28.12.2015

*17*

[muzyka]
Dorcas i Jane siedziały w Pokoju Wspólnym i próbowały napisać esej do Parkersona. Właśnie... Próbowały. Jane co chwilę spoglądała na brunetkę, która wróciła dzień wcześniej niż planowała, przed spaniem wypiła Whisky, poszła późno spać i wstała zbyt wcześnie, żeby normalnie funkcjonować. Śniadanie zjadły razem normalnie i w wystarczających ilościach, ale wiedziała po jej minie, małomówności i rozdrażnieniu, że coś zdecydowanie jest nie tak.

Jak tylko Dorcas wróciła, to ona wyszła do Parkersona i potem na obchód, a jak wróciła to ją zastała... W stanie upojenia alkoholowego. I wtedy dopiero spostrzegła, że dzieje się z Dorcas coś niedobrego.
 – Porozmawiamy? – Zapytała w końcu blondynka. Zamknęła książki i odłożyła pióro. – Ewidentnie widzę, że coś się wydarzyło.
 – Nie chcę o tym jeszcze rozmawiać. – Warga Dorcas zadrżała. – Nie wiem co mam o tym myśleć. Za kilka godzin pewnie wszystko się wyjaśni.
 – Coś z Syriuszem? – Elliot pożałowała, że zapytała, bo Meadows z hukiem zamknęła swoją książkę.
 – Jane... – Zaczęła ostro, ale w porę się zamknęła. Spojrzała na nią i złagodniała. – Przepraszam... Syriusz na imprezie całował się z kuzynką Franka... Był pijany i to bardzo, ale i tak nie wiem co zrobić. Muszę z nim porozmawiać. Myślałam, że przez te dwa dni w domu poukładam myśli. Teraz leci nam trzeci dzień, a ja nie wiem. Nikt nie może mi poradzić co mam robić. Muszę z nim porozmawiać, bo inaczej się nie da tego wyjaśnić. I jeszcze ten esej. Kompletnie o nim zapomniałam, a muszę go napisać, bo nie wiadomo jak będzie wieczorem. Jutro zajęcia, a pojutrze przyjeżdżają ludzie z Niemiec i Francji. I kompletnie zapomniałam o tobie, Jane. Jak rodzice?
 – Sama nie wiem. Mick napisał, że są wściekli. Nic więcej. – Jane zaczerwieniła się na twarzy. – Nie dziwię się Katy, że buntuje się jak tylko może.
 – Tak... – Dorcas spojrzała na zegarek. Dochodziło południe. – Za trzy godziny przyjadą.
 – Wiesz... Esej możemy oddawać do końca marca. Wciąż jest czas. – Jane schowała książki i pergamin do torby. Uśmiechnęła się do Dorcas. – Przejdziemy się.
*******
 – Lily! – Katy pociągnęła Rudą za rękaw. – Chyba są w dormitorium.
 – Na pewno ich nie widzisz? – Lily rozejrzała się po Pokoju Wspólnym, ale nigdzie nie widziała Dorcas i Jane.
 – Tu jesteśmy! – Usłyszały za sobą i odwróciły się. Dziewczyny weszły do Pokoju Wspólnego w ciepłych kurtkach.
 – Jak święta? – Przytuliły się i próbowały się przecisnąć do dormitorium. Katherina opadła na łóżko, obok którego leżał już jej kufer. Rozebrały się z kurtek i usiadły obok Parkes.
 – Gdzie Jess? – Zapytała Lily. Dopiero teraz zauważyła, że gdzieś ją zgubiły.
 – Jestem! – Jessica wyszła z łazienki przebrana w luźniejsze ubrania. Usiadła obok Dorcas i zapadła cisza.
 – To jak święta? – Zapytała Katy ale długo czekała na odpowiedź. – Dobra... Ale wy jesteście. Chyba z tego co widzę, to tylko u Jess i Lily się udały.
 – A tobie nie? – Zapytała Ruda, a Parkes skrzywiła się. Wciąż miała mieszane uczucia co do świąt.
 – Dor? – Katy zmieniła temat a brunetka pokręciła głową.
 – Ja muszę najpierw porozmawiać z Syriuszem.
*******
Black rozpakował się szybko i teraz leżał wyciągnięty na łóżku. Chłopaki traktowali go o wiele lepiej niż Lily, Katherina i Jess, co sprawiło, że świat nie wydawał mu się taki zły. Fakt. Nie wytłumaczył Remusowi i Williamowi jak dokładnie doszło do feralnego pocałunku, ale wiedział, że jak im powie, to oni zrozumieją. Czekał z ciężkim sercem na przybycie Dorcas. Wiedział, że w ciągu najbliższej godziny przyjdzie. Starał się uspokoić szybko bijące serce, ale chyba żadna siła by tego nie zrobiła.
 – Zdenerwowany? – Zapytał Rogacz cicho. Tylko on wiedział o co w tym wszystkim chodzi.
 – Bardzo... A ty? Kiedy? – Black podniósł się do pozycji siedzącej.
 – Jutro. – Poklepał Łapę po ramieniu i poszedł do łazienki.
Ponownie pogrążył się z myślach. Układał w myślach, co jej powiedzieć, ale znów mu się nie udało. Już trzy dni myślał nad rozsądnymi argumentami.
W kilka chwil ziemia mu się osunęła spod nóg. Jechał do Jamesa z zamiarem oświadczenia się Dorcas, a wyszło tak, że musiał się z nią rozstać. Przetarł oczy i westchnął ciężko. Usłyszał pukanie i głośno przełknął ślinę. Drzwi otworzył William i chwilę trwało nim stojąca w nich dziewczyna odezwała się.
 – Cześć. – Jej wzrok utkwiony był gdzieś w stolik obok łóżka Remusa. – Możemy porozmawiać, Syriusz?
 – Ta. – Starał się wypaść na jak największego drania. Wstał z łóżka i poszedł za nią. Przeszli przez Pokój Wspólny nie zamieniając ze sobą chociażby słówka. Wyszli na korytarz i nie oddalali się za daleko od portretu.
 – Słucham. – Powiedział Black i zauważył zmianę mimiki na twarzy dziewczyny. Przez chwilę wydawała się być bardzo zdziwiona. Bo fakt. To ona oczekiwała tego, że on zacznie rozmawiać, ale jemu widocznie się nie spieszyło.
 – Co to miało znaczyć? – Zapytała nieco wytrącona z równowagi.
 – Co? – Błagał w myślach, żeby wypadł jak najlepiej. Żeby zaczęła myśleć o nim jak najgorzej.
 – To co wyprawiałeś u Jamesa! – Udało się. Zdenerwował ją, czyli był na dobrej drodze.
 – Trochę się spiłem i cóż... Poznałem kuzynkę Franka i trochę się zapoznaliśmy. – Wzruszył ramionami, a ona poczerwieniała ze złości.
 – Trochę się zapoznaliście? Całowałeś się z nią! – Już nie kryła złości i po prostu zaczęła krzyczeć. – Na moich oczach! Mogłeś się chociaż z tym kryć!
 – Oj nie przesadzaj Dorcas. Podpiłem się trochę, pocałowałem w trakcie składania życzeń, a zachowujesz się jakbym brał udział w jakiejś orgii. – Przewrócił oczami siląc się na jak najbardziej znudzony ton.
 – Przesadzam? – Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
 – Maglujesz temat. Jestem Huncwotem nie pamiętasz? Miałaś rację z tą całą monotonią! Próbujesz mnie zamknąć w klatce, a mój świat nie ogranicza się tylko do twojej osoby. – Podniósł nieco ton próbując sobie przypomnieć, co miał jeszcze powiedzieć.
 – Nie zwalaj winy na mnie! To ty się do niej przyssałeś. Nawet się nie oderwałeś od niej, kiedy stałam za tobą i mówiłam do ciebie! Właśnie zauważyłam, że twój świat jest bardzo rozległy! – Trzepnęła go mocno w ramię. – Co zamierzałeś po wszystkim zrobić? Szukać mnie? Przepraszać?
 – Nie zamierzam cię przepraszać. Od kilku miesięcy próbujesz mnie ograniczać na różne sposoby, ale tak się nie da żyć Dorcas! I dopiero kilka dni temu uświadomiłem sobie, że nigdy więcej! – Krzyknął na nią i przez chwilę serce mu pękało. Zawyła cicho jak zranione zwierzę i po chwili dostał w twarz. Żadne z nich nie musiało mówić, że to koniec. Meadows minęła go, trącając jego bark bardzo mocno, a on został jeszcze chwilę przy oknie.
Znów był wolny.
*******
Przystanęła w Pokoju Wspólnym starając się, by nikt nie dostrzegł jej zapłakanych oczu. Wzięła kilka głębokich wdechów i próbowała się uspokoić. Niestety efekt był odwrotny. Weszła na schody i szybko poszła do dormitorium.
 – To koniec. – Powiedziała Dorcas chwilę po tym jak trzasnęła mocno drzwiami. Łzy ciekły jej po policzkach. Otarła je szybkim ruchem ręki. Odchrząknęła i gorzej się rozpłakała.
 – Dor... – Lily próbowała przytulić przyjaciółkę, ale ta minęła ją i usiadła na swoim łóżku.
 – Co powiedział? – Zapytała Katherina siadając naprzeciwko. Lily, Jane i Jess usiadły obok blondynki.
 – Że go ograniczam i kontroluję. A on potrzebuje wolności. – Wyszeptała łamiącym się głosem. – Ma rację. Chciałam go usidlić. Na siłę uszczęśliwić. Chciałam, żeby mi się oświadczył i żebyśmy byli zawsze razem. Nie zauważyłam, że jemu to nie odpowiada, chociaż widziałam ten problem. Wtedy mnie zapewniał, że jest wszystko dobrze, ale jednak to przemyślał.
 – Ale co powiedział odnośnie kuzynki Franka? – Dopytywała Parkes, a brunetka zaśmiała się smutno.
 – Że tak wyszło przy składaniu życzeń i dopiero wtedy zdał sobie sprawę jak wygląda nasz związek. – Otarła znów łzy i położyła się na łóżku. – Nie męczcie mnie już. Skombinujcie mi Ognistą. Do jutra mogę się zamknąć w pokoju i rozpaczać, ale jutro trzeba grać starą Dorcas.
 – Nie przesadzasz czasami? Każdy zrozumie... – Zaczęła Lily, ale Meadows pokręciła głową.
 – ... Nie Lily. Nie będę marnowała kilku tygodni na żałobę po związku. To siódmy rok. Pamiętasz jak sobie obiecałam, że skończę Hogwart z pierścionkiem na palcu? Mam nadzieję, że chociaż skończę szkołę z chłopakiem u boku. – Brunetka miała zacięty wyraz twarzy. Wiedziała, że musi szybko działać. Musiała dać popalić Blackowi. – Co z Ognistą?
 – Mogę ci załatwić od Huncwotów. – Powiedziała szybko Katherina. – Za pół godziny mam pierwsze lekcje z opanowania mojej wewnętrznej radości.
 – Boisz się? – Zapytała Jane. – Mogę iść z tobą do Parkersona.
 – William ze mną idzie. – Powiedziała szybko blondynka, a Dorcas cicho gwizdnęła. – Chcę żeby zostało w rodzinie, a James raczej kopie dołki pode mną niż wspiera w sukcesie.
 – Katy... – Zaczęła Lily mając już tłumaczyć Jamesa.
 – Najważniejsze, że dla ciebie jest cudowny Lily. – Wstała i wyszła z dormitorium.
 – Jesteś pewna, że tak to chcesz rozegrać? – Zapytała Jane, a Meadows kiwnęła głową.
 – Wkurzy go to. Zatruję mu życie. Zasłużył na to. – Powiedziała hardo, próbując samą siebie do tego przekonać. Ale dlaczego miała ciągle nadzieję, że do siebie wrócą?
*******
Dorcas obudziła się z potwornym bólem głowy. Cieszyła się, że zajęcia zaczynają się dopiero za dwie godziny. Miała dużo czasu na to, żeby doprowadzić się do stanu używalności i zejść do kuchni na śniadanie. Nie miała ochoty budzić dziewczyn i tłumaczyć czemu woli odwlekać konfrontację z Syriuszem. Miała jedynie nadzieję, że Lily na pewno z nią będzie siedzieć na zajęciach. Niby zgodziła się bez żadnych oporów i miała nadzieję, że James również, to rozumie.
Wzięła byle jakie ciuchy i poszła do łazienki. Prysznic ukoił ból głowy i jej ciało nie było już takie spięte. Stała pod letnim strumieniem wody juz dłuższą chwilę i stwierdziła, że starczy. Pachniała jak zawsze cytrusami i ten zapach nagle jej zaczął przeszkadzać. Ciało wytarła ręcznikiem, a włosy wysuszyła jednym zaklęciem. Ubrała się w mundurek i spojrzała w lustro. Kupka nieszczęść. Westchnęła ciężko słysząc ciche miauknięcie.
 – Tylko ty mi zostałeś, Muszek. – Pogłaskała kota za uchem. Prawie się popłakała słysząc głośne mruczenie. – Może powinnam oddać cię Syriuszowi?
Wstała i spojrzała jeszcze raz w lustro. Myśl, która nawiedziła jej głowę sprawiła, że się zarumieniła. Zarówno ona, jak i Syriusz mieli sobie do oddania kilka rzeczy. Osobistych. Szybko się umalowała i wyszła z łazienki. Chwyciła torbę i przewiesiła przez ramię, zbiegła po schodach do Pokoju Wspólnego. Nikogo nie było i nie dziwiła się. Pierwszy dzień po dłuższej przerwie w nauce, zawsze jest najtrudniejszy. Wszyscy się spieszą, spóźniają. Każdy chce pospać jak najdłużej. Westchnęła cicho patrząc na kominek. Palenisko wesoło się paliło, trzaskało i iskrzyło, dając przy tym ciepło i przyjemne odczucia. Stała tak i patrzyła na kanapę, którą od półtora roku wspólnie oblegali w czasie odrabiania prac domowych. Teraz to wszystko miało się skończyć. Na pół roku przed skończeniem szkoły ona musiała nauczyć się od nowa poruszać i funkcjonować w Hogwarcie. Ale przecież była Dorcas Meadows. Zanim związała się z Syriuszem ludzie uważali ją za podrywaczkę. Całkowicie nie było to prawdą, ale po części, tak. Dorcas wtedy lubiła flirty ze starszymi kolegami. Zapraszali ją do Hogsmeade, czy na imprezy w swoich domach, jeżeli akurat zdarzała się osoba spoza Gryffindoru, nawet dwa razy była na Balu Absolwentów, często towarzyszyła komuś z pupilków Slughorna. Z niektórymi tylko przekraczała granice koleżeństwa.
Potem Syriusz. Półtora roku pięknego związku... Z jej perspektywy. Fakt, mieli dużo dziwnych momentów, w których prawie się rozstawali, ale zawsze umieli się dogadać. A teraz coś nie wyszło.
Cały jej plan uległ zmianie.
 – Dorcas? – Usłyszała za sobą i nieźle się przestraszyła. Otarła pospiesznie łzy z policzków.
 – Cześć. – Odwróciła się, próżno siląc się na uśmiech.
 – Cześć. – Między nimi nastała dziwna, niezręczna cisza. – Myślałem, żeby iść do biblioteki przed śniadaniem, a ty?
 – Ja idę do kuchni na śniadanie, potem muszę wysłać list. – Spojrzała na czubki swoich butów. – Jak się bawiłeś na Sylwestrze?
 – Nawet dobrze, ale nie pamiętam, co się ze mną działo po pierwszej. – Zaśmiała się cicho.
 – Też bym chciała nie pamiętać pewnych rzeczy. – Znów zapanowała niezręczna cisza.
 – Przykro mi Dorcas. – Głos Remusa był kojąco ciepły i niezbyt głośny. – Sam jestem w szoku po tym co się stało.
 – Nic się nie stało. – Meadows uśmiechnęła się do niego smutnie. – Kiedyś to musiało nastąpić. Nic nie trwa wiecznie.
 – Tak, ale... – Zaczął, ale ona uniosła rękę w geście żeby przestał.
 – Dziękuję za wczorajszą butelkę Ognistej. Idziemy? – Zapytała, a on kiwnął głową. Wyszli na korytarz w ciszy. – Nie chcę drążyć tego tematu Remusie. Naprawdę nie ma o czym rozmawiać. Życie płynie dalej, a mi jest szkoda marnować czas, na rozpamiętywanie tego wszystkiego.
 – Rozumiem. – Przyglądał się jej dłuższą chwilę. Miała zacięty wyraz twarzy i zwilżone oczy. – Jak esej do Parkersona?
 – O tym zdecydowanie mam więcej do powiedzenia. Jane potrafi znaleźć w bibliotece dosłownie wszystko, a że pomagałam szukać to dostałam kilka dobrych informacji. – Uśmiechnęła się pogodnie. – Dziwne, ale sprawiało mi to trochę frajdy.
 – Pisanie eseju? – Remus zaśmiał się, kiedy Dorcas kiwnęła głową. – Może jednak pójdziesz do Wielkiej Sali na śniadanie? Jako prefekt zdradzę, że będzie kilka przydatnych informacji.
 – Nie... Muszę wysłać list, a poza tym... Wiesz. – Uśmiechnęła się smutno. Przystanęła w miejscu gdzie korytarz rozwidlał się. – Idę Remusie. Do zobaczenia na zajęciach!
Odeszła szybko nawet nie czekając na odpowiedź Lupina. List pisała w nocy i miała nadzieję, że przekazała wszystkie informacje. Zwolniła dopiero widząc wejście do sowiarni. Zaskoczył ją widok Syriusza, który patrzył za odlatującą sową. Szybko schowała się za framugę drzwi i czekała, aż wyjdzie. Miała nadzieję, że jej nie zauważy i tak się stało. Black wyszedł i nie zobaczył jej. Odetchnęła z ulgą i starała się głębokimi oddechami opanować szybko bijące serce. Czuła się okropnie źle. Wiedziała, że każdy dookoła widzi jej nieustanną dwudniową już mękę, ale wolała udawać. Bo było to lepsze do zniesienia.
Wyparcie.
Wypierała wszystkie swoje uczucia do niego i targające nią silne emocje.
Pięć etapów. A była dopiero na pierwszym.
Kiedy przyczepiała do nóżki sowy list zastanawiała się nad kolejnymi etapami.
A może to tylko psychologiczny bojkot? Żeby ludzie sobie lepiej radzili z problemami? Może w jej przypadku było inaczej?
Westchnęła ciężko i patrzyła za sową. Wiedziała, że list do mamy nieco ją uspokoi... Wiedziała, że lepiej ją poinformować od razu, niż potem tłumaczyć to prosto w oczy. Chyba nie mogłaby spokojnie jej opowiadać jakim dupkiem okazał się być Syriusz.
Zaśmiała się smutno.
Była pierwszą dziewczyną z którą Syriusz Black był więcej niż dwa miesiące. Ba... Była z nim ponad rok. A nawet jej nie przeleciał.
Może jednak nie był aż takim dupkiem?
*******
Lily Evans chyba była najbardziej zdenerwowaną osobą w Wielkiej Sali. Siedzieli w ósemkę i słowem się prawie nie odzywali. Dorcas gdzieś przepadła, Remus i Syriusz się spóźnili, a James kategorycznie zabronił jej wywlekanie tematu wczorajszego zerwania z Dorcas.
Toteż Ruda dźgała z niezwykłą agresją swoją jajecznicę i tylko patrzyła ze złością na Pottera. Z resztą... Dużo osób na nich spoglądało i szeptało sobie różne rzeczy. Plotki w Hogwarcie roznoszone były z prędkością światła, a ilość historii, które zostały wymyślone na podstawie owej plotki była bardzo duża... I w dużej mierze mijały się z prawdą.
 – To kiedy przyjadą ci z Francji i Niemiec? – Zapytała Katherina mając nadzieję, że zaczną znów rozmawiać.
 – W poniedziałek. – Odpowiedział William, który w sumie nie wiedział co sądzić o Syriuszu i Dorcas.
 – Trzy dni... – Zaczęła Katherina. – Dziś piątek... Wczoraj nie było zajęć. Dziś dla zasady też nie powinno być.
 – Za dużo byś chciała. – Mruknęła Elliot czytając jakąś książkę.
 – Nie za dużo... Sam mi przesłał trochę materiału. Muszę popracować. – Jęknęła Parkes ze skwaszoną miną. Spojrzała na Lupina, który uśmiechał się lekko pod nosem. – Co jest?
 – Zaraz zobaczysz. – Odpowiedział tajemniczo a ona wzruszyła ramionami. Dokończyła jeść swoją porcję omletu i popiła sokiem dyniowym. Dłużyło jej się niemiłosiernie i już chciała koniec zajęć. Podniosła głowę, kiedy przemówił Dumbledore.
 – Proszę o ciszę! – Zabrzmiał i zaczął ponownie, kiedy w Wielkiej Sali było cicho. – Jak zapewne wiecie, za trzy dni będziemy gościć kolegów i koleżanki z Magicstadt i Beauxbatons! Dlatego dziś o godzinie jedenastej każdy z domów ma spotkania ze swoimi opiekunami, gdzie omawiane będą szczegółowo sprawy organizacyjne. Dodatkowo, uczniowie od czwartego do szóstego roku będą odpowiedzialni, wraz z kadrą pedagogiczną, za organizację dodatkowych sypialń i salonów dla naszych miłych gości! Natomiast siódmy rok za pół godziny ma w całości pojawić się w Wielkiej Sali! Ministerstwo Magii odpowiedziało na moją coroczną prośbę i przysłało kilkunastu kompetentnych pracowników, aby nakierunkować was na jakie kursy moglibyście przystąpić po zakończeniu szkoły! Jest to dla was ostatni dzwonek, więc macie teraz czas żeby pomyśleć jakie pytania moglibyście zadać! Po tych konsultacjach jesteście zobowiązani do pomocy w przygotowaniach! Miłego i pracowitego dnia!
 – W tamtym roku był mój tata. – Powiedział James i poruszył się na swoim miejscu. – Co roku Biuro Aurorów kogoś wysyła.
 – Jak to w ogóle wygląda? – Zapytała Jessica ziewając przy tym.
 – Pojawiają się stoliki, podobnie jak na sumach ale jest ich znacznie mniej. Jest kolejka i idziesz, gdzie jest wolny konsultant. Mają dużo broszur, odpowiadają zazwyczaj na większość pytań, a jak nie to kierują do McGonagall, albo Dumbledore'a. Większość z nich to bardzo znani i dobrzy w swoim fachu pracownicy Ministerstwa, więc rzadko zdarza się, żeby coś było nie tak. – Wyjaśniła Jane i podniosła się miejsca. – Trzeba poczekać przed salą. Ludzi będzie mniej niż na sumach. Nie wszyscy piszą owutemy na szczęście.
 – I Dorcas musi przyjść. – Zauważyła Lily, kiedy przystanęła obok schodów.
 – Była w sowiarni. – Powiedział Remus i wyjął mapę. – Zaraz zobaczymy gdzie jest.
 – Dorcas! – Katherina podskoczyła i pomachała podniesioną ręką w kierunku przyjaciółki. Brunetka podeszła dość niechętnie ze skrzywioną miną.
 – Co to za zbiegowisko? – Zapytała trzymając się lekko na boku. Wiedziała, że będzie dziwnie. Cisza jaka nastąpiła była denerwująca. Remus chował mapę, Jess i Jane patrzyły na nią zaniepokojone i zakłopotane, James spłoszył się nieco, Lily też nie wiedziała co ze sobą zrobić, Syriusz udawał, że jej nie widzi. Katherina jedynie uśmiechała się do niej promiennie i nieco odłączyła się od grupki. I William. William stanął oparty o ścianę i obserwował Katy. Ale nie wydawał się być rozdarty.
 – Będziemy mieć pogawędkę o naszej przyszłości. Wiesz... Jakie kursy wybrać, do czego się przyłożyć. – Uśmiechnęła się Parkes. – Mam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o kursach aurorskich. A ty Dorcas? Nadal mistrzyni zaklęć, a potem praca w Ministerstwie?
 – Albo u Gringotta. – Uśmiechnęła się Meadows. – Zobaczę co mi zaproponują.
 – Szkoda że nie ma czegoś artystycznego. – Zaśmiała się Jessica.
 – Dla każdego coś znajdą, Jess. – Powiedział James. – Wystarczy zapytać, oni są przeszkoleni i naprawdę znajdą nawet najdziwniejszy kurs.
 – Dobra, wy tu gadu gadu, a ja się pcham! – Zawołała Kathrina widząc, że drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się. Chyba jako jedna z pierwszych osób weszła do środka i już rozglądała się do kogo by tu podejść.
 – I gdzie się spieszysz? Ludzie i tak się nie pchają. – Zaśmiała się Ruda do jej ucha. Nagle wydała z siebie ciche "och" – Patrz kto tam jest!
Faktycznie, Katherina nie zauważyła stolika gdzie siedział Tobias, auror, którego poznały kilka dni wcześniej.
 – Idź szybko! – Lily pchnęła ją mocno, tak, że upadła na kolana. Wprawdzie zamortyzowała upadek podpierając się na rękach, ale wzbudziła małe zainteresowanie. Słyszała głośny śmiech Syriusza i chichot Lily. Podniosła głowę i napotkała wzrok Tobiasa. Zaczerwieniła się mocno i wstała. Podeszła poprawiając sobie spódnicę i usiadła.
 – Dzień dobry. – Mruknęła nadal nieco zawstydzona i zaczęła rozmasowywać bolące kolana.
 – Witam panno Parkes. – Rzucił powstrzymując śmiech. – Mam nadzieję, że kolana nie ucierpiały.
 – Nie gorzej niż moja duma. W końcu prawie cały rok i pracownicy Ministerstwa Magii zauważyli jaką niezdarą zdarzam się być. – Uśmiechnęła się do niego. – Katherina Parkes, siódmy rok, Gryffindor.
 – Już mam. – Powiedział, gdy znalazł kartę z jej ocenami. – Poprzednie lata oceniane bardzo dobrze, ten rok... Cóż...
 – Wychodzę na prostą. Profesor McGonagall jeszcze się trochę dąsa na mnie, ale czuję już wybitnego, obrona oceniona na wybitnego. Zaklęcia nadal powyżej oczekiwań, ale profesor mówi, że plusem. Zielarstwo i eliksiry oceniane na wybitny. Jedynie wróżbiarstwo na zadowalającego.
 – ... Z plusem? – Zaśmiał się, a ona kiwnęła głową. – Czy już cię coś zainteresowało?
 – Tak. Kursy aurorskie. – Odpowiedziała twardo, a on jeszcze raz spojrzał na jej wyniki.
 – Ale... – Zaczął a ona mu przerwała.
 – Wiem. Dziś miałam porozmawiać z profesor McGonagall o historii magii. Jeżeli uda mi się to załatwić, to jakie mam szanse? – Zapytała bez ogródek. Leven spojrzał uważnie jeszcze raz na kartkę.
 – Nie potrzeba zdawać owutema z historii magii, ale szczerze mówiąc lepiej wygląda na papierze w tym przypadku od wróżbiarstwa, dlatego radzę to załatwić jeżeli się da. Oprócz tego... Jeżeli utrzymasz ten poziom ocen i zachowania do czerwca, i będziesz miała dobrą ocenę od profesor McGonagall, to zawieszenie nie będzie problemem. – Pochylił się nieco nad stolikiem i ściszył głos. – Dochodzą o tobie słuchy w Ministerstwie. Jest w tobie potencjał i kiedy Charlus Potter powiedział Moody'emu, że chcesz być aurorem, to byliśmy trochę zaskoczeni. Słuchaj uważnie Katherina... Zależy nam na kimś takim jak ty, ale musisz się postarać. Owutemy to tylko pierwsza selekcja. Musisz uzyskać oceny końcowe możliwie jak najwyższe. Potem na owutemach musisz się postarać i zdać je najlepiej jak możesz. Możliwe, że na obronie przed czarną magią się spotkamy, bo chcą żebym był w komisji. Następnie musisz złożyć wniosek w terminie. Przychodzi ci list do domu z terminami testów. Nie masz informacji jaki test odbywa się danego dnia, więc nie możesz się na nie przygotować z dnia na dzień. Są testy psychologiczne, sprawności, maskowania, kradzieży, tropienia, przekazywania informacji. W bardziej psychologicznych testach oceniają cię za szybkość, efektywność i zdolność do podejmowania logicznych decyzji w sytuacjach stresowych. Potem masz jeszcze test ustny. Minimum pół godziny rozmowy, a następne pół maglują cię z twoich wyników, analizujesz je razem z komisją i dyskutujesz.
 – Po co... – Zaczęła cicho starając się zapamiętać jak najwięcej.
 – Bo musisz zostać aurorem. Charlus kazał mi to wszystko powiedzieć, żebyś się przygotowała. Ja mówię nawet więcej. – Spojrzał na nią poważnie. – Jesteś dodatkowo kobietą i mogą cię gorzej oceniać. Ćwicz wszystko co możesz wyćwiczyć. Sprawność fizyczna jest bardzo ważna i można na niej zarobić sporo punktów. Kradzieży, maskowania i tropienia możesz się nauczyć bez problemu z książek w bibliotece, bo sam z nich korzystałem. Tropienia najlepiej uczyć się na kotach w zamku, czy na innych zwierzątkach. Musisz nałapać jak najwięcej punktów na rzeczach, których możesz się wyuczyć. Testy psychologiczne wypadają słabo i jeżeli chcesz zostać aurorem, i nie być najgorszą, to musisz zwrócić na uwagę na rzeczy, których możesz się nauczyć. Jeżeli nie zdasz testów za pierwszym razem, można próbować dopiero za rok. Wniosek można zgłosić do końca czerwca. System jest tak sprawny, że pierwszego lipca dostajesz wiadomość, czy dostałaś się na testy i są też daty, które zazwyczaj przypadają na kolejne dni. Potem kurs zaczyna się od września. Cztery miesiące teorii, zaklęć, dopiero potem jakieś pierwsze zadania terenowe, następnie przez miesiąc praktyka, potem znów testy teoretyczne jak i praktyczne. Jeżeli przejdziesz przez to, to potem masz połączoną naukę z pracą w Biurze. Jakieś małe operacje w terenie, papierkowa robota. Jak przetrzymasz znów rok, to potem znów są testy. Potem kolejny rok, gdzie asystujesz jakiemuś aurorowi i dochodzą poważniejsze obowiązki. Po roku masz testy z trzech lat i jeśli je zdasz, to zostaniesz aurorem.
 – Czy to jest tak jak ze szkołą? Zajęcia od rana do popołudnia, czy inaczej to wygląda? – Zapytała patrząc z przerażeniem w jego oczy.
 – To nie jest jak ze szkołą. Nie ma regularnego planu. Jest miesięczny grafik, nie ma opuszczania zajęć, chyba, że śmierć i choroba, wtedy trzeba odrobić to po godzinach. To już poważna sprawa. Tak się sprawdza też dyspozycyjność. Często będziesz musiała iść na noc, a potem na rano na zajęcia. Niekiedy zamiast świąt musisz siedzieć w Biurze. Za to też punktują. – Oparł się wygodnie na krześle. – Masz jeszcze jakieś pytania?
 – Tak... Po szkole planuje zamieszkać sama. Czy są jakieś pomoce finansowe? – Zapytała, a on uśmiechnął się lekko.
 – Musiałabyś mieć dobrą opinię od dyrektora szkoły, opiekuna, praktycznie same wybitne i dobrze wypaść na kursach. Potem musiałabyś przez cały kurs trzymać poziom... Mało komu się udaje, w ciągu roku to jakieś cztery osoby na pięćdziesiąt. Ale tak, istnieją stypendia dla najlepszych. – Złożył jej dokumenty i odłożył do teczki. Potem podał jej plik broszur. – Przejrzyj je jeszcze. Coś długo nam zeszło. Mam nadzieję, że zobaczymy się w Biurze Aurorów, panno Parkes.
 – Panie Leven? – Katherina popatrzyła mu w oczy. – Ma pan nie mówić nikomu o moich pytaniach. Nie chcę się denerwować przed owutemami gorszymi relacjami z rodziną.
 – Nie mówili wam, że te rozmowy są poufne? – Uśmiechnął się do niej i kiwnął głową. – Jeszcze raz powodzenia i do zobaczenia.
 – Do zobaczenia. – Odwzajemniła uśmiech i wstała na miękkich nogach. Myślała, że kursy aurorskie będą prostszą sprawą.
*******
 – Co ci powiedział? – Zapytała Lily, kiedy Jane do niej dołączyła. Jedne z pierwszych, które skończyły swoje konsultacje.
 – Dali ulotki i powiedział, żebym szła do McGonagall, bo z magicznymi zwierzętami jest inaczej i raczej każdy wyjeżdża do Azji, czy Afryki, bo tam tego najwięcej. – Machnęła ręką Jane. – Czyli wszystko co wiedziałam już wcześniej. A ty?
 – A ja co? Kursy w Mungu lub za granicą. Polecają Francję i Rosję. Ale muszę mieć wybitne z zielarstwa i eliksirów. No i nienaganną opinię, i przez testy psychologiczne muszę przejść. – Skrzywiła się Evans. – Ale też... Strata czasu, przed sumami McGonagall mówiła mi to samo. O Dorcas...
 – Nie pytaj. To co na sumach. – Mruknęła ziewając przy tym. – Widać, że Katy nieźle jest maglowana.
 – Zazdrościsz? Twój typ jakby nie patrzeć. – Zaśmiała się Evans. – Jak chcesz to mogę cię przedstawić.
Dorcas spojrzała na przyjaciółkę spode łba. Wiedziała doskonale, że jest wolna ale przypominanie jej o tym zaraz po rozstaniu, nie dodawało otuchy. Wręcz przeciwnie. Meadows prawie zalewała się łzami na samo wspomnienie i teraz też tak było.
 – Merlinie, Dor przepraszam. – Lily głos stał się nieco piskliwy. – Miałam na myśli, to, że poznałyśmy go z Katy przed Sylwestrem... To współpracownik ojca Jamesa... Dorcas...
 – Nie, nic się nie dzieje. – Bąknęła brunetka próbując nie popuścić łez. – Wiecie... Ja już pójdę do Pokoju Wspólnego.
 – Czemu już poszła? – Zapytał James patrząc za Dorcas.
 – Szybko ci poszło. – Zauważyła Lily. – Jest w słabej kondycji. Nie dziwię się z resztą. Nic nie zapowiadało tego, że Syriusz okaże się łajdakiem.
 – Ej! – Ruda odwróciła się. Akurat za nią stał Black.
 – Taka prawda. – Wzruszyła ramionami coraz bardziej się złoszcząc. – Rozumiem, kłóciliście się, godziliście się. Aż tu nagle na boku zabawiałeś się z jakąś dziewczyną. Miałam nadzieję, że może to przez alkohol, ale jednak nie. Już mniej ją by bolało, gdybyś najpierw zerwał a potem się oglądał za innymi.
 – Oj... Lily przesadzasz. – Zbagatelizował James.
 – No nie wierzę... Uważasz, że Syriusz się zachował w porządku? – Oburzyła się Evans. Kiedy kiwnął głową ona prychnęła z niedowierzaniem. – Chodź Jane... Jess i Katy dołączą do nas w Pokoju Wspólnym.
*******
Długo rozmyślała nad tym co usłyszała. Wiedziała, że nieco odbiega od swoich przyjaciół. Oceny miała dobre, ale nie najlepsze. Nie miała dziedziny z której byłaby prymuską. Wiedziała, że nie musi pisać owutemów, ale paczka w której się znalazła miała wysoko zawieszoną poprzeczkę.
Bo co ona mogła zrobić? Wprawdzie jej tata pracował w Ministerstwie, a mama w szpitalu, ale na niskich stanowiskach. Wiedziała więc, że od życia nie musi wymagać cudów, ale jednak...
Co miała robić? Piła czekoladę. Jedną za drugą. Mdliło ją, ale przynajmniej ukajała powoli ból psychiczny. Skrzaty nie przejmowały się jej obecnością i to jej sprawiało radość. Słyszeć wkoło siebie szmer, rozmawiające istoty i jednocześnie być w tym tłumie sama.
Sama... Uśmiechnęła się smutno.
Uczyła się jak głupia tylko po to, żeby z Nim przebywać, żeby z nią rozmawiał, żeby czuć Jego obecność.
Ale był niedostępny dla niej.
Był blisko, ale nie potrafiła go dosięgnąć.
Skrywał w sobie tajemnicę, której nie potrafiła odgadnąć. Bywały dni, kiedy była bardzo blisko, ale potem wyjeżdżał do schorowanej matki i znów otaczał się murem.
Westchnęła ciężko. Bardzo chciała wiedzieć co się dzieje z Lupinem i jego rodziną. Zawsze wracał z zadrapaniami i drobnymi sińcami. Ale nikt nie chciał jej powiedzieć, co się dzieje.
Przynajmniej wszyscy zgodnie zaprzeczali, co do jej podejrzeń o znęcaniu się nad Remusem.
Wstała z krzesła i wyszła na korytarz.
Nie miała z kim podzielić się swoimi obawami. Nikt nie był z nią szczery, stali za sobą murem od kilku lat, a ona? Często czuła się jak przybłęda.
Rozmawiali o czymś zawzięcie, a kiedy się pojawiała, to przestawali na moment rozmawiać i na siłę wymyślali inny temat. Ale nie była jedyna.
Z Williamem też tak było. Może nie w takim stopniu, ale jednak. Mieli swoje tajemnice do których nie dopuszczali nikogo. I zaczynało ją to boleć.
Mogła na nich liczyć, to fakt. Oni na nią też. Ale o ile ona przed nimi się otworzyła, to oni przed nią w ogóle.
Zastanawiała się pół dnia nad tym co dalej z sobą robić i nic nie wymyśliła. Miała nadzieję, że nie poniesie żadnych konsekwencji tego, że nie włączyła się w pomoc przy przygotowaniach do przyjęcia gości z innych szkół.
A może spotka kogoś kto też na nią zwróci uwagę? Może w trzy miesiące uda się jej osiągnąć więcej niż przez pół roku?
Weszła do Pokoju Wspólnego i od razu jej wzrok napotkał Jego wzrok. Odruchowo już patrzyła na kanapę przy kominku, gdzie zazwyczaj cała ich grupka siedziała. A teraz był on sam. Uśmiechnęła się do Kartney'a i usiadła obok niego.
 – Co tam? – Zagaiła niby od niechcenia.
 – Nic... Prawdopodobnie muszę wyjechać i nie wiem jak na to zareagują Parkesowie i wiesz... Znajomi. – Mruknął krzywiąc się lekko.
 – A twoja... koleżanka? – Dopytała a on spojrzał na nią jakby nie wiedział o czym mówi. – Krukonka, tak?
 – Tak... – Uśmiechnął się lekko. – Krukonki obawiam się najbardziej. Gdzie się podziewałaś przez pół dnia?
 – Myślałam, że nikt nie zauważy. – Mruknęła i powróciła do rozmyślań.
 – Wiem o czym myślisz... – Posępniał, ale nie przestawał się w nią wpatrywać. – Jedyne pocieszenie jest takie, że dłużej z nimi przebywasz. Ale fakt. Jesteśmy nadal obcy dla nich. Ciężko się wkupić w taką paczkę... Tym bardziej, że trzymają się ze sobą od początku. Można jedynie liczyć na małą uwagę z ich strony, ale prawda jest taka, że widzą tylko siebie wzajemnie, widzą swoje problemy... Nas nie dostrzegają, albo dostrzegają jak już nie są pochłonięci sobą.
 – Myślałam, że wariuję. – Zaśmiała się słabo. – Wiesz... Dawniej trzymałam się z Ann... Lubiła rządzić, była pępkiem świata, ale ona o tym wiedziała, a mi nie przeszkadzało, że wszystko kręci sie wokół niej. A tutaj... Dziewczyny są fantastyczne, ale ja jestem dosłownie piątym kołem u wozu. Dorcas i Lily skoczyłyby za sobą w ogień... Katherina zawsze chodzi swoją drogą, ale jednocześnie jest zawsze z nimi... Jane... Z nią mi się najlepiej układa. Jest prawie taka jak Katy. Cichsza wersja, spokojniejsza i mniej emocjonalna. A ja... Ja do nich nie pasuję. Oni mają swoje tajemnice, niby nazywają mnie już przyjaciółką, ale tak naprawdę niczym się nie różnię od innych dziewczyn. Tylko to, że z nimi mieszkam i przebywam. Nic więcej. Żadnej więzi, zwierzania się, niczego. Same babskie ploty i ewentualne sprzeczki międzyzwiązkowe. – Jessica mówiła spokojnie wszystkie swoje przemyślenia. – Lily i Dorcas zwierzają się Jane i Katy po tych ich słynnych romantycznych randkach w świetle księżyca...
 – Jakich randkach? – Zapytał William.
 – Och... Jak jest pełnia, to chodzą sobie na spacery. – Uśmiechnęła się lekko. – Potem siedzą i o tym paplają, a jak ja się zjawiam to nagle cisza i zmiana tematu.
 – A faktycznie... Wtedy co Remus do matki jeździ. – Zauważył Kartney i spojrzał zdziwiony na Jessicę. Dlaczego on na to wcześniej nie wpadł?
 – Coś się stało? – Zapytała Jessica a on pokręcił głową.
 – Nie nic... Wracając do Remusa... – Zaczął a ona przerwała.
 – Nie chcę o nim rozmawiać. – Teraz ona stała się smutniejsza i zauważył łzy w jej oczach. – Nie powinnam z tobą o tym rozmawiać. Ale wiem, co by powiedziały dziewczyny. Przynajmniej ci się wygadam. Jesteśmy przybłędami.
 – W sumie. – William parsknął śmiechem. – Remus jest zamknięty w sobie.
 – Czasami mam z nim świetny kontakt... Ale jak tylko ma jechać do domu to otacza się murem i wraca przemęczony. Myślałam, że może go rodzice biją czy coś, bo zawsze jest obdrapany, ale Katy mówi, że w domu mają paskudnego kota, którego przecież muszą karmić... Coś tam wspominała, że jak byli razem to niestety miała z tym kotem styczność.
 – Kot mówisz? – Zaczerwienił się lekko na wzmiankę o związku Remusa i Katheriny. Za każdym razem jak ktoś o tym wspominał czuł zazdrość.
 – Tak... Katy mówiła, że chciała go nawet zabić, ale matka Remusa zabroniła. – Zaśmiała się Jessica. Will spojrzał na nią i zastanawiał się, czy ona na prawdę się nie domyśla. Widział od dawna, że Cay jest zauroczona Lupinem i musiała nie dostrzegać pewnych rzeczy.
 – Coś cię jeszcze trapi? – Zapytał uśmiechając się lekko, a twarz Jess spoważniała.
 – Szczerze? – Zapytała, a on kiwnął głową. – Nie chcę pisać owutemów. Nie mam aspiracji zostać kimś wielkim, ratować ludzi. Dzięki sumom mogę znaleźć pracę. Ale jestem w paczce, gdzie wszyscy piszą owutemy. To dołuje. Poza tym pracowałam już u Madame Malkin i bardzo mi się tam podobało. Lubię szyć i nawet mam swoje projekty.
 – Możesz napisać przecież egzaminy... Nie musisz potem podejmować kursów. – Zauważył a ona pokręciła głową.
 – Jeżeli mam być szczera to wolałabym budować swoje portfolio niż zakuwać na egzaminy, których mogę nie zdać. Wtedy bym po szkole od razu wystartowała, a takto będę musiała się stresować dodatkowo. – Stwierdziła blondynka i westchnęła cicho. – Ale boję się, że będę potępiona. Wy wiecie, że chcecie iść na kursy.
 – A ty wiesz co chcesz robić w życiu. Jeżeli owutemy nie są ci do tego potrzebne, to zrezygnuj i pracuj nad portfolio. Tylko do kwietnia musisz się zdecydować. Jeszcze masz czas na rezygnację, a myślę, że jeżeli naprawdę cię lubią to zrozumieją to, że po prostu jesteś inna. – Spojrzała na niego z rosnącym uśmiechem. Rozmowa jej zdecydowanie pomogła. Jednak co wypowiedziane na głos stawało się prostsze. Patrzyli na siebie przez chwilę i Jess poczuła się trochę niezręcznie. Nigdy ze sobą tak długo nie rozmawiali. Właściwie to nie wie o nim za dużo, a jednak. Ktoś zauważył, że coś jest nie tak... Ktoś zauważył jej brak.

10 komentarzy:

  1. Cześć! :) Przeczytałam wszystkie rozdziały w dwa dni i z przyjemnością mogę stwierdzić, że piszesz świetnie. Od pierwszego rozdziału twój styl pisania zmienił się na lepsze, piszesz dojrzalej. Cieszę się, że nie zaczęłam czytać rok temu, bo wtedy musiałabym czekać :D Rozdział podoba mi się, lekko się czyta, ogólnie cud, miód i malina :)
    xoxo, ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :)
      Bardzo cieszę się, że podoba Ci się opowiadanie i dziękuję za miły komentarz.
      Cieszę się również z tego, że widać jakieś postępy w mojej pisaninie :)
      Zapewne rok temu byś się zniechęciła do czytania, po tej mojej długiej przerwie, ale teraz powoli to naprawiam. :)
      Pozdrawiam serdecznie! :*

      Usuń
  2. Hej@ :*
    Dzisiaj też bardzo skromnie. Dopiero jutro będę mogła zwolnić obroty, a póki co nie gaszę swojego silniczka. Zaciągnęłam ręczny, żeby zjeść kolację i dla relaksu przeczytać rozdział, ale zaraz trzeba ruszać dalej, w siną dal, wgłąb podręcznikolandii :)
    Nawet nie wiesz, jak mi się ten rozdział spodobał. Wiem, że to było dawno, bo 2015, ale chciałabym powiedzieć, że poczułam, jak wskoczyłaś o dwa stopnie wyżej, jeśli chodzi o styl pisania, opisy, akcje itp. Jestem pod wrażeniem :) Fajnie, że mogę sobie tak prześledzić Twój artystyczny rozwój w dłuższym czasie, to naprawdę wiele pokazuje :)
    Cierpię za Dorcas i Syriusza, nawet nie wiem, komu mam bardziej współczuć, a jak sobie pomyślę, że to samo ma wydarzyć z Jamesem i Lily to już w ogóle boli mnie serce.
    Jestem ciekawa, czy po tym wszystkim, czego Katherina dowiedziała się o byciu Aurorem, dalej będzie chciała w to brnąć. Mam nadzieję, że tak. To silna dziewczyna i ja w nią wierzę.
    O, widzę, że William powoli zaczyna kojarzyć pełnię i Remusa, może jeszcze nie do końca, ale jednak coraz bliżej. Ciekawe, czy sprawa wyda się sama czy też on z Jess się dowiedzą na własną rękę.
    Swoją drogą Jess to silna dziewczyna :) Nigdy bym nie sądziła, że może aż tak czuć się wyodrębniona. Marzę, aby to się zmieniło, bo lubię ją :)
    Póki co, lecę zakuwać. Jutro po zajęciach mam zamiar odespać ten tydzień, podładować baterie i trzymaj kciuki, by udało mi się dobrnąć do końca tygodnia do 25 rozdziału :D
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uszanowanko!
      Podziwiam Cię za samokontrolę :) Ja, gdybym miała zapierdziel i dorwała jakiegoś bloga, to byłoby po robocie :P
      Ojej... Dziękuję Ci bardzo <3 Cieszę się, że widać jakiś postęp, chociaż tu się znów przyznam, że rozdział poprawiany był w lutym i na sto procent nie był pisany od początku, ale jak zauważyłam błędy stylistyczne, to je poprawiałam :D
      Katherina ma świetne zadatki na aurora, no i jak się uprze, to potrafi zdziałać cuda :D A jak to dalej będzie z jej karierą, to będą wzmianki o kursie ;)
      Jess w II części opowiadania wiedzie prym, więc myślę, że zaspokoję Twoją ciekawość, co do niej. Chociaż, chyba Twoja ciekawość będzie jeszcze większa :P
      Co do reszty, to w sumie powoli w przyszłych rozdziałach będzie się wyjaśniało :)

      Życzę powodzenia i masz rację, zrób co masz zrobić i idź spać!
      Trzymam mocno kciuki, żebyś dobrnęła do 25 rozdziału (może nawet i więcej? :P)
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Samokontroli nauczyłam się stosunkowo niedawno, ale myślę, że tu nie o samą robotę chodzi, co o zmęczenie :D Inaczej to pewnie też byłoby po robocie :D
      Za powodzenia nie dziękuję, co by nie zapeszyć :) Hola, hola! Wyjściowym marzeniem było 20, hahahah :D Chociaż nie ukrywam, byłoby cudnie do świąt być na bieżąco :D

      Usuń
    3. Myślę, że tak do Nowego Roku się uwiniesz :P W II części opowiadania są rozdziały, które mają coś koło 15-20 stron, więc zacznie się trochę pod górkę :/ Ale dasz radę! :D

      Usuń
    4. Jeśli wciąż będą tak dobre, czytanie ich będzie czystą przyjemnością <3

      Usuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic