[muzyka]
Lily stała na dziedzińcu wraz z
pozostałymi uczniami. Padał śnieg i wiał silny wiatr, ale lada chwila mieli
pojawić się uczniowie z innych szkół magicznych i musieli ich należycie
przywitać. Dlatego stali tak, marzli i wypatrywali na niebie jakiegoś znaku
przybycia. Ubrała się dość ciepło, ale i tak czuła, że jak wieje jej po
kostkach i po karku. Miała nadzieję, że nie będą musieli długo czekać.
Brakowało jej jakiegoś źródła ciepła. Niby stali w tłumie, ale jednak... Wiało.
I to bardzo.
James ją zostawił i poszedł z
Syriuszem gdzieś indziej. W ciągu ostatnich dwóch dni ciągle gdzieś z nim
znikał, ale rozumiała to. Na chwilę ich paczka się rozpadła... Syriusz unikał
Dorcas, tak samo jak ona unikała jego... Chociaż Meadows unikała wszystkich.
Nie dziwiła się przyjaciółce. Sama byłaby zdenerwowana, gdyby tak się na nią
patrzono, ale sama inaczej nie potrafiła spojrzeć na brunetkę. Była kupką
nieszczęść. Nieświadomie powróciła znów do ciemnych kolorów, nie wysypiała się
i często chodziła głodna. Unikała tłumów i zdziwiła się, kiedy Dorcas rano
wstała i oznajmiła, że też będzie witać gości. Mówiła, że może kogoś spotka
znajomego... Problem był taki, że uczniowie Beauxbatons poznali ją jako
Elizabeth, nie jako Dorcas, ale nie przypominała jej tego.
Słyszała ciche westchnięcia i
przekleństwa Katheriny, która nie pomyślała o tym żeby założyć czapkę.
Próbowała naciągać szalik na uszy, ale widocznie to jej nie pomagało, bo coraz
częściej pociągała nosem. Jane i Jess wykazały się większym rozumem i ubrały
się ciepło. Dorcas niestety miała tego rozumu w tamtym momencie nieco mniej.
Miała tylko założone rękawiczki i ciepłą kurtkę. Nie owinęła się szalikiem,
nawet nie chciało jej się założyć kaptura na głowę.
– Dor... Załóż kaptur. – Poprosiła Evans, a
brunetka tylko wzruszyła ramionami. Ostatnio cały czas wzruszała ramionami. Zamykała
się w sobie i nawet ona, najbliższa przyjaciółka nie mogła jej pomóc. Usłyszała
pełne podekscytowania okrzyki i zobaczyła jak niektórzy wskazują na niebo.
Pierwsze co zobaczyła, to kilkanaście abraksanów. Potem zauważyła, że ciągną
one białe, piękne powozy. Domyśliła się, że to uczniowie Beauxbatons. Zaraz za
nimi pojawiły się hipogryfy, które ciągnęły jasno –brązowe powozy – Magicstadt.
Utwierdziła się w przekonaniu, że jednak pierwsze stworzenia muszą należeć do
francuskiej strony – oni zawsze byli kojarzeni z elegancją.
– No wreszcie. – Jęknęła Katherina chuchając
sobie w rękawiczki.
– Masz. – Lily spojrzała na nią i zaśmiała się
widząc, jak William krzywo założył jej swoją czapkę. Strasznie opięła jej głowę
i gąszcz włosów wychodzących spod czapki sprawiał, że wyglądała komicznie.
Dostrzegła jak blondynka uśmiecha się do niego z wdzięcznością. Swoją drogą,
kiedy zaczęła być dla niego miła?
– Gotowy na spotkanie przyjaciół? – Zapytała
go Katy, a on odpowiedział jej szerokim uśmiechem. Padający śnieg szybko
sprawił, że jego włosy zrobiły się wilgotne. Evans nie wiadomo czemu
obserwowała ich z lekkim uśmiechem na twarzy. Trochę się zdziwiła jak Katy
zdjęła rękawiczkę i drżącym palcem odgarnęła kosmyk jego włosów z czoła.
– Tak jest lepiej. – Znów posłała mu uroczy
uśmiech. Ruda pokręciła głową i wróciła do obserwacji dziedzińca. Zdziwiła się
nieco, widząc, że już wylądowali. Hagrid zajmował się zwierzętami razem z
profesorem od opieki nad magicznymi stworzeniami i woźnym Filchem. Dyrektor
podszedł do pierwszego powozu i powitał serdeczne wysiadającą dyrektorkę
Beauxbatons. Następnie razem podeszli do dyrektora Magicstadt. Uczniowie
zaczęli wysiadać z powozów. Lily oceniła na oko, że przybyło około stu uczniów
i kilku nauczycieli.
– Widzisz kogoś znajomego już? – Zapytała
Dorcas, a brunetka kiwnęła głową. Zaczęła przeciskać się przez tłum i wypadła
przed pierwszy rząd na dziedziniec. Nikt nie zwrócił na nią uwagę. Prefekci
naczelni witali uczniów i nauczycieli innych szkół. Lily patrzyła jak Dorcas
powoli podchodzi do uczniów szkoły francuskiej i coś mówi do eleganckiej
starszej kobiety. Po chwili obie ścisnęły się serdecznie i długo trwały w
objęciu. Zaczęły o czymś rozmawiać i widziała jak kobieta uśmiecha sie do niej
serdecznie i gładzi ją po ramieniu. Po chwili dołączyła do nich dyrektorka
Beauxbatons i również powitała Dorcas bardzo radośnie. Po krótkiej rozmowie
Dorcas z delikatnym uśmiechem wróciła do Rudej.
– Kto to? – zapytała Evans, a Meadows
uśmiechnęła się szerzej
– Moja babcia, nie pamiętasz jej? – Rzeczywiście,
Lily nie poznała z początku Stephanie Pronton. – Dziwne uczucie, ale stęskniłam
się za nią trochę.
– Czy ona wie, o... – Zaczęła pytanie Evans,
ale przyjaciółka pokręciła szybko głową.
– Nie wie... Rozmawiałam o tym z Nią, ale na razie nie jest gotowa na
spotkanie z babcią. Niech tak zostanie na jakiś czas. Mało osób wie i lepiej,
żeby nikt nie mówił o tym. – Powiedziała prawie na jednym wydechu. – Chyba też
była zadowolona ze spotkania ze mną.
– Wyglądało to całkiem miło jak się patrzyło z
boku. – Potwierdziła Evans, a Dorcas się uśmiechnęła.
– Kto by pomyślał, co? Chcę was jej
przedstawić. Rok temu nie chciała żebym się z wami kontaktowała, ale myślę, że
was polubi. Lubi kobiety sukcesu, mądre i mające jakiś cel w życiu. – Zaśmiała
się cicho. – Będzie zadowolona na pewno... Szczególnie jak usłyszy o moich
planach.
– Co masz na myśli? – Ruda spojrzała na
Dorcas, a ta uśmiechała się tajemniczo.
– Nie mówmy o tym... Chodź. Oficjalne
powitanie przy obiedzie. – Pociągnęła Rudą za rękaw kurtki i powoli kierowały się
do zamku, a następnie do Wielkiej Sali. Zgubiły na chwilę gdzieś dziewczyny i
Williama, ale odnaleźli się przy stole Gryffindoru. Teraz w Wielkiej Sali dostawiono
jeszcze jeden stół dla gości, którzy już siedzieli i czekali, aż uczniowie
Hogwartu zajmą swoje miejsca. Gdy wszyscy już siedzieli głos zabrał Albus
Dumbledore.
– Wraz z gronem pedagogicznym, pracownikami i
uczniami Hogwartu pragniemy serdecznie powitać uczniów szkoły Beauxbatons i
Magicstadt. Jesteśmy szczęśliwi z waszego przyjazdu i mamy nadzieję, że
nauczymy się od siebie wielu rzeczy, a nasza przyjaźń się zacieśni. Kwatery dla
naszych gości są rozmieszczone na drugim i trzecim piętrze. Po obiedzie nasi
prefekci zaprowadzą was we wskazane miejsce. Uczniowie Beauxbatons zostaną
odprowadzeni przez prefektów Slytherinu i Huffelpuffu, a Magicstadt odprowadzą
prefekci Gryffindoru i Ravenclawu. Wtedy też opowiedzą wam o godzinach posiłku,
ciszy nocnej i o kilku ważnych drobiazgach. Plany waszych zajęć przedstawią wam
wasi pedagodzy. – Albus uśmiechnął się serdecznie. – W czasie waszego pobytu
będziecie uczyć się z naszymi uczniami. Pod koniec waszego przyjazdu odbędzie
się mała rywalizacja ze wszystkich przedmiotów, które tu nauczamy. To będzie
dla nas taki mały konkurs sprawdzający waszą wiedzę i umiejętności. Z każdego
przedmiotu dwójka najlepszych uczniów powyżej V roku – w przypadku Hogwartu –
będzie mogła brać udział w rywalizacji. Dwójkę najlepszych wybiorą w Hogwarcie
nasi pedagodzy, a w sobotni wieczór ogłoszą wam to wasi opiekunowie. Oczywiście
można nie brać udziału, wtedy miejsce oddawane jest kolejnej osobie.
Przewidujemy też z gronem pedagogicznym oraz Dyrektorami pozostałych szkół, że
w marcu odbędzie się bal. Dlatego proponuję, żebyście powoli myśleli o
kreacjach. Chyba już wszystko co ważne, zostało przekazane. Tymczasem, życzę
smacznego!
Uczniowie zaczęli nakładać sobie
jedzenie. Lily zauważyła, że kilka potraw na stole było nowych i zdecydowanie
były one przygotowane z myślą o gościach, bo wiele dań było lekkich, specjalnie
dla uczniów Beauxbatons. Dziwnie było jej po tylu latach siedzieć z dala od
Huncwotów. Nawet kiedy jej stosunki z Jamesem były gorsze, to zawsze siedzieli
razem, a teraz siedziały nieco dalej. Wszystko ze względu na Dorcas i Syriusza,
którzy unikali siebie wzajemnie. Zdawała sobie sprawę z tego, że Katherina
wolałaby siedzieć z chłopakami. Ostatnimi dniami miała bardzo dobry humor i
żartowała sobie prawie non stop. Ona sama chciałaby siedzieć jak najbliżej
Jamesa, ale on był solidarny z Syriuszem. Przestała już na niego fukać, za to,
że bierze stronę Syriusza i nie uważa go za winnego rozpadowi związku, ba...
nawet nie uważa, że Black postąpił źle... Cóż... Mogła jedynie się modlić o to,
żeby James stał się ciut rozważniejszy.
Po obiedzie poczłapała z Dorcas
do Pokoju Wspólnego. Jessica gdzieś zginęła po drodze, Jane poszła do
biblioteki, a Katherina miała iść na drugie lekcje z Paulem, ale czekała aż
William skończy jeść.
W Pokoju Wspólnym zaczęły pisać
prace domowe, bez żadnych zbędnych rozmów. Po prostu wymieniały się co chwilę
książkami i pisały. Ale po godzinie Dorcas zamknęła wszystkie książki.
– Umówiłam się z babcią. Przyjdzie tu za kilka
minut. Chciałabym z nią porozmawiać u nas w dormitorium. Mogłabym liczyć na to,
że będziemy tam same? – Zapytała ją Meadows, a Lily kiwnęła głową.
– Dobrze. Pouczę się eliksirów, bo czuję, że
będę reprezentantką Gryffindoru. Poza tym... Przyda mi się to do owutemów. –
Ruda uśmiechnęła się do niej i kontynuowała pisanie eseju. Brunetka po kilku
minutach wyszła na korytarz i szybko wróciła ze Stephanie. Evans spojrzała na
nie i uśmiechnęła się delikatnie widząc, że idą w jej stronę. Wstała i odłożyła
książkę.
– Dobry wieczór. – Uśmiechnęła się promiennie
i uścisnęła wyciągniętą w jej kierunku dłoń Pani Pronton.
– Babciu to jest Lily, jest jedną z moich
przyjaciółek i moją współlokatorką. – Przedstawiła ją Dorcas. – Lily to moja
babcia.
– Witam cię dziecko. – Evans nieco zbiło z
tropu. Dorcas nie miała zbyt dobrego zdania o babci, a wśród wymienianych cech
nie było uprzejmości. – Czego się uczysz?
– Eliksirów. – Odpowiedziała szybko, ale
jeszcze szybciej się poprawiła. – Dokładniej to właściwości roślin korzennych.
Niektóre z nich wykazują się innymi właściwościami w zależności od fazy
księżyca, to dość... ciekawe.
– Lily jest najlepszą uczennicą, a eliksiry to
jej konik. – Dorcas uśmiechnęła się do niej z zadowoleniem.
– Myślałam, że to ty jesteś najlepsza. –
Stephanie spojrzała na wnuczkę nieco karcąco.
– Dorcas jest najlepsza z zaklęć. Niestety eliksiry
nie idą jej wybitnie więc tu ją nieco wyprzedzam. – Pani Pronton zaśmiała się z
uwagi Rudej.
– Ma to we krwi. Jej matka była okropna z
eliksirów, ale zaklęcia były jej najmocniejszą stroną. – Uśmiechnęła się smutno
na wspomnienie córki.
– My już pójdziemy do dormitorium, babciu.
Jeszcze potem zobaczymy się z Lily i resztą moich przyjaciółek. Udanej nauki
Lily. – Dorcas pociągnęła za rękę Stephanie w stronę dormitorium. Jak tylko
zniknęły na schodach do Pokoju Wspólnego wszedł James, Remus i Syriusz.
– Lily! – James oklapł na kanapę obok niej i
wyrwał książkę z jej ręki. – Co czytasz?
– Właściwości roślin korzennych. – Odebrała mu
książkę, ale nie wróciła do czytania.
– Sama siedzisz? Gdzie masz koleżanki? –
Zapytał a ona westchnęła.
– Katherina u Parkersona, Jess przepadła, Jane
w bibliotece a Dorcas siedzi z babcią u nas w dormitorium. – Otworzyła książkę
i wróciła do czytania.
– Jej babcia TU jest? – Zapytał Syriusz a ona
spojrzała na niego krzywo.
– A co cię to obchodzi? – I znów wróciła do
czytania. Przestała się do niego już dawno odzywać. Wystarczyło, że Katherina
nie miała problemów i oporów w rozmawianiu z nim, a ona nie chciała. Zawiódł ją
i to bardzo.
– Nic... Po prostu nasze rodziny niezbyt się
lubiły, no i cóż... Ona podtrzymuje tradycję, a teraz to ma podstawy... Ech,
nieważne. – Mówił do Lily ale i tak go nie słuchała. Black spojrzał na Jamesa
szukając jakiegoś ratunku, ale on tylko pokręcił głową.
– Dobra Lily... Idziemy do siebie, musimy omówić kilka... – Zaczął James, a ona
mu przerwała.
– Tak jasne. – Kiwnęła głową nie odrywając
wzroku od książki. Nie czytała jej, utknęła na jednym słowie i nie mogła ruszyć
dalej. Jak wyszli zdołała się skupić i dalej czytać książkę. Chociaż było
ciężko, bo coraz więcej osób wracało do Pokoju Wspólnego i zrobiło się ciut
głośniej.
*******
– William? – Katherina stała niepewnie za
siedzącym Kartney'em. Kolacja wprawdzie się nie skończyła jeszcze, ale miała
dziesięć minut do spotkania z Parkersonem. Blondyn odwrócił się do niej i
uśmiechnął lekko.
– Co jest? – Dziwnie się czuła. Jego koledzy
wlepiali w nią spojrzenia i zrobiło się dziwnie cicho.
– Za dziesięć minut drugie spotkanie u
Paula... – Zaczęła cicho, a on przesunął się, żeby usiadła.
– Zaraz skończę. Swoją drogą poznaj moich
kolegów, to Thomas i Larry, a to Katherina. – Podała im rękę przez stół.
– Cześć. – Uśmiechnęła się do nich miło.
– Hej, już wiem czemu William tak chętnie do
Hogwartu wybył. – Larry uśmiechnął się do niej szelmowsko. Miał czarne, krótko
ścięte włosy i piwne oczy. Jasna cera sprawiała, że wyglądał jakby miał anemię.
Z kolei Thomas był mulatem. Ciemnobrązowe włosy były poskręcane jak drobne
sprężynki, a czarne oczy zdawały się być przenikliwe. Po krótkiej analizie
Katherina i tak stwierdziła, że z tej trójki to Will jest tym
najprzystojniejszym.
– Nie widziałeś moich koleżanek. – Katherina
zaśmiała się pogodnie.
– Widziałem... Dlatego doszedłem do wniosku,
że ty byłaś czynnikiem przeważającym. –Zaczerwieniła się lekko nie wiedząc co
powiedzieć.
– Czaruś z ciebie. – Mruknęła jedynie i
spojrzała na Williama. – Idziemy? Mamy pięć minut, a nie lubię się spóźniać.
– A gdzie idziecie? – Zapytał Thomas. Miał
niesamowicie przyjemną barwę głosu.
– Muszę się szkolić trochę z pojedynku i jeden
z pracowników Ministerstwa, który ogólnie uczy nas pojedynku zgodził się uczyć
mnie dodatkowo. Długa historia. – Machnęła ręką chciała coś jeszcze powiedzieć,
ale nie było jej dane.
– William! – Usłyszała za sobą dziewczęcy,
radosny głos. Czuła jak ciało Williama spina się, a chłopaki już się nie uśmiechali.
Kartney odwrócił się i spojrzał na dziewczynę.
– Olivia, witaj. – Nie wydawał się być tak
szczęśliwy jak dziewczyna przed nim. Katherina odwróciła się również. Słyszała
już to imię. Spojrzała na szatynkę. Była szczupła może nieco wyższa od niej, proste
długie włosy i piwne oczy. Wydawało jej się, że widziała już podobną osobę, ale
nie mogła sobie przypomnieć.
– Miło cię widzieć wśród starych znajomych. –
Uśmiechnęła się w stronę chłopaków nieszczerze.
– Och... Katherina, to Olivia. – Przypomniał
sobie o dobrych manierach. – Olivio, to Katherina.
– Hej. – Parkes uśmiechnęła się nieco
złośliwie. Nie wyciągnęła ręki do niej. Pewnie i tak by nie uścisnęła jej.
Niemka zmierzyła ją szybko wzrokiem i znów patrzyła na Williama.
– Miło. – Uśmiechnęła się chyba najładniej jak
potrafiła. – Oprowadziłbyś mnie po zamku? Porozmawiamy o starych, dobrych
czasach.
– Przykro mi, ale akurat już mam plany na
wieczór i zdaje mi się, że już jestem spóźniony. – Dopił dyniowy sok. – Ile już
jesteśmy spóźnieni?
– Dwie minuty, dziesięć minut na dojście,
problemy na schodach... Piętnaście minut. Nienawidzę się spóźniać. – Parkes
wstała ze swojego miejsca. Tak jak myślał szatynka była od niej niewiele wyższa.
– Miło was było poznać chłopaki. Jutro pewnie będę wam towarzyszyć cały dzień.
Muszę was poznać.
– I my ciebie Katy. – Uśmiechnęła się do nich
gdy usłyszała Katy. William musiał im
coś mówić o niej.
– Chodźmy. – Pociągnęła lekko Kartney'a za
dłoń. – Cześć!
*******
Lily zapukała do dormitorium Huncwotów.
Otworzyła drzwi i weszła za drzwi. Siedział tylko Remus.
– Jest James? – Zapytała, a Lupin pokręcił
głową.
– Poszedł gdzieś z...
– Z Syriuszem. – Dokończyła za niego i
uśmiechnęła się smutno. Swoją drogą, dlaczego ich nie zauważyła? Chyba że...
Tak. Peleryna. Byli umówieni z Jamesem na wieczór, ale widocznie zmienił plany.
– No nic... Dobranoc. – Wyszła zostawiając
Remusa samego. Siebie samą też. Poszła do dormitorium. Dorcas krótko rozmawiała
z babcią, ale zaraz po jej wyjściu wykąpała się i zaszyła za kotarami swojego
łóżka. Jej nie pozostało nic innego jak zrobić tak samo. Jane miała patrol,
Jessica gdzieś przepadła, a Katherina nadal była u Parkersona.
Zaczynała powoli czuć się
samotna. Fakt... prawie trzy dni to dopiero trwało, ale Syriusz wcale nie był
przejęty rozpadem związku, tylko James chyba tak tłumaczył nagłe zaciśnięcie
więzi z przyjacielem. Sama chciała jakoś wesprzeć Dorcas, ale ta udawała, że
wszystko jest dobrze. Gdyby było zachowywałaby się normalnie, a nie jak
odludek.
Weszła do wanny i napuściła sobie
dużo wody. Myślała przez chwilę o Dorcas, ale zaczęła się martwić. James
widocznie nie tęsknił za jej towarzystwem. Na zajęciach znów siedział z
Syriuszem, potem cały czas z Syriuszem, a ona w jego hierarchii była gdzieś na
końcu, za przyjaciółmi, za nauką, za quidditchem. A było im tak dobrze... Nic
nie trwa wiecznie Lily Evans.
Pokręciła głową kiedy wycierała
swoje ciało do sucha. Nawet nie było dwudziestej drugiej a ona szła już spać.
Kto by pomyślał. W Hogwarcie pewnie jest niejedna impreza, niejedna grupka
znajomych zaczyna prywatki w dormitoriach, niejedna para ma randkę, a ona? Ma
przyjaciół, ma chłopaka a idzie spać, bo nie ma co ze sobą zrobić. Położyła się
i zasłoniła kotary i westchnęła ciężko.
Coś ze mną nie tak.
*******
Stali w Pokoju Wspólnym i czekali
aż McGonagall wreszcie dojdzie do ich rocznika w wyczytywaniu nazwisk.
Dziewczyny stały tuż przy wejściu do dormitorium, a chłopaki gdzieś koło
kominka.
– Pośpieszyłaby się. – Mruknęła niecierpliwa
Jess. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że niektórzy wybierają takie
przedmioty jak astronomię czy numerologię na szóstym roku... Albo runy! Gdzie
tu rywalizacja w runach?
– ...To była ostatnia osoba z szóstego roku.
Przypominam o tym, żeby wymienione osoby poczekały chwilę, ponieważ zaraz
objaśnię, co i jak. – Profesorka wyjęła kolejny pergamin z kieszeni. – Teraz
wyczytuję nazwiska z siódmego roku oraz przedmiot. Harris Andy i Cay Jessica –
starożytne runy, King Steve i Evans Lily – eliksiry, Meadows Dorcas i Thompson
Clair zaklęcia, Black Syriusz i Parkes Katherina – obrona przed czarną magią,
Wood Helen i Turner Barbara – wróżbiarstwo, Potter James i Kartney William – transmutacja,
Lewis John i Elliot Jane – opieka nad magicznymi stworzeniami, Peter Pettegrew
i Winsborn Ann – mugoloznastwo, Young Terry i Roberts Robert – historia magii,
Butler Kurt i Lupin Remus – zielarstwo. Astronomii oraz numerologii na siódmym
roku nikt nie kontynuuje, więc nie ma żadnego reprezentanta. Czy wymienione
osoby wnoszą jakiś sprzeciw? – Spojrzała po grupce pozostałych osób. – Jak nie,
to proszę do mnie na chwilę.
Niewyczytani uczniowie rozeszli
się do dormitoriów, bądź wyszli z Pokoju Wspólnego. Pozostali zbliżyli się do
opiekunki Gryffindoru.
– Obowiązuje was materiał z dotychczasowej
nauki, więc będzie to doskonała powtórka dla piątego i siódmego rocznika przed
sumami i owutemami. W poniedziałek o szesnastej macie spotkanie z nauczycielami
tych przedmiotów w salach, gdzie odbywają się te zajęcia. Tam dostaniecie
dokładniejsze wytyczne, czego się uczyć i jak to wszystko będzie rozgrywane.
Czy są jakieś pytania? – Zapytała McGonagall a Lily podniosła rękę. – Tak panno
Evans?
– Z każdego roku dany przedmiot ma ośmiu
reprezentantów, czy odbędzie się eliminacja na etapie szkolnym? – Zapytała
głośno, a McGonagall czekała z odpowiedzią aż się uciszą. Nie czekała długo.
– Tak, odbędzie się etap szkolny, gdzie trójka
osób z każdego przedmiotu dostanie się do rozgrywek międzyszkolnych. Etap
szkolny odbędzie się 20 lutego, a etap międzyszkolny, czyli finał 27 marca. –
Wytłumaczyła krótko ale treściwie.
– A co z rozgrywkami quidditcha? – Zapytał
James.
– Nasi goście nie biorą udziału w rozgrywkach,
więc quidditch zostaje po staremu Panie Potter. Mam nadzieję, że wywiąże się
Pan z roli kapitana jak najlepiej i doprowadzi do zwycięstwa Gryffindoru
jednocześnie... Liczę na Pana wysokie miejsce w rozgrywkach z transmutacji. –
Uśmiechnęła się lekko. – Są jeszcze jakieś pytania? Więc życzę miłego dnia!
McGonagall opuściła Pokój Wspólny
i wybuchł gwar. Lily złapała pod ramię Jane i Jess, a Katherinie i Dorcas
wskazała na dormitorium. Przecisnęły się przez tłum i powoli wchodziły do
swojej sypialni.
– Nie wierzę... Runy. – Jęknęła Jessica. –
Ledwo umiem je kreślić. – Wy chociaż naprawdę jesteście świetne.
– A ja z obrony? Syriusz jest o niebo lepszy.
Ja jedynie dobrze się pojedynkuję. – Mruknęła Katherina.
– Black to pozer. – Mruknęła Dorcas. – A ja
zamierzam wygrać. Jak wygram, to będę miała większe szanse na kurs. Opinię mam
dobrą więc muszę łapać punkty na jakiś dodatkowych rzeczach.
– Jakie kursy? – Lily zmarszczyła czoło a
Meadows uśmiechnęła się tajemniczo.
– Jak będę już tam końcówką różdżki, to wam
opowiem. – Wygrzebała spod łóżka kilka książek. Dość starych. – Mam nadzieję,
że trzeba będzie zrobić jakiś projekt. Lusterka nie są głupie, ale wolałabym
coś nowego. Ach! Nie mogę się doczekać poniedziałku!
– Ona oszalała. – Parkes spojrzała na nią jak
na wariatkę. – To ja chcę się pojedynkować!
– A ja chcę to oblać. – Mruknęła Jess, a
dziewczyny spojrzały na nią trochę potępiająco. – No co? Mam inne sprawy na
głowie.
– Niby jakie, co? – Katy spojrzała na nią z
uporem.
– Dobrze... I tak ta rozmowa miała się odbyć.
– Westchnęła ciężko i usiadła na swoim łóżku. – Postanowiłam nie pisać owutemów.
Wczoraj po obiedzie byłam u McGonagall i rozmawiałam z nią, następnie
dopełniłam formalności.
– Och. – Lily patrzyła na nią nie wiedząc co
powiedzieć. – Cóż... Mając sumy spokojnie dasz radę...
–...Z tego założenia wyszłam. Nie zamierzałam
i tak iść na kursy, pracownikiem Ministerstwa też nie chcę być. Mam kilka
planów w głowie i muszę je jedynie przerysować, pewnie zszyć. – Zaczęła cicho.
– Zawsze chciałam mieć swój sklep, ale Madame Malkin na początek mi wystarczy.
– Uszyjesz mi sukienkę na ślub! – Katy
zapiszczała jak mała dziewczynka.
– Nie tylko na ślub. Na pogrzeb też. –
Mruknęła posępnie Dorcas i dostała z łokcia od Parkes.
– Chyba na twój. – Pokazała jej język.
– Masz już jakieś projekty.
– Pokażę jak będę mieć dopracowane. –
Uśmiechnęła się lekko.
Nie było tak źle, co Jess?
Jeju, nowy rozdział! Tak długo na niego czekałam. Co kilka dni wchodziłam i sprawdzałam, czy dodałaś coś nowego. I dzisiaj patrzę, jest! Od razu zabrałam się do czytania. Według mnie Jessica dobrze postąpiła, mówiąc o tym dziewczynom. James zachowuje się prostacko, ale to pewnie ma jakieś drugie dno i wyjaśni się w następnych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńxoxo, ja.
Przez ostatnie kilka notek James jest takim wieśniakiem, że menele spod sklepu gdyby go zobaczyli zaczęli by go z litości uczyć kultury osobistej xD
UsuńEwidentnie nie lubię pisać o Jamesie-Wieśniaku, ale sytuacja wymaga :D wkrótce skończę i nie będzie z Nim już tak źle :)
Usuńvaniljowav@gmail.com - pisz, jak pojawi się coś nowego! :*
Usuńxoxo, ja.
Kochana, jest świetnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam całą notkę, to jest niesamowite :D Życzę więcej takiej weny i stylu ;)
OdpowiedzUsuńdziubek
Dzięki Misiu :*
UsuńStaram się jak tylko mogę!
:* <3
Nie masz pojęcia jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam nowy rozdział :D Przez rozstanie Dorcas i Syriusza prawie się popłakałam, mam nadzieję, że jednak wkrótce do siebie wrócą. Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńHej!
UsuńWena jest, ale uznaję, że jeden rozdział na miesiąc przy moim zastoju to odpowiednia dawka :) Boję się, że jak nie będzie weny to nie będę miała czego publikować :)
Pozdrawiam serdecznie! :*
Może być jeden na miesiąc, bylebyś dalej pisała :D
UsuńWitam serdecznie w mroźny mikołajkowy wieczór! :*
OdpowiedzUsuńNa początku chciałam się pochwalić, iż udało mi się przeżyć ten morderczy tydzień :D Co prawda jeszcze jutro idę do pracy, ale tylko na 7 godzin, na dodatek na drugą zmianę, więc to już jest nic :D Poza tym: piątek.
Haaaaaaaaaaagrid *_* Jak milusio <3
Ciekawe, kiedy Katherina i William się przez przypadek wydadzą :D
Jak tylko przeczytałam, że pojawiła się postać babci Dorcas, od razu pomyślałam o jej mamie. Aż jestem ciekawa, jak ta tajemnica potoczy się dalej.
Taaaaak, Lily mogła się tylko modlić, żeby James był rozważniejszy :(
Olivia... No ciekawe, co to wyjdzie z jej obecności w Hogwarcie. Cieszyć się jedynie mogę, że William nie był zachwycony jej obecnością.
Końcówka podobała mi się najbardziej, była po prostu szczęśliwa <3 Cieszę się, że Jess powiedziała dziewczynom o swoich planach, a one jej nie skrytykowały <3 Jeszcze tylko czekać, aż Remus zdecyduje się powiedzieć jej prawdę o sobie :)
Swoją drogą to ciekawi mnie, kiedy James zerwie z Lily i czy w ogóle zerwie, bo jakoś długo się do tego zbiera. A dziewczyna tylko cierpi :(
Za chwileczkę biorę się za kolejny rozdział! :D
Cieszę się, że przeżyłaś :) Zdecydowanie zasłużyłaś na grzańca lub gorącą, rozgrzewającą herbatkę :D
UsuńWydaje mi się, że jakoś na przestrzeni 5-6 rozdziałów uzyskasz odpowiedzi na nurtujące Cię pytania :)
Także zasiadaj do czytania, wszystkiego się dowiesz :D
:*
Cały dzban herbaty sobie zrobiłam, zjadłam też miskę popcornu do tego, więc nagroda jest :D
UsuńTak jest, proszę Pani, biorę się do roboty!