Dorcas siedziała już
drugą godzinę z panem Poulainem w przytulnej kawiarence przy porcie. Myślała,
że sprawy z przekazaniem kilku magicznych przedmiotów oraz poinformowaniem o
postępach w tworzeniu notesu i peleryny niewidki załatwi w niecałą godzinę, ale
pan Antoine był tak świetnym rozmówcą, że z przyjemnością siedziała i słuchała o
jego przygodach, czasami dopytując o szczegóły. Dodatkowo rozmawiali po
francusku, więc miała okazję na wykazanie się znajomością tego języka.
Pan Poulain miał
ciekawe życie, ale w jego opowieściach występowali znajomi bądź też przypadkowi,
dopiero co poznani ludzie. Brakowało w nich rodziny i chociaż czuła, że pytanie
o nią może wydać się niegrzeczne, to miała nadzieję, że jej odpowie, bo nie
wiedzieć czemu, ciekawiło ją to. Postanowiła najpierw delikatnie go podpytać, a
dopiero później zadać pytanie, na które najbardziej chciała znać odpowiedź.
– A gdzie tak
właściwie masz dom? – zapytała, pamiętając, żeby mówić mu po imieniu.
– A czym jest dom? –
spytał z dobrze jej już znanym półuśmieszkiem.
– Na przykład miejscem,
w którym trzymasz swoje rzeczy – odpowiedziała nie nawiązując jeszcze
bezpośrednio do rodziny.
– Zatem moim domem
jest moja skrytka we francuskim Gringocie – zażartował i Dorcas zaśmiała się
krótko.
– A rodzina? – zadała
już to właściwe pytanie i pan Antoine przez chwilę milczał, ale dostrzegła, że
nie uraziła go tym pytaniem, tylko zapewne w myślach przygotowuje odpowiedź.
– Mam rodzinę i to
nawet sporą, jeśli policzy się wszystkie moje dzieci i wnuki, ale nie
utrzymujemy kontaktów – odpowiedział i poczuła, że ta odpowiedź jest
ostateczna, więc postanowiła nie ciągnąć go za język. W końcu westchnął i
spojrzała na niego znad popijanej herbaty. – Miałem trzy żony i z każdą dwójkę
dzieci. Dzieci mają już swoje własne dzieci.
– Nie musisz... Byłam
po prostu ciekawa – zaczęła, czując niezręczność. W myślach zwyzywała się od
idiotek, że zapytała go o życie osobiste. – Przepraszam.
– Daj spokój – machnął
ręką i uśmiechnął się życzliwie. – Nie ty pierwsza i nie ostatnia o to
zapytałaś.
– Odkąd próbuję
ogarnąć swoje życie, to ciekawią mnie takie historie u innych osób –
wytłumaczyła się i spojrzała na zegarek. – Trochę się zasiedzieliśmy.
– Przy ciekawej
rozmowie czas płynie wolniej – powiedział ze śmiechem i Meadows przez chwilę
poczuła się dziwnie, ale to uczucie szybko minęło.
– Notes będzie gotowy
za jakieś dwa tygodnie, więc napiszę ci list i znów spotkamy się na przekazanie
przedmiotów... – zaczęła.
– A peleryna niewidka
w czerwcu lub lipcu– dokończył za nią i kiwnęła głową.
Pożegnała się z nim
uściśnięciem dłoni i wyszła z kawiarni.
Ściągnęła sweterek,
gdy po kilku krokach zrobiło jej się cieplej i znalazła idealne miejsce do
teleportacji.
Wchodząc po schodach
układała sobie w głowie, co jeszcze zrobi tego popołudnia. Miała ochotę wziąć
długą kąpiel i poczytać broszury dotyczące uprawnień do tworzenia świstoklików
i kursu przygotowawczego, który miał się zacząć w maju, a skończyć końcem
lipca.
Weszła do mieszkania i
kiedy ściągała buty, to usłyszała coś dziwnego. Nadstawiła uszu i powoli
przeszła do salonu.
– ...Dorcas, jesteś
tam? – Zapiszczała radośnie, gdy z sypialni dobiegł ją głos Lily Potter. Wręcz
rzuciła się ku uchylonym drzwiom do pokoju i opadła na podłodze przed opartym o
ścianę lustrem.
– Lily! – Uśmiechnęła
się szeroko i patrzyła na rudowłosą przyjaciółkę.
– Wreszcie! – Potter
otarła kąciki oczu i przez chwilę gapiły się na siebie, chichocząc. – Merlinie,
Dorcas... Co ty wyprawiasz w tej Australii... Dwukierunkowe lustra?!
– I peleryny
niewidki... Moje zwyczajne dni – odparła zblazowanym tonem. – Jak Remus?
– Coraz lepiej...
Pełnia była trochę ciężka, ale Marlena szybko postawiła go na nogi. Cały czas
konsultujemy z nią jakie tematy poruszać i czego unikać, bo nadal jest
zamknięty w sobie. Paul ma teraz z nim więcej kontaktu, bo Remus chce nadrobić informacje
z tych czterech miesięcy i powoli zaczynają żartować. Oczywiście nie za dużo,
rzucają tylko jakieś luźne uwagi, ale Marlena twierdzi, że to dobry znak... Mam
nadzieję, że niedługo zobaczymy go na zebraniu. Myślę, że podbudowałoby go
trochę, bo większość naprawdę cieszy się z tego sukcesu Zakonu... W końcu
wyrwaliśmy go z domu Lestrange'ów – opowiadała Lily i Dorcas pokręciła głową,
uśmiechając się lekko.
– Jak usłyszałam od
babci, że Moody cię wybrał, to w myślach go dusiłam, ale powiedziała mi o tej
małej zamianie...
– ...Poprosiłam Doreę,
żeby też cię wtajemniczyć i ona przekonała Moody'ego – wytłumaczyła Potter.
– Jestem też pod
Przysięgą Wieczystą... Słyszałam, że zaufanie, to jego mocna strona – rzuciła
nieco kąśliwie.
– Wiesz... To trochę
chroni przed wyciekiem. Możemy rozmawiać między sobą, ale to Moody decyduje, co
wyjdzie dla reszty Zakonu. I nawet nie wiesz, jak zmieniła się atmosfera od tamtego
czasu... Odbiliśmy Remusa i poniekąd przerzedziliśmy stado wilkołaków.
Oczywiście ponieśliśmy też straty w ludziach i rany, ale pierwszy raz czuję, że
wszyscy są mocno podbudowani. I jeszcze ta akcja, którą niby miałam u
Lestrange'ów... Wiesz, Bella dała się szlamie...
– Przestań! – syknęła,
słysząc jak Lily wypowiada to obraźliwe określenie.
– Patrzą na mnie z
podziwem, a ja... Ja tylko w Kwaterze i teraz w swoim domu mogę pobyć przez
chwilę sama. W drodze na kurs i z kursu zawsze towarzyszy mi James i Dorea, a
czasami Charlus. W czasie kursu jestem praktycznie non stop ze Stacy...
– Stacy?
– Stacy Wayne. Była
rok niżej w Ravenclawie... Jej wujek został zamordowany w czasie Pierwszej
Wojny Czarodziejów i dołączyła do nas niedawno – wytłumaczyła szybko Lily i
Dorcas kiwnęła głową, jako znak, że nadąża. – Często też jak jestem w Mungu, to
wpadam niby przypadkiem na Marlenę czy panią Hortensię, to przyjaciółka Dorei,
i pytają czy wszystko jest w porządku. Doceniam, że na mnie uważają, ale to
sprawia, że jestem prawie cały czas zestresowana. W Kwaterze bałam się, że ktoś
nas podsłuchuje, potem przez chwilę, że ktoś nas podsłuchuje i zadarłam z Bellatriks, a teraz boję się
sama wyjść poza teren naszego domu, bo ona raczej mi nie odpuści.
– Rety – powiedziała i
przez chwilę siedziała z otwartą buzią, nie wiedząc co powiedzieć. Zdecydowanie
żaden list nie przekazałby jej tego wszystkiego. Lily patrzyła na nią, jakby
była jej ostatnią deską ratunku.
– Potrzebuję świeżego
spojrzenia, Dorcas. – W głosie przyjaciółki dało się wyczuć błagalny ton. – W
maju mam egzaminy, a potem praktykę. W środku praktyki urodzę dziecko i będę
miała trochę wolnego, i miałam wrócić od września na kurs, ale... Ale coraz
częściej myślę, żeby po egzaminach iść już na zwolnienie i zrobić sobie roczną
przerwę wychowawczą.
– Lily... – zaczęła
Dorcas, ale Ruda kontynuowała.
– Sytuacja robi się
coraz bardziej napięta... Zostałabym ten rok z dzieckiem, a James skończyłby swój
kurs i zacząłby praktykę w Biurze Aurorów. Nikt nie musiałby mnie pięć dni w
tygodniu odstawiać do Munga, a tam przekazywać mnie w inne ręce... Odeszłoby mi
naprawdę dużo nerwów. – Ostatnie słowa wyszeptała i westchnęła. Meadows
widziała, że przyjaciółka jest zmęczona i gardło jej się ścisnęło. – Tak bardzo
się o nas boję, Dorcas... Katy miała świetny pomysł, ale...Ale boję się, że
naprawdę mogę być celem.
– Lily... Staram się
ciebie zrozumieć i może przemyśl to do czasu egzaminów? – zaproponowała i w
głowie starała się dobrać odpowiednie słowa. – To jeszcze prawie dwa miesiące i
po prostu zaobserwuj, czy zaczyna być gorzej... No i miej w głowie to, że James
nie pozwoli, żeby włos ci z głowy spadł.
– Tego obawiam się
najbardziej – odpowiedziała gorzko Potter i Dorcas jęknęła na widok łez
płynących po policzkach Lily. – Merlinie, kocham go jeszcze bardziej za to, co
zrobił, ale... Jeśli to zrobił dla
Syriusza, to do czego może być zdolny, żeby chronić mnie i swoje dziecko? Jeśli
coś mu się stanie przeze mnie, to mnie zniszczy, Dorcas!
– Czekaj, Lily... –
Meadows podniosła dłoń i dosłownie czuła, jakby serce jej zamarło. – Co miałaś
na myśli mówiąc "jeśli TO zrobił
dla Syriusza"?
– Chodzi mi o misję –
powiedziała, a Dorcas patrzyła się na nią i wiedziała, że ma zapewne najgłupszy
wyraz twarzy. – Mieli Syriusza i James nie posłuchał rozkazu, i po niego wrócił...
Babcia ci nie powiedziała?
– Nie... –
odpowiedziała, gdy odzyskała oddech. – Co za stara prukwa!
– Dorcas! – Lily
roześmiała się przez łzy, a Meadows spojrzała na nią oburzona.
– Opieprzę ją... Jak
to "mieli Syriusza"? – zapytała nie bacząc, że ton jej wypowiedzi
zdradza zdecydowanie za dużo.
– Był na samym końcu i
kiedy Katy się odpaliła, to jego też zwaliło z nóg i chyba przed domem
zorientowali się, że go nie ma i ich dowódca kazał łapać się za świstoklik.
James się nie złapał, Dorcas – powiedziała Potter, ocierając łzy. – Wrócił po
niego i... I udało mu się go uratować...
– A Syriusz?
Torturowali go? Był ranny? – dopytywała z przejęciem, a Lily pokręciła głową.
– Naprawdę nic
strasznego mu się nie stało, ale wezwali do niego Vo-Voldemorta – zająknęła się
– ale zdążyli uciec.
– Merlinie, Lily...
Nawet nie wiesz, jak mocno chcę cię przytulić – powiedziała, czując radość, że
Łapie nic się nie stało.
– Domyślam się –
oznajmiła Ruda, wycierając twarz chusteczką. Następnie wydmuchała nos i
spojrzała na nią żałośnie. – Przepraszam, ale długo to w sobie trzymałam.
– Nie trzymaj tego w
sobie... Porozmawiaj z Jamesem i powiedz mu to, co mnie – poprosiła.
– Nie chcę mu dokładać
zmartwień...
– Lily... jesteś jego
żoną nie tylko w dobre dni. Chyba chciałabyś wiedzieć, gdyby miał takie rozterki,
prawda? – Potter pokiwała powoli głową. – On też to zrozumie. I pewnie cię
nawet przytuli.
– Pewnie tak –
wyszeptała Lily, uśmiechając się nieco krzywo. – A jak w Australii?
– Dobrze –
odpowiedziała. – W maju zaczynam kurs, żeby dostać uprawnienia na tworzenie
świstoklików międzynarodowych. Potem egzaminy. W międzyczasie prace nad
peleryną niewidką i notesem dla Poulaina... Pewnie niedługo podrzuci mi też coś
innego do roboty. W weekendy praktycznie jestem u taty. Możliwe też, że Will
wpadnie na urodziny i jakoś to się kręci.
– A spotykasz się z
kimś? – zapytała nieśmiało Lily. Dorcas zamknęła oczy i westchnęła ciężko.
– Nie mam czasu na
randki – odpowiedziała, otwierając oczy.
– Chodziło mi o to,
czy masz tam przyjaciół – sprostowała przyjaciółka. – Melissa?
– Zaręczyła się i
gadamy w sumie tylko na zajęciach.
– A ten Koreańczyk? –
zapytała już pewniej Potter.
– Kontakt się urwał po
tym, jak odesłałam go z kwitkiem, kiedy dobierał się do moich majtek. – Nie
mogła się powstrzymać, żeby rzucić akurat takim tekstem. Z początku było między
nimi niezręcznie, ale minęło już tak dużo czasu, że zaczęła z tego żartować. –
Merlinie, nie patrz tak. Ja do jego majtek też się chciałam dobrać, ale w porę
się ogarnęłam. To było wiesz... Kiedy pomagałam sobie Eliksirem Słodkiego Snu.
– Nie chcę, żebyś była
tam sama, Dor – powiedziała Lily.
– Nie jestem sama –
zapewniła i uśmiechnęła się, bo mówiła prawdę. – Wyjechałam, żeby poznać tatę i
resztę jego rodziny, a teraz... To też moja rodzina. Na zajęciach nawiązuje
jakieś małe interakcje z innymi. W weekendy jestem z rodziną, a reszta czasu...
Albo odpoczywam, pracuję nad kolejnymi przedmiotami, chodzę do Miriam, piszę
obszerne listy do kilku osób i znów odpoczywam.
– Uspokoiłaś mnie. –
Potter uśmiechnęła się do niej i westchnęła. – Ale się zmieniłaś.
– Wszyscy się zmieniamy
– westchnęła. – Bardziej lub mnie, ale wszyscy się zmieniamy.
*******
Wydawało jej się, że
jęknęła przez sen. Wiedziała, że jest już ranek, ale zanim odzyskała świadomość
minęło trochę czasu. Powoli odczuwała coraz większy ból dziąseł, który w pewnym
momencie stał się nie do zniesienia. Otworzyła powoli oczy, przyzwyczajając się
do jasności.
– Dzień dobry, Jess. -
Usłyszała i spojrzała w prawo na Cecile Bones.
– Cześć – mruknęła i
syknęła czując ból na dolnej wardze. Wymacała palcami wystające kły i jęknęła.
Już wiedziała czemu ją tak dziąsła bolą.
– Oscar właśnie pije
kawę... Zawołam go. – Rudowłosa zostawiła ją samą, ale po chwili do pokoiku
Marcusa wszedł Oscar Bones.
– Jak się czujesz? –
zapytał, siadając na fotelu, na którym przed chwilą siedziała Cecile.
– Dziąsła mnie bolą –
powiedziała i wskazała na kły – i coś wyrosło mi przez noc.
– Tak, zauważyłem –
odpowiedział całkowicie poważnie i Jess miała ochotę westchnąć. Już dzień
wcześniej zauważyła, że Oscar nie za bardzo łapie żarty i myślała, że to tylko
tak przy Moodym, ale widocznie miał tak normalnie. Albo wcale nie jesteś taka zabawna, Jess. – Czy coś ci się śniło?
– Nie – odpowiedziała
szczerze i czekała na kolejne pytanie, ale Oscar skrupulatnie coś notował w
notesie.
– Jesteś głodna?
– Nie.
– Spragniona? – zależy czego.
– Nie – odpowiedziała,
prawie parskając śmiechem na swoją myśl.
– Zmęczona?
– Nie.
– Dobrze... Dziś
proszę cię, żebyś siedziała tutaj i wychodziła do łazienki, jeśli będziesz
miała taką potrzebę. Jeśli zachce ci się jeść lub pić, to poproś Cecile, ale
byłoby dobrze, gdybyś poprosiła o to dopiero wtedy, gdy poczujesz wręcz bóle brzucha,
jasne? – zapytał, a ona powoli pokiwała głową. – Dam ci jeszcze dwa eliksiry,
jeśli pojawią się nudności, to zawołaj Cecile. Da ci wtedy jeszcze jeden
eliksir, który załagodzi powstałe skutki uboczne, ale wtedy po kilku minutach
zaczniesz mieć silne boleści, więc będziesz musiała wziąć Eliksir Słodkiego
Snu.
– Rozumiem –
powiedziała i czekała, aż wyjmie eliksiry, ale on z torby wyjął opaskę i
strzykawkę z długą, cienką igłą. Przełknęła głośno ślinę na jej widok, bo
przeczuwała co się zaraz wydarzy. – Jeszcze przed tym pobiorę twoją krew do
badań.
Kiwnęła głową i odwróciła
twarz do okna, starając się nie myśleć o tym, co robi właśnie Oscar z jej ręką.
Zaczęła nogą wystukiwać rytm i kiedy poczuła lekkie ukłucie w lewym
przedramieniu, postanowiła trochę ponucić.
– Już – odpowiedział i
wypuściła głośno powietrze. Przyjęła od niego obydwie fiolki i wypiła ohydne
eliksiry, starając się nie zwymiotować przy tym.
Oscar jeszcze raz
powtórzył instrukcje i zostawił ją samą.
Wiedziała, że Cecile
zajmuje się dziećmi, więc wyciągnęła ze swojej torby szkicownik i zaczęła rysować
kwiatka, który stał na parapecie.
Później dorysowała
parapet i kiedy brakło jej miejsca na okno, to na kolejnej kartce zaczęła
rysować od nowa.
– Nie – jęknęła, kiedy
poczuła dziwny ucisk w brzuchu. – Cecile!
– Co się dzieje? –
zapytała Bones, a Jess zasłoniła usta dłonią.
– Mam nudności –
powiedziała, a Cecile spojrzała na zegarek i dopiero wtedy podała jej fiolkę z
niewielkiej skrzynki, która stała obok fotela.
Jess ponownie wypiła
kolejny ohydny eliksir i z radością przyjęła następną fiolkę, tym razem z
Eliksirem Słodkiego Snu.
I wtedy nie wiedziała,
że jak go weźmie, to będzie miała tak dużą lukę w pamięci.
Otworzyła oczy i
uśmiechnęła się na widok Adalberta.
– Znów przespałam pięć
lat? – zapytała ochrypłym głosem. – Merlinie... Daj mi pić.
– Zaraz dostaniesz.
Przespałaś tylko cztery dni – odpowiedział, uśmiechając się złośliwie. –
Jeszcze nigdy nie wyglądałaś tak brzydko.
– Dzięki.
– Na pocieszenie
dodam, że za niecałą minutą wejdzie tu pani Dorea, Moody i Oscar – powiedział i
pacnął ją palcem w nos. – Przy nich możesz sobie pozwolić na bycie brzydką.
– Czyli już po
wszystkim? – zapytała ignorując jego zaczepkę, a on kiwnął głową. Wypuściła
powietrze i uśmiechnęła się, opadając znów na miękką poduszkę. – Naprawdę
wyglądam tak źle?
– Widać ci wszystkie
żyły – oznajmił. Podniosła dłonie i prawie krzyknęła. Przez bladoróżowe blizny
przebijały zielono-fioletowo-niebieskie i czasami czerwone nieregularne linie.
Zrobiło jej się niedobrze na ten widok, ale zanim cokolwiek zaczęła mówić,
drzwi otworzyły się i wszedł Moody, a za nim pani Dorea i Oscar.
– Jessie – wyszeptała
pani Potter, a Jess w myślach zaczęła wyznawać jej miłość.
– To zostanie? –
zapytała unosząc znów ręce.
– Nie... Zaraz dam ci
ostatnie eliksiry i za kilka godzin powinno być normalnie. Może zostaną pojedyncze
sińce, ale one też w niedługim czasie znikną – powiedział Oscar i dostawił
sobie krzesło. Spojrzała na niego i potem na Moody'ego, i z powrotem na Bonesa.
– Co mi jest?
– Niewątpliwie zaszły
w tobie pewne zmiany – zaczął Bones. No
co ty nie powiesz. – W kwestii wzroku nie da się nic zrobić. Zalecałbym
zaakceptowanie obecnego stanu, bo wystarczy moment nieuwagi, źle rzucisz
zaklęcie i oślepniesz.
– O – wyrwało jej się
i zdębiała, bo przecież miała mały moment nieuwagi i straciła jedynie brwi. A
mogła stracić wzrok.
– W kwestii kłów, tu
sprawa wygląda bardziej optymistycznie. Jeśli je wyrwiesz lub spiłujesz, to nie
wrócą do tej długości, jaką masz teraz – kontynuował, a ona spojrzała na niego
krzywo. – Odporność na legilimencję jest trwała. Dodatkowo trzy dni temu podaliśmy
ci Wywar Iluzji, a dwa dni temu veritaserum i zareagowałaś na nie pozytywnie,
ale...
– Ale byłam
nieprzytomna – powiedziała, a Oscar rzucił Moody'emu szybkie spojrzenie.
– Byłaś wtedy w pełni
świadoma, ale rzuciłem na ciebie zaklęcie zapomnienia – powiedział spokojnie
Alastor. – Przy veritaserum całkiem szybko zastosowałaś oklumencję...
– Ale...
– Nie wiedząc
wcześniej tego, jak wywinąć się oklumencją przed Eliksirem Prawdy – skończył
Moody. – Zacząłem na ciebie naciskać i wywlekać wszystkie twoje brudy, które są
mi znane i dałaś radę. Wymazałem to z twojej pamięci, bo... To było dla ciebie
bardzo nieprzyjemne. Robiłem, co musiałem, żeby dowiedzieć się jak bardzo ten
atak cię zmienił.
Przez chwilę milczała
patrząc na niego, w sumie, nie wiedząc co myśleć. Co, do cholery, wtedy się
stało? Spojrzała na Adalberta i przez chwilę miała ochotę rzucić się na niego,
bo to on ją do tego namówił. Jakie brudy wywlekał Moody? Jak, do cholery,
zastosowała oklumencję?
Ja
chcę do mamy.
– Możemy kontynuować?
– zapytał Oscar i mimowolnie kiwnęła głową. Wiedziała, że pewnie mało
zapamięta, bo czuła się dosłownie wyprana. – Czujesz głód?
– Merlinie, tak... –
jęknęła i jak na komendę, zaburczało jej w brzuchu. – Pić też mi się chce.
– To dobrze... Byłoby
źle gdybyś tego nie czuła – mruknął pod nosem Oscar, przeglądając notatki. – W
twojej krwi nie znalazłem nic niepokojącego...
– A złe wieści? –
zapytała. Bones spojrzał na nią i westchnęła. – To niemożliwe, żeby nie było
czegoś złego w tej przemianie.
– Jesteś praworęczna
czy leworęczna? – zapytał.
– Praworęczna –
odpowiedziała i trochę się uspokoiła, gdy mężczyzna pewnie kiwnął głową i
kąciki jego ust uniosły się.
– Za jakieś
dwadzieścia lat, może piętnaście, zacznie ci drętwieć lewa ręka i kilka lat
później nie będziesz mogła zgiąć palców w pięść. Miałabyś problem z utrzymaniem
różdżki... O igle nie wspomnę – Patrzyła na niego, mrugając szybko powiekami. –
Ugryzienie było po lewej stronie, więc jad zdążył napaskudzić trochę w tej
stronie, ale miałaś naprawdę dużo szczęścia.
– Tak – stwierdziła. –
Zawsze mogłam przemienić się w pełni, a nie częściowo.
– Spróbuję cię jeszcze
skontaktować z wampirem, z którym kiedyś miałem okazję się poznać... Wampiry
potrafią porozumiewać się za pomocą telepatii i okaże się, czy twoja zmiana
jest jeszcze bardziej poważna niż nam się wydaje – mówił i spojrzała z przerażeniem
na Adalberta. – Masz jakieś pytania?
Pokręciła głową i
spojrzała na szafę, która stała za jego plecami, starając się poukładać sobie w
głowie to, co właśnie usłyszała. Wierzyła, że początkowe przerażenie i żal, że
dała się zbadać, miną. Prędzej czy później, musiało minąć, bo już zaczynała
mieć dość tego, co się wydarzyło odkąd wstąpiła do Zakonu Feniksa. Miała już
dość tego, że jest tak dużo przypadku w jej życiu.
*******
Cotygodniowe spotkania
dowództwa prawie się kończyło. Ojciec skończył mówić to, co udało mu się
ustalić z Bartemiuszem Crouchem w sprawie wilkołaków. Chociaż stado było
mniejsze i rozproszone, to nadal były ataki. Aurorom udało się schwytać kilku
wilkołaków, ale nieufność wobec Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów
rosła i zdecydowanie nie pomagał fakt, że Umbridge krytykowała prawie każdą,
najdrobniejszą akcję Biura Aurorów.
Nie zdziwiło go to, że
Moody otwarcie powiedział, iż zapewne Minister Magii będzie chciała się go
pozbyć, ale wiedział też, że jeśli jakimś cudem Alastor przestanie być szefem,
to ona nie ustąpi, tylko każdego kolejnego zastępcę Moody'ego będzie starała
się obalić. Dopóki na stołku nie pojawi się ktoś, kto jej będzie odpowiadał.
A jeśli szefem Biura
zostanie ktoś przychylny Umbridge, to będzie można uznać, że Departament jest
na straconej pozycji.
Tym mało optymistycznym
akcentem, miało zakończyć się zebranie, ale Augusta Longbottom wstała i
odchrząknęła, zwracając na siebie uwagę.
– Chciałabym złożyć
wniosek – zaczęła oficjalnie i Moody kiwnął głową.
– Tak, Augusto? –
Paul, ponownie zamoczył końcówkę pióra w kałamarzu i czekał, aż pani Longbottom
zacznie mówić.
– Wnoszę o to, żeby do
dowództwa została przyjęta kolejna osoba – zaczęła. – Argumentuję to tym, że po
prostu mu się należy. Mam na myśli Remusa Lupina.
Paul nie powstrzymał
uśmiechu, tak samo jak jego mama i ciocia.
– Czy masz propozycję
tego, jakie powierzyć mu zadania? – zapytał Moody.
– Odciąży Caroline i
Doreę, co pozwoli im na werbowanie nowych członków, czy doglądanie stanów
eliksirów... Albo coś innego mu wymyślisz, Alastorze – powiedziała. – Jest
bystry, więc sobie poradzi ze wszystkim.
– Kto jest za? –
zapytał Moody i Paul nawet nie musiał liczyć.
Remus Lupin jednogłośnie
został przyjęty do dowództwa.
~*~*~
Dobry wieczór!
Kurczę, nie ma za
bardzo odzewu (nie dziwię się, bo wstawiłam ją niedawno) po części pierwszej,
więc za bardzo nie wiem, co napisać.
Ale chyba napiszę, że
w końcu zaczynam pomijać "zapychające" scenki i dawać, to co ważne. Nawet
nie wiecie jak ten rozdział został okrojony z treści i finalnie wyszło, to co
faktycznie jest ważniejsze.
Póki co, przejrzę
plany i będę starała się, żeby trochę to skrócić, bo dzięki temu nic ważnego
się nie straci, a akcja ruszy do przodu i może nawet mi się uda skończyć to
opowiadanie w tym życiu. :P
Będę chciała, żeby
często pojawiali się wszyscy główni bohaterowie, ale nie ukrywam, że skupię się
bardziej na kilku postaciach, a resztę postaram się zwinnie przemycać, żeby Wam
nic nie umykało. A jak umknie, to pytajcie, odpowiem co u nich. ;)
65 będzie we wrześniu
lub październiku. Jeszcze nie wiem, czy to będą dwie części, czy jedna.
Cudownego tygodnia!
A tym, którzy idą do
szkoły: powodzenia, wysypiajcie się i bądźcie zdrowi!
Buziaki! :*
Cześć i czołem! Dotarłam wieczorem, to nic, że dzień później, mam nadzieję :D
OdpowiedzUsuńDruga część też mi się podoba. Spotkanie "po latach" Dorcas i Lily z początku było urocze. Widać, że za sobą tęsknią i nie mają żadnej bliższej przyjaciółki. Trochę dziwił mnie dobór tematu rozmowy, przecież Potterowie oczekują dziecka, a tu misja, akcja... wiadomo, że temat Huncwotów nigdy nie schodzi z tapety i zawsze oni będą najważniejsi, ale nie zgadza mi się to z obrazem moich aktualnych koleżanek mężatek-przyszłych mam, które już na żaden inny temat nie chcą rozmawiać. Chociaż zamartwianie się Lily o Jamesa było urocze, przyznaję, a Dorcas o Syriusza dodatkowo rozpromieniło mi wieczór. To tak słodkie, że już niemal widzę ich na ślubnym kobiercu :D tylko jedno mnie dziwi i nie daje spać. Serio Lily wykonuje gdzieś tak ważne zadania, albo ma tak ważny kurs, żeby dwadzieścia osób angażować w ochronę jej? Nie może posiedzieć jak człowiek w domu i przeczekać gniew Belli? Dobrze, że wojska i milicji nie zaprzęgli, bo się hrabianka dusi w domu! A co więcej, tym naraża nie tylko siebie, ale też dziecko, Jamesa, teściów i mnóstwo innych. Aaaa, przypomniało mi się, że w odpowiedzi na mój komentarz powiedziałaś, że wątek jej i Jamesa będzie niekanoniczny, już zacieram rączki i szaleję z ciekawości!!!
A w drugim fragmencie to myślałam, że padnę. Co to było, pieprzone tortury? Moody przegiął z tą legilimencją i zaklęciem zapomnienia. Jestem oburzona. Co to miało na celu? Co dzięki temu badaniu zyskała Jess? Co zyskał Zakon? Dziwnie się to czytało, jak z jakiegoś psychiatryka, elektrowstrząsy, wyrywanie zębów dla wypędzenia demonów mieszkajacych w próchnicy i pojenie eliksirami, żeby tylko się porzygać :o wyjaśnij coś, Kochana, bo nic nie rozumiem!
Remusowi gratuluję, co tu więcej mówić.
Strategia pisania tylko ważnych rzeczy jest najlepsza! Zapychacze są fajne, miło się czyta, ale razem z Furią też postanowiłyśmy z nich zrezygnować. Rozumiem, że trzeba coś poświęcić, by w ogóle pójść naprzód. Będę Cię wspierać w skończeniu tego opowiadania w TYM ŻYCIU masą ciepłych słów! A odzewem się nie martw, wakacje są, u nas też cisza ;) jedno tylko smutne jest - zapowiedź na październik. Co z to były za czasy, gdy dawałaś nowość przynajmniej raz w tygodniu?
Pozdrawiam serdecznie ❤
Drama
Ps. Likę też pozdrów ode mnie i spytaj, co z jej historią. Czyżby przestała ją już kręcić blogosfera?
Uszanowanko!
UsuńTak, to nic, że trochę później. Najważniejsze, że jesteś, a timing i tak masz super, w końcu minęły tylko 3 dni od publikacji. ;)
Czytałam komentarz już wcześniej i nawet sobie w wolnym czasie zanotowałam rzeczy, które poruszę i chyba moja odpowiedź będzie długa, więc uprzedzam. To jest ten czas, kiedy możesz sobie skoczyć zrobić coś do picia albo do jedzonka. :D
Ok., to już kończę ten wstęp i przechodzę do odpowiedzi.
Reunion przed lustrem Dorcas i Lily, to niby tylko kilka zdań, ale bardzo miło wspominam pisanie. Nawet mi się tęskno trochę robi, bo bardzo lubiłam sceny opisujące przyjaźń Katheriny i Jess, no i teraz tych scen nie będzie.
I właśnie tutaj wychodzi już brak "zapychacza". Jak wiesz, Dorcas nadal utrzymuje kontakt listowny z przyjaciółmi (z niektórymi większy, z niektórymi mniejszy, ale on jest). Zazwyczaj dostaje ona kilka listów na raz i to właśnie głównie sprawy codzienne są w nich poruszane. I to bez jakichś większych przemyśleń, tylko treść, która w razie przechwycenia listów nie narobi nikomu dużych problemów. (Np. Jess korzysta już od jakiegoś czasu z poczty na Pokątnej, bo listy dochodzą szybciej, a z Dorcas pisze głównie o pierdołach – chłopakach itd. xD Jeśli Jess już chce poruszyć jakiś poważniejszy dla siebie temat, to wtedy przekazuje list osobie z Zakonu, która ma się wybierać do Francji czy Australii.)
Tak że, co do ciąży, przeprowadzki, kursów, itp., to Dorcas miała to do tej pory w listach.
Jeśli chodzi o misję, to Dorcas wiedziała już sporo, ale wszystko pochodziło od Moody'ego, więc informacje te były "trochę" suche i jak też widać, przefiltrowane przez babcię Betulę.
Taka akcja, to jednak sprawia, że człowiek się ciekawi i czuje jakiś dreszczyk adrenaliny, więc chciała szybko znać szczegóły odnośnie Remusa, jak i tego, jak przyjaciele poradzili sobie w akcji (bo wcześniej takich akcji też nie mieli). Ona też jest zaciekawiona, bo niby jest w tym Zakonie, ale jednak mieszka daleko i jej członkostwo jest praktycznie tylko na papierze. Tutaj w sumie mogę już spokojnie napisać (bo trochę się boję, że może paść pytanie, że po co ją trzymać w Zakonie), że dla Zakonu (tak PRowo) "liczą się" cyferki i wraz z przystąpieniem Dorcas i jej babci Stephanie, Zakonowi doszła kolejna członkini (Betula) oraz sprzymierzeńcy (reszta rodziny). Też dużo dało (i nadal daje) jej to, że Potterowie i Parkesowie ją lubią.
Merline, ale się rozpisałam, a nawet połowy tematów nie poruszyłam. :D
No to dalej.
Od razu napiszę też, że przemyślenia Lily są paranoiczne, ale to wynika z tego, że nikomu wcześniej nie zwierzyła się ze swoich lęków tak do końca i to Dorcas dostała tę histeryczną wersję. Przecież normalnie Lily stara się być silna i trzyma się w kupie (nawet jak James się wrócił po Syriusza, to siedziała i fakt płakała, ale nie lamentowała i nie zawodziła). Jak każdy, ma ona swoje lęki, które po tej akcji się nasiliły.
Lily najchętniej chciałaby nie mieć tej ochrony (jednocześnie boi się, że coś może jej się stać, więc niby dobrze, że ktoś na nią uważa), ale tu wychodzi to, że zamiast porozmawiać z Jamesem i pewnie z Doreą, to wylewa żale przyjaciółce, co może jest trochę pomocne, bo ułoży jej się nieco w głowie, ale niczego nie zmieni, bo co taka Dorcas może zrobić? :)
Uhuhuh, Moody. :D Zastanawiałam się jak bardzo mu się za to oberwie i nie zawiodłaś mnie. :)
UsuńMoody, który szybko zyskał sympatię Jess, równie szybko ją stracił. I to właśnie w tym rozdziale.
I tak to powie ktoś, w przyszłym rozdziale: Jess wybacza, ale jest pamiętliwa i przy kolejnym potknięciu może stać się mściwa. :D
Nie chciałam się bardziej zagłębiać w atak Jess, ale hipotetycznie, gdyby nie Leven a potem Syriusz, to mogłoby być z nią dużo gorzej, więc miała dużo szczęścia.
Co zyska Jess? Wiedzę i trochę spokoju, bo niedługo przestanie się zastanawiać, czy coś jeszcze w niej się zmieniło, i że nie jest z nią tak źle, jak jej się wydawało.
Zakon mógłby zyskać dużo, bo chyba wszyscy się zgodzą, że stała się cenna... Prawie tak cenna jak śmiercionośna Katherina xD.
I w sumie więcej nie napiszę, żeby Was potrzymać w niepewności czy to zostanie wykorzystane, czy też nie. :D
Hahahaha :D
Jak myślałam o badaniach na Jess, to w głowie miałam dziwniejsze metody badań, a z Oscara chciałam zrobić istnego Wiktora Frankensteina. xD
O wampirach było mało w serii, więc w głowie mam taką wizję, że to są groźne istoty. Nieco już "utemperowane" przez to, że na terenie Anglii jest ich niewiele no i regulacje prawne, ale nadal są groźne.
Nie chciałam też, żeby było z nią kolorowo, bo niby atak, a tu skutki uboczne takie fajne. W końcu to już inna istota magiczna, niby podobny do człowieka, ale różnice duże. I żeby określić co i jak się zmieniło, potrzebowała trochę innego traktowania, a niektóre eliksiry i późniejsze reakcje organizmu, pozwoliły ustalić etap przemiany, czy powstałe zmiany. :)
Remus z całego swojego wilkołaczego serduszka dziękuje za gratulacje. :D
UsuńWłaśnie jestem w fazie testów jeśli chodzi o rezygnacje z zapychaczy i jestem ciekawa jak to będzie z przyszłymi rozdziałami, bo ja mam tendencję do rozpisywania się o rzeczach nieważnych. xD
I też widzę po planach 65, że tam będzie trochę tych moich "fundamentów", które mogą być wzięte za zapychacze, tak że, no... Potestuję sobie. xD
Merlinie, po tak długiej nieobecności, ja nie mam prawa się martwić o odzew! :D
A jako datę następnego rozdziału ustawiłam Październik, bo wreszcie chcę napisać coś na zapas. Niby teraz przez kilka dni mam trochę więcej luzu, ale może mi coś wypaść, więc wolę już założyć taką datę i przesunąć w stronę września, niż przekładać na później. :)
Och, pamiętam czasy, gdy rozdziały były często. Było to wtedy, kiedy byłam bezrobotna i bliska załamania nerwowego i unikałam spotkań z innymi ludźmi niż moja najbliższa rodzina, więc jeśli to ma być cena za częste rozdziały, to ja podziękuję! xD
Dziękuję bardzo za wsparcie. <3 Przydaje mi się!
Co do Liki to napisałam jej, że Drama przesyła pozdrowienia (I zawsze płaci swoje długi xD).
Pewnie Ci odpowie, ja mogę jedynie zapewniać, że zarobiona była i jeszcze przez chwilę będzie, ale ja ją truję, żeby powróciła i ona o tym powrocie myśli bardzo poważnie. Więc trzymam kciuki, żeby w tym roku jeszcze wróciła. :)
Dziękuję Ci za tyle przemyśleń. I serio mam nadzieję, że wzięłaś sobie coś do picia. :D
Mam nadzieję, że moja odpowiedź była wyczerpująca i wyjaśniająca niektóre wątki, do których miałaś najwięcej obiekcji. :)
Buziaki! :*
Kochana, to najbardziej wyczerpująca odpowiedź, jaką kiedykolwiek dostałam! Jeśli miałam coś jeszcze do dodania, to już powiedziałaś to za mnie :D
UsuńA tak, również z własnego doświadczenia wiem, że życie i sprawy osobiste ujemnie korelują z ilością rozdziałów ;) a u mnie ostatnio 4 do przodu i znów chwyciłam się za bonus Roberta, także... xd i też wolałabym trochę więcej równowagi, więc rozumiem i cierpliwie poczekam do października!
Buziaki ❤
Coś czuję, że to nie ostatnia taka odpowiedź. :D Szczególnie, że zacznie się więcej dziać za jakieś 5-6 rozdziałów.
UsuńWow! Gratuluję szybkości pisania, ale mam nadzieję, że prywatnie u Ciebie wszystko jest dobrze i się układa. :)
Co do publikacji na bieżąco będę informowała, ale na pewno do 24 września nic nie opublikuję.
Buziaki :*
Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału?
OdpowiedzUsuńRobię wszystko, żeby się wyrobić do końca października!
UsuńPewnie część pierwszą uda mi się wtedy opublikować. :)
Nie popędzam, ale tęsknię!
OdpowiedzUsuńPowoli prę do przodu nowy rozdział, chociaż lekko nie jest. :/
UsuńJuż bliżej niż dalej i część pierwsza będzie wstawiona do piątku. :)
Tęsknię 🥺
OdpowiedzUsuńoch <3 Już wstawiłam nowość!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałaś chyba jeszcze bardziej - otóż to ja po raz drugi tego wieczoru (nie łudź się, trzeciego komentarza już dzisija nie będzie, spanko wzywa). Oto moje obserwacje:
OdpowiedzUsuńFajnie spotkać dziewczyny wspólnie. Czytając to miałam wrażenie, jakby obie leżały na brzuszkach przed lustrem z warkoczami na głowie i skrzyżowanymi w powietrzu nogami. Dobrze, że obie mogły się wreszcie wygadać i pogadać ze sobą. Czułam od Dorcas jakąś dziwną, nie pasującą mi do niej madrość (xD). Mam nadzieję, że takie sceny z lustrem będą częściej, bo jednak trochę mi brakuje Dor w ich życiu.
Fragment z Jess - no trochę świnśtwo ze strony Moody'ego z tym zaklęciem zapomnienia. Chyba na jej miejscu wolałabym wiedzieć. To z lewą ręką mnie przeraziło. Generalnie liczyłam chyba na trochę więcej namaclnych zmian w jej życiu, ale nie rozczarowałam się mocno. I rozumiem jej wkurzenie.
Tak czułam, że niedługo Remus Lupin będzie w dowództwie, ale to "argumentuję to tym, że mu się po prostu należy" mnie rozbawiło. I "na pewno coś mu wymyślisz" też xD. Dobra decyzja :D
Ogółem, brakowało mi Ciebie, ale mój czas nie jest z gumy i jakoś nie chce mi dawać czasu na to by czytać (że o moim pisaniu już nie wspomnę). Trzymaj się cieplutko,
ślę uściski,
Panna Czarownica
P.S. wstawia ten komentarz jeszcze raz, bo nie chcący dodałam w nim numer mojego biletu miesięcznego i zamówienia ze sklepu xD
O Merlinie! No spodziewałam się, że znów tu wypunktujesz wszystko, a tu ładnie się rozpisałaś. Kochana <3
UsuńOch, to co zrobiła Dorcas zdecydowanie wpłynie na jakość ich relacji. Jednak przyjaźń na odległość też bywa ciężka.
Bo po Dorcas (w jej scenach) nie widać jak bardzo się zmieniła. To dopiero w interakcjach z innymi bohaterami będzie się dało zauważyć, że wydoroślała i mam nadzieję, że w większości sytuacji będzie to dobrze odebrane. :) Sceny z lustrem jakoś często (co rozdział) nie będą, ale Dorcas fizycznie kilka razy pojawi się też z kimś innym. :D
Moody trochę świruje i cóż... Kryształowy to on nigdy nie będzie. Myślę, że to co zrobił z Jess jest niczym w porównaniu z tym, co kiedyś wyjdzie. Ofc, wszystko co robi jest w dobrej myśli, ale niezbyt to uczciwe i cóż... Humanitarne. :D
No bo Remusowi to się naprawdę należało. Chyba żaden z Zakonników lepiej nie dowiódłby swojej lojalności (i oby żaden nie musiał w ten sposób tego robić!). O tak, głównie Moody mu wymyśli. Myślę, że Wam się spodoba jego rola i możliwości jakie mu da. :D
Oooo... Mi Ciebie też brakowało! Całkowicie rozumiem, ale serio mam nadzieję, że w 2021 faktycznie w końcu będziesz miała więcej wolnego czasu! I tu mam cichutką nadzieję, że wtedy też wrócisz do swojego opowiadania. :D
Buziaki! :*