9.09.2019

*58 cz. 3*


Tego samego dnia, co przybył Moody, żeby potwierdzić, że McSweeney jest w zielonej teczce, miał nadzieję, iż wieczorem może natknie się na chłopaka, czy choćby Jess.
Natknął się tylko na stałych mieszkańców Kwatery. Na całe szczęście udało mu się porozmawiać z Katheriną wcześniej niż rodzice Jamesa, którzy mieli im przekazać, co zrobić z całą sprawą.

Liczył, że Parkes faktycznie będzie powtarzała jego wersję, dopóki nie porozmawia z Moodym, ale nawet to nie było potrzebne. Charlus powiedział im, że Alastor o wszystkim wiedział i sprawdził go bardzo dokładnie.
I, że McSweeney jest w tej grupie osób, których jest stuprocentowo pewny.
Jemu to wystarczało. Reszcie chyba też.
Domyślił się, że James i Syriusz powiedzą Lily oraz Peterowi, a Paul dowie się, bo przecież był w dowództwie, więc nie zdziwił się, że byli też obecni.
Zastanawiał się jedynie kto mógł powiedzieć Jane, ale sądząc po spojrzeniu jakie posyłała Katherinie, doszedł do wniosku, że to właśnie szwagierka jej powiedziała.
W myślach przeklął, bo był pewny, że opowiedziała jej prawdziwą wersję. Miał nadzieję, że Parkes dodała, żeby to zostało między nimi.
Odetchnął z ulgą, gdy nie wypytywano ich ponownie o to, co się stało i mogli się rozejść.
Poprosił jeszcze o coś panią Doreę i wyszedł, bo wtedy nie miał ochoty dłużej zostawać.
Następnego dnia udało mu się tak ustawić swoją przerwę w pracy, aby wypadła w czasie patrolu na Pokątnej.
Ze wcześniejszych obserwacji McSweeney'a wiedział, że znajdzie go w jego lokalu, pracującego nad rozkładaniem towaru, czy planującego ostatnie detale otwarcia swojego sklepu.
Użył klucza, który dostał od Katheriny i tym razem zapukał tak głośno, żeby go usłyszano.
Wszedł powoli do centralnej części sklepu, gdzie znajdowała się zamontowana już lada sklepowa, oraz szafki z przeszklonymi blatami, które zapewne miały służyć do ekspozycji biżuterii.
– Cześć – przywitał się i podszedł bliżej chłopaka. McSweeney wstał z podłogi na której miał rozłożone rozrysowane plany zabudowy. – Przepraszam. Nie powinienem tego tak załatwić.
– Dobrze wiem, że to nie do końca tak było – powiedział Adalbert i trochę go to zdziwiło. Pokręcił głową, przyłapany na kłamstwie i przeczesał włosy palcami.
– Żałuję, że ją w to wciągnąłem... Naprawdę mi przykro – rzucił całkowicie szczerze.
– Wiem. Nie przyszedłbyś tutaj, gdyby było inaczej. Także, dzięki... – mruknął, jakby nie wiedział jak się zachować. Stali, patrząc na siebie w milczeniu i wreszcie Szkot westchnął. – Mam masę pracy.
– Jasne, jeszcze raz... – zaczął, ale McSweeney machnął ręką.
– Spoko – przerwał mu. Wychodząc nie do końca miał wrażenie, że jest "spoko".
Po południu, kilka godzin po pracy, pojawił się u niego patronus Dorei Potter i niezwłocznie udał się do Kwatery Głównej, chociaż i tak finalnie przyszło mu czekać na to, aż pani Potter skończy kolejne zajęcia dokształcające niektórych członków Zakonu Feniksa.
Czekał więc jak ostatni osioł w przedpokoju na poddaszu aż te zajęcia się skończą, układając sobie w głowie, co powiedzieć.
Od prawie dwóch dni myślał nad tym i czuł, że wszystko, co powie może zostać źle odebrane.
Wstał z podłogi, gdy drzwi otworzyły się. Stał i wypatrywał różowo-blond włosów, ale dziewczyna musiała nadal być w środku.
Podszedł więc i wszedł powoli do pomieszczenia.
Jessica stała obok Dorei Potter, która mówiła do niej coś szeptem. Kobieta ścisnęła jej ramię, jakby dodając tym samym otuchy.
– Obiecali nie rozpowiadać tego, ale jak tylko dowiesz się, że ktoś więcej wie, to powiedz mi, dobrze? – zapytała Potter głośniej i spojrzała na niego. – Zostawię was samych.
– Och, dziękuję – mruknęła Jess, ale gdy tylko dostrzegła, że wszedł, to widocznie się spięła. – Ale ja też chętnie wyjdę.
– Zajmę ci tylko chwilę – powiedział, mając nadzieję, że się zatrzyma i będzie mógł ją przeprosić.
Nie sądził by w ogóle chciała wysłuchać, co ma do powiedzenia, ale musiał spróbować. Torin zabiłby go, gdyby się dowiedział, że nie spróbował załagodzić sytuacji pomiędzy nimi.
Spojrzała na niego zza okularów w kocich oprawkach. Szarozielone oczy były, jakby zamglone i poczuł jeszcze większe wyrzuty sumienia.
– Przepraszam – powiedział, a ona kiwnęła głową. Nie spodziewał się, że pójdzie aż tak gładko.
– Za co, tak konkretnie? – dopytała i stłumił westchnięcie. Tak... Zastanowił się skąd w ogóle wpadł na to, że będzie miał ułatwioną sprawę.
– Za to, że was podsłuchałem – skonkretyzował.
– A za to, że nas obserwowałeś, śledziłeś i podsłuchiwałeś? Jest różnica między podsłuchałem, a podsłuchiwałem. To drugie trwa przez jakiś czas i z tego, co wiem to tak właśnie było – mówiła spokojnie, ale i tak dało się usłyszeć drżenie jej głosu. Przez chwilę milczał. Był pewny, że się dobrze to tego przygotował, ale najwidoczniej był w błędzie.
– Za to też. Wtedy chciałem już to skończyć, bo wiedziałem, że to bez sensu i tylko traciłem czas, bo byliście bez winy, ale coś kazało mi zostać... – zaczął się tłumaczyć.
– Coś kazało ci zostać i podsłuchać... Mogłeś od razu wejść i zapytać. Bert na pewno powiedziałby ci o Moodym. Wolałeś polecieć do Katheriny, która rozpętała mu niewiadomo jakie piekło! – przerwała mu. Nadal mówiła spokojnie, ale tym razem przez zaciśnięte zęby. – Co byś zrobił, gdybyś wtedy wszedł i go zapytał? Odpuściłbyś? Teraz odpuścisz?
– Merlinie, dziewczyno – westchnął, bo na usta cisnęły mu się takie słowa, że pewnie zaczęliby się kłócić. – Z mojego punktu widzenia wasze zachowanie nie do końca było niewinne. Nawet nie wiesz ile razy ocieraliście się o jakieś niebezpieczne sytuacje. Atak na Portree, atak u Winsbornów... Przed zaginięciem Remusa byliście bardzo blisko niego. Ale w końcu zrozumiałem, że po prostu macie tego pecha i pojawiacie się blisko nieodpowiedniej chwili, i postanowiłem odpuścić. Wtedy mnie poniosło, Bonesowie byli mi bliscy, Fred był moim mentorem... Przepraszam.
– Remus... – Zdziwił się, gdy po jego przemowie powiedziała tylko to imię. Potrząsnęła głową i spojrzała na niego, jakby zastanawiając się nad czymś. – Spoko.
– Spoko? – prawie jęknął, gdy tego samego dnia usłyszał to samo. I prawie tym samym tonem. W tym przypadku też nie było "spoko".
– Spoko. Jesteś aurorem, nie zawsze możecie być przyzwoici – stwierdziła, krzywiąc się. – Muszę lecieć na trening z Torinem.
– Jasne – powiedział chociaż wątpił, żeby go usłyszała, bo wyszła zdecydowanie za szybko.
*******
Miał ściśnięte ze zdenerwowania gardło. Nerwowo patrzył na zegarek. Nie umówił się z Moodym na konkretną godzinę, ale miał nadzieję, że chodziło mu o koniec jego zmiany.
Nie mylił się, bo kilka minut później do gabinetu wszedł szef Biura Aurorów. Wstał i kiwnął mu głową.
Nie pamiętał, kiedy czuł się tak ostatni raz. Chyba wtedy, gdy w wieku piętnastu lat wkradł się do warsztatu ojca, żeby pożyczyć szybszą miotę, bo chciał odwiedzić dziewczynę. Miotła była prototypem Nimbusa, który nie wszedł na rynek, bo nie był zbyt bezpieczną miotłą. Wtedy tego nie wiedział.
– Siadaj – warknął na niego Alastor i posłusznie usiadł. – Pół roku temu mówiłem ci, że masz jej odpuścić. Przedwczoraj z kolei, wyszło na to, że nie dość, że nie odpuściłeś jej, to jeszcze dorwałeś się do McSweeney'a!
Patrzył szefowi prosto w oczy, ale nie odezwał się.
– To mogę jeszcze zrozumieć – kontynuował Moody. – Ale po mistrzowsku zjebałeś całą resztę, Leven, masz ty w ogóle tego świadomość? Bo teraz wydaje mi się, że trzy lata kursu i prawie cztery lata doświadczenia w pracy, niczego cię nie nauczyły.
– Wiem, szefie – przyznał mu i spuścił wzrok.
– Mam nadzieję, że ta ciemność umysłu była chwilowa i nie popełnisz w przyszłości tego błędu – powiedział Moody. – Chyba nie powinienem ci mówić, co powinieneś zrobić.
– Już to zrobiłem – odpowiedział, bo zrozumiał, że chodzi o przeprosiny.
– Dziewczynę też? – zapytał szef, a on kiwnął głową w odpowiedzi. – To dobrze.
– Taka sytuacja już się nie powtórzy – zapewnił i teraz Alastor kiwnął głową. – Czy mogę wiedzieć, dlaczego Adalbert jest w teczce?
– Doskonale wiesz, że wspomagam się kilkoma wróżbitami. On jest jednym z nich. Taka odpowiedź cię zadowala, czy masz jeszcze jakieś pytania? – spytał Moody, nie bawiąc się w krycie ironii. Położył teczkę na biurku, dając mu tym samym sygnał, że jest zapracowany i powinien już iść.
Wstał z krzesła i odwrócił się. Wypuścił powoli powietrze przez usta, nie wierząc, że obyło się bez wrzasków, albo co gorsza, Moody zorientowałby się, że to Katherina ich podsłuchiwała.
– Leven? – powiedział jeszcze szef i odwrócił się do niego. – Odsuwam cię od dowództwa za niewykonanie rozkazu przełożonego.
– Szefie... – zaczął czując się, jakby ktoś kopnął go mocno w brzuch.
– Przestań zawodzić i zacznij być aurorem jakim byłeś. Możesz wyjść – drzwi do gabinetu otworzyły się, a kiedy był już w przedpokoju, zamknęły się z głośnym trzaskiem.
Został zdegradowany.
*******
Za cholerę nie rozumiała, co się dzieje od dwóch dni. Starała się zachować spokój, ale rzadko było ją na niego stać.
Adalbert był cholernym Greengrassem i okazało się, że Moody o tym wiedział.
Prychała pod nosem za każdym razem, gdy ta myśl przebiegała jej przez głowę.
Nie wierzyła, że znów wyszła na złą. Gdyby on i Jess zachowywali się mniej podejrzanie, to całej sytuacji by nie było.
Nie widziała się z nimi od dwóch dni i nie miała pojęcia, czy zachowa spokój, gdy przypadkiem na nich wpadnie w Kwaterze. Od Jamesa wiedziała, że już z nimi rozmawiał i nawet ich przeprosił.
Prychnęła znów pod nosem.
Jakby w ogóle miał za co przepraszać?! Ona nie zamierzała.
Miała prawo zareagować tak jak zareagowała.
– Proszę! – krzyknęła, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Uśmiechnęła się na widok Levena. – Dawno cię nie było.
– Byłem, ale nie chciałem cię widzieć – powiedział, a ona otworzyła usta zdziwiona. – Co ci mówiłem, kiedy zaczęliśmy współpracować? Obiecałaś, że będziesz się zachowywała profesjonalnie i nie traktujesz tego osobiście! A przypomnij mi, jak się zachowałaś w poniedziałek?
– Przepraszam – mruknęła i chyba auror wyczuł, że to nieszczere przeprosiny, bo posłał jej gniewne spojrzenie.
– Ty nawet nie masz pojęcia, jak bardzo zjebałaś – wyznał, a ona otworzyła szerzej oczy. Chyba pierwszy raz słyszała, żeby przeklinał... I to w obecności kobiety. – To było, kurwa, śledztwo, zaznaczałem to od początku, a ty urządziłaś z tego dramat jakich mało! Takie akcje możesz sobie robić w życiu prywatnym! To, że masz umiejętności i ponadprzeciętne zdolności nie zrobią z ciebie aurora! Brakuje ci pokory, dyscypliny i dajesz się łatwo ponieść emocjom! Na tym etapie szkolenia powinnaś łatwo ocenić sytuację!
– Hej, przecież rozeszło się po kościach – powiedziała, mając nadzieję, że nie za bardzo się zaczerwieniła.
– Rozeszło się po kościach? Zdegradowali mnie i raczej nie będą się garnąć, żeby mnie z powrotem wciągnąć do dowództwa – oznajmił, a ją zatkało i zrobiło się jej przykro. Tobias był dobrym aurorem i do tej pory raczej nie nawalał. A wyrzucili go, bo wziął na siebie jej czyny.
– Powiem, że to ja. Przecież tak było... – zaczęła, czując wyrzuty sumienia.
– To niczego nie zmieni, a może nawet pogorszyć sytuację. Jessica by ci tego nie wybaczyła i z tego co mówiłaś, to zaczęły ci się układać relacje z rodzicami. Po prostu wyciągnij z tej sytuacji lekcję i zacznij się kurwa starać, Katy – powiedział zniecierpliwiony. – Bo to nie przez ojca nie masz misji, a przez swoje zachowanie. Za łatwo dajesz się ponieść emocjom i nie słuchasz mądrzejszych od siebie! Zacznij wreszcie nad tym panować!
Przygryzła dolną wargę, żeby się nie rozpłakać ze wstydu. Wiedziała już, że jej twarz jest koloru dojrzałego pomidora. Nie odpowiedziała nic i wypuściła głośno powietrze, gdy auror wyszedł z saloniku.
Chyba faktycznie była tą złą.
*******
Trening z Torinem nie należał do najłatwiejszych. Dawała ciała na całej linii i to od samego początku.
Gdy tylko pojawili się z Adalbertem w Cargan zaczęła denerwować się jeszcze bardziej. Chłopaki przywitali się, a kiedy Torin podszedł do niej i nachylił się, żeby ją pocałować, to odwróciła twarz i trafił w policzek.
Potem jak zrobili z Adalbertem pierwszą rundkę po torze, okazało się, że jej czas jest gorszy niż ostatnio. Na szczęście nie o nią tu chodziło, tylko o Berta, a ten poprawił się o kilka sekund.
Później nawet nie chciała myśleć o tym, co powinno jej się udać, a nie udało.
– Zły dzień? – zapytał Torin z troską i prawie się popłakała. Nienawidziła takich  momentów. Podała miotłę Adalbertowi.
– Poczekasz na mnie? – zapytała i przyjaciel zdziwił się. Po treningu miała zostać z Torinem i to on miał ją odprowadzić do mieszkania. – Musimy porozmawiać.
– Tak? – zapytał, gdy odciągnęła go kilka jardów od Adalberta.
– Muszę to skończyć – powiedziała, łamiącym się głosem. Torin uniósł brwi do góry.
– Mogę wiedzieć, dlaczego? – zapytał łagodnie.
– Muszę się skupić na innych sprawach, a ty rozpraszasz uwagę – wypowiedziała zdanie, które ułożyła sobie na szybko.
– Gdybym rozpraszał twoją uwagę, to bym dostrzegł, że jesteś jakoś nerwowa, czy coś. Ale dawaliśmy radę, Jess. Co się dzieje? – spytał, dotykając jej ramienia. – Chodzi o to, że jestem sławny?
– Merlinie, jaki z ciebie narcyz – jęknęła, ale i tak się roześmiała, bo wiedziała, że żartuje.
– To jedyny powód, jaki przychodzi mi do głowy... Możesz powiedzieć mi wszystko. Masz dziwne oczy i zęby wampira, nic mnie nie zdziwi – powiedział, a ona poczuła ucisk na sercu i poczuła pierwsze łzy na policzkach.
– Chodzi właśnie o to, Torinie. Jesteś uroczy, słodki i zabawny, i to się robi poważne... A ja szukam poważnego związku – zaczęła.
– Merlinie, Jess... Też chcę tego samego – zapewnił, przybliżając się do niej.
– Wiem i muszę odejść, nim się zrobi za poważnie, bo... Już teraz cię uwielbiam, a co byłoby później? – zapytała i wytarła nos oraz policzki rękawem.
– Nie rozumiem... Przecież to nic złego, oboje chcemy tego samego – powiedział miękko, a ona kiwnęła głową.
– Ale ja dodatkowo chcę mieć bardzo dobre relacje z rodziną mojego przyszłego partnera, Torinie – wyszeptała i gdy milczał postanowiła powiedzieć całkowitą prawdę. – Sęk w tym, że nigdy nie będę mieć dobrych relacji z twoim bratem, a macie tak silną więź, że nie chciałabym tego psuć.
– Tobias cię nie zna... Na pewno cię polubi, gdy... – zaczął.
– Nie rozumiesz... – przerwała mu. – Jak się skończy wojna, ja... Ja nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Nie będę chciała go widzieć, ani spotykać, ani słuchać co u niego i inne pierdolety. Ja po prostu chcę, żeby zniknął z mojego życia. Teraz będę w stanie z nim jakoś współpracować, ale jak tylko to wszystko się skończy, on przestanie dla mnie istnieć.
– Co on ci zrobił, Jess? – zapytał cicho Torin.
– Po prostu kawał z niego dupka. Fakt, przeprosił, ale... To dupek – powtórzyła i wspięła się na palce, żeby pocałować go lekko w usta. – Przykro mi, że to się kończy.
– Nie zmienisz zdania? – spytał z nadzieją, a ona pokręciła głową. – Nawet jak ochłoniesz?
– Już ochłonęłam – przyznała. – Trudno mi było podjąć tę decyzję. Przepraszam.
– Nie przepraszaj –powiedział i przytulił ją. – Naprawdę dawałaś nadzieję na coś pięknego i długiego.
– Och, uwierz, że ty też – przyznała cicho i zacisnęła mocno powieki, przez które wypłynęły kolejne łzy.
*******
– Za co pijemy? – zapytał Tobias, wchodząc do kuchni. Brat nie odpowiedział, więc wyciągnął z szafki szklankę i położył ją na stole. Chciał chwycić butelkę, ale Torin zabrał ją bliżej siebie i obdarzył go paskudnym spojrzeniem.
– Za to jakim fiutem jesteś – odpowiedział mu starszy brat.
– Powiedziała ci? – spytał i nie spodziewał się, że Torin pokręci głową.
– Powiedziała jedynie, że w przyszłości nie chce mieć z tobą nic do czynienia. Coś ty jej zrobił? – zapytał zbolałym tonem głosu.
– Śledziłem ją i Adalberta. Przez długi czas, wbrew rozkazowi Moody'ego, żebym w końcu odpuścił – powiedział, a brat spojrzał na niego. – Wyszło na jaw coś, co nie powinno wyjść. Coś bardzo poważnego. Moody o wszystkim wiedział, a teraz wie o tym kilka osób więcej.
– Co ci właściwie strzeliło do łba? – Torin spojrzał na niego jak na kretyna.
– Wydawali mi się podejrzani... – zaczął od nowa tę samą śpiewkę, w którą sam zaczął wątpić.
– Ja pierdolę, człowieku! – jęknął brat. – To, że ktoś się zachowuje nie tak, jak ci się podoba, to nie oznacza, że jest od razu śmierciożercą! To dobra dziewczyna, do cholery. I dobry chłopak! A ty bawisz się w drugiego Moody'ego, nawet nie! On wie, że w pojedynkę nie wygra tej wojny!
– Torinie...
– Weźże się ogarnij! Odkąd Bianca zostawiła cię przed ślubem, zacząłeś prowadzić jakieś swoje własne gierki. Rozumiem, że zależy ci na tym, żeby wojna skończyła się jak najszybciej i żeby nic jej się nie stało, ale nie kosztem czyjegoś nieszczęścia! Kurwa, zacznij działać z głową. Jak kiedyś! – warknął na niego i zostawił go samego w kuchni, zabierając ze sobą Ognistą Whisky.
Później odkrył, że to była ostatnia butelka z ich barku.
*******
Wyszła ze spotkaniem z panem Poulainem i ucieszyła się, że nie jest spóźniona na spotkanie z Miriam.
Tego dnia oddała pierwsze przedmioty z zamówienia francuskiego podróżnika i poprosiła o jeszcze kilka tygodni na przygotowanie notesu oraz Peleryny Niewidki, bo powoli zaczynała się przygotowywać do egzaminów na przedostatnim roku kursu, no i była w trakcie pracy nad lustrem dla niej oraz Lily.
Do Miriam dotarła bardzo szybko, bo teleportację miała opanowaną chyba do perfekcji. Tak jak tworzenie świstoklików.
Zapukała do drzwi uzdrowicielki i ucieszyła się, kiedy pozwoliła jej wejść. Ucieszyła się jeszcze bardziej, gdy na stoliku ujrzała talerzyk z ciastkami i czekoladą.
Zaczęła spotkanie od opowiedzenia Miriam, co się działo od ostatniej wizyty. Dostrzegła, że zasypia już bez problemów i nawet wczoraj, kiedy jej rozmyślania przed snem były na nieprzyjemny dla niej temat, w końcu sama, po jakimś czasie usnęła.
– O czym myślałaś? – zapytała Miriam, nalewając jej lemoniadę z melisą.
– O Elizabeth – powiedziała i wyciągnęła z torby, trochę sfatygowaną kopertę. – Za jakiś czas będzie rocznica jej... jej egzekucji.
– Nie przeczytałaś jeszcze listu od niej? – W odpowiedzi na to pytanie pokręciła głową.
– Nie byłam gotowa – przyznała po chwili ciszy.
– A teraz jesteś?
– Strasznie dużo tych pytań dzisiaj – spróbowała zażartować, ale terapeutka posłała jej sceptyczne spojrzenie. – Myślę, że jestem gotowa, ale nie chciałam być sama.
– Chcesz przeczytać go na głos? – zapytała Miriam, a Dorcas nieśmiało pokiwała głową. Drżącymi dłońmi otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej złożony na cztery części pergamin. Oblizała usta i wzięła głęboki wdech, dodając tym samym sobie odwagi.

Droga Dorcas,
nic nie usprawiedliwi tego, jak złym człowiekiem jestem i nie piszę tego listu, żeby się wybielić.
Chciałam jedynie, żebyś dowiedziała się o kilku sprawach.
Wiem, że nie chcesz się ze mną spotkać i całkowicie to rozumiem. Nie po tym, jakich czynów się dopuściłam.
Ostatnie kilka miesięcy były najpiękniejszym czasem w moim życiu, ale też najsmutniejszym, bo zrozumiałam, jak bardzo cię zraniłam...
Chciałam, żebyś wiedziała, że nie planowałam zabić Julie, ale spanikowałam.
Kiedy pojawiłam się w progu jej domu, ucieszyła się. Myślała, że jestem zdrowa i przez chwilę sama myślałam, że ze mną już wszystko w porządku.
Przygotowywała mnie na spotkanie z Tobą. Opowiadała o twoim dzieciństwie, a potem o Twoim dorastaniu.
Któregoś dnia powiedziała mi, że gdy skończysz siedemnaście lat, to powie Ci o ojcu i jeśli będziesz chciała go poznać, to skontaktuje się z nim.
Chciała, żebyś wreszcie poznała swoją rodzinę. Czuła, że jesteś gotowa na poznanie prawdy.
Chciałabym powiedzieć, że pamiętam, co zrobiłam.
Pamiętam jedynie, że nie cierpiała.
Wiem, że pewnie ciężko Ci w to uwierzyć, bo przecież ją otrułam, ale naprawdę pamiętam to jak przez mgłę.
Niczego w swoim życiu nie żałuję tak bardzo, jak tego, że ją zabiłam.
Zabiłam osobę, która oddała Ci całe swoje życie.
Która dbała o Ciebie, walczyła i wychowywała najlepiej jak potrafiła.
Gdy Cię poznawałam, codziennie odczuwałam, że popełniłam największy błąd swojego życia.
Jesteś cudowną, młodą kobietą. Zabawną, empatyczną i odważną.
I to nie jest moja zasługa.
Pokochanie Cię na nowo było cudownym uczuciem, Dorcas.
Mam nadzieję, że któregoś dnia wybaczysz mi to, iż przeze mnie Twoje życie było tak skomplikowane.
Że Cię zraniłam, zmanipulowałam, okłamałam i zabrałam Ci Julie.
Przepraszam,
Elizabeth.

– Dorcas? – zapytała Miriam i wtedy Meadows zorientowała się, że nie przeczytała listu na głos.
– Przeprasza, że zabrała mi mamę – powiedziała, nie myśląc nawet nad tym, co mówi. Otarła wierzchem dłoni łzy i podała list uzdrowicielce. Kobieta po chwili ścisnęła jej dłoń i uśmiechnęła lekko.
– Powtórz, co powiedziałaś – poprosiła.
– Przeprasza, że zabrała mi... – zaczęła i otworzyła usta, bo uświadomiła sobie, co powiedziała. Wargi zaczęły jej drżeć i zaczęła głośno szlochać. Roześmiała się z bezradności, kiedy Miriam przytuliła ją.
Właśnie tego potrzebowała.
*******
Ocknął się, jak zawsze, przerażony, że może im się udało znów dostać do jego myśli. Oddychał płytko, starając się, żeby jego oddech był cichy, ale świszczący dźwięk niósł się po piwnicy złowrogim echem.
Nie wiedział znów ile czasu minęło.
Spojrzał na zegarek, było po osiemnastej, ale nie wiedział ile dni minęło od poprzedniej pełni, czy ostatnich tortur.
Spojrzał na swoją nogę, z trudem wierząc w to, że właściwie się goi. Na wspomnienie ostatnich odwiedzin Bellatriks poczuł fizyczny ból pod bandażem.

– Nazwiska – syknęła brunetka, przykładając zimne ostrze sztyletu do jego szyi. Przełknął ślinę i poruszająca się grdyka, prześlizgnęła się po ostrzu, raniąc go delikatnie. – No dalej, wilczku... Przecież już nam dałeś kilka informacji. Jeszcze kilka i to może cię uratuje...
Zamknął oczy i wrzasnął, gdy jej mąż rzucił na niego Cruciatusa.
Był o wiele delikatniejszy niż klątwa rzucona przez jego żonę.
– Legilimens! – usłyszał, pieszczotliwy wręcz szept Bellatriks i zastosował na niej sztuczkę, jak na Lordzie Voldemorcie. Bombardował ją szczęśliwymi wspomnieniami z dzieciństwa. Nauka czytania, nauka latania, pierwsze pióro, pierwsze notatki, wyjazd nad morze, ciepły niedzielny obiad, sowa...
Poczuł, że opuszcza jego głowę. Prychnęła wściekle i poczuł ból na udzie, w miejscu, gdzie sztylet przeciął jego skórę.
– Takich jak ty zjadam na przystawkę – syknęła i usłyszał, jak odchodzi. Podniósł powieki i przełknął, napływającą na widok jedzenia ślinę.
Bellatriks podeszła z powrotem niosąc tacę z pachnącymi potrawami. Położyła ją blisko niego. Poczuł jak żołądek zaciska mu się z głodu.
– Ale najpierw muszę doprawić... – Uśmiechnęła się do niego uroczo, ale już dawno przestał widzieć w niej piękno.
– Ach! – krzyknął i odchylił głowę do tyłu, zaciskając mocno zęby, gdy sypała na ranę sól.
– Przestań! – Usłyszał krzyk Ann, zanim zemdlał.

– Ann? – zapytał, ale odpowiedziała mu głucha cisza. Przesunął się pomimo rozdzierającego bólu w udzie.
Był pewny, że rana otworzyła się.
Przytrzymał się kraty i czołgał bliżej drzwi jego lochu.
– Ann? – powtórzył pytanie, dostrzegając wystające przez jej celę poplątane, brudne, blond włosy. Leżała w dziwnej pozycji, na wpół stojąco, na wpół leżąco, jakby zawisła w powietrzu.
I wtedy do niego dotarło, a żółć podeszła mu do gardła.
Nie wiedział ile czasu spędził leżąc na zimnej posadzce, patrząc na trupa dziewczyny.
Nawet nie drgnął, gdy usłyszał niosące się echem kroki kilku osób.
Nawet nie drgnął, gdy usłyszał zimny śmiech Bellariks Lestrange.
Nawet nie drgnął, gdy znów otworzyła drzwi jego celi i za pomocą zaklęcia podniosła go do pozycji stojącej.
Nawet nie drgnął, gdy podeszła blisko i znów zaczęła szydzić.
– Spójrz na nią, wilczku – znów się zaśmiała, przygryzając przy tym koniuszek własnego języka. – Patrz na nią...
Przeniósł wzrok na celę Ann.
– Odważna śmierć mężnej Gryfonki! – krzyknęła, zanosząc się śmiechem. – Powieszona na własnym staniku i na... Czy to sznurówki?
Parsknęła rozbawiona i niezbyt delikatnie cofnęła zaklęcie, a Remus opadł z jękiem na posadzkę.
– Związać go. Jeszcze zacznie ściągać od koleżanki z klasy – zachichotała. – I niech skrzaty sprzątną ciało zanim zacznie tu bardziej śmierdzieć. Nie muszą się bawić w dyskrecję. Myślę, że Ann Winsborn może być interesantką Ministerstwa Magii!



Znów na szybko.
I znów poprawię wieczorem, wybaczcie.
To już ostatnia część 58.
Jak widzicie, trochę wątków się pozamykało przez te trzy części.
Stwierdziłam, że wstawię w tak krótkim odstępie czasowym te posty, żebyście nie zdążyły zapomnieć o czym były. :)
Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z tego rozdziału 58, bo zapowiadałam, iż się trochę wyjaśni w sprawie Adalberta.
Oby 59 pisała mi się równie przyjemnie, co część druga i trzecia. Będzie też nieco wolniej, tzn., akcja kilku następnych rozdziałów będzie się toczyła przez małą ilość dni. Później znów przyśpieszę.
W Sowiej Poczcie piszę termin dodania na pierwszy weekend października, ale jak napiszę wcześniej, to będzie wcześniej.

Chyba tyle. :P
Buziaki!:*

13 komentarzy:

  1. Witam ponownie ;) pozwól, że przejdę od razu do rzeczy.

    Fragment z Levenem nieprzyjemny, ale myślę, że to tylko dlatego, że postać jest w stanie maksymalnego dyskomfortu. Ten żal i przeprosiny może i są szczere, ale wydają się tak sztuczne, że nie dziwię się reakcjom Jess i Berta. Ale jednak podobała mi się rozmowa z Moodym. Lubię konsekwentnych ludzi i zawsze cieszy mnie, gdy ktoś odczuwa skutki swych działań. Dobrze, że Leven został zdegradowany. I od razu nawiązując do jego rozmowy z Katheriną - chyba najlepszy moment tego wpisu. Ona szanuje Levena, może jemu uda się do niej dotrzeć. Dobrze jej powiedział. Strzelił gorzką prawdą prosto w twarz i będzie czekał na plony. Myślę, że tej rozwydrzonej dziewczynie dobrze zrobi taki opieprz. Tak naprawdę Leven powiedział wszystko, co mi siedziało w głowie po przeczytaniu ostatniej części.

    O Dorcas ciężko mi się wypowiedzieć. Nie pamiętam jej przeszłości prawie w ogóle (jakbyś była tak dobra i podała mi kilka nr rozdziałów, żebym mogła odświeżyć sobie najważniejsze informacje; na czytanie 58 rozdziałów w kilku częściach nie mam czasu :( w każdym razie, cieszą mnie jej postępy.

    Scena z Remusem złamała mi serce.

    Wpisy 58. tak obfitowały w akcję i przełomowe informacje, że totalnie zrekompensowałaś mi długą przerwę. Nie oznacza to, że na 59. nie czekam z niecierpliwością!
    Buziaki ♡
    Drama

    Ps. Byłabym zapomniała! Zerwanie Jess z Torinem było okropną sceną. Jak można zerwać z facetem, bo jego brat sprawił ci przykrość???!!! To totalnie dziecinne, głupie i nawet nie wiem, jak to jeszcze nazwać. Żądam usunięcia sceny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzień dobry! :)

      Jess wydaje mi się, że kiedyś mu wybaczy, tylko potrzebuje do tego czasu. Póki co go nie lubi, wie, że on ją też, więc dla świętego spokoju przyjmuje niezbyt entuzjastycznie przeprosiny.
      A jeśli chodzi o Adalberta, to cóż... On po prostu wie więcej i może raczej nie jest jakoś sceptycznie do niego nastawiony, tylko w tamtym momencie jest sceptycznie nastawiony na cały świat.
      Musiałabym chyba napisać scenę z jego perspektywy, ale obiecałam, że tego nie zrobię przez jakiś czas. :P

      Jeśli chodzi o Levena i Katy, to masz rację. Szanuje go, lubi z nim współpracować i wie też, że na jej podstawie, on też jest oceniany i nie chce go zwieść.
      Tak myślałam, że Ci się ten fragment spodoba. :D

      Postaram się w tym tygodniu przysiąść i znaleźć Dorcas. W sumie to fajnie, że pytasz, bo niedługo będzie jej wielki powrót.
      Oczywiście, że nie obędzie się bez dramatu. :D Zasługuje na to!

      Och, Remus... Tą scenę miałam w głowie od samego początku, gdy planowałam jego porwanie.

      Nie usunę sceny, wybacz. Ona jest naprawdę dotknięta tym, co myśli, że on zrobił. :D
      Matko sorry, ale się chichram z tego żądania. :D
      Tutaj znów powtórzę, że jeszcze nieraz będziesz pewnie łapała się za głowę, myśląc, co ona wyprawia. :D

      Cieszę się, że 58 tak została odebrana! Szczególnie po tej przerwie, gdzie praktycznie były tygodnie, że nie napisałam choćby słowa.
      Postaram się, żeby 59 pojawiła się tak szybko, jak to możliwe, ale niestety teraz mam kilka weekendów wyjazdowych, więc różnie może z tym być. ;(

      Dziękuję bardzo za (jak zawsze) wnikliwe komentarze i przemyślenia! :)

      Mam nadzieję, że następnym razem zobaczymy się pod Syriuszem u Ciebie i u Furii. :P

      Buziaki!:*

      Usuń
    2. Co do Dorcas, to zrobiłam research. :D Niezbyt dokładny, ale tak na oko, to gdybym miała polecić, jak czytać, żeby zrozumieć jej historię, no to najpierw dodatek, a potem od rozdziału 30. (I tutaj wysyp rozdziałów, gdzie są sceny z Dor).
      30, 31, 32, 33, 35, 36, 39, 42, 45, 46, 47 cz. 1, 47 cz. 2, 48, Noc Duchów (tutaj w sumie nic takiego odkrywczego nie ma, raczej to, że ma dobrą więź z Grace i bliźniakami), 50, 52, 53, 54, 55 cz. 2, 56 cz. 2, no i 58 cz. 3 :)

      Polecam czytać na komputerze, żeby móc wcisnąć ctrl+f i wyszukać po słowie "Dorcas".
      Zdradzę, że akurat w 30 są ważne dialogi o niej, ale pomiędzy Kaheriną a Syriuszem. :)
      Mam nadzieję, że pomogłam. :)

      Usuń
    3. Dzięki za te informacje, niedługo tam zajrzę :*

      Usuń
  2. Dobry wieczór! <3

    Jestem okropna! Najpierw zwlekam z dodaniem rozdziału, a potem nie jestem w stanie skończyć czytania Twojego! Ale już się poprawiam :) Grzecznie wstawiłam "25" i przychodzę tu :)

    O matko, jak ja jestem na nich wszystkich wściekła!
    No, może nie na Torina, on to akurat jest najbardziej poszkodowany w tym wszystkim.
    Do tej pory zawsze starałam się trzymać czyjąś stronę, ale teraz z przykrością stwierdzam, że wszyscy zaczynają świrować!
    Ja wiem, że to Katherina zrobiła aferę Adalbertowi, ale jednak Tobias nakłonił ją do śledztwa. W sumie to powinien być mądrzejszy i przewidzieć, że dziewczyna może dać ponieść się emocjom. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać, jak słabym pomysłem było przydzielanie emocjonalnej Katherinie zadanie polegające na śledzeniu własnych przyjaciół.
    Katherina mówiąca lekko, że wszystko rozeszło się po kościach... No hit sezonu! Wstydziłaby się coś takiego powiedzieć. Jakby w ogóle nie zrozumiała, że stało się wiele złego. Może nie mówiłaby tak, gdyby Tobias nie wziął na siebie jej syfu.
    W sumie to dobrze, że Tobias został zdegradowany. Teraz, gdy wiem, że Moody kazał mu już dawno przestać węszyć, jestem na niego zła. Komu jak komu, ale Moody'emu powinien był zaufać i spełnić jego rozkaz.
    Jessica to kolejna zwyciężczyni tego rozdziału! Zerwała z cudownym człowiekiem tylko dlatego, że jego brat ją wkurzył! No brawo! W sensie ja rozumiem to, co mówiła, że chciałaby mieć dobre relacje z potencjalnym małżonkiem, ale kurde! Na Merlina! To jest lekka przesada. Ciekawe, czy wróciłaby do Torina z płaczem, gdyby się okazało, że to nie do końca Tobiasa wina, cała ta afera.

    Dorcas ostatnio zeszła na drugi plan, także bardzo pozytywnie odebrałam jej obecność w tym rozdziale :) Fragment był bardzo smutny. Czułam, jak list od matki rozdziera jej serce, ale jestem dumna. Uważam, że świetnie sobie poradziła z przeczytaniem go.

    Ugh. Ostatni fragmment był krótki, ale mocny. Aż mi się słabo i niedobrze zrobiło. Ann ze wspomnień Jessici nie była cudowną osobą, ale chyba się zmieniła. I cóż, niezależnie od tego, jaka była, nie była złym człowiekiem. I zdecydowanie nie zasłużyła na taki los. Smutno mi teraz :( A scena, w której Bella posypywała ranę Remusa solą... Argh. Ble, fuj, ogromny smutek wypełnia moje serce. Z jednej strony błagałam o sceny z Remusem, a z drugiej... Teraz błagam, żebyś dała mu wreszcie trochę szczęścia, kobieto!

    Pierwsza część rozdziału podniosła mi ciśnienie, nie powiem. Ale to nie zmienia faktu, że rozdział (zarówno ta część, jak i poprzednie) bardzo mi się podobał! Teraz z niecierpliwością czekam na kolejny! :D :*

    Pisz, bo mam coraz więcej czasu i coraz więcej weny! :P I Tobie też tego życzę <3

    Ściskam mocno! Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dobry wieczór! :*

      Nie jesteś okropna! Po prostu masz życie. :P
      (I tym samym trochę ja się też tłumaczę, bo moja aktywność ostatnio znów trochę spadła. :/)

      Domyślałam się, że ten rozdział dostarczy emocji, niestety tych negatywnych.

      Ooo, tak. To już ten czas, że zaczyna być trochę nerwowo między nimi.

      Tobiasa trochę obronię. Bo fakt, masz rację, nakłonił ją do śledztwa, ale sądził, że naprawdę może być już gotowa na jakąś poważniejszą, nieustawioną na kursie sprawę. W końcu jest już w połowie ustawowego kursu, powinna już nieco umieć się zachować, ale wyszło jak wyszło.
      Jeszcze w Hogwarcie i może trochę po szkole, emocjonalność Katheriny była jedną z jej zalet, ale teraz ta jej gorąca krew nie przynosi niczego dobrego.
      A co będzie później? Czy wyciągnie z tego jakąś lekcję? Się okaże. ;)

      Hahahaha :D Jejku, ja już zapomniałam jak tutaj Katherina dała popalić! :D
      Poniekąd nie wie, że stało się coś złego i tutaj zaspoiluję, że nawet ona nie wie jakie licho wywołała z lasu. :p

      Jakieś konsekwencje musiały być i Leven jest tu pokrzywdzony, bo naprawdę straci na tym bardzo dużo.
      Ale cieszę się, że z takim entuzjazmem została przyjęta ta decyzja. :)

      Hahaha! Przy Jess jeszcze nieraz się zdziwisz. Jej rozumowanie teraz może jest trochę bez sensu, ale myślę, że później ją zrozumiesz.
      Tutaj mogę Ci napisać, że nie wróciłaby do Torina, gdyby się dowiedziała, że to nie do końca wina Tobiasa. Tego akurat jestem pewna.
      Bo z nią to jest tak, że ona bardzo by chciała mieć faceta, potem rodzinę itd., ale jak przychodzi, co do czego, to bardzo szybko zwija żagle i się poddaje.

      Dorcas coraz lepiej sobie radzi i już niedługo "the bitch is back!" :D

      Och, Remus... Od początku jego akcji z wilkołakami itd. miałam w głowie tę scenę i cieszę się, że po tylu rozdziałach wreszcie się pojawiła.
      Ludzie się zmieniają i Ann nie jest wyjątkiem. Nadal była rozpieszczoną snobką, ale wydoroślała, tak jak pozostali bohaterowie.
      Zła nie była, fakt, myślę, że gdybym rozszerzyła jej wątek, to byłaby wredną osobą. :P
      Tutaj zdradzę, że przyszłych rozdziałach będzie trochę więcej Remusa, ale czy to będzie miłe, no to nie obiecuję.

      Mam nadzieję, że już nigdy nie będzie rozdziału podnoszącego ciśnienie. Na pewno będą fragmenty, ale tak żeby cały? No nie wiem. :)

      Właśnie nadrabiam wszędzie zaległości, bo jednak miałam weekend wyjazdowy. No i oglądam mecz (właśnie Nasi wygrali drugiego seta ;p), ale jak skończę i się ogarnę, to siądę do pisania.
      Myślę, że dziś napiszę Williama, no bo dawno go nie było, a powoli muszę zacząć realizować jego plan. :)

      Hahaha :D Mogłabyś mi użyczyć trochę czasu, bo akurat tego mi brakuje. :D

      Do zobaczenia zaraz u Ciebie!
      Buziaki! :* :*

      Usuń
    2. O jeju!

      Stało się coś złego! Uwaga! Attention! Tylko nie to!

      Jak napisałaś, że napiszesz coś o Williamie, to aż się podjarałam i zaczęłam skakać na krześle, ale w porę sobie przypomniałam, że przecież go nie lubię i nie powinno mnie to cieszyć... Meh! Jestem niestabilna emocjonalnie! :(

      Usuń
    3. Hahahahahaha :D

      Po prostu pamiętasz same dobre chwile z nim związane, a te mniej miłe wyparłaś. :D

      Usuń
    4. Nooooooooooo! Jestem dziewczyną! A dziewczyny gniewają się na facetów, których kochają, co ja poradzę! :( Może kiedyś mi przejdzie (oby!), a tymczasem moje ochy i achy skupiają się na Syriuszu <3

      Usuń
    5. Ja nie potrafię się gniewać na Williama. :P
      Ale wydaje mi się, że znów będziesz miała na niego małe nerwy. :D

      Usuń
  3. Dobry wieczór :)

    Ładnie tu się dzieje, człowiek zagląda regularnie to nic, zrobi sobie przerwę, a tu trzy nowe, szaleństwo! :)
    A skoro to trzy części jednego rozdziału to będzie komentarz-kumulacja :D I po raz pierwszy pisany w miarę na bieżąco, żeby jak najmniej pominąć (zwłaszcza, że w tle lecą siatkarze,a mają skubańce tendencję do rozpraszania...) :)

    Więc tak, część I – naprawdę się cieszę, że Katy zaczęła rozmawiać z rodzicami, w końcu! Dobrze, że odkryła swoją straszną tajemnicę, bo takie rzeczy zżerają człowieka, a wsparcie rodziny może pomóc się jej nieco otrząsnąć. Druga sprawa, czy bohaterki są wiatropylne? xD Co to za baby combo?! :D Mnie ten fragment zdecydowanie bardziej rozbawił niż rozczulił ;) Ta więź która jest między Jess i Adalbertem wyszła Ci fantastycznie, to się aż czuje... ta przyjacielsko-braterska więź jest do pozazdroszczenia :) No i hitowa końcówka :o tego się zupełnie nie spodziewałam, że rzucisz nam tu jakimś dużym nazwiskiem. I tu nie muszę się rozwodzić i zastanawiać, bo mogę od razu przejść do następnej części :D Uuuu, zapomniałabym #teamTorin, skarbie ;)

    II – Ja Cię chromolę! Co opętało Katy?! Ja rozumiem, że wciąż cierpi po stracie bliskich, ale do cholery – to są bliscy jej ludzie, szczególnie Jess... jak może walić jej zaklęciem w plecy? Oj, podpadła, mam nadzieję, że zaraz się zreflektuje i naprawi co zepsuła. Twój Syriusz, po odstawieniu Jess do domu, ideał... taki ideał jaki istnieje tylko w naszych wyobraźniach. Jestem pewna, że tacy faceci nie istnieją. Całe szczęście pozostaje nam wyobraźnia <3 James też jest przeuroczy z tym niedenerwowaniem Lily i dobrze wiedzieć, że chociaż jeden nerwus się zreflektował. Syriusz się tak ładnie zaopiekował w nocy, a Jess go od rana butami, ehhh... Co ona ma z tym uciekaniem przez okno xD Widać porywczość przejęła stery po całości. Zaczęła się zachowywać równie nierozsądnie jak Katy. Odczuwam pewną obawę, że dziewczyny mogą w najbliższym czasie nie dojść do porozumienia...W końcu coś więcej o Bercie! Podejrzewam, że tajemniczy on, który nie wie, ale się dowie to zapewne niczego nieświadomy ojciec. A to oznacza, że Bert ze swą rodziną nie ma żadnego związku i nie było się o co pieklić, ktoś wytłumaczy to Katy? Za to kto by pomyślał, że Moody będzie zainteresowany wizjami chłopaka, a z drugiej strony, jak jest się takim Alastorem, który posiada najrozmaitsze informacje z najróżniejszych źródeł to faktycznie w szczegółach wizji można się doszukać pewnych odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. III – Leven zachowuje się jak człowiek? Jest mu głupio, teraz gdy ma potwierdzenie, że są w grupie niepodejrzanych? W sumie nie do końca jest dla mnie jasne dlaczego kryje Katy, która akurat w tamtej jednej sytuacji nie zrobiła nic złego, poszła do studia przeprosić, a weszła w nieodpowiednim momencie, co to za problem, po co to ukrywać? A tak szczerze to lubię Levena i nie będę się czepiać :) ale podejrzewam, że Jess z Bertem będą mieli poważny kryzys zaufania wobec pozostałych. Uuu, zjebki od Moody’ego się należały – żołnierz ignorujący polecenia dowódcy nie jest nikomu potrzebny, smutna prawda. Przyszło mu za to gorzko zapłacić. Nie wiem czy słusznie mi się wydaje, ale zdaje się, że to Katy jest odpowiedzialna, za to że Leven nie jest już tym aurorem, którym był. Chyba pozwolił jej trochę za bardzo wleźć sobie na głowę... No i całkiem słusznie od razu sprowadził ją na ziemię, choć nieco obcesowo. Ale ma rację, Katy chce być traktowana jak dorosła odpowiedzialna osoba, a zachowuje się jak rozhisteryzowane dziecko. Zimny prysznic, który nieco ją doprowadzi do porządku?
      Cooooooooooo?! Ale że dlaczego?! Chcą tego samego, relacja się rozwija w dobrą stronę i ona rezygnuje z faceta, którego uwielbia, bo jego brat jest dupkiem? Serio? Ja nie kupuję takiej argumentacji, ehhh..... Mocno liczę, że to mimo wszystko nie jest jeszcze koniec tego związku.
      Szczerze Ci powiem, że szczegóły wątku Dorcas ostatnimi czasy zupełnie wyleciały mi z głowy. Chyba będę musiała sobie odświeżyć historię jej rodziny, bo w głowie na razie dużo luk.
      Oj męczysz naszego Remusa okrutnie :( zaczynam się obawiać, że to już nie będzie ta sama osoba gdy uda się go wyciągnąć... jeśli się uda? Zapowiadałaś w którymś momencie, że chcesz nieco przerzedzić bohaterów. Czy to jest moment, w którym naprawdę musimy zacząć się martwić o Lunatyka? Bo ja chyba właśnie zaczęłam...

      Uffff, skończyłam... Ładny rollercoster z tego wyszedł :D Dobrze, że akcja w końcu ruszyła do przodu, ale jest tego zdecydowanie zbyt dużo, żeby to jakoś zgrabnie podsumować, dlatego po prostu cieplutko pozdrawiam i życzę coraz więcej weny :*
      Elizabeth

      Usuń
    2. Czeeeść!

      U mnie regularność ostatnio bardzo mocno kuleje, ale staram się pracować, chociaż efektów póki co nie widać. :(
      Hahaha, moje ostatnie aktywności w blogsferze też były z siatkarzami w tle, także rozumiem. :D

      Zapowiadałam, że kilka wątków się wyjaśni i się wyjaśniło. :D
      Szczególnie jeśli chodzi o Katherinę i jej rodziców. Tutaj mogę spokojnie obiecać, że będzie nimi dobrze. Będą małe zgrzyty, ale to niewielkie. :)

      Bohaterki nie są wiatropylne. :D Dwie ciąże (Alicja i Lily) są kanoniczne, no a Jane w kanonie nie występowala, także ten. :p

      Więź Jess i Adalberta jest wyjątkowa, ale cóż... Takie przywiązanie do drugiej osoby może zgubić.
      O tak, Adalbert Greengrassem? Żodyn się nie spodziewał! :D

      Co opętało Katherinę? Jej ciekawość, tak sądzę. :p
      Ale też zapowiadałam, że Katy bedzie mocno denerwować. Chciałabym tutaj obiecać, że już nie będzie, ale będzie jeszcze trochę załaziła za skórę.

      Syriusz to mój wyimaginowany mąż, ojciec moich dzieci, dziadek moich wnuków, pradziadek moich prawnuków itd. itd. Ale myślę, że gdzieś raz na milard taki facet może się zdarzyć. :P
      James zacznie być bardzo troskliwy i wręcz nadopiekuńczy jeśli chodzi o Lily. Myślę, że to będzie bardzo słodkie. :D
      Hahaha :D Jess nieraz jeszcze pokaże, że czasami brak jej taktu. :p

      Tutaj trochę masz rację. Może dojdą do porozumienia (jeszcze się waham na jakich warunkach), ale to już nie będzie tak mocna więź jak do tej pory.

      Tak, tajemniczy on, to ojciec Adalberta.
      A czemu Greengrassowie nie wiedzą itd.,to będzie trochę wytłumaczone w następnym rozdziale.
      Przynajmniej takie będą przypuszczenia, ale nie będą one jakoś bardziej odbiegały od prawdy. :)
      Wizje Adalberta akurat mocno pomogą Moody'emu w planowaniu, może o tym kiedyś będzie, ale to za jakieś pięćset rozdziałów. xD

      Ej! Tobias, wbrew pozorom, to naprawdę spoko koleś i jeszcze nieraz będzie okazja, żeby to pokazać.
      Facet potrafił się przyznać do błędu i tak, jest mu głupio. :P
      Dlaczego kryje Katherinę? Bo czuje, że jak się ogarnie, to będzie świetna. Teraz poprawiły jej się relacje z rodzicami, którzy są w dowództwie, a gdyby ci się dowiedzieli, że tak się zachowała wobec przyjaciół, no to pewnie nie byliby zachwyceni.
      Też to z jego powodu ta cała sytuacja, więc w sumie tylko on ma przerąbane, a nie i on, i Katy.
      Wiem, że go lubisz. Każda go tu lubi. xD

      Nawet masz dobre przeczucia. Ta sytuacja jest początkiem tego, że pojawi się brak zaufania, ale chyba u wszystkich.
      Niesłusznie Ci się wydaje, że Leven już nie jest taki jak dawniej. Katherina poniekąd przez chwilę była "narzędziem" w jego rękach, ale powoli do niego dochodzi, że faktycznie jego własne działania tylko zaszkodziły.

      Dorcas i William to takie dwie postacie, które mocno tracą na tym, że są poza Anglią. :)
      Wydaje mi się, że Dorcas już zacznie pojawiać się co rozdział, a William taz na jakiś czas. :P

      Nie będę tutaj ujawniała swoich planów, co do Remusa, ale jego temat przez jakieś 3-5 przyszłych rozdziałów będzie raczej jednym z głównych tematów.

      Dziękuję Ci bardzo za tak bardzo obszerny komentarz (i to pisany przy siatkówce w tle. :P).
      Wydaje mi się, że część spraw, które poruszyłaś rozjaśni się na przestrzeni kilku następnych rozdziałów, a cała reszta będzie miała konswekwencje za pięćset rozdziałów. xD

      Mam nadzieję, że przyszły rozdział już będzie mniejszy objętościowo (ale nie wiem, bo póki co mam ćwierć strony). :P
      Wydaje mi się, że 59 część 1 zdążę napisać do przyszłej niedzieli, jak nie, to będę informowała w Sowiej Poczcie. :)

      Jeszcze raz dziękuję! :*

      Buziaki!:*:*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic