I jeszcze Ann, pojawiająca się znikąd, mówiąca nic konkretnego, a zarazem wiele znaczącego... Czekam na kontynuację wątku :D
      Ostatnia scena mi się spodobała. Lubię takie sceny :D Widać, że nie jest to opowiadanie tylko o ich prywatnych problemach i walce z Voldemortem, że jednak jest jeszcze jakaś szkoła, jakaś praca i tym podobne :D Lily podczas pisania do Jamesa z pewnością czuła się mocno zakochana :D To z pewnością :D Tutaj aż się prosi o prośbę, by było więcej Potterów, ale widziałam, że część druga właśnie od nich się zaczyna :D
      Także niedługo widzimy się pod częścią drugą!

      Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno! :*
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Cześć! :D
      Też się uzbroiłam w kubek kawy, żeby odpowiedzieć na komentarze :D
      Tak, tutaj główni bohaterowie dopiero się dowiadują o tym wszystkim i w sumie chciałam dać z prawie każdej perspektywy, co o tym sądzą. Jak widać, większość też jest #teamLupin, w końcu to ich przyjaciel.
      Niestety tutaj muszę Cię zasmucić, ale dopiero za jakieś 2-3 rozdziały coś ruszy w tej sprawie. Po drodze będzie jeszcze kilka rzeczy, więc Remus będzie w następnych rozdziałach (jego perspektywa), ale raczej też się nie ucieszysz.
      Uch, Jane i Paula raczej nie będzie dużo, z tego, co mi się wydaje, ale na pewno przy innych bohaterach będą się pojawiali. :)
      Z Katheriny robi się badass, ale to tylko dzięki Levenowi. Nieźle ją "wychowuje" i przygotowuje do bycia aurorem, i chyba lepiej nie mogła trafić. Jeżu, straszliwie się cieszę, że Katherina łapie u Ciebie teraz tyle plusów. :D Przydadzą jej się. :D
      Leven złapał dobry kontakt z Katheriną, jest starszy, ma doświadczenie i z niego korzysta. Teraz jest to dla Ciebie wkurzające, ale za jakiś czas wyjdzie na to, że jednak w kilku kwestiach miał rację (to będzie w 57 i obu 58, taak, zbliżamy się do odkrycia jednej z tajemnic Adalberta). :D
      Ale tak szczerze, to chyba jedna z moich ulubionych postaci męskich (chyba dlatego, że serio wyobrażam sobie Cavilla na jego miejscu, no i jest starszy, trochę ponury, na pierwszy rzut oka szorstki w obyciu i twardy. Facet z krwi i kości. :D)
      Katy dopiero się tym zajmie chyba w 57 tak już mocniej, bo w 56 to nie będzie widoczne, iż obserwuje jakoś Berta i Jess (niestety w 56 nie będę miała na to miejsca, żeby to opisać :P). Swoją drogą, to Katherina bardzo lubi wiedzieć i jest wścibska, ale jest jej to wybaczane, bo jednak według niej robi to dla dobra przyjaciół (tu chodzi o Jess). Przecież udało jej dowiedzieć (na 7 roku) kim był ojciec Williama, choć on o to nie prosił i nie chciał wiedzieć. Jak ona za coś się weźmie, to niestety nie ma zmiłuj. :D
      Lars po prostu wie jaki skarb ma przy sobie i wie już czego chce od życia. Traktuje ją jak najbardziej poważnie i cóż... :D :D :D
      Zdecydowanie ta relacja jest dojrzalsza, bo jednak przez te ponad półtora roku sporo się zmieniło. Katherina niby nadal ma w sobie jeszcze trochę tego buntu młodzieńczego, ale robi się coraz dojrzalsza. Chyba. :P
      Teraz Ci całkiem szczerze powiem, że żałuję, że Tobias właśnie nie ma na imię Torin :P Bo Torina chciałam nazwać Tormund (Zabójca Olbrzyma i Piorunowa Pięść :P). Bardzo tego żałuję :P Ale nie spodziewałam się, że jego wątek tak przypadnie mi i Wam do gustu. :P Swoją drogą, uwielbiam jakieś takie imiona "z duszą i historią" :D
      Adalbert żartował sobie, bo jak to z nim jest odkrył przez kogoś innego (jego pierwsza miłość to pierwszy chłopak Jess :P).
      Och, Cay trochę się nie zgrało w czasie trening z Torinem i wiadomości od Charlusa (o Lupinie). Madame Malkin jeszcze nieraz pokaże jaka jest cudowna, chociaż wtedy wydaje mi się, że jej zachowanie nie zostanie zauważone, bo jednak główna sytuacja przyćmi poboczne wątki. :P
      Tutaj Jess niestety pokazuje, że faktycznie jak dzieje się coś złego, to po prostu nie do końca sobie radzi. Jednak do Remusa czuła mocne zauroczenie i cała ta sprawa naprawdę ją boli, chociaż nie do końca to widać.
      Myślę, że rozwinięcie akcji z Ann Ci się spodoba. Mi się bardzo to podoba i aż mnie palce świerzbią, żeby napisać coś więcej, ale skończę 56 i w 57 i chyba 58 będzie ciut więcej z Ann.
      Ostatnia scena, wbrew pozorom nie jest "upychaczem".
      Mam jakąś swoją wizję Biura Aurorów i chciałabym przybliżyć każdy z działów, ale nie wiem jak to wyjdzie. :P Myślę, że więcej z BA będzie od września 1980 r., ale tego też nie jestem taka pewna. Postaram się. :D
      Więcej Jane, Więcej Potterów! Pani! Niedługo rozdziały będę dzieliła na 3 części, a nie 2 :P
      Do zobaczenia pod cz. 2!
      Buziaki! :*

      Usuń
  2. Perspektywa Jane na początku mnie zaskoczyła, niby wiem, że masz taką bohaterkę, wiem co się u niej dzieje, ale świat widziany jej oczami jest tutaj tak rzadko, że nie przywykłam do niego. Natomiast bardzo fajnie, że dotyczył Remusa, widać, że zaczyna robić się poważnie i mam nadzieję, że odpowiedź na pytanie Jane będzie brzmiała: tak, uda się.
    Perspektywa Jess jak zwykle dobra, trochę uszczypliwa, trochę żartobliwa, wypisz wymaluj Jess. Fajnie się czyta te fragmenty z treningów, można sobie to wyobrażać i zastanawiać się czy własnie tak by było :D. Natomiast już sam wątek z tym jak się dowiaduje o zaginięciu Lupina rozwiał moje wcześniejsze wątpliwości. Jakoś tak nie ogarnęłam, że to że jej nie ma w Zakoie oznacza, że nie wie co się dzieje i trochę zdziwiona byłam, że ot tak zajęła się swoimi sprawami i miała wywalone na Remusa. Dopiero po przeczytaniu artykułu zrozumiałam, ten ciąg przyczynowo skutkowy: nie ma jej na zebraniu -> nie wie co się wydarzyło :D.
    To że podejrzewają Remusa o zdradę, to jest jakieś mocne przegięcie. Kto jak kto, ale on by nie wydał nikogo! I mam nadzieję, że nie uwierzą w te brednie, że Lupin mógłby dołączyć do wilkołaków, bo... to by znaczyło, że ich przyjaźń nie jest nic warta, i że w ogóle go nie znają. Nawet miłość nie byłaby w stanie go tak zmienić i przyłączyć się do czegoś, co totalnie go rozwala, kłóci się z jego światopoglądem i co powoduje, że on sam nie do końca siebie akceptuje jako człowieka. Nie i już!
    Brawo Katy! Co prawda liczyłam na jakąś większą ekspresję, ale niech już będzie, chociaż jakoś zareagowała :P. Mam mieszane uczucia co do tego, że powiedzieli wszystkim o jego wilkołactwie. Z jednej strony rozumiem, że chcieli ostrzec innych, ale z drugiej wkurza mnie to, że rzucają oskarżeniami, które nie są potwierdzone, że to tylko poszlaki, chyba tak się nie robi... Poza tym nawet jeśli podejrzewają go naprawdę o bycie zdrajcą, to jednak nie musieli wydawać od razu jego futerkowego problemu. Społeczeństwo działa tak, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Sama informacja o tym, że może być zdrajcą jest wystarczająca.
    Larsa to ja nie lubię, bo ja dalej ślepo wierzę w to, że Will nie mógł być tak po prostu dupkiem, i że ta dwójka jeszcze będzie razem, ale muszę oddać tutaj pałkarzowi należny szacunek i powiedzieć, że ładnie ją uspokoił i opisał to jak ważna jest dla swoich przyjaciół, i że zawsze będzie częścią ich życia. Szanuję, chociaż nie lubię.
    Ciekawe co takiego zrobił Adalbert Jessice, że Ann rzuciła takim tekstem...

    Ślę uściski,
    Panna Czarownica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D
      Tak, Jane jest rzadko, ale to tylko dlatego, że stara się nie mieszać, nie plotkować, działać tak jak jej każą (co akurat daje świetne efekty) i ogólnie nie wyróżniać się z tłumu. :D
      Tutaj akurat miała kilka dodatkowych informacji, bo chyba jako jedyna z przyjaciół odbyła z nim poważną rozmowę w cztery oczy przed jego zniknięciem. Chciałabym Ci napisać, że Jane będzie więcej, ale niestety coś jej wypadnie i będzie trochę odsunięta od tego, co się będzie działo w przyszłych rozdziałach.

      Niestety tu jest to, co pisałam wyżej Adzie, że tutaj trening Jess i spotkanie z Charlusem niefortunnie zgrały się w czasie. Myślała, że zdąży (bo spotkanie z Potterem miało być wcześniej), ale jednak się nie udało. Na szczęście Charlus tam wiedział, czemu jej nie ma, co nie odbije się jej czkawką. No i wtedy to spotkanie miało być w innym celu (mieli byc tylko przyjaciele Remusa), ale odnaleziono to ciało, więc zmienił się charakter tego wszystkiego.

      Ty wiesz, że to przegięcie, oni też, ale dowództwo ma sporo wątpliwości i wiedzą ciut więcej o poczynaniach Remusa w związku z misją. Z ich strony wygląda na to, że to raczej Lupin.

      Hahaha :D Bawi mnie to ile może ujść Katherinie na sucho w jej zachowaniu. :D Miała zabić Moody'ego czy Charlusa? O taką ekspresję Ci chodzi? :D
      Tutaj zdradzę, że informacja o jego wilkołactwie, to też mały "test" dla Zakonu, czy ta informacja wycieknie poza zebranie, czy nie. Moody też podejrzewa, że faktycznie ataki mogą być na członków Zakonu i lepiej podjąć dodatkowe środki ostrożności niż nie mówić nic. No i tak jak powiedział Leven: nie zawsze robią coś, co chce większość (a większość nie chciała ujawniać tego, że Lupin jest wilkołakiem).
      Wydaje mi się, że to "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz" działa tylko w społeczeństwie, gdzie co chwilę nikt nie jest porywany, zabijany, czy atakowany.
      Pomyśl, jakby u Ciebie w okolicy grasował seryjny morderca, to chciałabyś wiedzieć, że takie wydarzenia mają miejsce?
      Bo jednak wataha do której "przyłączył się" Remus nieźle się rozszalała. Moody ufa niewielu osobom, tak całkowicie. Nie zna Remusa, tak dobrze jak jego przyjaciele i podchodzi do całej sprawy czysto racjonalnie. :)
      No i tutaj też w tej sytuacji nawiązuję trochę do kanonu. W trzeciej części we Wrzeszczącej Chacie z kontekstu tam wyszło, że nie powiedzieli Remusowi o zamianie (że to Peter będzie Strażnikiem), bo myśleli, iż był szpiegiem. :)

      Oesu... Pani, plz. Daj żyć po swojemu Katherinie i nie wspominaj o Williamie, bo czuję jak mi się krew gotuje w żyłach. :D Chyba napiszę scenę, gdzie obdziera dzieci i koty ze skóry. Może wtedy wreszcie go nie będziesz lubiła. :P
      Lars to kolejny opis faceta, którego "chciałabym mieć". Nie bagatelizuje jej "pierdzielenia", tylko wysłuchuje i nie komentuje tego "przesadzasz", a cierpliwie odpowiada, jak on to widzi i daje jej motywacyjnego kopa. :D
      Nie no. Czuję, że przez kilka następnych rozdziałów postacie męskie (te, które tworzą związki) będą mieć same idealne cechy :D

      Co Adalbert zrobił Jess?
      Tu chodzi o tę akcję z ich rozstaniem i to co było później. Ann i Jess mieszkały wcześniej, ale jakoś się nie przyjaźniły wtedy. Dopiero po tym jak Bert opuścił Hogwart zaczęły się przyjaźnić, a jednak Ann wie jak to rozstanie wpłynęło na Cay (dręczenie uczniów, w tym Mary). Ann po prostu wie, jak wtedy Jess była zraniona i jest zdziwiona, że zdołała mu wybaczyć taką rozsypkę. Jednak Winsborn wyrządziła jej mniej cierpienia i szkód swoim zachowaniem.

      Buziaki! :*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic