Ku uciesze Jamesa nie
czekali do następnego dnia, aby sprawdzić czy faktycznie Remus jest
przetrzymywany u Lestrange'ów.
To było oczywiste, że
zarówno on, jak i Syriusz oraz Katherina postanowią, że od razu teleportują się
w miejsce, gdzie zegarki złapałyby między sobą połączenie.
O ile Remus nadal był
w jego posiadaniu.
Kłopoty zaczęła
sprawiać Jessica, która wykłócała się z nimi, że też powinna w tym
uczestniczyć.
– Idę z wami –
postanowiła, zrywając się na równe nogi. Potter spojrzał na Lily, jak na
ostatnią miotłę ratunku. Wiedział, że obecnie ani on, ani Katherina nie mogą
liczyć na to, że Cay ich posłucha. Nie po tym jak na nią wcześniej napadli, gdy
się okazało, że Adalbert jest synem Greengrassa.
– To może być
niebezpieczne – powiedziała spokojnie Lily i James odetchnął z ulgą, bo żona
zrozumiała jego spojrzenie.
– W nosie to mam –
odpowiedziała butnie Jess i spojrzała na nich wyczekująco, gdy nikt się nie
poruszył. – Idziecie?
– Byłoby lepiej,
gdybyś została – powiedział Syriusz, podchodząc do niej blisko. James
zmarszczył brwi, gdy Łapa ujął jej twarz w dłonie i zmusił do kontaktu
wzrokowego. – Damy ci jedno z naszych lusterek i będziemy w ciągłym kontakcie.
Jeśli coś pójdzie nie tak, to na twojej głowie będzie wezwanie posiłków.
– Lily może to zrobić
– zaproponowała Szkotka
– Lily jest w ciąży –
przypomniał jej James.
– Lily nie jest
śmiertelnie chora – zripostowała Jessica.
– Lily tu jest –
mruknęła, całkiem głośno, Ruda.
– Jess, proszę cię,
zostań – poprosił Łapa i po dłuższej chwili ciszy, Cay kiwnęła głową, ale
wyglądała na bardzo niezadowoloną, a kiedy Syriusz puścił jej twarz, James
mógłby przysiąc, że dostrzegł łzy w jej oczach, ale szybko odwróciła się od
nich.
– Gdzie to lusterko? –
zapytała kilka sekund później, z powrotem stając do nich przodem. James podał
jej magiczny przedmiot i uśmiechnął się delikatnie. – Jak tylko dotrzecie na
miejsce, to nawiążecie kontakt.
– Oczywiście – obiecał
Syriusz, ściskając jej ramię.
Dochodziła prawie
dwudziesta druga, gdy teleportowali się do Saint Harmon w Walii. Wylądowali na
jakimś pastwisku, a gęsta mgła ograniczała pole widzenia.
– Gdzie jesteśmy? –
zapytała Katherina. – Próbujemy tutaj?
– Nie – odpowiedział
od razu Syriusz i ruszył przed siebie. – Wejdziemy do kościoła i spróbujemy
stamtąd.
Razem z Katheriną
ruszył za przyjacielem. Nie odzywali się do siebie, był pewny, że wszyscy są
skupieni i czujni.
W niecałe pięć minut
dotarli przed kościół. Przeszli przez niewielki murek i poczuł ciarki na widok
cmentarza przed świątynią.
Syriusz za pomocą
swojego scyzoryka otworzył drzwi i po chwili byli w środku. Katherina od razu
zabrała się za rzucanie podstawowych zaklęć wyciszających.
– Gotowi? – zapytał
szeptem James.
– Poczekaj –
powiedziała Katy i wymamrotała pod nosem formułę zaklęcia. – Rzuciłam zwodzące.
Oddaliła się o kilka
kroków i kolejny raz machnęła różdżką, a świece na żyrandolu zapaliły się,
dając nieco światła.
– Jess? – zapytał
Syriusz w stronę wyciągniętego lusterka.
– Co tak długo? –
zapytała Cay z drugiej strony.
– Szukaliśmy w miarę
spokojnego miejsca – odpowiedział jej i dziewczyna nic już nie powiedziała. –
Próbuj James.
– Już się robi –
mruknął i zaczął regulować pokrętłem zegarka tak, aby wskazówką najechać na
liczbę, przy której wygrawerowane było "RL".
– I? – Usłyszał szept
Katheriny. Pokręcił głową, bo nic się nie działo. Wcisnął pokrętło i spróbował
jeszcze jeden raz.
Przełknął głośno ślinę
i przygryzł wargę w myślach błagając, żeby się udało.
Sapnął, gdy tarcza
zegarka nagle zrobiła się czarna.
– Luniaczku, to ty? –
zapytał drżącym głosem. Katy i Syriusz momentalnie znaleźli się przy nim i
patrzyli z wyczekiwaniem na jego rękę.
Po drugiej stronie
była cisza.
– I? – Tym razem
usłyszał ledwo słyszalny głos Jess.
Otworzył usta i poczuł
napływające do oczu łzy, gdy z zegarka rozległ się głośny płacz.
– Remusie? To ty? –
zapytał Black, szarpiąc jego dłoń tak, żeby spojrzeć na zegarek. – Remusie?!
Z drugiej strony nadal
dobiegało łkanie, które powoli stawało się coraz głośniejsze.
– Merlinie –
wyszeptała Katherina. James spojrzał na kuzynkę i nie zdziwił się, że dostrzegł
łzy na jej policzkach.
Sam poryczał się jak
dziecko.
– Merlinie, to on? –
Usłyszał pytanie, które zadała Jess. Nikt jej nie odpowiedział.
– Spokojnie stary,
wiemy gdzie jesteś, ale musisz nam odpowiedzieć na kilka pytań – zaczął Syriusz
uspokajającym tonem. James patrzył na Łapę, który jakimś cudem jakoś się
trzymał. – Spokojnie, Remusie. Wdech i wydech... Powoli, stary...
Mówił cicho i
spokojnie, i nim się zorientował, to sam podążał za instrukcjami Syriusza.
Po kilku minutach
łkanie nie ustało, ale zdecydowanie się uspokoiło.
– Remusie, to na pewno
ty? – zapytał Black.
– Tak, Łapo –
odpowiedział im charczący głos, ale James dosłyszał, że należy on do Lupina.
–Jesteś u
Lestrange'ów? –zadał kolejne pytanie.
– Tak. – Usłyszeli
drżący głos, jakby pozbawiony sił.
– Wytrzymasz jeszcze
trochę? – spytał Syriusz i na końcu tego pytania głos mu się zawahał.
– Ta... – wysapał
Remus, jakby majaczył. – Magia krwi.
– Remusie? – Katherina
stanęła obok Syriusza i zaczęła powtarzać imię przyjaciela, ale tarcza zegarka
zrobiła się srebrna.
*******
Syriuszowi nie
podobało się to, że musieli czekać prawie do południa, żeby powiedzieć o ich
odkryciu komuś, kto ma od nich więcej oleju w głowie. Gdyby nie to, że Remus
był przetrzymywany u Bellatriks, to zapewne jeszcze wczoraj on, James i
Katherina, spróbowaliby się zbliżyć do Lupina. Choćby po to, żeby zobaczyć
jakie byłyby ewentualne zabezpieczenia jego więzienia.
Ale byli w tej nieco
komfortowej sytuacji, że co nieco wiedział o domu Lestrange'ów i głupotą byłoby
porwanie się na ich posiadłość. Nie we trójkę.
Dlatego czekali, już w
gabinecie, na ojca Jamesa i Moody'ego. Rogacz kilka godzin wcześniej powiedział
matce o tym czego się dowiedzieli, bo mieli nadzieję, że Potter pewne sprawy
przyspieszy, ale po tym czasie Syriusz powoli utwierdzał się w przekonaniu, że
jednak nic to nie dało, bo czekali za długo.
Gwałtownie odwrócił
głowę w kierunku drzwi, gdy te otworzyły się i do środka wszedł Charlus, Moody,
Paul i Dorea.
– Siadać – warknął na
nich Moody, gdy we trójkę zerwali się na równe nogi. – Czy nie wyraziłem się
jasno, co do tego, że mieliście nie wściubiać swoich nosów i dać nam działać?
– Właściwie, to nic
takiego nie powiedziałeś – odpowiedział Syriusz. Już wcześniej uzgodnił z
Katheriną i Jamesem, że on będzie tym od pyskowania. – Daliśmy wam działać.
Przypadkiem odkryliśmy, gdzie jest Remus.
– Przypadkiem, Black?
– zapytał Alastor takim tonem, że zjeżyły mu się włoski na karku. – Przypadkiem
olałeś kurs, napisałeś testament i odciąłeś swojego młodszego brata od fortuny,
by następnie kilka godzin później przepisać na niego cały majątek?!
– Coś ty zrobił?! –
Rogacz spojrzał na niego jak na wariata, a on wzruszył ramieniem i poczuł
delikatne ciepło na policzkach.
– Nie cały majątek...
Tą część po rodzicach – sprostował cicho. – Mam prawo do wzięcia wolnego dnia i
skorzystałem z niego. Wykorzystałem to w pewnym celu i go osiągnąłem.
Zbadaliśmy na jaką odległość działają zegarki, później dowiedzieliśmy się,
gdzie przetrzymywany jest Remus i spróbowaliśmy się z nim skontaktować.
Zrobiliśmy to, żeby nie zawracać wam głowy pogłoskami. Remus żyje i jest
przetrzymywany u Lestrange'ów, takie są fakty.
– Teraz, kiedy już to
wiemy możemy spróbować go odbić – powiedziała Katherina, gdy on skończył mówić.
W głosie przyjaciółki bez problemu dosłyszał duże pokłady nadziei.
– Możemy spróbować? –
powtórzył drwiąco Moody.
– Uspokójmy się –
zaproponował nagle Charlus i Syriusz w myślach podziękował mu za wtrącenie się.
Był jedyną osobą w gabinecie na którą Alastor by nie warknął.
Był przekonany, że
Moody i Potter nieraz się kłócą, gdy mają odmienne zdania, ale nie robili tego
przy publiczności.
– Postąpiliście bardzo
nieodpowiedzialnie, kontaktując się z Remusem. Zacznijmy od tego, że ktoś może
się pod niego podszywać... James, daj mi skończyć – Charlus podniósł rękę, gdy
Rogacz otworzył usta, aby coś powiedzieć. Łapa patrzył wyczekująco na ojca
przyjaciela, aż ten znów zacznie mówić. – Syriuszu, twój brat mógł cię zwieść
na manowce. Dał ci informację, która albo brzmi prawdopodobnie, albo jest
pułapką...
– Albo jest prawdą –
wtrąciła cicho Katherina.
–Albo jest prawdą... –
powtórzył za nią Charlus.
– Sprawdźcie to. Damy
wam jeden z naszych zegarków i powiemy gdzie byliśmy. Wy nawiążcie z nim
kontakt i wtedy zdecydujcie co dalej. My... My jesteśmy pewni, że to on –
powiedziała Parkes drżącym z emocji głosem. – On cierpi... Trzymają go przy
życiu tylko dla Greybacka... Proszę, wujku...
– Litości – mruknął
Moody, odwracając twarz w stronę okna.
– Alastorze? –
zwróciła się do niego Dorea po chwili ciszy. Chyba wszyscy patrzyli na szefa
Biura Aurorów wyczekująco.
– Biorę ze sobą
Blacka. Charlusie, teleportujesz się po Prewettów. Pewnie już śpią po nocce.
Ty, Dorea, Paul i bliźniacy mają być w gotowości. To może być pułapka. Black
bierzesz dwa zegarki i lusterko. Jak coś pójdzie nie tak, to od razu kontaktujesz się z Jamesem. Rozumiemy
się? – zapytał, wstając od biurka.
– Tak! – potwierdzili
praktycznie jednocześnie.
– Za dwadzieścia minut
wszyscy mają być na miejscu – zarządził, kierując się do drzwi. – I nikomu ani
słowa!
*******
– Jaki zasięg mają te
zegarki? – zapytał go Moody i Syriusz zorientował się, że auror jeszcze tego
nie wie.
– Ponad 8 mil –
odpowiedział i zatrzymał się na schodach, żeby na niego poczekać. –
Teleportowaliśmy się do Saint Hampton, według mapy to prawie 8 mil od ich
dworu.
– 8 mil? – parsknął
Moody. – Macie szczęście. Najczęściej zaklęcia wykrywające teleportację...
– ...obejmują zasięg
pięciu mil, w przypadku małego zagęszczenia czarodziejów na danym terenie.
Jeśli mieszkają tam inni czarodzieje, to jeżeli mają zaklęcia wykrywające
teleportację, to na mniejszym obszarze – przerwał aurorowi i uśmiechnął się
lekko pod nosem, gdy auror nie odezwał się do niego przez resztę drogi do
bramy.
Teleportowali się
łącznie na skraj zagajnika. Moody miał już wyciągniętą różdżkę i Syriusz
domyślił się, że rzuca zaklęcia zwodzące.
– Działaj, Black –
powiedział do niego, gdy już skończył. Wyciągnął zegarek z kieszeni kurtki i
zaczął ustawiać pokrętła tak, aby ustawione były na inicjałach Remusa.
Zrobił głęboki wdech i
uważnie przypatrywał się złotej tarczy zegarka. Serce biło mu mocno i szybko,
gdy po chwili nic się nie zadziało.
– Nie odpowiada –
wyszeptał, czując narastającą panikę, że Moody oleje temat i nakaże odwrót.
– Spróbuj jeszcze raz
– nakazał auror, a on wykonał polecenie, ale nadal nic się nie stało.
Syriusz spojrzał na
Alastora, który rozglądał się po zagajniku, więc spróbował jeszcze kolejny raz.
– Wczoraj odpowiedział
dopiero za drugim czy trzecim razem – oznajmił, wpatrując się wyczekująco w
zegarek.
– To poczekamy –
zadecydował Moody i Syriusz odetchnął z ulgą. – Skontaktuj się z Potterem.
– Jasne! –
odpowiedział z entuzjazmem i wyciągnął dwukierunkowe lusterko. – Rogaczu?
– Tak, Łapo? – odezwał
się James i auror przechwycił magiczny przedmiot.
– Lupin nie
odpowiedział. Poczekamy tu jeszcze trochę. Masz siedzieć na tyłku i w razie
czego odpowiedzieć – warknął do lusterka i gdy James odpowiedział Alastor oddał
mu jego własność. Black chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przyjaciela już nie
było. – Spróbuj jeszcze raz, Black.
I spróbował, ale nadal
jego wezwanie pozostało bez odpowiedzi.
Nie wiedział co ze
sobą zrobić, czy stać jakby nogi wrosły mu w ziemię, czy usiąść, tak jak zrobił
to Moody.
Postanowił, że będzie
stał oparty o drzewo.
Czuł na sobie wzrok
aurora i po chwili spojrzał na niego.
– To z twoim bratem
było głupie – zaczął Moody, a Syriusz zacisnął usta. – Ale mam nadzieję, że
skuteczne.
– Nawiązaliśmy z nim
kontakt – powtórzył już niewiadomo który raz i ponownie spróbował skontaktować
się z Remusem za pomocą zegarka, ale znów się nie udało.
– Nieźle z tym
namieszałeś. Pewnie niedługo wymsknie mi się, że jednak nie odciąłeś się od
rodziny – kontynuował Alastor, a on przekręcił oczyma. Ostatnie o czym od
miesięcy myślał było to, aby odstawiać szopkę przed potencjalnym zdrajcą. – Ale
następnym razem poinformuj mnie jakoś, co zamierzasz. To śmierciożerca, Black.
Dwa razy ci się udało, ale za trzecim razem możesz natknąć się na jego koleżków
i może nie wyjdziesz z tego cało.
– Zawsze spadam na cztery
łapy – odezwał się w końcu i utkwił w nim wzrok. – Nie zabiliby mnie. Jestem
dla nich za cenny. Regulus może być w posiadaniu majątku po rodzicach i może
działać u boku Voledmorta, ale nadal jest moim młodszym bratem. I oni o tym
pamiętają. Dopóki nie mam żony o nieczystej krwi, to kumanie się z Zakonem
staje się wybaczalne, Moody.
– To, że jesteś
najstarszy nic nie znaczy, Black –powiedział auror, a on parsknął krótkim,
nieprzyjemnym śmiechem.
– To, że twój dziadek
sprzątał stajnie u Greengrassa nie oznacza, że stałeś się znawcą szlachetnych
rodów – odpysknął mu i skupił się znów na zegarku. Nadal Lupin nie
odpowiedział.
– Czasy szybko się
zmieniają. – Usłyszał Moody'ego, który nie brzmiał na urażonego jego niezbyt
przyjemnym komentarzem.
– A czystokrwiste rody
czarodziejów wręcz przeciwnie. Tradycja ponad prawo – wyrecytował cytat, którym
raczył go ojciec i poczuł niewielkie szczypanie na żebrach, w miejscu, gdzie
miał blizny.
Spuścił wzrok, bo
Alastor mu nie odpowiedział, tylko gapił się na niego z jeszcze większą
intensywnością.
Zapadła niezręczna
cisza i zaczął próbować nawiązać kontakt z Remusem. Raz za razem próbował,
czując narastająca frustrację.
Sapnął, prawie
upuszczając zegarek na ziemię, gdy tarcza zrobiła się czarna.
– Lunatyku? – zapytał,
drżącym głosem. Spojrzał na Moody'ego, który szybko podniósł się ze swojego
miejsca i podszedł do niego. – Luniaczku, to ty?
– Tak, Łapo – Usłyszał
i odetchnął z ulgą, słysząc zachrypnięty głos, zupełnie niepodobny do głosu
Lupina sprzed kilku miesięcy.
– Jest ze mną... –
zaczął.
– Smok – odpowiedział
Moody nieco zmienionym tonem głosu. – Podaj hasło, które ustaliłeś z Feniksem.
– Czekolada... – Ledwo
dosłyszeli, co powiedział. Syriusz spojrzał na aurora, który pokręcił głową. –
Czekolada Cadbury...
– Wytrzymaj, Remusie.
– Syriuszowi podskoczyło serce z radości, gdy doszło do niego to, co powiedział
Alastor. – Wytrzymaj jeszcze chwilę.
*******
– Co tak długo?! –
zapytała Katherina, gdy tylko wybiegła przed Kwaterę Główną. Od prawie godziny
obserwowała z ganku, czy Syriusz i Moody wracają.
– Nie... – Syriusz
zaczął jej odpowiadać, ale szef Biura Aurorów warknął na niego. Parkes
przeniosła wzrok na aurora, a ten pokręcił głową. Nie wiedziała czy ze
zniecierpliwienia, czy żeby dać jej do zrozumienia, że jej nie odpowie.
– Cay i McSweeney są?
– spytał Moody, przyśpieszając kroku.
– Tak...
– Pettigrew?
– Też... –
odpowiedziała i chciała coś dodać, ale nie dane jej było.
– A Parkesowie? –
dopytał, a ona prawie jęknęła.
– Wszyscy są. Zebrali
się w gabinecie... – pisnęła, gdy prawie wpadła na plecy Alastora, gdy ten
gwałtownie się zatrzymał i wyciągnął różdżkę. Obejrzał się na nich i zacisnął
wargi.
– Idźcie do nich,
zaraz dołączę – powiedział. Katherina spojrzała na Syriusza, który gestem ręki
wskazał schody, jakby mówił "panie przodem". – Masz nic nie mówić,
Black.
– Jasne, szefie! –
odpowiedział Syriusz i ruszył za nią. Do gabinetu szli w milczeniu.
Jedyne o czym chciała
teraz rozmawiać, to była sprawa Remusa, a Syriusz niestety nie mógł jej o
niczym powiedzieć.
Ale wierzyła, że
jeszcze chwila i wiele się wyjaśni.
– Nie może nic
powiedzieć – powiedziała jak tylko otworzyła drzwi i weszła do gabinetu. James
zerwał się z miejsca, ale po chwili usiadł.
Katherina zajęła miejsce
między ojcem a Paulem i patrzyła wyczekująco na Syriusza, który stał przy
drzwiach. Widziała, że nie wie co ma ze sobą zrobić. Wyglądał na skupionego,
ale dostrzegła też małe oznaki zdenerwowania. Jego klatka piersiowa unosiła się
od głęboko branych, częstych wdechów.
Drgnęła, gdy drzwi do
gabinetu otworzyły się i szybkim krokiem wszedł Moody.
– To Lupin –
powiedział, gdy już usiadł przy biurku. Wyrwało jej się sapnięcie, bo poczuła
ulgę. Spojrzała na swoją dłoń, gdy ojciec ją ścisnął i uśmiechnęła się do niego
przez łzy.
– Dumbledore... –
zaczęła jej ciocia.
– Wysłałem do niego
wiadomość, żeby był wcześniej – przerwał jej Moody i wyciągnął z szuflady
biurka pergamin. – Ale nie wiadomo jak długo zejdzie mu w Ministerstwie.
– Co to znaczy? –
zapytała szeptem ojca, bo wyczuła jakiś podtekst w głosie Moody'ego, a ciocia
nie kontynuowała.
– Profesorowi może się
nie udać dotrzeć tu wcześniej – odpowiedział jej ojciec, a ona powstrzymała się
przed wywróceniem oczyma i zrobieniem miny. Tego akurat sama się domyśliła.
Bardziej była ciekawa, co Dumbledore robi w sobotę w Ministerstwie.
Znów zapadła cisza,
przerywana skrobaniem pióra po pergaminie. Po chwili Moody skończył coś pisać i
przyłożył do pergaminu różdżkę.
– Podpiszcie to –
powiedział i podał pergamin razem z piórem Dorei, która rzuciła okiem na
pergamin i bez słowa podpisała go.
– Co to? – zapytał
Syriusz.
– Klauzula milczenia,
Black – warknął Alastor. – Wszystko ma zostać między nami, a jeśli komuś zachce
się plotek, to odczuje to na własnym zdrowiu, może nawet życiu.
– On chyba żartuje. –
Usłyszała cichy, ale wyraźnie słyszalny głos Jess. Moody odwrócił twarz w jej
stronę i Katherina była pewna, że zmierzył Cay mrożącym wzrokiem, bo ta
zaczerwieniła się, ale nie spuściła wzroku.
– Sprawa jest
delikatna, Cay – powiedział, o dziwo, spokojnym tonem głosu. – To ja będę
decydował komu i co mówić.
– Ale... – zaczął
James, ale przerwał zapewne widząc minę aurora.
– Nie możemy
powiedzieć nikomu więcej. Między sobą możecie rozmawiać – powiedział Charlus i
podał pergamin synowi.
– Nie ufacie nam? –
zapytał Syriusz.
– Podpisz to... –
odezwała się do niego. – Tu chodzi o Remusa.
Ucieszyła się, że nic
nie odpowiedział, bo więcej argumentów nie miała chociaż próbowała zrozumieć
Moody'ego. W końcu od miesięcy z Zakonu wypływały informację. Wierzyła, że
Alastor chce obniżyć ryzyko kolejnego wycieku.
– Wszyscy? – zapytał,
gdy Dorea podała mu pergamin. Katherina, tak jak i niektórzy, odpowiedziała
mruknięciem. Auror spojrzał na pergamin i kiwnął głową.
– Mieliście cholerną
rację. Jest u Lestrange'ów – powiedział i wstał z fotela. – Razem z
Dumbledore'em będziemy myśleli co dalej...
– Jak to, co dalej? –
oburzył się James i spojrzał na nią, jakby szukając poparcia.
– Będziecie... –
zaczęła formułować pytanie.
– Będziemy chcieli go
odbić – odpowiedział im i ukryła twarz w dłoniach, gdy poczuła napływające łzy
i wiedziała, że jest ich tak dużo, że na pewno się rozpłacze. – Jak tylko
pojawi się Dumbledore, to będziemy szukali najlepszego planu.
– Chcę brać w tym udział
– powiedział Syriusz i była wręcz zdziwiona, że powiedział to, jakby decyzja o
tym została już podjęta.
– Ja też! –
odpowiedziała bez zastanowienia, jednocześnie z Jamesem.
– Ja też. – Odwróciła
głowę w kierunku Jessiki.
– Jess... – zaczął
Adalbert, a Szkotka pokręciła głową.
– Jestem mu to winna,
Bertie – powiedziała cicho i spuściła wzrok. Wymieniła z Syriuszem szybkie
spojrzenia, gdy dostrzegła kapiące na podłogę łzy Jess.
– Póki co, zostawmy
ten temat – wtrąciła Dorea. – Nie ma żadnego planu.
– Ale będę miał waszą
trójkę na uwadze – odpowiedział Moody i Katherina poczuła dziwną niezręczność,
przy tym jak zaakcentował "waszą trójkę". Zerknęła na Jess, której
spuszczoną twarz zasłaniały włosy. Co chwila na podłogę kapały jej łzy.
Parkes przygryzła wargę,
czując kłucie w sercu, bo domyśliła się, jak się czuje jej... przyjaciółka?
Ale nie odezwała się
ani jednym słowem.
– A zaraz zajmiemy się
ponownymi przesłuchaniami – zadecydował Moody. – Tak samo po zebraniu, bo za
dużo jest w tej sprawie nieścisłości.
*******
Powietrze było tak
gęste od nerwów, że można je było kroić nożem.
Tobias zjawił się w
Kwaterze Głównej kilka minut przed zebraniem, ale i tak w środku było już wielu
członków, którzy pojawiali się regularnie, chociaż dostrzegł też kilka twarzy, które
tylko czasami bywały na zebraniach.
Domownicy stali w
kącie salonu i właśnie tam dostrzegł Mundungusa Fletchera, i odetchnął z ulgą,
bo ostatnio miał wrażenie, że Dung zapomniał o umowie między nim a Moodym, bo
ten złodziejaszek handlował nielegalnym towarem. I to w biały dzień. Na
Pokątnej.
Leven podszedł do
Edgara i przywitał się z nim. Przyjaciel wyglądał na zmęczonego, co go
cieszyło, bo sam czuł narastający ból głowy.
– Cecile zaprasza na
obiad – powiedział Bones, a on skrzywił się.
– Już obiecałem mamie,
że się pojawię – odpowiedział. – W sumie, to po zebraniu zbieram się do nich,
żeby w spokoju odespać ten tydzień...
Umilkł, gdy inni też
przestali mówić i przeniósł wzrok na wejście do salonu.
Zdziwił się, widząc,
że razem z Moodym wchodzi Dumbledore.
Spojrzał na Edgara i
uniósł brwi w niemym pytaniu, a przyjaciel jedynie wzruszył ramionami.
Zmrużył oczy,
dostrzegając jak Katherina i Syriusz zaczęli żywiołowo szeptać, a Mundungus
poruszył się niespokojnie.
– Witam, moi drodzy! –
dyrektor Hogwartu powitał się, uśmiechając się uprzejmie. – Cieszę się, że od
ostatniego czasu jak tu byłem, jest nas więcej... Dziękuję za wasze zaufanie,
poświęcenie i zaangażowanie w sprawę, chociaż ostatnio nie widać, żeby nasze
działania odnosiły skutek. Potrzeba czasu na efekty i mam nadzieję, że wkrótce
je ujrzymy. Ale o tym może powiesz ty, Alastorze?
– Jak wiecie nadal
pracujemy nad sprawą Lupina i to głównie jego będzie dotyczyło to spotkanie. W
kuchni siedzi Charlus, Dorea w Jadalni, a Robert w gabinecie. Enid, proszę cię,
żebyś szła do Dorei – Moody zwrócił się do pani Longbottom, ale ta nie ruszyła
się z miejsca. – Musimy powtórzyć wszystkie przesłuchania. Niektórzy z was może
te kilka miesięcy temu nie mieli nam nic do powiedzenia, ale w tym czasie
przypomnieli sobie coś ważnego? Na przykład: kiedy ostatni raz go widzieli?
Prosimy was, żebyście...
– Wybierasz się
dokądś, Dung? – Usłyszał głos jednego z bliźniaków i odwrócił się, szukając
wzrokiem Fletchera. Mężczyzna jakby się speszył i odwrócił się do nich wyraźnie
spanikowany.
Wysokie postury braci
Prewett zasłoniły mu widok.
– Po co te nerwy,
Dung? – zapytał znów bliźniak. – Masz coś za uszami?
– N-nic nie m-macie! –
zająknął się Mundungus. Tobias spojrzał na Edgara nie bardzo rozumiejąc, co się
dzieje, a potem przeniósł wzrok na Alastora i Dumbledore'a, którzy patrzyli na
siebie, jakby odbywali ze sobą rozmowę w myślach.
Odwrócił się
gwałtownie, słysząc pierwsze świsty i wypowiadane formuły zaklęć.
– Z drogi! – krzyknął
chyba Gideon, gdy osoby najbliżej wejścia próbowały się odsunąć, tym samym
uniemożliwiając bliźniakom szybkiej pogoni za Mundungusem.
– Ma być żywy! –
Usłyszał za sobą krzyk Moody'ego, kiedy razem z Edgarem rzucili się za
bliźniakami i Dungiem, który uciekanie przed aurorami podobno wyssał z mlekiem
matki.
– ...chcesz dowodów,
szczurze?! – wrzasnął Prewett, gdy Tobias zrównał z nim kroku i raz za razem
rzucali w plecy uciekającego Fletchera zaklęcia, a ten jakimś cudem unikał ich
lub je odbijał.
– Fabian! – syknął
Gideon, który był po jego prawej stronie. Fabian rzucił zaklęcie nieco wyżej i
murowane ogrodzenie rozwaliło się tuż przed Mundungusem
Zwolnili kroku, bo
kłąb pyłu nieco zniekształcił im obraz.
– Drętwota! –
krzyknął, a czerwone iskry poleciały w ten kłąb. Dostrzegł smugę białego
światła, od którego odbiło się zaklęcie. Machnął jeszcze raz różdżką i pył
opadł.
Fletcher stał
zgarbiony, trzymając się za prawy bok. Z łuku brwiowego kapała mu krew.
– Nic nie rozumiecie!
– krzyknął pomiędzy bronieniem się przed zaklęciami, które zaczęli w niego
rzucać. Zachwiał się i cofnął o kilka kroków, ledwo trzymając się na nogach. –
Zmusili mnie do wskazania chłopaka, a potem wielosoku...
– Przestań pierdolić!
– wrzasnął Gideon i rzucił w niego kolejne zaklęcie, które odbiło się od tarczy
Mundungusa, ale ten znów cofnął się o kilka kroków.
– Nie! – krzyknął
Edgar, unosząc różdżkę w geście poddania. Spojrzał na nich i ręką nakazał im
opuścić różdżki, i zanim zrozumiał, o co chodzi przyjacielowi, to Mundungus już
wiedział, że znajduje się za ogrodzeniem.
Tam gdzie niektóre
zaklęcia ochronne mają swoją granicę.
Usłyszał głośny trzask
teleportacji.
Hej!
Przepraszam,
że tak długo to trwało, ale cytując klasyka polskiej sceny disco polo "los
chce ze mną grać w pokera, raz mi daje, raz zabiera". xD
Post
miał być wstawiony w sobotę (bo sądziłam, że akurat wtedy uda mi się na
spokojnie to ogarnąć), ale niestety opijanie moich urodzin trwało dłużej niż
myślałam, że to będzie trwać.
Przepraszam,
ale 26 urodziny ma się raz w życiu. Chyba że jesteście kotem, wtedy 26 urodziny
można przeżyć 9 razy, o ile się dożyje do tych urodzin.
Część
druga pojawi się 6 lutego.
Albo
wcześniej, jeśli zacznę pracę nad 61 rozdziałem.
Jeszcze
raz przepraszam. Niestety nie mogę obiecać poprawy, ale będę się starała trochę
to wszystko przyśpieszyć!
Buziaki!
:*
SBlackLady
Przeczytane!
OdpowiedzUsuńZa szybko mi to poszło... Ale delektowałam się każdym słowem, cieszę się że sprawa Remusa ruszyła
Z niecierpliwością czekam na kolejne części 😀
BadAngel
Hej!
UsuńCieszę się!
Ta część jest dość krótka. Część druga jest dłuższa i cały czas zastanawiam się, czy dla komfortu czytania nie podzielić jej na dwie części, ale to zobaczę jeszcze. :)
Również się cieszę, że sprawa Remusa ruszyła, bo szczerze mówiąc chcę już ruszyć dalej, bo u kilku osób zacznie się dziać. :)
Mam nadzieję, że kolejna część (lub części) oraz rozdziały będą Ci się poodobały i zrekompensują tak długi czas oczekiwania na rozdział 60. :)
Buziaki! :*
Hejo,
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że czytając ten rozdział wzruszyłam się.
Ale po kolei:
Jess, bardzo podoba mi się to jej przejęcie, ta gorąca krew, zaangażowanie w sprawę i troska o przyjaciela. Strasznie mi przykro czytać jak to wszystko bsie między nimi potoczyło i jak ona czuje się odsunięta na dalszy tor. Bardzo dobrze to odpisałaś i czuć dokladnie towarzyszące jej emocje i to jak bardzo czuję się tam jak guano. Raz, że za późno się według niej skapnela, a dwa że no jest jak jest. Bardzo dobrze, że chociaż na Łapę może względnie liczyć, i że on jeden stanął po jej stronie (tak wiem, że on miał podobnie powiedzmy).
Fajny był ten fragment z "Lily tu jest", dobrze rozładował napięcie.
Sama akcja w kościele - chciałabym wypowiedzieć się bardziej ale trochę brak mi słów. Czułam się jakbym tam była i z napięciem oczekiwałam czy Remus się odezwie czy nie. A jak to zrobił to niemal słyszałam jak razem z bohaterami opowiadania spada mi kamień z serca.
Pyskaty Syriusz to jeden z lepszych fragmentów, które mi się ostatnio tutaj czyta. Bardzo lubię te jego nonszalancję, lekkość i zadziorność, a jednocześnie to, że on po prostu wie co robi i idzie do celu. Nieważne jakim kosztem. Widać jak wielką wielka przyjazn ich łączy.
Dorwać ustawiająca Moody'ego do pionu mnie nieco rozbawiła w całej tej powadze sytiacji.
Sprzeczka między Blackiem a Alastorem była fajna, dokładnie taka widzę rozmowę tych dwóch twardych charakterów. Aczkolwiek m wrażenie, że Moody'emu naprawdę zależy na Syriuszu i a jakiś glupip sposób stara się go otoczyć opieką.
Scena gdy Remus się odezwał pokazała to, o czym pomyślałam czytając poszukiwania Huncwotów - że to głupota, że w jakiś sposób go nie sprawdzili (ale rozumiem dlaczego), dobrze, że tego tutaj nie pominęłaś i Alastor był czujny.
Pewnie kończą mi się znaki, więc końcówkę skrócę - zastanawia mnie o co chodzi z Dungiem. Dobry cliff hanger.
Podsumowując: warto było czekać, naprawdę mi się podobało.
Ślę uściski,
Panna Czarownica vel Lika
Ten uczuć, kiedy żeby odpisać na komentarz musisz przeczytać cały rozdział, bo się nie pamięta tak dokładnie, co tam było. :D
UsuńHeeej!
Ciebie to chyba łatwo wzruszyć, aczkolwiek nie dziwię się. Tutaj były momenciki, które ściskały za serduszko. :)
O tak, Jess potrafi się przejąć. Te jej cechy, co wypisałaś są faktycznie dobre, ale właśnie w takich sytuacjach sprawiają, że robi się jeszcze bardziej dramatycznie.
Na Syriusza to chyba zawsze można liczyć i tutaj też nie zawodzi. Mimo że nie stoi za nią murem, to chyba jako jedyny stara się zrobić wszystko, żeby bardziej nie zranić jej uczuć.
Cieszę się, że to w kościele Ci się podobało, bo przecież już z wcześniejszego rozdziału było wiadomo, że kontakt z Remusem został nawiązany. :)
O Merlinie! Pyskaty Syriusz! On ma moje serce!
Nie wiem dokładnie w którym rozdziale, ale chyba jak pierwszy raz odwiedza Regulusa, to wtedy jakoś mi tak drgnęło serduszko i pomyślałam, że fajnie by było to pociągnąć.
No i ciągnę to. Szczerze pisząc, to Syriusz też przypomina sobie o swoich korzeniach i jego nastoletnia butność, zaczyna być taka bardziej "posh". :D Nadal będzie taki do rany przyłóż, ale ta otaczająca go aura się zmieni. Nooo... Taki mam plan, żeby tak było. :D
Moody'emu ogólnie zależy na ludziach. Szczególnie na tych, którzy są pionkami w jego rękach.
Alastor zawsze czujny.
Huncwoci niekoniecznie, ale za to bekną kiedy indziej. :P
O co chodzi z Dungiem? No to on podkablował Remusa.
Oooo, dziękuję Ci. <3
Buziaki! :*
Kochana, przeczytałam jak tylko się pojawiło, ale wiesz, sesja-depresja zmusiła mnie do zwłoki w opublikowaniu komentarza ;)
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że sprawa odnalezienia Remusa ruszyła pełną parą! Już nie tylko domysły, spekulacje, małe kroczki poczynione przez jego przyjaciół, ale dowód i to dowód przedstawiony Szalonookiemu. Szczerze mówiąc to bałam się, że Lupin po raz drugi nie odpowie na wezwanie, a Alastor każe im spadać i będzie lipa... na szczęście oszczędziłaś mi większego stresu. Fajnie, że trójka kursantów jest brana pod uwagę przy misji. To będzie dla nich mega sprawdzian nie tylko dlatego, że to po prostu misja, akcja i potencjalnie też walka, ale tu dochodzą emocje w bardzo dużym stężeniu. Ciekawe, czy wszyscy poradzą sobie z tym psychicznie...
Ostatnia scena wprawiła mnie w zdumienie. Nie spodziewałam się tego akurat teraz. Jeśli to nie był jednorazowy wybryk Mundungusa, to byłabym zawiedziona tym, jak łatwo dał się rozgryźć. W sensie - jedno pytanie i od razu speszony, jąka się i ucieka. To nie pasuje do "seryjnego" kapusia. Wydaje mi się, że coś głębszego się za tym kryje!
Uciekam do kolejnej części, może uda mi się przeczytać i skomentować jeszcze dziś ;) A za brak odpowiedzi pod Twoimi komentarzami u nas serdecznie przepraszam, Furię ostatnio ciężko zmusić do czegokolwiek (więc choć to był jej rozdział, ja postaram się naskrobać coś w odpowiedzi).
Serdecznie pozdrawiam ��
Drama
Czeeść!
UsuńTak myślałam, że to przez sesję i nawet Lika mi świadkiem, że nawet dziś (chociaż teraz to już: wczoraj) dopytywałam, kiedy sesja się kończy, bo ja to lubię wiedzieć do czego się przyłożyć w przyszłych rozdziałach. :D
Z Remusem wreszcie ruszyło i narzuciłam niezłe tempo.
Chciałabym mieć to już dawno za sobą i nawet myślałam, że będę miała to za sobą, ale wyszło jak wyszło. :/
Ale wracając, głównym bohaterom idzie teraz gładko. Wszystko ładnie posklejali do kupy i nie zwalniają.
Nie mogłam sobie darować i to oczywiste, że trójka przyszłych aurorów będzie brała udział w odbiciu Remusa. To taki gest wdzięczności Moody'ego (no i ogólnie dowództwa) za rozwiązanie tej sprawy. :)
Co do Dunga, to będzie miało swoją kontynuację, ale nie mam pojęcia kiedy. Na pewno, gdy ten się odnajdzie, a trochę czasu minie. :)
Teraz to jestem ciekawa, jak Ci się czytała (i przyjęła) część druga. :D
A odpowiedzi na komentarz u Was wyczekuję jak nowego rozdziału! :D
Więc jak masz do wyboru czy pisać mi odpowiedź, czy pisać nowy rozdział, to zdecydowanie wybierz pisanie rozdziału. :D
Na odpowiedź mogę poczekać. :D
Jeśli nadal jesteś w czasie sesji, to powodzenia!
A jak już ten horror masz za sobą, to udanego odpoczynku! :)
Buziaki! :*
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńNie wierzę, ale... Tak, to ja! <3
Długo mi się zeszło z powrotem tutaj, ale w końcu się udało. Chyba potrzebowałam czasu i resetu, ale już jestem :) Jak będzie z pisaniem, jeszcze nie wiem. Na razie potrzebuję jeszcze trochę czasu aby dojrzeć do tego, o czym chcę pisać. Dla kogo chcę pisać. Bo wciąż chcę. Ale myślę, że powrót to już krok w przód :)
Nareszcie! Nareszcie! Nareszcie Remusa odbijanie czas zacząć! Mówiłam z milion razy, jak bardzo tego pragnę, nareszcie się doczekałam jakiegoś wstępu w to wszystko <3 <3 <3
Cały rozdział skupiał się głównie na Remusie. Powiedziałabym, że grał w nim główne skrzypce nawet jeśli tak naprawdę powiedział z pięć słów.
Przeżywająca wszystko Jess wyszła świetnie. Co ciekawe, właśnie zdałam sobie sprawę, że sporo rzeczy łączy ją z Tonks... Szalony wygląd, niegdyś szalone zachowanie. Teraz jej postać kipi smutkiem i żalem, ale na ogół to taka szalona osóbka. Że też ja wcześniej nie zwróciłam uwagi na to podobieństwo! :O No i jeszcze pewnego rodzaju powiązanie z Remusem... :) Przypadek? :D
Urzekł mnie w tym rozdziale Moody. Bardzo spodobała mi się jego postać dziś tak wyjątkowo. Niby taki ostry i szorstki, ale jakoś tak... No nie wiem, serce mi zmiękło <3
Boziu, jak ja tęskniłam! Z rozkoszą chłonęłam każde słowo <3 Na dniach będę z pewnością ochłonąć kolejne *_*
Do zobaczenia pod następnym rozdziałem!
Ściskam mocno!
Aaaaa dobry wieczór! :D
UsuńJa też nie wierzę! Tak się cieszę, że tu jesteś! Nawet nie masz pojęcia jak bardzo! :D
Jak tylko zauważyłam, że dodałaś komentarz to sobie pomyślałam: jak dobrze, że przez ten czas coś ruszyło z Lupinem. xD
I zobaczysz, że Remus jeszcze przez kilka części jest głównym wątkiem, ale należało mu się!
Jess jest pociesznym człowieczkiem i jestem trochę zdziwiona porównaniem ją z Tonks, ale coś w tym jest... I teraz się sama zastanawiam czy to przypadek, czy nie. :D
Ja na Moody'ego mam wizję i się jej trzymam. Pewnie w przyszłości wyjaśnię czemu akurat wykreowałam go tak, a nie inaczej... Mogłabym teraz, ale byłby to mocny spoiler. xD
Merlinie, a jak ja tęskniłam! :D
Cieszę się, że wróciłaś – a reset każdemu jest czasami potrzebny, doskonale to rozumiem. Mam nadzieję, że wkrótce wrócisz do pisania. Miałabym motywację, żeby znów usiąść do wampirów. xD
To ja zasiadam do pisania, żeby było szybko coś świeżego jak skończysz czytać! :D
Do zobaczenia i buziaki! :* :*
Hahahaha! No masz szczęście, że ruszyło, bo chyba od jakichś dwudziestu rozdziałów pod każdym rozdziałem o to błagałam i płakałam nad jego losem, nawet jak rozdział wcale go nie dotyczył :P Ach, ta moja miłość :D
UsuńSzczerze powiedziawszy nigdy wcześniej nie porównywałam Jess i Tonks :P Dzisiaj mnie tak tknęło, że kurczaczki, coś w tym jest i jeszcze to powiązanie z Remusem... Ach, na powrót stałam się wierną shiperką tej dwójki :')
Boziu, wizja na Moody'ego. Już czuję, że to będzie coś dużego! Jego też bardzo lubię. Jakby tak spojrzeć na listę bohaterów, których z Pottera lubię najbardziej... Ciekawe, że zbyt wielu pierwszoplanowych postaci na niej się nie pojawia.
Oj, ja też się bardzo cieszę, że wróciłam <3 Tyle radości mi to dało, że ojeju! <3 I też mam nadzieję, że powrót do pisania pójdzie mi szybko i gładko, bo myśli są coraz intensywniejsze :) Choć czy to będą wampiry... Cóż, tego obiecać nie mogę :P
Buziaczki! :*
Jess niedługo zacznie być chyba parowana ze wszystkimi. :P Zdecydujcie się w końcu na jednego chłopa, może w końcu jej kogoś "wybiorę". :D
UsuńEch, niee... Nie wydaje mi się, żeby było coś dużego z Moodym, ale nie będę teraz zdradzała niektórych cech osobowości. :)
Mam tak samo... I oglądając filmy, i czytając książki moja lista ulubionych bohaterów to w większości postacie drugoplanowe. I Moody też jest w czołówce. :p
Ojej! Jak to nie będą wampiry to mam nadzieję, że to zupełnie coś Twojego autorskiego (chętnie poczytam, aczkolwiek będzie to nowe doświadczenie, bo ja już z 10 lat nie czytałam takich blogów), albo Potterowskiego i to o Huncwotach. xD
Buziaki!:*
My się mamy zdecydować?! To Ty tu mętlik w naszych głowach robisz, wprowadzasz do jej życia tylu mężczyzn! A że kobieta zmienną jest... :P
UsuńTak, najprawdopodobniej będzie to coś autorskiego :) Choć kto wie, jak powiedziałam wyżej, kobieta zmienną jest XD
:* :*
Tak, kobieta zmienną jest i początkowo kogoś jej przypisałam, ale zmieniłam zdanie :D Ciekawe czy wytrwam przy nowym wyborze, czy będzie to jeszcze ktoś inny. :p
Usuń