24.02.2016

*19*

[muzyka]
Śmiać jej się chciało ze swojej głupoty. Czemu się na to zgodziła? Od dwóch tygodni prawie każdą wolną chwilę spędzała z dziewczynami w bibliotece, często był z nimi William czy Remus. A one jak głupie robiły notatki do wypunktowanych zagadnień profesorów. Chciała odpaść w etapie szkolnym, ale nie chciała też wypaść najgorzej, więc nieco odświeżała swoje wiadomości o starożytnych runach.

Wiedziała, że jej koleżanki mają o wiele większe ambicje i już nawet mierzą wyżej. Dorcas i Lily wiedziały, że w etapie międzyszkolnym będzie rozliczana wiedza jak i projekt, i już myślały nad zaklęciami czy eliksirem. Jane musiała jedynie powtórzyć cały materiał. Katherina natomiast musiała powtórzyć cały materiał i musiała umieć go zastosować w praktyce. Póki co, sprawiało im do frajdę, a ona nudziła się kreśląc piórem coraz bardziej denerwujące runy. Miała dość już symboliki. Dziękowała Merlinowi jedynie za to, że nie musiała uczyć się powiązań z wróżbiarstwem.
 – Ładnie ci to wychodzi. – Parkes spojrzała na jej notatki, a raczej bazgroły, gdzie od kilku minut kreśliła jedną runę, której dodawała jakieś ozdobne elementy.
 – Jak nie dam rady wiedzą, to za kaligrafię dadzą mi punkty. – Jessica zaśmiała się i zmięła kartkę.
 – Co to była za runa? – Dopytywała ją Parkes, a ona rozprostowała zmiętą kartkę.
 – Nie pamiętam. – Jess jęknęła i przekartkowała notatki. – O jest! Gebo. Oznacza gościnność, obdarowanie. To jest nudne. Dlaczego mnie wybrała?
 – Kogoś musiała. – Jane spojrzała na nią z lekkim uśmiechem.  – Wiem, że to brutalne, ale musiała kogoś wybrać. Ciesz się, że z tego, a nie z wróżbiarstwa. Poza tym Remus miał głowę do run. Myślę, że pomógłby ci.
 – On się uczy na zielarstwo. – Mruknęła Cay i dalej kreśliła ślaczki na runie.
 – Z tego co wiem, to Remus ma zielarstwo w małym palcu. Chyba jako jedyny się nie denerwuje. – Katherina uśmiechnęła się do Jess. – Myślę, że nie obrazi się jak mu przeszkodzisz. On ma dużo wolnego czasu.
 – Tak myślisz? – Szatynka uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością. Zebrała swoje rzeczy do torby, a książki ułożyła na stosie. – Muszę je wypożyczyć. Dzięki Katy, może dzięki temu chociaż zdobędę połowę punktów.
 – Całą pulę. – Dorcas zaśmiała się.
 – Tego bym nie chciała. Uczcie się pilnie. O! William idzie. Do zobaczenia wieczorem! – Odeszła od stolika i poszła do bibliotekarki z książkami.
 – Pilne jesteście. – William opadł na miejsce, które przed chwilą zwolniła Jess. – Jeszcze cieplutkie.
 – A ty się nie uczysz? Przegrasz z Jamesem. – Lily uśmiechnęła sie do niego złośliwie.
 – Wątpię. Jak widzę, że on się nie uczy, to mi się jakoś nie chce. – Odparł i zerknął Katherinie przez ramię. – Wieczorem spotykam się z Thomasem i Larrym. Zapraszają cię też.
 – Chętnie się wybiorę. Pokażę im trochę Hogwartu. – Wróciła do notowania wszystkich zaklęć i ich zastosowań z trzeciego roku. – Nie będziesz się uczył?
 – Powtarzam do owutemów i tak. Nie zapominaj, że w Magicstadt miałem większy materiał i jestem geniuszem transmutacji. – Uśmiechnął się nie kryjąc skromności. Dziewczyny zaśmiały się. – Za pół godziny spotykam się z Olivią.
 – Ta Krukonka? – Zapytała Dorcas nagle ożywiona.
 – Nie. – Kartney zaśmiał się. – Stara znajoma.
 – Myślałam, że nie masz ochoty jej widzieć. – Parkes patrzyła na niego dziwnym wzrokiem.
 – Już tak mnie nachodzi, że nie miałem siły odmówić. – Wzruszył ramionami.
 – Kim jest Olivia? – Dorcas patrzyła na nich ze zmrużonymi oczyma. Widziała, że Katherina bardzo dużo wie o Williamie.
 – To bratanica dyrektora Magicstadt. – Odpowiedział powoli. – Stara znajoma...
 – Nie lubi jej. – Dodała Katherina, a on powoli kiwnął głową, dostrzegła w tym geście niepewność. Wiedział, że musi jej kiedyś poszerzyć wersję historii, bo miała niepełny pogląd.
 – I się z nią spotykasz? – Meadows spojrzała na niego jak na wariata.
 – Tak. – Kartney roześmiał się widząc reakcję Dorcas. – To trudne do zrozumienia. Muszę już iść.
*******
Całe popołudnie miała zły humor. Nie wiedziała czym ma tłumaczyć to, że denerwowała ją myśl, że William kilka ostatnich godzin spędzał z Olivią. Teraz siedziała z Jamesem oraz Syriuszem i jadła powoli kolację. Dźgała widelcem sałatkę i dopiero jak coś udało jej się nadziać na widelec, to jadła.
 – Coś taka nie w humorze? – Zapytał James, a ona pokręciła głową. Odwróciła głowę w stronę wejścia. Chyba intuicyjnie wyczuła obecność Williama, bo wchodził do Wielkiej Sali. W obecności Olivii. Musiała przyznać, że była bardzo ładna. Wyglądali na zadowolonych i nie powiedziałaby, że blondyn nie lubi swej towarzyszki. Wizualnie do siebie pasowali, chociaż widziałaby przy niej kogoś jeszcze wyższego.
 – A kto to? – James i Syriusz również patrzyli na Williama. – Niezła.
 – Wygląda jak ty. – Usłyszała Syriusza i otworzyła usta ze zdziwienia.
 – To znaczy? – Zapytała i poczuła rumieńce na twarzy. Czuła się jakby dostała w twarz.
 – No wiesz... Jeszcze rok temu pomyślałbym, że jesteście spokrewnione, czy coś... No ale wiadomo, że tamto, to był niestety efekt uboczny eksperymentów twojej mamy. – Powiedział Black, ale Katherina odwróciła szybko głowę od Williama i poczuła się słabo. Oddychała głęboko i zastanawiała się nad wyjściem z sytuacji.
 – O Merlinie... – Usłyszała cichy głos Syriusza. – Katy... To na pewno nie tak...
Wiedziała, że najlepszym wyjściem z sytuacji jest po prostu wyjście z Wielkiej Sali. Wstała więc i obeszła stół Gryffindoru jak i Ravenclavu. Byle William jej nie zauważył. Wyszła z Sali i oparła się o chłodny mur. Dwa tygodnie się zastanawiała, gdzie mogła ją widzieć. A przez kilka lat widywała podobne odbicie w lustrze. Była podobna do byłej dziewczyny Kartneya!
Nie uwierzyła w bajeczkę o tym, że ona była dziewczyną kolegi. Ona była jego dziewczyną i to jego zdradziła. Upewniła się jak tylko zobaczyła ich razem. Zaśmiała się histerycznie i wbiegła na schody. Miała ochotę płakać, krzyczeć i rozwalić coś. Nogi same poniosły ją na trzecie piętro. Weszła do jednej z sal i przeszła, aż do kolejnych drzwi. Do gabinetu Parkersona. Zapukała głośno kilka razy, trochę zbyt nachalnie.
 – Katherina? – Otworzył zdziwiony. – Dopiero jutro mamy zajęcia.
 – Mogę wejść? – Zapytała prawie wybuchając płaczem. Odsunął się robiąc jej miejsce, by weszła. Opadła na fotel i wybuchnęła płaczem. Łkała głośno, a Parkerson cicho zamknął drzwi i obserwował ją dłuższą chwilę, zanim usiadł na swoim fotelu. Nie próbowała się opanować tylko ryczała jak bóbr.
 – Wyczuwam zły dzień. – Patrzył na nią z nietęgą miną. Nie często miał do czynienia z dziewczynami, a jeszcze rzadziej z tymi płaczącymi.
 – Przepraszam... Ale nie mam z kim o tym porozmawiać. – Otarła część łez wierzchem ręki.
 – Co jest Katy? – Zapytał ją i wyjął z biurka Ognistą Whisky. – Tylko nie mów nikomu, że ze mną pijesz.
 – Nie chcę pić... Od dwóch lat zapijam problemy i robią się z tego jeszcze większe problemy. Merlinie, jaka ja jestem samotna. Każdy ma mnie gdzieś, nawet nie widzą, że między mną a Williamem coś jest! Ja od razu widziałam jak coś się kroiło między moimi przyjaciółmi. – Ukryła twarz w dłoniach. – A dziś się okazało, że wyglądałam prawie tak samo jak jego była dziewczyna!
 – Ty i William? – Uśmiechnął się pod nosem. Zażyłość w ich paczce była naprawdę duża.
 – To niby tak dla zabawy, ale... Nikt nie wie, bo to trochę dziwne. – Nadal płakała. – Nawet nie wiesz jak się czuję. Proponując mi ten układ kierował się tylko tym, że byłam całkiem przypadkiem podobna do jego byłej dziewczyny?
 – Byłaś podobna? – Zapytał, a ona opowiedziała mu o tym jakiego psikusa sprawiły jej eksperymenty matki i o tym jak w wakacje matce udało się cofnąć efekty.
 – Mam popaprane życie. Wiem. – Westchnęła ciężko wycierając łzy.
 – Myślę, że twoje przyjaciółki zrozumiałyby twój problem. – Katherina z trudem opanowała parsknięcie.
 – Jakbym im powiedziała, to doszłoby do Jamesa, a nie wiem kogo by pierwszego zabił... Mnie czy Williama? – Pokręciła głową i wybuchnęła histerycznym śmiechem. – Bo nie wiem czy to widać, ale podobno jesteśmy bliźniakami!
 – Co? – Paul spojrzał na nią jak na wariatkę, a ona kiwnęła głową.
 – To straszna historia. Rodzice uwierzyli jakiejś głupiej pielęgniarce z Magicstadt... Wszystkie dokumenty Williama wskazują na to, że urodził się rok wcześniej, jego dziadkowie jak go zobaczyli, niby kilka dni po uprowadzeniu dziecka, to miał już ponad roczek... A jednak. To jakiś kocioł, a ja nie wiem jak to rozwiązać. Z rodzicami nie mam kontaktu ostatnio, bo są zajęci... Jakby James się dowiedział przed nimi... Nawet nie chce myśleć... Piekło. – Pokręciła głową a Paul siedział w krześle dziwnie milczący.
 – A testy? – Zapytał, a ona pokręciła głową.
 – Musielibyśmy zrobić to po kryjomu... A takie rzeczy kosztują. – Ciężko westchnęła, już któryś raz tego wieczoru. – Myślałam o tym dużo, bardzo dużo. Wszystko to mi śmierdzi jakimś przekrętem, a moi rodzice w to wierzą. Każdy dowód łatwo obalić, a oni tak łatwo dali się nabrać... Dlatego musimy teraz się ukrywać. Musimy najpierw zebrać dobry materiał przeczący ich teorii, a to ciężkie. Nawet nie jest do mnie podobny, zupełnie inne oczy, inna budowa ciała, inny nos niż w naszej rodzinie. Z resztą... Nie wydaje mi się, żeby jego matka zrobiła coś tak strasznego.
 – A kiedy się urodziłaś? – Zapytał ją dziwnie zmienionym głosem.
 – 28 października pięćdziesiątego dziewiątego roku. William we wrześniu rok wcześniej. Widzisz jakie to wszystko naciągane jest... Mój ojciec, pracownik Ministerstwa, jak mógł dać się tak nabrać? – Pokręciła głową a Paul poruszył się na krześle niespokojnie.
 – Wiesz... Szukali syna ponad trzynaście lat. Myślę, że to wyniszczyło ich psychicznie, więc musisz nieco łagodniej oceniać ich podejście do tej sytuacji, nawet jeżeli wydaje ci się, że na pierwszy rzut oka widać jakie to nieracjonalne. – Mówił spokojnie, powoli dobierając słowa. – Nigdy nie dowiesz się jak cierpieli przez te lata. Może gdybyś wiedziała o tym, to inaczej byś to odebrała. Tymczasem ukrywali to przed tobą i nawet teraz nie wiedzą, o tym, że ty wszystko wiesz. Z resztą... Jak mówiłaś, Twój ojciec to pracownik Ministerstwa Magii i wydaje mi się, że wszystko dokładnie sprawdzili.
 – Wszystko można podrobić. – Ułożyła się wygodniej i pomyślała chwilę w ciszy. – Ale wydaję mi się, że jeżeli nawet jest tak jak rodzice myślą, to Natalie musiała popełnić gdzieś błąd...
 – Jak się nazywała? – Paul spojrzał na nią dziwnie, aż jej ciarki przeszły po plecach.
 – Natalie Kartney... – Wyszeptała i nastała cisza, którą przerwało pukanie do drzwi.
 – Proszę! – Parkes zauważyła zmianę w głosie Paula, nie wiedziała czym to jest spowodowane. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się do stojącej w drzwiach Jane. Przyjaciółka była nieźle zdziwiona jej widokiem.
 – Jest pan gotowy na patrol? – Zapytała Jane wchodząc nieśmiało do środka.
 – Myślałam, że za godzinę masz patrol... – Katy spojrzała na zegarek i dostrzegła kolejną zmianę w twarzy Paula. Odwróciła się do Jane, która zachowywała się dziwnie...
 – Mam jak zawsze problem z esejem na obronę. Profesor Gray mówi, że piszę zbyt ogólnie. – Powiedziała szybko i potarła swoje ramię. Katy kiwnęła głową i nastała dziwna cisza. Wstała powoli z krzesła.
 – Usiądź... Wygrzałam ci. – Zaśmiała się do przyjaciółki. Próbowała wyjść naturalnie, ale Jane dostrzegła, trochę fałszu w jej śmiechu.
 – Ej... – Spojrzała na nią uważnie. – Płakałaś?
 – Tak... Trochę stresu i mnie to przerasta. Nie przejmuj się. Porozmawiałam z Paulem i jest trochę lepiej... Mam nadzieję, że też przeszliście na ty? – Spojrzała na niego, a Jane omal nie parsknęła śmiechem. Nie tylko do tego przeszli.
 – Tak. – Uśmiechnęła się mimowolnie.
 – Już idę. Dziękuję za rozmowę. Spokojnego patrolu. – Machnęła im ręką i wyszła z gabinetu.
 – Dużo czasu ze sobą spędzacie. – Powiedziała cicho nie patrząc mu w oczy. Dlaczego czuła zazdrość o swoją przyjaciółkę?
 – Wszystko w porządku Jane? – Podszedł do niej i chwycił za ręce. – Miałaś rację co do niej, a ja zbyt pochopnie ją oceniłem. Jest bardzo zagubiona i ciężko mi to mówić, ale to we mnie, a nie w swoich przyjaciołach znalazła powiernika. Wiem, że może to wyglądać na coś innego, ale nic między nami nie jest. Oprócz łączącej nas nici porozumienia... I chyba rodzącej się przyjaźni. Tylko to.
 – A ona o tym wie? – Elliot spojrzała mu bursztynowe oczy. – Doskonale wiesz, że Katy jest dużo lepsza ode mnie. Jest zabawna, piękna...
 – Jane. – Położył jej palec na wargach. Ucichła posłusznie widząc jak łagodny wyraz twarzy ma Paul. – Ty też jesteś piękna... A Katherina... Fakt, jest urocza, ale z nią, to co innego. Nie powinnaś być zazdrosna o przyjaciółkę... Kiedyś zrozumiesz, że nie mógłbym...
 – Przepraszam. – Mruknęła cicho i pokręciła głową.
 – Muszę przyznać, że dobrze wybrnęłaś z sytuacji... Esej. – Mruknął odgarniając jej włosy za ucho. Jane drgnęła nieznacznie i pokręciła głową.
 – Naprawdę potrzebuję pomocy. Jak się sprężysz, to zdążymy do patrolu. – Opadła na fotel i wyciągnęła z torby pergaminy. Parkerson pokręcił głową... Miał inne plany na tę godzinę.
*******
Dorcas patrzyła przez chwilę na kalendarz. Jej oczekiwania, co do konkursu sprawdziły się. Miała niecały miesiąc na zrobienie projektu, który miała zaprezentować po części pisemnej. Ufała swoim zdolnościom i nie dość, że przygotowywała coś na pierwszy etap, to szykowała kolejne plany na finał. Udało jej się wyciągnąć od Flitwicka zapewnienie, że może już zacząć pracować na finał. Zyska trochę więcej czasu od innych, bez łamania regulaminu. Nie wiedziała, kiedy pokochała zaklęcia. Po prostu tak wyszło. Chociaż babcia twierdzi, że to po matce odziedziczyła zdolności. Dostrzegła zmianę w Stephanie i nie wiedziała czym jest to spowodowane, ale babcia naprawdę zmieniła się na lepsze, nawet przeprosiła ją za to, co wyprawiała rok wcześniej. Teraz zaczynała ją lubić... Ba... Nawet miała ochotę wyjawić jej, że jednak matka żyje. Pewnie po tej wiadomości pożegnałaby resztki zgorzkniałości.
Dorcas przeglądała kolejne księgi w poszukiwaniu czegoś na projekt. Musiała eksperymentować i trochę obawiała się o siebie, bo większość zaklęć testowała na sobie. Po kilku dniach dostrzegła zmianę w kolorycie jej skóry i gdyby nie Pomfrey, pewnie byłaby cała w różowej wysypce. Położyła na łóżku księgę i wypisała z niej listę zaklęć, które mogą jej się przydać. Ziewnęła i odłożyła wszystkie materiały na stolik obok łóżka. Zasłoniła kotarami łóżko i położyła się na plecach. Codziennie starała się nie tracić czasu tylko powtarzać materiał nie dość, że do konkursu, to jeszcze do owutemów. Na zajęciach było już spokojniej i mieli mniej prac domowych, więc mogła skupić się na powtórce.
Miała plany skończyć szkołę i zacząć kursy w Anglii. Pewnie przygotowywałaby się w międzyczasie do ślubu z Syriuszem... A teraz?
Większość jej planów legło w gruzach i postanowiła zweryfikować swój plan. I tak nie miała nic do stracenia. Jedynie mogła zyskać lepszy kurs niż w Anglii. W sumie, to spotkanie z doradcami otworzyło jej oczy na jeszcze bardziej ambitniejsze kursy.
Westchnęła ciężko, bo nie było jej lekko. Codziennie toczyła walkę z samą sobą, żeby nie zacząć wrzeszczeć i płakać. Widok Syriusza ją pogrążał. Nie mogła znieść tego, że już go nie obchodzi. Że z sobą nie rozmawiają... Że starają się na siebie nie patrzeć.
Dziewczyny niby z nią są, ale nie do końca rozumieją, co się wydarzyło. Całe jej przyszłe życie stało się ruiną. Fakt. Mogła się nie przyzwyczajać, ale była pewna, że ten związek, to ten na zawsze.
Uśmiechnęła się ponuro i starła z policzków łzy. Pozwalała sobie co wieczór na chwilę słabości. Oczywiście jak dziewczyny nie patrzyły. Codziennie wieczór łudziła się, że Black wróci z podkulonym ogonem, że powie jej, że to wszystko było pomyłką. Ale codziennie wieczór przeżywała rozczarowanie. Próbowała jakoś żyć...
Ale przestała wierzyć w życie po tym...
Trzy tygodnie ciągłej męczarni w jego obecności... Śniadanie, zajęcia, obiad, kolacja... W międzyczasie siedziała nad książkami modląc się o to, że wróci... Nie zapowiadało się.
Spostrzegła, że siedzi. Spostrzegła, że ma hardą minę.
Tak Drocas Meadows...
Etap drugi.
Wstała szybko i pobiegła do łazienki. Przemyła twarz wodą, a włosy spięła w kucyk i wypuściła kilka pasemek. Zmieniła koszulkę na wyciągnięty sweter i zaczęła szukać jakiegoś pudełka.
Zaczęła przeglądać swoje rzeczy w szafie. Wywalała wszystko, co należało do Syriusza i wszystko, co od niego dostała.
Nie wiedziała, że w ciągu kilku lat koleżeństwa i piętnastu miesiącach związku uzbiera taką kolekcję pamiątek. Zapakowała wszystko byle jak. Jeszcze tego brakowało żeby mieć jakikolwiek szacunek do tych rzeczy. On nie miał szacunku do tego związku, sądząc po tym jak się zakończył...
 – Kici, kici... – Prawie znów płakała wołając Muszka. Kot przyszedł do niej posłusznie. Jego też zapakowała do pudła. Wrzuciła też jego miskę i jakieś zabawki. Przykryła wieczkiem. Miała nadzieję, że nie będzie przeraźliwie miauczał, ale na szczęście nie wyczuł niebezpieczeństwa. Wzięła kilka głębokich wdechów i wyszła z dormitorium. Już na samym dole schodów usłyszała, że najwięksi kawalarze Hogwartu są w Pokoju Wspólnym. Cieszyła się, że nie ma dużo osób. Nie chciała robić aż tak wielkiej sceny. Siedzieli bez Williama na kanapie... Ich kanapie. Śmiali się z czegoś głośno. Podeszła przed nich i bała się, że widać po niej zdenerwowanie.
 – Black. – Rzuciła hardo i z trudem na nią spojrzał. Prawie rzuciła na jego kolana pudło. Dopiero potem zorientowała się, że przecież tam jest kot. Miała nadzieję, że nie skrzywdziła go.
 – Myślałem, że przestaliśmy się bawić w prezenty wraz z zakończeniem związku. – Podniosła brwi do góry nie komentując na głos jego wypowiedzi. James i Remus stali się dziwnie markotni.
 – To tylko twoje śmieci.  – Coś zaczęło stukać w pudełku i Syriusz uniósł wieczko. Krzyknął kiedy z przeraźliwym miauczeniem wyskoczył na niego Muszek. – To pa.
Odeszła kilka kroków i wiedziała, że teraz wojna. Kot jeszcze chwilę się szamotał z Blackiem, bo niefortunnie zaczepił się pazurami w jego swetrze. Na obojczyku i szyi Syriusza pojawiło się kilka zadrapań. Zatrzymała się, kiedy usłyszała jego wściekły ton głosu.
 – To kot do cholery! Wrzuciłaś go do pudla? Nazwałaś śmieciem? Miałaś go prawie rok! To żywa istota! Ja nie mam miejsca na kota! – Odwróciła się do niego powoli starając się być przy tym jak najbardziej spokojna.
 – Też nie mam miejsca. – Wzruszyła ramionami i czekała na większą dawkę gniewu.
 – Oswoiłaś go! – Wzruszyła ponownie ramionami.
 – Trzeba było rozmyślić swój prezent wtedy... Ja nie mam miejsca na cokolwiek, co do ciebie należało Black. – Widziała jego zdenerwowanie na twarzy. Wiedziała, okazywała się właśnie bezduszną suką, która wyrzuciła kota. Była pewna, że i tak i tak, Black zostawi kota, przecież nieraz się z nim bawił, nawet jak była we Francji to kot był u niego. – To pa.
Po dłużej ciszy odwróciła się ponownie i wróciła do dormitorium. Roześmiała się głośno i zamknęła szafę. Nie sądziła, że da za wygraną tak szybko. Pewnie był zdziwiony. Jego Dorcas nie wyrzuciłaby kota. Za długo byłaś potulna Dorcas.

10 komentarzy:

  1. Coś mi się wydaje, że Paul rozwiąże problem Katheriny :D a ta scena z kotem, ehh przeczytałam ja jednym tchem wyczekując rozwoju wydarzeń.. umiesz nas zaskoczyć ty mały brutalu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :D
      Zdradzę, że faktycznie Paul będzie grał kluczową rolę w rozwiązaniu problemu :)
      Oj tam brutal... Daleko mi do brutala :D
      Buzi :*

      Usuń
  2. Rozdział świetny. Czy Syriusz i Dorcas będą jeszcze kiedyś razem? :D
    Poza tym, to tęskno mi za scenami z Williamem i Katy. Były super.
    xoxo, ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Jeszcze zastanawiam się nad losem Syriusza i Dorcas (razem jak i osobno), i nadal mam wątpliwości :)
      Chodzi o sceny tak ogólnie czy te bardziej hot?
      Bo jeżeli o te ogólne to będzie ich i to dużo, a te hot będą dużo złagodzone :)
      Buziaki! :*

      Usuń
  3. Czytam twoje rozdziały z zapartym tchem. Musze ci naprawdę pogratulować bo w porównaniu z pierwszymi wpisami zrobiłaś OGROMNY postęp ^^
    Kurczę, wszystko teraz strasznie pokomplikowałaś, mam nadzieję, że to się wyjaśni ;) życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :) Jednocześnie ja się cieszę, że jednak ktoś zauważa postępy i docenia moją pisaninę :)
      Komplikacja jest potrzebna, bo przecież nie może być zawsze ładnie, pięknie i kolorowo :)
      Dzięki wielkie za miły komentarz :*
      Całusy! :*

      Usuń
  4. Wczoraj znalazłam tego bloga i bardzo się cieszę ;) Zarwałam całą noc na przeczytane go. Masz dar pisania. Bardzo, ale to bardzo mi się spodobało. Mam nadzieję, że Łapa i Dori wrócą do siebie. Mogłabym o nich czytać cały czas ;D A Jily...no brak słów. Zawsze lubiłam ten parring. Ale u ciebie jest on inny, taki wyjątkowy ;D I Lily taka trochę nie podobna do siebie, przez to polubiłam ją jeszcze bardziej. No cóż czekam na rozdział i na więcej scen Doriusza i Jily <3
    Pzdr;*****
    Ann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za miłe słowa :)
      Rozdział już zaraz będzie...
      A jak potoczą się losy bohaterów, to ciężko powiedzieć. Wiadome jest, że Lily i James będą razem, ale co z resztą- nie wiadomo :)

      Usuń
  5. Dobrnę dzisiaj do 20! A do końca tygodnia do 25! Ale super :D
    Oooo, Jess będzie się uczyć z Remusem *_*
    Ogólnie, to zaczyna się źle dziać w paczce. Robi się to widoczne. Ludzie zaczynają mieć swoje tajemnice, później nie podoba im się, że przyjaciele nie dostrzegają, iż coś jest na rzeczy. Szkoda. Wiem, że wszystkie przyjaźnie mają chwile kryzysu, ale i tak nie mogę tego przeboleć. Mam tylko nadzieję, że ten kryzys nie będzie trwał wiecznie, bo z rozdziału na rozdział niektórzy zaczynają się od siebie odsuwać...
    Jestem ciekawa, co wyniknie niedobrego z okazji pojawienia się Olivii przy boku Williama. Nie wiem, co może się wydarzyć, ale mam złe przeczucia... :/
    Ech... Jeszcze jeden rozdział i będzie 20 <3 *_*
    Ale super, aż się cieszę i mam banana na twarzy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, że już będzie 2 z przodu :) Po 30 rozdziale zaczną się dłuższe rozdziały, ale wierzę w Ciebie :D Dasz radę!
      No dokładnie, w każdych przyjaźniach są chwile kryzysu, dodatkowo tutaj masz dziewięć osobowości, które się od siebie trochę różnią. No i są młodzi, więc też jeszcze mają dziwne patrzenie na wszystko :D
      Olivia w sumie trochę popsuła krwi Katherinie, ale jakoś nie dawała się we znaki, także spokojnie :)
      Byle do 20! :*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic