26.06.2018

*44*

Dzień po ataku olbrzymów w okolicy góry Glamaig oraz Portree, Jess i Bert chcieli udać się tam, aby ocenić skalę zniszczeń i zabrać rzeczy, które mogłyby im się przydać, ale na okolicę rzucono zaklęcie, które nie pozwalało na teleportację.
Tego samego dnia, Cay pojawiła się wieczorem w Kamiennym Wzgórzu i ojciec Katheriny wytłumaczył jej, że zaklęcie zostanie zdjęte, kiedy czarodziejom z Biura Dezinformacji, Komitetu Łagodzenia Mugoli oraz Amnezjatorom uda się zmodyfikować pamięć wszystkim mugolom widzących olbrzymy oraz zmniejszyć skalę zniszczeń, aby faktycznie uwierzono, że to wybuchy w pobliskich kopalniach spowodowały takie szkody. Obiecał, że postara się o to, żeby w jego obecności mogli na chwilę pojawić się w domu.

Następnego dnia miała ochotę całować Roberta Parkesa po stopach, bo tuż po pracy, ona, ojciec Katy i Bert, teleportowali się w miejsce blisko Portree, i po kilkunastu minutach marszu stanęli przed domem McSweeney'ów.
Dach był prawie cały zawalony. Niektóre szyby w oknach dzielnie trzymały się w ramach, a inne były roztrzaskane lub podziurawione. Obeszła dom wkoło i zauważyła dwie dziury w ścianach, ale na szczęście dom nadal stał.
Kiedy weszli do środka kurz uniósł się od przeciągu. Było dużo pyłu, ale tylko w kuchni oraz w pokoju gościnnym rzeczy walały się po podłodze, a dwa kamienie wielkości kafla leżały wbite w parkiet.
Szybko spakowała swoje rzeczy do kufra, na który wcześniej rzuciła zaklęcie zmniejszająco–zwiększające. Potem pomogła Adalbertowi spakować rzeczy pani Maladory i cenniejsze przedmioty.
Wyszła przed dom, ciągnąc kufer za sobą i rozejrzała się po sąsiedztwie. Wiedziała, że pracownicy Ministerstwa w ostatniej kolejności będą naprawiać szkody w domach czarodziejów, bo jednak modyfikacja pamięci mugolom i naprawa ich domostw była priorytetem.
Idąc z powrotem w miejsce, gdzie mogli się swobodnie teleportować, nawet nie myślała o tym, że jeszcze długo jej noga nie przekroczy progu domu McSweeney'ów.
Mieszkanie w Kwaterze Głównej było z początku dobrym rozwiązaniem, ale po prawie dwóch tygodniach poszła do pokoju Adalberta i podzieliła się z nim swoimi przemyśleniami.
Czuła się nieswojo i to jeszcze bardziej niż w domu McSweeney'a. Jednak chciała bez żadnych przeszkód chodzić w Kwaterze w pidżamie, chciała rozłożyć się w najbardziej nasłonecznionym pokoju i rozwalić wszystkie przybory do rysowania, bez uważania, czy dzieci Molly nie połknęły jakiegoś węgielka. Swoją drogą, nie spodziewała się, że tak dużo osób odwiedza Kwaterę poza zebraniami. Nie wiedziała jak to jest w tygodniu w godzinach pracy, ale codziennie wieczorami wpadała na kogoś w korytarzu, jadalni czy salonie.
Bert prawie natychmiast przystał na jej propozycję, żeby znaleźć jakieś mieszkanie w Londynie i zdziwiła się, kiedy następnego dnia po pracy zabrał ją w dwa miejsca. Jedno było blisko ulicy Pokątnej. Mieszkanie dwupokojowe z małym salonikiem z aneksem kuchennym i łazienką z wanną. Drugie było niedaleko św.Munga, miało większy salon i kuchnię, ale okolica jej się nie spodobała, dlatego wybrali to pierwsze.
Przyjaciele nie wyglądali na szczęśliwych na wieść, że się wyprowadzają i przez chwilę próbowali ich namówić, żeby jednak zostali, ale wtedy Bert powiedział, iż chcieliby się sobą nacieszyć w samotności. Chyba jeszcze nigdy nie była tak czerwona na twarzy, bo uśmiech, jakim obdarzył ją Syriusz sugerował w jakie rejony powędrowały jego myśli. I chyba nie tylko jego myśli, bo Lily szturchnęła Jamesa w żebra, gdy ten parsknął śmiechem.
Mieszkanko wynajmowali od mugola, więc sporo oszczędzali. Samo utrzymanie linii sieci Fiuu kosztowałoby ich kilka galeonów miesięcznie. W jeden dzień uporali się z doczyszczeniem mieszkania i zapewne właściciel zdziwi się, kiedy będą mieli je opuszczać, bo wnętrze wyglądało, jakby przeszło generalny remont.
Codziennie odwiedzała ich Katherina. Czasami z nimi jadła, czasami informowała jak poszły jej egzaminy i wracała do Kwatery, żeby dalej się uczyć.
Siódmego lipca razem z Bertem zaprosili przyjaciół do ich pustego lokalu na Pokątnej. Wypili po lampce szampana, zjedli kawałek tortu i przenieśli się do Kwatery Głównej, żeby świętować dalej, bo były jej urodziny. Nie spodziewała się tłumów, ale i tak zaskoczył ją widok niektórych członków Zakonu Feniksa.
Przez chwilę były nawet pani Dorea i pani Caroline, ale wyszły zaraz po wręczeniu jej prezentu.
– Mieliśmy dziś grać, a wy tu jakieś przyjęcia urządzacie! – Mruknął bliźniak Prewett, a Jess spojrzała na niego i westchnęła ciężko.
– Gideonie, ale z ciebie maruda. – Fabian parsknął śmiechem, gdy to powiedziała i przez chwilę obserwował ją uważnie.
– Powiedz, że zgadłaś. – Katy uczepiła się jej ramienia, a ona pokręciła głową.
– Przecież da się ich odróżnić. – Wzruszyła ramionami, bo ostatnio na zebraniu rozmawiała z bliźniakami i sami byli zdziwieni, że ich rozpoznaje. Podobno Moody tylko wiedział z którym ma do czynienia. – Poza tym, z tego, co mi powiedział Adalbert, to będziemy grać w creaothceann...
– Pewnego dnia zostaniesz aresztowana, Jess. Najpierw Smocze Ziele teraz creaothceann... Prosisz się o zakucie w kajdany. – Fabian nachylił się do niej, jakby ją przed czymś ostrzegał. Uwielbiała jak jego oczy iskrzyły, gdy się z nią drażnił.
– Ty, ja i kajdanki? – Zacmokała kilka razy, udając, że zastanawia się nad tym pomysłem. – Jednak, to dobrze, że gramy na szyszki.
– Przykro mi, w takim razie nie mogę cię aresztować. – Powiedział rudzielec, a jego brat poklepał go po ramieniu w geście pocieszenia.
– A więc, nici z randki. – Skwitował Gideon.
– Z tobą u boku, to wiadome, że nie poderwę nikogo. – Rzucił Fabian i chwycił Jess pod drugie ramię, i poprowadził ją do ogrodu. – Niektóre dziewczyny sądzą, że jesteśmy w pakiecie i trochę się boją.
– Dziwisz im się? – Zapytała Jess i zaśmiała się. – Trójkącik z dwoma aurorami...To jest legalne?
– Jessie! – Katherina odsunęła się od niej i zasłoniła uszy dłońmi.
– Och, daj spokój, Katy! Jakbyś sama nigdy w ten sposób nie żartowała. – Cay pogłaskała ją po plecach.
– Ale nie z bliźniakami! Możliwe, że za jakiś czas będę pod nimi! – Jęknęła Parkes, a ona z Prewettami wybuchnęli śmiechem. – Pracować pod nimi będę! Merlinie! Ale z was dzieciaki!
*******
Spakowany kufer leżał w kącie i widziała, że przez te kilka godzin osiadł na nim kurz. Nie chciało jej się czekać w Kwaterze na świstoklik, więc stwierdziła, że weźmie bagaż i będzie czekała na Pokątnej u Jess oraz Berta.
McSweeney obliczył, że mógłby ruszyć ze swoją częścią interesu dopiero w listopadzie, a Jessica otwarcie przyznała, że jej potrzeba więcej czasu, bo jednak trochę się spłukała przez kupno lokalu, a nie wiadomo jak długo potrwa wojna, kiedy rodzice wrócą i musi jeszcze odkładać z wypłaty Madame Malkin, żeby bez stresu otworzyć swój butik. Zaproponowała jej pożyczkę, ale ta odmówiła, bo przypomniała jej, że niby rodzice zostawili jej pieniądze, ale część pieniędzy, którą wydała na lokal, zamierza im oddać.
Przed dziesiątą wyszła, bo umówiła się ze Snapem na pierwsze spotkanie w opuszczonym budynku niedaleko Kings Cross. Zmienił się przez ten rok, odkąd ostatni raz go widziała i z całą pewnością nie powiedziałaby, że to zmiana na lepsze. Co wcześniej wydawał się jej być całkiem przystępny, to teraz, jakby go mijała na ulicy, to zapewne nie zapytałaby go o drogę, czy godzinę.
Nigdy z nim nie rozmawiała i bardzo się denerwowała. Nie miała pojęcia, jak zacząć dialog i kiwnęła mu tylko głową na przywitanie.
– Profesor Dumbledore powiedział mi o układzie. Co masz dla mnie? – Zapytała go, a on przeszył ją zimnym spojrzeniem. Starała się skupić, w razie gdyby nagle zechciał wtargnąć w jej umysł, ale widocznie nie miał takiego zamiaru.
– Szycha z Francji jeszcze żyje, a olbrzymy są niespokojne po tym jak aurorzy zabili tych w Portree i na pewno przez chwilę będą się ukrywały. – Powiedział, a ona kiwnęła głową. Nie miała pojęcia, czy po pierwsze, te informacje są prawdziwe i po drugie, czy są przydatne dla Zakonu. Dowie się pewnie, gdy przekaże te słowa profesorowi Dumbledore'owi. – A co ty masz dla mnie?
– Lily wróciła do Anglii i zacznie kurs uzdrowicielski. – Powiedziała na jednym wydechu. Przez chwilę miała wrażenie, że nie podoba mu się ta informacja, ale nadal miał kamienną twarz. – Zaręczyli się z Jamesem.
– Co zrobili? – Mocniej zacisnęła palce na różdżce, kiedy prawie wrzasnął oburzony. – Odbiło im, żeby zaręczać się teraz?
– A na co mają czekać? – Zapytała go podniesionym tonem głosu.
– Czarny Pan rośnie w siłę... Najrozsądniej dla niej byłoby, gdyby została w Rosji i trzymała się z daleka od tego całego Pottera! – Wysyczał wściekle i odwrócił się szybko.
– Za trzy tygodnie, o tej samej porze! – Krzyknęła zanim się teleportował z cichym trzaskiem.
Teraz słuchała podekscytowanego tonu Jess, która opowiadała jaka będzie podłoga, jaki sufit, jakie ściany, jakie dodatki, rolety, okna, drzwi, klamki, wszystko.
Uparła się, a warto dodać, że jak Cay naprawdę na coś się uprze, to chyba tylko Moody mógłby wybić jej to z głowy, że skoro mają tak dużo czasu, to ona chce to zrobić jak mugole. Bez magii.
Adalbertowi udało sie wywalczyć to, żeby podłogi wyremontować za pomocą zaklęć, bo chyba popłakałby się, gdyby taki kawał parkietu miał własnoręcznie cyklinować i malować.
– Co mam powiedzieć twoim rodzicom, jak zapytają o lokal? – Spytała Katherina, chociaż miała wrażenie, że przez szelest folii przyjaciółka jej nie usłyszy.
– Powiedz im, że już jesteśmy właścicielami i właśnie go odnawiamy, i urządzamy. Ale będzie pięknie! – Zapatrzyła się na drzwi do drugiej części lokalu, gdzie miał być jej butik. – No, a moją część będziemy remontować, kiedy skończymy z rupieciarnią Berta.
– To nie rupieciarnia, a antykwariat! – Upomniał ją Adalbert i wniósł do środka ostatnie wiadro z farbą. Katherina uśmiechnęła się, kiedy zauważyła jak Jess podchodzi do chłopaka. Objęli się w pasie i rozejrzeli po dużym, pustym pomieszczeniu. – Wreszcie na swoim.
– Czasami zastanawiam się, czy jest sens... – Zaczęła Cay tak dziwnym tonem głosu, że nie kryła zaciekawienia i słuchała uważnie każde ich słowo. Praktycznie od początku jej przyjaźni z Jess wiedziała, że jest bardzo emocjonalna, ale dopiero kiedy pojawił się Adalbert zauważyła, że przyjaciółka potrafi wpadać w różne nastroje w bardzo krótkim czasie. Przed chwilą była podekscytowana i rozmarzona, teraz widocznie posępniała. – No wiesz...
– Wiem... Ale coś trzeba robić, Jess. To było nasze marzenie. Ty i ja, wspólny interes. – Pogłaskał ją po włosach i odsunął się, bo jeszcze z zaplecza musiał przynieść drabiny, i inne przybory.
– Ty i on? – Szepnęła Katy i mrugnęła do niej okiem. Przyjaciółka pokręciła głową, jakby miała powiedzieć: przestań.
–Wspólny interes. – Mruknęła tylko i zaczęła rozwijać folię na reszcie parkietu. Kiedy na nią spojrzała, jej nastrój już był inny. Była skupiona, ale już nie smutna. – Na pewno spakowałaś prezenty dla Jo i rodziców?
– Na pewno. Subtelna zmiana tematu, co? – Katy usiadła na zafoliowanym krześle i uśmiechnęła się lekko, gdy Jess kucnęła na podłodze. Cay patrzyła na nią przez chwilę bardzo uważnie, aż w końcu westchnęła i zamknęła na moment oczy.
– To będzie subtelna zmiana tematu: nie wierzę, że znów uciekasz, Katherina. To nie ty powinnaś się tak zachowywać, a on. To on powinien omijać Anglię szerokim łukiem, kiedy ty tu jesteś, a nie na odwrót! – Namiastka jej dobrego humoru ulotniła się. Jak tylko Paul poinformował ją, że William spędzi dwa tygodnie wolnego w Anglii, to już wiedziała, gdzie ona będzie w tym czasie.
– Pamiętaj Jess, że musimy próbować trzymać się razem. Voldemort działa teraz ostrożnie i o ile jeszcze wcześniej dało się przewidzieć jego kroki, tak teraz wydaje mi się, że dowództwo nie wie czego się spodziewać. Poza tym mamy szpiega i nie wiadomo jakie informacje mu przekazuje... Ten stan nie będzie trwał wiecznie i lepiej, żebyśmy byli zjednoczeni. – Wyszeptała Katherina mając nadzieję, że nie brzmi na utrapioną. Nie wiedziała już, czy próbuje przekonać Jess, czy siebie. – Poza tym, już minęło dużo czasu i to wszystko się goi. Nie będę wiecznie uciekała, to mogę ci obiecać.
*******
Miał szczerą nadzieję, że wreszcie uda mu się spotkać z Katheriną. Pamiętał dokładnie, kiedy ostatni raz z nią rozmawiał i na jaki temat. Pamiętał doskonale jej smutny wzrok, gdy razem z Henrym mieli udać się do MACUSY na egzaminy wstępne, a Potterowie i Parkesowie towarzyszyli im w drodze do świstoklika. Pożegnanie z nią było strasznie niezręczne. Kusiło go, żeby wsadzić dłoń w burzę jej loków, a drugą ręką ciasno opleść jej talię, a potem wtulić twarz w jej miękkie włosy, ale objęli się tylko, za lekko, i za szybko. Ostatni raz słyszał jej głos rok i dwa tygodnie temu.
Potem pisali do siebie długie listy aż do czasu tego pamiętnego ataku.
Naprawdę myślał, że między nimi będzie w porządku, ale zachowywała się tak, jakby nie istniał. Nie odpowiedziała mu na żaden list. W Boże Narodzenie nie była na Kamiennym Wzgórzu, bo Jess była w kiepskim nastroju, a w Wielkanoc nie pojawiła się na zebraniu, bo źle się czuła. Podobno.
Z jednej strony jej upartość i niechęć były denerwujące, a z drugiej strony cieszył się, że ich relacje, a raczej ich brak, nie przekładają się na to, co się dzieje między nim a resztą przyjaciół. No i nadal był mile widziany u jej rodziców, a jednak zależało mu na dobrych stosunkach z nimi. Przecież tak wiele im zawdzięczał.
Dni postanowił spędzać z dziadkami, czasami po południu odwiedzał Parkesów, a wieczorami siedział z Huncwotami, Jane i Lily w Kwaterze Głównej. Prawie zawsze byli też Adalbert i Jessica.
Wiedział o tym, że Evans wróciła na dobre i dostała się na kurs uzdrowicielski. W liście opisała mu całą historię, jak to się stało, że jednak jej edukacja w Rosji skończyła się po pierwszym roku.
Pewnie gdyby wcześniej ona i James nie wiedzieli o tym, że przyjeżdża, to napisaliby mu o dobrej nowinie w liście, ale postanowili powiedzieć mu to prosto w oczy.
Zaręczyli się.
Pierścionek Rudej bardzo do niej pasował. Złoty krążek ze szmaragdem i małymi diamencikami. Nie był duży, ładnie wyglądał na jej drobnych palcach i dostrzegł, że Rogacz trzymając jej lewą dłoń, którymś palcem zawsze głaszcze jej serdeczny palec.
Cieszył się, ale też zazdrościł im tego szczęścia.
Już zapomniał, jak to jest być z nimi bez uczucia, że za dzień, czy dwa wyjedzie.
Czwartego dnia jego wizyty w Anglii siedzieli u Andromedy i Teda Tonksów. Syriusz oglądał motocykl, który został trochę zmodyfikowany. Z tego, co zrozumiał to latał, działało na niego zaklęcie kameleona, no i mógł osiągnąć większe prędkości. Jess stanęła obok Blacka i zaczęła wymieniać jakie części garderoby musi znaleźć dla niego, żeby dobrze wyglądał na tej maszynie, a Łapa kiwał głową.
– ...Do tego ciężkie buty i każda będzie twoja. Nie ma lepszego wabiku niż niegrzecznie wyglądający chłopak i miotła wyścigowa... W tym przypadku motocykl. – Zakończyła swój wywód Cay, a James parsknął śmiechem.
– Widzisz, kim się stałeś, Łapo? – Zapytał Potter, a Syriusz spojrzał na niego przez ramię i zmarszczył brwi. – Niegrzecznie wyglądający chłopak.
– Nadal jestem niegrzeczny! – Zaprotestował gwałtownie i odwrócił się do nich, opierając się przy tym o maszynę, i obejmując Jess ramieniem. – Powiedz im, kochanie.
– O, tak! Nadal jest niegrzeczny! – Blondynka z entuzjazmem pokiwała głową, a Black dał jej buziaka w policzek. Twarz dziewczyny rozjaśnił szeroki uśmiech i widział jak stara się wyglądać, jakby była nim zauroczona. – Matki chowajcie swoje córki! Ojcowie chrońcie swoich synów!
– Policjanci zjeżdżajcie mu z drogi! – Dodała Andromeda kładąc przed nimi szklanki i dzbanek z sokiem dyniowym. – Pamiętaj o tym, żeby do tego cacka dokupić trumnę. Muszę wiedzieć w czym cię pochować, jak się rozbijesz na tym potworze.
– Mam już, jeszcze po starym motorze. Czarna jak moje nazwisko, trzymam ją w piwnicy. – Razem z Jess podeszli do stołu w ogrodzie i dopiero przy siadaniu odsunęli się od siebie. Przyglądał się przez chwilę, jak Bert spojrzał na przyjaciółkę z uniesionymi brwiami, jakby chciał jej coś tym gestem przekazać, a ona w odpowiedzi pogładziła jego dłoń i uśmiechnęła się uroczo. Brunet westchnął, urwał kontakt wzrokowy i nalał jej soku. Kąciki ust Williama uniosły się lekko, bo teraz już wiedział, co miał na myśli James, czy Syriusz, kiedy pisali o podchodach Jess i Adalberta. Musiał przyznać im rację, na stwierdzenie, że pasowali do siebie idealnie.
– Nimfadoro, na Merlina! Zostaw tego biednego gnoma! – Kuzynka Syriusza krzyknęła na córkę i pobiegła w jej stronę, bo jej latorośl chciała wyrwać głowę gnomowi.
– Kiedy jest wściekła, to strasznie przypomina Bellatriks. – Rzuciła Jess, a Ted kiwnął głową i skrzywił się.
– Znasz ją? – Black spojrzał na nią z zainteresowaniem, a blondynka kiwnęła głową.
– Szyłam dla niej szaty. – Wzruszyła ramionami i upiła łyk soku. – Na kiedy planujecie ślub? Mam kilka projektów i mogłabym już zamówić materiały.
– Ile czasu potrzebujesz? – Zapytała Lily, a Cay wyglądała, jakby liczyła coś w głowie.
– Półtora miesiąca powinno mi wystarczyć. – Odpowiedziała i z lekkim uśmiechem przyglądała się temu, jak Potter i Evans mierzą się spojrzeniami, jakby prowadzili ze sobą rozmowę. W końcu Rogacz pokręcił głową i uniósł dłonie do góry w geście poddania.
– Na pewno dwa miesiące przed ślubem będziesz wiedziała. – Ruda uśmiechnęła się do niej, widać było, że jest zadowolona, że postawiła na swoim.
– To na kiedy planujecie ślub? – Zapytał ich, bo im wcześniej dawał znać o swoich wolnych dniach, tym było dla niego lepiej.
– Na jak najszybciej. – Wypalił James, kiedy jego narzeczona w tym samym czasie powiedziała "nie wiadomo". Parsknęli śmiechem, bo para znów zaczęła mierzyć się spojrzeniami, aż w końcu brunet westchnął i dodał – nie wiadomo, ale chciałbym, żeby to było jak najszybciej.
– Grzeczny chłopiec. – Mruknął Łapa, jakby mówił do dziecka, a Potter posłał mu mordercze spojrzenie. – Opowiadaj, jak wygląda kurs w MACUSIE.
– W ciągu tego roku udało mi się zaliczyć materiał z dwóch pierwszych lat, dlatego zostały mi jeszcze trzy lata kursu. – Uśmiechnął się dumnie, a Remus gwizdnął cicho z uznaniem.
– Jak tego dokonałeś? Zmieniacz czasu? Sproszkowane kły smoka? – Zaczął dopytywać Syriusz, a on pokręcił głową.
– Wrodzona inteligencja. – Odpowiedział i rozsiadł się wygodniej na krześle. – Tradycyjny pierwszy rok wygląda następująco: przez semestr jest intensywne przygotowanie do przemiany w animaga, a w drugim semestrze pod okiem profesorów są próby przemian, oczywiście w pierwszym roku jest kilka zajęć aurorskich. Pod koniec pierwszego roku większość kadetów powinna mieć już opanowaną zmianę w zwierzę. Wtedy na drugim roku, część zajęć jest z nauki anatomii animagicznej postaci oraz zajęcia aurorskie. Co roku jest kilka osób, które idąc na kurs są już animagami i wtedy realizujemy zajęcia aurorskie z pierwszego roku kursu, i jednocześnie zajęcia z drugiego roku. Grafik jest bardziej napięty, ale większość wybiera taką możliwość i przez to kończy rok wcześniej. O ile zdają dobrze egzaminy.
– I co potem? – Zapytał James, a on już wiedział, że pyta czy wróci.
– Po zebraniu rozmawiałem z Moodym i jak za trzy lata zdam egzaminy w Stanach i skończę kurs aurorski, to mogę się ubiegać o pracę w Biurze tutaj. – Na prawie wszystkich twarzach przyjaciół pojawiły się lekkie uśmiechy, wyjątkiem była Cay, która nie wyglądała na zadowoloną. – Wszystko w porządku, Jess?
– Och... Po prostu... – Zaczęła blondynka bawiąc się fioletową końcówką włosów. Palce jej drżały i patrzyła się na to, co robi z kosmykami. – No wiecie...
– Jess. – Kartney uśmiechnął się do niej lekko, gdy podniosła na niego wzrok i nie zdziwił się, kiedy ujrzał w jej oczach przerażenie. – Będzie dobrze. Damy radę.
*******
Mocno się zdziwił, gdy po południu wyszedł z pracy i po przeciwnej stronie ulicy zauważył czekającą na niego Dagny. Dziewczyna uśmiechnęła się na jego widok i podeszła do niego.
– A więc tutaj pracujesz? – Zapytała, a on kiwnął głową. Przez chwilę nie wiedział jak się zachować, bo pierwszy raz spotkali się w miejscu innym niż Ingleton.
– Co tu robisz? – Przekrzywiła nieco głowę, kiedy zadał jej to pytanie. Przez chwilę wyglądała, jakby zrobiło jej się przykro.
– Byłam na Śmiertelnym Nokturnie. Miałam do załatwienia jedną sprawę. – Wzruszyła ramionami i rozejrzała się po budynkach. – Poza tym…, podjęłam decyzję, że tu zostaję. Chętnie poznałabym miasto. Mam już dość ukrywania się w Ingleton.
– Myślałaś nad znalezieniem pracy? – Zapytał niespodziewanie, a ona roześmiała się krótko.
– Remusie, nie uważasz, że mam ważniejsze rzeczy do roboty? – Odpowiedziała mu pytaniem. Miał ochotę westchnąć. Czuł zniecierpliwienie, bo otwarcie nie przyznała mu, iż odnalazła stado, ale jej zachowanie wskazywało na to, że ma kontakt z innymi wilkołakami. – Przejdziemy się po okolicy?
– Może zjemy coś w Dziurawym Kotle? – Zaproponował i ucieszył się, kiedy kiwnęła głową. Przed zebraniem Zakonu miał spotkać się z Dumbledorem, żeby poćwiczyć oklumencję i chciał w końcu przekazać mu jakieś cenne informacje.
Czekając na jedzenie rozmawiali o błahych sprawach. Opowiadał jej o tym, że powoli ruch w księgarni robi się większy i w sierpniu znów będzie miał urwanie głowy.
Zwykle cisza mu nie przeszkadzała, ale gdy spędzał z nią czas, to cisza między nimi strasznie go irytowała i starał się opowiadać jej różne rzeczy. Czasami mówił o szkole i przyjaciołach, często o pracy. Starał się być czujny i nie mówić niczego, co mogłoby zaszkodzić Zakonowi, czy przyjaciołom. Czuł z nią więź, fascynowała go i rozum podpowiadał mu, że prędzej, czy później ich znajomość zacieśni się, ale i tak, kiedy czasami mówił coś bardzo osobistego, czuł się nieswojo.
Dagny była chyba pierwszą osobą, której otwarcie zwierzył się z tego, jak bardzo czuje się rozgoryczony tym, że większość jego marzeń się nie spełni. Trochę mu ulżyło, gdy powiedział to w końcu na głos i wiedział też, że zrozumiała go, bo przecież sama miała ten sam problem.
Pod koniec posiłku zrobiła się trochę niespokojna. Nerwowo rozglądała się po pubie, jakby spodziewała się jakiegoś ataku, ale raczej nikt nie zwracał na nich uwagi. Było trochę za głośno i za bardzo śmierdziało dymem tytoniu.
– Przez kilka dni mnie nie będzie. – Oznajmiła cicho i upiła łyk piwa kremowego. – Chcą mnie lepiej poznać.
– Czyli się udało? – Spojrzał na nią z niedowierzaniem i miał ochotę się roześmiać z podekscytowania.
– Och, przecież! – Parsknęła, jakby to było oczywiste. – Pełnie spędzają niedaleko Wolverhampton. Wieczorem ktoś ze stada ma mnie zabrać do miejsca, w którym spędzają resztę miesiąca... Muszę ci coś wyznać...
– Tak? – Zapytał i zaschło mu w ustach, bo spojrzała na niego, i chyba pierwszy raz dostrzegł w niej delikatność.
– Ten mężczyzna, który dał mi informacje... – Pochyliła się nad stolikiem i zaczęła szeptać. – Zabiłam go Remusie... W stadzie myślą, że to ty.
– Co zrobiłaś?! – Wysyczał oburzony i przez chwilę miał pustkę w głowie. –Dagny...
– Przestań! Staram się robić wszystko, żeby przygotować dla ciebie grunt! Chcą mnie poobserwować i zobaczyć, co jestem w stanie zrobić, bo uważają, że to ja jestem łagodnym wilczkiem, a nie ty! – Rzuciła mu tak ostre spojrzenie, że przez chwilę milczał i analizował, co mu powiedziała.
– Wiedzą o mnie?
– Tak... Opowiedziałam im, że w grudniu w końcu cię odnalazłam i część moich zasług przypisałam tobie. – Kolejny raz tego dnia wyglądała, jakby była delikatną kobietą, ale pierwszy raz w jej spojrzeniu dostrzegł troskę i czułość. – Kiedy w końcu mnie zaakceptują, to zaprowadzę cię tam i lepiej, żebyś wypadł przekonująco, i nie musiał atakować niewinnej osoby!
*******
Moody na zebraniu wyraził obawę, co do możliwości przechwytywania listów i prosił, żeby nie zawierać w nich szczegółowych informacji. Lily słyszała, jak Katherina zapytała ojca, czy mogą korzystać z szyfru skoro ich listy są przekazywane przez innych członków Zakonu, a nie wysyłane przez sowy i stwierdził, że jedynie ma nadzieję, iż to naprawdę mocny szyfr.
Przez cały wieczór siedzieli i wymyślali dla siebie pseudonimy. Glizdogon, Lunatyk, Łapa i Rogacz były raczej znajome wśród uczniów Hogwartu, więc nawet Huncwoci musieli znów myśleć nad właściwym przezwiskiem. Jak zawsze, Remus rzucił tylko jedno zdanie i reszta podchwyciła pomysł. Pewnie bez niego, nie załatwiliby tego w jeden wieczór, więc Lily ucieszyła się, kiedy zrobili burzę mózgów.
– Dla Jess mam już pseudonim. – Uśmiechnął się do blondynki, która przysiadła na skraju fotela Adalberta i obejmowała go za szyję. Spojrzała na Lupina z zainteresowaniem, a on mrugnął do niej okiem. – Acus.
– Igła? – Syriusz parsknął śmiechem, a Ruda zdziwiła się. Sama znała jakieś podstawy języka łacińskiego, ale nie spodziewała się, że Black też. Chociaż nie powinna być aż tak bardzo zdumiona, bo jednak wielokrotnie Łapa wykazywał się wiedzą z wielu dziedzin.
– Pasuje ci. – Bert uniósł wzrok, żeby na nią spojrzeć, a ona uśmiechnęła się promiennie. Merlinie! Jacy oni byli uroczy!
– Jane... Draconis? – Black widocznie podłapał pomysł Remusa i zaczął sam wymyślać.
– Będą myśleli, że jestem potężna, gruboskórna i zieję ogniem? – Zapytała go, ale po chwili kiwnęła głową. – Raczej nie będą spodziewać się drobnej dziewczynki, która tylko bada smoki i to jeszcze w teorii.
– Na pewno wyślą cię do jakiegoś siedliska, Jane... Dowiedziałem się, że początkujących nie wysyłają. – Paul pogłaskał ją po ramieniu. Elliot skończyła pierwszy rok kursu z wysokim wynikiem i jej pracę też oceniono bardzo dobrze. Teraz miała dwa miesiące przerwy w edukacji, ale z pracy zapisała się na jakieś wykłady o smokach i od września właśnie tej dziedzinie chciała poświęcić więcej czasu, a wiedziała, że Biuro Wyszukiwania i Oswajania Smoków wysyła kilku pracowników do siedlisk. Miała też bardzo dobre rekomendacje od Newtona Scamandera, więc istniały duże szanse na dostanie się do ekipy.
– Ja mogę być Ponurakiem. – Zaproponował Black, a James parsknął śmiechem.
– Parzystokopytny. – Lily roześmiała się, gdy Rogacz rzucił to z ironią. – Wydaje mi się, że dla mnie nie ma innego, odpowiedniego pseudonimu. Jeleń nasuwa na myśl Rogacza. Nawet po łacinie nie brzmi to tak, jakby nie wiadomo o kogo chodziło...
– ...Akteon! – Wtrąciła Jess, a Bert klasnął w dłonie.
– Akteon? Dodać do tego Black i nikt nie będzie zdziwiony, że ktoś nosi takie imię. Na pewno jest to lepsze niż parzystokopytny... – Rzucił Łapa złośliwie. – Ile piór złamałbym na tym pseudonimie. Już wolałbym dać się zabić.
– Nie mów tak nawet... – Cay zmarszczyła brwi, a on rzucił jej przepraszający uśmiech.
– Dla Remusa pasowałoby Romulus... – Przerwał ciszę Adalbert, a Lupin wyglądał na zdziwionego. – Brzmi jak prawdziwe imię i raczej mało kto skojarzy to z drugim z braci.
– Pasuje mi. – Lunatyk zapisał kolejny pseudonim. – Dla Dorcas?
– Ona i Katy pewnie same będą chciały zadecydować. – Stwierdziła Lily, a Jess pokiwała głową.
– Dor będzie Mirzam, a Katherinie pasuje Feles. – Wydawało się, że Black mówi to znudzonym tonem głosu, ale z Jane wymieniły porozumiewawcze uśmiechy. Z tego co pamiętała, to Syriusz, ona, Elliot i Remus mieli Wybitnego z astronomii, i skojarzyła, że Mirzam, to gwiazda w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa... Tak samo jak Syriusz. Była bardzo ciekawa, czy Meadows też pojmie tę nazwę.
– Wpiszę to ze znakiem zapytania. – Mruknął Remus. – Paul?
– Apollo. – Rzuciła Jane, a James klasnął w dłonie.
– Idealnie! Katy będzie Artemidą! – Ożywił się Rogacz, a William parsknął śmiechem.
– Nie wierzę, że po dwóch latach znajomości dowiaduję się tylu ciekawych faktów. Znajomość łaciny i astronomii jeszcze rozumiem, ale mitologia? – Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Myślałeś, że co robiliśmy do jedenastego roku życia? – Zapytał zaczepnie Syriusz, a Lily uśmiechnęła się lekko, wspominając, jak chodziła do mugolskiej szkoły.
– Och, mam! – Zapiszczała Jess radośnie. – William będzie Horusem! Zamieniasz się w sokoła, prawda?
– Tak. – Kiwnął głową i kąciki ust uniosły mu się delikatnie.
– Dobra, a ja? – Zapytała Evans. – Ruda i Wiewióra, są zbyt oczywiste...
– Hm...– Cay zlustrowała ją wzrokiem i chwilę się zamyśliła.
– Panakeja? Akeso? Co tam jeszcze było? – Zastanawiał się James.
– Salus? – Jess skrzywiła się i pokręciła głową. – Cerynitis?
– Ta od Heraklesa? – Zapytał Potter i posłał jej złośliwy uśmiech. – Wiesz, że Herakles przez rok polował na Cerynitis? Może będę Heraklesem?
–A on nie miał trzech żon? – Lily roześmiała się, kiedy Rogacz uderzył Łapę w ramię i powiedział: nie pomagasz, stary. Black jedynie wzruszył ramionami, widocznie nie przejmując się przyjacielem. – Ale pasuje ci Cerynitis.
– Lily? – Remus spojrzał na nią wyczekująco, a ona kiwnęła głową. Przecież to nie na zawsze...
– Bert? – Wszyscy spojrzeli na bruneta, a on skrzywił się.
– Moi znajomi z Francji i z Japonii mówili na mnie... – Zaczął powoli.
– ...Idmon. – Zdziwiła się, kiedy Jess wyszeptała to równo z nim i przyjaciółka wyglądała, jakby dopiero teraz do niej dotarło, że ktoś tak na niego mówił.
– Ok... Peter? – Zapytał Lupin, a Syriusz parsknął śmiechem.
– A ktoś o nim pisze? – Zapytał konspiracyjnym szeptem.
– Czasami coś piszę. – Mruknął James i chwilę milczeli. Zdecydowanie Remus, Jess, James i Syriusz byli najlepsi z wymyślania nowych kryptonimów.
– W ciągu roku nie dostałam od niego listu. Gdyby nie wy, to nie wiedziałabym, co u niego. – Przyznała Evans, a Will przytaknął.
– Do mnie też nic, ale ja praktycznie się z nim nie znam. Jak mu się wiedzie?
– Peter zawsze był skryty i nieśmiały. – Powiedział James. – Często się widujemy w ciągu dnia, tak na chwilę. Ma pracę w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.
– Kilka razy w tygodniu spędzam z nim wieczory. Trochę pomagam mu uporać się z raportami, bo jednak praca go zawaliła. – Remus wzruszył ramionami i spojrzał na nich. – Jakieś pomysły?
– Zamienia się w szczura, a do tego najbardziej pasuje mi Dżuma. Za cholerę, nie wymyślę niczego lepszego. – Jęknął Black i sięgnął po szklankę z Ognistą.
– Dobra, wpisz Remusie. Jak wymyślimy coś lepszego to zmienimy. – Zadecydował Potter i spojrzał na skończoną listę. – Trzeba będzie dać ją panu Doge'owi, żeby podał ją Dorcas. No i Katherinie ją pokażemy, żeby wiedziała jak szyfrować listy.
Tak bardzo ucieszyła się, kiedy dowództwo po spotkaniu poprosiło ją oraz Williama na słówko. Wiedziała już, że jak kogoś proszą na rozmowę, to w większości przypadków dotyczy to przydzielenia na misję. Ich przypadek należał na szczęście do większości i następnego dnia o osiemnastej mieli stawić się w Kwaterze Głównej, żeby omówić plan akcji i o dwudziestej teleportować się... Gdzieś.
Prawie całą noc nie spała i naprawdę zaczęła żałować, że uparła się na oddzielną sypialnię. Już tyle razy widziała uśmieszki jakimi Rogacz wymienia się z Łapą w tej kwestii i postanowiła, że nie ulegnie, i nie pójdzie do niego spać, ani nie zaprosi go na noc do siebie. Dzielił ich tylko korytarz i zaczynało to być już denerwujące, ale z wieloma rzeczami uległa, i chociaż w tej chciała wykazać się upartością. Chociaż przez kilka tygodni.
Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy znów pomyślała kim się stała. Narzeczona Jamesa Pottera. Była pewna, że patrzy na sufit rozmarzonym wzrokiem i głupkowatym wyrazem twarzy, ale przecież nikt jej nie widział.
List Dorcas przyszedł do niej bardzo szybko i miała obawy co do tego, jak to przyjmie jej przyjaciółka, ale wyglądało na to, że Meadows cieszy się ich szczęściem. Tak samo jak Crystal, która zaczęła list od słów: Wiedziałam, że coś więcej kryje się pod łatką "przyjaciel".
Brakowało jej byłej współlokatorki oraz Azalii. Wymieniły się już paroma listami. Zaufała im na tyle, że przekazała im kod i zaczęła im opisywać, co złego wydarzyło się od jej powrotu. Z listów od koleżanek dowiedziała się, że nic nie zmieniło się w Rosji i po krótkiej rozmowie z panią Enid stwierdziła, że faktycznie jest tam spokojnie. Podobno we Francji czuć było nerwowość, ale to głównie dlatego, że w marcu porwano Najwyższą Szychę Francji, a reszta delegacji została zabita przez śmierciożerców.
Do godziny osiemnastej nie wiedziała co z sobą zrobić. Jane i Paul byli u rodziców Elliot, James miał trening i nie było go przez kilka godzin. Jess i Bert byli w Edynburgu u matki oraz ciotki chłopaka, a Syriusz był u Andromedy. Błąkała się po Kwaterze dopóki nie wrócił zmęczony Potter, który po jeszcze jednym prysznicu poszedł się zdrzemnąć.
Ucieszyła się, kiedy po siedemnastej zjawił się William i przy kawie czekali aż wybije osiemnasta, i zjawi się ktoś z dowództwa.
Nie musieli czekać długo, Moody stanął w drzwiach od kuchni i kiwnął im głową na jadalnię. Poszli za nim i mocno zdziwiła się, bo siedzieli tam już Tobias Leven i jeszcze jeden mężczyzna, którego nie znała. Nie był ubrany tak jak Leven w szaty aurorskie, więc nie wiedziała, czy też był aurorem.
– Caradoc Dearborn. – Uśmiechnął się do niej i wyciągnął rękę. Uścisnęła ją i przedstawiła się. William również się z nim zapoznał i nawet wdał się z nim w krótką pogawędkę. Alastor odchrząknął i uciszyli się. Wlepili wzrok w Szefa Biura Aurorów i czekali na to, co im powie.
– Mamy do przechwycenia jednego złodziejaszka. Caradocowi udało się go odnaleźć, ale skubaniec jest ostrożny i musieliśmy rzucić przynętę. Dearborn spotka się z nim o dziewiętnastej na moście Blackfriars w Londynie. We dwójkę macie zachować bezpieczną odległość. Dearborn sprzeda mu jakąś błyskotkę i odejdzie w przeciwnym kierunku, a Fletcher ruszy w waszą stronę. Zachowujcie się normalnie, tak, żeby myślał, że jesteście mugolami, a kiedy będzie obok was, to przechwytujecie go i teleportujecie się na Kamienne Wzgórze, jasne?
– Jak on wygląda? – Zapytał William.
– Jak typ spod ciemnej gwiazdy. Niski, brązowe oczy, ciemne, rozczochrane włosy... Zapewne będzie ubrany w brązową, wygniecioną szatę. – Odpowiedział mu i rzucił na stół dwie torby. – Przebierzcie się w te ciuchy. Będziecie udawać, że jesteście na randce. Zrób coś z włosami, Evans!
*******
Czuła się trochę głupio, kiedy szła pod ramię z Williamem. Było pięć minut do godziny dziewiętnastej i jeszcze nie weszli na most. Na ulicy poprosili jakąś panią o to, żeby zrobiła im zdjęcie na tle Tamizy. Jeszcze w Kwaterze ustalili, że to ona będzie o czymś opowiadała, bo pochodziła z rodziny mugolskiej i było pewne, że niczego nie przekręci.
Tuż przed dziewiętnastą weszli na most i powoli spacerowali. Szybko spojrzała przed siebie i zauważyła, że Caradoc oraz niejaki Fletcher zatrzymali się na środku. Serce zabiło jej szybciej, bo wszystko szło zgodnie z planem i mężczyzna zaczął iść w ich kierunku.
– Dwa lata temu pierwszy raz leciałam samolotem i myślałam, że będzie gorzej, ale turbulencje były tylko przez kilka minut. W tym roku wybieram się do Hiszpanii, na szczęście już mniej się denerwuję... – Szczebiotała uśmiechając się słodko do blondyna, tylko co jakiś czas patrząc się na drogę. Miała duże nadzieje na to, że wyglądają normalnie. Założyła za ucho kosmyk włosów i przyjrzała się mężczyźnie, który się do nich zbliżał. – ...Tydzień temu zdałam prawo jazdy i tata obiecał, że kupi mi samochód. Pewnie końcem sierpnia wybierzemy się do Cardiff, żeby...
Nie dokończyła. Jej ręka szybko wystrzeliła w bok i chwyciła mocno mężczyznę tuż poniżej łokcia. Poczuła bardzo nieprzyjemne szarpnięcie koło pępka i kiedy po kilku sekundach twardo wylądowała na nogach, pierwsze co zobaczyła to sztywno padającego mężczyznę tuż obok niej. Moody szybko do nich podszedł, w prawej dłoni trzymał różdżkę i spojrzał z góry na Fletchera.
– Dobrze się spisaliście... Dumbledore już na niego czeka.
*******
Uwielbiała po pracy iść do lokalu jej i Berta. Czasami tylko siedziała i rysowała, a kiedy indziej malowali z Adalbertem kolejny kawałek ściany. Potem wychodzili jak już się ściemniało i teleportowali się do uliczki niedaleko wynajmowanego mieszkania.
Tego dnia McSweeney umówił się z chłopakami z pracy na Ognistą Whisky i została sama. Wyszła z lokalu i zamknęła drzwi na trzy zamki. Klucze zadźwięczały jej w kieszeni, gdy je tam wrzuciła i ruszyła między budynkami w stronę przejścia, które odkryli z Adalbertem kilka dni wcześniej. Jako właściciele lokalu przy ulicy Pokątnej dostali informację, że istnieją inne wyjścia z ulicy, oprócz tego w Dziurawym Kotle. Potem sprawdzali na mapie wszystkie te lokalizacje, ale stwierdzili, że raczej to w celach ewakuacyjnych, ponieważ tymi przejściami nie dało się wejść na ulicę.
Przykładowy przechodzień nie korzystał z tych przejść, bo idąc wąską uliczką między budynkami nigdy nikogo nie spotkała. Zdziwiła się, kiedy usłyszała za sobą cichy szmer, ale kiedy odwróciła się nic nie zauważyła. Pewnie to jakiś kot.
Kiedy mijała stare deski oparte o mur budynku, poczuła, jak ktoś mocno chwyta jej talię, a drugą dłonią odchyla jej głowę w prawą stronę i zatyka jej usta, gdy wzięła głęboki wdech, żeby zacząć krzyczeć. Przeklęła w myślach, kiedy ktoś uniósł ją i nie mogła już stawiać oporu nogami. Chociaż w oczach jej już pociemniało i serce szybko biło, starała się nie panikować, i przypomnieć sobie te wszystkie razy, kiedy w dzieciństwie dla zabawy biła się z Adalbertem.
Miała ochotę zwymiotować, kiedy w jej nozdrza uderzył zapach zgnilizny, który z całą pewnością należał do jej napastnika. Załkała cicho, gdy lodowaty oddech owiał jej szyję. Kiedy poczuła jak coś ostrego wbija się w jej skórę, to nawet dłoń napastnika nie powstrzymała jej wrzasku. On mnie gryzie?! Miotała się chyba kilkadziesiąt sekund w jego uścisku, ale nie udało jej się wyrwać.
Wrzasnęła głośno, gdy coś powaliło jej napastnika na ziemię, a ona upadła na twardy bruk i bardziej usłyszała, niż poczuła, jak kość w jej ręce się łamie. Przekręciła głowę na bok, żeby widzieć, co się właściwie teraz dzieje i nie mogła powstrzymać szlochu, bo ugryzienie paliło ją, jakby ktoś przykładał jej tam rozżarzone węgle. Ponownie pociemniało jej przed oczyma, gdy dostrzegła u napastnika błysk wydłużonych kłów.
Wampir spojrzał na nią, zaczął powoli się zbliżać, jak drapieżnik, polujący na ofiarę i załkała głośno, bo jej ciało odmówiło posłuszeństwa, i nie mogła się ruszyć. Nie uciekniesz... A więc to koniec? Prawie krzyknęła przerażona, gdy nad jej głową przeskoczył duży, szary zwierz, podobny do wielkiego psa lub wilka.
Ostatnie, co pamiętała to palący ból szyi, drganie całego ciała i przeraźliwy wrzask wampira, gdy zwierzę rozszarpywało jego szyję.
*******
Wprawdzie od dawna nie było żadnego ataku na ulicy Pokątnej, ale i tak z Katheriną oraz Jamesem starali się sprawdzać, czy z Remusem, Jessicą i Adalbertem jest wszystko w porządku. Katy codziennie wieczorami odwiedzała przyjaciółkę w mieszkaniu, on wolał ćwiczyć śledzenie i obserwacje, ale to w sumie robił już wcześniej, kiedy Cay była z Barnabaszem.
Obiecali Parkes, że w czasie jej wakacji w Hiszpanii przejmą Berta i Jess, więc on wziął ich na siebie, a James sprawdzał co u Lupina.
W mieszkaniu nikt mu nie otworzył, więc założył, że są jeszcze na ulicy Pokątnej.
W Dziurawym Kotle spotkał Adalberta z jakimiś podejrzanymi typami. Podszedł do nich, a McSweeney przedstawił swoich towarzyszy, jako kolegów z pracy. Zanotował w myślach, żeby to sprawdzić, bo z tego co wiedział, to dowództwo podejrzewało go oraz Jess o szpiegostwo. Wiedział, że Cay na pewno nie szpieguje i był prawie pewny tego, że to też nie Bert, bo jednak odkąd go poznał, to nie powiedział, ani nie zrobił niczego podejrzanego. Fakt, miał te całe wizje i nadal nie wiedział, jak to jest do końca z nim i Jess, czy są razem, czy też nie, ale to nie były powody do tego, żeby uznać go za szpiega.
Pożegnał się z nim i jego kolegami, i wyszedł na ulice Pokątną. Minął jednego aurora, który patrolował teren przy Dziurawym Kotle i ruszył w stronę Banku Gringotta.
O godzinie dwudziestej w latarniach pojawiły się ogniki, które oświetliły ulicę.
Obok sklepu Ollivandera przeszedł na drugą stronę do lokalu przyjaciół. Drzwi były zamknięte i żałował, że nie wziął scyzoryka, który dostał od Jane, bo nie dało się ich otworzyć zaklęciem. Już miał wracać, kiedy z wąskiej uliczki obok usłyszał jakiś odgłos.
Rozejrzał się, ale chyba nikt nie zwrócił na to uwagi i wszedł głębiej.
– Lumos Maxima! – Kula światła oderwała się od jego różdżki i oświetlała drogę przed nim. Usłyszał ciche jęknięcia, jakby ktoś był zraniony i pobiegł w stronę, z której dochodziły. Stanął jak wryty na widok jakiegoś leżącego mężczyzny z rozszarpanym gardłem i leżącą, tylko kilka stóp dalej, Jess. Uklęknął obok niej, nie wiedząc, czy ma ją dotknąć, czy lepiej nie. Wycelował różdżką w niebo i wystrzeliły z niej czerwone iskry. Powtórzył to jeszcze dwa razy i miał nadzieję, że ludzie z pogotowia, lub aurorzy patrolujący Pokątną pojawią się szybko.
Uważnie obejrzał jej ciało, żeby wiedzieć jakie odniosła rany. Skrzywił się na widok dziwnie wykrzywionej ręki, która pewnie była złamana. Zdziwił się, bo jej szyja była czerwona i zza kołnierza kurtki wyciekła krew. Odsunął materiał i szybko spojrzał na martwego mężczyznę obok. Wampir.
– O kurwa. – W trzy sekundy spróbował przypomnieć sobie wszystko na temat wampirów. Przez kanaliki w zębach, jad wampira zostaje wpuszczony do krwi ofiary, żeby ją rozrzedzić i żeby dało się ją wypić szybciej. Jeżeli gryzł ją przez kilka sekund i nie wypił przy tym jej krwi, to bardzo niedobrze. Bardzo, kurwa, niedobrze. Jad rozrzedza krew w kilka sekund i jeżeli nie zostaje ona wypita w ciągu czterech, lub pięciu minut, to jad zbiera się ponownie w miejscu ugryzienia i zaczyna się proces przemiany. Pierwsze objawy: opuchlizna szyi i drgawki. Co mam, kurwa, robić? Jad jest teraz tam gdzie rana...
Nie myślał już nad tym, czy powinien to robić, tylko zrobił to. Pochylił się i przyłożył usta do rany, aby wyssać jad. Krew Jess miała charakterystyczny metaliczny posmak, ale też była gorzka, a nie słodka. Miał nadzieję, że to wina toksyny. Wypluł szybko, to co wyssał i ponownie przyssał się do jej szyi. Przetrwaj to Jess, będziemy mieli z czego się śmiać.
Wypluł drugi raz jej krew zmieszaną ze swoją śliną i kiedy trzeci raz zabrał się do wysysania jadu, pojawiło się dwóch uzdrowicieli z pogotowia szpitala św. Munga. Oderwał się od jej szyi i szybko wypluł zawartość ust.
– Znalazłem ją jakieś pięć minut temu, ma ślad po ugryzieniu wampira i starałem się wyssać jad z krwi, żeby nie doszło do przemiany. – Powiedział rzeczowo jednym tchem, ale gdy uzdrowiciele oderwali wzrok od martwego wampira, to zdał sobie sprawę, że jednak go nie słuchali, więc powtórzył.
– Niech pan się natychmiast odsunie i odłoży powoli różdżkę! – Mężczyźni wymierzyli w niego różdżki i spełnił ich rozkaz, dodatkowo uniósł dłonie do góry. Starszy uzdrowiciel przyklęknął i chyba zaczął oględziny. – Wie pan, jak się nazywa ofiara?
– Jessica Cay, wampira nie znam... – Rzucił szybko żałując, że nie może przepłukać sobie ust.
– Co tu się dzieje? – W wąskiej uliczce pojawił się auror, którego mijał koło Dziurawego Kotła.
– Dziewczyna z ugryzieniem wampira i zabity wampir. Zjawiliśmy się tu z dwie minuty temu, był przy niej ten chłopak. – Powiedział drugi uzdrowiciel i Dawlish spojrzał na wampira z obrzydzeniem, a potem popatrzył na niego, i pokręcił głową, jakby nie miał najmniejszej ochoty tu być. – Podajemy dziewczynie dawkę Eliksiru Słodkiego Snu i teleportujemy się z nią do szpitala.
– Zabierzcie ją stąd szybko, niedługo pojawi się ktoś od nas! Black, bierz różdżkę. Jak pojawią się nasi, to zabieram cię do Biura, tylko bez żadnych akcji. Musimy wyjaśnić tę sprawę. – Przybrał oficjalny ton głosu i kiedy uzdrowiciele teleportowali się z Jess, to skierował różdżkę ku niebu i rzucił zaklęcie lokalizujące. Zapewne w Biurze chłopaki z Działu Lokalizacji przekazywali informacje aurorom na służbie o miejscu wezwania. Nie mógł się doczekać aż w końcu zaczną praktykę i dowiedzą się o tym, jak działa system powiadamiania o wypadkach.
Zdziwił się bardzo, jak zaledwie pół minuty później z wąskiej uliczki wyszedł Moody, a za nim Leven.
– Co tu mamy? – Zapytał od razu Szef Biura zatrzymując się naprzeciwko Dawlisha.
– Wygląda na to, że wampir zaatakował dziewczynę, a potem coś go zabiło. – Powiedział w bardzo wielkim skrócie auror, a Alastor i Tobias przykucnęli nad ciałem wampira.
– Co to za dziewczyna i co tu robi Black? – Moody spojrzał na nich przez ramię i jego magiczne oko na pasku patrzyło to na niego, to na Dawlisha, w bardzo szybkim tempie.
– Jakaś nastolatka. Wszystko wskazuje na to, że Black ich tutaj znalazł, jak już było po wszystkim. Dosłownie ze dwie minuty wcześniej widziałem go pod Dziurawym Kotłem, a obrażenia wskazują na to, że do ataku mogło dojść z pięć minut przed tym jak się tu pojawiłem. – Wytłumaczył John, a Syriusz w myślach wytknął mu dwa błędy w składaniu raportu. Po pierwsze, nie znał nazwiska poszkodowanej, po drugie nie znał nazwisk uzdrowicieli. Cholera, sam ich nie poznałem...
– Dawlish, pracujesz w Biurze od ponad dwudziestu lat, a nadal zapominasz o procedurach! Marsz do szpitala szukać tej dziewczyny! Za godzinę na moim biurku ma się pojawić notka ze szpitala z podstawowymi informacjami, łącznie z nazwiskami osób, które ją stąd zabrały i które ją leczą! Przyślij tu kogoś za pół godziny, żeby sprzątnęli trupa, kiedy skończymy zbierać materiał! Leven, wezwij chłopaków z Działu Analitycznego. – Szef skończył wydawać polecenia i kiedy Dawlish teleportował się, to znów spojrzał na niego. – Co tu się stało, Black?
– Sprawdzałem, czy Jess jest bezpieczna i dotarłem tu, kiedy było już po wszystkim. Wampir już nie żył, gdy się pojawiłem. Sądząc po jej reakcji na jad, to pojawiłem się z pięć minut po ugryzieniu. Starałem się wyssać toksynę z rany, ale nie mam pojęcia, czy się udało. – Wytłumaczył szybko. Zrobiło mu się niedobrze, bo magiczne oko zniknęło, zapewne patrzyło "przez" głowę Alastora na wampira. Aqumenti. Skierował strumień wody do ust i starał się dokładnie wypłukać resztę krwi Jess z jadem wampira.
– Masz na myśli Jessikę Cay? Krawcową? – Zapytał go i wyglądał na zdziwionego. Black kiwnął głową i odetchnął z ulgą, gdy koło nich aportowało się trzech czarodziejów. Moody przyciszonym głosem zaczął mówić coś autorom, którzy mieli zebrać materiał.
– Niczego więcej nie widziałeś? Nikt nie uciekał? – Leven spojrzał na niego uważnie, jakby miał wykryć, czy nie chce go okłamać.
– Niczego nie widziałem... Ona miała już drgawki i musiałem coś zrobić... Merlinie... – Przed oczami mu pociemniało, bo nawet nie wiedział, czy to cokolwiek dało. Co jeśli źle ocenił czas? Co jeśli Jess leżała tu dłużej? Przecież ona go zabije, kiedy się przemieni w wampira!
– Black! Black! – Osunął się na kolana czując się, jakby dostał czymś ciężkim w głowę. Chyba jeszcze nigdy nie mdlał, więc było to dla niego całkiem dziwne i nowe uczucie. Zanim kompletnie odpłynął słyszał głos Moody'ego: Leven, zajmij się nim! Chłopaki, pospieszcie się! Kod szmaragdowy!
*******
Nie wiedziała ile czasu leżała, ale miała już dość powracającego obrazu w jej głowie. Wysoka smukła postać w półmroku wąskiej uliczki, błysk długich kłów, jej upadek, drapieżna postawa wampira, duże, ciemnoszare zwierzę rzucające się na istotę i rozszarpujące mu gardło, a na koniec czerwona plama rozlewająca się na jej oczach.
Nie wiedziała ile czasu nie mogła się ruszyć i nie dochodziło do niej nic ze świata zewnętrznego.
Minęła wieczność, kiedy zaczęła słyszeć pierwsze szmery. Nie były to rozmowy. Raczej ktoś wchodził i wychodził, możliwe, że ktoś odsuwał krzesło lub poprawiał zasłony, a żabki trzeszczały na karniszach przy przesuwaniu.
Minęła kolejna wieczność, kiedy poczuła chłód powietrza na dłoniach i twarzy.
Pół wieczności później poczuła jak kosmyk włosów łaskocze jej czoło.
Wybudzanie przyszło szybciej i było dużo łatwiejsze niż przypuszczała. Po prostu ciężkie powieki nagle stały się lekkie i wreszcie mogła je otworzyć.
Suche wargi zapiekły ją i popękały, kiedy uśmiechnęła się lekko na widok tak dobrze znanych jej brązowych oczu i czarnych kędziorków. Chciała się podrapać po nosie, ale coś przytrzymało dłoń. Co, do diabła? Szarpnęła dwa razy rękoma i nogami, ale pasy skutecznie ją unieruchomiły.
– Spokojnie, Jessie. Jesteś w szpitalu... – Zaczął Bert, ale ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje. Tak paskudne sufity są tylko w szpitalach.
– Merlinie... – Rzuciła ochryple i uśmiechnęła się do niego lekko. – Wiem, że się żaliłam na moje życie seksualne, ale żeby od razu mnie wiązać?
– Myślałem, że z głową nie będzie aż tak źle. – Mruknął pod nosem, ale i tak to usłyszała. Przymknęła bolące oczy, kiedy z czułością zaczął gładzić jej policzek. – Wyspałaś się? Na trochę odleciałaś...
– Jeszcze pięć minut. – Wyszeptała sennie, bo mimo tego, że zdawało jej się, że przespała wieczność, to była obolała i zmęczona. – Jak długo byłam nieprzytomna?
– Sześć lat, kochanie.

19 komentarzy:

  1. Hejo!

    Powiem Ci, że mam mieszane uczucia co do tej notki. Na początku nic ważnego się w sumie nie działo, ot takie pitu pitu trochę, które oczywiście też jest potrzebne, ale po tych wszystkich bombach, które były w ostatnich rozdziałach podświadomie czekałam, że zaraz coś się wydarzy (tzn na to, że mam taki odbiór może też wpływać fakt mojego przemęczonego mózgu po egzaminie z farmy, więc jakoś się za bardzo do tych słów nie przywiązuj). To z czego jestem mega przeszczęśliwa to to, że jest wreszcie mój kochany Will, i ubolewam, że jeszcze trzy lata go nie będzie (tak, wiem, zaraz pojawi się Drama i zapyta jak ja mogę go tak lubić i dla niej powinien zniknąć i dlaczego już za trzy lata - pozdrawiam Cię cieplutko kochana, ale ja to jednak #teamWilliam) i mega urocze było to wybieranie pseudonimów, fajna sprawa i pewnie długo będę miała problem z zapamiętaniem ich. Bardzo mi się podobała ta burza mozgów, i mimo, że pseudonim Jamesa dalej do mnie nie trafia, to rozumiem ideologię i muszę jednak przyznać, że spokko go wybrałaś. Śmiać mi sie chciało z reakcji Lily na te wszystkie wybory i na to, jak zdziwiła się, że Syriusz coś tam wie o mitologii. Generalnie dobrze większość nich podsumowałaś i faktycznie postronny obserwator może nie wiedzieć o co chodzi. Co ja jeszcze chciałam napisać? A że znów wątek Remusa i Dagny i kocham ich, i kocham to jak bardzo odmienni są w podejściu do swojego futerkowego problemu. Mam nadzieję, że niedługo będzie ich jeszcze więcej. Zastanawia mnie co Lily zrobiła z włosamui i muszę przyznać, że mimo iż nie wiem po co zajumali tego gościa to fajnie to opisałaś jak do tego podeszli i jak ładnie im to wyszło. Taka bułka z masłem.
    A teraz do meritum: była też i bomba. Tylko tym razem to taka troszkę puszka Pandory. Jess zaatakowana przez wampira to naprawdę było coś wow. W pierwszej chwili myślałam, że ktoś chce ją zgwałcić, ale chyba za dużo się filmów naoglądałam i internetów naczytałam. Syriusz zachował się rewelacyjnie, jak prawdziwy przyjaciel, nie przejmował się sobą tylko od razu ruszył jej na pomoc i zaczął wysysać jad. Jestem z nieg mega dumna <3 (A szczególnie z fragmentu, który czytała Krystyna Czubówna). Mega mnie intryguje to co się teraz wydarzy z Jess, czy będzie wampirem, czy będzie miała jakąś traumę, i w ogóle cała masa pytań. To co mnie też mega zastanawia, to co to za zwierzę go zaatakowało, uczciwie przyznaję, że na początku pomyślałam, że był to Syriusz, ale później odkryłam, że nie. Moja druga opcja, to że może to wilkołak, ale to by było mocno naciągane, bo nikt nie jest takim dobrym i kochanym wilczkiem, który by ją uratował od wampira, a poza tym nie ma jeszcze pełni, no i nie oszukujmy się to conajmniej mocno naciągana teoria. Może to któryś z aurorów? Mam nadzieję, że wyjaśnisz mi to w nastepnej notce.
    I takie najważniejsze pytanie: jak to kurde sześć lat?! Aż takiego przeskoku to się nie spodziewałam, więc mam nadzieję, że sobie tutaj po prostu kpisz, bo jak nie to inaczej pogadamy (i wtedy będę musiała powiedzieć, że cholernie szybko prowadzisz akcję :D)

    To chyba wszystkie uwagi i wrażenia, sorry a wszystkie byki, i że może nie wszędzie wszystko wyłpałam, zrozumiałam etc, ale jak już wspominałam egzamin z farmy to najgorsze zło świata.

    Ściskam mocno i mam nadzieję, że niedługo zobaczymy się u mnie.

    Lika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Twoje "nie wiem co napisać w komentarzu", a potem patrzę i taki tekst :D

      Przez kilka najbliższych rozdziałów będzie trochę tego "pitu pitu", ale to nie u wszystkich. Będzie trochę akcji, będzie małe śledztwo, no ale też spokojne momenty.

      Hm... Pseudonimy będą używane tylko w listach i z tego, co planuję, to może pojawi się tylko jeden list z użyciem ich oraz jedna lub dwie misje, gdzie zostaną użyte. :) Dla mnie też pseudonim Jamesa nie trafia. Jednak Rogacz pasuje idealnie <3

      Bardzo się cieszę, że zwracasz uwagę na to, że Remus i Dagny inaczej postrzegają wilkołactwo, bo jednak w ich relacji jest to dość istotna kwestia.

      Lily nic nie zrobiła z włosami :) Tu chodziło akurat o to, żeby uczesała się jakoś porządnie, bo ma wyglądać, jakby była na randce :D
      A dlaczego zajumali tego gościa, to dowiesz się w 45 :D

      Bardzo obawiałam się sceny z wampirem, bo jednak o tych stworzeniach chyba wiemy najmniej z sagi Potterowskiej. Wiadomo tylko, że były wampiry, ale co i jak, to mało informacji. Starałam się, żeby nie jechało za bardzo Zmierzchem :D
      Łapa zachował się genialnie i w najbliższych dwóch rozdziałach zobaczysz, że również po ataku będzie bardzo zaangażowany w sprawę Jess :) A co się z nią stanie, to już się dowiesz w pierwszej scenie 45.
      Na dalsze Twoje pytania odpowiedzi znajdziesz w najbliższych dwóch, lub trzech rozdziałach, bo tak planuję to rozłożyć.

      Czekaj cierpliwie, dowiesz się o co chodzi z tymi sześcioma latami :)

      Też mam nadzieję, że niedługo zobaczymy się u Ciebie :)
      Dzięki (jak zawsze) za te błędy i powodzenia w piątek!

      Buziaki :*

      Usuń
    2. Ach... bo myślałam, że chodziło o to by coś zrobiła by nie były rude, bo każdy ją pozna, a tu zdziwko chodziło tylko o to by się uczesać :P

      Więc czekam z niecierpliwością na następną notkę i mam jeszcze dwa wnioski formalne:

      1. Więcej Willa
      2. Więcej Katy

      (wiem, że składam je średnio co komentarz, ale cii...)

      Ściskam!

      Usuń
    3. 1. Will będzie w 47 lub 48 (może w obu?)
      2. Od 46 będzie jest zdecydowanie dużo więcej.
      :D

      Usuń
  2. Hello again, już we właściwym miejscu :)

    Tak coś czułam, że pomieszałam z petardami i bombami, ale tutaj też nieźle pojechałaś! Skończyłabym 2 godziny temu, ale mundial mi przeszkadza :D

    Niezmiernie mi miło, że mój komentarz poprawił Twój dzień, właśnie od tego one są - żeby nam wszystkim było troszkę milej w życiu :)


    Nawet nie wiem od czego by tu zacząć... Wątek Remusa nie jest dla mnie priorytetowy, aczkolwiek faktycznie zaczyna się robić interesująco. Mam cichą nadzieję, że dostanie w końcu chociaż jakąś namiastkę zakochania, bo tak dawno jego serduszko nie miało okazji bić szybciej na czyjś widok - dobrze, że Dagny chyba zaczyna je trochę poruszać :)

    Lily i James, love, nawet nie ma o czym mówić, pełne szczęście :) liczę na to, że chwilę uda im się taki stan utrzymać :D

    Rozstanie Syriusza i Dor strasznie zraniło moje serce, on niepotrzebnie zareagował błyskawicznie i konsekwencje tego są straszne, bo oni tak bardzo powinni być razem... Dziwię się Dorcas, że podjęła takie decyzje, bo sądzę, że ona doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Syriusz jest miłością jej życia. I ja się bardzo zgadzam z postawą "chcę wiedzieć kim jestem bez ciebie", ale jakoś tak w tym przypadku ciężko mi się z tym pogodzić... Zwłaszcza w momentach, w których jest oburzona bo nie napisał nic na święta, albo przysłał prezent jak dla przyjaciółki, ale nie oburza się na siebie za to, że nie odpisywała mu na listy... Chciałabym, żeby się zeszli, ale mam wrażenie, że Syriusz w takiej sytuacji już nie powinien na nią czekać :(
    A z drugiej strony jest Katy i William, którym kibicowałam chyba od pierwszego rozdziału, kiedy Katy wbrew sobie troszkę się nim zachwycała :D i on był cudowny i wspaniały tyle czasu, chodzący ideał... a potem zrobił coś niewybaczalnego. I to nawet nie chodzi o sam fakt rozstania, ale o moment... To było strasznie okrutne z jego strony :( i nie wiem czy Katy powinna mu kiedykolwiek wybaczyć... Widziałam, że dziewczyny w komentarzach proszą o więcej Katy - też troszkę za nią tęsknię, ale jednocześnie cieszę się, że ma chwilę wytchnienia od kłopotów i dramatów. Niech sobie dziewczyna chwilę odsapnie... ;) I jakby podsumowując te dwa wątki - przyznaję, że też przeszło mi przez myśl, że być może Syriusz i Katherina powinni poszukać ukojenia i odrobiny szczęścia w swoich ramionach... może by im na dobre wyszło :)

    Co do Jess - uwielbiam :) Jak ja się wkurzałam jak tkwiła w tym toksycznym związku! Cieszę się, że z pomocą przyjaciół w miarę szybko udało jej się z niego wyplątać. Tajemnice jej i Adalberta są chyba w tej chwili najbardziej intrygującą częścią opowiadania. Nie mogę się doczekać odkrywania ich przeszłości, bo na razie zupełnie nic nie umiem złożyć ze szczątkowych informacji, które nam dałaś :D Końcówka dzisiejszego rozdziału wbiła w fotel! Syriusz jest niesamowitym przyjacielem... W ogóle fantastycznie się czyta o grupie ludzi, która zrobiłaby dla siebie wszystko, a Tobie udało się stworzyć niesamowitą grupę :) Niecierpliwie czekam na wyjaśnienie tego przeskoku czasowego! Zwłaszcza, że wcześniej Jess i Bert rozmawiali o czymś co ma się zdarzyć za 5 lat lub mniej... Tyyyyyyyle pytań, czas na jakieś odpowiedzi! :)

    Podsumowując wszystko - <3
    Jeszcze raz cieplutko pozdrawiam, Elizabeth :)

    PS
    A, i chciałam jeszcze wspomnieć, że pomysł z muzyką jest świetny, a te pięć utworów do rozdziału 41 mam otwarte w zakładce i odtwarzam cały czas w czasie wolnym, bo mnie zachwyciły te wersje z orkiestrą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ileż tu miodku na moje oczka!
      W tym komentarzu zacznę od końca. Jestem przeszczęśliwa, że muzyka się spodobała, szczególnie te wersje z orkiestrą :) jestem maniakiem takich aranżacji :D
      To teraz po kolei!
      Remus na pewno już jest zauroczony, ale co dalej z tym będzie, to się okażę. W jego kwestii mam już wszystko obmyślone, krok po kroku, kiedy będą działy się pewne wydarzenia, więc jeżeli się uda w to wpiąć romans, to zrobię to.
      Dla Lily i Jamesa też już mam plan, co się będzie działo. Jak zapewne wiesz (domyślam się, że wiesz :P) jest to alternatywna historia i oni nie skończą jak w kanonie, i mam nadzieję, że to, co dla nich przygotowałam spodoba się czytelnikom :D
      Co do Syriusza i Dorcas... Tu też mam zaplanowane (no przecież!) i zapewne od następnego rozdziału zacznę już wprowadzać więcej Meadows. Wydaje mi się, że rozstanie było dla nich najlepszym wyjściem. Obydwoje muszą poradzić sobie z tym, kim są. Dostrzegasz zmianę w Syriuszu, staje się naprawdę fajnym facetem i w sumie dokonuje tego sam, czerpie z doświadczenia, nie ucieka przed wszystkim. Dorcas nieźle się pogubiła, jest tego świadoma, ale boi się stanąć twarzą w twarz ze swoimi demonami. Woli udawać, ale wszystko ma swój koniec...
      Co do rozstania, to chyba pisałam wtedy ten rozdział po drugim seansie La La Land (tu moje serduszko zostało roztrzaskane) i stwierdziłam, że takie rozstanie, jakie mieli Sebastian i Mia, jak najbardziej pasuje do Syriusza i Dorcas.
      Katy ma teraz chwilę wytchnienia i nawet wydaje mi się, że zaczyna trochę zachowywać się jak Dorcas. Ucieka, jest obojętna i stara się o nim nie myśleć. Zrobiła się bardzo spokojna, a raczej przygnębiona i to nie pasuje do jej osobowości. Tutaj już obiecuję, że za około dziewięć miesięcy czasu blogowego Katherina wybuchnie i będzie jej zdecydowanie więcej, i będzie się nieźle wykazywać :)
      Co do Williama, to fakt. Był świetny i jakaś taka moja mniej romantyczna część, jest zadowolona z tego, że stracił w oczach. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy wreszcie dojdzie do konfrontacji miedzy nim a Katy.
      Hm, Syriusz i Katherina, to bardzo kuszący wątek, nie powiem. Póki co, mam pewność, że nic między nimi nie będzie, bo jednak oboje są nadal lojalni Dorcas i to byłoby zbyt duże świństwo... Ale potem? Kto wie :D
      Jess też uwielbiam, ale to chyba widać po tym, że wysunęła się na główny plan :) Rąbka tajemnicy uchylę w 47 lub 48, mam nadzieję, że z kontekstu wypowiedzi wyłapiesz o co może chodzić :) Reszta będzie przez jeszcze dłuuugi czas skrywana. Stwierdziłam, że jednak już coś uchylę, bo nie ma sensu aż tak budować napięcia.
      Co do tych pięciu lub mniej lat, to akurat wyjaśni się duużo później. Co do ich przeszłości, to w 48 będzie scena, która trochę nakreśli, to co było między nimi, kiedy oboje byli w Hogwarcie :)

      Mój dzień stał się jeszcze fajniejszy dzięki kolejnemu komentarzowi.
      Bardzo się cieszę, że to, jak kreuję postacie i wydarzenia do Ciebie przemawia, i mam nadzieję, że to, co będzie dalej nie rozczaruje Cię :)

      Uściski! <3

      Usuń
    2. Więcej fantastycznej muzyki! ��
      Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że odmienisz losy Lily i Jamesa, i choćby to miało być wieczne rozstanie, to wciąż lepiej niż ta straszna śmierć... Ale mimo wszystko wierze w Twój wewnętrzny romantyzm i happy end całego opowiadania! ��
      Kompletnie rozumiem, że La la land mogło tak na Ciebie wpłynąć, sama przez chwilę przestałam wierzyć w sens związków xD (swoją drogą, zakończenie filmu sprawiło, że kocham go i nienawidzę jednocześnie, genialny zabieg...) - ale nie dajmy się zwariować! To w końcu świat naszej fantazji, niech chociaż tu będzie słodko ��

      Fantastycznie, że masz tyle planów dotyczących opowiadania �� Oby wena i motywacja niegdy Cię nie opuściły! A ja postaram się w miarę możliwości ciągle wspierać Twój proces twórczy dobrym słowem ��

      Usuń
    3. Ah, zapomniałam wcześniej wspomnieć - nie chce mi się otworzyć podstrona Esy i floresy. Wyskakuje mi tylko ostrzeżenie dotyczące treści i nie chce mnie tam wpuścić, a wieść niesie, że są tam dodatkowe rozdziały :) Co robić? :)

      Usuń
    4. Dzięki za wsparcie! W sumie to opowiadanie żyje dzięki Czytelnikom i to dzięki Nim mam ochotę pisać :)
      Ja dzięki La La Land odkryłam, że uwielbiam filmy o miłości, które nie kończą się cukierkowym i żyli długo i szczęśliwie (polecam 500 dni miłości i Rozmowy z innymi kobietami - z cudowną Heleną Bonham-Carter).

      Jestem w 80% pewna, że teraz, kiedy wreszcie mam już pełny plan, co zrobić z opowiadaniem, to wena mnie nie opuści. Moim wrogiem jest teraz tylko czas.

      Co do Esów i Floresów, to też miałam z tym problem. Spróbuj wejść przez stronę incognito (okno w trybie prywatnym) lub usunąć ciasteczka. Jeżeli, to nie pomoże, to może wyłączę to ostrzeżenie dotyczące treści (ale trochę się cykam, bo jednak są tam sceny, które nie są odpowiednie dla pewnej grupy wiekowej :))

      Usuń
    5. Udało się, dziękuję :) mam jeszcze 4 rozdziały do przeczytania! :D

      500 dni miłości widziałam, a Rozmowy z innymi kobietami koniecznie obejrzę :)

      Usuń
    6. Cieszę się, że się udało! Mam nadzieję, że wyrazisz tam swoją opinię :)
      Myślę, że jeszcze tak z 6-8 rozdziałów i pojawi się dodatek, gdzie głównymi bohaterami będą rodzice Katheriny :)

      Usuń
  3. Nareszcie znajduję trochę czasu na skomentowanie posta. Właściwie to dalej nie ma mnie w domu, ale skoro nic nie mam do roboty to poczytam Twoje opko, wreszcie wszystko nadrobię. I chciałbym obiecać, że ten komentarz będzie mega długi, ale prawdodpodobnie nie będzie, bo uciekła mi wena, a poza tym piszę wszystko z telefonu.
    No, ja to chciałbym zacząć od rozdziału 42, bo 41 już skomentowałem z tego co widzę, generalnie to najbardziej rozbawiła mnie rozmowa Syriusza z Kejti: zabawne poszukiwania dziewczyny, nawet ciekawe. Nie wiem w sumie o co chodzi czytelniczkom, które komentowały przede mną, bo skoro nie jest z Dorcas to chyba mu nic nie zaszkodzi, nawet jeśli chce ją odzyskać. A Dorcas sama nie zachowuje się w porządku: no ale trudno, zaczynam wątpić, że jeszcze są jakieś szanse na to, że będą razem i w sumie już mi na tym nie zależy. Chyba lepszy jest Syriusz-singiel, fajniejszy.
    Fajnie, że Lily otrzymała Wybitnego z egzaminów i jej koleżanka te Powyżej oczekiwań, naprawdę super wyniki. Zobaczymy jak tę wiedzą wykorzystają, czy w ogóle im się przyda - prawdopodobnie tak i to już niedługo.
    Nie przepadam za Dagny i nie wiem czemu, nie podoba mi się jej sposób bycia. Za to lubię Remusa, bo naprawdę super go przedstawiasz. Generalnie rozdział oceniam na plus, uwielbiam jak piszesz tak... społecznie, ludzko? To znaczy, jeszcze niedawno przepadałem za rozdziałami z akcją, jakimiś walkami z śmierciożercami, a teraz lubię jak gadają sobie normalnie. Ale nie przesadzajmy, w końcu mi się znudzi.
    43 -
    Trochę smutny fragment, że Lyall był taki chłodny wobec syna, ale wiadomo, że mógł się trochę załamać, w końcu Fenrir wybił mu połowę rodziny. W sumie to czekam na jakieś ich spotaknie, zawsze mnie intrygowało jak zachowałby się Lyall w towarzystwie swojego największego wroga.
    Wszystko było takie fajne, dopóki nie pojawiła się Dagny i jej zwierzęca natura, głupia krowa, tak obnosi się z tym wilkołactwem jakby to był powód do dumy. No i cały czas ją sobie wyobrażam jako dziewczynę z poczochranymi włosami wyginającymi się różne strony, brzydalka, fe, fuj.
    Haha, bardzo mi się poobały fragmenty z Jess, nawet zabawne, a Gloria Gaynor i cytowanie tekstu jej piosenek, zdziwienie bardziej czarodziejskich kolegów - bezcenne. Ale wiesz co, mam dziwne przeczucie, że ona długo nie pożyje i to byłoby niezłe rozwinięcie akcji. Lubię, gdy giną bohaterowie, których obdarzyłem sympatią i w sumie bym się ucieszył, ale to Ty prowadzisz opowiadanie, może pożyje. Ale nie ukrywam, z tyloma postaciami masz z czego wybierać, przynajmniej jeśli chodzi o zabijanie.
    Powrót Lily to chyba najlepsza scena, ale nie ten pierwszy powrót, tylko zobaczenie Jamesa, szczególnie "wyjdź za mnie", haha. Ich, w przeciwieństwie do Syriusz x Dorcas, nie szipuję.
    Rozdział świetny, świetniejszy od poprzedniego, lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 44.
      Początek rozdziału trochę nudny, ale chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do zaskończeń pokroju narzeczeństwo Dżejmsa i Lili. :D
      – Dziwisz im się? – Zapytała Jess i zaśmiała się. – Trójkącik z dwoma aurorami...To jest legalne?
      – Jessie! – Katherina odsunęła się od niej i zasłoniła uszy dłońmi.
      Najlepszy fragment. Nie chce mi się kopiować dalszej części, ale to, że będzie "pod nimi" również śmieszne. XDDD Ciekawe co Madame Malkin myśli o tym, że Jessica planuje odejść z jej sklepu, nie pamiętam czy o tym wie, ale jeśli wie to pewnie już szuka nowego pracownika. Nawet jeśli Dżesice to trochę zajmie.
      W ogóle to znowu muszę wspomnieć, że nienawidzę Snejpa i cieszę się, że go tak mało, a krótki moment z nim jaki zgrabnie wplotłaś naprawdę mi przypadł do gustu, nawet fajny był. I dobrze, że napisałaś, że zmienia się na gorsze, pewnie wszystkie problemy wyniszczają jego znikomą urodę.
      Och, i reakcja na narzeczeństwo - Syriuszu, w czasie wojny właśnie najlepiej się oświadczać, a nawet brać śluby, ewentualnie robić sobie dzieci, bo nie wiadomo co przyniesie jutro.
      Pseudonimy bardzo mi się podobają, wiadomo, że nie mogą podawać swoich prawdziwych imion i nazwisk i dbać o anonimowość pod każdym względem. A ja znów się zaczytałem i zapomniałem komentować większość wydarzeń, no trudno. :X ale propsuję scenę z wampirem, matko, propsuję tak mocno, że aż chcę więcej wampirów. Ja to zawsze w Potterze widziałem wampiry jako mroczne istoty, teoretycznie mogące żyć wśród ludzi, ale jak w przypadku wilkołaków, bez potrzebnej krwi mogłyby zamienić się w maszyny do zabijania.
      No, nareszcie jestem na czysto i... bardzo podobały mi się rozdziały. Już nie mam wyrzutów sumienia, że wiszę ci komentarz, super!!!!
      Czekam na więcej i zabij tę zdzirę Dagny. XDDDD

      Usuń
    2. oj, wybacz, napisałem tam w pierwszym komentarzu, dokładnie na końcu, że nie szipuję Lili i Dżejmsa - oczywiście szipuję, nie szipuję za to Syriusz x Dorkas.

      Usuń
    3. To naprawdę długi komentarz, wyszło Ci :)
      Odniosę się jedynie do niektórych kwestii, ponieważ obawiam się, że mogłabym zdradzić część akcji, a tego bym nie chciała, bo po 50 rozdziale zacznie się dziać więcej (wtedy to będzie dopiero niewiadomych :D)

      Lily wymiata z wynikami i wiedza jej się przyda na pewno :D
      Syriusz singiel póki co jest fajny, ale i tak jestem wielką fanką Syriusza w związku :D
      Fenrir wybił Lyallowi połowę rodziny? Ej, skąd ty to wiesz? :D Bo ja jedynie znam tę historię, że Lyall działał w Spisie Wilkołaków i chciał zaczekać na pełnię, żeby udowodnić, że Fenrir jest wilkołakiem, ale reszta urzędasów uwierzyła Greybackowi, że jest mugolem. I potem w ramach zemsy Fenrir pogryzł Remusa. Tak w wielkim skrócie :D

      Zawsze wyobrażałam sobie, że Lyall był taki chłodny, bo wcześniej gardził wilkołakami. Wiedział doskonale z czym to się wiążę, z jakim wykluczeniem ze społeczeństwa, itd. Nagle jego syn staje się wilkołakiem i pewnie siebie obwinia. Dlatego taki jest. Ale to moja interpretacja tej postaci. :D

      Dagny jest trochę porąbana, to fakt, ale trochę walczy z tą naturą. Jednak jakby była taka do szpiku kości przesiąknięta, tą dumą z bycia wilkołakiem, to chciałaby, żeby Remus też się taki stał, a ona jakby nie patrzeć, broni go przed tym, żeby nie robił złych rzeczy. :) Zapraszam do Izby Pamięci, są tam zdjęcia jak "mniej więcej" wyobrażam sobie te postacie. Jest tam też Dagny :D

      Cieszę się, że oddaję zabawność Jess. To trochę taka "słodka idiotka" (czasami). Jednak wszyscy będą się robić bardziej poważni, wojna będzie dawała w kość, a ona nie będzie tracić pogody ducha. Dochodzisz do bardzo dobrych wniosków, bo właśnie tak chcę, żeby ją odbierano i mam na to fajny pomysł (tak mi się wydaje, że jest fajny), więc obyś wytrwał do rozdziałów z roku 1982-1984 :D
      Madame Malkin wie o tym, że Jess wyfrunie kiedyś spod jej skrzydeł i ją bardzo w tym wspiera :D
      Nie wiem, czy będzie więcej wampirów, akurat w takiej wersji, że kogoś atakują.
      Ach, i tak. Lily miała niezłe wejście :D

      Dzięki za tak obszerny komentarz. Uśmiałam się przy: zabij tę zdzirę Dagny :D

      Chwilowo mam brak czasu i weny, i całkiem możliwe, że nie wyrobię się na 14 lipca z rozdziałem. Ale to będę informowała w kolumnie po lewej :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jak to 6 lat???? Czy ona dalej jest na wpół przytomna? Zupełnie nic z tego nie rozumiem, ale mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz. I zgadzam się z moimi przedmówcami, że teraz tajemnice Adalberta i Jess są zdecydowanie najciekawszym wątkiem opowiadania. Atak wampira to zupełnie coś nowego w świecie HP, zaskoczyłaś mnie, naprawdę. Z początku myślałam, że uratował ją Syriusz, ale tu kolejna niespodzianka. Co to było za stworzenie? Black zachował się rewelacyjnie jeśli chodzi o zachowanie zimnej krwi. Nie każdy w chwili tak wielkiego stresu przypomniałby sobie takie szczegóły z nauki na egzaminy. Moja wyobraźnia trochę spłatała mi figla, bo widok jego z krwią przyjaciółki na twarzy był okropny...
    Co do Williama to Lika ma rację - #niechjedziewcholerę xd i nie chodzi tu nawet o taką ogólną moją antypatię, najbardziej denerwujące jest jego myślenie, że nic się nie stało. Ze on się dziwi, że Katy go unika. Za to chętnie dałabym mu w gębę.
    Żeby nie pastwić się więcej nad Willem i nie narażać na lincz że strony Liki, przejdę do czegoś, z czym chyba wszystkie się zgadzamy. Super, że pchasz do przodu relację Dagny i Remusa! Wiem, że nie można nic za szybko, ale czekam z niecierpliwością na jakieś większe zbliżenia ;)
    I ostatnie - ta bitwa na spojrzenia pomiędzy Lily i Jamesem była mega słodka ❤
    Na dziś tyle, przepraszam, że tak krótko, ale jutro muszę wstać o 6 i gnać na praktyki ;.( życzę miłego wakacyjnego odpoczynku i weny do pisania! Do siebie na razie nie zapraszam, bo dalej nic nie wiem. Pozdrawiam serdecznie ❤
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło Cię widzieć! :*
      Już 45 jest to na pewne części komentarza nie odpowiem, bo tam są już odpowiedzi.
      Tak, właśnie też zauważyłam bardzo duże zainteresowanie tajemnicami Berta i Jess, więc część z nich wkrótce się ujawni. Jedna tajemnica była już zasugerowana, ale zasugeruję ją jeszcze raz wkrótce :) Na pewno dostrzeżesz, co to jest. Druga tajemnica będzie ujawniona jakoś za dziesięć rozdziałów. Jest ona tak mocna, że wprowadzi spory chaos.
      Jess też sądzi, że to Syriusz, a tu zdziwienie... Wszystko z tym związane wyjaśni się przez rozdział 45 i 46 :)
      Tak, Syriusz zachował się cudownie <3 Kocham go przez to jeszcze bardziej :D
      A co to za stworzenie ją uratowało? Jakiś duży, szary piesek :D (w 46 będzie już wiadomo :D).
      Jak opisywałam to, jak on wysyłał krew, to raczej miałam przed oczami jakiegoś podróżnika, co to jego towarzysza jakiś wonsz rzeczny tududu tududu ugryzł (bo jest niebepieczny), a że nie ma w pobliżu szpitala, to musi wysysać jad. Więc, to miałam przed oczami :D
      Przygotuj się na bardziej obrzydliwsze i drastyczne sceny. Będzie ich kilka w tym opowiadaniu (dziwna fascynacja Grą o tron).
      Will, to facet. Merlinie... Nawet nie wiesz, jak ja nie mogę się doczekać, Twojej reakcji, jak:
      1. Dojdzie do spotkania między nimi w 47 lub 48 rozdziale.
      2. Porozmawiają w około 54 rozdziale.
      3. Will wróci do Anglii w 65-70 rozdziale.
      To będzie piękne <3
      Remus zasługuje na szczęście. Jednak p. Rowling mnie nie zawiodła w książkach i chociaż przez chwilę był z kobietą, która potrafiła udźwignąć jego brzemię, ale też przebić się przez mur, jakim się otoczył.
      Z Dagny jeszcze nie wiem jak to będzie, bo mimo wszystko zawsze będę #teamtonks.
      Mam nadzieję, że jeszcze nieraz James i Lily dostarczą nam słodyczy. Fajnie się pisze takie sceny, bo jednak póki co, Rogacz przy niej zapomina o całym świecie i wprowadzają taką lekkość.

      Nawet nie wiesz, jak długo czekałam na Twoją opinię :)
      Powodzenia na praktykach, niech szybko zlecą i wynieś z nich wiedzę :)
      Wena do pisania nawet jest (chociaż ostatnio nie miałam kompletnie siły), ale mam pracę, długo tam czasu spędzam i niestety pisaniu poświęcam mniej, niż bym chciała :( Jednak myślałam, że będę częściej wstawiała rozdziały i popracuję nad streszczeniem, i dodatkami
      Czekam z wytęsknieniem na nowy rozdział u Was, ale rozumiem, że wakacje, słoneczko, wyjazdy, praktyki... Ogólnie: życie. :)
      Także udanej zabawy! Ja codziennie skrzynkę mailową sprawdzam i jak coś się pojawi, to od razu przeczytam (chyba że akurat będę na jakimś wyjeździe :P).
      Do zobaczenia pod 45 :)
      Również życzę weny, dobrej wakacyjnej zabawy i udanych praktyk! :*

      Usuń
  5. Hej ho, hej ho! To znowu ja, kto by się spodziewał? :D
    Dzisiaj skromnie, bo wciąż nie czuję się najlepiej, pół dnia przespałam, a kolejne pół umierałam, zaraz muszę usiąść do nauki, bo w czwartek czeka mnie ostatnia wejścióweczka z podstaw psychologii i chociaż te ćwiczenia będę miała z głowy do końca semestru :D

    Prewettowie dają mi namiastkę Freda i George'a, uwielbiam ich za to <3 Widać, że to rodzina :D Już się nie mogę doczekać, aż wezmą się za wychowywanie swoich siostrzeńców :D
    "– Ok... Peter? – Zapytał Lupin, a Syriusz parsknął śmiechem.
    – A ktoś o nim pisze?" - urocze podsumowanie istnienia Petera <3
    Początek rozdziału był bardzo spokojny, za wiele się nie działo, ale myślę, że coś takiego było potrzebne, bo w poprzednich rozdziałach działo się wiele. To była taka chwila wytchnienia :) No i cisza przed burzą.
    Bardzo w tym rozdziale spodobała mi się relacja Syriusza i Jessiki, była taka urocza <3
    Mundungus! Nie żebym go lubiła, ale po prostu lubię, jak w Twoim opowiadaniu pojawiają się kanonowe postaci :D
    Za mało Snape'a! Czekam na więcej scen z jego współpracy z Katheriną :D
    Co do Dagny, to... Wciąż nie wiem, co mam myśleć, a po tym rozdziale to już w ogóle! Ale wiem, że nic i nie powiesz, skoro do tej pory słowem na ten temat nie pisnęłaś w odpowiedziach na moje pytania, więc czytam sobie dalej :D
    Mam nadzieję, że Jessice nic się nie stanie. Ale aż sześć lat??!! O matko! Tak się da??!! :O No, jestem w szoku! Dziewczyno, ja też lubię kończyć rozdziały w takich momentach, ale to... To jest arcydzieło! Aż nie mogę się doczekać, aż znajdę chwilę na przeczytanie kolejnego rozdziału!
    Buziaczki, kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No żodyn się nie spodziewał :P
      Ale dziś jesteś wcześniej <3
      Niestety nie przedstawię rodziny Weasley'ów od strony dzieci. Jedynie będą jakieś małe wzmianki, że te dzieci faktycznie są i egzystują. :D
      Hahahaha... Czasami nawet Autorka zapomina o istnieniu Petera :D
      Masz rację 42 był taki już bardziej radosny, 43 to wariackie papiery, a teraz czas na uspokojenie akcji. :D Powoli zaczynają się poważniejsze sprawy :(
      Snape będzie rzadko, ale od czasu do czasu na pewno będzie się pojawiał. Tylko niech się dostanie bliżej Voldemorta. :)
      Oo tak... Nie będę nic już pisała o Dagny :D Wkrótce będziesz miała odpowiedzi do swoich pytań.
      U Jess będzie w miarę dobrze, wszystko wyjaśni się w 45 :)
      Przygotuj się, bo jeszcze wiele takich zakończeń przed nami. :D
      Buziaki! :*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic