6.08.2013

*8*

[muzyka]
Jakiś głos w jej myślach krzyczał, że wróżenie z fusów to głupota, ale jej silna wola nakazywała, żeby teraz siedziała i gapiła się w te fusy, i rozpoznawała w tym jakieś kształty. Powoli jej silna wola zgadzała się z coraz głośniejszym głosem w jej myślach. Wiedziała, że nie odziedziczyła po babce zdolności wróżenia. Sama babcia nie była w tym dobra, ale miała czasem przebłyski i dostrzegała więcej niż normalny człowiek.

Katherina czekała teraz aż profesor Lagere skończy czytać jej sennik. Clare z którą znów siedziała nic się do niej nie odzywała. Posyłała jej jedynie współczujące spojrzenia, więc dalej patrzyła w filiżankę i zastanawiała się, co powiedzieć, jeśli zacznie ją odpytywać z wróżenia z fusów.
Profesorka zamknęła jej sennik, westchnęła głośno, wstała od biurka i podeszła do jej stolika.
 – Ale nakłamałaś, dziewczyno. Masz teraz szansę się zrehabilitować i powiedzieć o snach, jakie ci się ostatnio przyśniły. – Katherina spojrzała w jej piwne oczy ze strachem. – Możesz siedzieć.
 – No to... Śniło mi się, że jestem na weselu mojego kuzyna i spotykam się z jego kuzynem, z którym byliśmy blisko jako dzieci. – Powiedziała przypominając sobie ostatni sen.
 – Co to może oznaczać? – Zapytała ją, a Katy spojrzała z przerażeniem na Clare.
 – Nie mam pojęcia... – Zaczęła Katherina, a profesorka machnęła ręką.
 – Omawiamy wszyscy ten sen! – Klasnęła w dłonie zwracając na siebie uwagę.
 – Czy sen był realistyczny? – Zapytała ją jedna z Puchonek i Katy kiwnęła głową.
 – Co robiliście? – Zapytała Clare i szukała czegoś w podręczniku.
 – Tańczyliśmy i rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło w naszym życiu. – Odpowiedziała, a Facile kiwała głową, kiedy ktoś jeszcze zapytał, czy są krewnymi.
 – Według taniec oznacza to, że człowiek jest wolny i czuje się dobrze. – Przeczytała Clare i przekartkowała podręcznik. – Postać mężczyzny może mieć charakter erotyczny. Rozmowę można odczytać jako upomnienie, żeby być dobrym dla innych?
 – Bardzo dobrze! – Profesorka uśmiechnęła się do Ślizgonki.
 – To bez sensu. – Mruknęła Katherina zrezygnowana. – Każdy sen można w ten sposób odczytać? Można przez to wpaść w paranoję.
 – Dlatego prosiłam, żebyście zapisywali swoje sny. Po miesiącu jesteście w stanie określić, czy któreś z nich się powtarzały i wtedy te powtarzające sny poddajemy analizie. – Powiedziała Lagere, a Katherina jęknęła. – Czy jakiś sen się powtarza, Katherino?
 – Tak. – Mruknęła zawstydzona i gdy profesorka patrzyła na nią wyczekująco westchnęła. – Śni mi się, że wracam pijana z jakiegoś przyjęcia i całuję się z moim znajomym.
 – Kolor włosów i oczu? – Zapytał Tom z Ravenclawu i wertował książkę.
 – Blondyn, oczy jasno niebieskie, wysoki, przystojny. – Mruknęła zażenowana, a Clare parsknęła śmiechem. Katy wiedziała, że pewnie domyśla się o kim myśli.
 – Jest jasno czy ciemno? – Zapytał, a ona odpowiedziała, że jasno.
 – Według mnie, to... – Tom spojrzał na nią a potem na profesorkę. – Katherina całuje się ze znajomą osobą, więc może to świadczyć o rodzącym się uczuciu i rosnącym pożądaniu. To, że jest jasno może wskazywać na to, że zamiary są czyste i nie wynikają ze złych pobudek, no i może to zwiastować dobre zmiany w życiu. Jesteś pijana, bo po pijaku człowiek nie ma hamulców i nic nie powstrzymuje cię przed dążeniem do realizacji twoich pragnień.
 – Bardzo dobrze! Ravenclaw otrzymuje dziesięć punktów! – Lagere uśmiechnęła się w kierunku Krukona, a Katherina pobladła.
 – Co to znaczy? – Zapytała i spojrzała na profesorkę z przerażeniem.
 – To, że podjęłaś dobrą decyzję. – Blondynka domyśliła się, że jej oczy zrobiły się okrągłe, gdy to usłyszała. – Oceniam panią na zadowalający, panno Parkes.
*******
Lily z uśmiechem na ustach obserwowała, jak Katherina warzy eliksir. Profesor Slughorn odpytał ją przy wszystkich i zarobiła nawet dziesięć punktów, bo wiedziała więcej niż wymagał. Evans obserwowała parę wydobywającą się z kociołka przyjaciółki i wiedziała, że Slughorn oceni ją na wybitnego. Prawie jak wszyscy, bo póki co miała zadowalający jedynie z wróżbiarstwa. Rudej obiło się o uszy, że sennik Katheriny przejdzie do historii tych zajęć, ale musiała żyć w niewiedzy, bo Parkes wstydziła się tych zajęć i nie chciała opowiadać "o tym upokorzeniu". Lagere miała dać trolla z zajęć, jeśli dowie się, jak ktoś rozpowiada o sennikach kolegów i póki co metoda ta była skuteczna, bo nikt nie puścił pary z ust.
Ruda zarobiła kolejne dziesięć punktów u Slughorna i przez kilka minut słuchała pochwały z ust profesora. Tak jak sądziła, Katherinę ocenił na wybitnego i miał nadzieję, że już więcej nie będzie zawieszona.
Skończyli zajęcia i myślała, że pójdą całą grupką na obiad, ale Jane musiała iść do biblioteki dokończyć esej na obronę przed czarną magią, a James i Syriusz mieli trening.
Dorcas nadal była zła na Syriusza, ale czuła, że jeśli porozmawiają w cztery oczy, to w końcu przestanie się na niego obrażać.
Katy uśmiechała się szeroko i była pewna, że nawet jeśli na kursie z obrony jej nie pójdzie, to nie popsuje to jej humoru.
 – To już koniec z psotami? – Zapytała Jess, kiedy usiadły przy stole Gryfonów.
 – W sobotę mnie nie będzie. – Przyznała cicho Katherina i zarumieniła się.
 – Słucham? – Starała się nie brzmieć zbyt ostro, ale nie mogła inaczej.
 – Wychodzę w sobotę i nie wrócę raczej na noc. – Parkes spojrzała na nią błagalnie, ale Lily pokręciła głową.
 – Chcesz, żeby cię wywalili, Katy? – Zapytała ją, a blondynka patrzyła się w swój talerz i rumieniła się coraz bardziej. – Wiesz, że jak McGonagall się dowie, to wylecisz?
 – Nie dowie się, obiecuję. – Mruknęła Parkes, a ona nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.
 – Powinnaś obiecać, że się już nie wymkniesz, Katy! – Syknęła cicho, żeby nikt jej nie usłyszał.
 – Wiem Lily. Będę ostrożna i grzeczna. – Powiedziała Katherina błagalnie, a William parsknął śmiechem przez co przyjaciółka jeszcze bardziej się zarumieniła. – Naprawdę!
 – Katy, wiesz, że na ciebie nie doniesiemy, ale pamiętaj, że jak zawsze cię ostrzegałam, a ty jak zawsze robisz co chcesz. – Evans westchnęła głośno ze zrezygnowaniem, kiedy Katherina podniosła na nią wzrok i uśmiechnęła się jak mała dziewczynka. – Czuję, że znów w coś się wpakujesz, Katy.
*******
Powoli sytuacja wracała do normy. Myślała, że będzie miała problemy z Jackiem, ale na szczęście nie narzucał się jej. Dzień po zerwaniu zaręczyn dostała wyjca od matki, ale spodziewała się tego. Była tylko ona i mogła skupić się na tym, żeby dobrze wywiązywać się ze swoich obowiązków, bez strachu, że matka planuje jej ślub.
Czasami konała ze zmęczenia, ale w głębi duszy była z siebie dumna, że potrafi wszystko pogodzić. Nocne patrole kończyła zwykle po północy, a o szóstej potrafiła wstać, żeby powtórzyć materiał na zajęcia. Dziwiła się, że wszyscy tak pędzą z materiałem i przez to mają taki nawał nauki. Od starszych roczników zawsze słyszała, że materiał jest dobrze rozłożony w czasie, a oni przerabiali już rzeczy, które powinni mieć dopiero w styczniu i martwiło ją to, że tak gonią z nauką.
Nie miała problemu z opanowaniem tego wszystkiego, ale jednak obrona przed czarną magią szła jej słabiej, a nie chciała skończyć z zadawalającym. Satysfakcjonującą oceną było dla niej powyżej oczekiwań, ale jednak i tak w głębi serca mierzyła na wybitnego.
 – Jakieś problemy? – Spojrzała na Paula Parkersona, który stanął obok jej stolika.
 – Nie... Skądże. – Odmruknęła i spojrzała na swój esej. Znów o pół zwoju na mało.
 – Na pewno? – Zapytał, patrząc jak Jane drapie się piórem w koniuszek nosa.
 – Nie. – Odpowiedziała i spojrzała na niego z zaciętą miną. – Skąd ja do cholery mam wiedzieć jak się bronić przed inferiusami, jak mnie jeszcze żaden nie zaatakował? A w książkach nie ma nic o potencjalnych ofiarach tego ataku. Są jedynie uwagi świadków i opis, który nijak się ma do zagadnienia, bo co mi po „gdyby zielarz z lasów północnej Walii wiedział, jak bronić się przed żywymi trupami, to uniknąłby tak okrutnej śmierci”? Ten cytat doprawdy oddaje mi całą wiedzę na temat obrony przed inferiusami. Jak mnie jakiś napadnie na środku ulicy, to spokojnie, jestem ocalona.
 – Spokojnie. – Zaśmiał się z jej sarkastycznej wypowiedzi i usiadł obok niej. – Rzeczywiście, wiedzy na temat inferiusów w tej bibliotece jest tyle, co kot napłakał. Tematem eseju jest: inferiusy i obrona przed nimi.
 – Jedynie tego zdania jestem pewna w stu procentach. – Mruknęła pod nosem jakby do siebie, ale on też to usłyszał, bo znów parsknął śmiechem.
 – Postępy. – Wyszczerzył do niej zęby i rozsiadł się wygodnie. Jane zauważyła, że zachowuje się w tak swobodny sposób, jakby był uczniem Hogwartu. – Jak zdążyłaś zauważyć, a ja potwierdziłem, wiedza, którą wyniesiesz z tej biblioteki jest niewielka... Na temat inferiusów oczywiście.
 – Dobrze pan wyciąga wnioski, profesorze. – Usiadła prosto na swoim miejscu i spojrzała na blondyna wyczekująco.
 – A więc zdradzę ci mroczny sekret o inferiusach... Żebyś wiedziała co zrobić jak jakiś cię napadnie. – Pochylił ku niej głowę i zaczął szeptać, uważnie patrząc na boki, żeby nikt nie podsłuchał.
 – A więc? – Pochyliła się nad stolikiem nieco mniej niż on.
 – Ogień i światło. Tego się boją inferiusy. – Wyszeptał ledwo powstrzymując się od śmiechu. Podparł dłonią brodę nonszalancko i uśmiechnął się, kiedy zanotowała.
 – Czyli w dzień jestem bezpieczna? – Zapytała takim tonem jakby z nim flirtowała. Odłożyła pióro i chyba pierwszy raz w życiu wzięła przykład z Katheriny, i spojrzała Parkersonowi prosto w oczy. – Profesorze.
 – Tak, panno Elliot. – Puścił jej oczko i zamknął książkę, która leżała między nimi. – W dzień inferiusy nie będą panny niepokoić. Chyba że będzie padało.
 – Och. Czyli nadal istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanę zaatakowana. Przy tej angielskiej pogodzie inferiusy mają pole do popisu. – Zaczęła układać jakieś sensowne zdania na pergaminie przed sobą.
 – Ale przynajmniej wiesz jak się bronić. – Zatrzymała na moment swoje pióro i spojrzała na niego uważnie. – Panno Elliot.
 – Tak. – Kiwnęła głową i zaśmiała się wesoło. – Panny Elliot mi brakowało do pańskiej wypowiedzi... Profesorze.
 – Dużo czasu spędzasz w bibliotece. – Zauważył, kiedy Jane znów zaczęła pisać.
 – Mam tu ciszę i spokój. – Odpowiedziała cicho nadal pisząc. – W dormitorium zawsze ktoś się kręci, a jedna z moich przyjaciółek ma chyba kłopoty z głową. Nieraz jest to zaraźliwe i zdarzało się, że eseje pisałam w łazience. W Pokoju Wspólnym jest zawsze tłok i rozgardiasz. Czasami chodzimy do dormitorium chłopaków, ale tam szybko się rozpraszamy. Zazwyczaj kończy się Kremowym Piwem, albo tym, że odrabiamy Katherinie pracę domową...
 – Odrabiacie jej lekcje? – Przerwał jej wywód wręcz zszokowany.
 – Nie, to nie tak. – Zaśmiała się Jane, bo pojęła jak to zabrzmiało. – Tylko z wróżbiarstwa. Wymyślamy sny do jej sennika. Nienawidzi tego przedmiotu.
 – To po co tam się zapisała?
 – Och... Gdyby Katherina poszła na historię magii, to ojciec zrobiłby wszystko, żeby pracowała u niego w Departamencie, a ona tego nie chce, dlatego wybrała wróżbiarstwo.
 – Nadawałaby się na aurora. – Powiedział Paul, a Jane kiwnęła głową.
 – Mam nadzieję, że będzie chciała nim zostać. Póki co, nie rozmawiamy o jej kursie, boi się, że ojciec się dowie, a chce mieć spokój. – Elliot uśmiechnęła się smutno, gdy pomyślała o sytuacji Katheriny. Paul uśmiechnął się do niej lekko.
 – Nie daj się inferiusom, Jane. – Wstał z miejsca, a ona zaśmiała się.
 – Nie przeszliśmy na „ty”, profesorze. – Mruknęła zaczepnie i Parkerson zatrzymał się w miejscu.
 – A więc, mam nadzieję, że nie da się panna inferiusom, panno Elliot. – Ukłonił się lekko w jej stronę. – Pamiętaj, żeby nie spóźnić się na zajęcia, panno Elliot.
 – Na pewno się nie spóźnię, profesorze. – Odpowiedziała cicho i kiwnęła mu głową na pożegnanie. Przez chwilę patrzyła na swój esej i wypuściła powoli powietrze. Flirtowała z nauczycielem. Ona.
*******
 – Szykujesz coś specjalnego na sobotę? – Zapytała Katherina skręcając w korytarz po swojej prawej stronie. Odwróciła twarz w stronę Williama z lekkim uśmiechem i szła tak chwilę. Miała cudowny humor, bo pozaliczała wszystkie testy i czekała jeszcze na oceny z prac domowych, ale wiedziała, że wszystko poszło jej gładko.
 – Może tak, może nie. – Odparł tajemniczo niskim głosem. – To zależy jak będziesz się sprawowała na zajęciach z obrony.
 – Może dziś się postaram. – Zaśmiała się, gdy spojrzał na nią spod rzęs. – Jestem ciekawa, jak mnie nagrodzisz.
 – Fajerwerkami. – Obiecał i poczuła jak podbrzusze zaczyna jej płonąć, gdy rzucił tą sugestywną uwagę. Zreflektowała się, gdy zauważyła przyjaciół czekających pod ścianą przy sali, gdzie mieli kurs i już nic się nie odzywała. Starała się też wyglądać normalnie.
 – Dłużej się nie dało? – Syriusz jak zawsze stał oparty o ścianę ze znudzoną miną. Jego włosy były lekko wilgotne i wiedziała, że niejedna dziewczyna go teraz podziwia.
 – Mogłam w ogóle nie przyjść. – Usiadła obok na ławce i puściła oczko Meadows, która nadal była na niego obrażona. – Ale wiem, że byłbyś bardzo zazdrosny.
 – Zgadłaś. – Odpowiedział jej złośliwie. – Parkerson powiedział przed chwilą, że przygotował coś fajnego.
 – Parkerson? – Katy zmarszczyła brwi. Nie to, że nie wierzyła w jego zdolności. Po prostu nie wierzyła, że jest kreatywny.
 – Tak, on. Przecież powiedziałem. Dziś mamy tylko godzinę. Podzielił nas na dwie grupy, bo jest ważna lekcja i będzie mu lepiej, jak będzie mniej osób – Black wzniósł oczy ku górze. – Ostatnio jesteś jakaś... Nierozgarnięta. Naprawdę zacznę myśleć, że mnie zdradzasz.
 – Żebym ja cię nie zaczęła zdradzać. – Mruknęła Dorcas niby pod nosem, a i tak Syriusz ją usłyszał.
 – Nie dam ci powodów do zdrady, kochanie. – Podszedł do niej i próbował objąć ją ramieniem, ale odsunęła się od niego, i stanęła bliżej Jessici. Nie skomentowała tego, bo nie widziała sensu. I tak dojdą do porozumienia, ale nie pod nadzorem siedmiorga par oczu. James chyba chciał coś powiedzieć, ale drzwi do sali otworzyły się i weszli do niej. Dziewczyny podeszły bliżej, zmuszając tym samym, aby chłopcy poszli w ich stronę.
 – Dziś zaczniemy się uczyć zaklęcia patronusa. Z zaklęciem tym będziecie mieć do czynienia też na obronie przed czarną magią, ale uznaliśmy, że warto nauczyć się tego trochę wcześniej. Jest to trudne zaklęcie, które broni nas przed dementorami. Mam nadzieję, że wiecie kim są dementorzy. – Kilka osób kiwnęło głowami, więc kontynuował. – Trudność tego zaklęcia polega na tym, że czarodziej musi skupić się na czymś, co daje mu szczęście. Rodzina, przyjaciele, jakieś miłe wspomnienie.
 – Skąd wiadomo, czy poprawnie rzuciliśmy zaklęcie? – Zapytała Jane, kiedy Parkerson wziął głębszy oddech.
 – Dobre pytanie, panno Elliot. – Uśmiechnął się do niej krótko, a Parkes dałaby sobie rękę uciąć, że dostrzegła delikatny rumieniec u przyjaciółki. – Trudność nie polega na opanowaniu formuły. Istnieli magowie, którzy znali to zaklęcie, ale polegli w starciu z dementorami. Nic nam z dobrego opanowania wymowy i ruchu różdżki, jeśli wspomnienie nie okaże się wystarczająco szczęśliwe. I właśnie tego muszę was nauczyć. Trochę to trudne zadanie, ale poświęcimy na to kilka lekcji. Stańcie tak, żebyście nikogo nie zasłaniali. Najlepiej w kółku.
 – Okręgu. – Powiedziała głośno Katherina i w myślach pokarała się za to, że jej się wymsknęło.
 – Słucham? – Paul spojrzał na nią, a ona nagle chciała stać się niewidzialna. Grabiła sobie u niego na każdych zajęciach.
 – W okręgu, profesorze. – Powtórzyła głośno patrząc mu w oczy. – Kółko to zdrobnienie od koła. A koło jest powierzchnią ograniczoną przez okrąg... Profesorze.
 – Dobrze. Zatem stańmy w okręgu! – Klasnął w dłonie i odwrócił się na chwilę od nich.
 – A teraz różdżki przed siebie i powtórzcie ruch, który wykonam swoją różdżką. – Sam wyjął przed siebie różdżkę i wykonał ruch. Chwilę później uczniowie zaczęli machać różdżkami, tak jak on. – Dobrze, wystarczy. Teraz zaklęcie. Powtórzcie kilka razy bez użycia różdżki: expecto patronum!
 – Expecto patronum! – Uczniowie zaczęli powtarzać, ale po chwili ich uciszył.
 – Sądzę, że już to opanowaliście. – Uśmiechnął się lekko. – Nie widzę i nie słyszę błędów. Możliwe, że są, ale zobaczymy dopiero, kiedy zaczniecie się uczyć. Teraz stańcie tak żebyście sobie nie przeszkadzali. Nie musi to być okrąg. Niech każdy z was ma trochę przestrzeni obok siebie i próbujcie na sucho zaklęcia. Ach! Jeszcze się nie ruszajcie.
 – Merlinie... – Katherina cofnęła się szybko i prawie się przewróciła. – Niech się zdecyduje.
 – Spokojnie, bo go pogryziesz. – Syriusz posłał jej złośliwy uśmiech, a ona odwdzięczyła się tym samym.
 – Cisza! – Paul podniósł głos, bo kilka osób zachowało się podobnie do Katy. – Muszę wam najpierw pokazać jak to działa wszystko. Musicie najpierw pomyśleć o czymś co wam daje szczęście. Czymś co wam daje prawdziwe, czyste szczęście. Skupiacie cały swój umysł na tej myśli i później wypowiadacie zaklęcie! Gotowi?
 –Tak. – Powiedziało kilka osób, a reszta pokiwała głowami. Paul spojrzał po nich i wyglądał na skupionego. Uśmiechnął się delikatnie i czekali aż rzuci zaklęcie.
 – Expecto patronum! – Krzyknął a z końca jego różdżki wystrzeliła srebrzysta mgła, dosyć duża, ale nie przypominała żadnego kształtu. Opuścił różdżkę zawiedziony i wyglądał na zdziwionego.
 – Dlaczego... – Zaczęła formułować pytanie Jane, ale przerwał jej.
 – Tak się dzieje, kiedy wspomnienie nie jest wystarczająco szczęśliwe. Z jednym dementorem dałbym sobie radę, może z dwoma, ale z większą ilością już nie miałbym szans. – Odpowiedział, na jeszcze niezadane pytanie. – Gdyby moje wspomnienie było wystarczająco dobre, to ta mgła miałaby kształt zwierzęcia. Zjawisko to nosi nazwę „cielesny patronus”. Moim cielesnym patronusem jest lis. Nie chcę żeby całe nasze zajęcia zeszły na teorię, toteż napiszecie mi o zaklęciu patronusa i cielesnym patronusie esej. Macie czas do końca marca. Postaram się, żeby oceny z tej pracy były wstawione z obrony przed czarną magią. Teraz zaczynajcie!
 – Nareszcie. – James przybił z Syriuszem „piątkę”. Oczywiście stanęli obok siebie, ale tak żeby każdy miał dużo wokół siebie miejsca. Chyba nie tylko oni mieli tyle zapału. Widać było, że Remus też nie może się doczekać pierwszej próby, a i dziewczyny nie kryły podobnych odczuć.
Lily, Dorcas, Jess i Jane zamknęły oczy, żeby się skupić. Syriusza strasznie to rozbawiło. Jemu wystarczyło spojrzenie na Dorcas.
 – Expecto patronum! – Wypowiedział zaklęcie głośno i wyraźnie, a z jego różdżki wydobyła się srebrzystobiała bezkształtna mgła. Z resztą nie tylko on miał taki rezultat, ale i tak lekko się sfrustrował. Katherina zamknęła oczy i zaczęła przypominać sobie różne miłe sytuacje.
 – Pierwsze śliwki robaczywki, Łapo! – Powiedział James wesoło, chociaż jemu też nie wyszło.
 – Nic nie szkodzi. – Podszedł do nich Paul, a Katy otworzyła czy, gdy usłyszała jak James przeklął. Nauczyciel stał przy Potterze i patrzył, jak ten podejmuje się kolejnej próby. Kuzyn spojrzał raz jeszcze na Rudą i znów spróbował. Jedynie mgła. – Próbuj dalej. Dalej Black!
 – Już. – Syriuszowi widocznie nie podobało się to, że teraz podszedł do niego. Cały czas gapił się na Dorcas, ale i tak owocem tego była mgła. Parkerson zaśmiał się i pokręcił głową.
 – Potter, podejdź tu. – Nadal się uśmiechał się szeroko i powiedział tak, żeby inni go nie dosłyszeli. Widział, że Syriusz ma urażoną minę. – Wybacz, Syriuszu. Pewnie myślisz, że śmieje się, bo ci się nie udało.
 – A nie? – Zapytał Łapa zdziwiony.
 – Nie. Rozbawiło mnie to, że zrobiliście to samo przed rzuceniem zaklęcia. – Uśmiechnął się do nich.
 – Co? – Zapytali razem, a on ledwo dostrzegalnie kiwnął brodą w stronę Dorcas i Lily.
 – Ograniczcie swoje myśli do konkretnego wspomnienia. Myślicie za ogólnie. Myślicie jedynie o osobie. Pomyślcie o jakiejś sytuacji, która była kiedyś i której oboje doświadczyliście. Grzebcie we wspomnieniach, a jeśli to za mało to proponuje zmienić partnerki. – Puścił im oczko, uśmiechnął się zawadiacko i odszedł w stronę Puchonów. Katy patrzyła na tą sytuację bardzo zdziwiona i Syriusz posłał jej podobne spojrzenie.
 – Jasny gwint! – Usłyszała krzyk Lily, a później jej piszczenie.
 – Z kim ty musisz spać. – Mruknął Łapa, niby współczująco, do Rogacza.
 – Widziałaś to? – Evans miała wielki uśmiech na twarzy i patrzyła przeszczęśliwa na Dorcas.
 – Tak Lily, widziałam to. Twoja mgła prawie miała kształt. – Katy zaśmiała się z reakcji Rudej.
 – Próbuj dalej Lily. Wybrałaś dobre wspomnienie, ale chyba za szybko zaczęłaś się cieszyć i wszystko znikło. – Powiedział Paul podchodząc w jej stronę. Ruda kiwnęła głową nadal ciesząc się. Póki co, nikomu nie udało się wyczarować cielesnego patronusa. Katherina przeklęła w myślach, kiedy dostrzegła, że podchodzi w jej stronę. Skupiła się i szybko wypowiedziała zaklęcie. Cholera! Efekt jej zaklęcia był ledwo widoczny. Odetchnęła z ulgą, kiedy zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec ich zajęć. Odwróciła się szybko, ale musiał ją zatrzymać.
 – Poczekaj. – Usłyszała i stanęła.
 – W wolnych chwilach starajcie się myśleć o czymś szczęśliwym i jutro na zajęciach będziemy dalej próbować! – Krzyknął do uczniów, którzy zaczęli iść w stronę drzwi. Katherina odwróciła się.
 – Tak? – Zapytała starając się zachować spokój.
 – Słabe... – Zaczął, a ona jęknęła głośno.
 – Panu też nie wyszło. – Ucięła ostro czując, że robi się czerwona na policzkach.
 – Nie o to... – Zaczął szorstko, ale zamilkł. – Słabe wspomnienie. O to mi chodziło. Nie spodziewałem się, że uda ci się od razu. Potrzeba wielu prób. Też miałem słabe wspomnienie, dlatego mi nie wyszło. Po prostu myśl o czymś innym, bo jesteś świetną czarownicą i jak tylko znajdziesz dobre wspomnienie, to ci się uda. Mogę wiedzieć o czym myślałaś?
 – Myślałam... – Zaczęła powoli czując, że musi odpowiedzieć. – Myślałam o czasie, kiedy byłam oczkiem w głowie moich rodziców, kiedy byłam jeszcze mała. Kiedy pan do mnie podszedł, to wtedy pomyślałam o tym, co się dzieje od dwóch lat i mi nie wyszło.
 – Rozumiem. Rodzice potrafią podcinać skrzydła. Przed snem znajdź jakieś szczęśliwe wspomnienia i wypróbuj je we wtorek. – Uśmiechnął się do niej lekko, a kiedy miała wychodzić zawołał ją po imieniu. – Chciałem cię przeprosić, Katherino. Myliłem się, co do ciebie.
 – Nie ma sprawy. – Odwzajemniła uśmiech i kiedy zamknęła drzwi była w szoku.
 – Czego chciał? – Zapytał Syriusz i dopiero teraz dostrzegła, że przyjaciele na nią czekają.
 – Nie zabiłaś go? – James wyszczerzył do niej zęby. Każdy wiedział, że ona i profesor za sobą nie przepadają.
 – Nie... Chyba nawiązała się między nami nić porozumienia. – Zaczęła uśmiechając się lekko. – Był miły... I chyba go nawet trochę lubię... I ma tą samą różdżkę, i przeprosił mnie.
 – Uuuu... Przeznaczenie? – Syriusz pchnął ją lekko w ramię, a ona oddała mu nieco mocniej, ale uśmiechnęła się lekko nadal myśląc o tym, że już nie będzie jej obrażał. Przynajmniej miała taką nadzieję. Niestety Łapa źle odczytał jej uśmiech. – Podoba ci się.
 – Co? – Zapytała nagle patrząc na niego i omal nie wpadła na zbroję. Dziewczyny zaśmiały się cicho.
 – Parkerson. Tobie. Podoba się. – Mówił Syriusz bardzo wolno. Ponownie na niego spojrzała z miną jakby był kretynem. Przeniosła wzrok na Jamesa i Remusa, których uśmiechy mówiły to samo. Dziewczyny nadal się śmiały, a William. Cóż... Dostrzegła, że jest trochę zdenerwowany. I poczuła, że go... rani? Katherina nie wiedziała, co się dzieje. Nie wiedziała czemu, ale poczuła, że musi go uspokoić.
 – Nie. Po prostu był miły a i ja starałam się zachowywać jak człowiek i okazał się być fajny. Tyle. Z resztą. – Pokręciła głową. – Chciałam dziś wypaść dobrze i może uda mi się załatwić fajerwerki.
 – Fajerwerki? – Syriusz spojrzał na nią, jakby coś kręciła, ale ona dzielnie to zniosła. Dostrzegła, jak wargi Williama unoszą się do góry i też uśmiechnęła się delikatnie. – Mam cię na oku, Katy.
 – Dobrze, Łapo! – Odpowiedziała i chwyciła pod ramię Remusa, żeby Black w końcu dał jej spokój.
*******
 – Więc to jest Pokój Życzeń? – Zapytał William i wszedł za nią do pomieszczenia na siódmym piętrze. Parkes kiwnęła głową i rozejrzała się po wnętrzu. Kiedy chodziła wzdłuż ściany myślała o przytulnym pomieszczeniu.
 – Jak tylko chłopaki podzielili się z nami tym, że istnieje takie cudo, to przychodziłam tu przez miesiąc. James ostatnio zabrał tutaj Lily na randkę i czuję się nieswojo, jak przypomnę sobie w jakim stanie wróciła. – Pokręciła głową i próbowała wyrzucić z głowy to wspomnienie. – Nie wszyscy o nim wiedzą. Pewnie każda para chciałaby tutaj mieć randki.
 – A ty miałaś? – Zagaił oglądając uważnie przestronne pomieszczenie utrzymane w jasnej tonacji brązów i beży. – Romantycznie to urządziłaś.
 – Ja jeszcze nie miałam tu randki. – Puściła uwagę o wyglądzie mimo uszy. Stali obok siebie i rozglądali się po pokoju, niby zaciekawieni możliwościami pomieszczenia.
 – Łóżko też dobrze wybrałaś. – Spojrzała na jego roześmianą twarz i poczuła jak jej twarz czerwieni się.
 – To nie ja. – Wyjąkała po chwili zdając sobie sprawę, że w jej wyobrażeniach łóżko miało być trochę mniejsze i z drewnianą ramą. To z kolei było duże z metalową ramą.
 – Och. – Przymknął się na chwilę nadal na nią patrząc. – Ale przyznaj, że pościel to twoja sprawka!
 – William, do cholery... Powiedz, że nie przyszliśmy tutaj żeby dyskutować o pościeli! – Jęknęła zrezygnowana z żadnego postępu. Fakt, rozmowa nieco ją rozluźniała, ale to już zmierzało w dziwną stronę.
 – Bo wiesz... – Zaczął powoli. – Ja tak chyba nie umiem z marszu.
 – Nie? – Uniosła brwi do góry rozbawiona. – Proponując mi tą... Propozycję, założyłam, że jesteś maszyną w tych sprawach.
 – Myliłaś się. – Mruknął zawstydzony. – Powinno być na odwrót.
 – Mam cykorzyć? – Uśmiechnęła się lekko i zaczęła gadać jak głupia dziewczyna. – William, to może być niedobre i w ogóle. A co jeśli zajdę? Niby pije eliksir i w ogóle, ale jak zajdę? I w ogóle rodzice cię przygarnęli i to nie wypada. Co jeśli się dowiedzą? Albo przyjaciele? James cię zabije.
 – Uwierzyłbym ci, gdyby nie było tak dużo „i w ogóle”. – Zaśmiał się całkiem szczerze, ale szybko zamilkł. – Myślałem, że jesteś taka niewinna, ale rozkręcasz się.
 – Ja? – Zapytała idąc trochę dalej kołysząc biodrami trochę bardziej niż miała w zwyczaju. Każdy krok stawiała niebywale uważnie i dbała o wyrazistość każdego ruchu. Obejrzała się na niego przez ramię i uśmiechnęła się, widząc jak się na nią patrzy. Przystanęła przy samym łóżku i odwróciła się do niego. Powoli zbliżał się do niej, miała wrażenie, że skrada się do niej, jak jakiś drapieżnik.
Nie spuszczali z siebie wzroku. Głęboko oddychała i czekała cierpliwie, aż Kartney w końcu stanie przed nią. Prawą dłonią szczypała lewy mankiet swojego mundurka i miała nadzieję, że podoba mu się to, że tak się ubrała.
Stanął przed nią i czuła bijące ciepło od jego ciała. Uniosła podbródek do góry, żeby nadal móc patrzeć mu w oczy.
 – Masz piękne oczy. – Powiedział cicho i pogłaskał dłonią jej policzek. – Są prawie złote.
 – Dziękuję. – Mruknęła cicho, czując przyjemne dreszcze, gdy jego palce muskały jej szyję. Przymknęła powieki, gdy pochylił twarz i poczuła jego ciepły oddech na ustach. Jego wargi też były ciepłe, a także miękkie i wilgotne. Muskał ją delikatnie i kiedy otworzyła swoje usta, żeby pogłębić pocałunek, jęknęła, gdy jego język przesunął się między jej wargami.
Przeżywała właśnie deja vu. Miała wrażenie, że już kiedyś ją tak całował. Czuła się jak w jednym ze swoich snów, który powracał od kilku miesięcy.
Jeszcze nigdy nie czuła takiego żaru, a póki co, tylko ją całował. Pokochała to, że William jedną rękę trzyma w jej włosach, a drugą błądzi po jej talii i plecach. Jęknęła w jego usta ponownie, kiedy przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie i pogłębił pocałunki napierając na nią bardziej. Czuła, że tonie w jego silnych ramionach i w tym uczuciu. Rozpaczliwie objęła go rękoma stając przy tym na palcach.
Nie mogła powstrzymać cichego westchnięcia, kiedy przeniósł pocałunki na jej policzki, brodę i szyję. Czuła jak powoli powietrze gęstnieje i w pokoju robi się naprawdę gorąco. A może to tylko jej wyobrażenie? Dla niej nie było to ważne w tym momencie. Ważne było to, co jej robił. Nie wahała się, kiedy dłonie jakby same zaczęły odpinać guziki jego koszuli. Jeden po drugim aż do paska jego spodni. Nie była zbyt gwałtowna, czy szybka w zdejmowaniu z niego koszuli. Nie spieszyła się, bo po co? Mieli przecież całą noc.
Otworzyła oczy, kiedy materiał wypadł z jej rąk i upadł na podłogę. Nie zorientowała się nawet, że wraz z Williamem małymi krokami zbliżają się do łóżka.
 – Dobrze, że takie duże. – Jęknęła, kiedy opadła na nie i przesuwała się w stronę poduszek. Przygryzła wargę kiedy zbliżał się do niej bez koszuli. Zaszumiało jej w głowie, a to był dopiero początek jego nagości. – I miękkie.
Mruknął coś niezrozumiale całując jej kolano, a jego dłonie przesuwały się po łydkach.
 – W ogóle jest wygodnie. – Powiedziała przedłużając ostatnią literę, gdy dłonie zatrzymały się pod kolanami i przez chwilę masował te miejsca. – Bardzo jestem czerwona na twarzy? Strasznie gorąco.
 – Mi też. – Spojrzał na nią i znów pocałował w usta. Przyciągnęła go bliżej do siebie, czując przyjemny ciężar. – Przygniotę cię.
 – I dobrze. – Mruknęła niezadowolona, że oderwał od niej swoje usta. Zaśmiała się, kiedy z dziwnym uśmiechem opadł na nią całym swoim ciężarem. Przytuliła go mocno chcąc czuć go na swoim ciele jeszcze bardziej mimo, że dzieliła ich bariera stworzona przez ubrania. Niemal krzyknęła czując jak gryzie i ssie płatek jej ucha. – Jak myślisz, czy ktoś chce właśnie skorzystać z tego pokoju?
 – Zamknij się. – Spojrzał na nią z góry i posłuchała go. Źrenice jego oczu były tak rozszerzone, że przez chwilę miała wrażenie, że ma czarne oczy. Nie kontrolowała już odgłosów, które wyrywały się z jej gardła, gdy na zmianę całował i przygryzał jej szyję. Próbowała jeszcze kontrolować swoje ruchy, aby zbytnio się nie wiercić pod nim, ale skręcało ją z rozkoszy, kiedy całował każdy cal jej szyi, dekoltu, zbliżając się niebezpiecznie do guzików bluzki pod marynarką mundurka. Wielbiła to, w jaki sposób kąsał jej ciało. Wielbiła to, że tak powoli odpinał jej guziki, mimo iż doskonale wiedział, że ona chce szybciej pozbyć się tej bariery.
Włożył dłoń pod jej plecy i uniósł nieznacznie żeby zdjąć z niej marynarkę mundurka razem z koszulą. Miliony słów cisnęły się na jej usta, ale żadnego nie wypowiedziała, bo bała się, że nastrój pryśnie. Leżała pod nim z przymkniętymi oczyma. Zadrżała, kiedy językiem lizał okolice jej pępka kierując się ku górze jej brzucha. Czuła jego gorący oddech, który prawie palił jej skórę.
 – Will... – Wyjęczała czując jak jego dłonie odpinają zapięcie stanika znajdujące się między piersiami i jego wilgotne usta całujące jej lewą pierś. Nie odrywając ust od jej biustu szybko ściągnął z niej spódnicę. – Nie pognieć.
 – Ciiii... – Warknął przejeżdżając jeżykiem po jej sutku, a ona jęknęła czując napięcie w podbrzuszu. Pieścił powoli jej piersi, a ona już przestała kontrolować ruchy swojego ciała. Jęczała i wiła się pod nim, palce zacisnęła na jego włosach, chcąc przybliżyć go do siebie jeszcze bardziej.
Całował jej obojczyki, a ona mocowała się z dziwnym zapięciem jego paska. Zadrżała kolejny raz, kiedy jego dłonie głaskały ją wzdłuż talii i zatrzymały się na jej małych piersiach, głowę położył w zagłębieniu jej szyi, delikatnie ssąc skórę w tamtym miejscu.
 – Will... – Przez krótką chwilę skarciła się w myślach, że jej głos był taki piskliwy. Szum w jej uszach nie zagłuszył jego cichego śmiechu. Podciągnęła się wyżej na poduszki, a on klęknął mając między swoimi nogami, jej nogi. Oparta na łokciu patrzyła na całą jego sylwetkę. Patrząc na jego klatkę piersiową i ramiona, wyobrażała sobie, że nago wygląda po prostu idealnie. Nie zdawała sobie sprawy, że praktycznie cały czas gapi się na to jak odpina sobie pasek i kiedy spojrzała mu w twarz widziała uśmiech samozadowolenia. Nie mogła się powstrzymać i uśmiechnęła się szeroko, obserwując przedstawienie, jakie jej prezentował. Poczuła lekki strach, kiedy odpiął pasek i rozpiął guzik, a następnie rozporek. Nie pomagała mu ściągać spodni – z powrotem opadła na łóżko czując jak przygniata jej nogi.
Zbliżył twarz do jej buzi i patrzył na nią z uśmiechem. Warknął cicho, kiedy uniosła szybko głowę i chwyciła zębami jego dolną wargę. Chciała ją szybko puścić, ale opadł na nią i jego pocałunki stały się głębsze i zachłanniejsze. Zacisnęła paznokcie na jego ramieniu przyciągając go jeszcze bliżej. Czuła każdy mięsień jego klatki piersiowej na swojej. Miała takie dziwne uczucie, że jest jej swojego rodzaju kołdrą. Nie wiedziała skąd takie porównanie, ale jego ciało otulało ją dając ciepło i bezpieczeństwo.
Była całkiem rozluźniona, kiedy kolanem rozszerzył jej nogi, a jego krocze napinało przez materiał bielizny na jej podbrzusze. Mruknęła niezadowolona, gdy oderwał od jej ust swoje i znów klęknął między kolanami dziewczyny.
I kolejne uczucie, które pokochała. Jego chłodne ręce na jej biodrach, delikatnie zsuwające bawełniany materiał jej czarnych fig. Uniósł jedną nogę zdejmując z niej materiał i ucałował zagłębienie pod jej kolanem, to samo zrobił z drugą nogą. Przesuwał swoje dłonie po jej łydkach i udach, a ona czuła, że patrzy na nią nieco uważniej.
 – Czas na fajerwerki. – Błysnął uśmiechem i w tym momencie miała ochotę go skopać, ale nie dane jej było odezwać się, bo jego głowa zniknęła między jej udami, a z jej ust wyrwał się okrzyk. Rozszerzyła oczy w wyniku nagłego, nowego doznania.
Krzyknęła coś niezrozumiale, czując ponownie jego wilgotny język na swoim łonie. Rozpaczliwie biła jedną dłonią łóżko ,a drugą zaciskała na poduszce. Próbowała opanować przypływ nagłych dreszczy, ale nie umiała. Było to coraz silniejsze wraz z każdym jego ruchem języka i palców zagłębiających się w niej, i nie umiała opanować wicia się po całym łóżku.
 – Spokojnie, Katy. – Ten cholernie niski ton jego głosu zawibrował przy jej ciele i kiedy jeszcze raz dotknął językiem jej wrażliwego miejsca, jęknęła przeraźliwie głośno, a ciało wygięło się i trwało w takim wygięciu dopóki nie przestała drżeć i jęczeć. Opadła na poduszki czując, że nadal drżą wszystkie mięśnie jej ciała. Pozwoliła cichym jękom wypełniać cały pokój, w czasie, gdy William powolnymi, leniwymi ruchami języka i palców pieścił jej ciało. Westchnęła, kiedy całował jej brzuch i masował dłońmi piersi, a później znów przygryzał i ssał jej sutki.
Zdziwiła się, gdy jej ciało znów żywo reagowało na jego dotyk i znowu wiła się pod nim na łóżku. Masowała jego ramiona i cicho wzdychała pod wpływem jego pieszczot.
Zbyt gwałtownie się od niej oderwał niemal podnosząc ją z miejsca. Spod przymkniętych powiek obserwowała, jak zdejmuje bokserki i jęknęła głośno, gdy zobaczyła go całkiem nagiego. Położył sie na niej ostrożnie, a ona instynktownie rozszerzyła nogi i ułożył się między nimi. Ich usta dzielił niecały cal, jedną dłonią ujął jej policzek delikatnie i palcem pogłaskał jej skroń.
Jęknęli oboje, kiedy pierwsze milimetry członka zagłębiły się w niej. Westchnął prawie tak jak ona, kiedy powoli wsuwał się w nią głębiej, czuła jak ścianki pochwy zaciskają się na jego męskości. Jak ściśle do niego przylegają.
Zakochała się w tym uczuciu. Czuła przyjemny ból i uczucie wypełnienia.
Zsynchronizowała swoje ruchy bioder z nim w dość szybkim czasie tworząc z tego aktu jeszcze przyjemniejszy moment.
Strasznie podobało jej się, to, że porusza się w niej powoli. Wchodził w równym tempie do samego końca dając jej tym samym jeszcze więcej rozkoszy i podniecenia niż wcześniej. Z totalną pustką w głowie patrzyła w błękitne oczy Williama i od czasu do czasu muskali się wargami. Oddechy stały się urwane, kiedy drugą dłoń włożył pod jej pupę i uniósł ją delikatnie. Poczuła silniejsze dreszcze, które nie wiadomo skąd napływały do jej ciała. Przytuliła się do niego jeszcze bliżej, trzymając dłonie w zagłębieniu między jego łopatkami, a głowę wtuliła w jego obojczyk gryząc go delikatnie, aby powstrzymać głośniejsze jęki, gdy zaczął przyśpieszać.
Tak bardzo starała się być delikatna, kiedy głębokimi pchnięciami sprowadzał ją do najwyższego punktu podniecenia po raz drugi tego wieczora. Starała się, nie wbijać w jego plecy paznokci ale nie mogła tego powstrzymać. Wstrzymała oddech, gdy jego głowa opadła obok jej ucha i kilka razy jęknął, a jego ciałem wstrząsnęły dreszcze. Krzyknęła i wyrzuciła biodra do góry, czując ciepło rozlewa się po jej kręgosłupie, nogach i biodrach. Jeszcze przez chwilę jej ciało trzęsło się jak galareta i miała wrażenie, że pozbawiona jest kości.
Wyszedł z niej i opadł na plecy obok, a ona poczuła chłód na piersi. Spojrzała na niego i dostrzegła kropelkę potu spływającą po skroni.
 – Jesteś gorsza od biegu przez całe błonia. – Wychrypiał biorąc głębokie oddechy, a ona zaśmiała się i próbowała poruszyć nogami.
 – Podnieś się na chwilę. – Powiedziała z nutą rozbawienia w głosie. Wysunęła spod jego ciała cienką kołdrę, i kiedy ułożyła się obok niego przykryła ich chłodnym materiałem. Wtuliła głowę w jego ramię nie przestając się uśmiechać.
 – I jak? – Zapytał po chwili ciszy, w której doprowadzili swoje oddechy do normalnego rytmu. Objął ją ramionami całując w czubek głowy.
 – Gdzie ty się tego nauczyłeś? – Uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć.
 – Uwierz mi, ale nie chcesz o tym teraz rozmawiać. – Pocałował jej czoło i posłał czuły uśmiech, a ona kiwnęła głową czując ogarniające ją przyjemne zmęczenie.
 – Dziękuję, Will. Fajerwerki pierwsza klasa. – Przytuliła policzek do miejsca, gdzie słychać było bicie jego serca i poczuła jak jego klatka piersiowa drży od śmiechu.
 – Cała przyjemność po mojej stronie. – Szepnął i zaczął głaskać jej plecy, kołysząc ją tym samym do snu.

2 komentarze:

  1. O jejciu, jejciu, jejciu, jej! *_* Mój rozum i serce walczą teraz ze sobą! Mój rozum mówi, że to za szybko, ale serce... Aaaaaaaaaaach *_*
    Jestem ciekawa, czy między Jane a Parkersonem będzie coś więcej. Poczułam lekką chemię, ale... Jakoś nie spodobało mi się, że Jane zaczęła opowiadać o życiu przyjaciółki komuś obcemu. Swoją drogą zastanawia mnie, czy może Parkerson i Katherina nie są spokrewnieni.
    Kółko i okrąg... Mało się nie udławiłam obiadem. MEGA :D
    Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Jane i Parkersona to zobaczysz, jak to wyjdzie 😉
      Jane i Katherina trzymały się ze sobą od początku, i były ze sobą najbliżej. Elliot dodatkowo jest bardzo miła i koleżeńska, i widziała, że Paul ma o Katy złe zdanie. Jako że stwierdziła, że jest spoko, to też chciała, żeby źle nie mówił o Parkes. 🙂

      Dzięki jeszcze raz za kolejny miły komentarz ☺️☺️
      Buziaki 😘

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic