– Nie wierzę, że to robię. – Powtórzyła już
chyba setny raz Lily. Dorcas miała nadzieję, że nie powtórzy tego już ani razu.
Zaraz miały wychodzić, a Evans napadły wyrzuty sumienia, że idzie na bal z Jacquesem,
z którym była już przecież w Hogsmeade. Meadows zauważyła, że Lily zachowuje
się dziwnie. Jak Katherina była w Skrzydle Szpitalnym poważnie z nią
porozmawiała o jej babci i matce. W sumie jej przyjaciółka miała rację.
Stephanie za wszelką ceną chciała mieć dobry kontakt z nią i wreszcie zaufała
babci. Nie chciała też niepotrzebne stresować mamy. Z obiema chciała mieć dobry
kontakt i tak jak mówiła Lily, najlepiej będzie jak na razie nie będą o sobie
wiedziały. Drugą sprawą był Syriusz Black. Evans nagle uznała, że Dorcas
powinna nieco mu odpuścić i dla dobra jej matki, spróbować się z nim
zaprzyjaźnić. Ale dla niej nie było sensu. Wiedziała, że Syriusz nie jest aż
takim draniem, żeby wykorzystać ten fakt przeciwko niej.
Poza tym... Chęć zbliżenia do
Blacka mogła jej mocno zagrozić. Miała swoje plany i wiedziała, że jak pozwoli
sobie na przyjaźń z nim, to znów się w nim zakocha...
Jakbyś go teraz nie kochała.
Pokręciła głową patrząc w odbicie
w lustrze. Jessica odwaliła kawał, naprawdę świetnej roboty.
I choć nie chciała zbliżać się do
Blacka, to miała nadzieję, że jej widok pójdzie mu w pięty.
Bo wyglądała cholernie dobrze.
Czarna sukienka idealnie
przylegała do jej talii i bioder. Grube koronkowe wzory nieco odkrywały jej
ciało, ale ogólnie przód był zabudowany. W miejscu gdzie biodra się kończyły
sukienka nieco się rozszerzała, ale przy każdym ruchu widoczny był zarys jej
nóg. Z przodu biegło długie rozcięcie aż do połowy jej uda. Najpiękniejszy był
jednak tył sukni. Plecy i ramiona miała odkryte. Jedynie przez szyję i kark
biegł pasek koronki, który łączył się z materiałem okrywającym jej piersi.
Część łopatek, aż po lędźwie miała odkryte. Sukienka była bardzo odważna. Jej
kok był zrobiony niedbale. Część kosmyków jej włosów opadały na plecy i
Katherina otwarcie powiedziała, że to naprawdę seksowny widok.
Parkes miała sukienkę w tym samym
fasonie, co ona. Złoty materiał błyszczał się w świetle. Jej sukienka leżała na
niej świetnie. W połączeniu z jej blond włosami i bursztynowymi oczami
wyglądała wprost niebiańsko. Nie odkrywała tak dużo ciała jak u Dorcas. Z
przodu miała stonowany dekolt, materiał przechodził przez ramiona na plecy,
gdzie był spięty dwoma haftkami. Miała na plecach wycięcie w kształcie serca,
które kończyło się w miejscu, gdzie jej talia była najwęższa. Z przodu sukienki
Dorcas i Katheriny wyglądały prawie identycznie, i Parkes nie kryła entuzjazmu
na myśl o zdjęciach. Jess próbowała przekonać Katherinę na to, żeby włosy
uczesała w koka, ale Parkes zgodziła się na delikatne upięcie, tak, żeby część
włosów okalała jej twarz.
Jess, jako, że szła z Jane
postanowiła uszyć dla nich bardzo podobne sukienki. Wiedziała, że nie poszaleje
z kreacjami, bo Jane jest spokojna. Sama zdecydowała się na mało rażący kolor.
Dla siebie wybrała popielatą sukienkę na grubych ramiączkach. Dekolt miała w
kształcie serca i dziękowała Merlinowi, że optycznie udało jej się uzyskać
efekt powiększający. Materiał opinał talię i w biodrach dała więcej materiału,
który luźno spływał na jej nogi. Postawiła na asymetrię –tył sukienki kończył
się w połowie łydki, natomiast z przodu miała odsłonięte kolana. Gdy kręciła
się w koło, materiał unosił się, ale na szczęście nie było widać bielizny.
Dzień wcześniej Jess nieco odświeżyła kolor swoich włosów. Zdecydowała się na
różowe i fioletowe pasemka, a resztę włosów zostawiła w swoim naturalnym
kolorze. Rozpuszczone włosy były lekko falowane i włożyła w nie opaskę.
Dla Jane wybrała kolor malinowy.
Sukienka miała dekolt w łódkę, a cała reszta była szyta tak samo jak dla niej.
Odkryte ramiona w połączeniu z jej kokiem na czubku głowy prezentowały się
dobrze. Swoją drogą Jess pierwszy raz zauważyła, że ramiona Jane pokryte są
piegami. W malinowej sukience i delikatnym makijażu była tak urocza i
dziewczęca. Cieszyła się, że osiągnęła taki efekt, bo wygląd Jane nie krzyczał
o uwagę.
Przy sukience dla Lily miała
najwięcej problemu. Ruda sama nie wiedziała co chce i prawdę mówiąc, nie
spodziewała się, że przyjaciółka z taką aprobatą przyjmie jej projekt. Trochę
ryzykowała z kolorem lawendowym, ale na szczęście nie kłócił się z urodą
Rudowłosej. Postanowiła na księżniczkowy krój sukienki do połowy łydki. Na
materiał podstawowy dała trzy warstwy tiulu, które na szczęście układały się
dobrze i nie zepsuły kształtu jaki chciała osiągnąć. W talii dodała pasek, żeby
podkreślić talię dziewczyny oraz oddzielić dwa różne materiały. Miała nadzieję,
że Lily nie będzie miała uwag do głębszego dekoltu, ale zaakceptowała go, bo
jak to uznała "bez tego dekoltu, ta sukienka byłaby za grzeczna dla
mnie".
Tak więc Jess była
przeszczęśliwa, że zadowoliła wszystkie przyjaciółki.
Dorcas miała jedynie nadzieję, że
jej całokształt powali Blacka.
I Julesa. Tak... Chociaż z Julesem uzgodniła, że to co jest między
nimi to zabawa. Delikatny flirt, może kilka pocałunków i to wszystko. Na
spokojnie, bez wielkich słów.
– Przestań się poprawiać, bo wszystko
zniszczysz. – Upomniała ją Katherina, przytrzymując się balustrady jej łóżka i
zakładając but na stopę. – Mam nadzieję, że w tych szpilkach nie będę wyższa od
Williama.
– Jesteś przecież niższa gdzieś o pięć cali. –
Zauważyła Lily poprawiając warkocz. – Nie wyglądam za skromnie?
– Merlinie, Lily. – Jane wywróciła oczyma.
Jako jedyna była już całkowicie gotowa i czekała na przyjaciółki. – Poluzowałaś
go już tak, że wygląda naprawdę dobrze. James padnie.
– To Jacques ma paść, a nie Potter. –
Prychnęła Dorcas. Na chwilę zamilkła bo malowała usta bordową szminką.
– Ty z kolei sprawisz, że każdy padnie. –
Powiedziała Jess dopinając sukienkę. – Ja już gotowa.
– Czekajcie chwilę. – Katherina stanęła obok
Dorcas i poprawiła nieco włosy. – Mówiłam, że wole rozpuszczone.
– Chyba, że William woli rozpuszczone. –
Meadows lekko ją szturchnęła, a Parkes zarumieniła się.
– Musisz być taka uszczypliwa? – Podeszła do
drzwi i otworzyła je. – Chodźmy, bo się spóźnimy.
– Sama nie szczędziłaś mi uszczypliwości jak
byłam z Blackiem. – Dorcas minęła ją w drzwiach i podniosła sukienkę. Z tyłu
miała delikatny tren i bała się, że pobrudzi materiał. – I ani słowa przy
kimkolwiek o Blacku i jego reakcji. Jesteśmy przy twierdzeniu, że to mnie w
ogóle nie interesuje.
*******
Przyszli przed czasem i czekali
na dziewczyny. W sumie to tylko na Katherinę. On, James i Remus zdecydowali, że
to będzie męski wieczór, jedynie William jako "na poważnie spotykający się
z Katheriną", towarzyszył Parkes. Syriusz zapraszał Jane a potem Jess, ale
dziewczyny uparcie twierdziły, że idą razem. Miał nadzieję, że okażą się
przyjaciółkami i przynajmniej od czasu do czasu z nimi potańczą.
Tak... Syriusz Black i James
Potter przyszli sami. Nie wiedział co go naszło, gdy przystał na propozycję
Jamesa, żeby nie wprawiać Remusa w zły humor. Jess nieustępliwie dawała kosza
Lupinowi po tym jak dowiedziała się, że jest wilkołakiem.
Stali we czwórkę i czekali. Miał
jedynie nadzieję, że uda mu się udawanie, iż Dorcas już nic nie znaczy. Tyle co
o tym pomyślał, to zauważył je.
Na początku Jane i Jess. Z daleka
wyglądały jak bliźniaczki. Podobne sukienki, podobny wzrost, blondynki.
Parsknął śmiechem na widok włosów Cay. Wiedział, że ma zamiłowanie do kolorów.
Jej włosy były plątaniną blondu, różu i fioletu. Potem zauważył Lily i spojrzał
mimowolnie na Jamesa. Tak... jego przyjaciel bardzo żałował swojej decyzje, ale
jak to było? Cel uświęca środki. A musiał zapewnić jej bezpieczeństwo. Odwrócił
wzrok z powrotem na schody i miał wrażenie, że się przewróci.
– O Merlinie... – Jęknął William głosem pełnym
boleści. Był pewny, że poczuł ból większy niż u niego. Dziewczyny zapewniły
sobie dobre wejście. Rozległy się szepty na widok Katheriny i Dorcas. Wyglądały
jak anioł i diabeł. Parkes cała w złocie i jasnych barwach, Meadows w czerni i
ciemnej czerwieni. Jak kiedyś usłyszał, że cały świat zniknął i była tylko
dwójka osób, uznał to za kompletną bzdurę. Ale przez chwilę tego doświadczył.
Patrzył i była tylko ona. Jak schodziła ze schodów, zobaczył chyba
najpiękniejszą rzecz na świecie – jej długą nogę.
– Merlinie. – Jęknął nieco głośniej niż
Kartney i wiedział, że ten wieczór będzie złym wieczorem. Dziewczyny
rozdzieliły się. Katherina, Jane i Jess szły w ich kierunku, a Lily i Dorcas
poszły nieco dalej. Odwrócił się, żeby obserwować Dorcas i kątem oka zauważył,
że James nie spuszcza wzroku z Lily. Poczuł dziwne uczucie w żołądku, gdy
Meadows zatrzymała się koło tego Francuzika, co był z nią w Hogsmeade. Lily
stanęła obok drugiego Francuzika, a ten ucałował jej dłoń. Francuzik Dorcas coś
do niej powiedział, a ona zaśmiała się i pocałowała go w usta.
Czuł, że pobladł na twarzy. I
wtedy się zorientował, że to będzie bardzo zła noc.
A kiedy Dorcas odwróciła się
plecami i poszła za Francuzikiem, wiedział, że ta noc, to najgorsze, co go w
życiu spotkało.
*******
William trzymał Katherinę blisko
siebie. Czuł pobudzenie i radość. Nadal nie określili jak to jest między nimi,
ale miał ochotę warczeć na każdego, kto do niej podszedł i prosił do tańca. Na
szczęście grzecznie odmawiała. Wyjątek robiła dla przyjaciół i sam nie robił
problemów, gdy do tańca zabrali ją Huncwoci, czy Larry i Thomas. Wtedy albo
tańczył z Jane lub Jess, albo dołączał do Jamesa i Syriusza, którzy raczej nie
bawili się zbyt dobrze.
Raz udało mu się zatańczyć z Lily
i zauważył, że chyba pierwszy raz od kilku tygodniu jest wyluzowana. I wtedy
dostrzegł nienaturalny rumieniec na jej twarzy.
– Co piłaś? – Przekrzyczał muzykę, a ona
zaśmiała się.
– Trochę miodu pitnego! Slughorn mnie
poczęstował! Ale nikomu ani słowa! No i mamy piersiówki z Ognistą, ale to też
nikomu ani słowa! – Odkrzyknęła, a on zaśmiał się. Tak, Dorcas i Lily
postanowiły chyba dzisiaj zaszaleć. Meadows przyciągała wzrok jak magnes i
musiał przyznać, że nie sądził, że ktoś może przebić Katherinę. W sumie to na
sali było wiele ładnych dziewczyn, ale Dorcas naprawdę wymiatała. A Parkes...
Cóż... Na niego już dawno rzuciła urok i nie sposób było od niej oderwać
wzroku.
Will, zdziwił się, jak Syriusz
odbił Lily przy kolejnej piosence, ale odpuścił i wrócił do Katheriny, która
stała obok Jamesa.
– Jak się bawi? – Zapytał od razu James, a on
próbował się nie zaśmiać.
– Podobno macie piersiówki z Ognistą. –
Zwrócił się do Katy, która lekko się zarumieniła. – Lily bawi się świetnie.
– Dzięki. – Odburknął James i odwrócił się w
poszukiwaniu jakiejś partnerki do tańca.
– O mamo! To Fatalne Jędze! Pomagałam pisać
ten kawałek! Chodź! – Katherina zapiszczała jak mała dziewczynka i pociągnęła
go w tłum, gdy zaczęła się jakaś wolna piosenka. Z szacunku dla jej pracy i pomocy
chłopakom kupił ich demo, ale jeszcze nie zdążył jej posłuchać. Objął ją w
pasie, a ona ochoczo przysunęła się i oparła brodę na jego ramieniu. Włosy
łaskotały go w brodę i policzek, ale ani trochę mu to nie przeszkadzało. Prawie
jęknął, gdy Katherina otarła się klatką piersiową o jego tors. Już wcześniej
poczuł jak cienka jest sukienka. Lewą dłoń trzymał nisko na jej plecach, a
prawą między łopatkami, na nagiej skórze.
Słyszał jak zespół śpiewa coś o
rozłące, przywiązaniu, miłości i tym podobnym..
– Sam lepiej to śpiewa. – Usłyszał jej
zapewnienie i tylko kiwnął głową. Spojrzał na nią z góry i uśmiechnął się
lekko, widząc, że ona mu się przygląda.
– Nie wątpię. – Odpowiedział i pogłaskał ją
prawą ręką po skórze. Zauważył jak włoski na jej ramieniu unoszą się, a ramię
którym oplatała jego szyję pokryła gęsia skórka. Uśmiechnął się z zadowoleniem.
– Mówiłem, że pięknie wyglądasz?
– Setki razy. – Powiedziała uszczypliwie. –
Ale dziękuję.
– Katy? – Zwolnił nieco, tak że tylko delikatnie
się kołysali. Spojrzała na niego zdziwiona. – Kim my właściwie jesteśmy?
Chwilę patrzyła na niego i już
miał jej odpuścić , powiedzieć, że się wygłupił, ale obdarzyła go chyba
najcudowniejszym uśmiechem jaki posiadała.
– Ja jestem Katherina a ty jesteś William. –
Puściła mu oczko, a on mimowolnie się zaśmiał. – I jesteśmy razem.
– Razem? – Powtórzył po niej, bo myślał, że
się przesłyszał, ale ona lekko skinęła głową i się zarumieniła. Po chwili
spuściła wzrok i oparła policzek na jego ramieniu, tak, żeby ukryć przed nim
powiększający się rumieniec. Kartney nieco mocniej ją do siebie przycisnął i
poczuł błogi spokój oraz szczęścia, ale poczuł też, że ma kłopoty.
*******
Bawiła się świetnie. Szalała z
Julesem na parkiecie, co chwilę popijała Ognistą i wiedziała, że jest pod
czujnym okiem Blacka. Nie sposób było nie czuć tego palącego spojrzenia. Czuła,
że jej skóra jest jak rozżarzony węgiel i to nie wina tańca, alkoholu, ani
Julesa. Tylko Black potrafił tak na nią działać. Na całe szczęście trzymali się
z dala od siebie, więc nie frustrowało ją to.
I nastrój prysł, jak zauważyła,
że para tańcząca obok niej to Syriusz i Lily. Widziała jak przyjaciółka posyła
jej przerażone spojrzenie. Nie patrzyła na swojego byłego chłopaka... Jak on
miał jej nawet nie zauważyć, to ona miała na niego zwracać uwagę?
– Odbijany! – Pisnęła, gdy Black praktycznie
wyrwał ją z ramion Julesa i przycisnął do siebie. Jak na złość zespół zaczął
śpiewać balladę Fatalnych Jędz. – Dobrze się bawisz Meadows?
– Do tej pory wyśmienicie. – Warknęła w jego
gardło. Zdenerwowała się ze swojej reakcji, gdy Black bardzo delikatnie
przejechał palcem, wzdłuż jej linii kręgosłupa, a jej wymsknęło się jęknięcie.
– Wyglądasz zajebiście. – No tego to się nie
spodziewała! Odsunęła się na tyle, ile pozwał jego uścisk i spojrzała na niego
oburzona.
– Z tego co pamiętam, to miałeś mnie nie
zauważyć. Dotrzymuj słowa, Black. – Syknęła, a on posłał jej takie spojrzenie,
że poczuła nagły przypływ gorąca. Jeżeli przez cały wieczór twierdziła, że jej
skóra to żarzące węgle, to teraz zaczęła płonąć.
– Założyłaś taką kieckę, że nietrudno cię
zauważyć, Meadows. – Ledwo dosłyszała co mówi. Patrzyła na jego usta, które
wściekle wyrzucały kolejne słowa. Tak cholernie, ponętne. Nagle w myślach
błagała o dwa słowa... Tyle wtedy wystarczyłoby, żeby do niego wrócić. – W
dodatku upięłaś włosy w taki sposób, że zastanawiam się, czy ten kok robiłby
wrażenie, gdybyś nie miała na sobie tej sukienki?
– Jesteś pijanym dupkiem, Black. –Szybko
sprowadził ją na ziemię. Próbowała się wyrwać, ale mocniej przycisnął ją do
siebie. Poczuła na brzuchu coś, co zdecydowanie potwierdzało realność jego
słów.
– Prawie nic nie piłem. – Merlinie! Chwyciła
się jego ramion, żeby nie upaść. – Dobijasz mnie, Meadows.
– Bredzisz. – Spojrzała na niego rozzłoszczona
i podniecona. Spojrzała na jego usta, które leniwie oblizał.
– Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie jestem na
jego miejscu. – W oczach jej pociemniało od jego nagłego wyznania.
– Sam jesteś sobie winny Black. – Odzyskała
głos dopiero po chwili i przyjęła maskę obojętności. – W sumie, to powinnam ci
podziękować. Mam więcej perspektyw i poznałam chłopaka z którym...
– ... Nie kończ nawet. – Warknął i przycisnął
ją mocniej do siebie. Urwał im się kontakt wzrokowy i jęknęła głośno, gdy jego
usta poruszyły się na jej uchu. Trzymał ją mocno w ramionach, zdawał sobie
sprawę, że bez tego upadłaby. – Widzę jak świetnie się bawisz, ale uważaj
Meadows, bo ta zabawa może skończyć się źle. Jeśli dotrze do mnie informacja,
że spałaś poza dormitorium i to nie sama, to poleje się krew. I nie mówię tylko
o tej nocy. O każdej, pieprzonej nocy, do końca szkoły.
– Zachowujesz się jak kretyn! – Wyrwała mu się
jedynie na kilka cali, ale przynajmniej mogła go piorunować wzrokiem. No i
odzyskała kontrolę nad nogami oraz rozumem. – Zerwałeś ze mną, nie pamiętasz? A
teraz robisz jakieś sceny zazdrości! Odpuść sobie, bo nie jesteśmy razem i
przestało mnie to boleć!
– O nie, nie. Nie odpuszczę. – Posłał jej
drwiący uśmieszek. – Będę obok ciebie, nawet kiedy będziesz myślała, że tak nie
jest! A kiedy zauważę, że ktoś się koło ciebie kręci, to długo to nie potrwa!
Zrobisz jakiś dziwny ruch, to możesz się spodziewać mojej reakcji, skarbie.
– Ty chcesz do mnie wrócić? – Parsknęła śmiechem
i poczuła, że jego ciało zesztywniało. Wiedziała, co to oznacza. Nie wiedziała,
że ją to tak zaboli. – Tak myślałam, Black.
– Kiedyś... – Zaczął tracąc grunt pod nogami,
a ona przerwała mu.
–... Nie będzie "kiedyś", Black. –
Wysyczała drwiąco i poczuła, że jest górą. – Nie potrzebuję twojej ochrony.
Może gdybyś zakończył to jak James, to miałbyś szansę. Ale po pierwsze:
upokorzyłeś mnie przed przyjaciółmi, po drugie: co to w ogóle za powód? Jak
będą chcieli, to mnie dorwą, z tobą czy bez ciebie. Po trzecie: wiecznie sama
nie będę. Po czwarte: będę robiła kursy we Francji i tam zostanę. Nie wrócę już
nigdy na stałe do Anglii!
Poczuła jak rozluźnia ramiona i
wyrwała mu się. Stali na przeciwko siebie i czuła, że jest czerwona ze złości.
Jak przez mgłę widziała jak Syriusz czerwienieje na policzkach i odwraca się od
niej. Szybkim krokiem przepchnął się przez tłum w kierunku Jamesa.
– Merlinie, ale gorąco wyglądaliście! – Dorcas
zdawała sobie z tego sprawę. Syriusz w szacie wyjściowej wyglądał świetnie.
Ciemnogranatowy kolor materiału sprawiał, że wyglądał jakby był dużo wyższy niż
jest w rzeczywistości, a jego twarz... O Merlinie... Nigdy nie wyglądał
przystojniej. Usłyszała śmiech Katheriny. Zapewne śmiała się, że praktycznie
pożera go wzrokiem, mimo że odchodzi. – Jak twoje majtki, Dor?
– Jakbym ich nie miała. – Przyznała i nagle
pisnęła, gdy obserwowała jak Syriusz Black bierze zamach i bije Jamesa Pottera
pięścią w twarz. Kilka osób krzyknęło z oburzenia, ale Łapa nie przejął się.
Wziął kolejny zamach, a jego przyjaciel runął na podłogę.
*******
– Taki skandal! – Wrzasnęła McGonagall
siadając na fotelu za biurkiem. Minęła chwila zanim zainterweniowała i
przywołała Gryfonów do porządku. A teraz siedzieli u niej w gabinecie. Z rozciętej
wargi Jamesa leciała krew, a łuk brwiowy zaczął sinieć. Syriusz nie wyglądał
lepiej. James mu oddał kilka razy i tak się chwilę okładali. Oko miał już
zapuchnięte i ledwo na nie widział, jego warga też krwawiła.
– Szybko zapomną. – Machnął ręką James.
– O co wam poszło? – Minerwa patrzyła na nich
z nagana, a Potter ponownie machnął ręką.
– Syriusz się potknął i trochę mnie
poturbował. Kiedy straciłem równowagę, to tak wymachiwałem rękami, że oberwało
mu się. – Powiedział niewinnie Rogacz i wytrzymał spojrzenie profesorki. Zdawał
sobie sprawę, że nawet dziecka by nie oszukał.
– A więc macie problemy z równowagą? –
Pierwszy raz zadrwiła z niego tak otwarcie. Widział jak kącik ust jej drgnął,
sam starał się nie roześmiać.
– Tak, pani profesor. – Powiedzieli prawie
równocześnie. Obawiał się, że jak spojrzy na Syriusza to wybuchnie śmiechem.
– To bardzo poważny problem. – McGonagall
wyglądała, jakby nad czymś myślała. – Ale dziękuję, że mi to zgłosiliście. Będę
miała to na uwadze, gdy zaraz przypadkiem zerknę na skład drużyny quidditcha...
– Nie, pani profesor! – James praktycznie
krzyknął, a ona uniosła brwi zdziwiona. – Pójdziemy do pani Pomfrey, coś
poradzi. To pewnie od tych przekąsek...
– Pani nam wlepi szlaban, odejmie punkty, a my
sobie pójdziemy do Skrzydła Szpitalnego. – Dokończył Syriusz i uśmiechnął się
szelmowsko.
– Ząb ci się rusza, Black. – Zauważyła
McGonagall, a James nie wytrzymał i wybuchnął głośno śmiechem. Profesorka
pokręciła jedynie głową, ale surowa mina zniknęła z jej twarzy.
– Tydzień szlabanu. Macie się jutro stawić po
kolacji u woźnego. Odejmuję również trzydzieści punktów Gryffindorowi. A teraz
zniknijcie mi z oczu. – Wstała z fotelu, a oni szybko pożegnali się i wyszli.
*******
Pomfrey wypuściła ich dopiero rano.
Nie widzieli sensu iść na śniadanie w ubraniach z balu, więc od razu poszli do
wieży Gryffindoru. James chciał pogadać z Syriuszem, ale ten mu zagroził jakąś
klątwą i posłusznie się nie odzywał. Wiedział, że musiało mu przejść i
wiedział, że poszło o Meadows. Widział całe zajście między tymi dwoma, i czuł
zazdrość. Pierwszy raz poczuł zazdrość o Syriusza, on nie miał na tyle odwagi,
żeby pójść do Lily i z nią zatańczyć. Trzymał się na uboczu i nie martwił ją
swoją obecnością.
Podali hasło Grubej Damie i w
milczeniu przeszli przez pusty Pokój Wspólny. Wszedł do dormitorium i stanął w
miejscu, czując narastającą wściekłość.
– Powiedz, że tego nie widzisz. – Black stanął
obok niego i parsknął śmiechem. Tuż obok łóżka Williama leżała złota sukienka i
szpilki. Koło łóżka Remusa dostrzegł koszulę blondyna, a reszta jego szaty wyjściowej
była pod sukienką.
– Przynajmniej oni się dobrze zabawili. –
Syriusz posłał Rogaczowi szelmowski uśmiech, a on miał ochotę rzucić się na
łóżko Williama.
– Merlinie, możecie być cicho? – Usłyszeli zza
zasłoniętego łóżka, głos Katheriny. Wtedy James pobladł ze złości.
– Masz pół minuty, żeby wyjść! – Warknął, a
ona odpowiedziała jedynie westchnięciem. – Ty też, William!
– Przestań się wtrącać James. – Black rzucił
się na swoje łóżko. – Rozwaliłeś mój związek, niech chociaż oni będą
szczęśliwi.
– A więc o to poszło? – James przystanął nad
nim. – Szybko się skończy i do siebie wrócicie.
– Nie zapowiada się na szybki koniec. A poza
tym Dorcas będzie we Francji. – Wypowiedział z goryczą Black.
– O kurde... – Potter usiadł na swoim łóżku.
Akurat wtedy kotary od łóżka Kartney'a rozsunęły się. Parkes wyszła ubrana
jedynie w długi podkoszulek blondyna. Usiadła na krześle koło biurka, a Will
stanął za nią i położył jej ręce na ramionach. Oboje mieli potargane włosy. –
Mam nadzieję, że się zabezpieczyliście chociaż.
Oboje zesztywnieli, ale Katherina
uśmiechnęła sie lekko.
– Biorę eliksir. – Założyła kosmyk włosów za
ucho i wytrzymała spojrzenie Jamesa. – To o co poszło?
– Dorcas wyjeżdża do Francji. – Wymamrotał
Syriusz, a Katy pokiwała głową.
– No tak, z Lily. – Potter wstał gwałtownie z
łóżka, a Black zaczął się histerycznie śmiać.
– Witaj w klubie, bracie. – Wstał ze swojego
łóżka i poklepał przyjaciela po plecach. Ciągle śmiejąc się poszedł w stronę łazienki.
– Fajnie, że wy jesteście razem. Chociaż tyle.
– Dzięki. – Kartney uśmiechnął się do Syriusza
i odwrócił się do Jamesa. – Przykro mi, stary.
– Coś wymyślę. – Ponownie usiadł na łóżku i
było widać, że intensywnie myśli. – Błagam was, następnym razem idźcie do
Pokoju Życzeń.
– Dzięki za pozwolenie. – Zaśmiała się Katy. –
Ale póki co, chciałabym, żebyś nie wygadał się nikomu z rodziny o mnie i Willu.
Rodzie mogą źle to zrozumieć. Pobędziemy trochę razem i jak już skończymy
Hogwart, to im powiemy.
– Nie ma sprawy, Katy. – Kuzyn posłał jej
słaby uśmiech. Ale po chwili uśmiechnął się szerzej. – Cieszę się, że jesteście
razem.
Parkes roześmiała się z ulgą i
spojrzała na stojącego za nią Williama. Ucałował jej czoło i spojrzał Rogaczowi
prosto w oczy. Ten mu tylko kiwnął głową i zaciągnął kotary.
– Chyba mamy błogosławieństwo. – Wyszeptał do
Katy, a ona zatrzęsła się od powstrzymywanego śmiechu.
O mój Boże. Nie wiem od czego zacząć. Scena wejścia Dorcas na bal - boska! Umierałam tam razem z Syriuszem. Ich rozmowa podczas tańca była świetna, tyle emocji! Katherina i Will są przesłodcy. Ale nie rozumiem zbytnio dlaczego Syriusz uderzył Jamesa? O.o
OdpowiedzUsuńNaprawdę zaraz kończysz Hogwart?! Ranyy, boje sie co dalej będzie z nimi wszystkimi, nie chcę żeby dziewczyny wyjeżdżały :(
Pozdrowionka! :*
Hej!
UsuńJuż wyjaśniam wątek Syriusza i Jamesa.
Syriusz chciał się oświadczyć Dorcas w Sylwestra, ale wtedy James wyskoczył z tym, że dla dobra dziewczyn, muszą się z nimi rozstać (Zakon Feniksa i takie tam).
James jest (do tego rozdziału był) cały czas przekonany, że wszystko szybko się skończy, wyjaśnią dziewczynom co trzeba i z nimi będą.
Dorcas sprowadziła Syriusza na ziemię w czasie balu i Black postanowił wyładować się na Potterze, bo to przecież działania Rogacza do tego doprowadziły :)
No tak, już czas kończyć Hogwart.
Zamierzam akcje toczyć do pięciu-sześciu lat po Hogwarcie, więc trzeba się streszczać :)
Cieszę się, że scena z balu się spodobała- chyba przez tydzień ją zmieniałam i dopracowywałam.
Tak... Uwielbiam Katy i Willa, więc dlatego są tacy cudowni *.*
Pozdrawiam również,
SBlackLady
Och, dziękuję za wyjaśnienie, na początku nie było to dla mnie tak jasne.
UsuńJestem bardzo ciekawa jak rozegrasz akcję po Hogwarcie.
Życze weny ;)
Ja jestem ciekawa, czy zdołam wykorzystać wszystkie pomysły :)
UsuńZobaczymy jak to będzie :)
Pozdrawiam!
Jestem powrotem! Już 17:00, a ja dopiero czytam następny rozdział :O Ale bardzo późno wstałam i jeszcze wymyśliłam sobie milion obowiązków na weekend. Koniec semestru tuż-tuż, święta tuż-tuż, trzeba zacząć się ogarniać :)
OdpowiedzUsuńJak pięknie opisałaś suknie dziewczyn! Wyobraziłam sobie je wszystkie i w mojej głowie wyglądały pięknie <3 Z ciekawości spytam, czy korzystałaś z jakichś inspiracji, czy sama wszystko wymyśliłaś? :)
Co do samego balu... Konfrontacji Dorcas i Syriusza się spodziewałam. Było ostro i było seksownie, tak jak chciałam :D Szkoda, że oprócz tego było jeszcze tak dołująco :(
I szkoda, że James nie miał odwagi poprosić Lily do tańca, moje serduszko na to liczyło :(
Iiiiii Katherina i William są razem! *_* Nareszcie! Smutek zastępuje radość, to chyba najlepsza nowina w tym rozdziale! Ale się cieszę :D
A scena z McGonagall mnie rozśmieszyła :D Problemy z równowagą, hahahaha, to było naprawdę udane, aż na głos się zaśmiałam :D
Póki co, idę dalej działać nad moją listą obowiązków, ale wieczorem z pewnością wrócę :)
Pozdrawiam :*
Jak najbardziej korzystałam z inspiracji. Miałam pościągane zdjęcia kilku sukienek i a to z jednej brałam górę, a to z drugiej tył i tak wyszło :) sama nie dałabym rady "uszyć tego" w mojej głowie :)
UsuńTo chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów i jeszcze mi cieplej na serduszku, że też Ci się spodobało :) Niby był lekki i przyjemny, ale były momenty te mniej lżejsze. :)
Buziaki :*