20.10.2019

*59 cz. 2*

[muzyka]
Weszła do domu w Thundelarra i przywitała się z Lorcanem i Laurentym, którzy otworzyli jej drzwi. Dała chłopakom po dwóch czekoladowych żabach i wybuchnęła śmiechem, gdy ci otworzyli je i od razu wymienili się kartami, które w nich znaleźli.

– Gdzie rodzice? – zapytała chłopców, choć było to pytanie retoryczne. Wiedziała, że są w kuchni, bo czuła zapach świeżo upieczonego, czekoladowego ciasta Grace.
– W kuchni – odpowiedział Laurenty, albo Lorcan, którzy nadal jej się mylili. – Zagrasz z nami później?
– Wybaczcie chłopcy, ale mam masę pracy – powiedziała, co niestety było prawdą. Ledwo skończyła lustra dla niej i Lily, to od razu musiała zabrać się za projekty pana Poulaina, który niedawno zapłacił jej niemałą zaliczkę.
Uśmiechnęła się smutno do chłopców, którzy jęknęli z zawodem.
– Dorcas! – Serce jej się ścisnęło z radości, gdy weszła do kuchni i Grace objęła ją na przywitanie.
– Cześć, Grace – odpowiedziała i podeszła do ojca, którego pocałowała w policzek. – Cześć, tato.
– Coś blado wyglądasz – zauważyła macocha, stawiając przed nią duży kawałek ciasta czekoladowego.
– Za chwilę odzyskam kolory – zapewniła i nabrała na widelczyk ciasto. Jęknęła, czując słodycz w ustach. – Działa?
– Za każdym razem – rzuciła Grace i Dorcas posłała jej szeroki, zapewne mocno czekoladowy uśmiech.
– Jak tydzień? – zapytał ojciec.
– Intensywnie – westchnęła. – Dziś wysłałam lustro dla Lily, więc teraz proszę o trzymanie kciuków, żeby poczta faktycznie niczego nie uszkodziła. Wzięłam też pracę domową, bo widzę się w poniedziałek z Poulainem i mam mu przekazać część rzeczy. Zajmę się tymi pierdołami, a pracę nad peleryną i notesem zajmę się późnej.
– Jak on się nazywa? – spytał Meadows, a ona powtórzyła. – Brzmi znajomo.
– Możliwe... To podróżnik. Znajduje jakieś rośliny i bada właściwości, chyba – powiedziała, a ojciec zaczął kiwać głową.
– A jak terapia? – Uśmiechnęła się, czując zadowolenie, że kolejny raz, słysząc to pytanie nie czuje się rozdrażniona.
– Raczej dobrze. Miriam dużo słucha i coraz mniej mówi, co podobno mam traktować jako dobry znak – zażartowała, ale faktycznie czuła, że tak jest. Sama zaczynała dochodzić do wniosków i uzdrowicielka rzadko nie zgadzała się z jej przemyśleniami. – Jakiś czas temu przeczytałam ostatni list od Elizabeth. Przepraszała mnie za to, co zrobiła cioci. Wybaczyłam jej.
– Och. – Usłyszała Grace i uśmiechnęła się niezręcznie, widząc, że macocha jest wzruszona. – Rozumiem, że gdyby nie choroba, to byłaby inną osobą. Czas da się cofnąć, ale to by nic nie zmieniło, więc najwyższa pora wybaczyć i ruszyć dalej.
– Ale nadal będziesz chodziła do Miriam? – zapytała ją Grace, a ona kiwnęła głową.
– O taak... – jęknęła przesadnie przeciągając samogłoski. – To mi pomaga.
Uśmiechnęła się do nich i wyciągnęła talerz w stronę Grace, domagając się tym samym dokładki ciasta.
Ta z ciepłym uśmiechem na twarzy nałożyła, kawałek wypieku, który był większy od poprzedniego.
– Koniecznie musisz dać mi przepis – powiedziała po kolejnym kęsie.
– Nawet o tym nie myśl! Nie pozbawię się tej przyjemności dokarmiania cię, kochanie. – Zaśmiała się macocha, zupełnie nieświadoma tego, jak te słowa na podziałały na Dorcas.
Kolejny raz, od naprawdę długiego czasu, poczuła się normalna.
*******
– No, otwieraj! – Lily, tak jak reszta zebranych spojrzała na wyraźnie zniecierpliwioną Katherinę, która wpatrywała się ponaglająco w Syriusza. – Wujek będzie dopiero po pracy. Nie wytrzymam ponad godziny!
– Myślę, że... – zaczęła Jane, ale Katherina westchnęła.
– Też tak trochę myślę, Jane, ale myślę też, że wezmą skrzynkę i nie powiedzą nam, co tam faktycznie jest – powiedziała Katherina.
– Nie otworzą jej... Przynajmniej nie od razu – zauważyła Lily. Skrzynkę, którą Remus dostał od Jane, nie dało się otworzyć znanymi jej zaklęciami, ale na całe szczęście Syriusz był posiadaczem scyzoryka, który otwierał wszystkie zamki. – Łapo?
– James? – zapytał Black widocznie przekonany, co do  tego, że skrzynkę należy otworzyć. Potter spojrzała na męża, który się nad czymś zastanawiał.
– Otwieramy – powiedział i Lily zapiszczała razem z Katheriną. – Może poczekamy chociaż na Petera?
– Przecież powiedział wam, że pewnie zobaczycie się jutro – rzuciła Parkes. – Zaczynam mu współczuć, że pracuje pod tą landryną... Syriusz!
Potter od razu spojrzała na Blacka, który nie czekając dłużej otworzył skrzynkę z cichym trzaskiem.
– No co? – zapytał uśmiechając się niewinnie. – Miałem czekać aż skończysz gadać?
– Byłoby miło – mruknęła Katherina. Lily spojrzała na skrzynkę, jakby był w niej schowany cały wszechświat. Przez chwilę wszyscy siedzieli cicho i była pewna, że słyszy nie tylko swoje szybko bijące serce.
– Syriusz? – zapytała cicho Jane, zapewne zauważając zmianę na jego twarzy. Nagle spoważniał i na czole, między brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka. Sięgnął do wnętrza skrzynki i zaczął wyciągać z niej pergaminy.
– Staraj się układać zgodnie z kolejnością. Remus zawsze... – zaczęła Katy.
– Wiem – rzucił niecierpliwie Black, ostrożnie odkładając pergaminy.
James usiadł obok Syriusza i spojrzał na nią, dając znak, żeby się przybliżyli.
Katherina, Jane i Paul szybko posprzątali ze stolika kawowego talerzyki, filiżanki oraz imbryk, a Łapa i Rogacz zaczęli rozkładać pergaminy na blacie.
– Mapa? – zapytała Katherina, gdy Black zaczął rozwijać rulonik, który okazał się być sporych rozmiarów. – Co na niej jest?
– Birmingham i okolice – odpowiedział James, uważnie przyglądając się mapie.
– Może po kolei? – zaproponowała Lily, kiedy Katy zaczęła wertować jakiś notes.
– Dziesiąty marca 1979 roku... – zaczęła czytać drżącym głosem. – Ingleton jest kolejnym miasteczkiem, skąd przychodzą donosy o grasujących wilkołakach. Do pełni pozostało trzy dni. Zwracać uwagę na osoby wyglądające na chore, rozdrażnione lub roztargnione.
– Pamiętacie? Rok temu zaczął spędzać pełnie... – zaczął Syriusz, ale przerwał, kiedy zorientował się, że jest z nimi Paul, który nadal nie wiedział, iż on i James są nielegalnymi animagami. – Z dala od domu. Nie mówił gdzie, ale wtedy nam powiedział, że szuka wilkołaków...
– Dwunasty marca 1979 roku – przerwała mu Katy. – Przed paroma godzinami znalazła mnie Dagny. Jest wilkołakiem z Norwegii. Doszły ją słuchy, że w Wielkiej Brytanii gromadzi się stado. Jest tu już od dwóch miesięcy i znalazła tylko mnie. Spróbować z jej pomocą dotrzeć do stada...
Prawie pół godziny później Katherina przestała czytać zapiski Remusa dotyczące jego misji. Ostatnie notatki z notesu skończyły się we wrześniu, gdy Dagny wprowadziła go do stada.
Później zaczęli przeglądać arkusze pergaminów, które rozłożyli na stole. Padło kilka imion, lokalizacji czy też jakieś uwagi dotyczące tego, że istnieje hierarchia, którą Remus spróbował opisać. Do listopada zeszłego roku były też informacje o ciągłej nieobecności Fenrira, aż w końcu dotarli do podkreślonego zapisku, że właśnie w listopadzie 1979 roku Greyback się pojawił. Kolejne zapiski dotyczyły tego jak przeinaczane są decyzje i słowa Ministra Magii, tak aby w stadzie panowała jeszcze większa niechęć i nienawiść do osób zdrowych.
– Prawie koniec – zauważyła Lily, pochylając się nad ostatnią kupką pergaminów, do której była też dołączona mapa.
– To jest raport – powiedziała Katherina po chwili czytania. – Mogliśmy od tego zacząć.
– To nie ja wpadłem na pomysł, żeby zacząć po kolei – mruknął pod nosem James, ale Lily i tak go usłyszała. – Podzielicie się?
– Zaraz! – rzucili niecierpliwie razem Parkes i Black, którzy przybliżyli do siebie całą kupkę i razem czytali. – To był już koniec.
– Co? – zapytał James, odbierając od nich pergaminy.
– Zebrał wszystkie notatki do kupy, żeby stworzyć raport dla Dumbledore'a – powiedziała Katherina. Lily wertowała wzrokiem pojedyncze zdania, by faktycznie przyznać rację, że te ostatnie zwoje pergaminów są zbiorem wszystkich notatek Lupina.
– Mapa ma zaznaczony obszar gdzie są wilkołaki – oznajmił James i razem z Syriuszem zaczęli rozkładać mapę. Lily kątem oka próbowała dostrzec ten obrys, ale i tak finalnie spojrzała na mapę, gdy została rozłożona na podłodze. – Cotwall End...
– O Merlinie! – Lily odwróciła głowę w stronę Jane, która trzymała przed sobą mały kawałek pergaminu.
– Jane? – zapytała Katherina, gdy broda jej szwagierki zaczęła drżeć.
24 listopada 1979 roku... – zaczęła Jane i Potter dostrzegła, że przyjaciółka ma łzy w oczach. – Fenrir, Dagny i dwie osoby. Tutaj.
*******
James siedział między Katheriną i Syriuszem. Patrzyli się wyczekująco w jego rodziców i Moody'ego, którzy przeglądali notatki Remusa.
– To mapa terytorium i ostateczny raport, który miał trafić do profesora Dumbledore'a – powiedział Paul, gdy doszli już do ostatnich pergaminów. – A tutaj wiadomość, która była pomiędzy stronicami.
– 24 listopada – wyszeptała Dorea. – Minęły prawie cztery miesiące. To możliwe, że on żyje?
– Ciociu! – rzuciła Katherina, jakby ją upominała. – Remus żyje!
– Wiedzielibyśmy, gdyby... – zaczął Syriusz, ale widocznie końcówka zdania nie chciała mu przejść przez gardło. – Na pewno dołożyliby wszelkich starań, żebyśmy otrzymali jego ciało w efektywny sposób.
– Tato? – zapytał James, gdy jego ojciec i Moody zerknęli na siebie szybko.
– Do tej pory nie znaleziono kilku zaginionych osób, a według naszych informatorów już nie żyją – powiedział Charlus i Rogacz kiwnął głową.
– Ale to nie byli członkowie Zakonu – zauważył i przeklął, kiedy tym razem ojciec szybko zerknął na matkę.
– Nie byli członkami Zakonu, ale nie możemy wykluczyć możliwości, że nie odzyskamy ciała – powiedziała jego matka.
– Remus żyje! – powtórzył razem z Katheriną i Syriuszem.
– Co teraz? – zapytał Black. – Dokładnie wiemy, co się z nim działo. Jest data jego zaginięcia! Co teraz?!
– Spotkamy się z Dumbledore'em i przekażemy mu notatki Lupina. To on nadzorował jego misję. Całkiem możliwe, że ma więcej informacji – odpowiedział ojciec i James poczuł jeszcze większe rozdrażnienie.
– A co to da?! Dumbledore będzie wiedział gdzie go szukać? Można zrobić nalot na Cotwall End, wyciągnąć z nich informacje. Może tam jest Remus! – rzucił zniecierpliwiony. 
– Lupina tam nie będzie – powiedział Moody pewnym tonem głosu.
– A skąd to możesz wiedzieć, skoro podobno nic nie ruszyło? – zapytał nie siląc się na zwrot grzecznościowy.
– James! – upomniała go matka i widać było, że chce coś powiedzieć, ale przerwało jej pukanie do drzwi.
Paul podszedł do nich i otworzył je, a do gabinetu wparowała Jessica, odtrącając lekko Parkesa, żeby mieć miejsce na wejście.
– Remus żyje! – powiedziała z lekką zadyszką.
– Właśnie! – rzuciła Katherina.
– Cay, do cholery, co tu robisz? Drzwi nie bez powodu są zamknięte! – warknął na nią Moody.
Jessica podeszła do biurka i gwałtownie położyła coś na blacie. Auror chwycił materiał i rozłożył go, aby obejrzeć.
– Kurtka?
– Na Pokątnej zaczepił mnie facet. Powiedział, że ma na imię Ben, jest wilkołakiem i znał Remusa. Dałam tą kurtkę Remusowi, a on przekazał ją jakiejś Degny – powiedziała Szkotka na wydechu.
– Dagny! – poprawił ją Syriusz i Jess klasnęła w dłonie.
– Tak! Dagny! – potwierdziła i oparła się dłońmi o biurko. – Według niego Remus jeszcze żyje, ale... Po następnej pełni zabije go Greyback.
– Nie! – James, Syriusz i Katherina zerwali się na równe nogi, stając obok Jessiki.
– Siadać! – warknął na nich Moody, ale nie usiedli.
– Musimy go uratować! – krzyknął James.
– Powiedz mi jak, Potter, skoro nie wiemy gdzie on jest?! – Alastor spojrzał na niego, krzywiąc się paskudnie. – Musimy spotkać się z Dumbledore'em i powiedzieć o nowych szczegółach.
– Chcemy przy tym być – powiedziała Katherina i zdziwił się, że mówi to tak spokojnie.
– Od razu jak stąd wyjdziemy, to udamy się do Hogwartu, a wy tu zostaniecie – powiedziała Dorea i uniosła rękę, gdy otwierał usta, żeby zaproponować. – Hogwart i Hogsmeade są bezpieczne, ale to nie znaczy, że nie ma tam jego ludzi, Jamesie. Trójka aurorów nie wzbudzi aż takich podejrzeń, jak trójka aurorów z trójką nastolatków.
– Czwórką – poprawiła ją pewnie Jessica.
– Z czwórką nastolatków.
– Jak tylko się czegoś dowiemy i coś ustalimy, to wam powiemy – zapewnił Charlus, a jemu wyrwało się parsknięcie.
– Od czterech miesięcy to słyszymy! Trzymajcie się z daleka! Nie niepokójcie jego ojca! Sprawdzamy pogłoski! Siedźcie na dupie i dajcie nam działać! Robiliśmy wszystko co nam kazaliście, a nie mieliście nic! Od początku mówiliśmy, że chcemy zobaczyć jego dom, to nam zabroniliście, bo przecież aurorzy go sprawdzili! Wystarczyło nam niecałe pół godziny, żeby znaleźć tą pieprzoną skrzynkę! – krzyknął i opuścił ramiona z bezsilności. – Gdybyśmy tam weszli tego samego dnia, gdy odnaleziono ciało jego matki, to byśmy wiedzieli, żeby szukać tej całej Dagny! Właśnie, znajdźmy ją!
– Ona nie żyje – powiedziała cicho Jess. – Ben powiedział, że ją zabili.
– No kurwa pięknie! – rzucił Syriusz i zaczął krążyć po gabinecie. Już znał go na tyle, żeby wiedzieć, iż ten robi wszystko, żeby się nie unieść. – Zajebiście!
– Albo nas weźmiecie, albo zaczynamy działać na własną rękę – oznajmił James, patrząc ze złością na rodziców.
– Dajcie nam to załatwić. Pojutrze jest zebranie Zakonu i pojawi się Dumbledore. Wtedy szczegółowo omówimy sprawę Remusa i jakie mamy alternatywy – powiedział Charlus tonem, który miał go spacyfikować.
– Dobrze – zgodził się Syriusz, podchodząc do niego z prawej strony. Już miał się oburzyć, ale Łapa wbił mu w plecy boleśnie palec i zerknął na niego porozumiewawczo. – Dziewczyny, nie patrzcie tak... Jutro mamy kurs, a ty Jess pracę, więc i tak byśmy nic nie zdziałali. Po południu i w sobotę do spotkania ogarniemy swoje sprawy, tak żeby potem się temu poświęcić. To tylko dwa dni.
– Tak... To tylko dwa dni – powtórzył po nim James i wypuścił głośno powietrze. Spojrzał na Katherinę i potem na Jess. Obie patrzyły na niego ze zdziwieniem, ale kiwnął głową i odpuściły, choć było widać, że niechętnie.
– Czyli się rozumiemy? – dopytała Dorea i kiwnął głową. – Weźmiemy wszystko do profesora Dumbledore'a. Ruszymy też swoich informatorów i pojutrze wrócimy do tematu.
– Możecie już iść. I pamiętajcie, żeby to trzymać w swoim gronie. Nie mówcie już nikomu więcej. Tylko ci, co są dziś obecni – powiedział Charlus, a James od razu odwrócił się i wyszedł z gabinetu.
– Dobrze?! – napadł na Syriusza, gdy byli już w drugiej części korytarza i drzwi zamknęły się za Jess.
– Tak, dobrze! – syknął na niego Black i pociągnął w stronę wieży Katheriny, gdzie czekały na nich Jane i Lily.
– Och! – zdziwiła się Jessica i podeszła do nich, żeby je uściskać. – Gdzie jest Bert?
– Powiedział, że będzie czekał na ciebie w mieszkaniu – odpowiedziała jej Lily.
– Co teraz? Bo masz jakiś plan, prawda? – zapytała Katherina, ignorując przyjaciółki i Syriusz kiwnął głową.
– Wyśpijcie się, bo jutro po zajęciach będziemy sprawdzać na jaką odległość działają zegarki – powiedział, siadając na fotelu. – Jane i Lily, pozwolicie, że wykluczę was z tego zadania? To może być męczące.
– Jasne – odpowiedziały razem i Potter uśmiechnął się do żony, bo nie wyglądała na zawiedzioną, a ostatnie czego dzisiaj chciał, to przekonywać ją, żeby zostawiła im działanie, a ona lepiej, żeby popołudniami odpoczywała po swoich zajęciach w szpitalu.
– Paula też wykluczamy – powiedziała Katherina i teraz spojrzał na nią nie kryjąc przy tym zdziwienia. Sam Paul wydawał się być zaskoczony. – Wybacz braciszku, ale jak widzisz to akcja na własną rękę, a ty jesteś w dowództwie. Jak coś pójdzie nie tak, to my poniesiemy konsekwencje, a ty nie. Więc jak coś, to ty o niczym nie wiesz.
– Ale będę wiedział? – dopytał.
– Oczywiście – zapewniła go Katy. – Albo Jane ci przekaże, albo my, o ile będziesz wtedy w Kwaterze.
– Plan na jutro. Ja pewnie odpuszczę kurs o ile wpadnę na pomysł, co zrobić... Jutro po kursach i pracach spotykamy się tutaj. Jane i Lily zostają razem. Zorganizuję dwie mapy i w dwóch składach będziemy sprawdzać zasięg zegarków. Ja i Jess oraz James z Katheriną. Będziemy kontaktować się za pomocą naszych lusterek oraz zegarków Dorcas. Jutro o siedemnastej mamy tu być. Weźcie ze sobą zegarki, coś ciepłego i może też przyszykujcie kompasy – powiedział Syriusz.
– Jess, weź też miotłę – zwrócił się do Cay James, a ta skinęła głową.
– Możecie mi powiedzieć o co chodzi ze skrzynką? – zapytała Szkotka.
– Znaleźliśmy ją w pokoju Remusa, ukrytą pod podłogą. Były tam notatki z jego misji, końcowy raport i mapa z terytorium, gdzie gromadzą się wilkołaki. Była też szybko napisana wiadomość, że 24 listopada byli u niego Greyback, Dagny i jeszcze dwie osoby. To na pewno wtedy go porwali – wytłumaczył jej Syriusz, a ona zmarszczyła brwi.
– 24 listopada? – zapytała i on jej potwierdził. – Nie zastanawialiście się, co wtedy robiliście?
– Do czego zmierzasz? – spytał ją powoli Syriusz.
– Jeżeli miał czas do napisania wiadomości i schowania skrzynki pod podłogą, którą pewnie zabezpieczył jakimś zaklęciem, to miałby czas na patronusa. Bo umiał, prawda? – zapytała i Jamesowi zaczęło mocniej bić serce.
– Katy, dawaj kalendarz z zeszłego roku, jeśli masz! – sapnął, a kuzynka od razu rzuciła się do sekretarzyka i po chwili wyciągnęła zeszłoroczny kalendarz.
– Merlinie, trzymasz jeszcze kalendarz? – zapytał Syriusz. Sam był zdziwiony, że Katy jeszcze go nie wyrzuciła
– Bo zapisywałam sobie na nim kiedy mam mój okres! – wytłumaczyła się i zarówno on, jak i Syriusz jęknęli "fuj!". – Mecz!
– Co?
– Był twój mecz, James! – powiedziała i postukała palcem na 24 listopada. Data ta była zaznaczona w okrąg z dopiskiem "mecz".
– Nie było go na meczu! – krzyknął, jakby dokonał jakiegoś wielkiego odkrycia i zamilkł.
– Byłaś wtedy, Jess? – zapytała Katherina. Cay ściągnęła usta, jakby chciała się powstrzymać przed powiedzeniem czegoś. Zapewne zauważyła, że Katy zwraca się do niej dopiero teraz, a wcześniej do niej nic nie powiedziała.
– 24 listopada... Mecz... – zaczęła mamrotać pod nosem i zamknęła oczy. – Jaki to dzień?
– Sobota – odpowiedziała kuzynka.
– Och... – jęknęła żałośnie Jess. – Byłam w Birmingham na koncercie Queen.
– Ujć – jęknął Syriusz, jakby coś go zabolało. – Z Timem?
– Timem? – zapytał James.
– Tak, z Timem... Tym mugolem, James – odpowiedziała Szkotka i wyraźnie posępniała.
– Czyli znów jesteśmy w punkcie wyjścia – powiedziała Katherina i westchnęła.
– Dobra, bo ja jeszcze  muszę trochę popracować nad czymś... Jutro o siedemnastej – przypomniał Syriusz, wstając z fotela.
– Jakby coś wcześniej się wyjaśniło, to zróbcie tak jak dziś. Przyślijcie nam patronusa – powiedziała Jane, stając obok Paula. Pożegnali się z Parkesami i Jessicą, która wyszła zaraz za nimi z widocznie skwaszoną miną.
– Co to za plan? – zapytał James, a Syriusz zrobił tajemniczą minę.
– Nic niebezpiecznego ani nielegalnego, Rogaczu – powiedział Łapa.
– Czyli nie mogę liczyć na to, że mnie w to wciągniesz? – zapytał retorycznie i puścił oczko Lily.
– Nie... To muszę załatwić sam, ale na pewno opowiem wam co zrobiłem – zapewnił i ucałował policzek jego żony, uśmiechając się do niego zawadiacko.
– Stary, znajdź sobie własną żonę! – upomniał go, z przesadnym oburzeniem.
– Ode mnie łapska precz! – zaprotestowała Katherina, gdy Black zmierzał w jej stronę. Syriusz roześmiał się, pomachał im ręką i wyszedł. – Nie usnę dziś.
– Ja też – powiedział Potter i spojrzał w palący się kominek, bo coś mu nie pasowało, ale nie wiedział co. – Coś mi nadal śmierdzi, Katy.
– Mi też – przyznała i usiadła obok niego. – Lily?
– Dlaczego Jess była w gabinecie? – zapytała.
– Cholera! Jane nie wie! – Katherina zerwała się na równe nogi.
– Ale Paul wie. Na pewno jej powie – uspokoił ją i chwycił Lily za rękę. – Na Pokątnej zatrzymał ją jakiś wilkołak. Dał jej kurtkę, którą ona dała Remusowi, a z kolei on dał ją Dagny. Tak, Lily, tej Dagny. Powiedział, że Remus żyje, ale po następnej pełni zabije go Greyback.
– Kiedy następna pełnia? – zapytała Lily, a on zamknął oczy, żeby szybko policzyć w myślach.
– Za siedemnaście dni.
*******
– Wiadomo już coś? – Usłyszała od razu na wejściu do mieszkania. – Hej, co się stało?
– Nie powinnam ci mówić, ale... – zaczęła i łzy znów napłynęły jej do oczu. – Ruszyło w sprawie Remusa. Powiedziałam im o Benie. Okazało się, że James, Syriusz i Katy byli u niego w domu, i znaleźli skrytkę z jego notatkami o misji.
– To chyba dobrze – powiedział Bert i objął ją, gdy kiwnęła głową. Poczuła jak policzki jej się rumienią. Od wyjścia z Kwatery próbowała się nie rozpłakać i dopiero wchodząc do mieszkania pozwoliła sobie na płacz.
– Tak... – przyznała i gardło jej się zacisnęło. Na początku poczuła małą zazdrość i zawód. Teraz nie wiedziała dlaczego, ale czuła też upokorzenie. – Nie wezwali mnie... Znaleźli skrzynkę, dali znać Jane i Paulowi. Byli prawie wszyscy... A mi... Nie dali mi znać, a to ja im powiedziałam o tym pieprzonym zegarku!
*******
Syriusz był zmęczony jak diabli, ale czuł, że zarwana nocka i wykorzystanie jednego dnia nieobecności na kursie opłaci się.
Nikomu nie powiedział o swoim planie, bo był pewny, że przyjaciele zaprotestowaliby i podsuwaliby mu rozwiązania, które pewnie przyniosłyby taki sam skutek, ale na pewno w znacznie dłuższym czasie. A to na czasie mu teraz najbardziej zależało.
Kiedy dwa dni wcześniej mówił, że stare rody czarodziejów czystej krwi żądzą się swoimi prawami, nie sądził, iż tak szybko z tych praw sam chętnie skorzysta.
Z samego rana załatwił sprawy w Ministerstwie Magii, które powiązane były z jego wizytą u Gringotta, z którego właśnie wyszedł.
Spędził pięć godzin na sformalizowaniu swojego planu i miał nadzieję, że z Regulusem rozprawi się w kilka minut. Byłby zdziwiony, gdyby pogawędka z bratem zajęła mu dłużej niż pięć minut.
Skręcił w ulicę Śmiertelnego Nokturna i udał się prosto do sklepu Jady i trucizny Shyverwretcha.
O tej porze ruch na ulicy nie był aż tak duży jak się spodziewał. Naciągnął na głowę kaptur, żeby wbić się bardziej w to szemrane otoczenie.
Skręcił w lewo i pchnął ciężkie drzwi do sklepiku. Minął skrzynki z wystawionym towarem i ruszył do lady.
– Przyszedłem do Blacka – powiedział, kładąc na blacie trzy złote monety i przesuwając je w stronę sklepikarza.
– Jest na zapleczu – odpowiedział mężczyzna.
– To go zawołaj – rozkazał, podsuwając kolejną złotą monetę. Miał ich dużo w kieszeni peleryny. Odwrócił się, gdy mężczyzna wyszedł i zaczął rozglądać się po wnętrzu.
– Ty znów tutaj? – Usłyszał po chwili.
– Byłem w pobliżu i wpadłem się przywitać – odpowiedział, poniekąd zgodnie z prawdą. Sięgnął do kieszeni peleryny i uśmiechnął się, gdy dostrzegł, że Regulus jest w gotowości, aby sięgnąć po różdżkę.
Wyciągnął z kieszeni trzy pergaminy zwinięte w rulon i zaczął się nimi bawić.
– Ostatnia wizyta nie przebiegła tak owocnie jakbym chciał. Dostarczyłeś  mi jakichś informacji, to prawda, więc możesz być spokojny. Twoja tajemnica zostanie między nami – zaczął, dając znać bratu, że nie zamierza wykorzystywać ponownie tego samego szantażu. Dla niego samego nie było to finezyjne posunięcie.
– Obawiam się, że nie będę mógł ci pomóc, braciszku – powiedział Regulus i Syriusz uśmiechnął się do niego lekko.
– Obawiam się, że będziesz do tego zmuszony – odpowiedział i podał mu jeden z pergaminów. Młodszy brat nieufnie go chwycił i rozwinął.
Syriusz miał wielką ochotę uśmiechnąć się, gdy zauważył, ja brat marszczy czoło.
– To chyba jakieś żarty! – parsknął Regulus.
– Ależ skąd! Trzymasz w dłoniach pismo z Ministerstwa, a jak wiesz Ministerstwo nie kłamie... Przynajmniej nie w sprawie takiej błahostki, jaką jest nasz majątek... Och... – powiedział, jakby sobie o czymś przypomniał i wyciągnął do niego kolejny pergamin. – Mój majątek. Masz dwa tygodnie na opuszczenie mojego domu. Jeśli nie, to wyeksmitują cię urzędnicy Ministerstwa Magii. Może nawet aurorzy.
– Wydziedziczyli cię! – krzyknął Regulus czerwony na twarzy, gdy skończył czytać pismo z Banku Gringotta.
– Matka wypaliła mnie z drzewa, więc to nieformalna informacja. Liczy się to, co jest zgłoszone do Ministerstwa. Nasi staruszkowie nie przewidzieli tego, że umrą tak szybko i nie zmienili testamentu. Najstarszy syn jest opiekunem majątku, dziedzicem, prawowitym spadkobiercą, et cetera, et cetera[1]. Według Ministerstwa Magii i Banku Gringotta, to moi[2] – powiedział, teatralnym gestem ręki, wskazując na siebie. – Przejdźmy do meritum.
– Co to? – zapytał młodszy brat, rozwijając pergamin.
– Masz czas do jutra. Najpóźniej jutro po południu mam dostać od ciebie sowę z informacjami na temat Remusa. Wiemy, że żyje. Dowiedz się, gdzie go trzymacie – powiedział i prychnął z pogardą, gdy Regulus spojrzał na niego i dostrzegł obawę w jego oczach. – Jak się cykasz pisać, to wyślij coś, co mnie dobrze naprowadzi na to miejsce. Dołącz do przesyłki ten podpisany pergamin. Jak się zorientuję o co chodzi, to też go podpiszę i wszystko, co zostawili po sobie rodzice trafi do ciebie. Oczywiście, ja się w to nie włączam.
– I tak po prostu dasz mi spokój? – zapytał podejrzliwie Regulus.
– Pod warunkiem, że nikomu nie piśniesz słowa o tej rozmowie. No i jeśli nie zorientuję się, gdzie on jest lub nie dostanę sowy, to znów tutaj się pojawię, braciszku. Później przestanę, ale po dwóch tygodniach zacznie niepokoić cię Ministerstwo, bo będziesz musiał opuścić swoje ciepłe gniazdko, które przypominam, że formalnie należy do mnie – powiedział, uśmiechając się uprzejmie. – To jak? Zgoda?
– Zgoda – powiedział Regulus, wyciągając do niego dłoń, żeby przypieczętować interes. Syriusz zawahał się na moment.
– I nie próbuj sztuczek, ostrzegam cię. Jak w ciągu doby jakimś cudem coś mi się stanie, to wiedz, że sporządziłem testament, który jest już ważny. I to nie ty jesteś jego wykonawcą – zapewnił. Młodszy brat kiwnął głową i dopiero wtedy Łapa uścisnął mu dłoń.
*******
– Wiadomo, że zegarki działały w Hogsmeade. Z Hogwartu do Hogsmeade były jakieś cztery mile – zaczął Syriusz i pokazał na mapie punkt. – Staniecie z Jamesem przed tylną furtką. Przygotowałem dwie liny o długości jednej mili i kilka innych. Razem z Jess będziemy je przeciągać w linii prostej, żeby mierzyć odległość. Na końcu każdego odcinka będziemy się z wami kontaktowali, najpierw za pomocą naszych lusterek, dopiero potem za pomocą zegarków. Wszystko jasne?
– Tak! – odpowiedzieli mu Katy, Jess i James.
– Jess, trzymaj pergamin do zapisywania i mapę. Masz kompas? – zapytał, a ona odwróciła swoją miotłę i dostrzegł przyczepiony do trzonka kompas. – Będziemy kierować się na północny wschód, mila po mili.
– Tak jest! – zasalutowała mu Jess całkowicie poważnie i uśmiechnął się lekko na myśl o jej zaangażowaniu.
– Lily? – zapytał, patrząc na rudowłosą.
– Gracie meczyk. Jak coś, daję znać Jamesowi przez zegarek, a on wam przez lusterko – odpowiedziała Potter i kiwnął głową. Wstał z miejsca i złożył starannie mapę, którą podał następnie Jessice.
Wyszli na zewnątrz i tuż za tylną furtką wbił kołek do której przywiązany był jeden koniec liny. Stuknął w zwinięty sznur różdżką i odsunął się, gdy lina odskoczyła od niego, i po chwili zniknęła mu z oczu. Rozkopał jeszcze butem ziemię wokół kołka i chwycił swojego Nimbusa.
– Nie stójcie za blisko liny, bo za jakiś czas kołek wyskoczy z ziemi i lina zwinie się do miejsca w którym będziemy. Jess, gotowa? – zapytał ją. Szkotka kiwnęła głową i dosiadała swojej miotły. Stuknął różdżką w linę i zaczęła mienić się zielonym blaskiem. – Kieruj się...
– Nie jestem tępa – odpowiedziała zniecierpliwiona i zanim zdążył coś powiedzieć odbiła się stopami od ziemi, i dość szybko wzbiła się w powietrze.
Machnął ręką do Jamesa i Katheriny, i ruszył za Jessicą, która zdołała oddalić się już na sporą odległość, ale udało mu się ją dogonić na kilkadziesiąt jardów przed pierwszym lądowaniem.
Wylądowali tuż przy drugim końcu liny.
– James? – zapytał, wyciągając lusterko.
– Jestem, stary! – odpowiedział mu przyjaciel i dostrzegł w kawałku lusterka orzechowe oczy.
– Katy? – zapytała Jess, kiedy nastawiła już wskazówki na tarczy na liczbę przypisaną Katherinie.
– Słyszę cię! – Usłyszał głos Parkes dość wyraźnie. – I widzę!
– My też! – odpowiedziała jej Cay. Wyciągnęła z plecaka pergamin i coś na nim zapisała. Black chwycił mapę i po chwili zaznaczył piórem punkt w którym się znajdowali. Stuknął różdżką w linę, która była już rozwinięta i wyciągnął kolejną. Wbił kołek w miejscu, gdzie kończył się odcinek i kolejna lina rozwinęła się na długości jednej mili. Odwrócił się i zabrał od Jess pierwszy sznur, który całkiem szybko się zwinął.
– Myślałam, że dłużej z tym zejdzie – powiedziała Jessica, a Syriusz się uśmiechnął.
– Na szczęście znamy magię – puścił jej oczko i kolejny raz stuknął różdżką w rozwinięty kolejny odcinek, aby zaczął się mienić.
Jess bez słowa wzniosła się w powietrze, a on za nią.
Dwie godziny później wreszcie zegarki straciły między sobą łączność.
– Dziewięć mil – potwierdziła Jessica.
– Teraz jak będziecie mierzyć? – zapytał James i Syriusz uśmiechnął się, i znów sięgnął do swojego plecaka, wyciągając z niego kolejne dwie liny. – Dobrze widzę? Ile mają jardów?
– Sto – odpowiedział Łapa i schylił się, żeby rozwinąć krótszą linę.
– A później liny o długości dziesięciu jardów? – zapytała Jess i zaśmiał się z jej sarkastycznego tonu.
– Pięćdziesięciu i dziesięciu – sprostował i chyba pierwszy raz tego popołudnia Cay zaśmiała się. – Jesteś markotna. I wiem, że to nie przez Remusa.
– Jestem zmęczona... Wszystkim – odpowiedziała mu. Wyprostował się i spojrzał na nią uważnie. Faktycznie wyglądała na zmęczoną. A raczej na udręczoną. – Cholernie mnie boli głowa. Sprawa Adalberta, Ann, Ben, Remus... A to wszystko w ciągu niecałych pięciu dni. I...
– Tak, Jess? – zapytał. Miał ochotę już ruszyć, ale dziewczyna wyglądała na naprawdę udręczoną.
– Wczoraj... – zaczęła, ale przerwał im głos Jamesa.
– Jak tam Łapo?
– Powiedz, że lecimy – powiedziała Jess i wzbiła się w powietrze. Dał znać Potterowi, że zaraz się odezwie i poleciał za nią.
Wylądowali po stu jardach i znów nie było łączności między zegarkami, więc musieli przebyć kolejne sto jardów, a później jeszcze kolejne i jeszcze tak kilka razy.
– Katy? – zapytała Jess do zegarka, gdy on i James już się porozumieli.
– Słyszę i widzę! – Usłyszał rozentuzjazmowany głos przyjaciółkami.
– My też! – odpowiedziała jej Jess i posłała mu szeroki uśmiech. Wyciągnęła pergamin i zaczęła liczyć. – Mila to 1760 jardów, a my jesteśmy po ósmym odcinku tych stu, należy pomnożyć i odjąć...
– Pamiętaj o całce. – Usłyszał głos Jamesa i dałby sobie rękę uciąć, że Jess rzuciła pod nosem obraźliwy komentarz w stronę Pottera.
– Na pewno 8 mil i 960 jardów. Dajemy teraz pięćdziesiątki, a potem dziesiątki – powiedziała wyraźnie wkręcona. Syriusz kiwnął głową i wbił w ziemię kolejny kołek z liną o długości pięćdziesięciu jardów.
Znów wsiedli na miotły, żeby po kilkunastu sekundach wylądować.
– Katy? – zapytała Jess, nawet nie czekając aż on nawiąże kontakt z Jamesem za pomocą lusterek.
– Rogaczu, było nas słychać? – zapytał po chwili ciszy.
– Nie – odpowiedział Potter.
– Dawaj kolejną linę – rzuciła niecierpliwie Jess, a on się zaśmiał i wyciągnął z plecaka linę o długości dziesięciu jardów. Gdy zaczęła się rozwijać w stronę z której przybyli, Cay od razu biegiem ruszyła za nią. – Katy?
– A teraz, Rogaczu? – zapytał, gdy dobiegł do końca i słyszał, jak Jess próbuje nawiązać łączność z Parkes.
– Nic.
Jess tupała w miejscu zniecierpliwiona, gdy on kolejny raz bawił się z liną i znów, kiedy zaczęła się rozwijać, to od razu rzucili się biegiem do jej końca.
– Katy?
– Słyszę i widzę! – Usłyszeli pisk i Jess przyłączyła się do przyjaciółki.
– Więc na pewno 8 mil i 990 jardów! – oznajmiła z entuzjazmem Jessica. – Masz sznurki o długości jarda? Tak się wkręciłam, że chciałabym wiedzieć co do cala ile wynosi ich zasięg.
– Poczekaj – powiedział i stuknął w drugą dziesięciojardową linę, która podzieliła się na pół. Wbił jeden koniec w ziemię i ruszyli znów w drugą stronę. – 8 mil i 995 jardów.
– Katy? – zapytała.
– Widzę i sły-yszę! – odpowiedziała im śpiewnym tonem. Syriusz zrobił krok do przodu i złapał Jess za rękę, ciągnąc ją przy tym, aby stanęła obok niego.
– Katy? – spytała kolejny raz, ale odpowiedziała im cisza.
– Rogaczu, było nas słychać? – zapytał, patrząc się w lusterko.
– Nie – odpowiedział James i Syriusz uśmiechnął się do Jess. – Czy wystarczy ci informacja, że to na pewno 8 mil i 995 jardów, czy faktycznie chcesz dokładność, co do cala?
– Wystarczy – odpowiedziała i widział po jej minie, że ta informacja jest dla niej satysfakcjonująca.
*******
Wrócili w ciągu prawie dziesięciu minut i Syriusz był kolejny raz zdziwiona, że Jessica na swoim Zmiataczu 5 tak szybko lata.
Wylądowali kilka jardów przed Jamesem i Katheriną, którzy uśmiechali się do nich szeroko.
– Mamy to! – Ucieszyła się Parkes i objęła go mocno. Pociągnęła nosem i odsunęła się od niego. – Ochłodziło się. Chodźmy się rozgrzać!
– Nie było problemów? – zapytał Jamesa, gdy ruszyli w stronę Kwatery Głównej.
– Nie. Lily co jakiś czas raportowała, że w sumie nikt o nas nie pytał. Podobno przybyła jakaś sowa i nie jest w stanie odebrać od niej paczki, bo zaczyna ją dziobać – powiedział Potter.
– Sowa i paczka?! – zapytał, siląc się na opanowanie. Był pewny, że to od Regulusa, ale starał się przekonywać sam siebie, że to mogło być od każdego. James przytaknął i Black niewiele myśląc puścił się pędem w stronę budynku.
Wpadł przez tylne drzwi i od razu ruszył do kuchni.
– Gdzie ta sowa? – zapytał, a Lily drgnęła przestraszona i wskazała ręką na okno za stołem.
Rzeczywiście, na parapecie siedział duży, ciemny puchacz. Otworzył okno i uśmiechnął się, gdy odwiązał od nóżki sowy małą paczkę. Zdziwił się, bo kiedy zabrał paczuszkę ptak nie odleciał.
– Co to? – zapytał James, wchodząc do pomieszczenia.
Syriusz ostrożnie otworzył paczuszkę i zorientował się, że rzucono na nią zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Wyciągnął z niej pergamin i rozwinął go. Tak jak przypuszczał, widniał na nim podpis Regulusa.
Ponownie sięgnął do paczki i wyciągnął z niej dwa materiałowe zawiniątka oraz rulonik pergaminu.
Rozwinął pierwszy materiał i dotknął palcami gładkie, miękkie w dotyku, sztywne, szare pióra. W kolejnym zawiniątku znajdowała się garść jedwabistego, również szarego włosia.
Rozwinął rulonik i zobaczył obrazek, który potwierdził jego domysły po zobaczeniu piór i włosia.
Zamknął oczy, gdy poczuł napływające łzy.
– I? – zapytała Katherina.
Podszedł do szuflady w której trzymali podstawowe przedmioty piśmiennicze i wyciągnął pióro, kałamarz oraz lak.
Zamoczył pióro w atramencie i złożył swój podpis obok podpisu brata, a następnie wylał pod swoją sygnaturą odrobinę laku i ściągnął pierścień z serdecznego palca u prawej ręki, a następnie przycisnął go do zastygającego wosku.
Gdy był już pewny, że wszystko dobrze zastygło, zwinął rulonik i zawinął go tasiemką na którą wylał odrobinę laku, żeby wszystko zapieczętować.
– Syriuszu, powiedz coś! – rozkazała Katherina, a on schował pergamin do paczuszki i ruszył w stronę okna, żeby przywiązać pakunek do jego nóżki.
Jeszcze chwilę milczał i patrzył za oddalającym się ptakiem. Gdy zniknął mu z oczu, zamknął okno i odwrócił się do nich.
– Masz u siebie mapę? – zapytał Katherinę i uśmiechnął się, kiedy kiwnęła głową. – To zapraszam do ciebie.
– Powiedz – jęknęła Jess, przeciągając samogłoski, gdy ruszyli w stronę saloniku Parkes.
W piątkę weszli do środka i Syriusz rzucił kilka zaklęć wyciszających.
– Byłem w okolicach południa u Regulusa – powiedział.
– Jaja sobie robisz! Przecież, gdy się Moody dowie... – zaczął James, a on wzruszył ramionami.
– Mam to gdzieś – odpowiedział całkiem szczerze. – Jak byłem ostatnim razem, to jakoś nie był wściekły. Tamte informacje były słabe, ale przynajmniej jakieś były.
– Streszczaj się – powiedziała Katy.
– Daj mi się delektować zwycięstwem nad tym małym gnojkiem, jakim jest mój brat – westchnął i położył na stoliku te trzy rzeczy, które przesłał mu Regulus. – Szare pióra i szare włosie.
– Abraksany? – zapytała Lily.
– Są jasne, prawie białe – zauważyła Jess.
– Blisko. To pióra i włosie Granianów. Regulus miał mi przesłać coś, co jednoznacznie wskaże na miejsce przebywania Remusa, a to tylko potwierdza moje przypuszczenia – powiedział rozwijając pergamin na którym widniała rycina przedstawiającego czarnego kruka pod którym było pięć rombów, z których trzy były niedbale zamalowane na czarno. Przez chwilę panowała cisza aż wreszcie pisnęła Jessika i zakryła usta dłonią. Nie spodziewał się, że w ogóle ktokolwiek zorientuje się na co wskazują te trzy rzeczy.
– Lestrange? – zapytała Szkotka, a on kiwnął głową.
– Twoja kuzynka?! – Katherina spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczyma, a on znów kiwnął głową.
– Daj mapę – powiedział i kolejny raz kiwnął głową do Jamesa, bo zauważył jego pytający wzrok. – Tak, Rogaczu. Wprawdzie ich ziemia jest nienanoszalna, ale wydaje mi się, że w przybliżeniu do ośmiu mil, jestem w stanie określić, gdzie znajduje się ich posiadłość. W końcu to na jej ślubie zaliczyłem pierwsze obściskiwanie się z dziewczyną.
*******
Był osobą twardo stąpającą po ziemi, nie bojącą się prawie niczego i prawie nikogo. Mówiono o nim, że nie ma serca, ani uczuć, a w ich miejscu ma honor i silne poczucie sprawiedliwości. Wiedział, że ma serce i uczucia, ale rzadko chodziły one w parze z honorem i poczuciem sprawiedliwości.
W życiu starał się kierować tymi dwoma wartościami i chociaż czasami robił rzeczy, które były nieetyczne, to były one częścią jego większego planu, który miał sprawić, że finalnie wygra sprawiedliwość.
Przekręcił pergamin na drugą stronę i skrzywił się, bo nadal jego magiczne oko rejestrowało słowa szybciej niż lewe oko, co wywoływało u niego lekki dyskomfort.

...Nie musisz nic pisać. Wystarczy, że odeślesz ten niebieski pergamin. Będę wiedział jaką decyzję podjąć.
Nie mogę w to uwierzyć, ale po tym wszystkim i po tym całym czasie, nadal Cię kocham.
Twój W.K.

Odłożył pergamin na stół i ostrożnie go złożył.
– Co robimy? – zapytał go Walt Beamish, gdy chował pergamin do koperty. Obwiązał ją sznureczkiem, do którego dołączył kawałek karteczki z wypisaną datą 14.03.1980r.
– Nic – odpowiedział i otworzył czerwoną, skórzaną aktówkę z której wyjął drewnianą szkatułkę. Uchylił ją i na samym wierzchu położył zamkniętą kopertę. Stuknął różdżką i granatowa tasiemka, która obwiązywała kilkadziesiąt innych listów, objęła dołączoną kopertę.
*******
Czuł wilgoć, która zaczęła skraplać się na jego skórze. Wypuścił głośno powietrze i w półmroku zauważył parę, tworzącą się od jego oddechu.
Potarł obolałymi dłońmi ramiona, ale nie poczuł ciepła.
Nie czuł go od dawna.
Nie pamiętał czy minęło pięć, czy sześć godzin od ostatnich tortur.
Spojrzał na pustą miskę po owsiance, którą przyniosły mu skrzaty i żołądek skurczył mu się boleśnie z głodu.
Położył się na zimnym marmurze i skulił, aby jakimś cudem ogrzać się, zasnąć albo najlepiej umrzeć.
Obudził się nagle i szybko skulił się ciaśniej, przylegając plecami do ściany, gotowy na kolejne tortury, ale nikogo z nim nie było.
Poczuł znów dziwne szarpnięcie, jakby coś zaciskało się na jego nadgarstku i poczuł narastającą gulę w gardle.
Niemożliwe.
Ostrożnie i podejrzliwie spojrzał na zegarek, i znów poczuł to nieprzyjemne uczucie, aż dłoń mu zdrętwiała.
Spojrzał na tarczę zegarka, chociaż był pewny, że w mroku nic nie dostrzeże. Łzy napłynęły mu do oczu, gdy zauważył delikatnie mieniące się dwie literki JP.
Gardło zacisnęło mu się jeszcze bardziej i z trudem powstrzymał się od wydania jakiegokolwiek odgłosu.
Pozbawionym paznokcia, obolałym palcem wskazującym wcisnął pokrętło i na tarczy zegarka dostrzegł delikatnie oświetloną, tak dobrze znaną mu, ale prawie zapomnianą twarz.
– Luniaczku, to ty? – Usłyszał głos i w tym samym momencie opadł znów na podłogę, i zaczął płakać.

Tłumaczenia z języka francuskiego:
[1] Et cetera – i tak dalej.
[2] Moi – ja.

Rozdział świeżutki i cieplutki, jak bułeczki w piekarni w poniedziałkowy poranek!
Jak zapowiadałam, ruszyło z kopyta i akcja mocno przyspieszyła, ale to nie koniec tego przyspieszenia! 60 zdecydowanie nie zwolni!

34 komentarze:

  1. Witam, tym razem tutaj :D

    Jako iż dzisiaj już się witałyśmy, bez zbędnych słów przechodzę do czytania i komentowania :D

    A, jednak muszę coś powiedzieć. Bo ogólnie to jeszcze Ci tego nie mówiłam, ale mam taki okropny zwyczaj czytania ostatniej strony książki. Niektórzy mówią, że to grzech i spoilery, ja jednak nigdy nic z tego nie rozumiem, więc grzech może to i jest, ale nie spoiler. No i oczywiście jak zjechałam na sam dół, żeby dobrać się do okienka z komentarzami, przeczytałam sobie, że Luniaczek płacze. PRZESTAŃ GO KRZYWDZIĆ. Dobra, tym razem serio idę czytać :D

    Dorcas *_* Boże, jak ja tęsknię za tą dziewczyną. I za jej (coś czuję, że niemożliwym do odratowania) związkiem z Syriuszem :( Ale do rzeczy. Ja cały czas utrzymuję, że ten Poulain to jakiś szemrany typ. Nie ufam gościowi. Nie wiem, czy słusznie, czy też nie. Ale on naprawdę nie wzbudza ani krztyny mojego zaufania. Za to Grace to co innego! Mimo że to postać bardzo epizodyczna, uwielbiam ją. Ta kobieta w pozytywny sposób łamie wszelkie stereotypy, z jakimi wiąże się wizerunek macochy. Jest kochana <3

    Łojejejej! Może zacznę od tego, że w końcówce James powiedział do Syriusza, że ma znaleźć sobie własną żonę. Cóż... Chyba wiesz, co chcę powiedzieć, bo kilka linijek wyżej to napisałam. D o r c a s. Amen.
    A wracając do Syriusza... Cholernie dobrze oddałaś wartkość akcji, począwszy od rozpakowania skrzynki, poprzez scenę w gabinecie Moody'ego, skończywszy na planach młodzieży. Opisy były tylko tam, gdzie były konieczne i to mi się podobało. W pewnym momencie sama nie wiedziałam, kto co mówi, a w głowie wyobrażałam sobie, że wszyscy mówią na raz. W sumie to nie wiem, czego się spodziewałam, ale z pewnością nie zapisków Remusa. To mnie zaskoczyło, pozytywnie. I tu mam takie trochę "meh", bo jednej strony rozumiem, że Lily i Jane są w ciąży, ale z drugiej strony jakoś tak mi "meh", że z taką łatwością powiedziały "jasne".
    Cały ten fragment czytałam praktycznie na jednym wdechu, bo cały czas pamiętam o tym, że Luniaczek właśnie płacze i mi smutno i też czuję taką drobną ekscytację, bo wiem, że młodzi zaczną działać na własną rękę i że zaraz będzie coś w stylu "let's the show begin" czy coś innego równie widowiskowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tutaj jeszcze sobie czytam tą krótką rozmowę między Jess a Adalbertem i piszę o czym zapomniałam i nawet dobrze się składa, że zapomniałam.
      Podczas gdy młodzi (dziwnie mi tak ich określać, ale po spotkaniu z Dowództwem wydaje mi się do jedynym dobrym określeniem :P) ustalali na własną rękę plan działania, to zauważyłam, że nie było zbędnego wytykania sobie żali między Jess a resztą i już chciałam powiedzieć, że jestem dumna, iż potrafili schować urazy na bok. A potem scena z Adalbertem uświadomiła mi, że jednak aż tak pięknie nie było, bo faktycznie, Jess nie została wezwana. I mi smutno teraz, przykro i w ogóle wszystko na raz. Kiedyś to Katy była moją ulubienicą, a teraz od dłuższego czasu w mojej głowie góruje nad nią Jess (pomińmy fakt, że zostawiła cudownego i dobrego Torina) i mi przykro, że jej przykro :( I też bym się popłakała na jej miejscu :(

      Jej, jak ja uwielbiam te francuskie wtrącenia :D Syriusz to cholerny arystokrata, który potrafi zachowywać się jak cholerny arystokrata i to cholernie na mnie działa i no po prostu kocham <3 Ugh, i teraz jestem ciekawa, co to Regulus zrobi, bo przypominam - Luniaczek płacze. Swoją drogą mimo że do tej pory Remusa nie było w tym rozdziale, to czuję, że cały rozdział jest o nim i to strasznie mi się podoba. Bo jeśli chodzi o Huncwotów to jest u mnie na drugim miejscu, tuż za Syriuszem, tak naprawdę niewielką ilością punktów u mnie przegrał z Syriuszem. Tak niewielką, że często się zastanawiam, czy aby na pewno ma u mnie drugie miejsce, czy może jednak jest ex aequo z Syriuszem.

      Kurde, jak miło, że z oni z tymi sznurkami tak ładnie współpracowali <3 Prawie, jak gdyby nic złego się pomiędzy nimi nie wydarzyło. Szkoda, że jednak się wydarzyło :( I mam nadzieję, że Jess i Syriusz wrócą do rozmowy, którą przerwał im James. Naprawdę mam taką nadzieję. Tutaj jeszcze dodam, że jestem pod wrażeniem tego, jak ładnie trzymasz się brytyjskich jednostek przez całe opowiadanie. Takie drobiazgi składają się na całość, a całością jest to cudowne opowiadanie, dopracowane i dopieszczone :D

      Usuń
    2. Huh, Regulus się spisał. Jakoś niespecjalnie gościa lubię, ale no. Jeśli u Ciebie jest tym, kim był w książkach Rowling, to przecież aż taki zły nie był. W każdym razie pomógł bratu odnaleźć Remusa, w pewnym sensie. Och i ach! I u Ciebie także w chwilach kryzysu da się znaleźć trochę humoru :D Miło, że Syriusz wspomniał o swoim pierwszym obściskiwaniu się. Wiem, że ta informacja jest teraz dość mało istotna, ale teraz się zastanawiam, kim była owa szczęśliwa wybranka :D

      W.K.??? To musi być William!!! Czyżby to list do Katy, czy sobie dopowiadam?! O japierdziu... Lubisz się tak mną bawić, co?! :P Pewnie William pyta Katy, czy Katy chce, aby wrócił do krajuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! :D :D :D No i się podjarałam.

      O BOŻE, O BOŻE, O BOŻE. Luniaczek. To już ten czas. Nie sądziłam, że ten rozdział tak szybko mi minie. O matulu. UUUUUDAŁOOOOOO SIĘ!!! Powiedz mi teraz, że w następnym rozdziale wreszcie go uratują. Niech oni go wreszcie uratują. O matulu. Aaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!! Tyle mam w sobie teraz emocji, że nawet nie masz pojęcia, ile :D

      Boże, chcę nowy rozdział TERAZ :D :D :D Trzymam kciuki, byś czas znalazła i wenę miała, bo naprawdę chcę jak najszybciej przeczytać *60*!!! <3

      Świetny rozdział!!!

      Ściskam mocno i przesyłam buziaki! :*

      Aaaaaaa!!! Znaleźli go, aaaaaa!!!

      Usuń
    3. Specjalnie opóźniłam pójście spać, bo jak zobaczyłam u Ciebie odpowiedź, że zaraz tu zawitasz, to musiałam zobaczyć komentarz i od razu odpowiedzieć. :D U Ciebie odpowiem Ci jutro, wybacz. :P

      Uhuhu! Ależ się rozpisała! :D
      Och, nie godzi się! Obiecaj mi tu zaraz, że przestaniesz najpierw czytać końcówki! Czyta się po kolei!
      Tak chciałam trzymać w niepewności i mi nie wyszło z Tobą! :P

      Dorcas rusza do przodu i póki co skupia się na równowadze psychicznej, więc na razie sama nie planuje żadnego romansu.
      Poulain pojawi się jeszcze kilka razy i Dorcas finalnie dużo na tej znajomości zyska.
      Każda Grace to fajna babka! :P
      Nie wyobrażam sobie kogoś innego na jej miejscu i jednak po tej akcji z Elizabeth, Edward długo szukał (jakieś 6-8 lat) kobiety o wielkim sercu. :)

      Hahaha :D Syriusz póki co ma na głowie inne sprawy, ale kiedyś zacznie romansować. Nie wiem jeszcze czy będę miała miejsce, żeby to opisywać, ale na pewno będzie wspomniane.

      Tutaj nieskromnie napiszę, że ten rozdział spokojnie mogę zaliczyć do udanych. Jestem z niego bardzo zadowolona i cieszę się, że nie wyszedł jakoś za bardzo chaotyczny (bo jestem strasznie chaotyczna i często to widać :P).
      W sumie to tak, rozdział był przegadany i każdy mówił przez siebie, wtrącali się w swoje wypowiedzi.

      Lily i Jane to rozważne osoby, i wiedzą, że jakieś większe nerwy i skoki ciśnień nie służą ciąży. A i tak obie żyją w stresie, raz większym, raz mniejszym. One są za mądre, żeby niepotrzebnie zgrywać bohatera. :P

      Och, Jess już w Hogwarcie czuła, że odstaje trochę od grupy i chociaż po wyjściu ze szkoły długo nie czuła, że jest w paczce "najkrócej", to teraz znów to dostrzegła.
      Teraz ma to nieco mocniejsze podłoże, bo praktycznie wszyscy są ze sobą w jakimś stopniu powiązani. Jane jest szwagierką Katheriny. Lily hajtnęła się z Jamesem, który jest kuzynem Katheriny i Paula. Syriusz i James, nie oszukujmy się, to bracia.
      Poniekąd też akcja z Adalbertem podbiła jej odczucia, że od nich odstaje.

      Syriuszowi do twarzy z arystokracją. :D I uwierz mi, niejedna na to poleci. :D
      U mnie Syriusz zawsze stoi na piedestale. Później James i Remus zajmują to samo miejsce, a Peter to cóż. Daleeeko w tyle, gdzieś za dziesiątą rzeką. :P

      Tak, sznurki okazały się być nitką porozumienia pomiędzy Jess i Katy w tym trudnym dla nich okresie.
      Jej! Czuję się mile połechtana o te całe dopieszczenia. Ogólnie to mnie razi po oczach, jak czytam opowiadania, które mają miejsce akcji, gdzie nie obowiązuje system metryczny i nagle jednostka kg, czy metr.
      Dlatego sama staram się tego nie robić i stosować odpowiednie jednostki, itd. :)

      Tak, Regulus odcięty od pieniędzy jest bardzo skuteczny. Ja osobiście za nim nie przepadam, aczkolwiek staram się nie dać po sobie tego poznać.
      Nie wyobrażam sobie, że James i Syriusz od początku do końca pozostaliby poważni i opanowani. To Huncwoci i chociaż wyrzuty sumienia wypalają ich serca, to poczucie humoru sprawia, że jakoś się trzymają.

      Czy tajemniczy W.K. to William? Napiszę tak: gdybym chciała, żeby Czytelnicy mieli pewność, że to William, to podpisałabym, że to William Kartney. :P
      Oj, bawię się nie tylko Tobą. ;)
      Zostawiam ten fragment Twojej własnej interpretacji. :D

      Nie będę Ci spoilowała, co będzie w następnym rozdziale, ale nadal będzie poświęcony sprawie Remusa. :D No i zaspoilowałam.
      Znów szczegółowo rozpisałam kolejny rozdział i nie wiem, kiedy zacznę go pisać. Bo jednak preferuję siedzenie i pisanie przez cały dzień, a takie luksusy to ja w tylko niektóre weekendy mam. :/

      Cieszę się, że tak Ci się podobało. :D
      Ale czy dalej będą działali na własną rękę, czy jednak udadzą się do "Starszyzny" to się okaże w 60 cz. 1.
      Znów akcja będzie wartka, ale nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

      Dziękuję Ci bardzo za tak szybki odzew. Teraz mogę spać spokojnie. :D

      Śpij dobrze!
      Buziaki! :*

      Usuń
    4. Obiecać nie mogę, końcówski są zbyt emocjonujące!!! Wybacz :D Tak już mam :D

      Mam nadzieję, że się wyspałaś, przepraszam, że zabrałam Ci te kilkadziesiąt cennych minut, ale ten rozdział był tak dobry, że pisanie komentarza trochę mi zajęło :P

      Buziaki! :*

      Usuń
    5. To od następnego rozdziału końcówki będą u mnie mało emocjonujące, a te wszystkie akcje dam do środeczka. :p

      Kobieto, ja chyba nigdy nie będę wyspana w poniedziałki. :D
      Aww <3
      Jeszcze raz dziękuję za ten plusz w komentarzach. <#

      Buziaki! :*

      Usuń
    6. Mało ekscytujące końcówki?! To się nie godzi!

      Usuń
    7. Jeśli przestaniesz najpierw czytać końcówkę, a dopiero potem cały rozdział, to pomyślę. :P

      Usuń
    8. No dobrze, już będę grzeczna! :P

      Usuń
    9. No! Miło, że się zrozumiałyśmy. :D

      Usuń
  2. Droga moja,

    Wybacz, że nie napisałam komentarza od razu po przeczytaniu, ale wiesz jak krucho u mnie z czasem. Postaram się teraz na szybko coś dodać, bo mam parę wolnych minutek:
    Pamiętam, że fragment z Dor bardzo mi przypadł do gustu, bo wydawała się w nim wreszcie szczęśliwa i normalna, tak jakby jej wszystkie troski na chwilę odeszły. Biło z niego pewnego rodzaju ciepło i ukojenie.
    Dobrze, że wzięli sprawy w swoje ręcę, tak coś czułam, że coś sie znajdzie w tej skrzynce takiego, co naprowadzi ich na jakiś trop. Mam nadzieję, że zdążą do pełni. Bardzo szkoda mi było w tym fragmencie Jess, bo widać, że jest ona bardzo zaangażowana i są z Remusem prawdziwymi przyjaciółmi, a tutaj kurczę faktycznie jakby o niej nieco zapomnieli.
    Fajny był ten fragment z wyznaczaniem odległości, bardzo mi się podobał, szczególnie wtedy, kiedy Jess na chwilę zapomniała o całej sytuacji z nią związanej. Cała ta akcja z Regulusem - tylko Syriusz mógł zrobić coś takiego, a tylko Ty mogłaś to tak szczegółowo rozplanować. Jestem pod wrażeniem!
    Przez chwilę myślałam, że to Moody dostał jakiś list od kochanka i takie jedno wielkie: WTF?! Ale już wiem, że te W.K. to chyba Will i coś czuję, że nie mogę się doczekać, aż rozwiniesz ten wątek.

    Na koniec Remus: jak to fantastycznie, że udało się! Że dostał nadzieję. Czekam z niecierpliwością na resztę, chociaż pewnie znów przeczytam z dużym opóżnieniem.

    śle uściski,

    Panna Czarownica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! :D
      Wiem jak ciężko u Ciebie z czasem i nawet nie wiesz jak zdziwiłam się, kiedy przyszło mi powiadomienie, że skomentowałaś, bo nie spodziewałam się, że pod tym rozdziałem się pojawisz. :D

      Tak, Dorcas wreszcie czuje spokój, ale jak długo? :P

      W sumie, to sprawa z Remusem nawet dla mnie nie jest jeszcze jasna- to dlatego nie ma jeszcze rozdział 60. Nie wiem jak rozegrać pewne wątki, ale wkrótce będę musiała podjąć jakąś decyzję, bo niedzieli chciałabym coś wrzucić.

      Jess w sumie dość szybko potrafi schować urazę. Wydaje mi się, że gdyby Katy ją przeprosiła, to byłoby z jej strony wszystko w porządku, bo tylko między nimi czuć ten dystans spowodowany tą całą akcją z Bertem.
      A nie dostała patronusa (tutaj już to zdradzę), bo to Katy była odpowiedzialna za zwołanie paczki do Kwatery.

      Tylko Syriusz mógł zrobić coś takiego, bo tylko on ma brata Śmierciożercę i jest w posiadaniu (a raczej był) dwóch, pokaźnych majątków. :D
      Cieszę się, że spodobało Ci się to, mimo że poszło trochę gładko z Regulusem. :D

      Jak było w przypadku Ady, tak tutaj też ani nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę co do W.K.
      Trochę jestem zawiedziona, że nie ma żadnych teorii.
      Ja tutaj napiszę tylko, że kiedyś do tego wrócę, ale to jeszcze kawał czasu. ;)

      Oj, tak.
      Teraz tylko pytanie, czy Remus będzie miał wolność, czy tylko nadzieję, że będzie ją miał?

      Dziękuję Ci bardzo, w sumie to za to, że znalazłaś chwilę, bo jednak trochę obgadałyśmy wcześniej ten rozdział. :D

      Dużo wolnego czasu życzę! :)
      Buziaki! :*

      Usuń
  3. Halo, halo!☺️
    Pani pisarki, kiedy kolejny rozdział, czekam i czekam doczekać się nie mogę 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo!
      Szczerze mówiąc, to utknęłam trochę na jednym wątku, przez co nie mogę ruszyć z resztą. :/
      Ale dziś zaciskam zęby i postaram się coś wykombinować.
      Mam nadzieję, że do piątku coś się pojawi.

      Usuń
  4. Hej:)
    Już ponad miesiąc czekam z niecierpliwością na kolejną część, chociaż przyznam szczerze że czasu za wiele nie mam, pomiędzy studiami, praktykami i opieką nad dzieckiem 😀☺️
    Każdego wieczora staram się jednak odwiedzić twój blog i sprawdzić czy to może już dziś. 😂😍
    Ostatnio nadrobiłam wszystkie dodatki i muszę stwierdzić że są obłędne, jestem pod wielkim wrażeniem twego talentu pisarskiego, nigdy nie przestawaj tworzyć😉
    Rocznie czytam około 30 książek, ale nawet one nie wciągnęły mnie tak bardzo jak twoje opowiadanie
    Pozdrowienia 😍☺️
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Niestety, jest mi strasznie głupio i przykro, że nic nie publikuję- chociaż myślałam, że naprawdę uda mi się coś napisać.
      Po pierwsze, utknęłam z jednym wątkiem i nadal nie wiem jak ruszyć, po drugie, to niestety ostatnio mam więcej stresów i chociaż myślę o tej historii, to mało jest dni w których mogę pisać, a jak już siadam, to piszę coś i usuwam, no bo utknęłam i nie potrafię jakoś sensownie wybrnąć.
      Dlatego chyba rozsądnie jest dać sobie czas.
      Może jak się wyluzuję, to szybciej pójdzie? :)

      Bardzo się cieszę, że jesteś tutaj i opowiadanie zyskało Nową Czytelniczkę. :)
      Twoje słowa- szczególnie teraz- mają dla mnie dużą moc.
      Jest mi miło, że tak Ci się podoba i poproszę Cię o chwilę cierpliwości. :)
      Mam nadzieję, że w ciągu miesiąca coś tutaj się pojawi. :)

      Dziękuję Ci bardzo za te pochlebstwa.
      Tak człowiekowi od razu raźniej, jak się wyżyje artystycznie i innym się podoba. :D

      Oby do szybkiego zobaczenia pod nowym postem!
      Buziaki! :* <3

      Usuń
  5. Hej!

    Akurat wróciłam do bloggera, bo po dłuuuugiej przerwie udało mi się dodać rozdział, ale... Nie wiem, czy nie miałaś wcześniej bloga, czy mi to zupełnie wyleciało z głowy, bo naprawdę, mam wrażenie, że pierwszy raz go widzę :/ W każdym razie tak tylko się melduję, że będę sobie tu powoli czytać (na tyle, na ile pozwolą mi obowiązki...) i w ogóle. Coś więcej napiszę, jak już nadrobię wszystko, a do tego czasu - życzę weny <3

    Buziaczki <3

    www.theasphodelus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobra, teraz sobie zdałam sprawę z tego, że przecież kojarzę bardzo dobrze adres bloga... ech, teraz to już pewne, że sobie muszę koniecznie wszystko poodświeżać. jak już się odzywam i tu spamuję, no to weny jeszcze raz <3

      Usuń
    2. Cześć!
      Gratuluję powrotu!
      Cieszę się, bo mam Twojego bloga na swojej liście do przeczytania i mam nadzieję, że w wolnej chwili w końcu się za niego zabiorę. :D

      Miałam wcześniej bloga. Od 2008 do 2013 roku publikowałam to opowiadanie na onecie, ale zmian adresu, oraz zmian w opowiadaniu było tak dużo, że raczej już nikt (oprócz mnie :P) nie pamięta tamtego okresu. :D
      Trochę Ci współczuję, bo to naprawdę dłuuga historia i trochę Ci czasu zabierze. Także życzę powodzenia. :)
      Mam nadzieję, że jak już przez to przebrniesz, to podzielisz się wrażeniami. :D

      Dziękuję bardzo! Wena zawsze się przyda!

      Buziaki! :*

      Usuń
  6. Merlinieeeeeeee! Chyba wypadłam z obiegu, ale w końcu jestem. Rozdział ten przeczytałam, jak tylko wszedł, ale nie zostawiłam komentarza z braku czasu i oto co wyszło. Do wieczora postaram się przeczytać go jeszcze raz i zostawić pod nim sensowny komentarz. Ale spytam jeszcze, było coś nowego po tym rozdziale? Jakieś ukryte bonusy, czy coś?

    Do zobaczenia wieczorem!
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heej! :D
      No Ciebie, to ja się dzisiaj nie spodziewałam! :D
      Ale jesteś. <3 Tak czekałam na tę chwilę! :D

      Niestety (wstyd przyznać), nie było niczego nowego. Żadnego bonusu. Żadnego rozdziału. Zero. Null. :(
      Ale próbuję się ogarnąć i w końcu zadecydować, co do jednego wątku, jak to go poprowadzić.
      Tylko potrzebuję na to trochę czasu, a z tym kiepskawo.
      Ale w tym roku na pewno coś jeszcze wstawię!

      Och, nie mogę się doczekać tego komentarza! :D
      Buziaki!:*

      Usuń
  7. Nieprawdopodobne, jakie mam tyły, jeszcze raz przepraszam, obiecałam i się nie wywiązałam :(

    W każdym razie przechodzę do meritum. Nareszcie coś się ruszyło w sprawie Remusa! Denerwują mnie dorośli, co to znów sami chcą wszystko załatwić, chociaż nie znają ani Remusa, ani nie mają pojęcia o wilkołakach. Dobrze, że chłopcy wzięli sprawy w swoje ręce, a niedobrze, że zrobili to tak późno. Remus tyle miesięcy pozostawał w niewoli, a oni zorientowali się dopiero po... nie pamiętam ile czasu minęło, ale na pewno to była przeginka. Hołd dla Jess, raz za zegarki (że też nikt na to nie wpadł wcześniej!!!) i za informację od Bena. Gdyby nie to, to byłby pewnie koniec. Smutno mi razem z nią, że została pominięta i w wezwaniu i i informacjach. To niesprawiedliwe. Mam nadzieję, że wszyscy jej przyjaciele docenią ten nieoceniony wkład w odbicie Lupina. Kiedy wyobrażam sobie sytuację mierzenia odległości, to nie mogę pozbyć się śmiesznego obrazu, jak to Syriusz i Jess biorą na miotły ileś kawałków liny po 1300m xd przecież to objętość kilku opon od samochodów. Ja wiem, że magia i wgl Ale już nie widzę tego inaczej xd
    Aaaaaaa, chcę jeszcze bardzo pochwalić Syriusza za eleganckie zaszantażowanie brata, zrobił to pierwsza klasa. Fajny to był wątek. A już na koniec tematu powiem, że piękna i wzruszająca scena, jak udało się w końcu połączyć z Remusem zegarkiem. Łezka kręci się w oku. Mam nadzieję, że chłopcy tego nie spieprzą jakąś bezmyślną szarżą na nienanoszalną fortecę w pojedynkę. Mają grzecznie wrócić i razem z Moodym zaplanować porządną akcję!

    Może jestem trochę niedorozwinięta, ale nie jestem pewna jednej rzeczy. Czy list był od Willa do Katy, a czytał go Alastor i miał tego więcej? I co to była za data?

    Kochana, jeszcze raz przepraszam za zwłokę, ale musiałam uporać się ze studiami, świętami, życiem i jeszcze ze swoim pisaniem :/ mam nadzieję, że już nie będzie takich karygodnych opóźnień.

    Trzymaj się ciepło. Życzę Ci i reszcie Czytelniczek wesołych, pięknych świąt w rodzinnej atmosferze, wystrzałowego sylwestra i szczęśliwego nowego roku! Do zobaczenia pod kolejną notką ;* oby jak najszybciej!
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Nic nie szkodzi!
      Najważniejsze, że zawsze w końcu jesteś! :D

      W sprawie Remusa ruszyło z kopyta.
      Dorośli (nie wszyscy, ofc) wkrótce (bo już w rozdziale 60) będą żłowali, że nie włączyli młodzieży w sprawę Remusa.
      Mogę spokojnie obiecać, że każdy (z głównych bohaterów) będzie sobie pluł w brodę, że nie ruszyli swoich dup wcześniej, tylko zostawili to bardziej doświadczonym osobom.
      Wyrzuty sumienia będą paliły, oj będą! Niektórych bardziej, niektórych mniej.
      Jak coś, to zorientowali się po ponad 3.5 miesiącach. :P

      Jess jest bardzo niedoceniana, o tak.
      Jest jaka jest, ale nie można jej odmówić tego, że swietnie łączy fakty i jest naprawdę inteligentna.
      Co do zegarków, to nikt na to nie wpadł wcześniej, bo w rzeczywistości mało z nich korzystali przez to, że działały na małą odległość.
      Jess nadal go nosiła, bo jej się podobał i pasował do jej stylizacji. :P Też jest osobą, która zwraca uwagę na ubiór innych osób i zapadło jej w pamięć, że Remus nadal nosił taki sam zegarek jak jej. :)
      Informacja od Bena swoją drogą, ale zauważyłaś, że nie dała się podejść?
      Jess zaczyna się robić ostrożna. :D
      Czy zostanie doceniona? To się okaże. :)

      Ja miałam świetną zabawę przy opisie mierzenia tych odległości. :D
      Myślę, że gdybym miała takie zadanie, to wkręciłabym się tak, jak oni.

      Syriusz w takim wydaniu robi robotę. :D Och, jak bardzo mu to pasuje! :D

      O, Kobieto! Poczekaj tylko na pierwszą scenę 60 rozdziału (akurat to już napisałam), tam też się łezka zakręci. Ja sama nieźle się przy tym naryczałam. :D

      Co do Twojej nadziei, co do tego jak dalej to rozegrają, to odpowiem tak: zachowają się dorośle i odpowiedzialnie. :D Może niektórzy. :P

      A co do ostatnigo o tym liście, to odpowiedź brzmi: tak. xD
      A co to za data? "Dzisiejsza", czyli data otwarcia/otrzymania tego listu.

      Oj, już daj spokój. :)
      Jak widzisz sama mam zastój, więc nic nie straciłaś, a Twój komentarz podniósł mnie na duchu i dzięki niemu mam ochotę siąść do pisania.
      No ale Święta, na które muszę wrócić...
      Ale wydaje mi się, że do 28 może coś się pojawi. :)

      Ja mam nadzieję, że już nie będziesz miała takiego nawału spraw na głowę!
      Chciałabym przeczytać coś nowego u Ciebie i Furii! :)

      Dziękuję bardzo za życzenia! :* <3
      Również życzę Ci Wesołych Świąt (niestety, nie białych :()! Nowego Roku przywitanego hucznie i samych sukcesów prywatnych, jak i blogowych w 2020 roku! :D :*

      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Czyżby tą sceną było uwolnienie Remusa? Nie chcę nawet myśleć, że mogłabyś go zabić zaraz przed przybyciem odsieczy!!! Oj, już chcę akcję, to napięcie, oczekiwanie...
      No, to byle do 28.
      ��

      Usuń
    3. Nie, to nie będzie taka scena. :)
      W mojej głowie jest dużo oczekiwania, napięcia i akcji, ale nie wiem jak wyjdzie. :p
      28 coraz bliżej i wydaje mi się, że część 1 uda mi się wstawić.
      Chyba że coś mi wypadnie. :D

      Usuń
  8. Ej no.. Kiedy kolejny rozdział? Jakiś przybliżony termin? Nie wiem czy jest sens czekać dalej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno w tym tygodniu wrzucę część pierwszą! (Jakoś czwartek/piątek). :)

      I tutaj malusia prośba do Ciebie. :)
      Czy mogłabyś się jakoś podpisywać? Tak na przyszłość, żebym się orientowała czy komentarz jest od stałego czytelnika, czy może od kogoś nowego. :)

      Usuń
    2. Jasne na przyszłość będę się podpisywać, myślałam że to się dzieje automatycznie, no cóż blondynka to nie tylko kolor włosów, ale stan umysłu ☺️



      - BadAngel (stała i polecająca czytelniczka)

      Usuń
    3. Dzięki wielkie! :)

      I część pierwsza pojawi się jednak w sobotę o 19:00! :)

      Usuń
  9. Heloł, heloł! SBlackLady, jesteś tam? Ja wiem, że życie itd... ale 28. minął już wg wszystkich kalendarzy świata ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahoj!
      Przepraszam :(
      Naprawdę sądziłam, że dam radę i mój "w miarę dobry stan" nie jest chwilowy, ale się myliłam.
      Rozdział już prawie w całości napisany.
      Część pierwsza pojawi się w tym tygodniu w okolicach czwartku/piątku. :)
      W weekend też nadrobię zaległość u Was, bo z tego co widziałam, to pojawiła się Julie! :D

      Usuń
  10. Uwaga, ogłoszenia parafialne:

    SBlackLady żyje, ma się dobrze, ale jestem strasznie zabiegana. Na wszelkie wątpliwości odpowie jutro wieczorem, i zapewnia, że w przyszłym tygodniu wszyscy będziemy szczęśliwi!

    Ściskam,
    Jej najwierniejsza fanką,
    Panna Czarownica vel Lika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym mieniem się dobrze, to mnie rozbawiłaś. xD

      Dzięki za przekazanie info! :*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic