28.11.2016

*21*

[muzyka]
Lily otworzyła oczy i niechętnie spojrzała na budzik. Było tuż po szóstej, a ona już jakiś czas leżała rozbudzona na swoim łóżku. Odsłoniła kotary i spostrzegła, że Katheriny nie ma w łóżku. Zapewne biegała na błoniach. Myślała, że blondynka szybko zniechęci się do codziennego treningu, ale dzielnie wstawała bardzo wcześnie i, mimo aury, biegała. Rudowłosa szybko wykonała poranną toaletę i z powrotem usiadła na swoim łóżku. Czuła dziwny skurcz przed zbliżającymi się urodzinami. Chociaż miała ten komfort, że zdecydowała się na świętowanie tego w pierwszą sobotę po dniu jej urodzin. Nadal nie wiedziała jaki charakter ma mieć impreza. Nie wiedziała, czy zaprosić Syriusza... Wiedziała, że to rozzłościłoby Dorcas. Najchętniej by nic nie organizowała, tylko poszła w niedzielę do Huncwotów na Piwo Kremowe, a dzień wcześniej z dziewczynami wypiłaby coś wieczorem. I to według niej było najlepszym pomysłem.
 – O, Lily. – Do dormitorium weszła Katherina. Ubrana nieco zbyt lekko jak na taką pogodę, ale widocznie było jej ciepło. – Co tak wcześnie?
 – Tak wcześnie? – Evans uniosła brwi rozbawiona.
 – Mam powód. Muszę wypaść świetnie na testach. – Blondynka podeszła do szafy i wyjęła z niej szatę. Odwróciła się do Lily. – Wszystko dobrze?
 – Ja też muszę wypaść świetnie. W konkursie, na owutemach. – Ruda skinęła głową na swój egzemplarz "Eliksirów leczniczych".
 – Jaki masz pomysł na pierwszy etap? – Katy przysiadła się do niej.
 – Sama chciałabym wiedzieć. – Lily ukryła twarz w dłoniach. – Mam do wykorzystania cztery godziny na uwarzenie eliksiru, a ja nie mam pojęcia co wybrać. Musi to być coś skomplikowanego, żebym się wybiła, ale jednocześnie nie może być czasochłonne.
 – Wiesz dobrze, że niektóre rzeczy dla ciebie mogą wydać się łatwe, a tak naprawdę są trudne...
 – Sęk w tym, że reszta uczestników jest albo dobra, albo lepsza ode mnie. Severus bierze udział, a on na pewno przygotował coś mocnego. – Myślała przez chwilę zawzięcie nad kilkoma eliksirami. – Myślałam o veritaserum, ale ciężko zdobyć składniki. Slughorn powiedział, że na finał postarają się załatwić składniki, które będziemy potrzebować i będziemy mieć więcej czasu na uwarzeniu eliksiru. Myślałam też o amortencji, ale to takie typowo kobiece, a nie chcę być widziana w takim świetle. Chcę w przyszłości być mistrzynią eliksirów, więc muszę dowieść, że mam jakieś zadatki.
 – Merlinie! – Katherina krzyknęła. Widać było, że wpadła na genialny pomysł. – Lily! Konkurs będzie się odbywał na kilka dni przed następną pełnią! Wywar tojadowy!
 – Tak... – Lily uniosła brwi próbując zrozumieć o co chodzi blondynce. – Nie... Nie, Katy... Remus sam bierze udział w konkursie i mogę go osłabić.
 – A kto mówi, że go osłabisz? Dumbledore na pewno ma jakiegoś innego znajomego wilkołaka, a poza tym Remus już będzie po swoim konkursie z zielarstwa. Masz prawie trzy tygodnie na zdobycie wszelkich informacji. Jesteś bystra, umiesz łączyć wątki, poza tym... Możesz zrobić coś dobrego. – Katy wyglądała na podekscytowaną.
 – Wywar tojadowy nadal jest w fazie testów, to po pierwsze. Po drugie jestem uczennicą i nikt o zdrowych zmysłach nie będzie testował na sobie mikstury zrobionej przez jakiegoś podlotka. – Lily pokręciła głową.
 – Lily... Dobrze wiesz, że wywar tojadowy nie zrobi nikomu krzywdy. To trudny eliksir, ale bezpieczny. Nikogo nie otrujesz, nie zabijesz. Może lekkie dolegliwości żołądkowe. – Parkes próbowała przekonać Lily. – Poza tym... Belby był w klubie Ślimaka i myślę, że Slughorn...
 –O nie! Nie będę grała nieczysto. W bibliotece jest dziennik Belby'ego, mam każdy jego wywiad z Proroka, gdzieś w kufrze... Jeden z najzdolniejszych uczniów Slughorna, nie dziw się, że interesowałam się jego karierą po szkole.
 – Nie dziwię się. – Katherina mimowolnie się zaśmiała, ale mina jej zrzedła, kiedy zorientowała się, że Jess siedzi na łóżku. W ciężkim szoku. – Merlinie! Jess, co słyszałaś?
 – Wszystko. – Oczy jej się zaszkliły, kiedy Katy praktycznie wpadła do jej łóżka i potrząsnęła ją za ramiona.
 – Dokładnie powiedz co słyszałaś! – Cay odepchnęła ją mocno od siebie.
 – Wszystko! To, że Remus jest wilkołakiem! Jak mogłyście mi nie powiedzieć! – Krzyknęła zrywając się na nogi. – Wiedziałam! Wiedziałam, że nikogo już nie dopuszczacie do siebie! Oferowałam wam moją przyjaźń! W zamian otrzymałam tylko wasze fałszywe zainteresowanie! Wiedziałam!
 – Jess, to nie tak! – Lily krzyknęła próbując ją zatrzymać w drzwiach, kiedy ta wychodziła z dormitorium.
 – Co się tak drzecie? – Dorcas wyszła ze swojego łóżka z wkurzoną i zaspaną miną.
 – Jess usłyszała, że Remus jest wilkołakiem. – Katherina szybko wyszła za Lily i Jess, a za nią wybiegła Dorcas.
W Pokoju Wspólnym zastała Jessicę wyrywającą się z uścisku Katy i Lily. Próbowały ją zaciągnąć z powrotem do dormitorium.
 – Jess, Jess, Jess... – Dorcas próbowała wymusić z blondynką kontakt wzrokowy. – Błagam cię, wróćmy do dormitorium, wszystko ci wyjaśnimy. To nie jest miejsce, ktoś może zejść, usłyszeć, a tego byśmy nie chcieli. Dumbledore...
 – Stary kretyn! – Wrzasnęła Cay i kopnęła mocno Katherinę w piszczel.
 – Co do diabła, tu się dzieje? – Syriusz wyszedł ze schodów prowadzących do dormitoriów męskich. Lily odwróciła się na chwilę i wtedy Jess się wyrwała, i prawie biegła na schody do męskich sypialń.
 – Łap ją, Łapo! – Dorcas krzyknęła na niego, na szczęście złapał ją w pół i odciągnął na środek Pokoju Wspólnego.
 – Puść mnie, ty szmato! – Meadows mimowolnie parsknęła śmiechem na trafne określenie z ust Cay.
 – Uspokój się... – Nadal ją przytrzymywał.
 – ...Ty... – Jessica zaczęła znów się wyrywać, kiedy zauważyła, że do Pokoju Wspólnego wchodzi Remus.
 – Puść ją, Syriusz. – Remus podszedł powoli do nich i był trochę zdziwiony jak dostał od niej kilka ciosów w ramiona.
 – Jak mogłeś! – Krzyknęła ostatni raz uderzając go w ramię. – Dlaczego mi nie powiedziałeś, do cholery? Chora matka? Dobre sobie! A tak naprawdę jesteś... jesteś...
 – Och... – Katherina westchnęła obserwując jak Remus chwyta w swoje dłonie twarz Cay i całuje ją. Nie trwało to długo. Jessica odsunęła się od niego i chwilę się zastanawiała nim Lupin dostał otwartą dłonią w twarz.
 – Jess! – Blondynka szybko wróciła do dormitorium dziewcząt, a Lily pobiegła za nią.
 – U was zawsze ten sposób działał. – Lupin pokręcił głową patrząc w stronę sypialń dziewczyn.
 – Zapomniałeś ile razy dostaliśmy z Jamesem? – Syriusz parsknął śmiechem, ale przestał kiedy zauważył, że Katy i Dorcas jeszcze są w Pokoju Wspólnym.
 – Jak się dowiedziała? – Remus spojrzał nieco surowiej na dziewczyny.
 – Na mnie nie patrz, obudziły mnie jej wrzaski. – Meadows podniosła ręce.
 – Rozmawiałyśmy z Lily o konkursie z eliksirów, zaproponowałam eliksir tojadowy, że mógłbyś go wypróbować, no i, że jakbyś nie chciał to Dumbledore na pewno zna innego wilkołaka. – Katherina podeszła wolno do Remusa. – Przepraszam, ale zapomniałyśmy, że może usłyszeć i że nie wie.
 – Nie tak powinna się dowiedzieć, doskonale o tym wiesz. – Spuściła głowę słysząc gniew w jego głosie.
 – Jest w szoku, na pewno się uspokoi, wtedy porozmawiacie i będzie dobrze. – Meadows próbowała nieco załagodzić napięcie między Remusem a Katheriną. – Poza tym... Jess to nasza przyjaciółka i powinna wiedzieć...
 – Nie tobie o tym decydować. – Dorcas zatkało, kiedy usłyszała hardą wypowiedź Syriusza. Pociągnął Remusa za ramię.
 – To nasza przyjaciółka. – Parkes spojrzała na Blacka z niedowierzaniem.
 – Wasza przyjaciółka. Nie usprawiedliwiajcie tak tego, że powinna wiedzieć. Powinna się dowiedzieć od Remusa, on jedynie mógł zadecydować, kiedy i jak jej to powiedzieć. Wy możecie jej zdradzać jedynie swoje sekreciki, nikogo innego. – Katy spojrzała z urazą na Syriusza.
 – Masz rację, ale nie zapominaj, że do tej pory była przyjaciółką Remusa i z tego co widzę, to chyba nawet coś więcej, więc nie zamykaj ją tylko w naszym babskim kręgu. Czasu nie cofniemy. Nie zrobiłyśmy z Lily tego specjalnie i mam nadzieję, że Remus zdaje sobie z tego sprawę.
 – Tak Katy. Ale mogłyście być bardziej rozważniejsze. – Syriusz nie dawał Remusowi dojść do słowa.
 – Chodź Katy. Pogadamy z Remusem później, bo póki jest tutaj ten głąb, to bez nerwów nie da się racjonalnie tego tłumaczyć. Po zajęciach cię porywamy Remusie. – Dorcas zaczęła odchodzić do schodów.
 – Jaka teraz mądra jesteś Meadows. – Syriusz prychnął śmiechem. – Żebyś ty zawsze taka wyrozumiała była.
 – Och, daruj sobie. – Odwróciła się do niego mimowolnie. – Do tej pory towarzystwo Jess jakoś ci nie wadziło, gadałeś z nią, pomagaliście sobie jak było trzeba, a teraz co? To nasza przyjaciółka? To, że między nami wszystko się skończyło nie powinno wpływać na jakiekolwiek inne relacje, a ty się zachowujesz jakby koniec naszego związku, oznaczał koniec całej paczki jaką tworzyliśmy.
 – Przyganiał kocioł garnkowi. – Black znów się zaśmiał. – Kiedy ostatnio gadałaś z Jamesem, co?
 – Fakt, dawno. Bo całą każdą wolną chwilę spędzam nad książkami, bo się uczę. Ale też nie mam okazji, bo zawsze jesteście razem, a z tobą nie mam ochoty, ani rozmawiać, ani cię oglądać. – Spojrzała na niego ze złością. Widziała, że i on nie jest zbyt spokojny. Czuła dziwne uczucie w brzuchu, kiedy tak na nią patrzył. Błagała w myślach o jego podkulony ogon... Tyle mógł teraz zdziałać, tyle powiedzieć. – Ogarnij się Dorcas... To palant.
 – Co? – Black spojrzał na nią ze zdziwieniem, a ona pisnęła. Nie miała tego wypowiadać na głos.
 – Jesteś palantem Black, nie mam ochoty z tobą dyskutować. – Odwróciła się i szybko pobiegła do siebie.
 – Przynajmniej ze sobą rozmawiacie. – Remus parsknął śmiechem, kiedy Katherina to powiedziała.
 – Jakbyś była facetem, to bym ci przywalił. – Parkes spojrzała na Blacka z niedowierzaniem, ale zreflektował się. – Przepraszam. Ale mnie ona wkurwia.
 – I vice versa. Swoją drogą... Tak między wami iskrzyło, że dziwiłam się, że nie zaczęło się palić. – Katy uniosła brwi do góry, a Syriusz tylko machnął ręką i poszedł do dormitorium Huncwotów.
 – Siądź i powiedz mi dokładnie, jak to się stało. – Katherina usiadła obok Remusa na kanapie.
 – Wróciłam z biegania i Lily już nie spała. Zaczęłyśmy rozmawiać o konkursie, bo Lily nie wie jaki ma zrobić eliksir. Coś, co robi się w kilka godzin, ale żeby też było trudne i efektowne. Pełnia wypada kilka dni po konkursie, dlatego powiedziałam jej o eliksirze tojadowym. Zasugerowałam też, że powinna poprosić ciebie o pomoc. No wiesz, jak działa. Stwierdziła, że masz swój konkurs i nie chce cie wykorzystywać. Wtedy powiedziałam, że Dumbledore ma na pewno jakiegoś innego znajomego wilkołaka. Później jeszcze coś się zgadało o Belby'm i dopiero wtedy zauważyłam, że Jess siedzi i chyba nie wierzyła w to, co usłyszała. – Katherina spojrzała na Lupina przepraszająco. – Zaczęła się wściekać, jak zwróciłam na nią uwagę i w dość nerwowy sposób pytałam co słyszała.
 – Jak można być tak nierozważnym? – Lupin schował twarz w dłoniach.
 – Byłyśmy rozważne przez prawie pół roku. Jess z nami mieszka i czuła, że coś jest nie tak. Ile razy było tak, że rozmawialiśmy o pełni i jak zauważyliśmy, że idzie Jess nagle była cisza? Poza tym... Spędza z nami prawie każdą chwilę i zapomniałyśmy w tamtym momencie z Lily, o tym, że może usłyszeć. Zapomniałyśmy, że nie wie o tobie wszystkiego. – Chwyciła jego dłonie i położyła na swoich kolanach. – Mówiłam ci już dawno, że powinna wiedzieć. Widziałam jak na ciebie patrzy i nie mów, że ten pocałunek był tylko żeby ją uciszyć. Lubicie się, a teraz, kiedy ona o tym wie, to może wam się uda nieco przyspieszyć sprawy. Tylko musisz postarać się z nią porozmawiać.
 – O ile będzie chciała. – Remus zapatrzył się w kominek.
 – I myślę, że William też powinien się dowiedzieć. Tym razem od ciebie. – Katy spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko, widząc jak kiwa głową. – Będzie animagiem, też może być przy tobie.
 – Załatwię to po swojemu, Katy. Ty masz tylko dopilnować, żeby Jess się przede mną nie schowała. – Wstał z kanapy, a Parkes roześmiała się.
 – Masz mapę, więc nigdzie się nie schowa. – Również wstała i wróciła do dormitorium. Dziewczyny były już ubrane w mundurki. Jess z hardą miną patrzyła na Katy, kiedy podchodziła do niej i potem usiadła obok niej.
 – Nie wiem, co ci powiedziały dziewczyny, ale teraz kolej na moje kazanie. – Zaczęła łagodnie i spojrzała ostrożnie na Lily. – Nie zamierzam tłumaczyć się z Remusa, ale masz rację. Nie do końca traktowałyśmy cię jako przyjaciółkę, głównie przez problem Remusa. Widzę też, co się dzieje między nami, dziewczyny. Wszystkie mamy jakieś sekreciki, coś czego nie chcemy powiedzieć sobie nawzajem. Musimy poważnie porozmawiać. Przez cały dzień pomyślcie o czym chcecie powiedzieć, a co chcecie zachować dla siebie. Sama mam kilka tajemnic, które zaczynają mnie zżerać. Więc mogę zacząć. Dziś po kolacji.
 – Ale ja nic nie mam. – Lily zmarszczyła brwi i myślała gorączkowo przez chwilę. –Naprawdę.
 – Dlatego daję czas do wieczora, bo może jednak coś jest. – Katy spojrzała na Jane i Dorcas, które widocznie aprobowały pomysł Katheriny.
 – I po zajęciach proszę cię, żebyś pozwoliła Remusowi na wyjaśnienia. – Jess kiwnęła głową, już nieco uspokojona.
*******
Lily gorączkowo szukała w czasie obiadu czegoś, z czego mogłaby się zwierzyć dziewczynom, ale na nic nie wpadała. Fakt, miała małe problemy w swoim życiu, ale to takie jakie ma każdy i nie uważała tego za tajemnicę. Dorcas obok niej siedziała z nosem w książce. W każdej wolnej chwili widziała swoją przyjaciółkę w towarzystwie jakiegoś tomiska. Katherina jadła obiad w towarzystwie Williama i jego znajomych. Siedziała obok blondyna i co chwilę śmiała się, z czegoś co powiedzieli jej kompani. Dostrzegała, że Parkes ma teraz bardzo dobry okres. Opanowała nieco szalejące hormony, znajdywała czas na prawie wszystko, co chciała robić i wyglądała na naprawdę szczęśliwą.
Ruda zauważyła jak kilka miejsc dalej siedzi James i do niej macha. Wskazał ręką na drzwi i wstał. Odłożyła niedopity sok i podążyła za Potterem. Była ciekawa dlaczego nie podszedł i po prostu nie powiedział jej czego chce... A może to jakaś niespodzianka przed urodzinami? Pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem. Wyszła z Wielkiej Sali i podeszła wolno do Jamesa, który oparł się o balustradę schodów.
 – Chodź. – Wyszedł do sali wejściowej nie czekając na Lily. Przysiadł na ławce i czekał, aż dziewczyna się do niego dosiądzie.
 – Czy to naprawdę takie bardzo ważne, że musiałam wychodzić? Tu jest cholernie zimno, a zaraz mamy transmutację, James. – Ruda opadła obok niego wzdychając ciężko.
 – Tak, myślę, że to ważne. – Odwrócił się do niej i wziął głęboki oddech. – Lily, dużo myślałem o nas i stwierdziłem, że powinniśmy się rozstać.
 – Ej, ej... Chwila... Co? – Spojrzała na niego zdziwiona nie wiedząc co mówić. – Jak to, ROZSTAĆ?
 – To ostatnie miesiące w Hogwarcie, najbezpieczniejszym miejscu w Anglii i chciałbym jeszcze trochę poszaleć, a ty tylko suszyłabyś mi głowę za pojedynkowanie się, włóczenie się z Syriuszem...
Z Syriuszem.
 – ... Odkąd jest sam widzę, że i mi by się przydał odpoczynek od związku. Długo o tym myślałem i zdecydowałem, że tak będzie dla nas lepiej. Przepraszam Lily.
Odwróciła od niego wzrok. Czuła niemiły ucisk w klatce piersiowej i oczy zaczęły ją szczypać, od napływających łez. Tylko nie płacz, głupia? Wzięła jeden głęboki oddech i ze świstem wypuściła powietrze. Bądź twarda.
 – Tak będzie dla ciebie lepiej, James. – Spojrzała na niego hardym spojrzeniem i dodała już bardzo zdenerwowanym i drżącym tonem. – Jesteś tego pewien? Czy ty naprawdę tego chcesz?
 – Tak. Chcę być znów wolny. – Uciekł wzrokiem pod intensywnością jej spojrzenia. Lily powoli się podniosła i spojrzała na niego. Kontur jego postaci rozmazał się nieco, kiedy łzy znów napłynęły do oczu.
 – Mógłbyś mieć chociaż na tyle przyzwoitości, żeby ze mną zerwać kilka dni po moich urodzinach, a nie na kilkanaście godzin przed. I skoro myślałeś o tym tak długo, to mogłeś sobie darować ostatnią schadzkę w Pokoju Życzeń! – Wycedziła nieco podniesionym głosem. Odwróciła się i szybko go opuściła. Stanęła dopiero przy drzwiach do Wielkiej Sali. Oddychała szybko i starała się odpędzić od siebie rozpacz... Weź się w garść! Do licha, Evans! Godzina transmutacji, tylko godzina!
Podeszła do swojego miejsca, dopiero jak trochę się uspokoiła. Dorcas podniosła na nią wzrok i po chwili jej oczy otworzyły się szerzej.
 – Nie, Lily. – Powiedziała jakby nie wierząc. – Powiedz, że zmarła ci sowa, że skręciłaś kostkę i dlatego tak ukrywasz, że coś cię boli i ci to nie wychodzi... Nie mów tylko, że on też?
 – Porozmawiamy później. – Lily zabrała swoją torbę i ponownie skierowała swe kroki w stronę wyjścia. Minęła Jamesa, który dopiero wracał. Ona przynajmniej miała odwagę patrzeć na niego. On idąc, patrzył jedynie na podłogę.
*******
Zdecydowanie... Zrób to jak z plastrem, Lily.
Ruda trzymała paczkę w dłoniach i bała się, że jak ją otworzy, to wybuchnie. Dostała ją dzień wcześniej i wiedziała, że to od Petunii. Ale czego od niej chciała jej siostra? Drżącymi palcami odkleiła taśmę z pudełka i otworzyła je ostrożnie. Bomby nie było. Odetchnęła z ulgą i wyjęła z paczki dwie koperty, jedną dużą i grubą, a drugą znacznie mniejszą i cieniutką. Na pierwszej widniało 2, a na drugiej 1.
 – Taka perfekcyjna, a tak mało pedantycznie zapakowała. – Mruknęła do siebie Lily. Patrzyła na koperty, które położyła na łóżku. Miała chwilę spokoju od dziewczyn. Poprosiła je o godzinę samotności w dormitorium. Starała się być twarda i wiedziała, że jak zacznie mówić, to zacznie płakać. Póki nie mówiła, to tak jakby nic się nie stało.
Czuła, że zły dzień nie skończył się jeszcze... Przynajmniej dla niej.
Otworzyła cienką kopertę. Wyjęła kartkę papieru, zapisaną w bardzo porządny sposób. Pismo Petunii było jak od linijki. Lily zawsze się zastanawiała, jak to jest możliwe, że jej siostra miała tak doskonałe pismo? Równe odstępy między słowami, taka sama wielkość liter i ich wspaniały kształt.

Lily,
Piszę, bo udało się do końca doprowadzić do końca sprawy, związane ze śmiercią rodziców.
Samochód był sprawny w czasie podróży i tata nie popełnił żadnego błędu, dlatego pieniądze z polisy zostaną wypłacone zgodnie z umową.
Zgodnie z testamentem dom w Cokeworth jest mój, natomiast dom w Gaddley należy do Ciebie.
Ciężko mi pisać, ale "podróż życia" rodziców, koszty pochówku i koszty doprowadzenia do końca wielu problemów sprawiły, że zostało mało pieniędzy po podziale na nas dwie. Nawet jeśli doliczyć pieniądze z polisy.
Dlatego postanowiliśmy z Vernonem sprzedać dom rodzinny i przeprowadzić sie do Surrey. Póki co, mieszkamy u jego rodziców, aby zarobić więcej na własny dom.
Chciałam Ci również napisać, że w święta wzięliśmy skromny i cichy ślub cywilny. Żałuję, że nie mogłaś być obecna.
W drugiej kopercie masz pieniądze oraz akt własności drugiego domu, z kopiami potrzebnymi do sprzedaży, jeśli byś się zdecydowała. Dołączyłam również miesięczne koszty utrzymania domu, żebyś mniej więcej wiedziała na ile ci wystarczy pieniędzy, dopóki nie znajdziesz pracy.
Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania, to pisz.
Pozdrowienia,
Petunia Dursley.

Ruda odłożyła list nieco niedowierzając jego treści. Chwyciła drugą kopertę i musiała uważać, żeby pieniądze nie wysypały się. Ułożyła je w kupce obok siebie i zaczęła przeglądać dokumenty.
Akt własności podpisała jeszcze rok temu, ale zostawiła go Petunii, żeby zajęła się wszelkimi formalnościami.
Spojrzała raz jeszcze na kupkę pieniędzy. Liczyła, że będzie więcej. Musiała część pieniędzy wymienić na te używane przez czarodziei. Koszty utrzymania domu pochłonęłyby te oszczędności w dwa lata. Fakt, z magią mogła nieco obniżyć koszty, ale życie, pomoce naukowe... Wszystko kosztowało, a ona przez dwa –trzy lata miała kończyć kursy. Całkiem możliwe, że dopiero po czterech latach znalazłaby coś dobrze płatnego, żeby móc spokojnie opłacić rachunki dużego domu. Wiedziała, że działa pod wpływem chwili, ale zaczęła odpisywać Petunii.

Siostrzyczko,
Gratuluje Wam na nowej drodze życia i życzę Wam wiele szczęścia w tworzeniu rodziny.
Odsyłam Ci dokumenty, ponieważ chciałabym Cię prosić, żebyś sprzedała dom w Gaddley. Jak skończę szkołę zjawię się do ciebie po pieniądze, żebyś nie musiała przesyłać tak dużej kwoty.
Mam nadzieję, że nie sprawiam Ci trudności.
Do zobaczenia,
Lily.

*******
Dorcas bujała się na krześle w bibliotece. Oczekiwała spokoju od dziewczyn po rozstaniu z Syriuszem i postanowiła dać Lily kilka godzin spokoju. W sumie to sama potrzebowała chwili bez nikogo, żeby lepiej skupić się na nauce. Dziś wreszcie zdobyła ostatnie zaklęcie do swojego projektu. Miała jeszcze sporo czasu i postanowiła zrobić sobie kilka dni na mniejszych obrotach.
Katherina miała rano rację. Zaniedbały siebie nawzajem. Wszystkie pochłonięte nauką, swoimi problemami, lub ucieczką od tego wszystkiego. Tajemnice, sekreciki, niedomówienia. Zaczęły być w tym dobre.
 – Cześć. – Otrząsnęła się z przemyśleń, kiedy usłyszała nad sobą ciepły głos. Przestała bujać się na krześle i spojrzała na chłopaka. Pamiętała go z Francji.
 – Cześć. – Uśmiechnęła się uprzejmie. – Potrzebujesz czegoś? Często tu bywam i już mniej więcej orientuję się gdzie, co leży.
 – Chciałem się dosiąść i porozmawiać. Jestem Jules, nie wiem czy mnie pamiętasz. Jak byłaś w Beauxbatons, to mieliśmy razem kilka zajęć. – Nadal nad nią stał.
 – Tak, kojarzę cię. Chociaż dziwię się, że ty mnie poznałeś. Trochę się zmieniłam. – Na krótko zapanowała cisza. – Ale siadaj, proszę.
 – Dzięki. – Opadł na krzesło naprzeciwko niej. Brunetka miała teraz lepszy widok na jego twarz. Nie był bardzo przystojny, ale duże piwne oczy przykuwały uwagę rozmówcy, miało się wrażenie, że da się z nich wyczytać wszystkie emocje. Teraz, kiedy wokół oczu utworzyły się drobne zmarszczki, zdawało się, że jest wesoły. – Słyszałem, że jesteś dobra z zaklęć.
 – Naprawdę? – Zdziwiła się.
 – Tak się składa, że reprezentuję moją szkołę w zaklęciach. – Uśmiechnął się do niej, a Meadows zmrużyła oczy.
 – W takim razie nie wiem, czy mogę z tobą rozmawiać. Mogę odnieść wrażenie, że chcesz wybadać rywalkę. – Zebrała ze stolika wszystkie notatki i schowała do torby, którą przycisnęła mocno do piersi. – Chyba, że teraz.
 – A więc pracowałaś tak ciężko nad projektem? – Zapytał, a ona kiwnęła głową.
 – Też. Lubię wymyślać lub odtwarzać jakieś pomysły. To pasjonujące i odstresowujące. – Zaśmiała się lekko. – A jak ci się podoba Hogwart?
 – Już wiem czemu było ci tak śpieszno. Jest tu bardzo przyjemnie. Tylko woźny wydaje się dziwny. Wiesz... w sumie to chciałem, żeby ktoś mnie oprowadził po Hogwarcie. To co nam pokazali po przyjeździe, to chyba taka oficjalna wersja. Chciałbym zobaczyć jak jest naprawdę. Byłabyś chętna mi pokazać jeszcze lepszy Hogwart? – Dorcas chwilę przyglądała mu się uważnie. Duże, piwne oczy niemal błagały ją o to, żeby się zgodziła. Ale czy to nie za szybko? Przecież minął dopiero miesiąc... Dokładnie to następnego dnia minie miesiąc, więc chyba nie powinna tak szybko. Stop! Dorcas, to tylko oprowadzanie kolegi po zamku, nie randka.
 – Jasne. Postaram się streścić co ważniejsze. – Uśmiechnęła się, kiedy zauważyła u niego, że cieszy się z jej zgody. – Wiesz. W sumie to muszę już lecieć. Zaraz jest kolacja, a chcę zjeść wcześniej, bo na wieczór mam plany.
 – Leć, leć. Mam nadzieję, ze twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko, że w sobotę pokażesz mi Hogwart. – Dorcas wstała od stolika i nieco się spięła.
 – Nie będzie miał, nie obawiaj się. – Starała się nadal brzmieć uprzejmie. – To do soboty. Jakbyśmy się nie spotkali, to może od razu ustalimy, że zaczynamy o dziesiątej przed Wielką Salą?
 – Jasne. – Uśmiechnął się i pomachał książką. – Ty już leć, ja mam jeszcze lekturę. Do zobaczenia, Dorcas.
 – Do soboty! – Rzuciła juz luźniej i wyszła na kolację.
*******
 – Porozmawiamy o tym w końcu? – Zapytał William, kiedy Katherina odłożyła pióro od swojej pracy domowej. Wyprostowała się i chwilę trwało nim na niego spojrzała.
 – Dobrze. – Usiadła nieco wygodniej i czekała, aż zacznie. Przez ostatnie kilka dni zachowywali się normalnie. Żadne nie komentowało tej rozmowy, aż do teraz.
Wiedziała, że jakby chciała to mogłoby zostać tak jak było. Ale czy chciała?
Lubiła go. Tęskniła za nim w ciągu dnia, jak nie byli obok siebie. Lubiła rozmawiać z nim. Lubiła to jak się czuła w jego towarzystwie. Lubiła nawet takie momenty jak te, kiedy odrabiała zadania, a on przysiadł się i zajął swoimi sprawami. Lubiła, że był obok niej. I lubiła to, że serce jej szybciej bije przez niego. I lubiła to co jej powiedział niedawno. Lubiła zatapiać się w to wspomnienie przed snem, na zajęciach, jak gdzieś szła, jak jadła, jak biegała, jak ćwiczyła z Paulem. Prawie non stop analizowała to w myślach. I dochodziła zawsze do jednego wniosku: podobało jej się to.
 – Wiem, że się wyrwałem z tym wyznaniem. Przepraszam, ale nic nie poradzę. Zrozumiem jak zdecydujesz, żebyśmy wiesz... przestali... – Parkes kiwnęła głową i uśmiechnęła lekko.
 – Tak będzie lepiej. – Dostrzegła, że nieco go tym zraniła. – Zależy mi na naszej przyjaźni, więc niech będzie jak było, ale bez dodatkowych korzyści.
 – Nie masz mi za złe? – Kartney przysunął się nieco, a Katy poczuła przerażenie.
 – Nie. Jesteśmy już duzi i chyba sobie z tym poradzimy. Wiem, że może być ci ciężko i pewnie byłoby ci łatwiej, gdyby mnie nie było w pobliżu, ale nie chcę tego. – Czuła narastający ucisk w klatce piersiowej i czekała. Ale nie wiedziała na co. Przyglądali się sobie i zaczęło jej się robić już słabo. Już zaczynała tęsknić za jego dotykiem, za jego ustami na jej ciele.
 – Katy, jesteś gotowa? – Jess pojawiła się jak na zawołanie. I tak z opóźnieniem zareagowali na jej obecność. Katherina szybko odsunęła się od Willa i zebrała pośpiesznie swoje rzeczy do torby.
 – Tak, jestem. – Wydyszała i wstała równie szybko. Przystanęła na chwilę i spojrzała na blondyna. Patrzył przed siebie i widziała, że jest nieco zdezorientowany. – Do jutra Will, śpij dobrze.
 – Dobranoc Katy. – Spojrzał na nią i zrozumiała, że popełniła błąd. Nie tak powinna wyglądać ich rozmowa. Przeszła przez kanapę i dołączyła do Jess. Kiedy były już przy schodach Parkes usłyszała parsknięcie Jess.
 – Śpij dobrze Will? – Blondynka jęknęła i czekała z odpowiedzią aż dojdą do dormitorium.
 – Jess, odpuść na chwilę. – Katherina rzuciła torbę na swoje łóżko. W dormitorium były już wszystkie.
 – Co masz odpuścić? – Zaciekawiła się Dorcas, a Cay przysiadła obok niej.
 – Chyba zaczniemy od Katheriny. – Jessica obserwowała przyjaciółkę, która siadała na łóżku Jane.
 – Chodź Lily. – Czekały aż Ruda zajmie miejsce obok Dorcas. – Nie myśl Jess, że chciałam to ukryć. Bo właśnie to chciałam wam powiedzieć dzisiaj. Od połowy listopada sypiam z Williamem. Kilka razy w miesiącu.
Zapanowała cisza. Dziewczyny patrzyły na Katherinę, która nagle poczuła zmieszanie. Jednak nakrycie przez Syriusza było mniej niezręcznym momentem.
 – Nie Katy. – Jess potrząsnęła głową. – Czego innego byłam świadkiem przed chwilą.
 – Bo od tego się zaczęło. – Blondynce zaszkliły się oczy. – Głupia McGonagall jeszcze wymyśliła te korki. Pomagał mi cały czas ogarnąć siebie. Był zawsze obok. Starał się mnie zrozumieć i mi pomóc, i zrobił to.
 – Czemu? – Odzywała się tylko Jess.
 – Bo mnie kocha. – Parkes zaśmiała się i otarła kilka łez. – On się we mnie zakochał!
 – Nie, nie... Czemu mu pozwoliłaś? – Zapytała Lily. – Nas odtrącałaś, chciałaś sama się ze wszystkim uporać.
 – Nie pytał czy chcę pomocy. Po prostu zawsze się zjawiał i mi pomagał. Nie musiałam go prosić, on nie musiał pytać. Merlinie... On dokładnie wiedział jak się ze mną obchodzić. – Zaśmiała się krótko i pokręciła głową. – Kilka dni temu powiedział, że się we mnie zakochał, a kilkanaście minut temu powiedziałam, że koniec z sypianiem ze sobą. Że będziemy się przyjaźnić.
 – Na Merlina... – Dorcas patrzyła na nią z niedowierzaniem. – On cię kocha, ty się śmiejesz teraz i płaczesz, i gadasz jaki to nie jest rycerski. A ty mu przyjaźń zaproponowałaś? Czujesz coś do niego.
 – Nie... – Blondynka zmarszczyła brwi.
 – Stop. – Powiedziała stanowczo Jane. – Nie rozmawiajmy o tym. Nie analizujmy. Wiemy o tym i na tym skończymy. Niech Katherina sama się tym zajmie, bo my jej nie pomożemy. Jedynie zaszkodzimy. Jeżeli będziesz chciała z nami porozmawiać, poradzić się, to przyjdź i zapytaj. My mamy odhaczone, wiemy o tym, co było między wami, ale nie będziemy się mieszać.
 – Jane... – Parkes przytuliła Elliot. Chyba tylko William znał ją lepiej niż Jane.
 – Tak, to dobry pomysł. – Mruknęła Lily. – Jeszcze chcesz nam coś powiedzieć?
 – Tak Lily. To co wam powiem jest dość dziwne. Ale musicie mi zaufać, że jest tak jak przeczuwam. – Parkes wzięła głęboki wdech. – William nie przez przypadek trafił akurat do mojej rodziny. Moja mama urodziła jeszcze jedno dziecko. Mam brata bliźniaka, którego ktoś porwał po narodzinach. Rodzice szukali przed kilkanaście lat i dopiero cztery lata temu udało im się znaleźć chłopca. Oni myślą, że to William. Ale to wszystko tak się kupy nie trzyma, że nie mogę uwierzyć, że rodzice w to wierzą. Kiedy nakrył nas Syriusz, to wiedziałam, że będziemy musieli w końcu powiedzieć, że robimy to co robimy. W święta dowiedzieliśmy się wszystkiego i nie mogłam wam powiedzieć wtedy, choć chciałam. James na pewno o wszystkim wie i nie wyobrażam sobie jego reakcji.
 – Walić go. Rób co chcesz jeśli wiesz, że to nieprawda. Przecież nawet to widać, że nie jesteście spokrewnieni. Poza tym. Widać po nim, że jest starszy. Jak to tłumaczą? – Zapytała Lily.
 – Nie tłumaczą. Ostatnio widziałam rodziców w Boże Narodzenie, a dowiedziałam się dzień później, jak już wyjechali. Dopiero na Wielkanoc się z nimi spotkam. Ciągle mają te misje. Piszą do Dumbledore'a i to od niego William wie, co się z nimi dzieje. Rozumiecie? Ja nie mam żadnych informacji od nich. – Spojrzała na przyjaciółki i kontynuowała. – Próbuję na swoją rękę obalić te ich absurdalne dowody. W sumie chcę zrobić testy, są kosztowne, ale już mam tyle pieniędzy. Tylko też dopiero w Wielkanoc je zrobimy, jak będziemy mogli opuścić Hogwart. Pomrfey musiałaby powiadomić rodziców. Nie chcę też dostać się do Londynu jak będzie wyjście do Hogsmeade, bo McGonagall ma mnie nadal na oku. I to tyle co chciałam wam powiedzieć.
 – Mocne. – Lily uśmiechnęła się słabo. – U mnie z kolei Petunia wzięła ślub cywilny w święta, muszę sprzedać dom, żebym miała na życie po szkole i potwierdzę wasze domysły. Tak, James ze mną zerwał przed południem. Chce korzystać jeszcze w szkole przed końcem, a ja bym go...
 – Ograniczała. – Dokończyła za nią Katy. – Czy nie wydaje wam się to dziwne, że James i Syriusz zerwali z wami prawie w tym samym czasie? Dając prawie ten sam powód?
 – Black całował się z kuzynką Franka i jest głupi. James też jest głupi. – Mruknęła Meadows tracąc jeszcze bardziej humor.
 – Coś mi tu nie pasuje. – Parkes zmarszczyła brwi. – Znam Jamesa i to do niego nie podobne.
 – Też tak myślałam. – Mruknęła Lily i otarła łzy. – Nawet nie sądziłam, że teraz mógłby mnie zostawić. Poznałam całą jego rodzinę, kilka dni temu nawet... Kochaliśmy się, a on mi mówi, że woli jeszcze poszaleć. Zostałam sama.
 – Zaczynam dostrzegać plusy samotności. – Dorcas objęła ramieniem przyjaciółkę. – Skupiam się na nauce.
 – Zaczynasz wariować. – Katy spojrzała na nie i pokręciła głową. – Naprawdę nie widzicie w tym podobieństwa?
 – James doszedł do tych wniosków odkąd Syriusz jest sam i odkąd mają więcej wolnego czasu.
 – Czekaj, czyli jeśli Syriusz nadal byłby ze mną, to James byłby z tobą? – Meadows się spięła, gdy Lily kiwnęła głową. – Black jest popieprzony, wszystko psuje.
 – Dlaczego dla was wszystko jest czarno białe? – Warknęła Katherina. Wstała gwałtownie z zaciętym wyrazem twarzy. – Cholera, znam ich już tak długo. Jamesa przez całe życie. Teraz jak zerwał z Lily widzę, że chodzi o coś innego. Syriusz też nie podał prawdziwego powodu. Okłamali was.
 – Katy, proszę cię. Pozmienialiśmy się wszyscy. Nie widzisz tego? – Dorcas jęknęła.
 – Co innego widziałam rano. Iskrzyło jak cholera i zapewniam, że po żadnym z was nie było widać niechęci, mimo tego, że tak się staraliście to ukryć. – Katherina założyła ręce na piersi i patrzyła na nią nieustępliwie.
 – Dobrze Katy, idź węsz, pani auror. Jestem pewna swojego, a ty swojego. Nie przekonasz mnie. Dla mnie to się skończyło, bo Black to niedojrzały palant, a jeśli ty widzisz w tym drugie dno, to już twój problem. – Wzruszyła ramionami.
 – Dlaczego nie odpuścisz sobie? – Zapytała cicho Jane. – Chociaż raz pokaż nam teraz, że nie jesteś twarda Dorcas. Przecież widzimy...
 – Wiem, co widzicie. Skończyłaś Lily? – Ruda kiwnęła głową. – Jak chcecie to sobie pozwolę na tę chwilę słabości. Ale tylko dziś i potem nie będzie o tym gadania. Teraz jestem na etapie gniewu. Bo to co mi zrobił nie jest przyjemne. Miałam wszystko zaplanowane. Skończę Hogwart, zacznę kurs, będziemy planować wspólną przyszłość. Ufałam mu, że zawsze będziemy razem, tak mnie przecież o tym zapewniał. A teraz? Mijam go codziennie na korytarzu, w Pokoju Wspólnym, widzę go w czasie zajęć, posiłków. Dlatego tak się wyobcowałam i zaszyłam w książkach. Bo wszystko diabli wzięli i szlag mnie trafia. Będzie zdawał na kursy aurorskie, a przez pierwsze pół roku niektóre zajęcia są łączone z kursami z zaklęć. Niedługo znajdzie sobie pewnie dziewczynę, poza tym mamy wspólnych znajomych. Dojdą jakieś śluby, zajęcia wspólne, jakieś wypady. Staram się ograniczyć z nim kontakt. Boję się, że po skończeniu szkoły będę czuła większą tęsknotę, większy ból, kiedy będzie nadal blisko. Myślałam, że to nieuniknione, ale to, że jestem cholernie dobra z zaklęć daje mi inne możliwości. Postanowiłam, że będę zdawała na kursy we Francji. Po skończeniu szkoły wyjeżdżam. Palę mosty.
 – Dorcas! – Lily spojrzała na nią zszokowana. – Nie decyduj o tym tak pochopnie!
 – Oj Lily. Myślę o tym non stop i jestem coraz bardziej pewna, że robię dobrze. W moim przypadku wyjazd do Francji jest jak najbardziej właściwym rozwiązaniem. Mają najlepszy program w całej Europie, a ja chcę być najlepsza. – Meadows popatrzyła po przyjaciółkach. – Do końca szkoły nie znajdę nikogo, kto były w stanie mnie tutaj zatrzymać.
 – Opuścisz nas? – Jessica wyglądała na zasmuconą.
 – To nieuniknione, że się rozstaniemy. Zacznie się dorosłość, poza tym widzicie co się dzieje na świecie. Będziemy mieć mało czas, niezależnie czy będę w Anglii czy we Francji. Jane też zacznie swoją przygodę z magicznymi zwierzętami, a jak wiemy najlepsze kursy są we wschodniej Europie i w Afryce. – Elliot kiwnęła głową. – Widzicie? Nie tylko ja was opuszczę. Ale są listy, Świstokliki, damy radę. To wszystko.
 – Miałaś się rozkleić. – Mruknęła Katy. – To był zły pomysł.
 – Jeszcze Jane nam została. – Jess spojrzała na Elliot, która jeszcze przez chwilę milczała.
 – O moich rodzicach wiecie, w sumie to głównie mnie pcha do wyjazdu i robienia tego co kocham. Jest jeszcze coś, ale nie chcę żebyście mnie źle zrozumiały. – Wzięła głęboki oddech. – I potraktujcie to, tak jak potraktujecie Williama i Katy. Nie wtrącajcie się, nie wnikajcie. Żadnych aluzji. Chcę żeby to się samo rozwinęło w spokoju.
 – Nie mów! – Katherina klasnęła w dłonie i zapiszczała.
 – Nic się przed tobą nie ukryje. – Jane uśmiechnęła się a na policzku wykwitł rumieniec. – Spotykam się z Paulem Parkersonem.
 – Jane! – Lily patrzyła na nią karcąco. – To nauczyciel!
 – Nie wiadomo właśnie, jak to jest z nim. Jest pracownikiem Ministerstwa i jego zajęcia nie są oceniane. – Podrapała się po kolanie nieco zażenowana. – Boję się iść do Dumbledore'a i zapytać. Jesteśmy dość blisko ze sobą, ale nie wiem, jak to będzie, kiedy już oficjalnie się coś ogłosi. Poza tym, nie planowałam mieć kogoś jeszcze w szkole. Otarłam się o ślub i byłam zaręczona. Nie wiem co mną kierowało, kiedy Jack mi się oświadczał.
 – Kochałaś go. Gdyby Black mi się oświadczył, to miesiąc temu jeszcze bym się zgodziła. – Dorcas zaśmiała się krótko.
 – A teraz? – Katy uniosła brwi.
 – Merlinie... Tak Katy nadal go kocham i są momenty, że mam nadzieję, że podejdzie i przeprosi, a to mi wystarczy. Ale to nie wystarczy. Wbrew pozorom to nie skończyło się miesiąc temu. To trwało od dłuższego czasu. Ja chciałam stabilizacji, a on nie. Mógł zakończyć, to mniej boleśnie, ale zrobił inaczej i ciężko to wybaczyć. – Urwała, żeby zaśmiać się z pogardą. – On nawet nie chce wybaczenia. To się urwało i nawet nie mogę iść do niego pogadać. Oprócz chłopaka, straciłam też przyjaciela.
 – Wybaczyłabyś mu. – Jessica spojrzała na nią. – Gubisz się w tym, co mówisz. Raz chcesz go zabić, teraz nie. Poniekąd go bronisz, a innym razem...
 – Wiem o tym! – Żachnęła się Dorcas. – Nie chcę o tym gadać. Ta sprawa też ma być taka jak u dziewczyn. Nie gadajmy. A ty Jess? Rozmawiałaś z Remusem?
 – Nie. – Cay wyprostowała się. – Jutro po zajęciach mamy się spotkać.
 – Co zamierzasz? – Zapytała Katherina. – On coś do ciebie czuje.
 – Nie zamierzam nic. Do tej pory oferował mi tylko przyjaźń, mimo, że miał świadomość tego, że chcę czegoś więcej. A teraz, kiedy wiem, że nie ufa mi tak, jak ja jemu, nie zamierzam nic. Odcinam się od tego. Chyba, że po jutrzejszej rozmowie zdecyduję coś innego. – Jess otarła łzę z policzka. – Im więcej czasu go znam, tym bardziej jestem przekonana, że dana jest nam tylko przyjaźń. Zasługuje na kogoś takiego jak Katy. Ambitnej, pięknej i zabawnej dziewczyny.
 – Jess... Też jesteś ambitna. Tylko masz inny talent. Nie uważaj siebie za mniej wartościową, tylko dlatego, że nie obierasz takiej drogi jak my. – Katy wskazała dłonią na siebie i przyjaciółki. – Nam połamią różdżki i jesteśmy do niczego. No ja jeszcze mogę pisać, bo to mi wychodzi. Ale w świecie mugoli byłoby nam ciężko. Ty jako projektantka dasz sobie radę wszędzie, a my będziemy cię wspierać.
 – Dokładnie. – Dorcas uśmiechnęła się i podała jej z szuflady mały notesik. – Znalazłam kilka zaklęć, które możesz wykorzystać na tkaninach. Jakbyś miała problem, to chętnie pomogę.
 – Jesteście kochane. – Cay wzięła notesik od Meadows i uśmiechnęła się z wdzięcznością. – Macie u mnie sukienki na wszystkie uroczystości, dopóki utrzymam igłę i różdżkę. Naprawdę. Pisałam do rodziców, że nie będę pisała owutemów. Wspierają mnie, tak jak i wy, chociaż podobno Jocunda trzyma dla mnie wakat w Proroku Codziennym. Nie wiem czego tak się obawiałam.
 – Trzeba brać byka za rogi. Wbrew pozorom jesteśmy odważne i twarde. Nie chowamy głowy w piasek. Robimy co chcemy, albo z akceptacją innych albo bez. – Lily oparła głowę o ramię Dorcas. – Najważniejsze, że my siebie nawzajem wspieramy i akceptujemy. Jesteście moją rodziną.
*******
William uśmiechał się lekko do Remusa, który przed chwilą mu powiedział, że jest wilkołakiem.
 – Wiem. – Odpowiedział Kartney, a Syriusz parsknął śmiechem. – Domyśliłem się, kiedy ostatnio rozmawiałem z Jessicą. Spokojnie, nie powiedziałem jej tego.
 – Och, dowiedziała się przypadkowo rano. – Lupin skrzywił się i spojrzał na niego uważnie. – Zrozumiem, jeśli będziesz chciał zmienić dormitorium.
 – Daj spokój. – Machnął ręką. – Dumbledore wie?
 – Oczywiście. To dla mnie została posadzona Wierzba Bijąca. Gdyby nie on, to pewnie siedziałbym teraz w domu. Rodzice nie chcieli, żebym szedł do Hogwartu. – Mruknął Lupin i usiadł na swoim łóżku. – Pod Wierzbą Bijącą jest tunel, który prowadzi do Wrzeszczącej Chaty i tam spędzam pełnie.
 – Tylko początek. – Powiedział Syriusz i James parsknął śmiechem. – Towarzyszymy Remusowi w czasie przemian od piątego roku.
 – Przecież to niebezpieczne! – Spojrzał na nich jak na idiotów, a Potter znów parsknął śmiechem.
 – Nie dla zwierząt. – Uśmiechnął się do niego zawadiacko. – Co nie Łapo?
 – Jasne Rogaczu. – Przytaknął Black, a jego oświeciło.
 – Jesteście animagami! – Spojrzał na nich z podziwem, a James kiwnął głową.
 – Oczywiście to tajemnica, dziewczyny wiedzą, ale gdyby to się wydało, to mamy przerąbane. – Powiedział Potter. – Mieliśmy piętnaście lat, gdy się to nam udało. Syriusz zmienia się w psa, ja w jelenia, a Peter w szczura.
 – Merlinie... Daliście radę w wieku piętnastu lat, a ja nadal tego nie potrafię i to z pomocą Dumbledore'a. – Skrzywił się, a James klepnął go po ramieniu.
 – Dasz radę. Nam to zajęło dwa lata. – Wyszczerzył zęby do Remusa. – Towarzyszymy mu w czasie przemian, chyba dzięki tym wypadom tak dobrze znamy teren wokół zamku.
Kartney spojrzał na Remusa, który uśmiechał się delikatnie. Podejrzewał, że chłopaki nie mają nic do tego, że ich przyjaciel zamienia się raz w miesiącu w niebezpieczną bestię, ale musiał przyznać, że był pełen podziwu.
Zrobili bardzo dużo, żeby wspierać go w tym czasie, a nie każdy przyjaciel byłby do tego zdolny.
*******

Cześć!
Trochę mi zeszło z rozdziałem, dlatego teraz już nic nie obiecuję. Czasem siadam i coś piszę, ale na efekty trzeba długo czekać.
Mam nadzieję, że szybko tu wrócę z nowym rozdziałem i zmianami. No ale bywa różnie.
Trzymajcie się ciepło,
SBlackLady.

4 komentarze:

  1. Jakiś czas temu wpadłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że historia bardzo mi się spodobała! Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału! Sama niedawo zaczęłam tworzyć, założyłam bloga o tematyce Dorcas i Syriusza, jeśli znajdziesz chwilkę czasu to zapraszam serdecznie - http://meadowes-black.blogspot.com/ i skrycie liczę na szczerą opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham! Nie masz pojęcia jak się ciesze że dalej wrzucasz posty :D Sposób w jaki opisujesz emocje bohaterów chwyta za serce. Uwielbiam twoją Dorcas i Syriusza, są dla siebie stworzeni! Jestem tez ciekawa jak potoczą się losy Willa i Katy. Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No i kolejny rozdział za mną :D Jak ja kocham wieczory takie, jak ten, kiedy wiem, że nie mam żadnych obowiązków i mogę spędzić czas na robieniu tego, co naprawdę sprawia mi przyjemność <3
    Cieszę się, że Jessica i William poznali wreszcie prawdę o Remusie. Jessica co prawda mogłaby dowiedzieć się w nieco inny sposób, ale prawda i tak jest lepsza. Mam nadzieję, że wyjaśni sobie pewne sprawy z Lupinem.
    Szkoda mi Lily. Podwójny kop, bo jak to się mówi, biednemu zawsze wiatr w oczy wieje. Nie dość, że James z nią zerwał, to jeszcze te stosunki z siostrą... Dobrze, że ma przyjaciółki.
    A co do dziewczyn, to jestem naprawdę szczęśliwa, że wreszcie otworzyły się przed sobą. Lepiej późno, niż wcale. Kibicuję im, żeby było dalej już tylko lepiej :)
    A długość rozdziału pokochałam <3 Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię takie wieczory *.* Ogólnie lubię być leniwą bułeczką :D Usiąść, napisać coś, albo poczytać, tudzież obejrzeć czy posłuchać.
      No Jess mogłaby się inaczej dowiedzieć. Istniało kilka scenariuszy tego, ale ostatecznie ten, co jest w notce pasował mi do całości jej historii. :)
      U Lily, do tej pory, pech zawsze był podwójny. To raczej nie był ostatni raz, jak życie ją tak skopie :)

      Aż sprawdziłam ile stron... 15! :D
      I jeszcze dziesięć rozdziałów przed Tobą i koniec szkoły! :D Zacznie się życie! :D
      Ja naprawdę nie mogę się doczekać, aż będziesz na bieżąco :D
      Buziaki! :*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic