15.03.2017

*24*

[muzyka]
Lily Evans brała głębokie wdechy, a potem głośno wypuszczała powietrze. Stresowała się bardzo konkursem, który miał się zacząć lada chwila. Jedyne co ją pocieszało, to fakt, że nie ośmieszyła się wywarem tojadowym. Slughorn skontaktował się ze swoim byłym uczniem Damoclesem Bulbym i dowiedział się, że receptura wywaru tojadowego ciągle jest udoskonalana, ponieważ nie działa jak powinna. Gdyby Lily zrobiła wywar, to nikt nie wiedziałby, czy eliksir jest poprawnie zrobiony. Postawiła na Wywar Żywej Śmierci i Eliksir Wiggenowy. Oba eliksiry były trudne do wykonania. Była pewna, że ten drugi uda jej się zrobić poprawie, bo robiła go po ataku na Hogsmeade. Jednak Żywa Śmierć... Mogła pogrzebać jej szanse na finał.

 – Merlinie! Lily, wyluzuj. – Dorcas objęła przyjaciółkę. – To tylko konkurs. Najwyżej się ośmieszymy.
 – Łatwo ci mówić... Ty masz wszystko przygotowane od kilku dni, a ja? Przedwczoraj się zdecydowałam, po wiadomości od Slughorna. Mam nadzieję, że szczury będą ze mną współpracować. – Ruda wzięła jeszcze jeden głęboki wdech. Wszyscy uczniowie biorący udział w konkursie czekali w sali wejściowej na informacje do jakich sal mają iść.
 – Damy radę. – Powiedziała Katherina. Lily trochę jej zazdrościła, bo razem z Dorcas miały godzinny test, a potem praktyczne wykorzystanie zaklęć, które mogło zająć raptem kilkadziesiąt minut, dodatkowo Dorcas musiała przedstawić swój projekt. A ją czekał test i maksymalnie cztery godziny nad kociołkiem.
Jane chyba jako jedyna nie pokazywała, że się stresuje. Swoją drogą nie miała powodu, bo magiczne zwierzęta były jej pasją zanim nauczyła się mówić. Tak przynajmniej twierdził jej brat Mick. Jess z kolei bała się, że dostanie się do finału konkursu. Wolała czas przygotowań poświęcić na projekty.
Evans wyprostowała się nagle widząc, że do sali wchodzi Dumbledore wraz z nauczycielami. Uczniowie trzech szkół uciszyli się. Każdy chciał to mieć już za sobą.
 – Witam w pierwszym etapie konkursu. Życzę wam jasności i otwartości umysłu. Po tym etapie, z każdego przedmiotu zostaną wywołane dwie osoby z poszczególnych szkół. Spotkacie się na finał, a jutro opiekunowie opowiedzą wam, jak będą wyglądać finały. Teraz proszę o podejście do opiekunów. Zaprowadzą was do sal, gdzie odbędą się konkursy. Powodzenia!
*******
Siedziały we czwórkę przed salą, gdzie odbywał się konkurs z eliksirów.  Lily miała wyjść lada moment. One już dawno skończyły, zdążyły się przebrać, zjeść i trochę odpocząć. A teraz czekały na Evans. Potem musiały przejść do sali wejściowej, gdzie mieli być podani finaliści. Czekały też z opowieściami na Lily. Jess przeglądała Czarownicę i niekiedy wyrywała jakieś strony z ciekawymi stylizacjami. Katherina skubała kanapki, które wzięła dla Lily z kuchni. Dorcas i Jane razem przeglądały Proroka Codziennego. O ataku na Hogsmeade pisano do tej pory. Cały czas publikowano nazwiska śmierciożerców, ale nie wiadomo było kiedy zaczną się procesy.
Drzwi otworzyły się skrzypiąc niesamowicie. Pierwszy wyszedł Snape i pośpiesznie opuścił korytarz, kilku innych uczniów nie śpieszyło się, tak jak Ślizgon. Dostrzegły Rude włosy upięte wysoko na głowie. Kilka pasem włosów wydostało się z koka. Lily miała zaczerwienioną twarz. Jak zauważyła przyjaciółki, to przyśpieszyła, uśmiechnęła się szeroko i przybiła z każdą "piątkę".
 – Test był banalny. – Zaczęła i chwyciła podaną przez Katy kanapkę. – Sprawdzali nam, kiedy przygotowywaliśmy eliksiry. Ledwo się wyrobiłam z dwoma eliksirami, ale Slughorn przed wyjściem powiedział mi, że byli pod wrażeniem. Wywar Żywej Śmierci powalił trzy szczury i jednego kota, a Eliksir Wiggenowy zadziałał jak powinien i żadne ze zwierzątek nie ucierpiało. Było kilka amortencji, ale chyba tylko jednej Francuzce się udało. Snape zrobił Wywar Żywej Śmierci, który był idealny.
 – A ty zrobiłaś dwa. Zobaczysz, że będziesz najlepsza. – Katherina podała jej kolejną kanapkę. W sumie z nich wszystkich Lily bała się najbardziej, a poradziła sobie śpiewająco.
 – A wy jak tam? – Zapytała Ruda?
 – Test był prosty. Miałam pytanie o patronusa. Swoją drogą Syriusz przed wejściem powiedział mi, że jakby było pytane o patronusa lub bogina, to żebym napisała w co się ucieleśnia w moim przypadku. Napisałam, że to kot, a przy praktycznym, zapytali, czy mogłabym pokazać. Udało mi się za pierwszym razem, na szczęście. Potem był bogin. Nawet nie wiecie jak mi wstyd. Ze skrzyni wyszedł mój ojciec, w jednej ręce miał skórzany pas i zapewne, gdyby chciał uderzyć to metalową spiączką, w drugiej ręce trzymał gruby, długi patyk.. – Katherina zaczerwieniła się. Dopiero na piątym roku mieli do czynienia z boginami, wtedy też wezwano do szkoły jej rodziców i pracowników Departamentu do Przestrzegania Praw Czarodziejów. – Profesorka z Francji podeszła i zapytała, czy potrzebuję pomocy. Musiałam znów się tłumaczyć, że tata nigdy na mnie ręki nie podniósł, a po prostu boję się, bo byłam świadkiem jak sąsiad stłukł swoją córeczkę. Mniejsza z tym, poradziłam sobie dobrze z boginem. Miałam pytania typu, co bym zrobiła, gdybym była w takiej sytuacji. Było ciężko, bo nie do końca wiedziałam, co bym zrobiła.
 – Ja miałam tylko szczegółowy test o magicznych zwierzętach. Pytania też typu, co bym zrobiła, gdyby ugryzła mnie Bahanka. Co bym zrobiła, gdybym spotkała Mantykorę... – Zaczęła Jane.
 – Ja bym uciekała. – Wtrąciła Jess i zaśmiały się.
 – Napisałam tak. – Przyznała się Jane. – Innymi słowami oczywiście, ale wynikało z tego, że bym uciekała. Ale dobrze sobie poradziłam.
 – Ja z kolei umówiłam się z Grace z Ravenclawu, że napiszę słabiej od niej. Odpowiedziałam tylko na połowę pytań, więc na pewno nie będę w finałach. – Jess wzruszyła ramionami.
 – U mnie test był też prosty. Chyba za dużo poświęciłyśmy czasu na teorię, bo każda z nas twierdzi, że było łatwo. – Meadowes wspięła się na schody i mówiąc złapała delikatną zadyszkę. – Praktyczne wykorzystanie zaklęć, więc też dałam radę. I przedstawienie projektu. Zainspirowałam się Mapą Huncwotów i wykonałam pergaminy do pisania wiadomości. Wiecie, na jednym piszecie, a na drugim się pojawia. Całe szczęście, że nie musiałam dawać listy zaklęć. Opowiadałam tylko jakiego typu zaklęcia użyłam w danym kroku. Swoją drogą wiecie, że jest ponad trzydzieści zaklęć ukrywających? Dużo się naszukałam odpowiedniego zaklęcia, bo pergaminy albo się paliły, albo znikały. Nie mam pojęcia jakie były inne projekty, więc nie wiem jak wypadłam na tle innych osób. Jutro na spotkaniu mamy pokazać swoje cudeńka. Mam nadzieję, że nikt nie poprosi mnie o listę zaklęć, bo nie lubię odmawiać, ale też nie zamierzam się dzielić, z kimś kogo nie znam, swoim dorobkiem.
 – Takie rzeczy są rzadkie, więc wiadome, że zaklęcia są trudne. W sumie w niepowołanych rękach, mogłoby to być niebezpieczne. – Powiedziała Lily, a brunetka kiwnęła głową.
 – No dokładnie, o to mi chodzi. Ludzie myślą, że to niepotrzebne, bo przecież czarodzieje potrafią szybko się ze sobą skontaktować, ale myślę, że znalazłyby zastosowanie. Tylko trochę strach. Jednak nie chciałabym, żeby mój pomysł przyczynił się do jakiejś katastrofy. – Skrzywiła się na widok Blacka, który nie krył zadowolenia. Głośno rozmawiali o czymś z Jamesem, Williamem i Remusem. Co chwilę wybuchał śmiechem, a ją ten dźwięk denerwował niesamowicie. – Widzę, że komuś tu dobrze poszło.
 – Oj Dorcas, przecież wiesz, że są inteligentni. – Katherina chwyciła ją za łokieć i poprowadziła jak najdalej od Huncwotów. – Nam też poszło dobrze i dlatego nie będziesz psuła sobie humoru.
 – Dzięki. – Mruknęła Lily, która też miała skwaszoną minę. Minął tydzień od ataku na Hogsmeade, a James nawet nie zapytał o to jak się czuje i czy nic jej nie jest. Tłumaczyła sobie, że przecież nie są razem, że nie obchodzi go to, ale i tak czuła żal. Odciął się od niej. Tak jak chciał, korzystał z ostatnich miesięcy w Hogwarcie. A dla niej szkoła mogła się skończyć choćby jutro.
 – Jules pytał, czy dołączysz do nas wieczorem. – Szepnęła jej Dorcas, a Lily nagle sobie przypomniała.
 – Dziś jest Klub Ślimaka, zapomniałaś? – Zapytała ją Ruda. Spotkanie miało się odbyć w Walentynki, ale Slughorn odwołał po ataku na wioskę.
 – Cholera... Ty też zapomniałaś. Z kim idziecie? – Zapytała Meadows pozostałe przyjaciółki.
 – Z Jess. – Jane wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Głośno tego nie powiedziała, ale jak Syriusz zapraszał ją półtora tygodnia temu, to mu odmówiła. Wtedy parsknął śmiechem, a po chwili całkiem poważnie powiedział, że nie musi się przed nim kryć z orientacją.
 – Ja z Willem. – Katy puściła im oczko nie kryjąc radości. Pierwsza randka skończyła się dość nietypowo i miała nadzieję, że na drugiej będzie lepiej.
 – Cholera. – Brunetka rozejrzała się w tłumie i nagle zaczęła skakać. – Jules! Ej, Jules!
 – Dor... – Lily zaczęła szeptem, bo domyśliła się co knuje jej przyjaciółka. Nie słuchała jej, tylko poszła do zbliżającego się Francuza.
 – Wiesz, zapomniałam, że wieczorem mam spotkanie u profesora Slughorna. – Powiedziała uśmiechając się delikatnie.
 – Wystawiasz mnie? – Zaśmiał się do niej, a ona pokręciła szybko głową.
 – Nie... Jeżeli masz jakieś oficjalne ubranie, to miło jeśli je założysz wieczorem, bo cię zapraszam. Tylko... – Odwróciła się na chwilę, by posłać Lily przepraszające spojrzenie. Evans zarumieniła się bardzo. – Myślę, że twój kolega, ten co był z nami w Hogsmead mógłby towarzyszyć Lily.
 – Dorcas... – Jules podniósł rękę, żeby na chwilę uciszyć brunetkę. – Czy ty masz chłopaka?
 – Eee... – Zająkała się i usłyszała parsknięcie śmiechu za sobą. Dzięki Katherina. – Tak właściwie to nie. Możesz być spokojny. Tobie ani twojemu koledze nic się nie stanie.
 – Dobrze wiedzieć. To o której? – Zapytał ją, z rozbawieniem obserwując jej zakłopotanie.
 – Dwudziesta pod Wielką Salą? – Zaproponowała, a on kiwnął głową. – To do zobaczenia.
 – Dzięki. – Uśmiechnął się do niej, a ona pierwszy raz poczuła czystą radość, że się z nim zobaczy wieczorem. Odwrócił się do niej i odszedł w stronę uczniów z Beauxbatons.
 – Zabiję cię. – Mruknęła Lily, kiedy Dorcas stanęła obok niej. Ale widziała, że Lily jest jej wdzięczna. Wiedziała, że James przyjdzie z nową koleżanką, a Ruda przynajmniej skupi się na swoim towarzyszu. Bo w Hogsmead nawet miło im się rozmawiało. W sumie ona nie chciała tam być, a i on też nie krył niezadowolenia, że robi za przyzwoitkę.
 – Cicho. – Katherina wzięła je pod ramię i spojrzała na wchodzącego do sali Dumbledore'a. W ręce trzymał pergamin, który zawiesił na ścianie.
 – Gratuluję wszystkim finalistom. Jutro o godzinie szesnastej odbędzie się spotkanie z opiekunami odnośnie finału. – Uśmiechnął się do nich i wraz pedagogami opuścił salę.
 – Taki podniosły moment, a oni sobie poszli? – Powiedziała z przekąsem Dorcas. Czekały aż tłum się przerzedzi, żeby podejść do listy. Przedostała się jako pierwsza i zaczęła czytać na głos przyjaciółkom. – Siódmy rok zielarstwo to Remus Lupin i Alicja Brown, transmutacja wiadomo, że Will i Potter. Jane gratulacje, zdeklasowałaś wszystkich i, jesteś razem z jakimś Ślizgonem. Katherina... Tu pisze, że masz remis z Blackiem...
 – Co? – Parkes spojrzała na nią zdziwiona. – Był możliwy remis?
 – Na to wygląda... Lily Evans! – Dorcas zaklaskała w dłonie. – Masz finał ze Smarkerusem. No i Jess... trzecie miejsce. Twoja Grace ma drugie. A teraz fanfary dla mnie. Byłam najlepsza z Hogwartu, ale jednym punktem wyprzedził mnie mój kolega Jules jeśli mam patrzeć na inne szkoły.
 – Bratasz się z wrogiem, Meadows? – Odwróciła się powoli do młodego Blacka. Czego od niej chciał?
 – Nie jest wrogiem. – Odpowiedziała nieufnie. Regulus spojrzał powyżej jej ramienia na listę. Uśmiechnął się i znów na nią spojrzał.
 – Słyszałem, że dobrze walczysz na pięści. – Mimowolnie się uśmiechnęła. Jej mały wypadek w czasie obrony Hogsmeade znała chyba cała szkoła. Upuściła różdżkę i nie miała czasu jej podnieść, toteż z jednym śmierciożercą rozprawiła się za pomocą pięści. Był chyba mocno zdziwiony jej nietypowym atakiem, bo zdołała się przed nim obronić i zyskała czas na odnalezienie różdżki w śniegu. Potem go rozbroiła, a któryś z aurorów rzucił zaklęcie paraliżujące.
 – Chcesz się przekonać? – Zapytała, ale nie czekała na odpowiedź. – Gratuluję bycia najlepszym ze wszystkich na szóstym roku z eliksirów.
 – Gratuluję, że powiedziałaś to na jednym wydechu. – Dorcas zaśmiała się głośno. Spojrzała na swoje przyjaciółki, które stały nieopodal i przyglądały im się podejrzliwie. Odchrząknęła i poprawiła sobie pasek od torebki na ramieniu.
 – Starałam się. Muszę lecieć, do potem. Bo pewnie idziesz na spotkanie do Slughorna? – Zapytała i w myślach zastanawiała się, po co w ogóle pyta.
 – A chcesz mi towarzyszyć? – Młody Black wyraźnie bawił się rozmową z nią.
 – Akurat mam już towarzystwo. – Czuła się coraz bardziej nieswojo.
 – To dobrze, bo musiałbym ci odmówić. Dziś sobie daruję Klub Ślimaka. – Uśmiechnęła się równie życzliwie co on.
 – No to cześć. – Machnęła ręką i nie czekając aż odpowie ruszyła do swoich przyjaciółek. Zrobiła minę, która zdawała się mówić "chodźmy stąd jak najszybciej". Nie zatrzymała się obok nich, jedynie zwolniła, żeby ich nie zgubić. Czasami widywała Regulusa Blacka, nawet rozmawiała z nim przed świętami na Klubie Ślimaka. Od prawie dwóch lat starała się go nikać.
Pamiętała doskonale jak obudziła się w którejś z sal. Była wtedy na piątym roku i spędzała Wielkanoc w Hogwarcie. Tego dnia głowa dopiero zaczynała ją boleć, czuła mdłości i potwornie chciało jej się pić. Gdzieś niedaleko przy ławce przysypiał on. Wiedziała, że coś między nimi zaszło, mimo że całkowicie był ubrany. Była strasznie obolała i na jednej z ławek znalazła swoje majtki. Pierwszy raz wtedy tak przeholowała. Pamiętała, choć niedokładnie, że on wcześniej stracił głowę. Miała nadzieję, że tego nie pamiętał... Wystarczyło, że ona wiedziała co się stało. I próbowała zapomnieć.
*******
Lily jak najszybciej starała się dotrzeć do Wielkiej Sali na kolację. Slughorn w ekspresowym tempie zdobył dla niej składniki na veritaserum i dzięki temu zaczęła pracę nad eliksirem zgodnie z planem. Potrzebowała pełnych czterech tygodni na uwarzenie Eliksiru Prawdy i na szczęście ostatnie mieszanie eliksiru wykona na finale. Dużo ryzykowała, ale czuła, że da radę. Musiała codziennie o tej samej porze schodzić do lochów, żeby postępować zgodnie przepisem. Finaliści z Eliksirów mieli do dyspozycji małe sale, gdzie każdy mógł przygotować w spokoju po jednym trudniejszym eliksirze. Potem na finale znów miał być test, oraz warzenie eliksiru. Znów cztery godziny i Lily zdecydowała się uwarzyć Eliksir Spokoju. Dopiero przy rozpoczęciu prac nad veritaserum uświadomiła sobie, że konkurs pozwoli jej rozwinąć umiejętności. Po pierwsze miała dostęp do wielu składników, po drugie miała dostęp do działu Ksiąg Zakazanych, gdzie było więcej informacji na temat niektórych roślin, a po trzecie sprzęt. Evans cały czas była podekscytowana, bo palniki, kociołki, mieszadła a nawet fiolki, były dużo lepszej jakości niż te, co używała przez sześć lat nauki w Hogwarcie. Przy warzeniu zaawansowanych eliksirów ważna była temperatura, oraz regulacja płomieni. Nawet materiał z jakiego zostały wykonane mieszadła miał znaczenie. A ona miała do tego dostęp i prawie każdą wolną chwilę spędzała w swojej salce, gdzie na drugim palniku mogła ćwiczyć nad Eliksirem Spokoju.
Zajęła miejsce obok Dorcas i uśmiechnęła się do niej promiennie.
 – Evans, przerażasz mnie. – Katherina pokręciła głową. – Masz romans z kociołkiem i nie wiem czy to zdrowe.
 – Katy, gdyby twój finał wyglądał jak mój finał, to by cię tutaj pewnie nie było. – Wytknęła jej Lily. Katherina i Jane nie musiały nic przygotowywać. Jane miała być wpuszczona na dwie godziny do sali, gdzie miały być magiczne zwierzęta. Wcześniej miała dostać kartkę z zadaniem do zrobienia. Także codziennie Elliot czytała książki Newtona Skamandera, żeby wiedzieć jak obchodzić się z niektórymi zwierzętami. Z kolei Katherina miała też dostać z początku kartkę z zadaniem do wykonania. Potem miała pokonać trudności, które napotka w drodze po zwycięstwo... Wiedziała jedynie, że nie pojawi się nic, czego nie było na zajęciach i bardzo skrupulatnie przeglądała wszystkie podręczniki do obrony przed czarną magią z jakich się uczyła. – Poza tym, sama dużo spędzasz czasu na nauce.
 – Ale z ludźmi. – Parkes uśmiechnęła się. Z chłopakami codziennie biegała i w sumie cieszyła się, bo narzucili jej swoje tempo, wydłużyli dystans i choć ciągle było jej trudno nadążyć, to czuła, że robi postępy. Po swoich zajęciach szybko odrabiała prace domowe i ćwiczyła z chłopakami walkę. Syriusz oraz James dołączyli do niej i Williama, i pod okiem Paula doskonalili swoje umiejętności. Po kolacji oddawała się lekturze. Siedziała często w Pokoju Wspólnym i to był prawie jedyny czas, kiedy była z Willem sam na sam. Jeszcze przerwy między zajęciami spędzali razem. Mało ich było, ale wreszcie ich znajomość zaczynała być poprawna. Poznawali się coraz bardziej, spędzali czas z Thomasem i Larrym, spacerowali, to był jedyny czas, kiedy odpuszczali sobie naukę. Doceniała te chwile i mimo, że miała napięty harmonogram, to czuła, że ma czas na wszystko. Nie zawalała nauki, nie zawalała konkursu, nie zawalała przyjaźni. Mimo wszystko czuła spokój. Chociaż odpuściła sobie jedną rzecz. Jej brat bliźniak. A raczej obalenie teorii, że William nim jest. Wiedziała, że nie jest i zdecydowali, że po szkole od razu zgłoszą się do św.Munga, żeby zrobić odpowiednie testy. Miała nadzieję, że rodzice pokryją koszty, bo były drogie. No ale rodzice... Dumbledore przekazał jej informację, że powiadomił jej rodziców o ataku, nawet się zmartwili. Ale ciągle byli na jakiejś super tajnej misji i nie wiedziała, czy nawet to jest prawda.
Uśmiechnęła się pod nosem, bo walka uczniów w Hogsmeade została nagrodzona przez Dyrektora. Gryffindor łącznie zdobył dwieście dwadzieścia punków, Ravenclaw sto sześćdziesiąt, Hufflepuff sto dwadzieścia, a Slytherin sześćdziesiąt. Katy dowiedziała się, że Ślizgonka, która siedziała z nią na zajęciach broniła uczniów w Miodowym Królestwie wraz z prefektami z szóstego roku. Dodatkowo profesor McGonagall była dla niej miła i chyba całkowicie wybaczyła jej zachowanie z początku roku szkolnego.
Poza tym Dumbledore powiedział jej jeszcze, że muszą ukrywać jej umiejętności i żeby zbytnio nie wychylała się na zajęciach, bo mogło jej grozić niebezpieczeństwo. Miał rację, więc od razu zgodziła się, żeby to Moody zebrał laury za nią, bo aurorzy pojawili się dosłownie chwilę po tym, jak jej zdolności wzięły nad nią kontrolę.
Od marca raz w tygodniu miała pojedynkować się z kimś z Zakonu Feniksa. Moody chciał, żeby byli to aurorzy, ale dyrektor postawił warunek, że muszą być oni członkami Zakonu Feniksa. Czekała na sobotę, bo wtedy miała mieć pierwszy pojedynek. Dopóki nie opanuje swoich zdolności.
Wyłączyła się na chwilę i przypomniała sobie, jak dostała eliksir od Slughorna. Pomfrey pobrała jej krew, dała do wypicia eliksir, a następnego dnia pobrała jej ponownie krew i Katherina mogła opuścić Skrzydło. Od razu wezwał ją do siebie Dumbledore...
 – ...i dlatego lepiej dla ciebie, jeśli nie rozniesie wieść o zdolnej uczennicy. Stanowisz dla nich poważne zagrożenie. – Moody patrzył na nią i gdy usłyszał, co powiedział Dumbledore, prychnął.
 – Będzie stanowiła zagrożenie jeśli zacznie nad tym panować, a póki co, nie potrafi tego. Na szczęście myślisz racjonalnie i dziewczyna pouczy się z bardziej zaawansowanymi w walce. Tylko, żeby się nie wypaliła, bo wtedy już nie będzie tak spektakularna. – Zaczynała nie lubić Moody'ego. Jak ją odwiedził w Skrzydle Szpitalnym był bardziej przystępny. A teraz traktował ją jakby przypadkowo się tu znalazła.
 – Sęk w tym, że niektórzy uczniowie widzieli mnie w akcji na zajęciach. Wśród nich byli Ślizgoni, a oni na pewno mają jakiś kontakt ze śmierciożercami. – Powiedziała, a Dumbledore machnął ręką.
 – Jeżeli na zajęciach będziesz udawała, że nic takiego nie ma miejsce, to szybko o tym zapomną. Może nawet lepiej jeśli kilka razy potknie ci się noga. – Stwierdził Dumbledore. Moody chrząknął znacząco i Albus chwilę odczekał nim znów przemówił. – Jest jeszcze jedna sprawa. To znaczy dwie. Pani Pomfrey wezwie cię do Skrzydła Szpitalnego pod koniec tygodnie, ponieważ przyjadą medycy ze św.Munga, żeby cię przebadać. Druga sprawa jest bardziej poważna. Musisz zastanowić się i masz czas na odpowiedź do czerwca. Chcemy, żebyś dołączyła do Zakonu Fe...
 –...Dobrze. – Przerwała Dumbledore'owi. Wydawało jej się przez chwilę, że Moody wyglądał na zadowolonego.
 – Przemyśl to dokładnie. Nie śpiesz się z odpowiedzią. – Polecił dyrektor, a ona kiwnęła głową.
 – Panie profesorze. Moi rodzice, wujostwo, wujostwo Jamesa, oni wszyscy są w Zakonie Feniksa. Moi dziadkowie zostali zamordowani, bo byli członkami Zakonu Feniksa w pierwszej wojnie. Rodzice nie ukrywali tego przede mną. Co chwilę są gdzieś na misji, czasami nie wiem nawet czym żyją. Wiem czym to grozi, jestem tego świadoma i odpowiedź moja brzmi: tak, będę członkiem Zakonu Feniksa. Jestem całkowicie do waszej dyspozycji. – Powiedziała twardo. Panowie spojrzeli po sobie i głos zabrał Moody.
 – Dość otwarcie mówisz o istnieniu Zakonu...
 – Och, na Merlina. Rozmawiam o tym tylko z przyjaciółmi. Samo wychodzi. Idzie wojna, na początku morderstwa mugoli, a teraz ataki na czarodziei, logiczne, że o tym mówimy. Jesteśmy tu bezpieczni, ale potem? Zakon przynajmniej daje nam możliwość przeciwstawieniu się złu. –Poczuła piekące łzy pod powiekami. – Jesteśmy bandą, która po szkole jest narażona na niebezpieczeństwo. William, ja i James. Nasze rodziny należą do Zakonu, poza tym nasi ojcowie są pracownikami Ministerstwa. Dorcas Meadows... Jej babcia też jest ważna i też należy do Zakonu. Stephanie Pronton pochodzi z rodu, który jest wpisany w wielką dwudziestkę ósemkę i nazywana jest zdrajczynią krwi! Kto następny... Jessica Cay, jej siostra pisze odważne teksty w proroku. Nie muszę mówić o Lily Evans, która jest cholernie zdolną czarownicą pochodzenia mugolskiego. Syriusz Black to zdrajca krwi. Rodzice Jane wprawdzie nie należeli do Zakonu, ale nie popierają Voldemorta, a sama Jane chciałaby działać. Zapewniam, że temat Zakonu Feniksa nigdy nie był poruszany lekkomyślnie i bez odpowiednich środków bezpieczeństwa. Zaklęcia wyciszające, szepty. Jesteśmy ostrożni, bo wiemy, że może to zaszkodzić naszym bliskim.
 – Czy twoje przyjaciółki myślą, żeby przyłączyć się do Zakonu Feniksa? – Katherina chwilę nie odpowiedziała. Otworzyła się przed nimi i nawet nie skomentowali.
 – Tak. Są odważne, co pokazały w Hogsmeade. Są również zdolne i to też pokazały. – Chwilę milczała. Dziewczyny były brane pod uwagę. Zatem jeszcze inni uczniowie mieli dostać taką propozycję. Nagle pomyślała o Jess. Musiała przygotować przyjaciółkę na to... Wiedziała, że Cay odmówi, bo wydaje się jej, że nie jest dobra.
 – Mamy co jakiś czas zebrania w Hogsmeade. Będziesz informowana wcześniej i do końca twoje nauki tutaj twoje członkostwo w Zakonie będzie polegało na uczestnictwie w spotkaniach. Poznasz ludzi, relacje z misji, więcej rzeczowych informacji na temat tego, co się dzieje. Nauczysz się struktury tej organizacji i jak skończysz szkołę, to wtedy będziesz miała więcej do roboty. – Wytłumaczył Moody, a ona kiwnęła głową. Dumbledore wstał z krzesła. – Oczywiście wszystko tajne. Nie było tej rozmowy.
Kiwnęła głową, pożegnała się i wyszła.

Nawet jak o tym myślała, to czuła uścisk w żołądku. Była członkiem Zakonu Feniksa... Ona pierwsza. Spojrzała na Jamesa. Oboje trzymali się na dystans. Mimo, że spędzała z nim czas, to nie rozmawiali ze sobą jak dawniej. Jej James... Poczuła łzy pod powiekami, gdy zdała sobie sprawę jak bardzo się od siebie oddalili.
 – Hej, co jest? – Zapytała Jess widząc, że Katherinie pociekło kilka łez z oczu. Otarła policzki i machnęła ręką.
 – Wrócę późno. – Wstała z ławki, nie czekając na odpowiedź przyjaciółek. Przeszła tylko kilkanaście kroków dalej i usiadła obok Jamesa. Położyła mu głowę na ramieniu i zamknęła oczy. – Tęskniłam za tobą, James.
*******
Od ponad godziny siedzieli w kuchni i pili powoli kakao. Skrzaty uzupełniały braki w kubkach, ale Katherina przestała już pić, bo czuła, że jej pęcherz eksploduje. Nadrabiali czas, wylewali żale i pretensje. Wytłumaczyła mu wszystko, co się działo, przeprosiła. A on myślał, że jest na niego zła o zerwanie z Lily, przeprosił za to, że w nią nie wierzył. Martwił się, bo w pewnym momencie czuł, że juz jej nie zależy na wtajemniczaniu go w swoje życie. Była jeszcze jedna sprawa, o której musiała mu powiedzieć.
 – James... Ty wiesz, że moi rodzice myślą, że Will, to ich syn? – Zapytała cicho. Miała nadzieję, że pokręci głową, ale on kiwnął lekko.
 – Nie wiedziałem, że wiesz Katy. – Spuścił wzrok. Kolejna tajemnica.
 – Dowiedziałam się w święta. Ale ja wiem, że to nieprawda. – Powiedziała twardo i zdziwiła się, kiedy Rogacz uśmiechnął się delikatnie.
 – Twoi rodzice też to wiedzą. – Otworzyła usta ze zdziwienia, a Potter się roześmiał. – William potrzebował pomocy, poza tym, ktoś ich prowadził złym tropem. Świadomie go podjęli. Misje dla Zakonu Feniksa, to tylko przykrywka dla ciebie. Twoi rodzice często dostawali nowe informacje i je sprawdzali.
 – Czyli oni nadal szukają mojego brata? – Zapytała i kolejny raz tego wieczoru zaczęła płakać. – Merlinie... Skąd ty to wiesz?
 – Powiedzieli mi, bo miałem na ciebie uważać. No i na Williama. Sami powinni ci o tym powiedzieć, ale się bali, bo jesteś narwana. Mama mi powiedziała, że chcieli ci powiedzieć w wakacje, kiedy myśleli, że są blisko odnalezieniu syna. Tylko, że zjawił się William, a ty doskonale wiesz jak się zachowywałaś. – Zaśmiała się i otarła oczy. A więc jej rodzice nie dali się zmylić. Jaka była głupia, powinna bardziej w nich wierzyć. – Teraz akurat są na misji dla Zakonu. Mają dużo roboty.
 – Merlinie, James... – Chwyciła jego dłoń. – Tak bardzo się bałam ci to powiedzieć... Spotykam się z Williamem. To się zaczęło zanim się dowiedzieliśmy. Byłam przekonana, że to nieprawda, ale jego babcia brzmiała tak przekonująco, że bałam się komukolwiek powiedzieć. Sama trochę węszyłam, ale tylko po to, żeby udowodnić, że nie jest moim bratem.
 – Twoi rodzice nie powiedzieli im, że chcą to wykorzystać dla zmyłki. Tak było dla nich lepiej Kate... O całej sprawie wiedzieli tylko moi rodzice i dziadkowie. Widzieli go po urodzeniu. To bardzo smutne, ale nie mogę uwierzyć, że nic nie wiedziałaś przez te siedemnaście lat. – Potter mocniej uścisnął jej dłoń, ale nagle ją puścił i spojrzał na nią groźnie. – Coś ty powiedziała? Spotykasz się z Williamem? Od kiedy?
*******
Potter stał na schodach do dormitorium i próbował się uspokoić. Katherina mu wszystko opowiedziała, ale i tak był wściekły na Williama. Był wściekły, bo kryli się przez prawie cztery miesiące. Do tej pory nic nie dostrzegał w ich zachowaniu. Ale im dłużej tam stał i myślał, to zauważał, że Katherina dużo spędza z nim czasu, to jego prosi o pomoc, to z nim była w Hogsmeade i to on siedział przy niej prawie cały czas jak była w Skrzydle Szpitalnym. Wszedł do pokoju i głośno trzasnął drzwiami. Gotowało się w nim i chłopaki wyczuli jego nastrój. Wymierzył różdżkę w stronę leżącego na łóżku Kartney'a.
 – Levicorpus! – Blondyna poderwało nagle z łóżka i zawisł w powietrzu do góry kostkami.
 – James, odbiło ci? – Remus już miał użyć przeciwzaklęcia, ale Potter rozbroił go. Podszedł powoli do Williama i przyłożył koniec różdżki do jego nosa.
 – Skrzywdzisz ją, to będziesz miał ze mną do czynienia. – Syknął i mocniej dźgnął go w nos.
 – Nie skrzywdzę jej, James. Kocham ją. – Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. James w końcu westchnął, odsunął się i rzucił przeciwzaklęcie. Chłopak runął na łóżko, a Syriusz wybuchnął śmiechem.
 – Rogaczu... Ja się obawiam, że będzie na odwrót. – Poklepał przyjaciela po ramieniu, żeby nieco go uspokoić.
 – O co chodzi? – Zapytał Lupin wycierając swoją różdżkę.
 – William i Katherina spotykają się. – Powiedział Black i usiadł na łóżku Blondyna, który otwierał usta, żeby coś powiedzieć.
 – To ty wiedziałeś? – Rogacz spojrzał na Syriusza oskarżycielsko, a ten nawet nie wydawał się poruszony.
 – Katherina wiedziała, że się wściekniesz... Poza tym, wtedy to nie było na poważnie. – Łapa spojrzał na chłopaka obok siebie. Uniósł brwi i zapewne czekał na wyjaśnienia.
 – Spotykamy się na poważnie. – Potwierdził, a Black klasnął w ręce i krzyknął z radości. Potter zgromił go wzrokiem i w ubraniu położył się na łóżku. – Przestań James. Katherina nie będzie wiecznie sama, tylko przez to, że tobie coś się nie podoba.
 – Nie podoba mi się to, że dużo osób wiedziało, a mi nie raczyliście o tym powiedzieć. – Warknął James, ale powoli złość ustępowała. – Nie jesteście rodzeństwem. Rodzice Katy nadal szukają syna.
 – Cholera jasna, o co chodzi? – Zapytał ponownie Lupin. Chłopaki spojrzeli na niego zdziwieni, James westchnął.
 – Usiądź Remusie, to długa historia. – Lunatyk usiadł obok Pottera gotowy wysłuchać opowieści.
*******
Dorcas szła ze śniadania w świetnym humorze. Dyrektor szkoły ogłosił, że bal odbędzie się osiemnastego marca... Dziewięć dni przed finałem. Jules już wcześniej zaprosił ją na bal, a ona się zgodziła. Zdziwiła się nieco, kiedy Regulus Black podszedł do stołu Gryfonów i zaprosił ją. Nie wiedziała w co pogrywał, ale nie odpowiedziała mu, że ma już partnera, tylko, że się zastanowi. Nie próbowała się oszukiwać i wmawiać, że nic nie obchodzi ją Syriusz. Tak, miała nadzieję, że dotrze do niego wiadomość, iż ma zaproszenie od jego młodszego brata. Nie sądziła, że dotrze w aż tak szybkim tempie. Usłyszała jego wołanie, na ostatniej prostej do portretu Grubej Damy.
 – Czego chcesz Black? – Odwróciła się powoli i założyła ręce na piersi. Patrzyła na niego jakby nie miała ochoty z nim rozmawiać. Miała ochotę... I to wielką. Zmierzyła go wzrokiem i starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
 – Słyszałem, że mój młodszy braciszek zaprosił cię na bal, a ty się zastanawiasz. Mam nadzieję, że wiesz jaki on jest. – Powiedział niby obojętnie, ale widziała troskę w jego oczach.
 – Tak... Doskonale wiem jaki jest. – Przeciągała samogłoski, kiedy to wypowiadała i starała się mieć rozmarzony wyraz twarzy. Miała nadzieję, że chwyci aluzję, bo przyznała mu się do nocy z Regulusem.
 – On nie jest taki jak ja i chyba będzie lepiej, żebyś poszła z kimś innym. – Nie pociągnął tematu, ale widziała jak zacisnął na chwilę szczękę. Czyżby go bolało, że nie skonsumował związku?
 – Black... Co cię to obchodzi z kim idę? Zależy ci nagle, żeby to był jakiś porządny facet? Nie martw się, podniosłam poprzeczkę. – Powiedziała zirytowana, a on parsknął śmiechem.
 – Ostrzegam cię, bo to Ślizgon, poza tym to mój brat i trochę wiem jaki jest. Jak dla mnie, to możesz iść choćby z tą ciapą z Huffelpuffu. I tak cię nie zauważę, Meadows. – Wysyczał, a ona zmrużyła oczy. Niedoczekanine...
 – Mam nadzieję. Postaram się być dla ciebie niewidzialna, Black. – Odwróciła się na pięcie i poszła do portretu Grubej Damy. – Kryształowe kielichy.
Przeszła przez Pokój Wspólny i udała się prosto do dormitorium. Miała nadzieję, że znajdzie tam Jessicę, bo bardzo jej potrzebowała. Weszła w bojowym nastroju do sypialni i zdziwiła się nieco, widząc wszystkie swoje przyjaciółki. Zamknęła drzwi i spojrzała hardo w oczy Cay.
 – Masz mi uszyć taką sukienkę, żeby mu szczęka opadła. Ma myśleć o mnie i śnić o mnie. A potem ma błagać mnie o powrót. – Powiedziała unosząc brodę do góry. Katherina zapiszczała jak mała dziewczynka i klasnęła w dłonie. Lily z kolei otworzyła usta zdziwiona. Jane jedynie uśmiechnęła się ze zrozumieniem, a Jessica podeszła wolno do przyjaciółki.
 – Ile jesteś w stanie pokazać? – Przez chwilę poczuła wątpliwość, ale widząc reakcję przyjaciółek, potrafiła jedynie uśmiechnąć się słodko.
 – Tyle ile będzie trzeba. – Jess chwyciła metr krawiecki i szybko zebrała miarę.
 – Zamówię materiały już dziś. Mam projekt bombę i lepiej żebyś powiedziała babci, że będziesz miała dość nowoczesną suknię... Hogwart może nie być gotowy na ten projekt. – Wymamrotała Jess i wyjęła katalog z próbkami materiałów od Madame Malkin.
Hogwart może nie był gotowy? Najważniejsze, że ona jest gotowa... Szykuj się Black, nie zapomnisz tego balu... Nigdy.
 – Jak już jesteśmy wszystkie, to muszę wam powiedzieć nowinę! – Tak, Dorcas zauważyła, że Katherina jest chyba najszczęśliwszą osobą na świecie. Śniadanie zjadła w towarzystwie Huncwotów. Siedziała między Jamesem a Syriuszem i dosłownie buzia jej się nie zamykała. Jak ją obserwowała, to miała wrażenie, że aż słyszy jej dźwięczny głos. Wydawała się taka odprężona. James z początku był spięty, ale powiedziała mu coś i się rozluźnił... Wróciła zbyt późno i wyszła za wcześnie, żeby im opowiedzieć, co działo się po kolacji. Miała ochotę interweniować, kiedy poprzedniego wieczora Katherina popłakała się na ramieniu Jamesa. Sam Potter był zdziwiony i chyba to sprawiło, że zostawiła ich samym sobie. Rogacz objął kuzynkę i szeptał jej coś we włosy. Pokiwała głową, otarła łzy i roześmiała się. Po chwili wyszli pośpiesznie z Wielkiej Sali.
 – Jak to coś z Potterem, to nie dzięki. – Ruda spojrzała na nią sceptycznie.
 – Nie bądź zazdrosna. – Mruknęła Dorcas. Rozumiała też Lily i jej uczucia. Sama łapała się na tym, że zazdrości Katherinie kontaktu z Syriuszem, z Huncwotami. Przez prawie dwa lata się przyjaźnili i przez ich rozstanie reszta cierpiała. Ale z ciebie idiotka, Meadows.
 – Oczyściliśmy między sobą atmosferę. – Zaczęła ostrożnie Parkes. Lily nie odzywała się, a nawet nie zrobiła żadnej zniesmaczonej miny, więc blondynka już śmielej kontynuowała. – Powiedziałam mu o Williamie. Wściekł się, co było do przewidzenia, nawet mu groził jak wrócił do dormitorium. Och, kochany jest. James wiedział o tym, że mam brata. I teraz nowina... Moi rodzice wiedzą, że nie jest to William. Oni nadal szukają!
 – Merlinie! Katherina! – Lily pierwsza się zerwała, żeby uściskać ją. Potem wszystkie otoczyły ją i chwilę stały tak przytulone. Chyba nie takich wieści się spodziewały od Jamesa Pottera.
 – Czyli nie będziecie się już kryli? – Zapytała Jessica, kiedy usiadła przy małym biurku. Gmerała chwilę w swoich projektach, ale widać było, że słucha dziewczyn.
 – W sumie to nie jesteśmy razem. Ale fakt, nie będziemy się kryli z tym, że się ze sobą spotykamy. – Odpowiedziała Katherina. Cały czas się uśmiechała. – Will mówił, że mieli wczoraj poważną rozmowę. James się wściekł jak się dowiedział, że Syriusz wiedział. Remus też mi zaczyna suszyć głowę, chociaż domyślał się, że Will próbuje mnie poderwać. Przez następne dni będziemy sobie na spokojnie wyjaśniać sprawy, które jeszcze wyjdą na wierzch. Poza tym to ćwiczenie razem nam dobrze robi. Jak dostaniemy się we trójkę na kursy aurorskie, to będzie nam razem łatwiej.
 – Po konkursie chciałabym do was dołączyć. – Powiedziała Dorcas, a Parkes zrobiła zdziwioną minę.
 – Ale masz nie psioczyć na Blacka. Jemu też powiem, żeby się powstrzymał. Nie chcę takiej sytuacji, że mam wybierać, które z was jest ważniejsze. – Brunetka kiwnęła entuzjastycznie głową. – Może wszystkie się dołączycie?
 – Jasne. – Lily starała się uśmiechnąć, ale nie wyszło jej. – W kwietniu myślę, że będzie dobrze. Jeszcze miesiąc... No i to tylko kilka razy w tygodniu. Poza tym jak już będzie więcej osób, to fajnie. Nie lubię sytuacji sam na sam. Wtedy czuję się dziwnie...
 – ...Black mnie dziś zaczepił jak wracałam. – Westchnęła Dorcas. – Palant z niego.
 – Nie mogę się doczekać aż skończy się szkoła. – Dodała Lily i usiadła po turecku na łóżku. – Wiecie... Dużo ostatnio myślałam i stwierdziłam, że chyba zrobię jak Dorcas. Rzucam wszystko i robię coś dla swojej przyszłości. Wysłałam podanie na kursy we Francji, Rosji i w Stanach Zjednoczonych. Końcem czerwca dostanę odpowiedzi zza granicy, czy się dostałam, a z Anglii dopiero na początku lipca. Jeśli wcześniej gdzieś się dostanę, to nawet nie otwieram listu z Anglii.
 – Lily, nie rób czegoś takiego, tylko dlatego, że z Jamesem ci nie wyszło. – Poradziła smutno Jane, a Evans pokręciła głową.
 – Jestem dobra w tym, co robię, to dlaczego nie mogę się uczyć na lepszych kursach? Myślałam, że po szkole będę z Potterem i nie zastanawiałam się nad innymi możliwościami rozwoju. Chcę być lepsza i to jest powód mojej decyzji. Myślę o swoim rozwoju, a nie o tym, żeby odciąć się od Pottera. –Wyjaśniła twardo, a Dorcas parsknęła śmiechem.
 – Ja tam kierowałam się również izolacją od Blacka. – Katherina zaśmiała się słysząc wyznanie przyjaciółki. – No co? Nie wiecie jaka to tortura mijać go na korytarzu.
 – Wiem. – Spojrzały na siebie z Lily i się zaśmiały. – Powinnyśmy założyć jakiś klub pokrzywdzonych.
 – Ale na szczęście zostały jeszcze niecałe cztery miesiące szkoły. Bal, finał, przerwa Wielkanocna, potem będzie ciepło, owutemy, chwila odpoczynku i koniec szkoły. Damy radę Lily. Będziemy trzymały się razem i jakoś nam się uda. Będziemy patrzyły jak Katherina i William romansują, jak nasza Jane podrywa nauczyciela i jak Jess bierze się za Remusa. – Ostatnie zdania zawierały dużą dawkę sarkazmu.
 – A my dwie samotne, będziemy się cieszyły, że nie mamy takich problemów... Co ubrać na randkę, czy się malować, obejrzał się na inną, za mało się uczy. My będziemy się śmiały, kiedy będziemy tego słuchać. – Przybiły sobie piątki.
 – Ale wy jesteście nieszczęśliwe. – Jessica spojrzała na nie z troską, a Dorcas wzruszyła ramionami.
 – Jess... Najważniejsze, że sobie z tym radzimy. Potrzeba czasu, żeby przeszło, a ten czas jeszcze nie nadszedł. – Wytłumaczyła Lily i otworzyła książkę, znak, że koniec rozgrzebywania ran. Wróciły do swoich zajęć. Dorcas usiadła na swoim łóżku i wyjęła księgę z zaklęciami. Ale nie miała do tego głowy. Nagle Francja wydała jej się za bliska Anglii... Poza tym planowała powrót, a czuła, że potrzebuje wielu lat, na zdystansowanie się i odkochanie.

6 komentarzy:

  1. Kocham! Twoje opowiadanie naprawdę dobrze się czyta, jest mega wciągające. Ciesze się, że znalazłaś czas i częściej wstawiasz rozdziały :D
    Trochę się zdziwiłam, że sprawa Willa i Katheriny tak szybko się wyjaśniła, ale mam nadzieję że może chociaż im się ułoży ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Szczerze przyznam, że od początku miałam w głowie inne rozwiązanie ich sprawy, ale ostatnio pomyślałam o tym dokładnie i całość wyglądała bardzo naiwnie. Przede wszystkim mieli ukrywać się przed Jamesem (który wiedział, że Katy ma brata, ale to nie Will). No ale wiadomo, tu ktoś zobaczy, to ktoś tam szepnie. Poza tym James to Huncwot- choć nieco ostatnio pogubiony i mniej uważny niż inni- i tak by się dowiedział. Dlatego mocno myślałam nad innym rozwiązaniem, bardziej prawdopodobnym i takie uznałam za słuszniejsze :) W sumie w moim wcześniejszym scenariuszu wyjaśniłoby się to po balu, czyli według czasu z ostatniej sceny z rozdziału to niecałe trzy tygodnie :D
      Dziękuję, że ze mną jesteś- bo chyba ty mnie komentujesz co notkę, może pomyślisz o jakimś nicku, żebym miała pewność, że to jednak moja wierna Czytelniczka? :D
      Również Cię pozdrawiam!
      SBlackLady

      Usuń
    2. Hej, muszę przyznać ci rację i pochwalić, ze dbasz o realizm. Wiele autorek wymyśla jakieś intrygi nawet się nie zastanawiając jak niedorzeczne są, także plus dla ciebie ;)
      Czytałam już wiele blogów o Huncwotach i ten jest jednym z niewielu sensownie napisanych, z ciekawą fabułą, wyrazistymi postaciami. Wciągnęłam się totalnie i chce wiedzieć co dalej będzie się działo ze wszystkimi bohaterami! Mam nadzieję, że wena cię nie opuści. Nawet jeśli rzadko wstawiasz rozdziały, bo rozumiem że brak czasu jest uciążliwy, ważne że dalej się starasz i nie porzuciłaś bloga ;)
      Bardzo mi miło, że odpowiadasz na moje komentarze, a jeśli pozwolisz, wolę być anonimową wierną czytelniczką xD

      Usuń
    3. Hej, wybacz, że tak późno odpisuje- dopiero dziś weszłam na maila, a tu powiadomienie.
      Cieszę się, że mam Anonimową Wierną Czytelniczkę :P
      Niedługo sesja się kończy, zostanie mi tylko praca, więc chyba będą częściej rozdziały :)
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  2. Już prawie wymarzona 25!
    Cieszę się bardzo, że Katherina i James porozmawiali ze sobą, poza tym taki opiekuńczy James to najlepszy James <3 I to jak się rzucił na Williama było boskie :D Tak sobie to właśnie wyobrażałam.
    Niech Syriusz się ogarnie i walczy o Drocas bardziej! Bo jak nie, to wskoczę do komputera i skopię mu tyłek!
    Ale ta suknia... Aż się nie mogę doczekać, aż ją opiszesz :D
    Gratuluję kolejnego świetnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 so close! :D
      James jeszcze raz będzie się rzucał na Williama i tu zaspoileruję: to się jeszcze nie wydarzyło i na pewno do tego czasu będziesz na bieżąco :)
      Łapa ma czego żałować, zdecydowanie :D

      Dzięki wielkie <3

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic