31.01.2016

*18*

[muzyka]
Lily stała na dziedzińcu wraz z pozostałymi uczniami. Padał śnieg i wiał silny wiatr, ale lada chwila mieli pojawić się uczniowie z innych szkół magicznych i musieli ich należycie przywitać. Dlatego stali tak, marzli i wypatrywali na niebie jakiegoś znaku przybycia. Ubrała się dość ciepło, ale i tak czuła, że jak wieje jej po kostkach i po karku. Miała nadzieję, że nie będą musieli długo czekać. Brakowało jej jakiegoś źródła ciepła. Niby stali w tłumie, ale jednak... Wiało. I to bardzo.

James ją zostawił i poszedł z Syriuszem gdzieś indziej. W ciągu ostatnich dwóch dni ciągle gdzieś z nim znikał, ale rozumiała to. Na chwilę ich paczka się rozpadła... Syriusz unikał Dorcas, tak samo jak ona unikała jego... Chociaż Meadows unikała wszystkich. Nie dziwiła się przyjaciółce. Sama byłaby zdenerwowana, gdyby tak się na nią patrzono, ale sama inaczej nie potrafiła spojrzeć na brunetkę. Była kupką nieszczęść. Nieświadomie powróciła znów do ciemnych kolorów, nie wysypiała się i często chodziła głodna. Unikała tłumów i zdziwiła się, kiedy Dorcas rano wstała i oznajmiła, że też będzie witać gości. Mówiła, że może kogoś spotka znajomego... Problem był taki, że uczniowie Beauxbatons poznali ją jako Elizabeth, nie jako Dorcas, ale nie przypominała jej tego.
Słyszała ciche westchnięcia i przekleństwa Katheriny, która nie pomyślała o tym żeby założyć czapkę. Próbowała naciągać szalik na uszy, ale widocznie to jej nie pomagało, bo coraz częściej pociągała nosem. Jane i Jess wykazały się większym rozumem i ubrały się ciepło. Dorcas niestety miała tego rozumu w tamtym momencie nieco mniej. Miała tylko założone rękawiczki i ciepłą kurtkę. Nie owinęła się szalikiem, nawet nie chciało jej się założyć kaptura na głowę.
 – Dor... Załóż kaptur. – Poprosiła Evans, a brunetka tylko wzruszyła ramionami. Ostatnio cały czas wzruszała ramionami. Zamykała się w sobie i nawet ona, najbliższa przyjaciółka nie mogła jej pomóc. Usłyszała pełne podekscytowania okrzyki i zobaczyła jak niektórzy wskazują na niebo. Pierwsze co zobaczyła, to kilkanaście abraksanów. Potem zauważyła, że ciągną one białe, piękne powozy. Domyśliła się, że to uczniowie Beauxbatons. Zaraz za nimi pojawiły się hipogryfy, które ciągnęły jasno –brązowe powozy – Magicstadt. Utwierdziła się w przekonaniu, że jednak pierwsze stworzenia muszą należeć do francuskiej strony – oni zawsze byli kojarzeni z elegancją.
 – No wreszcie. – Jęknęła Katherina chuchając sobie w rękawiczki.
 – Masz. – Lily spojrzała na nią i zaśmiała się widząc, jak William krzywo założył jej swoją czapkę. Strasznie opięła jej głowę i gąszcz włosów wychodzących spod czapki sprawiał, że wyglądała komicznie. Dostrzegła jak blondynka uśmiecha się do niego z wdzięcznością. Swoją drogą, kiedy zaczęła być dla niego miła?
 – Gotowy na spotkanie przyjaciół? – Zapytała go Katy, a on odpowiedział jej szerokim uśmiechem. Padający śnieg szybko sprawił, że jego włosy zrobiły się wilgotne. Evans nie wiadomo czemu obserwowała ich z lekkim uśmiechem na twarzy. Trochę się zdziwiła jak Katy zdjęła rękawiczkę i drżącym palcem odgarnęła kosmyk jego włosów z czoła.
 – Tak jest lepiej. – Znów posłała mu uroczy uśmiech. Ruda pokręciła głową i wróciła do obserwacji dziedzińca. Zdziwiła się nieco, widząc, że już wylądowali. Hagrid zajmował się zwierzętami razem z profesorem od opieki nad magicznymi stworzeniami i woźnym Filchem. Dyrektor podszedł do pierwszego powozu i powitał serdeczne wysiadającą dyrektorkę Beauxbatons. Następnie razem podeszli do dyrektora Magicstadt. Uczniowie zaczęli wysiadać z powozów. Lily oceniła na oko, że przybyło około stu uczniów i kilku nauczycieli.
 – Widzisz kogoś znajomego już? – Zapytała Dorcas, a brunetka kiwnęła głową. Zaczęła przeciskać się przez tłum i wypadła przed pierwszy rząd na dziedziniec. Nikt nie zwrócił na nią uwagę. Prefekci naczelni witali uczniów i nauczycieli innych szkół. Lily patrzyła jak Dorcas powoli podchodzi do uczniów szkoły francuskiej i coś mówi do eleganckiej starszej kobiety. Po chwili obie ścisnęły się serdecznie i długo trwały w objęciu. Zaczęły o czymś rozmawiać i widziała jak kobieta uśmiecha sie do niej serdecznie i gładzi ją po ramieniu. Po chwili dołączyła do nich dyrektorka Beauxbatons i również powitała Dorcas bardzo radośnie. Po krótkiej rozmowie Dorcas z delikatnym uśmiechem wróciła do Rudej.
 – Kto to? – zapytała Evans, a Meadows uśmiechnęła się szerzej
 – Moja babcia, nie pamiętasz jej? – Rzeczywiście, Lily nie poznała z początku Stephanie Pronton. – Dziwne uczucie, ale stęskniłam się za nią trochę.
 – Czy ona wie, o... – Zaczęła pytanie Evans, ale przyjaciółka pokręciła szybko głową.
 – Nie wie... Rozmawiałam o tym z Nią, ale na razie nie jest gotowa na spotkanie z babcią. Niech tak zostanie na jakiś czas. Mało osób wie i lepiej, żeby nikt nie mówił o tym. – Powiedziała prawie na jednym wydechu. – Chyba też była zadowolona ze spotkania ze mną.
 – Wyglądało to całkiem miło jak się patrzyło z boku. – Potwierdziła Evans, a Dorcas się uśmiechnęła.
 – Kto by pomyślał, co? Chcę was jej przedstawić. Rok temu nie chciała żebym się z wami kontaktowała, ale myślę, że was polubi. Lubi kobiety sukcesu, mądre i mające jakiś cel w życiu. – Zaśmiała się cicho. – Będzie zadowolona na pewno... Szczególnie jak usłyszy o moich planach.
 – Co masz na myśli? – Ruda spojrzała na Dorcas, a ta uśmiechała się tajemniczo.
 – Nie mówmy o tym... Chodź. Oficjalne powitanie przy obiedzie. – Pociągnęła Rudą za rękaw kurtki i powoli kierowały się do zamku, a następnie do Wielkiej Sali. Zgubiły na chwilę gdzieś dziewczyny i Williama, ale odnaleźli się przy stole Gryffindoru. Teraz w Wielkiej Sali dostawiono jeszcze jeden stół dla gości, którzy już siedzieli i czekali, aż uczniowie Hogwartu zajmą swoje miejsca. Gdy wszyscy już siedzieli głos zabrał Albus Dumbledore.
 – Wraz z gronem pedagogicznym, pracownikami i uczniami Hogwartu pragniemy serdecznie powitać uczniów szkoły Beauxbatons i Magicstadt. Jesteśmy szczęśliwi z waszego przyjazdu i mamy nadzieję, że nauczymy się od siebie wielu rzeczy, a nasza przyjaźń się zacieśni. Kwatery dla naszych gości są rozmieszczone na drugim i trzecim piętrze. Po obiedzie nasi prefekci zaprowadzą was we wskazane miejsce. Uczniowie Beauxbatons zostaną odprowadzeni przez prefektów Slytherinu i Huffelpuffu, a Magicstadt odprowadzą prefekci Gryffindoru i Ravenclawu. Wtedy też opowiedzą wam o godzinach posiłku, ciszy nocnej i o kilku ważnych drobiazgach. Plany waszych zajęć przedstawią wam wasi pedagodzy. – Albus uśmiechnął się serdecznie. – W czasie waszego pobytu będziecie uczyć się z naszymi uczniami. Pod koniec waszego przyjazdu odbędzie się mała rywalizacja ze wszystkich przedmiotów, które tu nauczamy. To będzie dla nas taki mały konkurs sprawdzający waszą wiedzę i umiejętności. Z każdego przedmiotu dwójka najlepszych uczniów powyżej V roku – w przypadku Hogwartu – będzie mogła brać udział w rywalizacji. Dwójkę najlepszych wybiorą w Hogwarcie nasi pedagodzy, a w sobotni wieczór ogłoszą wam to wasi opiekunowie. Oczywiście można nie brać udziału, wtedy miejsce oddawane jest kolejnej osobie. Przewidujemy też z gronem pedagogicznym oraz Dyrektorami pozostałych szkół, że w marcu odbędzie się bal. Dlatego proponuję, żebyście powoli myśleli o kreacjach. Chyba już wszystko co ważne, zostało przekazane. Tymczasem, życzę smacznego!
Uczniowie zaczęli nakładać sobie jedzenie. Lily zauważyła, że kilka potraw na stole było nowych i zdecydowanie były one przygotowane z myślą o gościach, bo wiele dań było lekkich, specjalnie dla uczniów Beauxbatons. Dziwnie było jej po tylu latach siedzieć z dala od Huncwotów. Nawet kiedy jej stosunki z Jamesem były gorsze, to zawsze siedzieli razem, a teraz siedziały nieco dalej. Wszystko ze względu na Dorcas i Syriusza, którzy unikali siebie wzajemnie. Zdawała sobie sprawę z tego, że Katherina wolałaby siedzieć z chłopakami. Ostatnimi dniami miała bardzo dobry humor i żartowała sobie prawie non stop. Ona sama chciałaby siedzieć jak najbliżej Jamesa, ale on był solidarny z Syriuszem. Przestała już na niego fukać, za to, że bierze stronę Syriusza i nie uważa go za winnego rozpadowi związku, ba... nawet nie uważa, że Black postąpił źle... Cóż... Mogła jedynie się modlić o to, żeby James stał się ciut rozważniejszy.
Po obiedzie poczłapała z Dorcas do Pokoju Wspólnego. Jessica gdzieś zginęła po drodze, Jane poszła do biblioteki, a Katherina miała iść na drugie lekcje z Paulem, ale czekała aż William skończy jeść.
W Pokoju Wspólnym zaczęły pisać prace domowe, bez żadnych zbędnych rozmów. Po prostu wymieniały się co chwilę książkami i pisały. Ale po godzinie Dorcas zamknęła wszystkie książki.
 – Umówiłam się z babcią. Przyjdzie tu za kilka minut. Chciałabym z nią porozmawiać u nas w dormitorium. Mogłabym liczyć na to, że będziemy tam same? – Zapytała ją Meadows, a Lily kiwnęła głową.
 – Dobrze. Pouczę się eliksirów, bo czuję, że będę reprezentantką Gryffindoru. Poza tym... Przyda mi się to do owutemów. – Ruda uśmiechnęła się do niej i kontynuowała pisanie eseju. Brunetka po kilku minutach wyszła na korytarz i szybko wróciła ze Stephanie. Evans spojrzała na nie i uśmiechnęła się delikatnie widząc, że idą w jej stronę. Wstała i odłożyła książkę.
 – Dobry wieczór. – Uśmiechnęła się promiennie i uścisnęła wyciągniętą w jej kierunku dłoń Pani Pronton.
 – Babciu to jest Lily, jest jedną z moich przyjaciółek i moją współlokatorką. – Przedstawiła ją Dorcas. – Lily to moja babcia.
 – Witam cię dziecko. – Evans nieco zbiło z tropu. Dorcas nie miała zbyt dobrego zdania o babci, a wśród wymienianych cech nie było uprzejmości. – Czego się uczysz?
 – Eliksirów. – Odpowiedziała szybko, ale jeszcze szybciej się poprawiła. – Dokładniej to właściwości roślin korzennych. Niektóre z nich wykazują się innymi właściwościami w zależności od fazy księżyca, to dość... ciekawe.
 – Lily jest najlepszą uczennicą, a eliksiry to jej konik. – Dorcas uśmiechnęła się do niej z zadowoleniem.
 – Myślałam, że to ty jesteś najlepsza. – Stephanie spojrzała na wnuczkę nieco karcąco.
 – Dorcas jest najlepsza z zaklęć. Niestety eliksiry nie idą jej wybitnie więc tu ją nieco wyprzedzam. – Pani Pronton zaśmiała się z uwagi Rudej.
 – Ma to we krwi. Jej matka była okropna z eliksirów, ale zaklęcia były jej najmocniejszą stroną. – Uśmiechnęła się smutno na wspomnienie córki.
 – My już pójdziemy do dormitorium, babciu. Jeszcze potem zobaczymy się z Lily i resztą moich przyjaciółek. Udanej nauki Lily. – Dorcas pociągnęła za rękę Stephanie w stronę dormitorium. Jak tylko zniknęły na schodach do Pokoju Wspólnego wszedł James, Remus i Syriusz.
 – Lily! – James oklapł na kanapę obok niej i wyrwał książkę z jej ręki. – Co czytasz?
 – Właściwości roślin korzennych. – Odebrała mu książkę, ale nie wróciła do czytania.
 – Sama siedzisz? Gdzie masz koleżanki? – Zapytał a ona westchnęła.
 – Katherina u Parkersona, Jess przepadła, Jane w bibliotece a Dorcas siedzi z babcią u nas w dormitorium. – Otworzyła książkę i wróciła do czytania.
 – Jej babcia TU jest? – Zapytał Syriusz a ona spojrzała na niego krzywo.
 – A co cię to obchodzi? – I znów wróciła do czytania. Przestała się do niego już dawno odzywać. Wystarczyło, że Katherina nie miała problemów i oporów w rozmawianiu z nim, a ona nie chciała. Zawiódł ją i to bardzo.
 – Nic... Po prostu nasze rodziny niezbyt się lubiły, no i cóż... Ona podtrzymuje tradycję, a teraz to ma podstawy... Ech, nieważne. – Mówił do Lily ale i tak go nie słuchała. Black spojrzał na Jamesa szukając jakiegoś ratunku, ale on tylko pokręcił głową.
 – Dobra Lily... Idziemy do siebie,  musimy omówić kilka... – Zaczął James, a ona mu przerwała.
 – Tak jasne. – Kiwnęła głową nie odrywając wzroku od książki. Nie czytała jej, utknęła na jednym słowie i nie mogła ruszyć dalej. Jak wyszli zdołała się skupić i dalej czytać książkę. Chociaż było ciężko, bo coraz więcej osób wracało do Pokoju Wspólnego i zrobiło się ciut głośniej.
*******
 – William? – Katherina stała niepewnie za siedzącym Kartney'em. Kolacja wprawdzie się nie skończyła jeszcze, ale miała dziesięć minut do spotkania z Parkersonem. Blondyn odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko.
 – Co jest? – Dziwnie się czuła. Jego koledzy wlepiali w nią spojrzenia i zrobiło się dziwnie cicho.
 – Za dziesięć minut drugie spotkanie u Paula... – Zaczęła cicho, a on przesunął się, żeby usiadła.
 – Zaraz skończę. Swoją drogą poznaj moich kolegów, to Thomas i Larry, a to Katherina. – Podała im rękę przez stół.
 – Cześć. – Uśmiechnęła się do nich miło.
 – Hej, już wiem czemu William tak chętnie do Hogwartu wybył. – Larry uśmiechnął się do niej szelmowsko. Miał czarne, krótko ścięte włosy i piwne oczy. Jasna cera sprawiała, że wyglądał jakby miał anemię. Z kolei Thomas był mulatem. Ciemnobrązowe włosy były poskręcane jak drobne sprężynki, a czarne oczy zdawały się być przenikliwe. Po krótkiej analizie Katherina i tak stwierdziła, że z tej trójki to Will jest tym najprzystojniejszym.
 – Nie widziałeś moich koleżanek. – Katherina zaśmiała się pogodnie.
 – Widziałem... Dlatego doszedłem do wniosku, że ty byłaś czynnikiem przeważającym. –Zaczerwieniła się lekko nie wiedząc co powiedzieć.
 – Czaruś z ciebie. – Mruknęła jedynie i spojrzała na Williama. – Idziemy? Mamy pięć minut, a nie lubię się spóźniać.
 – A gdzie idziecie? – Zapytał Thomas. Miał niesamowicie przyjemną barwę głosu.
 – Muszę się szkolić trochę z pojedynku i jeden z pracowników Ministerstwa, który ogólnie uczy nas pojedynku zgodził się uczyć mnie dodatkowo. Długa historia. – Machnęła ręką chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie było jej dane.
 – William! – Usłyszała za sobą dziewczęcy, radosny głos. Czuła jak ciało Williama spina się, a chłopaki już się nie uśmiechali. Kartney odwrócił się i spojrzał na dziewczynę.
 – Olivia, witaj. – Nie wydawał się być tak szczęśliwy jak dziewczyna przed nim. Katherina odwróciła się również. Słyszała już to imię. Spojrzała na szatynkę. Była szczupła może nieco wyższa od niej, proste długie włosy i piwne oczy. Wydawało jej się, że widziała już podobną osobę, ale nie mogła sobie przypomnieć.
 – Miło cię widzieć wśród starych znajomych. – Uśmiechnęła się w stronę chłopaków nieszczerze.
 – Och... Katherina, to Olivia. – Przypomniał sobie o dobrych manierach. – Olivio, to Katherina.
 – Hej. – Parkes uśmiechnęła się nieco złośliwie. Nie wyciągnęła ręki do niej. Pewnie i tak by nie uścisnęła jej. Niemka zmierzyła ją szybko wzrokiem i znów patrzyła na Williama.
 – Miło. – Uśmiechnęła się chyba najładniej jak potrafiła. – Oprowadziłbyś mnie po zamku? Porozmawiamy o starych, dobrych czasach.
 – Przykro mi, ale akurat już mam plany na wieczór i zdaje mi się, że już jestem spóźniony. – Dopił dyniowy sok. – Ile już jesteśmy spóźnieni?
 – Dwie minuty, dziesięć minut na dojście, problemy na schodach... Piętnaście minut. Nienawidzę się spóźniać. – Parkes wstała ze swojego miejsca. Tak jak myślał szatynka była od niej niewiele wyższa. – Miło was było poznać chłopaki. Jutro pewnie będę wam towarzyszyć cały dzień. Muszę was poznać.
 – I my ciebie Katy. – Uśmiechnęła się do nich gdy usłyszała Katy. William musiał im coś mówić o niej.
 – Chodźmy. – Pociągnęła lekko Kartney'a za dłoń. – Cześć!
*******
Lily zapukała do dormitorium Huncwotów. Otworzyła drzwi i weszła za drzwi. Siedział tylko Remus.
 – Jest James? – Zapytała, a Lupin pokręcił głową.
 – Poszedł gdzieś z...
 – Z Syriuszem. – Dokończyła za niego i uśmiechnęła się smutno. Swoją drogą, dlaczego ich nie zauważyła? Chyba że... Tak. Peleryna. Byli umówieni z Jamesem na wieczór, ale widocznie zmienił plany.
 – No nic... Dobranoc. – Wyszła zostawiając Remusa samego. Siebie samą też. Poszła do dormitorium. Dorcas krótko rozmawiała z babcią, ale zaraz po jej wyjściu wykąpała się i zaszyła za kotarami swojego łóżka. Jej nie pozostało nic innego jak zrobić tak samo. Jane miała patrol, Jessica gdzieś przepadła, a Katherina nadal była u Parkersona.
Zaczynała powoli czuć się samotna. Fakt... prawie trzy dni to dopiero trwało, ale Syriusz wcale nie był przejęty rozpadem związku, tylko James chyba tak tłumaczył nagłe zaciśnięcie więzi z przyjacielem. Sama chciała jakoś wesprzeć Dorcas, ale ta udawała, że wszystko jest dobrze. Gdyby było zachowywałaby się normalnie, a nie jak odludek.
Weszła do wanny i napuściła sobie dużo wody. Myślała przez chwilę o Dorcas, ale zaczęła się martwić. James widocznie nie tęsknił za jej towarzystwem. Na zajęciach znów siedział z Syriuszem, potem cały czas z Syriuszem, a ona w jego hierarchii była gdzieś na końcu, za przyjaciółmi, za nauką, za quidditchem. A było im tak dobrze... Nic nie trwa wiecznie Lily Evans.
Pokręciła głową kiedy wycierała swoje ciało do sucha. Nawet nie było dwudziestej drugiej a ona szła już spać. Kto by pomyślał. W Hogwarcie pewnie jest niejedna impreza, niejedna grupka znajomych zaczyna prywatki w dormitoriach, niejedna para ma randkę, a ona? Ma przyjaciół, ma chłopaka a idzie spać, bo nie ma co ze sobą zrobić. Położyła się i zasłoniła kotary i westchnęła ciężko. Coś ze mną nie tak.
*******
Stali w Pokoju Wspólnym i czekali aż McGonagall wreszcie dojdzie do ich rocznika w wyczytywaniu nazwisk. Dziewczyny stały tuż przy wejściu do dormitorium, a chłopaki gdzieś koło kominka.
 – Pośpieszyłaby się. – Mruknęła niecierpliwa Jess. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że niektórzy wybierają takie przedmioty jak astronomię czy numerologię na szóstym roku... Albo runy! Gdzie tu rywalizacja w runach?
 – ...To była ostatnia osoba z szóstego roku. Przypominam o tym, żeby wymienione osoby poczekały chwilę, ponieważ zaraz objaśnię, co i jak. – Profesorka wyjęła kolejny pergamin z kieszeni. – Teraz wyczytuję nazwiska z siódmego roku oraz przedmiot. Harris Andy i Cay Jessica – starożytne runy, King Steve i Evans Lily – eliksiry, Meadows Dorcas i Thompson Clair zaklęcia, Black Syriusz i Parkes Katherina – obrona przed czarną magią, Wood Helen i Turner Barbara – wróżbiarstwo, Potter James i Kartney William – transmutacja, Lewis John i Elliot Jane – opieka nad magicznymi stworzeniami, Peter Pettegrew i Winsborn Ann – mugoloznastwo, Young Terry i Roberts Robert – historia magii, Butler Kurt i Lupin Remus – zielarstwo. Astronomii oraz numerologii na siódmym roku nikt nie kontynuuje, więc nie ma żadnego reprezentanta. Czy wymienione osoby wnoszą jakiś sprzeciw? – Spojrzała po grupce pozostałych osób. – Jak nie, to proszę do mnie na chwilę.
Niewyczytani uczniowie rozeszli się do dormitoriów, bądź wyszli z Pokoju Wspólnego. Pozostali zbliżyli się do opiekunki Gryffindoru.
 – Obowiązuje was materiał z dotychczasowej nauki, więc będzie to doskonała powtórka dla piątego i siódmego rocznika przed sumami i owutemami. W poniedziałek o szesnastej macie spotkanie z nauczycielami tych przedmiotów w salach, gdzie odbywają się te zajęcia. Tam dostaniecie dokładniejsze wytyczne, czego się uczyć i jak to wszystko będzie rozgrywane. Czy są jakieś pytania? – Zapytała McGonagall a Lily podniosła rękę. – Tak panno Evans?
 – Z każdego roku dany przedmiot ma ośmiu reprezentantów, czy odbędzie się eliminacja na etapie szkolnym? – Zapytała głośno, a McGonagall czekała z odpowiedzią aż się uciszą. Nie czekała długo.
 – Tak, odbędzie się etap szkolny, gdzie trójka osób z każdego przedmiotu dostanie się do rozgrywek międzyszkolnych. Etap szkolny odbędzie się 20 lutego, a etap międzyszkolny, czyli finał 27 marca. – Wytłumaczyła krótko ale treściwie.
 – A co z rozgrywkami quidditcha? – Zapytał James.
 – Nasi goście nie biorą udziału w rozgrywkach, więc quidditch zostaje po staremu Panie Potter. Mam nadzieję, że wywiąże się Pan z roli kapitana jak najlepiej i doprowadzi do zwycięstwa Gryffindoru jednocześnie... Liczę na Pana wysokie miejsce w rozgrywkach z transmutacji. – Uśmiechnęła się lekko. – Są jeszcze jakieś pytania? Więc życzę miłego dnia!
McGonagall opuściła Pokój Wspólny i wybuchł gwar. Lily złapała pod ramię Jane i Jess, a Katherinie i Dorcas wskazała na dormitorium. Przecisnęły się przez tłum i powoli wchodziły do swojej sypialni.
 – Nie wierzę... Runy. – Jęknęła Jessica. – Ledwo umiem je kreślić. – Wy chociaż naprawdę jesteście świetne.
 – A ja z obrony? Syriusz jest o niebo lepszy. Ja jedynie dobrze się pojedynkuję. – Mruknęła Katherina.
 – Black to pozer. – Mruknęła Dorcas. – A ja zamierzam wygrać. Jak wygram, to będę miała większe szanse na kurs. Opinię mam dobrą więc muszę łapać punkty na jakiś dodatkowych rzeczach.
 – Jakie kursy? – Lily zmarszczyła czoło a Meadows uśmiechnęła się tajemniczo.
 – Jak będę już tam końcówką różdżki, to wam opowiem. – Wygrzebała spod łóżka kilka książek. Dość starych. – Mam nadzieję, że trzeba będzie zrobić jakiś projekt. Lusterka nie są głupie, ale wolałabym coś nowego. Ach! Nie mogę się doczekać poniedziałku!
 – Ona oszalała. – Parkes spojrzała na nią jak na wariatkę. – To ja chcę się pojedynkować!
 – A ja chcę to oblać. – Mruknęła Jess, a dziewczyny spojrzały na nią trochę potępiająco. – No co? Mam inne sprawy na głowie.
 – Niby jakie, co? – Katy spojrzała na nią z uporem.
 – Dobrze... I tak ta rozmowa miała się odbyć. – Westchnęła ciężko i usiadła na swoim łóżku. – Postanowiłam nie pisać owutemów. Wczoraj po obiedzie byłam u McGonagall i rozmawiałam z nią, następnie dopełniłam formalności.
 – Och. – Lily patrzyła na nią nie wiedząc co powiedzieć. – Cóż... Mając sumy spokojnie dasz radę...
 –...Z tego założenia wyszłam. Nie zamierzałam i tak iść na kursy, pracownikiem Ministerstwa też nie chcę być. Mam kilka planów w głowie i muszę je jedynie przerysować, pewnie zszyć. – Zaczęła cicho. – Zawsze chciałam mieć swój sklep, ale Madame Malkin na początek mi wystarczy.
 – Uszyjesz mi sukienkę na ślub! – Katy zapiszczała jak mała dziewczynka.
 – Nie tylko na ślub. Na pogrzeb też. – Mruknęła posępnie Dorcas i dostała z łokcia od Parkes.
 – Chyba na twój. – Pokazała jej język.
 – Masz już jakieś projekty.
 – Pokażę jak będę mieć dopracowane. – Uśmiechnęła się lekko.
Nie było tak źle, co Jess?

12 komentarzy:

  1. Jeju, nowy rozdział! Tak długo na niego czekałam. Co kilka dni wchodziłam i sprawdzałam, czy dodałaś coś nowego. I dzisiaj patrzę, jest! Od razu zabrałam się do czytania. Według mnie Jessica dobrze postąpiła, mówiąc o tym dziewczynom. James zachowuje się prostacko, ale to pewnie ma jakieś drugie dno i wyjaśni się w następnych rozdziałach.
    xoxo, ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez ostatnie kilka notek James jest takim wieśniakiem, że menele spod sklepu gdyby go zobaczyli zaczęli by go z litości uczyć kultury osobistej xD

      Usuń
    2. Ewidentnie nie lubię pisać o Jamesie-Wieśniaku, ale sytuacja wymaga :D wkrótce skończę i nie będzie z Nim już tak źle :)

      Usuń
    3. vaniljowav@gmail.com - pisz, jak pojawi się coś nowego! :*
      xoxo, ja.

      Usuń
  2. Kochana, jest świetnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam całą notkę, to jest niesamowite :D Życzę więcej takiej weny i stylu ;)
    dziubek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Misiu :*
      Staram się jak tylko mogę!
      :* <3

      Usuń
  3. Nie masz pojęcia jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam nowy rozdział :D Przez rozstanie Dorcas i Syriusza prawie się popłakałam, mam nadzieję, że jednak wkrótce do siebie wrócą. Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Wena jest, ale uznaję, że jeden rozdział na miesiąc przy moim zastoju to odpowiednia dawka :) Boję się, że jak nie będzie weny to nie będę miała czego publikować :)
      Pozdrawiam serdecznie! :*

      Usuń
    2. Może być jeden na miesiąc, bylebyś dalej pisała :D

      Usuń
  4. Witam serdecznie w mroźny mikołajkowy wieczór! :*
    Na początku chciałam się pochwalić, iż udało mi się przeżyć ten morderczy tydzień :D Co prawda jeszcze jutro idę do pracy, ale tylko na 7 godzin, na dodatek na drugą zmianę, więc to już jest nic :D Poza tym: piątek.
    Haaaaaaaaaaagrid *_* Jak milusio <3
    Ciekawe, kiedy Katherina i William się przez przypadek wydadzą :D
    Jak tylko przeczytałam, że pojawiła się postać babci Dorcas, od razu pomyślałam o jej mamie. Aż jestem ciekawa, jak ta tajemnica potoczy się dalej.
    Taaaaak, Lily mogła się tylko modlić, żeby James był rozważniejszy :(
    Olivia... No ciekawe, co to wyjdzie z jej obecności w Hogwarcie. Cieszyć się jedynie mogę, że William nie był zachwycony jej obecnością.
    Końcówka podobała mi się najbardziej, była po prostu szczęśliwa <3 Cieszę się, że Jess powiedziała dziewczynom o swoich planach, a one jej nie skrytykowały <3 Jeszcze tylko czekać, aż Remus zdecyduje się powiedzieć jej prawdę o sobie :)
    Swoją drogą to ciekawi mnie, kiedy James zerwie z Lily i czy w ogóle zerwie, bo jakoś długo się do tego zbiera. A dziewczyna tylko cierpi :(
    Za chwileczkę biorę się za kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przeżyłaś :) Zdecydowanie zasłużyłaś na grzańca lub gorącą, rozgrzewającą herbatkę :D
      Wydaje mi się, że jakoś na przestrzeni 5-6 rozdziałów uzyskasz odpowiedzi na nurtujące Cię pytania :)
      Także zasiadaj do czytania, wszystkiego się dowiesz :D
      :*

      Usuń
    2. Cały dzban herbaty sobie zrobiłam, zjadłam też miskę popcornu do tego, więc nagroda jest :D
      Tak jest, proszę Pani, biorę się do roboty!

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic