5.10.2018

*47 cz. 2*

Dziwne uczucie towarzyszyło jej przez cały poranek i dopóki nie dotarła na Kamienne Wzgórze nie umiała określić, co to jest.
Jessica wyszła z sypialni Katheriny, gdzie trwały przygotowania panny młodej do uroczystości. Przez chwilę stała oparta o drzwi i masowała się po mostku, mając nadzieję, że ścisk gardła ustąpi i duży ciężar na piersi, który czuła od rana, zelżeje, ale tak się nie stało. Odetchnęła głęboko i zeszła na parter. Przywitała się z dziadkami Katheriny i wyszła na podwórze, gdzie miała czekać na przyjazd Petunii i Vernona Durlsley'a.

– Myślałem, że przyjdziesz po mnie. – Usłyszała za sobą i uśmiechnęła się z wdzięcznością, kiedy Adalbert podał jej lampkę szampana.
– Nie chciałabym, żeby jej siostra poczuła się nieswojo od samego początku... – Zaczęła cicho, a McSweeney roześmiał się.
– Nie tylko ty chodziłaś na mugoloznastwo. – Przypomniał jej i objął ją w pasie. – Chyba nie sądziłaś, że zostawię cię z tym samą? Przyda ci się wsparcie.
– Dzięki. – Uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na bramę przed sobą. – Powinni tu być lada moment.
– A jak Lily? Panikuje?
– Coś ty! Wczoraj była spokojna i myślałam, że może tuż przed zacznie się denerwować, ale póki co jest dobrze. Gdybyś ją widział... Wygląda pięknie. – Ostatnie słowa wyszeptała i spojrzała w niebo, żeby odpędzić napływające łzy. Suknia rudowłosej była w stylu klasycznym z dekoltem w łódkę i sięgała kilka cali powyżej kostki, a miękka koronka idealnie dopasowała się do kształtu sztywnego materiału, z którego wykonana była podszewka. Jak wychodziła to jeszcze nie była uczesana, ale Dorcas mówiła coś o koku w stylu hiszpańskim.
Drgnęła, kiedy brama zazgrzytała cicho i otworzyła się powoli.
– Ford Cortina czwartej generacji. – Powiedziała Jess na widok wjeżdżającego granatowego samochodu. – Podobno bardzo dobry model. Dużo osób go kupuje.
– Od czego zaczniemy? – Cay prawie się roześmiała słysząc lekkie zdenerwowanie w głosie przyjaciela i ścisnęła mocniej jego ramię.
– Przedstawimy się. Pochwal jego samochód. Potem trzymaj się mnie. – Odpowiedziała mu szybko i pociągnęła go lekko w stronę samochodu, który właśnie zaparkował. Sama czuła zdenerwowanie, bo głównie od niej zależało samopoczucie Petunii. Z obserwacji wywnioskowała, że siostra Lily nie lubi jakiejkolwiek odmienności, więc rano zmieniła kolor włosów z różowego na ciemny blond oraz kolor oczu na piwne. Zdecydowała się też na ubranie ciemnozielonej sukienki do ziemi z długimi rękawami, które zasłaniały jej tatuaże. Oczywiście postanowiła, że zmieni sukienkę jak tylko Petunia opuści przyjęcie.
Uśmiechnęła się przyjaźnie, kiedy z samochodu wyszedł szwagier Evans. Obszedł on samochód i otworzył drzwi przed żoną. Pani Dursley wyglądała na zdenerwowaną i Jess wcale jej się nie zdziwiła. Razem z Lily nieraz rozmawiała na temat jej relacji z siostrą i podejścia Petunii do magii. Dodatkowo, Ruda na panieńskim wygadała się, że jej siostra chciała być częścią tego świata.
Blondynka prezentowała się perfekcyjne. Ciemnogranatowa garsonka przylegała do jej szczupłego ciała i Jess odniosła wrażenie, że jest uszyta z tego samego materiału, co garnitur jej męża. Petunia nerwowo poprawiła kobaltowy fascynator jedną dłonią, a drugą podała mężowi.
– Dzień dobry! – Podeszła do pary i wyciągnęła dłoń do Petunii. – Jestem Jessica Cay, a to Adalbert McSweeney. Cieszymy się, że możemy was poznać.
Starała się nie zwracać uwagi na przerażenie wymalowane na ich twarzach.
– Piękny samochód. – Powiedział Bert ściskając dłoń Vernona. – Mam nadzieje, że podróż przebiegła bez komplikacji.
– Tak. Myśleliśmy, że dojazd będzie gorszy. – Odpowiedział Dursley i na chwilę zapadła krępująca cisza.
– Wejdźmy do środka. Uroczystość niedługo się zacznie. – Gestem ręki wskazała na schody, i kiedy Petunia z mężem ruszyli się, dołączyła do nich, a Adalbert trzymał się z tyłu.
– Lily tu mieszka? – Zapytała pani Dursley wyraźnie zainteresowana budynkiem, a Jess pokręciła głową.
– Nie. To dom jej przyjaciółki Katheriny. Katy jest też kuzynką Jamesa. – Wyjaśniła i lekko zdenerwowała się na widok drwiącego grymasu na twarzy blondynki. Pewnie sądziła, że Lily mieszka w jakiejś norze. – Pewnie w normalniejszych czasach ślub odbyłby się w rodzinnej posiadłości Jamesa, czy chociażby w Kwat... Tam gdzie teraz mieszka, ale lokalizacje te muszą pozostać nieznane, a Kamienne Wzgórze nie jest aż tak bardzo chronione i dlatego zdecydowano się na ślub tutaj.
– Oczywiście. – Skwitowała cierpko Petunia. Jess rzuciła szybkie, spanikowane spojrzenie na Adalberta. Kiwała głową znajomym osobom, które mijała i przeprowadzała przez salon gości. Miała ochotę jęknąć głośno, kiedy do pomieszczenia wszedł Alastor Moody w swojej szacie aurora. Przystanął na ich widok i magiczne oko przeskakiwało wzrokiem to na siostrę, to na zięcia Lily.
– Petunia i Vernon Dursley'owie. Rodzina panny młodej. – Powiedziała szybko i wtedy na nią spojrzał. Kiwnął głową i odsunął się, robiąc im miejsce do przejścia.
– Udanej zabawy. – Mruknął kiwając jeszcze raz i odszedł.
– To szef Biura Aurorów. Przyszły szef Jamesa. Duża szycha... – Wytłumaczyła chcąc nieco uspokoić małżeństwo. Wyglądali na przerażonych i wcale nie dziwiła się, że tak zareagowali na widok aurora. – To taki rodzaj policji tylko... w naszym świecie. W sumie to tajni agenci... James Bond?
– Jessica Cay! – Odetchnęła z ulgą słysząc głos Łapy. Naprawdę miała ochotę postawić mu w tym momencie pomnik, bo zaczynała pleść głupoty.
– Syriusz! – Objęła go lekko i zmierzyła spojrzeniem. – Burgundowy to zdecydowanie twój kolor!
– Dzięki. Jak zawsze jestem tobą oczarowany. – Obdarzył ją uśmiechem i spojrzał z zainteresowaniem na Dursley'ów.
– Och, to jest właśnie siostra Lily, Petunia i jej mąż Vernon. – Przedstawiła ich i już miała kontynuować, ale Black chwycił dłoń pani Dursley.
– Syriusz Black. – Ucałował jej dłoń i Jess zdziwiła się, bo z zainteresowaniem spojrzał w niebieskie oczy Petunii. – Wygląda pani czarująco.
– Ekhm. – Vernon zakaszlał i Black szybko puścił rękę jego małżonki, jakby przyłapano go na czymś złym. Uścisnął dłoń bruneta i stanął u boku Cay.
– James prosi cię na chwilę. – Powiedział Syriusz, a ona spojrzała na niego zaskoczona.
– Adalbert zaprowadzi was już na miejsca. Zaraz do was dołączę. – Zwróciła się do siostry i szwagra Lily. Złapała Blacka za ramię i poprowadziła do środka domu. – Musiałeś to robić?
– Co robić? – Zapytał z miną niewiniątka i rzuciła mu sceptyczne spojrzenie, gdy przepuścił ją w drzwiach.
– Wygląda pani czarująco? Jestem oczarowany? Miało nie być nic o magii!
– Przecież to nie było o magii. – Zaprzeczył a ona jęknęła.
– Syriusz... – Przystanęła przed drzwiami do pokoju, gdzie przygotowywał się pan młody.
– Oj, no dobrze. Byłem ciekawy, czy naprawdę tak przesadnie reaguje i Ruda miała rację. Jej siostra zareagowała tak, jakbym ją obraził. Tylko nie wspominaj o tym Lily, dobrze? – Parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Widocznie się rozluźnił i otworzył przed nią drzwi.
– Widziałaś Lily? – Potter prawie od razu ją zaatakował jak weszła do pokoju.
– Widziałam. – Odpowiedziała i starała się nie roześmiać, kiedy zaczął się na nią patrzeć wyczekująco.
– I? – Dopytywał. Wzruszyła ramionami i podeszła do okna.
– I dobrze. Nie martw się, nie ucieknie. – Puściła mu oczko i wyjrzała na ogród. – Dursley'owie już są. Powinnam do nich wracać, bo Adalbert z nimi został, a nie jest tak przygotowany jak ja.
– A jak wygląda? – Zapytał James, jak już odsunęła się do okna i wracała do drzwi. – Jess...
– Nie powiem nic na temat sukni! – Zaśmiała się.
– Nic? – Pokręciła głową, słysząc żałość w jego głosie. – A szybko się ściąga?
– Na brodę Merlina, James! – Rzuciła zawstydzona, a Black roześmiał się i klepnął przyjaciela w ramię.
– Najwięcej jest frajdy, jak się trzeba trochę namęczyć. – Jęknęła, gdy usłyszała Syriusza.
– Uhm... Będę o tym pamiętała. – Pokręciła głową na widok szczerzących się do niej Pottera i Blacka. – Ale teraz będę udawała, że tego nie słyszałam.
– Od kiedy jesteś taka grzeczna, Jess?
– To te okulary. Poczekaj kilka godzin, a zmienię się znów w bestię i będzie jak dawniej. – Rzuciła złośliwie do Łapy. – Macie pięć minut, panowie. Widzimy się na dole!
– Jess!
– Tak, James? – Odwróciła się, kiedy stała już w drzwiach.
– Na pewno wszystko z nią dobrze? – Uścisk w jej piersi wzmocnił się. Rogacz znów wyglądał na niepewnego.
– Tak. Nie denerwuj się. Lily wygląda pięknie, w dodatku wcale się nie denerwuje i jest naprawdę szczęśliwa. – Oczy jej się zaszkliły, gdy brunet uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. Pomachała jemu i Syriuszowi, i wyszła na korytarz.
Schodząc na parter zdała sobie sprawę z tego, co to za dziwne uczucie towarzyszy jej od samego rana.
To była zazdrość.
*******
– Gotowa? – Dorcas spojrzała na Lily. Przyjaciółka kiwnęła głową i chwyciła w dłonie bukiet z białych róż.
– Gotowa. – Odpowiedziała i Meadows otworzyła drzwi na korytarz. W milczeniu zeszły do salonu. – Cieszę się, że będziesz tam stała obok mnie.
– Ja też. – Uścisnęła dłoń rudowłosej i po chwili odsunęła się, żeby stanąć za nią. – Chociaż strasznie żałuję, że suknia nie ma trenu i welon nie jest długi. Przynajmniej miałabym czym zająć dłonie. Denerwuję się, Lily.
– To mój ślub. – Przypomniała jej Evans, a ona zaśmiała się.
– Widzisz? Jestem prawdziwą druhną. Gdybyś się denerwowała, to ja bym była spokojna, a tak to ty jesteś spokojna, więc na mnie przeszły nerwy. – Wygładziła materiał sukienki na biodrach i dwiema dłońmi chwyciła swój mniejszy bukiecik.
– Idziemy? – Zapytała Ruda drżącym głosem, a ona kiwnęła głową.
– Tak. – Powiedziała to prawie w tym samym momencie, gdy Lily postawiła krok przez próg drzwi wychodzących na ogród. Serce zabiło jej mocniej, gdy usłyszała pierwsze dźwięki skrzypiec. Szły alejką w stronę namiotu, i kiedy do niego weszły goście już stali i patrzyli w ich stronę. Uśmiechnęła się do babć, które stały w tłumie gości i powoli kroczyła za przyjaciółką. Delikatnie rozglądała się i wymieniała uśmiechy ze znajomymi.
Weszła za Lily na lekkie podwyższenie i spojrzała wreszcie na Jamesa, który już trzymał narzeczoną za lewą dłoń.
– Wyglądasz pięknie. – Raczej wyczytała z ruchu jego ust niż to usłyszała i mimowolnie uśmiechnęła się szeroko. Miała wielką ochotę zerknąć ponad ramię Rogacza, ale nie zrobiła tego. Czuła wielkie zdenerwowanie i wiedziała, że to nie dlatego, że to ślub jej przyjaciółki.
*******
– Droga rodzino, drodzy goście! – Evans drgnęła słysząc donośny głos mistrza ceremonii i odwróciła się w jego kierunku, chociaż miała ochotę patrzeć tylko na narzeczonego.– Zebraliśmy się tutaj, aby świętować ślub Jamesa oraz Lily, którzy w obecności rodziny i bliskich wymienią się przysięgami małżeńskimi. Chwyćcie się za dłonie.
Lily odwróciła się do Pottera i wyciągnęła w jego stronę prawą dłoń, którą chwycił. Uśmiechnęli się do siebie i na znak mistrza ceremonii zaczął mówić.
– Ja, James... Biorę ciebie, Lily, za moją żonę, ślubując ci miłość i wierność. Przysięgam uroczyście, że zawsze będę przy tobie, na dobre i na złe, w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i w chorobie, póki śmierć nas nie rozłączy. – Serce biło jej szybko i poczuła, jak oczy zaczynają ją delikatnie szczypać.
– Ja, Lily, biorę ciebie, Jamesie, za męża i ślubuję ci miłość oraz wierność. Przyrzekam, że zawsze będę przy tobie, na dobre i na złe, w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i chorobie, póki śmierć nas nie rozłączy. – Powiedziała starając się, żeby głos nie drżał jej ze wzruszenia. Patrzyła w roziskrzone oczy Jamesa, mając nadzieję, że wygląda równie pewnie swoich uczuć i podjętej decyzji, jak i on.
– Jako symbol łączącego was związku, wymieńcie się obrączkami. – Usłyszała urzędnika i zapadła cisza.
– Syriusz! – James odwrócił się do Łapy, który drgnął i nerwowo zaczął grzebać w kieszeni, z której po chwili wyciągnął czarne pudełeczko, i podał je urzędnikowi. Potter chwycił mniejszą obrączkę i starał się delikatnie ją włożyć na jej palec.
– Przyjmij tę obrączkę, jako dowód mojej miłości i wierności.
– Przyjmij tę obrączkę, jako dowód mojej miłości i wierności. – Powtórzyła wkładając obrączkę na jego palec.
– Na mocy danej mi przez Ministerstwo Magii udzielam wam ślubu. – Spojrzała na mistrza ceremonii, który wyciągnął różdżkę i złoty sznur na chwilę owinął ich złączone dłonie. – Ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować!
Zrobiła pół kroku i stanęła na palcach, żeby pocałować Jamesa. Przymknęła oczy, kiedy ich usta dotknęły się. Poczuła jak Rogacz uśmiecha się, gdy usłyszeli głośne brawa. Odsunęli się od siebie i stanęli przodem do gości. Potter chwycił jej rękę i uniósł ich splecione dłonie do góry. Nie zdziwiła się, kiedy zebrani zareagowali z większym entuzjazmem. Spojrzała raz jeszcze na Pottera i widok jego szczęśliwej twarzy, tylko utwierdził ją w przekonaniu, że podjęła właściwą decyzję.
*******
– Chodź! – Katherina jęknęła, gdy Jessica pociągnęła ją za dłoń w stronę zbierających się panien, bo Lily miała rzucać bukietem. Dorcas, która stała wraz z Williamem z innej strony namiotu podeszła do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Bitwa o bukiet? – Trąciła ją biodrem i roześmiały się. Zaczęły się poprawiać, jakby szykowały się do jakiegoś wyścigu, a Jane pokręciła tylko głową na ich poczynania.
Zamarła tak jak inne dziewczęta, gdy Lily odwróciła się tyłem i kilka razy zamachała bukietem. Kiedy wypuściła go z rąk, śledziła wzrokiem tor lotu, a kątem oka dostrzegła ruch w grupce. Wyciągnęła dłoń mając nadzieję, że złapie kwiaty, ale było za późno i poczuła muśnięcie roślin na opuszkach palców.
– Mam! – Jess krzyknęła głośno i jej ręka wraz z trzymanym bukietem wystrzeliła do góry.
– Było blisko. – Powiedziała Dorcas do jej ucha i uśmiechnęła się lekko, trochę zawstydzona. – Pogadamy później?
– Jasne. Baw się dobrze. – Pogłaskała jej ramię i postanowiła nie obserwować przyjaciółki, która odeszła w stronę Williama. Lily przytulała właśnie Cay i obie roześmiały się z czegoś, co powiedziała blondynka.
– ...i dziękują za opiekę nad Petunią. Jak się żegnała, to nie wyglądała na przerażoną. – Usłyszała głos rudowłosej.
– Całe szczęście, że interesuje się sztuką, to Adalbert zajął ją, gdy James poprosił mnie przed uroczystością. Przepraszam na chwilę, ale muszę zmienić sukienkę i zdjąć okulary. Wrócę za chwilę. – Ostatnie słowa powiedziała do Adalberta i szybko poszła w kierunku domu. Katy chwyciła Lily pod rękę i poprowadziła w stronę stołu, gdzie państwo młodzi siedzieli wraz drużbą.
– Witaj w rodzinie, kochana. – Powiedziała cicho do przyjaciółki.
– Dzięki, Katy. Tak szczerze, to chyba nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie ty. – Parkes wydała z siebie ciche "ooo" słysząc słowa Rudej.
– Przyprowadziłam ci żonę, kuzynie. – Klepnęła Jamesa w ramię i odwrócił się do nich. Przewróciła oczyma, kiedy praktycznie od razu objął żonę i pocałował ją w usta. Stanęła obok Syriusza, starając się, żeby zasłonił ją przed Kartney'em, który stał kilka jardów dalej wraz z Dorcas. Przez całą uroczystość była świadoma jego wzroku na sobie. Zręcznie go unikała i tylko w trakcie życzeń nie udało jej się zignorować go, i gdy prawie przypadkiem znalazła się w jego towarzystwie posłała mu mordercze spojrzenie, i dołączyła do Jess, Berta oraz siostry i szwagra Lily.
– W porządku? – Black spojrzał na nią z góry na ona kiwnęła głową. Dostrzegła jak z niepokojem zerka w kierunku Meadows i Kartney'a, którzy zajęli swoje miejsca po lewej stronie Lily. Oni mieli swoje miejsca po prawej stronie Jamesa i cieszyła się, że ich stół był prostokątny, bo dzięki temu były małe szanse na to, że będzie zerkać na blondyna.
– Jasne. – Odpowiedziała dopiero wtedy, kiedy odsunął jej krzesełko i usiadła na nim. Zajął miejsce między nią a Jamesem. – Myślałam, że zapomniałeś o obrączkach.
– Rozproszyłem się w czasie przysięgi i zapomniałem, że mam je podać. – Przyznał, a ona roześmiała się.
– Czy powód twojego rozproszenia ma niebieskie oczy, czarne włosy, długie nogi i imię: Dorcas? – Rzuciła złośliwie i nie zdziwiła się, gdy zareagował śmiechem. Nie musiał nic odpowiadać, bo z pierwszego rzędu widziała dokładnie, że jego oczy były utkwione w brunetce, która stała za Lily.
Obserwowała uważnie jak goście zajmują swoje miejsca przy okrągłych stołach ustawionych bliżej ścian namiotu. Środek był pusty i było tam miejsce do tańczenia, a po prawej stronie było miejsce z dużą szafą grającą oraz sprzętem muzycznym dla zespołu.
Spojrzała na wejście do namiotu, gdzie stali bliźniacy Prewett wraz z Tobiasem Levenem i rozmawiali o czymś zawzięcie. Blisko wyjścia siedzieli jej dziadkowie razem z Bonesami. Obok Amelii było miejsce wolne, więc domyśliła się, że Leven towarzyszył rudowłosej kobiecie. Zerknęła na dwa stoliki dalej gdzie siedzieli przyjaciele. Jess nadal trzymała w dłoniach bukiet, który złapała, ale jej wzrok wydawał się jakby nieobecny. Przebrała się w srebrną sukienkę na grubych ramiączkach i dostrzegła, że jej oczy są znów żółte.
Podniosła wzrok na Syriusza, który kilkukrotnie stuknął łyżeczką w kieliszek z szampanem, zwracając na siebie uwagę zebranych.
– Drodzy nowożeńcy i szanowni goście! – Przemówił z uśmiechem na twarzy, i kiedy na nią zerknął, wiedziała, że jest w swoim żywiole. – Czasami wracam myślami do pierwszej podróży do Hogwartu. Pamiętam jak pociąg już jechał, a ja szukałem jakiegoś wolnego przedziału aż w końcu znalazłem przedział, w którym siedziała rudowłosa dziewczyna. Nie miała nic przeciwko temu, żebym się przysiadł. Rozmowa zupełnie nam się nie kleiła, ale na szczęście w drzwiach przedziału pojawił się chłopak, który szukał swojej kuzynki, aż w końcu stwierdził, że ma dość i jak będzie chciała to sama go znajdzie, i dosiadł się do mnie. Jak widzicie, miałem to szczęście i byłem obecny przy ich pierwszym spotkaniu, i zdecydowanie nie zanosiło się na to, że kiedyś ta dwójka weźmie ślub. Przyjaźnimy się z Jamesem od pierwszego dnia szkoły. Byłem świadkiem tego jak dokucza Lily, często nawet sam brałem w tym udział, bo to była naprawdę świetna zabawa! Nie jestem pewny komu najpierw się zwierzył ze swoich uczuć, mnie czy Katy? To nieważne. Byłem obok, kiedy bez skutku próbował poderwać Lily na wiele sposobów, dziwiąc się, że ani razu mu nie przywaliła. Byłem obok, kiedy między nimi doszło do porozumienia. Byłem obok, kiedy zaczęli chodzić na randki. Byłem obok, kiedy byli parą. Byłem obok, kiedy James oświadczył się Lily i jestem obok nich teraz. Jestem naprawdę szczęśliwy, że w końcu do siebie dotarliście i byłem tego wszystkiego świadkiem, bo wiem, że oboje jesteście w dobrych rękach. Życzę wam wszystkiego dobrego! Za Lily i Jamesa!
– Za Lily i Jamesa! – Katherina powtórzyła wraz z resztą gości i upiła łyk szampana. Syriusz usiadł na miejscu i uścisnęła mu pod stołem dłoń, dając do zrozumienia, że spodobała jej się przemowa.
– Ja niestety nie miałam tak dużego szczęścia i nie byłam świadkiem ich pierwszego spotkania. – Zaczęła swoją przemowę Dorcas i Parkes uśmiechnęła się lekko. Przyjaciółka odkaszlnęła cicho i kontynuowała głośniej. – Miałam jednak to szczęście, że to mnie pierwszej zwierzyła się Lily z tego, że czuje do Jamesa coś więcej. Od tamtej pory minęło trochę czasu i bywało między nimi różnie, ale... Ale jak widać wszystko dobrze się skończyło. I nie wiecie jak się cieszę, bo nie wyobrażałam sobie nikogo innego przy boku mojej najlepszej przyjaciółki! Bądźcie szczęśliwi, kochani! Za nowożeńców!
– Za nowożeńców! – Powtórzyła Katy opróżniając kieliszek do dna. Muzyka rozbrzmiała i James wraz z Lily wyszli na parkiet.
– Chodź zatańczymy. – Black ujął jej lewą dłoń i wstała od stołu. Dała się poprowadzić na środek namiotu i dołączyli do młodej pary, i kilku innych par, które zaczęły tańczyć.
– Dobra przemowa. – Powiedziała mu i spojrzała mu w oczy. – Właśnie sobie zdałam sprawę z tego jak dużo opuściłam. Przecież też mogłam być tego świadkiem, ale odłączyłam się wtedy od niego i usiadłam w przedziale z Jane i innymi dzieciakami, a jego zostawiłam samego. A nigdy nie zostawiałam go samego.
– Może gdybyś z nim wtedy była, to zajęlibyście inny przedział? Nie warto gdybać. Byłaś z nim potem i... – Zaczął a ona mu przerwała, czując łzy wypełniające oczy.
– Wiesz, co mi powiedziała Lily po ślubie? Że gdyby nie ja, to pewnie by to tego nie doszło. – Black roześmiał się i otarł palcem jedną łzę, która spłynęła jej po policzku.
– Nie rycz, Katy. Rozmażesz się i pomyślą, że cię zmuszam do towarzyszenia mi. – Przewróciła oczyma słysząc jego uwagę i oparła głowę na jego ramieniu. Zdziwiła się, kiedy zrobił taki ruch, że przesunęli się w inną stronę parkietu. Syknęła, kiedy nadepnął na jej stopę. – Przepraszam, ale miałem dbać o to, żebyś nie wpadała na pewnego osobnika i właśnie to robię.
– Dzięki, ale pamiętaj, że nie musisz mnie niańczyć przez całe przyjęcie. – Uśmiechnęła się do niego. – Mógłbyś pogadać z Dorcas... Wam nie kazano trzymać się od siebie jak najdalej.
– Nigdy im tego nie zapomnisz, co? – Spojrzała w jego szare oczy i niechętnie kiwnęła głową. Łapa zaśmiał się cicho, a ona skrzywiła się. Nadal jedynie Jess wiedziała, co tak dokładnie zaszło między nią a Williamem. Nie powinna się dziwić, że reszta przyjaciół świetnie się bawi, widząc jej reakcję na jego imię. Nadal nie potrafiła zachować kamiennej twarzy, gdy ktoś przy niej mówił o nim. I wiedziała, że nieprędko to się zmieni.
*******
Uśmiechnął się pod nosem, gdy Katherina po raz kolejny zapewniła go, że jest cudowną osobą towarzyszącą, ale powinien ją na chwilę opuścić. Od jakiś dwóch godzin bawili się praktycznie tylko w swoim gronie. Czasami tańczył z Jane, czy Jess, dwa razy tańczył nawet z Lily. Pewnie tańczyłby z nią częściej, ale tak się złożyło, że to Evans była najbardziej rozchwytywaną dziewczyną tej imprezy.
– Idę pogadać z... kimś. Odpocznę chwilę! – Parsknął śmiechem, bo niby się tłumaczyła, ale brzmiała i wyglądała, jakby mówiła coś w stylu "masz mnie z głowy, zabaw się!".
– Dzięki! Do potem! – Odkrzyknął jej i odprowadził ją w stronę stolików, i dopiero tam puścił jej ramię. Nie zdziwił się, kiedy bez zastanowienia ruszyła w stronę Tobiasa Levena. Odwrócił się w stronę parkietu. Nie musiał się nawet rozglądać, bo już wcześniej zdał sobie sprawę z tego, że jego wzrok jest chyba zaprogramowany na to, żeby ją szukać. Tańczyła teraz z Henrym Potterem, więc pewnym krokiem ruszył przed siebie przez parkiet. Dostrzegł, jak jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Pewnie zrozumiała, co zamierza zrobić.
– Mogę odbić? – Zapytał uprzejmie kuzyna Jamesa, a ten kiwnął głową i podał mu dłoń Dorcas. – Cześć, Meadows.
– Cześć, Black. – Miał ochotę uśmiechnąć się szeroko, ale powstrzymał się. Przyciągnął ją do siebie i zaczął prowadzić w rytm piosenki Celestyny Warbeck. Dawno nie czuł takiego podekscytowania.
– Dobra przemowa. – Powiedział po chwili ciszy.
– Twoja była lepsza. – Przyznała brunetka, a on skromnie wzruszył ramionami. Szczerze mówiąc nad przemową spędził jeden wieczór i powiedział wszystko, czym chciał się podzielić z gośćmi. Korciło go, żeby dodać kilka rzeczy, ale nie chciał ściągnąć na siebie gniewu Evans.
– Pięknie wyglądasz. – Wyszeptał i już nie błądził wzorkiem po całym namiocie, a spojrzał w jej niebieskie tęczówki. Zbiła go trochę z tropu, kiedy nie spuściła wzroku i podziękowała za komplement.
Przez ponad rok wysyłali sobie jedynie prezenty urodzinowe, czy świąteczne bez żadnych osobistych wiadomości. Doskonale wiedział i rozumiał, że wyjechała nie tylko na kursy. Planował trzymać się od niej na dystans, ale, gdy zobaczył ją zaraz za Lily, to wiedział, że nic z tego. W popielatej, długiej sukience wyglądała jak druga panna młoda i przez głowę przeszła mu głupia myśl, że to mógłby być podwójny ślub.
– Ładne kolczyki. – Rzucił mając nadzieję, że w końcu rozmowa wskoczy na bardziej osobiste tory i nie będą dla siebie przesadnie uprzejmi, jak jacyś znajomi. – Ale opale ogniste pasowałyby bardziej.
– Nie przepuścisz okazji na małe uszczypliwości, co? – Mimowolnie parsknął śmiechem i pogłaskał ją po plecach. – Myślałam, że bardziej indywidualnie podchodzisz w sprawie prezentów.
– Ależ podchodzę, moja droga. Wuj zostawił mi kilka skarbów, a ja w nich chodzić nie będę. – Kolejny raz wzruszył ramionami. Obiło mu się o uszy, oczywiście to plotki z drugiej ręki, że Dorcas trochę się zdenerwowała, kiedy dostrzegła podobieństwo prezentów jej i Lily. – Na szczęście mam wiele przyjaciółek i na nich te błyskotki wyglądają lepiej. Już nie mogę się doczekać, aż Jess otworzy swoje perły...
– Dając perły, dajesz łzy. – Przerwała mu i zdziwił się, bo mówiła dość poważnie.
– Jess aż tak nie wierzy w przesądy... Raczej wierzy we wszelkie wizje, układy gwiazd i inne takie, a to... To głupi zabobon. – Wzruszył ramionami i rozluźnił się, kiedy Dorcas uśmiechnęła się delikatnie. – Kiedy wracasz?
– Jutro o dziewiątej mam świstoklik. – Odpowiedź ta zawisła między nimi i przez dłuższą chwilę milczeli. Piosenka Celestyny skończyła się i kolejny raz go zaskoczyła, bo nie odsunęła się od niego, tylko w jego ramionach czekała pierwsze dźwięki następnego utworu. – Wiesz... Nie wiem, czy powinniśmy razem tańczyć.
– Co? – Łobuzerski uśmiech czaił się w kącikach jej warg i nie miał pojęcia o co jej chodzi.
– Cóż... Ostatni raz tańczyliśmy na balu i zaraz po naszym tańcu poszedłeś do Rogacza, żeby mu przyłożyć... Teraz mogłoby wyjść trochę dziwnie. – Wytłumaczyła chichocząc między słowami. Roześmiał się na cały głos i przyciągnął ją bliżej. Starał się zignorować szybciej bijące serce, kiedy brunetka przytuliła się do niego mocniej i oparła brodę na jego ramieniu.
*******
– ...i wynajmuję małe mieszkanko w Sydney. Dzięki gorgulcowi, który dostałam od Katheriny jest jeszcze mniejsze, ale przynajmniej mam na czym ćwiczyć zaklęcia. – Przechadzała się z Syriuszem pod ramię po ogrodzie i opowiadała mu o życiu w Australii. – Umiem tworzyć świstokliki, ukrywać różne przedmioty, zaklęcia obronne, maskujące, tworzące iluzję... Jeszcze nie jestem w połowie kursu, ale już zaczynam myśleć o najważniejszym egzaminie kończącym. Będę oceniana z całych trzech lat i jeszcze czeka mnie zadanie specjalne.
– Zadanie specjalne? – Zapytał, a ona kiwnęła głową.
– Tak. Muszę przygotować coś, co albo upewni komisję, że zasługuję na dobrą ocenę, albo w razie niepowodzenia sprawi, że zdam. Mam już kilka rzeczy, które wymyśliłam lub powieliłam, więc mogłabym przedstawić im takie moje małe portfolio. Tak w skrócie wygląda moja nauka. – Ostatnie zdanie wypowiedziała cicho, bo już nie wiedziała, co dodać. Tak naprawdę czuła, że każde słowo, które wypowiada jest sztuczne, a nagły słowotok pusty. Kurs był jej pasją i chociaż na zajęciach była uważna, zainspirowana i podekscytowana, tak teraz czuła, że nie potrafi tego wyrazić.
– Cieszę się, że sobie tak świetnie radzisz. Z kursem i ogólnie. – Uśmiechnęła się do niego i miała nadzieję, że nie wygląda to sztucznie. Odwróciła od niego wzrok, czując gorąco na policzkach. – Nie pesz się...
To wstyd...
– Lily opowiadała mi o Grace, bliźniakach i twojej ciotce. O ojcu nie wspomnę, wiem, że to spoko gość... Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, kiedy dowiedziałem się, że tak szybko złapałaś z nimi dobry kontakt. Chociaż z opowieści Rudej wynikało też, że twoja babcia to równa babka... – Trochę się rozluźniła i parsknęła śmiechem.
– Gdyby nie ona, to po tygodniu wróciłabym do Anglii. – Poczuła rozlewające się ciepło na wspomnienie pierwszych dni spędzonych z babcią w Australii. – Jest cudowna i nie zrozum mnie źle, ale to na ślubie Alicji i Franka było nawet śmieszne.
– No dzięki! – Łapa roześmiał się głośno i przysiedli na ławce. – Nie jest ci zimno?
– Och, nie. – Spojrzała w jego szare oczy i rozluźniła się trochę. – Babcia musiała przejąć rolę głowy rodziny. Nie było im łatwo w Australii i stała się bardzo twarda. No a ty... Ty jesteś Blackiem, podobno nie do końca ci ufają i chyba przypominasz jej to przed czym uciekała. Chociaż mogę się mylić... Nie znam jej do końca tak dobrze.
– Jakieś złote rady na jej złośliwości? – Ucieszyła się trochę, że nie skomentował jej tłumaczeń. Czuła niezręczność tej rozmowy, ale też domyślała się, że ich spotkanie właśnie takie będzie. Niezręczne.
– Staraj się jej nie odpowiadać. Szybko się znudzi. Chyba. – Wzruszyła ramionami nie wiedząc jakiej rady ma mu udzielić. – A co u ciebie?
– Kurs idzie mi świetnie. W Zakonie też całkiem dobrze, gdyby nie to, że dawno nie miałem misji i trochę osób dalej mi nie ufa. – Teraz on wzruszył ramionami i spojrzał przed siebie. – Jakoś to wszystko leci...
Spojrzała w stronę namiotu i między nimi zapanowała cisza. Przygryzła dolną wargę i zaczęła zdrapywać lakier z kciuka. Co chwilę zerkała na jego szlachetny profil, ale szybko odwracała wzrok.
– Wracamy już? – Zapytała, czując ucisk w piersi. Spojrzała na niego i kiwnął głową. Dostrzegła, jak mocno ma zaciśnięte szczęki, ale nie odezwała się już ani słowem w czasie drogi powrotnej. Muzyka nieznośnie zaczęła dźwięczeć w jej uszach, kiedy weszli do dużego namiotu.
– Baw się dobrze, Dorcas. – Zrobił krok w jej stronę, ale zatrzymał się nagle i przez chwilę zawiesił na niej wzrok. Wyglądał, jakby chciał jej jeszcze coś dodać, ale nie powiedział już ani słowa. Drgnęła, kiedy lewą dłonią pogładził jej prawe ramię w geście pożegnania.
– Ty również, Syriuszu. – Kiwnęła głową i uniosła podbródek do góry, ale chyba tylko po to, żeby dodać sobie odwagi. Uśmiechnęła się gorzko, kiedy odwrócił się i dumnym krokiem ruszył w stronę stołu, gdzie siedzieli Charlus i Dorea Potterowie. Pewnie gdyby ciut dłużej stał i tak na nią patrzył, to wybuchnęłaby płaczem.
– Dorcas? – Usłyszała Williama mimo że w uszach szumiało jej niemiłosiernie i ucisk w jej piersi stawał się coraz gorszy.
– Wyprowadź mnie... – Wystękała przez ściśnięte gardło. Objął ją w pasie i miała wrażenie, że praktycznie wynosi ją z namiotu, bo nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
*******
Uśmiechała się leniwie obserwując tańczących gości. Dość szybko zrobiło się ciemno na zewnątrz i taka aura bardziej jej pasowała. Czuła dziwny spokój i delektowała się w nim, bo jednak wcześniej była lekko zdenerwowana. Ale nie taki diabeł straszny, jak go malują...
Parsknęła śmiechem, bo Syriusz i Jess chyba chcieli pobić rekord w kręceniu nią wokół jej własnej osi, czego skutkiem było to, że Cay dziwnie trzymała się ramion Blacka i chyba czekali aż jej błędnik uspokoi się.
– Cześć Katherina! – Wyprostowała się, kiedy przed nią stanął Lars Fawley, pałkarz z drużyny Jamesa.
– Cześć Lars! – Uśmiechnęła się szeroko do niego i chwyciła jego dłoń, gdy poprosił ją do tańca. – Myślałam, że trener wam dziś odpuści!
– Rezerwowym odpuścił... – Przyciągnął ją do siebie, a ona zmarszczyła brwi zaskoczona. – Mój pierwszy trening w podstawowej drużynie.
– Żartujesz? – Słyszała od Pottera wiele razy, że Fawley jest bardzo dobrym pałkarzem. Dostał się do drużyny trochę później od Jamesa i widocznie kuzyn miał rację, co do osądu, bo podobno dopiero po roku trenowania w rezerwowych trener Limus rozważał transfer do drużyny podstawowej. – Gratulacje!
– Dzięki. W ostatni piątek miesiąca jest mój pierwszy mecz. Wpadniesz z Jamesem? – Zapytał a ona zachichotała cicho.
– Wiesz... Nasza sytuacja trochę się zmieniła i nie wiem, czy znajdzie się miejsce. – Puściła mu oczko.
– Jestem pewny, że uda wam się odnaleźć w nowej sytuacji. Jego żona z pewnością będzie chciała się przypodobać rodzinie... Możesz to wykorzystać.
– Niestety, pokochałam ją i przyjęłam do tej rodziny na długo przed ślubem... ba! nawet na długo przed tym, jak uzmysłowiła sobie, że z Jamesa fajny facet, więc obawiam się, że nie będę obserwowała, jak dwoi się i troi, żeby zyskać aprobatę najukochańszej kuzynki Jamesa. – Skrzywiła się, jakby bardzo ubolewała nad tym, że zaakceptowano Lily. Spojrzała w bok na przytulonych nowożeńców, którzy kołysali się w rytm piosenki.
– Udziela się nastrój, co? – Spojrzała znów na bruneta i kiwnęła głową lekko speszona, ale uczucie to szybko minęło. Jego ciemne, brązowe oczy przypominały jej trochę oczy Jamesa. Były ciepłe, żywe i miały w sobie figlarny błysk.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo. – Przyznała. Przez całe przyjęcie, jak tylko patrzyła na nowożeńców, to czuła rozczulenie.
– Słuchaj, Katherina... – Zaczął powoli, wyrywając ją z rozmyślań.– Umówisz się ze mną?
– Och... – Wymsknęło jej się i zachichotała cicho ze swojej reakcji. – Czemu nie?
*******
– Merlinie, jestem padnięta! – Lily ziewnęła głośno i podparła się o jedną kolumnę. – Dziękuję, że wytrwaliście do końca!
– Ruda! Nie byłbym sobą, gdybym wyszedł wcześniej! – Jęknęła cicho, kiedy Syriusz oparł się o nią i nieco jej ciążył na ramieniu. – Poza tym, obiecałem Rogaczowi jedną małą, rzecz.
– Ej, kawalerski był wczoraj! – Jess podniosła głowę ze stołu i czknęła. – Nie chcę striptizerki!
– Merlinie, ona żyje. – Katherina dosiadła się do Cay i podała jej szklankę wody. Chyba tylko Parkes była najbardziej trzeźwa z tego towarzystwa. No i James, ale właśnie otwierał butelkę Ognistej Whisky, więc wiedziała, że niedługo to się zmieni.
– Żono... – Uśmiechnął się do niej uroczo wręczając szklaneczkę z trunkiem. Chwyciła zimną szklankę i poczekała aż Rogacz poleje każdemu. – Syriuszu...
– Dziękuję, Jamesie. – Lily znów jęknęła, bo gdy Łapa się ukłonił, to pociągnął ją lekko na dół. – Czym byłoby wesele bez pieśni o mężnym Odonie...
– Och, nie... – Jęknęła Evans niby z zawodem, a Black zacmokał uciszając ją. Nie rozumiała do końca dlaczego tak smutną pieśń śpiewa się nawet w trakcie wesel czarodziejów, ale doceniła to, że Syriusz poczekał z odśpiewaniem jej aż przyjęcie się skończy. Chociaż wydawało jej się, że Hagrid podśpiewywał ją z profesorem Slughornem, ale mogła się mylić. Była pełna podziwu, bo Black nawet w stanie chwiejnym oraz plączącego się języka pamiętał wszystkie zwrotki. Ona ledwo spamiętała refren, ale Jess obiecała jej, że kiedyś nauczy ją kilku wersów.
"I Odo, bohater, przyniesiony do domu, do miejsca, które chłopcem będąc znał, złożony na spoczynek z kapeluszem na lewej stronie i różdżką na pół złamaną, a przez to smutek się stał." Widzisz, Lily! Nie bolało! – Powiedział głośno do jej ucha i stuknął się z nią szklaneczką. – Wasze zdrowie!
– Jess! – Evans spojrzała szybko w stronę Jessiki, która zalana była łzami.
– To takie... Smutne! Chciał się wykazać, żeby rodzice byli dumne, wieś... Może nawet zrobił to dla jakiejś dziewczyny i po... poległ! – Pociągnęła nosem i wtuliła się w ramię Katheriny, która głaskała ją po włosach. – To takie niesprawiedliwe!
– Ciii... Chodź... Położymy się już. – Parkes wstała z blondynką od stołu. – Pożegnaj się ładnie.
– Piękny ślub. – Evans uśmiechnęła się, kiedy Jess potknęła się idąc w stronę Jamesa, ale na szczęście zdążył ją złapać. Cay wspięła się na palcach i przytuliła do Rogacza, a potem ruszyła w jej kierunku. – Naprawdę piękny ślub. I bukiet nawet złapałam!
– No chodź już. – Katy chwyciła pod ramię przyjaciółkę i ruszyły ku wyjściu z namiotu.
– James! – Lily odwróciła się znów w stronę Jess, która wyglądała jakby sobie coś przypomniała. – Jest tylko jeden suwak! Poradzisz sobie!
– James! – Ruda spojrzała z oburzeniem na Pottera, a Black parsknął śmiechem i nieco jej ulżyło, kiedy w końcu zdjął rękę z jej ramienia, i podszedł do Rogacza, który szczerzył tylko zęby.
– My chyba też już pójdziemy, co Jane? – Evans zrobiła smutną minę, gdy Elliot kiwnęła głową, ale nic nie mówiła, tylko pożegnała się też z nią i Paulem. – Zobaczymy się na obiedzie! Do jutra!
– Dasz radę? – James przytrzymywał Syriusza, który kiwał głową.
– Tak, stary! Remus nas terepo... On wszystko załatwi. – Spojrzała na Lupina, który kiwnął głową.
– Już nieraz teleportowaliśmy się łącznie...
– Właśnie to! – Wybełkotał Łapa, a Rogacz uśmiechnął się do niej pobłażliwie.
– Prześpimy się w Kwaterze. – Lunatyk przejął Syriusza i odprowadzili ich aż do furtki. Brunet podśpiewywał jakieś pojedyncze wersy pieśni o mężnym Odonie, a oni domawiali szczegóły jutrzejszego obiadu w Kwaterze Głównej.
– Śpijcie dobrze! I uważajcie na siebie! Dajcie znać przez dwukierunkowe lusterko jak będziecie na miejscu! – Oderwała się od Syriusza, który prawie zmiażdżył ją w uścisku zapewniając jak to dobrze zrobiła wychodząc za Jamesa i pomachała im dłonią.
– Już zaczęła matkować... – Otworzyła usta ze zdziwienia słysząc komentarz Blacka, ale nie zdążyła okazać oburzenia, bo teleportowali się z cichym trzaskiem.
– Ale to dobrze, że się martwisz. – James objął ją w pasie i zamknęła oczy wdychając jego zapach. Pisnęła, gdy odsunął się nieco i wziął na ręce. Ruszył żwirową drogą w stronę domu, a ona wtuliła twarz w jego szyję.
James! James! – Usłyszała głos Lupina dochodzący z wewnętrznej kieszeni marynarki bruneta.
– Wyjmiesz?
– Jasne. – Wyjęła lusterko i spojrzała na twarz Lupina, zamiast swoje odbicie. – Już na miejscu?
Tak. Dostaliśmy się bez problemu, ale Syriusza czeka noc na kanapie! – Potter parsknął śmiechem i zaczął wchodzić po schodach. – Dobranoc, kochani! I jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
– Dobranoc, Remusie! – Lily pożegnała go i schowała lusterko z powrotem do kieszeni. James otworzył drzwi łokciem i wszedł do środka. W salonie znów otworzył drzwi łokciem do drugiej części domu, w której Evans jeszcze nie była i wszedł na piętro.
– To tutaj. – Otworzył kolejne drzwi i wniósł ją do pokoju oświetlonego przez jedną świecę. Delikatnie ułożył ją na dużym łóżku i przysiadł na materacu obok. Ziewnęła kolejny raz i uśmiechnęła się do niego leniwie. Stopami zdjęła pantofelki i zrzuciła je na podłogę.
– Nareszcie. – Jęknęła czując ulgę na bolących stopach. Podniosła się i odwróciła plecami w stronę Jamesa. – Pomożesz?
– Oczywiście. – Chwilę trwało nim rozsunął suwak i pomógł zdjąć jej suknię. Evans delikatnie odłożyła ją na fotel i wróciła do Rogacza ubrana w samą bieliznę. – Mówiłem ci, że wyglądałaś dziś pięknie?
– Yhym... Dziękuję. – Usiadła mu na kolanach i złożyła na ustach czuły pocałunek. Odsunęła się na odległość kilku cali i zaczęła skubać kołnierzyk jego koszuli. – Naprawdę jestem padnięta.
– Ja też, Lily. – Pocałował ją w czoło i wstał razem z nią. – Kładź się do łóżka. Zaraz dołączę.
– Jesteś kochany, James... – Ułożyła się wygodnie pod ciepłą kołdrą i miała ochotę mruczeć. – Rano będę wyglądała okropnie, więc się nie przestrasz. Nie chce mi się zmywać ma... makijażu.
– Mój oddech rano może cię zabić... Nie chce mi się myć zębów. – Zaśmiała się cicho, gdy chłopak położył się z drugiej strony łóżka i przyciągnął ją do siebie.
– Dobranoc, Evans. – Powiedział cicho James głaszcząc nagą skórę jej pleców.
– Potter...
– Co?
– Teraz jestem Potter. – Przypomniała mu i pocałowała go w szyję.
– Dobranoc, Potter.
– Dobranoc, Potter.


Prorok Niecodzienny.

14 komentarzy:

  1. Droga SBlackLady :)

    Po 1. piękna muzyka, na bank będzie mi już dziś towarzyszyć do końca wieczoru :)
    Po 2. rozdział był uroczy, czytając słyszałam w głowie takie ciągłe "ooooooooooo"... i pełen uśmiech na twarzy :)
    Po 3. to jest moja 5 próba napisania komentarza. Sama nie wiem co o tym do końca sądzę. Piszę i kasuję... Chyba da się wyczuć, że było Ci z tym rozdziałem ciężko. Gdyby pojawił się bliżej części pierwszej to myślę, że wypadłby dużo lepiej.
    Ja naprawdę bardzo czekałam na ten ślub. A teraz z jednej strony naprawdę mi się podobało i cieszę się razem z bohaterami, że ślub był piękny, przebiegł bez przeszkód, a Lily i James w końcu już zawsze będą razem. A z drugiej strony nie wzbudził takich emocji jakich się spodziewałam... Ani sama ceremonia, ani działania poszczególnych bohaterów, ani spotkanie Syriusza i Dorcas (choć ten fragment chyba najbardziej coś ruszył w środku). I tak chyba mam takie poczucie niedosytu, chyba chciałam więcej. Kurcze, nie chcę żeby wyszło na to, że mi się nie podobało, bo to nie tak. Po prostu coś nie do końca mi zagrało, nie wiem... Spróbuję przeczytać jeszcze raz, tym razem najpierw cofnę się 2, 3 rozdziały wcześniej i przeczytam ciągiem, może wtedy wypadnie jakoś tak pełniej :)

    W każdym razie, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!! Liczę na więcej akcji i na to, że popchniesz nieco do przodu przynajmniej niektórych bohaterów :D

    I strasznie przepraszam za taki marny komentarz. Obiecuję się poprawić jak przeczytam rozdział drugi raz! :)

    Pozdrawiam serdecznie
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Chyba jeszcze żadna piosenka, którą linkuję Ci się nie spodobała <3 Moje ego jest połechtane, bo to chyba znaczy, że mam dobry gust muzyczny! :D
      Nie wiem, czy czytałaś Proroka Niecodziennego. Miałam zupełnie inny zarys tego rozdziału, ale stwierdziłam, że niektóre rzeczy po prostu wydarzą się za szybko.
      No i postanowiłam też, że rozdział 48 będzie w pewnym sensie kontynuacją 47 (nie chciałam już dawać trzeciej części, ani część drugą rozpisywać na 20 stron, bo wyszedłby bardzo słodko-gorzki rozdział).
      Mam nadzieję, że 48 bardziej przypadnie. :)

      No i może poczekaj chwilę z tym czytaniem rozdziałów pod rząd (tak gdzieś myślę z 5-6 dni).
      Nawiązałam współpracę z Betą Katją i całkiem możliwe, że niektóre opisy zmienią się, i będą bardziej trafne. :)

      Dziękuję za opinię :)
      Postaram się, żeby 48 trochę wyjaśniła to, czego w 47 cz. 2 nie potrafiłam przekazać. :)


      Buziaki!
      SBlackLady

      Usuń
    2. Ach!
      I Masz u mnie jedną scenę (domyśl się jaką). Bardzo poważnie myślę, żeby była w 48 :P

      <3

      Usuń
    3. Ja doskonale wiem jaką :) czekam! <3

      To się w takim razie wstrzymam na razie, może przy 48 zrobię sobie nieco dłuższą lekturę :)

      Usuń
  2. Kochana SBlackLady,

    Czytałam rozdział i mimowolnie się uśmiechałam, był taki słodziutki, ale nie przecukrzony. Nim zacznę komentować powiem tylko, że cieszę się, że było mało morderczych spojrzeń Katy i Willa.

    Po pierwsze super soundtrack, taki bardzo mój <3

    Po drugie może przelecę po kolei wszystkich bohaterów:
    Jess bardzo mnie urzekła. To jak podeszła do sprawy opieki nad siostrą Lily, jak się tym przejmowała i jak bardzo chciała dobrze widać na prawdę mnie urzekło. Rozbawił mnie ten fragment z Syriuszem i oczarowaniem. A i na koniec tym tekstem o suwaku skradła moje serce. To co też mi się bardzo podobało to to, że umiała nazwać swoje uczucia i swoją zazdrość. Któż z nas nie był by wówczas zazdrosny?
    Katy ma u mnie plusa za to, że nie zabiła mi spojrzeniem Willa. Podoba mi się to jak się dogadują z Syriuszem, na serio tworzą ze sobą świetny duet. Wiesz, przypomina mi to trochę pewną relację w moim życiu :D. Katy jest dobrą osobą i trochę mi przykro, że tak odebrała prośbę Lily i Jamesa, ale z drugiej strony ją rozumiem. Mam nadzieję, że sprawy z Willem szybko się jej dobrze ułożą. (Tu odrazu dodam, że znowu za mało mi Willa).
    Dorcas jest tak bardzo pogubiona i jest mi jej najzywczajniej w świecie szkoda. Owszem, nie jest ostatnio moją ulubioną bohaterką, ale mi jej szkoda. Momentami czułam się jakbym była na jej miejscu i zastanawiam się czy opisując ją i Jess nie myślałaś zbyntio o mnie :D. Scena z nią i Syriuszem faktycznie przełamała rozdział i dodała mu dużo barwy. Bardzo fajnie opisałaś tą niezręczność między nimi i to krążenie wokół siebie.
    Syriusz u Ciebie jak zawsze rewelacyjny, a przemowa powaliła mnie na kolana. Naprawdę była dobra.
    Za mało mi Remusa i państwa młodych w tym rozdziale.
    A teraz o samym rozdziale: faktycznie Elizabeth ma rację. Jest on dobry, bardzo mi się podobał, ale chyba też spodziewałam się większego efektu wow. Przyjęcie było bardzo fajne, ale chyba zabrakło mi trochę więcej scen zabawy, trochę inaczej sobie to wyobrażałam. Bardzo dobrze tutaj zagrała ta scena z Dorcasem i Syriuszem, odwaliłaś tym kawał dobrej roboty. Bardzo też podobała mi się końcówka, była dynamiczna i dobrze prowadziłaś akcję.
    Zdarzyło Ci się troszkę błędów, ale to wiemy czemu i pewnie niedługo ich nie będzie.

    Trzymaj się cieplutko,

    Ślę uściski,

    Panna Czarownica

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, zapewniam, że na pewno 6 piosenek (z 8 z playlisty) będzie na moim weselu (o ile będzie, oczywiście). Ogólnie to jeszcze zauważcie (Elizabeth, ty też :P), że piosenki są właśnie z "tamtych lat" (nawet i wcześniejszych :P). Taka ciekawostka.

      Co do Jess, to wiesz, że myślę bardzo przyszłościowo i ona powoli zaczyna czuć, że coś jest z jej życiem nie tak. Póki co, jej postać może być trochę chaotyczna, ale później to wszystko się wyjaśni, obiecuję :) Ogólnie ona jako jedyna miała najwięcej szans na to, żeby w miarę normalnie postąpić z Petunią, a i o tym będzie wspomniane.
      Wszelkie podobieństwa do Twojej obecnej sytuacji... hmm... Kochana... Przypomnij sobie w jakiej sytuacji ja jestem. Trochę taka Dorcas :P Bez uzależnienia, chyba, że kawa. I turecki serial :D
      Na dobrą sprawę, wiele scen można skomentować "znam z autopsji". To chyba normalne, jak się żyje wśród ludzi :D
      A, że obecnie Twoje i moje życie to ściernisko (no u mnie już są fundamenty San Francisco), to chyba tylko pozwala dobrze wczuć się w sytuację.
      No jeszcze pod względem Dorcas to mogłabym nagiąć się i powiedzieć ok, ale radziłam Ci się jak ten wątek poprowadzić, i wiesz, że to byłoby za szybko, gdybym opisała to tak, jak mam w głowie.
      Mam nadzieję, ze rozumiesz, o co mi chodzi (czyt. wiele osób przez to przechodzi :P)
      Remus, Jane, Paul, praktycznie wszyscy będą w 48. Zgrabnie ich połącze ;)

      Mam nadzieję, że dalsze wesela (kiedy to moi bohaterowie będą mieć mniej zmartwień) wyjdą mi lepiej :D

      Dzięki wielkie za komcia!
      Misie tulisie <3

      SBlackLady

      Usuń
  3. Jak ja się cieszę, że nic złego nie stało się podczas tego wesela! Zasługiwali na spokój w najważniejszych momentach życia. Rzeczywiście, młoda para nieco znikła w tłumie opisywanych bohaterów, ale to zupełnie nie przeszkadzało całości. Z ich fragmentów najbardziej podobało mi się zaniechanie nocy poślubnej xd to w gruncie rzeczy było bardzo słodkie.

    Scena Dorcas i Syriusza była... hmmm... dziwna. Sama czułam, jak mi ciążą wnętrzności z każdym niepotrzebnym słowem, którego ani jedno nie chce mówić, ani drugie słuchać. Udało Ci się zachować klimat niezręczności i naprawdę dobrze się to czytało. Chciałam krzynąć im: "koniec tego pitolenia o niczym i do rzeczy!". Chociaż było tak sztywno, że nawet jakby rozmowa wskoczyła z tematem na odpowiednie tory, to i tak nic by z tego nie wyszło... Czy to był jedyny ich kontakt podczas tego pobytu Dorcas w Anglii? Bo ja mam nadzieję, że tak i Black nie dostanie szansy na dobre przypomnienie sobie tego uczucia, które kiedyś ich łączyło (#teamKaty).

    Najbardziej pozytywnym aspektem rozdziału była Jess. Jest przeurocza i kocham ją coraz bardziej z każdą kolejną sceną z jej udziałem.

    Jedna uwaga: w scenie żegnania gości mamy tak wiele opisów tego, co ktoś zrobił, o co się oparł itp, że ciężko zorientować się, kto bierze udział w dialogu. Nieco mylące były też momenty, w których po wypowiedzi bodajże Syriusza po myślniku pojawiało się przykładowo "Lily westchnęła". Sugerowało mi to, że autorką wypowiedzi była ona i dopiero po przeczytaniu kilku kolejnych zdań zorientowałam się, że to tak naprawdę był Syriusz (może pomyliłam konkretne osoby w przykładzie, a chciałam żebyś zrozumiała, o co mi chodzi, bo pojawiło się to że 2 czy 3 razy). Ale nie przekmuj się, nie przeszkadzało to w odbiorze.

    Długość rozdziału poniekąd zrekompensowała mi czekanie (nie powinnam się wypowiadać na temat tego, bo u nas znów zastój xdd). Na kontynuację czekam niecierpliwie i serdecznie pozdrawiam ❤
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam spore wątpliwości, co do tego jak poprowadzić rozdział.
      Chciałam napisać coś, co wprowadziłoby małą panikę, ale to trochę nie pasowałoby do Jamesa i Lily (zarezerwowałam to dla kogoś innego, ale nie wiem, czy wykorzystam, no i jak coś, to nie Jess mam tu na myśli :P)

      Scena Syriusza i Dorcas miała być zupełnie inna, ale to byłoby za szybko, więc odłożę to w czasie. Tak naprawdę Dorcas musi sobie dużo rzeczy poukładać, a Syriusz niestety nie wie, co tak naprawdę siedzi w jej głowie i dlatego wyszło jak wyszło.
      I tak, to jedyny ich kontakt. W 48 Dorcas już wraca do Australii.
      Ogólnie to przez najbliższe dwa lata czasu opowiadaniowego, na pewno nie będą mieć okazji do odbudowania relacji. Co później? Nie mam pojęcia. :D
      Dla Katheriny mam już historię ułożoną i tak szczerze powiem, że tak dużo osób jest #teamKaty, że pojawiają się myśli... I nie wiem, co z tym fantem zrobić.

      Taaaak... Nadal mam problem z tym, żeby dobrze opisać z kogo perspektywy jest scena.
      Na szczęście nawiązałam współpracę z Betą Katją i mam nadzieję, że uda jej się mnie ogarnąć :D
      Ten rozdział jeszcze nie jest poprawiony, więc pewnie w niedługim czasie się to troszkę zmieni.
      Obym to wypracowała :D

      Kontynuacja będzie pewnie jakoś piątek-sobota, więc ja się muszę zabrać do roboty. :(

      Ej, ale Wy wstawiłyście trzy rozdziały i to w krótkich odstępach czasowych, i myślałam, że będzie nowość szybciej :P
      Zbierzcie się do kupki i naskrobcie coś.
      Chociaż jak to ma być Dorcas, to niech Furia dopieści, bo mam dość duże oczekiwania, co do niej :D

      Dziękuję ślicznie za komentarz! <3

      Buziaki :*
      SBlackLady

      Usuń
    2. Czyżby z tą paniką chodziło o Jane i Paula? 😏 Nad dalszymi losami Katheriny myśl intensywnie, chociaż z drugiej strony... bardzo jestem ciekawa Twojej pierwotnej wersji, bo skoro już jest ustalona, to na pewno pomysł już od dawna kiełkował i dojrzewał. Jeśli chodzi o nią, to przyjmę wszystko, co nam zaserwujesz ❤ A jeśli chodzi o naszą nowość, to będzie to James i Furia zapowiada go na weekend. Ale czy to na 100% pewne, tego nie wiem.

      Ściskam mocno 😘
      Drama

      Usuń
    3. Nic już nie powiem o panice :D
      Co do Katy, to jestem w trakcie zlepiania wszystkich szczegółów i notuję wszystko uważnie, bo jak przyjdzie czas na odkrycie kart, to musi to być pokazane przejrzyście. To już ten etap, że dzieje się tak dużo i muszę zapisywać ważne szczegóły :D
      Przyjmę od Was wszystko, nawet Jamesa (a po ostatnim rozdziale jestem na niego trochę obrażona :P)
      To do weekendu! I u mnie, i u Was :D

      Buziaki :*

      Usuń
  4. Witam i o zdrowie pytam! Ostatni rozdział na dziś, obiecuję! :D
    Leki trochę postawiły mnie na nogi, a drzemki sprawiły, że teraz spać nie mogę, więc... zrobiłam sobie kakałko z bitą śmietaną i cynamonem i stwierdziłam, że dokończę rozdział czterdziesty siódmy, a później powtórzę sobie do wejścióweczki i zmuszę się do snu :)
    Zacznę od tego, że ten rozdział był naprawdę uroczy! Cały przeczytałam z uśmiechem na ustach, rozczuliłam się <3
    Naprawdę bardzo się cieszę, że cała ceremonia przebiegła bez zakłóceń i przede wszystkim: bezpiecznie.
    Na początku myślałam, że będą jakieś bardziej osobiste przysięgi, ale tak klasycznie też było dobrze. A mowa Syriusza! Aaaaaaaach! Po raz kolejny skradł moje serce, chyba nie oddam go już nikomu <3
    Szkoda, że między Dorcas a Syriuszem było tak trochę sztywno, ale jakby nie patrzył - to zrozumiałe. Na przełomie kolejnych rozdziałów liczę na więcej rozdziałów z tą dwójką w roli głównej :D
    No i też cieszę się, że Petunia faktycznie pojawiła się na ślubie siostry, bo miałam jednak co do tego wątpliwości, czy może nagle wszystkiego nie odwoła, ale na szczęście przyjechała :)

    Oj, coś czuję, że po takiej sielance zaraz nam czymś mocnym przywalisz. Aż jutro będę się chyba bała przeczytać rozdział czterdziesty ósmy.
    Czterdziesty ósmy! Masz pojęcie?!
    Jak pierwszy raz tu zajrzałam, to właśnie był wstawiony czterdziesty ósmy. Wtedy powiedziałam sobie "nie ma bata, nie będę tyle nadrabiać". A jednak wchodziłam jeszcze kilka razy. Pojawiła się Noc Duchów, a gdy wrzuciłaś czterdziesty dziewiąty, stwierdziłam, że raz kozie śmierć. Nawet nie wiem, czy mi się spodoba, a ja już o nadrabianiu myślę. No i zobacz, gdzie wylądowałam? :D
    Dobranoc, kochana, pędzę powtórzyć co trzeba i spać :D Jeszcze tylko dwa dni i do domciu *_* Aaaaaa, rozpiera mnie chyba energia :D
    NOX!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że Ci się polepsza, ale Jeżu! Jak takie rzeczy się pije, jak się jest chorym to przytulę jakieś przeziębienie lub leciutką anginę. :D
      Mam takie pytanie: czy ty się wysypiasz i na którą ty masz zajęcia? :D
      Ogólnie wydaje mi się, że czarodzieje mogą w sumie wymyślać swoje przysięgi i tak też przyjęłam w dodatkach (III i IV w podstronie Esy i Floresy). Tutaj postawiłam na to, że jednak Lily jest mugolaczką i w tym porządku zostało to przeprowadzone. No i Petunia była na ślubie, więc trochę to zapunktowało, że ślub był dla nich "tradycyjny" i nie czuła się tak bardzo obco. :)
      Syriusz to kradziej serc <3 moje skradł je już dawno i łobuz nie chce oddać :P
      Syriusz i Dorcas będą jakoś w 53 lub 54 i wydaje mi się, że będzie trochę lepiej.
      Nie róbmy z Petunii takiej złej do szpiku kości. :)
      Nie no... Od razu nie przywalę czymś mocnym. W sumie to tak do 50 jest taki spokój po całym ślubie. :D
      Merlinku słodki... Jak to szybko minęło :D Już czuję Twój oddech na karku, jeszcze chwilę i będziesz na równi <3 :D
      Ale cieszę się bardzo, że zostałaś i komentujesz każdy rozdział, bo niektóre posty czytałam razem z Tobą, i nie dość, że wyłapywałam błędy, to jeszcze przypominałam pewne sceny <3
      Owocnej nauki i dobrej nocy życzę!
      Buziaki :*

      Usuń
    2. Czy ja się wysypiam? Hmmm... Wydaje mi się, że tak :D Ja ogólnie jestem osobą, która mało snu potrzebuje do sprawnego funkcjonowania. Dla mnie położenie się spać o drugiej w nocy i wstanie o szóstej trzydzieści jest czymś naturalnym i wbrew pozorom nie chodzę przy tym jak zombie :D A zajęcia lub pracę zaczynam o godzinie ósmej :D I najszybciej kończę dobę o godzinie dziewiętnastej :D Taki trochę ze mnie pracoholik, wiecznie coś robię, ale żeby nie było! Czasami też leżę i gapię się w sufit, mam coś z leniuszka jak każdy człowiek :D
      Oj, jestem ciekawa, gdzie ten Syriusz te wszystkie serca trzyma i co z nimi robi... Rozkochuje je na wszelkie sposoby... *_*

      Usuń
    3. Boziu, też bym tak chciała, ale niestety należę do śpiochów :D

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic