24.05.2020

*63*

Jane nie mogła się doczekać, aż dowództwo wreszcie na zebraniu szerzej poruszy temat Remusa i jego roli w atakach, które mu przypisywano. Jak tylko misja ratunkowa powiodła się, to zaledwie dwa dni później, w wieczornym wydaniu Proroka, pojawił się artykuł o tym, że prawdopodobnie za śmierć Ann Winsborn odpowiada właśnie Lupin, który według donosów, nadal grasuje na wolności.

Razem z Emmeliną nabierały wody w usta, gdy tylko temat ten wypływał w Departamencie. Wszelkie dyskusje, w które próbowano ją wciągnąć, urywała tłumacząc się nawałem pracy związanej z akcją Ministerstwa Magii z wilkołakami.
Nadal była zwykłą urzędniczką Wydziału Zwierząt, nieprzypisaną żadnemu z biur i podejrzewała, że prędzej czy później "awansuje" do Rejestru Wilkołaków lub Brygady Ścigania Wilkołaków, a po tych wszystkich wydarzeniach nie chciała brać udziału w nagonce Ministerstwa na wilkołaki.
Wiedziała, że nie wszystkie wilkołaki są takie jak Remus i zapewne ta liczba niestety się zmniejsza, ale ciągle nie wszystkie wilkołaki przeszły na złą stronę, a obecnie Ministerstwo widziało ich jako tych złych. Służba Pomocy Wilkołakom w Wydziale Istot praktycznie przestała działać i część urzędników przerzucono do Rejestru Wilkołaków, i Jane bała się, że wkrótce ona "awansuje" do któregoś z biur, którymi gardziła. Dla niej praca ta byłaby katorgą, ale wiedziała też, że niektóre informacje jakie by zdobyła, mogłyby być przydatne Zakonowi, więc stała przed niemałym dylematem i czekała z rozmową z Paulem aż wreszcie na zebraniu Zakonu padną jakieś konkrety.
Na pierwszym spotkaniu po odbiciu Remusa, Moody jedynie poinformował, że udało im się go odbić i z ustaleniem tego, co się działo, czekają aż wydobrzeje.
Przez większość drugiego spotkania o bieżących sprawach mówił Moody i kiedy skończył, a jego miejsce zajął Charlus, to wiedziała, że będzie poruszony temat Remusa, bo o delikatnych sprawach, dotyczących ludzkiego życia, głos najczęściej zabierał Potter.
Miała łzy w oczach, gdy przyznał, że doniesienia w Proroku są poniekąd prawdziwe i to Remus był tym wilkołakiem, który ugryzł Ann, ale zginęła popełniając samobójstwo. Słyszała pełne oburzenia sapnięcia Katheriny, gdy poniósł się szmer rozmów. Jane patrzyła na Charlusa, bo czuła, że jak zacznie się rozglądać i zobaczy chociaż na jednej twarzy cień wątpliwości, to zwymiotuje. Już od samej ciąży było jej niedobrze, a cała ta sytuacja sprawiała, że czuła się jeszcze gorzej.
Skrzywiła się, gdy Moody zastukał dwa razy laską o podłogę. To wystarczyło, żeby się uciszyli.
– Remus czuje się już lepiej, ale minie jeszcze trochę czasu zanim do nas dołączy – mówił dalej Potter. – I chcemy dodać, żeby była jasność, że w żadnym momencie swojej niewoli nie wydał Zakonu! Jesteśmy tego pewni! Prosimy też o delikatność, jeśli go tu spotkacie, gdy wreszcie odzyska siły...
– ...Torturowali go fizycznie i psychicznie przez cztery miesiące! Jeśli tylko usłyszę, że ktoś wątpi w jego niewinność, to mu wypatroszę bebechy, a truchło powieszę przed wejściem, ku przestrodze innym! – warknął Moody, a Jane czuła jak jej żołądek zaciska się w ciasny supeł, a zimny pot wstępuje na czoło. Szef Biura Aurorów coś jeszcze mówił, ale szumiało jej w uszach i nie dochodził do niej sens wypowiedzi.
Pogratulowała sobie w myślach przezorności, że usiadła praktycznie najbliżej wyjścia i garbiąc się czmychnęła z salonu, i od razu rzuciła się na drzwi od toalety, żeby jak najszybciej zwymiotować.
Kiedy wyszła było już po zebraniu. Przed wyjściem czekał na nią Paul i dostrzegła troskę na jego twarzy.
– Poproszę Lily o kolejne eliksiry – powiedziała. Zapas jaki dostała, miał wystarczyć na co najmniej miesiąc, tymczasem rewolucja jaka działa się w jej ciele wymagała widocznie większej ilości eliksirów.
– Możemy wrócić do domu – zaproponował Paul, a ona pokręciła głową.
– Zostaniemy do rana – powiedziała i razem z mężem ruszyli do części domu, gdzie dawniej urzędowały Skrzaty.
Nie wiedziała czy chłopaki długo namawiali na Remusa na spędzenie razem czasu i świętowanie w ich wąskim gronie urodzin jego oraz Jamesa.
Tak jak się spodziewała na początku było trochę drętwo, ale po zdmuchnięciu świeczek i toaście atmosfera się trochę rozluźniła.
Popijała ziołową herbatę i uśmiechała się od czasu do czasu, gdy zaczęli wspominać Hogwart – tak jak im wcześniej poleciła Marlena. To było bezpieczne miejsce ich wszystkich. Czasy szkolne, gdzie jedynym ich problemem były eseje i egzaminy.
Czuła się już trochę senna i drgnęła, gdy Katy usiadła obok niej.
– Dobrze się czujesz? – zapytała szwagierka i westchnęła.
– Teraz już tak – powiedziała, bo faktycznie tak było, chociaż sądziła, że jakby zjadła kawałeczek tortu, to od nowa byłoby źle. – Podobno pogodziłaś się z Jess.
– Przeprosiłam ją, to fakt – zaczęła Katherina rozglądając się. – Wyszła już? Mówiła, że idzie do toalety...
– Adalbert jest, więc na pewno wróci – zauważyła Jane.– Jak kursy?
– Super – odpowiedziała i dostrzegła, że przyjaciółka mówi szczerze. – Masa papierkowej roboty i chodzenia po innych działach, ale dzięki temu się dobrze podstaw. Dopiero od września lub października będę mogła im towarzyszyć w terenie, więc czekam cierpliwie.
Nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem, bo cierpliwość nie była cnotą Katheriny. Parkes spojrzała na nią krzywo i po chwili posłała jej uśmiech, który mówił, że jest tego świadoma.
– Wiesz, pójdę po Jess – powiedziała do Katheriny, bo faktycznie Cay długo nie wracała, a i też chciała z nią porozmawiać. Ostatnio nie miały dla siebie za dużo czasu. Katy kiwnęła głową i Jane ucieszyła się, że blondynka nie zaproponowała, że zrobią to wspólnie.
Wyszła z małego saloniku i po kolei sprawdzała sypialnie, ale nigdzie nie było Jess. Zapukała do toalety i kiedy nikt nie odpowiedział, uchyliła drzwi, ale tam też było pusto.
Odwróciła głowę, gdy usłyszała głośne czknięcie i chichot, który dobiegał zza rogu, gdzie korytarz prowadził do głównej części domu.
– Jess? – zapytała i wyjrzała za róg. Cay siedziała na podłodze i patrzyła na nią z głupkowatym uśmiechem na twarzy. No pięknie. – Długo cię nie było.
– Ale jestem – odpowiedziała Cay i zanim skończyła pociągnęła łyk wina z butelki.
Jane podeszła bliżej i kątem oka zobaczyła, że obok Jess leży już jedna opróżniona butelka.
– Chodź, wrócimy do reszty – zaproponowała, schylając się po nią, ale dziewczyna pokręciła głową, więc usiadła obok niej. – Jutro będzie ci niedobrze, a macie być z Adalbertem u jego mamy.
– Przeżyję – powiedziała Jess, parskając śmiechem i Parkes miała wrażenie, że coś jest nie tak z jej odpowiedzią. Skrzywiła się, gdy Cay znów przechyliła butelkę i długo nie odrywała od niej ust, a gdy już to zrobiła, to wydała taki dźwięk, jakby właśnie ugasiła pragnienie. – Poza tym już mi się skończyło wino... Merlinie, ale ta podłoga jest wygodna!
– Tak, rzeczywiście – przytaknęła rozbawiona, gdy Jess wyciągnęła przed siebie nogi i dłonią poklepała parkiet. Jane podniosła się i przez chwilę zastanawiała się, czy spróbować podnieść Jess, czy iść po kogoś. Zdecydowała się na drugą opcję. – Za chwilkę ktoś tu przyjdzie, nie ruszaj się, dobrze?
– Nawet mi się nie chce ruszać. – Jane ledwo zrozumiała ten bełkot ze szkockim akcentem.
Wróciła do saloniku i od razu ruszyła do Adalberta, który rozmawiał cicho z Paulem.
– Muszę wam przeszkodzić – zaczęła i spojrzała na McSweeney'a nieco niezręcznie. – Jess siedzi na korytarzu za rogiem i trochę się spiła.
– Uch – westchnął, wstając z krzesła. – Dzięki, Jane... Pewnie już z nią zostanę, więc do zobaczenia za kilka dni.
Pożegnali go i usiadła na krześle, które przed chwilą zwolnił.
– Co z Jess? – zapytał Paul i uśmiechnęła się lekko.
– Pijaniutka – odpowiedziała i chociaż Jess w tym wydaniu była urocza, to poczuła niepokój, bo zazwyczaj nie upijała się w samotności. Spojrzała na drzwi i przez chwilę zastanawiała się co może siedzieć w głowie Cay, i aż przeszedł ją dreszcz, bo spodziewała się, że w jej głowie nie jest tak kolorowo jak do tej pory jej się wydawało.
*******
Syriusz trochę obawiał się obiadu wielkanocnego. Kolejne święto spędzał w gronie Potterów i Parkesów, ale wiedział, że nie będzie tak radośnie jak choćby w Boże Narodzenie, bo przecież zginęli dziadkowie Jamesa i Katheriny.
Obawiał się też tego obiadu, bo to był pierwszy dzień, gdy Remus wyszedł z części domu, która dawniej była przeznaczona dla Skrzatów i dodatkowo mieli dołączyć również Longbottomowie, i martwił się, że to przerośnie Remusa. Nie było też Jess i Adalberta, a Jane i Paul, którzy byli na śniadaniu u rodziców Jane, spóźniali się.
Siedział przy stole w kuchni obok Lupina i obserwował jak Katherina praktycznie skacze wokół matki, która przy śniadaniu była w kiepskim nastroju. On sam czuł się dziwnie, że to będą pierwsze święta w węższym gronie, więc domyślał się co może czuć pani Parkes.
– W Boże Narodzenie była też Dorcas – powiedział do Remusa. – Właśnie, Katy... Będzie babcia Dorcas?
– Nie, jest w Australii – odpowiedziała mu i zniósł spojrzenie jakim go obdarzyła, gdy się odwróciła. – Myślałam, że wiesz.
Jedynie pokręcił głową w odpowiedzi i upił łyk herbaty, a blondynka usiadła naprzeciwko niego i chwyciła Remusa za dłoń.
– Prosiłam Lily, żeby znalazła list, który dostaliśmy od Dorcas w styczniu – powiedziała łagodnie. – Chciałaby, żebyś dowiedział się o pewnych sprawach i lepiej, żeby to był ten list.
– Dzięki – mruknął Remus i Syriusz zdziwił się, że nadal trzymali się za dłonie.
Na myśl o Lupinie serce zaczynało go boleć. Czuł, że w ich przyjaźni zmieniło się dużo, z resztą nie tylko on miał takie odczucia. Marlena była pełna nadziei, że to minie i ich więź będzie silna jak kiedyś, ale Remus potrzebował czasu na dojście do siebie. Miał nadzieję, że McKinnon się nie myli, a póki co starał się być cierpliwy i spokojny w obecności Lunatyka.
– Szkoda, że nie będzie Jess i Adalberta – stwierdził. Jess i Bert byli chyba bezpiecznym tematem, który mógł poruszyć. Z tego co wiedział Adalbert powiedział Remusowi o całej sprawie z jego ojcem, a od Katheriny dowiedział się o burzy jaką rozpętała. Nie wiedział natomiast czy Jess coś mu mówiła, bo po misji mało co rozmawiali.
– Myślałam, że mnie zbywa – mruknęła i zauważył, że jest niepocieszona. Podobno Katherina zapraszała Jess kilka razy: na śniadanie, obiad, kolację, podwieczorek, kawę, herbatę czy deser i za każdym razem Jess jej odmawiała, bo ten dzień mieli spędzić w Edynburgu z matką i ciotką Berta. Uznał to trochę za zabawne, bo Jess cały czas odmawiała w taki sposób, że teoretycznie nikt nie mógłby się do tego przyczepić, ale Katherina znała ją na tyle dobrze, by dostrzec szpilki, które w nią wbijała. – Widzę twój uśmieszek, Syriuszu. Merlin mi świadkiem, że lubię Jess usadzającą ludzi, ale nie, jeśli to dotyczy mojej osoby... Ale przeżyję. Jeśli kiedyś ma być jak dawniej, to zniosę wszystko.
– Myślę, że jakbyś przeprosiła Adalberta, to Jess by złagodniała – odezwał się Remus i miał nadzieję, że on nie ma tak zaskoczonej miny jak Katherina.
– Wiem, ale nie mogę go złapać – wymamrotała i parsknął śmiechem, bo zapewne miała już kilka okazji, żeby to zrobić.
– A jutro przed otwarciem Rupieciarni? – zapytał. Poniedziałek był jeszcze dniem wolnym i Adalbert zaprosił ich na Pokątną na małe świętowanie otwarcia jego antykwariatu, które miało być we wtorek. Katherina patrzyła na niego zdziwiona i poczuł ucisk w piersi. – Nie zostałaś zaproszona?
– Nie – odpowiedziała zmieszana, ale uśmiechając się słabo. – Cóż... Nie powinnam się dziwić, w końcu na pewno chce widzieć przy sobie same przyjazne twarze, a moja twarz jakby taka nie jest. Dobra, czas wracać do garów.
– Merlinie, oby dziś jej daniem popisowym było podanie herbaty – mruknął do Remusa, bo Katherina nadal mało co gotowała, więc zdecydowanie brakowało jej umiejętności. Już James potrafił lepiej kucharzyć od niej.
– Słyszałam to!
– Bo miałaś usłyszeć!
*******
Większość poranka i południa spędził nawet przyjemnie. Razem z Syriuszem siedział w kuchni i chociaż nie rozmawiali o niczym sensownym, to był spokojny i nie czuł rozdrażnienia.
Zły nastrój dopadł go już w trakcie obiadu. Było spokojnie, wręcz smętnie. Tylko raz spojrzał na matkę Katheriny i panią Augustę, które miały zaczerwienione oczy, i od tamtej pory wyrzuty sumienia paliły go, bo to przez niego zginęły rodziny jego przyjaciół.
Gdy obiad się skończył wstał od stołu i powiedział Syriuszowi, że potrzebuje chwili spokoju, i wyszedł do ogrodu. Cudownie było rozprostować nogi i codzienne, coraz dłuższe spacery z Marleną sprawiały, że nie czuł się już tak pokracznie. Żałował, że to nie dotyczy jego głowy.
Przez część dnia jego myśli były poprawne. Czuł, że dobrze rozumuje, że zazdrość czy zdenerwowanie nie są niczym nienormalnym. Miał prawo do takich uczuć, ale miał nadzieję, że szybciej przestanie to odczuwać. Wieczorami, gdy był już zmęczony właśnie to miał w głowie.
Zazdrość, że dla innych czas się nie zatrzymał wraz z jego zaginięciem. Zdenerwowanie, że prawdopodobnie nigdy nie zazna sprawiedliwości. I cholernie palące poczucie winy, że nie wierzył w swoją siłę i musiał sięgnąć po bezpieczne wspomnienie.
Poczuł chłód i stwierdził, że pora wracać do wnętrza. Spojrzał na zegarek i mimowolnie uśmiechnął się. Dorcas uważała ten zegarek za niewypał, bo nie działał na duże odległości. Miał nadzieję, że już się dowiedziała, iż dzięki temu zegarkowi nawiązano z nim kontakt i Zakon wiedział, gdzie jest przetrzymywany.
Przystanął, gdy zobaczył, że przed schodami stoi Augusta Longbottom i pali papierosa. Zastanawiał się, czy nie iść na około i wejść głównym wejściem, ale zdecydował, że przejdzie obok matki Franka.
Podniósł kącik ust, mając nadzieję, że nie wyszło mu skrzywienie, a lekki uśmiech. Nadal nie wiedział czy potrafi się uśmiechać tak jak kiedyś.
– Chcesz zapalić? – zapytała go, gdy był o krok od niej. Pokręcił głową i zdziwił się, bo kobieta wyciągnęła kolejnego papierosa, a tego co miała w ustach upuściła na ziemię i przydeptała. – Betula poczęstowała mnie tuż po pogrzebie. Nie sądziłam, że na starość dorobię się nałogu.
– Jest mi przykro – zaczął drżącym tonem głosu i zamilkł, gdy spojrzała na niego przeszywającym, pełnym wściekłości spojrzeniem.
– Moje serce jest zdruzgotane – wyznała twardym tonem głosu i zaciągnęła się papierosem. Wypuściła dym szybko i przez chwilę milczała. – Nie bez powodu bezpieczne wspomnienia mają taką nazwę. Jest bezpieczne dla tego, kto jest narażony i dla Zakonu. Wiedzieliśmy na co się piszemy, kiedy idea bezpiecznych wspomnień była tworzona. Byliśmy przygotowani na to, co nas czeka, gdy któreś ze wspomnień zostanie użyte... Niektórzy z nas nadal są na to gotowi.
Remusa zatkało. Patrzył jak matka Franka nerwowo raz za razem zaciąga się papierosem i mówi to, co mówił mu profesor Dumbledore zaledwie kilka dni temu.
– Ale mnie tak łatwo nie dostaną – zapewniła i przebiegł go dreszcz od jej złowieszczego tonu. – Przeżyję te wszystkie szumowiny i na końcu zatańczę albo na ich grobach, albo przed ich celami w Azkabanie.
Lupin nadal się nie odzywał i poczuł się trochę rozbawiony choć nie powinien. Ale zrozumiał dlaczego w Hogwarcie Frank obawiał się reakcji matki na niektóre jego poczynania.
– To się stało zaledwie dwa miesiące temu, chłopcze – kontynuowała swój monolog i znów spojrzała mu w oczy. – To, że rozpaczamy, nie oznacza, że cię obwiniamy.
– Trudno to zrozumieć – wyszeptał, spuszczając wzrok. Poczuł jej ciepłą dłoń na policzku i prawie się rozpłakał na ten gest.
– Przeżyłeś piekło i jestem dumna, że to wspomnienie kupiło ci trochę więcej czasu – wyznała i zamknął oczy. Czuł narastającą gulę w gardle i z całych sił starał się nie rozpłakać. Nie przy niej.
Poklepała go po ramieniu i usłyszał jak odchodzi.
– Nie siedź tu za długo, Remusie. Potrzebujemy twojej obecności w środku – powiedziała zanim weszła i dopiero wtedy dał upływ swoim emocjom.
*******
Ostatni raz była w Edynburgu na początku marca i spotkanie z panią Malodorą oraz panią Honorią było dla niej nieco stresujące. Spodziewała się tego, że Adalbert po tej całej aferze będzie starał się trzymać matkę blisko siebie, żeby dać jej do zrozumienia, że wszystko jest w porządku, ale Jess sądziła, iż właśnie przez to, jego mama może nabrać podejrzeń.
Starała się nie pokazywać po sobie, że czuje się nieswojo, a jeśli ktoś faktycznie dostrzeże jej emocje, miała to tłumaczyć kacem.
Jak zawsze, pomagała pani Malodorze w kuchni i ta z chęcią pokazywała jej nowe zaklęcia przydatne w gotowaniu.
– ...Czasami formuła nie jest potrzebna, Jessie – mówiła miękko i Jess odczuwała dziwną tęsknotę, gdy tłumaczyła jej co robi. – Po prostu machasz różdżką i myślisz, co chcesz, żeby się stało i to się dzieje. Popatrz!
Spojrzała jak warzywa, które były wyłożone na blacie obierają się, a potem w trakcie lewitacji do garnka, zostały pokrojone. Gdy trafiły do garnka, to kilka sekund później Jess usłyszała ciche bulgotanie gotującej się zupy i poczuła aromatyczny zapach zupy porowej.
– I już gotowa? – zapytała, podchodząc do garnka i uśmiechnęła się, bo wyglądało na to, że zupa jest gotowa.
– Tak – odpowiedziała pani Malodora. – Ale zapewne niedługo przekonasz się, że lepiej smakowałaby zupa gotowana przez kilka godzin na małym ogniu.
– Tylko trzeba uważać, żeby się nie wygotowała – powiedziała Jess, uśmiechając się lekko. Jej pierwsza próba gotowania zupy porowej właśnie tak się skończyła. – Coś trzeba jeszcze zrobić?
– Nie, mamy już wszystko gotowe. Zostało nam jeszcze trochę czasu do trzynastej. – Cay uśmiechnęła się, gdy matka Berta spojrzała na zegar wiszący na ścianie. To była cecha łącząca Adalberta i jego mamę, musieli być zawsze gotowi przed czasem.
– Będzie pani jutro, prawda? – zapytała ją i ucieszyła się, gdy pani Malodora kiwnęła głową.
– Tyle już to odkładał i muszę się upewnić, że na pewno otworzy. – Kobieta roześmiała się i spojrzała na Jess przenikliwie. – A ty Jessie? Kiedy otworzysz pracownię?
– Uch – mruknęła niezręcznie. – To nie najlepszy czas na wyjście spod skrzydeł Madame Malkin.
– Rozumiem. Cóż... Byłabym spokojniejsza, że będziesz obok niego – stwierdziła i Jess nie mogła się powstrzymać przed uśmiechem.
– Jesteśmy niczym bliźniaki syjamskie. Potrzeba nam kilku godzin rozłąki – zażartowała.
– Bliźniaki syjamskie? – Brwi pani Malodory podjechały do góry i Jess zaczerwieniła się. Na szczęście do kuchni weszła pani Honoria, która pospieszyła je, żeby zaczęły zanosić jedzenie na stół, bo właśnie skończyła rozstawiać zastawę.
W czasie obiadu mało co się odzywała, natomiast Adalbertowi buzia się nie zamykała i w głowie cały czas kołatała jej myśl, że jego matka zorientuje się, że coś jest nie tak. Wyczuwała w nim niepokój i zdenerwowanie, i tylko czekała aż skończą jeść.
Adalbert wyszedł na chwilę do toalety i Jess dostrzegła jak pani Malodora oraz pani Honoria patrzą na nią, i w myślach przeklęła Adalberta, bo ilość łgarstw jakimi je częstowała od wielu lat przekraczała wszelkie normy.
– Co się z nim dzieje, Jess? – spytała konspiracyjnym szeptem jego matka.
– Stresuje się otwarciem –odszepnęła i westchnęła teatralnie. – Tyle to przekładał i pewnie pierwsze dwa miesiące pokażą czy biznes wypali, czy spali się na cholewce...
– ...Na panewce, Jess – poprawiła ją ciotka Berta i Jess zachichotała nerwowo ze swojej pomyłki.
– Zawsze muszę coś przekręcić – mruknęła i spojrzała w oczy pani Malodory. – Musimy wierzyć, że mu się uda, wtedy będzie mniej spięty.
Powstrzymała się przed odetchnięciem z ulgą, gdy mama Berta łyknęła jej wytłumaczenie. Chwilę jeszcze pogawędziła z kobietami i kiedy Adalbert wrócił, to znów zaczął rozmawiać z nimi, a ona zamknęła się, i zaczęła dłubać w cieście, jakby było czemuś winne.
Miała ochotę już się zwijać do ich mieszkania, żeby trochę szkicować. Wróciła do rysunku. Pod okiem Adalberta doskonaliła swoje zdolności z nadzieją, że kiedyś zacznie malować i jej chyba setne podejście do malarstwa nie skończy się fiaskiem. O dziwo, czuła się dużo spokojniej, gdy sięgała po węgielek. Była tylko ona i czysty pergamin. Nie spodziewała się, że tak się będzie w tym zatracała i wtedy nie myślała praktycznie o niczym.
Będąc w pracy czy w Kwaterze cały czas rozpamiętywała misję, obecną sytuację Remusa i zmiany jakie w niej zaszły.
Obawiała się tego, co Niewymowny jeszcze odkryje i przełknęła głośno ślinę, bo już w piątek po pracy miała zjawić się w Kwaterze i tam Moody miał jej przekazać szczegóły.
Wiedziała, że dobrze zrobiła zgłaszając to, ale bała się jak cholera. I coraz częściej miała ochotę na wyrwanie się z tego stanu ciągłego napięcia i strachu o siebie i Adalberta.
*******
William odwlekał do ostatniej chwili wyjście z mieszkania, mając nadzieję, że jeszcze w tym czasie dostanie jakąkolwiek odpowiedź, ale zanosiło się na to, że tak nie będzie.
Później przez prawie cały dzień był markotny i drażliwy, i nawet Henry nie miał serca, żeby się z niego ponabijać. Potter wiedział o jego liście do Katheriny, że praktycznie od niej wiele zależało, bo decyzję już podjął, ale z wszelkimi warunkami jakie chciał postawić czekał na jej odpowiedź.
I wyszło na to, że nie miał żadnych warunków.
Tuż po zajęciach poszedł do pana Mortona, bo tak byli umówieni. Nie zdziwił się, że po wejściu do środka zauważył Johna Spencera i już w głowie powstało mu jedno pytanie, które musiał zadać. Mieli być partnerami, co jeśli w trakcie szkolenia wyjdzie na to, że za sobą nie przepadają? Zaufanie było jednym z ważniejszych czynników w sprawnej pracy z partnerem i czasami od tego zależało powodzenie akcji.
– William, usiądź proszę! – Morton wydawał się mieć świetny humor i Kartney skrzywił się nieco, bo nadal był rozgoryczony. – Podjąłeś decyzję?
– Tak – odpowiedział. – Podejmę się szkolenia na tropiciela.
Morton klasnął w dłonie i uśmiechnął się, jakby zwyciężył jakiś zakład, ale już po tym czasie wiedział, że mężczyzna szczerze się cieszy z osiągnięć swoich podopiecznych.
– W takim razie pójdę załatwić nowy plan dla ciebie, a John trochę cię pomagluje – Morton wstał i ruszył w stronę drzwi.
– Za dużo nie zmieni się w twoim planie. Dojdą ci cztery godziny w ramach szkolenia, a dopiero od września rozpoczniesz zajęcia. Teraz musisz się jedynie trochę zaznajomić z tematem i poznać resztę – wytłumaczył John, wygodnie opierając się na krześle. – Sądząc po informacjach jakie mamy, to szybko łapiesz języki... Myślisz, że dałbyś radę opanować coś więcej?
– Jakiś konkretny? – zapytał i zdziwił się, że auror pokręcił głową.
– Póki co nie... – odpowiedział i zapisał coś na pergaminie przed sobą. – Zajęcia zaczną się od jutra i będą po dwie godziny dwa razy w tygodniu. W środy będzie teoria, głównie skupienie się na historii tropicieli i tego jak ta praca wygląda. W piątki będziemy zacieśniać więzy. Głównie to będą zadania terenowe. Czasami piesze wycieczki, czasami na miotłach albo w postaci animagicznej. Ogólnie, te zajęcia mają psychicznie przygotować kandydatów na szkolenie. Masz jakieś pytania?
– Co jeśli nasza współpraca nie będzie się układała? – zapytał i przez chwilę czekał na odpowiedź Johna.
– Te ćwiczenia wszystko zweryfikują. Możliwe, że między tobą, a innym kursantem zaiskrzy, ale to wszystko wyjdzie z czasem – odpowiedział, jakby znudzonym tonem głosu. – Niewątpliwie coś nas łączy. Oboje jesteśmy z Anglii, oboje palimy. Mamy też taką samą słabość...
– Słabość? – zapytał, krzyżując ręce na piersi.
– Każdy ma jakąś słabość i w naszym zawodzie musimy być jej świadomi, żeby nikt nie wykorzystał jej przeciwko nam – powiedział Spencer, a Will kiwał głową, bo doskonale o tym wiedział.
– Ala ja nie mam słabości... Przynajmniej nie taką, żeby móc użyć jej przeciwko mnie – wyznał całkiem szczerze i ze zdziwieniem obserwował jak John wyciąga portfel, a z niego dwie fotografie. Przesunął po blacie biurka jedną z nich.
Kartney chwycił ją i zobaczył Johna w aurorskim mundurze galowym, a obok niego blondynkę w białej sukience.
– Moja żona, Gwendoline – powiedział i Will uśmiechnął się lekko.
– Wygląda na Gwendoline – oznajmił, bo kobieta była bardzo urodziwa.
– Jak widzisz... – zaczął przesuwać kolejną fotografię w jego stronę. – Mamy taką samą słabość...
William odwrócił zdjęcie i praktycznie serce mu zamarło na widok Katheriny. Fotografia była zrobiona z ukrycia, tego był pewien.
– Oboje mamy słabość do pięknych blondynek o kręconych włosach. – Will spojrzał na Johna i parsknął śmiechem.
– Sprawdzaliście listę? – zapytał. W czasie ostatniego spotkania sporządził listę osób, których wtajemniczy w całą sprawę. Na liście było około dwudziestu najbliższych mu osób, a i tak finalnie wiedziała tylko Katherina, Henry i Thomas.
– Oczywiście... Sądziliśmy, że się skontaktujesz z wszystkimi z Anglii, a napisałeś list tylko do niej... Wiemy też jaka była treść. – Wcale się nie zdziwił, gdy to usłyszał i poczuł się nieswojo, że ktoś czytał list do niej. – Co odpowiedziała?
– Nic.
– Może to i lepiej? – zapytał i wyciągnął do niego rękę, ale Will nie oddał fotografii. – Skręca mnie myśl, że ktoś mógłby użyć moich dziewczyn przeciwko mnie...
– I to nas różni – powiedział i położył zdjęcie Katheriny na blacie biurka. – Moja słabość jest silna i współczuję każdemu, kto wejdzie jej w drogę.


Cześć!
Już nie pamiętam rozdziału o takiej długości!
Mam nadzieję, że się podobało, mimo że rozdział jest krótki. :)

Zdrówka życzę i buziaki! :*

19 komentarzy:

  1. Mam wolną chwilę, więc wpiszę komentarz:

    Fragment z Jane - mam wrażenie, że masz na nią jakiś malutki plan, coś związanego z wilkołakami, nie jest to może to co ona chciała robić, smoki, te sprawy, ale rozsądek i oddanie sprawie, aż od niej bije w tych fragmentach, gdzie mówi, że nudne to jak flaki z olejem, ale może się im wszystkim przydać.
    Syriusz, widać że chłopaka męczy ta sytuacja, on to ma kurczę stalowe nerwy. Co jak co, ale Syriusz jest też dobrym obserwatorem, bardzo szybko zauważa rzeczy i dobrze wyciąga z nich wnioski. Może czas coś zdziałać na jego polu uczuciowym? Albo przywrócić mu DAWNĄ Dorcas, a nie te flaki z olejem (tak, tak, wiem, choroba, te sprawy, ale no mimo wszystko, bardzo mi ona nie pasuje).
    Remus - nawet nie chcę sobie wyobrażać co musi siedzieć w jego głowie, i jak ciężko mu z tym jest. Myślę, że całkiem nieźle to oddajesz. Bardzo podobał mi się ten fragment z Augustą, mam nadzieję, że da mu to trochę oczyszczenia, i muszę Ci w sekrecie zdradzić, że nawet się tu wzruszyłam. Jakoś tak jej troska, zrozumienie, a zarazem wzburzenie tym wszystkim, ale BRAK obwiniania Remusa, szarpnęły moje serduszko.
    Jess - ta to dopiero jest ancymon. Widać, że dużo jej życie zgotowało, i niesie wszystkich na swoich barkach, dla każdego chce być (względnie) dobra, każdemu (prawie) chce pomóc, a jednocześnie nie pokazuje, jak bardzo jej doskwiera życie, mam momentami wrażenie, że ona jest już na granicy wytrzymałości psychicznej i jeszcze jedna-dwie niespodzianki od losu i albo wybuchnie, albo się totalnie załamie.
    William - ja dalej, zawsze i wszędzie, jestem #teamWilliam, i aż zapiszczałam na jego fragment (tzn, zapiszczałabym, gdyby nie to, że współlokatorka siedziała w pokoju obok). Ale czekaj, czekaj, czy to oznacza, że on jeszcze nie wróci do Anglii? Mógłby wreszcie wrócić i ustawić Katy do pionu. (Tak wiem, dużo krzywd jej wyrządził, w które nie chce mi się wierzyć, i ja gdzieś w serduszko mam nadzieję, że to nie tak, że coś ważnego musiało nim kierować, ale liczę, że wróci i nawet jeśli nie widocznie, to gdzieś tam z boku się Katy zaopiekuje i trochę nią potrząsnie).

    Czekam na resztę,
    ślę uściski,

    Panna Czarownica,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A witojcie! :*
      No nie spodziewałam się, że z rana napiszesz komentarz, podejrzewałam, że to będzie późnym wieczorem lub jutro. :D I trochę się zastanawiałam, co tu zawrzesz, bo jednak trochę o tym rozmawiałyśmy (i muszę poprawić Jane, wiem! Zrobię to w tym tygodniu!).

      Dla Jane w sumie nie mam nic nadzwyczajnego, więc od razu Ci piszę, żebyś nie czuła się rozczarowana. Będzie w sumie jak do tej pory, dawała z siebie wszystko, żeby przydać się na coś Zakonowi. I od razu sprostuję – Jane nie obawia się awansu, bo to praca nudna jak flaki z olejem. Obawia się, bo jej Departament jest Departamentem, który podlega Minister Magii (w obecnym czasie Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów nie podlega MM, jest w czasie stanu wojennego jakby osobną jednostką) i zamiast łagodzić konflikt z wilkołakami, to tylko jest podjudzany. A wie, że nie wszystkie wilkołaki są złe, a teraz są wrzucani do jednego wora. I Jane chciałaby pomagać Istotom i Stworzeniom, a nie być agresorem.
      Duży wkład w rozumienie tej sytuacji ma Marlena – to ona ich przygotowała do rozmów z Remusem i czuwa nad tym, żeby głowa Remusa w poprawny sposób wracała do normalności. Na szczęście już są na tyle dorośli, by wiedzieć, że to nic dziwnego, że Lupin jest wycofany. Tak, Syriusz jest dobrym obserwatorem, to akurat cecha która będzie pomocna w byciu Aurorem. Cóż... Minęły dopiero ze dwa lata odkąd zerwał z Dorcas, a zważając na to, że chciał się jej oświadczyć (miał już pierścionek), to daję mu jeszcze czas na uporządkowanie sobie tego tematu. Dorcas nie była miłostką na chwilę, myślał o niej poważnie i fakt istnieją ludzie, którzy szybko znajdują kogoś nowego po rozstaniu, ale niektórzy dają sobie czas. I Syriusz daje sobie czas, a raczej ja mu daję ten czas. xD
      Dawna Dorcas nigdy tak naprawdę nie wróci, nikt by tego nie chciał. Dorcas zawsze była trochę zachwiana i powierzchownie pewna siebie. Ale obiecuję, że będzie nowa Dorcas i to całkiem niedługo (około 70 rozdziału już będzie przebudzenie mocy xD).
      Remus na szczęście jest inteligentny i słucha osób z odpowiednią wiedzą. Cieszę się, że wyszedł mi opis jego sprzecznych, zagmatwanych i trochę "mrocznych" myśli. W głowie ma mętlik, ale daje sobie z tym radę. Postacie z bezpiecznych wspomnień byli idealistami, niektórzy z nich nadal żyją, więc nadal są idealistami i wiedzą, że ofiary będą po jednej i po drugiej stronie, więc pewne śmierci były lub będą śmierciami "kontrolowanymi", to trochę przerażające, że mam taką wizję, ale to mi się podoba. xD
      O tak, życie trochę chłoszcze Jess. Super, że widzisz te cechy. Już wiele razy w przeszłości były momenty, że czuła, że to granica wytrzymałości, a jednak kolejne wydarzenia sprawiały, iż ta granica przesuwała się. Zobaczymy jak będzie później, też musi sobie poukładać relacje w paczce i trochę uporządkować swoje myśli.
      Ach, William. <3
      I tak miał siedzieć w Stanach do końca szkolenia (czyli jakieś 2 lata i kilka miesięcy). Teraz wybrał taką ścieżkę, że powrót nie jest pewny.
      A resztę Twojego komentarza skwituję: meh. xD Katherina jest dużą dziewczynką i nie potrzebuje mężczyzny, który ustawi ją do pionu. Nie potrzebuje nikogo do tego, żeby się zmienić czy też nie, sama potrafi to zrobić, musi tylko zrozumieć i wykazać trochę chęci.
      Pragnę tu dodać, że wydarzenia związane właśnie z Williamem sprawiają, że na pewnych polach daje ciała, więc no jego powrót mógłby być dla jej postaci bardzo krzywdzący.

      Reszta zaczęła się pisać, więc mam nadzieję, że już w połowie czerwca będzie część pierwsza rozdziału. :)
      Dzięki wielkie i mam nadzieję, że i u Ciebie niedługo coś się pojawi, bo nie ukrywam, że no chciałabym się dowiedzieć co tam u panny Weles. xD

      Buziaki! :*

      Usuń
  2. Dzień dobry!

    Ja też już nie pamiętam takiego krótkiego rozdziału, ale umówmy się, długość nie ma znaczenia ��

    Cieszę się, że był fragment Jane, bo dawno o niej nie czytałam. Jest trochę na uboczu i od końca szkoły wszystkie jej fragmenty są o innych, o Remusie, Paulu, Jess. To pokazuje jak bardzo jest altruistyczna, ale jednak szkoda, że nie ma nic o niej tak poza rodziną i przyjaciółmi, bo bardzo lubię ją samą w sobie i trochę się z nią utożsamiam.

    Jess przeżywa dalej Remusa i dlatego się upiła? Była wtedy mega słodka, uwielbiam ją taką. Trochę mniej taką kłamczuchę, jak u matki Berta. Cieszę się w czarnym zakamarku swej podłej duszy, że Jess nie do końca wybaczyła Katy. Niech przeprosi Berta, wtedy może pogadają, jak uda jej się zgiąć na chwilę swój dumny kark.

    Co do Remusa, to sądziłam, że będzie zdystansowany. Mam nadzieję, że szybko wróci do tego, co dawniej, choć zapewne będzie to długotrwały proces. Powiedz mi proszę, bo jestem zapominalska, o co chodziło z tym bezpiecznym wspomnieniem, co w nim było... to porwanie Remusa trochę trwało, nie pamiętam tego.

    Haha! Syriusza jednak ruszyło trochę serce na wspomnienie Dorcas! Ciekawe, jak to będzie z nimi.

    Nie lubię Williama, więc nie wypowiem się o nim, oprócz tego, że cieszę się, że zostaje tam na końcu świata (dobrze rozumiem, nie?). Rozbawił mnie tekst o tym, że lepiej nie wchodzić Katy w drogę. Ma rację! I niech już da jej spokój, chociaż ciekawi mnie, co było w tym liście, mogłabym więcej na niego pomstować!

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy ❤
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Tak, wiem... Nie długość, a jakość się liczy. :D

      Jane niestety nie ma za dużo i jak tak myślę, to chyba Cię zmartwię, ale nie będzie jej za często. Ale jak już się pojawi to będę się starała, żeby jej obecność była dobrze zaznaczona. :)

      U Jess się trochę nazbierało i nie do końca sobie radzi z sytuacją, no i lubi wino, więc tak mi się wydaje, że dlatego wypiła więcej niż zazwyczaj pija. Na szczęście najczęściej upija się na wesoło, więc jest urocza. :P
      No niestety kłamstwa będą gonić inne kłamstwa. Jak już zaczęła tak trudno będzie jej skończyć z tym, w końcu dzięki temu ma względny spokój. Cóż... Z tym wybaczeniem Katy, to wstrzymam się, bo nie chcę za bardzo wybiegać w przyszłość i boję się, że mogę coś niechcący zaspoilerować. :) Póki co, napiszę tylko, że Jess teraz woli trzymać Katherinę z dala od Berta.

      Tutaj Cię mogę uspokoić, nie zamierzam robić z Remusa takiej mamałygi jak z Dorcas. xD Jeszcze następny rozdział, a od 65 już nie będzie taki zagubiony. Dystans nadal będzie, niestety, ale myślę, że już nie będzie u niego tak źle.
      Ach, bezpieczne wspomnienie. Możliwe, że tak od podszewki kiedyś to wytłumaczę (zapewne w dodatku), ale tak odnośnie Remusa to w tym wspomnieniu było to, że Dumbledore mu powiedział, kto główne "sponsoruje" Zakon i wymienił starszych Potterów, dziadków Katheriny i Jamesa oraz Longbottomów i większość została zabita na weselu u Ann Winsborn. Wspomnienie kończyło się tym, że Dumbledore zaproponował Remusowi bycie w dowództwie i dlatego Lupin w pewnym momencie stał się cenniejszy, bo dowódcy jednak mają więcej informacji. W 65 lub 64 cz. 2 poruszę to konkretne wspomnienie. :)

      Syriusza zawsze będzie ruszało serce na wspomnienie Dorcas. :D Cóż... Dopóki ona jest w Australii, to nadal między nimi nic nie będzie. ;)

      Hahaha :D Wiedziałam, że napiszesz, że nie lubisz Williama. <3
      Poniekąd dobrze rozumiesz – od listu zależało czy stawiałby warunki czy też nie. Jako że nie dostał, to zaczęło mu być tak jakby wszystko jedno gdzie będzie.
      A kawałek tego co było w liście Williama, no to było w przedostatniej scenie w rozdziale 59 cz.2. :)

      Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że w ciągu 2–3 tygodni wstawię 64 cz.1. :)
      Miłego popołudnia!
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Haha! Niech się William nie łudzi, nam też jest wszystko jedno xd a nawet nie wszystko jedno, bo lepiej, że go nie ma!

      Ja tak gadam tylko, ale czytać o nim mogę. Lubię się czasem powściekać przy czytaniu, więc byłaby ku temu okazja ;)

      To czekam te 2 tygodnie :D
      Do następnego ;*

      Usuń
    3. Hahaha :D Cieszę się, że mogę Ci dostarczyć tylu emocji. :D

      Obiecuję, że William w najbliższej przyszłości będzie rzadko!

      Myślę, że może to być nawet szybciej niż 2 tygodnie (o ile po drodze mi coś nie wypadnie, ale wątpię). :D

      I ja mam nadzieję, że jednak szybciej zobaczymy się u Ciebie i Furii. :D

      Buziaki! :*

      Usuń
    4. Stanowczo protestuję i proszę o Williama częściej. Cm

      Usuń
    5. Oj, się zdziwisz, Kochana Liko. :P <3

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Hej,
      miałam wstawić część 1 dzisiaj, ale stwierdziłam, że muszę zmienić kilka rzeczy, więc daję sobie czas do 26.06, żeby wprowadzić zmiany i dopisać to, co brakuje. :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tam, kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walczę, żeby w ciągu dwóch tygodni coś wstawić.
      Niestety, ale znów ostatnio mam trochę na głowie i jednak tego czasu na pisanie mam mniej.
      Coś tam skrobię i pomału do przodu, ale nadal za mało, żeby wstawić. :(

      Plz, cierpliwości :D

      Usuń
  6. Rozdział pojawi się do końca wakacji?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, jest już prawie wrzesień, żądam wyjaśnień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnię jednym słowem: lato xD

      Muszę przyznać, że dużo się działo, ale w weekend powracam z rozdziałem! :)

      Usuń
    2. I to ja rozumiem! Do zobaczenia w weekend ;*

      Usuń
  8. Dzień dobry!
    Tak, wiem, już dawno mówiłam, że zacznę nadrabiać, ale w końcu mi się udało <3 Powoli, powolutku wracam do żywych :D
    Dzisiaj komentarz krótki, bo czasu naprawdę ostatnio mało, ale taki od serca.
    Chciałam zauważyć, że ten rozdział był strasznie smutny. Duża nostalgia i troska były w nim wyczuwalne.
    Cieszę się bardzo, że Jane miała swoje 5 minut, bo za nią tęskniłam i mam nadzieję, że rozwiniesz wątek jej pracy nad wilkołakami :)
    Tak bardzo szkoda mi Remusa, że ojeju. Ale to silny chłopak! Silniejszy niż myśli <3 Trzymam za niego mocno kciuki, mam nadzieję, że u niego będzie już tylko lepiej. Chłopak wiele przeszedł i niesłusznie się obwinia o wszystko, co się wydarzyło. Cieszę się, że nikt nie patrzy na niego wilkiem i czuć, że przyjaciele chcą go wspierać. No i Syriusz. Jak on się dzisiaj biedny męczył. Kocham Syriusza. Kocham Remusa <3
    Pijana Jess... To była zarazem smutna scena, bo to nie było takie wesołe imprezowanie, ale jednocześnie uśmiechnęłam się delikatnie na jej wyczyny pijackie :)
    Widzę, że jeszcze nieco mam zaległości, więc proszę trzymać kciuki, abym szybko się z nimi uporała!
    Ściskam mocno! :*

    OdpowiedzUsuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic