22.11.2020

*65 cz. 2*

 

Część 1

[muzyka]

Paul siedział w niewielkim saloniku i próbował skupić się na rozmowie, którą przeprowadzali przyjaciele, ale mu nie wychodziło. Tego dnia Remus pierwszy raz pojawił się na spotkaniu Zakonu i mógłby przysiąc, że Lupin był poruszony tym, jak go przywitano. Oczywiście nikt mu się nie rzucał na szyję, jedynie entuzjastycznie potrząsali jego dłonią, czy klepali go po plecach.

Nie był też zdziwiony, że póki co nie powiedział jeszcze im o tym, że będzie w dowództwie. Z tego co wiedział, dopiero zaczął przygotowywanie się pod okiem jego matki i ciotki, więc spodziewał się, że na pewno podzieli się tą informacją przed następnym zebraniem, żeby reszta nie była bardzo zdziwiona, kiedy Zakon zostanie oficjalnie o tym poinformowany.

Paul drgnął, gdy poczuł jak Jane ściska go za ramię. Odwrócił się do niej i uśmiechnął, jakby przyłapany na gorącym uczynku.

– Znów odpłynąłeś – powiedziała tak cicho, żeby tylko on ją usłyszał. – Zrelaksuj się... Chociaż na chwilę.

Kiwnął głową i dopiero wtedy zorientował się, że marszczy czoło, a ostatnio robił to zbyt często.

– Chcieliśmy was zaprosić na obiad w przyszłą niedzielę. – Zwrócił uwagę na Lily, która z tygodnia na tydzień robiła się okrąglejsza.

– To już wszystko gotowe? – zapytała zdziwiona Jane. Chyba wszyscy spodziewali się, że pełna przeprowadzka i ostatnie poprawki w wykończeniu potrwają dłużej.

– Prawie. Jeszcze James musi złożyć mebelki do dziecięcego pokoiku. – Mimowolnie się uśmiechnął, bo uszczypliwość w tonie Lily była zabawna. Sam też nie mógł się doczekać aż w maju zaczną większe przygotowania.

– Syriuszu, czyń honory – powiedział James bardzo oficjalnym tonem i Black wstał ze fotela, i z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnął kopertę, a z niej po kolei rozdawał każdemu mały kawałek pergaminu z adresem Potterów.

– Uch, Fidelius? – Paul zerknął na Jess, która wydawała się być zdziwiona, ale w sumie jej się nie dziwił, że mogła nie wiedzieć. Ostatnimi czasy częściej spędzała czas tylko z Remusem i sam rzadko ją widywał.

– Może zbytnio panikuję... – mruknęła Lily w odpowiedzi, a James objął ją czule ramieniem i ucałował w czoło.

– Gdybyś chciała, to nawet mielibyśmy smoka w ogrodzie, kochanie – zapewnił poważnie.

– Mhm, wiem, że nie możesz się doczekać aż to zaproponuję – odpowiedziała mu Lily, a Potter uśmiechnął się szeroko.

– Hagrid czeka na potwierdzenie – powiedział, a oni parsknęli śmiechem.

Parkes spojrzał na Jane, która zaczęła o czymś szeptać z Katheriną. Obie miały poważne miny, więc odwrócił głowę i przez chwilę słuchał jak James, Syriusz, Frank i Peter omawiają rozgrywki quidditcha. Mecze odbywały się regularnie, z tą różnicą, że bez udziału publiczności i zawsze na jednym boisku.

Zerknął na Alicję i Lily, które cicho chichotały, a potem na Adalberta, Jess i Remusa, również pogrążonych w swoich sprawach.

Wypił łyk herbaty i znów spojrzał na Jane i Katy, i mógłby przysiąc, że ich miny są jeszcze bardziej poważne, co nieco go zaniepokoiło.

Ostatnie tygodnie dla Jane nie były łatwe, był tego świadomy i starał się jak mógł, żeby okazać jej wsparcie, ale praca i działania dla Zakonu zajmowały mu coraz więcej czasu.

Nawet przez chwilę zastanawiał się, czy dla jej dobra nieco wtrącić się w jej pracę. Z jednej strony wiedział, że Jane nie chciałaby takiego rozwiązania, a z drugiej, kwestia jej awansu przysparzała jej naprawdę za dużo nerwów.

Gdyby tylko szepnął słówko ojcu, gdyby wszystko się udało, to Jane z pewnością byłaby spokojniejsza.

I tak mieli ostatnio całkiem dobre dni, bo wreszcie Jane przestała mieć mdłości, które doprowadzały ją do szału i od początku kwietnia już dwa razy byli na obiedzie w jej rodzinnym domu. Kontakt z jej matką nadal był daleki od ideału, wątpił czy kiedykolwiek taki był, więc wyglądało na to, że jest całkiem dobrze.

Znów drgnął, gdy poczuł dłoń Jane na ramieniu i uśmiechnął się jedynie z wdzięcznością, gdy spojrzała na niego wymownie, a nie skomentowała tego, że znów się zamyślił. Zmarszczył brwi, bo zauważył, że Katherina wyszła.

– Katy już poszła? – zdziwił się i blondynka przytaknęła.

– Jutro rano chłopaki zabierają ją na patrol na Pokątnej – odpowiedziała.

– Wszystko z nią w porządku? Nie wyglądała za dobrze... – zaczął, zastanawiając się nad czym czy nie iść za siostrą.

– Trochę przeżywa to wszystko, co się dzieje – mówiła cicho Jane. – Ale wie, że to minie... A my? Zostajemy, czy wracamy?

– Wracamy, ale jeszcze na chwilę pójdę do Katy.

*******

Zdziwiła się, kiedy weszła do swojego saloniku i usłyszała pukanie do drzwi, które chwilę wcześniej zamknęła.

– James! – Próbowała ukryć zaskoczenie i otworzyła szerzej drzwi, aby wpuścić go do środka. Uśmiechnęła się, ale chyba jej nie wyszło, bo spojrzał na nią z lekkim politowaniem.

– Jak się trzymasz? – zapytał, a ona wzruszyła ramionami. Czuła się przytłoczona i chyba zaczynało to być widoczne.

– Nie mogę się doczekać aż Ministerstwo w końcu odpuści i załatwimy wszystkie formalności. Merlinie, James... – westchnęła i usiadła na kanapie. – Jeszcze trochę tej ich zwłoki i będziemy musieli powiedzieć Jess.

– Może coś ruszy? – spytał i zajął miejsce obok niej. – Jej rodzice są przecież tam bezpieczni.

– Póki co. Hiszpańskie Ministerstwo Magii nie robi problemów, ale nasi mogą chcieć obejrzeć dom, gdyby wynaleźli jakieś nowe wątpliwości... A wtedy będziemy musieli im znaleźć nową kryjówkę – powiedziała cicho. Dawno nie była tak przestraszona.

– Katy, musimy być dobrej myśli, a nie zakładać od razu najczarniejsze scenariusze. – Spojrzała na niego krzywo. Wiele by dała, żeby mieć usposobienie Jamesa. Optymizm prawie nigdy go nie opuszczał i czasami miała ochotę mocno go walnąć, bo przez ten optymizm bywał naiwny.

– Dzięki temu można zawczasu wymyślić plan awaryjny. Dzięki temu zyskujemy czas, a jeśli wszystko będzie tak dobrze, jak myślisz, to te plany mogą się przydać do czegoś innego... – Brzmiała trochę jakby go upominała, więc uśmiechnęła się przepraszająco. – Doceniam twoje pozytywne myślenie, ale tu chodzi o czyjeś bezpieczeństwo...

– I o Jess – skończył, a ona przytaknęła.

Jessica... Przekonywała siebie, że przecież ta sytuacja nie jest ich winą i nie chcieli bardzo panikować. Póki co, nikt jeszcze z Ministerstwa Magii nie zainteresował się domkiem w Hiszpanii i miał być jej własnością, gdy wyjaśni się sprawa praw autorskich wszystkich książek napisanych przez dziadków. Dopiero wtedy Ministerstwo miało zaakceptować cały testament, więc formalnie wtedy miała stać się właścicielką domku. Liczyli na to, że z tym akurat nie będzie problemu, ale oczywiście założyli najgorsze. Nie mówili też Jess, bo to wszystko było niepewne i jej matka nie chciała dokładać jej zmartwień.

Między nimi nadal nie było najlepiej i nie sądziła, że kiedykolwiek będzie jak kiedyś. Przed zebraniem oddała jej klucze do jej mieszkania i lokalu na Pokątnej, i wiedziała, że dla nich obu jest to zamknięcie rozdziału, w którym Jess bardzo jej ufała.

– Wiem, że w pewnym momencie byłyście naprawdę blisko, ale pamiętaj, że masz też innych przyjaciół. Równie chętnych, żeby ci pomóc i cię wysłuchać – powiedział po chwili ciszy i serce jej zmiękło na jego słowa. Miał rację i wiedziała o tym... Ale nikt nie mógł być tak blisko jak Jess. Ta jedna tajemnica spowodowała to, że miały tak silną więź.

Przełknęła głośno ślinę i wypuściła drżący oddech.

– W sumie... – zaczęła cicho i zacisnęła na chwilę powieki, kiedy poczuła wzbierające się łzy. – Myślałam, że ten etap mam już za sobą, ale czasami jest mi ciężko, James... Patrzę na ciebie i Lily... Na Jane i Paula... I mimo wszystko jesteście szczęśliwi, a ja...

– Myślisz, że stoisz w miejscu? – zapytał, gdy na moment się zawahała. Pokręciła głową, bo tak tego nie postrzegała.

– Po prostu... Spodziewacie się dzieci... – Wzięła głęboki wdech, z myślą, że kolejne słowa zrzucą z jej serca wielki ciężar. – A ja...

Zawahała się, gdy usłyszała pukanie do drzwi i zamilkła, otrząsając się nagle. Co ja sobie myślałam?!

– Proszę! – krzyknęła, próbując siłą woli uspokoić walące w jej piersi serce.

– Chciałem zapytać czy wszystko w porządku. – Paul wszedł powoli, a ona pokiwała głową.

– Tak... To znaczy... Jestem trochę przytłoczona, ale daję radę – odpowiedziała, uśmiechając się lekko. – Pomogła mi też pogawędka z Jamesem.

– Którą nie skończyliśmy – dopowiedział Potter, a ona wstała i nieco nerwowo klasnęła w dłonie.

– Powinniśmy skończyć innym razem, bo jutro muszę na siódmą być w Biurze. – Tym samym dała znać, że powinni kończyć. – Przykro mi, że muszę cię odesłać braciszku, ale widzimy się jutro u was na obiedzie i wtedy pogadamy, dobrze?

– Jasne. – Paul uśmiechnął się do niej. Klepnęła Jamesa w ramię kilka razy, w geście pożegnania i wiedziała, że wygląda jakby ich poganiała do wyjścia.

A kiedy już wyszli, to oparła czoło o drzwi i stała tak kilka chwil.

– Co ty prawie zrobiłaś? – zapytała samą siebie, jakby to miało jej pomóc uspokoić myśli.

*******

Lily i James położyli już się do łóżka, i Potter miała wrażenie, że James jest czymś zmartwiony. Wiedziała, że chwilę przed wyjściem rozmawiał z Katheriną. Mieli podobny problem, więc nie dziwiła się, że będą chcieli omówić go tylko we dwójkę, ale nie sądziła, iż jej mąż stanie się markotny.

Nie zgasiła jeszcze lampki, w której mały płomyk tańczył wesoło. Spojrzała na Jamesa i wtuliła się w jego pierś, zwracając tym samym na siebie uwagę.

– Jak rozmowa z Katheriną? – zapytała i włosy na czole połaskotały ją, gdy westchnął cicho.

– Tak jak myślałem, przejmuje się tym wszystkim... Boi się, bo może Ministerstwo jakoś doczepi się do domku i może trzeba będzie znaleźć inną kryjówkę dla rodziców Jess. I nie... Jess o niczym nie wiem, bo zakładają najgorsze... I przez to Katherina się zamartwia, a mogłaby sobie oszczędzić tych nerwów – ostatnie słowa powiedział cicho i wyczuła, że trochę nie rozumie zachowania Katy. Ona zaś, doskonale potrafiła wczuć się w sytuacją Parkes. Sama tak robiła. – Wydaje mi się, że też ma jakiś inny problem i prawie mi powiedziała...

– Inny problem? – zapytała zdziwiona. Z tego co wiedziała, to głównie sprawa testamentu i Jess była dla niej problematyczna.

– Wydaje mi się, że chyba czuje się po prostu samotna... Wiesz, rozstała się z Larsem, a duża część jej najbliższych zakłada rodziny. – Wiedziała, że James jedynie wysnuwa swoje przypuszczenia, więc nie próbowała zaprzeczać, bo w końcu mruknął coś niezrozumiale i przyznał, że to nie w stylu Katheriny. – To chyba przez to, że tak bardzo się wszystkim przejmuje i zakłada najgorsze.

– Nie ona jedyna – mruknęła pod nosem i westchnęła, gdy James odsunął się od niej i spojrzał na nią uważnie. Westchnęła jeszcze raz, gdy chłopak usiadł, więc i sama usiadła.

– Czy chcesz mi o czymś powiedzieć, Lily? – zapytał, a ona zarumieniła się. Nie tak powinna wyglądać ta rozmowa.

– Możemy porozmawiać o tym rano? – spytała z nadzieją w głosie. James pokręcił głową.

– Nie, Lily... O co chodzi? Co myśli ta twoja ruda czupryna? – Żartobliwy ton jego głosu nie pasował do jego poważnej miny.

Spojrzała na swoje dłonie i potem znów spojrzała w jego orzechowe oczy. Merlinie... Bez okularów jest jeszcze bardziej przystojny...

– Mam zastosować legilimencję? – Tym razem figlarny uśmieszek pojawił się na jego twarzy i mimowolnie parsknęła śmiechem.

– No dobrze... Wiesz, że raczej stałam się paranoiczką – zaczęła i poczuła się troszeczkę urażona, gdy od razu kiwnął głową. – Po prostu się boję, co będzie dalej i... Myślę, że powinnam zrobić sobie przerwę na kursie...

– Nie – powiedział, a ona jęknęła.

– Daj mi chociaż skończyć! – rzuciła nieco podnosząc ton głosu. – I tak ktoś będzie musiał się zająć dzieckiem i wiem, że zorganizowanie opieki dla niego nie będzie problemem, ale mogłabym zostać ten rok. Dodatkowo sytuacja robi się gorsza, James... Kto wie, może jako mugolaczka zaczną mnie wykluczać na kursie?

– Przesadzasz Lily – znów jej przerwał i posłała mu ostre spojrzenie.

– James... Do jedenastego roku życia wychowywałam się jak zwykła mugolka i wiesz... Historia mugoli miała podobny przypadek, kiedy jedna nacja uważała się lepsza od drugiej... – zaczęła, ale urwała, bo nie chciała streszczać Jamesowi całej drugiej wojny światowej. – Po prostu wtedy zaczęło się niby niewinnie od jednego krzykacza, zebrał zwolenników i ludzie sądzili, że po prostu sobie krzyczy, a potem zaczął wdrażać coraz gorsze plany.

– Rozumiem to – powiedział James i chociaż był opanowany, to czuła, że zaczyna się denerwować. – Ale w Mungu nic ci nie będzie zagrażało. Ta cała wojna toczy się po kątach. Ludzi mamy praktycznie wszędzie i nie ma mowy, żeby to wszystko przeniosło się do różnych instytucji.

– To się jeszcze nie dzieje James, ale powoli zaczyna. Sama sprawa testamentów waszych dziadków... To nie jest normalna sytuacja. Ministerstwo jest podzielone i póki co Crouch jest górą, ale to się może zmienić... Tak, ludzi mamy wszędzie, ale oni też mają swoich ludzi wszędzie! – Już prawie krzyczała i wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić. – Po prostu się boję. Chciałam poczekać te kilka miesięcy i najwyżej przed samym początkiem drugiego roku zgłosić to, że chcę mieć przerwę.

– I znów stracisz rok – stwierdził James. – Poza tym... Alicja będzie rodziła w podobnym czasie i nie myśli, żeby robić sobie przerwę.

– Alicja nie jest mugolaczką – powiedziała cicho Lily i spuściła głowę.

– Merlinie... – James westchnął i przysunął się do niej, żeby ją objąć. Wtuliła się w niego i chociaż nie chciała, to pociekło jej kilka łez.

– Boję się, że przeze mnie coś mogłoby ci się stać... A jak będę siedziała na tyłku i rzadko się wychylała, to będziesz może choć trochę bezpieczniejszy? – zapytała cicho, ocierając wolną dłonią policzki.

– Rozumiem, Lily – szepnął i pociągnęła nosem, gdy się od niej odsunął i oparł czoło o jej czoło. – Poczekamy te kilka miesięcy, zobaczymy co się wydarzy i wrócimy do tego w sierpniu. Dobrze?

– Dobrze... Wrócimy do tego w sierpniu – powiedziała, czując się tylko nieco spokojniej, czując, że mogą wrócić do tego wcześniej.

– Lily? – Odsunął się od niej i położył dłoń na jej brzuchu. – Czy mi się wydawało, czy określiłaś dziecko rodzajem męskim?

Parsknęła śmiechem na jego zdezorientowany ton głosu i kiwnęła głową. Reakcja Jamesa nie zaskoczyła ją. Spodziewała się tego, że ta wiadomość wywoła wielką radość.

*******

Dorcas powoli zaczynało denerwować to, że w Thundelarra jest inna strefa czasowa. Było to kłopotliwe szczególnie wtedy, kiedy wpadała do ojca tylko na kilka godzin. Kilka razy umówiła się też na konkretną godzinę i była na miejscu za wcześnie. Powoli się zastanawiała, czy nie nosić dwóch zegarków na ręku.

Więc kiedy była już prawie osiemnasta w Sydney i wychodziła z mieszkania, to w Thundelarra była prawie piętnasta i to na tą godzinę umówiła się z rodziną na obiad.

Przed wyjściem rozmawiała jeszcze z Lily i ta rozmowa ją ucieszyła, bo Lily wreszcie porozmawiała z Jamesem i chociaż Potter miała jeszcze kilka miesięcy na decyzję, to przynajmniej Rogacz o wszystkim już wiedział. Dodatkowo Lily powiedziała jej, że Jess ma spędzić prawie cztery dni w Paryżu i stwierdziła, że wybierze się do Gringotta po dwie garści galeonów. Sądziła, że tyle jej wystarczy na opłacenie Świstoklików i małe zakupy we Francji.

Dotarła do domu ojca kilka minut przed piętnastą. Nie zdziwiła się, kiedy usłyszała krzyki dobiegające z ogrodu za domem. Bliźniaki mieli niedawno urodziny i dostali trochę nowego sprzętu do quidditcha. Czuła, że jeśli w przyszłości któryś z bliźniaków nie zostanie zawodowym graczem, to Grace będzie miała złamane serce i najprawdopodobniej wyrzeknie się obu synów.

Weszła do domu.

– Już jestem! – krzyknęła z korytarza i od razu skierowała swoje kroki do  kuchni.

– Myślałam, że będziesz wcześniej! – Grace objęła ją szybko i spojrzała na nią z wyrzutem.

– Rozmawiałam jeszcze z Lily – powiedziała na swoje usprawiedliwienie i parsknęła śmiechem, kiedy macocha spojrzała na zegar i zaczęła się nad czymś zastanawiać. – Lily zawsze była rannym ptaszkiem. Tata w ogrodzie?

– Razem z Betulą – przytaknęła i Dorcas mimowolnie się skrzywiła. Z babcią nie widziała się od tego czasu, gdy zdała jej relacją z misji uratowania Remusa. W której zataiła jeden istotny szczegół.

– A to ci pomogę – zaoferowała się i zabrała do dużego stołu stos talerzy, które były już przygotowane do późniejszego obiadu.

Cieszyło ją to, że Grace trajkotała o tym jak im minęły dni w którym się nie widzieli i nie oczekiwała od niej wielkiego zaangażowania w rozmowę. Oczywiście interesowało ją co w sklepie i co znów przeskrobali bliźniacy, i dopytywała o niektóre szczegóły, ale Grace nie oczekiwała, że Dorcas również zacznie opowiadać jej o swoim życiu.

W sumie, to nie miała za bardzo o czym opowiadać. To co robiła było interesujące, ale robiła tylko to, więc już sama powoli zaczynała myśleć, że mówienie ciągle o tym samym to zanudzanie. Nieważne jak bardzo dla niej było to interesujące.

Do obiadu usiedli kilka minut po piętnastej i wtedy trochę zabrała głos. Głównie dlatego, że dostała kilka dni wcześniej list od Adalberta i za kilka tygodni miała udać się do hodowcy owiec, od którego Jess miała kupować wełnę, kiedy już wreszcie jej interes ruszy. Sama Jess nie sądziła, że to nastąpi szybko, ale McSweeney zapewniał ją w liście, że wystarczy pojawić się u tego gościa i kupić odpowiednią ilość wełny, którą wyśle do Anglii, a tam Jess ją przechowa w swoim zapleczu. Albo sprzeda komuś innemu. Wilkołak syty i owca cała.

Zastanawiała się, czy bardzo widać, że jest zawiedziona na babci. Kiedy ta o coś pytała, to oczywiście odpowiadała i to normalnie, ale też unikała jej wzroku i sama o nic jej nie wypytywała.

Po skończonym obiedzie Dorcas pomogła zebrać Grace talerze i nawet zaoferowała się, że pomyje naczynia.

– Za pomocą magii byłoby szybciej – podsunęła jej macocha i machnęła różdżką. Gąbka wymsknęła się z dłoni Meadows i zaczęła sama myć talerze.

– Ale to już żadna frajda – mruknęła Dor, a Grace parsknęła śmiechem.

– Uważasz, że mycie naczyń to frajda? – zachichotała, gdy kobieta spojrzała na nią jak na kretynkę. – Idź do salonu i odpocznij. Zaraz podam ciasto.

Poszła do salonu i usiadła na fotelu naprzeciwko babci. Zapadła niezręczna cisza podczas której Dorcas rozglądała się po pomieszczeniu, a Betula przeglądała jakąś książkę, zapewne udając, iż nie dostrzega tej sytuacji.

W końcu Dorcas westchnęła głośno.

– Lily powiedziała mi o tym, że mieli Syriusza i James po niego wrócił. – Zdziwiła się, że ton jej głosu był tak oskarżycielski.

– Och... – zaczęła babcia, zamykając głośno książkę. Dorcas dodatkowo się zezłościła, bo Betula nie wyglądała na choćby skruszoną, czy poruszoną. Patrzyła na nią twardo, niewzruszona. – Zapomniałam.

Wcale nie zapomniałaś. Przez chwilę patrzyła na lekko uśmiechniętą babcię, która sprawiała wrażenie, jakby nic się nie stało i Dorcas w końcu uśmiechnęła się słodko, i pochyliła się nieco do przodu.

– To może najwyższy czas zacząć coś brać na pamięć, babciu? – zaproponowała jadowitym tonem. – Bo jeśli jeszcze raz coś przede mną zataisz, to zgłoszę to Moody'emu.

– Dorcas! – syknęła oburzona babcia, a ona parsknęła.

– Miałaś mi zdać relację, a pominęłaś istotny szczegół!

– Bez przesady! Nic mu się nie stało...

– Ale mogło!

– Przestańże! – Betula prawie krzyknęła i obie spojrzały ze strachem w stronę kuchni, ale słychać było, że Grace nadal się tam krząta i chyba nie zwróciła uwagę na ten podniesiony ton głosu. – Ciągle o nim myślisz...

– Jest moim przyjacielem...

– Akurat! – ucięła jej, a Dorcas zacisnęła zęby. – Nie jesteśmy ślepi! Myślisz, że nie wiem, czemu chcesz wrócić do Anglii? Na brodę Merlinia! Prawie cała jego rodzina to śmierciożercy!

– Na brodę Merlina, rodziny się nie wybiera! – syknęła przedrzeźniając babcię. – Przypominam, że miałaś męża śmierciożercę... Akurat męża się wybiera!

Wytoczyła bardzo ciężkie działo i zdziwiła się, że babcia zamilkła. Obserwowała jak policzki Betuli robią się różowe. W końcu ta otworzyła usta, ale zamknęła je, bo do salonu weszła Grace.

– Komu ciasta? – zapytała wesołym tonem i Dorcas z udawanym entuzjazmem podniosła rękę, i wstała z fotela, mierząc babcię ostrzegawczym spojrzeniem.

Uśmiechnęła się podchodząc do Grace, która stawiała na stoliku tacę z talerzykami i ciastem. Dorcas przez chwilę czuła, że może zareagowała za ostro, ale wiedziała już jaka jest babcia i tylko taka reakcja mogła wywołać w niej jakąś zmianę. W innym przypadku mogło się skończyć na zamieceniu tematu pod dywan i następnym razem też by coś przed nią zataiła... Możliwe też, że to nie była pierwsza taka sytuacja... Ale nie chciała dociekać. Wolała rozkoszować się czekoladowym ciastem Grace.

 

 

~*~*~

 

Uszanowanko!

Tak, ta część podoba mi się bardziej niż część pierwsza. :D

W sumie, to chyba nie mam nic do dodania.

Napiszę jeszcze tyle, że mam nadzieję, że następny rozdział będzie jeszcze w tym roku. :)

Trzymajcie kciuki!

 

Zdrówka życzę i pogody ducha!

Buziaki! :*

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam, ale teraz warunki nie pozwalają mi zostawić komentarza. Wrócę w najbliższym czasie ❤
    Do zobaczenia!
    Drama

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale przyjemnie czytało się ten rozdział, naprawdę! James jest totalnie uroczy, bardzo to lubię przy Lily. Dom już pod Fideliusem, jednak Syriusz został strażnikiem? Niekanonicznie, to w sumie dobrze, jest szansa na szczęśliwe zakończenie. Dziwi mnie trochę nastawienie Lily do najbliższego czasu, a może inaczej... Nie rozumiem jej. Czemu ona woli sama usunąć się z kursu, zrobić sobie przerwę, bo może ktoś kiedyś zacznie ją odsuwać ze względu na pochodzenie? Trochę wpychanie się na siłę w rolę ofiary, to do niej nie pasuje. Z drugiej strony czemu ona boi się, że przez nią może się coś stać Jamesowi? Przypomnij mi proszę, czy to dotyczy jakiejś wypowiedzi, przepowiedni, Snape'a? Nie pamiętam kompletnie, ale wybacz mi, to przez to rozciągnięcie w czasie ostatnio. Dobrze, że chociaż James zachowuje zdrowy rozsądek i nie pozwala jej panikować.

    I kolejny fragment mnie z poruszył z jednej strony, a ostatecznie byłam trochę zawiedziona. Po rozpoczęciu tego tematu byłam pewna, że ona się wygada, że w końcu coś w niej drgnie, pęknie i powróci dawna Katy. Chciałam tego bardzo i szkoda, że to się nie udało. Może James nie jest odpowiednią osobą do takich zwierzeń, ale to mi nie przeszkadzało. Niech to pójdzie dalej, niech ona w końcu powie komuś prawdę, ale komuś, kto nie będzie jej żałował i głaskał po głowie, ona tego nie potrzebuje. Może... Leven? :D przegięłam, co?

    No i Dorcas. Nie wiem, o co ona robi aferę. Sama pojechała na koniec świata dosłownie i w przenośni, żeby się odciąć. Nie chce tam być, pomagać i wspierać, niech się odwali. Sorry, ale nie rozumiem tego oburzenia na babcię. Tak jakby cały Zakon musiał pępkowi świata raportować o wszystkim. A niby z jakiej paki, takie roznoszenie informacji niezainteresowanym bezpośrednio tylko naraża na przeciek. A co Moody'emu i komukolwiek, że ona wie? Nic. Więc ją to też nic. I niech nie zgrywa księżniczki, której roli się zrzekła wiele lat temu. Kiedyś może była nią dla Syriusza, ale te czasy już dawno za nami. Z drugiej strony, gdy zdołam wykrzesać z siebie odrobinę empatii, to niby rozumiem...

    Fajny rozdział, więcej takich poproszę! Można wiedzieć jakie są dalsze plany odnośnie terminów? Życzę zdrówka, czasu, weny i wszystkich potrzebnych rzeczy do dalszego tworzenia. Buziaki serdeczne ❤
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się przyjemnie czytało. :D

      Od razu zaznaczam, że nie do wszystkiego się ustosunkuję, bo nie chcę robić dużych spoilerów.

      Syriusz tylko rozdał karteczki, bo dali tą ściemę, że on jest Strażnikiem, a tak naprawdę jest Katy.
      Lily po prostu świruje i teraz zamiast się zwierzać przyjaciółce na drugim krańcu świata, to wreszcie podzieliła się swoimi czarnymi myślami z Jamesem. Czy słusznie i czy to ma sens... No cóż. xD
      Trochę boi się o Jamesa przez akcję z Syriuszem. :)
      O tak, James tutaj jest bardzo rozsądny. :D

      Dawna Katherina tak szybko nie wróci. O ile w ogóle to się stanie, bo nie wyobrażam sobie dojrzalszej Katheriny z takimi cechami jak kiedyś. Ale poprawi się, przynajmniej w mojej ocenie.
      Czy komuś kiedyś coś jeszcze o tym powie, to nie obiecuję, ale za jakiś czas temat wróci. ;)
      O tak, przegięłaś z tym Levenem. xD Nie ten etap i nie ten rodzaj znajomości, mimo że są raczej blisko. :D

      Co do Dorcas, to nabiorę wody w usta, ale napiszę dwie rzeczy.
      Pierwsza: Ona czeka na decyzję Moody'ego czy ma wrócić, czy nie. Jeśli powie jej, że tak, to na wakacje już może będzie w Anglii.
      Druga rzecz: Nie jest taka nieznacząca i nieważna dla Zakonu. Tylko teraz tego nie widać. Po prostu tak prowadzę narrację. xD

      Nie wiem czy będzie więcej takich rozdziałów. Mam nadzieję, że tak. :D
      Chciałabym, żeby następny rozdział pojawił się jeszcze w tym roku, więc jak gwiazdy wskażą mi drogę (8 gwiazd xD), dostanę jakichś super mocy, to wstawię jeszcze w grudniu. :D
      O opowiadaniu duuużo myślę, ale niestety w głowie mam sceny, które będą się działy jakoś za 2 lata u nich. :/ Dobra, już nie marudzę. :)

      Dziękuję bardzo za komentarz i te wszystkie życzenia. <3 Oby się spełniły!

      I żebyśmy się zobaczyły jeszcze w tym roku! Albo u mnie, albo u Ciebie i Furii! :)

      Buziaki! :*

      Usuń
  3. Halo, halo :)

    Jestem w końcu! :) po wielu odwlekaniach i odkładaniach na potem w końcu doczytałam ostatnie 5 rozdziałów i jestem na bieżąco :D (przez to, że przypadkowo rozwlekłam mogłam się dłużej cieszyć nowymi dla mnie rozdziałami, chociaż raz coś dobrego z tego wynikło :D i krócej będę czekać na nowy xD )

    Od razu chciałabym się odnieść do rozważań z komentarzy wyżej, Lily jest w ciąży przypominam, paranoja i brak logiki są jak najbardziej na miejscu, to się nazywa mózg ciążowy :D

    Ciężko mi się odnieść do wszystkiego co się wydarzyło w tych ostatnich kilku rozdziałach, więc zrobię to mocno skrótowo i z tego co mi najbardziej w pamięci utkwiło :) Cieszę się, że popchnęłaś niektóre postacie konkretnie do przodu. Biedny Remus zasłużył teraz na samo dobro za te wszystkie miesiące tortur. Wyślij już Dorcas z powrotem do Anglii... William niech sobie siedzi w Stanach, nikomu tu nie jest potrzebny, chociaż zgadzam się z Dramą, że Katy powinna zrzucić z siebie tajemnicę, wyszło by jej to zdecydowanie na zdrowie. Trochę mi szkoda jej przyjaźni z Jess, aczkolwiek niektóre zachowania i motywacje dziewczyn są dla mnie niejasne, chyba długość opowiadania już robi swoje ;) (ale to nie jest wada, jak coś :D) Pamiętam, że zaśmiałam się jak któryś z bliźniaków się wygadał, że obaj się podkochują w Jess :) Jess oficjalnie została najbardziej pożądaną partią opowiadania, kto by się tego spodziewał na początku xD

    To tyle na ten moment :D niezbyt dużo, ale ten rok obfituje u mnie w masę nowych doświadczeń i dyskusje w internecie niestety zeszły na dalszy plan :) ale wciąż kocham całym serduszkiem i czytam jak czas na to pozwala <3

    SBlackLady, a tak ogólnie jak sobie radzisz w tym przedziwnym, pełnym absurdów roku? Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze, pomimo całej naszej rzeczywistości :)

    Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania niebawem, oby :*
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAAA! No witam Królewnę! :D
      Szczerzę napiszę, że no nie spodziewałam się. I właśnie takie niespodzianki lubię! :D
      Mam nadzieję, że nie będziesz musiała długo czekać na nowy rozdział i wkrótce wstawię część 1. :)

      I bum! Powód wyolbrzymiania Lily padł. :D Mózg ciążowy to dla mnie jest odrkrycie 2020 roku i nie przeżyłabym, gdybym tego nie zawarła w opowiadaniu.
      Moje dwie przyjaciółki były w ciąży i to co się wyczyniało przez pierwszą połowę zeszłego roku, to ja czasami miałam ochotę albo jeść popcorn, albo przyznać Pokojową Nagrodę Nobla ich mężom. xD

      Bardzo się cieszę, że będzie wersja skrócona. Jednak sporo kwestii już zostało poruszonych, a dodatkowo też nie do końca pamiętam czego nie zdradzałam i mogłabym przypadkiem zdradzić coś, co będzie później. :)

      Remus jest już bezpieczny, chociaż będzie trochę wyobcowany.
      Dorcas... Będzie bliższa Anglii, ale nie do końca. :D
      William... Będzie sobie siedział w Stanach, ale czasami wpadnie. :D

      Tu z Dramą macie rację... Ale też pomyślcie... Kto jeszcze tak w 100% wie co się wydarzyło? I czy ta tajemnica może być mostem, który na nowo połączy Katy i Jess? :)

      Katherina trochę się pogubiła i mocno na tym ucierpiała przyjaźń z Jess. Z kolei Jess mocno skupia się na Bercie i przejmuje jego sprawami. To połączenie spowodowało katastrofę w ich przyjaźni.

      To co Jess robi z facetami, to będzie poruszone w kolejnym rozdziale. Uwielbiam to, że jest błogo nieświadoma pewnych spraw i ktoś jej powie jak się ma rzeczywistość. :D

      Och, Kochana... To i tak dużo <3 Ja naprawdę jestem wdzięczna każdemu, kto znajdzie choćby chwilkę.
      Tak że dziękuję Ci bardzo. <3

      Komentarz czytałam praktycznie tego samego dnia, kiedy go wstawiłaś i jak zobaczyłam to ostatnie pytanie, to parsknęłam.
      Było coś w stylu: Oh, Girl, nie chcesz otwierać tej puszki. xD

      Jakbym miała podsumować to: xD

      Jest śmiesznie. Dużo śmiechu, dużo łez, często śmiech przez łzy.
      Na szczęście prywatnie mam sporo wsparcia i też wiem, że nie jestem w tej reakcji sama, a to mocno podnosi na duchu. :)
      Na szczęście ja i moi bliscy nie zachorowaliśmy (chyba że bez objawów), więc za to jestem bardzo wdzięczna.
      Dalej czekam aż bedzie lepiej i wymyślam sobie co nowsze rzeczy do robienia, żeby ten czas nie marnować aż tak bardzo, jak marnowałam przez dużą część pandemii. :)

      Mam nadzieję, że u Ciebie jest dużo lepiej i te nowe doświadczenia są z tych przyjemniejszych. :)

      Do przeczytania w styczniu!
      Buziaki i mocne uściski <3 :*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Masz jakieś pytania?
Czegoś nie pamiętasz lub nie do końca wiesz, co autorka miała na myśli?
Zapytaj o to w komentarzu – SBlackLady zawsze odpisuje!

KATHERINA (78) JESSICA (68) SYRIUSZ (67) JAMES (63) LILY (62) JANE (54) DORCAS (50) REMUS (47) ANGLIA (42) WILLIAM (42) ADALBERT (40) PAUL (38) TOBIAS (37) ZAKON FENIKSA (35) AUROR (31) MOODY (29) HOGWART (25) BONES (21) CHARLUS (20) DUMBLEDORE (19) AUSTRALIA (18) DOREA (18) MEADOWS (17) ŚMIERCIOŻERCY (15) POTTEROWIE (14) PARKESOWIE (13) CAROLINE (12) KURSY (11) MISJA (11) DAGNY (10) MCGONAGALL (10) INNE SZKOŁY (9) LISTY (9) ORGANIZACJA (9) informacja (9) LARS (8) PAESEGOOD (8) ROBERT (8) ELIZABETH PRONTON (7) TORIN (7) WAKACJE (7) REGULUS (6) ŚWIĘTA (6) ANN (5) HENRY (5) ROSJA (5) SNAPE (5) STANY ZJEDNOCZONE (5) VOLDEMORT (5) WALKA (5) 18+ (4) CLARE (4) GREGORY (4) OKLUMENCJA (4) PATRONUSY (4) POJEDYNEK (4) STEPHANIE (4) ŚLUB (4) ANDROMEDA (3) HUNCWOCI (3) KARTNEY'OWIE (3) MECZ (3) QUIDDITCH (3) BEATRISHA (2) IMPREZA (2) LAGERE (2) MICK (2) OIGHRIG (2) PIERWSZA WOJNA CZARODZIEJÓW (2) WIELKANOC (2) FRANCJA (1) HOGSMEADE (1) JACK (1) JULIETTE (1) KONKURS (1) NOC DUCHÓW (1) OWUTEMY (1)
Theme by Lydia | Land of Grafic