26.06.2013

*3*


[muzyka]
Nie mogła się doczekać powrotu do Hogwartu. W domu czuła się coraz gorzej. Fakt, dawała rodzicom popalić, ale według niej ojciec też przesadzał. Kiedy tydzień temu wyszła na kolejne przyjęcie z Gregorym i wróciła bardzo późno, i bardzo pijana, to następnego dnia, jak ojciec wrócił z pracy, zarządził jej godzinę policyjną. Myślała, że jeśli dowie się, że jednak spędza czas z synem jego kolegi, to się nieco uspokoi, ale nie. Ostatnio rozmowy z ojcem, a raczej zacięte dyskusje, sprowadzały się do konkluzji, że jest nieodpowiedzialna, nie jest dobrą córką i że ma z nią same kłopoty.

Ona nie miała sobie prawie nic do zarzucenia. Fakt, mogła mniej imprezować, ale przynajmniej dzięki temu, że trochę "rozrabiała" nie czuła się niezauważana. Skończyła szósty rok nauki z jednym z najlepszych wyników z egzaminów, ale ojciec nadal uważał, że zajmuje się głupotami, bo wybrała Wróżbiarstwo zamiast Historii Magii, a od dawna, w Departamencie mówił, że po szkole będzie z nim pracowała córka. Teraz twierdził, że nie wezmą jej kandydatury na poważnie.
Naprawdę miała wrażenie, że jej bardzo racjonalny ojciec jest nieźle oderwany od rzeczywistości i miała nadzieję, że mama chociaż raz się za nią wstawi, ale chyba podzielała głos ojca. Nawet nie miały czasu porozmawiać ze sobą na spokojnie. Caroline skrupulatnie wypełniała swoje zadania w domu. Gotowała, szybko sprzątała, a w międzyczasie próbowała skontaktować się z matką i ojcem, działała w Zakonie Feniksa i prawie codziennie spotykała się z Doreą Potter, i Katherina poniekąd rozumiała, że jej matka jest zwyczajnie już zmęczona, więc woli nie wtrącać się w jej relacje z ojcem.
Gdy James powiedział jej, że jego rodzice chyba się rozstaną, to była w szoku. Wujostwo było cudowną parą i wydawało się, że są ze sobą szczęśliwi, ale widocznie w ciągu roku wiele się zmieniło. Cały Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów miał od kilku miesięcy urwanie głowy, a z tego co usłyszała przy którejś kolacji, miało być jeszcze gorzej.
Weszła do domu i skrzywiła się, gdy zauważyła swoje odbicie. Wraz z Lily sadziły jakieś rośliny w ogrodzie i była ubrudzona ziemią. Nie widziała sensu w tym zadaniu, bo za kilka dni wracały do szkoły i wiedziała, że rośliny padną w czasie nieobecności Rudej, ale pewnie jej przyjaciółce się nudziło. W sumie jej też, ale każde zajęcie poza domem było dla niej bardziej ekscytujące.
Odkąd ojciec powiedział, że po dwudziestej nie może wychodzić z domu, to praktycznie od samego rana gdzieś wychodziła. Widziała, że mama się martwi i mówiła jej za każdym razem, gdzie wychodzi, żeby ją uspokoić. Czasami Caroline sugerowała, żeby brała ze sobą Williama, ale udawała, że jej nie słucha.
Słyszała jak w salonie ojciec i Kartney rozmawiają o szkole. Wiedziała, ze Will chciałby grać w drużynie, ale wyperswadowała mu ten pomysł, zanim James się o tym dowiedział.
Czasami jej się wydawało, że kuzyn w całym swoim życiu tylko dwie rzeczy bierze całkowicie poważnie. Lily i quidditcha.
A odkąd został kapitanem za cel obrał sobie stworzenie takiej drużyny, żeby jeszcze przez kilka następnych lat o nim mówiono w Hogwarcie. Obecnie z siódmego roku było tylko dwóch zawodników –  on i Syriusz. Kolejny starszy uczeń w drużynie w jego pojęciu był zbędny, bo zespół był naprawdę świetnie dobrany. W czasie treningów trenował też uczniów spoza drużyny, żeby jego następca miał mocną drużynę., a profesor McGonagall w tej kwestii była z niego naprawdę dumna.
Matka spojrzała na nią znad jakichś dokumentów. Spróbowała na nie zerknąć, ale Caroline szybko je zasłoniła i spojrzała na nią uważnie.
Zerknęła szybko na pergaminy i zrozumiała, że jej zachowanie jest z tym związane. Zrobiła sobie kanapkę i zostawiła ją, aby w spokoju mogła wykonać swoje zadanie.
Kąpiel zdecydowanie była dobrym pomysłem. Zaczęła odczuwać skutki pracy fizycznej. W takich chwilach była bardzo szczęśliwa, że nie jest mugolką i dużo ciężkich prac może wykonać za pomocą różdżki.
*******
Syriusz obudził się z małym bólem głowy. Miał mieszkać w domu, który zostawił mu wuj Alphard, potem u Potterów, ale w końcu wylądował u Andromedy Tonks.
Z Dorcas nie widział się tak często jak chciał, ale za kilka godzin mieli być w Hogwarcie, więc wiedział, że tam już będzie inaczej. Meadows pomagała matce w odzyskaniu sił. Zaprosiła przyjaciół do siebie kilka dni temu i wyjaśniła im, dlaczego przez ostatnie trzy tygodnie jest praktycznie nieuchwytna. Jej mama zeszła do nich, poznała się z nimi i chwilę porozmawiała, ale nie została długo w ogrodzie, bo nie czuła się dobrze. Obiecali nie puścić pary z ust, bo ona i matka obawiały się, że ich spokój zakłóci babcia, a Elizabeth nie czuła się gotowa na spotkanie z matką.
Wstał z niewygodnej kanapy i przeszedł do kuchni, gdzie Andromeda piła kawę. Ziewnęła zasłaniając przy tym usta, machnęła kilka razy różdżką, a filiżanka z gorącą kawą wylądowała delikatnie na stole.
 –  Nauczyli cię tego w Slytherinie? –  Zażartował, a ona spojrzała na niego z powątpieniem i nic mu nie odpowiedziała. –  Oj, żartowałem przecież.
 –  Bardzo zabawne. –  Powiedziała, ale uśmiechnęła się lekko. –  Będzie nam tu smutno bez ciebie.
 –  Masz małego metamorfomaga pod dachem! Smutno na pewno nie będziesz miała. –  Zaśmiał się i rozejrzał się po pomieszczeniu. –  Właśnie, gdzie masz Nimfadorę?
 –  Pół godziny temu jeszcze spała. –  Upiła łyk kawy i westchnęła zrelaksowana. –  Nie wywołuj wilka z lasu, chcę się jeszcze nacieszyć spokojem.
 –  Co zamierzacie zrobić? –  Zapytał i wziął ciasteczko z talerzyka, a ona potarła sobie skronie.
 –  Nie miałam kłopotu z tym, że się bawi z sąsiadką, ale teraz? Nie chcę jej zamknąć w domu, a nie mam zbyt wielu przyjaciół. –  Wzruszyła ramionami, co zapewne oznaczało "zobaczymy, co będzie". Nimfadora była zbyt żywiołowa i gadatliwa. Bawiła się z mugolką i raz Andromeda musiała interweniować, gdy jej córka w obecności dziewczynki latała na dziecięcej miotle, którą dostała od Syriusza. Od tamtego czasu Dora uważała, co mówi i co pokazuje, ale teraz, kiedy okazało się, że jest metamorfomagiem i jeszcze nie kontroluje swoich umiejętności zapewne przestanie się bawić z sąsiadką. –  W łazience zostawiłam twoje pranie, spakuj się Syriuszu zanim Dora wstanie. Zapewniam cię, że do ostatniej chwili będzie chciała cię wykończyć.
*******
Lily siedziała w salonie u Jamesa w domu i czekała, aż wróci, bo zapomniał spakować nowych ochraniaczy do quidditcha. Wprawdzie dopiero, co wyszedł i była trochę spięta, bo została sama z Charlusem, a ich pierwsze spotkanie nie było komfortowe.
 –  Napijesz się czegoś Lily? –  Zapytał ją zmęczonym głosem i zrobiło jej się żal pana Pottera. Było widać, że jest przemęczony i smutny.
 –  Och, nie dziękuję. –  Powiedziała i spojrzała na niego ukradkiem. Patrzył na podłogę przed barkiem i zastanawiała się, czy czasami on nie ma ochoty na szklankę Ognistej. –  Jak się pan czuje?
Spojrzał na nią orzechowymi oczami i zwlekał z odpowiedzią.
 –  Bywało gorzej. –  Odpowiedział zdawkowo, a ona nie zadawała już więcej pytań osobistych. –  A ty Lily? Zaczniecie siódmy rok.
 –  Boję się. –  Powiedziała cicho nieco zakłopotana. –  W końcu to najważniejszy rok, jeśli chce się zacząć kursy, a słyszałam, że owutemy są trudne. Oczywiście spróbuję i potem wybiorę jakiś kurs, o ile zdam, ale najpierw czeka mnie harówka.
 –  Owutemy nie są takie straszne... Jeżeli przez ostatnie sześć lat trzymałaś wysoki poziom, to na pewno ci się uda z równie wysokim wynikiem skończyć szkołę. –  Powiedział i spróbował się uśmiechnąć. –  O ciebie bym się nie martwił. Jesteście mocnym rocznikiem.
 –  Dziękuję. –  Uśmiechnęła się do niego lekko. –  Jak dokładnie wygląda praca aurora?
 –  Dostajemy różne informacje i zgłoszenia, które należy sprawdzić. Ścigamy przestępców i czarnoksiężników. Zaklęcia czarnomagiczne zostawiają po sobie wyraźny ślad. Jeżeli coś wychwycimy, staramy się dotrzeć do źródła. Czasami to trwa kilka godzin, a czasami kilka miesięcy. Dbamy o bezpieczeństwo naszego świata. –  Wytłumaczył i potarł się po czole. –  Ostatnio jest dużo pracy, bo śmierciożercy coraz częściej rozrabiają i przy tym dobrze się ukrywają. Dwadzieścia kilka lat temu było ich znacznie mniej i afiszowali się tym, teraz mają inną taktykę.
 –  Przykro mi to słyszeć. –  Powiedziała i pomyślała o artykule sprzed dwóch dni. Kilku śmierciożerców zakłóciło ceremonię zaślubin. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale też nie ujęto sprawców. W tym samym czasie, w drugiej części Anglii spłonęło pięć domów mugoli i było duże prawdopodobieństwo, że to też sprawka śmierciożerców. –  Ale udaje się czasami kogoś złapać?
 –  Czasami. –  Skrzywił się i wstał, kiedy usłyszał jak James wchodzi do domu. –  Chodź Lily. Trzeba was odprowadzić na pociąg.
*******
 –  Katherina! Co ci się stało w głowę? –  Blondynka spojrzała na ciotkę, jakby miała powiedzieć "nie pytaj". Od kilku tygodni, jak Dorea ją widziała, to zadawała jej to pytanie.
 –  Nie mogę uwierzyć, że jesteś zła o te włosy. Dałabym się za nie pokroić. –  Stwierdziła Lily i chciała złapać jeden z kędziorków między palce, ale Parkes odsunęła się i trzepnęła przyjaciółkę w dłoń. Charlus Potter parsknął śmiechem i dopiero wtedy Katy zaczęła delikatnie się przyglądać jemu i Dorei. Przywitali się jedynie kiwnięciem głowy i Dorea zaczęła szeptać sobie coś z matką, całkowicie ignorując męża. Wujek znów zrobił się nieco posępny i stał na uboczu obserwując peron. James rozglądał się w poszukiwaniu Syriusza, a ona zauważyła Jane, która szła obok Jacka. Rozmawiali o czymś z ożywieniem, a Elliot wyglądała na nieco zdenerwowaną i gdy byli już bardzo blisko, Jane stanęła i powiedziała mu coś szybko. Jack jedynie kiwnął głową i odszedł w stronę pociągu.
 –  Wszystko w porządku, Jane? –  Przytuliła przyjaciółkę i zapytała ją szeptem.
 –  Nie. Opowiem wam w przedziale. –  Odpowiedziała jej szybko i przywitała się z Lily, i rodzicami Jamesa i Katheriny. Parkes przewróciła oczami, gdy jej mama zaczęła przedstawiać Williama i była bardzo zdziwiona, że przyjaciółka jej córki mało o nim wie. Czuła na sobie karcący wzrok ojca, ale udawała, że nie zauważa tego.
 –  Idą. –  Powiedział James i pomachał do Syriusza, który szedł z Dorcas trzymając się za ręce. Przecisnęli się bliżej pociągu i Katherina szybko pożegnała się z rodzicami oraz wujostwem, i dołączyła do Jessici, która zajęła im przedział.
 –  Wreszcie! Musiałam przepędzać stąd kilka osób. –  Przysunęła się do okna, a Katherina zajęła miejsce obok niej.
 –  Reszta zaraz dołączy. Jane i Remus są na zebraniu prefektów, a Peter gdzieś się wykruszył. –  Wzruszyła ramionami, nie kryła swojej niechęci do Pettigrewa. Akceptowała go jedynie ze względu na Jamesa. Tak jak powiedziała, kilka minut później dołączyli do nich przyjaciele i rozsiedli się w przedziale kontynuując przy tym rozmowę jeszcze z peronu. Meadows od razu jak usiadła wtuliła się w Syriusza i spletli ze sobą dłonie. Mimowolnie Katy zerknęła na Lily i Jamesa, którzy wrócili z obozu bardzo zaprzyjaźnieni, i dostrzegła, że Ruda patrzy na Jamesa znacząco. Parsknęła pod nosem, a gdy spojrzeli na nią uśmiechnęła się złośliwie.
 –  No już... Wy też zacznijcie się migdalić. –  Kiwnęła na nich. Evans zaczerwieniła się nieco, a James szeroko sie uśmiechnął i objął ją ramieniem. Jess wydała z siebie ciche "uuuu", Syriusz przybił piątkę Rogaczowi, a Dorcas była chyba oburzona postawą przyjaciółki.
 –  To świeża sprawa. –  Powiedziała zakłopotana Lily widząc oburzenie brunetki i zwróciła się do Parkes nieco oskarżycielsko. –  Skąd ty w ogóle to wiesz?
 –  Plotki głoszą, że byłaś u Potterów na kolacji. –  Uśmiechnęła się do niej wielce zadowolona.
 –  A podobno mama jest dyskretna. –  Mruknął pod nosem James, a Katy spojrzała na niego pobłażliwie.
 –  Bo jest... Musiałam nieźle wytężyć słuch, żeby podsłuchać ją i moją mamę.
 –  Nie wolno podsłuchiwać, Katy. –  Karcący głos kuzyna spowodował jedynie to, że pokazała mu język.
 –  Sam robisz to wiele razy James i zazwyczaj nie są to tak błahe sprawy. – Zauważyła, a on fuknął na nią, niczym obrażone dziecko.
 –  Nasz związek to nie są "błahe sprawy". –  Spojrzała na niego jeszcze raz tym pobłażliwym wzrokiem i zwróciła się do reszty przyjaciół.
 –  Ktoś ma ciekawsze przygody? –  Zapytała i uśmiechnęła się do niego złośliwie, gdy udawał, że go zraniła. –  No nie, dajcie spokój!
 –  Nie każdy jest tak rozrywkowy jak ty, Katy. –  Powiedziała Jess i wcisnęła w jej ręce najnowszy numer "Czarownicy". –  Nieźle się prowadzasz ze wschodzącą gwiazdą rocka.
 –  Och... –  Blondynka spojrzała na zdjęcie z rubryki towarzyskiej na którym była z Gregiem. –  To zdjęcie sprzed trzech tygodni jakoś... Miałam ostatnio szlaban na wychodzenie późnymi wieczorami. Czasami coś pisaliśmy do siebie, no i jesteśmy umówieni, że wkrótce się zobaczymy w Hogsmeade.
Katherina machnęła ręką, jakby to też nie była ważna sprawa. W sumie to nie była. Miło spędzała czas w towarzystwie Nurmana, całowała się z nim nawet, ale nie czuła do niego czegoś więcej. Po prostu dobrze się bawiła. No i jej ojciec się wściekał. Przymknęła oczy, a kiedy je otworzyła zauważyła różowe pasmo włosów Jess. Podniosła głowę z jej ramienia i przeciągnęła się.
 –  Długo spałam? –  Zapytała, a Cay popatrzyła na zegarek.
 –  Dwie godziny tylko. Jeszcze kilka godzin i będziemy na miejscu. –  Jessica zrobiła znudzoną minę, ale ożywiła się, gdy do przedziału weszli Remus i Jane.
 –  Jane! –  Katy uścisnęła szybko przyjaciółkę i potem przywitała się z Remusem. Dorcas i Lily też się przebudziły i chwilę trwało nim oboje usiedli. –  Mów Jane, bo umieram z ciekawości.
 –  Przypominacie sobie ten atak, co był dwa dni temu na ceremonii zaślubin? –  Zapytała Elliot rumieniąc się przy tym. Lily odpowiedziała jej, że tak, a Katy kiwała ponaglająco głową. –  To miał być mój ślub.
 –  Żartujesz sobie chyba? –  Zapytała ją Dorcas z zawiedzioną miną. –  Miałaś brać ślub, nic nam o tym nawet nie mówiłaś... Ba! Ty nas nawet nie zaprosiłaś, Jane!
 –  Nasze matki zorganizowały wszystko w bardzo krótkim czasie. Mała uroczystość na osiem osób, a ja naprawdę myślałam, że uda mi się z tego wygrzebać. Nawet nie wiecie jaka jestem wściekła na Jacka! Po tak szybkich zaręczynach, myślałam, że postanowiliśmy wspólnie, że o ślubie pomyślimy za dwa lata. –  Powiedziała nie kryjąc oburzenia. Parkes pogłaskała ją po ramieniu uspokajająco. Matka Jane wydawała się być bardzo miła, ale od kilku lat Elliot marudziła na nią. Jej przyjaciółka była rozważna i nie robiła z igieł wideł, dlatego wiedziała, że jak mówi, że jest źle, to tak było. –  Matki zaczęły planować ślub, on nic nie mówił, ja cały czas myślałam, że jak będę mówiła, że nie chcę teraz ślubu to się opamiętają. Nawet suknię mi wybrały. I chyba dlatego wam nic nie mówiłam. Sądziłam, że jak wy o tym nie wiecie, to ten dzień nie nadejdzie.
 –  Teraz masz kilka miesięcy spokoju. –  Stwierdziła Jess, a Syriusz parsknął śmiechem.
 –  Trzeba było powiedzieć mnie i Jamesowi. Pogadalibyśmy z Jackiem i na pewno znalazłby sposób na to, żeby się z tego wywinąć. Jesteś zdecydowanie najbardziej miękką osobą jaką znam. –  Powiedział całkiem szczerze, a Elliot uśmiechnęła się lekko.
 –  Dzięki. Moglibyście się dowiedzieć, pod jakim adresem mam szukać Voldemorta, żeby wysłać mu bukiet kwiatów i butelkę Ognistej. –  Mruknęła z przekąsem, a Katy zaśmiała się razem z chłopakami i Jess.
 –  Już wiemy, że jesteś wkurzona, ale z Voldemorta, to ty sobie nie żartuj. –  Powiedziała Lily niby karcącym tonem głosu, a Dor przytaknęła.
 –  Z kwiatów, to on się nie ucieszy.
*******
Siedzieli we trójkę w dormitorium. Chyba każdy z nich nie mógł uwierzyć w to, co usłyszeli od profesor McGonagall. Od kilku minut żaden nie powiedział ani słowa. Wrócili z jej gabinetu do Pokoju Wspólnego. Tam bez słowa minęli zaskoczone dziewczyny i od razu weszli do dormitorium. James poderwał się z miejsca i zaczął chodzić po pomieszczeniu. Zatrzymywał się kilka razy i otwierał usta, ale po chwili zamykał je i machał ręką zrezygnowany. Usłyszeli ciche pukanie do drzwi. Otworzył je i chyba nie zdziwił się widokiem dziewczyn.
 –  Co się stało? –  Zapytała Dorcas siadając obok Syriusza. James zamknął za Lily drzwi i ponownie zaczął chodzić po dormitorium. –  Po co was wezwała McGonagall?
 –  Poinformowała nas, że pan Peter Pettegrew uznał, że nie chce z nami mieszkać i w tym roku będzie mieszkał z grupą chłopców z szóstego roku, a nam przydzielą kogoś innego. –  Powiedział z goryczą Potter i usiadł na podłodze.
 –  Dla mnie najgorsze jest to, że teraz ktoś może nas podsłuchać. Kawały będą planowane gdzieś w komórkach na miotły, bo tu będzie się pałętał jakiś gówniarz, gotowy na to, by nas wsypać! –  Syriusz zaczął robić to, co przed chwilą James. Meadows patrzyła na niego rozbawiona. Jakby kiedykolwiek się bali, że ktoś ich wsypie. Gryfoni ich kochali...
 –  Już myślałem, że Peter mnie nie zadziwi, a tu takie coś. Mam jedynie nadzieję, że faktycznie nowe towarzystwo będzie sprzyjało postępom w nauce. –  Remus otworzył książkę do transmutacji. –  Nasz nowy współlokator, kiedy ma się zjawić?
 –  Juz się spóźnia. –  Syriusz spojrzał na zegarek, jakby faktycznie byli z kimś umówieni. Usiadł obok Meadows i objął ją ramieniem.
 –  Wiecie, co? Zobaczymy się jutro na śniadaniu. Trochę zmęczona jestem. –  Jessica wstała z krzesła i ziewnęła. Potter mimowolnie też ziewnął –  Do jutra.
 –  Postaramy się być cicho przy powrocie. –  Katherina również wstała i wyszła za nią na schody. Chwilę tam stała i zamknęła drzwi.
 –  Do kogo należy ten kufer? –  Zapytała ich z powątpieniem
 –  Jakieś W.K. –  Mruknął Remus znad lektury. Katherina otworzyła ponownie drzwi, kiedy rozległo się pierwsze stuknięcie.
 –  Macie swojego pałętającego się gówniarza, który będzie was wsypywał, chłopaki. –  Syriusz klasnął w ręce, a James klepnął Lily w nogę, gdy ta zapewne śmiała się z jego przeszczęśliwej miny.
*******
Siedziała przy stole Gryfonów i po raz kolejny stłumiła ziewnięcie. Chyba próbowała jeść sałatkę, ale częściej widelec wisiał w powietrzu niż był w jej ustach. I w takiej pozycji ją zastał. Stał chwilę w wejściu, ale po kilku minutach patrzenia na nią ruszył w jej kierunku. Usiadł naprzeciwko i minęła chwila, nim na niego spojrzała.
 –  Czego chcesz? –  Spytała oschle. Odłożyła widelec z zawartością na talerz i ponownie na niego spojrzała.
 –  Kiedy dostajemy plany? –  Wymyślił to pytanie na poczekaniu. Blondynka podała mu kilka pergaminów.
 –  Poszukaj sobie. McGonagall dała mi je przed chwilą, a reszty jeszcze nie ma. –  Wróciła do jedzenia śniadania.
 –  Długo tak siedzisz? –  Znalazł już swój pergamin, ale znalazł też jej.
 –  Pół godziny. –  Odparła po chwili z niechęcią.
 –  Mieliśmy mieć takie same zajęcia. –  Spojrzała na niego niby zdziwiona. –  Nie masz Historii Magii?
 –  Najwyraźniej. –  Grymas pojawił się na jej twarzy.
 –  Zaraz... Chodzisz na wróżbiarstwo? –  Naprawdę nie chciał z niej zakpić, ale samo wyszło.
 –  Tak, chodzę. Uważam, że to wartościowy przedmiot –  Potwierdziła i przeszyła go takim spojrzeniem, że jeszcze trochę, i może by się jej przestraszył.
 –  Przecież twój ojciec mówi, że będziesz pracowała w Departamencie. Bez Historii Magii nie masz, na co liczyć. –  Oddał jej pergamin.
 –  Ja nie chce tam pracować, tylko oni chcą żebym tam pracowała. Historia Magii jest nudna i wolę iść na wróżbiarstwo, gdzie dowiem się wielu przydatnych rzeczy, niż do Binnsa i spać. –  Głos lekko się podniósł. Spojrzała w stronę drzwi, gdzie weszła hałaśliwa grupka ludzi. Parsknął śmiechem na widok Jamesa, który trzymał Lily za rękę i szedł obok niej dumny jak paw. Szybko znaleźli się tuż obok nich i usiedli po obu stronach stołu.
 –  Cześć. –  Dorcas uśmiechnęła się do nich radośnie. Wymienili kilka uprzejmości i zaczęli jeść.
 –  To twój plan Katy? –  Zapytała zdziwiona Jane. Blondynka kiwnęła głową i kilka kosmyków włosów wypadło spod jej spinki.
 –  Tak. Twój jest gdzieś tam. –  Pokazała ręką na kilka porozwalanych pergaminów.
 –  Ale ty nienawidzisz wróżbiarstwa! –  Prawie krzyknął Syriusz, kiedy czytał plan zajęć Katheriny. Ta zaczerwieniła się lekko i zrobiła jakiś ruch. Syknął z bólu, gdy poczuł, jak go kopnęła. –  Nie trafiłaś, Katy
 –  Przez wakacje uznałam, że mi się jednak przyda i nie zamienię go na Historię Magii. –  Warknęła i upiła łyk soku dyniowego.
 –  Co ty taka nie w sosie?
 –  Mam szlaban. I to w pierwszy dzień, bo jakiś idiota rzucił łajnobombę, a Filch myślał, że to ja. –  Mruknęła rzucając widelcem w sałatkę. Część warzyw wyleciała na stół. –  Przez tydzień mam przepisywać codziennie kroniki z ostatnich pięciu zjazdów szkół z innych krajów do Hogwartu. Wiecie ile to roboty?
 –  U kogo masz przepisywać? –  Zapytała Jane.
 –  No u Filcha. –  Skrzywiła się i z dziwną miną upiła łyk soku. –  I to w porze kolacji.
 –  Pewnie przyniesie jakieś resztki z uczty. –  Syriusz wystawił do niej język.
 –  Syriusz... Nie teraz. Boli mnie głowa. –  Położyła wspomnianą część ciała na stole. –  Dlaczego ja?
 –  Nie wiemy, dlaczego ty. Powiadam Ci. –  Black klepał ją niby ze zrozumieniem po ramieniu. Przestał, kiedy dostał w głowę od Dorcas. –  Zbieramy się na lekcję?
 –  I jeszcze wróżbiarstwo. –  Jęknęła żałośnie i William nie powstrzymał parsknięcia. Tak, uwielbiała ten przedmiot. –  Jestem taka ciekawa, co dziś będę miała!
 –  Jak się czegoś nauczysz to powróżysz mi z fusów. –  James jako jedyny na nią czekał.
 –  A co chcesz wiedzieć? –  Katherina podniosła się z miejsca i wraz z kuzynem wolno szła w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali. –  Ile będziesz miał dzieci z Lily? Czy będę dobrą ciocią? Czy zostaniesz aurorem?
 –  Trójkę. Będziesz. Oczywiście. –  Odpowiedział po kolei na te pytania, a Katherina parsknęła śmiechem. Odwrócił się i poczekał na Jamesa, który przybił "piątkę" z Parkes, a ta skręciła w korytarz po prawej stronie, żeby iść na zajęcia z Wróżbiarstwa.
*******
Zaraz jak tylko przekroczyła próg sali od wróżbiarstwa żałowała swojej decyzji. Słodki zapach kadzideł drażnił jej nozdrza., wyczuwała też woń suszonych róż i czegoś zepsutego. W pomieszczeniu nie było dużo osób. Zdała sobie sprawę z tego, że to jedyne zajęcia, gdzie są uczniowie z wszystkich domów. Rozejrzała się za wolnymi miejscami. Było kilka, ale zdecydowała się usiąść obok jakiejś szatynki ze Slytherinu, bo w jej towarzystwie na pewno by nie usnęła. Ta widząc godło na jej piersi prychnęła z pogardą, a Parkes wywróciła jedynie oczyma. Zegar wybił początek lekcji już kilka minut temu, a profesorka nie dotarła jeszcze do sali. Ze znużeniem obserwowała drzwi i odliczała mijające sekundy. Sam zapach sprawiał, że marzyła, aby znaleźć się za nimi. Już miała wstawać, ale drzwi otworzyły się z hukiem. Stanęła w nich kobieta, która z pewnością nie była panią DeVaux, z którą miała zajęcia na szóstym roku. Była krępą kobietą o średnim wzroście i ubrała kwiecistą sukienkę i równie wzorzystą, kolorową chustę na głowę. Kiedy zamykała drzwi kilkanaście bransoletek na jej rękach zadźwięczało. Katherina przełknęła głośno ślinę i w myślach stwierdziła, że Jess dobrze zrobiła, że wybrała Historię Magii. Dostrzegła jak jej „towarzyszka” patrzy na nią z niesmakiem.
 –  Witam moi drodzy! –  Katy jęknęła w myślach, gdy usłyszała jej niski, usypiający głos. Ten rok nauki zapowiadał się ciekawie. Blondynka drgnęła, gdy kontynuowała z większym ożywieniem. –  Nazywam się Fecile Lagere i będę prowadziła wróżbiarstwo! Czymże jest wróżbiarstwo? Zapewne wielu z was przyszło tu, aby znaleźć odpowiedź, na to nurtujące pytanie! A mała cząstka przyszła tu, żeby bez większych stresów przygotować się do owutemów z innych przedmiotów! Ale nie, moi uczniowie! Mówię nie! Moje prace domowe będą bardzo obszerne! Będą częste! A wy będziecie musieli je odrabiać! Ale to potem. Potem, kiedy zdołamy przeżyć choćby tę lekcję. Czy są jakieś pytania?
Katherina spojrzała po zebranych. Niektórzy wyglądali tak jak ona –  patrzyli na nauczycielkę jakby przybyła z innej planety, albo upaliła się jakimiś ziółkami.
 –  Skończyłam już część organizacyjną! Już dziś... To właśnie dziś! Zgłębimy temat wróżenia z dłoni. Linie, które są na waszej dłoni zawierają w sobie coś z przeszłości, ale większość z nich to przyszłość! I nie mówię tu o mugolskim wierszyku: tu płynie rzeka, tam chłop ucieka, tu go złapali, a tam mu w pyszczek dali! O nie! Nie!
 –  Że co? –  Wyrwało się jednemu z uczniów. Katherina rozpoznała w nim pałkarza drużyny Krukonów.
 –  Że to, panie rodem z Ravenclawu, że duża ilość pańskich linii papilarnych świadczy o tym, że albo pan czynnie brał udział w czyszczeniu zagrody hipogryfów, albo trzymał pan o kilka razy za dużo pałkę w ręce! –  Przez chwilę jeszcze patrzyła na chłopaka, któremu lekko drgnęły usta. Katherina parsknęła śmiechem, tak jak kilku innych uczniów. Podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. Po chwili puściła ją i wróciła do swojego fotela. –  Skupiłabym się bardziej na nauce, bo w sporcie pan nic nie osiągnie. Na czym skończyłam?
 –  Coś o wróżeniu. –  Mruknęła Katherina podpierając brodę dłonią.
 –  Ach, tak. Tak. Wróżenie z ręki to nie jest dość prosta sprawa. Mugolskie dziewczęta nieraz się uczą, gdzie jest nić bogactwa, czy pieniędzy, żeby potem zobaczyć, który chłopak ma tę linię najdłuższą. Ale nam, światowej sławy wróżbitom, nie o to chodzi. Z waszych dłoni nie odczytamy tylko i wyłącznie jak bardzo będziemy zamężni, ile będziemy mieć dzieci, czy jak długo pożyjemy. Nie! Nie moi drodzy! Linie mogą się powiększać, mogą się pomniejszać lub ciągle nam przybywać. W zależności od naszych marzeń, pragnień, a nawet związki między ludźmi mają wpływ na liczbę linii. Otwórzcie książki na stronie piątej i zacznijcie czytać o liniach. Na następną lekcję każdego odpytam. Macie znać nazwę choćby najmniejszej, najcieńszej linii! –  Przerzuciła szal na ramię i z uśmiechem upiła łyk jakiegoś płynu z filiżanki.
 –  Możemy już iść? –  Zapytała Katherina z nadzieją w głosie. Kilka osób pokiwało entuzjastycznie głową. Profesorka wybuchnęła śmiechem.
 –  Ależ oczywiście, że nie! –  Ponownie stała ze swojego miejsca i z gracją pokonała odległość między nią a Katy. Prawie siłą wzięła ze stolika jej dłoń.
 –  Ojjj... Panno Parkes. –  Uśmiechnęła się do niej. Przejechała wskazującym palcem po jednej z linii. –  Ta linia stanie się dłuższa, jeżeli nie unikniesz bruneta i będziesz miała duże kłopoty. Jeżeli go unikniesz, to licz się z tym, że stracisz coś, co będzie ci drogie!
 –  Co? –  Katherina wyrwała rękę. Patrzyła na nią jak na wariatkę.
 –  Nie wiem, co! Ale nie martw się... –  Ponownie wzięła od niej dłoń i przytrzymała ją mocno. Parkes ponownie wyrwała rękę.
 –  Ładne mi wróżby! –  Prychnęła kpiąco. –  Nieważne, co zrobię to i tak coś złego się stanie?
 –  Czytajcie! –  I ponownie wróciła na fotel. Przez resztę lekcji Parkes wiedziała, że nauczycielka jej się przygląda.
*******
Kropelka potu spłynęła po jej skroni, kiedy dobiegła do drzwi od sali. Była już trochę spóźniona na transmutację. Złapała kilka głębokich oddechów, poprawiła zmierzwione włosy, przygładziła mundurek, cicho zapukała i otworzyła drzwi. Przekroczyła próg i zamknęła za sobą drzwi.
 –  Przepraszam za spóźnienie pani profesor. –  Starała się sprawiać wrażenie zawstydzonej. Nerwowo ściskała palce i patrzyła w swoje buty. Drgnęła, kiedy usłyszała zdenerwowany ton głosu McGonagall.
 –  Przez twoje spóźnienie Gryffindor traci dziesięć punktów! Pierwsza lekcja, która jest jedną z najważniejszych, która dotyczy owutemów, a ty się spóźniasz, Katherino? –   Blondynka odważyła się na nią spojrzeć. Potem spojrzała na resztę uczniów. Wiedziała już, czemu profesorka ukarała ją taką ilością punktów. Mieli transmutację ze Slytherinem. –  A teraz zajmij wolne miejsce i nie spóźniaj się następnym razem.
Katherina kiwnęła głową, mruknęła przeprosiny i zaczęła wzrokiem szukać wolnego miejsca. W środkowym rzędzie w przedostatniej ławce siedział William i przesunął już pergaminy na jedną połowę, aby zrobić jej miejsce. Odwrócił się i poklepał miejsce obok siebie. W odpowiedzi uniosła wysoko brodę i utworzyła z ust poziomą cienką linię –  tak jak niegdyś Lily, ale powlokła się do tej przedostatniej ławki i usiadła obok blondyna. I tak miała niby siedzieć cały rok?
Wyjęła pergamin, pióro, kałamarz oraz podręcznik i ułożyła równo z krawędziami ławki. Słuchała uważnie jak profesorka opowiada o tym, co czeka ich na egzaminach, o pracach, które muszą wykonać, o zaangażowaniu w naukę, o tym co będą robić przez cały rok. Poczuła łokieć Williama na swoich żebrach. Spojrzała na niego gniewnie, ale ten tylko podał jej kawałek udartego pergaminu. Przesunęła go delikatnie i odczytała treść.
Spójrz na Lily
UWAŻNIE!
Uniosła zabawnie brwi i spojrzała w stronę Rudej. Jak zawsze siedziała w drugiej ławce razem z Dorcas. Siedziała wyprostowana i bawiła się kosmykiem swoich włosów. Nie wskazywała żadnego zainteresowania ławką obok, gdzie siedział James i Syriusz. Dostrzegła jak obydwoje patrzą na nie i coś szepczą między sobą. Chwyciła pióro i postawiła znak zapytania, bo nie wiedziała o co mu chodzi.
Nie zdziwiła się, kiedy po chwili znów leżała na jej stronie ławki karteczka.
Mundurek
Spojrzała jeszcze raz na Lily i zakryła sobie usta, żeby nie parsknąć śmiechem. Założyła go na lewą stronę, a w dodatku był lekko wygnieciony.
Odwróciła głowę w stronę Williama. Puścił jej oczko i udawał, że słucha McGonagall. Chwilę jeszcze na niego patrzyła i kiedy spojrzała na profesorkę, ona przez chwilę jej się przyglądała, opowiadając dalej o tym, że ten rok jest naprawdę dla nich ważny.
*******
 –  Czytasz te bzdury? –  Zapytał ją William, gdy w przerwie obiadowej otworzyła książkę do wróżbiarstwa. Zrobiła grymas na twarzy i nie wiedział, czy to dlatego, że to wróżbiarstwo, czy dlatego, że usiadł obok niej i się do niej odezwał.
 –  Tak. I to nie są bzdury! –  Oburzyła się, jakby uważała wróżbiarstwo za najlepszy przedmiot na świecie.
 –  Są. –  Uśmiechnął się rozbawiony, tym, że tak się upierała. –  Dlaczego wybrałaś wróżbiarstwo a nie historię magii?
 –  Nie lubię spać w środku dnia. –  Chyba chciała udawać, że czyta, ale patrzyła się w jeden punkt stronnicy
 –  Przecież ty nie lubisz wróżbiarstwa. Nawet nie możesz pierwszego wersu przeczytać. –  Zaśmiał się głośno, kiedy uniosła jedną brew i kąciki ust lekko jej drgnęły.
 –  Dobra, przyznaję się. Nie lubię, ale co z tego? Jakbym poszła na historię magii, to ojciec nie odpuściłby i musiałabym pracować u niego w Depratamencie. Na szczęście nie może wybrać moich przedmiotów, więc do świąt jestem bezpieczna od jego karcącego wzroku. –  Powiedziała udając przestraszoną, a on spojrzał na nią i westchnął.
 –  Nie mogłabyś z nim porozmawiać? –  Podsunął jej, a ona prychnęła.
 –  Już to przerabiałam po sum – ach i przerabiałam to w wakacje, jak na siebie wpadaliśmy. Mamy inne podejście do mojego życia. –  Odpowiedziała to takim tonem, jakby chciała zakończyć rozmowę. Ale odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego wyraźnie zainteresowana. –  Tobie też tak truje?
 –  Nie. –  Zaśmiał się chwilę, a Katherina westchnęła ciężko. –  Będę próbował się dostać na kursy w Stanach Zjednoczonych. Mają tam fajny program.
 –  Kursy aurorskie? –  Kiwnął głową i starał się nie pokazać, jak bardzo zadowoliło go to, że pamiętała kim będzie po kursie. –  Rok temu raz mu powiedziałam, że w sumie to mogłabym być aurorem. Całe wakacje wybijał mi to z głowy i chyba myśli, że mu się udało.
 –  Nie dziw się temu Katy. –  Wykonał ruch ręką, jakby chciał dotknąć jej dłoń, ale zawisła w powietrzu aż w końcu spoczęła na jego kolanie. –  Jesteś ich jedynym dzieckiem. Gdybyś miała rodzeństwo, to byłoby ci trochę łatwiej.
 –  Mam rodzeństwo. Czyż nie, Will? –  Odwrócił od niej wzrok. Znów poczuł jakby miała mu za złe, że jej rodzice go adoptowali.
 –  Możesz mi nie wierzyć, ale też tego nie chciałem. –  Znów na nią spojrzał. Otworzyła usta, ale nie pozwolił jej mówić. –  Mama zmarła, kiedy był środek roku szkolnego. Od razu znalazł się ktoś chętny do opieki i dziadkowie zapewniali mnie, że to tylko na czas, aż ich sytuacja się ustabilizuje. Myślałem, że będę musiał się przenieść do Hogwartu, ale na szczęście twoi rodzice nawet o tym nie myśleli. Gdzieś usłyszeli, że dziadkowie mają problemy, że straciłem matkę i stwierdzili, że mi pomogą. Nikt mnie nie zapytał o zdanie, czy chcę wracać do obcych ludzi na wakacje.
 –  Will, ja... –  Delikatny rumieniec wstąpił na jej twarz, ale znów jej przerwał.
 –  Nie chciałem trafić do twojej rodziny. Moja opiekunka mówiła, że mają córkę rok młodszą, więc na pewno szybko się zaaklimatyzuje w czasie wakacji, czy świąt. Wtedy pomyślałem, że pewnie jesteś rozwydrzona i nie polubisz mnie. Nie pomyliłem się. –  Uśmiechnął się słabo. –  Ale ja cię polubiłem. Mimo, że widywałem cię kilka dni w roku, a ty za każdym razem mi wytykałaś, to co zrobili twoi rodzice.
 –  To nie było tak. –  Zarumieniła się mocniej. –  Zawsze byłam ich oczkiem w głowie, a kiedy pojawiałeś się ty, to ja mogłam wyjść, a oni by nie zauważyli, że mnie nie ma. Mogłam przeklinać, a oni by nie słyszeli. Kiedy wracałam na wakacje zawsze było: William to, William tamto. Ciebie nie było, a oni mnie prześladowali twoją perfekcją. Zawsze chcieli mieć syna.
 –  Naprawdę tak to odbierasz? –  Uniósł brwi do góry. Zaskoczyła go tym wyznaniem. –  Byli mili. Chcieli żebym szybko wrócił do dawniejszego życia. Udało im się. Wiele im zawdzięczam. Bez nich pewnie dawno by mnie wywalili.
 –  Wiem, ale przyznaj, że nie traktują nas na równi. –  Powiedziała hardo i niestety musiał przyznać jej rację.
 –  Oni się o ciebie bardzo martwią. –  Powiedział, a ona skrzywiła się, bo zapewne nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
 –  Co teraz?
 –  Eliksiry? –  Uśmiechnęła się lekko. –  Profesor Slughorn kocha się w Lily.
 –  Pewnie James jest zazdrosny. –  Parsknął śmiechem, a ona pokręciła głową.
 –  Przez kilka lat mu kibicował. Domyśl się, jak wkurzona była Lily. –  Poprowadziła go do lochów, gdzie zrobiło się zimniej.
 –  Znów ze Slytherinem? Słyszałem, że nie lubimy Ślizgonów. –  Katy zrównała z nim kroku i zdziwił się, że uśmiecha się rozbawiona.
 –  Nie lubimy. –  Przyznała i dalej szli w milczeniu. Wyszli zza zakrętu i prawie wpadli na Jamesa.
 –  Żałujcie, że was nie było. –  Lily zaśmiewała się ze stojącej przed salą Dorcas, która miała obrażoną minę. –  Znów się pokłócili.
 –  O co tym razem? –  Katherina podzieliła humor Lily i Will im się nie dziwił. Już w pociągu zauważył, że Syriusz lubi wkurzać swoją dziewczynę. Katy patrzyła na Blacka, który nic nie mówił. –  Ty myślisz?
 –  Nie widać? –  Odpowiedział pytaniem dopiero po chwili. Zasłonił twarz jedną ręką.
 –  No właśnie teraz nie widzę. –  Odsunął rękę i spojrzał urażony.
 –  Parkes... Bo jak powiem, co znalazłem wczoraj w twoim kufrze, to zrobisz się czerwona jak to, co znalazłem. –  Zmrużył oczy tak jak teraz Dorcas.
 –  Chodzi ci o bardotkę, czy figi koronkowe? A może o ten gorset? –  Katherina wydawała się nie przejmować jego groźbą i zaczęła wymieniać po kolei coraz bardziej absurdalne rzeczy z damskiej garderoby.
 –  Myślałem, że już od dawna wiesz, że można ją było szantażować tylko jednym zdaniem. –  Zaczął James, a Lily parsknęła śmiechem. Spojrzał zdziwiony na Rogacza i ten kontynuował. –  Bo powiemy Remusowi!
 –  To już niestety nie działa. –  Katy posłała im buziaka powietrzu. –  To o co poszło?
 –  Znów się oglądał za młodszymi! –  Warknęła zła Meadows, a Syriusz uśmiechnął się wielce zadowolony.
 –  Oj, przecież wiesz, że to było specjalnie. –  Zbliżył się do niej powoli i dźgnął palcem kilka razy. –  No ej.
 –  Spadaj. –  Odsunęła się od niego, ale on nadal ją dźgał. –  No spadaj!
 –  No ej. –  Powtórzył Black wydurniając się przy tym i Dorcas parsknęła śmiechem. Pewnie by się do niego przytuliła, ale drzwi do sali otworzyły się i musieli wchodzić. Syriusz dogonił ją jeszcze przy jej ławce, objął ramieniem i ucałował mocno policzek. Chciała go uderzyć, ale uciekł już do ławki, którą zajął Rogacz i pomachał jej powoli.
Kto by pomyślał, że nie zatęskni za Magicstadt.
Tam, oboje dostaliby szlaban i nie mogliby przez jakiś czas być blisko siebie.
*******
Stały we trójkę przed lustrami w łazience damskiej na trzecim piętrze. Katherina siedziała w toalecie i głośno przeklinała swoją miesiączkę, która ją jak zwykle zaskoczyła.
Jane polerowała rękawem odznakę prefekta, Jess oparła się o umywalkę i nawijała kosmyk włosów na różdżkę, a Lily na nowo wiązała krawat.
 –  Pośpiesz się Katy! Czekają na nas! –  Krzyknęła Cay, a Parkes mruknęła coś niezrozumiałego. Usłyszały szum spłukiwanej wody i wyszła z kabiny. Minęła ją i umyła ręce.
 –  To nie moja wina. –  Powiedziała, to tak obrażonym tonem, że Evans parsknęła śmiechem.
 –  A próbowałaś kalendarzyka? –  Zapytała konspiracyjnym szeptem Jess, a Katherina westchnęła.
 –  Nabijaj się, kiedyś przybiegniesz do mnie z płaczem, że ci się okres spóźnia, to ci wyjadę z tekstem o kalendarzyku. –  Blondynka przytrzymała im drzwi i dołączyli do chłopaków, i Dorcas.
 –  Dłużej się nie dało? –  Syriusz opierał się o ścianę. Zapewne nie dostrzegł, jak uczennice przechodzące obok zerkają na niego.
 –  Nie widać żebyś był znudzony, Łapo. –  Katherina uśmiechnęła się złośliwie. –  Jakiś nowy kawał?
 –  Coś w tym rodzaju. –  James spojrzał na śmiejącą się Lily. –  Co się śmiejesz?
 –  Miałyśmy ciekawą rozmowę w toalecie. –  Zaczęła Katherina z ożywieniem. Był jeden temat, który skutecznie odstraszał chłopaków. –  No więc wiecie, że kobieta raz w miesiącu ma...
 –  ...Nie chcę więcej wiedzieć. –  Powiedział Syriusz, a blondynka spojrzała na jego skrzywioną minę. Otworzyła usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale Łapa łypnął na nią niby groźnie. –  Naprawdę. Chodźmy na ten obiad, chociaż nie wiem, czy mam ochotę.
Dorcas przysunęła się bliżej niego i mimowolnie uśmiechnęła się, gdy Black objął ją ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Przez to szli trochę wolniej, ale mieli czas. James i Lily szli przed nią, a Rogacz mówił coś szeptem do Lily, a ona co chwilę chichotała.
 –  Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś wolny. –  Mruknęła Parkes do Remusa, który zrównał z nią kroku.
 –  Ktoś tu zazdrości... –  Zawył Syriusz koło jej ucha i walnęła go w ramię. Ostentacyjnie wpił się w usta Dorcas i przez chwilę mruczał, jak kot.
 –  Błagam was, tylko bez efektów dźwiękowych. –  Łapa oderwał się od ust brunetki i spojrzał na nią rozbawiony. Dorcas oblizała usta i miała rozmarzony wyraz twarzy. –  Gorszycie mnie.
 –  Znajdź sobie chłopaka. –  Odpowiedział Syriusz, a ona pokazała mu język.
 –  Mam tak jakby chłopaka. –  Zadarła nos do góry i dostała od niego pstryczka. Ujęła ramię Lupina, a ten odsunął się od niej na małą odległość.
 –  Ja się nie liczę, Katy. –  Łapa i Dorcas parsknęli śmiechem, i wymamrotała pod nosem przyjaciele. Jess wepchała się między nią i Syriusza, i chwyciła ją pod ramię.
 –  Ja mogę być twym rycerzem, piękna. –  Powiedziała naśladując męski głos z mocnym szkockim akcentem. Chciała coś dopowiedzieć, ale James zatrzymał się i spojrzał przez okno.
 –  Idealna pogoda na quidditcha. –  Stwierdził, a Black zajrzał przez jego ramię.
 –  A my jak te ptaki zamknięte w klatce. –  Westchnął ciężko i ze współczuciem poklepał go po ramieniu. –  Dziś mają trening Krukoni. Pamiętasz?
 –  Niestety. Jeszcze dwie lekcje i wolne. –  Wyszeptał rozmarzonym głosem Potter, a Ruda pociągnęła go w stronę Wielkiej Sali.
 –  A na jutro mamy napisać esej na zaklęcia i przeczytać jeden rozdział na transmutację. –  Przypomniała mu dziewczyna, a on spojrzał na nią, jakby co najmniej powiedziała, że w tym roku nie będzie Nocy Duchów.
 –  Nie możesz mi tak mówić, Lily. –  Upomniał ją James i usiadł przy stole Gryfonów. Syriusz opadł obok niego i dyskutował o czymś z Dorcas.
 –  ...Nie po drodze mi do kuchni po coś dla niego. Wczoraj go karmiłem. –  Znów kłócili się o to, kto ma nakarmić kota.
 –  A ja mu dałam rano i w przerwie miedzy zielarstwem a historią magii. –  Przypomniała mu Dorcas i zrobiła słodkie oczy.
 –  Czemu nie możesz dać mu jeszcze po południu jedzenia? –  Zapytał, a ona spojrzała na niego z powątpieniem.
 –  Bo mam więcej do roboty? Od razu muszę wziąć się do pracy, a po tym jeszcze poczytać. I iść do biblioteki. –  Wytłumaczyła jakby mówiła coś, czego się wstydzi. Trzeci tydzień nauki i wycieczka do biblioteki? To żaden powód do wstydu przecież.
 –  Nie rozumiem, czemu ciągle czytasz. Żeby tam były jeszcze jakieś obrazki. Ale nic. Sam tekst i pół tysiąca stron. –  Katy parsknęła śmiechem, gdy Syriusz zaczął się nabijać.
 –  Bardzo śmieszne. Jak zobaczysz, co dzięki temu osiągam, to sam będziesz mi nosił te książki. –  Pokazała mu język, a on westchnął.
 –  Dobrze, nakarmię kota. Ale następnym razem bierz więcej jedzenia, żebym nie musiał co chwilę chodzić do kuchni. Chcesz pieczeń, czy roladkę? –  Zapytał ją tak miło, że Katherina prawie westchnęła.
 –  Ja już dawno przepadłam. –  Westchnęła Jessica i patrzyła na Syriusza, jakby świata poza nim nie widziała. Blackowie ogólnie byli bardzo pięknymi ludźmi, ale jednak najstarszy syn zgarnął najlepsze geny. Był wysoki, szczupły, czarne dłuższe włosy pasowały mu do pociągłych rys twarzy i szarych, przeszywających oczu. Jeszcze do końca nie wyzbył się chłopięcych cech i Katherina była pewna, że zapewne za dwa lub trzy lata, będzie bardzo przystojnym mężczyzną.
 –  Ślinka wam cieknie. –  Obie z Jess parsknęły śmiechem, gdy Dorcas rzuciła w nie chusteczkami. Meadows przytuliła się do boku Łapy i próbowała spojrzeć na nie z wyższością.
 –  Jeszcze musisz potrenować. –  Mrugnęła jej Katherina, a James zaśmiał się.
 –  Musisz uczyć się od Bellatriks, a nie Andromedy. –  Syriusz objął Dorcas i spojrzał na nich karcącym wzrokiem.
 –  Nie przejmuj się kochanie, dobrze ci idzie. –  Brunetka pokazała im język i wróciła do jedzenia obiadu, a Katy zaczęła rozmyślać o Gregorym i jego ostatnim liście. Niby raczej nie byli oficjalnie razem, ale pisali do siebie listy i zastanawiała się cały czas nad tym, czy nie wymknąć się z Hogwartu na koncert, na który ją zaprosił.
Potrzebna jej była tylko mapa Huncwotów i peleryna niewidka, chociaż i bez nich zapewne dałaby sobie radę...
Ale co miałaby powiedzieć chłopakom? Nie miała nigdy problemów i może jak poprosi ładnie Jamesa, to się zgodzi? Bo wiedziała, że Remus raczej nie ulegnie jej prośbom, a Syriusz dał jej jasno do zrozumienia, że nie lubi Nurmana.
Tak, kuzyn na pewno jej pomoże.
*******
Siedzieli w Pokoju Wspólnym i pisali zawzięcie pracę domową. Kilka książek było otwartych i co chwilę, ktoś je przewracał, żeby coś doczytać. Nieraz wymieniali się uwagami, albo ktoś komuś poprawiał błędne zdania. Lily, Remus i William robili korekty reszcie.
 – Katherina. –  Jęknął jej przyrodni brat przeciągając ostatnią literę jej imienia. –  Nadużywasz słowa „także”.
 –  Ja także. –  Mruknął Syriusz drapiąc się po nosie. Dorcas zaśmiała się i spojrzała na pracę bruneta.
 –  Co ja poradzę, że nie mogę inaczej to napisać? Mało wyrazów podobnych, a on mówił na początku pierwszego roku, że nie patrzy na gramatykę, tylko na wiedzę! –  Machała swoim piórem przed jego twarzą.
 –  Oko mi wybijesz. Jak dostaniesz jakaś pracę na kursach, to prowadzący cię zabije jeśli co drugie zdanie będzie „także”. –  Dał jej zwój pergaminu. Kilka miejsc było pokreślonych.
 –  Aż tyle do poprawy? –  Jęknęła i wydęła dolną wargę. –  Przecież jak to usunę, to będę musiała pisać połowę więcej. Zlituj się William!
 –  Pisz, nie stękaj. –  Mruknął Remus wręczając pergamin Jess. –  Masz już wolne.
 –  Na brodę Merlina! Mam najgorzej z was wszystkich. –  Parkes przyciągnęła swój pergamin i próbowała dopisać coś więcej.
 –  James w ogóle nie ma. Woli polatać na miotle, niż mieć spokój z lekcjami. –  Lily skrzywiła się. –  Zagadał do Franka czy może z nimi potrenować, a ten się zgodził. Nie ma go już ze trzy godziny! Potem mi będzie marudził i błagał, żebym mu napisała. Noo, jasne.
 –  Cicho, Ruda. – Uciszyła ją blondynka i ponownie zaczęła czytać książkę. –  Jak się uwinę, to będę miała wolny wieczór.
Co chwilę dopisała jakieś zdania i zdziwiła się, że za pierwszym podejściem nie zauważyła, że to też dość ważne zagadnienia, o których warto wspomnieć. Tak się wciągnęła, że przestraszyła się, gdy Potter obok niej usiadł. Pachniał świeżym powietrzem i lasem, i doskonale wiedziała, że wybrał się na wycieczkę po Zakazanym Lesie.
 –  Lily? –  Powiedział James i zaczął rozkładać przed sobą pergaminy.
 –  Nie James, nie napiszę ci. –  Przewróciła stronę podręcznika od eliksirów.
 –  A sprawdzisz później? –  Zapytał i otworzył książkę.
 –  A nie może Remus? –  Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
 –  Uczy się.
 –  No, a ja to robię coś innego, co? –  Parkes oddała swoją pracę Remusowi i obserwowała, jak Potter robi słodkie oczy do Lily. Ta w końcu westchnęła. –  Sprawdzę.
 –  Dziękuję Lily. –  Chwycił jej dłoń i ucałował ją.
 –  Nie ma za co, James.
Parkes uśmiechnęła się, gdy Remus oddał jej esej bez żadnych podkreśleń. Podziękowała mu i szybko pobiegła do dormitorium, żeby spakować torbę na jutrzejsze zajęcia i przygotować mundurek. Obawiała się, że jak wróci, to nie będzie miała nawet czasu na prysznic.
Przy okazji w myślach zastanawiała się, jak omijać fotografów z Czarownicy i czy Samuel też będzie na tym koncercie.
Czuła lekki niepokój, ale lubiła towarzystwo chłopaków z Krzyczących Hipogryfów i ufała, że z nimi nic jej się nie stanie.
Oczywiście gorzej jakby był jakiś atak, ale to też było mało prawdopodobne.
Już w drodze do Hogwartu postanowiła, że do połowy października kilka razy wymknie się z zamku i potem będzie już grzeczna. Miała jedynie nadzieję, że James będzie współpracować bo z mapą i peleryną miała większe szanse na to, że jej nikt nie złapie.

6 komentarzy:

  1. Kolejny dzień, kolejny rozdział i kolejny komentarz :D Cieszę się na powrót do Hogwartu, w nim akcja zawsze jest jeszcze bardziej magiczna <3
    Mała Nimfadora! Jak uroczo *_*
    Chciałam powiedzieć, że z postu na post podziwiam, jak tworzysz bohaterom ich historie. Nie ma jakiejś tam po prostu Katheriny, która jakoś tam się zachowuje. Jest Katherina, która zachowuje się tak a nie inaczej, bo przeżyła coś, bo jest traktowana w dany sposób. Bardzo mi się to podoba :)
    Jak już jesteśmy przy niej, to trochę mi jej szkoda przez to, jak traktują ją rodzice (nawet jeśli mają dobre intencje). I liczę, że w kolejnych rozdziałach będzie przy niej więcej Willa :D Jeszcze nie wiem, czy chciałabym, aby byli razem, ale wiem, że chcę czytać mnóstwo scen, w których mają dialogi :D
    O relacji Jamesa i Lily nie będę się rozwodzić, bo znowu mnie uwiodłaś tymi ich prostymi gestami w stylu zarzucenie ręki na ramię. Te najprostsze gesty zawsze są chyba najprzyjemniejsze :)
    Będąc przy Huncwotach - właśnie się zastanawiałam, co to będzie z Peterem, a tu proszę! Taki nie do końca z niego Huncwot. Czy Will zajmie jego miejsce?
    Powoli coraz lepiej ogarniam who is who, nawet łączę nazwiska z imionami. Izba Pamięci pomaga.
    Wrócę tu wieczorem, a tymczasem życzę weny przy pisaniu rozdziału 50 :)
    Ściskam mocno,
    Ada

    PS Ja też nie lubię Grega -_-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to miło chwilę po obudzeniu sprawdzić emaila i zobaczyć, że jest nowy komentarz :D
      Hogwart to dla mnie bardzo sentymentalne miejsce i już myślę nad tym, żeby akcja kiedyś znów tam wróciła, bo tęsknię za scenami w zamku :)
      To jak traktują ją rodzice jest związane z ich przeszłością i o tym będzie jakoś w okolicach rozdziału 56 lub 57, kiedy pojawi się dodatek z perspektywy rodziców Katheriny.
      W moich wyobrażeniach James jest zawsze osobą, która wręcz chce zagłaskać Lily w związku, w końcu tyle lat o nią zabiegał :D
      Ogólnie, fajnie, że zauważyłaś Petera (a raczej jego brak). Jakoś go dużo nie ma w opowiadaniu, trzyma się trochę na uboczu, trochę blisko. W późniejszych rozdziałach pojawia się od czasu do czasu :)
      Cieszę się, że korzystasz z Izby Pamięci. Jeszcze w zakładce Tiara Przydziału, jak sobie zjedziesz na sam dół to mam rozpisane (praktycznie) wszystkie osoby, które przewinęły się przez opowiadanie, to podobno też pomaga :D
      Greogry jest trochę dziwny i kiedyś też go nie lubiłam, ale teraz to taki jest O. :D

      Wena zdecydowanie mi się przyda, bo wczoraj nic nie napisałam, a chciałam dziś dodać rozdział.
      Myślę, że jak zabiorę się do pracy, to jutro koło południa opublikuję 50 :D

      Dziękuję za kolejną miłą opinię! To mnie mocno uskrzydla!
      Buziaki! :*
      SBlackLady

      Usuń
  2. Matka, która stawia sprzątanie nad córką? A fe! Ja tam wolę żyć w bałaganie xD

    Państwo Potterowie i rozwód? No nie, jakoś mi nie gra... Czuję że cała wina ma tutaj spaść na Charlusa, ale w zasadzie to darzę go większą sympatią. Dorei jakoś nie polubiłam. Chociaż sama mam raczej inną wizję rodziców Pottera, to dobrze przeczytać, że są to normalni ludzie – z własnymi problemami.

    Jest i Nimfadora! Pamiętam, że w starej wersji mojego opowiadania też się pojawiła. Może jeszcze do niej wrócę... Bardzo lubię Tonksów.

    Osobiście wysłałabym Voldemortowi kwiaty. Dwa w jednym: podziękowanie za odwołanie ślubu i ośmieszenie Voldemorta przed kolegami śmierciożercami ;)

    Bardzo dużo tutaj różnych bohaterów. Czasami nie wiem kto jest główną postacią w danym fragmencie albo kto wypowiada daną kwestię. Miesza mi się. Ale za to obraz jest pełniejszy.

    A James i Syriusz przypominają mi bardzo bliźniaków Weasleyów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę żyć w bałaganie. Podobno Geniusz panuje nad chaosem. :D

      Szczerze mówiąc, to zaczęłam się trochę czuć jak na wywiadówce, kiedy klikam w powiadomienie o komentarzu od Ciebie. :D
      Chociaż początkowe rozdziały poprawiałam ze dwa lata temu, to pojawiają się kolejne wątki, które sprawiają, że mam małe ciarki zażenowania. xD
      I tym wątkiem jest rozwód Potterów. Nie wiem, czemu to zostawiłam, chyba chciałam, żeby James miał ludzkie problemy, ale i tak w końcu cały wątek został zapomniany, gdzieś tam czasami się przewijał.

      Też lubię Tonksów i chyba jeszcze będą kiedyś.

      Ojej. Serio, coraz więcej tych wątków wywołujących ciarki... :D

      Tak, mam strasznie dużo bohaterów i nie mam serca, żeby ich zabić.
      Przepraszam, ale jeszcze wieeele razy będzie Ci się mieszało.
      Jestem ogólnie chaotyczną osobą tak normalnie, więc to też się przekłada na pisanie.
      Wydaje mi się, że nad tym pracuję i mam nadzieję, że wraz z kolejnymi rozdziałami będzie to widoczne. :)

      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Ojej, przepraszam xD Nie chciałam bawić się w nauczycielkę ;)

      Już zostaw tych Potterów w spokoju! Niech sobie mają małżeńskie problemy ;) Każdy czasem ma. Poza tym, nie wszystko musi być sielankowe w opowiadaniu, prawda? Dzięki temu jest bardziej wiarygodnie i wciągająco. Wcale nie musi mi się wszystko podobać :D

      Usuń
    3. Hahaha :D Ależ mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie i tak całkiem szczerze, to początkowe rozdziały poprawiałam ponad 2 lata temu i byłam całkiem zadowolona, a teraz (czytając znów te rozdziały, żeby ogarnąć kontekst komentarza, no bo nie wszystko pamiętam tak dokładnie) widzę jak dużo teraz bym poprawiła, bo chcąc nie chcąc, pojawiają się ciarki żenady. :D

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic