22.05.2019

*57 cz. 2*


Ocknął się nagle i praktycznie od razu skulił się przy zimnej, marmurowej ścianie. Rozejrzał się ostrożnie, ale w zasięgu swojego wzroku dostrzegł jedynie jego towarzyszkę niedoli, która dzieliła celę naprzeciwko.
Blondynka przysunęła się bliżej kraty i z jęknięciem podciągnęła się do pozycji siedzącej. Przyglądała mu się, ale z tej odległości nie był w stanie wyczytać jej emocji. Nie chciał się do niej zbliżać. Nie chciał widzieć jej odrażenia po tym, czego była świadkiem.

Nie wiedział ile czasu minęło od jego przemiany, ale po wciąż odczuwalnym bólu w ciele, sądził, iż minął może tydzień.
Zaraz po skończonej pełni znów go torturowano i próbowano wyciągnąć informacje, ale bezskutecznie.
Po zabójstwie Dagny, schował swoje człowieczeństwo w zakamarki umysłu. Nie myślał, nie mówił, starał się nie reagować, nie czuć...
– Remusie... Spójrz na mnie. – Usłyszał słaby głos Ann Winsborn. – Jesteś wilkołakiem.
Jej ton nie obrażał, a stwierdzał.
Spojrzał na jej twarz, ale jego oczy po chwili powędrowały niżej, gdy podniosła bluzkę do góry i odsłoniła lewy bok. Dostrzegł bandaże z przesiąkniętą plamą krwi.
– Tak mnie ukarali za ślub z mugolakiem – powiedziała łamiącym się głosem. Opuściła materiał, ale nie potrafił z powrotem spojrzeć jej prosto w twarz. – Czy ja się zmienię w wilkołaka, Remusie?
*******
Katherina myślała, że poranny trening da jej bardziej w kość i odczuje zmęczenie, po bezsennej nocy, ale tak nie było. Wzięła szybki prysznic i zebrała wszystkie notatki, jakie zrobiła w ciągu ostatnich kilkunastu godzin.
Napisała krótką notatkę z informacją, że wychodzi do Tobiasa i zostawiła ją na stole w kuchni, a następnie wyszła z Kwatery Głównej.
Teleportowała się w nieznaną jej ulicę Londynu i rozejrzała się, czy aby na pewno nikt nie zauważył jej nagłego pojawienia się tuż przy schodach jednej z kamienic. Prawie od razu ruszyła do piekarni i kupiła sześć pączków.
Uzbrojona w papierową torbą ze słodkościami, ruszyła do kamienicy w której mieszkał Tobias.
Trochę się denerwowała, bo jeszcze nigdy nie była u niego w mieszkaniu. Przeklęła cicho, bo nie wpadła na to, żeby go uprzedzić o tej wizycie i zaczynała mieć wątpliwości, czy dobrze robi, ale znów poczuła wściekłość na Adalberta.
Pchnęła ciężkie drzwi wejściowe i zaczęła szukać odpowiedniego numeru. Nie zastanawiając się dłużej, zapukała w te z numerem dwa i czekała.
Tupała nogą o wycieraczkę i ponownie zapukała, niecierpliwiąc się.
Miała kolejny raz pukać, ale drzwi otworzyły się i zamarła na chwilę z zaciśniętą pięścią w powietrzu. Spojrzała na bruneta, którego brązowe spojrzenie wyrażało niemałe zdziwienie. Poznała go od razu, bo jego plakat wisiał w jej dormitorium, gdy były na siódmym roku w Hogwarcie, a i James z Syriuszem mocno mu kibicowali w wyścigach.
– Biały Róg – powiedziała, uśmiechając się lekko.
– Chcesz zdjęcie, autograf? Koszulek już nie mam, ale pewnie jak zacznie się sezon, to będą do... – zaczął, a ona otworzyła usta, żeby zaprotestować.
– Ona przyszła do mnie, baranie. – Usłyszała dość wyraźny głos Tobiasa i znów się uśmiechnęła, gdy otworzył szerzej drzwi i wyjrzał zza brata. – Wchodź, Katy.
– Cześć – mruknęła, wchodząc do środka.
– Poznaj Torina. Torin, to jest Katherina Parkes – przedstawił ich auror. Uścisnęła dłoń starszemu z braci i dyskretnie przyjrzała im się. Dopiero po chwili dostrzegła kilka podobieństw. – Coś się stało?
– Tak... Pamiętasz, chciałeś, żebym w czymś ci pomogła – powiedziała, mając nadzieję, że zrozumie, iż chodzi o Adalberta. Była pewna, że Jess wspominała jego bratu o McSweeney'u, w końcu mieszkała z nim. Tobias kiwnął głową i uniosła torbę z piekarni. – Przyniosłam pączki. Wchodzę w to.
*******
– Mogę zostawić cię z nią sam na sam? – zapytał konspiracyjnym szeptem Torin, gdy Tobias szykował kawę dla siebie i Katheriny. Auror zerknął w stronę blondynki, która rozglądała się z zainteresowaniem po salonie i był pewny, że nie usłyszała jego brata.
– Będziemy tylko pracować – zapewnił równie cicho. – Pamiętaj o tym, gdyby przypadkiem wymsknęło ci się przy rodzicach to, że odwiedziła mnie koleżanka.
– A mogę dodać, że to przyjaciółka mojej koleżanki? – spytał brat, a on przewrócił oczyma. – Mama pewnie zaczęłaby planować podwójny ślub.
– I to kameralny... Taki na trzysta osób – podłapał temat, wiedząc już, że Torin nie zrobi z odwiedzin Katheriny wielkiego wydarzenia i ze spokojem będzie mógł odwiedzić rodziców. – Przekaż im, że wpadnę do nich po nocce.
Pożegnał się z bratem, bo zapewne zobaczą się dopiero następnego dnia u rodziców. Wziął tacę z dwoma kubkami kawy i talerzykami na pączki, i ruszył w stronę gabinetu.
– Za mną, Katy – powiedział i kiwnął brodę w kierunku drzwi.
Zdziwił się, gdy w środku od razu usiadła i nawet nie rozejrzała się po wnętrzu, bo w salonie wydawała się być zaabsorbowana wystrojem.
Położył na biurku tacę i usiadł po drugiej stronie.
Blondynka położyła przed sobą teczkę. Miał wrażenie, że te kilka minut wcześniej była bardziej pewna siebie, a teraz wyglądała, jakby się nad czymś wahała.
– Przez prawie całą noc próbowałam przypomnieć sobie wszystko, co o nim wiem i wyszło na to, że wiem o nim mniej niż sądziłam – zaczęła mówić i otworzyła teczkę.
– Jesteś pewna? – zapytał, bo z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej nieswoja.
– Nie, ale nie podaruje mu tego, co zrobił – rzekła hardo i spojrzał na nią pytająco. – Wczoraj po kolacji zaciągnęłam go do siebie, żeby obejrzał zdjęcia, ale tak naprawdę chciałam coś sprawdzić. Chciałam zobaczyć te jego wizje, szczególnie tą o jego ojcu.
– Legilimencja?! – powiedział zdumiony, że wcześniej na to nie wpadł.
– O, tak – mruknęła z sarkazmem. – Oberwałam rykoszetem.
– Zna oklumencję – dopowiedział sobie, a dziewczyna prychnęła.
– I to jak! – rzuciła wściekle. – Nawet się nie zorientowałam, kiedy jej użył! Wiesz co zrobił? Zastosował na mnie legilimencję i nawet nie zauważyłam! A potem ostrzegł mnie, że lepiej, żebym nie próbowała tego jeszcze raz.
– Czyli zna oklumencję i legilimencję... – zaczął i wyciągnął z szuflady pergamin. Zapisał nowe informacje i spojrzał na Katherinę uważnie. – Zanim zaczniemy musisz mi coś obiecać.
– Tak?
– Masz być profesjonalna, Katy. Masz być obiektywna, a nie subiektywna, rozumiesz? – zapytał, a ona kiwnęła głową.
– Będzie ciężko – odpowiedziała i dostrzegł, zbierające się łzy w kącikach jej oczu. – Jess na pewno już wie, a to nie ułatwi sprawy. Zapewne jest na mnie wściekła, ale jakoś ją udobrucham. Zwalę to na moją ciekawość i na to, że wariuję, bo Remusa nadal nie ma i zabili mi dziadków. Powinna wybaczyć. Dobrze... Obiecuję, że postaram się trzymać nerwy na wodzy i być obiektywna.
– Pokaż, co tam przygotowałaś – powiedział i przyjął od niej jeden z pergaminów.
– Wypisałam wszystko, co pamiętam o wyciekach misji, czy innych informacji i pierwsze cztery punkty są jeszcze z czasów, gdy ani Bert ani Jess nie byli w Zakonie, więc jeżeli się okaże, że Adalbert faktycznie jest szpiegiem, to i tak jest ktoś jeszcze – zauważyła i kiwał głową, bo miała rację. Jakieś pierwsze wycieki informacji zaczęły się w lipcu 1978 roku, gdy Zakon przyjmował więcej członków niż do tamtej pory. Wcześniej była ich garstka, ale Dumbledore i Moody rozpoczęli rekrutować nowych zakonników. – Ale później coraz więcej informacji zaczęło wypływać i niektóre niby są nieznaczące, ale jednak świadczą o tym, że ktoś całkiem nieźle porusza się wśród ludzi. Teraz ktoś regularnie donosi na Jamesa i Lily, i cóż...
– Tak, Katy? – zapytał, gdy zawiesiła się.
– Ja nadal nie sądzę, żeby to Jess szpiegowała, ale ona ufa mu bezgranicznie, więc myślę, że może po prostu mówi mu, co usłyszała, czy czego się domyśla... Jednak Jessica jest częściej w Kwaterze, ludzie ją lubią, dzielą się z nią wieloma informacjami. Nawet może nie jest świadoma, że to, co mu mówi jest tak ważne? To by się zgadzało, przecież chyba jako pierwsza wiedziała o szczegółach ślubu Jamesa i Lily, bo szyła dla nich ubrania. Potem, tak myślę, szyła sukienkę dla Lily na ślub Jane i Paula. Ona znała jej wcześniejsze wymiary i pewnie zorientowała się, że Lily nieznacznie urosła w newralgicznych miejscach. Może jak wtedy sie nie zorientowała, to dostrzegła, że Ruda unika alkoholu i domyśliła się, co w trawie piszczy, i podzieliła się swoimi wątpliwościami z Adalbertem? – Skończyła swój wywód pytaniem i kiwał głową z uznaniem. Póki co rozumowanie Katheriny było zbliżone do niego. Nie sądził, że Adalbert wysilał się dla pozyskania informacji, bo jednak przyjaźń z Jessiką stawiała go w dobrej pozycji. Dziewczyna lgnęła do plotek i był pewny, że chłopak na tym wiele korzysta. – No i Remus, niewiele osób wiedziało o jego misji, a jeszcze mniej osób wiedziało o tym, co się dzieje z jego życiem prywatnym. Nawet James i Syriusz nie wiedzieli, że rzucił pracę w księgarni, a Jess i Bert wiedzieli. Może go wydał? Tak jak potem moich dziadków i innych na tym weselu? Przecież wyszli tuż przed tą masakrą i teraz nie wydaje mi się, żeby to był przypadek. To od czego zaczynamy?
– W jakiś sposób musiałby przekazywać informacje, a z moich obserwacji wynika, że nie spotyka się z nikim regularnie. Po pracy najczęściej jest z Jess na Pokątnej, w mieszkaniu lub w Kwaterze – powiedział i zdziwił się, gdy dziewczyna uśmiechnęła się lekko i włożyła dłoń do kieszeni kurtki.
– W Kwaterze mam na niego oko od jakiegoś czasu i nie robi niczego niewłaściwego, a co do mieszkania i Pokątnej, to... – zaczęła i położyła przed nim dwa klucze.
– Skąd je masz? – zapytał.
– Jess dała mi je kilka miesięcy temu – odpowiedziała z uśmiechem na ustach. – Wiesz co myślę, że powinniśmy zrobić?
– Słucham propozycji.
– Możemy pójść do ich mieszkania w trakcie dzisiejszego zebrania Zakonu. Jesteś w dowództwie, więc mnie zwolnisz. Wejdziemy do jego pokoju. Czuję, że to kopalnia jego tajemnic. Z tego co wiem, to nawet Jess tam nie wchodzi. Może pisze pamiętnik, albo coś. Znajdziemy na niego brudy i wykorzystamy przeciwko niemu, bo zapewne Jess nie ma o niczym pojęcia – przedstawiła mu swój plan i w myślach stwierdził, że idealny to on nie był, ale lepszy taki plan niż żaden.
– Po pierwsze, to zrobimy to jutro. O dwudziestej pod ich mieszkaniem. Dzisiaj mam jeszcze nockę i wiem, że jutro wieczorem nie będzie ich u siebie. Będziemy mieć pewnie jakieś dwie godziny na dobre rozejrzenie się – powiedział. – Co do szantażu, to nie sądzę, żeby się przejął.
– Oj, Tobiasu – spojrzała na niego z politowaniem – może i wyszło na to, że mało o nim wiem, ale uwierz mi, że on nie chce stracić w jej oczach. Może i mają dziwny układ, ale to widać, że ją kocha i na pewno nie będzie chciał jej stracić.
– A więc jutro, punkt dwudziesta – powiedział, chwytając pączka i wgryzł się w niego. Katherina kiwnęła głową i dostrzegł zaciętość w wyrazie jej twarzy. – Pamiętaj, Katy. Nie traktuj tego osobiście.
– Będę profesjonalna, obiecuję – rzekła z przekonaniem i uwierzył jej.
*******
– To wygląda paskudnie – mruknęła Kahterina, patrząc na wielkiego siniaka na żebrach swojego chłopaka. Jeszcze kilka minut wcześniej, stłuczenie miało fioletową barwę, a teraz zaczynało zielenieć. Nasączyła szmatkę w pojemniczku z brzydko pachnącą maścią i zaczęła rozsmarowywać ją na żebrach. Skrzywiła się i posłała mu przepraszające spojrzenie, gdy syknął z bólu. – Nie macie pielęgniarki w drużynie? James nigdy nie wracał w takim stanie z treningu.
– Była zajęta Macdonald i jej zębami, bo chyba dwa jej wypadły – odpowiedział, a ona znów się skrzywiła. – Nie wiedziałem ile z tym zejdzie, a z początku wyglądało, że to nic poważnego.
– Nic poważnego?! – fuknęła – to wygląda, jakby stratowało cię stado hipogryfów!
– Nie jestem połamany, to tylko stłuczenie, skarbie – mruknął. Położył dwa palce pod jej brodą i zmusił ją do tego, by na niego spojrzała. – Poza tym, teraz zajmuje się mną gorętsza pielęgniarka.
– Przestań! – trzepnęła go w ramię, rumieniąc się lekko. Odsunęła się od niego, niby w celu odłożenia maści na półeczkę i wyrzucenia ściereczki, a tak naprawdę, to poczuła się niezręcznie.
Byli ze sobą już całkiem długo, była zakochana w nim, robili ze sobą już naprawdę wiele rzeczy, ale nadal czuła się speszona, gdy rzucał jej tak sugestywne uwagi, co do jej atrakcyjności.
Teraz jakoś bardziej ją to uderzyło, bo przypomniały jej się słowa Jess odnośnie tego, że wystarczy, iż Katy uśmiechnie się do faceta i ten już jest nią zainteresowany.
Wiedziała też, że Lars jest przyzwoity i widzi więcej niż tylko jej urodę, ale i tak czasami mówił jej takie komplementy, że przez chwilę czuła się przyjemnie, ale potem przychodziło zwątpienie, czy czasami nie jest dla niego jakimś trofeum.
Później sobie wyrzucała wszystko w myślach, bo wiedziała, że gdyby jej charakter nie spodobał się chłopakowi, to nie bawiłby się w związek z nią.
– Wszystko dobrze? – zapytał ostrożnie, a ona odwróciła się i westchnęła.
– Umówiłeś się ze mną, bo jestem ładna? – spytała i szybko pożałowała swojego pytania. Merlinie, wariuję!
– Chodź tu, głuptasie. – Wyciągnął do niej dłoń. Podeszła i z lekkim grymasem usiadła na jego kolanach. Mruknęła przeprosiny, gdy jęknął z bólu. – Umówiłem się z tobą, bo za każdym razem, gdy się widzieliśmy, robiłaś na mnie dobre wrażenie. No i na ślubie Jamesa dowiedziałem się, że nie kręcisz z Syriuszem i stwierdziłem, że spróbuję. Liczyłem na to, że dostanę kosza.
– Żartujesz sobie?! Ja i Syriusz?!
– Tak, teraz wiem, że nie odstępowałaś go na krok, bo trzymałaś go dla Dorcas – powiedział z przekonaniem. – Jesteś piękna, Katy, ale to nie miałoby dla mnie żadnego znaczenia, gdyby nie to, jaką osobą jesteś. Czasami mam wrażenie, że gdybyś mogła, to pomogłabyś całemu światu i trochę mnie to przeraża.
– Przecież to nie jest powód do strachu – zauważyła i uśmiechnęła się, gdy pocałował ją miękko w usta.
– Nie jest, ale to też nie jest zadanie dla jednej osoby, Katy – powiedział tajemniczo i zanim zdołała zapytać, co ma na myśli, to znów ją pocałował, a potem jej myśli były skupione tylko na tym, żeby uważać na jego kontuzję.
*******
Prawie spóźniła się na spotkanie Zakonu. Wpadła do Kwatery i w drodze do salonu przywitała kilku członków ich organizacji. Rozejrzała się za przyjaciółmi i jej dobry humor prysł, gdy dostrzegła Jess i Adalberta, stojących obok Jane, Paula i Syriusza. Przełknęła głośno ślinę i ruszyła gotowa na konfrontację z Cay i McSweeney'em.
– Katy! – Jessica rozpromieniła się na jej widok i pokonała dzielącą ich odległość, żeby przywitać ją objęciem. – Jak randka?
– Chyba ja powinnam o to zapytać, co? – spytała, siląc się na lekki ton. Czegoś tu nie rozumiała. Jess zachowywała się, jakby nie miała pojęcia o tym, że dzień wcześniej chciała użyć legilimencji na Adalbercie.
Parkes spojrzała ponad ramieniem przyjaciółki na bruneta i nie zdziwiła się, że on nie wyglądał na uradowanego jej widokiem. Zerknęła szybko na Jessikę, a potem znów na niego i poczuła palący wstyd, gdy McSweeney uśmiechnął się do niej kpiąco i pokręcił głową.
Nie powiedział jej.
– Katy? – Usłyszała głos przyjaciółki i spojrzała na nią przepraszająco.
– Przepraszam, trochę się rozproszyłam – przyznała i już miała pytać o tą randkę z Torinem, ale usłyszała klaskanie w dłonie, sygnalizujące to, że trzeba zwrócić uwagę na Moody'ego.
Ostatnio na zebraniach nieco się nudziła. Chyba plusem tego, że mieszkała w Kwaterze było to, że wielu rzeczy dowiadywała się praktycznie na bieżąco i teraz, gdy Moody wygłaszał swoje cotygodniowe komunikaty, to starała się wychwycić informacje o których nie miała pojęcia.
Dziwiła ją wiadomość, że Bartemiusz Crouch nie będzie kandydował na Ministra Magii. Szef ojca byłby chyba najlepszym wyborem w obecnych czasach. Facet miał twardy kręgosłup moralny, nie leciał w półśrodki i przez ostatnie lata próbował wprowadzić zmiany, które ułatwiłyby łapanie śmierciożerców, ale hamował go Minister Magii.
Zamiast tego, pan Bartemiusz poparł kandydaturę Milicenty Bagnold, zastępcy dyrektora Departamentu Tajemnic.
– Dumbledore też ją poprze. Nie ma lepszego kandydata na to stanowisko. W poniedziałek Wizengamot przedstawi wszystkich ubiegających się o stanowisko i odbędzie się głosowanie! Milicenta jest przez nas sprawdzona i jej wygrana na pewno sprawi, że całe Ministerstwo będzie tworzyło wspólny front! – zagrzmiał szef Biura Aurorów i klasnęła kilka razy w dłonie, gdy rozbrzmiały pojedyncze brawa. Teraz się nie dziwiła, czemu to nie Bartemiusz startuje w wyborach.
Z takim poparciem Bagnold miała wygraną w kieszeni. Bartemiusz jako szef Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów i ona jako Minister Magii mogli zdziałać o wiele więcej niż za kadencji poprzedniego Ministra.
Skrzywiła się, gdy znów nie wrócono do tematu Remusa. Ojciec oraz wujek, a potem jeszcze Tobias zapewniali ją, że kilku informatorów dostało cynk i mają czegoś się dowiedzieć, i do tego czasu nie będą zdradzać tego, co zdążyli ustalić.
Sama próbowała coś zdziałać ze Snape'em, ale dopóki nie był wyżej w hierarchii śmierciożerców, to musiał bazować na plotkach. Coraz częściej miała ochotę powiedzieć mu coś o Zakonie, żeby mógł się wykazać, ale bez konsultacji tego z profesorem Dumbledore'em nie zamierzała nic mówić. Przecież i tak niewiele wiedziała o misjach, czy planach, a wierzyła, że dyrektor ma jakąś listę informacji, których ujawnienie nie grozi wielką katastrofą.
Na szczęście w przyszłą sobotę miało być wyjście do Hogsmeade i tam miała się spotkać z Albusem.
Miała nadzieję, że przez tydzień nic złego się nie wydarzy i nadal nie będzie informacji o Remusie, bo już dawno stwierdziła, że gdyby nie żył, to wiedzieliby o tym.
W tym przypadku, brak informacji, chociaż doprowadzał ją do szału, dawał też nadzieję.
*******
Teleportowała się razem z Adalbertem do miejsca w którym miały się odbyć nielegalne wyścigi. Zdziwiła się, kiedy wylądowali obok jakichś ruin.
– To tu? – zapytała i Bert kiwnął głową.
– Chodź... To zamek Dinas Bran, wejście jest od strony północno–wschodniej – powiedział i ruszyła za nim. Nic się nie odzywała, bo dostrzegła kilka zakapturzonych postaci, zmierzających w tą samą stronę, co oni.
Strach ścisnął jej gardło, ale nieco się opanowała, gdy przypomniała sobie, że przecież oni wyglądają tak samo. Oboje ubrali czarne peleryny i nałożyli na głowę kaptury. Bert niósł w dłoni miotłę, a ona swojego Zmiatacza niosła na plecach zamocowanego niczym tornister.
Zwolnili, gdy zrobiło się tłoczniej i przeszli przez dziurę w murze.
– I jak? – zapytał ją Adalbert i długo czekała z odpowiedzią. Otworzyła oczy ze zdumienia i chłonęła wzrokiem ten widok.
Odwróciła się, żeby zobaczyć miejsce przez które weszli i uśmiechnęła się, bo z tej strony wejście wyglądało zupełnie inaczej. Kamienny łuk łączył sie z murami wokół zamku, a kuta brama co chwilę otwierała się i wchodzili kolejni czarodzieje.
W mury wbite były pochodnie, które paliły się, dając dużo światła. Na placu wbito pale do których przymocowano lampiony.
Adalbert pociągnął ją, bo zaczęli tamować drogę innym ludziom. Szli, a ona patrzyła na liczne stragany z różnego rodzaju towarem. Minęli grupkę goblinów, którzy rozmawiali ze sobą w niezrozumiałym jej języku i zapisywali coś na swoich kajecikach.
– Ach! – pisnęła przestraszona, gdy z ich lewej stronie nagle zrobiło się jasno i powietrze przeszył snop ognia. – Smok?!
– Witamy na nielegalnych wyścigach, Jess... – powiedział Adalbert, a ona spojrzała na niego i uśmiechnęła się promiennie. Poczuła, jak oczy zaczynają ją szczypać od napływających łez.
– Tu jest pięknie! – oznajmiła głośno, patrząc na scenę, gdzie trupa miała właśnie swój występ.
– Zakłady! Nimbusy, Zmiatacze! Wszystkie kategorie! – Usłyszała ochrypły, męski głos i ruszyła z McSweeney'em w stronę czarodzieja przyjmującego zakłady.
Przepchnęli się i z niedowierzaniem spojrzała na czarodzieja, którego nie spodziewała się tutaj zobaczyć. Zerknęła na Adalberta i kiwnęła głową w stronę mężczyzny, którego widziała chyba ze dwa razy na zebraniach Zakonu. Pamiętała jedynie, że strasznie śmierdział tytoniem i Gideon Prewett zwrócił się do niego per "Dung".
Zdziwiła się, gdy przyjaciel zatrzymał ją i pochylił się do jej ucha.
– Misję czas zacząć, Jess.
*******
– Od czego zaczynamy? – zapytała Katherina, gdy weszli do mieszkania Adalberta i Jessiki. Pomacała dłonią głowę i kark, upewniając się, że wszystkie włosy ma schowane pod czapką i nie wystaje żaden kosmyk.
– Gdzie jest jego sypialnia? – zapytał Tobias, a ona wskazała dłonią na drzwi, które znajdowały się za kanapą.
Spojrzała na ścianę, na której umocowano tarczę, a w niej wbite były dwa sztylety. Wokół niej pełno było dziur w tynku, co świadczyło o tym, że wiele prób rzutu do celu skończyło się fiaskiem. Pokręciła głową ze zrezygnowaniem, bo nowe hobby Jess nieco ją przerażało.
Weszła za Levenem do sypialni McSweeney'a i z początku się zdziwiła. Spodziewała się większego bałaganu. Duże łóżko było idealnie zaścielone i przykryte pledem w zieloną kratę.
W pokoju Jessiki była kilka razy i myślała, że tylko przyjaciółka ma na prawie wszystkich ścianach szafy oraz półki ze względu na ilość ubrań jaką posiada, ale w tym pokoju było prawie tak samo.
Jedynie ściana przy drzwiach nie miała przy sobie szaf. Po prawej stronie od wejścia znajdowało się duże biurko, a po lewej stronie sztaluga, oraz kilka ułożonych przy ścianie obrazów.
– Uważaj, gdzie co odkładasz. Powiedz, jak znajdziesz coś ważnego – powiedział do niej Leven i kiwnęła głową. Zauważyła, że Adalbert ma wiele bibelotów na wierzchu i dostrzegła też, że wszystkie rzeczy mają swoje miejsce i nie są odłożone w sposób chaotyczny.
Stanęła obok Tobiasa, bo też chciała zerknąć na biurko. Czyste pergaminy ustawione były po prawej stronie blatu, a reszta była porozkładana, jakby nad czymś nadal pracował.
Delikatnie odsunęła jeden z pergaminów i dostrzegła na jednym arkuszu rysunek feniksa, a na kolejnym jakieś zawijasy.
– To projekty dermagrafik – powiedziała, gdy zauważyła jeszcze kilka innych rysunków. Zaczęła odsuwać szuflady i z pierwszej ostrożnie wyciągnęła kilka otwartych kopert. – Listy od Dorcas. Nie wiedziałam, że piszą tak często...
Wyciągnęła najświeższy list i z nieukrywaną ciekawością zaczęła go czytać. Poczuła rozczarowanie, bo sądziła, że treść ją zadziwi. Dorcas jedynie pisała o postępach swojej terapii, o tym, że ma masę pracy przez inwestora i nawiązała do czegoś, co było w jego liście, ale nie było to nic ważnego.
Wsunęła list z powrotem do koperty i odłożyła je z powrotem do środka.
Kolejne szuflady też nie zawierały w sobie niczego odkrywczego. Rzucała na nie różne zaklęcia, bo nie zdziwiłaby się, gdyby któraś z nich miała drugie dno, ale tak nie było.
– Katherina, chodź tu. – Usłyszała Tobiasa i odwróciła się do niego. Stał przy jednej z otwartej szaf i patrzył na nią, jakby znalazł smocze jajo. Podeszła i stanęła przy nim, i była pewna, że ma taką samą minę jak on.
Na wysokości bioder była szersza półka na której stało szerokie naczynie ze srebra. Powyżej były węższe półki, a na nich ustawiono fiolki. Większość fiolek nadal była pusta i tylko kilkanaście z nich było wypełnionych wspomnieniami.
– Czerwiec, 1964 rok – odczytał z jednej z etykiet Tobias. Parkes kiwnęła głową i czekała aż auror odkorkuje fiolkę, ale zawahał się. – Robiłaś to kiedyś?
– Nie – odpowiedziała i uśmiechnęła się, gdy podał jej fiolkę. Odkorkowała ją i przechyliła ją nad myślodsiewnią. Nie dziwiło ją to, że jej dłoń drży. Była podekscytowana tym, co za chwilę zobaczą.
– Teraz musimy się zanurzyć – powiedział auror, gdy wspomnienie trafiło do myślodsiewni. Pochylił się ku tafli i pisnęła, gdy w pewnym momencie dosłownie wessało go do tej misy. Nie myśląc dłużej, zamknęła oczy i zrobiła to samo, co on.
Poczuła szarpnięcie całego ciała i spokojnie mogła porównywać to uczucie do teleportacji, ale lądowanie we wspomnieniu Adalberta było zdecydowanie przyjemniejsze.

Otworzyła oczy i zdziwiła się, bo znajdowali się na boisku do gry quidditcha, ale nikt nie grał meczu.
Jedna grupka dzieciaków stała przy pętlach po lewej stronie, ale z tej odległości nie słyszeli o czym mówią.
– Chodź. – Tobias szturchnął ją i odwróciła się. Dopiero po chwili ruszyli za czarnowłosym chłopcem, który miał może z siedem lub osiem lat. Zwolnili, kiedy doszli do pętli na drugim końcu boiska.
Mały Adalbert zatrzymał się i czekali na jego następny krok, bo stał i patrzył się na ciemnowłosą dziewczynkę, siedzącą do nich tyłem kilka jardów dalej.
Drgnęła, bo nie spodziewała się, że dziewczynka zamachnie się rączką i wypuści w powietrze malutki model miotły, który zatoczył nad nią koło i opadł na ziemię przed jej wyciągniętymi nogami.
– Czego chcesz? – zapytała chłopca, wstając z ziemi. Parkes otworzyła szeroko usta i była pewna, że nawet sapnęła z szoku.
– Ty jesteś tą charłaczką! – powiedział Adalbert. Dziewczynka jedynie przez chwilę wyglądała, jakby ją to uraziło, ale szybko założyła ręce na piersi.
– Tak, a bo co?! – spytała walecznie malutka Jessica, unosząc podbródek do góry.
– Chcesz się pobawić? – zapytał McSweeney, a dziewczynka rozpromieniła się i z entuzjazmem kiwnęła głową.
Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego. Dźwięk stał się słabo słyszalny, a i miała wrażenie, jakby ktoś zatrzymywał czas, bo chłopiec i dziewczynka znieruchomieli na kilka sekund.
– To koniec. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że podrywasz głowę do góry i opuszczasz myślodsiewnię.

Zrobiła to, co kazał i faktycznie, szarpnęło nią, i mocno stanęła na nogach, unikając przewrócenia się na tyłek.
– Merlinie... To było ich pierwsze spotkanie – powiedziała niemal z czułością.
– Myśleli, że była charłaczką? – zapytał Tobias.
– Całkowicie zapomniałam, że ona ma brązowe włosy, a nie blond. Jeju, ale ona była rozkoszna! – prawie zapiszczała. Uśmiechnęła się lekko, gdy dostrzegła sceptyczne spojrzenie Tobiasa. Wyciągnął różdżkę i przyłożył ją do tafli myślodsiewni, wybierając przy tym wspomnienie, które właśnie obejrzeli.
– Nie wiem, czy zdążymy zobaczyć wszystkie, ale może spróbujemy? – zapytał ją i była wdzięczna, że nie musiała sama tego zaproponować. Ciekawiło ją jakie jeszcze wspomnienia wybrał Adalbert.
Kolejne zanurzenie we wspomnienia McSweeney'a nadal niczego nowego nie wniosło w ich śledztwie. Jedynie nadal czuła pewną słodycz i czułość, gdy widziała coraz starszą, ale nadal małą Jess, która trzymała się blisko Adalberta.
Prawie płakała razem z małą dziewczynką, gdy jedenastoletni McSweeney wyjeżdżał do Hogwartu, a Jessica miała rozpocząć naukę w mugolskiej szkole.
Wynurzyła się ze wspomnień, gdy Tobias znów dał jej znać, że to koniec danego wspomnienia.
Kolejne było spokojniejsze i Katy zdziwiła się, widząc wnętrze chaty w której była razem z Jess i Bertem w Noc Duchów. Starucha Oighrig nie była jeszcze siwa i nie wyglądała, tak jak ją zapamiętała.
Siedziała z sześcioma dziećmi i kreśliła na pergaminie runy. Adalbert i Jessica siedzieli najbliżej niej i oboje byli dziwnie skupieni. Tak jak Tobias zbliżyła się do nich i zrozumiała, że ta dwójka rywalizuje ze sobą o to, kto wykona ładniejszą runę na swoim pergaminie.
Miała wrażenie, że nic już się takiego nie wydarzy, ale nagle przez otwarte okno wleciała sowa i upuściła przed Jessiką kopertę. Ptak przeleciał przez całe pomieszczenie i wyleciał przy wtórze entuzjazmu dzieci.
– Dostałam się! – wykrzyczała jedenastoletnia Cay, rzucając się na szyję McSweeney'a! – To list z Hogwartu! Nie jestem charłaczką!

– Merlinie, myślałam, że ona żartowała – wyszeptała Katherina, gdy Leven wyciągał z myślodsiewni to wspomnienie. – Nie sądziłam, że naprawdę twierdzili, iż jest charłaczką.
– Ale widziałaś? U niego było widać, że ma moc, a u niej nic. Ma mądrych rodziców – stwierdził auror i zdziwiła się. – Zazwyczaj charłacy są izolowani jako dzieci i mało który czarodziej myśli o alternatywie. Jej rodzice posłali ją do mugolskiej szkoły, no i ta kobieta uczyła ich naszej mitologii oraz historii. To naprawdę mądre ze strony jej rodziców, że postarali się, żeby wiedziała też coś o magii, mimo że myśleli, iż nie ma mocy.
– To Oighrig, jest druidką. Oni wszyscy byli przygotowywani od najmłodszych lat, żeby też być druidami... Nie patrz tak na mnie, w Noc Duchów dowiedziałam się naprawdę wielu rzeczy... Merlinie! – krzyknęła, gdy przypomniała sobie tamten wieczór. – Jess miała zająć jej miejsce. Jej siostra wyszła za mąż i nie mogła już być druidką, bo tam jakiś rytuał się odprawia, czy coś, a ona już miała za sobą pierwszy raz. Z kolei Adalbert... Adalbert nie mógł ostatnio wejść do tej chaty, bo jest nieczysty i wtedy powiedział, że jego wizje są czarnomagiczne. Gdyby wziął udział w rytuale, to straciłby wizje, straciłby magiczną moc i byłby jak charłak. Zostałby druidem i służył tam ich sprawie... Siedemnaście lat... Dawaj wspomnienia z siedemdziesiątego czwartego. To wtedy pożarli się z Jess.
– Mały problem... – powiedział Tobias, nie komentując jej wywodu. – Wspomnienia kończą się na siedemdziesiątym drugim. On dopiero od niedawna musi je wyciągać.
– Cholera... – mruknęła pod nosem. – I one wszystkie są tylko z nim i z Jess. Nie trafiliśmy na nic z jego mamą, czy choćby ojcem.
– Katy? On od urodzenia ma te wizje? – zapytał ją, a ona pokręciła powoli głową.
– Nie mam pojęcia, ale... Nie rozumiem...
– Dobrze myślisz... Te wspomnienia są z czasów, kiedy on tych wizji jeszcze nie miał – rzekł z przekonaniem Leven i jęknęła.
– Czyli straciliśmy prawie dwie godziny. Zamykaj tę szafę i szukajmy jakiegoś pamiętnika, czy czegoś... – zaczęła, ale przerwała, gdy poczuła, jakby powietrze wokół nich nagle zaczęło drżeć.
– Cholera! Wracają! – sapnął Leven, zamykając pośpiesznie szafę. Machnął różdżką w kierunku drzwi i zamknęły się. – Do okna!
– Nie ma balkonu! – warknęła na niego, ale posłusznie dosłownie doskoczyła do okna. Auror otworzył je zaklęciem i wyjrzał na zewnątrz.
– Słuchaj uważnie. Będę liczył do trzech i na trzy skaczemy – powiedział i nawet nie zdążyła przekląć, a on zaczął liczyć. – Raz... Dwa... Trzy!
Wyskoczyła tuż za nim przez okno i chociaż ich skok z trzeciego piętra trwał krótko, to przed oczami miała kawałek swojego dotychczasowego życia i błagała w myślach, żeby tylko się połamali, a nie zabili.
Dosłownie ze dwa jardy nad chodnikiem nagle zatrzymała się, jakby ktoś zatrzymał czas i po kilku sekundach opadła na ziemię. Jęknęła na ten nieprzyjemny kontakt z podłożem i powoli podniosła się na kolana.
Otworzyła usta zdziwiona, bo Leven już stał i machnął różdżką ku górze, i dostrzegła, że okno zamyka się.
– Chodź, zbieramy się! – Pomógł jej stanąć na nogi i pociągnął ją w stronę głównej ulicy. – Jakieś wnioski?
– Moja przyjaciółka ma dziwne hobby, zmarnowaliśmy dwie godziny i nie skończyliśmy przeszukania... Cholera! – krzyknęła, gdy nagle coś sobie przypomniała. – Wydaje mi się, że nie zamknęłam za nami drzwi... Będą wiedzieli, że ktoś był w mieszkaniu!
– Spokojnie, jakby co, to oboje zapewniamy sobie alibi na ten wieczór, o ile faktycznie nie zamknęłaś tych drzwi – powiedział, ale wcale nie czuła się spokojniejsza.
– A tak, ogólnie, to jak nam poszło? – zapytała, nie kryjąc ciekawości. To była pierwsza taka nieustawiona akcja i starała się działać profesjonalnie.
– Było dobrze – odpowiedział i rzucała mu pytające spojrzenia, bo spodziewała sie, jakiegoś "ale". – Ale brakowało nam finezji.
– Finezji? – zakpiła i uśmiechnęła się złośliwie, gdy parsknął śmiechem.
– Jestem estetą i perfekcjonistą. Według mnie, słowo finezja łączy obie te cechy. Byliśmy nawet profesjonalni, ale niestety za te chyba niezamknięte drzwi należą nam się punkty ujemne – zaczął wymieniać, a ona z lekkim uśmiechem szła przed siebie. Lubiła te chwile, gdy auror spuszczał z tonu. – Było też czysto i ładnie w ich mieszkaniu, no i nie znaleźliśmy trupa w szafie.
– Co nieco mnie martwi... Naprawdę niewiele się dowiedzieliśmy – zauważyła i zmarkotniała. Sądziła, że coś znajdą, a mieli tylko te wspomnienia z Adalbertem i Jess, z czasów ich dzieciństwa.
– Mam na nich oko od ponad roku... Uwierz mi, ale teraz jesteśmy bliżej niż dalej – zapewnił ją Tobias. – Potrzeba tylko cierpliwości. No i wreszcie nie jestem sam. Musimy zobaczyć nasze grafiki i ustalić, obserwację ich. Z ich rozmów można wiele się dowiedzieć, ale nie mogę mieć na nich oko przez całą dobę.
– Jutro widzę się z Larsem i moim informatorem. Wpadnij wieczorem, to ogarnę swój grafik na przyszły tydzień i ustalimy, co i jak – zaproponowała i ucieszyła się, gdy w odpowiedzi kiwnął głową. Nagle zaświtała jej jedna myśl. – Mam pytanie.
– Tak?
– Myślisz, że jeżeli faktycznie jest tak jak zakładasz i wiesz... Zdemaskujemy go, to może dostałabym jakąś misję, czy zadanie? – zapytała, starając się, aby nie zabrzmieć, jakby jej bardzo na tym zależało.
– Myślę, że mogłabyś coś tym ugrać – powiedział i nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu na ustach. Jakiś głosik w jej głowie podpowiadał jej, że faktycznie tak będzie i ucieszyła się jeszcze bardziej, bo jej intuicja rzadko kiedy ją zawodziła.
*******
Cisza w sali obrad Wizengamotu była nie do zniesienia. Od samego rana czuł uścisk w brzuchu i dostrzegł, że nie tylko on odczuwał niepokój.
W ciągu kilku ostatnich tygodni skład Wizengamotu uszczuplił się o piętnaście osób. Jedenaście osób zmarło, a cztery poddały się dymisji.
Z tego, co zauważył, to na ogłoszenie kandydatów na nowego Ministra Magii przybyli prawie wszyscy pozostali członkowie.
Bartemiusz Crouch rozmawiał o czymś z profesorem Dumbledore'em ściszonymi glosami. Stojący obok nich Elfias Doge zerkał co chwila na zegarek i z niepokojem patrzył na drzwi.
Sam wyczuwał, że opóźnienie, to nic dobrego. Dosłownie kwadrans wcześniej jego przełożony, Alec McKinnon, wysłał go już na salę i miał się pojawić chwilę po nim, ale nadal go nie było.
Drgnął, gdy drzwi do sali otworzyły się i wszedł przez nie pan McKinnon, a za nim Abraxas Malfoy, Dolores Umbridge oraz Milicenta Bagnold.
– Czy możemy zacząć? – zapytał pan Alec, gdy stanął przy pulpicie i rozłożył przygotowane dokumenty.
Członkowie Wizengamotu zajęli krzesła naprzeciwko pulpitu, a kilku dodatkowych uczestników obrad usiadło na ławkach z boku sali. Paul natomiast usiadł przy biurku, na którym miał już przyszykowane pergaminy, na których miał notować najważniejsze momenty obrad. W rogu biurka ustawił samopiszące pióro, które miało zapisywać wszystko, co powie Szef Służb Administracyjnych Wizengamotu oraz inni członkowie, którzy zabiorą głos.
– Jest dziesiąty marca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego roku i rozpoczynamy zebranie dotyczące wyboru przyszłego Minister Brytyjskiego Ministerstwa Magii – rozpoczął Alec McKinnon i Paul spojrzał na niego z niepokojem, bo już znał na tyle szefa, że dostrzegł iż ten się denerwuje. – W czasie dzisiejszego zebrania zostaną przedstawione kandydatury, a następnie po krótkiej przerwie, członkowie Wizengamotu wybiorą Ministra Magii.
Notował skrupulatnie najważniejsze informacje, które wypowiadał szef, a potem Bartemiusz Crouch, który przedstawił pierwszą kandydaturę.
Przedstawił pracownicę Departamentu Tajemnic, a ta następnie wygłosiła swój program, który znał już od jakiegoś czasu, bo Crouch i McKinnon pomagali jej w napisaniu go. Kobieta może i miała jakąś wizję, ale na czas wojny raczej miała być marionetką, która trzyma w ryzach większość Departamentów, żeby nie wchodziły w drogę Moody'emu i Crouchowi.
Następnie głos zabrał Abraxas Malfoy i to go nie zdziwiło. Wiedzieli, że zapewne to on będzie kolejnym kandydatem, ale tak się nie stało.
– Jako wieloletni członek Wizengamotu oraz doradca trzech ostatnich Ministrów Magii pragnę przedstawić kolejną kandydatkę na stanowisko Ministra Magii, madame Dolores Umbridge! – zapowiedział swoim chłodnym, niby uprzejmym tonem głosu. Paul prawie złamał pióro, gdy usłyszał, kto jest kolejnym kandydatem.
Niska czarownica ubrana w różowy kostium wstała ze swojego miejsca i stanęła na środku obok Malfoy'a.
– Tak jak poprzednia kandydatka, to kobieta wielu talentów! Od początku swojej pracy wspina się po kolejnych szczeblach kariery! Od wielu lat jest szefową Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów, gdzie usprawniła metody dotarcia oraz kar dla czarodziei, którzy dopuścili się wszelkich zaniedbań czy nadużyć! Od kilku lat jest członkiem Wizengamotu! – wymieniał jej kolejne osiągnięcia zawodowe. – Od kilku miesięcy pracowała nad programem dotyczącym wilkołaków, pomimo tego, że jej Urząd tym się nie zajmuje! W przeszłości piastowała stanowiska w różnych Departamentach i rozumie struktury Ministerstwa, co czyni ją lepszym kandydatem od pani Bagnold, która od początku swojej kariery związana jest z Departamentem Tajemnic. Madame Umbridge rozumie prawo i je respektuje. Jest nieugięta i tego potrzebujemy od Ministra Magii w obecnym czasie!
– Czy chciałaby pani coś dodać? – zapytał Alec McKinnon, gdy Abraxas skończył swą przemowę.
– Uważam, że pan Malfoy wymienił wszystkie cechy, które ukazują, że byłabym dobrym Ministrem Magii – zwróciła się do McKinnona słodkim głosem i odwróciła się ponownie do zebranych członków Wizengamotu. – Znacie mnie państwo od wielu lat i wiecie, że jestem nieugięta! Zapewniam, że gdy wygram wybory, pierwszym krokiem będzie utworzenie nowej Brygady Ścigania Wilkołaków! Zamierzam skupić swój wzrok na wszystkich Departamentach, słuchać ich i przewodzić im, aby razem zaprowadzić porządek w tym niespokojnym świecie! Jako członek Wizengamotu, pragnę się zrzec mojego prawa do głosu, żebyśmy obie miały równy start, pano Bagnold!
Paul zapisał ostatnie słowa z przemowy Umbridge i rozpoczęła się pięciominutowa przerwa. Sala wypełniła się szmerami rozmów. Niektórzy czarodzieje jedynie słuchali, a inni naradzali się między sobą.
– Proszę o ciszę! – zagrzmiał Alec McKinnon, kończąc przerwę. – Teraz odbędzie się głosowanie. Kto popiera kandydaturę Milicenty Bagnold?
Profesor Dumbledore, jako Naczelny Mag Wizengamotu wstał ze swojego miejsca i wyszedł na środek, żeby policzyć głosy.
– Kto popiera kandydaturę Dolores Umbridge? – zapytał Alec McKinnon. Paul zamarł, trzymając końcówkę pióra zaledwie ćwierć cala nad pergaminem.
Dyrektor Hogwartu stanął obok Szefa Służb Administracyjnych Wizengamotu, aby zabrać głos.
– Jako Naczelny Mag Wizengamotu, pragnę ogłosić, że Ministrem Magii zostaje madame Dolores Umbridge z sumą dziewiętnastu głosów! – powiedział Dumbledore donośnym głosem. Paul psychicznie przygotował się na to, że wybuchnie wrzawa oklasków, ale tak się nie stało. Członkowie Wizengamtu co prawda klaskali, ale raczej z uprzejmości, aniżeli z radości.
*******
– Skurwysyny nas przechytrzyły – warknął Moody, kiedy Robert Parkes przekazał im, kto będzie kolejnym Ministrem Magii. Tobias poruszył się niespokojnie, bo kolejny ich plan wziął w łeb. Przez ostatnie miesiące życie raczej chłostało Zakon niż go rozpieszczało. Mieli mało informacji, a z kolei ich wróg wydawał się być niezwykle dobrze poinformowany w ich działaniach. Na całe szczęście ich plan awaryjny znało naprawdę mało osób, więc sytuacja chociaż wyglądała na beznadziejną, aż tak zła nie była. Wiedział, że mogło być dużo gorzej, ale na szczęście Bartemiusz Crouch, Dumbledore, Moody, Parkes i McKinnon przewidzieli jakie mogą być przeciwności i już w listopadzie przy wprowadzeniu stanu wojennego udało im się wiele ugrać dla Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Bardzo chciał być przy tym, gdy nowa Minister Magii dowiaduje się o wszystkich haczykach. – Jutro Umbridge ogłosi nowy skład Personelu Pomocniczego oraz nominuje nowych podsekretarzy. Barty przekaże jej propozycje, ale decyzja i tak należy do niej.
– Będzie też ingerować w skład Wizengamotu – powiedział ojciec Katheriny. – Mamy z Bartemiuszem ciężkie zadanie. Finalnie, dzięki wprowadzeniu stanu wojennego, Crouch decyduje o trzydziestu trzech osobach, a Minister o siedemnastu. Naczelnym Magiem nadal pozostanie profesor Dumbledore, bo o tym decyduje szef Departamentu. Co do członków, to będziemy szukać osób, które będą wyglądały na neutralne. Zapewne kilka osób straci swój stołek, ale z Zakonu na pewno zostanie pan Doge i McKinnon. Barty mianuje też kilku zakonników, ale nie za wiele, żeby nie wyglądało to podejrzanie. Ostateczny wybór będzie wiadomy, kiedy otrzyma od Umbridge jej kandydatów.
– Parkes, masz listę osób, którzy na nią głosowali?– zapytał nadal zdenerwowany Alastor. Brat Katheriny podał mu pergamin z listą nazwisk.
– Kristin Abbott po głosowaniu powiedziała Barty'emu, że w ciągu tygodnia podda się do dymisji. Rano otrzymała anonim, w którym grożono skrzywdzeniem jej wnuczki – powiedział Robert Parkes, a Moody przeklął głośno.
– Czyli część dostała pogróżki, a część pieniądze. Wiadomo coś o innych? – zapyta, a ojciec Katy pokręcił głową.
– Gryzelda i Tyberiusz dostali subtelną ofertę, ale udawali, że nie rozumieją przesłania. Nadal nie chcą dołączyć do Zakonu, ale dzisiaj otwarcie mi powiedzieli, że będą naszymi zwolennikami – odezwała się, milcząca do tej pory Augusta Longbottom.
– Dziękujemy, Augusto. – Profesor Dumbledore uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. – Obserwujcie ich działania w sprawie Wizengamotu i wezwijcie mnie, jeśli Barty będzie miał z nimi problemy. Myślę, że...
Dyrektor Hogwartu przerwał, gdy w gabinecie rozbłysła srebrna poświata patronusa. Srebrzysta, mała sowa przemówiła głosem Amelii Bones.
Cecile zaczęła rodzić. Jesteśmy już w Mungu.
– Cóż... Jednak ten dzień przyniesie nam coś dobrego – skomentował Albus, nie kryjąc uśmiechu. – Myślę, że na dziś to koniec.
– To ja już pójdę! – Edgar zerwał się z miejsca i wybiegł z jadalni Kwatery Głównej, nie oglądając się na nikogo.
Tobias pokręcił głową i uśmiechnął się lekko. Sam zamierzał udać się do szpitala, ale najpierw musiał porozmawiać z Katheriną.
– Liczę, że będziecie w stanie pojawić się jutro w pracy – zwrócił się do niego Moody, gdy wstał z krzesła. Posłał szefowi szeroki uśmiech i tylko mu zasalutował, zanim wyszedł.
*******
Drgnęła, gdy nagle Snape pojawił się przed nią. Złapała się za serce i spojrzała na śmierciożercę z niezadowoleniem.
– Jakieś wieści? – zapytała, znów nie siląc się na słowa przywitania.
– Ślub Winsborn to początek większej akcji. Będą robić czystki w rodzinach, w które wżenili się mugolakowie – powiedział i podszedł do niej bliżej. – Lista powoli rośnie i mają znaleźć jakiś sposób, żeby wybić jak najwięcej osób.
– A Remus?
– Czy ty nie rozumiesz? Wiedzą o Lily! Wiedzą, że jest mugolskiego pochodzenia i jest już na tej liście! Lupin pewnie już nie żyje, zapewne to on jest tym wilkołakiem, którego zabił Czarny Pan w czasie zebrania! – krzyknął, a ona cofnęła się o krok. Jak to zabity wilkołak? – Na razie czekamy na rozkazy, ale wkrótce się zacznie polowanie.
– Nie możesz czegoś zrobić?! – zapytała, czując, jak robi jej się słabo. – Na pewno możesz powiedzieć, że nie wiem... Cokolwiek! Przecież on musi was słuchać.
– Lily jest mugolaczką – stwierdził sucho. – Nie jest nawet półkrwi... Jesteś naiwna, myśląc, że ją oszczędzi na moją prośbę.
– A jakby ją zrobić cenną dla was? – spytała, nie do końca wiedząc, czy pomysł na jaki wpadła jest dobry. – Jest świetna z eliksirów...
– W szeregach Czarnego Pana są osoby równie dobre, co ona. Ukryjcie ją, czy wywieźcie do innego kraju – zaproponował, a ona zdusiła w sobie kpiące parsknięcie śmiechu. Już widziała, jak James czy Lily na to reagują. To były jedne z ostatnich osób, które zdecydowałyby się na kryjówkę, czy ucieczkę.
– Zobaczymy się za pięć dni. Wymyślimy coś – obiecała i znów miała zapytać o Remusa, ale śmierciożerca szybko się deportował. – Kurwa!
Jeszcze chwilę stała w miejscu i oddychała głęboko, żeby się nieco uspokoić. Miała zamiar to popołudnie spędzić z Larsem, bo były jego urodziny, ale przecież ta sprawa była dla niej ważniejsza.
Wiedziała, że musi udać się na Kamienne Wzgórze, żeby o wszystkim powiedzieć ojcu. Ten zapewne wezwałby ciocię lub wujka. Chociaż może powinna najpierw udać się do Lily i Jamesa? Ale nie... James mógłby zrobić coś lekkomyślnego, w końcu chodziło o jego ciężarną żonę.
Musiała zobaczyć się z ojcem.
Deportowała się do Fawley i ruszyła w kierunku domu Larsa. Starała się po drodze przybrać najbardziej skruszoną minę, ale nie wiedziała z jakim skutkiem. Czuła wzburzenie, bo spotkanie, które miało dotyczyć Remusa, dotyczyło Lily i wiedziała tylko plotkę. Voldemort zabił wilkołaka, a Snape sądził, że to Lupin. Ale tego nie wiedział, co oznacza, że to może nie on...
Wypuściła głośno powietrze i zapukała do drzwi wejściowych.
– Co ty tutaj robisz? – zapytał Lars, kiedy otworzył drzwi. Rozdziawiła usta, bo miała przywitać się z nim czule, ale patrzył na nią dziwnie nieprzyjemnym wzorkiem.
– Dziś są twoje urodziny. Byliśmy umówieni... – zaczęła, czując narastający niepokój jego zachowaniem.
– Myślałem, że po odmowie twojego ojca nie zjawisz się tutaj – powiedział, a ona zmarszczyła brwi. Jakiej odmowie?!
– Słucham? – spytała i kiedy otworzył usta, żeby coś powiedzieć, przerwała mu. – Może mnie wpuścisz?
– Wejdź – zadecydował i otworzył szerzej drzwi. Weszła do środka i zatrzymała się przy wieszaku.
– Co masz na myśli?
– Nie wiesz?! – zapytał szczerze zdumiony. – Twój ojciec odmówił mi twojej ręki.
– C–co?! – wystękała na bezdechu i spojrzała na niego. Obraz jej się zniekształcił przez napływające łzy. – Ty oświadczyłeś się mojemu ojcu?!
– Poprosiłem o twoją rękę! Przecież każdy tak robi!
– Nie każdy! Poza tym, kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, że on nie ma nic do gadania, co do tego jak kieruję swoim życiem! – krzyknęła, nie zważając na to, czy może jego rodzice ją słyszą. – Mam ci przypomnieć, że nie godził się na kurs aurorski, a jestem już w jego połowie?
– Małżeństwo, to nie kurs aurorski! Nie będę z osobą, której ojciec mnie nie akceptuje! – sam krzyknął i zdziwiła się, bo rzadko się denerwował.
– Gdybym go postawiła przed faktem dokonanym, to nie miałby nic do gadania i prędzej czy później pogodziłby się z tym! – powiedziała i zacisnęła zęby, żeby nie palnąć czegoś o tym, że zachował się wręcz idiotycznie, tak jakby ją w ogóle nie znał.
– A więc wyjdziesz za mnie? – zapytał i zdecydowanie ton jego głosu nie spodobał jej się. Jakby żartował, czy sprawdzał jej reakcję. Łzy znów napłynęły jej do oczu. Klęknął przed nią na jedno kolano. – Wyjdziesz za mnie, Katy?
– Nie kpij sobie teraz ze mnie – wyszeptała i kiedy zamrugała powiekami, kilka łez skapnęło na jej policzki.
– Pytam poważnie. Wyjdziesz za mnie? – ponowił pytanie, a ona jęknęła.
– Błagam cię, wstań – wyjąkała i chwyciła go za dłonie, ciągnąć ku górze. – Wiesz, że dużo dla mnie znaczysz, ale na brodę Merlina! Znamy się niecały rok, a parą jesteśmy od prawie czterech miesięcy, Larsie.
– No i co z tego?
– Ludzie nie zaręczają się tak szybko! – próbowała wytłumaczyć. – To za wcześnie...
– Nie kochasz mnie – stwierdził smutno, a ona westchnęła.
– Nie, nie kocham – przyznała. – Jestem w tobie zakochana, ale to za wcześnie na taki rodzaj miłości, żeby brać ślub!
– Proszę cię, nie próbuj mi tego tłumaczyć – powiedział takim tonem, jakby miał dość już tej rozmowy. – Po prostu wyjdź już.
– Lars, to naprawdę za wcześnie! Nie znamy siebie jeszcze tak dobrze, żeby być pewnym, czy to, co jest między nami ma przyszłość! – zaczęła znów swoje wyjaśnienia.
– Ja jestem pewny! Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia! – wyznał i parsknął gorzkim śmiechem. – A raczej chciałem, ale widocznie jeszcze nie dojrzałaś emocjonalnie...
– ...Ja nie dojrzałam emocjonalnie?! – przerwała mu i otarła gwałtownie łzy. – Ja przynajmniej wiem, że do tego, żeby wziąć ślub miłość nie wystarczy! Trzeba też umieć żyć z drugą osobą, a my tego jeszcze nie umieliśmy! Bo przecież poleciałeś do mojego ojca wołać o moją rękę, chociaż na tym etapie znajomości powinieneś już wiedzieć, że nie jestem dziewczyną, która potrzebuje zgody tatusia na wszystko!
– Czyli to moja wina?! – wrzasnął, a ona warknęła wściekle z bezsilności. – Oczekiwałem poważnego związku!
– I był taki! Dopóki nie poleciałeś do mojego ojca! Co ci w ogóle odbiło?! – zapytała, patrząc na niego z taką samą niechęcią, z jaką on patrzył na nią.
– Wyjdź – powiedział chłodno i otworzył jej drzwi. Wyszła przez nie szybko, mierząc go rozwścieczonym spojrzeniem. – Wszystkiego, kurwa, najlepszego dla mnie!
Odwróciła się, żeby coś powiedzieć, ale drzwi zamknęły się z hukiem przed jej nosem.
– Zajebiście! Po prostu, kurwa, zajebiście!
*******
Syriusz szczerze nie mógł się doczekać, aż ten rodzinny obiad u Parkesów się skończy i wreszcie z Potterami oraz rodzicami Katheriny przejdą do tematu Remusa. Mieli jakieś nowe fakty i musieli je przedyskutować z kimś, kto znał Lupina najlepiej. A nikt nie znał go lepiej niż oni.
Ojciec Katheriny wypytywał Jamesa, czy dziewczyna już wybrała dział, ale oni nie mieli o tym pojęcia. W prawdzie na testach już określili, jaką ścieżkę obiorą, ale Katherina postanowiła im nie mówić, dopóki nie otrzymają już przydziałów, bo nie chciała zapeszyć. Według niego było to głupotą, bo nadal była w pierwszej trójce i wiedział też, że gdyby Moody pozwolił jej odpalić te jej moce, to byłaby najlepsza. Był przekonany, że mogłaby wybrać Dział Dochodzeniowo–Śledczy i nawet określić, iż chce być tropicielem, i pozwoliliby jej na to.
Już miał odpowiadać, jaki on wybrał Dział, ale zamilkł, słysząc głośne trzaśnięcie drzwiami i szybkie kroki w przedpokoju.
W drzwiach jadalni stanęła Katherina i chyba jeszcze nigdy nie widział jej tak wściekłej.
– Do gabinetu! Już! – wrzasnęła na swojego ojca, odwróciła się i zapewne ruszyła do gabinetu.
– Robert? – zapytała ostrożnie matka Katy. Parkes wzruszył ramionami, ale posłusznie wstał od stołu i razem z żoną wyszli z jadalni.
– Czy...? – zaczął tworzyć pytanie, ale James pokręcił głową. Spojrzał na Charlusa Pottera, ale on odpowiedział takim samym gestem.
– Co ja ci takiego zrobiłam?! – Drgnął, gdy usłyszał wrzask przyjaciółki. – Co ja ci, do cholery, takiego zrobiłam, że tak mnie traktujesz?!


23 komentarze:

  1. Dzień doberek! :D

    Już w nocy widziałam, że dodałaś rozdział i nawet przeleciałam wzrokiem, ale nie wczytywałam się, bo nie miałam siły :P

    Nietypowo zacznę najpierw od Proroka Niecodziennego, bo jest krótszy :P Taka rozgrzewka przed rozdziałem.
    Doskonale rozumiem decyzję o zmniejszeniu ilości publikowania rozdziałów w najbliższym czasie. Mocno trzymam kciuki za przeprowadzkę. To zawsze duży krok. Co do nauki, to nie wiem, czy mam trzymać kciuki? :P Bo jeśli to wrześniowe poprawki, to trzymam, ale żebyś tej nauki nie miała. A jeśli jakiś wielki krok i walka o nowe doświadczenie czy stopień naukowy, to jak najbardziej trzymam, byś miała i by się powiodło :)
    No i też wiadomo, czasem choćby człowiek chciałby coś napisać, to czasem zwyczajnie w świecie się nie da :P Sama po sobie wiem i dziękuję Merlinowi, że napisałam rozdziałów na zapas, bo jakbym teraz miała przysiąść i coś napisać, to bym na pewno nie wstawiła już nic ani w maju, ani w czerwcu :P Ostatnio mam zaległości i w pisaniu, i w czytaniu :( Też miałam plany przez wakacje nadrobić pisanie, ale nie wiem, jak to wyjdzie, bo jednak wzięłam sobie dodatkowy etat :'D Tak, żeby za nudno nie było :'D

    Ale do rzeczy, idę zrobić sobie herbatkę i biorę się za rozdział!

    Jak długo jeszcze tak będziesz męczyć naszego biednego Remusa? :( Boziu, a teraz jeszcze Ann. Jak niedawno pojawiła się w sklepie Madame Malkin, to jakoś tak nie potrafiłam się do niej przekonać. Teraz mi jej strasznie żal, naprawdę.
    Jeja! Ja też chcę dostać pączki od Katheriny! Ale naprawdę jestem ciekawa, co tutaj się ujawni, ach, obiecujesz, że tajemnice Adalberta zostaną odkryte! Jestem zarazem bardzo podekscytowana i zdenerwowana! Zdążyłam już polubić Adalberta i mam nadzieję, że po tym, czego się dowiemy, nie znielubię go! Nie chciałabym znów kogoś znielubić, wystarczy mi William na tej liście :/ A podejrzenia Katheriny brzmią naprawdę sensownie. Aż sama wstydzę się tego, że przestaję mu ufać. Oto, co wojna robi z ludźmi. Sprawia, że przestają ufać najbliższym. Ale jeśli to on… choć mam ogromną nadzieję, że jego tajemnice dotyczą czegoś innego… to aż nie chcę wiedzieć, jak bardzo Jess się zawiedzie na nim, gdy się dowie. Kurde, dziewczyna i tak ma w swoim życiu ostatnio przerąbane. A według wizji Adalberta, czas na jej szczęście jeszcze nie nadszedł. Kurde. Zaczynam się stresować. No i zastanawiam się teraz jeszcze, czy Adalbert faktycznie dopiero co zaczyna kolekcjonować swoje wspomnienia? To mądry facet. Może zastawił „pułapkę” na Katherinę? Wiedział, że Myślodsiewnia ją zainteresuje, oderwie się od przeszukiwań pokoju i koniec końców nie znajdzie nic ważnego? Kurde, ale się podejrzliwa zrobiłam. No i jeszcze pamiętam o tym szczurku Peterze, którego podejrzewam o niecne czyny przez jego kanoniczną zdradę Potterów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie! Jak tylko przeczytałam „Umbridge”, to cała garść popcornu wypadła mi z ręki. Boże, już zapomniałam, jak bardzo nienawidzę tej kobiety. Nie wiem, czy ktokolwiek ją lubi. Ludzie dzielą się na fanów Gryffindoru i na fanów Slytherinu. Jest między nimi wiele różnic i mają różne poglądy na pewne sprawy, ale jest coś, co ich łączy. Wszyscy nienawidzą Różowej Damy. Ugh! Przepraszam! Minister Różowej Damy… No to jestem teraz bardzo ciekawa, jak będzie funkcjonowało Ministerstwo Magii. I ciekawi mnie, czy ci, co na nią zagłosowali, byli przy zdrowych zmysłach? Ich decyzja była skutkiem uwierzenia w propagandę, pogróżek czy jednak trzeba było ich skonfundować?
      Ojej. Ojej. Ojej. Ojej. To się porobiło. A kurczę. Było tak dobrze. Nie no. Ja mimo iż naprawdę kibicowałam temu związkowi, to dla mnie też jest to zdecydowanie za szybko. Lars jest naprawdę kochany i uroczy… I sposób, w jaki traktował Katherinę zawsze mi się podobał, ale… Po pierwsze, mieli mało wspólnych scen i nigdy nie miałam okazji poczuć między nimi chemii. Po drugie: nie jest Williamem. Nie wierzę, że to powiedziałam. Teraz jestem rozczarowana postawą Williama, ale… on i Katy to było to coś. To się po prostu czuło każdą komórką swojego ciała. Ech… Nawet nie masz pojęcia, jak mi szkoda teraz Katheriny. I jeszcze jej ojciec. Choć nie potępiam go za odmowę Larsowi, po prostu ogólnie nie traktuje swojej córki tak, jak powinien… Ech… Smutno mi teraz :( Bardzo :(

      Powiem Ci szczerze, że bardzo się bałam, że będę czytać rozdział na raty, bo roboty z chwili na chwilę coraz więcej, ale udało mi się jednak całość przeczytać i nawet sensowny komentarz wyszedł :P Mimo iż nie jestem ogromną fanką polityki, to szybciutko i płynnie się czytało :) No i po takiej końcówce to jeszcze bardziej niecierpliwię się na dodatek o Robercie, ale grzecznie będę czekać! :P
      Na dzisiaj żegnam się! Jutro późnym wieczorem pewnie wrzucę coś u siebie, więc zapraszam w wolnej chwili :) Tymczasem życzę Ci ogrom weny, ogrom czasu, aby przeprowadzka się udała i z nauką to Ci życzę tak, żeby dla Ciebie lepiej było :* No i w ogóle miłego wieczorku :)

      Całuski! Ściskam mocno! <3

      Usuń
    2. Uszanowanko! :D
      Jak to dobrze, że zrobiłam sobie herbatę, to będę sobie popijała przy odpowiadaniu, swoją drogą, dawno chyba nie miałam tak długiego komentarza (ale to raczej wina tego, że część druga jest naprawdę długa!). :D
      O tak, myślałam, że już w kwietniu będę miała informację, czy dostałam pracę (bo o to się rozchodzi), a tu do mnie wczoraj zadzwonili i w sumie siedzę jak na szpilkach, bo czekam na dalsze informacje i szczegóły. A jednak muszę zrobić wszystko, żeby się sprawdzić i zostać na dłużej, bo mam już dość bezrobocia, bo nie czuję, żebym robiła w tym czasie coś sensownego. Niby czas na pisanie był, a nawet na to chęci nie miałam. :D Mam jednak nadzieję, że uda mi się szybko załapać o co chodzi w moim stanowisku i będę miała czas na pisanie. A jak nie, to zawsze mogę sobie spisać plan rozdziałów, bo to idzie zdecydowanie szybciej. :)
      Myślę, że nie ma co sobie narzucać, że trzeba pisać itd. Masz notki na zapas, to powoli coś twórz i ewentualnie zmieniaj tylko datę publikacji.
      Tęsknię za tym krótkim czasem, gdy miałam notki napisane na zapas. :(
      Wróćcie, dobre dni!

      O! I nawet pijemy to samo :P W sensie ta sama nazwa napoju :D

      Jeszcze chwilkę będę męczyła Remusa. Może się wydawać (szczególnie teraz), że mija sporo czasu, ale w 57 mocno zwolniłam z czasem. W części pierwszej dopiero zaczął się marzec i będzie on trwał przez 58 i 59 rozdział. Teraz wypada dużo wydarzeń w bardzo krótkim czasie. No a Remus jeszcze przez kilka rozdziałów tam posiedzi.
      No Ann nie trafiło się dobrze. Była jaka była, ale nie zasługiwała na taki los.
      Już w części pierwszej 58 będzie wiadomo, co takiego ukrywa Adalbert. Z jednej strony chciałabym szybko napisać ten rozdział (może wena mnie najdzie, plz!), bo tyle już czasu to obiecuję, i jest już tak blisko, ale jednak daleko. :(
      Nie mam pojęcia jak odbierzesz tę informację dotyczącą Berta.
      O tu masz rację. To już ten etap, że zaczyna się wątpić w najbliższych. O wspomnienia itd, nie będę wnikała. To zostawiam Tobie do przemyśleń. :p

      Co do Umbridge, to wydaje mi się, że nikt jej nie lubi, bo ona jest tak normalnie zła. Rzadko używa czarów do swoich niecnych czynów (prawie raz torturowała Harry'ego, ale Hermiona zaczęła gadać o broni w lesie :P). Jest podstępna, z tym swoim fałszywym uśmieszkiem, słodkim tonem i różowym wdziankiem. To taka baba z okienka w Urzędzie, która ZAWSZE znajdzie jakiś paragraf i odprawi Cię z kwitkiem, i w dodatku nałoży milionowe kary, za źle wydrukowaną kartkę. Tak właśnie ją odbieram. :P
      Ci co na nią zagłosowali byli w większości (jedni przekupieni, jedni zastraszeni), może kilku faktycznie z własnego rozumu zagłosowali. Już kilka rzeczy mam zaplanowanych, co do tego, co się będzie działo w Ministerstwie.
      Mieli mało wspólnych scen, bo tak naprawdę oni naprawdę mało się widzieli, tak więcej niż godzinka może dwie. Czasami tam (w moich myślach) zostawała na noc, ale i tak się zrywała na kurs, albo na inne sprawy. Mi też strasznie szkoda Katheriny. I to nie wiesz jak bardzo. Jednak ma swoje przekonania, sama też jakoś próbowała hamować Jane, gdy ta się szybko zaręczyła w szkole i to totalnie byłoby nie w jej stylu, gdyby się zgodziła.

      Ja dziś tak siadłam do Roberta, ale tylko poprawiłam, to co mam, no bo nie potrafię się skupić. Muszę czekać na info, a już bym chciała zacząć się pakować i szukać jakiegoś pokoju. :/ Ale do połowy czerwca się wyrobię! Teraz już w sumie będę nawiązywała, do czasów, gdy Katy jest nastolatką, Mało będzie scen, ale będą dłuższe. :D
      Wolnych wieczorów sobie nie odpuszczam, także na pewno wpadnę! :)

      Dziękuję bardzo za taaaaaaaaaaki komentarz i że znalazłaś dla mnie czas, i cieszę się, że ta polityka tak Cię nie zanudziła. :D <3
      Trzymam mocno kciuki za Twoją sesję!

      Buziaki! :*

      Usuń
    3. Myślę, że gdybyś nie dzieliła rozdziałów na pół, pod każdym miałabyś takie długie komentarze :D Ale i tak jestem rada, że rozdziały są dzielone :D Gdy nie ma się czasu, człowiek krótsze notki bardzo docenia :P

      Z pracą trzymam kciuki mocno w takim razie! Pracuj, spełniaj się, Dziewczyno! <3 No i obyś coś znalazła :) Sama teraz szukam czegoś nowego, ale ceny i warunki mnie tak przerażają, że... Aż się smutno robi :P A naprawdę nie chciałabym na uczelnię dojeżdżać w dłużej niż 30 minut (ach, te moje wymagania, mam ich sporo :'D).
      O tak, spisanie szczegółowe planu rozdziałów naprawdę ułatwia sprawę. Wtedy nawet łatwiej jakieś dwa-trzy zdania dziennie napisać i nie trzeba się jakoś bardzo nad tym zastanawiać. Ja zawsze jak sobie plan szczegółowy zrobię, to już lecę później :D No i tu się pochwalę, bo wreszcie podjęłam decyzję co do kolejnych dodatków o Mikaelsonach i spisałam już plan na jeden dodatek o nich :D Miałaś rację, dystans pomógł :P

      Biedny Remus :( Ja wiem, że tak naprawdę on wiele rozdziałów tam nie spędził w tej niewoli, ale jednak wcześniej był na misji i tak mi się to jakoś długo wydaje :/ A już sobie wyobrażam, jak Katy porywa go w ramiona, gdy go odnajduje! I jeszcze James i Syriusz, o dziwo ich reakcji nawet nie potrafię sobie wyobrazić O.o

      Najgorsze jest to, że ja naprawdę lubię róż, choć nie do przesady, jak Dolores :P Ale jak na nią patrzę, to mi się niedobrze robi od tego koloru :P

      Oj, biedna ta Katherina :( To jest tak wspaniała postać. No gwiazdkę z nieba bym jej dała, jakbym mogła! A za to, jak zarządziła ojcem w końcówce to czapki z głów :P Choć szkoda, że musiała to robić...

      Za trzymanie kciuków nie dziękuję, co by nie zapeszyć <3 :*

      Usuń
    4. Ja jestem przerażona, bo jednak od czerwca będę gdzieś indziej i nawet nie szukałam jeszcze czterech kątów. :O
      Właśnie kolejny punkt na liście mojego przerażenia są ceny. :O Mam nadzieję, że nadal pamiętam studenckie sztuczki na oszczędzanie. :D
      Merlinie, najbliższe półtora tygodnia będą straszne.
      Ej, Qrcze... Może faktycznie codziennie będę otwierała Worda, czy w komunikacji czy przed snem i pisała po 3 zdania? Do tej pory siadałam i jak czułam, że nic nie napiszę, to nic nie pisałam :p Chyba zła taktyka.
      Planowanie pomaga, ale od rozdziału 56 przerzucam kilka scen na kolejne rozdziały. W tym rozdziale też przerzuciłam chyba trzy punkty z planu na rozdział 58. Mam nadzieję, że w 58 już nic nie przerzucę. :D No i ostatnio, jak jechałam do Warszawy, to w trakcie podróży zaplanowałam 3 rozdziały (więc mam plan aż do 62 rozdziału). Po 62 zamierzam znów trochę przyspieszyć, ale to już zaplanuję w trakcie kolejnej podróży. :D
      Myślami, to ja już jestem prawie przy końcu opowiadania i fajnie jest tak sobie wypunktować. :P
      Ależ się rozpisałam, co do planów. uf, ulżyło mi nieco :p

      Jee! Cieszę się, że będzie kolejny dodatek! Lubię o nich czytać. :D

      W sumie, to Remus jest już w tej niewoli jakieś 3,5 miesiąca i to całkiem długo go trzymają, ale cóż... Trafił im się ktoś z dowództwa, więc chyba nie spoczną dopóki, albo czegoś z niego nie wyciągną, albo nie oszaleje, czy umrze. :/

      Też mam takie odczucia, co do różu u Dolores.
      Jejku, jak nie mogę się doczekać scen z nią! :D

      Katy jest strasznie charakterna. :D

      Buziaki! :*

      P.S. Widziałaś nowy tytuł bloga? :D :D :D

      Usuń
    5. Stawisz wszystkiemu czoła, a za dwa miesiące będziesz się ze swojego przerażenia śmiała, tak sądzę :P

      Naprawdę serdecznie polecam metodę "trzech zdań". Ja ją stosuję od dłuższego czasu i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Gdy nie mam weny, a wiem, co chcę napisać, tylko nie umiem ubrać tego w słowa, piszę krótkie zdania i dialogi, a po kilku dniach wracam i rozwinięcie czegoś, co już napisałam, przychodzi mi naturalnie :) A jak od początku piszę rozwinięte zdania i wreszcie znajduję czas na dłuższe pisanie, okazuje się, że do końca danej sceny wcale nie ma aż tak dużo pracy i mogę dzięki temu zacząć już kolejną :)
      Ja póki co do 23 rozdziału wszystko poplanowałam, a co potem, to niby wiem, a jednak nie do końca :P Mam ten problem, że dobre półtorej roku opowiadanie kłębiło mi się w głowie zanim w końcu zaczęłam je pisać i teraz mam w głowie mnóstwo pojedynczych scen, które nie do końca pasują do opowiadania, choć bardzo bym chciała, by pasowały :P A całą resztę, która mi pasuje, muszę jakoś systematycznie poukładać, by miało to ręce i nogi. Najgorzej, gdy na stare pomysły nakładają się nowe :P Wtedy rozkładam ręce :P Tak, dla mnie planowanie jest dużo gorsze niż pisanie (no i jeszcze ten odwieczny dylemat: iść kanonowo, czy własną drogą :()

      No właśnie zauważyłam i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem :D Przeznaczenie... To zawsze brzmi bardzo tajemniczo :D

      Usuń
    6. Biorę uspokajające oddechy i jakoś to jest. :D

      Spróbuję z tymi trzema zdaniami, może się uda. :D

      Ja mam tak samo. Niby już wiem, co się będzie z kim działo po kolei, ale jak mi przychodzi siąść do planu, to czasami mam wątpliwości, czy może nie dać czegoś innego, albo coś usunąć. :P No i też u mnie problemem jest ilość postaci, bo przez ostatnie kilka rozdziałów i w sumie jeszcze w następnym jest dominacja Jess i Katheriny. :D A przecież są jeszcze inni! :D

      Zawsze chciałam mieć swój własny tytuł, nie żaden cytat czy coś, tylko kilka słów, które koniec końców będą się odnosiły do treści. :D No, a ostatnio dużo też myślę o tym 58 i o tym co dalej, i jednak u mnie są te przepowiednie i różne takie, więc napisałam do Liki z propozycjami. Ona trochę zmieniła i po zrzeknięciu się przez nią praw autorskich, dodałam ten oto tytuł :D (moja wersja brzmiała: Losem kieruje przeznaczenie) :P

      I w sumie jak teraz myślę, to chyba w epilogu ostatnie słowa będą dotyczyć pewnej przepowiedni, więc, no faktycznie. Wyszło nam to :D

      Usuń
    7. No to się rozumiemy z tworzeniem planów :P Choć nie sądzę, że poradziłabym sobie z taką ilością postaci jak Ty :D

      Ach, te wizje mega mnie ciekawią! Chciałabym je w końcu poznać tak od A do Z!!! :D

      Usuń
    8. Staram sobie radzić, ale różnie mi to wychodzi :D

      Nie wykluczam, że może pojawi się dodatek Adalberta i może trochę wizji bym tam dała.
      Ale to jeszcze mam do przemyślenia. :)

      Usuń
    9. O! Taki dodatek to ja z chęcią przeczytam :D Zresztą czego ja z chęcią nie przeczytam? :P

      Usuń
  2. Hej,
    Jak tylko przeczytałam o Remusie, od razu zrobiło mi się przykro. Chociaż powiem szczerze, bardzo mi się podobało opisanie tych uczuć, bo również je poczułam. Ann zrobiło mi się najzwyczajniej na świecie szkoda. Ciekawą mnie też te pewne tajemnice i pewnie niedługo się dowiemy o co tutaj chodzi😊 I Umbrige… tej kobiety nikt nie lubi i naprawdę chętnie poznałabym osobę, która uważa inaczej. Często jest tak, że postacie, które są uważne za najgorsze w jakiś sposób się też lubi, ale ona… nigdy w życiu. (Wydaje mi się, że podobnie jest z Joffrey’em z GoT😊 okropne dziecko😝) Rozdział bardzo mi się podobał!

    Cóż, życzę weny!
    Trzymaj się ciepło ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      No ostatnio życie chłoszcze Remusa, dosłownie. :/
      O tak, chyba najważniejsza tajemnica Adalberta wyjdzie na jaw już w 58 cz.1, ale niestety zanim napiszę, to trochę minie :/
      Hahaha! Wprowadzenie Umbridge jako Minister Magii było dobrym krokiem. Voldemorta jest stosunkowo baaaaaaaaaaardzo mało, a tu taki zły charakterek trochę namiesza.
      Ej, faktycznie. Chyba taką właśnie postacią jest Joffrey. Na początku jest złośliwy i rozpieszczony, i tchórzliwy, ale jak się go poznaje bliżej to wychodzi potwór. Jeszcze jakby sympatyzował swoich bliskich, to byłoby inaczej, ale poniekąd bronił dobrego imienia matki, ale potrafił jej też dopierdzielić tak w prywatnym gronie. :D

      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał! :)
      Dziękuję bardzo! :*

      Buziaki! :*

      Usuń
  3. Witaj, od razu przepraszam za takie opóźnienie. Ja po prostu w tą okropną pogodę zapadłam w śpiączkę zimową i kompletnie nie mam czasu na życie, a co dopiero na naukę, czytanie, pisanie i inne rzeczy...

    Ale co do notki - ilość i długość (a raczej krótkość i zwięzłość) wątków wprowadziła niemałe zamieszanie. Było wiele postaci, każdy wtrącał coś od siebie, a ponadto zawarłaś tu mnóstwo informacji politycznych, których - jak wiadomo - zazwyczaj nie łyka się lekko. Ciężko było mi się tak szybko przerzucać z sytuacji porwania, zebrania Zakonu, wyścigów, na osobistą misję Katheriny i Tobiasa, wydarzenia z MM, Snape'a. Może trochę za bardzo czepiam się formy, nie pochylając się nad treścią (która miejscami była bardzo wciągająca i pchająca fabułę w przód), bo przecież fragmenty były prawie wszystkie połączone osobą Katy i były ładnie połączone przyczyna-skutek. To nie krytyka, Merlinie broń, zwyczajnie za rzadko tu zaglądam i kiedy zalewasz mnie lawiną nowych wątków i informacji, to głupieję!

    No więc może jeszcze krótko do treści. Adalbert to kawał cwaniaka i spryciarza. Jego potyczka z Katheriną musiała mieć jakieś następstwa i obawiam się, że w tej konfrontacji dziewczyna, choć również zdolna i inteligentna, to nie ma z nim najmniejszych szans. Nie znaczy to absolutnie, że podejrzewam go o zdradę Zakonu. Po drugie, śmiać mi się chciało, kiedy Katy szukała pochwały u Tobiasa za wejście do mieszkania przyjaciółki, na które przynajmniej teoretycznie miała pozwolenie (bo skądś musiała mieć te klucze). Jeszcze nic nie znaleźli, a Bert z pewnością zastawił na nią jakąś pułapkę i będzie wiedział, że ona tam była. Po trzecie, martwi mnie strasznie sytuacja z Lily. Wiem, że idziesz niekanonicznie i ciekawam, jak z tego wybrniesz. Ona i James pewnie nie uciekną z kraju, chociaż mam wrażenie, że James dla swojej ukochanej i nienarodzonego dziecka zrobiłby nawet to, wyłączając się z walki kompletnie. No i ostatnia uwaga, ojciec Katheriny jest beznadziejny, Lars rzeczywiście popełnił gafę, ale ona to już totalnie przegięła. To lata 80-te, wtedy prosiło się o rękę w obecności rodziców. Katy denerwuje mnie już ta swoją manifestowaną nieuległością. Wiadomo, że ojciec nie będzie jej wybierał męża, to nie te czasy, ale takie coś? Rozumiem, że nie była gotowa na poważny krok, nawet popieram to w czwartym miesiącu związku... Ale mnie ostatnio denerwuje ta dziewczyna, ughhh!

    No, ja dziś tylko tyle. Muszę jeszcze odwiedzić Likę, bo też chyba coś opublikowała, a potem będzie wielki dylemat ----> S19, czy okulistyka :( pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia we wszystkich aspektach prywatnego życia, o których przeczytałam w powyższej wymianie komentarzy z Adrianną, będzie dobrze!
    Buziaki <3
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Najważniejsze, że jesteś, a że kilka dni minęło, to nic nie szkodzi. :) Mam nadzieję, że jak już wreszcie zrobi się cieplej to wybudzisz się ze śpiączki. Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała przeczytać coś u Ciebie i Furii! :D

      Niestety wiem jak wygląda ten rozdział i chyba nawet kiedyś zapowiadałam, że takie rozdziały się pojawią (tzn. niektóre sceny będą krótkie i maaasa wątków). Obawiam się, że to nie ostatni taki rozdział.
      Chciałabym obiecać, że następnym razem postaram się jakoś płynniej przechodzić między nimi, ale nie mam pojęcia czy mi się uda. :( Ale wiedz, że będę próbowała! :)
      Już nie bądźmy tacy delikatni. :) W blogsferze znamy się jak łyse konie i cieszę się, że zwracasz mi uwagę na formę czy styl, bo dzięki temu wiem na co w przyszłości zwrócić uwagę. :)
      Mam nadzieję, że przy następnych rozdziałach nie będziesz głupiała.
      (Tutaj napiszę coś, co miałam napisać, gdy ktoś zacznie ubolewać na brak perspektywy niektórych bohaterów. :P) Teraz skupiam się na pchaniu akcji do przodu i jakieś informacje będę przemycała np. u Katheriny. :)

      O tak, Adalbert jest sprytny i bardzo inteligentny, i w sumie na tym skończę. Do 60 rozdziału dużo się powyjaśnia i Merlinie, jest niby tak blisko, a tak daleko! :(

      Co do Lily i Jamesa, to tak, idę niekanonicznie, ale mam dla nich już plan. Myślę, że akurat to co dla nich przygotowałam może Ci się spodobać. :D
      W sumie, już mam wymyślone całe opowiadanie (najważniejsze wątki i wydarzenia). Nadal waham się nad zmianą pewnych rzeczy w fabule, ale na szczęście mam też alternatywy, gdybym chciała coś pozmieniać. Więc nic, tylko siąść i pisać :P

      Uch, Kochana, Katherina jeszcze wiele razy Cię zdenerwuje. Sytuacja z ojcem już osiągnęła apogeum. Rozdział 58 cz.1 zacznę od tego, co tam się będzie działo w gabinecie. A w dodatkach (części drugiej, czyli w połowie czerwca) też będzie nawiązanie do ich relacji.
      Teraz trochę się boję, czy będziesz usatysfakcjonowana, ale cóż... Akurat to jest coś, co wszyscy widzieli, tylko nie Katherina. :D

      Udało mi się przycisnąć nieco Likę, żeby dopisała osiem zdań i jest! :D Teraz tylko czekać na koniec czerwca lub początek lipca na rozdział 14. :D
      Chciałabym Ci pomóc rozwiązać ten dylemat, ale teraz to ja nie jestem w stanie w dobry sposób ustawić sobie życia. :P

      Mam nadzieję, że będzie dobrze. Walczę, żeby nie utonąć w tych wszystkich sprawach, ale na szczęście już w sobotę odejdzie mi wiele trosk. :)

      Dziękuję Ci bardzo za wszelkie uwagi! Życzę też powodzenia z okulistyką, S19 i ogólnie życiem. :D
      Mam nadzieję, że szybko zobaczymy się u Ciebie i Furii!
      Buziaki! :* :*

      Usuń
    2. Nie martw się tym, że Katy mnie denerwuje, najważniejsze to wzbudzanie emocji, a to udaje Ci się znakomicie. I nie mogę doczekać się więcej informacji o Adalbercie! Sprzedaj w komentarzu jakiegoś spojlera xd i pisz czym prędzej!

      Usuń
    3. Ja się nie martwię, że Katherina Cię denerwuje :D W końcu o to trochę mi chodzi :D
      Naprawdę chcesz jakiegoś spoilera? :D

      Postaram się coś napisać, ale chcę domknąć Roberta i zaczynam mieć obawy, czy wyrobię się do połowy czerwca, bo jednak czeka mnie trochę pracy z tekstem przy drugiej części :/

      Postaram się dać radę! :D
      :*

      Usuń
  4. Nie no, spojlery są be xd poczekam cierpliwie. I trzymam za Ciebie kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już chciałam coś zaspoilerować :P
      Dzięki wielkie! :*

      Usuń
  5. Serwus!

    Ja tu idę z kulturalnym opieprzem, bo tego... nie podobała mi się ta część. Tzn nie chodzi mi o styl, etc (chociaż sporo literówek i nawet jakieś przejęzyczenia, ale kto ich nie robi), tylko o samą fabułę. Zbierałam się pół dnia, żeby to napisać, więc będę lecieć po kolei mniej więcej:
    Scena z Remusem - ciekawa, ładnie opisana i podobało mi się to, że Ann się dowiedziała, a on tego się tak strasznie wstydził, ale nie zrozumiałam końcówki, nie wiem czy to celowy cliffhanger, czy wszystko jest zrozumiane, a ja nie zczaiłam. Jak to pierwsze to udany, jak to drugie, to wytłumacz.
    Katherina - jak ta laska mnie ostatnio wkurza za całokształt. Za to jaka jest dla mojego kochanego Willa, dla Adalberta (tak, dalej go nie lubię, ale daje mu ostatnio szansę) i dla innych. Ta wizyta u Tobiasa, bardzo się cieszę, że Torin ją tak potraktował, czułam się fajnie wiedząc, że ktoś jej minimalnie uciera nosa. Samo podejście do sprawy, niby wydawała się być profesjonalna, ale mam wrażenie, że nie potrafi odłożyć emocji na bok i tu wcale nie chodzi jej o to, żeby zdemaskować Berta, bo faktycznie jest szpiegiem w jej mniemaniu, tylko dlatego, że śmiał zastosować na niej Legilimencję i obronić się przed jej oklumencją. Taka urażona cnotka niewydymka, wielka Pani w stylu: JAK ON ŚMIAŁ MI COŚ TAKIEGO ZROBIŁ? MI? Przecież mi nie można. No sorry, stara, ale jak się na kogoś stosuje jakiś rodzaj magii to logiczne, że można oberwać rykoszetem, no chyba nie oczekiwała, e on jej tak w podskokach wszystko pokaże. Bardzo mi się nie podoba ta nowa Katy i jej zawziętość w tej kwestii. Gdyby to było tylko z pobudek dobra Zakonu to ok, ale to osobiste jest i mi to nie leży. Miałam jechać po całości, ale zjadę ją od góry do dołu od razu. A co?! Więc druga rzecz: Ta propozycja do Tobiasa (on też zaraz oberwie) - Jess jej zaufała i dała te klucze, a ona to perfidnie wykorzystała i jeszcze zrobiła z Jess marionetkę w rękach Berta. Nie zrozum mnie źle, to że zobaczyła taką możliwość jak włamanie do nich, mimo że totalnie nieprzyjacielskie i pokazujące jak bardzo im nie ufa, jest ok, dla dobra zakonu. Ale znowu dla mnie to nie było "dla dobra Zakonu" i bo chciała coś sprawdzić, tylko z osobistych pobudek urażonej dziewoi. Nie godzi się. Spotkanie ze Snapem. Jedyna rzecz, która jej tutaj jako tako wyszła. Dobrze, że puknęła się w tę swoją ostatnio pustą łepetynkę i skapnęła, że bez wiedzy Dumbledore'a nie może nic wydać. Szkoda tylko, że niezawiele się dowiaduje. Musi nad tym popracować. Jedyne co mi w tym nie pasowało to te planowane wyjście do Hogsmeade'a. Tak jakby znowu w szkole byli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część 2 komentarza:
      Wracam do jej akcji z Tobiasem. Wydawała mi się wyjątkowo nieprofesjonalna. Czy oni do stu tysięcy Merlinów nie rozważyli, że tamta dwójka mogła rzucić jakieś zaklęcia ochronne? Tymbardziej, że Bert wie o tym, że ona ma klucz i pewnie domyśla się, że może to jakoś wykorzystać. Te wspomnienia - pomysł spoko, ale co sądzę o tej myślodsiewni, ot tak w pokoju już wiesz. Ale wracając do akcji. Wchodzenie do wspomnień przez oboje, bez zostawienia czujki conajmniej lekko myślne. Odpuszczę sobie i po raz kolejny jej nie zjadę za całą akcję. Na koniec zostawiłam sobie Larsa - nie lubiłam go, to fakt, teraz nie lubię go podwójnie, ale Katy chyba jeszcze bardziej. Na początku byłam z niej dumna, że no brawo Katy, wreszcie wróciłaś, nie dasz sobie w kaszę dmuchać, co to ma być, że ojca prosi. Powinien Cie znać, a potem? Wszystko zepsuła... Ona się nie powinna przed nim kajać i tłumaczyć, tylko najlepiej rzucić jakimś upiorogackiem. Gdzie moja dawna harda Katy? Ech...
      Jedziemy dalej: wybory MM - no nieźle ich przechytrzyli, ale znowu momentami zgubiłaś perspektywę. chociaż tutaj nie wiem co i jak masz w planach, więc na chwilę porzucę ten temat. Pomysł spoko, zobaczę co się wykluje.
      Żeby nie było, że tak zjeżdżam, to podobał mi się opis sceny dotyczącej wyścigów. Coraz bardziej się wyrabiasz w opisach. Tzn, też widziałam tam jakieś ale, ale już nie pamietam, więc zostawiam.

      Myślę, że to tyle. Stylowo i jeśli chodzi o sposób prowadzenia fabuły to super, podobało mi się. ale sam pomysł na fabułę tutaj już niezbyt.

      P.S. Zapomniałabym, miałam ochrzanić Tobiasa - co on sobie do kuźwy nędzy wyobraża? Ta akcja była nieprofesjonalna, a to jak traktuje Jess zasługuje, żeby dostał tego rozwolnienia. Dalej #teamLeven, ale tak się nie bawimy.

      P.S2. Dawaj więcej Remusa/postepów w jego sprawie.

      P.S3. Chcę Willa <3

      ślę uściski,
      Panna Czarownica

      Usuń
    2. Uszanowanko! :D
      Uhuhuhuh, dawno nie było kulturalnego opieprzu. Część postaram się wytłumaczyć/sprostować już dzisiaj, a reszta będzie się wyjaśniała w przyszłych notkach.

      Scena z Remusem: Lupin wiedział, że jest kilka dni po pełni. Ann była świadkiem jego przemiany. Podciągnęła bluzkę i zobaczył, że ma zabandażowaną ranę. Zapytała czy też będzie wilkołakiem. To oznacza, że w czasie pełni Remus ją ugryzł. :)

      Katherina jeszcze nieraz Cię porządnie wkurwi. Czasami sama mam ochotę już to skończyć, ale trochę polubiłam te jej sceny. :P
      Co do niej, to masz naprawdę trafne odczucia i cieszę się, że akurat to jest tak widoczne.
      Tobias to trochę karierowicz i łasi się na szpiega. Z drugiej też strony chciałby jak najszybciej skończyć tę wojnę, a z trzeciej to troszkę został zmanipulowany przez jeszcze kogoś innego. :P
      I tu w kwestii włamania do Jess i Berta masz kolejny raz rację. :)

      Co do Hogsmeade to trochę nie rozumiem, czemu Ci nie pasuje. Chyba kilka razy udało mi się wetknąć w przeszłe rozdziały, że Dumbledore (odkąd zaczął się rok szkolny) praktycznie nie pojawia się w Kwaterze. Nawet z Remusem też się spotykał w Hogsmeade, bo jednak blisko, a i osoby spoza szkoły tam się pojawiają.

      Co do akcji Tobiasa, to pozostawiała wiele do życzenia, ale no nie sądziłam, że muszę zacząć pisać już tak naprawdę dokładnie i obawiam się o długości przyszłych rozdziałów. :/

      Co do akcji, to w sumie już nie będę zważała na spoilery, no bo możliwe że część informacji będzie zawartych w przyszłym rozdziale, albo w 59.
      Tobias obserwował od ponad roku Jess i Adalberta, i wiedział dużo więcej niż sądzisz, że wiedział.
      Akurat jedynym zabezpieczeniem Adalberta i Jess są drzwi. Które da się otworzyć jedynie kluczem lub scyzorykiem Syriusza. Alohomora i inne Sezamie Otwórz się by nie pomogło. I to jedyne zabezpieczenia. A czemu? Bo po prostu wie, że nic im się nie stanie. Przynajmniej nie w mieszkaniu.
      Co do myślodsiewni, to też już Ci pisałam, że co i jak będzie w 58 cz. 2. :)
      Czujka nie była potrzebna, bo Tobias doskonale wiedział, że mają te dwie godziny na bank. W końcu wiedział, że są na swojej misji z wyścigami. Sam ich nadzoruje.

      Lars byłby spoko, gdyby nie było wojny. :P Chłopak trochę się pospieszył i uniósł dumą. Katherina wydaje mi się, że zareagowała spoko, bo nie chciała, żeby jej odmowa oznaczała koniec tej relacji. Czuła w tym potencjał, ale jednak ten krótki czas związku był na niekorzyść.

      W przypadku Jess i Berta, to akurat akcja nie musiała być jakoś bardzo planowana pod różnymi kątami itd. Obserwował ich naprawdę długo i doskonale wiedział gdzie są i co robią (w czasie nieobecności). Myślałam, że to akurat jest jasne lub łatwe do domyślenia. :)

      Myślę, że nieco rozwiałam jakieś Twoje wątpliwości itd. A jeśli nie, to może zrobią to przyszłe rozdziały. :)

      Postaram się następnym razem nieco dokładniej wszystko opisywać, czego się obawiam. Chcę uniknąć rozdziałów na trzy części. :)

      Oj, nie wiem czy uda mi się upchnąć chłopaków w 58. :)

      Buziaki! :*

      Usuń
    3. Z Remusem tak właśnie podejrzewałam, że to o to chodzi, ale wiesz... Te miesiące nie myślenia o takich sprawach i teraz wakacje rozleniwiają umysł :p
      Jeśli chodzi o Hogsmeade to po prostu nie byłam pewna czy masz na myśli to, że tylko wtedy Dumbledore może czy to jakieś zorganizowane wyjście, bo w Kwaterze też dają przepustki :D
      Ta czujka mnie nie przekonuje, bo zawsze mogą zdarzyć się niezapowiedziane wypadki i mogli wrócić wcześniej. Jak na tak doświadczonego aurora to tu chyba za bardzo zadziałała brawura i chęć bycia fajnym.
      Lars - może potraktowałam Katy swoją miarą, bo ja to bym mu jeszcze przylutowala na odchodne, a może dlatego, że ja ciągle #teamWill.
      Czekam na resztę rozdziałów,

      Ślę uściski,

      Panna Czarownica

      Usuń
    4. Kwatera nie jest jak Hogwart. :P Mogą sobie wychodzić gdzie chcą i kiedy chcą ;P

      Z tym to będę uparta. Jess i Bert byli na misji, a to, że są jacy są, nie oznacza, że zwinęliby się zaraz po przybyciu. Mieli robotę do wykonania.
      Myślę, że nie było powodu do przylutowania Larsowi. Ani ją nie zdradził, ani jakoś nie zwyzywał od najgorszych. xD

      Buziaki! :*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic